I zaczynamy z grubej rury! :D
Su: "Byłam w swoim pokoju i sprzątałam w szafie, gdy nagle zadzwonił telefon".
"Od dwóch tygodni budzi mnie wiadomość od mamy. Tym razem wysłała ją później niż zwykle! Nadal martwi się od ostatniej wizyty, pomimo, że próbowałam ją uspokoić na wszelkie możliwe sposoby"
Po primo - Mamo Su, uwielbiam Cię. Zrobiłaś wszystko co się dało jako matka, nie zadręczaj się, że nie wyszło. To nie Twoja wina <3
Secundo - hehe... Już widzę to uspokajanie, skoro dosłownie zaraz po ich odjeździe poszliśmy radośnie pogadać sam na sam z naczelnym creepem tego uniwerka i siedzieliśmy z nim na auli aż do nocy. Suśka na drugie musi mieć "Rozwaga".
Su: "“Kocham cię. Gdybyś potrzebowała porozmawiać, możesz na mnie liczyć. Całuję. Mama.”
Mamo Su... <3
Su: "To urocze, ale wysyłanie wiadomości każdego ranka to lekka przesada. To mnie nauczy, żeby pisać do nich regularnie, a nie milczeć przez kilka tygodni"
Suśka, jesteś niewdzięczną bułą. Wyraźnie widać że rodzicielka żyły sobie wypruwa i codziennie zamartwia się twymi wątpliwej jakości wyborami życiowymi - na co twoją reakcją jest "hehe, urocze". Wyhoduj sobie jakąś empatię, dziewczyno.
Dzieją się rzeczy których nie rozumiem, gdyż albowiem Su wstała - i, oczywiście dopiero po tym fakcie! - zdała sobie sprawę iż "ma ochotę zacząć dzień od małego treningu". A to się nie zdarza.
Su: "Miałam czas aby odzyskać siły po moich przygodach sprzed dwóch tygodni"
Tzn, tym jednorazowym omdleniu spowodowanym głównie przez twoje urojenia, tak?
Su: "Udało mi się spotkać ze wszystkimi na wspólną naukę. Zrobiłam prawdziwe postępy, to był świetny pomysł"
Spotkaliście się... raz. Nie żeby coś, dobre i to! Ale jak na dwa tygodnie to nie jest to jakoś mega dużo.
Su: "Z drugiej strony... Można powiedzieć, że Nat zniknął z okolicy... Nie widziałam go od czasu naszej burzliwej dyskusji"
O, czyli śmieci wyniosły się sam... tzn, niesamowita sprawa, ciekawe, co tam u niego??
Btw, ta "burzliwa dyskusja" to było właśnie to spotkanie, na którym przekazał nam tyle, że aż nic, poza tym że to wszystko jest strasznie NIEBEZPIECZNE, a (czytając między wierszami) on sam myślał że jak się znudził zabawą w dilera to może sobie na luzie odejść.
Nat zdecydowanie nie jest najostrzejszym szpadlem w szopie.
Su: "Teraz, gdy o tym myślę... Może spotkam go na siłowni?"
A może nie?
Ale to jest dobry dzień, zamiast Nata spotykamy Kim! Bogowie niebios są dla nas dziś łaskawi <3
Kim: "Nie wierzę! Duch! W mojej siłowni!"
Uwielbiam ją. Skazanie jej na romans z Suśką byłoby nieludzkie, ale wciąż żal że nie można spędzać z Kim więcej czasu.
Kim: "Wiem, że zasłabłaś. Tylko się z tobą droczę... Po prostu cieszę się, że cię widzę."
Przemiła postać. Naprawdę na nią nie zasługujemy.
Su coś tam ćwiczy, pobiega i poskacze, po czym próbuje wyciągnąć z trenerki czy nie widziała Nataniela.
Kim: "Hmmm... Ta... Nie. Nie, nie."
A, to ok.
Kim: "Za każdym razem, gdy jedno z was przychodzi, jestem pewna, że usłyszę o drugim!"
...Czyli Nat, pan niebezpieczny bad-boy cukrowy detalista, obrabia nam tyłek przed Kim. Cóż, tak musi wyglądać dorosłość.
Kim: "Słuchaj, myślę, że powinnaś odpuścić. Chciał wiedzieć, w jakie dni przychodzisz na siłownię. Powiedziałam, że nie mam pojęcia, bo nie miałam od ciebie wieści już od jakiegoś czasu."
xDD Kocham. Su jednak dopowiada sobie do tego całą historyję:
Su: "Szukał mnie, żeby ze mną porozmawiać?
Nie Sukreto, skąd ten pomysł? Raczej chciał wiedzieć kiedy się pojawiasz, co by przychodzić w innym terminie byście na siebie przypadkiem nie wpadli. I rozumiem chłopaka.
Su: "(Nasza ostatnia rozmowa miała posmak niedokończonych spraw. Chciałabym zrozumieć, co się dzieje. Żeby mi to wyjaśnił...)"
I... przez "posmak niedokończonych spraw" masz na myśli, że nie dowiedzieliśmy się od niego praktycznie NIC? I dalej ciągniemy dramę z cukrem udając, że nie wiemy że to drama z cukrem?
Suśka, weź odpuść, to nawet nie jest interesujące... ._.
Kim: "Ech... Nie, nie żeby z tobą pogadać. Chciał właśnie przyjść w dni, gdy ciebie nie ma. Chyba chciał raczej cię unikać."
Kim, najdroższa, marnujesz się w tym uniwersum <3
Su jest zdruzgotana!
Su: "Poczułam się, jakby ktoś wylał mi kubeł zimnej wody na głowę"
Luz, miałam tak samo gdy wchodził Uniwersytet a 60% WS-ów bezczelnie wywalono bez większych wyjaśnień, w tym jednego zesłano do gułagu w Serbinowie. I zastąpiono... no, takim na przykład Zaidim. Nie żeby kiedykolwiek ta gierka była rewelacyjna, ale to było zwyczajnie nieuprzejme.
Su: "To on mnie unika? Po tym, co zrobił? Po tym, co mi powiedział?"
Abstrakcyjny koncept, że ktoś może nie mieć ochoty z tobą przebywać, co nie Suśka? Btw, Nat, jakkolwiek jest roszczeniową bułą z wydętym w bajgla ego, w sumie nic złego nam nie zrobił. Spotkał się z typem od handlu cukrem i zaczepiania dziewoj, ale o drugiej części jego ekscesów dowiedział się dopiero od nas. Tzn, że w żaden sposób nie współuczestniczył w nękaniu.
Może ja źle rozumiem, ale tu głównym zarzutem względem naszego Don Natanielo jest to, że kazał nam zgłosić sprawę i nie chciał się zwierzać. Still, nie jest to karalne.
Su wychodzi żegnana ciepło przez Kim, po czym zatraca się w wewnętrznym monologu. Jest "zdeterminowana, aby zaliczyć ten rok na piątkę". Heh. Wierzę, jasne, nie mam powodów żeby... Na piątkę, serio? Ty??? xDD
Su ma wolny czas więc możemy zajrzeć do Rozy, albo Chani - i ofc że wybieram zdrowszą opcję.
Chani: “Mojej współlokatorki nie ma. Możesz przyjść, jeśli chcesz.”
<3
Su: "Doskonale. Nie miałam zamiaru spędzić reszty dnia sama"
Domyślam się, że Suśka nie należy do introwertyków, ale mam śmieszne przeczucie gdzieś z tyłu głowy że zostając sama ze sobą i swymi (hehe) myślami, biedna nie miałaby pojęcia co właściwie począć. Postacie poboczne są nam w tej grze zwyczajnie niezbędne - bez nich Su dalej siedziałaby na łóżku z jedną, pomiętą kartką i zastanawiała, czy ma ochotę założyć buty, czy może raczej zjeść lunch.
Co innego Chani - dziewczyna sama się sobą zajmuje, ma pasje, ma urbex i "małe eksperymenty" i Sukreta jest szczerze zdziwiona, że gotka nie miała dziś niczego w planach. Tzn, Chani MALOWAŁA OBRAZ. Wiecie, w tym wolnym dniu, na który nie miała większych planów.
Su co najwyżej gapiłaby się w sufit.
Przy okazji dowiadujemy się, że Chani namalowała dziewczynę z grupy bo spodobały jej się jej piegi - na co Suśka dopowiada sobie, że pewnie musi czuć miętę, skoro poświęca czas by ją namalować... Chani ze stoickim spokojem i godną nagrody cierpliwością wyjaśnia tej lamie, że nie, to tak nie działa, a w ogóle to ugotowała wczoraj zupę i możemy się poczęstować.
UGOTOWAŁA ZUPĘ. Sama. Czyli da się to zrobić, to nie tak, że Suśka nie ma takich możliwości! Jej to po prostu przez myśl nigdy nie przeszło.
Chani, jesteś skarbem. Trzymaj się od Su z daleka, proszę. Masz zbyt wiele do stracenia z tą smętną porażką.
Zupa okazuje się za słona, przez co Sukreta może sobie podbudować kruche ego bo wiecie, hehe, "nie można mieć talentu do wszystkiego".
Chani: "Przynajmniej nie wyczułaś arszeniku przy takiej ilości soli!"
Niewinny żart, ale nie miałabym nic przeciwko gdyby żartem nie był :')
Chani: "Naprawdę cieszę się, że czujesz się lepiej... Po tym wszystkim, co się stało, nie miałam odwagi ci tego powiedzieć, ale bardzo się martwiłam."
Ee... "Po tym wszystkim"? Chani, skarbie, doceniam Twoją niedoścignioną empatię, ale błagam - przestańmy robić z tego wielkie halo. Suśka padła zemdlona głównie pod ciężarem imaginacji które sama sobie wyhodowała w tej łepetynie.
Zresztą, ona jedna zemdlała na tym kampusie? NIGDY wcześniej się to nie zdarzyło czy o co chodzi? Czemu wszyscy zachowują się, jakby spadła z ósmego piętra i cudem wróciła do żywych po doświadczeniu śmierci klinicznej??? :D
Gadu-gadu, Chani jest wspaniała i ma życie pełne pasji co przeraża Suśkę, żegnamy się i wpadamy na Yeleen w naszym pokoju. Co nie jest jakoś MEGA dziwne, dziewczyna literalnie tu mieszka.
Y: "Wydaje mi się, że widziałyśmy się ostatnim razem po twoim zasłabnięciu. Ale nie miałyśmy czasu porozmawiać... To było w trakcie dnia. Nie wiem, czy sobie przypominasz. Rozmawiałyśmy o tobie i panu Zaidi."
A, tak tak, to było wtedy gdy próbowałaś wepchnąć nas na minę bo przypadkiem spotkaliśmy się na plaży! Dzięki Yel, zawsze dobrze jest pielęgnować miłe wspomnienia <3
Yel okazuje się być lepszym człowiekiem niż Su kiedykolwiek będzie, gdyż przeprasza za swoje wścibstwo:
Y: "Przepraszam, jeżeli to było dla ciebie ciężkie. Po prostu chciałam poznać prawdę. Wszyscy byliśmy w szoku, to wszystko."
Aww... <3 Yel potrafi być naprawdę miła, dlaczego gra próbuje zrobić z niej naszą uczelnianą nemesis?
Yeleen zaprasza gości na wieczorny Netflix & chill, my idziemy do Morgana się pouczyć. I muszę znów nadmienić, jak cudownie normalną, spokojną i przyjazną postacią jest Morgan. Nie ma absolutnie ŻADNEGO wytłumaczenia na to, jak Pszczoły potraktowały biedaka w kolejnych sezonach.
Hyun zostawił nam swoje biurko, na którym "wszędzie stały świeczki i leżały ciasteczka"
...ZAGROŻENIE POŻAROWE!!!
Morgan zapuszcza spokojną muzykę.
Morgan: "Lubię czuć się komfortowo, gdy się uczę. To zawsze przyjemniejsze. To może przypominać randkę, ale dla mnie po prostu tak jest przytulniej!"
Będąc w związku z Dramą Llamą też szukałabym komfortu gdzie tylko się da.
Chłopak chyba próbuje coś ugrać, bo nie widzę racjonalnego wytłumaczenia dla chwalenia magisterki Suśki...
Morgan: "Bardzo podobał mi się twój wstęp. Widać, że się tym pasjonujesz!"
Ee... Śmiem wątpić. Grając w tę ruletkę od dobrych kilku lat mam przeczucie graniczące z pewnością iż Sukreta niczym się nie pasjonuje. Chyba że mowa o cudzych sprawach które jej nie dotyczą - a to tak, czerpie z tej pasji pełnymi garściami!
Ale żeby, przypomnę, "silne postaci kobiece w popkulturze" grzały jej jajniki? Doubt.
Su: "To niesamowite jak taki mały komplement może naładować mnie pewnością siebie"
To nie był mały komplement. To było gargantuiczne pochlebstwo w dodatku absolutnie niezasłużone.
Serio, gdyby nie to jak dobrym Morgan jest człowiekiem byłabym pewna, że gość czegoś od nas chce.
Siedzimy sobie nad notatkami do pierwszej, a chłopak uprzejmie nie każe nam się wynosić. Doceniam gest. Przy okazji dowiadujemy się, że jest w grupie z Kaśką, ale Kaśka na zajęcia nie chodzi bo robi karierę.
Morgan: "Tak, jestem na muzykologii. W ogóle to Kastiel jest w mojej grupie, ale nie chodzi na zajęcia przez cały rok. Wydaje mi się, że udało mu się wynegocjować, aby wysyłali mu skrypty zajęć, żeby mógł kontynuować swoje trasy koncertowe."
...czyli pojawia nam się motyw studiowania zdalnie/ korespondencyjnie. To nie jest tak, że on nigdy nie istniał i Suśka nigdy nie miała prawa się z nim zetknąć. Nie chcę porównywać IQ Sukrety i rudego, ale skoro on, raczej niechętny wymogom systemu edukacji, ogarnął sobie studia poza uniwerkiem - Su też mogła to zrobić bez większego problemu.
A już na pewno bez ultra-dramy "co wybrać, życie na wsi czy bezużyteczne studia?? Życie takie ciężkie, problem taki nierozwiązywalny, aaa, osiem godzin jazdy dzień w dzień to konieczność i nie da się zrobić nic!!!"
Serio, z każdym kolejnym kafelkiem to uniwersum zapada się coraz bardziej pod własnym ciężarem.
Na wtrącenie, że nie, Morgan nigdy nie grał Aleksemu mimo jego dziecinnego wiercenia dziury w brzuchu, Su częstuje nas wiele mówiącym banałem:
Su: "Nigdy niczego nie słyszał? Ciężko mi uwierzyć, że udaje ci się mu oprzeć. Zazwyczaj gdy Alexy czegoś chce, to zawsze to dostaje".
...I pewnie dlatego jest rozpuszczony jak dziadowski bicz. Btw, odmawianie Dramie Llamie serio nie jest trudne.
Wystarczy szczypta konsekwencji i własnej godności - te magiczne, tajne składniki które Morgan najwyraźniej posiada.
Nic dziwnego, że im nie wyszło.
Morgan: "Jestem naprawdę nieśmiały! Ale to prawda, że jest mi coraz trudniej. Jest niezwykle przekonujący."
Protect him. Protect at any cost! ;-;
Morgan: "Tak właściwie, to nigdy nie miałem okazji ci podziękować."
Ee... Jak raz zgadzam się z Sukretą. Podziękować właściwie za co???
Morgan: "To przecież dzięki tobie jestem z Alexym i w końcu rozmawiam z Hyunem! To dlatego, że nalegałaś, abyśmy przyszli na twój wieczorek..."
...O choroba, faktycznie, było coś takiego. Morgan, stary, tak strasznie cię przepraszam!
Morgan: "Wiem, że zorganizowaliście ten wieczorek, abyśmy poznali się z Alexym i wiem też, że to był pomysł Rozalii! Uważam, że to urocze."
...pogadamy o tym za pół roku, gdy Alexy rozkręci się ze swoją "uroczością" i zacznie przyprowadzać Ci innych swoich "uroczych" kolegów.
Morgan: "Rozalia dosyć szybko mi o tym powiedziała. Nie wiem, czy była z siebie dumna, czy się trochę obwiniała... Szczerze mówiąc, Alexy od razu wpadł mi w oko. Ciężko go nie zauważyć z tymi niebieskimi włosami. I wymieniliśmy spojrzenie, które nie pozostawiało żadnych wątpliwości."
No przecież, to nie jest tak, że można nie paplać o wszystkim na prawo i lewo, ROZO.
Ja bym się obwiniała. I Rozalię też obwiniam. W LL to już w ogóle powinnyśmy zanieść Morganowi jakieś dary wotywne błagając o przebaczenie.
Morgan smuci się, że jest zbyt nieśmiały i nigdy nie wie, co powiedzieć. Suśka odpala więc ciężkie działa:
Su: "Tak jakbym słyszała Alexego. Jest dokładnie taki sam!"
Ale... CO? xD Jest dokładnie na odwrót, Suśka, czyś ty przepaliła sobie styki od nagłego nadmiaru nauki???
Różnica między chłopakami jest jasna jak słońce - Morgan nie wie co powiedzieć, więc milczy. Alexy nie wie co powiedzieć, więc gada wszystkie kocopoły jakie mu ślina na język przyniesie.
Są ABSOLUTNIE różni! Do tego Morgan myśli o życiu poważnie, w przeciwieństwie do wiecznego studenta któremu trafiło się być naszym ziomalem.
Morgan: "J-ja... mam ochotę przedstawić go swoim rodzicom!"
Mój drogi, przemyśl to raz jeszcze, proszę. Albo poczekaj chociaż kilka miesięcy. Naprawdę, nie warto staruszków stresować.
Su jednak wie lepiej, hej!
Su: "No to do dzieła! Mamy tylko jedno życie"
Fakt, dlatego może rozsądniej byłoby nie zmarnować go na użeraniu się z kimś takim, jak Alexy???
Morgan, to biedne, niewinne chłopię, godzi się bezrefleksyjnie. Suśka, ić stont, masz na ludzi zły wpływ!
Morgan: "To zawsze jest najlepsza rada!"
Su: "To powinna być recepta na życie!"
Nasza heroina powinna mieć to motto oprawione w ramce nad łóżkiem. Wyryte złotymi zgłoskami. I koniecznie z błędem ortograficznym.
I, hehe... Nie. Chyba, że aspiracją Morgana jest skończyć tak, jak Sukreta - z ogłoszoną upadłością i umaczaniem w mafijne porachunki. Jak tak to śmiało, YOLO i do przodu, sky is the limit a pomyśli się potem! :D
Na pytanie, czy Drama Llama już wie o jego planach, Morgan odpowiada iście proroczo:
Morgan: "Jeszcze nie. Ale sam nie wiem... Oczywiście nie mogę przewidzieć, czy się razem zestarzejemy, ale czuję, że odegra ważną rolę w moim życiu. Nie mam najmniejszych wątpliwości."
...You're goddamn right.
W końcu hej, rola tej osoby która niszczy Twoją wiarę w ludzkość, uczciwość i poczucie własnej wartości za jednym zamachem jest naprawdę ważna! Alexy z pewnością już przebiera nogami by ją odegrać.
Kończymy rozmowę ze szczęśliwie zakochanym chłopakiem który nie czuje jeszcze na sobie lodowatego spojrzenia nadciągających chmur posępnych wydarzeń. Jako materialistyczny zwierz szukam biblioteki żeby wydębić od Titi ekstrawagancko błyszczący upominek.
I, może to tylko ja, ale uważam ciągłe zmienianie ułożenia tych przejścio-groszków za strasznie upierdliwe. Raz mamy wyjście z kampusu, raz bibliotekę. Dlaczego nie mogli zostawić nam wszystkich bramek? Jako wzrokowiec, jestem skonsternowana.
Titi: "Gdy patrzę na te wszystkie książki, to odpływam! Mam ochotę zanurzyć się w dzieła Shakespeare'a lub fantasmagorycznych nowelach Guy de Maupassanta! A ty nie?"
Ee... Fajnie że znasz słowa Titi, dawaj prezent.
Na sugestię, że Su jest zmęczona, spłukana i śpiąca, Titi uchyla nam rąbka tajemnicy:
Titi: "Ach, tak? Gdy byłam w twoim wieku, to nigdy nie spałam."
Tak, to widać... Znaczy, to wiele wyjaśnia. Komórki nerwowe degenerują się pod wpływem niedoboru snu i takie tam...
...A teraz dawaj błyskotkę!!!
Titi: "Poczekaj, poczekaj! Mam coś dla ciebie! Idź przynajmniej spać z klasą! Możesz to nosić na co dzień na zajęciach. To bardzo ładne."
Sure, why not, zawsze chciałam mieć na twarzy więcej finezyjnych odcisków po przebudzeniu się. A może uda się i oko wydłubać przez sen ostrzejszym elementem? Titi, jesteś niezastąpiona <3
Idziemy spać, lenimy się, oglądamy film. Weekend mija nam tak, jak Suśka lubi najbardziej - na nicnierobieniu.
W poniedziałek rano zaś czuje się "zmotywowana" i nawet nie spóźnia się na zajęcia! Proszę proszę, czyżby po omdleniu faktycznie zaszła w niej jakaś zmiana?
Clemence: “Dzień dobry. Mam nadzieję, że masz się dobrze. Chciałabym porozmawiać o czymś z tobą i Hyunem. Czy mogłabyś zajść dzisiaj wieczorem do kawiarni?"
...i to by było na tyle z przyjemności dnia dzisiejszego. Clemence jest miła. Coś jest nie tak.
Idziemy na zajęcia Pana Lebarde i - o bogowie! - Sukreta pozostaje skoncentrowana. I nawet robi notatki! Ja już nie wiem co się dzieje, czy to nadal Słodki Flirt???
Żegnamy się z Chani i idziemy wywęszyć jakiegoż to węża Clemence schowała w kieszeni. Na miejscu jest Hyun, kawiarnia zamknięta, nikt nie wie o co chodzi.
Hyun: "Nie wiem, co się dzieje. Tydzień, podczas którego zemdlałaś, był dla mnie jak porażenie prądem..."
Ee... Co?
W jakim sensie "jak porażenie prądem"? Dosłownie, cały tydzień? Biedaku, to ty powinieneś leżeć w ambulatorium!
Hyun: "Gdy się dowiedziałem, co ci się stało, byłem w furii..."
W czym...? A, dobra, nieważne. Tłumacz z nami nie leci bo poszedł po cukier.
Doceniam wysublimowaną spostrzegawczość Suśki:
Su: "Rzadko kiedy widziałam, żeby Hyun zaciskał szczękę, gdy mówi... Jest szczery"
Co? Ale... jak to się ma do czegokolwiek?? Jest szczery, bo zaciska szczękę? W takim razie, gdy jej nie zaciska, jest... nieszczery? Bo na to poniekąd wychodzi? Suśka, na litość, skup się!
Dowiadujemy się, że Hyun wyhodował sobie w końcu trochę godności:
Hyun: "Pomyślałem, że wszyscy mamy do czynienia, na różnych poziomach, z historiami molestowania czy mobbingu. Bycie świadkiem, bycie ofiarą, czy bycie prześladowcą, to znaczy, że wszyscy się z tym zetknęliśmy. Dlatego nie było mowy o tym, żebym pozwolił Clemence dalej się tak zachowywać wobec ciebie czy mnie..."
Wow, gratuluję! Czapki z głów, to brzmi jak rozwój postaci w całkiem słusznym kierunku!
Hyun: "Po prostu uświadomiłem jej, że jej zachowanie nie jest godne menedżerki. Nie traktuje swoich pracowników na równi, nigdy cię nie docenia, a co gorsza, poniża cię... A jeżeli o mnie chodzi, no..."
...albo nie, nieważne. Czyli chłopak nie przejął się zbytnio faktem, że Clemence jawnie go molestuje, ale skupił się na tym że Suśką tyra się jak starą szmatą bo biedaczka omdlała. Mam wrażenie, że w swojej sytuacji w ogóle nie widzi problemu, co jest mocno problematyczne. Miło z jego strony, ale nie jest to character development z którego można być dumnym.
I tu nie mamy właściwie dobrych odpowiedzi na jego wyznania:
1) Może nie powinieneś mówić w moim imieniu (Su, niewdzięczna buło... naprawdę jesteś niewdzięczna)
2) Jak to, "no"? Clemence jest dla ciebie raczej miła. (Nie, Su, molestowanie w miejscu pracy to nie jest "raczej miłe", trust me)
3) I co się potem stało?
Żadna opcja nie jest satysfakcjonująca, za to gra wciska nam bezczelnie że "raczej miłe" molestowanie Clemence to prawidłowa odpowiedź. Wiecie co Pszczółki? Walcie się!
Z zaciśniętymi zębami wybieram najbardziej neutralną bramkę i Hyun wyjaśnia, że szefowa odzywa się do niego jak robot i chce widzieć nas oboje. Aha.
Su: "Mam nadzieję, że nas nie wyrzuci!"
Imo, ma to sens tylko jeżeli chcesz sama rzucić jej w twarz wypowiedzeniem. Jeśli naprawdę chcesz dalej pracować w tym Grażynexie - ja wysiadam, bawcie się dalej beze mnie.
Hyun: "Przyznaję, że pomyślałem, że może sprzeda kawiarnię, aby otworzyć klub rodeo."
...i to nie byłaby zła opcja. Babka się w końcu zrealizuje i może przestanie grać tak toksyczną, kto wie? W klubie rodeo będzie mieć też prawdopodobnie mniej naiwnych, miłych chłopców do nękania, więc jestem absolutnie za!
Ale Su jak zwykle o sobie.
Su: "Jeśli stracę tę pracę, to będę musiała znaleźć inną..."
...Co jest, jak wiadomo, absolutnie niewykonalne gdyż ludzie nigdy nie robią czegoś takiego jak zmienianie pracy. To się po prostu nie dzieje, powiedzmy to sobie wprost!
Su: "Opłacam z pensji mój pokój w akademiku i stołówkę. Moi rodzice płacą za uczelnię, ale ja muszę zadbać o resztę. W przeciwnym razie już dawno bym się zwolniła, biorąc pod uwagę atmosferę..."
Doceniam próbę posklejania tych pomiętych fiszek w całość, ale... Jakoś nie mogę uwierzyć że ludzie, którzy troszczą się o swą córę tak bardzo że skłonni są pisać do niej codziennie, po dowiedzeniu się w jakiej jest sytuacji nie sypnęliby więcej grosza by ocalić ją od śmierci głodowej i mieszkania pod mostem.
Seksowny Taton i Mama Su wydają się wręcz ludźmi, którzy - poznawszy sytuację - prędzej bez wahania wcisnęliby jej w ręce zbyt dużo gotówki, niż wzruszyli ramionami. Mając takich rodziców, Su zdecydowanie zbyt nisko ich ceni.
Btw, jeśli Su myślała o tym by się zwolnić - dlaczego nie poszukała innej roboty WCZEŚNIEJ? Dziewczyna jest sprawcza i decyzyjna jako ta mimoza na wietrze.
Nasza chlebodawczyni wypala w końcu, że rektor chce zorganizować charytatywną bibę dla wydziału. Dlaczego przypomniał sobie o tym w ostatniej chwili, gdy takie imprezy przygotowuje się miesiącami? Nieważne, lecimy z "fabułą"!
Clemence: "Podobno to jeden z jego sponsorów oferuje studentom możliwość poznania wielkich "gwiazd zawodu" lub coś w tym stylu."
Heh, bez sensu. Przecież Banksy i reszta chillują sobie na plaży w Słodkoflirtowie, wystarczy pójść nad morze z Yeleen żeby ich poznać.
C: "Powiedział tylko, że wybrał moją kawiarnię, ponieważ ma dobrą reputację i do tego znajduje się blisko uniwersytetu... A więc... Chciałam wiedzieć, czy zgodzilibyście się zorganizować tę imprezę?"
...i pewnie paliło mu się pod tyłkiem bo deadline blisko, a poprzednia sala wypowiedziała mu umowę dowiadując się iż creepy Zaidi będzie szaleć na parkiecie w zbyt ciasnej koszuli. Absolutnie rozumiem.
Hyun wyciąga z rękawa swoje świeżo upieczone, dwie szare komórki i pyta zasadnie co właściwie przyjdzie nam z organizacji tegoż dancingu. Clemence wspomina coś o premii iii... mogę się założyć, że w życiu na oczy jej nie zobaczymy (premii, nie Clemence!) tak jak i tej mitycznej wypłaty na akademik & żarcie.
C: "Razem z rektorem zajmę się animacją wieczoru i upewnię się, że wszystko idzie zgodnie z planem."
Dzieje się coś dziwnego bo ta kobieta zachowuje się zgoła normalnie. Pozostanę podejrzliwa.
C: "T-tak, to zrozumiałe... Możecie dać mi odpowiedź jutro!"
Su: "Nigdy nie widziałam, aby Clemence miała tak mało wiary w siebie. Diametralnie się zmieniła"
O rany, Su... Bycie kulturalnym człowiekiem to nie "brak wiary w siebie". Idąc tą logiką, mocna "wiara w siebie" to dla ciebie bycie bucem, tak?
Naprawdę, Tata Su i Mama Su muszą zalewać się łzami na myśl o swej jedynej latorośli.
Szefowa sugeruje, że miło by było ściągnąć Kaśkę na pokład.
Clemence: "Ostatnio pojawia się we wszystkich gazetach! To byłaby dobra reklama dla kawiarni!"
...Wszystkich? W sensie, jest też twarzą "Pani domu", "Twojego ogrodu" i krzyżówek panoramicznych?
Chłopak faktycznie robi fenomenalną karierę!
Przy okazji dowiadujemy się, że charytatywna biba nie zbiera środków na chore kotki czy pieski, a na sam wydział sztuki. Niemożliwe, żeby nie był intratny, kiedy zatrudniają takich ekspertów w swej dziedzinie jak creepy kartofel Zaidi.
C: "Ma zachęcić niektórych artystów, aby zostali nowymi darczyńcami uniwersytetu. Jeśli dobrze zrozumiałam, wydział sztuki może zostać zamknięty..."
I co właściwie mają nam podarować? Obrazy? Rzeźby? Treny?
Wiem, że wśród artystów są ludzie zamożni, ale po wsparcie finansowe raczej uderza się do kogoś kto jest mecenasem sztuki, a nie, że tak powiem, wyrobnikiem. Ze swojego skromnego doświadczenia (pozdro ziomy z ASP!) dodam też, że jednak większość artystów żyje dość skromnie - by nie powiedzieć; przymiera głodem - a takie eventy to dla wielu okazja żeby za darmo najeść się do syta i popić na koszt organizatora.
Ale może Słodkoflirtowo działa inaczej i każdy jeden artysta osiąga tam spektakularny sukces. Biorąc pod uwagę istnienie Tracza, całkiem możliwe. A właśnie - będzie Tracz??? :D
Su: "Co? To bardzo poważna sprawa! Inna najbliższa uczelnia artystyczna jest na drugim krańcu kraju!"
Meh. Nie mówi nam to nic. Możesz powiedzieć jaśniej - leży dalej niż Serbinowo, czy nie AŻ TAK daleko?
I... sorry, ale widocznie nie są zbyt potrzebne, skoro popyt na nie nie jest zbyt wielki... No idea, why. Przecież każdy młody człowiek chciałby pooglądać sercem dzieła sztuki z rozchełstanym kartoflem!
C: "Dlatego właśnie gra idzie o wysoką stawkę! Muszę już iść, przekażcie mi jutro waszą decyzję. Dobranoc!"
...tak wysoką, że Dziekan organizuje imprezę mającą uratować wydział w podrzędnej kawiarence, bo jest blisko uczelni.
Sensowne.
Clemence wykręca się, że nie może ogarniać wielkiej, wiekopomnej balangi dla światowej sławy artystów bo poznała kogoś i będzie na drugim największym rancho w Ameryce. Jak wspominałam, jestem kiepska w relacje międzyludzkie, ale czuję pismo nosem że gra sugeruje nam z dykrecją dworcowego megafonu że "Clemence kogoś poznała, zakochała się, więc teraz jest MIŁA!1!!".
...Czyli równolegle do "hurr durr, silne postacie kobiece w popkulturze" idziemy radośnie w ścieżkę "Hehe, wiecie, bo baba bez bolca dostaje pier... chodzi zirytowana!"
Oj, Bimuff Bimuff, dumny ty z siebie jesteś...?
Wracamy do pokoju, gdzie Yel informuje nas, że to jej mama "stoi" za imprezą.
Yel: "Oczywiście, bo jak nie ona, to kto inny? Oprócz niej, nikt nie ma wystarczająco grubej książki adresowej, żeby zaprosić lokalnych artystów na galę charytatywną."
Nie będę się kłócić, ale tu gra wyraźnie sugeruje nam że Słodkoflirtowo jest jakąś wylęgarnią światowej sławy artystów... A przynajmniej artystów w ogóle, skoro potrzeba "grubej książki adresowej", by zebrać adresy tylko lokalnej bohemy. Szczerze, trochę mnie to bawi.
Yel: "To płatna impreza! Nie każdy będzie mógł przyjść. Celem jest zebranie pieniędzy dla uczelni."
O rany... Ludzi na wstępie będą jeszcze wykładać na to pieniądze? ._.
To zdecydowanie nie brzmi jak coś, na co przychodzą lokalni artyści. Szkoda.
Su, jak raz, podziela moje obawy.
Yel: "Nie panikuj, to ludzie tacy jak ty i ja, tylko że... Są bardziej utalentowani i mogą rozkręcić lub zniszczyć czyjąkolwiek karierę w tym biznesie."
Tak, tak, znam to ze studiów... "To zwykli śmiertelnicy, po prostu mogą spalić cię wzrokiem jeśli ośmielisz się zerknąć na nich z niedostateczną dozą szacunku". Czyli totalna bufoneria.
Btw, to ZDECYDOWANIE nie brzmi jak "lokalni artyści", chyba że Słodkoflirtów faktycznie jest jakimś złotym tyglem artystycznych środowisk, który wylewa na spragnioną sztuki ziemię najświetlejsze nazwiska branży.
W takim razie, jakim cudem, do miękkiego wafla, lokalny wydział sztuki stoi na granicy bankructwa??? :D
Yel: "To prawdziwa impreza roku i okazja, aby się wyróżnić."
xDDD
Nie, Yel, ty tak na poważnie? Biba rozkręcana w kawiarni która zatrudnia DWIE OSOBY ma być towarzyskim spotkaniem roku największych gwiazd świata sztuki. Może po prostu zróbcie ten event na sali gimnastycznej jak studniówkę, co? Wyjdzie taniej, a może nawet z większym przepychem! :D
Yel: "Z pewnością pojawią się wszyscy studenci z naszego wydziału. Wiem już, kogo moja mama planuje zaprosić. Muszę koniecznie z nimi porozmawiać, aby im powiedzieć, że..."
Ok, dobra, już łapię! Robimy galę roku w Cosy Bear żeby pokazać potencjalnym sponsorom, w jak tragicznym stanie finansowym znajduje się nasza uczelnia. Nie było tematu.
Ten dziekan to jednak szczwana bestia...
Yel: "Hmm, ale... To naprawdę wielka strata dla ciebie. Ciężko będzie korzystać z wieczora podając drinki..."
Luzik arbuzik Yeleen, i tak nie wykorzystalibyśmy szansy od losu nawet jeśli Twoja matka wcisnęłaby nam złoty kupon do artystycznego półświatka głęboko do gardła!
I still, bez względu na przebieg imprezy wiemy, że kariera Suśki w świecie sztuki skończy się bankructwem i zarzutami prania pieniędzy, więc co za różnica?
Yel się focha o to że Suśka będzie witać lokalną cyganerię w drzwiach, idziemy w spanko i na zajęcia. Su przemyśliwa sobie, że jej życie stało się prostsze odkąd zaczęła się uczyć i przestała wymyślać problemy z czterech liter, na co niestety Chani odpala tryb kadzielnicy:
Chani: "Tak, ponieważ potrzebujesz to usłyszeć! Przestałaś narzucać sobie presję! Nie stresujesz się, gdy idziesz na zajęcia, dlatego wszystko wydaje ci się prostsze."
Su: "To fakt... Tylko prawdziwa przyjaciółka jest w stanie powiedzieć mi prawdę w tak szczery sposób"
You mean... połechtać ego, któremu od kilku godzin nikt nie poświęcał uwagi? (Sukra spała)
Chani, doceniam chęci, ale Suśce nie można mówić takich rzeczy jeśli ma kiedykolwiek skończyć te studia. Ona nie "narzucała sobie presji", ona stresowała się, bo wiedziała że nic nie umie! :D
Pojawia się Pan Rektor i jego Ruda Broda.
Rektor: "Domyślam się, że Clemence miała już czas porozmawiać z tobą o imprezie. Uważam, że to zabawny zbieg okoliczności, że to studentka historii sztuki pracuje w tej kafejce."
Tu wszyscy są ze sobą na "ty", czy o co chodzi?
Btw, nie, to nie jest "zabawny zbieg okoliczności", to raczej szara rzeczywistość i potrzeba zdobycia środków do życia bo nie jest się dość bystrym, by wyłożyć rodzicom toksyczność sytuacji. Ale miło że się Pan zaśmiał <3
Rektor: "W pewnym sensie mamy szczęście. Jesteś najlepszą osobą, aby zorganizować nam doskonały wieczór!"
No nie... Rudobrody otwarcie ciśnie z nas bekę! :o Nie dziwię się, ale still niefajnie.
...No bo nie ma opcji żeby mówił na poważnie. Nie wiedzą o Suśce NIC. Poza tym, że mdleje i kiepsko sobie radzi u Lebarde'a.
Rektor: "Szkoda by było. To okazja, aby osobiście przywitać wszystkich gości."
Rozumiem podniosłość chwili, ale... who cares? Primo, Suśka zapewne i tak ich nie zna i nie zapamięta. Secundo - nie sądzę, by ktokolwiek zapamiętał osobę która wita ich na parapetówce w lokalnej kawiarence aka "gali roku" z budżetem zapewne wielkości szkolnej dyskoteki.
A nawet jeśli - czy Su w ogóle potrafiłaby wykorzystać tę przewagę w postaci hehe, "znajomości"? Wiemy, że nie. Ona nawet nie wie co z tym fantem zrobić - nie ma planów, nie szuka sponsorów, mecenasów, kotaktów. To wszystko jej się po prostu PRZYTRAFIA, a dokąd zaprowadzi - Suśka nie z tych, co same zadecydują, let things happen!
Rektor: "Wielu studentów chciałoby dostać taką szansę! Jeżeli potrzebujesz pomocy, możesz na mnie liczyć, ale oczywiście zrozumiem, jeżeli stwierdzisz, że to za duża odpowiedzialność."
...Tym bardziej miło, że przytrafiła się ona takiej biernej mimozie jak nasza heroina :')
Swoją drogą, chciałabym zobaczyć ten budżet. Na ile litrów Capri i paczek paluszków możemy sobie pozwolić??? :D
Jemy kanapki na dziedzińcu i idziemy na wykład Zaidiego, na którym Rektor obwieszcza wszem i wobec galę roku.
Su: "Rektor powiedział o wieczorze charytatywym i zaznaczył, że to ja jestem główną organizatorką"
Heh... Bimuff, nie macie pojęcia, jak dziwnie to brzmi, prawda? :D
Wybieracie do organizacji "potężnej imprezy" dziewczynę, o której dopiero co krążyły ploty że maca się/ wymienia płyny ustrojowe z jednym z wykładowców dla rozwoju swojej kariery akademickiej/ innych korzyści. A radosną nowinę o jej wyborze na to zaszczytne stanowisko którego wszyscy jej zazdroszczą obwieszczacie... na zajęciach tegoż podejrzanego o romans wykładowcy.
Panie Rektorze, Pan to chyba musi w środku umierać z beki! :D
Su: "Ludzie popatrzyli na mnie pytająco. Na szczęście wsparł mnie pan Zaidi"
Akurat ty Zaidi powinieneś siedzieć cicho jak kartofel w piwnicy, zamiast zabierać głos :D
Chani głupia nie jest, w lot chwyta pismo nosem.
Chani: "Powiem ci, że powierzenie tobie organizacji tej imprezy nie przeszło bez echa. Niektórzy zastanawiają się, dlaczego i przez kogo została podjęta decyzja."
No ja bym się zastanawiała. Su dwa tygodnie temu miała jedynie jedną kartkę i ledwo potrafiła wydukać temat magisterki, a dziś organizuje najwspanialszą imprezę w dziejach uniwersytetu. Niech ktoś mi powie, że to logiczne posunięcie :P
Idziemy ustalić z Hyunem motyw imprezy. Nina wpada do zamkniętej kawiarni na czekoladę. Dowiadujemy się, że dyrektorka wzięła sprawy w swoje ręce.
Pamiętając licealną dyrkę, nie sądzę by znajome Niny były jeszcze wśród żywych.
Clemence wpada siejąc chaos, Hyun ją uspokaja naszym motywem przewodnim.
Clemence: "Hmm, tak, to niegłupie. Z kolei... Jeśli mówimy o gościach, to rektor chce zaprosić najbardziej wpływowe osoby w mieście. Opiekuje się artystami, więc zaprosicie piąty rok historii sztuki. Poza tym, już z tobą o tym rozmawiałam, ale jak tam ci idzie z wokalistą zespołu Crocstorm?"
...Najbardziej wpływowe? Znaczy będzie Tracz, tak??? <3
Czy może mówimy jednak o ponurym akwareliście Zbyszku śpiącym pod mostem i ulicznym grajku Gustawie, który nie dostał się do filharmonii i daje smutne koncerty jazzowe nad rynsztokiem? Wybaczcie, wciąż nie mogę połączyć wizji "lokalnych artystów" i "światowej sławy nazwisk" w jedną spójną całość.
Btw, CROCSTORM. Chcę z tym koszulkę! xD
Clemence: "Tak, wysoki rudzielec wyglądający na buntownika. Gdyby udało ci się go zaprosić, to mogłoby być bardzo dobre dla kawiarni."
Eee... Niby w jaki sposób? Kasiek ma, nie wiem, gestem buntowników podpalić lokal koktajlem Mołotova? Czy powybijać szyby po pierwszym toaście? Naprawdę, nie bardzo rozumiem tok rozumowania naszej Grażyny.
Clemence: "Dla kawiarni byłaby to naprawdę świetna reklama! Wiem, jak działają takie imprezy! Wy, młodzi, zamieszczacie zdjęcia na tej waszej Instaramie lub na swoim Fasebuku i raz, dwa, trzy dany lokal staje się najmodniejszym miejscem w mieście!"
Pomińmy milczeniem sposób, w jaki Bimuff pisze osoby w średnim wieku.
Dowiadujemy się, że nasza "gala roku" dostała niebotyczny budżet 30 goldów na łebka. To jak... trzy podróże autobusem na plażę i z powrotem. Czyli zamiast Capri będzie woda. Niegazowana.
Hyun potwierdza, że za te pieniądze możemy zaoferować gościowi po gumie do żucia - i przyznam, parsknęłam srodze. Widać że wydział jest w kompletnej ruinie, ale nie mam pewności czy Rektor rzeczywiście chce go ratować :')
No więc, Nina ma łeb do interesów jeszcze w liceum, więc obiecuje nam wypożyczyć meble babci w zamian za całkiem sensowne przywileje.
Nina: "Pomocy w nauce do testu na koniec roku i napój na koszt firmy zawsze, kiedy przyjdę tu posiedzieć. Bezterminowo."
Hehe... Znając losy tej postaci, trzeba było zażądać wypłaty wynagrodzeń w terminie, ale któż mógł wiedzieć... ._.
Rozbraja mnie brutalny realizm z jednej strony - meble po babci, drukowanie zaproszeń-ulotek na drukarce w bibliotece, absolutny brak jakiegokolwiek profesjonalizmu w czymkolwiek - a z drugiej to niebotyczne zadęcie bo "gala roku, klękajcie narody, najważniejszy dzień życia przesądzający o karierze!1!!"
Wow. Pszczoły naprawdę nie wiedzą, w którą stronę chcą iść - więc idą w obie jednocześnie :D
Btw. Jest bodaj wtorek wieczorem, a Suśka nawet nie wie, ile osób właściwie będzie zaproszonych xD
Nina z wujkiem przywozi nam starocie.
Nina: "Zastanawiam się nad studiami na wydziale historii sztuki w przyszłym roku, byłoby głupio nie móc wybrać Akademii Anteros na moje studia!"
Właściwie, to byłoby dla Ciebie naprawdę korzystne gdybyś nie miała tego wyboru, zwłaszcza że Zaidi chyba nigdzie się nie wybiera ._.
Clemence: "Dla mnie to trochę zbyt błyszczące, wolałabym klimat country i mechaniczne byki, ale młodzi dzisiaj nie mają gustu...
Tak Bimuff, dotarło, Clemence ma dziwne gusta i mamy się z niej naigrywać z tego powodu. Wiesz co? Ić sobie, to ty stworzyłeś rozchełstanego ziemniaka jako obiekt mrocznych żądzy zagubionych studentek!
Clemence: "Zrobiłabym wszytko, by kawiarnia nie upadła... Ta impreza dobrze nam zrobi."
O, to zupełnie jak Suśka która wspomoże interesy cukrowego barona Tracza. Btw, jeśli już na studiach dostajemy sygnały, że kawiarnia stoi nad przepaścią - jakim cudem Su uznała, że dobrym pomysłem będzie ją odkupić i wykonać duży krok naprzód? :D
Dekoracje rozwieszone, kurze starte, trup z dywanu wystawion na zewnątrz. Clemence przebąkuje, że Amber też trzeba zaprosić na bibę.
C: "Ależ tak, tak, tak. Widać ją teraz na wszystkich plakatach w mieście! Wiem, że uczy się u ciebie na uczelni. Więc liczę na ciebie!"
...tak właściwie, to na jakich plakatach, Clemence?
Dowiadujemy się, że w sumie to organizacja GALI ROKU zajęła naszym niebożętom TRZY DNI. Nawet nie tydzień. Trzy. Dni.
Bimuff, weźcie może odstawcie ten cukier :D
Śpimy, wstajemy, wpadamy na Kaśkę - i bogom dzięki, bo Suśka nie wykazywała żadnych chęci żeby samemu się nim zainteresować.
Kastiel: "Nie widzieliśmy się od epizodu ze śpiącą królewną. W końcu rzadko widujemy, jak księżniczka zasypiając rwie koszulkę swojego wybawcy i ślini się na podłodze biblioteki. Ale cóż..."
Ustaliliśmy to już, Kas - ten incydent nie miał miejsca, na ilustracji nie masz podartych ciuchów i w dodatku wciąż chodzisz w tej samej koszulinie. Więc proszę mnie tu nie gaslightować.
Próbuję przedstawić sprawę prosto z mostu i nie łgać rudemu w żywe oczy że zapraszam go, bo chcę mieć towarzystwo - ale ten przywołuje swoją licealną tożsamość i pulta się, że dostaje setki takich zaproszeń i w ogóle to jest mną rozczarowany. Kurczę, sorry ziom, nie chciałam ci ściemniać jak sprawy stoją :P
Kaśka coś tam burczy ale w końcu się zgadza.
Kastiel: "Tak, naprawdę. Ale nie wchodzi w grę, żebym robił reklamę, zamieszczał zdjęcia, nosił koszulkę z napisem „Uwielbiam historię sztuki” czy nie wiadomo, co jeszcze."
Ok, fair enough.
Wyszliśmy na korytarz się przejść bo Su chciała "zaczerpnąć świeżego powietrza przed snem", spotkaliśmy Kaśkę i wracamy do pokoju.
To nie ma sensu.
Idziemy spać a rano, w dzień imprezy jak rozumiem, grzejemy do Rozy po strój na galę. Serio :')
1) Dlaczego Roza...? Wiem, że żyje ciuchami, ale czy Su nie mogła poszukać czegoś wcześniej albo nawet zamówić przez internet? 2) Co, gdyby Roza jednak NIE MIAŁA idealnie pasującego nam stroju? Hm, co wtedy? Dawaj Sukreto, wymyśl choć jeden powód, dla którego na "najważniejszą imprezę w karierze" kupujesz ciuchy TEGO SAMEGO DNIA?! :D
Roza: "Przyszłaś do odpowiedniego miejsca! Bawię się w naprawianie różnych teatralnych kostiumów i właśnie mam taki! Ale... Miałam zamiar go sprzedać... Mam już kilka osób zainteresowanych na mojej stronie."
O ty małpo. Czyli dopisałaś już zero specjalnie dla przyjaciółki? Ja rozumiem, ciuchy i pieluchy się same nie kupią, ale... Dałam Ci hipopotama za 15 goldów!!!
Roza: "Ale zaczekaj! Mimo wszystko je przymierz. Jeśli jakiś absolutnie ci się spodoba, to ci go sprzedam, po cenie dla przyjaciół! Odnowienie takiego stroju to niemały koszt..."
Ach, wielmożna pani jest zbyt łaskawa...!
...Co najmniej dopisała zero. Albo i dwa.
Miałam rację! Karygodnie wysokie ceny, nawet jak na cosplay chłopca na posyłki z Peaky Blinders. Rozo, oby ci się w szafie mole zaplęgły ._.
Idziemy do kawiarni, Clemence miota się i jest sobą, Nina (ta dobra dusza! Niech będzie jej to zapisane w annałach) przynosi nam płyty. Zapada wieczór, siadamy więc na taborecie żeby witać gości. Pojawia się Pan Lebarde, ten przemiły staruszek, tłum artystów i nawet Kastiel który raczył jednak przybyć.
Kas: "Na to wygląda... Nie miałem w domu nic do jedzenia, więc skorzystam z okazji, żeby dyskretnie podkraść coś z bufetu."
...i o takie podejście artystów do imprez mi chodziło! :D
Impreza przebiega dobrze, wszystkie marudy przyszły na czas.
Kas: "To urocze. Mam wrażenie, że biorę udział w odpuście dla licealistów. Z tymi wszystkimi kostiumami, muzyką i napojami gazowanymi o smaku mięty."
Mówiłam, że będziemy mieć klimat balu maturalnego?? No i jest! Mam nadzieję że Hyun stanął na wysokości zadania i dowiózł mandarynki :D
A nie, Hyun gada w najlepsze z Zaidim poza lokalem. Czy to mój czas, by rozpuścić ploty na temat tego zakazanego związku...?
Zaidi: "Rektor rozmawiał ze mną o organizacji tej imprezy i powiedział, że nie spodziewał się czegoś tak prestiżowego!"
Hehe. Z tym budżetem? Nie dziwię się... Szczytem jego marzeń musiało być ognisko pod gołym niebem, z kiełbasą i Harnasiem na głowę.
Rektor: "Proszę nie myśleć, że nie znam problemów, którym musiałaś stawić czoła. Wiem, że wyznaczony czas był krótki i na twoich ramionach spoczął wielki ciężar. Graliśmy o dużą stawkę. Ale pozwoliłem ci się tym zająć, czułem, że dasz radę i nie myliłem się."
Mogę się założyć, że zrobił Pan to dla beki. Naprawdę. Ryzykować istnieniem wydziału, wkładając tak "dużą stawkę" w ślamazarne łapki Sukrety? To musiała być ustawka albo zakład po pijaku. Nie ma innej opcji :D
Idziemy znaleźć Hyuna i sprawdzić, czy się nie zgubił z ciastkami (hehe, spoiler alert) ale w kuchni trafiamy na Nataniela. Jak? Musiał wleźć przez okno, nie widzę innego rozwiązania. Dlaczego akurat w trakcie elitarnej GALI ROKU??? Ano, bo musiał pogadać :D
Nat: "Tak, mówię właśnie o tym. Zdałem sobie sprawę, jakim byłem idiotą próbując się od ciebie odciąć. Martwiłaś się, a ja próbowałem sam rozwiązać ten problem. Domyślam się, że tylko zwiększyłem twoje obawy, zamiast cię uspokoić... Nie powinienem był odchodzić."
Nie no, luz, miło że odszedłeś. Żyło mi się całkiem spokojnie bez twoich fochów, Nat. Dalej, możesz już wyleźć przez okno i wrócić do gwarnego życia ulicy.
Z buta wjeżdżam więc w bramkę "U mnie supi, może trzeba było się zawinąć wcześniej?" i... czy Nat, swoim zwyczajem, walnie focha?
Nope, tym razem tylko wytrzeszcza na mnie zdumione sprajty. Dlaczego? Nie mam pojęcia.
Nat: "Naprawdę tak myślisz...? Nie odzywałem się, ponieważ to było naprawdę niebezpieczne."
'Wywala laptopa przez okno drugi raz'
Facet, weź ty się może zdecyduj! Chcesz pogadać, ale jedyne co wnosisz do rozmowy to enigmatyczne przebąkiwanie o wielkim, mrocznym zagrożeniu. Jak to takie groźne, to sobie idź - jak nie, to też sobie idź, mówiłam już żebyś wziął se taką przyjaźń i schował do kieszeni :D
Nat: "Sukreto, to nie jest jakiś cholerny schemat! Próbuję szczerze z tobą porozmawiać. Posłuchaj mnie. Myślałem, że cię chronię, ale tak nie było. Już za późno, zawaliłem sprawę. Nie powinienem był zostawać twoim przyjacielem."
...szczerze, znowu nie dowiadujemy się nic nowego! :D
I, na bogów, po kiego grzyba tutaj przychodzisz? Co to ma niby zmienić, jeśli Su faktycznie coś grozi? Czy plącząc się przy niej nie pokazujesz potencjalnym agresorom, komu mają przygotować betonowe laczki? Czy "jest już za późno" oznacza, że na sali siedzi już zamaskowany skrytobójca i wypali nam prosto w pierś gdy tylko wyjdziemy z kuchni? I nie, do kroćset, nie jesteśmy przyjaciółmi! :D
Na pytanie, czy tę relację nazywa "przyjaźnią", Nat roi sobie cuda-niewidy:
Nat: "Nie, wiem, że to coś więcej"
...Nękanie? Obsesja? Stalking?
Nat: "To wszystko po to, aby powiedzieć ci, że nie znoszę myśli, że ktoś mógłby skrzywdzić moich bliskich. Nie powinienem był się od ciebie oddalać. Powinienem być przy tobie."
A ten znowu swoje! :D Kurczę, typie, to twoja obecność może jej potencjalnie zaszkodzić, so, sincerely - iś stont!
Su wygarnia Natowi że strasznie miesza i plącze się w zeznaniach, do kuchni wbija Kaśka pytając, czy aby wszystko ok. I nie, nie ma odpowiedzi: "Nope, próbuję wyprosić tego typa, byłbyś uprzejmy wskazać mu wyjście?" ani niczego w tym rodzaju.
Ach, ta swoboda podejmowania decyzji!
Nat się wścieka o Amber, Kas podejrzewa że Nat może zrobić nam coś złego:
Kas: "To raczej ty masz taką reputację. Nie, Sukreta nie wygląda najlepiej, a ja cię znam. Nie ma mowy, abym zostawił ją samą w twoim towarzystwie, ty..."
NIE WYGLĄDA NAJLEPIEJ xD
W kontekście tego, kto wyrwał większy tabun białogłowych, słowa Kaśki brzmią jak srogi pocisk po aparycji naszej heroiny :D Wiecie, takie "no nie jest może wybornej urody, ale już ja cię znam, taki zbereźnik jak ty nie pogardzi nawet czymś takim!"
Suśka wygarnia wreszcie obu ich błędy i wypaczenia po czym trzaska drzwiami. Czas mija, ludzie się rozchodzą, koło drugiej rektor kończy, hehe, GALĘ STULECIA.
Wracamy na chatę, Yeleen wróciła z matką i... mimo gorącej chęci zrelacjonowania przebiegu akcji Nat x Kaśka x Sukreta niestety odchodzę z niczem...
Najwyraźniej nie można mieć ze wszystkimi 100% na lovometrze bo, pomimo stroju, zamiast Kaśki i Nata wbija mi do pokoju Chani i Priya. Żegnaj cringowa ilustracjo, mimo wszystko mam w szafie cosplay Peaky Blinders, hej! :D
W każdym razie, opis tej sceny też jest dziwny. Na przykład dowiadujemy się, że Priya wyciska na treningu przynajmniej tyle samo, co Kim.
Su: "Nasze usta się połączyły. Całe moje ciało drżało. Przyciągnęła mnie do siebie otaczając ramieniem moją talię i mocno złapała. Prawie nie czułam gruntu pod nogami. Podniosła mnie"
Bogowie, Priya może i jest wysoką dziewczyną, ale nigdy nie wydawała się być akademickim Hulkiem żeby unosić wybrankę jedną ręką :D
Su: "Gdy odsunęła swoją twarz, poczułam jak jej długie rzęsy pieszczą mój prawy policzek..."
...CO? Jak niby...? Dobra, nieważne! Ale wyobraźcie to sobie :D
Priya: "Ja... Od tygodni wyobrażam sobie tę chwilę..."
...Pieszczenie Suśki rzęsami??? Ah, You crazy...! :D
Chani: "Co teraz robimy?"
Chani daje mi teraz vibe tego kolegi z podstawówki który siada w piaskownicy po tym jak pograliście w piłkę i wleźliście na trzepak i nie wie, co teraz ze sobą zrobić.
Priya: "Nie zawsze musimy postępować według utartych reguł... Nie chcę wybierać i nie chcę wracać sama do swojego pokoju... Nie chcę, aby... to się skończyło."
Su: "Priya pocałowała Chani w szyję. Chani patrzy mi prosto w oczy"
Was też bawi wyobrażanie sobie tych wszystkich nienaturalnych pozycji gimnastycznych które postaci muszą wyczyniać, żeby odpowiednio się ustawić zgodnie z życzeniem Pszczółek? To brzmi średnio wygodnie :D
Chani: "Może mogłybyśmy czegoś spróbować."
Su: "Dokończyła swoje zdanie na moich ustach (...) Wsunęła swoją dłoń w moją i skrzyżowała nasze palce"
"...Nasze palce zapętliły się na supeł. Priya siedziała godzinami, próbując je rozwiązać, podczas gdy my słałyśmy sobie namiętne spojrzenia"
Su: "Miałam wrażenie, że ta chwila trwała całą wieczność. Jej delikatne usta spoczywały na moich".
W sensie... Tak sobie stały na wprost siebie, w bezruchu? Co kto lubi w sumie...
Suśka "odwzajemnia pocałunek", cały czas racząc nas opisami swoich doznań.
Su: "Co dziwne, zrobiłam zaskoczoną minę..."
No... To naprawdę dziwne, skoro sama odwzajemniłaś pocałunek. Zaskoczyła cię twoja własna decyzja Sukreto?
Su: "Poczułam jak jej drobne dłonie ściskają moje ręce. Zakończyła pocałunek przygryzając moją wargę. Poczułam jak adrenalina bierze górę. Złapałam Priyę za kark i pocałowałam ją. To nie miało nic wspólnego z wcześniejszym pocałunkiem. Mój gest był dziki"
...No no, znając krzepę Pryi chyba starałabym się jej nie prowokować. Dziewczyna złamie Suśkę wpół jak wykałaczkę i tyle będzie z miłego wieczoru ._.
Su: "...moje dłonie bawiły się dolną częścią jej koszulki"
Poważnie, co ona ma z tymi rękoma?! :D Może niech układa kostkę Rubika skoro koniecznie musi je czymś zająć?
Chani: "Mogę do was dołączyć?"
To jest tak niezręczne... xD
Wyobraźcie sobie bycie Chani. Dwie przyjaciółki obściskują się w najlepsze, a wy stoicie w rozkroku między dołączeniem się, a pójściem do siebie bo doskonale radzą sobie bez Was. Not fair.
Chani uzyskuje w końcu przyzwolenie by dołączyć do trójkąta.
Su: "Chani miała na sobie stanik i szorty. Jej skóra jest jasna, a brzuch taki płaski. Przejechałam palcem po jej pępku... Ma tak delikatną skórę"
...Kink jak kink...
W każdym razie dopiszę głaskanie pępka do listy fetyszy Sukrety. Póki co było tam tylko machanie nogą i stukanie widelcem w talerz. Postać nam sie rozwija :')
Su: "Chani zbliżyła swoją twarz do mojej szyi, a Priya zaczęła powoli zdejmować moje ubrania..."
Jakoś, w mojej głowie Priya kłębi się wszędzie dookoła jako ten wolny elektron, tu podskubując, tu ściągając ciuchy. Nie ma łatwo, oj nie!
Priya: "O matko... Jesteście cudowne... Obie."
"Wydyszała gorąco. Od nieustannego kręcenia się wokół nas dostała już zadyszki"
Su: "Złapałam Priyę za ramię, abyśmy zamieniły się miejscami"
...Złe posunięcie, Sukra, nie masz kondychy na to stanowisko!
Su: "Priya potknęła się i wszystkie trzy zaśmiałyśmy się nerwowo"
Wiadomo, śmiechom nie było końca! :D
Su: "Potem gorące usta Chani spoczęły na moich próbujących stłumić śmiech..."
Moich próbujących co... bananach? ziemniakach? >mem_z_matematyczką.jpg< :D
Su: "Priya jest teraz między nami. Stoi twarzą do mnie. Chani stała za nią i zaczęła zdejmować jej koszulkę"
Czy możemy zdecydować się na jakiś konkretny czas? Z góry dziękuję!
Priya: "Naprawdę... cię pragnę. Was pragnę..."
Su: "Priya patrzyła mi prosto w oczy i z uśmieszkiem odgarnęła mi kosmyk włosów za ucho"
Więc... Naprawdę rozumiem, że ciężko poświęcić każdemu tyle samo uwagi, ale Chani cały czas zdaje się być tym nieszczęsnym trzecim kołem od roweru że to jest po prostu smutne xd
Su: "Chani rozpięła stanik Priyi... Stoi przede mną półnago"
Czas. Zdecydujcie się, czy wydarzenia dzieją się w teraźniejszości, czy w czasie przeszłym?
Su: "Przytulałyśmy się i całowałysmy przemieszczając się po pokoju."
...YOU SPIN ME RIGHT 'ROUND, BABY, RIGHT 'ROUND!!! :D
Su: "Chani stanęła między nami. Potem ja stanęłam za Priyą... Potem ona stanęła twarzą do mnie"
...Potem ja stanęłam przed Priyą, Priya stanęła mi na ramionach, Chani wskoczyła z półobrotu na moje wyciągnięte ręce. Priya chwyciła ją mocno w pasie wyrzucając w powietrze, a Chani strzeliła salto lądując w perfekcyjnym szpagacie.
Książki i zeszyty Yeleen wstały i zaczęły klaskać, drzewa zza okna roniły łzy bijąc brawo.
Su: "Priya wzięła mnie w ramiona... Czuję na moim ciele jej palące piersi..."
"Łeło-łeło, czy to 112? Proszę przyjechać do Anteros, mamy palące się piersi na drugim piętrze!" :D
Su: "Przejechałam paznokciami po jej plecach. Pragnę mieć ją przy sobie... Być w niej"
...Pomijając kwestie techniczne i fakt, że zazwyczaj w erotykach jest to męskie wyznanie... Ludzie, czy jest tam gdzieś jeszcze Chani? Dlaczego biedna musi być tak zepchnięta na margines???
"O nie, nie udało ci się uzyskać ilustracji!"
Oh no, really? It cannot be! :D
Chani: "Chodźcie!"
Su: "Wzięła nas za ręce, poprowadziła w kierunku łóżka i położyła się na nim. Położyłyśmy się z Priyą przy niej"
Tak, aha, już to widzę... Widzieliście wy kiedyś łóżka w tym akademiku? I że niby zmieściłyby się na nich trzy osoby obok siebie??? :D Niby dolne łóżko to taka trochę sofa, ale nie było wspomniane że ją rozkładały - a Simsolubny Bimuff na pewno wspomniałby nam o tym szczególe! Tak więc, nie ma miejsca, żeby się tam zmieściły.
...Chyba, że zrobiły na Chani kanapkę, ale w takim razie... biedna Chani. Naprawdę ją lubiłam ;-;
Su: "Priya ma na sobie tylko spodnie. Chani dalej nosi swój biustonosz"
O bogowie... A czyj ma nosić? Pryi??? :D
Su: "Wymieniłyśmy porozumiewawcze spojrzenia i razem zdjęłyśmy spodnie Chani"
xDDD
Su: "Całują się, a ja powoli zaczynam kierować dłoń w kierunku jej bokserek..."
...Dlaczego niby spodnie Chani miałyby się całować? I z kim??? Pszczoły, pliska, przestańcie :D
Su: "Moje palce zanurzają się w dół pieszcząc jej skórę i sięgają do zagłębień jej nerek..."
...ŻE WHAT???
W pierwszej chwili myślałam, że Sukra zaczyna ją w tym śnie patroszyć. Co autor miał na myśli i dlaczego uznał, że "zagłębienia nerek" to będzie ten najbardziej erogenny z obszarów? Co się dzieje, Bimuff? :D
Su: "Chani westchnęła z zadowoleniem... Zjechałam dłonią jeszcze niżej..."
Widocznie ma... bardzo czułe nerki? Teraz już nie wiem, gubię się. Po prostu to skończmy.
Su: "Co... Gdzie ja jestem?!"
Zdaje się, że Sukra zjechała zbyt nisko... A nie, fałszywy alarm, w końcu przerywamy te majaki w malignie!
Su: "Obudziłam się gwałtownie. W pokoju panowała ciemność. To był sen...?!"
...Bogom przedwiecznym dzięki! :D
Su: "Jestem cała spocona, a pościel jest wilgotna. Umieram z gorąca... Nawet mój oddech jest jeszcze krótki. Włożyłam dłonie i twarz pod wodę"
Hmm, może to astma czy coś w tym rodzaju? Nie ma co kusić losu, chodźmy zapytać Rafaela! :D
Suśka bierze prysznic i wraca spać, zawiedziona rzeczywistością.
Kończę odcinek, również zawiedziona rzeczywistością i mechaniką gry, ale za to z tym cudownym cosplayem chłopaka na posyłki od Shelbych/ syna mleczarza <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz