środa, 10 kwietnia 2024

[Uniwersytet] Odcinek 18

Zaczynamy tam gdzie skończyliśmy, a zatem w mieszkaniu Donnie Brasco z odzysku i oh my, już mi się nie chce:

Su: Nat?! (Podniosłam się, Amber wciąż nie śmie się poruszyć)

Hehe. Mało brakowało żeby zadźgała brata o którego tak się martwiła, więc jakoś specjalnie jej się nie dziwię.

Nat: Zastanawiałem się, kiedy wreszcie na siebie trafimy...

Jak to "wreszcie"? Co masz na myśli, Natanielu - kiedy Sukreta zejdzie do gangsterskiego podziemia?? No, to ten, jeszcze trochę. Zabawne, ale w pewnym sensie zamienimy się stronami barykady :')

Amber: To wszystko, co masz nam do powiedzenia?! Myślałam... Myślałam, że... Jak śmiałeś to zrobić?!
Su: Zaczęła okładać pięściami jego klatkę piersiową, a potem wyczerpana oparła czoło na jego torsie.

...Może się czepiam, ale zgodnie z pszczelim kanonem Nataniel literalnie dostał nożem w żebra kilka tygodni wcześniej. Przypuszczam, że okładanie go pięściami po klacie to nie jest to, co należałoby teraz czynić, Amber?

Nat: Jest mi... przykro.
Amber: "Przykro"? Nie czytałeś moich wiadomości, czy co?! Przecież byłam… Jak mogłeś tak po prostu zniknąć, bez słowa?!

Ustaliliśmy chyba że zgubił/ porzucił telefon, więc ten, raczej nie czytał.
Btw, mogę już sobie iść? Kompletnie mnie ta rodzinna drama nie obchodzi, a moglibyśmy w tym czasie "osuwać Kastiela" czy coś...

Su: Amber zaczęła z całych sił okładać pięściami ramiona brata.

Ok, w ramiona chyba nie oberwał. Wal śmiało. Przyłączyłabym się nawet, gdyby ten wątek tak bardzo mi nie powiewał.

Nat: Przecież widzisz, że nic mi się nie stało. Uspokój się.

No tak, "nic mu się nie stało", to najważniejsze! Kij z innymi mieszkańcami tej planety, wielki pan Nataniel jest osią obrotu wszelkich wydarzeń :D

Nat: Wszystko w porządku? Macie obie prawo być na mnie złe.

Jakie "wszystko w porządku?", "jakie kurła dzień dobry!"?! :D
Gra daje nam wybór: 1) możemy zażądać wyjaśnień, 2) możemy piać nad rozpaczą Amber (czego nie uczynię po tym jak bezceremonialnie chciała wywieźć Kaśkę w ciemną noc!) i 3) możemy walić smuty jakie to szczęście i ulga że Syn Marnotrawny powrócił.

Z braku laku (czyli opcji: "zjedź Nataniela jak burą sukę i zadzwoń po policję") wybieram opcję pierwszą.

Amber: Dlaczego nie odpowiadałeś na nasze wiadomości? Gdzie się przez ten cały czas podziewałeś? I co ma znaczyć ten wygląd?!
Nat: Będę musiał się streszczać, nie mogę zostać tutaj zbyt długo.

No, ja myślę. Masz już umówione spotkanie na komisariacie!

Nat: Nie. Nigdzie się już nie wybieram… I prawdę mówiąc… Jestem w mieście już od dłuższego czasu.

Spryciak. Ja wiem, że pod latarnią najciemniej, ale gdzie on właściwie się zadekował? W mieście, które - przypomnijmy! - ma trzy ulice na krzyż?! Siedział cały czas w śmietniku??? :D
Typ coś tam chrząka, że nie mógł zadzwonić, bo deal z policją czy coś. Meh.

Nat: Musiałem… Chodzi o umowę, którą zawarłem z Erykiem.

TYM Erykiem? :D A, no to ok. Chłopak zacumował w bezpiecznej przystani Tracza, wszystko ok, można się rozejść.
Btw - czy policja, skoro już "zawiera układy" z Natem, nie mogła mu chociaż zapewnić ochrony/ zamknąć na komisariacie żeby był względnie bezpieczny? Choćby dla zachowania pozorów? I by nie musiał, nie wiem, spać w kontenerze na odpadki pod marketem??

Nat: Erykiem, tym gliną. To dzięki niemu mogłem wrócić. Powiedziałem już wam obu, że jestem w kontakcie z jednym gliną. Próbuje rozpracować pewną siatkę, a ja mu w tym pomagam dostarczając informacji.

Fakt, że Eryk według head canonów jest skorumpowanym gliną na usługach Tracza rozgrzewa moje serduszko. Znacznie przyjemniej czyta się te wypociny mając tę świadomość gdzieś z tyłu głowy :')

Nat: Tego wieczoru, gdy zostałem zaatakowany, śledziłem kogoś, byliśmy naprawdę blisko celu. Kiedy zraniono mnie nożem... nasz plan się posypał.

Eee... Nie. Wyszedłeś z wesołego miasteczka gdy zadzwonił telefon a potem Kim zadzwoniła do nas, że się wykrwawiasz. Nie ma bata żebyś przez ten czas "kogoś śledził" - no chyba że ten ktoś wracał z zakupami na chatę po drugiej stronie ulicy :P
Btw. Sam Nat mówił, że "wpadł w zasadzkę". Rozumiem, że to Eryk dał mu cynk. Więc albo 1) Eryk wmanewrował go w spotkanie z nożem traczowego oprycha (a to bardzo być może) albo 2) olał chłopaka i nawet nie zadzwonił po karetkę. Która opcja wygrywa? Oceńcie sami :D

Nat: Wiedzieliśmy, że od tamtej pory będę z bliska obserwowany. Nie miałem innego wyjścia, jak opuścić miasto.

W sensie, od dźgnięcia nożem? Ależ z was bystrzaki, Nat :D To dlatego przylazłeś pod nasz akademik i do siłowni Kim, tak? Bo wiedziałeś, że jesteś obserwowany? Ty wstrętna buło, obyś się zatruł tą zielenią paryską!

Nat: Nie mogłem ryzykować kontaktu z Erykiem, dlatego... Któregoś ranka po prostu wyjechałem...

No tak, jeszcze by coś ogarnął za ciebie :D Btw, czy ktoś (Amber?) nie wspominał przypadkiem, że oprychy doskonale wiedziały o kontaktach Nata z gliniarzami i dlatego go zaatakowały/ chłop musiał wyjechać? Już mi się miesza, ale jeśli ONI wiedzą i tak - co za różnica czy się z Erykiem skontaktuje, czy nie? :D

Su: Amber spija słowa z jego ust, jej niepokój jest wyczuwalny.

...Sweet home, Alabama! <3

Nat: Wiedziałem, że mnie obserwują… Powiedzieli, że znają adres hotelu, w którym zatrzymała się Amber, i że znają numer twoich drzwi… Suśka.

xDDD
No jasne, że znają, nie są debilami, NATANIELU. Zwłaszcza jeśli zrobiłeś wszystko, żeby przywlec ich za sobą wprost pod nasz akademik! Ty głupia, egoistyczna było! :D

Nat: Więc odszedłem, bez wahania. Musiałem chronić was przed moimi głupotami, przed moimi egoistycznymi decyzjami.

Tyle, że to w sumie niewiele zmienia... Lepiej! Gdyby chcieli go nakłonić do powrotu, prawdopodobnie po prostu porwali by Amber żeby typ wrócił do miasta. Nie musieliby go nawet samemu szukać.

Nat: Odjechałem więc tamtego poranka samochodem i zatrzymałem się po raz pierwszy dopiero 500 km stąd, żeby się przespać.

500 km... To ponad cztery godziny jazdy. Nat zawędrował poza magiczną odległość Serbinowa, co oficjalnie oznacza że musiał dotrzeć do końca mapy.

Nat: Ale w samym środku nocy zostałem wyrwany ze snu pukaniem w szybę samochodu. To był Eryk.

xDDD
Powiedzcie, że nasz super-glina cały czas siedział w jego bagażniku. Proszę! :D To by tak idealnie dopełniało obraz geniuszu i rozgarnięcia Nataniela... :')

Nat: Nie wiem, w jaki sposób, ale policji udało się mnie odnaleźć. Bez ryzykowania bezpośredniego kontaktu, w obawie o kolejny atak na mnie.

xDDDDD
Ale to... pukanie w szybę, to nie jest "bezpośredni kontakt"? Jak pogadacie przez szybę w samochodzie to się nie liczy, mafia wam tego nie uwzględni??? Chyba mi coś umyka, bo to kompletnie nie ma sensu :D

Amber: Naprawdę myślisz, że chcieli cię zabić? Dlaczego więc nie zrobili tego za pierwszym razem?

...Bo jest maskotką Tracza, ile można to powtarzać?! :D

Nat: Och, konsekwencje napaści są dużo łatwiejsze do kontrolowania, niż następstwa morderstwa. Szczególnie wtedy, kiedy ofiara jest "wtyczką" policji.

E tam. Zwłoki do wora, wór do jeziora i nie było tematu. Serio, Słodkoflirtowo to miasto którym rządzi mafia a policja pełni funkcję dekoracyjną - co kogo obchodzi jeden diler w tę czy w tę?

Nat: To właśnie z tego powodu Eryk mnie odnalazł. Umieścił mnie w hotelu, pod policyjnym nadzorem, i zostałem tam przez kilka tygodni.

No. Na rozkaz Tracza, ale przynajmniej Eryk wydaje się tu trzeźwo myśleć i dobrze odgrywać swoją rolę. Tyle dobrego.

Nat: Zniszczyli mój telefon, żeby nie można było mnie wyśledzić... Od tamtego momentu nie dostałem już od was żadnych wiadomości... Przykro mi z tego powodu.

...Dziwne by było gdybyś je dostał, mimo że zniszczyli twój telefon, Natanielu.

Amber: Nadal nie udzieliłeś nam odpowiedzi na pytanie: dlaczego wróciłeś?! To nie jest zbyt niebezpieczne?

Obstawiam, że Tracz się nudził i chciał prześledzić nowy sezon przygód tekturowego Brasco.

Amber: Policja z pewnością myśli, że nadal pozostajesz w ukryciu! Ale ty jak zwykle robisz to, co ci się...

Czekajcie. CO?!
Czyli to nie policja pozwoliła mu wyjść z hotelu, tylko ON SAM stwierdził, że wróci?! :D
Nat zasługuje na te betonowe buty. Usilnie pcha się w gips nawet, gdy cały sztab ludzi próbuje go przed nim ochronić!

Nat: Mój powrót jest częścią ich planu.

No, to chociaż tyle. Grunt, że nie twojego.

Nat: Żeby przyciągnąć ich uwagę. Mam dać się zauważyć, ale tak, żeby nie było to zbyt oczywiste. Więc właśnie to robię.

Czyli jesteś, de facto, żywą przynętą. Ok, mogę to zrozumieć. Na miejscu Eryka też jakoś specjalnie nie zależałoby mi na twoim bezpieczeństwie.
Btw, "zbyt oczywiste"... Dlatego wraca do swojego mieszkania, które na 1000% obserwują? Rany, kaczor Piotruś robił lepszy użytek ze swojego mózgu ._.

Nat: Zmieniłem swój wygląd, żeby myśleli, że próbuję pozostać incognito. Regularnie wracam do mojego mieszkania, najlepiej w środku nocy, chodzę ścieżkami, które znajdują się pod ich obserwacją...

...ok, super, ale co to niby daje? Poza tym, że mogą cię odstrzelić w dowolnym momencie?

Nat: Do momentu, aż wyjdą ze swojej nory...

I wtedy... Co właściwie? Zadźgają cię w ciemnym zaułku, a Eryk to nagra jako materiał dowodowy? Nie żebym miała coś przeciwko, ale ten plan brzmi koszmarnie głupio.

Nat: Brakuje im dowodów. Muszę się z nimi skonfrontować... Porozmawiać z nimi i nakłonić do wyjawienia niektórych wydarzeń… i…

xDD
Eryk totalnie będzie nagrywać zaciukanie Nata xD
Przynajmniej zgodnie z tym planem, który chłopak nam przedstawia. Bo nie ma bata, żeby ludzie, którzy mieli go wyeliminować, byli zainteresowani "porozmawianiem" sobie z niedoszłym trupem.

Nat: Pozwolić, żeby wszystko zostało nagrane. Od teraz mam ciągle na sobie mikrofony, bezpośrednio podłączone do policyjnej sieci.

Nataniel będzie robić relację na żywo z własnej śmierci. "Śmiałe i inspirujące!", jakby powiedział Zaidi.

Amber: Acha, a zamierzasz wyciągnąć z nich zeznania przed czy po tym, jak ponownie cię zaatakują nożem?

Dobre pytanie. Może jakoś w przerwie między dźgnięciami?

Nat: Rozumiem, że to może wydawać się nieostrożne, ale nie jest. Nie przytrafi mi się nic złego.

To samo mówiłeś ostatnio przed wylądowaniem w szpitalu, czy coś...

Nat: Tak... Ale to był początek całego procesu, zaraz po tym, jak skontaktowała się ze mną policja, myślałem, że będą mnie zabezpieczać...

Hehe. Jestem pewna że Eryk nosił prezerwatywy w kieszeni.

Nat: Spodziewaliśmy się, że dostanę ostrzeżenie, ale nie tego rodzaju.

...Czy Eryk pracował wcześniej w drogówce??? Serio pytam. "Nie spodziewaliśmy się" może powiedzieć ktoś, kto ma pierwszy raz do czynienia z tego rodzaju sprawą. Ale nie profesjonalny ścigacz gangsterów! Po tym, co robił Nat, nawet dziecko "spodziewałoby się" betonowych kapci, a nie - nie wiem nawet! - przyjaznego klepnięcia po ramieniu??? :D

Nat: Nie, Amber, nie tym razem. Współpraca z policją to dla mnie jedyny sposób na zakończenie tej historii.

Właściwie... To całkiem śmieszne, że po oberwaniu nożem w brzuch Nat zapierał się jak mógł, żebyśmy właśnie nie dzwonili po gliny. Trochę niekonsekwentne to, jeśli już wtedy współpracowali.

Nat: Nie mogę dalej pracować z tymi oszustami i liczyć na to, że wyjdę z tego cało.

Aha... i potrzebowałeś prawie UMRZEĆ, żeby do tego dojść? Serio, Nat, nawet mi cię nie żal :D

Amber: N-nie, ale mógłbyś po prostu... z tym wszystkim skończyć.

Wyjechać do Serbinowa, przybrać tożsamość Zbyszka-rolnika, sadzić marchew... Lysander na pewno nie odmówiłby dodatkowej parze rąk do pracy!

Nat: Tak czy inaczej będę musiał zapłacić za swoje błędy.

Ok, super! Czyli jednak idziesz siedzieć, tak? :D

Nat: Pomagając organom sprawiedliwości w rozpracowaniu przestępczej siatki w pewnym sensie odkupuję swoje winy, a jednocześnie zapewniam wam bezpieczeństwo.

Eee... Nie. Nie zapewniasz nam nic, poza zagrożeniem - bo znów pałętasz się Traczowi po rewirze. Serio, gdybyś nie był jego maskotką, zwłoki twojej siorki już dawno znalazłyby się w twojej wannie.
Btw, naprawdę nie łapię dlaczego - zdaniem Pszczół - wszystkie przewinienia Nata miałyby się rozejść po kościach. Pomaga służbom, ok, supi. Ale wcześniej pomagał mafii i sam rozprowadzał PRAWDZIWY towar. Ileś tam osób przez niego strasznie ucierpiało - jakby się nie gimnastykować, Nat narobił w życiu więcej złego niż dobrego i powinien za to zwyczajnie beknąć.

Nat: Po raz pierwszy jestem całkowicie pewien, że podejmuję właściwą decyzję. Zaufaj mi...

Meh. Ostatnim razem mówiłeś dokładnie to samo, ziom :D
Pogadankę przerywa nam telefon.

Kas: *** Wyszedłem z mieszkania, jestem w drodze do was! Wszystko w porządku?! Od dziesięciu minut próbujemy z Kim dodzwonić się do ciebie, umieramy ze strachu! Umówiliśmy się, że będziesz trzymać telefon przy sobie! ***

Heh, masz za te swoje nocne eskapady z Amber... Nie no, sorry, imperatyw narracyjny zabronił nam zachowywać się racjonalnie. Co zrobisz.

Su: Nat jest tutaj
Kas: CO?!
Su: (Usłyszałam, jak w jednej chwili staje bez ruchu)

Eee... Ok. Nie do końca wiem, jak, ale ok.

Kas: *** Cholera jasna… Po co ja się mieszam w ten cały... Pff… No dobra…okej, wracam do siebie, sami sobie o tym rozmawiajcie. Daj znać, co i jak. ***

Więc tak, jeśli mogę się wczuwać w którąkolwiek z postaci w tym głupim jak but wątku, zdecydowanie jest to Kastiel. Pomijając "opiekowanie się Amber" na tylnym siedzeniu, ofc. "Cholera jasna, po co ja się mieszam w ten cały..." powinno być mottem przewodnim całego Syfa! :D
Choć... Mimo wszystko, na jego miejscu nie zostawiałabym dziewczyny z dilerem którego ścigają gangusy. Just sayin'.

Amber: Tak, miałyśmy misję specjalną: odnalezienie cię. Liczyłam na to, że dołączę do ciebie w mieście, do którego wyjechałeś i...
Nat: A co to za miasto? Straciłabyś mnóstwo czasu, byłem...

...w Serbinowie? Na krańcu mapy? Czy dalej - w szkole wojskowej Kena w Nibylandii???

Amber: Nawet nie wiesz przez co przeszłam! Wychodziłam z siebie, przeszukałabym każdy skrawek kraju, żeby tylko cię odnaleźć!

A, ok, nie dowiemy się. Dzięki gro.

Amber: Skoro jesteś z powrotem już od paru tygodni, dlaczego nie mogłeś zobaczyć się z nami wcześniej?!

...Bo ma cię totalnie i absolutnie w czterech literach, Amber! :D

Nat: Chciałem, ale... Eryk wolał, żeby stało się to jak najpóźniej. Bał się, że wystawię was na niebezpieczeństwo, poza tym, że dam się zauważyć...

W tym momencie jestem pewna, że Eryk skreślił Nata już na starcie i od początku zakładał, że być może trzeba będzie typa zlikwidować. Więc lepiej żeby się nie szlajał po znajomych i nie paplał o ich spotkaniu. Szczwany lis :D

Nat: Póki co, muszę zadowolić się udawaniem, że wróciłem po swoje rzeczy, zanim nie przejdziemy do etapu B naszego planu.

Etap "B" to brutalna śmierć Nataniela, co nie?

Nat: Tak, ten, w którym udam się do nich błagając, aby na nowo włączyli mnie do swoich projektów, pod pretekstem, że nie mam złamanego grosza i jestem bez nich zagubiony... To pomysł policji.

Czekajcie, moment, STOP.
Pomijając już że "projekty" brzmią bardziej jak praca w korpo, niż cukrowa działalność nierejestrowana.
Ja dobrze rozumiem że "Wielki Plan Policji" to po prostu... próba wzięcia mafii na litość? MAFII. NA. LITOŚĆ?! xDD
Wtf, Słodki Flircie, w jakim świecie ty w ogóle operujesz?! :D

Su: W tym momencie założył okulary i na jego twarzy zarysował się uśmiech... Mam wrażenie, że ta sytuacja bardziej go ekscytuje, niż niepokoi...

Taaa... Nataniel daje mi silny vibe dzieciaka, który z kolegami skacze po dachach a potem trafia z połamanymi kończynami do szpitala i płacze, że nie tak to miało wyglądać, on wcale nie chciał i nie wie co mogło pójść nie tak. Rozpieszczona, nieodpowiedzialna buła. Serio, pozwólmy mu zginąć.

Nat: Przykro mi, muszę już iść. W ciągu najbliższych dni nie próbujcie mnie szukać... I więcej tutaj nie przychodźcie.
Su: Zostawiłeś nam klucze do swojego mieszkania!

xDDD
Wiecie co? Rozumiem, że Nat marzy o byciu jako ten Donnie Brasco i Pszczoły bardzo CHCĄ żebyśmy w to wierzyli - problem w tym, że sposób prowadzenia tej postaci ni jak się ma do zamierzeń. Facet może grać bad boya, walić mroczne teksty o ryzyku i odpokutowaniu win i co tam jeszcze chce - ale my dobrze wiemy, że gdyby trzymał w bucie sprzęt do nagrywania wszystkie oprychy w mieście od razu by się o tym dowiedziały. Bo sam by im o tym powiedział! :D

Nat: Robię to, co muszę. To, co należy zrobić.

x kurła D. Amber ma rację, typ żyje w swojej powieści kryminalnej. Chodźmy stąd zanim nas włączy w scenariusz xd

Nat: Wolałbym, żebyśmy się tutaj nie spotkali. Nie chciałem wprowadzać zamieszania, wiem, że zdajecie teraz egzaminy...

Patrzcie, jaki troskliwy! :D Nie dawał znaku życia od tygodni, żeby Amber mogła w spokoju złożyć magisterkę! A propos "macie" - rozumiem, że nasze złote dziecko już nie studiuje?

Idziemy sobie, Nataniel znika, a Amber chyba zdaje sobie w końcu sprawę jaką podłą bułą jest jej braciszek:

Amber: Nie… Ty też powinnaś wrócić. Ten idiota nawet nie jest świadomy zła, które wokół siebie wyrządził! Nie wyobraża sobie w jakiej rozpaczy mnie pozostawił! Ja... Dla niego to tylko zwykła gra! Jak zawsze!

Nom. Dokładnie! Wnioskuję więc by się nim nie przejmować i poprosić starych o nowego Nataniela. Ten definitywnie się nie udał.
Żegnamy się z Amber, Kaśka czeka na nas w parku i proponuje nocowanie - więc, cytując Yzmę - w sumie dlaczego by nie, jak tak?

Kas: Spanie u mnie czy ze mną? To nie to samo.

OSUWANIE, Kastiel. Chodzi o osuwanie.
Idziemy na kwadrat rudego, gdzie Suśce kręci się w głowie.

Kas: Połóż się, mówię! Przestań w kółko odmawiać pomocy innych. Bądź dla siebie bardziej wyrozumiała!

Może to kwestia tłumaczenia, ale teksty Kaśki brzmią czasami naprawdę okropnie xD Wiecie, coś w stylu: "Leż, kurła, jak ci każę! Nie będziesz mi tu się zaniedbywać, do ciężkiej cholery, bo pożałujesz!" :D

Su: Zdjął moje buty i skarpetki i delikatnie pocałował mnie w skroń.

Not gonna lie, byłam pewna że pocałuje ją w stopę z jakiegoś powodu.
Kładziemy się w spanko.

Su: Czuję jego dłoń na moim brzuchu, końcem kciuka głaszcze przez koszulkę mój pępek.

O rany, dobrze że nie nerki - orgazm byłby murowany! :D

Su: Na początku trochę stresowała mnie myśl o znalezieniu się z nim sam na sam w jego pokoju...

Eee... Dlaczego?

Su: Kiedy byliśmy tam ostatnim razem, to...

Osuwaliśmy Kastiela, no tak, pamiętam. Ale za obupólną zgodą, więc co to za problem?

Su: Kiedy pomyślę, że moim głównym zmartwieniem jest obrona magisterki, który ma dla mnie ogromne znaczenie...

...tak ogromne, że dowiedzieliśmy się o jej istnieniu w odcinku, w którym ją oddawałaś, Su...

Su: Nat i ja naprawdę nie mamy tych samych priorytetów.

To... Bardzo delikatnie powiedziane, ale tak. Suśka mimo swych wad stara się uczciwie zarobić w kawiarni i nie wpędza nikogo w spiralę uzależnień. Zawsze to jakiś plus! :D
Su nie może zasnąć, rankiem żegnamy się z Kaśką i idziemy... pouczyć się z Alexym do obrony. Nie żartuję. Pouczyć się. Z Alexym. Gro, no weź...! xD

Su: Cała sytuacja była niczym z jakiegoś kiepskiego filmu szpiegowskiego!

O, tu się akurat zgadzam. Bardzo kiepskiego.
Wpadamy na Morgana i dramę-lamę.

Morgan: Uczył się? A ja myślałem, że przed nami weekend na plaży, a w programie koktajle i wieczór w dyskotece.
Alexy: Uwierzyłaś mu?! Ja też muszę przygotować się na ustny! Lubimy się bawić, ale nie jesteśmy do tego stopnia lekkomyślni, Su!

Eee... Uwierzyłam bez mrugnięcia powieką, serio. To brzmiało jak 100% Alexego w Alexym.

Alexy: Wiem, jak korzystać z życia.
Morgan: Udowodnij mi to.

Oj... Czyli to był TEN moment, kiedy ich związek został skazany na spektakularną porażkę? :D

Alexy: Och, zapomniałem ci powiedzieć! Przepraszam. Idziemy do Rozy, ona też musi się pouczyć.

...Nie, gro, stop! To za dużo. Naprawdę?! Naprawdę musimy użerać się z tą dwójką, zanim rudzielec pozna naszych cudownych rodziców? To nie w porządku! :d

Alexy: Pomyślałem, że dobrze byłoby spotkać się w niewielkiej grupie, żeby usłyszeć różne opinie co do naszej pracy.

Opinia Rozalii obchodzi mnie tak bardzo że aż wcale dopóki nie odda mi tej kasy za strój z liceum.
P.S. - Rozo, ta kiecka była BRZYDKA.
Oczywiście dom Rozy jest w jakiejś nieoznaczonej lokacji i pojawia się w alejce ze sklepami co, jak wspominałam, jest strasznie irytujące na Uniwersytecie. Raz przejścio-groszek jest biblioteką, raz wyjściem z uczelni, raz czymś jeszcze innym. Okropnie drażniący element.

Su: Dziękuję, że nas zaprosiłaś do siebie!
Roza: Chyba żartujecie, to ja wam dziękuję za pomoc w przygotowaniu do ustnego!

...Miałam pewien przycinek na końcu języka, ale spróbuję zachować resztki przyzwoitości i nie skomentuję.
Roza prezentuje swoją... prezentację i ewidentnie sobie nie radzi.

Roza: Temat patologii wśród najsławniejszych seryjnych morderców XX wieku jest na pewno bardziej przystępny dla osób przyzwyczajonych do psychologicznego żargonu!

Ekspertem nie jestem ani w żadnym wypadku psychologiem, ale... Czy psycholodzy nie bronią swojej pracy przed komisją, no, jakby z branży, która jest przyzwyczajona do psychologicznego żargonu?

Roza: Mam nadzieję, że nie odpadliści w połowie!

A, czyli że już skończyła prezentację! Rany, gro, zupełnie zapominasz mnie informować o istotnych szczegółach i wychodzi, co wychodzi.
Nie mam opcji by solidnie pocisnąć po Rozalii ani też nie mam pewności, czy jeśli jej posłodzę to dziewczyna osiądze na laurach i obleje - więc zgodnie z prawdą wytykam że całość była chaotyczna.

Kolejny do odpowiedzi jest Morgan, któremu Alexy tak zatruwa życie i przeszkadza, że chłopak rezygnuje. Dlaczego Alexy to robi? A no dlatego, że sam chce zabrać głos i nie obchodzi go że to kolej jego "partnera". Biedny Morgan. To dopiero początek jego gehenny.

Alexy: Wiem, że potrzebujesz aprobaty innych, aby nabrać pewności siebie. Ale powinieneś zostawić miejsce tym, którzy naprawdę mają trudności.

To... Najbardziej egoistyczny tekst jaki mogłeś z siebie wypluć, Alexy. Jesteś koszmarną osobą - za to jeszcze gorszym partnerem! :D

Morgan: Nie bierzesz mnie na poważnie!
Alexy: Jesteś najlepszym studentem na roku. W ciągu ostatnich tygodni prawie cię nie widziałem, bo cały czas spędzałeś na nauce.
Morgan: Bycie najlepszym studentem ma swoją cenę, Alexy. Ty też nie traktujesz poważnie moich przygotowań!
Alexy: A ty jesteś? No nie, to chyba jakiś ża...

Nom, więc chłopaki się kłócą i szczerze kibicuję Morganowi by zebrał się w sobie i zakończył tę wymianę zdań rozstaniem. Jeszcze nie jest za późno, jeszcze może uniknąć najgorszego!

Roza: To musiało kiedyś wybuchnąć... Alexy powiedział mi, że ostatnio jest między nimi trochę napięcia.

...Nie mam pojęcia, kto mógłby je wywoływać? To zapewne ten wstrętny Morgan, który uczy się pilnie by osiągnąć cele i realizować swoje pasje, zamiast imprezować, pić i plotkować. Tak, to zdecydowanie jego wina! :D

Alexy: Bo jestem zestresowany... I wciąż nie mamy odpowiedzi od firmy z Waszyngtonu, z którą się skontaktowałeś...

Aaa. Czyli drama-lama stresuje się przyszłością pod kątem materialnym, ale to Morgan ma tę przyszłość zapewnić :D Drinki, biby i zakupy same się nie opłacą, co?

Alexy: Kocham cię.
Morgan: Ja też cię kocham. Nie potrafiłbym cię opuścić. Pojadę do Waszyngtonu pod warunkiem, że będziesz mi towarzyszył, Alexy.

...Obawiam się, że obaj nieco inaczej definiują pojęcie "miłości". Poprawcie mnie, ale z tym Waszyngtonem chyba też im w końcu nie wyjdzie?

Alexy: Su, temat twojej pracy magisterskiej jest genialny! Powinienem był pójść na historię sztuki.

Co? "Silne postaci kobiece w pop-kulturze"... serio? Alexy, nie dobijaj mnie, proszę.

Morgan: A twoja konkluzja jest inspirująca, pełna zaangażowania i nadziei dla przyszłych pokoleń kobiet!

Jaka to konkluzja to już musimy sobie sami wymyślić, bo gra nam przecież nie powie. To w końcu tylko NASZ AVATAR, co nas obchodzi, z czym się tak męczył i stękał za NASZE PA przez ostatnie 18 odcinków?! :D

Roza: Dokładnie, ta pozytywna wizja przyszłości jest naprawdę pasjonująca, tak różna od tego, co możemy na ten temat przeczytać!

E...Ech? Serio czytałaś kiedyś o przyszłości kobiet w pop-kulturze Rozalio, czy tak sobie tylko rzucasz tym zlepkiem słów żeby cokolwiek powiedzieć?

Su: Jestem zmęczona po wczorajszym wieczorze...
Alexy: To wczoraj było jakieś party, o którym nie wiedziałem?!

Tak, to jest właśnie Alexy... Naprawdę, jak Morgan wyobraża sobie z nim wspólne życie? :d

Roza: Powinieneś zajmować się organizacją imprez, a nie socjologią.
Alexy: Jestem pewien, że da się połączyć jedno i drugie, na pewno znajdę na to sposób.

Hehe... Z perspektywy LL, zdaje się, że jednak nie. Chyba że poprzez połączenie wiecznych imprez i socjologii rozumiemy zostanie bezrobotnym. Serio, ogrywanie Uniwersytetu znając spoilery z Love Life jest znacznie ciekawsze :D

Su: Nie, nie do końca impreza... Wieczór z Amber... chciałyśmy odnaleźć Nata.

...facet prawie zaliczył zgona, hehe. Gruba inba, rozumiecie.

Wyjaśniamy całą sprawę a Roza i Alexy dają nam do zrozumienia, że zajmowanie się problemami karteli narkotykowych to chyba troszkę za dużo na główkę Sukrety. To był ten moment, gdy zaczęłam przewijać dialogi z nudów. Wybaczcie.
Potem wracamy do akademika, myślimy o obronie i zaczynamy "ostatni tydzień na uczelni".

Chani: To nasze ostatnie zajęcia z panem Zaidi.

I chwała Panu! Naprawdę chwalić, chwalić ten dzień. W końcu przestanę nosić gaz pieprzowy w kieszeni :')

Zaidi: Dzień dobry! Mam nadzieję, że wszyscy dobrze się miewacie. Najpierw zaczniemy od waszych wrażeń z projektu, a potem zobaczymy co dalej.

"Zobaczymy co dalej" powinno być hasłem przewodnim tych zajęć. Zaraz obok "walić nazwiska i daty" :D

Melania: Nasz projekt wypadł beznadziejnie... To dlatego, że moje zdjęcia były okropne... Myślałam, że mają potencjał, myliłam się...

Naszej doskonałej Melanii coś się nie udaje? Gro, cóż za logiczny piruet wykonałaś! Ale że tak naprawdę, czy tylko marudzi co by wzbudzić nasze współczucie?

Chani: Nie wyszedł beznadziejnie, to nasze doświadczenia! Nie mamy ich oceniać tylko przytoczyć fakty...

Albo napisać esej. Czy rozprawkę. Czy tam opisać rzewną onomatopeją - ostatecznie nie mam pojęcia, bo Zaidi ze trzy razy o tym mówił i za każdym razem było to co innego! :D
Nie zamierzam słodzić Melce jakie to cudne nie wyszły fotki, których na oczy nie widziałam więc wbijam w bramkę "mamy spoko konkluzję, będzie git" żeby jak najszybciej przebrnąć przez ten odcinek.

Chani: Masz rację. Nie zapominajmy, że celem nie było wystawienie twoich prac... ale zrozumienie przez co przechodzą artyści.

Ale Zaidi mówił, że... Dobra. Wiecie co? NIEWAŻNE. Walić Zaidiego, niech sobie zinterpretuje nasz proces twórczy jak chce, ziemniak jeden.

Zaidi: Odnoszę wrażenie, że większości z was ćwiczenie ogromnie się podobało. Zostało pomyślane tak, aby przydać się w waszej przyszłej karierze, niezmiernie się cieszę, że wszyscy bardzo zaangażowaliście się w ten projekt.

Eee... "Zostało pomyślane" to już pewna przesada, Zaidi.
Poza tym, polemizowałabym co do tego "przydania się". Chłopie, to nie są artyści! To studenci historii sztuki. To nie jest to samo, ok? Naprawdę! :D

Yel: A na zakończenie... wydarzyło się coś jeszcze, dzisiaj rano... Pobliska kawiarnia zgodziła się wystawić fotografie Melanii przez całe lato. Tak, nie wspomniałam wam o tym, bo to był trochę dziwaczny pomysł, na jaki wpadłam w ostatniej chwili, ale...

Ok, czyli pomysł kawiarnio-galerii nawet nie był oryginalnym pomysłem Suśki która miała jakiś swój koncept, a randomowym przebłyskiem Yeleen do zrobionego "na szybko" projektu na studiach gdy inne opcje nie wypaliły. To stawia nasze biznesowe przygody w LL w jeszcze bardziej smętnym świetle...

Zaidi: Cóż lepszego, niż kawiarnia? Ludzie przychodzą tam, żeby usiąść, mają czas na kontemplowanie wystawionych dzieł.

Rayan, nie. Nie idźmy w to, wkręcasz podatną na sugestie Sukretę w macki szemranych interesów :D
...I Tracza. Po krótkim namyśle - tak, to jest totalnie świetny pomysł! Zainwestujmy w niego całe nasze kieszonkowe!

Zaidi: To świetny pomysł, Yeleen. Wydaje nam się, że należy kontaktować się wyłącznie z instytucjami upoważnionymi do oceniania sztuki. Ale należy pomyśleć również o miejscach mniej konwencjonalnych, jak miejsca spotkań.

Tak, koncept jest wspaniały, dlatego też weźmie i zbankrutuje. Idziemy dalej!

Mel: Tak, ale zależało mi na tym projekcie dużo bardziej, niż przypuszczałam. To ja jestem na zdjęciach...

Melanio... Mówisz, że co to były za zdjęcia???
Wątek jakoś dziwnie skojarzył mi się z aferą Iris w liceum... Hiperbolizuję, ale dobrze rozumiem, że teraz idąc do pracy będziemy mogli podziwiać n***sy naszej koleżanki z roku wiszące nad barem? :D

Zaidi: Dobrze, dziękuję za wasze konkluzje i wasze zaangażowanie w ten projekt. To naprawdę ładne zakończenie roku.

*pakuje walizki w pośpiechu*
Tak, tak, jest miło, jest pięknie, jaka szkoda że już nigdy się nie spotkamy!

Zaidi: Nie mogłem spędzić tych ostatnich chwil z wami, nie proponując wam zajęć w trochę... nietypowym stylu.

You mean: "samotne konsultacje w zamkniętym dźwiękoszczelnym pokoju"? No przecież, byłaby to niepowetowana strata gdyby ich na koniec zabrakło!

Zaidi: Myślę, że już trochę mnie od tej strony znacie. Tak więc nie ma potrzeby wyciągania waszych długopisów, czy zeszytów! Idziemy zaczerpnąć odrobinę świeżego powietrza! No już, nie róbcie takich min! Zabierzcie wasze rzeczy i chodźcie za mną, tak czy inaczej już tutaj nie wrócimy.

Eee... To brzmi jak groźba. Zwłaszcza z ust Profesora Lepkie Rączki. Mam nadzieję że z przewagą liczebną uda nam się typa stratować i rozproszyć się w parku gdy ktoś pobiegnie na komisariat.

Zaidi: Chodźcie, wychodzimy z miasteczka, już i tak spędziliśmy tutaj za dużo czasu, zarówno wy, jak i ja. A niektórzy z was jeszcze więcej niż ja. Przecież to dopiero mój pierwszy rok na akademii Anteros.

...nie chcę zapeszać, ale coś mi mówi, że z łatwością mógłby okazać się ostatnim...

Zaidi: Nie, przygotowałem coś dużo bardziej użytecznego, niż wyjście do baru. Sami się przekonacie.

Wiecie co, ta scena jest trochę creepy. Nawet mimo że mamy gaz pieprzowy.
Idziemy z zombie-psorem do parku, gdzie wpadamy na Pana Rektora i to jest jeden z lepszych momentów jak do tej pory.

Studenty: Znowu będziemy polować na graffiti?
Rektor: Polować na graffiti? To wszystko, co robicie na tych zajęciach?

Tak. Chociaż, właściwie to... No tak. Proszę rozważyć zwolnienie pana w zbyt ciasnej koszuli - nie przekazuje studentom wiedzy tylko wysyła chutliwe spojrzenia! Uczelnia ma problemy z forsą, na pewno można wydać ją na coś lepszego niż jego pensja.

Zaidi: Mam nadzieję, że nauczyłem ich znacznie więcej rzeczy, ale najwidoczniej właśnie ta zrobiła na nich największe wrażenie.

Hehe... Piękne samozaoranie, nie przeczę. Cały ROK prowadzenia GŁÓWNEGO PRZEDMIOTU - ale i tak najlepsze co było na zajęciach to szukanie bohomazów na ścianach Słodkoflirtowa :')

Zaidi: Dziękuję panie rektorze, że dołączył pan do nas, aby wziąć udział w tych specjalnych zajęciach.

Z panem Rektorem czuję się trochę raźniej, więc miejmy to już za sobą.

Rektor: Wie pan, że może liczyć na moje całkowite wsparcie, panie Rayanie.

Nieee... Nie mówcie mi tylko że Rektor też jest starym creepem wyciągającym studentki na "hehe, konsultacje we dwoje"?!

Zaidi: Świetnie, dobrze wiemy, jak duży stres może wiązać się z ustną obroną pracy dyplomowej.

Jakoś tak, z ust Zaidiego, to zdanie brzmi znacznie gorzej niż normalnie powinno. Nie macie wrażenia? Może to tylko ja... ._.

Zaidi: Dlatego chciałbym zaproponować wam kilka technik, które mogłyby pomóc wam nad nim zapanować. Niektóre z tych technik bliskie są sofrologii.

...Pod warunkiem że żadna z nich nie będzie hipnozą.

Zaidi: Zaczniemy od kilku prostych rzeczy. Pokażę wam poszczególne punkty akupresury, aby pomóc wam zapanować nad napięciami i spróbować je złagodzić.

...A to podziękuję. Nie chcę widzieć żadnych pana "punktów akupresury łagodzących napięcia". I jeśli to nie problem, chciałabym już sobie iść.

Su: A na koniec, leżąc na trawniku, odbyliśmy sesję relaksacyjną. Można powiedzieć o tym zdarzeniu, że było naprawdę nietypowe.

.___.
Czy podczas leżenia na trawniku i "odbywania sesji" Zaidi pomagał studentom znaleźć "łagodzące napięcie punkty"? I co robił Rektor???
Naprawdę, facet nie uznał że lekcja yogi w parku jest równie dziwnym pomysłem co szukanie graffiti i może trzeba by przedyskutować z Rayanem kwestię jego dalszego zatrudnienia?

Su: Kilka razy wybuchnęliśmy nieopanowanym śmiechem gdy dyrektor pokazał Zaidiemu jak należy właściwie oddychać, delikatnie kładąc na jego brzuchu swoją dłoń.

A... aaa. To o to chodzi. Ok, w takim wypadku Zaidi faktycznie jest a-wyrzucalny :D

Zaidi: To tyle. Skończyliśmy. Życzę wam powodzenia na obronie, nawet jeśli... zupełnie się o was nie martwię. Praca z wami sprawiła mi szaloną przyjemność i mam nadzieję, że nie zobaczę was ponownie w przyszłym roku! A w każdym razie… nie na tej uczelni. Z przyjemnością spotkam was w waszych przyszłych miejscach pracy, albo przy innych okazjach...

Hehe... Nie. Choć dla pewności dalej będę wędrować z gazem pieprzowym w pogotowiu.

Su: Grupka dziewczyn wręczyła mu nawet kwiaty, nazywając go "najlepszym profesorem na ziemi".

Oho... Chyba szykują nam się specjalne konsultacje na koniec sesji! *wink, wink* :D
Mam nadzieję że Rektor nie jest typem zazdrośnika.

Zaidi: Dziękuję, jestem... naprawdę wzruszony. Ale nie mógłbym być najlepszym profesorem bez wspaniałych studentów, których miałem w tym roku.

Oj, co za skromność panie Rayanie, proszę nie odmawiać sobie zasług... Z pewnością dałby pan radę i bez studentów! :')

Rektor: Mam nadzieję, że dla mnie też przewidzieliście bukiet kwiatów?

Oj oj, greedy boy!

Rektor: Żartuję, nie martwcie się, już wiele lat temu przyzwyczaiłem się do roli tego, kto raczej przyznaje laury, niż je zbiera.

Wyczuwam tu głęboko zagrzebany smutek, który utulić mogą jedynie ramiona Zaidiego.

Rektor: I czyż to nie jest najlepszy moment, żeby poinformować was, że pan Zaidi zostaje z nami na przyszły rok, mianowany na stanowisko profesora historii sztuki nowoczesnej i współczesnej?

Oh, naprawdę? Po tym obmacywaniu w parku?? A to niespodzianka! :D
...Awans przez łóżko jak nic, mówię wam. You can't change my mind.
I wiecie co? Sam Zaidi jest zdziwiony! :D

Zaidi: Na-naprawdę? Myślałem, że ministerstwo edukacji nie przewidziało wystarczającej dotacji na...

Nom, lekcja oddychania i relaksacji była bardzo... przekonująca. Proszę się tylko zgłosić do gabinetu Rektora na szczegółowe konsultacje.

Rektor: Rzeczywiście byłem zmuszony uderzyć pięścią w stół. Ale mowy nie było, abyśmy rozstali się z profesorem, który tak wiele daje z siebie swoim studentom.

xDD
Dobra, teraz nie mam już żadnych wątpliwości. Rudy leci na ziemniaka, nie ma szans żeby w przeciwnym razie załatwił mu tę fuchę - nie przy jego "dawaniu tyle swoim studentom" :D
Owacje się kończą, zarumieniony Zaidi jest wdzięczny Rektorowi i pewien zatrudnienia więc idziemy z Chani na kawę. A tam, na wspomnienie o rozwiązaniu umowy - Clemence przedstawia nam najczarniejszy możliwy scenariusz!

Clemence: A w najgorszym razie, jeśli uda mi się odejść z kawiarni, ty będziesz mogła ją przejąć, w ten sposób masz zagwarantowane miejsce pracy!

...który totalnie okaże się być naszą przyszłością! :D
Jak można lepiej pokazać, że Suśce się w życiu nie powiodło? Serio, Pszczoły uwielbiają się znęcać nad naszym avatarem.

Clemence: Wiem, że w sztuce nie ma za wielu ofert, tak więc moja propozycja to wspaniała okazja! Nieprawdaż?
Su: Haha, naprawdę nie to miałam w planach, zresztą czekam na odpowiedzi kilku firm w związku ze stażem, więc...

Cóż, z tej perspektywy - prawie żal mi Sukrety, która skończy z "najgorszym razem" jako swoją biznesową przyszłością :')
Ale dzięki temu dostaniemy Tracza, więc nie ma tego złego...! :D

Clemence: Buhaha! Na stażu się nie zarabia! Więc lepiej zatrzymaj ten fartuszek, a potem zobaczysz.

W Januszexie na pewno nie, ale są jeszcze normalne firmy, Clemence.

Clemence: A jak będziesz chciała odejść, wystarczy, że zostawisz klucze w skrzynce na listy i wyślesz mi wiadomość, przekażę ci wszystkie administracyjne papiery mailem! Pfff, dobrze wiesz, co myślę o procedurach! Równie dobrze możemy rozmawiać i załatwić to razem, prawda? Więc powiesz mi o tym tego samego dnia i rozwiążemy twój kontrakt. To nie jest problem!

...Ona naprawdę chce podrzucić komuś to zgniłe jajo jakim jest Cosy Bear, co nie?

Przyplątuje się Hyun,który dorabia sobie na wakacje (bardzo chciałabym kiedyś dowiedzieć się, ile Sukreta zarabiała w tej robocie... serio) i proponuje studencki wieczorek w kawiarni. A że Suśka musiałaby też być i doglądać podpitych studentów, proponujemy by zaprosić też Seksownego Tatona i Mamę Su. Pomysł przechodzi. Wracamy na uniwerek powiadomić rodziców o tym, że wyciągamy ich w piątek na dziką balangę wśród podchmielonej młodzieży:

Mama Su: *** Filipie, wychodzimy w piątek wieczorem! Do miasta, jak za dawnych czasów! ***
Seksowny Taton: *** Och... Będę musiał powtórzyć swoje kroki taneczne... Dalej jesteśmy w złotym wieku disco, prawda?***

...będę za nimi tęsknić :')

Gra daje nam wybór - zaprosić Amber bo "dobrze jej to zrobi", czy nie zapraszać gdyż albowiem "może to źle odebrać i pomyśleć, że nie przejmujemy się ostatnimi wydarzeniami". Jako że od ostatniego odcinka średnio interesują mnie jej odczucia, obie są mi równie obojętne. Bierę pierwsze z brzegu i wysyłamy zaproszenie:

Su: “Cześć... Mam nadzieję, że nie odbierzesz źle mojej propozycji... Ale w piątek po obronach organizujemy małą imprezę w Cosy Bear Café. Jesteś zaproszona.”

...tzn, jeśli jeszcze w ogóle żyjesz.

Amber: “Dziękuję za zaproszenie. Jeszcze nie wiem, czy przyjdę, ale doceniam ten gest. Pierwsza, która będzie miała wieści od Nata, dzwoni do drugiej... Jeszcze go nie spotkałam od ostatniego razu.”

A tak, Nat. Przez przypadek gra na moment przestała kręcić się wokół niego! Dobrze, że przypominasz.

Amber: “Myślałam, że cała ta historia będzie trwać tylko kilka dni... Wkrótce minie już tydzień.”
Su (myśli): Nie wiemy, czy policja przeszła do akcji. Może wszyscy są już w więzieniu, łącznie z nim, a my nic o tym nie wiemy.

Nie będę ściemniać, to byłoby zakończenie które przyjęłabym ze szczerą satysfakcją.
Yeleen wraca do pokoju, Suśka uczy się do ustnego a wieczorem pisze do nas Nina:

Nina: “Cześć dziewczyny... Piszę do was obydwu, ponieważ obiecałyśmy sobie, że zrobimy to, jeżeli będziemy miały jakieś nowe informacje na temat dochodzenia... Byłam w mieście z mamą, gdy zobaczyłyśmy jak kilka wozów policyjnych zaparkowało w uliczce. Oczywiście to przyciągnęło uwagę wszystkich ciekawskich osób, które tamtędy szły, w tym nas...”

"...Była jakaś strzelanina między policją a mafią, tylko jedna osoba została wywieziona w czarnym worku. Widziałam, jak wystawały z niego jakieś zielone włosy... Dziwna sprawa, co nie?"

Nina: “To on. Jestem tego pewna. To typ, który mnie zaatakował. Został zatrzymany! On i kilka innych osób zostało wrzuconych do samochodów!”

Meh. Wciąż czekam na Nataniela w czarnym worku.
Priya wpada nas uspokoić, Suśka kładzie się spać i wstaje rano w dniu obrony. Yeleen zdaje o 10, my czekamy na 16. W amfiteatrze spotykamy Kaśkę, który snuje opowieść o technikach relaksacyjnych.

Su: Delikatnie chwycił mnie za szyję, żeby przygryźć moją dolną wargę i popieścić nasze języki.

...ok. Technicznie rzecz biorąc, nie mam pojęcia, co gra próbuje nam przekazać :D
Żeby przygryźć dolną wargę Su, chłop musiał zacisnąć zęby. Więc jego język byłby... za nimi. Ale jednocześnie, pieściłby oba języki. Czym? Palcami? Jak się pieści język palcami?! Gro, o co ci chodzi???

Su: Odsunął twarz uśmiechając się, podczas gdy mi brakło tchu z powodu tego, co się przed chwilą wydarzyło.

Wow. To musiało być szalone... pieszczenie języka :D
Idziemy na obronę! Tak, to jest ten chwila, to jest ten moment!

Ktoś tam z komisji: Dzień dobry! Proszę się odprężyć i zająć miejsce. Masz za sobą niezbędny sprzęt, aby podłączyć swój komputer.

...Not gonna lie, popłakałabym się ze śmiechu gdyby Suśka poległa na obsłudze rzutnika.

Su: Wszyscy podnieśli głowy w moim kierunku. A ja udawałam, że w ogóle nie mam problemu żeby podłączyć sprzęt.

:')

Zaidi: Chwileczkę, pomogę ci. Sprzęt jest dosyć wrażliwy.

...Zaidi? Co tutaj robi Zaidi?! Niby jest naszym głównym profesorem, ale poważnie - co on wie o... CZYMKOLWIEK, żeby być w komisji??? :D
I tak, oczywiście że sprzęt jest "dosyć wrażliwy". Podobnie jak nasz Rektor.

Ktoś z komisji: Zanim zaczniemy, chciałbym podkreślić, że obrona pracy magisterskiej polega przede wszystkim na dialogu między fachowcami w tej dziedzinie.

No więc właśnie pytam, po jaką cholerę nam tu Rayan?! Nie udało się znaleźć trzeciego fachowca??? :D

Ktoś z komisji: Jestem profesorem na pochodnym wydziale po drugiej stronie kraju.

Co znaczy "po drugiej stronie kraju"? Nasza mapa jest płaska, a po drugiej stronie ludzie chodząc do góry nogami? Jak w kreskówkach o Australii???

Ktoś z komisji: Moim pomocnikiem jest dyrektor galerii w Utah... I oczywiście jest tutaj również twój główny wykładowca, w roli obserwatora. Nie będzie oceniał twojej obrony, ale po ustnym wystąpieniu możemy zadać mu pytania dotyczące programu, który zrealizowaliście w tym roku.

Cudownie. Czyli polegniemy gdy Zaidi pochwali się, jak to przez cały semestr złapaliśmy na mieście ze trzy graffiti. Już po nas :')

No więc Suśka bierze wdech, zaczyna mówić i... To już koniec! Już. Po prostu.
Serio, ta mityczna praca dyplomowa pozostaje czarną planszą. NIC nie zależało od nas, nie wiemy nawet, o czym heroina im wszystkim naściemniała. I, sorry, czuję się nieco zawiedziona - jak na temat który bezczelnie zżerał mój czas i PA od przeszło 18 odcinków, rozwiązanie go w ten sposób jest po prostu bezczelne :D

Suśka wychodzi z obrony uradowana, zaprasza Kaśkę na jutrzejszą imprezę i idzie kupić prezent dla Chani.
Wreszcie! Dziewczyna naprawdę zasługuje na więcej za to, jak się dla nas poświęca ._.

Su: Ma obronę o 18... Wypatrzyłam ezoteryczny butik w mieście, w którym można kupić kamienie.

...W którym mieście można kupić kamienie?
Składnia w naszym ojczystym języku jest trudna, ale jednak nader istotna w takich momentach... :')
Pomijając już, że w życiu nie uwierzę że Słodkoflirtowo ze swoimi trzema ulicami ma ezoteryczny butik! Błagam, mamy JEDNĄ kawiarnię i butik Leo w którym kupujemy od dekady, a gdzieś obok utrzymuje się sklep z kamieniami?! Czy Słodkoflirtowo to takie francuskie Salem??? :D

...i sorry bardzo, ale 15 gold za mały akwamaryn w paski to rozbój w biały dzień. Życzę temu butikowi siedmiu lat ciężkiego pecha.

Dajemy prezent Chani która jest zachwycona kamykiem i kupujemy absurdalnie drogi strój na wieczorną imprezę. Naprawdę, z tak drogimi ciuchami nie dziwię się, że kasa od rodziców nie starcza nam na wszystkie wydatki.
Wychodząc a akademika wpadamy na Alexego i... oh my, why:

Alexy: Czy powinienem uczepić się ciebie jak rzep psiego ogona?

Absolutnie nie, skąd ten pomysł...?

Alexy: Znikniesz po rozdaniu dyplomów?

Nieee, założę tylko lipny biznes w już padającej kawiarni - a potem spotkam czarującego biznesmena i być może skończę w pudle. W żadnym razie nie wyjadę, nie mogę tego przegapić! :D
Spławiamy dramę-lamę i idziemy pomóc Hyunowi w przygotowaniu imprezy w kawiarni. Poprzez pomoc Su rozumie... zrobienie lukru.

Hyun: Nie ma nic prostszego niż robienie lukru do babeczek! Pokażę ci!

...Chłopak naprawdę wcześnie spotkał swoje nemezis, co nie? :D

Su: Jedzenie jest twoją prawdziwą pasją, jeżeli nie obsesją.

To bardzo miła rzecz do powiedzenia koledze z pracy, Su. Masz dziewczyno talent :')

Hyun: Po prostu lubię dobrze przyjmować gości.

Żebyś tak jeszcze lubił dowozić zamówienia na cza... Przepraszam, już nie będę.
Wpada Alexy z Morganem i... nom, jest to zdecydowanie Alexy:

Alexy: Zdrowy rozsądek? Na imprezie studenckiej?! Chyba śnisz!
Su: Nawet nie wiesz, o czym mówię...
Alexy: Nie, ale jestem pewien, że mam rację.

Tak. To właśnie Alexy.
Dlaczego twórcy uznali, że będziemy uważać go za przyjaciela...?

Morgan: Ile jedzenia! Hyun, jesteś moim ulubionym współlokatorem!
Alexy: A ja? Ja kim jestem??

Wrzodem na d... ech, toksycznym chłopakiem i przyczyną przyszłej terapii, jak mniemam.
Impreza się rozkręca, przychodzą kolejni ludzie - w tym Kim! :D
Okazuje się, że zaprosił ją Kastiel.

Kim: Tak, z pewnością zgrywa gwiazdę gdzieś w kącie. Chyba rzuciła się na niego jakaś fanka!

...Czyli zapomniał przerzucić wajchę fame'u na "off" dziś wieczorem. Będzie drama jak nic.

Kim: Masz jakieś wieści od Nataniela? Odkąd wrócił, znowu zniknął, prawda?

Właściwie, to dokładnie tak się stało... Ale jest szansa że siedzi już w więzieniu, więc nie powinien Cię więcej niepokoić ^^

Kim: Ten facet to prawdziwy morski ślimak. Gdy się do niego zbliżysz, albo zwieje, albo schowa się w nowej muszelce z zielonymi włosami!

...myślałam, że przede wszystkim jest toksyczny i zbliżenie się do niego jest skrajnie niebezpieczne.
Swoją drogą, nie podejrzewałam Kim o stosowanie takich poetyckich metafor! Może to ten artystyczny pierwiastek sprawił, że znalazła wspólny język z Violką, kto wie :D

Wpadamy na Kaśkę i Yeleen a zaraz potem na kwadrat wbijają rodzice Su.

Seksowny Taton: Oh, Kastiel, poznaję cię! Byliście razem w liceum!
Mama Su: A teraz masz grupę rockową, zgadza się? Gratuluję kariery!

...Mama Su przechodzi od razu do sedna. Już w pierwszym zdaniu ustala, czy aby gentleman jest dostatecznie dobrze sytuowany :')

Mama Su: Crack i rum czy… Coco stream... Nie pamiętam nazwy, ale widziałam teledysk w telewizji! A ty w nim występowałeś!

Mamo Su <3!
"Crack i Rum" życiem, ale "COCO STREAM"! Rany, to nieporównywalnie lepsza nazwa od oryginału dlatego będę jej od tej pory namiętnie używać :D
Zgarniam ilustrację z roześmianym Kaśką która jest bezkonkurencyjnie najlepsza ze wszystkich, podczas gdy Seksowny Taton wykonuje taniec brzucha przed studentami.

Mama Su: Przestań tak wymachiwać swoją miednicą! Znowu zablokujesz sobie biodro!

..Jak to "znowu"?!

Mama Su: ...Wszyscy kiedyś przekraczaliśmy limity.

Ależ... Mamo Su! *czerwieni się*

Idziemy poszukać drinka dla rodziców a Hyun wpada nam powiedzieć, że na prywatkę wpadło pół setki ludzi zamiast zapowiadanych dziesięciu.

Hyun: Tak... I tak pozamykałem na klucz wszystkie szafki z zapasami, które należą do kawiarni i których nie wolno ruszać.

Heh, nie sądzę żeby to powstrzymało rozochoconych studentów, ale warto próbować.

Na imprezę wpada też Amber ze swoimi PROBLEMAMI które na pewno w żaden sposób nie dotyczą Nataniela.

Amber: Chodźmy do kuchni.

...Nie spodziewałam się że kiedykolwiek to powie. To aby na pewno dobry pomysł, skoro czuje się niezręcznie nawet w towarzystwie kilku przekąsek...?

Amber: Otrzymałam twoją wiadomość. Przepraszam, że od razu nie odpowiedziałam, ale poszłam bezpośrednio na miejsce i na policję, aby dowiedzieć się czegoś więcej...

A. Czyli przeczytałam i zignorowałam. Luz, nie spodziewałam się niczego innego, w końcu tylko poświęcamy ci czas o dowolnej porze dnia i nocy kiedy tylko tego potrzebujesz. Takie tam nic.

Amber: Następnie miałam obronę, do której podeszłam dzisiaj rano...

I wiecie co? Naprawdę chętnie dowiedziałabym się, co u Amber - jak poszła jej obrona, jaki miała temat magisterki, jakie ma plany na przyszłość... Ale nie! Nie będzie nam to dane, ponieważ ta gra zbyt długo już nie kręciła się wokół Nataniela, hej! :D
Jak ja nienawidzę jego wątku...

Nataniel: Hej...

Tak.
Tak, drodzy Państwo, nie mylicie się. Amber przyprowadza nam od zaplecza Nataniela - dilera-kryminalistę, którego niedawno chciała sprzątnąć mafia. Na studencką imprezę, do kroćset! Facet powinien być w areszcie, czekać na zarzuty albo przynajmniej pod nadzorem policji! Co jest nie tak z tą grą?! :D

Su: Nie mogłam się powstrzymać by nie położyć mu ręki na ramieniu aby sprawdzić, czy naprawdę tu stał.

Eee... Dziwne, ale niestety, naprawdę tu stoi. I coś mi mówi że zaraz uraczy nas Smutną Historią buntownika z wyboru.

Nat: Wszyscy zostali zatrzymani. Nikt jeszcze nie został wypuszczony na wolność. Wymiar sprawiedliwości wykona swoją pracę... Ale biorąc pod uwagę postawione zarzuty, prawdopodobnie wszyscy pójdą do więzienia...

O, fajnie. No to ADIOS! :D
Naprawdę, dlaczego Eryk nie trzyma gościa na smyczy - to ja absolutnie nie rozumiem...

Nat: Zanim zacząłem współpracować z policją, zebrałem przeciwko nim jak najwięcej dowodów... I sąd wziął je pod uwagę.

Eee... W sensie wtedy, kiedy dorabiałeś handlując dragami? Bo to też sąd weźmie pod uwagę, prawda? Zresztą, póki co są w areszcie, tak? Złapali ich dosłownie wczoraj, nie wmówicie mi, że już się odbyła rozprawa?! :D

Nat: Również dostałem wezwanie na proces... Ale dzięki temu, że współpracowałem z policją i pomagałem w rozpracowaniu siatki, mój wyrok zostanie złagodzony...

Nie dwa dożywocia tylko jedno, znaj łaskę prawa. Ale poważnie - proszę uwzględnić ilość istnień którym facet rujnował życie i na których desperacji żerował ZANIM zaczął wymieniać cukier na oregano.

Nat: Na razie nie wiem nic więcej, musimy czekać.
również Nat: Tak... Wszystko dobrze się skończyło. To już koniec, wygrzebałem się z tego.

...Gdyby nie Tracz, zgniłbyś w pierdlu, drogi Natanielu. Powiedzmy to sobie wprost.

Nat: Bez was nigdy by mi się to nie udało, otworzyłyście mi oczy... Dziękuję wam, że stawiłyście mi czoła, gdy była taka potrzeba...

...Które szybciutko możesz zamknąć jeśli będziesz podskakiwać Traczowi, skarbie. Miej to na uwadze.

Amber: Udało ci się! W końcu wkroczyłeś w jeden z tych głupich kryminałów, które czytasz, odkąd byłeś mały.

Co.
Nie, przepraszam. Co? To jest najgłupsza rzecz, jaką mogłaś powiedzieć, Amber. Może poza: "Lol, ale super, ja chcę jeszcze raz!"

Su: A długo zamierzasz nosić takie włosy?

W całym tym żałośnie nudnym i durnym wątku, to jest naprawdę dobre pytanie.

Nat: Chyba wrócę do mieszkania, wezmę długi prysznic i będę spać przez tydzień... Ale ty korzystaj.

Hehe... Gdyby nie parasol ochronny od najlepszego mecenasa sztuki na kontynencie, pod prysznicem zapewne czekałby kolega pojmanych oprychów ze znacznie ostrzejszym nożem, niż ostatnio. I twój sen, Natanielu, byłby raczej permanentny.

Nat: Dyskretnie zmyję się z imprezy...
Su: Nikt cię nie rozpoznał?
Nat: Chyba mój look się sprawdza.

Wiadomo, założyłeś czapkę na zielone kudły i zmieniłeś ciuchy. Ja chrzanię...! :D
...wiecie, Słodki Flirt jest jak te kreskówki, w których ktoś zakłada wąsy i okulary i jest już nie do rozpoznania. Generalnie, jeśli postać zmieni ubranie - jest już kompletnie nie do rozpoznania, inni uważają ją za zupełnie obcą osobę! Dlatego cały czas wszyscy latają w tych samych ciuchach. Suśka jest wyjątkiem potwierdzającym regułę.

Los pozwala nam łaskawie zakończyć interakcję z głównym problemem tego sezonu więc idziemy szukać rodziców.

Mama Su: Już od wieków tego nie robiliśmy, ale twój ojciec ani trochę nie stracił... "smykałki".

Mamo Su, no weź... *czerwieni się mocniej*

Seksowny Taton: Ty również nie straciłaś swoich atutów!

*blush* *blush*

Seksowny Taton: O mój Boże, Lucio... Wiesz co to jest...?
Mama Su: Koniec lat 90., Gala, Freed from desire… To mi przywołuje wspomnienia!

...czy w następnych sezonach nie moglibyśmy grać nimi??? Ich życie wydaje się milion razy ciekawsze od ścieżki Sukrety! :D

Seksowny Taton: Jesteście kobietami mojego życia! Będę mógł dać wam małą lekcję, jak najlepiej rozgrzać parkiet!
Su: O. Mój. Boże.

Dokładnie Su, jak raz się zgodzę! I... kończymy odcinek, bo interakcje z rodziną dają zbyt wiele szczęścia i radości, więc nie możemy mieć ich zbyt wiele.

Także ten, odcinek zagran, trud skończon, ustny egzamin odbębnion - o czym będą dwa ostatnie odcinki? Nie mam pojęcia, ale chyba potrzebuję przerwy zanim się do nich zmuszę :d

Tak czy inaczej, dobrego dnia wszystkim i smacznej kawusi. Adios! :D

P.S. - A, no i pamiętajcie - COCO STREAM xDDD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz