piątek, 8 marca 2024

[Uniwersytet] Odcinek 16

Powróciła promka, powracam więc i ja z moim mozolnym przechodzeniem Uniwersytetu ^^

Let's go!

Emm, no to ten... fabuła urwała mi się nagle (razem z tańszymi dialogami ofc) po wesołym miasteczku (które było całkiem draczne, nie powiem, Kasiek ma całkiem przyjemną ścieżkę interakcji i nie jest takim bucem jak w Liceum :3). I generalnie draka i padaka, gdyż albowiem Nataniel wywędrował gdzieś dostać kosę pod żebro. Tzn, nie wiemy jeszcze co zaszło, wiemy tylko że *krwi tak dużo* *sytuacja taka straszna* *olaboga mordujooo*. W każdym razie nasz budżetowy Donnie Brasco przyczłapał do Kim narobić jej problemów, jako że dziewczyna wydaje się być jedyną duszą która go nie skreśliła.

Biedna, biedna Kim. Nataniel na nią nie zasługuje.

Kim: Tutaj. Jest w szatni. J-ja muszę ci powiedzieć, zanim tam wejdziesz... Jest dużo krwi...

...I jeszcze nasyfił jej na podłodze ;-;

Kim: Został pchnięty nożem.

No w końcu! Znaczy, przykra sprawa, ale bądźmy na moment realistami. Ile czasu miało minąć zanim ktoś się skapnie że dostał majeranek zamiast *tu wstaw dowolnie wybraną substancję psychoaktywną*? Ustaliłyśmy już chyba w wątku o headcanonach że Nataniel nie jest najostrzejszym szpadlem w szopie, ale c'mon - zadzieranie z lokalną mafią raczej zawsze kończy się źle... Nie wyczytał tego w swoich kryminałach? Sądził że oszuka przeznaczenie?? Nat, jesteś skończonym głuptakiem.

Su: CO?! Trzeba zadzwonić po karetkę!

O, i tu się zgadzam. Te dwa samotne neurony w susinej czaszce przez przypadek się ze sobą zderzyły powodując przebłysk.

Kim: Kategorycznie odmawia. Mówi, że to nic poważnego i że samo się zagoi.

Heh... Darwin mówi: "Pozwólmy mu umrzeć!" :D

Suśka pyta, dlaczego Kim nie zadzwoniła po karetkę, a właśnie po NIĄ. Doskonałe pytanie, podpinam się! Kim, najlepsza żeńska postaci - DLACZEGO uznałaś, że Sukra przyda się w tej tragicznej sytuacji do, no nie wiem... CZEGOKOLWIEK??

Kim: J-ja, j-ja, nie wiem! On... Nie chciał o niczym słyszeć. Nalegałam, ale on chciał sobie pójść. Nie zgadzałam się, aby poszedł, podczas gdy jest ranny.

xDD
Nie żeby coś, doceniam dramat sytuacji itp itd - ale jasna cholera, Nat! Jaki to jest poziom bycia czymkolwiek? Dostać nożem, przyjść do kumpeli się poskarżyć, a potem - jakby nigdy nic! - stwierdzić że bajo, nara, idę sobie. "Nie, nie przejmuj się, zakrwawiłem ci posadzkę ale jednak nie chcę pomocy - tak tylko wpadłem ci powiedzieć!" Imho mogłeś nie przychodzić w ogóle w pierwszej kolejności, a nie zwalać taki problem na niewinną dziewczynę. A jeśli już przylazłeś - to nie marudzić, jakim to tajemniczym i twardym bad boyem nie jesteś, a chociaż, no nie wiem - spróbować nie utrudniać ratowania ci życia! :D

Kim: Zgodził się, abym zadzwoniła do ciebie, i tylko do ciebie.

...BO, PONIEWAŻ???
I mean, really. Na tej ścieżce nie mam żadnych relacji z Natem. Nawet go szczególnie nie lubię. Co przyłazi ponarzekać na swoje życie i "być tajemniczym" to kiwam głową, przytakuję i spławiam go jak najszybciej. DLACZEGO imperatyw narracyjny próbuje mi wmówić, że jesteśmy ze sobą jakoś niesamowicie związani? Gro, staph it.

No to ten, wchodzimy do szatni gdzie Nat wygląda... no całkiem całkiem, połowa łódzkich żuli nocujących na przystankach prezentuje się znacznie gorzej. Powiedziałabym, że twórcy nie włożyli zbyt wiele serca żeby ucharakteryzować go na niemal konającego. Tu zadrapanko, tam siniaczek... Sama rana po nożu (na brzuchu, nie żebrach) nie za duża, krwi nie widać, w sumie wygląda to bardziej jakby się potknął na przejściu i sturlał po trzech schodkach, niż cudem uniknął śmierci z rąk mafii.

Ale rozumiem, skatowany Nat z rozwalonym nosem i spuchniętą twarzą nie byłby aż tak atrakcyjny. Tym bardziej głupi temat do poruszania w otome.

Suśka krzyczy żeby Kim natychmiast dzwoniła po pogotowie, na co ten burak głośno protestuje. Nat, nawet mi cię nie żal. Ok, proszę cię bardzo, wolisz wykrwawienie się czy zakażenie? Dziś promocja, dwa w cenie jednego!

Nat: Zastanów się, Su. Jeżeli pójdę do szpitala, na pewno zaczną zadawać pytania na temat ataku.

No way! Really?

...Btw, jak nam tu kipniesz od utraty *mnóstwa krwi*, to Kim będą zadawać pytania czemu młody diler wykitował w szatni jej siłowni. Weźże chociaż wyjdź na zewnątrz z łaski swojej, co?

Nat: Będę musiał złożyć skargę. W przeciwnym razie to będzie wydawać się podejrzane.

"Wydawać się podejrzane" xDD Dźgnięcie nożem w brzuch absolutnie nie jest podejrzane samo w sobie, co nie? Ah, Nataniel, Nataniel... a mogłeś zostać przy przesiadywaniu w bibliotece :')

Kim: Możesz powiedzieć, że nie widziałeś, kto cię zaatakował. Złożysz skargę przeciwko "X".

Kim, moja złota, jak na dziewczynę której jakiś ranny diler przychodzi w środku nocy biadolić kocopoły o swym losie - myślisz całkiem trzeźwo <3

Su: Wyjęłam telefon, ale Nat z krzykiem wściekłości mnie powstrzymał. Trzymał się za żebra.

...To całkiem ciekawe, bo po sprajtach widać wyraźnie że dostał w brzuch a nie klatkę piersiową.

Nat: NIE, ostatnia rzecz jakiej chcę, to ściągać na siebie uwagę.

xDDD
Trzymajcie mnie bo nie mogę. Nat jest tak irracjonalną pick-me girl we własnym wątku że witki opadają. Nat. Dosłownie WSZYSTKO co robisz, od początku historii, to ściąganie na siebie uwagi. Serio, nikogo nie obchodzisz, ziom! :D Dlaczego ciągle przyłazisz i domagasz się mojej atencji???

Nat: Kim, udało mi się trochę oczyścić ranę, ale będę potrzebował bandaży i dużo więcej sterylnych chusteczek.

...
Tak drodzy państwo, Nat czyści ranę *sterylnymi chusteczkami*. Dlaczego nie poszedł na medycynę? Taki zmarnowany potencjał! :D
Btw, ja dobrze rozumiem, że to jest ta rana która krwawi *mnóstwem krwi*, a chłopak ją sobie... pyrga chusteczką? W sensie... W jakim celu? Nie powinien skupić się na zatamowaniu krwawienia do czasu przyjazdu karetki? Ale nom, Darwin mówi...!

Nat: T-To co mi dałaś, nie wystarczy.

No, nie dziwię się. Ciężko zatamować krwotok *sterylnymi chusteczkami*, Natanielu.
A propos krwotoku:

Nat: To nic takiego, ci idioci spudłowali. Rana nie obejmuje żadnych życiowych organów.

"Nic takiego"? Dlatego zgrywasz taką drama queen? Geez... Nat, zaraz po Zaidim, jesteś oficjalnie najgorszym wątkiem tej części Syfa.
Poza tym... życiowe organy. Szczerze mówiąc nie kojarzę, żeby na rozszerzonej biologii kiedykolwiek padło to sformułowanie. Jedyne co mi wyskoczyło w Google to książka o tym tytule - stwierdzam więc, że to kwestia nieudolnego kopiuj-wklej z angielskiego. Inna sprawa, że rana nie może "obejmować organów" - można to było ująć na wiele innych sposobów, ale tłumacz wybrał ten który brzmi najmniej naturalnie :P

I... Na miejscu Nata chyba dziękowałabym bogom i już szukała nowego adresu w Serbinowie, zamiast wyszydzać typów którzy omal mnie nie zabili. (A nie zabili na rozkaz Tracza który kazał chłopaka najwyżej postraszyć - odsyłam do headcanonów jeśli ktoś chce sobie poczytać, ostatnio nawet trochę tam odżyło dzięki @Shield, @Armari, @Rhiadorana, @Seledine <3)

Su nalega, żeby zobaczyć ranę.

Su: Cięcie było czyste, wyraźnie widziałam jego przebitą skórę. Było dużo krwi.

...No to jest kolejny powód żeby się gapić na otwarte zranienie zamiast czymś (czymkolwiek!) zatamować krwawienie. Meh. Pogapmy się jeszcze chwilę, co nam szkodzi.

Su: Nat, nie obchodzi mnie to, dzwonię po pomoc! T-to... Spójrz na to! Zginiesz! Wykrwawisz się!

Nieee no, popatrzmy się jeszcze trochę! :D

Nat: Nie pleć bzdur! Kim ma wszystko, co trzeba. Rana robi wrażenie, ale to nic takiego.

"Robi wrażenie" xD To jest to sformułowanie, Nat, ty atencyjny pustaku? Mogę się założyć, że w momencie otrzymania ciosu chłop zgiął się w pół i z przejęciem zerknął, czy aby obrażenia są dość imponujące, by móc się nimi trochę pofleksować. Ale wiecie, "to nic takiego, w zeszłym miesiącu miałem dwie takie, hehe..."

Su: Kim uklękła obok i zaczęła polewać ranę środkiem antyseptycznym.

Przemilczę. Kim się stara. Kim ma w perspektywie pozbywanie się trupa Nataniela ze swojej siłowni ciemną nocą. Kim robi co może.

Kim: M-Ma rację... Rana nie jest zbyt głęboka.

O rany, no to zdecydujcie się! :D Jest mnóstwo krwi i panikujemy, czy Nat przybiegł się spłakać o zwykłe draśnięcie?
Przy okazji dowiadujemy się, że Kim to naprawdę Rocky i Rambo w jednym <3

Kim: Tak, mam wszystko, co trzeba i czasem zdarzało mi się zszywać chłopaków na zawodach bokserskich, ale lepiej by było, gdyby...

Kim szyje Nata, Nat marudzi że był z nami w wesołym miasteczku ale dostał telefon i obskoczył bęcki zanim nasza ekipa zdążyła skonsumować watę cukrową. Profesjonaliści Tracza działają sprawnie.

Nat: Gdy przybyłem, szybko zdałem sobie sprawę, że to była zasadzka.

Już rozumiem czemu aspirowałeś na policjanta. Z taką dedukcją...
"Nat: (dostaje kosę w brzuch)
Również Nat: Damn, to zasadzka!"

Nat: A-Ale było już za późno. Pobili mnie... A jeden z nich wyciągnął nóż... A potem uciekli.

No emocje jak na grzybobraniu.
Przepraszam, zupełnie nie potrafię wczuć się w ten wątek ^^'

Dostaję wybór, a jako że Kim daje z siebie 110% a nie chcę truć Amber tyłka, wybieram naleganie by zadzwonić po gliny. Na co Nataniel oczywiście musi się spłakać:

Nat: Przestań. Ile razy mam ci powtarzać, że nie chcę zwracać na siebie uwagi?!

No tak, dlatego łazisz za mną WSZĘDZIE i opychasz ludziom lewy towar za prawdziwe pieniądze! :D Geniusz generycznej dedukcji, inspektor infantylnego intelektu. Zbierz się na odwagę i powiedz wprost że nie chcesz iść do pierdla, a nie mi tu wywlekasz smuty o "zwracaniu uwagi" jak nieśmiała nastolatka bojąca się zagadać do obiektu swoich westchnień :D

Nat: To dotyczy tylko mnie, sam to załatwię.

Nat. Ić. Stont. Umrzyj gdzieś indziej, dobra? "Załatw to" sam tylko przestań robić wszystkim problemy! No jak tak można???

Kim: Nat, ona ma rację. To, co mówisz nie ma żadnego sensu.

O, to to. Dziękuję, Kim!

Nat: To nie jest dobry moment na tę rozmowę. Na razie Kim się mną zajmuje, a potem zobaczymy.

Nataniel, ty egoistyczna, tępa buło.
Typowi przez myśl nie przejdzie, że przyłażąc do siłowni dziewczyny mógł ściągnąć na nią niebezpieczeństwo. Że ludzie Tracza (gdyby byli generycznymi mrocznymi typami ofc) mogliby równie dobrze powybijać jej szyby w oknach, jak i samą Kim napaść w ciemnej uliczce. Nieee, Nat będzie "silny i niezależny!" po czym pójdzie się spłakać do przyjaciółki i zażąda od niej wyleczenia i opieki 24/7.

Nat: Jak myślisz, dlaczego mi to zrobili?

Bo jesteś egoistyczną, tępą bułą. Ot co! A poza tym, to robiłeś z nich idiotów sprzedając lewy towar. I ja tam im się absolutnie nie dziwię.

Nat: Posłuchałem twojej cholernej rady. Skontaktowałem się z gliną. Wciąż negocjowaliśmy... Miał mi pomóc z tego wyjść, jeśli pomógłbym mu rozpracować siatkę. To było w trakcie... Miałem zostać "informatorem"...

Hehe... Donnie Brasco z odzysku wchodzi cały na biało! Że niby twoje problemy to NASZA wina, tak??? :D
Swoją drogą ciekawe, czy tym gliną nie jest przypadkiem Eryk. Jeśli jest, zgodnie z teoriami z headcanonów - głupiutki Nat turla się od ludzi Tracza do ludzi Tracza. Nie ma ucieczki z traczowego imperium, Nat. Sorry not sorry.

Nat: Wiedzą to. Nie wiem jak, zachowałem wszelkie możliwe środki ostrożności...

xDDDDD
Serio, kończą mi się "D" na klawiaturze. Znając Nataniela i polot Syfa, chłopak po prostu poszedł do łazienki zadzwonić. Ale najpierw opuścił żaluzje.

Nat: Ale wiedzą, że... rozmawiałem z gliną... To dlatego rzucili się na mnie dzisiaj wieczorem.

Cool i w ogóle, ale przemyślałabym użycie słowa "policjant", chociaż raz, tak dla urozmaicenia. Po pewnym czasie człowiek zastanawia się, czy może jednak Nat... naprawdę rozmawiał z gliną.

Nat: Nie bez powodu jestem dalej przy życiu...

Wiadomo. Jesteś maskotką Tracza trzymaną dla beki. A co?

Nat: To było jedynie ostrzeżenie.

Ej, to już nie "ci idioci spudłowali", hmmm...?
Nie pamiętam jak Nataniel ma na nazwisko, ale zdecydowanie ma "Sherlock" na drugie.
Nat dalej zgrywa diwę, prawie omdlewając z "wyczerpania". No nie wiem, może jakby wcześniej próbowali chociaż zatamować krwawienie zamiast się gapić na otwartą ranę byłoby lepiej?

Su: Uderzyli go w twarz, może mieć wstrząs mózgu albo coś podobnego!

Nom. Na przykład siniaka czy coś.
Kim pokazuje, że jako jedyna z całej trójki ma jaja i chce dzwonić na pogotowie.

Kim: Możesz przestać się do mnie odzywać, zerwać naszą przyjaźń, mogą cię wsadzić do więzienia, nie obchodzi mnie to. Nie pozwolę, abyś kopnął w kalendarz w mojej siłowni.

MÓWIŁAM? Dziewczyna ma łeb na karku! :D
Ale serio, to byłaby naprawdę kłopotliwa sytuacja. W szatni wykitowałby dźgnięty diler, brat modelki, której plakaty na wejściu zachęcają do wizyty w siłowni. Problematyczne.
Nat oczywiście odlatuje bo "nic się nie stało, kontroluje sytuację, hurr durr!" więc zmuszamy go żeby do nas mówił. Jak raz.

Nat: B-Byłem w głupim wesołym miasteczku. C-Chciałem tylko przejechać się na diabelskim młynie.

O ty... Nikt cię nie prosił, żebyś się fatygował!
Do tego gość marudzi, że nie daliśmy mu waty cukrowej. Bezczelny.
Wsiadamy do karetki i oh my, nie kazali nam zapłacić 5 goldów za przejazd! :D Bimuff, wstydź się, taka zmarnowana okazja...
Nat trafia do szpitala, my pocieszamy Kim.

Kim: Byliśmy w pobliżu siłowni, więc go tam zaprowadziłam. Nalegał, abym do nikogo nie dzwoniła. Groził, że ucieknie, jeżeli to zrobię.

Tyle dobrego, że nie przyczłapał sam! :D To odejmuje nieco idiotyzmu jego postaci. Swoją drogą, jeśli "szedł, chwiejąc się", to bardzo chciałabym zobaczyć jego próbę ucieczki o własnych siłach. Odczołgałby się w nieznanym kierunku???

Su: A-ale jednak chciał, żebyś się ze mną skontaktowała.

Taaak, bo Nat jest atencyjną s... potrzebuje prawie tyle uwagi, co Rozalia, a Su zna go na tyle krótko że jeszcze nie zdążyła się poznać na jego parszywej, nowej odsłonie. Naprawdę wierzę, że reszta licealnego dream-teamu spędziła z nim więcej czasu i doskonale wie, że Nataniel nie jest najlepszą osobą do przyjaźnienia się.

Kto wie, może im też opchnął majeranek.

Kim: To ja o tobie wspomniałam. Tak, to był jedyny moment, gdy wydawało się, że zaczął się wahać... Kompletnie spanikowałam... Nie mogłam się tym zająć sama, potrzebowałam pomocy. I zgodził się jedynie, abym zadzwoniła do ciebie.

Oh, Kim... Spotkanie z Tobą to jedyna dobra rzecz w tej natanielowej, napuszonej i rozdętej aferze <3

Btw. Kim nie ma nawet telefonu do Rozy. Uwielbiam ją teraz jeszcze bardziej!
Dzwonimy do Amber, co by powiedzieć szukającym nas od kilku godzin przyjaciołom że żyjemy. Modelka szybko pojawia się w szpitalu żeby zobaczyć się z bratem:

Amber: Co za idiota! Dalej mnie chroni, tak jakbym miała sześć lat!

Właściwie... To tak. Kompletny idiota. I nie kupuję konceptu "chronienia" jej. Może niepowiadomienie Amber o ataku było spowodowane jakąś tam troską, ale patrząc długofalowo - jeśli by jednak wykitował - na co się zanosiło gdyby nie wpadł przypadkiem na Kim - Amber byłaby w jeszcze większym szoku, co nie?

Generalnie, natanielowe "chcę wszystkich chronić i nie zwracać na siebie uwagi" jakimś cudem kończy się robieniem innym problemów i zwracaniem na siebie uwagi. Gość ma talent, nie ma co.

Amber: Stracił przytomność podczas badań.

Nom, "ogarnia wszystko sam", jak mniemam.

Amber: Nie był w stanie dalej odpowiadać, więc zadzwonili pod numer bliskiej osoby, aby poprosić o zgodę na wykonanie kolejnych badań...

...pobranie organów na przeszczepy, takie tam.

Amber: Stracił przytomność... Powiedzieli mi, że nie wykluczają urazu głowy…

Nie dziwię się, w końcu uderzyli go w twarz!

Amber: Cios nożem w żebra... Próbowali go zamordować.

Nieee, maksymalnie w wątrobę. Sprajty nie kłamią, Amber, nie martw się ^^

Amber: Jestem pewna, że zrobili to, ponieważ zdali sobie sprawę, że zamieniał narkotyki na te cholerne rośliny.

Masz na myśli tymianek i oregano? Też tak obstawiam. Tylko skończony idiota mógł zakładać że się nigdy nie skapną.

Su: Spojrzałam na Kim, wydaje mi się, że nie wiedziała o historiach Nata...

Pięknie! :D Czyli nie dość, że facet odwaliłby kitę w jej siłowni, to jeszcze byłby to handlarz dragami. To musi być dla niej strasznie trudna noc, nie ma co.

Amber: Mieliśmy z Natem straszną kłótnię na ten temat... Dowiedział się, że niektórzy sprzedawcy mieli wiele klientek wśród modelek, z którymi przystaję. Kazał mi obiecać, że nigdy tego nie dotknę...

Nataniel literalnie pomógł (hehe, przynajmniej w swojej wersji wydarzeń! Wiadomo że Tracz nie potrzebował pomocy licealisty) rozbudować narkotykowe imperium - i był zdziwiony, że sprzedaje ono narkotyki realnym ludziom, a nie wysyła je, no nie wiem, w przestrzeń kosmiczną? Chyba się zgubiłam, bo jakoś trudno mi poskładać te puzelki w logiczną całość :D

Amber: Tylko, że już tego próbowałam.

Ciekawe, czy chodzi o prawdziwy cukier, czy oregano od Nataniela?

Amber: To od tamtej pory postanowił wymieniać narkotyki na coś innego.

A. Czyli nie oregano. Ale... właściwie po co, skoro siostra od niego nie kupowała? Czemu dalej siedział w czymś, o czym wiedział że jest tak moralnie złe i co sam pomógł rozbudować? Nie, wiecie co, zgubiłam się, idźmy dalej :D

Amber: Zdobył zaufanie kilku ważnych osób z siatki i ustawił się tak, aby narkotyki przechodziły przez niego.

xDD
Nie, ja wiem że to poważny temat, ale... "Przechodzenie narkotyków przez niego" jednoznacznie kojarzy mi się z kontrolą na lotniskach. Kto wie ten wie. Szczytny cel Natanielu, szczytny.

Amber: Bał się o mnie.

Dlatego podmieniał kokę na kolendrę, zamiast iść ze sprawą na policję i odsiedzieć swoje? Oj, coś ten strach i miłość braterska trącą mi strachem przede wszystkim o własny tyłek.

Amber: Nie chciał, żebym znowu to brała. Czuł się... winny.

I bardzo, kurła, dobrze! :D Sam się przyznał że udzielał "porad biznesowych" mafii handlującej nielegalnymi substancjami. "Czucie się winnym" to jest absolutne minimum w takiej sytuacji!

Su: Byłam kompletnie zamurowana pomiędzy moim własnym szokiem i moją niezdolnością do znalezienia słów, które by ją uspokoiły.

Byłaś... co??

Su: Nat zrobiłby wszystko, aby chronić swoją siostrę.

...No poza odsiedzeniem uczciwie wyroku i porzucenia nielegalnych interesów, co to to nie :D

Amber: Jest tak uparty, że gdyby nie wpadł na Kim, sam by sobie poradził i nigdy nie trafiłby do szpitala. Więc dzięki wam będzie dobrze.

Nie jestem pewna czy to jest to, co miałaś na myśli, Amber. Albo by sobie poradził sam i nie byłyśmy potrzebne, albo by sobie nie poradził i dzięki nam będzie dobrze. To wewnętrznie sprzeczne twierdzenie, nie żeby coś...

Żegnamy Kim i wracamy na kampus by streścić całej paczce nasze radosne przygody z drama queen Natanielem.

Kastiel: Co za idiota!

Mnie to mówisz, stary...?
Roza oczywiście się oburza bo... jest Rozą.

Kas: Nie, przykro mi, chce rzekomo poradzić sobie z sytuacją na własną rękę i mimo wszystko wzywa Sukretę na ratunek.

Co nie? Bez sensu kompletnie!

Kas: Nie wydaje mi się, żeby to była najodpowiedniejsza osoba, do której się dzwoni, gdy zostajesz zaatakowany.

Zgadzam się całkowicie. Jesteśmy w topce osób których nie wiąże się z poważnymi sprawami dla własnego dobra.

Kas: W jakim celu? Aby zobaczyła w jakim jest stanie i nie mogła mu pomóc?

Nie no, Kaśka ma dziś jakąś boską serię złotych myśli. Niestety, zamiast przyklasnąć rudemu musimy stawać na głowie żeby wytłumaczyć idiotyczne pomysły Nata jakimś "że on tak ma, tak prosi o pomoc". Pathetic.

Kas: Został dźgnięty nożem. Upewniasz się, że z tego wyjdziesz i nie pozwolisz się wykrwawić, jednocześnie wzywając przyjaciół, aby przyszli i obserwowali cię w tej sytuacji.

No tak. Geniusz, co nie?

Kas: Pomyśl, co by się stało, gdyby ta grupa napastników dalej tam była?! Z pewnością rzuciliby się i na ciebie! A ty pobiegłaś prosto w paszczę lwa!

Polać mu, dobrze gada. Jakim cudem naczelny dresiarz przejął rolę inteligentnego przewodniczącego klasy - pojęcia nie mam, ale pasuje mu ta rola.

Kas: Ten facet potrzebuje uwagi i ma dziwny sposób na chronienie przyjaciół.
Kas: Gdyby ci goście widzieli jak wchodzi do siłowni, sytuacja mogłaby się zrobić niebezpieczna.

To samo do znudzenia powtarzam! Jak Ty mnie rozumiesz, Kaśka...

Kas: Poszłaś sobie z wesołego miasteczka i nawet mnie nie uprzedziłaś. Mogłem ci towarzyszyć, mogłem się przynajmniej upewnić, że wszystko z tobą w porządku.

Nom, to było wyjątkowo głupie jakby się tak zastanowić. Co jak co, ale Kastiela mogła zabrać ze sobą. Może obaj za sobą nie przepadają, ale przynajmniej byłby na miejscu ktoś logicznie myślący kogo Nat nie zbajeruje swoimi historyjkami.
Żegnamy się z Kaśką przy jego fankach i idziemy w spanko. Spanko nie przychodzi. Przychodzi za to nowy dzień i wiadomość od Nata:

Nat: “Dziękuję, że zadzwoniłyście po karetkę. Byłem kretynem.”

O, to będzie dobry dzień! :D
Chani zabiera nas na rogaliki. To będzie bardzo dobry dzień!

Chani: To niesamowite, jesteś empatyczna na poziomie astralnym, wiesz o tym?

Eee... Wspominałam kiedyś o słodzeniu Sukrecie. No więc, absolutnie i kategorycznie nie można tego robić. To jej szkodzi.

Chani: To komplement. Ale odkąd cię znam, widziałam, że martwisz się bardziej o innych niż siebie.

Hehe... Suśka zdecydowanie NIE martwi się o Chani. Więc biedna obserwuje wszystko z boku. Naprawdę, nie zasługujemy na nią w tej grze. Chani oferuje nam amulet z jarzębiny co by "odgonić szkodliwe elementy z dala od twojego życia". Rozumiem, że Nat nie lubi jarzębiny?
Generalnie, cały dzień przesiadujemy w kawiarni na tym jednym rogaliku i wracamy do siebie już po zmroku. Pszczoły naprawdę robią dziwne wygibasy z kalendarzem i zegarem gdy nie mają pomysłów.

Jedna uwaga - dialogi z Titi zżerają niesamowicie dużo PA jak na to, że powinny być przyjemnym bonusem ._.
Wracamy do akademika, Amber zabiera ciuchy Nata i wspomina, że oberwał w głowę mocniej niż przewidywano. W pokoju dostajemy SMS-a od Kaśki i... no dobra, serduszko w SMS-ie od Kastiela ma dużo uroku, doceniam gest. Facet naprawdę ewoulował od czasów buca z liceum.

Idziemy spać, rano Yeleen budzi nas swoją wakacyjną wyprowadzką. Komunikujemy się z dziewczyną jak z człowiekiem, czym Suśka jest głęboce zaskoczona. Jak to tak, nie traktujemy Yel jak wroga i zło konieczne, a ona jest dla nas miła? Czy to aby legalne??? :D

Su leci spotkać się z Kaśką który ma wakacje "pierwszy raz jak sięga pamięć!" czy coś.

Kas: Moje wolne dni polegały na komponowaniu dla grupy, spotykaniu się z grupą lub na próbach z grupą.
Su: Ciężko jest być sam na sam ze sobą lub nawet w dobrym towarzystwie, jeśli dobrze rozumiem.

Ee... Not gonna lie, nie rozumiem xD Co masz na myśli Sukreto? Bycie sam na sam ze sobą jest trudne? Bycie sam na sam... w dobrym towarzystwie? Co? :D
Nieważne, Kastiel coś tam zrozumiał i słodzi nam, jak to super że spędzimy razem czas. Po czym zabiera nas do baru.

Kas: Chciałem ci pokazać coś bardziej... osobistego.
Su: Już...? Myślałam, że zrobimy to... u ciebie.

Wiecie, przychodzi taki moment kiedy człowiek traci czujność. Już jest miło, nawet zabawnie, są nawiązania do liceum - a tu myk! znienacka Pszczoły odpalają cringe-działa i mam ochotę wydłubać sobie oczy mikserem :P

Nawet Kastiel jest zaskoczony susiną głupotą, ale, na szczęście dla nas, zrzuca to na karb jej niezwykłego poczucia humoru. Hehe. Jasne. Taką jesteśmy śmieszką-heheszką.

Kastiel chowa się za sceną, po czym... zawiązuje nam opaskę na oczach. Jak? Nie wiem. Czemu Su nie usłyszała, że zaszedł ją od tyłu? Dobre pytanie! W każdym razie chłop bardzo się stara:

Kas: Wiem, że obecnie... całe moje życie kręci się wokół muzyki, sukcesu i Crowstorm'u. Nie wiem, jak ty to robisz, że nie masz tego dosyć. Ciągle sam jestem zirytowany z tego powodu.

Meh... Bo ja wiem? Suśka generalnie ma wywalone na większość istotnych kwestii. Siła przyzwyczajenia, I quess.
A, no i pieniądze nie dają szczęścia tylko luksus - więc prawdopodobnie jakoś da radę przecierpieć te nieznaczne niedogodności.
Cały mroczno-zwierzeniowy monolog Kastiela jest dość specyficzny. Facet gada coś o ciężarze sławy prowadząc Suśkę z opaską na oczach na scenę. Zawiesza jej gitarę i mówi coś o uciekaniu:

Kas: Zawsze czuję się, że... muszę tam iść. Gitara pomaga mi utrzymać nogi przy ziemi, abym nie uciekł.

Pomijając że to zdanie brzmi naprawdę durnie, jakby Kasiek miał lewitować nad sceną - odnoszę wrażenie, że chłop się zmusza do śpiewania i wcale mu ta kariera nie sprawia radości. Gitara to w sumie taki krzyż Pański co go powstrzymuje przed ucieczką. Czy w tej branży dzieje się coś złego? Skąd ta niechęć do tworzenia własnej muzyki? Możemy o tym porozmawiać???

Su: Oświetlona reflektorami na środku sceny, byłam kompletnie oniemiała.

Dziewczyna podnieca się jakby stała na deskach Broadwayu, podczas gdy sterczy na podwyższeniu w barze... Ale miło że się wczuwa.

Su: Światło mnie ogrzewało, miałam wrażenie, że założyłam sweter.

Eee... Ok? To chyba ostatni sposób w jaki opisałabym ekscytację, ale super, że się cieszysz...? :D

Kas: Scena ci pasuje... Może powinnaś kiedyś na nią wejść razem ze mną.

Pasuje? W jakim sensie? Jak ubranie? Scena to chyba niekoniecznie coś, co może człowiekowi pasować w ten sposób, Kastiel.
I nieee, jeśli nie chcesz żeby Suśkę rozszarpały tabuny zazdrosnych groupies - niech zostanie w cieniu sceny. Trust me.

Kasiek tłumaczy, że chociaż chce uciekać ze sceny, to muzyka go jara tak bardzo że tego nie robi. I fajnie.

Kas: Mogę być sobą.
Su: Patrzyłam na niego intensywnie, jakbym próbowała zrozumieć znaczenie tego, co mi mówił.

Czy Kastiel mówi... w innym języku? Bo jeśli nie, to nie rozumiem. Nie rozumiem, czego Su nie rozumie. "Mogę być sobą". To nie jest jakieś mega skomplikowane stwierdzenie ani nic :')

Kas: To jak narkotyk. Nawet jeżeli nie chcę wchodzić na scenę, w końcu za każdym razem mi tego brakuje.

Rozumiem. Lepsze niż majeranek!

Kas: Przez długi okres czasu sam miałem problemy z zasypianiem. Wiem jak to jest.

Okres. Lub czas. Wybierz jedno, proszę.
Siedzimy, gadamy o wszystkim i o niczym, jest miłe wspomnienie o Demonie - po czym wyganiają nas z baru i Kastiel proponuje "Netflix i chill".

Su: Dobrze wiemy, co się dzieje... Su, zastanów się. Netflix i chill, dobrze wiemy, co to znaczy!

Jestem starym człowiekiem (rocznik '99 kłania się w kolejce do geriatry!) ale dla mnie "Netflix&chill" zawsze oznaczał oglądanie filmu i jedzenie pizzy po pracy, z wyłączonym telefonem i zamkniętą skrzynką mailową. Słodkie lenistwo i ładowanie baterii po ciężkim dniu obowiązków. Żadnej dodatkowej, ekhm, aktywności.
Zrozumienie młodzieży staje się coraz trudniejsze w tych czasach...

Su: Moja bielizna pochodzi z czasów liceum!

To... całkiem dobra jakościowo bielizna, I quess? Nie każde majtki przetrwałyby pięć lat...
Choć jest to dość naciągane twierdzenie, porównując sobie "na oko" krągłości uniwersyteckiej i licealnej Suśki. No szczerze wątpię. O staniku nie wspominając.

Su: Nie chodzi o to, że wstydzę się swojej szkolnej bielizny. Lubię ją, jest wygodna, ale...

Porwał mnie pusty śmiech. Nie Pszczoły, nie wmówicie mi że nasz awatar 90/60/90 nosi tę samą bieliznę co w liceum. W liceum, w którym Kasiek wyśmiewał nas ze względu na płaski biust! Sorry memory, nie ze mną te numery, Bruner.

Su: Mały wypad do sklepu z bielizną, aby odświeżyć garderobę, by mi nie zaszkodził.

Whatever, jeśli tylko nie dajemy Rozalii zarobić.
I tak, słowo "odświeżyć" w tym kontekście jest przezabawnie nietrafione.

Jako, że idę teraz ścieżką cnoty (z przyjacielem mojego eks-chłopaka ofc) Kasiek kaja się, że ostatnio rzeczy "nie potoczyły się tak, jak bym chciała". Dość łagodne określenie na niezobowiązującą zabawę na jedną noc której odmówiliśmy ze łzami w oczach.

[Btw - to moje drugie podejście do ścieżki z Kaśką po tym, jak przyczepiła się do mnie Priya (dla której po prostu byłam miła xd). Wierząc naiwnie w wolność wyborów byłam pewna, że jeśli chcę być z rudym a nie indyjską księżniczką z którą "byłyśmy tylko bliskimi przyjaciółkami" to gra mi to umożliwi - otóż nie! :D Ku swemu zaskoczeniu dowiedziałam się, że po pocałunku z Pyrką (ciułam ilustracje) i nocy z Kastielem Sukra może wybrać tylko żeńską opcję. Rozczarowanie które kosztowało mnie masę PA na replay było nie do opisania]

Idziemy na zakupy i - mówcie co chcecie - ale wpadanie na Hyuna zaraz po wyjściu ze sklepu w którym kupowaliśmy majtki jest nieco dziwne. Nie żebym cokolwiek sugerowała, ale... Hyun. Nie rób tego więcej.

Hyun: Och! J-Ja...! Dobrze, muszę pójść po zaslipy... ZAKUPY! Zakupy!

ZASLIPY xDD
Macie mnie, to cała ja. Humor trafił w sedno. Ze wstydem przyznaję, "zaslipy" wygrały.

Hyun: Przepraszam, mogłabyś pomyśleć, że mając trzy siostry przywykłem do takich rzeczy. Ale ja po prostu nie chciałem... abyś poczuła się niekomfortowo.

..."Nie chciałem żebyś poczuła się niekomfortowo bo śledzę i podglądam twoje wizyty w sklepie z bielizną, no wiesz"
Hyun zmyka prędko idąc na swoje wymarzone zaslipy.
(Zabijcie mnie, proszę xD)

Su: Spojrzałam na zegarek. Mam dość dużo czasu, żeby wziąć prysznic!
Su: Już się nie mogę doczekać...

Wow. Suśka... naprawdę szczerze pragnie się wykąpać.
W drodze do upragnionego prysznica spotykamy Kierownika Administracyjnego i Zaidiego (którego nie pamiętam, kiedy widzieliśmy ostatnio po spławieniu - niby to nasz główny wykładowca, ale jakoś tak przestał się pojawiać gdy Su ukręciła łeb jego erotycznym podbojom. Dziwne, nie?)

W każdym razie obaj dyskutują o kiepsko działającej poczcie. Dlaczego? Dlaczego Zaidi, ten eteryczny megaloman piszący esej swego żywota emocjami i ekspresją zainteresował się czymś tak plebejsko przyziemnym? Nie mam pojęcia. Serio. Przecież na paczkach i listach są... imiona i nazwiska, które trzeba pamiętać albo chociaż rozróżniać. Koszmar :d

Sam Zaidi też nam za wiele nie wyjaśnia:

Zaidi: Nikt nie chce się zająć tym problemem. Ja... zainteresowałem się tym.

Ponieważ nowy konik Rayana obchodzi mnie tyle, co zeszłoroczny śnieg, zmywam się jak najszybciej.

Su w końcu bierze prysznic! W międzyczasie za oknem robi się zupełnie ciemno.
Idziemy kupić żarcie, na korytarzu zagaduje nas Priya. I pyta o Nata.
Bez urazy, Priyo, ale mamy zaraz rendez-vous i temat nieszczególnie bystrego dilera wisi mi i powiewa. Adios!
Pyrka sprzedaje nam jeszcze radosnego newsa:

Priya: Mam prawo podejść do egzaminu adwokackiego!

I... eee? Coś gdzieś dzwoni, ale w którym kościele...?
To jest właśnie problem nowego systemu i ciułania PA. Poprzednia promka nie była jakoś dawno, ale i tak zdążyły mi wylecieć niuanse historii poszczególnych postaci bo nie zamierzałam wydawać dwa razy więcej punkcików i przeleciałam ich wątki możliwie jak najszybciej. Rzekłabym, że przy graniu "z doskoku" mniej więcej połowa wątków traci jakikolwiek sens - no bo coś gdzieś kiedyś było, fakt, ale zanim sobie przypomnę o co chodziło - wątek już się kończy. Pod tym względem Syf jest strasznie mozolny i irytujący jako gra.

Żegnamy się z Pyrką i... Su postanawia napisać do Nataniela. Bo tak. Pszczoły jak zwykle szanują wolną wolę graczy, więc nie możemy po prostu żyć sobie dalej jakby ziom nie istniał.

Na domiar złego, gość czeka na nas przed kampusem ._.

Nat: Właśnie szedłem się z tobą spotkać.

No przecież! W końcu jesteś egoistycznym bucem, któremu nie przeszkadza ściąganie na swoich przyjaciół śmiertelnego zagrożenia :D

Su: Nie mogłam się powstrzymać, aby nie podejść do niego i go nie przytulić.

Eee... Nie? Dlaczego w ogóle przyszło ci to do głowy? Pomijając niechęć do jego osoby jako takiej - gość zarobił na ulicy kosę w brzuch, właśnie wyszedł ze szpitala. Kij wie kto podąża jego śladami. I czy ten sam typ, który zrobił mu w brzuchu otwór wentylacyjny nie patrzy właśnie, jak spoufalasz się z chłopakiem który robił z nich debili. To jest BARDZO niebezpieczna sytuacja.

Nat: Po kilku dniach leżenia, miałem potrzebę wyjść.

Pfff... Nat "miał potrzebę". Kij z logiką, kij z bezpieczeństwem, zdrowiem i życiem innych. Posiedźmy razem na przeszklonym przystanku, żeby KAŻDY mógł was zobaczyć razem.
Na miejscu Kasa chyba ubiegłabym ludzi Tracza i udusiła typa gołymi rękami.

Su: Po tym jak zostałeś dźgnięty nożem na ulicy? Dobry pomysł.
Nat: Mam wrażenie, że słyszę moją siostrę.

Amber to inteligentna kobieta.

Nat: Tak właściwie, to chciałem się z tobą zobaczyć osobiście, aby podziękować ci za to, co zrobiłaś.

...i przywlec ci pod akademik jakiegoś oprycha, no wiesz. Tak po starej znajomości.

Nat: Widziałem się przed chwilą z Kim na siłowni. Krzyczała na mnie bardziej niż cokolwiek innego, ale chyba się ucieszyła, że mnie zobaczyła... Trochę... Może. Wątpię w to, ale przynajmniej to zrobiłem.

Czyli kazała ci spadać. Kim to inteligentna kobieta.
Btw, "krzyczała bardziej niż cokolwiek innego"? Co jeszcze krzyczało?

Nat: Dziękuję. Dziękuję, że stawiłaś mi czoła i że mi pomogłaś.

Tak... Paradoksalnie największą przeszkodą do pokonania była twoja głupia głupota! A teraz żegnam, zmykam do Kastiela zanim mnie jakiś kiler przydybie.

Nat: Szczerze mówiąc... Ja też się przestraszyłem.

NO ONE CARES! Serio. Bye!

Nat: Co teraz? Nie wiem. Wydaje mi się, że mój umysł jest zbyt zamglony, by trzeźwo myśleć...

Zdecydowanie. Dlatego tu przylazłeś! Zapraszam sobie iść!

Nat: Odpocznę przez kilka dni, aby nabrać do tego dystansu...

...O ile mnie żaden likwidator nie udusi poduszką we śnie...

Nat: A potem zobaczymy.

*face-palm sound*

Su: Zostawanie w mieszkaniu nie jest niebezpieczne?

Wiecie co? Rozgryzłam to. Szare komórki licealnego Nataniela przewędrowały częściowo na uniwersytecką Suśkę! Nie wiem jak, nie pytajcie - ale jemu został w czaszce jedynie majeranek i wata cukrowa. Mózg nie ucierpiał od uderzeń - bo dawno już go tam nie było!

Nat: Tak... Nie zostanę w domu, będę spał w hotelu z Amber przez kilka następnych nocy... Tylko do czasu, aż znajdę rozwiązanie.

Świetny pomysł. Dlaczego mieliby zabić jedynie ciebie, skoro mogą też sprzątnąć twoją siostrę bliźniaczkę? Nataniel, czy ty żeś się zamienił na mózgi z kaczorem Piotrusiem?!

Su: Dziękuję że przyszedłeś dać mi znać. Ale nie powinieneś był.
Nat: To było dla mnie ważne.

...
Egoistyczna, tępa buła!!!

Nat: Byłaś dla mnie niezmiernym wsparciem. I wiesz, jak uporządkować mój umysł, gdy mówię bzdury.

Dlatego stawiam cię w śmiertelnym niebezpieczeństwie, hej!
Poważnie, gdzie tu się klika żeby odblokować plaskacza na ryj...?

Nat: Każdy marzy o tym, by mieć kogoś, kto wie, kiedy powiedzieć, aby się otrząsnąć.

Panie... No ić pan stont... ;-;

Nat: Mogłem zrobić chociaż tyle.

xDDD
To jest najgorszy rodzaj wdzięczności jaki w życiu widziałam. Nataniel, jesteś kretynem :')

Nat: Dobrze, już ci nie przeszkadzam. Chyba właśnie gdzieś szłaś.

WRESZCIE.
Na sugestię, czy by może sobie nie poszedł, nasz przyszły glina odpowiada:

Nat: N-Nie, dziękuję. Trochę tutaj zostanę...

Tak. Żeby na pewno znaleźli twój akademik i upewnili się, że pasjami tu przesiaduję a nie tylko przypadkiem sobie przysiadłem. Rany, Tracz naprawdę musiał trzymać go przy życiu z litości...

Nat: Nie martw się o mnie!

Nie. Mam. Zamiaru.
Nareszcie (!) uwalniamy się od Nata i biegniemy coś kupić (dziwne, chyba nie zczesało mi pieniędzy ._.) i wpadamy do chaty Kastiela. A tam... No wiadomo, Pszczoły nie byłyby sobą gdyby nie przegięły pały przepychu:

Su: Na stole znajdowało się co najmniej dziesięć różnych potraw, od kuchni francuskiej, przez pikantną i kolorową kuchnię indyjską, aż po sushi. Nigdy w życiu nie widziałam tak dużego wyboru różnych dań.

I co? Mamy uwierzyć że gitarzysta spędził całe popołudnie przy garach żeby zrobić DZIESIĘĆ różnych potraw?

Su: O matko, nawet w studenckiej stołówce nie ma takiego wyboru!!!

Suśka. Ty to potrafisz w komplementy... Zupełnie jak mój brat. "Dobre, prawie jak ze sklepu!" - to jego firmowy tekst na docenienie każdej wyjątkowo wykwintnej, domowej potrawy. (Wiem że w życiu tego nie przeczytasz - ale jeśli jednak, to kocham Cię mordko <3)

Kas: Nie wiedziałem, co ci sprawi przyjemność...! Więc wziąłem wszystko.

Ok, czyli po prostu je kupił. Mogliście tak od razu.

Kas: Wszystko bardzo dobrze się konserwuje.

No... Szczególnie sushi. Uwielbiam je wekować w słoiku.
Dalej jest gadka o trasie koncertowej, że kariera, że uczucia, że carpe diem, ale że i smutek bardzo.

Kas: Obiecałem sobie, że nie będę się przywiązywać. Ale ty... kompletnie wyprowadzasz mnie z równowagi.

A mnie... kompletnie wyprowadza z równowagi to tłumaczenie. Ludzie, serio? Czy tłumacz kiedykolwiek mówił po polsku?? :D

Su: Całując jego usta, poczułam jak po ciele przeszedł mnie prąd.

To... brzmi trochę nieprzyjemnie?

Su: Ściskał mnie tak mocno, że to aż prawie bolało.

Jak gumową kaczuszkę? Really, to brzmi naprawdę nieprzyjemnie :D

Su: Odchyliłam kark do tyłu, pozostawiając na jego łaskę mój brzuch i żebra.

Jest w tym całym opisie jakieś niewyobrażalne poczucie dyskomfortu... Jakby Kasiek był sępem czy innym padlinożercą, na którego łaskę konająca ofiara wystawia brzuch i żebra. Fuj.

Su: Jego dłonie wspięły się w kierunku piersi.

Czyich? Twoich? Jego???

Su: Otaczał mnie, ale mnie nie dotykał.

...Tak, zdecydowanie jego piersi. Wtf.
Chani określiłaby istotę Kastiela jako... eteryczną, I quess. Być może nawet astralną.

Su: Zatrzymał je na moich ramionach, a potem westchnął.

CO zatrzymał? Przecież cię nie dotykał! :D

Kastiel: Jesteś głodna?

Uwielbiam. To jest rudzielec jakiego mogę akceptować. Naprawdę solidny level up od Liceum + poczucie humoru które cenię. Po prostu dobry ziomek Kaśka.

Kas: Dobrze, wolisz sushi czy kuchnię indyjską? Co mam zostawić na jutro...?

Z przyczyn sanitarnych proponowałabym dziś zjedzenie sushi, chyba że lubisz atrakcje w postaci ostrego zatrucia pokarmowego po upojnej nocy. Ryba psuje się dość szybko, a coś wspominałeś że w tym mieszkaniu jest zawsze gorąco i nie da się regulować temperatury...

Su: Albo... Możemy wszystko wymieszać!

Heh. Nie.
Chyba że to taka aluzja do ostatniego "wymiotnego" eventu z Wielkanocy. Sukra po prostu zawsze miała chore skłonności do robienia z jedzeniem dziwnych rzeczy. Czy to mieszanie sushi z curry, czy objadanie się czekoladą prosto z kurzej kloaki.
Spasuję.

Kas: Hmm, nie jestem pewien, czy to doświadczenie skończy się przyjemnie, ale.... spróbujmy!

Meh. No co ty, Kasiek. Zginanie się na zmianę nad sedesem to najlepsza forma wspólnej rozrywki!
Jemy wszystko, sprzątamy ze stołu i siadamy na łóżku. Suśka odkrywa olejek do masażu i zagaja, że gitara taka ciężka, ramiona takie zmęczone - jak coś to ona ten, no chętnie...

Kas: To z pewnością najbardziej beznadziejna wymówka, jaką słyszałem, aby zaproponować komuś masaż.

Wiecie co? Naprawdę go lubię w tej odsłonie! Niesamowite, jak bardzo wyjął kij z tyłka :D

Su: Powoli zdjęłam bluzkę, ofiarowując mu widok mojego biustu.

...Wasza miłość jest zbyt łaskawa! Normalnie dzięki ci, pani, za twe szczodre dary.

Su: Nie mogłam się powstrzymać, aby nie zobaczyć jak przełknął ślinę, zanim położyłam się na jego brzuchu.

O co chodzi? Nie mogła się powstrzymać przed... zobaczeniem przełykania śliny? To takie kuszące, czy takie bezwstydne? Co autor miał na myśli??? :D

Su: Unosił się w dół i w górę na moich plecach, za każdym razem naciskając trochę bardziej...

...na sam koniec nacisnął tak mocno, że coś w środku strzeliło z chrzęstem.
Btw, nie mam pojęcia, co się teraz dzieje. Su opisywała że kładzie się na brzuchu Kastiela - ale opis brzmi tak, jakby masował ją siedząc na niej okrakiem. Chyba że ona leży na jego brzuchu, a on masuje ją samymi rękami, co brzmi... strasznie niewygodnie i dziwnie :D

Su: Przy każdym jego ruchu, całe moje ciało się napinało... Odgarnęłam dłońmi włosy, aby ułatwić mu dostęp do mojego karku.

No jak nic chłopak jest nad/ za nią. Nie wierzę że masowałby ją w ten sposób leżąc pod nią. Ale znów - Pszczoły pogubiły fiszki, składając łóżkową choreografię z pomysłów losowo wyciągniętych z kapelusza :P

Su: Rozpięłam spodnie, które pomógł mi zsunąć aż do kostek by je zdjąć.
Su: Siadł nade mną okrakiem. Znajdował się na wysokości moich pośladków.

Czyli wszystko co się działo do tej pory działo się gdy Su leżała mu na brzuchu. Aha. To... skrajnie niewygodne :D

Su: Schodził coraz niżej. Pieścił palcami koronkę, która znajdowała się na moich nerkach.

O. Co. Chodzi. Z tymi nerkami?! To już drugi raz! :D
Najpierw Chani, teraz Sukreta - czy nerki to naprawdę takie miejsce erogenne? Ba - czy koronka bielizny jest tak doskonale unerwiona, że można ją pieścić? O co chodzi, Słodki Flircie???

Su: Za każdym razem, gdy się unosił, czułam jak fala ciepła ogarniała moje ciało.

Czyli Kasiek jednak lewituje. Teraz nie ma gitary która trzymałaby go przy ziemi, biedny :/

Su: Coraz trudniej było mi się nie ruszać. Nie mogłam się... oprzeć.
Su: Jeszcze raz skierował swoje dłonie w kierunku mojego karku, a ja tym razem ruszyłam biodrami, opierając o niego moje pośladki.

O KARK??? :D
Wiem, głupie, ale zwizualizujcie to sobie tylko... :')

Kas: Uważaj, co robisz... Nie jestem pewien, czy uda mi się kontrolować następstwo wydarzeń...

Bardzo uprzejma reakcja gdy ktoś przerywa ci masaż rozpychając się tyłkiem na prawo i lewo. Kaśka to jednak gentleman.

Su: Daj się ponieść. (Brakowało tylko tego zdania, aby zachęcić go do ocierania się o mnie)

Nie wiem czy "ocieranie się" to to sformułowanie którego szukałeś, drogi tłumaczu...

Su: Teraz w pełni go odkrywałam... między moimi udami.

Przepraszam bardzo... Że co? xD

Su: Wydałam z siebie jęk przyjemności.
Su: Teraz byłam skierowana do niego twarzą. Oboje siedzieliśmy na kolanach na łóżku.

W sensie... klęczeliście, tak? To się nazywa klęczenie. Chyba, że siedzieliście sobie nawzajem na kolanach, co jest... trudne anatomicznie i chyba średnio wygodne .-.

Kas: Nie mam ochoty wyjeżdżać. Nie bez ciebie.
Su: Nagle uniosłam twarz. Nie spodziewałam się tego.

No ja też nie, tbh.

Kas: Doprowadzasz mnie do szału.

Ani tego...? :D Naprawdę, skąd w tłumaczach tyle nienawiści???

Su: Niebezpiecznie zaczął zjeżdżać ustami po moim ciele, podczas gdy ja złapałam go za włosy.

Kastiel jest takim łóżkowym Małyszem, I quess. Wiecie, z tym zjeżdżaniem. Wizualizujcie to na własną odpowiedzialność <3

Su: Skierowałam dłonie ku jego spodniom, próbując rozpiąć guzik. Ale były tak ściśnięte.

W praniu? Czy Kaśka nosi skórzane, obcisłe leginsy?

Su: Walczyłam z nimi, nie dając rady.

Suśka też jest jak Rocky tylko się nie przyznaje!

Kas: Potrzebujesz pomocy...?
Su: Chętnie.

Przy rozpięciu guzika? Rozumiem sytuację, ale... To nie jest jakieś mega trudne zadanie...?

Su: Wstał z łóżka, by je zdjąć. Jednocześnie ściągnął spodnie i bokserki.

A to szczwany lis!

Su: Podobało mi się jego tak szybko odkryte ciało.

A co gdyby nie było tak szybko odkryte...?

Su: Mogłam je obserwować, gdy wyjmował prezerwatywę. Co dziwne, to ja czułam się naga, gdy na niego patrzyłam.

Faktycznie, dość dziwne. Z drugiej strony, stoi przed tobą kompletnie goły facet. Abstrahując od sytuacji, generalnie może to być nieco niezręczne.

Su: Euforia tej chwili dała mi wystarczająco dużo siły, by przewrócić go na łóżko, na moje miejsce.

Szczerze mówiąc, ten opis brzmi bardziej jak walka o życie niż miłosne igraszki dwójki zakochanych ludzi, ale nom... czepiam się.

Kas: Wow. OK, słucham.

Ale... Ona nic nie mówi :D

Su: Patrząc mu w oczy, zaczęłam powoli ściągać materiał który dalej okrywał wnętrze moich ud...

To brzmi... Jakby dziewczyna miała na sobie spodenki kolarskie. Mam na myśli iż "wnętrze ud" to dość spora powierzchnia. Koronkowe majtki nawet jej ud nie sięgają, to jakby anatomicznie inne miejsce. Ale rozumiem, że "zaczęłam powoli ściągać materiał okrywający spojenie łonowe" brzmi średnio hot.

Su: Powoli go osuwałam...

Czujecie to erotyczne napięcie w powietrzu? Ja też nie.
Nie wiem nawet o kogo chodzi. O materiał? Kastiela? Da się "osuwać" Kastiela???

Su: Ale zmieniłam zdanie i z powrotem podciągnęłam materiał.

...Aha. Co za emocje, co za zwroty akcji!

Su: Kastiel nie spuszczał ze mnie wzroku, ale słyszałam jak za każdym razem jego oddech robił się coraz głębszy.

Sądzę, że facet po prostu przysypia.

Su: Usiadłam na nim. Poczułam jak się na mnie prześlizgnął... Pragnęłam go.

Co na tobie zrobił??? Kastiel jest nie tylko skoczkiem narciarskim, jest również bobslejem! :D

Su: Ale chcę przedłużyć grę.

O rany... koniecznie? ._.

Su: Rozpięłam stanik z przodu tuż na wysokości jego twarzy...

Jest 3:07, powoli zaczynam mieć dość xD

Su: Pozwalając, aby moje ciało na nim tańczyło.

Bez komentarza.

Su: To było zbyt wiele. Oboje umieraliśmy z pragnienia.

Tak to właśnie jest, gdy się napycha jedzeniem i nie proponuje nic do picia. Wstydziłbyś się Kastiel, dobry gospodarz zawsze pamięta by zaproponować herbatę! Zaproponowałeś ją gdy zapraszałeś "na jedną noc", ale swojej dziewczynie już nie? Bez sensu.

Su: Zdjęliśmy ostatnie ubrania, które nas dzieliły.

O bogowie... Chyba zbliżamy się do końca? Nie wiem, mam nadzieję?

Su: Weschnął z przyjemności, wślizgując się... całkowicie... we mnie.

._.
Jeśli dotrwaliście do tej pory, przemęczcie to razem ze mną xD

Su: Nasze dłonie połączyły się. Czułam jak pot skraplał mi się na plecach, gdy się łączyliśmy.

Ee... Rozumiem, że Kasiek nie kontroluje temperatury na swoim M4, ale żeby aż tak?
Btw, Sukreta strasznie przeżywa to chwytanie się za ręce.

Su: Rozłożyłam się na nim, nie przerywając ruchu naszych ciał.

Sukreta naprawdę ma w sobie coś ze zwłok.

Su: Nasze mocne i urywane oddechy również się połączyły.

Kot ze Shreka: "Niebawem nasze jaźnie stworzą jedną całość!"

Su: Czułam jak całkowicie zalewało mnie odurzenie. To było silniejsze ode mnie...

A może to tylko pot? Kto wie! :D

Su: Jego orgazm wywołał mój.

.___.
Ok.
Wiem że wszyscy tu jesteśmy raczej dorośli, ale sposób w jaki Pszczoły opisują tę scenę sprawia że jest ona bardzo... niezręczna.

Su: Przez chwilę tak trwaliśmy... Jedyny dźwięk jaki słyszeliśmy w mieszkaniu, to były nasze oddechy. Położyłam się obok niego.
Kas: Jaki urok na mnie rzuciłaś?

...Słucham? Ze wszystkich możliwych sztampowych tekstów, musiałeś wywalić właśnie z czymś takim??? :D Kastiel, aż ciężko opisać mi moje rozczarowanie. A tak Cię chwaliłam!

Su: Wtulił się we mnie. Jego tors dalej był wzburzony przyspieszonym oddechem.
Su: To bardzo silny czar. Nigdy nie będziesz mógł go zdjąć.
Kas: Koniecznie mnie od niego nie uwalniaj.

...I tak oto widzimy piękną klamrę kompozycyjną - początek odcinka sprawiał że chciało się wydłubać oczy mikserem i - mimo usypiającego czujność środka! - koniec odcinka również sprawia że chce się wydłubać oczy mikserem! :D

Ciężko było, nie powiem - tradycyjnie, jeśli ktoś dotrwał do końca - miłej kawusi i dobrego dnia <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz