To już jest koniec, nie ma już nic! Jesteśmy wolni, możemy iiiiść! :D
Przemogłam
się i przebrnęłam przez finałowy odcinek, korzystając z ostatnich momentów
promocji. A zatem, po raz ostatni już na Uniwerku - Let's go!
Zapowiada się jakże emocjonująco:
"Pojawiły się wyniki i
uczelnia zamyka swoje drzwi. Wszyscy przygotowują się do nowej drogi, ale
jaka będzie twoja przyszłość?"
Wzrusza mnie niemalże ten
moment, gdy Uni dobiega końca i w powietrzu wisi to poczucie nieśmiałej
nadziei na lepszy czas... A teraz wiemy dobrze, że po zakończeniu zmagań z
systemem edukacji czeka nas jedynie babeczkowa drama Hyuna, Zaidigate oraz
cukrowe imperium Tracza! :D Z czego Tracz sam w sobie jest najlepszą
częścią tej gry i zawsze będzie <3
Nie grałam w Uni na
bieżąco (jak wiadomo) więc mogę się tylko domyślać, co czuły osoby
klikające w tę gierkę w trakcie jej wychodzenia i jakie były ich
oczekiwania w chwili jej zakończenia - ale, z tego co kojarzę po wpisach
na forum, takiej "przyszłości" naszej drogiej heroiny nikt się nie
spodziewał :P
Zaczynamy odcinek od pogoni (wraz z Yeleen, która
jest cudowną postacią) za wynikami pracy magisterskiej które absolutnie
nas nie obchodzą - bo też nie mają absolutnie żadnego znaczenia dla
czegokolwiek. Dobrze rozegrany wątek zżycia się z postacią, just
sayin'.
Su: Pamiętasz, gdzie je wywieszą?
Yel: W holu
wydziału sztuki.
Su: Przy takiej prędkości poznamy wyniki za dwa
lata, jeśli mamy przemieszczać się w tym tłumie.
Zawsze jestem
pełna podziwu, jak z miasta z trzema ulicami na krzyż ta uczelnia była w
stanie wykrzesać takie tabuny ludzi z Krainy Cieni. Chyba, że Anteros jest
takim trochę Hogwartem historii sztuki i zjechały się tu biedne dusze z
całego kraju.
Su: Nie mogłam się ruszyć, otoczona przez setki
zgromadzonych studentów.
Widzicie? SETKI. I to tylko rocznik,
który pisał pracę! Poważnie, skąd oni wzięli tych wszystkich ludzi???
:D
Su: Wszyscy pchali się na schody, próbując dostać się do
budynku wydziału sztuki, ale ten póki co wyglądał na zamknięty.
xD
Suśka
jest, że tak powiem, częścią problemu. Nie ma to jak narzekać na "pchający
się tłum" w momencie, gdy zaciekle się przepycha łokciami, c'nie? :D
Btw.
Jeśli budynek serio jest zamknięty, te setki uczniów prestiżowej uczelni
naprawdę nie wychodzą na zbyt... inteligentne.
Su: Yeleen
zostawiła mnie samą. Stres, który odczuwałam podczas roku akademickiego,
wydaje się być bez znaczenia wobec napięcia, które ogarnęło mnie w tej
chwili.
Ale... w czym rzecz? Suśka nie może wytrzymać presji
poznania wyników, czy presji przygniatającego ją tłumu? Btw, takie
sytuacje są skrajnie niebezpieczne i powinno się ich unikać jak ognia.
Tłum ma to do siebie, że może stratować nieszczęsne jednostki i oh my,
naprawdę trzymałabym się w tej sytuacji na uboczu.
Su:
Pomyślałam, że nigdy nie uda mi się dotrzeć do wydziału sztuki.
...problem
z tą grą jest taki, że nigdy nie wiem, czy chce być brana na serio, czy
nie :D I tak jest właśnie tutaj - pojęcia nie mam, czy Suśka dramatyzuje
bo tak strasznie się niecierpliwi, czy majaczy na skraju omdlenia
zgniatana przez setki studentów i dosłownie NIGDY nie uda jej się dotrzeć
do miejsca destynacji.
Zjawia się Melania i bogowie, jakoś chyba
wolałam zgniatanie w tłumie w pojedynkę.
Mel: Hej! Co
słychać?
Właściwie, miażdżą mi płuca i nie mogę oddychać bo
tłoczymy się wszyscy jak cielęta pod bramą budynku który jest ZAMKNIĘTY. A
u ciebie?
Mel: Jestem przekonana, że wszystko będzie dobrze.
No,
jak nie zginiemy :D
Mel: Mam tylko nadzieję, że otrzymam
najwyższą ocenę...
Of kors Melanio że masz taką nadzieję. Nie
mam pojęcia czemu jej nie lubię, naprawdę. A tymczasem gra absolutnie nie
rozumie mojej niechęci i daje mi do wyboru wejście jej w tyłek na trzy
różne sposoby:
A) Jesteś bez wątpienia najlepszą studentką na
roku, na pewno ją dostaniesz!
B) Przecież to pewne, że ją dostaniesz,
nawet jesteś mniej zestresowana, niż większość obecnych studentów.
C)
Zawsze się tyle martwisz, a przecież na pewno ją dostaniesz.
Bigmóf,
skup się: powiedzenie TEGO SAMEGO na trzy sposoby nie jest wyborem, do
jasnej ciasnej! Mogliście już dać tylko jedną opcję, po co się tak męczyć?
Na jedno by wyszło! A wybierając między bardziej jawnym, a nieco bardziej
skrytym sposobem słodzenia dziewczynie - wolę nie wybierać wcale.
Klikam
więc losowo, bo gra w której liczą się WYBORY nie potrafi w wybory w
ogóle. Mela odwdzięcza się rozkosznym:
Mel: No tak, jeśli ktoś
naprawdę przykłada się do nauki, to ma duże szanse, żeby osiągnąć
sukces.
...niecierpię tej postaci.
Mel: Więc kiedy
nadchodzi ten decydujący moment, w głębi duszy wiemy... domyślamy się...
że nasz wysiłek zostanie sprawiedliwie nagrodzony.
*mruga
oślepiona skromnością Melanii*
Dlaczego nagle przeszłaś na liczbę
mnogą, Melanio??? "My światłe umysły", "my wybrańcy", "my najwyższe
dostojności" - tak to rozumiem.
I, real talk, mam szczerą nadzieję że
zawaliła tę pracę i ktoś jej wreszcie utrze ten węszący za dramą i Rayanem
nos. Proszę.
Suśka musi odbić piłeczkę w sposób, który... w sumie
nie wiem, jakiś dziwny ten dialog:
Su: Uważaj, bo możesz być
mimo wszystko niemile zaskoczona! A poza tym... wygrana nigdy nie jest
stuprocentowa, zawsze istnieje ryzyko, że coś może się nie udać.
Eee...
Nie rozumiem. Chodzi o ten jeden egzamin, tak? Więc, jeśli go zaliczymy na
100%, wygrana totalnie będzie stuprocentowa. Czy chodzi o wygraną w sensie
metaforycznym? Wiecie, "zdasz egzamin ale dostaniesz raka"? Nie, ta gra
robi się zbyt skomplikowana na mój chłopski rozum :D
Mel:
Hmm... to akurat mnie nie martwi.
...też czasami chcecie
zdzielić jakąś wirtualną postać laczkiem w twarz? Nie wiem skąd we mnie
tyle agresji. Po prostu nie mogę zdzierżyć sposobu bycia Melanii. Zadufane
w sobie, zarozumiałe, idealne dziewczątko któremu życie musi podtykać
wszystko na srebrnej tacy. Jest niemal tak antypatyczna jak Rozalia xD
Mel:
Spróbuję podejść bliżej, chcę być wśród pierwszych osób, które wejdą do
budynku. Widzimy się później?
A idź, żeby tylko przypadkiem
nikt cię nie zmiażdżył w tym rozszalałym tłumie który wygląda na skory do
paniki... Żal by było, prawda?
Wpadamy na Alexego.
Alexy:
Jestem trochę... zestresowany. Od jakiegoś czasu próbuję znaleźć Morgana,
ale w tym oceanie ludzi trudno cokolwiek zobaczyć.
Czyżby
młodzian wyczuł, z kim się związał i dał nogę za pas? Jeszcze nie jest za
późno! Run Morgan, RUN!!!
Alexy: Trudno się dziwić... dobiega
końca ostanie pięć lat z naszego życia.
To... nie miało
wybrzmieć tak śmiertelnie poważnie, prawda? Z dużym wskazaniem na
"śmiertelnie"??? Serio, z tym rakiem tylko żartowałam!
Su:
Nieważne, co będzie potem, zawsze będziemy blisko ciebie. I Morgan też!
Problem
w tym, że to TY będziesz blisko innych ludzi, Alexy. Za blisko. O
WIELE!
Alexy: No, jeśli tak na to spojrzeć, to rzeczywiście,
przyszłość wydaje się być mniej niepokojąca.
To niesamowite, że
sam ją sobie tak perfekcyjnie spaprze.
Alexy znika w tłumie, który
wypluwa nam Rozalię. Domyślam się że ostatni odcinek musi być tym w którym
przewiną się nam absolutnie wszystkie postacie, ale... oh my, tak bardzo
mi się nie chce!
Su: Wszystko ok? Chcesz szklankę wody?
"Szklankę
wody"? Zakładam, że mamy ją w kieszeni, tak?
Roza: Nie, ja...
nie dostanę dyplomu, Su.
Meh. W sumie nic dziwnego, matury też
nie zdałaś za pierwszym podejściem. Ale co to za problem kiedy Wieszak na
Ramię zapewnia ci byt, komfort i wszelkie atrakcje?
Roza: To
pewne. Zmarnowałam ten rok, będę musiała powtarzać i...
Su:
Dostaniesz dyplom! A nawet jeśli nie, nic nie szkodzi, jeden rok więcej
lub mniej, cóż to znaczy na przestrzeni całego życia.
Wybrałam
tę opcję bo jest tak absurdalnie filozoficzna w ustach Sukrety, że aż mi
się ciepło robi na serduszku :')
Roza: W końcu byłam przez
jakiś czas nieobecna, a na reszcie zajęć niewystarczająco uważałam i...
...dobrze
jest zdawać sobie sprawę z przyczyny problemu, ale nie do końca rozumiem,
co my mamy z tym fantem zrobić? Zapewniać Rozę, że zdała? Absolutnie nie
mamy powodów, by tak twierdzić. Na miejscu Suśki, chyba bym po prostu
stała z neutralnym wyrazem twarzy nie udzielając Rozie swojego
zainteresowania i czekając, aż sobie pójdzie.
Suśka oczywiście bawi
się w Matkę Teresę i przekonuje naszego narcyza że na pewno wszystko
poszło dobrze. A jeśli nie?
Su: Twoją przewagą będzie to, że
już raz to zrobiłaś! I będziesz mogła dopracować niektóre aspekty.
Ale...
co już raz zrobiła? Napisała pracę, czy zawaliła rok? Właściwie, nie do
końca rozumiem w czym aktualnie tkwi problem i jak ma się do niego ten
argument?
Roza: T-tak... Tylko że tym razem być może będę
musiała jednocześnie zajmować się niemowlakiem.
O. Szybko
poszło.
Roza: Jestem w ciąży... od kilku tygodni.
Nie
chcę być złośliwa ani nic, ale ten... Nie próżnowaliście z Wieszakiem na
Ramię, co nie?
Roza: Och... no to mi się powiedziało! Miałam z
tym poczekać do rozdania dyplomów... Chcieliśmy z Leo jeszcze trochę
poczekać, zanim ponownie spróbujemy, ale... stało się.
"Stało
się", tak jakoś samo :D Dorzuć jeszcze że to Titi podrzuciła wam berbecia
przez okno! Serio, jak na dziewczynę która w Liceum jako jedyna ogarniała
założenie prezerwatywy na banana, rzekłabym, iż Rozalia zaliczyła
niesamowity regres w tej materii.
Roza: Stało się, jestem w
ciąży! Nie chciałam oznajmiać ci tego w ten sposób, to przez stres!
...może
to podłe z mojej strony, ale pamiętacie reakcję Rozy z poprzedniego
odcinka gdy Suśka wyznała, że z Kaśką bujają się po mieście z ochroniarzem
a w ogóle to luby Sukrety jedzie w trasę po świecie? No, to teraz Rozalia
przebija nasze rewelacje swoją ciążą. Jej życie jest bardziej ekscytujące
i warte uwagi!
Dziwnym trafem, zawsze wyjdzie na jej, co nie?
Przed
budynkiem pojawia się nasz Rozochocony Rektor.
Rektor: Już za
kilka sekund poznacie wyniki. Wiem, że wszyscy bardzo się niecierpliwicie.
Ale zanim wpuścimy was do holu, chciałbym powiedzieć kilka słów.
Ech...
Poczułam to w PA.
Rektor: Na początek, wielkie brawa dla
wszystkich. W tym roku po raz kolejny poziom jest imponujący. Co roku z
radością odkrywamy, że nasi studenci uczą się z coraz większą pasją i
zaangażowaniem. Osiągnęliście wybitne rezultaty.
Tekst powyżej
spokojnie mógł być jednym dymkiem, a był trzema. TRZEMA. To jest rozbój w
biały dzień na moich Punktach Akcji!
Rektor: A tym, na których
za tymi drzwiami czeka odpowiedź, której nie chcieliby poznać, chcę
powiedzieć... To nie koniec. To tylko kolejne życiowe doświadczenie.
Coś
mi mówi że Zaidi pomagał mu sklecić tę przemowę :D Nomen omen, straszliwie
niepotrzebną.
Rektor: Zanim otworzymy drzwi, chciałbym wam
oznajmić, że rozdanie dyplomów odbędzie się w tę sobotę, tak jak zostało
przewidziane, w parku miejskim, który na tę okazję zostanie
sprywatyzowany.
Ee... "Sprywatyzowany" to nie jest słowo
którego szukałeś, drogi tłumaczu, zapewniam!
Rektor: Odbędzie
się również... dość niekonwencjonalna gala, która będzie mieć miejsce... w
"Snake Roomie"... Zgadza się, Patrick? Prywatna gala tylko dla studentów,
którzy właśnie ukończyli piąty rok studiów na Akademii Anteros.
Czyli
wszystko jasne! Na zakończenie studiów Rektor robi striptiz. I nie chcę
słyszeć, że będzie inaczej!
Rektor: Grupa... Crowstorm zagra
dla was tego wieczoru.
You mean COCO-STREAM???
Roza:
Wiedziałaś o tym?
Su: Nie! Zachował wszystko w tajemnicy...
Pewnie
spodziewał się że Suśka nie zda, więc byłoby jej przykro.
Su:
Drzwi za rektorem otworzyły się, a on wybuchnął dźwięcznym śmiechem do
mikrofonu widząc, jak wszyscy rzucili się do środka.
Ciekawe
czy będzie mu tak samo do śmiechu kiedy te setki studentów stratują go
żeby dostać się do środka :P
Przedzieramy się wraz z tłumem żeby
dowiedzieć się że Roza zdała, oczywiście - zdała również Yeleen i Chani.
Dziewczyny ściskają się ze szczęścia i przynajmniej mamy świadomość, że
temat nieszczęsnej pracy magisterskiej kradnącej PA mamy za sobą raz na
zawsze.
Zdanie egzaminu ma ten plus, że możemy zadzwonić do
Seksownego Tatona i Mamy Su!
Mama Su: *** Cudownie! Moja
córeczka! Byliśmy pewni, że ci się uda! Ale przyjemnie jest wiedzieć, że
się nie myliliśmy! ***
(Czyt. totalnie braliśmy to pod uwagę,
ale sił nam brakło na zmajstrowanie nowej Sukrety i tak sobie z rezygnacją
dryfowaliśmy po tym oceanie życia)
Rodzice Su: *** Brawo! Nie
możemy doczekać się, żeby to z tobą uczcić, jesteśmy z ciebie bardzo
dumni! ***
Su: Będziecie na rozdaniu dyplomów?
Rodzice Su: ***
Oczywiście, kochanie. Jesteśmy tacy szczęśliwi. ***
Dwadzieścia
cztery lata i w końcu na dobre pozbędą się Suśki - któż by się nie
cieszył? :D
Su: Nagle poczułam się tak, jakbym nie miała
żadnych zobowiązań. To niesamowite.
xD
Tak, taki to
właśnie jest ten nasz awatar... Sporadycznie dłubał sobie przy magisterce,
coś tam popracował w kawiarni raz w tygodniu - to naprawdę nie były jakieś
gigantyczne "zobowiązania" :D
Pojawia się Kastiel i Chani, która
proponuje wyjście do restauracji.
Su: Zakręciło mi się w
głowie. To koniec naszych pięciu lat wspólnego studiowania!
Eee...
Nie. To koniec ROKU studiowania, Suśka. Zdaje się że twórcy nie pokapowali
się w swojej własnej koncepcji, ale Su spędziła z tymi ludźmi zaledwie
rok. To jednak pewna różnica.
Su: Chani zabrała nas do
niewielkiej restauracji, której nie znałam.
...Dlatego
towarzyszyło nam w niej czarne tło, bo po co ktoś miałby wyciągać z szafy
stażystę Macieja żeby machnął grafikę do ostatniego odcinka? :D
A
nie, jednak nie będzie czarnego tła - po prostu zjemy na ulicy ze
sklepami. Uroczo.
Roza: Jeśli jest jedna rzecz, której naprawdę
nauczyły mnie te lata studiów i której dowiedziałam się o sobie
samej...
...to to, że jestem narcystyczną socjopatką
instrumentalnie traktującą nawet najbliższych mi ludzi!
Roza:
To, że nie powinniśmy bać się okazywania swoich emocji.
CO.
I
mean - czy Roza KIEDYKOLWIEK była powściągliwym typem samotnika, który
COKOLWIEK w sobie tłumił? Kastiel, ok, Violetta - ale Rozalia? To ma być
jakiś rozwój postaci, serio??? :D
Roza: To wcale nie czyni nas
słabymi, przeciwnie, dodaje nam siły.
...Blah, blah,
paulocoelhizm z fejsbuka a moje PA płaczą rzewnymi łzami.
Roza:
Miałam niesamowite szczęście, że odnalazłam cię na tym ostatnim roku.
Su:
Ja też.
Ta... wymiana zdań nie ma absolutnie sensu. Suśka miała
szczęście, że Roza ją odnalazła? Wth, Bimuff? :D
Kolejną dobrą rzeczą
w tym odcinku jest pojawienie się na moment Leo, którego najwyraźniej -
jako tego Sima utrzymującego rodzinę - wypuszczono z mieszkania/ pracy.
Leo:
Hmmm... wnioskuję, że już ci powiedziała.
Su: Leo! Tak! Moje
gratulacje...!
Leo: Dziękuję. Bałem się, że nie przetrzyma tego
roku...
Jak to "nie przetrzyma"? Co masz na myśli, mój drogi
Wieszaku na Ramię?
Leo: Wasze wsparcie bardzo jej pomogło.
Korzystam
z okazji, żeby zwrócić się do gościa jak do istoty ludzkiej i rzucam
grzecznie:
Su: I twoje również, Leo. Całe szczęście, że przy
niej byłeś. Ty również możesz na nas liczyć, pamiętaj o tym.
Masz
tu trochę przyjaźni i ciepła, niedoszły crushu z liceum!
Su:
Ta strata była bolesna dla was dwojga, wiem, że pozostałeś silny za was
oboje... Mam nadzieję, że w tym wszystkim nie zapomniałeś o sobie i
znalazłeś czas, żeby o siebie zadbać.
Tak... Szczerze w to
wątpię. Przecież Leo nie ma prawa do posiadania życia poza Rozalią i
pracą, prawda, gro?!
Leo: Zawsze pełna empatii i altruizmu.
"Zupełnie
inna od mojej kobiety!" :D
Leo: Już w liceum taka byłaś.
Tak,
i już w liceum smaliłam cholewki w Twoim kierunku, drogi Diedoszły
Szwagrze. Jakże się ten los plecie, nieprawdaż...?
Leo:
Dziękuję, Su, nie musisz się o mnie martwić.
Su: Mówiąc to, położył
dłoń na moim ramieniu w przyjacielskim geście.
Przecież NIKT
inny nie będzie się o Ciebie martwił, Niedoszły Szwagrze!
Wciąż
ubolewam że nie dało się go odbić raz a dobrze, biedak żyłby co prawda z
kompletnym pustakiem, ale przynajmniej nie byłby dla Rozy jeno trofeum do
chwalenia się przed znajomymi. Biedny, biedny Leo.
Leo: Będę
miał dla niej niespodziankę, zaraz po rozdaniu dyplomów.
Papiery
rozwodowe? Nie, nie braliście ślubu... To może chociaż intercyza???
Leo:
Przygotowałem pokój dla dziecka, godny jej najbardziej szalonych marzeń.
...Leo jest za dobry dla Rozalii. Naprawdę.
Leo:
Zawiesiłem nawet huśtawkę na jednej z belek na suficie.
Facet
daje mi vibe: "Zawiesiłem na belce huśtawkę, a później siebie".
Leo:
Mam nadzieję. Chcielibyśmy wprowadzić się za trzy miesiące... do tego
czasu remont powinien być skończony.
Oczyma duszy widzę jak
gość kończy wieczorem pracę, wsiada do auta i jedzie do domku marzeń na
plaży skuwać tynki do późnej nocy, co by wszystko było perfekcyjnie jak
sobie Roza zaplanowała. Nad ranem kończy gipsować, przebiera się i jedzie
do roboty.
A Rozalia - no, ona nie może się przemęczać więc po
prostu siedzi na tyłku i zajada hot-dogi. A propos hot-dogów:
Rozalia:
Zastanawiam się, czy nie wziąć czwartego...
Leo: Czwartego? Już tyle
zjadłaś?
Rozalia: Nikt ich nie chciał! Możemy je zabrać.
Leo:
Masz rację, jeżeli zrobimy to dyskretnie, to może nawet uda nam się ukraść
z bufetu kilka kolejnych i schować do twojej torebki.
...ona ma
na niego strasznie zły wpływ. W każdym razie, nie wmówicie mi, Pszczoły,
że "hot-dogi z musztardą i korniszonami" są tym co dziewczyna powinna
wpychać w siebie hurtowo będąc w ciąży :D
Para oddala się na te
obleśne szabry i upychanie żarcia do tarebki, a obok nas materializuje się
Melania. I oh my, to ten typ osoby który może pogratulować nam sukcesu a i
tak zabrzmi to jak: "Obyś zdechł!"
Mel: Hej... No gratuluję.
Niesamowite.
Jedno zdanie i już puszczają mi nerwy.
Gdzie jest mój laczek do
trzepania wirtualnych postaci?! :D
Mel: Nie mogę się doczekać
rozdania dyplomów... Ciekawa jestem, kto jest najlepszym absolwentem...
Morgan.
Modlę się, żeby był to Morgan i żeby było jej bardzo, bardzo przykro.
Mel:
Na dodatek będzie musiał wygłosić mowę! Tak bardzo chciałabym, aby
przypadła mi ta rola...
...poważnie, jest tu ktoś, kto ją w
ogóle lubi? :D Jeśli tak - dlaczego???
Mel: Tylko gdyby tak
było, to już by się ze mną skontaktowali... Co oznacza, że to nie ja!
Su:
Naprawdę tylko to cię interesuje? Wykłady, oceny...?
Mel: Tak, to dla
mnie najważniejsze. Włożyłam w studia cały mój czas i moją energię.
Postawiłam sobie cel i chcę go osiągnąć.
Tym celem jest
zostanie na uczelni, czy bycie najbardziej irytującą postacią w tym wątku?
Albo wpakowanie się Zaidiemu do łóżka? Właściwie, motywacje Melanii nigdy
nie zostały jednoznacznie przedstawione...
Mel: Nie jestem
głupia, dobrze widzę, że uważacie, że przesadzam.
Otóż, droga
Melanio, mylisz się ale nie w tym miejscu, w którym ci się wydaje :D
Zresztą,
nikt chyba nie uważa, że "przesadzasz" - raczej że jesteś zadufaną,
przemądrzałą bułą z parciem na szkło i wykładowców. To co innego!
Mel:
Co złego w tym, że chcę dla siebie tego, co najlepsze?
W tym,
że tego chcesz? Absolutnie nic! Ale w tym że obnosisz się z tym na prawo i
lewo chociaż NIKT NIE PYTAŁ i robisz z tego jedyną swoją cechę charakteru?
Noo, w tym już sporo rzeczy nie gra.
Mel: Mam marzenie i zrobię
wszystko, żeby się zrealizowało.
Tracę nadzieję że dowiemy się,
co to za marzenie. Oprócz usidlenia Zaidiego of kors.
Mel: Nie
odnajduję się tak łatwo, jak ty, w relacjach międzyludzkich. Kody naszego
pokolenia są dla mnie niezrozumiałe...
Ee... Co proszę? Jakie
kody? Dlaczego nagle mówisz jak emerytka, Melanio?? :D
Mel:
Więc oddałam się ciałem i duszą projektowi, nad którym mam pełną kontrolę.
Czy to zbrodnia?
Zgaduję, że tym projektem jest Profesor Lepkie
Rączki, tak?
Mel: Dlaczego tak pochopnie mnie oceniacie?
Szczególnie ty! Przecież to nie jest w twoim stylu...
...powiedziała
osoba, która w życiu nikogo nie oceniła, a już na pewno nie rozpuszczała
plot na nasz temat :D Nie no, Melka, jesteś bezczelna.
Laska traci
nami zainteresowanie bo przychodzą wykładowcy. Kastiel rozmawia z Natem
(dlaczego on tu w ogóle jest???) a Domenico-Evan siedzi przy pobliskim
stoliku.
Su: Pozostawał bardzo dyskretny... Ale mimo wszystko
tu był...
Friendly reminder że Domenico-Evan wciąż funkcjonuje
jako "ochroniarz" i nie dorobił się ani imienia, ani nawet zarysu z Krainy
Cieni. Serio, gość zasługuje na więcej.
Kierownik
Administracyjny: Muszę jeszcze wrócić pościągać listy i przygotować
rozdanie dyplomów...
Pani Paltry: Przestań narzekać bo zabiorę cię na
zajęcia z jogi!
KA: Ależ, Murielle...
Pani Paltry: Tsst! Daruj
sobie, Murielle! Masz się roz-luź-nić!
Su: Pani Paltry stanęła za
nim, żeby rozmasować mu barki i szyję.
...i ta kobieta śmiała
wysuwać oskarżenia o molestowanie wobec kogokolwiek???
Pani
Paltry: To wszystko jest bardzo stresogenne! Musisz przestać!
KA:
Ależ Mumu, ja...
Pani Paltry: Roz-luź-nij się! On jest niemożliwy!
Wszyscy
oczywiście wybuchają śmiechem bo wiecie, haha, niechciany masaż w miejscu
publicznym na oczach studentów jest przezabawny!
Do akcji włącza się
nasz ulubiony Zombie Ziemniak dorzucając trzy grosze o które nikt nie
prosił.
Zaidi: Murielle, dobrze wiesz, że sprawa jest z góry
przegrana.
Wiecie co? Wal się, gro! Dlaczego KAŻDY musi być
ostatnim bucem wobec Kierownika Administracyjnego tylko dlatego, że ten
poważnie traktuje swoje obowiązki? Najgorszy wykładowca na roku który ma
wywalone na swoje powinności i baba, która ględzi jakieś
pseudo-intelektualne gnioty przez godzinkę w tygodniu. I ta dwójka kręci
beczunię z jedynej osoby, która faktycznie zasługuje na swoją wypłatę. To
jest po prostu bezczelne :D
KA: O, proszę, proszę! Niech się
młodzieniaszek uspokoi. Wykonuję ten zawód już od dziesięciu lat!
Tak
trzymać! Krótko z Ziemniakiem!
Zaidi: Tylko pozazdrościć,
Pat...
Haha, kręcenie beki z czyjegoś zawodu jest takie
prześmieszne...! Bo wiecie, jest kierownikiem administracyjnym od dekady,
czyli nic w życiu nie osiągnął, hihi! Cała ta scena jest po prostu
niesmaczna.
Pan Lebarde pojawia się znikąd żeby posłodzić trochę
naszej heroinie.
Lebarde: Nie powinienem ci tego mówić, ale
twoja praca dyplomowa zrobiła na mnie duże wrażenie.
Nie no, co
pan... Proszę tylko powiedzieć, o czym właściwie była???
Lebarde:
Bardzo spodobał mi się sposób, w jaki podeszłaś do tematu i opisałaś
historie tych kobiecych ikon pop kultury. Uważam, że twoja analiza jest
wyjątkowo trafna, a twoja postawa pełna tolerancji...
Ee...
Czyli, o czym była ta praca? Jaka była jej teza, chociażby? Jak zauważyła
bodaj @Shield
- że postacie kobiece ISTNIEJĄ? :D
Lebarde: I nie zapominajmy,
że to nie moja specjalność! Zdecydowanie wolę sztukę klasyczną!
...to
chyba tłumaczy, dlaczego się panu podobała?
Su: Pani Paltry
nadal wyginała we wszystkie strony kierownika administracyjnego, ku
uciesze rozbawionych studentów.
Mmm, molestowanie i mobbing,
cóż za wyżyny komizmu udało wam się osiągnąć, Pszczoły! Przebijacie
właśnie legendarny poziom polskich kabaretów "chłop się przebrał za babę".
W drugą stronę też pewnie byłoby wesoło, prawda? Gdyby Zaidi, powiedzmy,
"wyginał we wszystkie strony" wykładowczynię albo studentkę... Prawda,
Pani Paltry? Ubaw po pachy, co?
Spotkanie w restauracji się
kończy, Kastiel wzdycha że był zbyt zajęty pracą by "cieszyć się życiem" -
czyli, zgaduję, zbijać bąki jak Sukreta. Suśka z kolei przeskakuje w tryb
"ależ jestem zapracowana" bo musi posprzątać pokój w akademiku i trochę
podzwonić. Meh.
Su: Później musiałam wykonać mnóstwo telefonów
i odbyć wideokonferencje w związku z moimi przyszłymi stażami.
...które
gdzie się właściwie odbywają? Już coś wiadomo, czy ten temat został
odłożony na Świętego Nigdy?
Idziemy do Kaśki, martwimy się jego
wyjazdem, idziemy do parku, śpimy, wracamy do akademika... Właściwie, poza
króciutką jak przelot trzmiela bitwą na poduszki, nie dzieje się
absolutnie NIC. Jakby gra już nawet nie próbowała robić jakiejś fabuły,
tylko skakała sobie po kolejnych checkpointach do odhaczenia byle szybciej
się skończyć.
Su: Wróciłam do akademika... mam tam tyle rzeczy
do zrobienia!
Su: Kolejne dwa dni spędziłam w akademiku...
Su:
Muszę się przygotować do rozdania dyplomów.
Su: Dzień rozdania
dyplomów w końcu nadszedł!
...no trzymajcie mnie! :D Po co w
ogóle są te rozważania, skoro NIC się oprócz nich nie dzieje? Nawet nie
wiemy, co niby Sukreta robiła w tym pokoju. Po prostu była. Bo powody. No
kurczę, no!
W końcu przyjeżdżają rodzice i oh my, to naprawdę jedna z
niewielu rzeczy która powstrzymuje mnie przed rzuceniem tej rozgrywki w
cholerę.
Mama Su: No i proszę, stało się. Nasza Plujka odbiera
dyplom.
Mamo Su, ja też mogę być Twoją Plujką <3
Idziemy
na rozdanie dyplomów a na miejscu Suśka podkreśla, że park "został w
całości sprywatyzowany". Still, to nie jest to słowo, tłumaczu.
Pani
Paltry: Dziękuję panu rektorowi, że zgodził się, abym wygłosiła mowę
powitalną. To dla mnie wielki zaszczyt móc przewodniczyć temu pięknemu
wydarzeniu.
...to w sumie ostatnia postać, która się do tego
nadaje oprócz Zaidiego, ale rozumiem że nikomu innemu nie chciało się
ruszać tyłka? Btw, ciekawe czy gdzieś jeszcze przewinie się Rafael. Jak na
tak pięknie narysowaną postać, pojawia się zdecydowanie zbyt rzadko.
Paltry:
Chciałabym opowiedzieć państwu o projekcie, który jest szczególnie bliski
memu sercu. W tym roku po raz pierwszy zorganizowaliśmy zajęcia z rozwoju
osobistego.
A, czyli będzie ględzić o sobie... Rany. I na to
idą moje PA. Dzięki za nic, gro!
Paltry: Nie wiedzieliśmy, czy
się uda. Nie wiedzieliśmy też, jak to w praktyce będzie wyglądać. I
okazało się, że odnieśliśmy fenomenalny sukces.
No, przez
godzinkę w tygodniu chrzaniliśmy kocopoły a studenty przychodziły dla
dodatkowych punkcików. A, no i raz jedna studentka zemdlała ze stresu.
Spektakularny sukces, wincyj takich zajęć!
Paltry: Chciałam wam
podziękować za wasze całkowite zaangażowanie w ten projekt. Zainicjowanie
dialogu zawsze przynosi coś dobrego.
Nie przypominam sobie,
żeby tam były jakieś dialogi... Pamiętam tylko że Sukreta prawie
wykitowała ze stresu na jednej z tych pogadanek :D
Paltry:
Otwartość umysłu i życzliwy, partnerski dialog. To właśnie robiliśmy i
tego uczyliśmy się w tym roku.
Bogowie, to była GODZINA w
tygodniu! Maks dwie. Rozumiem że dostali jakieś niebotyczne dotacje że
trzeba się nad tym trochę porozwodzić, ale miejmy odrobinę przyzwoitości!
Paltry: To dzięki temu stajecie się jednostkami myślącymi,
potrafiącymi się komunikować i działającymi w zgodzie z waszymi
przekonaniami.
Ok, to już jest bezczelne. Paltry, wścibskie
babsko które bez krztyny wahania molestuje współpracownika w miejscu
publicznym (a potem oskarżające innego współpracownika w trakcie
Zaidigate!) będzie nam prawić morały o "myśleniu" i "komunikacji". Serio,
Pszczoły? Serio???
Paltry: Będziemy kontynuować ten program w
przyszłym roku. Bez waszego zaangażowania nie byłoby to możliwe.
Jako,
niegdyś, student, z ręką na sercu mogę zapewnić że ktokolwiek przychodzi
na te zajęcia, przychodzi tylko dla dodatkowych punkcików za fakultet. Nie
dla tych pseudo-intelektualnych wynurzeń hipokrytycznej prukwy.
Paltry:
Czuję, że wasi rodzice zaczynają się niecierpliwić, widzę, jak zaciskają
palce na aparatach fotograficznych.
...widząc topniejące w
oczach PA zaczynam w myślach zaciskać palce na czyimś gardle.
Paltry:
Nie martwcie się, już za moment będziecie trzymać w dłoniach wasze
dyplomy, nagrodę za te długie lata studiów. Ale najpierw wysłuchamy
przemowy najlepszej tegorocznej absolwentki.
O, czyli nie
Morgan, a Chani? Błagam, niech to będzie Chani, nie Melania!
Paltry: Zostawiam jej miejsce. Przywitajcie ją burzą oklasków,
otrzymała najwyższą ocenę spośród studentów na wszystkich kierunkach.
Pryia...
...a. Też spoko. Ktokolwiek, byle nie Mela! A że to
koleżanka z liceum, to jeszcze lepiej :D Upodlenie będzie boleśniejsze.
Pryia:
Po pięciu latach studiów na Akademii Anteros... spodziewałam się, że nagle
znajdę się po drugiej stronie, w świecie dorosłych.
Ta gra też
tak to sobie wyobrażała. Dziwnym trafem, jakoś nie pykło.
Pryia:
Ale właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że to nigdy się nie stanie. Będąc
nastolatką, zawsze miałam wrażenie, że nadejdzie taki dzień, w którym
zerwę z okresem dzieciństwa i osiągnę pewną dojrzałość. Wystarczającą,
żeby przynajmniej postrzegać siebie jako osobę dorosłą.
To
zupełnie jak Pszczoły! Cóż za koincydencja, prawda? :D
Pryia: Ale dzisiaj zdałam sobie sprawę, że to jest proces ciągły,
nie fragmentaryczny. To nieustanna ewolucja. Nasze dziecięce lęki, nasze
nastoletnie wady, nasze pasje... Wszystko to, co przeżywamy i czego
doświadczamy, kształtuje nas i staje się częścią naszej osobowości. W
naszych różnicach kryje się nasza największa siła.
Wklejam Wam
to, bo jest długie i pokazuje, że jednak DA SIĘ walnąć w dymki wincyj
tekstu niż pół zdania które nawet nie ma sensu.
Pryia:
Kultywując je, interesując się różnicami innych, ucząc się obserwować ich
z życzliwością, działamy na rzecz własnego dobra. To lekcja, którą
wyniosłam po pięciu latach przeżytych z wami w akademickim miasteczku,
rozmawiając z profesorami, studiując i będąc częścią uniwersyteckiej
wspólnoty. Lekcja czasem brutalna, często zaskakująca, ale zawsze
pouczająca! Budowałam tutaj swoją przyszłość, ale przede wszystkim
przeżyłam wspaniałą przygodę.
Ładna ściana tekstu, prawda? A
zajęła tylko dwa dymki!
Pryia: Tutaj dorosłam, płakałam,
uczyłam się, nabrałam do siebie dystansu, wpadałam w złość, czułam
niechęć, odnalazłam pasję, zakochałam się.
Zastanawiam się,
kogo dotyczy to o zakochaniu, bo jeśli Sukrety - to jest to troszeczkę
niezręczne, bo wyszło zupełnie przypadkiem i mega niechcący :')
Pryia:
Dziękuję wam, że byliście częścią tej przygody. To za sprawą naszych
przekonań i otwartości sprawiamy, że zmieniają się ludzkie postawy, a
mentalność ewoluuje. I cieszę się niezmiernie, że w czasie tych pięciu lat
znajdowałam się wewnątrz wspólnoty, która stawia tolerancyjność w centrum
dialogu. Dialogu, który tutaj się nie kończy... Trwać będzie nadal poza
murami Akademii Anteros.
...rany, przemówienie o Dialogu prawie
jak na Dniach Młodzieży :D
Nom, w każdym razie mam nadzieję że
Melania pękła z zazdrości.
Rektor: Nadszedł teraz moment, na
który wszyscy czekacie, moment rozdania dyplomów. Więc kiedy usłyszycie
swoje nazwisko, wejdziecie na estradę i odbierzecie dyplom nagradzani
owacjami pozostałych studentów. Powinno pójść gładko!
Też
myślę, że wszyscy powinni jakoś ogarnąć, z Suśką włącznie.
Rektor: Brawo i dziękuję za pani tegoroczne zaangażowanie.
Nigdy nie zapomnę słynnej gali, którą pani zorganizowała, to był wspaniały
wieczór.
You mean "ratowanie tyłka na ostatnią chwilę"? Ależ
się działo, co nie? Z tym zawrotnym budżetem ledwo starczyło na draże
korsarze i Helenę, ale będziemy to wspominać do końca życia! :D
Dzisiejszym
zaskoczeniem dnia jest fakt, że magistra dostał nawet Nataniel - bardzo
dużo mówi to o poziomie uczelni, I quess.
Su: Jak to się stało,
że udało ci się złożyć pracę, podejść do obrony i zdać egzamin ustny,
jednocześnie chowając się nie wiadomo gdzie i będąc pod ochroną
policji?!
Odpowiedzi są dwie - fizyka czarnej dziury lub czary!
Lub wpływy Tracza. Obstawiam wpływy Tracza tym razem. I nie zdziwiłabym
się, gdyby pracę za nasze złote dziecię Fortuny skrobał nocami Eryk,
wlewając w siebie hektolitry kawy.
Nat: Poszedłem do biura
rektora. I... przekonałem go, żeby pozwolił mi zdawać poprawkę. Poszedłem
tam z moją pracą magisterską w dłoni.
...to "przekonałem go" to
były groźby karalne, prawda? Nie uwierzę, że było inaczej.
Amber:
I obroniłeś się? Po całym roku... nieuczenia się?!
Co nie? To
takie proste! :D Jeśli nawet ten leń patentowany dał radę to zrobić, Suśka
naprawdę musiałaby nie mieć połowy mózgu żeby nie ogarnąć.
Nat:
Dostawałem materiały do zajęć przez internet... Te z literatury mimo
wszystko bardzo mnie interesowały... Więc czytałem je wieczorami, przed
pójściem spać.
Aww, jaki przykładny student... Za dnia opychał
ludziom cukier, a wieczorkiem czytywał skrypty z wykładów. No cudowne
chłopię!
Nat: Ale nie otrzymałem jakiejś wyjątkowej oceny...
Ledwo mi się udało.
No tego nam jeszcze brakowało, żebyś
wygłaszał mowę pożegnalną zamiast Pyrki.
Chyba nie pozbędziemy się
bliźniaków zbyt szybko, bo Suśka pyta czy przyjdą na wieczorną imprezę w
Snake Roomie.
Nat: Znowu Crowstorm... czy ludzie w tym
cholernym mieście nie słuchają niczego innego?
A kto to
przyszedł? Pan maruda, niszczyciel dobrej zabawy, pogromca uśmiechów
dzieci! Na pradawnych bogów, mają na miejscu tylko jeden zespół
międzynarodowej sławy, daj im się może nacieszyć???
Amber:
Narzekasz, ale przecież wszyscy wiemy, że ich uwielbiasz.
Pamiętacie
jeszcze te licealne shipy Kastiela z Natem? No to ten, właśnie.
Przypominam że takowe istniały :D
W moim headcanonie Nataniel ma w
mieszkaniu wielki plakat z Kaśką zawieszony nad łóżkiem.
Nat:
Co?! Ja?! Miałbym słuchać muzyki dla naiwnych panienek?!
Ee...
COCO STREAM gra chyba głównie rock'a...? Swoją drogą, tak, dokładnie o to
podejrzewam Nataniela. Jest zdecydowanie naiwną panienką.
Pojawia się
Hyun i jego rodzice, których jedyną rolą życiową jest teraz prowokowanie
niezręcznych konwersacji i mówienie przypadkowym ludziom że są świeżo po
rozwodzie. Uwielbiam dyskrecję z jaką poprowadzono ten wątek.
Suśka
zaprasza rodziców na imprezę ze striptizem Rektora (przyczepiłam się tego
wątku bo to jedyne, co mnie powstrzymuje przed przyśnięciem) ale Seksowny
Taton kurtuazyjnie odmawia:
Seksowny Taton: Wydaje mi się, że
po przekroczeniu pewnej granicy nie jesteśmy już w stanie ukryć naszego
wieku.
...Jakaż to granica, Seksowny Tatonie?
Rektor:
Dobrze, czekamy na was dziś wieczorem na koncercie Crowstorm i, najmocniej
przepraszam, drodzy rodzice...
...koncert to tylko przykrywka,
prawda? Prawdziwy show przygotował nam Rektor!
Rektor: Ale
wstęp jest zarezerwowany dla studentów!
Meh. Zabawa bez
Seksownego Tatona to nie zabawa. Jestem, przyznaję, wybitnie
rozczarowana.
Żegnamy się z Yeleen która ucieka do Londynu i wpadamy
na Kaśkę, który wita się uprzejmie z naszymi rodzicami.
Kastiel:
Miło mi znów państwa widzieć!
Seksowny Taton: Nam również. Słyszałem,
że to ty zajmiesz się animacją dzisiejszego wieczoru!
ANIMACJĄ!
<3 Ah, Seksowny Tatonie, będzie mi Ciebie brakować :')
Su:
Zaprosili mnie do restauracji, żeby uczcić mój dyplom. Jestem jednak
cholerną szczęściarą, że mam takich rodziców. Są dla mnie wsparciem w
każdej sytuacji.
No i jak raz się zgodzę! Seksowny Tatonie,
Mamo Su, będę szczerze tęsknić! ;-;
Seksowny Taton: Chodźcie
tu, ostatni uścisk we troje, z dwiema kobietami mojego życia!
Su:
Objęliśmy się, mój ojciec zaczął podskakiwać, okręcając całą naszą
trójkę.
Nieeee, ja nie chcę się rozstawać!!! Za Chiny nie
przebrnę przez Love Life, a tam chyba nawet nie ma za bardzo Rodziców Su
;___;
Żegnamy się z najlepszymi z postaci i wpadamy na ciotkę, która
jakimś cudem podobno również należy do rodziny.
Toti: No cóż...
Wciąż nie mogę uwierzyć, że twoje lata nauki właśnie dobiegają końca...
Właściwie...
też w to nie wierzę, myślałam że ten przeraźliwie rozciągnięty wątek nie
skończy się nigdy :')
Titi: Jesteś teraz młodą panią magister!
Pozostaje ci tylko rzucić się w wir życia zawodowego...
...otworzyć
kawiarnio-galerię, spiknąć się z mafijnym bossem, splajtować...
Titi: Rynek pracy, podatki, faktury... Te wszystkie trudne
momenty, które odbiorą ci niewinność i sprawią, że staniesz się naprawdę
dorosła!
Cóż, tak jak nie trawię Titi, tak muszę się zgodzić że
Urząd Skarbowy w pewnym sensie "odbiera niewinność" człowieka. Still
dziwna rzecz do przekazania świeżo upieczonej absolwentce.
Titi:
Oto zamyka się kolejny rozdział... Mam wrażenie, że zaledwie wczoraj
zaczynałaś chodzić do Słodkiego Amorisa.
Wiecie co? Titi na
stówę korzysta z usług, że tak powiem, znajomych po fachu Nataniela. Nie
jestem pewna co bierze, ale coś na pewno!
Titi: Te lata
zleciały tak szybko...
Taaak... Te *liczy na palcach* prawie
siedem lat naszych spotkań, a ty wciąż nosisz te same ubrania, ciociu
;-;
Titi: Spójrz tylko na siebie, jesteś teraz spełnioną
kobietą! Zresztą, nieważne gdzie się wybierzesz, zawsze będę z tobą!
Su:
Yyy...
Właśnie Su, dobrze powiedziane! Yyy...
Titi:
Nawet jeśli to będzie Andaluzja, Alaska, czy... wyspa na oceanie
indyjskim! Będę przy tobie! Będę śledzić twoje przygody z bliska, z
bardzo, bardzo bliska, obiecuję ci!
Trochę się tego, przyznam,
obawiam? Wystarczy mi że szalona cioteczka ujeżdżała drewnianego konia w
akademickiej toalecie. Może lepiej niech nie opuszcza kraju. Lub zakładu
zamkniętego. To w końcu taki "hotel, w którym można bawić się ze sobą w
swojej głowie"! Czyż to nie brzmi cudownie?
Po tym przydługim
dialogu i zapewnieniu/ groźbie że ciocia wyruszy za nami, w końcu
dostajemy walizkę. Ładną, ale to i tak mało jak na PA które zużyła nam ta
krępująca wymiana zdań.
Idziemy do akademika w którym
spotykamy... Profesora Lepkie Rączki! Jakże by inaczej ale oh my, co on
właściwie robi w żeńskim akademiku i kto go tutaj wpuścił??? :D
Zaidi:
Wydaje mi się, że należą ci się gratulacje.
Co nie? Przeżyliśmy
cały ROK pana bezsensownego biadolenia o niczym, myślałam że mnie
rozniesie! A, że dyplom. Też prawda.
Zaidi: To Priya wygłosiła
przemówienie jako najlepsza absolwentka roku?
E... Rayan,
siedziałeś w pierwszym rzędzie a Rektor wyraźnie ją przedstawił. Czy ty w
ogóle byłeś przytomny na tej imprezie???
Zaidi: To twoja dobra
koleżanka, prawda?
Ale dlaczego pan pyta? Proszę sobie iść
zanim użyję gazu pieprzowego, który miał pan przebłysk mi sprezentować!
Zaidi: Bardzo chciałbym ją mieć na naszych zajęciach z
historii sztuki. Myślę, że mogłaby ubarwić nasze debaty!
A, o
to chodzi. No więc nie, nie chciałbyś. Pryia z pewnością zna wiele nazwisk
i dat a do tego zdarza jej się myśleć logicznie. Nie spodobałoby ci się
dyskutowanie z nią, słowo.
Zaidi: Jej elokwencja zapiera dech w
piersiach.
Ale żeby aż tak...? Serio, nie wiem o co chodzi, ale
zaczynam podejrzewać że typ chce wydębić ode mnie jej numer.
Od
niezręczności wybawia nas Chani, która wpada na nas a Zaidi się zmywa.
Zaidi:
Do zobaczenia. Ja też muszę się przygotować przed imprezą.
Niby
jak? Znaleźć koszulę mniejszą o nie jeden, a dwa rozmiary? :D
Idziemy
do pokoju pakować kartony - nie wiem ile rzeczy Suśka nagromadziła przez
ten rok, ale z tego co rozumiem pakuje się od dwóch tygodni i wciąż ma
"mnóstwo rzeczy do zrobienia". Przy okazji gdybamy nad tym, że związki na
odległość takie trudne, Kastiel będzie tak daleko - wciąż ani SŁOWA o
Lysandrze czy którymkolwiek Zaginionym Chłopcu, oni naprawdę przestali
istnieć :D
Do pokoju wpada nam Drama Lama ze smutkiem oznajmiając, że
dostał się na staż w Waszyngtonie. A czemu ze smutkiem? No bo żal mu
wyjeżdżać i w ogóle strasznie się robi sentymentalnie. Mówi również że
wynajęli z Morganem mieszkanie i w sumie to powiedział o chłopaku swojej
rodzinie.
Alexy: Tak, to cholernie ważny krok. Dopiero co
poinformowałem moją rodzinę.
Su: Byli tutaj?
Alexy: Nie, ale
Morgan filmował na żywo moje wejście na estradę. Więc nie stracili ani
sekundy z mojego momentu chwały.
Rodzice Alexego... Zaraz
zaraz. Czy Alexy przypadkiem nie miał jeszcze BRATA? Dlaczego NIKT go o
niego nie pyta, chociaż cała paczka chodziła ze sobą do jednej klasy?! :D
Armin też powinien kończyć studia czy coś, a przynajmniej odezwać się w
związku ze zdobyciem dyplomu Dramy Lamy. Czemu wszyscy udają, że gamer nie
istnieje???
I ten, no, chciałabym zobaczyć minę rodziców gdy dowiedzą
się że ich kochany chłopiec puścił Morgana kantem bo musiał się wyszaleć.
Alexy się zmywa a my idziemy do Chani, która daje nam w prezencie
swój pamiętnik.
Chani: Często komplementowałaś moje rysunki...
Cieszę się, że mogę ci to dać.
Chani jest najlepsza, tak bardzo
na nią nie zasługujemy! <3
Idziemy z Chani pod Snake Room,
pod którym to Kim tłumaczy Melanii że samoobrona polega na kontakcie z
przeciwnikiem.
Kim: Ale my uważamy na siebie! Jestem pewna, że
by ci się spodobało!
Ah, moja droga Kim! Mam nadzieję, że przez
Nataniela nie spotkały Cię żadne nieprzyjemności a biznes kręci się jako
ten Zaidi po żeńskim akademiku.
Mel: Czy przypadkiem przed
chwilą nie powiedziałaś, że pencak silat, służy - cytuję - do
zneutralizowania przeciwnika w jak najszybszy sposób?
...znowu
ona. Nie wiem czym jest pencak silat, ale niech ktoś to weźmie i zastosuje
na tej przemądrzałej istocie.
Kim: Tak, tak, ale między nami...
Powstrzymujemy ciosy.
Mel: No... Nie jestem przekonana.
TO
SOBIE IDŹ :') Nikt cię nie zatrzymuje, serio! :D
Korzystam z okazji i
pytam złośliwie, czy aby Mel zrealizowała swoje cele:
Su: A
otrzymałaś wyróżnienie, tak jak chciałaś?
Mel: Taaak! Ciężko
pracowałam, aby je otrzymać, więc czuję prawdziwą ulgę.
Eee...
O ile pamiętam, dziewczyna chciała być najlepsza na roku i wygłosić
przemowę, więc oczekiwałam że będzie co najmniej zawiedziona. Teraz ja
jestem zawiedziona. Mogli jej utrzeć nosa, tak na pożegnanie :/
Mel
sobie idzie, za to schodzą się nasi pozostali znajomi. Alexy i Roza chcą
przekazać wszystkim dobrą nowinę i dostajemy takiego potworka:
Alexy:
Wyjeżdżam z Morganem zamieszkać w Waszyngtonie!
Roza: Gratulacje,
wujku!
Niezręczne, prawda? Jedynie Leo okazuje człowieczeństwo
i przerywa niezręczną ciszę:
Leo: Waszyngton, super, cieszymy
się.
Alexy: Co? Nie! Tak! Będzie wam wszystkim razem tak dobrze w
domu na plaży.
Tak, tak... Mów tak dalej Alexy, nie powstrzymuj
się! Właśnie to Roza chce usłyszeć. Idealny mały domek na plaży, idealna
rodzina i idealne życie. Zachwyt i nabożne zainteresowanie otaczających ją
pacynek. Idealnie.
Przydługa sekwencja zachwytów nad życiem Rozalii
wreszcie się kończy (moje PA już nie płacze, ono cicho skowyczy w
kąciku...) i możemy wejść do środka. Wznosimy toast i tańczymy, czekając
aż COCO STREAM wejdzie na scenę.
KA: Co za szalona atmosfera!
Wooooouuuuuuuh!
Jest i Kierownik Administracyjny! Jakże
niedoceniona postać tego uniwersum :D Domyślam się więc, że zbytkiem łaski
byłoby dać nam jeszcze Rafaela, w głowach by się nam poprzewracało od
nadmiaru dobrobytu.
Su: Przez chwilę go obserwowaliśmy.
Próbował zaciągnąć panią Paltry na parkiet. Biedaczka robiła wszystko, aby
się nie dać.
"Biedaczka"? No przecież... Obmacywanie kogoś na
ulicy mimo wyraźnych sprzeciwów jest całkiem ok, ale zatańczenie z kimś
kto kulturalnie proponuje - no, to już jest przegięcie i seksizm w biały
dzień! :D Jakże piękne, podwójne standardy nam tu serwujecie,
Pszczółki.
Rektor: Witam wszystkich na imprezie z okazji końca
roku! Cieszę się, że mogę dzielić tę chwilę razem z wami. Jeszcze raz
gratuluję wam zdanych egzaminów. Zaprośmy teraz na scenę studenta, na
którego wszyscy czekacie...
...ja wciąż czekam na striptiz,
ale widocznie tę atrakcję "sprywatyzowano" dla Zaidiego. No cóż :/
Rektor:
Od razu przekazuję mu mikrofon. Zechciejcie przywitać dzisiejszego
wieczoru...!
COCO STREAM!!! :D
Su: Kastiel wszedł
jako pierwszy. Nie tracił czasu, a już szarpał pierwsze nuty jednej z ich
piosenek.
Coś... coś jest nie tak w tym zdaniu o szarpaniu nut,
ale chyba za bardzo się czepiam :')
Kastiel: Dobry wieczór
wszystkim!
Papieskie pozdrowienie, jak miło! :D W sumie nie
wiem jakiego powitania się spodziewałam po gwieździe rock'a, ale
zdecydowanie było to coś innego.
Su: Jestem pod wrażeniem, jak
swobodnie zachowuje się na scenie. Mam wrażenie, że żyją w nim dwie
osoby.
...Żyją w tobie dwa wilki - jeden ma spanko, a drugi
również ma spanko :3
Su: Kastiel, którego znam, z którym
spędzam wieczory na rozmowie, leżąc w jego łózku oraz prawdziwa bestia
sceniczna i lider jego grupy, kiedy widzę, jak wychodzi na scenę.
Ee...
Ok, z tym zdaniem zdecydowanie jest coś nie tak :D
Su: Zespół
grał jedną piosenkę za drugą, a Kastiel korzystał z przerw by wziąć
mikrofon i zwrócić się do tłumu.
Kastiel: Dalej dobrze się
bawicie?
Ok, potnijcie mnie, ale to jest kropka w kropkę vibe
wodzireja na weselach xD
Kas: Kolejna piosenka... będzie trochę
spokojniejsza.
...w sam raz by skubnąć z bufetu nieco bigosu
dla przegryzienia wódeczki. A już za moment, panie proszą panów! :D
Kas:
To nieedytowany tytuł z naszej nowej płyty.
Co znaczy
"nieedytowany" w tym kontekście? Nagrali bez poprawek i puszczą z
playbacku surówkę? :D
Kas: Nazywa się: “She’s back”.
Su:
Znieruchomiałam. Przesłuchałam wszystkie piosenki z nowego albumu ale tej
sobie nie przypominam.
Aww, napisał piosenkę specjalnie dla
niej...! Takich rzeczy się nie zapomina! A nie, czekaj... Był kiedyś ktoś,
kto napisał dla niej wiersz. Nazywał się Lysander i został ABSOLUTNIE
ZAPOMNIANY!!!
Kasiek śpiewa, dla urozmaicenia pozwoliłam sobie
posłużyć się tłumaczem Google:
„… do czasu letniego od zimowych
chłodów…”
„… Jestem ci wierny i zawsze będę…”
„… Proszę, bądź
mój, proszę, chodź ze mną…”
Chwyta za serce, prawda? :')
Kas:
Pojedź ze mną w trasę.
To jest bardzo romantyczne i urocze,
ale! O ile kojarzę, ta opcja nigdy nie była rozważana i Kastiel sam ją
odrzucił gdyż albowiem *wygrzebuje z otchłani niepamięci* - "źle by
wyglądało w CV że Su pojechała za facetem w trasę". A tu ni z gruszki ni z
pietruszki dostajemy propozycję nie do odrzucenia! Nie żebym uznawała
karierę Sukrety za istotną, nie czarujmy się - to tylko przykrywka tak czy
inaczej żeby nadać jej pozory niezależności. Ale oh my, DLATEGO były te
wszystkie rozkminy do tej pory bo i Su, i KASTIEL uważali jej pracę/ staż
za istotne rzeczy których nie powinna poświęcać żeby jechać w siną dal.
Ale
widocznie wszystkie argumenty są o kant potłuc, bo Kasiek po prostu
ignoruje ich istnienie i proponuje nam posadę pierwszej groupie. Czy mi to
przeszkadza? No nie. Ale czy żal mi tych wszystkich PA, bezpowrotnie
zmarnowanych na roztkliwianie się nad problemem, który nagle po prostu
przestaje istnieć? BARDZO.
Kas: Pojedź w trasę.
Su:
A-Ale... Moje staże i...
No, twoje staże skarbie widocznie nie
mają już znaczenia :D
Kas: Potem będziemy mieli czas, aby
kontynuować nasze życia tam, gdzie je zatrzymaliśmy.
Eee...
Nie? To tak nie działa, Kaśka. Świat nie zatrzymuje się w miejscu, bo ktoś
gdzieś wyjeżdża. A tym bardziej CV nie będzie udawać, że nic się nie
zmieniło :D Dlatego były te wszystkie głupie rozterki między wami - bo to
tak NIE DZIAŁA!
Kas: Nie będę mógł żyć tak długo z dala od
ciebie.
A, no to chyba że tak. Pod ciężarem takiego argumentu
kariera Suśki musi ustąpić. I niezmiernie mnie bawi nazywanie tego...
cokolwiek to jest "karierą", ale miło było wierzyć, że ktokolwiek to to
traktuje poważnie. Najwyraźniej nie traktuje. No cóż mogę rzec, jestem
tylko graczem i to nie tak że moje wybory mają mieć jakikolwiek wpływ na
cokolwiek :D
Kas: Potrzebuję cię. Jesteś niezastąpiona.
Su:
Tłum zaczął się niecierpliwić. Słyszałam szepty i miałam wrażenie, że
wszyscy się na mnie gapią.
No, ale wiesz, zero presji Sukreta!
:D Serio, wywlekanie tak prywatnej sprawy na widok publiczny jest
zwyczajnie nie ok.
Su: Sama doszłam do wniosku, że ten staż
tak bardzo mnie nie kręci. I gdybym wyjechała w trasę razem z nimi... to
byłoby tak bogate doświadczenie! Objechalibyśmy świat dookoła, odkryli
nowe kultury, poznali nowe osoby, przeżyli wyjątkową przygodę i przede
wszystkim...
Myślę że każdy pracodawca przyzna ci rację, Suśka,
grunt to zdobywanie bogatych doświadczeń! :D
Staż stażem, ale po co
komu praca i inne głupoty kiedy można podróżować na gapę z bogatym
chłopakiem? I znów, nic do tego nie mam - ale nie oszukujmy się, nie ma
opcji żeby Suśka z doskoku łapała fuchu po całym świecie żeby dołożyć się
do rachunków. Będzie małym, może i uroczym, ale jednak pasożytem -
bazującym i budującym swój byt na zarobkach partnera. Będzie jego, mówiąc
językiem naszych babek, "utrzymanką". Bez własnych pieniędzy, bez pracy,
bez doświadczenia. I, poprawcie mnie jeśli się mylę, ale na moje oko
absolutnie nijak ma się to do tematu "silnych postaci kobiecych", którym
gra tak się wachlowała przy każdej okazji.
Poprawną odpowiedzią
jest oczywiście zgodzenie się bez namysłu, na co nawet Kaśka wyraża
zdziwienie.
Kas: Bałem się, że stwierdzisz, że moja propozycja
jest egoistyczna, bo uniemożliwi ci odbycie stażu albo...
...w
głębi duszy wiedziałeś, że trochę taka jest, co nie? :D
Su:
Kastiel. Chcę z tobą pojechać. Nie tylko po to, by zrobić ci przyjemność,
ale także dla siebie... Bo chcę być przy tobie każdego dnia i chcę z tobą
przeżyć tę przygodę.
Ok, niech będzie. Sukra świadomie zgadza
się na bycie utrzymanką, wręcz robi to dla siebie - no to nie ma żadnego
problemu! Dziękować niebiosom że to słodko-naiwna gierka przeglądarkowa a
Kaśka jest w gruncie rzeczy dobrym ziomkiem, bo w przeciwnym razie
czekałabym na epizod spłukanej Sukrety bez grosza przy duszy, plączącej
się gdzieś po lotnisku w Mumbaju ze łzami w oczach wyrzekającej na zły los
bo chłopak ją wziął i rzucił a biedna nie ma nawet na bilet do domu.
Ale
jak tak to luz.
Kas: Kocham cię. Szaleję na twoim punkcie.
Su:
Reflektory ogrzewały moją skórę, albo to moje ciało uległo ekscytacji i
nagle jego temperatura urosła o trzysta stopni, przy kontakcie z jego
skórą.
Trzysta stopni? O bogowie, to nie jest romantyzm - to
jest samozapłon! Kierowniku Administracyjny, proszę prędko podać
gaśnicę!
Kas: Wiesz, że to znaczy, że wyjeżdżamy pojutrze?
Su:
O matko, muszę zadzwonić do rodziców, aby ich uprzedzić!
W
sumie... ciekawe jak zareaguje Seksowny Taton na wieść że córeczka
skończyła studia po to, by jeździć z COCO STREAM po świecie na garnuszku
rudego. Chyba się ucieszy, co nie? :D
Kas: Czuję, że nieźle się
uśmieją.
"Uśmieją" to chyba nie jest to słowo, Kastielu...
Kas:
Ta dziewczyna umie również śpiewać!
Su: Nie, Kastiel!
Kas:
Słyszałem już, jak śpiewałaś u mnie pod prysznicem moje piosenki.
GŁOŚNIEJ,
żeby ci z tylnych rzędów też usłyszeli! :D Domenico-Evan musiał właśnie
strzelić potężnego face-palma. Bogowie, całe to biadolenie o prywatności
nie ma absolutnie żadnego sensu skoro Kaśka dzieli się z przypadkową
publiką szczegółami ich wspólnego pożycia...
Su: Śpiewaliśmy
razem. Nie odrywał ode mnie wzroku. Słowa instynktownie wychodziły z mojej
buzi, nie rozumiejąc ich.
...cokolwiek to znaczy, jestem w
stanie uwierzyć że Sukra działa w ten sposób przez cały czas :D
Su:
W tej chwili jedyna rzecz, jaka miała dla mnie sens, to to, że tworzyłam
jedność z mężczyzną naprzeciwko mnie...
Eee... Ok? Ale tylko
tak metaforycznie, prawda? Czy znowu coś przeoczyłam???
Su: I
dałabym wszystko, aby czas się zatrzymał i żebym mogła w nieskończoność
korzystać z tej chwili razem z nim. Nie słyszałam nawet publiki, która
śpiewała razem z nami... Byłam gdzie indziej... Byliśmy gdzie indziej... I
czułam się wolna.
Ładny motyw całkiem, można spokojnie
zakończyć na tym scenę...
Su: Kocham go. To była ogromna
decyzja, ale ją podjęłam.
...albo i nie. Ogromna jak prysznic
Kastiela, czy nie aż tak?
Su: Dalej pamiętam, jak następnego
dnia zadzwoniłam do mamy, trzęsąc się jak liść na wietrze, aby oznajmić
jej, że być może pojadę z Kastielem w trasę.
Jak to BYĆ MOŻE?!
Dziewczyna obiecała mu to na oczach setki studentów, ochroniarza
Domenico-Evana i całego zespołu! Znając życie, już ma bilety zabookowane!
:D
Su: Dalej śmieję się z jej reakcji. Nie spodziewałam się
tego, ale mnie zachęcała.
Rozumiem ją. Im dalej od domu będzie
Su, tym mniejsze ryzyko że wróci zamieszkać z rodzicami. Seksowny Taton
najwyraźniej zemdlał.
Su: Mówiąc mi, że to będzie przygoda
życia!
...myślę, że Mama Su kryje skrupulatnie znacznie
bardziej szaloną przeszłość, niż ktokolwiek z nas może przypuszczać :')
Su:
Dwa dni po tym koncercie... byłam z nim w samolocie... To był szalony
rok!
Nie. Nie, nie, NIE! Po prostu NIE! :D Nie streścicie mi tu
całego ROKU TRASY KONCERTOWEJ pobieżnym "to był szalony rok"?! To jest
wyższy poziom nawet od "rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym!"!
Su:
Spotkałam przyjaciół, przeżyłam niesamowite rzeczy...
Wait a
minute. O którym roku Sukra się teraz rozwodzi? O roku w trasie z Kaśką,
czy ostatnim roku studiów? Bo brzmi to trochę jak retrospekcja, ale nie
przeżyliśmy praktycznie żadnych "niesamowitych rzeczy". Było raczej nudno.
Dlaczego nie wiemy nawet tak podstawowych rzeczy jak to, o którym roku
jest mowa?! :D
Su: W końcu wróciliśmy... i znalazłam staż bez
problemów.
Aha. Czyli to był opis TEGO roku. Roku szalonych
wrażeń, doświadczeń, zdobywania nowych znajomości! Fenomenalny, magiczny
rok trasy koncertowej z ukochanym! Rok, z którego można było wypluć
przynajmniej kolejne dwadzieścia odcinków faktycznie zajmującej fabuły i
niesamowitych przygód.
To tyle z tego mamy. "To był szalony rok".
Tyle nam musi wystarczyć. Pięknie. Po prostu... pięknie.
Su:
Potem znowu wyjechał sam... To było trudne... Ale dzwoniliśmy do siebie
każdego wieczoru.
Jasna choroba, Suśka nam tak może streścić
całe życie do emerytury! Po grzyba nam są te informacje? Nwm jak Wy, ale
ja to bym wolała dowiedzieć się rzeczy grając w grę, zamiast czytać sobie
o nich na tle czarnego ekranu! :D
Su: I teraz... w końcu...
nadszedł wielki dzień!
...nasze trzecie dziecko skończyło
studia! A nie, czekaj, nie aż tak. Chociaż pasuje!
Kas: Masz
wszystko, co trzeba?
Su: Tak, chyba tak...
Eee... Stoją
przed siłownią, rozumiem więc, że idą na trening do Kim, tak?
Kas:
Nawet Plujkę?
Su: Oczywiście, dam jej wybrać miejsce w naszym
łóżku.
Ok, nie rozumiem. Zamieszkaliście w Snake Roomie???
Kas:
Serio?!
Su: Poczekaj... Ciągnie smycz jak szalony.
Dostajemy
podrośnięte sprajty Pancake'a i... nwm, nie chcę urazić żadnych fanów cane
corso, ale wizualnie wolałam go jak był szczeniakiem.
Kas:
Zawsze był uparty!
Su: Jaki pan taki p...
Kas: Uważaj na to, co
mówisz. W przeciwnym razie skończysz pod prysznicem, gdy tylko
przekroczymy próg naszego mieszkania.
Kastiel, brutalu. Chłop
zawsze miał predyspozycje na przemocowca, nie macie wrażenia?
Btw.
Pod TYM prysznicem? Tym ogromnym???
Su: Powiedziałeś "naszego"
mieszkania!
Kas: Tak...
Su: Jestem taka szczęśliwa!
No,
nawet jak gość cię kopnie w tyłek przynajmniej nie zostaniesz na lodzie!
:D Suśka to jednak całkiem praktyczne stworzenie.
Kas: Chodź,
nie możemy pozwolić, aby inni zrobili całą przeprowadzkę.
Technicznie
rzecz biorąc, jeśli wynajęliście ekipę - to totalnie o to chodzi w ich
pracy, oni dosłownie robią całe przeprowadzki :D
Kas: Dalej nie
wierzę w to, ile masz pudeł jedynie ze swoimi rzeczami.
Su: Nie mogę
się doczekać, kiedy wszystko wypakuję!
W sumie, pojęcia nie mam
gdzie trzymała te rzeczy jeśli cały czas jeździli po świecie...
Podróżowała z tymi pudłami? Raczej bez sensu.
Su: Złapał mnie
za rękę... i po raz pierwszy w życiu poszłam za nim... do naszego
mieszkania.
Ok, przyznam bez bicia - jako rocznik który nigdy
nie będzie mógł pozwolić sobie na własne mieszkanie bez zadłużenia się na
miliony lat, czuję to. Czuję to w głębi serca. Piękny motyw prywatnej
własności na koniec nieznacznie zaciera posmak goryczy!
No to
tak, dotrwaliśmy! :D Serdecznie dziękuję za uwagę wszystkim, którzy wraz
ze mną brnęli przez radosną twórczość Pszczółek i przygody Suśki na
Uniwersytecie. Udało nam się!!! :D Trochę wzruszki, trochę cringe, ale
przede wszystkim - bogowie pradawni, ile mi to wszystko zeżarło ciężko
ciułanego PA! :d
Starałam się dać od siebie wszystko co
najlepsze, co by te nudy jakoś ubarwić, choć pewnie nie zawsze wyszło to
zgrabnie :D Mam tylko nadzieję, że moje marudzenie nie dało się Wam za
mocno we znaki i jakoś ta całość była dla Was mniej więcej zjadliwa <3
Po raz ostatni, życzę Wam smacznej kawusi i adios!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz