piątek, 8 marca 2024

[Uniwersytet] Odcinek 8

Na wstępie muszę nadmienić iż, jako istota o mentalności zbieraczej, chętnie ciułam zarówno ciuchy, jak i gadżety tudzież ilustracje. Tym bardziej z niesmakiem przyjmuję odcinki w których Pszczoły wysiliły się na ino jeden strój do wyboru. Zwłaszcza gdy wygląda on na cosplay stonki ziemniaczanej.

Btw, zdaje się że odcinek 8 jest tym odcinkiem, który próbuje wmówić nam iż Suśka ROBI RZECZY1!!1! i się nimi stresuje. Sam tytuł: "Pod presją" jest dość sugestywny... Aczkolwiek poprzedni odcinek nosił tytuł "Fala emocji", a - prócz zażenowania i dyskomfortu - było ich tyle, co na grzybobraniu. Nevermind.

Let's go for it.

 
Su: "W poniedziałek obudziłam się w dobrym humorze"

...Nie powiedział nikt nigdy. Kolejny dowód na to, że Suśka drwi sobie z zasad wszechświata, bądź też jest ich absolutnie nieświadoma.

Su: "Opaliłam się, gdy byłam na plaży. Cieszę się, że będę mogła korzystać z mojej śniadej cery zanim nadejdzie zima!"

To o korzystaniu brzmi dziwnie, żeby nie powiedzieć: źle. Swoją drogą - jaką porę roku mamy teraz w Słodkoflirtowie i jak, do jasnej ciasnej, działa ta Amorisowa czasoprzestrzeń??? Zaczął się semestr zimowy, przypuszczam więc, że powinien być wrzesień bądź październik (specjalnie sprawdziłam, we Francji działa to podobnie, jak w Polsce). Wiemy z eventów, że zimą rok w rok spada dużo śniegu, więc zakładam że klimat powinien być mniej więcej umiarkowany - tymczasem, Su z przyjaciółmi beztrosko biega po plaży w bikini a nad brzegiem rosną palmy. To wszystko zebrane do kupy sprawia, że wewnętrzne prawa uniwersum trzeszczą w posadach (nie pierwszy raz zresztą - Walentynki z Su w letniej sukienczynie na jachcie, pamiętamy [*]).
Niby nic, ale dość dobitnie świadczy to o umiejętnościach twórców, którzy w losowym momencie stwierdzają "Ej, czas na odcinek na plaży, dawać go tu!" i naturalna kolej rzeczy & pór roku nie ma nic do gadania.

Korzystając z okazji do nie bycia bucem daję Yeleen pospać.
Poniedziałki są wystarczająco ciężkie. Niech pierwszą osobą którą dziś zobaczy nie będzie Su.
...co jednak okazuje się złą opcją. No nie utrafisz.

Su: "Założyłam buty i zdałam sobie sprawę, że mam ochotę zjeść śniadanie na stołówce! Dzisiaj jestem zmotywowana!"

Przepraszam... co? W jaki sposób nasza heroina połączyła ze sobą te dwa fakty w ciąg przyczynowo-skutkowy? Jest zmotywowana by zjeść na stołówce? Czy to jedzenie na stołówce jest objawem... zmotywowania? Powiedziałabym od siebie, że chyba raczej głodu, ale pewnie znowu czegoś nie rozumiem :')
Swoją drogą, rację miała osoba mówiąca o postaciach ze Słodkoflirtowa jako o Simsach - jedna czynność, potem druga czynność. Po kolei. Su musi więc założyć buty, by uświadomić sobie, że chciałaby coś zjeść. Dzięki temu z pewnością nie mieszają jej się czynności, które musi wykonać. Sprytne.

Suśka je. Na stołówce spotykamy Chani, która komplementuje naszą nową "śniadą karnację".

Chani: "Wow, ale się opaliłaś! Jeszcze trochę, a bym cię nie poznała"

Hehe... Spokojnie, to nadal ta sama leniwa, roztrzepana i nieodpowiedzialna Sukreta co zwykle. Poznałabyś ją nawet gdyby przyszła na zajęcia z workiem na głowie.
Chani cieszy się, że zaczynamy od zajęć z jej ulubionym wykładowcą. Su ciężko jest to zrozumieć, gdyż facet najwyraźniej używa nazwisk i dat.

Su: "Ciężko mi to zrozumieć. Nawet jeśli pan Lebarde jest miły, to jego głos od razu mnie usypia. Nikt nigdy tak na mnie nie działał."

<3 ostatnie zdanie. Narcystyczny ziemniak nie może się równać z panem Lebarde.
Dostajemy do kolekcji kolejny kafelek z życiorysu Chani - całym jej życiem jest LoTR. Miło wiedzieć że chociaż ta postać dostała kilka zainteresowań i hobby poza marudzeniem i zajmowaniem przestrzeni. Tak, Su, o tobie mowa.
I tu kolejny raz mam zagwozdkę, gdyż na wypowiedź: "Władca Pierścieni to całe moje życie!" Suśka odpowiada... to:

Su: "Przynajmniej to! Nie robisz niczego po łebkach."

Ale... Co? Jak to się ma do czegokolwiek i co właściwie ma na myśli nasza postać? Halo, czy leci z nami tłumacz???

Chani proponuje nam 10-godzinny maraton filmowy, ale ponieważ Sukreta jest niewdzięczną bułą - wykręca się "nie postrzeganiem czasu w ten sam sposób".

Nie no, wiadomo. Obejrzeć wersji rozszerzonych nie ma komu, za to siedzieć cały dzień słuchając biadolenia Rozy i Aleksa - o, to to chętnie!

Dostajemy sms-a od Clemence: "Mamy w tym okresie więcej klientów niż się spodziewałam, a nie będę mogła być obecna przez cały tydzień. Mogłabyś przyjść zamykać kawiarnię każdego wieczoru?"
Su: "Każdego wieczoru przez cały tydzień...? Wow. To trochę często..."

No. Tak mniej więcej siedem razy. Po raz dziennie. Jeśli Clemence poruszy temat jakiegoś dodatkowego wynagrodzenia z tej okazji, to chyba nie jest to niewykonalne.
Chani martwi się co się stało, gdyż Sukrecie najwyraźniej zrzedły sprajty.

Su: "Clemence zapytała, czy mogłabym zająć się kawiarnią każdego wieczoru w tym tygodniu".

...Nie, zapytała, czy mogłabyś "zamykać kawiarnię" każdego wieczoru. A to co innego. Sformułowanie idiotyczne (po co w Suśka miałaby się fatygować tylko żeby zamknąć drzwi/ pochować stoliki, jeśli na miejscu i tak byłby Hyun? A, nie oszukujmy się, Hyun praktycznie zawsze jest na miejscu) ale co poradzić.
Chani stwierdza, że to chyba lekka przesada, a odpowiedź Suśki jest absolutnie rozbrajająca:

Su: "Tak... Też tak uważam. Przy takim rytmie nie będę miała czasu na naukę..."

No tak, niedobra Clemence! Przecież gdyby nie ona, na 100% siedziałabyś z nosem w książkach przez cały tydzień 😁
Nie bronię wrednej prukwy a i nie pamiętam układu, na jaki się godziliśmy zaczynając współpracę, ale Su mogła się choć trochę wysilić by wymyślić coś minimalnie bardziej wiarygodnego.
Clemence is bijacz again:

C: "Mogę oczywiście znaleźć inne CV, jeśli nie masz czasu... Jestem pewna, że wielu studentów nie znalazło jeszcze dorywczej pracy.”

Hehe... Wydłubmy jej oczy mikserem. Hyun zezna że to był wypadek. Naprawdę, dlaczego nasza szefowa musi być taką toksyczną zołzą?
Chani czuje czaczę:

Chani: "Serio? Ma czelność zwracać się do ciebie w taki sposób? Nie daj się!"

Brawo, to jest głos rozsądku! That's my girl. Czy nie możemy grać Chani, albo chociaż słuchać jej rad? Proszę???

Oczywiście wybieram wersję mniej służalczo-pokornie-klęczącą (przyjdę wieczorem, ale nwm czy zdołam ogarnąć resztę tygodnia), na co dostajemy tę piękną odpowiedź od szefowej:

C: „Porozmawiamy o tym dzisiaj wieczorem.”

Mam alergię na tego typu stwierdzenia, ale może to tylko ja. Nie sądzę żeby Clemence, żądając znienacka całego tygodnia pracy, miała prawo wyzłośliwiać się na bezradnej studentce tylko dlatego że ta nie chwyta w zęby wszystkich poleceń z ust jaśniepani. Wkurza mnie ta postać niezmiernie - przez nią niemal zaczynam współczuć Sukrecie, a to nie dobra jest.
Chani dalej broni godności i honoru, mimo iż Su wykazuje nieugiętość żelka Haribo.

Chani: "Broń się dzisiaj wieczorem! Jeśli nie możesz, to nie możesz."

You're goddamn right. Brawa dla Chani!

Idziemy na zajęcia, które, o bogowie - wyglądają normalnie! Pan Lebarde wchodzi nonszalanckim krokiem, spokojnie stawia torbę na biurku i czeka, aż wszyscy zamilkną. Gdzie wtrącenia o seksie i surfingu? Gdzie rzucanie dokumentów do kosza? Jestem w szoku, to chyba jakaś inna uczelnia!

PL: "Dzień dobry wszystkim! Dzisiejsze zajęcia będą nieco inne, chcę pomóc wam z pracą magisterską. To okazja, byśmy mogli przedstawić sobie nawzajem konstruktywną krytykę."

Nie dość, że pan Lebarde bierze swoją pracę na poważnie i nie wyznaje sztuki malowania kolorami wiatru, to jeszcze ma sprajty miłego pana starej daty. Uwielbiam.

Su: "Praca magisterska... Od czasu, gdy Chani mi pomogła, nie posunęłam się w tym temacie do przodu"

...Dlaczego nas to nie dziwi, ach, dlaczego?

PL: "Postanowiłem się trochę pobawić i zapisałem wszystkie wasze imiona na karteczkach."

O...nie. Niedobrze. Jeśli pan Lebarde, pod wpływem ziemniaczanego Adonisa, również uznaje supremację karteczek samoprzylepnych, jesteśmy skończeni. Nie jako studenci - jako społeczeństwo.
Pan Lebarde umie się bawić - wylosowany ma przeczytać wstęp do swojej magisterki. Nic dziwnego, że Suśkę zimny pot zalewa.

PL: "Jeśli nie macie ze sobą wstępu do pracy magisterskiej, to polegajcie na tym, co pamiętacie. To wy to pisaliście, więc wiecie, co tam jest! Nie mam więc wątpliwości, że będziecie potrafili nam bardzo dobrze wyjaśnić"

...i do tego ma poczucie humoru! 😁
Żebrzemy wzrokiem o pomoc do Chani.

Chani: "Wszystko w porządku, przerobiłyśmy twój plan pracy i to jest petarda! Skończyłaś już wstęp, jeżeli dobrze kojarzę. Pamiętasz go, prawda?"

Hehe... Chani, moja droga, rozkosznie naiwna... Suśka nie pamięta o tym że jest głodna zanim nie założy butów. Sądzisz, że pamięta co napisała kilka dni wcześniej??
Dziewczyna łapie wymowną bezradność naszej heroiny.

Chani: "Ała. Cóż, nie martw się, w misce jest ze trzydzieści kartek, więc jest mała szansa, że padnie na ciebie!"

Kochana. Nawet z tak beznadziejnym przypadkiem się nie poddaje i wspiera nas do końca! Możemy jej się jakoś odwdzięczyć? Chociaż zróbmy ten maraton Władcy Pierścieni, na bogów!

PL: "To nie powinno zająć dużo czasu, mam nadzieję przepytać dziś przynajmniej z 5-6 osób"

Gość bardzo realistycznie do tego podchodzi. Nie sądzę, żeby ktokolwiek miał przygotowany jakiś wielki esej. Za to Sukreta - cóż, jestem pewna że będzie dukać te swoje dwa, cudem zapamiętane zdania na krzyż najdłużej jak to tylko możliwe.
Alicja jest nieobecna, los pada na Melę. I, o ile ma mój szacunek za trzymanie przy sobie creepa Zaidiego, o tyle tym razem musiała przypomnieć dlaczego nie przepadałam za nią w liceum.

Mel: "Tylko, że pan już czytał mój wstęp. W-wysłałam go panu przed rozpoczęciem roku, aby poznać pana opinię, zważywszy, że moja praca traktuje o sztuce starożytnej. Chętnie zaprezentuję wstęp, ale w ten sposób ukradłabym miejsce komuś, kto bardziej potrzebuje pomocy."

Dzięki Melanio, jesteś niezwykle szlachetna. Nie nie, ależ nie możesz tak stracić okazji żeby się poflexować swoim zaangażowaniem i tym jak doskonale sobie radzisz! Co takiego, wysłałaś swój wstęp jeszcze przed rozpoczęciem roku? Naprawdę? Głośniej dla osób, które siedzą z tyłu! image/forum/smilies/big_smile.png

PL: "Ach, tak... To prawda, Melanio, swoją drogą wspaniały temat. W takim razie wylosuję kogoś innego..."

...Mel to jednak szczwana bestia, wbije w tyłek wykładowcom i jeszcze po drodze trzepnie salto. Lekkie rozczarowanie, iż pan Lebarde uległ jej sztuczkom.

Suśka, jak to Suśka, musiała zostać wylosowana. A że gramy postacią która na studia wyższe dostała się przez przypadek, Su ma pustkę w głowie i doświadcza Near Death Experience.

Su: "Mam wrażenie, że patrzę jak inna osoba wstaje zamiast mnie, a ja jestem poza swoim ciałem. Szłam dostojnie, jak w orszaku pogrzebowym, aż znalazłam się przy tablicy".

Na bogów, Su... Jakim cudem ty w ogóle dożyłaś do ostatniego roku???

PL: "Sukreto, wiem, że to nie jest łatwe zadanie."

Łatwe nie jest jako że, zgodnie z ludową mądrością, z pustego i Salomon nie naleje.

PL: "Zamknij oczy. Nie patrz tak na mnie. No dalej, zamknij oczy, weź głęboki oddech i wydychaj powietrze tak długo, aż nic ci nie zostanie w płucach."

..."zrobiłam tak jak kazał, po czym padłam bez tchu na ziemię. Pan Lebarde nie powiedział, żebym wzięła kolejny wdech".
Btw, w tej uroczej scence dowiadujemy się (WRESZCIE! Chyba, że nie pamiętam a było wcześniej 😁) jaki właściwie jest temat naszej pracy. Otóż... >fanfary!<

Su: "Silne postacie kobiece w popkulturze."

Da-dum-tss!

PL: "To bardzo aktualny temat. Daleki jednak od przedmiotu, którego nauczam"

Właściwie... w starożytności roiło się od silnych postaci kobiecych a wiele z nich przeniknęło także do popkultury. Ale rozumiem, pan chce być miły i nie przedłużać konwersacji z Sukretą bardziej, niż to konieczne.

PL: "Pan Zaidi z pewnością udzieliłby ci tu lepszych rad. Ale to temat, który może być ekscytujący. Czy masz przykład silnej kobiecej postaci?"

Tak, pan Zaidi z pewnością udzieliłby lepszych rad. Choćby takich, jak pomijanie nazwisk czy pisanie magisterki na karteczkach samoprzylepnych. Oczywiście ołówkiem.
Su dwoi się i troi, a pan Lebarde wznosi się na wyżyny cierpliwości.

PL: "Ciągle powtarzasz to samo... Myślę, że to stres, chyba że nie napisałaś jeszcze swojego wstępu... Ale o tej porze roku akademickiego byłoby to co najmniej dziwne!"

Nie proszę pana, to nie stres. Przykro mi to mówić, ale Su naprawdę wzięła sobie do serca to zdawanie magisterki z jedną kartką (pomiętą!). Wykładowca lituje się nad sierotą i pozwala wrócić na miejsce, sugerując, iż przygotowała zdecydowanie za mało i powinna wziąć się do roboty. Pozostali studenci chyba wiedzą, że nie są tu przypadkiem i robią swoje.

Su: "Zrobiłam się malutka, obserwując, jak inni studenci prezentują swoje prace, a każdy przedstawia krytykę i uwagi"

Brzmi to na więcej niż wstęp, ale! Dobrze wiedzieć, że żacy z suśkowego rocznika zdają sobie sprawę z powagi sytuacji. Ah, Sukreto, gdybyś tylko wzięła sobie do serca tę lekcję i przedłożyła naukę ponad nieszczęsne dramy Toksycznego Duo!
Pan Lebarde zatrzymuje Suśkę, uprzejmie zwracając uwagę że powinna wziąć się w garść.

PL: "Cóż... To dobry temat, ale nie wystarczy, aby zapełnić pracę na sto stron! Nie zwlekaj z tym, martwię się o ciebie. Ale powodzenia!"

Sto stron? Póki co mieliśmy tylko tą jedną pomiętą! 😁
Plus to, co wypracowała z nami Chani... Ale w tym tempie Kierownik Administracyjny będzie się z nami widywać co roku jeszcze przez dekadę.
Chani znów jest dobrą duszą i oferuje nam pomoc przy magisterce. Tym razem Su zbiera resztki godności by odmówić, stwierdzając - nader dojrzale - iż to jej praca i sama musi zebrać cztery litery do roboty.

Chani: "Ja też potrzebowałam pomocy! Mama pomogła mi z metodologią, bez tego by mi się nie udało. Poza tym, mówiłam ci już, że moje życie towarzyskie nie jest tak ekscytujące jak twoje, dlatego miałam czas to zrobić. Wolałabym mieć grupę znajomych, z którymi widywałabym się regularnie i..."

Chani, kochana, nie musisz się użerać z Aleksym i Rozalią i jej humorkami. To błogosławieństwo.
Swoją drogą, miło że dziewczyna miała czas się uczyć bo Sukreta nawet nie wpadła na to, by zaproponować jej wspólne wyjście na plażę 😁 Taka przyjaciółka to skarb.

Idziemy na ukochane zajęcia ze sztuki nowoczesnej!

Su: "Rayan był już na sali, gdy weszłyśmy. Posłał nam uśmiech i skoncentrował się na dokumentach leżących na jego biurku".

Tych dokumentach, które ostatnio wywalił do śmieci?

Wszyscy są "szczególnie hałaśliwi", a Yeleen uprzejmie wyjaśnia sprawę:

Y: "To dlatego, że wiele osób widziało pana Zaidi z grupą studentów na plaży w ostatni weekend..."
Su: "Moja uwaga skoncentrowała się na ustach Yeleen, która rozsiewa plotki."

Tak właściwie... To nie. Zaidi był na tej plaży. Razem z grupą studentów. Stwierdzenie faktów nie kwalifikuje się jako plotka, co nie?

Y: "Najwyraźniej... Pocałował jedną ze studentek, z którą tam był."
Su: "Yeleen popatrzyła mi prosto w oczy, gry to mówiła"

Znając naczelnego creepa Anteros - całkiem możliwe, why not? Nie byliśmy tam jedyną studentką, bądź co bądź. Znając Rayana, pewnie "chciał jej coś wyjaśnić i został opacznie zrozumiany". Serio, zbyt wiele dał mi powodów by mu nie ufać, żebym teraz miała go bronić. A sugestia, że to niby nas całował? Meh, grałam "Hakuna Matata" z Kaśką, mam alibi.
Ale Yeleen jest nie do zdarcia.

Y: "Nie widziałaś się z nim przypadkiem w ten weekend?"

Właściwie, widziałam się też z gwiazdą rocka, tobą i był nawet Banksy, so - co za różnica?
Jako że nie trawię wścibstwa, idę radośnie w "piliśmy ze znajomymi i co mi zrobisz?". Yel robi wielkie oczy.

Y: "Piłaś drinka z profesorem?"

Technicznie rzecz biorąc, to on pił z nami, po tym jak przyplątał się na zaproszenie Leo. Nie brzmi to dobrze, ale Zaidi ma najwyraźniej talent do znajdywania się w dziwnych sytuacjach.
Ach, ten kryzys wieku średniego.

Y: "I przypadkiem nie widziałaś z kim zakończył wieczór?"

...Nie, i bogom niech będą dzięki!
Choć, prawdopodobnie była to jakaś książka. Bez dat i nazwisk.
Zaidi orientuje się, że jest na własnych zajęciach i nikt nie zacznie tematu, więc budzi się z letargu:

Zaidi: "Dzień dobry wszystkim, dzisiaj porozmawiamy o różnych dziełach sztuki. Tematem, który je łączy, są niebezpieczne relacje."

Ten to ma talent... Jakim cudem dopasowuje swoje zajęcia do motywów przewodnich odcinka? Ach, gdyby tylko Pszczółki zdradziły nam tę tajemnicę!

Zaidi: "Oczywiście jest to nawiązanie do „Niebezpiecznych związków”, słynnej powieści Choderlosa de Laclos. Znalazłem kilka współczesnych prac, które odnoszą się do tego tematu..."
Su: "Jedna z dziewczyn zapytała z głupawym uśmieszkiem: To tak jak związki studentów z wykładowcami?"

She's got a point.
Zaidi kopie sobie dołek pod stopami:

Zaidi: "Ech, cóż... Tak, a czy macie jakieś odniesienie, żeby podawać mi ten przy..."

Oj, nie chcesz w to brnąć, ziemniaku w zbyt ciasnej koszuli!

Su: "Przerwał mu głos dobiegający ze środka sali: Powinien pan coś o tym wiedzieć!"

Niekulturalnie jest przerywać, ale... skąd to nagłe zdziwienie u pana "pogadajmy o seksie i surfingu!"?

Su: "Chłopak przede mną szepnął: Na szczęście mamy eksperta w tej dziedzinie! Mówią, że ten facet prawdopodobnie przeleciał jakąś studentkę, szczęściarz! Musi zdradzić mi swoje techniki podrywu!"

Po primo - obleśne. Secundo - mając w pamięci bezwstydne intelektualne harce profesora na każdych zajęciach, NAPRAWDĘ ciężko jest mi dziwić się tym plotkom.
Su w każdym razie jest oburzona że jak to tak, młodzież "lekkodusznie" żartuje sobie z prowadzącego? Gra daje nam więc wybór: "pozostać niewzruszoną", bądź zrugać typa nazywając przy okazji psora po imieniu. Jako że nie będę podpijać piwa, które Zaidi sobie naważył, radośnie ignoruję wzbierającą dramę.
Na pytanie Chani (niech niebiosa chronią tę uroczą osóbkę, jest zbyt dobra by żyć na tym złym świecie!) czy aby nie czujemy feblika do prowadzącego, z rozkoszą wjeżdżam w "Nope, po prostu nie chcę być wiązana z dramą". Idziemy sobie, a przechodząca obok Yeleen ma pomysł:

Y: "Może ktoś powinien porozmawiać o tym z wyżej postawionymi osobami na uniwersytecie"

Właściwie, jeśli ma ci się od tego zrobić lepiej - why not? Chociaż zdaje się, że Zaidi nie zrobił nic niedozwolonego a i nikt nie ma żadnych dowodów że było inaczej - rozumiem, że dał nam wszystkim wiele powodów do niepokoju.
Jak mówiłam, facet sam pcha się w gips swoimi tekstami. Niech się dzieje wola nieba.

Y: "Mówiłam Melanii, że jeśli to nie jest tylko plotka, to lepiej byłoby, żeby zajęła się tym dyrekcja uniwersytetu. To nie studenci powinni zajmować się „polowaniem na czarownice”."

I git, studenci zdecydowanie powinni móc w spokoju skupić się na nauce (Tak Su, znów patrzę na ciebie!)
Z jakiegoś powodu, Su jest jednak straszliwie wzburzona bo "przecież to tylko plotka!". Właściwie, Su, nie wiesz tego. Nie było cię tam. Zaidi jest raczej nieobliczalny, więc może lepiej jednak zerknąć na sprawę? Albo chociaż zasygnalizować problem?
Idziemy sobie znaleźć w końcu jakąś fabułę, gdy dogania nas Mela i pyta o opinię w sprawie plotek. Niestety odpowiedź "Meh, mam raczej wywalone" nie widnieje wśród podanych opcji, więc idę w "robienie z igieł wideł". Mela najwyraźniej podziela poniekąd naszą odpowiedź, albowiem "pracowała z nim wiele".

Mel: "Dziwi mnie to, co opowiadają inni..."

Mel, dziecko, jeśli spędziłaś z tym człowiekiem więcej czasu niż reszta studentów - NAPRAWDĘ nie powinno cię dziwić to, co wyobrażają sobie na jego temat. Zdecydowanie nie jestem za opcją "ma po prostu taki styl bycia i nigdy by tego nie zrobił". Niektórzy profesorzy mają "styl bycia" w który wpisuje się łapanie studentek za tyłek, so... bardzo śliska sprawa. Idę więc w mielenie ozorem, a Mela - ta sprytna żmijka - próbuje wmanewrować nas w niecne schadzki na plaży. No nie, nie będę przypominać kto tu jest asystentką Zaidiego.
Zgrywamy naiwne cielę, dzięki czemu Melania obdarza nas złotą radą:

Mel: "Cóż... Wiem, że to był tylko zbieg okoliczności, że siedzieliście razem przy stoliku na tej imprezie, po prostu tak wyszło, ale... Nie byłoby dobrze, gdyby te plotki... dotarły do jego żony. Tak, z uwagi na fakt, że jestem jego asystentką, to mam o nim osobiste informacje... W szufladzie biurka ma zdjęcie..."

No to ten, zdjęcie w szufladzie biurka nie brzmi jak coś, do czego asystenci mają pełnoprawny dostęp... Przyznaj się od razu że grzebałaś po szafkach ziemniaczanego Adonisa, Melanio, dość tych podchodów!
Mel udziela nam rad, żeby trzymać się od typa z daleka (bardzo chętnie, nie musisz mi grozić).

Su: "To, czy jest żonaty, zupełnie mnie nie obchodzi..."

...albowiem, cała jego istota nie obchodzi mnie w ogóle.

Clemence dzwoni: "Nie masz zajęć dzisiaj po południu, sprawdziłam twój plan, więc... Mam nadzieję, że nie będzie dla ciebie problemem, żeby przyjść trochę wcześniej".

O bogowie, moje szpikulce do lodu nigdy nie były tak gotowe do akcji.

Clemence: "Nie martw się! Zostawiam ci godzinę, żebyś spokojnie zjadła, a potem przyjdziesz! Umiem iść na kompromis. Do zobaczenia później! ♫ "

...W Słodkoflirtowie płynie jakaś rzeka, co nie? Taka żeby spławić ciało?

Chani odmawia nam wspólnego obiadu w przekochany sposób, więc drepczemy z nietęgą miną na swoją zmianę. Po drodze trafiamy na Nata - słoneczko nasze radosne, które jak raz nie handluje cukrem - ekhm! - o dziwo nie jest na zajęciach.
Z jakiegoś powodu, Nat chce zjeść z nami obiad. Dlaczego? Nie wiem, nie wnikam.
...po ponagleniach Nata, żeby zaraz teraz od razu iść coś zjeść dochodzę do wniosku, że Su musiała wleźć mu w paradę tuż przed jakimś ważnym spotkaniem z kimś z radosnego, słodkiego półświatka. Chłopak zabiera nas do małej, uroczej knajpy, a że za stara jestem na podchody pytam wprost, czy to randka czy o co się właściwie rozchodzi.

Nat: "Lubię, że potrafisz zadawać bezpośrednie pytania. Nie, nie jesteśmy na randce. Lubię tę restaurację, bo robi najlepsze nachosy w mieście, to wszystko."

Eee... Nie. Kiedy zapytałam bezpośrednio o twoje kontakty z szemranymi typami aka handel cukrem, strzeliłeś focha. Proszę mi tu nie łgać w żywe oczy image/forum/smilies/big_smile.png
Na sugestię, że Nat zachowuje się dziwnie, zmienia mu się nastrój i robi rzeczy od czapy, dostajemy ten wiele mówiący przebłysk szczerości:

Nat: "Za dużo myślisz, zrobiłem to spontanicznie. To nic nie znaczy."

Ok. To wiele wyjaśnia. Będę mieć to na uwadze, gdy następnym razem będziesz "wpatrywać się intensywnie".

Nat: "Czy nie tak zachowują się przyjaciele?"

Lol, friendzone z lokalnym sebixem odblokowany! Chwalić, chwalić ten dzień! image/forum/smilies/big_smile.png

Nat: "Na pewno niezupełnie jesteśmy przyjaciółmi, ale jak powiedziałem ci na plaży, zachowuję się wobec ciebie, tak jak zachowałbym się dzisiaj z kimkolwiek innym... Tylko ty nie zachowujesz się wobec mnie jak inni... Nie uciekasz od mojej postawy."

Eee... Nie rozumiem. Każdego zapraszasz do uroczej knajpy w której siedzą same pary? Może dlatego ludzie od ciebie uciekają???
Btw. Śmiała i kotrowersyjna teoria, ALE - może ludzie przestaliby "uciekać od twojej postawy" gdybyś przestał zachowywać się względem nich tak bucowato, Natanielu??

So, mam dylemat, bo sama wypowiedź nie mówi mi praktycznie nic, a odpowiedzi do niej są równie niejasne.
1) Jeśli zechcę, nadal mogę uciec (No, tak... ale jesteśmy w restauracji, zgodziłaś się tu przydreptać, trochę dziwnie byłoby zerwać się od stolika i wybiec bez słowa? Nwm)
2) Znam cię, Natanielu, wiem, że osoba którą znałam w liceum nadal gdzieś się w tobie kryje... Nie mam powodu by uciekać (Hah, i to jest problem! image/forum/smilies/big_smile.png Nataniel, którego znałam w liceum, obrażał się o byle pierdoły i strzelał face-palmy na mój widok. Jeśli wciąż się gdzieś kryje i strzela fochy to nic dziwnego, że jest jak jest i to absolutnie powód, by brać nogi za pas!)
3) Wahałam się wiele razy (Em... nadal się waham. A raczej nie mam pojęcia, co ty człowieku próbujesz ugrać naprzemiennie zakładając maskę bad-boy'a i dobrego ziomka co wyciąga ludzi na miasto i stawia im obiad. Wtf?)

Po zajrzeniu w solucje szczerze walę neutralną opcją "zawsze mogę uciec" i zamawiamy żarcie. Nat nagle, z jakiegoś niejasnego powodu, bardzo chce się dowiedzieć co nas gryzie. Skąd wie? Ano:

Nat: "Cóż, czy teraz... Zamierzasz mi powiedzieć, co się dzieje? Nie przestajesz machać stopą w powietrzu i dotykasz talerza końcem widelca."

Ah, sorry, to tylko mój Asperger. Btw, czy ludzie w restauracji nie dotykają końcem widelca talerzy? Tzn, jest w tym coś tak niezwykłego, że od razu widać iż klientowi leży coś na wątrobie? Czy to te magiczne wręcz, dedukcyjne sztuczki Nataniela, które ujawnią się w pełnej krasie w LL gdy już zostanie gliną? Serio nie łapię.
Nataniel z jakiegoś powodu wylosował dziś osobowość wiernego powiernika kobiecych sekretów i... Dlaczego? Nieważne! Czy on się nam zwierza? No nie! Hotel? Trivago! 😁

Nat: "Pff… Ja… Rozmowa o tym niczemu nie służy, byłoby to bezużyteczne i niebezpieczne."

Za to zwierzenia Suśki są tylko bezużyteczne. Twoje miałyby ten "dreszczyk emocji" i w końcu, ah w końcu! wszechświat przestałby się tak flexować twoją sprzedażą cukru na mieście.

Nat: "Skup się na stronie bezużytecznej. Daj mi czas... Porozmawiam z tobą o tym, zapewniam cię... Ale to nie jest dobry moment. Proszę."

Tak, tak, wiem, to NIEBEZPIECZNE. A ty jesteś groźnym, NIEBEZPIECZNYM mężczyzną! Dotarło. Mogę już sobie iść? Proszę. ._.

Su: "Jego silne spojrzenie i słodki sposób, w jaki sformułował swoją prośbę przekonały mnie, żebym nie zadawała więcej pytań... Przynajmniej na razie naprawdę czuję, że stara się wysilić"

Czyli... będziemy ciągnąć ten wątek JESZCZE DŁUŻEJ? O bogowie...
W zamian za "słodki sposób formułowania prośby" Su odpowiada, że u niej to dramat, stres, studia, praca, a jeszcze do tego po kampusie krążą ploty na jej temat! No najgorzej. Dzieci w Afryce płaczą na samą myśl o jej niedoli.
Na wiadomość, że Zaidi chyba kręci na boku ze studentką, Nat reaguje w sposób który wywołał u mnie uśmieszek:

Nat: "Zaidi? A-Ale on jest strasznie stary!"

Zgadzam się uprzejmie a Nat sprzedaje mi za to swoją złotą radę:

Nat: "OK, rozumiem... Mam rozwiązanie: ignoruj to. Ignoruj idiotów na uczelni, ignoruj swoją pracę magisterską, ignoruj kawiarnię, niech wszystko idzie się gonić!"

Na sugestię, że w sumie to tak nie działa, nasz rycerz ortalionu dorzuca kolejną perełkę kołchingu ulicy:

Nat: "Nie, nie chcesz! Ale w rzeczywistości możesz!"

Tak. Ograniczenia są w twojej głowie - walić magisterkę, tylko lamusy przejmują się swoją przyszłością! 😁
Ah, Nat, jakże smutno spójną postacią się stałeś.
Btw, Suśka wkręca mi tutaj że nie może, bo "rodzice płacą za jej naukę" (rany, serio im współczuję xd) podczas gdy dosłownie odcinek temu zarzekała się, że studia są darmowe. Ja rozumiem gubienie fiszek, ale... No są pewne granice. JEDEN odcinek Bimuff, jeden! Nie dało się tego zapamiętać??? Poza tym - wyobraźcie sobie tylko, że Wasze ciężko zarobione pieniądze idą m.in. na to, by taki Zaidi mógł sobie fantazjować o odczuwaniu sztuki swym jestestwem... Glątwa murowana.
Wyrzuty Su skutkują tym, że Nat sprzedaje nam swoją bodaj najbardziej absurdalną poradę:

Nat: "Tak. Pozwól im to robić. Niech każdy robi, co chce. A kiedy coś cię irytuje, poddaj się temu."

Eh... Ok? To wiele wyjaśnia. Chyba. Choć nie mam pojęcia, czy facet wciska nam tu zakamuflowany stoicyzm, czy radzi wpadać w furię gdy coś nas irytuje. Tłumacz znów wciągał cukier pisząc skrypty.
Na sugestię, że średnio możemy rzucić wszystko w cholerę, Nat jeszcze raz objawia nam pełnię swego oświecenia:

Nat: "Wręcz przeciwnie, słuchałem cię uważnie. I nie widzę tu niczego, czego nie byłabyś w stanie przezwyciężyć."

...Że też on jeszcze nie napisał książki motywacyjnej! "Sebix wewnątrz mnie: Jak osiągnąć spokój ignorując wszystko i wszystkich". No zmarnuje się chłopak w tej policji.
Nat kupuje muffinki i zwiewa spotkać się z szemranym typem z cukrowni, przez co Su dech zapiera. Heroina panikuje idąc do kawiarni gdzie Hyun kłóci się z Clemence, że ta chyba przegina pałę.

C: "Widzisz? Przyszła! Nie ma więc problemu!"

Walić traumę, Nata i muffinki - gdzie są moje szpikulce do lodu?

Hyun: "Clemence powiedziała mi, że dzwoniła do ciebie, żebyś co wieczór zamykała kawiarnię i że nie miałaś ochoty tego robić, więc próbowałem cię bronić... Ale nagle stała się emocjonalna... Ja..."

E... Emocjonalna? Co WŁAŚCIWIE tłumacz miał na myśli?
Su komentuje nad wyraz trzeźwo, że relacja Hyuna i Clemence szantażującej go emocjonalnie "to już prawie niezdrowe". Wow. Cóż za spostrzegawczość.

Hyun: "Tak, zdaję sobie z tego sprawę... W każdym razie nie zamierzam sobie na to pozwolić. Mimo wszystko dziwnie się czuję... Clemence zawsze była dla mnie miła..."

NIE CHCESZ wiedzieć dlaczego, mój drogi!
Zakładamy fartuch i spotykamy Priyę, która również wypomina Suśce nietęgą minę. No cóż. Przecież cierpi z powodu życia i plotek, dlaczego miałaby się uśmiechać??
Clemence woła nas na zaplecze i przekonuje, że w tym jakże obiecującym tygodniu powinnyśmy pracować codziennie. Z jednej strony wiem, że Su wolnego czasu nie spędzi na nauce, ale z drugiej walić Januszy biznesu - z półobrotu wjeżdżam więc w bramkę "sorry, w tym tygodniu nie jestem dyspozycyjna".

C: "Ale... Wprowadzasz mi teraz zamęt na poziomie organizacyjnym. Kiedy cię zatrudniałam, mówiłam, że jest to jeden z warunków i..."

Heh, Clemence, moja droga, zachowujesz się jakby to był mój problem! 😁
Btw, naprawdę nie pamiętam jakie były warunki umowy, za to gra w trybie chaotic evil w ogóle mi nie przeszkadza.
Idziemy oddać Prii sok, na tarasie zastajemy zapłakaną Ninę. I to jest ten moment, gdy Priya faktycznie staje na wysokości zadania:

Priya: "Jedno jest pewne, Nina: dobrze zareagowałaś... Mam ochotę wstać, znaleźć tego gościa i spuścić mu łomot. Jednak mam zamiar zostać prawniczką, a każda prawniczka wie, że działanie pod wpływem impulsu nie jest najlepszym rozwiązaniem."

Ach, na jakże wspaniałą osobę zapowiadała się nasza indyjska piękność! A potem przyszło Zaidigate.
Ponieważ Suśka ewidentnie jest w kiepskim stanie psychicznym, Hyun ofiarnie wyręcza ją w pracy. Możemy wrócić do Akademika, po drodze dowiadując się że szukał nas rektor. Zamiast iść do rektoratu wyjaśnić sprawę, idziemy spać - nie możemy zasnąć. Su jest zbyt zmaltretowana wydarzeniami.

Rano trafiamy na zajęcia do roześmianej wykładowczyni, gdzie Sukreta bawi się telefonem. Priya daje znać, że sprawa Niny zakończyła się pomyślnie. Naprawdę, nie zasługujemy na Priyę.

Okazuje się, że Kasiek chodzi na te same zajęcia, co my - szczerze mówiąc, zapomniałam już że on w ogóle tu studiuje 😛
Do Suśki trafia karteczka: "Temat dnia: jak przelecieć głównego wykładowcę, aby odnieść sukces na piątym roku!"

Ktoś udziela korków jak uwieść pana Lebarde...? Bo chyba nikt nie uważa creepa Zaidiego za "głównego wykładowcę" - prawda???

Kasiek reaguje bardzo w porządku na wieść o karteczce, dobry ziomek. Miło, że wydoroślał od liceum i nie zachowuje się już dłużej jak wychowanek ulicy. Dlaczego Nat przejął po nim tę rolę? Też chciałabym wiedzieć!
Su histeryzuje coraz bardziej iż może zostać wydalona z uczelni z powodu plotek, ale... nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło!

Su: "W każdym razie, jeśli zostanę za to wyrzucona, to przynajmniej nie będę musiała robić dyplomu, zważywaszy na czas, jaki mogę poświęcić na pisanie pracy magisterskiej!"

O, to, to. Zawsze wiedziałam, że zależy ci na tej magisterce, Su :')

Su: "Nigdy nie zrealizuję swoich marzeń i dostanę pracę w barze Snake Room dzięki temu, że mam doświadczenie jako kelnerka..."

Marne doświadczenie, o ile dobrze pamiętam. I... jakich marzeń? Grając tą postacią od liceum nadal nie mam pojęcia, czego właściwie chce od życia! W Love Life nagle dowiemy się, że kawiarnio-galerii, ale... poważnie? To niby zawsze było naszym marzeniem? Jakoś średnio to widzę.

W każdym razie, mdlejemy od nadmiaru wrażeń a Kaśka uczynnie zanosi nas do pielęgniarza. Naprawdę zrobił się z niego uczynny chłopak.
Rano budzimy się, a przy naszym łóżku czuwa Pielęgniarz Rafael. I to jest boska postać, której Pszczoły w swej złośliwości nigdy nie pozwoliły nam bliżej poznać. Okrutne.

Nawiedzają nas rodzice (czy oni mieszkali obok cały czas, a Suśka ANI RAZU ich nie odwiedziła? Czy przyjechali specjalnie dlatego, że zemdlała? Niezależnie od wersji zdarzeń, wspaniali rodzice, raczej wyrodne dziecię. Edit; mieszkali daleko i przyjechali specjalnie nas zobaczyć, jej! <3)

Btw, ojciec Sukrety jest jeszcze bardziej hot niż w liceum - matce niestety ścięli włosy, co ujęło jej trochę tej młodzieńczej figlarności ;-;

Do ambulatorium wpada Zaidi tylko po to, by wyglądać na zażenowanego. Z jakiegoś powodu, ojciec Sukrety kojarzy go z koncertu sprzed pięciu lat (???) Nie chcę być złośliwa, ale to naprawdę stawia go w pozycji... dojrzałego wiekiem człowieka. Rodzice zabierają Zaidiego ze sobą, a Rafael przychodzi pobrać nam krew. Na sugestię, że średnio lubimy igły, reaguje jak prawdziwy medyk z powołania:

Rafael: "Lubię ludzi, którzy tak mówią, zmusza mnie to, żebym był dwa razy bardziej uważny. Nie bój się. Zrobię to szybko."
"I po wszystkim! Jak chcesz, możesz dostać cukierka."

Złoty człowiek. Na niego również nie zasługujemy.
Rafael dał nam aż 3 cukierki! Rafaelu, jesteś aniołem tego uniwersum.

Rafael: "Ale mimo wszystko jesteś jedną z najodważniejszych studentek, jakie kiedykolwiek miałem, bez względu na wiek, nigdy nie widziałem, żeby ktokolwiek czuł się tak swobodnie przy igle. Odpocznij teraz... Przyniosę ci tacę najlepszych rzeczy, jakie znajdę na stołówce."

Oj... Musiał spotkać w życiu naprawdę niewiele studentek. A co do jedzenia - mówiłam, złoty człowiek. Naprawdę nie można wymienić na niego Rayana???
Rafi wychodzi, my próbujemy zasnąć, ale do pokoju wparowuje... Roza.

Roza: "Jestem ci winna przeprosiny, byłam najgorszą przyjaciółką na świecie."

O. Znaczy, tak, pewnie, ale skąd ta samokrytyka? Wieszak na ramię kopnął cię w tyłek i nie masz dokąd pójść?

Roza: "J-ja... Nie zdawałam sobie sprawy. Gdy wróciłaś do miasta, byłam zdestabilizowana. Nie widziałyśmy się tak długo... Więc zachowywałam się w stosunku do ciebie tak, jak w stosunku do Alexy'ego, dokuczałam ci, cały czas na ciebie naciskałam... Ale..."

Hmm... Nie do końca rozumiem co znaczy "zdestabilizowana" w tym kontekście, ale... doceniam gest?

Roza: "Myślałam tylko o sobie, mówiłam tylko o sobie. Namawiałam cię do opuszczania zajęć i rezygnacji z nauki, a teraz z mojego powodu masz załamanie. Studiuję psychologię, a nawet nie jestem w stanie wysłuchać mojej najlepszej przyjaciółki."

Panie dzieju, ktoś tu wykradł eliksir prawdy i kazał dziewczynie wyłoić do dna! Rozo, toż to może być przełom w istnieniu twojej osoby. Raczyłaś zauważyć emocje kogoś, kto nie jest tobą - gdzie mam podpisać list gratulacyjny???

Roza: "Musiałam zdeprawować cię do końca i musiałaś dopiero zemdleć na zajęciach, abym się zorientowała. Przepraszam, tak mi przykro..."

O rany. To jest tak piękne, że aż nie mam ochoty wyprowadzać jej z błędu. Przyjmuję więc przeprosiny z godnością.

Roza: "Byłam naprawdę głupia. Ciągle tylko mówiłam ci, żebyś zrobiła imprezę, znalazła sobie kogoś, żebyś... Zapomniałam o naszych wspólnych chwilach, kiedy dzieliłyśmy się wszystkim, gdzie zwierzałyśmy się sobie nawzajem... To były momenty autentyczności."

Jestem w szoku, że nasza egoistyczna koleżanka naprawdę ma tak sensowne przebłyski! O rany, gdyby tylko Bigmuff raczył pójść dalej tą drogą...

Roza: "Tylko, że Chani pewnie ma więcej informacji niż ja. I to uzasadnione. Wygląda na to, że więcej z tobą rozmawiała niż ja od początku roku..."

No, zdecydowanie, zaangażowanie Chani w kontakty z naszą heroiną zahacza o heroizm. Najlepsze jest to, że nie rozmawiała z nami by się dowartościować ani popieścić swoje ego! Dasz wiarę, Roza?

Roza: "Najlepiej jest to ignorować, wierz mi, wiem z doświadczenia. Nieważne, co się stanie, będę przy tobie, by cię wesprzeć. Nikt inny nie będzie nas obchodzić!"

Aww... Gdybyś tylko nie była później tą samą, zapatrzoną w siebie i swoje perfekcyjne życie egoistką, nasza przyjaźń rozkwitłaby jako te bzy pachnące <3

Su: "Ja... Na studiach nie idzie mi zbyt dobrze, mam wrażenie, że totalnie olewam pracę magisterską. To poważne".

Serio? Nie... Niemożliwy jest ten moment szczerości, to zbyt piękne by Pszczoły mogły pociągnąć to sensownie dalej.

Roza: "To jeszcze bardziej mam sobie za złe. Jeśli mogłabym cokolwiek zrobić, by ci pomóc, to mów śmiało."

Dzięki, powinnaś mieć! Zwłaszcza po tym całym "shopping życiem, nauka nie zając!". Ale nie oszukujmy się, Suśka też jest sobie winna bo ma kręgosłup moralny zbudowany z gumiżelek.

Roza: "Jeśli chodzi o Nata... Wiem, że uważasz, że można go uratować przed jego własnym zachowaniem, ale osobiście nie byłabym tego taka pewna..."

Nie, ależ absolutnie tak nie uważam! "He belongs to the street" i takie tam. Niech sobie robi co chce, mi to tam lotto szczerze mówiąc.

Roza: "Czy chcesz, żebym to tobie pozostawiła przyjemność porozmawiania z nim? Przyznaję, że jeśli to ja się tym zajmę, to rozerwę go na strzępy!"

A, jak waćpanna uważa. Mi to tam wisi i powiewa, co się z nim...

Su: "Zrobię to, Roza. Mam ochotę samodzielnie wyjaśnić tę sprawę, poza tym dotyczy to mnie."

...albo nieważne, avatar wie lepiej czego chcą gracze.
W każdym razie, dostajemy od Rozy i Alexego masę lakierów, maseczek i ciasteczka w kształcie kotków. Nie powiem, zasłużone. Znienacka nawiedza nas... rektor, i omg, będzie pan moją kolejną ulubioną postacią!

Rektor: "Zawsze chciałem wypróbować takie maseczki pielęgnacyjne!"

Już pana lubię. Możemy się podzielić. Forty-forty.

Rektor: "Przepraszam, nie chciałem cię przestraszyć. Jak się pani miewa? Przyznaję, że zaniepokoiłem się, kiedy usłyszałem o tym, że źle się poczułaś... Szukałem pani wczoraj. Twoi rodzice dzwonili na uczelnię, ponieważ nie mogli się z tobą skontaktować. Wolałem więc przyjść i osobiście poprosić, żebyś się do nich odezwała."

Albo konsekwentnie jedziemy z tą "panią", albo jesteśmy na "ty" - ale ma pan zbyt uprzejmą aparycję i rudą brodę, żebym zwracała na to większą uwagę. No i zapina koszulę pod samą szyję (!!!)
Ogólnie okazuje się, że Suśka połowę problemów sobie wyimaginowała, a Pan Lebarde bardzo stara się jej pomóc.

Rektor: "Przyszedłem cię uspokoić. To profesor, który poświęca wielką uwagę swoim studentom i uważa, że jedynym sposobem na odniesienie sukcesu jest przygotowanie się zawczasu. Nie jest świadom, że różni studenci mogą mieć różne tempo pisania pracy."

Nie jest świadom, że różni studenci są... oporni względem nauki, to miał pan na myśli. Proszę nie zaprzeczać. Oboje wiemy, że tak. Na delikatną sugestię, że Sukreta jest w tyle za wszystkimi, Rektor słodzi nam do granic przyzwoitości:

Rektor: "Tak, ale znamy tu twoją wartość. Proszę więc nie tracić wiary w siebie. Nie ma żadnego powodu, dla którego miałabyś zawalić ten rok!"

...Serio, to przeskakiwanie z "pani" na "ty" jest naprawdę mylące. I, przepraszam bardzo, znacie ją skąd? Dziewczyna dopiero co się tu przeniosła, nie wiecie o niej NIC! Oj, panie Rektorze, bo zacznę cos podejrzewać.

Rektor: "Wiem, że odwiedzanie studentów w ambulatorium nie jest rolą przypisaną rektorowi. Ale naprawdę znam akta każdego studenta uczącego się na Akademii Anteros. I nie jestem niedostępny. Gdy coś jest nie w porządku, można liczyć na moje wsparcie."

Eee... Dziękuję, miło mi. To "nie jestem niedostępny" daje mi niestety mocny vibe pewnego zombie-kartofla, więc uprzejmie dziekuję ale ten, do widzenia.
Serio, Rektor prawie na pewno był przez Pszczoły rozważany jako kolejna opcja romansowa.

Rektor: "O ile mogę liczyć na twoje poważne podejście do studiów."

A nie, spokojnie, fałszywy alarm - gość jednak jest normalny 😁

Na koniec przychodzi jeszcze Priya (z ciastkami! 😁) i muszę powiedzieć, że na Uni jest naprawdę miłą postacią. Priya idzie sobie zabierając ze sobą swoje sekrety, zagląda do nas jeszcze Rafael:

Raf: "Widzę, że taca cieszyła się powodzeniem! Wziąłem wszystko, czego zwykle zabraniają: filet z kurczaka i tagiatelle z warzywami, truskawki z bitą śmietaną oraz ciasteczka z orzechami laskowymi!"

Rafael, wyjdź za mnie. Uciekniemy razem na zielone Pola Batumi i nikt nigdy nas nie znajdzie.

Raf: "Proszę. W każdym razie wydajesz się być bardzo lubiana w okolicy. Zanim tu się zjawiłaś, nigdy nie widziałem w ambulatorium tylu osób."

Widocznie nigdy nie mieliście zbiorowego wypadku komunikacji miejskiej... znaczy, zapewne nie wiedzą, jakiż szarmancki Adonis kryje się pod tą nędzną strzechą ambulatorium.

Raf: "Nie, przeciwnie, dobrze mieć trochę rozrywki, to całkiem miłe! Po raz ostatni sprawdzę ci ciśnienie."

...To brzmi jak pożegnanie, na które nie jestem gotowa. Ach, Rafaelu!

Raf: "Dobrze, już lepiej, ale to jeszcze nie to. Wolałbym, żebyś została tu jeszcze na noc. Twoja mama przyniosła koszulkę, jeśli chciałabyś się przebrać do spania. Jutro rano będziesz mogła wyjść z ambulatorium. Myślę, że możesz wrócić na zajęcia od poniedziałku."

Ostatnia noc w zacisznym gnieździe Kupidyna zwanym ambulatorium... Jakże okrutny jest los, który tak bezdusznie nas rozdziela!

Raf: "Aha, jeszcze ostatnia rzecz. Wyniki badania krwi są w normie, wszystko w porządku. Zostawiam cię, żebyś mogła się przebrać i pójść spać. Dopilnuję, aby nikt ci dzisiaj w nocy nie przeszkadzał. Gdybyś czegoś potrzebowała, możesz na mnie liczyć. Dobrej nocy"
"wyszedł, uśmiechając się do mnie"

Przebada ci krew, ukoi skołatane serce. Mężczyzna doskonały.
Przebieramy się w piżamę i na tym odcinek mógłby się skończyć, ale Kastiel wpada jeszcze z wizytą.

Rafael: "Proszę zaczekać na zewnątrz, godziny odwiedzin jeszcze się nie zaczęły!"

<3

Kastiel: "To ja ją uratowałem, więc mam chyba prawo ją odwiedzić!"

Kasiek, nie pyskuj, ić stont.
Rafi rzuca Kaśce ostre spojrzenie i wychodzi. Wróóóć...! Kastiel, jak mogłeś go spłoszyć?!
Mimo wszystko, bąkamy podziękowania względem rudzielca.

Kastiel: "To normalne, wydawało się, że nie będziesz w stanie tu dojść. A swoją drogą wisisz mi t-shirt. Podarłaś mi mój, gdy próbowałaś się czegoś chwycić, żeby nie upaść."

Dziewczyna literalnie zemdlała - tylko prawdziwy Sherlock dedukcji byłby w stanie odgadnąć, że nie dojdzie nigdzie o własnych siłach.
Swoją drogą, jakiej jakości t-shirty nosi rudy, skoro mdlejące dziewczę rozrywa mu je wpół? Chyba pierzesz je w zbyt wysokiej temperaturze, Kaśka ._.
(Iii... poza tym, nieprawda, na ilustracji nie ma podartych ciuchów - Kastiel naciąga nas na ciuchy, obłudnik jeden)

Kastiel: "Żartuję, nie obchodzi mnie to. Ale przyszedłem ci powiedzieć, że jeśli chodzi o tę karteczkę to... Znalazłem autora."

Hmm, miło.

Kastiel: "Tak. To dziewczyna, która studiuje lingwistykę. Założyła się z przyjaciółmi, którzy są na twoim kierunku. Ale nie zrobi tego ponownie, nie martw się."

Czy... ona jeszcze żyje?

Kastiel: "Powiedzmy, że zrozumiała aluzję. Na szczęście jest fanką Crowstorm i nie zdzierżyłaby, gdyby nie miała prawa przychodzić na nasze koncerty."

A, to luz. "Na szczęście wystarczyło jej zagrozić, nie trzeba było pobić jej do nieprzytomności! <3"
Kaśka chwali naszą piżamkę, daje nam też odtwarzacz mp3. Dowiadujemy się, że można je kupić za mniej niż 10 golds - sprawdziłam, najtańsze mp-trójki kosztują ok 20 złotych, więc w tym przeliczeniu 1 gold jest warty około 50 groszy polskich. Po co to komu? Nie mam pojęcia!

Kastiel: "Nic, zostawiam cię z Ra-fa-e-lem. Jestem pewien, że doskonale się tobą zaopiekuje. Do zobaczenia później."

No, ja myślę. Again, ić stont.

Su: "Wyszedł z sali, zostawiając za sobą woń swoich perfum"

Kasiek jest jak choinka zapachowa, tak?

Rafael: "Wyglądasz znacznie lepiej niż wczoraj! To jest ten dzień. Wypisuję cię."
Su: "Super!"

Ja: "Nieeeee!"
;-;

Rafael: "Cóż, jeśli kiedykolwiek poczujesz zawroty głowy lub zauważysz coś nienormalnego, nie wahaj się tu przyjść. Miło było cię tu gościć, chociaż nie życzę ci, żebyś wróciła."

Luz, rzucę się pod motorynkę jeśli będzie taka potrzeba. To żaden problem.

Żegnamy się z naszą wielką, niedoszłą miłością i ruszamy ku kolejnej, wielkiej przygodzie!

Rodzice Su najwyraźniej wzięli wolne, żeby zaplanować jej cały dzień pikników, zakupów i zabaw. Wspaniali ludzie. Aż żal pomyśleć, że to jedyne dziecko średnio im wyszło :')
Su przeprasza, że była bucem i nie odzywała się odkąd przysłali jej Plujkę.

Tata Su: "Często tak jest na piątym roku... Poczucie wolności przeplata się z poczuciem osamotnienia. Wiedz po prostu, że już jesteśmy z ciebie dumni. I że wiemy, że z łatwością poradzisz sobie na piątym roku."

Tato Su, tak mi przykro siać to ziarno rozczarowania, ale... ;-;
I bęc, Zaidi wjeżdża na arenę, cały w za ciasnej koszuli!

Zaidi: "Dzień dobry...! Przepraszam, nie chciałem państwu przeszkadzać, ale przede wszystkim nie mogłem nie podejść i się nie przywitać..."

No nie mogłeś. Jeszcze by cię ominęła dzienna porcja atencji. Niedopuszczalne.
Mama Su próbuje tłumaczyć sytuację:

Mama Su: "Wyobraź sobie, że twój ojciec i Rayan znaleźli wspólny język. Poszliśmy nawet razem na drinka."

Wspólny... język? Nie... Nasz ojciec też nie uznaje istnienia dat?!

Zaidi: "Hm, ja... Przyszedłem również do cie... By powiedzieć ci... Chciałem porozmawiać o... O pracy magisterskiej oczywiście. Kiedy wyjdziesz z tych ostatnich niefortunnych przygód, proszę przyjdź... Dziś wieczorem będę dostępny, jeśli masz czas... Nie... Nie wahaj się.
Su: "Waży każde słowo i prawie nie ośmiela się spojrzeć mi w oczy"

Eee... Chyba jednak się zawaham. Czy naprawdę tak wygląda WAŻENIE KAŻDEGO SŁOWA??? O bogowie...
Wybieram najbezpieczniejszą opcję i pytam, czy Pan Lebarde coś wspominał o naszej magisterce. Facet plącze się w zeznaniach, więc zdecydowanie NIE chodzi o pisanie pracy. Rayan, Rayan... Ty to nie umiesz tak przedstawić tematu żeby nie wyglądał podejrzanie, co nie?

Zaidi: "Będę w auli. Gdybyś chciała porozmawiać, to myślę, że ważne jest, żebyśmy przyjrzeli się tej kwestii razem. W takim razie być może do zobaczenia."

Ale... jakiej kwestii??? Wypili razem drinka na plaży, that's all! Co tu rozgrzebywać? I po jakiego grzyba, skoro nic się nie wydarzyło? 😁 I feel like I'm taking crazy pills!

Na pytanie o nagłą zażyłość, Tata Su odpala grube działa:

Tata Su: "Wyluzuj trochę, to może tylko sprawić, że będziesz miała lepsze oceny!"

xDD Tato Su... Do czego zamierzasz się posunąć???

Po drodze na uniwerek przyplątuje się Nataniel:

Tata Su: "Nie mów mi... Nie mów mi, że ten zbir to twój chłopak!"

O bogowie, Mama Su jest najszczęśliwszą z kobiet.

Mama Su: "Dajcie już spokój..."
Tata Su: "Zadzwonię do pracy. Zostaniemy dłużej."

Proszę mnie adoptować.

Mama Su: "Twoja córka wie, co robi! Mam ci przypomnieć, jak się ubierałeś i zachowywałeś, gdy byłeś w ich wieku? Pozwólmy więc im teraz żyć własnym życiem. Wracamy!"

Nie. Twoja córka absolutnie nie ma pojęcia, co robi ze swoim życiem! Zabierzcie ją ze sobą - albo odstawcie do ambulatorium.
Ale nieee, musimy iść spotkać się z Rayanem! Dlaczego? Nie mam pojęcia ._.
Podsumowując - krążą plotki, jakoby ta dwójka żywiła do siebie tajemne uczucia i dopuszczała się na uboczu czynów bezecnych. Dlatego, żeby rozwiać wszelkie wątpliwości - spotykają się w piątek po zajęciach na pustej auli! Plan doskonały, co może się nie udać? Sukreto, jedno pytanie - zostawiłaś mózg w ambulatorium?!

Zaidi: "Ale piliśmy razem i mówiliśmy sobie na ty... I... Nie powinienem się tak zachowywać. Powinienem był zachować dystans, jaki powinien mieć wykładowca w stosunku do każdego innego studenta. Powinienem był wyjść wtedy z plaży."

Meh. Oprócz Suśki było tam przynajmniej pięć innych osób z jej rocznika, w tym co najmniej dwie kobiety. Nadal nie rozumiem, w czym rzecz?

Zaidi: "Dla niektórych nawet nasze obecne spotkanie to krok za daleko"

No... tak. Generalnie tak. Wyobraźcie sobie, że ktoś wchodzi i widzi profesora rozmawiającego sam na sam ze studentką na pustej auli. Od razu gdzieś tam mryga czerwone światełko że coś jest nie tak - bo, uwaga, dla bezpieczeństwa swojego i innych - generalnie nie dopuszcza się do takich dwuznacznych sytuacji. I tym bardziej nie stawia się w nich osób, którym nie życzy się źle.
Brawo kartoflu, schrzaniłeś to perfekcyjnie.

Zaidi: "Nie obchodzi mnie, co mówią plotki. Musimy... Tak jak ty, zbuntowałem się przeciwko tym nonsensom. Broniłem swoich przekonań przed rektorem, mówiąc mu, że to kłamstwa!"

Ale... Broniłeś niewinności Suśki, czy tylko swoich przekonań? Bo to jednak pewna różnica. "Zaręczam, że do niczego nie doszło!" a "Uważam, że nie ma w tym co się stało absolutnie nic niewłaściwego!" to ogrooomna różnica... Zwłaszcza w twojej branży, Rayan, gdzie reputacja ma dość duże znaczenie. Ale o tym przekonasz się w swoim czasie.
Btw, czy jest JAKIKOLWIEK powód, dla którego nie mogli, nie wiem, pójść pogadać do rektoratu, żeby pokazać dobrą wolę i uspokoić Rektora, że nie będzie miał tu za moment romanso-dramy na całe środowisko uniwersyteckie??

Zaidi: "Ale.. W głębi serca... Wiem, że zachowuję się w stosunku do ciebie inaczej niż do innych studentów."

Aha.
Gdzie jest mój gaz pieprzowy, gdy go potrzebuję???

Zaidi: "Mam na myśli to, że dziś wiem, że odkąd rozmawialiśmy na plaży... Nasze rozmowy nie powinny mieć miejsca poza zajęciami."

TAK, dziękuję, że w końcu zauważyłeś! 😁 Dodatkowe punkty za spostrzegawczość. Czy możemy już sobie iść?

Zaidi: "Mówię ci to dziś, ponieważ lepiej będzie, jak od tej pory uporządkujemy to, co się między nami dzieje."

Ziom. Ale właśnie NIC się nie dzieje. To TY dzwonisz! 😁

Zaidi: "W końcu oboje jesteśmy dorośli. Ostatecznie zdecydowałem, że będę się zachowywać tak, jak od dawna powinienem. Nie możemy się przyjaźnić."

Ee... dziękuję? Ulżyło mi, momenty gdy zgrywałeś naszego ziomala na plaży były naprawdę mocno niezręczne. Możemy już skończyć tę dziwną dysputę na pustej auli? Proszę?

Najchętniej rzuciłabym w psora radosnym "Bajo!" i wybiegła z sali, ale zamist tego gra daje mi wybór:

1) Ośmielasz się otwarcie wyznać mi te niejednoznaczne uczucia, pomimo że masz już swoje życie? Obrzydza mnie to.
2) Wiem, że masz żonę.

I... o rajuśku, obie opcje są beznadziejne 😁

W Zaidim obrzydza mnie wiele rzeczy, to "otwarte wyznanie" (właściwie, to nic nie wyznał - stwierdził tylko, że będzie normalny i nie będziemy przyjaciółmi, ot wielkie mecyje...) naprawdę nie jest największym problemem. Z kolei z tą żoną - właściwie, to na ten moment nie wiemy czy ją ma. Widzieliśmy zdjęcie na telefonie i Melka doniosła nam o fotce w szufladzie - to może być równie dobrze matka, siostra albo ciotka, who knows? Idąc ze spoilerami, wiemy, że już nie za bardzo ją ma, co jest też dość niezręczne.

Wybór taki, że aż żaden. Ogólnie zawsze boli mnie krzywdzenie NPC-ów, jednak myśl że Zaidi odczepi się na dobre jest naprawdę kusząca. Wybieram bramkę nr 2 i otrzymuję rzewną historię o ataku w centrum handlowym. No przykro, ale...

Zaidi: "To wszystko stało się siedem długich lat temu. Na początku nie chciałem się przeprowadzać. Chciałem wszystko zachować, każdą najmniejszą pamiątkę."
Su: "Czuję się głupio, że wywołałam ten temat w taki sposób... I jest mi przykro"

Wiesz co? Wal się, gro! Nie dajesz absolutnie żadnego wyboru, a potem ciśniesz graczowi po uczuciach. Nie moja wina, że Rayan jest smutny - i nie, jego tragic backstory nie usprawiedliwia tego jakim rozbuchanym buhajem jest na tej uczelni. Nie wzbudzisz we mnie poczucia winy, Bimuff.

Brnę w najbardziej kulturalną bramkę "przykro mi" w domyśle; chcę sobie iść, skończmy ten temat, ale Rayan jeszcze nie skończył, so:

Zaidi: "Nie prosiłaś, bym się usprawiedliwiał. To ja to robię. I... Ja... To pierwszy raz, kiedy o tym opowiadam. To dziwne."

No, dziwne. Że też osobą do takich zwierzeń musi być niczego nieświadoma studentka którą znasz raptem kilka tygodni a której już i tak przypięto łatkę naczelnego czyściwa powierzchni płaskich za samo siedzenie obok ciebie na plaży, a nie jakiś, nie wiem - psycholog albo wujek Zdzisio?

Zaidi: "To, że wyznałem ci moją przeszłość, ułatwia mi zadanie. Ja... Skończę wyjaśniać ci dlaczego. Dlaczego chciałem z tobą dzisiaj porozmawiać.

You mean... wreszcie? Serio?

Zaidi: "Wszystkie kobiety miały w sobie coś z niej. Wszędzie ją widziałem. To trwa już siedem lat. Ciągle nie byłem w stanie nawiązać nowej relacji z kobietą. Nawet zwykłej przyjaźni. I dopiero... Dopiero, kiedy cię spotkałem. Nie wiem... Pierwszy raz spotkałem osobę, która nie ma w sobie nic z niej. Pierwszy raz poczułem, że mam prawo o niej nie myśleć."

Dzięki, miło mi? Mogę już...?

Zaidi: "Wiem, że wyznając moje zainteresowanie wykraczam poza swoje obowiązki. Wiem, że posuwam się za daleko. Ale muszę to zrobić."

...Czyli nie. Aha.

Zaidi: "Muszę, ponieważ jesteśmy dorośli i musimy załatwiać sprawy jak dorośli. Moje stanowisko zabrania mi, bym oficjalnie miewał takie myśli, nawet jeśli chodzi tylko o przyjaźń. I dlatego... Muszę wiedzieć. Czy moje zainteresowanie jest jednostronne... Czy nie robię sobie niepotrzebnie nadziei."

OD ZAWSZE powtarzam, że NIE, nie jestem zainteresowana, dziękuję! Na bogów, czy musisz mieć to napisane na karteczce samoprzylepnej żeby zrozumieć??? ;-;

Zaidi: "Pozwól mi powiedzieć to inaczej... Czy życzysz sobie, żebyśmy nadal starali się lepiej poznać...?"

Nope.

Zaidi: "Pomimo, że taka relacja jest nam wyraźnie zabroniona?"

Jak najbardziej nope, podziękuję. Żyjmy w granicach prawa jak Pan Jezus przykazał.

Zaidi: "Czy wolisz, żebyśmy byli tylko w relacji, w jakiej powinniśmy być? To znaczy w relacji studentka–wykładowca?"

O niczym innym nie marzę, trust me bro. Pan schowa te lepkie rączki, a ja obiecuję przynosić karteczki samoprzylepne na każde zajęcia. Deal?

Klikam w kulturalne "relacja akademicka only" i mój lovometr spada z +90 (jakim cudem tyle wyszło???) do -10. Uczciwy układ. Dziękuję, gdzie zostawić indeks do podpisania?
Miło, że Zaidi "szanuje naszą decyzję", trzymam za słowo. Adios!

Zaidi: "Tak, to oczywiste... Być może będziemy mieli okazję spotkać się jeszcze kiedyś, gdy skończysz studia! Albo w innym życiu!"

Hehe... Nie.

Zaidi: "Jeśli chodzi o moją przeszłość... Chciałbym, aby to pozostało między nami. Otworzyłem się na chwilę, ale może powinienem był zachować to dla siebie."

Luzik arbuzik, a czy teraz WRESZCIE mogę iść???

Ha, udało się! Creepy psor spławion został na zawsze i wiecie co? W międzyczasie ZAPADŁA JUŻ NOC. Więc ten tego, jeśli gość na odchodne chciał nam zrobić przypał i dorzucić do pieca złośliwym ploteczkom - brawo Rayan, mamy to, nocne schadzki ze studentkami na auli odhaczone. Brawo ty!

No więc, Su zamierza iść się pouczyć po tym szalonym dniu pełnym wrażeń, ale... nie z nami te numery, Bruner! 😁 Oto Chani prowadzi nas na przyjęcie niespodziankę z okazji powrotu do żywych. Miły gest, nie przeczę. Ale...

Roza: "Czekaliśmy na moment, w którym będziesz miała zamiar się uczyć... I chcieliśmy zaproponować ci seans pod tytułem „wspólne pisanie pracy magisterskiej". Nie musimy pisać jej w samotności i stresie. Możemy zrobić to razem, powymieniać się pomysłami, pociągnąć się wzajemnie w górę."

...? Rozalia chce kogokolwiek "pociągnąć w górę"?

Uczymy się przez 3 godziny (mało realne w tym gronie ale hej, mamy ciotkę wróżkę z psychiatryka, sky is the limit!) i gdy mamy się rozejść, do drzwi puka Nataniel.
Nie chcę marudzić, ale ten odcinek nie chce się skończyć.

Nat: "A więc...? Mam wrażenie, że jesteś na mnie zła. Trudno mi to zrozumieć. Dwa dni temu jedliśmy razem obiad w restauracji, w międzyczasie zemdlałaś i nagle twoje zachowanie wobec mnie całkowicie się zmieniło."

O rany... Nat, po prostu przyznaj że handlowałeś cukrem z typami którzy napastują kobiety w ciemnych uliczkach i miejmy to już za sobą! To naprawdę nie jest coś, co "trudno zrozumieć". Spróbuj się nad tym zastanowić, no tak choćby przez chwilę!

Nat: "Podoba mi się to, że przywołujesz mnie do rzeczywistości przez trzy czwarte czasu i że potrafisz się ze mną skonfrontować. Ale jeśli masz zamiar raczyć mnie tym samym spojrzeniem, co wszyscy inni, gdy tylko się pojawię, to nasza „przyjaźń” nie ma sensu."

Jaka przyjaźń, chłopie? Wypytujesz o szczegóły życia Suśki, samemu nic nie mówisz i fochasz się, gdy pyta. A ić pan z taką przyjaźnią!

Nat: "Nie... Nie sądziłem, że jest zdolny posunąć się tak daleko. Kiedy zobaczyłem, jak się na ciebie zamierza, pomyślałem, że robi to złośliwie, że nie posunąłby się dalej... Nie mogę się go tak pozbyć, potrzebuję go..."

Ee...? No tak, wiadomo, jak ktoś się zamierza na bezbronną kobietę w ciemnej uliczce to pewnie robi to dla beki, ze złośliwości, a w ogóle to prank, bro! Ale nie możesz się go pozbyć, bo sprzedaje ci cukier, tak? Rany, Nat, aleś sobie odpicował system wartości.
Wziąłbyś lepiej został tym kołczem na pełen etat.

Nat: "Nie pójdę go zabić, oczywiście. To takie wyrażenie, nie patrz tak na mnie, nie jestem zabójcą! Ale... Nie zaszkodziłoby przywołać go do porządku. Ale nie mogę... Wszystko by się rozpadło..."

Ktoś tu chyba próbował stworzyć równe Traczowi imperium cukrowe, ale niestety ma same buraki. Te zwykłe, niesłodkie. Rozumiecie.
Borze wszechlistny, kiedy ten odcinek się skończy???

Nat: "I tak za dużo ci już powiedziałem!"

'Wywala laptopa przez okno'.
Nie no, z taką historią to uderzam prosto do prokuratury! Nat, ty gaduło, powściągnąłbyś czasem język, co? U ziomków z ulicy musisz mieć ksywę "Rolnik", bo sypiesz na prawo i lewo jak rozrzutnik do gnoju!

Nat: "Ja nie... Myślałem, że to już skończone. Ale to nie jest takie proste."

Mafijne układy aka handel cukrem to grząskie bagienko, z którego nie sposób wyjść czystym? Niemożliwe, Natanielu...
Za to chłop jest szczery, gdy nie musi!

Nat: "Wolę, żebyś wyobrażała sobie najgorsze niż powiedzieć ci prawdę."

...A ić pan stont! To najgorsza przyjaźń jaką kiedykolwiek wymyślono! 😁

Nat rzuca "tajemniczym, mrocznym tekstem bad-boya" i znika jak ten sen, a my wracamy do pokoju gdzie wszyscy już wszystko wiedzą bo Priya puściła farbę. Dzięki, Priya. Mam nadzieję że równie dobrze będziesz dochowywać tajemnic zawodowych.

Alexy: "Nie jesteśmy przy tobie tylko po to, żeby się wspólnie pośmiać i pójść razem na imprezę. Jesteśmy przy tobie zawsze, przez cały rok!"

...I to jest właśnie w tym wszystkim najgorsze :')

 
Podsumowując, działy się rzeczy, nawet całkiem sporo, aż jestem nieco zaskoczona. Rafael życiem. Ilustracje niebrzydkie, cosplay stonki odstrasza. Adios! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz