Jak usłużnie przypomina wiki, "Su wstaje o świcie i myśli o swojej pracy magisterskiej, którą ma oddać w tym tygodniu". I to jest doskonałe streszczenie. Su leży. I myśli. I gdyba. I ma obawy. A moje biedne PA, mimo promocji, topnieją w oczach! :d
Su: Wstałam o świcie. Dzisiaj rano muszę ponownie przeczytać moją pracę magisterską. Musimy je oddać w tym tygodniu.
Ja wiem że wiele wątków mi zwyczajnie umyka, ale moj mózg zatrzymał się na pisaniu magisterki z naszą wesołą kompanią. Nikt nie wspominał, że Sukra już ją napisała - a tu wychodzi na to, że mamy ją już od dawna skończoną! Nic tylko czytać. Fajnie.
Z jakiegoś powodu łóżkowe wygibasy z Kastielem spędzają Suśce sen z powiek w znacznie mniejszym stopniu, niż rozmowa z Natanielem. Zgadzam się całkowicie z dziewczynami powyżej - na miejscu flirtu Sukrety zaczęłabym się naprawdę niepokoić jej relacją z Natem.
Su: Doskonale pamiętam ostatnią rozmowę z Natanielem przed kampusem. Zachowywał się dziwnie. Mogłam się domyślić...
Noo... Ściąganie śmiertelnego zagrożenia na głowę rzekomej przyjaciółki to dziwne zachowanie. Zgadzam się! :D
Wychodzimy z pokoju i... wpadamy na Amber. Która ma dla nas wesołą nowinę, hej!
Amber: Nie mogę... Nie mogę...
Su: Padła przede mną na kolana, trzęsła się.
...meh. Przepraszam, ale jest mi z tego powodu bardzo wszystko jedno.
Zwłaszcza że - jakkolwiek postać Amber mnie całkiem interesuje - tak wiem, że nie jest to żaden JEJ personalny problem, ale znów będziemy się skupiać na jej niepełnosprytnym bracie. I oh my, tak bardzo nie chcem!
Amber: Wyjechał... Nataniel... Już nie wróci...
No to chwalić, chwalić ten dzień! :D
Serio, where problem? Gość tylko sprawiał kłopoty bliższym znajomym, dalszym znajomym oraz rodzinie. Nat z kampusu, wszystkim lżej! :D
Su: Spędziłyśmy sporą część nocy na rozmowie... Podobno zostawił jej klucze do mieszkania
...Ja nie wiem czy już zdążyłam coś przeoczyć, ale dosłownie PIĘĆ MINUT TEMU Suśka "wstała o świcie". Wyszła na korytarz. Spotkała Amber. Rozmawiały sporą część nocy. Rozumiem skróty myślowe i fabularne, ale naprawdę, siedziały i gadały o Natanielu CAŁY DZIEŃ?! Dlaczego??? On naprawdę nie jest tego wart! :D
Su: Powiedział, że goście, którzy go zaatakowali, zabiją go, jeżeli nie opuści miasta...
Wow. Ciekawe jak się tego domyślił, nasz Sherlock najdroższy. Poza tym zgłaszam sprzeciw. Ludzie Tracza nie zabiliby maskotki szefa.
Su: Amber poszła do jego mieszkania, aby zabrać Śnieżkę. Od tamtej pory nie była w stanie tam wrócić... Próbowała wiele razy, ale powiedziała, że to było zbyt bolesne.
W zasadzie, nie powinna nawet póbować tam wrócić. No bo hej! Na jej brata mogą polować lokalne zbiry. On sam opuścił mieszkanie bo wiedział, że nie jest tam bezpieczny. Ostatnie miejsce, do którego powinna udać się Amber, to jego kwatera :D
Su: Pisałam wiele razy do Nataniela... Ale moje wiadomości pozostawały bez odpowiedzi!
Meh. Who cares?! Co mnie Nataniel, ty się lepiej zajmij swoją magisterką Sukreta!
Su: "Nat, zadzwoń do mnie"
Su: “Proszę, skontaktuj się z nami, ze mną albo z Amber. Gdybyś wiedział, w jakim stanie jest twoja siostra... Chcemy się tylko upewnić, że wszystko gra.”
Su: “Amber zastanawia się, czy nie skontaktować się z policją, a ja uważam, że powinna to zrobić.”
Su: “Nat, jestem twoją przyjaciółką! Martwię się! Daj mi przynajmniej znak życia!”
Su: Wszystkie SMS-y były do siebie podobne... Prosiłam go i groziłam mu... Ale dalej nie miałam żadnej odpowiedzi!
Dajesz atencyjnej diwie atencję. Brawo Su, perfekcyjnie rozegrana partia.
Suśka głaszcze amulet z jarzębiny.
Su: Pogłaskałam go... "wielka, magiczna ochrona"... Czy jedynym sposobem, aby się chronić, było oddalenie Nata od mojego życia?
Ha! A nie mówiłam że gość nienawidzi jarzębiny?? Magiczny amulecie, rozumujemy w podobny sposób <3
Su: Przecież prowadził niebezpieczne życie i z pewnością ryzykowałam, będąc jego przyjaciółką...
Przyjaźnią tego nazwać nie było można! Sorry memory, ale Nat nie zrobił praktycznie NIC co by świadczyło o jego przyjaźni. Przychodził i truł nam d... głowę swoimi sekretami mimo usilnych próśb by poszedł być bad-boyem gdzie indziej. Raz nam chyba pomógł w... pierwszym? Drugim odcinku? A potem pałętał się tylko jak ten smród po gaciach i był upierdliwy. Też mi przyjaźń! :d
A propos przyjaźni - na korytarzu spotykamy Chani! ^^
Chani: Zostało mi jeszcze kilka nazwisk na mojej liście miejsc, do których muszę zadzwonić i którzy do mnie nie oddzwonili...
Su: Ja też. Ale i tak dzisiaj nie musimy się jeszcze z tego rozliczać. Wydaje mi się, że mamy jeszcze trochę czasu.
I... potnijcie mnie, ale nie mam pojęcia o czym tu jest mowa. O magisterce? O tym zapomnianym mega-projekcie Zaidiego co to przeminął bez echa jako ten sen złoty? Kto wie??? Literalnie gram w tą grę i pierwszy raz widzę ten temat! Jakie dzwonienie, jakie kurła "dzień dobry"? :D
Chani: Tak... Zastanawiam się, o czym będą te zajęcia.
Yeleen: Nie. Musimy przestać kontaktować się z ludźmi z listy, którą wam dałam!
Aha... Czyli to chyba ten zapomniany projekt od Profesora Lepkie Rączki. Rany, z 10 razy zapomniałam o jego istnieniu xd
Yeleen: Moja matka... Dowiedziała się, co robimy i stanowczo się temu sprzeciwia.
To znaczy... Co dokładnie robicie? Bo w sumie chciałabym wiedzieć jaką manianę mój awatar odwala na zaliczenie.
Chani: Ale to dotyczy twoich studiów, to było zadanie od wykładowcy... Dlaczego...
Yel: Nie zgadza się, abym używała jej "notesu z adresami", jeżeli ja nie zgodzę się na jej wymagania dotyczące mojej "przyszłości".
Su zadaje całkiem bystre pytanie, co kobieta zrobiłaby, gdyby jednak użyły jej listy znajomych - których btw Yeleen również kojarzy. I które są, o ile rozumiem, osobami dość publicznymi.
Yel: Nie jestem pewna, czy chcę się tego dowiedzieć.
Aha. Czyli rebel i jp 100%, ale w granicach bezpiecznej strefy komfortu, co? Noted.
Yel: Jeśli zdecyduje się stanąć przeciwko mnie, to z łatwością może tego dokonać.
...Czy matka Yeleen jest szefem gangu? Bo to brzmi, jakby miała ją fizycznie wyeliminować ze swojej drogi. Co, jak wiemy, stać się nie może. Więc o co cały ambaras? Yeleen i tak załatwiła sobie robotę jako przewodnik w muzeum, właściwie matka może jej naskoczyć. I dlaczego ich dziwne spory matka-córka mają się przekładać na cały projekt?
Yel: To znaczy, że przerywamy całą procedurę. I że jeżeli otrzymacie odpowiedź z któregoś z tych miejsc, musicie ją zignorować.
Eee... To nie ma sensu. Przecież *grzebie w archiwach pamięci o zbędnych informacjach* inni studenci też mają wypromować jakieś swoje prace, tak? W tym pisząc i dzwoniąc do słynnych artystów i muzeów. Na 100% ktoś z innej grupy napisze do ludzi, których zna matka Yeleen - bo są po prostu artystami. Więc o kij chodzi? Czy mi się wydaje, czy ten durny pomysł konfliktu nawet nie próbuje być wiarygodny???
Melania: Co ona miała na myśli mówiąc, że "trzeba przestać kontaktować się z osobami z listy, którą nam dała"?
Hmm, prawdopodobnie właśnie to. A że to bez sensu? No tak, to insza inszość.
Zaidi: Ale jak zapewne wiecie, a przynajmniej mam taką nadzieję, termin złożenia pracy jest w tym tygodniu.
Czy chodzi o ten ich śmieszny projekt? A może o pracę dyplomową? Nie mam pojęcia! :D
Studenty ze Słodkoflirtowa chyba też nie.
Studenty: Co?! W tym tygodniu?! O Boże, nie!
Zaidi: Bardzo zabawne, młody człowieku. Wolałbym jednak wierzyć, że wszyscy znaliście tę datę...
Ee... W sumie też bym chciała. Zdaje się jednak, że gra ANI RAZU o niej nie wspomniała, więc siłą rzeczy imperatyw narracyjny każe nam się obudzić z ręką w nocniku. Gra taka moja, wybory takie istotny. Love it.
Zaidi: Przeciwna sytuacja wydaje mi się niemożliwa, chyba że mieszkaliście w jaskini przez ostatnie 10 miesięcy!
Haha. Odważne słowa jak na kogoś kto panicznie boi się nazwisk i... dat.
Zaidi: To dlatego, gdy skończę rozmawiać z grupami, zostawię wam czas, abyście przeczytali i popracowali nad waszymi pracami magisterskimi.
Wielmożny pan jest zbyt łaskawy.
Zaidi: Spotkam się z każdym indywidualnie, aby odpowiedzieć na wasze pytania lub po prostu z wami porozmawiać, jeśli sobie tego życzycie.
Ale koniecznie w zamkniętym, dźwiękoszczelnym pomieszczeniu, tak? Inaczej się nie liczy bo wena ucieka! :D
Chani: Super. Ten wykładowca jest genialny!
Chani... Nie. Po prostu nie. Zostajesz ze mną, nie puszczę cię samej na te konsultacje! :d
Zaidi: Na początek, czy którejś grupie udało się już wystawić swoje dzieła? Możecie nam powiedzieć gdzie i jak do tego doszło?
Student z Krainy Cieni: Moja matka powiesiła mój rysunek przed swoim domem, na swojej bramie, a na jej ulicy jest duży ruch!
...I to jest inwencja twórcza którą szanuję! <3
Zaidi, ku memu zaskoczeniu, aprobuje.
Zaidi: To wspaniałe doświadczenie! To sprytny sposób na dzielenie się swoimi pracami i to jest bardzo interesujące. Tak! A czemu nie?! Celem artysty nie zawsze jest to, aby został wystawiony w największych muzeach na świecie. Możecie po prostu chcieć podzielić się swoją sztuką... na swój własny sposób. Bo przecież czemu nie! Czy to mniejsza sztuka niż dzieło wystawione w muzeum?
*Głosem Premingera z 'Barbie: Księżniczka i Żebraczka': "A ja na to... Czemu nie?!"*
Jakby... Dobra, nie będę się kłócić. Niech sobie żyje w swoim świecie jak mu tak wygodniej ^^'
Student z Krainy Cieni: Mam nadzieję, że jakiś kolekcjoner przejdzie kiedyś przed bramą i zadzwoni do drzwi.
To z pewnością będzie sam Tracz.
Zaidi: Ale wasze podejście jest bardzo ciekawe. Dotrzecie do innej publiczności niż ta, którą można znaleźć w muzeum.
Skąd w tym człowieku tak światła przenikliwość? Ah, z taką zdolnością analityczną mógłby wybrać dowolną drogę kariery, a pochyla się nad studenckim łez padołem niosąc kaganek oświaty...!
Zaidi: Decydując się na wystawienie dzieła przed domem swojej matki, łamiesz kody "konwencjonalnego" dzieła sztuki, wystawianego na białej, oświetlonej ścianie. Z tego punktu wasze podejście jest ekscytujące i prawie wpisuje się w "street-art"!
Why "prawie"? Obrazek literalnie wisi na ulicy. Bardziej "street-artem" się chyba nie da być? :P
Zaidi pyta naszą grupę, jak idzie praca - Suśka wymienia więc, że dziewczyny napisały do największych muzeów świata, na co Zaidi wywala zdziwione sprajty.
Zaidi: Nie robicie niczego po łebkach!
Jakby... O to chodziło w zadaniu, c'nie? Miało być promowanie na insta, spamowanie w sieci, dzwonienie po muzeach? Czego właściwie się spodziewał? Dosłownie KAŻDA grupa mogła to zrobić. I, sorry memory, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu że roszczenia matki Yeleen są z tyłka wzięte - laska nie ma monopolu na kontakty z MomA, no kurczę :D
Zaidi: To co się dzieje w tej sali, to odbicie tego, co się dzieje na zewnątrz. Nie każdy zaczyna z tego samego punktu...
Ale dosłownie KAŻDY mógł wysłać maila do tych miejsc. Czy mi coś umyka??? :d
Mel: Ale i tak nie możemy już korzystać z listy adresów, którą posiadamy... Więc to na nic, nigdy niczego nie wystawimy!
Czy te adresy są jakieś... ściśle tajne? :D Przecież to są muzea które realnie istnieją. Mają swoje adresy w internecie. Wystarczy je wyszukać. Matka Yeleen nie ma na nie monopolu, do kroćset! :D
Zaidi: Chcę tylko, żebyście byli świadomi trudności, jakie może napotkać artysta, który chce zostać znany. W tym amfiteatrze z pewnością jest między wami przyszły dyrektor prestiżowej galerii, albo nie! To nie ma znaczenia.
...albo przyszły grajek spod mostu który nie ma znajomości by się dostać do filharmonii?
Zaidi: Jesteście na historii sztuki. A za każdym dziełem stoi jego twórca. Myślę, że to ważne, aby uświadomić wam cały ten "ludzki" aspekt.
Tym bardziej nie rozumiem, dlaczego powstał ten projekt. Z historią sztuki ma jakby... niewiele wspólnego. Właściwie to nic.
Zaidi: Historia sztuki, zgoda, ale nie zapominajmy, że to ludzie piszą historię. A ci ludzie, w tym kontekście, są artystami.
No tak to sobie tłumaczysz... Ok, niech będzie. Still bez sensu.
Zaidi: To jest cały sens naszej pracy. Nie ma znaczenia, czy połowa waszego notesu z adresami zniknie, czy też po drodze nastąpi zwrot akcji. To tylko perypetie, i to jest ostatecznie celem tego ćwiczenia, aby odkryć siebie, zrozumieć, jak reagować i jak postępować w takiej sytuacji zawodowej.
...Eee? To mamy wystawić dzieło za wszelką cenę, czy jednak jesteśmy wszyscy samurajami bo "liczy się tylko droga"? Choose one, Zaidi! :D
Zaidi: Od pięciu lat studiujecie cudze życia i dzieła. Nadszedł czas, abyście teraz wy zostali "aktorami" historii.
Kurczę, typie, osoba studiująca historię sztuki niekoniecznie jest artystą! To są dwie zupełnie różne rzeczy. Możesz oprowadzać ludzi po muzeach przez całe życie (jak mój doktor od HS, wspaniały człowiek, stylówkę miał niemal identyczną jak Tracz <3) i nie namalować ani jednego obrazu - i to jest ok! Bo Twoim powołaniem jest HISTORIA SZTUKI, a nie tworzenie jej! Czy ty w ogóle masz jakieś pojęcie, jakiego nauczasz przedmiotu...? ._.
Su: Jak zwykle po inspirujących monologach pana Zaidi, w amfiteatrze zapada długa cisza. Każdy wydaje się zastanawiać nad jego mową.
Inspirujących! xD *krztusi się kawą*
Nie nie, Suśka, sorry. Ta cisza to zażenowanie.
Zaidi: Dobrze, daję wam jeszcze dwa tygodnie na ten projekt, zanim zbiorę referaty z waszymi doświadczeniami.
Ale... Jakie referaty? To jednak nie proces twórczy i DROGA sama w sobie jest celem? Panie, a ić pan...! :D
Zaidi: Teraz wyjmijcie swoje laptopy, lub co chcecie, i pracujcie nad swoimi pracami magisterskimi do końca zajęć. Spotkam się z wami indywidualnie.
Hehe... Chciałbyś, co?
Chani: To jedyny wykładowca, który pozwala nam to robić podczas swoich zajęć. To raczej genialne!
Chani jest za dobra na ten świat... Ta gra naprawdę na nią nie zasługuje <3
Zaidi: Teraz my, Sukreto.
Su: Kucnął koło mnie i zaczął szeptać, aby nie rozpraszać innych studentów.
Not gonna lie, mega niezręcznie brzmi to w pana ustach, panie psorze :d
Zaidi: Jesteś zadowolona ze swojej pracy magisterskiej?
Kurczę, doskonałe pytanie! Ja to bym chciała ją chociaż raz przeczytać :D Nie mam bladego pojęcia jaki powinnam mieć do niej stosunek - dosłownie w tym odcinku dowiedziałam się, że ona w ogóle istnieje. Także sorry ziom, nie pomogę :')
Wbijam śmiało w bramkę nr 1, czyli "nwm czy kiedyś będę w pełni z czegokolwiek zadowolona". Pal licho prackę, to zdanie idealnie ilustruje mój stosunek do tej wątpliwej jakości gry.
Zaidi: Rozumiem... To może być zaleta, jeżeli to będzie cię motywowało do poprawy. Nie należy jednak w siebie wątpić i się sabotować.
Nie nie, nie zrozumiał pan. Nie wątpię w siebie. Wątpię w Pszczoły :D
Zaidi: Pracowałaś nad swoją tezą przez kilka miesięcy i studiujesz ten kierunek już od pięciu lat.
xDDD
Ok, niech będzie, nazwijmy to "pracą". Tak jak twoje pierdolety o niczym nazywamy "wykładami".
I... szczerze? Jakoś nie czuję żeby moja postać przez te pięć lat posiadła jakąkolwiek wiedzę. Jestem raczej w tym niezręcznym położeniu, gdy randomowy wykładowca przekonuje mnie, że coś tam jednak umiemy, gdy - jako gracz - za Chiny tego nie kupuję :D
Zaidi: Masz wiele powodów, aby w siebie wierzyć.
Typie, Suśka cały rok baluje, szlaja się z Rozą, wtyka nos w nie swoje sprawy i wzdycha za Natanielem. Ma NAPRAWDĘ poważne powody, by w siebie nie wierzyć ._.
Zaidi: Czy chciałabyś, abym przeczytał jakiś wybrany fragment czy nie?
Tu gra nie daje mi wyboru - trzeba się zgodzić, nawet jeśli na miejscu Suśki chciałoby się opuścić aulę z krzykiem i zostawić Rayana daleko, daleko za sobą. Respekt dla wyborów graczy to podstawa, Pszczoły, good job! :D
...Chyba że to taki podstępny ruch, żebyśmy w ogóle dowiedzieli się co się w tej naszej nieszczęsnej magisterce znajduje :')
Zaidi: Podsumowanie jest... naprawdę kompletne, brawo, bardzo dobrze. Miej wiarę w siebie.
Eee...? I co, to tyle? Żadnej merytorycznej uwagi, nic? Zgaduję, że praca nie jest doskonała - szanujmy się, to magisterka Sukry - ale Zaidi najwidoczniej uważa inaczej. Czy ten człowiek ma w ogóle jakieś wymagania? :D
Zaidi: Nie należy próbować, należy to zrobić. To niezbędne przy takim egzaminie.
...Naprawdę nie mam pojęcia, za co Uniwersytet mu płaci. Takie coachingowe złote rady są za free na YouTube, wystarczy poszukać. Nawet nie trzeba się starać! xD
Chani: A więc pan Zaidi powiedział ci, że to było dobre?
Taaak, zatem albo jest bardziej niekompetentny niż myślałam, albo nie zrozumiał odrzucenia i jeszcze ostrzy sobie na nas zęby. Wybierz dowolne, poza opcją że praca Sukry jest dobra. Tej ściemy nie kupię za żadne pikselowe itemy, no way! :D
Chani: Znasz swój temat, nie martwię się o ciebie.
Ech... Tak. Zaraz, jak to szło? "Silne postaci kobiece w pop kulturze"? *krztusi się kawą once again*
Su: Tak... Ty nigdy się o mnie nie martwisz, Chani.
Właściwie, Chani ZAWSZE się o nas martwi. To Chani. To Sukra jest względem niej niewdzięczną bułą. Nawet nie nosi naszyjnika z jarzębiny który jej zrobiła ;-;
Idziemy coś zjeść i mamy wykłady, potem Su marudzi że nie ma na nic siły bo stres taki ogromny, presja taka potworna.
Su: I tak nie miałabym z kim wyjść. Wszyscy są bardzo zajęci... Lepiej, żebym poszła odpocząć.
Odpocząć. Tuż przed oddaniem magisterki. Ok, nie mam pytań.
Zastanawiam się jedynie, czym inni studenci mogą być tak strasznie zajęci... No bo chyba nie... uczeniem się??? To jakiś strasznie dziwny koncept, wybaczcie, nie było tematu!
Su: Wydaje mi się, że zrobię sobie przerwę od magisterki. Przeczytam ją jutro albo w niedzielę...
Wiecie, absolutnie nie jestem zwolenniczką zaharowywania się na śmierć - ale kurde, no! :D
Sukra nawet nie próbuje udawać, że się stara! Z takim podejściem do pracy magisterskiej, nie dziwię się, że jej biznes dryfował po powierzchni tylko dlatego że był pralnią pieniędzy narkotykowego bossa-miliardera :D
Do Suśki dzwoni mama (Mamo Su, naprawdę, nie jest za późno - jeszcze zdążycie machnąć sobie z Seksownym Tatonem kolejną Sukretę!) dopytując, czy to już w przyszłym tygodniu obrona prac. Więc, tak, to już za chwilę, już za moment. A "kilka tygodni później" obrona.
Idealny moment by trochę pobimbać, co nie, Suśka?
Mama Su: *** Chcielibyśmy przyjechać i poznać twoich przyjaciół! W ogóle nie znamy osób, z którymi spędziłaś ten rok… ***
"Hmm, to ten - znamy narcystyczną socjopatkę Rozę, dramę-lamę która nie panuje nad swą chucią, dilera narkotyków z problemami, anorektyczkę która wykańcza się dla kariery, nad-ambitną córkę toksycznej artystki i... A tak, jest jeszcze Chani. Chani (chyba wbrew zamierzeniu twórców?) wydaje się najnormalniejsza ze wszystkich. A w ogóle to dopiero co wróciliśmy ze szpitala bo kolega-diler dostał kosą w brzuch i przespaliśmy się z gwiazdą rocka za co wkrótce rozszarpią nas jego fanki. A co tam u was? Mamo? Mamo, jesteś tam...?"
Mama Su: ***I poznać twojego chłopaka! Agata mówiła, że widziała cię z kimś kilka razy w mieście… ***
...A to podły konfident! Wiedziałam, że coś za często się szlaja po naszym kampusie... Kabluje na nas rodzicom, podczas gdy sama pcha się na kozetkę do Rafaela. Hipokrytka.
Mama Su: *** Nie chciała nam powiedzieć kto to, ale trudno… ***
Su: Widziała mnie z kimś?!
Tak, zapewne z Natem. Z którym, paradoksalnie, Su stara się spędzać tyle czasu co ze swoim chłopakiem. Na miejscu Kasa wzięłabym tę znajomość pod lupę.
Btw, nie macie wrażenia, że rodzice Su utrzymują Agatę? Tak na logikę - dlaczego ciągle do nich wydzwania? W którymś odcinku Seksowny Taton zdradził, że ciotka dzwoni do nich codziennie bodaj o dwudziestej. To... nie jest coś, co robią ludzie mający swoje życie i pracę. Do tego kobieta ciągle kręci się po mieście, wpadamy na nią dosłownie o każdej porze dnia i nocy - na 100% nie ma stałej pracy. Ale skądś ma kasę na np. wypad do Wenecji.
Hmmm. *Meme voice Nosacza-Janusza* Ciekawe, skąd na to wszystko bierze pieniążki...?
Mama Su: *** Cieszę się, że to słyszę. Nie mam zamiaru cię zmuszać, abyś nam o tym mówiła, ale... Twój ojciec i ja nie jesteśmy tacy naiwni. Też poznaliśmy się na studiach.***
Nie rozumiem. Znowu będziemy robić ze związku taki cyrk i podchody żeby tylko "starzy się nie dowiedzieli"? Wtf? Sukra kończy studia, ma te 24-25 lat a zachowuje się jak płocha licealistka. Co jest grane, gro?
Mama Su: *** Tak właściwie to nie mieliśmy jeszcze okazji porozmawiać o tym, co masz zamiar robić po studiach. Ufamy ci, i domyślamy się, że jeżeli będziesz chciała, to nam o tym wspomnisz… ***
Heh, żeby to Sukra w ogóle o tym myślała :D
"Wiesz mamo, tak wstępnie to chciałabym prowadzić lokal-słup dla lokalnej mafii cukrowej, ale jeszcze się waham. A co?"
Mama Su: *** … Wiemy również, że jeżeli masz kogoś w swoim życiu, to uwzględnisz go podczas dokonywania wyboru… Możesz nam zaufać, udzielimy ci dobrych rad, jeżeli tego zechcesz...***
Tak! Poproszę! Ale nieee, wszyscy dobrze wiemy że Suśka "nie zechce" i skończy, w najlepszym razie, spektakularnie plajtując :')
Mama Su: *** Przepraszam, nie chciałam ci tym zawracać głowy przed egzaminami! ***
Nie zasługujemy na tak kochającą matkę ._.
Mama Su: *** A więc widzimy się po obronie! I nie zapomnij, naprawdę chcielibyśmy poznać osoby, które towarzyszą naszej córeczce! Pomyśl o tym. ***
...Nie. Nie chcecie poznać Nataniela i oprychów którzy za nim łażą, trust me :D
Do pokoju wbija nam... Amber. I jak wspominałam, lubię Amber, chętnie posłuchałabym o jej życiu. Ale nie! Historie życia Amber są dla zarządu, dla Ciebie graczu jest tylko wałkowane do porzygu sad-story Nataniela :P
Amber: Dzisiaj wieczorem kolejny raz próbowałam pójść do jego mieszkania... Ale nie dałam rady. Gdy przechodzę przez drzwi, mam nadzieję, że go zobaczę...
Eh. Dziewczyna jednak nie jest tak inteligentna, jak sądziłam. Oprychy, Amber! Mówi ci to coś??? Tam jest NIE-BEZ-PIECZ-NIE. Serio!
Nawet Suśka to zauważa!
Su: Chodzisz tam sama?! Nie boisz się, że te typy przyczepią się do ciebie?
...Gdy Su staje się głosem rozsądku, wiedz, że coś się dzieje.
Amber: W budynku i tak jest monitoring... To nie mnie chcą...
Ahaaa... A to zmienia...? No sorry bardzo, ale goście którzy dźgnęli twojego brata nożem w ciemnej uliczce mogą zrobić dokładnie to samo (jak nie gorzej...) tobie - i raczej nie będą tego robić w monitorowanym budynku. Nat jest kretynem, ludzie Tracza to profesjonaliści.
Amber: Chcą Nata, a on wyjechał... Nic mi nie grozi...
Haha! To taki żart, prawda? Prawda???
Amber: Niedługo oszaleję.
...Albo skończysz wykrwawiając się w jakiejś bramie, któż to może wiedzieć. Życie jest nowelą!
Amber: Wczoraj wieczorem kilkanaście razy wykręciłam numer policji, zanim zmieniłam zdanie...
Emm, niedyskretne pytanie - ale jaki numer wykręciłaś policji, Amber? Wiesz, że w obecnej sytuacji prankowanie gliniarzy raczej nie pomoże, prawda?
Amber: Nie wiem, co robić i mam mu to za złe. Wyjechał, nie zostawiając nam żadnych instrukcji...
Tak, bo Nataniel jest egoistycznym bucem. Tak bardzo "troszczy się o siostrę" że zostawia ją samą na pastwę bandytów. Braciszek roku, nie ma co!
Amber: Zastanawiam się, czy nie zadzwonić do mamy... ale to tylko pogorszyłoby sytuację.
Właściwie, dlaczego nie? W perspektywie masz znalezienie jego zwłok w niedługim czasie. Może stosunki w rodzinie macie niezbyt kolorowe, ale warto by uprzedzić starych co by odłożyli jakąś sumkę na ewentualny pogrzeb.
Amber jest w kropce, więc sugeruję, żeby skontaktować się z policją (nie wierzę, że do tej pory tego nie zrobiła ._.)
Amber: Powiedział mi, aby kategorycznie tego nie robić... Ale do tej pory, podążanie za planami Nataniela, nigdy nie było dobrą decyzją.
TYM BARDZIEJ powinnaś to zrobić! Naprawdę, gdybyśmy słuchali Nataniela, typ wykrwawiłby się w siłowni Kim (wpychając ją w ogromne problemy, jak zauważyła @Shield)!
Su: Mam nadzieję, że Amber to wytrzyma... Wygląda jak swój własny cień... I mam wrażenie, że jeszcze bardziej schudła...
Heh. Gdybym była bezdusznym stworzeniem rzuciłabym ironicznie, że Nataniel robi to wszystko z miłości do siostry by ułatwić jej drogę na szczyt kariery - ale nie jestem, więc siedzę cicho.
Su przypomina sobie o robocie (i nam! Serio, zapomniałam ze 20 razy że my gdzieś pracujemy xD) i lezie do kawiarni.
Dziś podobno pracuje tam także Hyun-ZASLIPY, podglądasz niewieścich wypraw po majciochy! :D
...Nie, nigdy tego nie zapomnę.
W środku zamkniętej kawiarni spotykamy jednak Clemence, która wygląda jakby była na skraju załamania. Nad Cosy Bear chyba zbierają się ciemne chmury - co chyba tylko bardziej motywuje Suśkę, by przejąć ten upadający już lokal. Bo co mogłoby pójść nie tak?! :D
Clemence: Tak, wiem, wiem... Możesz nam zrobić kawę? Usiądź na chwilę.
Jako dobra dusza robię kawę. Odkąd kobieta przestała molestować Hyuna i jechać po nas jak po burej suce, właściwie nie mam z nią problemu.
Clemence: To koniec, mała. Po co to wszystko?
Su: Powiedziała to, wskazując na ściany kawiarni.
Nooo, po to żeby szanowny pan Tracz miał swoją pralnię pieniędzy! A co?
Clemence: Po kogo miałabyś zadzwonić? Ja... przecież to oczywiste. Spędzam tu cały swój czas...
Smutna rzeczywistość biznes-woman, co? I feel you, sis .-.
Clemence: I to nie wnosi niczego do mojego życia. Mam ochotę podróżować. Mam dosyć szkolenia kelnerów i obsługiwania niewdzięcznych klientów!
So, go for it! Nie widzę problemu. Suśka i tak się tu nie angażuje więcej jak dwa razy w miesiącu, nie wiem, jak Hyun - nie ma żadnego powodu żeby to ciągnąć. A Tracz już czeka za rogiem na kawiarnio-galerię! :D
Clemence: Nigdy nie powinnam była otwierać tego miejsca. To mi zabiera strasznie dużo czasu. Nie mam czasu ani podróżować, ani zająć się sobą, to straszne!
No... Tak, tak zazwyczaj wygląda prowadzenie biznesu w pojedynkę?
Clemence: Poza tym, pracując tutaj, przytyłam piętnaście kilo! No ale... wiesz jak to jest...
To dość ciekawe, bo to w sumie nie jest siedząca praca... Wszyscy ludzie których znam, a którzy dorabiali sobie w knajpie zawsze mówili o bieganinie w tę i z powrotem, nigdy o tyciu. Chyba że chodzi o to, że Clemence wyjada ciasteczka których nie sprzedamy czy coś ._.
Clemence: Wydaje mi się, że powinnam zamknąć kawiarnię...
No raczej. Było... różnie, ale postaram się nie trzymać urazy. Powodzenia na nowej drodze życia z tym Henrym czy ktokolwiek to był! :D
...Wkurza mnie, że "dobra opcja" to mydlenie Clemence oczu, że nie może się poddać gdy tak dobrze jej idzie - co jest oczywistą nieprawdą. Kobieta jest nieszczęśliwa, wypalona zawodowo i ewidentnie ma dość a biznes zjeżdża po równi pochyłej... Parcie przed siebie bez względu na wszystko sprawdza się w filmach, a nie w prawdziwym życiu, Pszczoły.
Suśka, jesteś potworem.
Clemence: To prawda! Gdy otworzyłam to miejsce, byłam pierwszą kobietą w mieście, która była szefową kawiarni!
Eh? Pomijamy milczeniem fakt, że Słodkoflirtowo ma jedną kawiarnię, tak?
Clemence: Gdybym była w twoim wieku, to nie pracowałabym w tej norze, wierz mi! Byłabym przynajmniej w trakcie swojej trzeciej podróży dookoła świata, przynajmniej!
Dzięki za tę samoświadomość, Clemence. Też nie pracowałabym w tej norze będąc w twoim wieku.
Na bąknięcie, że studia, że hajs, kobieta się obrusza:
Clemence: Wymówki! Ale rozumiem... Ja też to robię od lat... Znajduję sobie wymówki...
Wiecie co? Ona też musi mieć jakieś powiązanie z Traczem. Czuję to.
Nie ma bata, by taka zażarta business-woman nigdy się z nim nie zetknęła. To zbyt małe miasto. A to, jak nieistotnym czynnikiem są dla niej pieniądze bardzo nakłania mnie do tej tezy. Nie wiem jeszcze, co, ale coś ich łączyło. Być może wcześniej - nim wybuchowy charakter Clemence kazał jej sprzeciwić się Danowi, przez co ten zakręcił kranik z gotówką i od tej chwili biznes zaczął się sypać? Nie wiem, ale coś wymyślę.
Clemence: Może nadszedł czas, aby wszystko zakończyć.
Nie wiem, jak dosłownie chcesz to kończyć, więc pozwól że zachowam milczenie?
Clemence: Mój mały Hyunie, nie chciałbyś przypadkiem przejąć kawiarni?
Ej, tak się nie robi! Nie można podrzucać komuś plajtującego bubla. Zresztą, nikt nie byłby takim idiotą, żeby przejmować upadający biz... A, nie. Sorry. Sukra będzie tym idiotą.
Clemence: Tak... Nie widzę sensu, aby dalej to ciągnąć, podczas gdy mogłabym być w Tajlandii albo Nowej Zelandii, albo gdzie indziej!
Widzicie? Zero choćby zająknięcia się o pieniądzach! Z czego opłaci te podróże? Za co będzie żyć? Who cares, Tracz o wszystko zadba! :D
Clemence: Hmm… Ale gdyby jednak nie spodobało mi się w Tajlandii i chciałabym przejąć kawiarnię... byłoby już za późno.
...Kobieta już teraz zakłada, że będzie mieć w przeszłości dość środków, by odkupić lokal w środku miasta. Obstawiam, że jest jakąś ciotką Dana czy kimś z rodziny, kto prowadzi biznes 'just for fun' bo absolutnie nie musi pracować.
Hyun przychodzi ze swoimi złotymi radami:
Hyun: Poza tym, Clemence, nawet jeśli wyjedziesz, zawsze mogłabyś otworzyć nową kawiarnię i zacząć od zera. W życiu nigdy nic nie ma końca.
Nie. Nie zaczyna się biznesu "od zera" bez zgromadzenia kapitału. Ale co Hyun "nie umiem w babeczki, nie ogarniam działania rynku i spóźniam się na samozatrudnieniu!" mógłby o tym wiedzieć...
Clemence poprawia się humor, idziemy więc do roboty. Pytamy przy okazji Hyuna, jak tam jego magisterka:
Hyun: Jeszcze jej nie wydrukowałem ani nic...
Su: Jutro biblioteka będzie otwarta przez cały dzień. Bez problemu będziemy mogli skorzystać z drukarki...
...Co wy wszyscy macie z tym drukowaniem?! Nie wiem jak we Francji, ale u mnie na polibudzie pracę dyplomową drukowało się z solidnym wyprzedzeniem w drukarni, w twardej oprawie ze złotymi zgłoskami. A to brzmi, jakby chcieli ją druknąć na zwykłym podaniowym i spiąć spinaczem :D
Poważne podejście na poziomie gry <3
Hyun: Tak... Już... Wiesz, co będziesz robić po obronie dyplomu?
Eee... Pewnie wdepnę w jakiś lipny biznes czy coś.
Suśka bredzi coś o stażach i zdobywaniu doświadczenia. Tak, tak, pewnie. Jedyna dobra rzecz w karierze przyjdzie do ciebie sama, nie oszukujmy się <3
Su: Z pewnością będę gdzieś dorywczo pracować. Nie mam wyboru, jeżeli chcę sobie opłacić mieszkanie...
Dorywczo, w sensie te trzy dni w miesiącu, tak? Zresztą, co się martwisz, Sukra. Wprowadzimy się do Kaśki i bęziemy go osuwać całymi dniami! :D
Generalnie, jako gracze, właśnie z dialogu z naszym koreańskim księciem dowiadujemy się jakie plany ma nasz awatar. Su planuje tu zostać, bo lubi to miasto. To chyba pierwszy raz, gdy dostaję informację że Su cokolwiek lubi. Wieci... Temat jej preferencji w czymkolwiek praktycznie się nie pojawia. To perfekcyjna tabula rasa. Grając od 10 lat, nie mogę o niej powiedzieć praktycznie nic ._.
Su: A ty?
Hyun: Jeszcze nie wiem... Mam kilka pomysłów, w komunikacji, wydarzeniach lub innych...
BABECZKI. Nieważne co myślałeś, to będzie ostateczną destynacją twego istnienia.
W sumie, naprawdę przykro czyta się te dialogi wiedząc, jak oboje skończą. Hyun - z kijowym biznesem na garnuszku u swojej kobiety i Su, prowadząca pralnię pieniędzy i wpadająca w długi, z wyrokiem krążącym gdzieś nad głową. Powolne obumieranie młodzieńczych marzeń to chyba najbardziej realistyczna (i niezamierzona, I quess) część Słodkiego Flirtu.
Praca idzie szybciej gdy myśli się o planach które skończą się fiaskiem. Hyun żegna się:
Hyun: Nienawidzę zostawiać mojej ulubionej koleżanki z pracy samej podczas zamknięcia, szczególnie, że teraz jest już ciemno.
Hehe. Wiadomo. Nawet podczas kupowania bielizny, co? Panie ZASLIPY?!
(Dobijcie mnie, zasłużyłam xD)
Seksowny Taton w SMS: "Powodzenia podczas twojego ostatniego tygodnia przed oddaniem pracy magisterskiej, córeczko! Wiemy, że sobie poradzisz! Nie możemy się doczekać, kiedy cię zobaczymy i spotkamy twoich przyjaciół. Buziaki. Tata."
Seksowny Taton jest najlepszy <3
Naprawdę, nie rozważacie może z Mamą Su adopcji...? Bo jak coś to ja chętnie!
Amber: “Masz wkrótce czas...? Chciałabym, abyśmy porozmawiały... Nie wiem, co robić. Coraz częściej myślę o tym, aby zadzwonić do mamy albo na policję, ale...”
O rany... No to dzwoń, co ci szkodzi? ._.
Serio, rozumiem wszystko, ale dziewczyna jest dorosła. Nie ma żadnych przeciwskazań, by zawiadomić służby. Naprawdę dziwne, że jeszcze tego nie zrobiła.
Amber: “Nie mogę tego dalej tak ciągnąć... Łamię się.”
Ehh... Lubię ją, ale czy naprawdę musimy brać na siebie ciężar przewinień Nataniela, który po prostu porzucił swoją siostrę żeby się zamartwiła na amen? Jutro mamy ogarniać tę magisterkę (jak raz!), więc jeśli gadka z Amber ma nas od tego sprytnie odciągnąć - nie idę w to, chcę choć raz zagrać odpowiedzialną postacią!
Wpada na nas Chani i Priya. Priya, o dziwo, proponuje nam drinka.
W weekend przed oddaniem prac. Nie poznaję cię, Pyrka... I, naprawdę, czy cały wszechświat jest przeciwko nam i ukończeniu tych studiów?! :D
Idziemy do baru chociaż zapieram się rękami i nogami, walcząc resztkami sił o tę magisterkę Sukrety.
Priya: Chciałam ci to powiedzieć, zanim dowiesz się o tym w przyszłym tygodniu...
Niech zgadnę: zwłoki Nataniela wyłowiono z morza i możemy już przestać nad nim wzdychać?
Priya: Wiesz, obiecałam Ninie, że będę z bliska śledzić wasze skargi, dotyczące tego faceta, który...
Aaa... o to chodzi! Sorry. To kolejny wątek, o którym zdążyłam kilkukrotnie zapomnieć.
Priya: Cóż... Prokurator zamknął sprawę bez podejmowania dalszych działań z powodu braku dowodów... Prawdopodobnie otrzymasz pismo informujące cię o jego decyzji.
No, to trochę lipa.
Btw, nie znam się na prawie kompletnie - ale jakich właściwie dowodów chce ten prokurator? Dziewczyny złożyły skargę że były bodaj napastowane. JAK miałyby to udowodnić? Jestem zielona w temacie, ale chętnie się dowiem jeśli ktoś zna się na rzeczy :D
Priya: Rozumiem... Będziemy cię wspierać, bez względu na twoją decyzję... I to, co zamierzasz potem zrobić... Będziemy tu.
Eee... Jaką decyzję? Co, nie mając dowodów, Sukra miałaby właściwie zrobić?
POZA wymierzeniem sprawiedliwości własnymi rękoma ofc? :P
Su: Jak można zostawiać na wolności takiego niebezpiecznego typa?! To... haniebne!
Su: Nie mogę się powstrzymać, aby nie porównywać tego do Nataniela. Wiem, że to nie taka sama historia, ale...
No właśnie! To jest dobre pytanie - jak można zostawiać na wolności takiego niebezpiecznego Nataniela? Gość handluje dragami i pomaga mafii (heh, wiemy że nie, ale udawajmy że jest inaczej :D) rozbudowywać jej obszar wpływów. Dla pewności dajmy mu podwójne dożywocie, co by nigdy więcej nie stworzył cukrowego hiper-mocarstwa!
Su: Jeśli kompletnie niewinna osoba jak Nina, nie została uznana za ofiarę... Nat nie ma żadnych szans...
A. O to ci chodziło.
No akurat Nat jest zarąbiście winny, także ten... Naprawdę należy mu się ta odsiadka.
Chani: Jutro chyba będę spać i na spokojnie wydrukuję swoją pracę magisterską.
Podoba mi się ta zmiana tematu, ale kurczę - nawet Chani? Dlaczego nikt nie drukuje magisterki z wyprzedzeniem?! :D
Ale dziewczyna przynosi nam odpowiedź:
Chani: Nigdy nie należy jej drukować zbyt wcześnie, to przynosi pecha!
Wow. To... najgłupszy studencki zabobon jaki słyszałam w tym roku :D Zresztą, pech pechem, walić go - drukowanie z wyprzedzeniem pozwala, no nie wiem, nie zawalić terminu???
Pod barem spotykamy Kim.
Kim: Muszę teraz pozałatwiać sporo spraw na siłowni... Nie byłam zbyt dyspozycyjna...
...I tak jak się spodziewałam, Nat narobił jej problemów. Założę się że "załatwianie spraw" to oczyszczanie swojego imienia przed policją i tłumaczenie, dlaczego dźgnięty diler koczował u niej w szatni. Brawo Nat, wielkie dzięki! Jesteś niezastąpionym przyjacielem.
Kim: Za to regularnie widuję się z Amber... Nie, to naprawdę zaczyna mnie niepokoić. Spotyka się ze mną rano i wieczorem... Wygląda na kompletnie zagubioną.
Może więc skierujmy Amber, która ewidentnie sobie nie radzi, do jakiegoś psychologa...? *szybko myśli o Rozie* Nie, wiecie co, może moc przyjaźni tym razem wystarczy.
Kim: Nie może się pogodzić z wyjazdem Nataniela... Właśnie miałam zamiar się z tobą skontaktować, aby zapytać cię o zdanie... I z tego, co zrozumiałam, zaraz będziecie składać prace magisterskie, czy coś w tym stylu... Nie ma nikogo, z kim mogłaby o tym porozmawiać... Sytuacja jest kiepska.
To co, jednak jakiś specjalista? To naprawdę nie brzmi jak temat, który rozwiąże wygadanie się znajomym. I idźcie z tym wreszcie na policję, do wafla ciężkiego! Zrobicie Amber przysługę i odciążycie ją trochę.
Priya: Dlaczego by nie poprosić policji, aby go znaleźli?
Priya jest całkiem bystrą pyrą, not gonna lie. Ale nie wie tego, co my - że Nat "doskonale ogarnia sprawę!" i za żadne skarby nie chce pomocy! :D
Po prostu poczekajmy aż Straż Przybrzeżna wyłowi jego zwłoki w zatoce.
Chani: W tym tygodniu musisz złożyć pracę magisterską... W końcu wybuchniesz, martwię się o ciebie.
O rany, Chani, przestań się tak litować nad Sukretą, zaklinam Cię! To jej szkodzi. Naprawdę. Dajesz dziewczynie wymówkę żeby olewać obowiązki, bo w końcu "ma takie trudne sprawy na głowie..." Moja recepta? Olać Nata, skończyć studia. A potem szybciutko w ramiona szemranych biznesów Tracza, hej! <3
Priya: To prawda, że zawsze miałaś syndrom superbohaterki, przynajmniej od tak dawna, jak cię znam...
Syndrom... czego? Droga Pyro, to się nazywa wścibstwo :D
Ustalamy że trzeba się zgadać z Amber PO obronie i wracamy do akademika. A tam - Yeleen jak malowana!
Su: Czytała swoją magisterkę, która była już wydrukowana i spięta.
Widzicie? Da się? Da się! Wystarczy nie być skończonym głuptakiem! :o
Yel: Przeczytasz dzisiaj ostatni raz swoją magisterkę?
Właściwie... Co oni mają z tym ciągłym czytaniem magisterek? W sensie, rozumiem, stres, rozumiem ostatnie poprawki - ale jeśli nic w nich nie zmieniają, to właściwie po co? Czepiam się, wiem, ale po napisaniu swojej pracy znałam ją dość dobrze bo... no, napisałam ją. Ta wiedza była gdzieś tam między uszami, a nie tylko na kartkach. Ale nom, powtarzam, czepiam się.
Su: Zrobię to jutro. Jestem zbyt zmęczona po pracy w kawiarni...
Yeleen: Nadal pracujesz w tym nędznym miejscu?
"Nędzne miejsce" xD Clemence powinna to usłyszeć, jej wyprowadzka do Arizony skończyłaby się jeszcze przed wschodem słońca :')
Su: Jutro spędzę dzień na upewnieniu sie, że moja praca magisterska jest w idealnym stanie.
W sensie... Po wydrukowaniu jej na tym podłej jakości papierze i spięciu zszywką? Bo rozumiem że wciąż aktualny jest plan drukowania jej w bibliotece. Nie w drukarni, która oprawi w estetyczną okładkę dzieło żywota twego.
Cóż, przynajmniej Sukreta zdaje sobie sprawę z wartości swoich wypocin.
Su: Wstałam o siódmej rano, gotowa, aby po raz pięćdziesiąty przeczytać swoją magisterkę!
Ehh... Jeśli ci to sprawia przyjemność?
Su: Przeczytałam ją kilka razy, zanim wrzuciłam ostateczną wersję na pendrive, aby wydrukować ją późnym popołudniem.
Aha. Żeby coś zdążyło się schrzanić w międzyczasie (obstawiam, że drukarka) i by nie było żadnych alternatyw do wyboru? Sprytnie!
Su: Mogłam to bez problemu zrobić w bibliotece. Za to, nie mogłam jej przeczytać.
...Bo, ponieważ? Zabraniają wam przychodzić z laptopami do biblioteki? Wątpię. Nawet na mojej, przez wszechświat zapomnianej uczelni, można było bez problemu siedzieć w bibliotece z laptopem. Nie wmówicie mi że to problem, Pszczoły.
Jakaś pani której nazwisko mi uciekło/ nigdy nie pamiętałam: Nie martwcie się, jak napisano w e-mailu i w liście, który otrzymaliście, macie czas jutro do 16:00, aby złożyć wasze prace magisterskie. A jutro zorganizujemy wszystko, aby ci, którzy jeszcze ich nie złożyli, mogli to zrobić!
To bardzo miłe, nie powiem. Doceniam traktowanie studentów jak dzieci we mgle, ale... To są jednak dorośli ludzie. Jeśli nie ogarną złożenia własnej magisterki na czas, będzie to świadczyć jedynie o nich :')
Su: Tak... Ale wolałabym, żeby była gotowa co najmniej dzień wcześniej.
DZIEŃ. Jeden dzień wcześniej. Twoja roczna praca, od której zależy ukończenie studiów... No trzymajcie mnie! Czy to mój rocznik był jakiś upośledzony, czy to we Francji normalne jest robienie wszystkiego dosłownie na ostatnią chwilę??? :D
Su: Zawsze się boję, że pojawi się jakiś problem, zanim ją oddam.
"Zawsze"? Co znaczy "zawsze"? Ile magisterek Suśka oddawała do tej pory?
I tak, owszem, pojawi się, bo Pszczoły uwielbiają iść w takie irytujące scenki dojące nasze biedne PA!
Su: Jutro nie mam zajęć. Muszę tylko przeczytać tę cholerną pracę i ją oddać. Dam radę... Tak, dam radę.
Powtórzę się, ale - rozumiem stres, rozumiem czytanie w kółko tego samego - lecz czy nie możemy po prostu wydrukować tej cholernej pracy i przestać o niej nadawać w myślach?! :D
I wiecie co? Suśka nie idzie drukować pracy wieczorem - żeby mieć choćby dzień zapasu, tak jak mówiła. Nie! Ona idzie w kimę :D
Su: Obudziłam się sporo przed budzikiem. Byłam zestresowana nadchodzącym dniem...
No way! Really?! :D
Czy to możliwe, by stresować się skoro NIE MA się wydrukowanej pracy którą trzeba DZISIAJ oddać???
Su: Nie ma co się dziwić, to zwieńczenie pięciu lat studiów. Muszę się postarać, nie mam wyboru.
Mhm. Starasz się tak bardzo, droga Sukreto, że leżysz i myślisz zamiast iść drukować te nieszczęsne papiery. To wiele mówi o pięciu minionych latach twoich studiów.
Su: Mam wszystko, ponumerowaną pracę, dobrze wydrukowane strony. Tusz się nie rozmazał.
CO.
Czekajcie, czekajcie... Co?!
Czy ta gra, racząca mnie żenującymi monologami wewnętrznymi Suśki na każdym kroku, ZAPOMNIAŁA MI WSPOMNIEĆ że dziewczyna wydrukowała swoją magisterkę? Czy to się dzieje naprawdę?! :D
Nie, ja mam dość.
*idzie po kawę*
Su: Dla pewności przeczytam ją jeszcze jeden raz.
Su: W ciągu godziny przeczytałam pierwszych dziesięć stron.
To... całkiem dobre tempo, nie powiem że nie?
Biorąc pod uwagę, że wg Google praca magisterska powinna liczyć jakoś tak 70-90 stron (a nie posądzam Sukrety o nadmierną wylewność...) dziewczyna potrzebuje siedmiu godzin żeby przeczytać całość. Pamiętając, że dzień wcześniej "przeczytała ją kilka razy" ("kilka" = od 3 do 9) wychodzi na to, że Sukra czytała ją dzień wcześniej przynajmniej przez 21 godzin.
To całkiem sporo, I quess.
No i oczywiście coś się spaprało.
Su: Brakuje mi 19 strony! Brakuje mi jednej strony, prawdziwej strony!
Eee... A może brakować... nieprawdziwej? Eterycznej na przykład?
Yel: Poczekaj, może spadła pod biurko albo...
No tak. Tak to jest, gdy magisterkę spina się spinaczem zamiast dać uczciwie zarobić profesjonalistom.
Wybiegamy z pokoju w poszukiwaniu drukarki i wpadamy na Kierownika Administracyjnego.
KA: Masz czas do 16. Poza tym, to ja je odbieram, więc upewnię się, że o 16:00 drzwi zostaną zamknięte! Wolałbym być na urlopie zamiast zajmować się tymi wszystkimi zestresowanymi studentami!
...I feel You, Kierowniku Administracyjny.
KA: Im się więcej daje, tym ludzie więcej biorą. To dramatyczne...
Kierownik Administracyjny to świetna, nierozwinięta postać której potencjał nie został wykorzystany. Chciałabym poznać jego historię, zamiast gonić jak głupia za papierkiem. Co przeżył? Jak sponiewierało go życie? Dlaczego nie dopuszcza do siebie nikogo i jest tak sarkastyczny i zamknięty w sobie?
I don't need *jeden głupi papierek*, I need answers! :D
Randomowe studenty z Krainy Cieni: Muszę koniecznie to zrobić dzisiaj rano! Dlaczego nie wydrukowałam jej w piątek? Dlaczego tego nie zrobiłam?! A jeżeli zabraknie tuszu, to co zrobimy?! Wszyscy oddają dzisiaj swoje magisterki, nie jesteś jedyna!
Ahh, tak, studia to był piękny czas :')
Suśka panikuje i dzwoni po znajomych. Szczerze, rozwaliła mnie ta ścieżka dedukcji:
Su: Kastiel! Musi mieć drukarkę w swoim mieszkaniu! Z pewnością sam drukował ulotki Crowstorm na początku kariery!
Hehe... Nie. Na 100% tego nie robił. Poza tym, Su, literalnie spałaś w jego mieszkaniu. Widziałaś tam jakąś drukarkę...?
Kastiel: *** Przykro mi, sprzedałem ją, gdy postanowiłem rzucić karierę księgowego. ***
Kastiel: *** Wydrukowałem swoją już kilka lat świetlnych temu i zrobiłem to w bibliotece uniwersyteckiej… ***
Widzicie? Nawet Kastiel jest bardziej ogarnięty od nas! :D
Szlajamy się w panice po kampusie, szukając nieszczęsnej drukarki. W końcu wpadamy nawet na Rafaela, na którego poluje nasza wyrodna ciotka. Wieki go nie widziałam, zdecydowanie powinien pojawiać się częściej <3
Raf: Nigdy mi nie przeszkadzasz, Sukro. Jestem tutaj, aby przyjąć wszystkich, którzy są w potrzebie.
Su: Pamięta pan moje imię?
Raf: Nigdy nie zapominam najsympatyczniejszych pacjentów! Wiesz, możesz mi mówić na ty.
...Oj. Czy my przypadkiem nie wchodzimy na ścieżkę Profesora Lepkie Rączki? Proszę, nie, nie! Tylko nie Rafael! :d
Raf: Drukarka? Och... możesz skorzystać z mojej.
RAFAEL JEST ANIOŁEM <3
Serio, dzięki ci panie za twe hojne dary! Możemy teraz wreszcie skończyć ten durny, zapychający czas wątek? :D
Strona wydrukowana, ale Suśka nie zdąży jej zbindować. Jakby... Słucham? Jakim cudem zbindowała ją na drukarce w bibliotece? I dlaczego nic o tym nie wiem? Ja dosłownie gram jej postacią! Czemu o niczym mi nie mówisz, gro?! :D
Raf: Proszę, weź ten spinacz. Zawsze tego używam przy swoich dokumentach. To mniej solidne niż spirale, ale powinno się nadać!
Su: Och, DZIĘKUJĘ! Dziękuję, Rafaelu! Biorę to!
Mówiłam, gość jest aniołem. Mam nadzieję że Titi w życiu go nie znajdzie.
Biegniemy do amfiteatru i, cóż za emocje, akurat PRZYPADKIEM okazuje się że mamy cztery godziny więcej na oddanie prac. Lub dłużej. Pan Lebarde jest kochany jak zawsze, btw.
Pan Lebarde: Dzięki temu niektórzy zestresowani spóźnialscy będą mieli więcej czasu!
Love <3
Suśka idzie zbindować pracę bo... nagle okazuje się, że w bibliotece są też bindownice! Gro, czy ty sobie ze mnie robisz jaja?! :D
Ok, nieważne. Walić. Mamy to z głowy! Wieczne marudzenie i biadolenie o pisaniu pracy - koniec z tym! Teraz tylko wakacje, Kastiel, słodkie lenistwo i...
Amber: *** Organizuję dziś spotkanie... Tak. U Kastiela. ***
Co proszę?
Ale dlaczego akurat u Kastiela??? Poważna sprawa, Nat wziął nogi za pas, bla bla. Ale biorąc pod uwagę fakt, że dziewczyna durzyła się w nim w liceum - jest mi trochę nieswojo :o
Amber: *** Mam plan jak znaleźć Nataniela i potrzebuję pomocy wszystkich. Powiedział, że nie powinnam mieszać w to policji, ale nic nie mówił o swoich przyjaciołach… ***
Eee... Wysypiesz majeranek na ulicy w kształt ścieżki *zamierzona dwuznaczność, hehe*?
Btw, może to i lepiej że Kasiek się zaangażuje. Do tej pory myślał najbardziej trzeźwo, na 100% przekona wszystkich żeby przestać się wydurniać i zgłosić sprawę policji. Bo, nie czarujmy się - co jego przyjaciele mają zrobić w obliczu traczowego imperium...? Mogą się chyba tylko popłakać i pójść na piwo gdy już służby znajdą zwłoki.
Amber: *** Zanim cokolwiek powiesz, chciałam ci powiedzieć, że czekałam, aż minie data złożenia magisterek, aby z wami o tym porozmawiać. ***
To... bardzo miłe z twojej strony, Amber.
Biorąc pod uwagę stan dziewczyny, dobrze, że nic sobie jeszcze nie zrobiła z powodu swego "opiekuńczego brata".
Amber: *** Ale nie mogę dłużej czekać. Im więcej czasu upływa, tym bardziej mam wrażenie, że się ode mnie oddala. Nie mogę tak żyć, nie mogę niczego nie robić. ***
Zawsze możesz... no, nie wiem. Zadzwonić na policję???
Amber: *** W-Więc skontaktowałam się z Kastielem, jego mieszkanie wydaje się najpewniejszym miejscem, aby o tym porozmawiać... Nie wyobrażam sobie, żebyśmy zorganizowali to w Snake Roomie. ***
Taaak, rozumiem... Ale still, trochę dziwnie mi że masz takie powiązania z jego mieszkaniem, Amber. Coś między wami było gdy Suśka wyjechała, tak?
To całe, kastielowe "opiekowanie się Amber" - do czego właściwie się sprowadzało...? :P
Amber: *** Zaprosiłam tylko tych, którzy dobrze znają Nataniela… ***
O. To nikt nie przyjdzie? :D
Su: Kastiel się zgodził?
xDDD
W sumie, dobre pytanie. Wyobraźcie sobie robić super-duper tajne spotkanie w mieszkaniu kolesia i nie powiadomić go o tym pomyśle. Albo lepiej - powiadomić, i zrobić je mimo że się nie zgodził! :D
Kończymy rozmowę, idziemy do akademika, życzymy Chani miłego wyjazdu do rodziny i dzwoni nasza rodzicielka:
Mama Su: *** Brawo kochanie! Pięć lat i ci się udało. Brawo! ***
Też usłyszeliście to westchnięcie ulgi, że wreszcie przestaną opłacać tę śmieszną uczelnię? :D
Mama SU: *** Po prostu chcemy być z tobą blisko, Sukreto, i to dla nas ważne, aby go spotkać. I... Nie obchodzi mnie, czy to świeża sprawa. Chcę po prostu być pewna, że masz się dobrze, zanim całkowicie cię stracę…***
Och, Mamo Su...! <3 *przytula mocno*
Szykujemy się na tajną naradę i kupujemy te absurdalnie szerokie gacie za 185 goldów... Nienawidzę cię, gro. ._.
Biegniemy do Kastiela co by nie siedzieć samotnie na tyłku w pokoju. Na miejscu okazuje się, że nikogo nie ma poza rudym.
Kas: Mi też ciebie brakowało...
Nom, na pewno. Zwłaszcza tego "osuwania", co?
Kas: Miałem dzisiaj wiele rzeczy do zrobienia. Byłem jednym z pierwszych, którzy ją oddali rano przy otwarciu...
Su: Aha... Nie przeżyliśmy takiego samego dnia.
Jakimś cudem, robiąc karierę gwiazdy rocka i de facto pracując na pełen etat, Kasiek ogarnął sprawę magisterki lepiej niż Sukra która praktycznie tylko sobie studiuje. Nasza postać jest jakaś zepsuta, mogę prosić o inną?... ._.
Kas: Mieszkanie jest dla mnie praktycznie zbyt duże...
To idealna sytuacja żeby kupić sobie drukarkę! :D
Kas mówi coś o adopcji psa, podczas gdy... "przygotowuje przekąski na dzisiejszy wieczór". Przekąski. Na super tajne spotkanie dotyczące ratowania dilera-Nataniela z rąk mafii. Gość ma w sobie delikatną nutkę housewife, czy mi się wydaje? :P
Btw - Kastiel nie zna dokładnej daty wyjazdu w trasę. W międzynarodową trasę.
Kas: Nie, jeszcze nie... Został mi miesiąc... Może dwa...
...i nawet nie wie, ile miesięcy zostało do wyjazdu! :D Ludzie, czy cokolwiek w Słodkoflirtowie dzieje się według jakiegoś grafiku?!
Kas: … Nie jestem pewien, czy to dobry pomysł, aby spotkać się z twoimi rodzicami i powiedzieć im, że opuszczam ich córkę za dwa tygodnie…
Why not? Jako rzekł Osioł ze Shreka: "Tylko przyjaciela stać na taką szczerość!" :D
Ustawiamy chipsy, orzeszki i soczki i... przysięgam, to brzmi jak przygotowanie nocnego maratonu Włascy Pierścieni, a nie narada jak odszukać (być może zwłoki) Nataniela :D
Schodzą się goście/ konspiratorzy.
Amber: Nie, Kim! Dlaczego chcesz, abyśmy koniecznie do nich zadzwonili?!
Kim: To nie my powinniśmy to robić! To niebezpieczne i...
Kim, masz mój miecz, łuk i wyciskarkę do soków. To nas w ogóle nie powinno interesować!
Amber: (spojrzała na stolik) Serio Kastiel?! Przekąski?
Eeej...! To było niemiłe. Poczułam się personalnie dotknięta. Chłop się przynajmniej stara! :d
Amber: Czy wyglądam, jakbym chciała zjeść cholerny podwieczorek?
Nie, ale wyglądasz jakbyś *powinna* go zjeść, skarbie. Just sayin'.
Amber: Myślałeś, że to urodziny czy co?!
Borze szumiący, Amber, hamuj się trochę! Facet udostępnia swoje M4 i poświęca cenny czas który mógł wykorzystać choćby na "osuwanie się", żeby ci pomóc. Nie każ mi sięgać po impertynencję i uszanuj trochę ten gest!
Kas: Och... Wróciła stara, poczciwa Amber, którą wszyscy uwielbiamy. Miła i wdzięczna, doskonale.
...Wow. Skoczyłabym po szczotkę-zmiotkę co by sprzątnąć szczękę z podłogi, ale Kas już pozamiatał!
Amber: Serio?! Naprawdę myślisz, że będziemy mieli ochotę zjeść orzeszki?!
Ja będę! Naprzeciwko ciebie. Chociaż nawet ich nie lubię!
Z czystej złośliwości.
Bo tak się po prostu nie robi! Garstka ludzi nie odwróciła się od twojego brata-buca-dilera, w tym gość będący jego nemezis w liceum. No miej odrobinę wdzięczności! :D
Kas: Nie, ale pomyślałem, że... z pewnością będziesz trochę głodna! Nie zaszkodziłoby ci to, nie sądzisz?
Wyjąłeś mi to z ust, Kasiek. Prawie jak te paskudne orzeszki.
Kim jest moją ulubioną personą rozdział 214:
Kim: Ile ty zarabiasz?! Twoje mieszkanie jest nieziemskie!
Kas: Ech, dzięki...
...To nie jest odpowiedź na pytanie! A, biorąc pod uwagę że mamy zamiar w przeciągu najbliższych kilku lat splajtować - serio chciałabym wiedzieć! :D
Kim: Chcę mieć takie samo! Gdybyś kiedyś jechał w trasę albo nie wiem co, wynająłbyś mi je ze zniżką?
Oho... Coś czuję że słodkoflirtowy Fight Club będzie mieć nową siedzibę :D
Amber siedzi na kanapie trzymając się za głowę i... Gra daje nam takie oto możliwości:
1) Przysunęłam się do niej i położyłam jej pocieszająco rękę na ramieniu
2) Amber, chcesz, żebym... sprzątnęła stół?
Nie zamierzam chować orzeszków, więc wybieram pierwszą bramkę - co, o dziwo, okazuje się być dobrą opcją.
Amber: Czy możemy przejść do głównego tematu? Głowa mi eksploduje.
Tym bardziej powinnaś coś zjeść, moja droga. Już nawet bez złośliwości - nie da się jechać na samych jabłkach. Musisz mieć ostre niedobory totalnie wszystkiego.
O dziwo, nie przychodzi nikt więcej - i jakoś się nie dziwię, Nataniel był absolutnie antypatyczną personą w tej części :D
Amber: Zaprosiłam tylko tych, którzy znali historię. Niektórzy chcieli zostać na uboczu... jak Priya.
Hmmm. Noted.
Kas: Biorąc pod uwagę jej przyszłą karierę, to zrozumiałe.
Nom, generalnie przyjaźnienie się z handlarzem cukrem jest dość ryzykowne medialnie. Aż dziwne że Kastiel nie zwraca uwagi na ten fakt.
Amber: Inni byli zbyt zajęci, aby zainteresować się Natem, jak Rozalia.
Hehe... Pomijając, że mnie też on kompletnie nie interesuje - Amber, kochana, spodziewałaś się empatii po Rozalii? Serio?? Co cię w ogóle podkusiło??? :D
Su: Roza jest...
Egoistycznym socjo-narcyzem. No tak, wiemy. Nie interesuje jej teatr w którym nie zagra głównej roli, tyle w temacie.
Amber: Tak, przepraszała mnie tysiąc razy, ale... potrzebuję pomocy WSZYSTKICH!!!
Ej. Jeszcze moment i sobie pójdę, a jestem już naprawdę blisko finiszu (mam nadzieję? :d)!
Amber: Dlaczego nikt nie traktuje mnie na poważnie?!
Ech. Muszę to komentować?
Amber: Mówimy o Natanielu!!! Moim JEDYNYM bracie!
Wiesz, możemy zawsze zadzwonić do twoich starych z prośbą o nowego, ale... A, nie o to chodzi. Dobra, nie było tematu.
...Ale koniecznie chcesz tego Nataniela z powrotem???
Amber: Pewnie jest już martwy i NIKT nie reaguje!!!
Od dawna powtarzam, powiadommy policję albo chociaż Straż Przybrzeżną czy Słoneczny Patrol! Ktoś przynajmniej szukałby ciała, zamiast marudzić, *ekhm, ekhm* Amber.
Poza tym - jeśli nie żyje, to po grzyba to spotkanie? Mogliśmy się osuwać z Kastielem w tym czasie... (będę wałkować ten żart do przesytu, nie umiem inaczej <3)
Su: Trzęsła się i była jeszcze chudsza niż ostatnim razem gdy ją widziałam, jeśli to możliwe...
Eee... Ostatni raz widzieliśmy ją jakoś... wczoraj? Przedwczoraj? Powinniśmy to zgłosić przynajmniej do Rafaela, jej utrata wagi stanowczo za szybko eskaluje.
Su: Gdyby Nat ją zobaczył... Też by się o nią martwił...
GDYBY! Ale nie zobaczy, bo ma to wszystko w rz... czterech literach! :D
Doprawdy, Nat, jesteś wstrętną bułą.
Su: Jeżeli jest coś, czego nie można poddać w wątpliwość, to ich braterskiej miłości.
Eh... Nie? Miłość Amber owszem, widocznie istnieje. Dziewczyna zamartwia się dzień i noc. Ale miłość Nata do niej? Gość po prostu zwiał nie martwiąc się nawet o swojego kota! O siostrze nie wspominając. To nie jest miłość, to jakiś chory, toksyczny układ.
Fatalnie, że go tak romantyzujecie, Pszczoły!
Kas: Uważam, że trzeba skontaktować się z policją.
Słońce ty moje, wiedziałam że będziesz głosem rozsądku na tej intelektualnej pustyni. Jeszcze trochę i wybaczę ci to "rzucanie uroku" z końcówki poprzedniego odcinka, po którym niesmak czuję do dziś :D
Kas: Trzeba to zgłosić i powiedzieć, że zaginął. To jedyny sposób, aby go odnaleźli.
He's got a point! Nie będą szukać kogoś, kto nie jest zgubiony. Jest w tym sporo sensu jakby nie patrzeć :P
Kim: Zgadzam się z Kastielem.
No i elegancko. Jak Nat jej nie miesza i nie biadoli, Kim również jest głosem rozsądku.
Amber: NIE!
Eh. No tak. Wiecie co? Zróbmy to za jej plecami, podziękuje nam później.
Amber: Nie! Jestem pewna, że bandyci, którzy go zaatakowali, dalej go obserwują. Jeżeli policja by się do niego zbliżyła...
...Dlatego typ polazł do nas i do Kim, tak? Mimo, że był śledzony przez oprychów? To jest naprawdę... zły człowiek.
I... właściwie, to co wtedy? Napadną na policjantów z nożem? (Pomijam, że i policja, i bandyci to ludzie Tracza więc co najwyżej sobie nawzajem pomachają...). Ale serio, Amber, co się może stać?
Amber: … zabiją go! Zbyt bardzo się boją, że się złamie i ich wyda.
Zbyt bardzo się boję, że to zdanie nie ma sensu. W sensie składniowym i logicznym również.
Serio, nie wiem jak Amber to widzi - śledzący Nata z odległości dilerzy zobaczą, że podchodzą do niego gliny - i co? Podbiegną go zaciukać kozikiem na ich oczach??? :D
Kas: Dobrze, uporządkujmy wszystko. Amber, czego dokładnie chcesz?
O, to jest bardzo dobre pytanie! Ustaliliśmy, że nie orzeszków. I chyba nie truchła brata. Więc lista rzeczy się kurczy.
Kas: Aby wrócił do miasta? Aby wrócił tutaj mieszkać? Porozmawiać z nim? Upewnić się, że żyje?
No naprawdę, jak tu nie lubić Kastiela? Facet sprawdza się świetnie w patowych sytuacjach! W łóżkowych opisach... już nie, bo jest Simsem i ogarnia jedną czynność na raz - ale tu sobie radzi! :D
Amber: Chcę tylko wiedzieć, czy ma się dobrze...
Nie, nie ma się dobrze. Rany tak szybko się nie goją więc pewnie go szczypie, a i ścigają go oprychy. Już, koniec narady, można się rozejść!
Kas: W takim razie... Wystarczy znaleźć sposób, aby się z nim skontaktować... I otrzymać odpowiedź.
Eee... No tak, właściwie tak. Że też nikt wcześniej na to nie wpadł, co nie?
Kas: Może nie odpowiada na wasze wiadomości, bo pozbył się swojego telefonu. To prawdopodobne, łatwo namierzyć takie rzeczy...
A to by akurat było zbyt logiczne, nie podejrzewam go o to. Jak już, mógł go zgubić.
Kim: Możemy wziąć samochód i każdego weekendu odwiedzać pobliskie miasta...
Kim, z całą sympatią... Co? W jakim celu? Nataniele nie stoją raczej jako ten NPC-e przy drogach, czekając aż ktoś ich znajdzie :D
Amber: Dobrze, potrzebujemy wskazówek. Na pewno coś zostawił.
Tak. Niesmak i rozgoryczenie. Plus kota.
Amber: Jego mieszkanie. Możemy zacząć od przeszukania jego mieszkania.
Więc... nie zrobiłaś tego, zabierając Śnieżkę? A my siedzimy tu i gdybamy, podczas gdy odpowiedź może po prostu czekać w jego mieszkaniu??? No ok ._.
W takim razie nie zdziwiłabym się, gdyby na lodówce wisiała kartka z wyjaśnieniem "Hej, sorry, uciekam z miasta, jadę tu i tu, to mój nowy numer i adres! Buziaki, Nat" czy coś w tym rodzaju. Amber, przeceniłam twoją inteligencję.
Amber: Chodzi mi o to, aby doszczętnie przeszukać jego mieszkanie. Zajrzeć do każdej książki, szuflady, przesunąć każdy przedmiot.
...Nie podejrzewam Nataniela o przejmowanie się swoimi bliskimi do tego stopnia, żeby ukrył gdzieś uspokajającą ich wiadomość. Przykro mi. Facet jest bucem.
Amber: Zaplanował swoją podróż. Zawsze wszystko dokładnie planuje.
...tak samo, jak wszystko zawsze ma pod kontrolą, c'nie?
I... jakoś mam wrażenie, że takiego dźgnięcia w brzuch to nie zaplanował :D
Amber: Musimy tylko poszukać. Jestem pewna, że znajdziemy tam jakąś wskazówkę.
Wiesz kto jeszcze ją znajdzie? Policja! :D A, no i oprychy Tracza, które zdążyły wywrócić mieszkanie do góry nogami ze dwadzieścia razy, podczas gdy ty omdlewasz z rozpaczy.
Kas protestuje, że trochę głupio się zrywać i lecieć do mieszkania dilera gdy nawet nie zaczęliśmy omawiać tematu. Ale Amber jest nieposkromiona, ubzdurała sobie że wskazówka na pewno gdzieś tam jest. Meh.
Kas: Idę z tobą.
Amber: Przepraszam Kastiel, ale ostatniej rzeczy, jakiej mi trzeba, to mieć u boku najbardziej znanego faceta w mieście. Lepiej żeby Sukreta poszła.
No to już jest, przepraszam bardzo, bezczelność. Wybieramy się do mieszkania gościa, którego ściga mafia, a Amber odrzuca pomoc jedynego faceta jaki zaoferował swoją pomoc. Jasne, lepiej iść we dwie! Anorektyczka i Suśka, którą jeden z oprychów napadł w ciemnej uliczce. Co może pójść nie tak?! :D
Amber, sorry bardzo, ty również wymieniłaś się na mózgi z kaczorem Piotrusiem.
Amber: Zostańcie tutaj. Pospieszę się, wrócę maksymalnie za dwie godziny.
...We dwie godziny profesjonalista potrafi... Dobra, nieważne. Dość powiedzieć, że zwłoki Nataniela nie byłyby jedynymi, których musiałaby szukać policja.
Kim: Bo jeżeli dzisiaj wieczorem znajdziesz potencjalne miejsce, to od razu będziesz chciała tam pojechać?
Amber: Oczywiście. Po co bym was tutaj zbierała? Sama mogłam przeszukać jego mieszkanie.
Amber nie ma prawa jazdy czy coś? Bo w tym momencie wychodzi na to, że nie chciała naszej rady ani wsparcia, tylko ewentualnej podwózki - a to już jest bardzo niemiłe :D
Naprawdę, mogliśmy w tym czasie osuwać Kastiela!
Amber: Kastiel już się zgodził, aby zawieźć mnie samochodem, jeżeli będę znała pewne miejsce.
...O żesz ty.
Czyli od początku miała to ukartowane, a my spieszyliśmy jej z pomocą chcąc podnieść na duchu jak ostatnie naiwne cielęta? I Kastiel nam nic nie powiedział??? Nie, to nie jest fair. Ta sprawa mi jedzie na kilometr! Takie ustawki za plecami dziewczyny, która chce przedstawić Kaśkę rodzicom?
I co jeszcze, może facet "zaopiekuje się Amber pod nieobecność Nataniela" na tylnym siedzeniu, co??? :D
Idę z tą flądrą tylko dlatego, żeby zobaczyć powrót przyszłego Donniego Brasco na własne oczy.
Kastiel chwyta nas za rękę:
Kas: Miej przy sobie komórkę, ja będę przy mojej.
A ić pan, teraz to ja już nie chcę się spotykać. Przy Amber se bądź! :P
Kas: Jego mieszkanie jest niedaleko. Gdyby pojawił się najmniejszy problem, masz do mnie zadzwonić, wysłać mi pustą wiadomość, nieważne. Masz dać mi znać w jakikolwiek sposób...
Meh. Teraz będziesz taki troskliwy, ale wywozić Amber za miasto ciemną nocą to byś chciał, co nie?
Kas: Będę tam w ciągu dwóch minut.
Skoro to tak niedaleko, gość NAPRAWDĘ nie może tam pójść? Jest środek nocy, grubo po 22. Kto niby go rozpozna? Zresztą, wystarczy żeby przełączył swoją Wajchę Sławy z "on" na "off" i po kłopocie :P
Idziemy przez park do mieszkania głuptaka.
Su: Miałam wrażenie, że mieszkanie się nie zmieniło...
Wiadomo. Profesjonaliści działają tak, by nie było widać, że działali. To w końcu ludzie Tracza.
Amber: Zacznij od biblioteczki, ja się zajmę łazienką.
Może to tylko mi, ale brzmi to jakby zamierzała tu sprzątać :P
Su: Zaczęłam przeszukiwać nocną szafkę. Dalej nic... Prezerwatywy, inna książka, zbity zegarek...
...kokaina, trochę tłuczonego szkła, majeranek...
Coś trzaska, więc chowamy się z Amber za łóżkiem.
Amber: Widzieli jak wchodziłyśmy... Widzieli jak wchodziłyśmy do mieszkania...
No tak, teraz się spłaczesz, a kto przed chwilą nalegał żeby tu przyłazić?! :D
Amber, jesteście z Natanielem niesamowicie podobni.
Su: Drzwi się otworzyły. Serce zaraz wyskoczy mi z klatki piersiowej.
Meh. Serio, w ogóle nie potrafię wczuć się w ten wątek. Dłuży się to to niemiłosiernie a jeszcze Amber narobiła nam problemów.
Su: Jestem sparaliżowana przez strach.
Tak, tak, lećmy dalej.
Su: Nie mogłam przestać myśleć o ostatnich słowach Kastiela, który powiedział, aby od razu się z nim skontaktować.
xD
Po primo - to brzmi jakby facet umarł. Secundo - masz nie MYŚLEĆ o jego słowach, Suśka, masz się z nim SKONTAKTOWAĆ! :D To naprawdę nie jest skomplikowane!
Su: Mój cholerny telefon leżał na biurku z drugiej strony łóżka. Nie mogłam go dosięgnąć...
*face-palm_sound.mp3"
Su: Dostrzegłam postać mężczyzny, który przechodził przez próg drzwi. Miał czarne włosy i był barczysty...
...Eryk, czy to ty? Ale by były jaja gdyby siostra dilera zaatakowała nożem policjanta :D
Amber: ANI KROKU DALEJ, JESTEM UZBROJONA!
Generalnie, atak z zaskoczenia najlepiej działa... z zaskoczenia, ale czaję, głupio by było zaciukać własnego brata.
Nataniel się znajduje, Suśka w szoku, Amber w szoku, nikt nie obrywa nożem w krtań. Happy end!
W skrócie - meh. Wątek Nata woniał sobie nieświeżą rybą od co najmniej dziesięciu odcinków, także tyle dobrego że w końcu się skończył (chyba?). Pozostaje mi nadzieja że więcej nie wrócimy do jego mrocznych kocopołów, jak i niesmak że Kaśka tak chętnie zaoferował Amber podwózkę *gdziekolwiek tylko zechce* w środku nocy. Bez choćby napomknięcia o tym swej lubej.
A, no i była drukarka. Także ten, co jeden wątek to głupszy :')
Tradycyjnie, miłej kawusi wszystkim i dobrego dzionka <3
Ja wiem że wiele wątków mi zwyczajnie umyka, ale moj mózg zatrzymał się na pisaniu magisterki z naszą wesołą kompanią. Nikt nie wspominał, że Sukra już ją napisała - a tu wychodzi na to, że mamy ją już od dawna skończoną! Nic tylko czytać. Fajnie.
Z jakiegoś powodu łóżkowe wygibasy z Kastielem spędzają Suśce sen z powiek w znacznie mniejszym stopniu, niż rozmowa z Natanielem. Zgadzam się całkowicie z dziewczynami powyżej - na miejscu flirtu Sukrety zaczęłabym się naprawdę niepokoić jej relacją z Natem.
Su: Doskonale pamiętam ostatnią rozmowę z Natanielem przed kampusem. Zachowywał się dziwnie. Mogłam się domyślić...
Noo... Ściąganie śmiertelnego zagrożenia na głowę rzekomej przyjaciółki to dziwne zachowanie. Zgadzam się! :D
Wychodzimy z pokoju i... wpadamy na Amber. Która ma dla nas wesołą nowinę, hej!
Amber: Nie mogę... Nie mogę...
Su: Padła przede mną na kolana, trzęsła się.
...meh. Przepraszam, ale jest mi z tego powodu bardzo wszystko jedno.
Zwłaszcza że - jakkolwiek postać Amber mnie całkiem interesuje - tak wiem, że nie jest to żaden JEJ personalny problem, ale znów będziemy się skupiać na jej niepełnosprytnym bracie. I oh my, tak bardzo nie chcem!
Amber: Wyjechał... Nataniel... Już nie wróci...
No to chwalić, chwalić ten dzień! :D
Serio, where problem? Gość tylko sprawiał kłopoty bliższym znajomym, dalszym znajomym oraz rodzinie. Nat z kampusu, wszystkim lżej! :D
Su: Spędziłyśmy sporą część nocy na rozmowie... Podobno zostawił jej klucze do mieszkania
...Ja nie wiem czy już zdążyłam coś przeoczyć, ale dosłownie PIĘĆ MINUT TEMU Suśka "wstała o świcie". Wyszła na korytarz. Spotkała Amber. Rozmawiały sporą część nocy. Rozumiem skróty myślowe i fabularne, ale naprawdę, siedziały i gadały o Natanielu CAŁY DZIEŃ?! Dlaczego??? On naprawdę nie jest tego wart! :D
Su: Powiedział, że goście, którzy go zaatakowali, zabiją go, jeżeli nie opuści miasta...
Wow. Ciekawe jak się tego domyślił, nasz Sherlock najdroższy. Poza tym zgłaszam sprzeciw. Ludzie Tracza nie zabiliby maskotki szefa.
Su: Amber poszła do jego mieszkania, aby zabrać Śnieżkę. Od tamtej pory nie była w stanie tam wrócić... Próbowała wiele razy, ale powiedziała, że to było zbyt bolesne.
W zasadzie, nie powinna nawet póbować tam wrócić. No bo hej! Na jej brata mogą polować lokalne zbiry. On sam opuścił mieszkanie bo wiedział, że nie jest tam bezpieczny. Ostatnie miejsce, do którego powinna udać się Amber, to jego kwatera :D
Su: Pisałam wiele razy do Nataniela... Ale moje wiadomości pozostawały bez odpowiedzi!
Meh. Who cares?! Co mnie Nataniel, ty się lepiej zajmij swoją magisterką Sukreta!
Su: "Nat, zadzwoń do mnie"
Su: “Proszę, skontaktuj się z nami, ze mną albo z Amber. Gdybyś wiedział, w jakim stanie jest twoja siostra... Chcemy się tylko upewnić, że wszystko gra.”
Su: “Amber zastanawia się, czy nie skontaktować się z policją, a ja uważam, że powinna to zrobić.”
Su: “Nat, jestem twoją przyjaciółką! Martwię się! Daj mi przynajmniej znak życia!”
Su: Wszystkie SMS-y były do siebie podobne... Prosiłam go i groziłam mu... Ale dalej nie miałam żadnej odpowiedzi!
Dajesz atencyjnej diwie atencję. Brawo Su, perfekcyjnie rozegrana partia.
Suśka głaszcze amulet z jarzębiny.
Su: Pogłaskałam go... "wielka, magiczna ochrona"... Czy jedynym sposobem, aby się chronić, było oddalenie Nata od mojego życia?
Ha! A nie mówiłam że gość nienawidzi jarzębiny?? Magiczny amulecie, rozumujemy w podobny sposób <3
Su: Przecież prowadził niebezpieczne życie i z pewnością ryzykowałam, będąc jego przyjaciółką...
Przyjaźnią tego nazwać nie było można! Sorry memory, ale Nat nie zrobił praktycznie NIC co by świadczyło o jego przyjaźni. Przychodził i truł nam d... głowę swoimi sekretami mimo usilnych próśb by poszedł być bad-boyem gdzie indziej. Raz nam chyba pomógł w... pierwszym? Drugim odcinku? A potem pałętał się tylko jak ten smród po gaciach i był upierdliwy. Też mi przyjaźń! :d
A propos przyjaźni - na korytarzu spotykamy Chani! ^^
Chani: Zostało mi jeszcze kilka nazwisk na mojej liście miejsc, do których muszę zadzwonić i którzy do mnie nie oddzwonili...
Su: Ja też. Ale i tak dzisiaj nie musimy się jeszcze z tego rozliczać. Wydaje mi się, że mamy jeszcze trochę czasu.
I... potnijcie mnie, ale nie mam pojęcia o czym tu jest mowa. O magisterce? O tym zapomnianym mega-projekcie Zaidiego co to przeminął bez echa jako ten sen złoty? Kto wie??? Literalnie gram w tą grę i pierwszy raz widzę ten temat! Jakie dzwonienie, jakie kurła "dzień dobry"? :D
Chani: Tak... Zastanawiam się, o czym będą te zajęcia.
Yeleen: Nie. Musimy przestać kontaktować się z ludźmi z listy, którą wam dałam!
Aha... Czyli to chyba ten zapomniany projekt od Profesora Lepkie Rączki. Rany, z 10 razy zapomniałam o jego istnieniu xd
Yeleen: Moja matka... Dowiedziała się, co robimy i stanowczo się temu sprzeciwia.
To znaczy... Co dokładnie robicie? Bo w sumie chciałabym wiedzieć jaką manianę mój awatar odwala na zaliczenie.
Chani: Ale to dotyczy twoich studiów, to było zadanie od wykładowcy... Dlaczego...
Yel: Nie zgadza się, abym używała jej "notesu z adresami", jeżeli ja nie zgodzę się na jej wymagania dotyczące mojej "przyszłości".
Su zadaje całkiem bystre pytanie, co kobieta zrobiłaby, gdyby jednak użyły jej listy znajomych - których btw Yeleen również kojarzy. I które są, o ile rozumiem, osobami dość publicznymi.
Yel: Nie jestem pewna, czy chcę się tego dowiedzieć.
Aha. Czyli rebel i jp 100%, ale w granicach bezpiecznej strefy komfortu, co? Noted.
Yel: Jeśli zdecyduje się stanąć przeciwko mnie, to z łatwością może tego dokonać.
...Czy matka Yeleen jest szefem gangu? Bo to brzmi, jakby miała ją fizycznie wyeliminować ze swojej drogi. Co, jak wiemy, stać się nie może. Więc o co cały ambaras? Yeleen i tak załatwiła sobie robotę jako przewodnik w muzeum, właściwie matka może jej naskoczyć. I dlaczego ich dziwne spory matka-córka mają się przekładać na cały projekt?
Yel: To znaczy, że przerywamy całą procedurę. I że jeżeli otrzymacie odpowiedź z któregoś z tych miejsc, musicie ją zignorować.
Eee... To nie ma sensu. Przecież *grzebie w archiwach pamięci o zbędnych informacjach* inni studenci też mają wypromować jakieś swoje prace, tak? W tym pisząc i dzwoniąc do słynnych artystów i muzeów. Na 100% ktoś z innej grupy napisze do ludzi, których zna matka Yeleen - bo są po prostu artystami. Więc o kij chodzi? Czy mi się wydaje, czy ten durny pomysł konfliktu nawet nie próbuje być wiarygodny???
Melania: Co ona miała na myśli mówiąc, że "trzeba przestać kontaktować się z osobami z listy, którą nam dała"?
Hmm, prawdopodobnie właśnie to. A że to bez sensu? No tak, to insza inszość.
Zaidi: Ale jak zapewne wiecie, a przynajmniej mam taką nadzieję, termin złożenia pracy jest w tym tygodniu.
Czy chodzi o ten ich śmieszny projekt? A może o pracę dyplomową? Nie mam pojęcia! :D
Studenty ze Słodkoflirtowa chyba też nie.
Studenty: Co?! W tym tygodniu?! O Boże, nie!
Zaidi: Bardzo zabawne, młody człowieku. Wolałbym jednak wierzyć, że wszyscy znaliście tę datę...
Ee... W sumie też bym chciała. Zdaje się jednak, że gra ANI RAZU o niej nie wspomniała, więc siłą rzeczy imperatyw narracyjny każe nam się obudzić z ręką w nocniku. Gra taka moja, wybory takie istotny. Love it.
Zaidi: Przeciwna sytuacja wydaje mi się niemożliwa, chyba że mieszkaliście w jaskini przez ostatnie 10 miesięcy!
Haha. Odważne słowa jak na kogoś kto panicznie boi się nazwisk i... dat.
Zaidi: To dlatego, gdy skończę rozmawiać z grupami, zostawię wam czas, abyście przeczytali i popracowali nad waszymi pracami magisterskimi.
Wielmożny pan jest zbyt łaskawy.
Zaidi: Spotkam się z każdym indywidualnie, aby odpowiedzieć na wasze pytania lub po prostu z wami porozmawiać, jeśli sobie tego życzycie.
Ale koniecznie w zamkniętym, dźwiękoszczelnym pomieszczeniu, tak? Inaczej się nie liczy bo wena ucieka! :D
Chani: Super. Ten wykładowca jest genialny!
Chani... Nie. Po prostu nie. Zostajesz ze mną, nie puszczę cię samej na te konsultacje! :d
Zaidi: Na początek, czy którejś grupie udało się już wystawić swoje dzieła? Możecie nam powiedzieć gdzie i jak do tego doszło?
Student z Krainy Cieni: Moja matka powiesiła mój rysunek przed swoim domem, na swojej bramie, a na jej ulicy jest duży ruch!
...I to jest inwencja twórcza którą szanuję! <3
Zaidi, ku memu zaskoczeniu, aprobuje.
Zaidi: To wspaniałe doświadczenie! To sprytny sposób na dzielenie się swoimi pracami i to jest bardzo interesujące. Tak! A czemu nie?! Celem artysty nie zawsze jest to, aby został wystawiony w największych muzeach na świecie. Możecie po prostu chcieć podzielić się swoją sztuką... na swój własny sposób. Bo przecież czemu nie! Czy to mniejsza sztuka niż dzieło wystawione w muzeum?
*Głosem Premingera z 'Barbie: Księżniczka i Żebraczka': "A ja na to... Czemu nie?!"*
Jakby... Dobra, nie będę się kłócić. Niech sobie żyje w swoim świecie jak mu tak wygodniej ^^'
Student z Krainy Cieni: Mam nadzieję, że jakiś kolekcjoner przejdzie kiedyś przed bramą i zadzwoni do drzwi.
To z pewnością będzie sam Tracz.
Zaidi: Ale wasze podejście jest bardzo ciekawe. Dotrzecie do innej publiczności niż ta, którą można znaleźć w muzeum.
Skąd w tym człowieku tak światła przenikliwość? Ah, z taką zdolnością analityczną mógłby wybrać dowolną drogę kariery, a pochyla się nad studenckim łez padołem niosąc kaganek oświaty...!
Zaidi: Decydując się na wystawienie dzieła przed domem swojej matki, łamiesz kody "konwencjonalnego" dzieła sztuki, wystawianego na białej, oświetlonej ścianie. Z tego punktu wasze podejście jest ekscytujące i prawie wpisuje się w "street-art"!
Why "prawie"? Obrazek literalnie wisi na ulicy. Bardziej "street-artem" się chyba nie da być? :P
Zaidi pyta naszą grupę, jak idzie praca - Suśka wymienia więc, że dziewczyny napisały do największych muzeów świata, na co Zaidi wywala zdziwione sprajty.
Zaidi: Nie robicie niczego po łebkach!
Jakby... O to chodziło w zadaniu, c'nie? Miało być promowanie na insta, spamowanie w sieci, dzwonienie po muzeach? Czego właściwie się spodziewał? Dosłownie KAŻDA grupa mogła to zrobić. I, sorry memory, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu że roszczenia matki Yeleen są z tyłka wzięte - laska nie ma monopolu na kontakty z MomA, no kurczę :D
Zaidi: To co się dzieje w tej sali, to odbicie tego, co się dzieje na zewnątrz. Nie każdy zaczyna z tego samego punktu...
Ale dosłownie KAŻDY mógł wysłać maila do tych miejsc. Czy mi coś umyka??? :d
Mel: Ale i tak nie możemy już korzystać z listy adresów, którą posiadamy... Więc to na nic, nigdy niczego nie wystawimy!
Czy te adresy są jakieś... ściśle tajne? :D Przecież to są muzea które realnie istnieją. Mają swoje adresy w internecie. Wystarczy je wyszukać. Matka Yeleen nie ma na nie monopolu, do kroćset! :D
Zaidi: Chcę tylko, żebyście byli świadomi trudności, jakie może napotkać artysta, który chce zostać znany. W tym amfiteatrze z pewnością jest między wami przyszły dyrektor prestiżowej galerii, albo nie! To nie ma znaczenia.
...albo przyszły grajek spod mostu który nie ma znajomości by się dostać do filharmonii?
Zaidi: Jesteście na historii sztuki. A za każdym dziełem stoi jego twórca. Myślę, że to ważne, aby uświadomić wam cały ten "ludzki" aspekt.
Tym bardziej nie rozumiem, dlaczego powstał ten projekt. Z historią sztuki ma jakby... niewiele wspólnego. Właściwie to nic.
Zaidi: Historia sztuki, zgoda, ale nie zapominajmy, że to ludzie piszą historię. A ci ludzie, w tym kontekście, są artystami.
No tak to sobie tłumaczysz... Ok, niech będzie. Still bez sensu.
Zaidi: To jest cały sens naszej pracy. Nie ma znaczenia, czy połowa waszego notesu z adresami zniknie, czy też po drodze nastąpi zwrot akcji. To tylko perypetie, i to jest ostatecznie celem tego ćwiczenia, aby odkryć siebie, zrozumieć, jak reagować i jak postępować w takiej sytuacji zawodowej.
...Eee? To mamy wystawić dzieło za wszelką cenę, czy jednak jesteśmy wszyscy samurajami bo "liczy się tylko droga"? Choose one, Zaidi! :D
Zaidi: Od pięciu lat studiujecie cudze życia i dzieła. Nadszedł czas, abyście teraz wy zostali "aktorami" historii.
Kurczę, typie, osoba studiująca historię sztuki niekoniecznie jest artystą! To są dwie zupełnie różne rzeczy. Możesz oprowadzać ludzi po muzeach przez całe życie (jak mój doktor od HS, wspaniały człowiek, stylówkę miał niemal identyczną jak Tracz <3) i nie namalować ani jednego obrazu - i to jest ok! Bo Twoim powołaniem jest HISTORIA SZTUKI, a nie tworzenie jej! Czy ty w ogóle masz jakieś pojęcie, jakiego nauczasz przedmiotu...? ._.
Su: Jak zwykle po inspirujących monologach pana Zaidi, w amfiteatrze zapada długa cisza. Każdy wydaje się zastanawiać nad jego mową.
Inspirujących! xD *krztusi się kawą*
Nie nie, Suśka, sorry. Ta cisza to zażenowanie.
Zaidi: Dobrze, daję wam jeszcze dwa tygodnie na ten projekt, zanim zbiorę referaty z waszymi doświadczeniami.
Ale... Jakie referaty? To jednak nie proces twórczy i DROGA sama w sobie jest celem? Panie, a ić pan...! :D
Zaidi: Teraz wyjmijcie swoje laptopy, lub co chcecie, i pracujcie nad swoimi pracami magisterskimi do końca zajęć. Spotkam się z wami indywidualnie.
Hehe... Chciałbyś, co?
Chani: To jedyny wykładowca, który pozwala nam to robić podczas swoich zajęć. To raczej genialne!
Chani jest za dobra na ten świat... Ta gra naprawdę na nią nie zasługuje <3
Zaidi: Teraz my, Sukreto.
Su: Kucnął koło mnie i zaczął szeptać, aby nie rozpraszać innych studentów.
Not gonna lie, mega niezręcznie brzmi to w pana ustach, panie psorze :d
Zaidi: Jesteś zadowolona ze swojej pracy magisterskiej?
Kurczę, doskonałe pytanie! Ja to bym chciała ją chociaż raz przeczytać :D Nie mam bladego pojęcia jaki powinnam mieć do niej stosunek - dosłownie w tym odcinku dowiedziałam się, że ona w ogóle istnieje. Także sorry ziom, nie pomogę :')
Wbijam śmiało w bramkę nr 1, czyli "nwm czy kiedyś będę w pełni z czegokolwiek zadowolona". Pal licho prackę, to zdanie idealnie ilustruje mój stosunek do tej wątpliwej jakości gry.
Zaidi: Rozumiem... To może być zaleta, jeżeli to będzie cię motywowało do poprawy. Nie należy jednak w siebie wątpić i się sabotować.
Nie nie, nie zrozumiał pan. Nie wątpię w siebie. Wątpię w Pszczoły :D
Zaidi: Pracowałaś nad swoją tezą przez kilka miesięcy i studiujesz ten kierunek już od pięciu lat.
xDDD
Ok, niech będzie, nazwijmy to "pracą". Tak jak twoje pierdolety o niczym nazywamy "wykładami".
I... szczerze? Jakoś nie czuję żeby moja postać przez te pięć lat posiadła jakąkolwiek wiedzę. Jestem raczej w tym niezręcznym położeniu, gdy randomowy wykładowca przekonuje mnie, że coś tam jednak umiemy, gdy - jako gracz - za Chiny tego nie kupuję :D
Zaidi: Masz wiele powodów, aby w siebie wierzyć.
Typie, Suśka cały rok baluje, szlaja się z Rozą, wtyka nos w nie swoje sprawy i wzdycha za Natanielem. Ma NAPRAWDĘ poważne powody, by w siebie nie wierzyć ._.
Zaidi: Czy chciałabyś, abym przeczytał jakiś wybrany fragment czy nie?
Tu gra nie daje mi wyboru - trzeba się zgodzić, nawet jeśli na miejscu Suśki chciałoby się opuścić aulę z krzykiem i zostawić Rayana daleko, daleko za sobą. Respekt dla wyborów graczy to podstawa, Pszczoły, good job! :D
...Chyba że to taki podstępny ruch, żebyśmy w ogóle dowiedzieli się co się w tej naszej nieszczęsnej magisterce znajduje :')
Zaidi: Podsumowanie jest... naprawdę kompletne, brawo, bardzo dobrze. Miej wiarę w siebie.
Eee...? I co, to tyle? Żadnej merytorycznej uwagi, nic? Zgaduję, że praca nie jest doskonała - szanujmy się, to magisterka Sukry - ale Zaidi najwidoczniej uważa inaczej. Czy ten człowiek ma w ogóle jakieś wymagania? :D
Zaidi: Nie należy próbować, należy to zrobić. To niezbędne przy takim egzaminie.
...Naprawdę nie mam pojęcia, za co Uniwersytet mu płaci. Takie coachingowe złote rady są za free na YouTube, wystarczy poszukać. Nawet nie trzeba się starać! xD
Chani: A więc pan Zaidi powiedział ci, że to było dobre?
Taaak, zatem albo jest bardziej niekompetentny niż myślałam, albo nie zrozumiał odrzucenia i jeszcze ostrzy sobie na nas zęby. Wybierz dowolne, poza opcją że praca Sukry jest dobra. Tej ściemy nie kupię za żadne pikselowe itemy, no way! :D
Chani: Znasz swój temat, nie martwię się o ciebie.
Ech... Tak. Zaraz, jak to szło? "Silne postaci kobiece w pop kulturze"? *krztusi się kawą once again*
Su: Tak... Ty nigdy się o mnie nie martwisz, Chani.
Właściwie, Chani ZAWSZE się o nas martwi. To Chani. To Sukra jest względem niej niewdzięczną bułą. Nawet nie nosi naszyjnika z jarzębiny który jej zrobiła ;-;
Idziemy coś zjeść i mamy wykłady, potem Su marudzi że nie ma na nic siły bo stres taki ogromny, presja taka potworna.
Su: I tak nie miałabym z kim wyjść. Wszyscy są bardzo zajęci... Lepiej, żebym poszła odpocząć.
Odpocząć. Tuż przed oddaniem magisterki. Ok, nie mam pytań.
Zastanawiam się jedynie, czym inni studenci mogą być tak strasznie zajęci... No bo chyba nie... uczeniem się??? To jakiś strasznie dziwny koncept, wybaczcie, nie było tematu!
Su: Wydaje mi się, że zrobię sobie przerwę od magisterki. Przeczytam ją jutro albo w niedzielę...
Wiecie, absolutnie nie jestem zwolenniczką zaharowywania się na śmierć - ale kurde, no! :D
Sukra nawet nie próbuje udawać, że się stara! Z takim podejściem do pracy magisterskiej, nie dziwię się, że jej biznes dryfował po powierzchni tylko dlatego że był pralnią pieniędzy narkotykowego bossa-miliardera :D
Do Suśki dzwoni mama (Mamo Su, naprawdę, nie jest za późno - jeszcze zdążycie machnąć sobie z Seksownym Tatonem kolejną Sukretę!) dopytując, czy to już w przyszłym tygodniu obrona prac. Więc, tak, to już za chwilę, już za moment. A "kilka tygodni później" obrona.
Idealny moment by trochę pobimbać, co nie, Suśka?
Mama Su: *** Chcielibyśmy przyjechać i poznać twoich przyjaciół! W ogóle nie znamy osób, z którymi spędziłaś ten rok… ***
"Hmm, to ten - znamy narcystyczną socjopatkę Rozę, dramę-lamę która nie panuje nad swą chucią, dilera narkotyków z problemami, anorektyczkę która wykańcza się dla kariery, nad-ambitną córkę toksycznej artystki i... A tak, jest jeszcze Chani. Chani (chyba wbrew zamierzeniu twórców?) wydaje się najnormalniejsza ze wszystkich. A w ogóle to dopiero co wróciliśmy ze szpitala bo kolega-diler dostał kosą w brzuch i przespaliśmy się z gwiazdą rocka za co wkrótce rozszarpią nas jego fanki. A co tam u was? Mamo? Mamo, jesteś tam...?"
Mama Su: ***I poznać twojego chłopaka! Agata mówiła, że widziała cię z kimś kilka razy w mieście… ***
...A to podły konfident! Wiedziałam, że coś za często się szlaja po naszym kampusie... Kabluje na nas rodzicom, podczas gdy sama pcha się na kozetkę do Rafaela. Hipokrytka.
Mama Su: *** Nie chciała nam powiedzieć kto to, ale trudno… ***
Su: Widziała mnie z kimś?!
Tak, zapewne z Natem. Z którym, paradoksalnie, Su stara się spędzać tyle czasu co ze swoim chłopakiem. Na miejscu Kasa wzięłabym tę znajomość pod lupę.
Btw, nie macie wrażenia, że rodzice Su utrzymują Agatę? Tak na logikę - dlaczego ciągle do nich wydzwania? W którymś odcinku Seksowny Taton zdradził, że ciotka dzwoni do nich codziennie bodaj o dwudziestej. To... nie jest coś, co robią ludzie mający swoje życie i pracę. Do tego kobieta ciągle kręci się po mieście, wpadamy na nią dosłownie o każdej porze dnia i nocy - na 100% nie ma stałej pracy. Ale skądś ma kasę na np. wypad do Wenecji.
Hmmm. *Meme voice Nosacza-Janusza* Ciekawe, skąd na to wszystko bierze pieniążki...?
Mama Su: *** Cieszę się, że to słyszę. Nie mam zamiaru cię zmuszać, abyś nam o tym mówiła, ale... Twój ojciec i ja nie jesteśmy tacy naiwni. Też poznaliśmy się na studiach.***
Nie rozumiem. Znowu będziemy robić ze związku taki cyrk i podchody żeby tylko "starzy się nie dowiedzieli"? Wtf? Sukra kończy studia, ma te 24-25 lat a zachowuje się jak płocha licealistka. Co jest grane, gro?
Mama Su: *** Tak właściwie to nie mieliśmy jeszcze okazji porozmawiać o tym, co masz zamiar robić po studiach. Ufamy ci, i domyślamy się, że jeżeli będziesz chciała, to nam o tym wspomnisz… ***
Heh, żeby to Sukra w ogóle o tym myślała :D
"Wiesz mamo, tak wstępnie to chciałabym prowadzić lokal-słup dla lokalnej mafii cukrowej, ale jeszcze się waham. A co?"
Mama Su: *** … Wiemy również, że jeżeli masz kogoś w swoim życiu, to uwzględnisz go podczas dokonywania wyboru… Możesz nam zaufać, udzielimy ci dobrych rad, jeżeli tego zechcesz...***
Tak! Poproszę! Ale nieee, wszyscy dobrze wiemy że Suśka "nie zechce" i skończy, w najlepszym razie, spektakularnie plajtując :')
Mama Su: *** Przepraszam, nie chciałam ci tym zawracać głowy przed egzaminami! ***
Nie zasługujemy na tak kochającą matkę ._.
Mama Su: *** A więc widzimy się po obronie! I nie zapomnij, naprawdę chcielibyśmy poznać osoby, które towarzyszą naszej córeczce! Pomyśl o tym. ***
...Nie. Nie chcecie poznać Nataniela i oprychów którzy za nim łażą, trust me :D
Do pokoju wbija nam... Amber. I jak wspominałam, lubię Amber, chętnie posłuchałabym o jej życiu. Ale nie! Historie życia Amber są dla zarządu, dla Ciebie graczu jest tylko wałkowane do porzygu sad-story Nataniela :P
Amber: Dzisiaj wieczorem kolejny raz próbowałam pójść do jego mieszkania... Ale nie dałam rady. Gdy przechodzę przez drzwi, mam nadzieję, że go zobaczę...
Eh. Dziewczyna jednak nie jest tak inteligentna, jak sądziłam. Oprychy, Amber! Mówi ci to coś??? Tam jest NIE-BEZ-PIECZ-NIE. Serio!
Nawet Suśka to zauważa!
Su: Chodzisz tam sama?! Nie boisz się, że te typy przyczepią się do ciebie?
...Gdy Su staje się głosem rozsądku, wiedz, że coś się dzieje.
Amber: W budynku i tak jest monitoring... To nie mnie chcą...
Ahaaa... A to zmienia...? No sorry bardzo, ale goście którzy dźgnęli twojego brata nożem w ciemnej uliczce mogą zrobić dokładnie to samo (jak nie gorzej...) tobie - i raczej nie będą tego robić w monitorowanym budynku. Nat jest kretynem, ludzie Tracza to profesjonaliści.
Amber: Chcą Nata, a on wyjechał... Nic mi nie grozi...
Haha! To taki żart, prawda? Prawda???
Amber: Niedługo oszaleję.
...Albo skończysz wykrwawiając się w jakiejś bramie, któż to może wiedzieć. Życie jest nowelą!
Amber: Wczoraj wieczorem kilkanaście razy wykręciłam numer policji, zanim zmieniłam zdanie...
Emm, niedyskretne pytanie - ale jaki numer wykręciłaś policji, Amber? Wiesz, że w obecnej sytuacji prankowanie gliniarzy raczej nie pomoże, prawda?
Amber: Nie wiem, co robić i mam mu to za złe. Wyjechał, nie zostawiając nam żadnych instrukcji...
Tak, bo Nataniel jest egoistycznym bucem. Tak bardzo "troszczy się o siostrę" że zostawia ją samą na pastwę bandytów. Braciszek roku, nie ma co!
Amber: Zastanawiam się, czy nie zadzwonić do mamy... ale to tylko pogorszyłoby sytuację.
Właściwie, dlaczego nie? W perspektywie masz znalezienie jego zwłok w niedługim czasie. Może stosunki w rodzinie macie niezbyt kolorowe, ale warto by uprzedzić starych co by odłożyli jakąś sumkę na ewentualny pogrzeb.
Amber jest w kropce, więc sugeruję, żeby skontaktować się z policją (nie wierzę, że do tej pory tego nie zrobiła ._.)
Amber: Powiedział mi, aby kategorycznie tego nie robić... Ale do tej pory, podążanie za planami Nataniela, nigdy nie było dobrą decyzją.
TYM BARDZIEJ powinnaś to zrobić! Naprawdę, gdybyśmy słuchali Nataniela, typ wykrwawiłby się w siłowni Kim (wpychając ją w ogromne problemy, jak zauważyła @Shield)!
Su: Mam nadzieję, że Amber to wytrzyma... Wygląda jak swój własny cień... I mam wrażenie, że jeszcze bardziej schudła...
Heh. Gdybym była bezdusznym stworzeniem rzuciłabym ironicznie, że Nataniel robi to wszystko z miłości do siostry by ułatwić jej drogę na szczyt kariery - ale nie jestem, więc siedzę cicho.
Su przypomina sobie o robocie (i nam! Serio, zapomniałam ze 20 razy że my gdzieś pracujemy xD) i lezie do kawiarni.
Dziś podobno pracuje tam także Hyun-ZASLIPY, podglądasz niewieścich wypraw po majciochy! :D
...Nie, nigdy tego nie zapomnę.
W środku zamkniętej kawiarni spotykamy jednak Clemence, która wygląda jakby była na skraju załamania. Nad Cosy Bear chyba zbierają się ciemne chmury - co chyba tylko bardziej motywuje Suśkę, by przejąć ten upadający już lokal. Bo co mogłoby pójść nie tak?! :D
Clemence: Tak, wiem, wiem... Możesz nam zrobić kawę? Usiądź na chwilę.
Jako dobra dusza robię kawę. Odkąd kobieta przestała molestować Hyuna i jechać po nas jak po burej suce, właściwie nie mam z nią problemu.
Clemence: To koniec, mała. Po co to wszystko?
Su: Powiedziała to, wskazując na ściany kawiarni.
Nooo, po to żeby szanowny pan Tracz miał swoją pralnię pieniędzy! A co?
Clemence: Po kogo miałabyś zadzwonić? Ja... przecież to oczywiste. Spędzam tu cały swój czas...
Smutna rzeczywistość biznes-woman, co? I feel you, sis .-.
Clemence: I to nie wnosi niczego do mojego życia. Mam ochotę podróżować. Mam dosyć szkolenia kelnerów i obsługiwania niewdzięcznych klientów!
So, go for it! Nie widzę problemu. Suśka i tak się tu nie angażuje więcej jak dwa razy w miesiącu, nie wiem, jak Hyun - nie ma żadnego powodu żeby to ciągnąć. A Tracz już czeka za rogiem na kawiarnio-galerię! :D
Clemence: Nigdy nie powinnam była otwierać tego miejsca. To mi zabiera strasznie dużo czasu. Nie mam czasu ani podróżować, ani zająć się sobą, to straszne!
No... Tak, tak zazwyczaj wygląda prowadzenie biznesu w pojedynkę?
Clemence: Poza tym, pracując tutaj, przytyłam piętnaście kilo! No ale... wiesz jak to jest...
To dość ciekawe, bo to w sumie nie jest siedząca praca... Wszyscy ludzie których znam, a którzy dorabiali sobie w knajpie zawsze mówili o bieganinie w tę i z powrotem, nigdy o tyciu. Chyba że chodzi o to, że Clemence wyjada ciasteczka których nie sprzedamy czy coś ._.
Clemence: Wydaje mi się, że powinnam zamknąć kawiarnię...
No raczej. Było... różnie, ale postaram się nie trzymać urazy. Powodzenia na nowej drodze życia z tym Henrym czy ktokolwiek to był! :D
...Wkurza mnie, że "dobra opcja" to mydlenie Clemence oczu, że nie może się poddać gdy tak dobrze jej idzie - co jest oczywistą nieprawdą. Kobieta jest nieszczęśliwa, wypalona zawodowo i ewidentnie ma dość a biznes zjeżdża po równi pochyłej... Parcie przed siebie bez względu na wszystko sprawdza się w filmach, a nie w prawdziwym życiu, Pszczoły.
Suśka, jesteś potworem.
Clemence: To prawda! Gdy otworzyłam to miejsce, byłam pierwszą kobietą w mieście, która była szefową kawiarni!
Eh? Pomijamy milczeniem fakt, że Słodkoflirtowo ma jedną kawiarnię, tak?
Clemence: Gdybym była w twoim wieku, to nie pracowałabym w tej norze, wierz mi! Byłabym przynajmniej w trakcie swojej trzeciej podróży dookoła świata, przynajmniej!
Dzięki za tę samoświadomość, Clemence. Też nie pracowałabym w tej norze będąc w twoim wieku.
Na bąknięcie, że studia, że hajs, kobieta się obrusza:
Clemence: Wymówki! Ale rozumiem... Ja też to robię od lat... Znajduję sobie wymówki...
Wiecie co? Ona też musi mieć jakieś powiązanie z Traczem. Czuję to.
Nie ma bata, by taka zażarta business-woman nigdy się z nim nie zetknęła. To zbyt małe miasto. A to, jak nieistotnym czynnikiem są dla niej pieniądze bardzo nakłania mnie do tej tezy. Nie wiem jeszcze, co, ale coś ich łączyło. Być może wcześniej - nim wybuchowy charakter Clemence kazał jej sprzeciwić się Danowi, przez co ten zakręcił kranik z gotówką i od tej chwili biznes zaczął się sypać? Nie wiem, ale coś wymyślę.
Clemence: Może nadszedł czas, aby wszystko zakończyć.
Nie wiem, jak dosłownie chcesz to kończyć, więc pozwól że zachowam milczenie?
Clemence: Mój mały Hyunie, nie chciałbyś przypadkiem przejąć kawiarni?
Ej, tak się nie robi! Nie można podrzucać komuś plajtującego bubla. Zresztą, nikt nie byłby takim idiotą, żeby przejmować upadający biz... A, nie. Sorry. Sukra będzie tym idiotą.
Clemence: Tak... Nie widzę sensu, aby dalej to ciągnąć, podczas gdy mogłabym być w Tajlandii albo Nowej Zelandii, albo gdzie indziej!
Widzicie? Zero choćby zająknięcia się o pieniądzach! Z czego opłaci te podróże? Za co będzie żyć? Who cares, Tracz o wszystko zadba! :D
Clemence: Hmm… Ale gdyby jednak nie spodobało mi się w Tajlandii i chciałabym przejąć kawiarnię... byłoby już za późno.
...Kobieta już teraz zakłada, że będzie mieć w przeszłości dość środków, by odkupić lokal w środku miasta. Obstawiam, że jest jakąś ciotką Dana czy kimś z rodziny, kto prowadzi biznes 'just for fun' bo absolutnie nie musi pracować.
Hyun przychodzi ze swoimi złotymi radami:
Hyun: Poza tym, Clemence, nawet jeśli wyjedziesz, zawsze mogłabyś otworzyć nową kawiarnię i zacząć od zera. W życiu nigdy nic nie ma końca.
Nie. Nie zaczyna się biznesu "od zera" bez zgromadzenia kapitału. Ale co Hyun "nie umiem w babeczki, nie ogarniam działania rynku i spóźniam się na samozatrudnieniu!" mógłby o tym wiedzieć...
Clemence poprawia się humor, idziemy więc do roboty. Pytamy przy okazji Hyuna, jak tam jego magisterka:
Hyun: Jeszcze jej nie wydrukowałem ani nic...
Su: Jutro biblioteka będzie otwarta przez cały dzień. Bez problemu będziemy mogli skorzystać z drukarki...
...Co wy wszyscy macie z tym drukowaniem?! Nie wiem jak we Francji, ale u mnie na polibudzie pracę dyplomową drukowało się z solidnym wyprzedzeniem w drukarni, w twardej oprawie ze złotymi zgłoskami. A to brzmi, jakby chcieli ją druknąć na zwykłym podaniowym i spiąć spinaczem :D
Poważne podejście na poziomie gry <3
Hyun: Tak... Już... Wiesz, co będziesz robić po obronie dyplomu?
Eee... Pewnie wdepnę w jakiś lipny biznes czy coś.
Suśka bredzi coś o stażach i zdobywaniu doświadczenia. Tak, tak, pewnie. Jedyna dobra rzecz w karierze przyjdzie do ciebie sama, nie oszukujmy się <3
Su: Z pewnością będę gdzieś dorywczo pracować. Nie mam wyboru, jeżeli chcę sobie opłacić mieszkanie...
Dorywczo, w sensie te trzy dni w miesiącu, tak? Zresztą, co się martwisz, Sukra. Wprowadzimy się do Kaśki i bęziemy go osuwać całymi dniami! :D
Generalnie, jako gracze, właśnie z dialogu z naszym koreańskim księciem dowiadujemy się jakie plany ma nasz awatar. Su planuje tu zostać, bo lubi to miasto. To chyba pierwszy raz, gdy dostaję informację że Su cokolwiek lubi. Wieci... Temat jej preferencji w czymkolwiek praktycznie się nie pojawia. To perfekcyjna tabula rasa. Grając od 10 lat, nie mogę o niej powiedzieć praktycznie nic ._.
Su: A ty?
Hyun: Jeszcze nie wiem... Mam kilka pomysłów, w komunikacji, wydarzeniach lub innych...
BABECZKI. Nieważne co myślałeś, to będzie ostateczną destynacją twego istnienia.
W sumie, naprawdę przykro czyta się te dialogi wiedząc, jak oboje skończą. Hyun - z kijowym biznesem na garnuszku u swojej kobiety i Su, prowadząca pralnię pieniędzy i wpadająca w długi, z wyrokiem krążącym gdzieś nad głową. Powolne obumieranie młodzieńczych marzeń to chyba najbardziej realistyczna (i niezamierzona, I quess) część Słodkiego Flirtu.
Praca idzie szybciej gdy myśli się o planach które skończą się fiaskiem. Hyun żegna się:
Hyun: Nienawidzę zostawiać mojej ulubionej koleżanki z pracy samej podczas zamknięcia, szczególnie, że teraz jest już ciemno.
Hehe. Wiadomo. Nawet podczas kupowania bielizny, co? Panie ZASLIPY?!
(Dobijcie mnie, zasłużyłam xD)
Seksowny Taton w SMS: "Powodzenia podczas twojego ostatniego tygodnia przed oddaniem pracy magisterskiej, córeczko! Wiemy, że sobie poradzisz! Nie możemy się doczekać, kiedy cię zobaczymy i spotkamy twoich przyjaciół. Buziaki. Tata."
Seksowny Taton jest najlepszy <3
Naprawdę, nie rozważacie może z Mamą Su adopcji...? Bo jak coś to ja chętnie!
Amber: “Masz wkrótce czas...? Chciałabym, abyśmy porozmawiały... Nie wiem, co robić. Coraz częściej myślę o tym, aby zadzwonić do mamy albo na policję, ale...”
O rany... No to dzwoń, co ci szkodzi? ._.
Serio, rozumiem wszystko, ale dziewczyna jest dorosła. Nie ma żadnych przeciwskazań, by zawiadomić służby. Naprawdę dziwne, że jeszcze tego nie zrobiła.
Amber: “Nie mogę tego dalej tak ciągnąć... Łamię się.”
Ehh... Lubię ją, ale czy naprawdę musimy brać na siebie ciężar przewinień Nataniela, który po prostu porzucił swoją siostrę żeby się zamartwiła na amen? Jutro mamy ogarniać tę magisterkę (jak raz!), więc jeśli gadka z Amber ma nas od tego sprytnie odciągnąć - nie idę w to, chcę choć raz zagrać odpowiedzialną postacią!
Wpada na nas Chani i Priya. Priya, o dziwo, proponuje nam drinka.
W weekend przed oddaniem prac. Nie poznaję cię, Pyrka... I, naprawdę, czy cały wszechświat jest przeciwko nam i ukończeniu tych studiów?! :D
Idziemy do baru chociaż zapieram się rękami i nogami, walcząc resztkami sił o tę magisterkę Sukrety.
Priya: Chciałam ci to powiedzieć, zanim dowiesz się o tym w przyszłym tygodniu...
Niech zgadnę: zwłoki Nataniela wyłowiono z morza i możemy już przestać nad nim wzdychać?
Priya: Wiesz, obiecałam Ninie, że będę z bliska śledzić wasze skargi, dotyczące tego faceta, który...
Aaa... o to chodzi! Sorry. To kolejny wątek, o którym zdążyłam kilkukrotnie zapomnieć.
Priya: Cóż... Prokurator zamknął sprawę bez podejmowania dalszych działań z powodu braku dowodów... Prawdopodobnie otrzymasz pismo informujące cię o jego decyzji.
No, to trochę lipa.
Btw, nie znam się na prawie kompletnie - ale jakich właściwie dowodów chce ten prokurator? Dziewczyny złożyły skargę że były bodaj napastowane. JAK miałyby to udowodnić? Jestem zielona w temacie, ale chętnie się dowiem jeśli ktoś zna się na rzeczy :D
Priya: Rozumiem... Będziemy cię wspierać, bez względu na twoją decyzję... I to, co zamierzasz potem zrobić... Będziemy tu.
Eee... Jaką decyzję? Co, nie mając dowodów, Sukra miałaby właściwie zrobić?
POZA wymierzeniem sprawiedliwości własnymi rękoma ofc? :P
Su: Jak można zostawiać na wolności takiego niebezpiecznego typa?! To... haniebne!
Su: Nie mogę się powstrzymać, aby nie porównywać tego do Nataniela. Wiem, że to nie taka sama historia, ale...
No właśnie! To jest dobre pytanie - jak można zostawiać na wolności takiego niebezpiecznego Nataniela? Gość handluje dragami i pomaga mafii (heh, wiemy że nie, ale udawajmy że jest inaczej :D) rozbudowywać jej obszar wpływów. Dla pewności dajmy mu podwójne dożywocie, co by nigdy więcej nie stworzył cukrowego hiper-mocarstwa!
Su: Jeśli kompletnie niewinna osoba jak Nina, nie została uznana za ofiarę... Nat nie ma żadnych szans...
A. O to ci chodziło.
No akurat Nat jest zarąbiście winny, także ten... Naprawdę należy mu się ta odsiadka.
Chani: Jutro chyba będę spać i na spokojnie wydrukuję swoją pracę magisterską.
Podoba mi się ta zmiana tematu, ale kurczę - nawet Chani? Dlaczego nikt nie drukuje magisterki z wyprzedzeniem?! :D
Ale dziewczyna przynosi nam odpowiedź:
Chani: Nigdy nie należy jej drukować zbyt wcześnie, to przynosi pecha!
Wow. To... najgłupszy studencki zabobon jaki słyszałam w tym roku :D Zresztą, pech pechem, walić go - drukowanie z wyprzedzeniem pozwala, no nie wiem, nie zawalić terminu???
Pod barem spotykamy Kim.
Kim: Muszę teraz pozałatwiać sporo spraw na siłowni... Nie byłam zbyt dyspozycyjna...
...I tak jak się spodziewałam, Nat narobił jej problemów. Założę się że "załatwianie spraw" to oczyszczanie swojego imienia przed policją i tłumaczenie, dlaczego dźgnięty diler koczował u niej w szatni. Brawo Nat, wielkie dzięki! Jesteś niezastąpionym przyjacielem.
Kim: Za to regularnie widuję się z Amber... Nie, to naprawdę zaczyna mnie niepokoić. Spotyka się ze mną rano i wieczorem... Wygląda na kompletnie zagubioną.
Może więc skierujmy Amber, która ewidentnie sobie nie radzi, do jakiegoś psychologa...? *szybko myśli o Rozie* Nie, wiecie co, może moc przyjaźni tym razem wystarczy.
Kim: Nie może się pogodzić z wyjazdem Nataniela... Właśnie miałam zamiar się z tobą skontaktować, aby zapytać cię o zdanie... I z tego, co zrozumiałam, zaraz będziecie składać prace magisterskie, czy coś w tym stylu... Nie ma nikogo, z kim mogłaby o tym porozmawiać... Sytuacja jest kiepska.
To co, jednak jakiś specjalista? To naprawdę nie brzmi jak temat, który rozwiąże wygadanie się znajomym. I idźcie z tym wreszcie na policję, do wafla ciężkiego! Zrobicie Amber przysługę i odciążycie ją trochę.
Priya: Dlaczego by nie poprosić policji, aby go znaleźli?
Priya jest całkiem bystrą pyrą, not gonna lie. Ale nie wie tego, co my - że Nat "doskonale ogarnia sprawę!" i za żadne skarby nie chce pomocy! :D
Po prostu poczekajmy aż Straż Przybrzeżna wyłowi jego zwłoki w zatoce.
Chani: W tym tygodniu musisz złożyć pracę magisterską... W końcu wybuchniesz, martwię się o ciebie.
O rany, Chani, przestań się tak litować nad Sukretą, zaklinam Cię! To jej szkodzi. Naprawdę. Dajesz dziewczynie wymówkę żeby olewać obowiązki, bo w końcu "ma takie trudne sprawy na głowie..." Moja recepta? Olać Nata, skończyć studia. A potem szybciutko w ramiona szemranych biznesów Tracza, hej! <3
Priya: To prawda, że zawsze miałaś syndrom superbohaterki, przynajmniej od tak dawna, jak cię znam...
Syndrom... czego? Droga Pyro, to się nazywa wścibstwo :D
Ustalamy że trzeba się zgadać z Amber PO obronie i wracamy do akademika. A tam - Yeleen jak malowana!
Su: Czytała swoją magisterkę, która była już wydrukowana i spięta.
Widzicie? Da się? Da się! Wystarczy nie być skończonym głuptakiem! :o
Yel: Przeczytasz dzisiaj ostatni raz swoją magisterkę?
Właściwie... Co oni mają z tym ciągłym czytaniem magisterek? W sensie, rozumiem, stres, rozumiem ostatnie poprawki - ale jeśli nic w nich nie zmieniają, to właściwie po co? Czepiam się, wiem, ale po napisaniu swojej pracy znałam ją dość dobrze bo... no, napisałam ją. Ta wiedza była gdzieś tam między uszami, a nie tylko na kartkach. Ale nom, powtarzam, czepiam się.
Su: Zrobię to jutro. Jestem zbyt zmęczona po pracy w kawiarni...
Yeleen: Nadal pracujesz w tym nędznym miejscu?
"Nędzne miejsce" xD Clemence powinna to usłyszeć, jej wyprowadzka do Arizony skończyłaby się jeszcze przed wschodem słońca :')
Su: Jutro spędzę dzień na upewnieniu sie, że moja praca magisterska jest w idealnym stanie.
W sensie... Po wydrukowaniu jej na tym podłej jakości papierze i spięciu zszywką? Bo rozumiem że wciąż aktualny jest plan drukowania jej w bibliotece. Nie w drukarni, która oprawi w estetyczną okładkę dzieło żywota twego.
Cóż, przynajmniej Sukreta zdaje sobie sprawę z wartości swoich wypocin.
Su: Wstałam o siódmej rano, gotowa, aby po raz pięćdziesiąty przeczytać swoją magisterkę!
Ehh... Jeśli ci to sprawia przyjemność?
Su: Przeczytałam ją kilka razy, zanim wrzuciłam ostateczną wersję na pendrive, aby wydrukować ją późnym popołudniem.
Aha. Żeby coś zdążyło się schrzanić w międzyczasie (obstawiam, że drukarka) i by nie było żadnych alternatyw do wyboru? Sprytnie!
Su: Mogłam to bez problemu zrobić w bibliotece. Za to, nie mogłam jej przeczytać.
...Bo, ponieważ? Zabraniają wam przychodzić z laptopami do biblioteki? Wątpię. Nawet na mojej, przez wszechświat zapomnianej uczelni, można było bez problemu siedzieć w bibliotece z laptopem. Nie wmówicie mi że to problem, Pszczoły.
Jakaś pani której nazwisko mi uciekło/ nigdy nie pamiętałam: Nie martwcie się, jak napisano w e-mailu i w liście, który otrzymaliście, macie czas jutro do 16:00, aby złożyć wasze prace magisterskie. A jutro zorganizujemy wszystko, aby ci, którzy jeszcze ich nie złożyli, mogli to zrobić!
To bardzo miłe, nie powiem. Doceniam traktowanie studentów jak dzieci we mgle, ale... To są jednak dorośli ludzie. Jeśli nie ogarną złożenia własnej magisterki na czas, będzie to świadczyć jedynie o nich :')
Su: Tak... Ale wolałabym, żeby była gotowa co najmniej dzień wcześniej.
DZIEŃ. Jeden dzień wcześniej. Twoja roczna praca, od której zależy ukończenie studiów... No trzymajcie mnie! Czy to mój rocznik był jakiś upośledzony, czy to we Francji normalne jest robienie wszystkiego dosłownie na ostatnią chwilę??? :D
Su: Zawsze się boję, że pojawi się jakiś problem, zanim ją oddam.
"Zawsze"? Co znaczy "zawsze"? Ile magisterek Suśka oddawała do tej pory?
I tak, owszem, pojawi się, bo Pszczoły uwielbiają iść w takie irytujące scenki dojące nasze biedne PA!
Su: Jutro nie mam zajęć. Muszę tylko przeczytać tę cholerną pracę i ją oddać. Dam radę... Tak, dam radę.
Powtórzę się, ale - rozumiem stres, rozumiem czytanie w kółko tego samego - lecz czy nie możemy po prostu wydrukować tej cholernej pracy i przestać o niej nadawać w myślach?! :D
I wiecie co? Suśka nie idzie drukować pracy wieczorem - żeby mieć choćby dzień zapasu, tak jak mówiła. Nie! Ona idzie w kimę :D
Su: Obudziłam się sporo przed budzikiem. Byłam zestresowana nadchodzącym dniem...
No way! Really?! :D
Czy to możliwe, by stresować się skoro NIE MA się wydrukowanej pracy którą trzeba DZISIAJ oddać???
Su: Nie ma co się dziwić, to zwieńczenie pięciu lat studiów. Muszę się postarać, nie mam wyboru.
Mhm. Starasz się tak bardzo, droga Sukreto, że leżysz i myślisz zamiast iść drukować te nieszczęsne papiery. To wiele mówi o pięciu minionych latach twoich studiów.
Su: Mam wszystko, ponumerowaną pracę, dobrze wydrukowane strony. Tusz się nie rozmazał.
CO.
Czekajcie, czekajcie... Co?!
Czy ta gra, racząca mnie żenującymi monologami wewnętrznymi Suśki na każdym kroku, ZAPOMNIAŁA MI WSPOMNIEĆ że dziewczyna wydrukowała swoją magisterkę? Czy to się dzieje naprawdę?! :D
Nie, ja mam dość.
*idzie po kawę*
Su: Dla pewności przeczytam ją jeszcze jeden raz.
Su: W ciągu godziny przeczytałam pierwszych dziesięć stron.
To... całkiem dobre tempo, nie powiem że nie?
Biorąc pod uwagę, że wg Google praca magisterska powinna liczyć jakoś tak 70-90 stron (a nie posądzam Sukrety o nadmierną wylewność...) dziewczyna potrzebuje siedmiu godzin żeby przeczytać całość. Pamiętając, że dzień wcześniej "przeczytała ją kilka razy" ("kilka" = od 3 do 9) wychodzi na to, że Sukra czytała ją dzień wcześniej przynajmniej przez 21 godzin.
To całkiem sporo, I quess.
No i oczywiście coś się spaprało.
Su: Brakuje mi 19 strony! Brakuje mi jednej strony, prawdziwej strony!
Eee... A może brakować... nieprawdziwej? Eterycznej na przykład?
Yel: Poczekaj, może spadła pod biurko albo...
No tak. Tak to jest, gdy magisterkę spina się spinaczem zamiast dać uczciwie zarobić profesjonalistom.
Wybiegamy z pokoju w poszukiwaniu drukarki i wpadamy na Kierownika Administracyjnego.
KA: Masz czas do 16. Poza tym, to ja je odbieram, więc upewnię się, że o 16:00 drzwi zostaną zamknięte! Wolałbym być na urlopie zamiast zajmować się tymi wszystkimi zestresowanymi studentami!
...I feel You, Kierowniku Administracyjny.
KA: Im się więcej daje, tym ludzie więcej biorą. To dramatyczne...
Kierownik Administracyjny to świetna, nierozwinięta postać której potencjał nie został wykorzystany. Chciałabym poznać jego historię, zamiast gonić jak głupia za papierkiem. Co przeżył? Jak sponiewierało go życie? Dlaczego nie dopuszcza do siebie nikogo i jest tak sarkastyczny i zamknięty w sobie?
I don't need *jeden głupi papierek*, I need answers! :D
Randomowe studenty z Krainy Cieni: Muszę koniecznie to zrobić dzisiaj rano! Dlaczego nie wydrukowałam jej w piątek? Dlaczego tego nie zrobiłam?! A jeżeli zabraknie tuszu, to co zrobimy?! Wszyscy oddają dzisiaj swoje magisterki, nie jesteś jedyna!
Ahh, tak, studia to był piękny czas :')
Suśka panikuje i dzwoni po znajomych. Szczerze, rozwaliła mnie ta ścieżka dedukcji:
Su: Kastiel! Musi mieć drukarkę w swoim mieszkaniu! Z pewnością sam drukował ulotki Crowstorm na początku kariery!
Hehe... Nie. Na 100% tego nie robił. Poza tym, Su, literalnie spałaś w jego mieszkaniu. Widziałaś tam jakąś drukarkę...?
Kastiel: *** Przykro mi, sprzedałem ją, gdy postanowiłem rzucić karierę księgowego. ***
Kastiel: *** Wydrukowałem swoją już kilka lat świetlnych temu i zrobiłem to w bibliotece uniwersyteckiej… ***
Widzicie? Nawet Kastiel jest bardziej ogarnięty od nas! :D
Szlajamy się w panice po kampusie, szukając nieszczęsnej drukarki. W końcu wpadamy nawet na Rafaela, na którego poluje nasza wyrodna ciotka. Wieki go nie widziałam, zdecydowanie powinien pojawiać się częściej <3
Raf: Nigdy mi nie przeszkadzasz, Sukro. Jestem tutaj, aby przyjąć wszystkich, którzy są w potrzebie.
Su: Pamięta pan moje imię?
Raf: Nigdy nie zapominam najsympatyczniejszych pacjentów! Wiesz, możesz mi mówić na ty.
...Oj. Czy my przypadkiem nie wchodzimy na ścieżkę Profesora Lepkie Rączki? Proszę, nie, nie! Tylko nie Rafael! :d
Raf: Drukarka? Och... możesz skorzystać z mojej.
RAFAEL JEST ANIOŁEM <3
Serio, dzięki ci panie za twe hojne dary! Możemy teraz wreszcie skończyć ten durny, zapychający czas wątek? :D
Strona wydrukowana, ale Suśka nie zdąży jej zbindować. Jakby... Słucham? Jakim cudem zbindowała ją na drukarce w bibliotece? I dlaczego nic o tym nie wiem? Ja dosłownie gram jej postacią! Czemu o niczym mi nie mówisz, gro?! :D
Raf: Proszę, weź ten spinacz. Zawsze tego używam przy swoich dokumentach. To mniej solidne niż spirale, ale powinno się nadać!
Su: Och, DZIĘKUJĘ! Dziękuję, Rafaelu! Biorę to!
Mówiłam, gość jest aniołem. Mam nadzieję że Titi w życiu go nie znajdzie.
Biegniemy do amfiteatru i, cóż za emocje, akurat PRZYPADKIEM okazuje się że mamy cztery godziny więcej na oddanie prac. Lub dłużej. Pan Lebarde jest kochany jak zawsze, btw.
Pan Lebarde: Dzięki temu niektórzy zestresowani spóźnialscy będą mieli więcej czasu!
Love <3
Suśka idzie zbindować pracę bo... nagle okazuje się, że w bibliotece są też bindownice! Gro, czy ty sobie ze mnie robisz jaja?! :D
Ok, nieważne. Walić. Mamy to z głowy! Wieczne marudzenie i biadolenie o pisaniu pracy - koniec z tym! Teraz tylko wakacje, Kastiel, słodkie lenistwo i...
Amber: *** Organizuję dziś spotkanie... Tak. U Kastiela. ***
Co proszę?
Ale dlaczego akurat u Kastiela??? Poważna sprawa, Nat wziął nogi za pas, bla bla. Ale biorąc pod uwagę fakt, że dziewczyna durzyła się w nim w liceum - jest mi trochę nieswojo :o
Amber: *** Mam plan jak znaleźć Nataniela i potrzebuję pomocy wszystkich. Powiedział, że nie powinnam mieszać w to policji, ale nic nie mówił o swoich przyjaciołach… ***
Eee... Wysypiesz majeranek na ulicy w kształt ścieżki *zamierzona dwuznaczność, hehe*?
Btw, może to i lepiej że Kasiek się zaangażuje. Do tej pory myślał najbardziej trzeźwo, na 100% przekona wszystkich żeby przestać się wydurniać i zgłosić sprawę policji. Bo, nie czarujmy się - co jego przyjaciele mają zrobić w obliczu traczowego imperium...? Mogą się chyba tylko popłakać i pójść na piwo gdy już służby znajdą zwłoki.
Amber: *** Zanim cokolwiek powiesz, chciałam ci powiedzieć, że czekałam, aż minie data złożenia magisterek, aby z wami o tym porozmawiać. ***
To... bardzo miłe z twojej strony, Amber.
Biorąc pod uwagę stan dziewczyny, dobrze, że nic sobie jeszcze nie zrobiła z powodu swego "opiekuńczego brata".
Amber: *** Ale nie mogę dłużej czekać. Im więcej czasu upływa, tym bardziej mam wrażenie, że się ode mnie oddala. Nie mogę tak żyć, nie mogę niczego nie robić. ***
Zawsze możesz... no, nie wiem. Zadzwonić na policję???
Amber: *** W-Więc skontaktowałam się z Kastielem, jego mieszkanie wydaje się najpewniejszym miejscem, aby o tym porozmawiać... Nie wyobrażam sobie, żebyśmy zorganizowali to w Snake Roomie. ***
Taaak, rozumiem... Ale still, trochę dziwnie mi że masz takie powiązania z jego mieszkaniem, Amber. Coś między wami było gdy Suśka wyjechała, tak?
To całe, kastielowe "opiekowanie się Amber" - do czego właściwie się sprowadzało...? :P
Amber: *** Zaprosiłam tylko tych, którzy dobrze znają Nataniela… ***
O. To nikt nie przyjdzie? :D
Su: Kastiel się zgodził?
xDDD
W sumie, dobre pytanie. Wyobraźcie sobie robić super-duper tajne spotkanie w mieszkaniu kolesia i nie powiadomić go o tym pomyśle. Albo lepiej - powiadomić, i zrobić je mimo że się nie zgodził! :D
Kończymy rozmowę, idziemy do akademika, życzymy Chani miłego wyjazdu do rodziny i dzwoni nasza rodzicielka:
Mama Su: *** Brawo kochanie! Pięć lat i ci się udało. Brawo! ***
Też usłyszeliście to westchnięcie ulgi, że wreszcie przestaną opłacać tę śmieszną uczelnię? :D
Mama SU: *** Po prostu chcemy być z tobą blisko, Sukreto, i to dla nas ważne, aby go spotkać. I... Nie obchodzi mnie, czy to świeża sprawa. Chcę po prostu być pewna, że masz się dobrze, zanim całkowicie cię stracę…***
Och, Mamo Su...! <3 *przytula mocno*
Szykujemy się na tajną naradę i kupujemy te absurdalnie szerokie gacie za 185 goldów... Nienawidzę cię, gro. ._.
Biegniemy do Kastiela co by nie siedzieć samotnie na tyłku w pokoju. Na miejscu okazuje się, że nikogo nie ma poza rudym.
Kas: Mi też ciebie brakowało...
Nom, na pewno. Zwłaszcza tego "osuwania", co?
Kas: Miałem dzisiaj wiele rzeczy do zrobienia. Byłem jednym z pierwszych, którzy ją oddali rano przy otwarciu...
Su: Aha... Nie przeżyliśmy takiego samego dnia.
Jakimś cudem, robiąc karierę gwiazdy rocka i de facto pracując na pełen etat, Kasiek ogarnął sprawę magisterki lepiej niż Sukra która praktycznie tylko sobie studiuje. Nasza postać jest jakaś zepsuta, mogę prosić o inną?... ._.
Kas: Mieszkanie jest dla mnie praktycznie zbyt duże...
To idealna sytuacja żeby kupić sobie drukarkę! :D
Kas mówi coś o adopcji psa, podczas gdy... "przygotowuje przekąski na dzisiejszy wieczór". Przekąski. Na super tajne spotkanie dotyczące ratowania dilera-Nataniela z rąk mafii. Gość ma w sobie delikatną nutkę housewife, czy mi się wydaje? :P
Btw - Kastiel nie zna dokładnej daty wyjazdu w trasę. W międzynarodową trasę.
Kas: Nie, jeszcze nie... Został mi miesiąc... Może dwa...
...i nawet nie wie, ile miesięcy zostało do wyjazdu! :D Ludzie, czy cokolwiek w Słodkoflirtowie dzieje się według jakiegoś grafiku?!
Kas: … Nie jestem pewien, czy to dobry pomysł, aby spotkać się z twoimi rodzicami i powiedzieć im, że opuszczam ich córkę za dwa tygodnie…
Why not? Jako rzekł Osioł ze Shreka: "Tylko przyjaciela stać na taką szczerość!" :D
Ustawiamy chipsy, orzeszki i soczki i... przysięgam, to brzmi jak przygotowanie nocnego maratonu Włascy Pierścieni, a nie narada jak odszukać (być może zwłoki) Nataniela :D
Schodzą się goście/ konspiratorzy.
Amber: Nie, Kim! Dlaczego chcesz, abyśmy koniecznie do nich zadzwonili?!
Kim: To nie my powinniśmy to robić! To niebezpieczne i...
Kim, masz mój miecz, łuk i wyciskarkę do soków. To nas w ogóle nie powinno interesować!
Amber: (spojrzała na stolik) Serio Kastiel?! Przekąski?
Eeej...! To było niemiłe. Poczułam się personalnie dotknięta. Chłop się przynajmniej stara! :d
Amber: Czy wyglądam, jakbym chciała zjeść cholerny podwieczorek?
Nie, ale wyglądasz jakbyś *powinna* go zjeść, skarbie. Just sayin'.
Amber: Myślałeś, że to urodziny czy co?!
Borze szumiący, Amber, hamuj się trochę! Facet udostępnia swoje M4 i poświęca cenny czas który mógł wykorzystać choćby na "osuwanie się", żeby ci pomóc. Nie każ mi sięgać po impertynencję i uszanuj trochę ten gest!
Kas: Och... Wróciła stara, poczciwa Amber, którą wszyscy uwielbiamy. Miła i wdzięczna, doskonale.
...Wow. Skoczyłabym po szczotkę-zmiotkę co by sprzątnąć szczękę z podłogi, ale Kas już pozamiatał!
Amber: Serio?! Naprawdę myślisz, że będziemy mieli ochotę zjeść orzeszki?!
Ja będę! Naprzeciwko ciebie. Chociaż nawet ich nie lubię!
Z czystej złośliwości.
Bo tak się po prostu nie robi! Garstka ludzi nie odwróciła się od twojego brata-buca-dilera, w tym gość będący jego nemezis w liceum. No miej odrobinę wdzięczności! :D
Kas: Nie, ale pomyślałem, że... z pewnością będziesz trochę głodna! Nie zaszkodziłoby ci to, nie sądzisz?
Wyjąłeś mi to z ust, Kasiek. Prawie jak te paskudne orzeszki.
Kim jest moją ulubioną personą rozdział 214:
Kim: Ile ty zarabiasz?! Twoje mieszkanie jest nieziemskie!
Kas: Ech, dzięki...
...To nie jest odpowiedź na pytanie! A, biorąc pod uwagę że mamy zamiar w przeciągu najbliższych kilku lat splajtować - serio chciałabym wiedzieć! :D
Kim: Chcę mieć takie samo! Gdybyś kiedyś jechał w trasę albo nie wiem co, wynająłbyś mi je ze zniżką?
Oho... Coś czuję że słodkoflirtowy Fight Club będzie mieć nową siedzibę :D
Amber siedzi na kanapie trzymając się za głowę i... Gra daje nam takie oto możliwości:
1) Przysunęłam się do niej i położyłam jej pocieszająco rękę na ramieniu
2) Amber, chcesz, żebym... sprzątnęła stół?
Nie zamierzam chować orzeszków, więc wybieram pierwszą bramkę - co, o dziwo, okazuje się być dobrą opcją.
Amber: Czy możemy przejść do głównego tematu? Głowa mi eksploduje.
Tym bardziej powinnaś coś zjeść, moja droga. Już nawet bez złośliwości - nie da się jechać na samych jabłkach. Musisz mieć ostre niedobory totalnie wszystkiego.
O dziwo, nie przychodzi nikt więcej - i jakoś się nie dziwię, Nataniel był absolutnie antypatyczną personą w tej części :D
Amber: Zaprosiłam tylko tych, którzy znali historię. Niektórzy chcieli zostać na uboczu... jak Priya.
Hmmm. Noted.
Kas: Biorąc pod uwagę jej przyszłą karierę, to zrozumiałe.
Nom, generalnie przyjaźnienie się z handlarzem cukrem jest dość ryzykowne medialnie. Aż dziwne że Kastiel nie zwraca uwagi na ten fakt.
Amber: Inni byli zbyt zajęci, aby zainteresować się Natem, jak Rozalia.
Hehe... Pomijając, że mnie też on kompletnie nie interesuje - Amber, kochana, spodziewałaś się empatii po Rozalii? Serio?? Co cię w ogóle podkusiło??? :D
Su: Roza jest...
Egoistycznym socjo-narcyzem. No tak, wiemy. Nie interesuje jej teatr w którym nie zagra głównej roli, tyle w temacie.
Amber: Tak, przepraszała mnie tysiąc razy, ale... potrzebuję pomocy WSZYSTKICH!!!
Ej. Jeszcze moment i sobie pójdę, a jestem już naprawdę blisko finiszu (mam nadzieję? :d)!
Amber: Dlaczego nikt nie traktuje mnie na poważnie?!
Ech. Muszę to komentować?
Amber: Mówimy o Natanielu!!! Moim JEDYNYM bracie!
Wiesz, możemy zawsze zadzwonić do twoich starych z prośbą o nowego, ale... A, nie o to chodzi. Dobra, nie było tematu.
...Ale koniecznie chcesz tego Nataniela z powrotem???
Amber: Pewnie jest już martwy i NIKT nie reaguje!!!
Od dawna powtarzam, powiadommy policję albo chociaż Straż Przybrzeżną czy Słoneczny Patrol! Ktoś przynajmniej szukałby ciała, zamiast marudzić, *ekhm, ekhm* Amber.
Poza tym - jeśli nie żyje, to po grzyba to spotkanie? Mogliśmy się osuwać z Kastielem w tym czasie... (będę wałkować ten żart do przesytu, nie umiem inaczej <3)
Su: Trzęsła się i była jeszcze chudsza niż ostatnim razem gdy ją widziałam, jeśli to możliwe...
Eee... Ostatni raz widzieliśmy ją jakoś... wczoraj? Przedwczoraj? Powinniśmy to zgłosić przynajmniej do Rafaela, jej utrata wagi stanowczo za szybko eskaluje.
Su: Gdyby Nat ją zobaczył... Też by się o nią martwił...
GDYBY! Ale nie zobaczy, bo ma to wszystko w rz... czterech literach! :D
Doprawdy, Nat, jesteś wstrętną bułą.
Su: Jeżeli jest coś, czego nie można poddać w wątpliwość, to ich braterskiej miłości.
Eh... Nie? Miłość Amber owszem, widocznie istnieje. Dziewczyna zamartwia się dzień i noc. Ale miłość Nata do niej? Gość po prostu zwiał nie martwiąc się nawet o swojego kota! O siostrze nie wspominając. To nie jest miłość, to jakiś chory, toksyczny układ.
Fatalnie, że go tak romantyzujecie, Pszczoły!
Kas: Uważam, że trzeba skontaktować się z policją.
Słońce ty moje, wiedziałam że będziesz głosem rozsądku na tej intelektualnej pustyni. Jeszcze trochę i wybaczę ci to "rzucanie uroku" z końcówki poprzedniego odcinka, po którym niesmak czuję do dziś :D
Kas: Trzeba to zgłosić i powiedzieć, że zaginął. To jedyny sposób, aby go odnaleźli.
He's got a point! Nie będą szukać kogoś, kto nie jest zgubiony. Jest w tym sporo sensu jakby nie patrzeć :P
Kim: Zgadzam się z Kastielem.
No i elegancko. Jak Nat jej nie miesza i nie biadoli, Kim również jest głosem rozsądku.
Amber: NIE!
Eh. No tak. Wiecie co? Zróbmy to za jej plecami, podziękuje nam później.
Amber: Nie! Jestem pewna, że bandyci, którzy go zaatakowali, dalej go obserwują. Jeżeli policja by się do niego zbliżyła...
...Dlatego typ polazł do nas i do Kim, tak? Mimo, że był śledzony przez oprychów? To jest naprawdę... zły człowiek.
I... właściwie, to co wtedy? Napadną na policjantów z nożem? (Pomijam, że i policja, i bandyci to ludzie Tracza więc co najwyżej sobie nawzajem pomachają...). Ale serio, Amber, co się może stać?
Amber: … zabiją go! Zbyt bardzo się boją, że się złamie i ich wyda.
Zbyt bardzo się boję, że to zdanie nie ma sensu. W sensie składniowym i logicznym również.
Serio, nie wiem jak Amber to widzi - śledzący Nata z odległości dilerzy zobaczą, że podchodzą do niego gliny - i co? Podbiegną go zaciukać kozikiem na ich oczach??? :D
Kas: Dobrze, uporządkujmy wszystko. Amber, czego dokładnie chcesz?
O, to jest bardzo dobre pytanie! Ustaliliśmy, że nie orzeszków. I chyba nie truchła brata. Więc lista rzeczy się kurczy.
Kas: Aby wrócił do miasta? Aby wrócił tutaj mieszkać? Porozmawiać z nim? Upewnić się, że żyje?
No naprawdę, jak tu nie lubić Kastiela? Facet sprawdza się świetnie w patowych sytuacjach! W łóżkowych opisach... już nie, bo jest Simsem i ogarnia jedną czynność na raz - ale tu sobie radzi! :D
Amber: Chcę tylko wiedzieć, czy ma się dobrze...
Nie, nie ma się dobrze. Rany tak szybko się nie goją więc pewnie go szczypie, a i ścigają go oprychy. Już, koniec narady, można się rozejść!
Kas: W takim razie... Wystarczy znaleźć sposób, aby się z nim skontaktować... I otrzymać odpowiedź.
Eee... No tak, właściwie tak. Że też nikt wcześniej na to nie wpadł, co nie?
Kas: Może nie odpowiada na wasze wiadomości, bo pozbył się swojego telefonu. To prawdopodobne, łatwo namierzyć takie rzeczy...
A to by akurat było zbyt logiczne, nie podejrzewam go o to. Jak już, mógł go zgubić.
Kim: Możemy wziąć samochód i każdego weekendu odwiedzać pobliskie miasta...
Kim, z całą sympatią... Co? W jakim celu? Nataniele nie stoją raczej jako ten NPC-e przy drogach, czekając aż ktoś ich znajdzie :D
Amber: Dobrze, potrzebujemy wskazówek. Na pewno coś zostawił.
Tak. Niesmak i rozgoryczenie. Plus kota.
Amber: Jego mieszkanie. Możemy zacząć od przeszukania jego mieszkania.
Więc... nie zrobiłaś tego, zabierając Śnieżkę? A my siedzimy tu i gdybamy, podczas gdy odpowiedź może po prostu czekać w jego mieszkaniu??? No ok ._.
W takim razie nie zdziwiłabym się, gdyby na lodówce wisiała kartka z wyjaśnieniem "Hej, sorry, uciekam z miasta, jadę tu i tu, to mój nowy numer i adres! Buziaki, Nat" czy coś w tym rodzaju. Amber, przeceniłam twoją inteligencję.
Amber: Chodzi mi o to, aby doszczętnie przeszukać jego mieszkanie. Zajrzeć do każdej książki, szuflady, przesunąć każdy przedmiot.
...Nie podejrzewam Nataniela o przejmowanie się swoimi bliskimi do tego stopnia, żeby ukrył gdzieś uspokajającą ich wiadomość. Przykro mi. Facet jest bucem.
Amber: Zaplanował swoją podróż. Zawsze wszystko dokładnie planuje.
...tak samo, jak wszystko zawsze ma pod kontrolą, c'nie?
I... jakoś mam wrażenie, że takiego dźgnięcia w brzuch to nie zaplanował :D
Amber: Musimy tylko poszukać. Jestem pewna, że znajdziemy tam jakąś wskazówkę.
Wiesz kto jeszcze ją znajdzie? Policja! :D A, no i oprychy Tracza, które zdążyły wywrócić mieszkanie do góry nogami ze dwadzieścia razy, podczas gdy ty omdlewasz z rozpaczy.
Kas protestuje, że trochę głupio się zrywać i lecieć do mieszkania dilera gdy nawet nie zaczęliśmy omawiać tematu. Ale Amber jest nieposkromiona, ubzdurała sobie że wskazówka na pewno gdzieś tam jest. Meh.
Kas: Idę z tobą.
Amber: Przepraszam Kastiel, ale ostatniej rzeczy, jakiej mi trzeba, to mieć u boku najbardziej znanego faceta w mieście. Lepiej żeby Sukreta poszła.
No to już jest, przepraszam bardzo, bezczelność. Wybieramy się do mieszkania gościa, którego ściga mafia, a Amber odrzuca pomoc jedynego faceta jaki zaoferował swoją pomoc. Jasne, lepiej iść we dwie! Anorektyczka i Suśka, którą jeden z oprychów napadł w ciemnej uliczce. Co może pójść nie tak?! :D
Amber, sorry bardzo, ty również wymieniłaś się na mózgi z kaczorem Piotrusiem.
Amber: Zostańcie tutaj. Pospieszę się, wrócę maksymalnie za dwie godziny.
...We dwie godziny profesjonalista potrafi... Dobra, nieważne. Dość powiedzieć, że zwłoki Nataniela nie byłyby jedynymi, których musiałaby szukać policja.
Kim: Bo jeżeli dzisiaj wieczorem znajdziesz potencjalne miejsce, to od razu będziesz chciała tam pojechać?
Amber: Oczywiście. Po co bym was tutaj zbierała? Sama mogłam przeszukać jego mieszkanie.
Amber nie ma prawa jazdy czy coś? Bo w tym momencie wychodzi na to, że nie chciała naszej rady ani wsparcia, tylko ewentualnej podwózki - a to już jest bardzo niemiłe :D
Naprawdę, mogliśmy w tym czasie osuwać Kastiela!
Amber: Kastiel już się zgodził, aby zawieźć mnie samochodem, jeżeli będę znała pewne miejsce.
...O żesz ty.
Czyli od początku miała to ukartowane, a my spieszyliśmy jej z pomocą chcąc podnieść na duchu jak ostatnie naiwne cielęta? I Kastiel nam nic nie powiedział??? Nie, to nie jest fair. Ta sprawa mi jedzie na kilometr! Takie ustawki za plecami dziewczyny, która chce przedstawić Kaśkę rodzicom?
I co jeszcze, może facet "zaopiekuje się Amber pod nieobecność Nataniela" na tylnym siedzeniu, co??? :D
Idę z tą flądrą tylko dlatego, żeby zobaczyć powrót przyszłego Donniego Brasco na własne oczy.
Kastiel chwyta nas za rękę:
Kas: Miej przy sobie komórkę, ja będę przy mojej.
A ić pan, teraz to ja już nie chcę się spotykać. Przy Amber se bądź! :P
Kas: Jego mieszkanie jest niedaleko. Gdyby pojawił się najmniejszy problem, masz do mnie zadzwonić, wysłać mi pustą wiadomość, nieważne. Masz dać mi znać w jakikolwiek sposób...
Meh. Teraz będziesz taki troskliwy, ale wywozić Amber za miasto ciemną nocą to byś chciał, co nie?
Kas: Będę tam w ciągu dwóch minut.
Skoro to tak niedaleko, gość NAPRAWDĘ nie może tam pójść? Jest środek nocy, grubo po 22. Kto niby go rozpozna? Zresztą, wystarczy żeby przełączył swoją Wajchę Sławy z "on" na "off" i po kłopocie :P
Idziemy przez park do mieszkania głuptaka.
Su: Miałam wrażenie, że mieszkanie się nie zmieniło...
Wiadomo. Profesjonaliści działają tak, by nie było widać, że działali. To w końcu ludzie Tracza.
Amber: Zacznij od biblioteczki, ja się zajmę łazienką.
Może to tylko mi, ale brzmi to jakby zamierzała tu sprzątać :P
Su: Zaczęłam przeszukiwać nocną szafkę. Dalej nic... Prezerwatywy, inna książka, zbity zegarek...
...kokaina, trochę tłuczonego szkła, majeranek...
Coś trzaska, więc chowamy się z Amber za łóżkiem.
Amber: Widzieli jak wchodziłyśmy... Widzieli jak wchodziłyśmy do mieszkania...
No tak, teraz się spłaczesz, a kto przed chwilą nalegał żeby tu przyłazić?! :D
Amber, jesteście z Natanielem niesamowicie podobni.
Su: Drzwi się otworzyły. Serce zaraz wyskoczy mi z klatki piersiowej.
Meh. Serio, w ogóle nie potrafię wczuć się w ten wątek. Dłuży się to to niemiłosiernie a jeszcze Amber narobiła nam problemów.
Su: Jestem sparaliżowana przez strach.
Tak, tak, lećmy dalej.
Su: Nie mogłam przestać myśleć o ostatnich słowach Kastiela, który powiedział, aby od razu się z nim skontaktować.
xD
Po primo - to brzmi jakby facet umarł. Secundo - masz nie MYŚLEĆ o jego słowach, Suśka, masz się z nim SKONTAKTOWAĆ! :D To naprawdę nie jest skomplikowane!
Su: Mój cholerny telefon leżał na biurku z drugiej strony łóżka. Nie mogłam go dosięgnąć...
*face-palm_sound.mp3"
Su: Dostrzegłam postać mężczyzny, który przechodził przez próg drzwi. Miał czarne włosy i był barczysty...
...Eryk, czy to ty? Ale by były jaja gdyby siostra dilera zaatakowała nożem policjanta :D
Amber: ANI KROKU DALEJ, JESTEM UZBROJONA!
Generalnie, atak z zaskoczenia najlepiej działa... z zaskoczenia, ale czaję, głupio by było zaciukać własnego brata.
Nataniel się znajduje, Suśka w szoku, Amber w szoku, nikt nie obrywa nożem w krtań. Happy end!
W skrócie - meh. Wątek Nata woniał sobie nieświeżą rybą od co najmniej dziesięciu odcinków, także tyle dobrego że w końcu się skończył (chyba?). Pozostaje mi nadzieja że więcej nie wrócimy do jego mrocznych kocopołów, jak i niesmak że Kaśka tak chętnie zaoferował Amber podwózkę *gdziekolwiek tylko zechce* w środku nocy. Bez choćby napomknięcia o tym swej lubej.
A, no i była drukarka. Także ten, co jeden wątek to głupszy :')
Tradycyjnie, miłej kawusi wszystkim i dobrego dzionka <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz