Kompletnie zapomniałam że swego czasu poczyniłam w
Uniwerku pewne postępy (6 odcinków w trybie zbieracza to... całkiem,
całkiem) i doczłapałam aż do odcinka 7. A skoro trafiła się promocja,
też sobie trochę poklikam i rozdrapię stare odciski. So... Here we go!
Na
starcie wpadamy więc na wieszającą plakaty Kim, która jest dobrą duszą
tej serii i zdaje się wybaczać ogólną ciapowatość Sukrety jak i
kompletne olewanie treningów - a nawet wspomina coś o załatwieniu nam
darmowej wejściówki na plażową imprezę. Uwielbiam ją. Wiem, że na nią
nie zasługujemy. To uniwersum również na nią nie zasługuje.
Idziemy
do sali i Suśka - o bogowie! Przegląda notatki (!) stwierdzając, że w
sumie to dobrze wszystko rozplanowała i nic, tylko pisać. Czapki z głów.
Z tego co kojarzę, z tym "tylko pisać" będziemy się bujać przez całą
grę w przerwach między dramami/ zakupami z Rozą/ innymi dramami, ale...
zaznaczam tylko, że na ten moment gra dawała nam jakieś nadzieje na
edukacyjną przyszłość heroiny.
Grono żaków wpada na aulę
podekscytowane imprezą którą współorganizuje Kim. Jakiś śmieszek pisze
bodaj "seks i surfowanie" na tablicy. Zjawia się Zaidi, jak zwykle
odklejony:
Zaidi: "Cieszę się, że moje zajęcia wprawiają was w tak dobry nastrój!"
Któryś
młodzian nonszalancko odpowiada iż co to to nie, zajęcia rozchełstanego
ziemniaka nigdy nie będą się równać szaleńczym harcom na plaży. He's
got a point. Jednakże ziemniaczany Adonis wydaje się urażon tym, jakże
dyskredytującym i butnym stwierdzeniem:
Zaidi: "Mam nadzieję że
nie jest to rodzaj retoryki, której używasz podrywając płeć piękną.
(...) Możesz ściągnąć na siebie jej gniew"
Ale ...Co? Nie wiem czy to kwestia tłumaczenia czy ta wypowiedź po prostu nigdy nie miała sensu.
Nasz
drogi psor wychodzi z założenia, że większość pań to tak zagorzałe
wielbicielki jego wykładów, że rozgniewałoby je zaproszenie na coś tak
przyziemnego i dalekiego od sztuki, jak zamknięta impreza? Tudzież, na
propozycję wyjścia na plażę oburzyłyby się srodze, wybierając udział w
jego pasjonujących zajęciach? Mimo, że byłaby noc???
Nie ma bata, nie zrozumiem :')
Zaidi: "Szczerze mówiąc, zaplanowałem dla nas dzisiaj inny temat, ale..."
ZAPLANOWAŁ?
Tzn, że nie odczuwał sztuki jedynie swoim sercem i duszą, a poczynił
wymierne starania i przygotował coś na zajęcia??? I co jeszcze, może
zrobił prezentację? :D
Zaidi, człowieku, przerażasz mnie.
Zaidi: "Bardzo dobrze. Ostatnim razem to ja nie byłem w nastroju na zajęcia"
xDD
"Nie byłem w nastroju" - typ literalnie kazał im sobie iść! :D
Zastanawiam się, czy jego chlebodawcy też przypadkiem "nie będą w
nastroju" wypłacić mu pensji...
Zaidi: "...ale teraz to wy nie
jesteście gotowi na słuchanie... Więc „Seks i surfing” to nie jest zbyt
oryginalne. Gdybyście powiedzieli „Seks i body painting”, to mógłbym coś
zaimprowizować, ale..."
Oh hell, NO. No, God, please, no!
Jeszcze dojdziemy do Zaidigate, nie wykopujmy tego trupa wcześniej niż
to absolutnie konieczne. Zaidi, chłopie, ty po prostu pchasz się w gips z
tymi tekstami :D
Któraś ze studentek mamrocze coś o "zajęciach
praktycznych" i o bogowie, to jest po prostu złe. Z każdym odcinkiem/
streszczeniem coraz ciężej jest mi kupić to całe "jest taki boski ale
nie zdaje sobie sprawy z tego jak działa na młode dziewoje!". Gość
musiałby być albo niezmiernie zapatrzony w siebie, albo niewiarygodnie
wprost tępy żeby nie wyczuć co tu się wyprawia. Obstawiam bramkę numer
jeden.
Jestem w kropce gdyż oto pojawia się opcja: "Dobrze,
zrozumieliśmy! Możemy obejść się bez twoich niestosownych komentarzy i
rozpocząć teraz zajęcia" lub "Wolę nic nie mówić".
I sęk w tym,
że nie mam pojęcia czy opcja 1) odnosi się do Zaidiego - pasuje jak
ulał, aczkolwiek obawiam się, że twórcy nie byli łaskawi dać nam aż
takiej wolności wyboru. Wybieram więc 2), "nie mów nic", a Zaidi wywala
dokumenty do kosza (xD, tzn to na pewno nie było nic ważnego BO ZAIDI,
ale choroba - z szacunku dla środowiska, mógłby je sobie chociaż odłożyć
na później zamiast bezceremonialnie wyrzucać!)
Zaidi: "Macie potrzebę porozmawiania o najbliższym weekendzie, rozmawiajmy więc"
You
mean "seks i surfing"? Nie, nie za bardzo mamy taką potrzebę... Na
pewno nie z panem creepem - dziękuję, postoję z moim gazem pieprzowym na
podorędziu.
Zaidi: "Piasek, woda, impreza, seks, surfing... OK,
nic nowego pod słońcem. Co wam się tak podoba w tym weekendzie? I śmiem
mieć nadzieję, że znajdziecie mi związek ze sztuką współczesną.
Sprawcie, bym miał ochotę przyjść"
xD
To niemożliwe, że
wszystko co on mówi brzmi tak ŹLE. O rany, NIE. Po prostu nie. Będzie
nudno, będziemy uczyć się dat i oglądać atlasy historyczne rozprawiając o
faktach a nie opiniach - a potem odśpiewamy na baczność jakieś smętne
lamentacje autorów, których istnienia nawet pan nie odnotował a w
których życiorysie było całe mnóstwo DAT. Proszę nie przychodzić!!!
Zaidi:
"A więc, gdy to ja zdecydowałem, że o tym porozmawiamy, to już was ten
temat nie interesuje? Czuję się trochę wykluczony..."
...Zaidi
daje mi trochę vibe starego typa od wf-u zaglądającego do damskiej
szatni po pretekstem: "Oj, coś dziewczyny się za głośno śmiejecie, może
pośmiejemy się razem? Co, nie? Jak ja proponuję to już nie jesteście
zainteresowane??? No to czuję się wykluczony!" Rozumiecie. Ślisko i
niezręcznie.
Zaidi: "Mam tylko 33 lata i ciągle jestem jeszcze w
wieku, gdy chodzi się na takie imprezy. Wiecie o tym? Zaczynacie mnie
wkurzać."
Fajnie, ale poważnie, KTO PYTAŁ? I dlaczego Zaidi z
uporem maniaka chce ciągnąć ten temat?? Naprawdę, ale to naprawdę nie
interesuje nas życie towarzyskie naszego "profesora".
Zaidi:
"Dobrze, widzę, że nie chcecie się odzywać, kiedy to ja zaczynam temat, w
takim razie zajmiemy się tym, co na dzisiaj przygotowałem"
Cytując za klasykiem:
- Niesamowita sprawa.
- Dziwne, nie?
Chciałam
złośliwie dopisać, że Zaidi będzie musiał wyciągać swoje papiery z
kosza, ale... O dziwo, Bimóff sam to zauważył. Tym bardziej dziwne, że
zdecydowali się je tam ciepnąć w pierwszej kolejności.
Zaidi: "A więc... Gra o tron! Chcecie o tym porozmawiać czy wolicie próbować rozmawiać o najbliższym weekendzie?"
"Kilkoro studentów podskoczyło z radości"
Nie
rozumiem, czemu - ekscytuje ich Gra o Tron, czy jednak chcą pogadać o
profesorku i jego, hehe, "sex on the beach"? Btw, znając jego podejście
do nauczania (ołówki i karteczki samoprzylepne slay~) i to że ma zamiar
rozmawiać o serialu - co on właściwie sobie przygotował na tych
kartkach? Screeny z filmów? I po kiego grzyba drukował materiał, zamiast
zrobić prezentację jak każdy normalny prowadzący?
Gra w żaden
sposób nam tego nie wyjaśnia, wiemy tylko że Chani ogarnia temat i
faktycznie posiada jakąś wiedzę - z krótkiego opisu wychodzi mi, że to
kolejne zajęcia-pogadanka i malowanie kolorami wiatru więc kto wie, może
rozmowa o imprezie byłaby nawet bardziej rozwijająca.
Ach tak,
myśli Sukrety przypominają mi że na ten moment radosnego uniwersum Roza
jest w ciąży. Mea culpa, wyparłam zupełnie z pamięci ten niezbyt
zgrabnie ulepiony wątek.
Su: "Roza w ciąży. Nie wierzę. Po tym wszystkim co przeżyłyśmy w liceum, co razem dzieliłyśmy..."
...Na
pewno nie były to tabletki, więc, co to właściwie ma do rzeczy? Koszty
uszycia strojów na przedstawienie też nie - ROZO, PAMIĘTAMY. Nie do
końca rozumiem skąd to zdziwienie Suśki? Już od LO Roza dawała nam jasne
sygnały, że o ile na co dzień Leo może i jest jej wieszakiem na ramię,
tak jednakowoż jedwabnej bielizny nie zakładała sama dla siebie.
Su: "Mam wrażenie, że zostałam katapultowana do świata dorosłych w tempie ekspresowym"
Wow...
Rychło w czas! :D Su ma tutaj, strzelam, jakieś 24 lata. Ten "tryb
ekspresowy" jechał chyba naszym rodzimym PKP - trasą do Zakopca przez
Szczecin.
Su: "Koniecznie musimy znaleźć chwilę, żeby spotkać się z Aleksym"
Hehe... Ale koniecznie?
Sprawa
Rozy nie interesuje mnie na tyle, żeby klikać w telefon w trakcie
zajęć, więc wybieram opcję grzecznego poczekania aż kółko adoracji
Zaidiego nasyci się swoim idolem.
Su: "...Przegapiłam ostatnie 10 minut zajęć. Pozostali studenci właśnie wychodzili z sali".
...Nasza
postać jest naprawdę spostrzegawcza. Nie ogarnęła rzeczywistości nawet
bez patrzenia się w ekran telefonu. Ale grunt, że możemy opuścić
pieczarę Narcyza, hej!
Pod salą wpada na nas Melania, która dyskutowała z Zaidim. Good for her - Mel, keep him, please.
Mela: "Myślałam, że pan Zaidi już nigdy nie zacznie zajęć. Niektórzy są czasem tacy nieznośni"
Tak...
Gdyby tylko nie gadał kocopołów o plaży, seksie i swoim kryzysie wieku
średniego, a robił to, za co mu płacą. Doprawdy nieznośne, co nie?
Więc, możemy wybrać taką oto piękną bramkę: "Próbowali go zdenerwować i to nie zadziałało, pan Zaidi dobrze zareagował".
I mean, serio? WYWALIŁ swoje dokumenty DO KOSZA! Jaka, według Pszczół, byłaby "zła reakcja"? :D
Mela
coś kręci, a że za Chiny nie pamiętam co się działo w poprzednich
odcinkach wybieram opcję mielenia ozorem co by przypomnieć sobie trochę
fabuły. No więc dziewczyna rozmawiała z Zaidim i odeszła z płaczem, a my
widziałyśmy to zamykając kawiarnię. Wg niej nic się nie stało:
Mel:
"Nic takiego, przecież ci mówię... To ja się niepotrzebnie uniosłam.
Martwiłam się o pracę magisterską i rozmawiałam o niej z panem Zaidi.
Nie wiedział, jak mnie pocieszyć i nagle..."
Nie jestem dobra w
relacje międzyludzkie, ale 1) praca magisterska nie wydaje się być
powodem, dla którego płacze się przed profesorem na środku ulicy
rozmawiając w 4 oczy 2) końcówka nie brzmi zbyt dobrze. Znając Zaidiego,
jego pocieszenie może być równie zgrabne i nie dwuznaczne, co jego
hehe, żarciki na auli.
Chani znajduje nas na kampusie i
przygarnia do siebie aby się pouczyć w spokoju. Przemiła postać. Na nią
również nie zasługujemy.
I wygląda na to, że naprawdę bierze sobie do
serca kwestię magisterki - jej trzy segregatory vs Suśkowa "pomięta
kartka". (Pamiętacie to skrupulatne rozplanowanie o którym była mowa?
Tak, to właśnie ta jedna kartka xD)
Chani, marnujesz się siedząc z Suśką ._.
Chani: "Ale to jest genialne! Twój pomysł na pracę magisterską jest genialny!"
O
nie, nie, nie... Tylko nie chwal Suśki, Chani, na Ozyrysa! Ma jedną
pogniecioną kartkę, nie możesz jej tak schlebiać bo ostatecznie pójdzie z
nią na obronę pracy! Dziewczyna poświęca DWIE GODZINY, żeby nam pomóc.
Biedna. Czas nieodwracalnie stracony.
Chani: "Cieszę się, że
mogłam ci pomóc i spędzić z tobą czas. Nie martw się! Odwdzięczysz mi
się! A teraz zmykaj. Rozumiem, że masz coś ważnego do zrobienia. Nie mam
ci tego za złe."
Protect her. Protect at any cost.
Idziemy
spotkać się z Rozą i Aleksym - oczywiście do jaśnie pani nie można z
pustymi rękami, więc kupujemy... pluszowego hipopotama za 15 goldów
(!!!). Taktownie. "Trzymaj Roza, tak sobie ciebie wyobrażam za siedem
miesięcy!"
Okazuje się, że Roza jakimś cudem mieszka w eleganckim
lofcie w pobliżu centrum. Jak do tego doszło? Nie wiem, ale czuję że Leo
naprawdę musi być blisko spokrewniony z Traczem. Na pytanie, dlaczego
Roza nigdy się nie pochwaliła mieszkaniem, nasza bestie błyskotliwie
odpowiada:
"Bo nigdy się nie wprosiłaś. A potem nie mieliśmy
czasu sprzątać, więc cię nie zapraszałam... Prawie zapomniałam, że pod
moimi ubraniami są meble!"
To brzmi dokładnie jak Roza, ta
antypatyczna postać którą się stała - wpraszanie się ludziom na chatę i
zasłanie wszystkiego swoimi ciuchami. Ciekawe, czy w tym całym bałaganie
znalazła się dla Leo jakaś komórka pod schodami.
Roza: "Tak więc
mamy pokój dzienny z antresolą, który zamieniliśmy w mały pokój, a
także łazienkę i jeszcze jeden dodatkowy pokój"
Wujek Tracz jak nic! Albo kredyt na 500 k. Bez wujka Tracza still niewykonalny.
Wykorzystuję okazję by dopytać, czy aby "mały pokój" nie należał przypadkiem do Lysandra.
Roza:
"Tak, zgadza się. Trzymaliśmy go dla niego na wypadek, gdyby był tu
przejazdem. Tak było na początku, ale teraz już się tu nie pojawia"
Miło
wiedzieć, że pokój w którym moja Suśka na koniec liceum straciła cnotę
dziś jest częścią wszech-garderoby jej super psiapsi. Mam nadzieję, że
Roza czuje się z tego powodu bardzo niezręcznie. Albo że chociaż Lysiek
zostawił pod łóżkiem cuchnące skarpetki nim udał się na wygnanie do
Serbinowa.
Rozalia odpowiada nam również na pytanie, co to się
zadziało, że nasz licealny WS nie zaszczyca swego licealnego lokum
odwiedzinami:
Roza: "Myślę, że po prostu sprawia mu przyjemność
to, co robi. Na początku się odzywał, ale później prawie przestaliśmy
mieć z nim kontakt. Cały czas jest zajęty i zapomina nam odpowiedzieć"
Haha...
Kłamstwa! Więcej kłamstw, Rozalio, uniwersum wytrzyma! :D Sprawia
przyjemność? Oranie areałów na zapomnianym przez bogów ugorze sprawia
radość mojej biednej, zamyślonej, gubiącej wszystko sierocie? Rozo, że
też ci nie wstyd... W każdym razie, mając cię w rodzinie, też bym się
nie odzywała. Pomijając zupełnie fakt, że Lysander pewnie zgubił/ nie
mógł kupić ładowarki, a ciebie i Leo guzik obchodzi czy Lysiek w ogóle
żyje, czy też stratowały go alpaki/ kaczor Piotruś zadziobał go w nocy.
No ale hej, masz dodatkowy pokój na ciuchy! To się liczy, prawda?! :D
Su: "Haha, to zupełnie w stylu Lysandra!"
...Że
niby co? Oranie pola? Doglądanie trzody? Karmienie drobiu? Sadzenie
warzyw? Pryskanie sadu??? Wszystko to musi "sprawiać mu przyjemność"
wprost niewyobrażalną.
Roza: "Tak, cieszę się, że jest tam szczęśliwy. Tylko tego mu życzyłam"
Życzyłaś
mu zesłania na odludzie i wszyscy dobrze to wiemy, Rozo. Żeby przejąć
jego pokój. Okrutne zagranie i nikt nie przekona mnie, że było inaczej.
Temat
Lysandra, pierwszej wielkiej miłości i zaginionego ukochanego nie jest
jednak zbyt wdzięczny ani dosyć zajmujący dla Rozalii, więc idziemy
nadziewać pomidory. Roza żali się, że świat jej idealne życie się
skomplikowało gdy zaszła w ciążę.
Roza: "Na początku, gdy się
dowiedziałam, byłam bardzo spanikowana. Mój świat się zawalił.
Zastanawiałam się, jak poradzę sobie ze studiami, czy jestem gotowa, jak
wy zareagujecie, jak będą patrzeć na mnie inni ludzie na uczelni."
Z
całą sympatią, nie za bardzo chce mi się wierzyć żeby kontynuacja
studiów faktycznie zaprzątała ci główkę, Rozalio... To, jak będą patrzeć
na ciebie inni - o, to jak najbardziej.
Wpada Alexy z 37 prezentami, Roza marudzi, że nie ma na nie miejsca.
Alexy: "Skoro nie masz nawet miejsca na prezenty, to co zrobisz z dzieckiem?"
Wesołe
trio oczywiście wybuchnęło śmiechem, ale... he's got a point.
Najwyraźniej berbeć jest predestynowany do mieszkania wraz z Leo w
komórce pod schodami.
W końcu, po GODZINIE rozpakowywania podarków pojawia się wieszak na ramię. I nawet przemawia!
Leo: "Wow, co tu się dzieje?"
Alexy: "To dla ciebie, tatusiu!!"
"Roza rozpłakała się ze śmiechu, omal nie wylała zawartości mojej szklanki!"
Śmiechom nie było końca!
Szczerze,
żal mi go. Nawet biorąc pod uwagę wpływy Tracza, Leo musi zarobić na
cały ten perfekcyjny światek i swoją beztroską "trophy wife". Wraca po
pracy w nocy, zmęczony, a tu cała dzika banda robi baby shower bez jego
udziału. Żyć nie umierać.
Su: "Leo pochylił się ku Rozalii i
pocałował ją we włosy z zamkniętymi oczami. To był tylko pocałunek, ale
wystarczył bym odwróciła wzrok. Czuję, że istnieje inna energia, która
ich łączy."
Hehe... No jasne. Money.
Swoją drogą zabawne, jak
zachowanie Leo przypomina romantyzm Lysan... Nie, nie wracamy do tego
tematu, Lys jest najszczęśliwszy w całej wsi i w ogóle to najlepiej o
nim zapomnieć, halo załoga, lecimy dalej z dzieciakiem Rozy!!!
Leo: "Miałem długi dzień w pracy, więc chyba niedługo zabawię na waszej imprezce."
Biedny...
On naprawdę nie ma łatwego życia. Osiem godzin za ladą jak nic, a
tymczasem Suśka, ta oaza zrozumienia i empatii przekonuje, żeby nie był
ciapa bo noc jeszcze młoda :D
Su: "O nie, Leo, my dopiero zaczęliśmy!"
Wyrzuciłabym z mieszkania jak nic. Ale Leo to gentleman tak samo, jak jego wypędzony brat, więc usilnie się broni:
Leo: "Ale może poświętujemy w ten weekend?"
Ponieważ
w weekend są zawody, z radością korzystam z koła ratunkowego "strasznie
mi szkoda, ale nie mogę". Leo okazuje się jednak szczwanym lisem który
doskonale wie o imprezie vel "seks i surfowanie":
Leo: "Nawet jeśli idziemy na imprezę, która odbywa się na plaży?"
Oj,
Leo, Leo... Ty to wiesz więcej, niż dajesz po sobie poznać. Ciekawe,
jakie jeszcze sekrety skrywasz pod tą maską wieszaka na ramię.
Alexy: "Imprezowiczka i do tego tchórz! Wolisz imprezę od nas, przyznaj!"
Oj, gdyby tak tylko Bimuff dał nam opcję swobodnego wyrażania myśli... :')
Leo
przeciągle ziewa (rozumiem, aczkolwiek still gentlemani chyba tak nie
robią...) więc idziemy sobie grzecznie z Aleksym. Ta maruda się opiera,
ale Roza zapewnia, że musi porozmawiać z Leo tylko we dwoje.
Alexy: "Aha, to tak to się teraz nazywa! No to ja muszę porozmawiać tylko we dwóch z Morganem"
Biedny, biedny Morgan... Wiedząc, jak skrzywdzona zostanie ta postać, naprawdę smutno ogląda się początki ich znajomości.
Przed
wyjściem całujemy Leo i gratulujemy mu zostania ojcem - na co biedak
robi taką zdziwioną minę, jakby nigdy nikt o nim nie pomyślał jako o
osobie potencjalnie zaangażowanej w cały proceder. Jakby przywykł już,
że cała atencja skupia się wyłącznie na jego wybrance. Smutne.
Alexy: "Zdajesz sobie sprawę, że wkraczają w świat dorosłych, ot tak o, tu i teraz..."
Na
litość... Oboje mają te 24 na karku! Już od pewnego czasu żyją jako
dorośli - a to, że zachowują się wciąż jak nastolatki to insza inszość.
Alexy: "Ale jak to będzie... Jak oni sobie poradzą, nie wiem, zajmować się dzie... tym czymś, kurde!"
Roza, zajmująca się czymś co nie jest nią ani zakupami? Też się zastanawiam. Pewnie Leo wszystko ogarnie.
Alexy: "Ale... Jeśli Morgan zechce mieć dziecko?!"
...Z tobą na pewno nie, spokojna twoja nieuczesana. Nie po tym piekle, które mu zafundujesz. Luz.
Pojawia się Morgan i oh my, to taki miły chłopak!
Morgan: "Byłem na imprezie ze znajomymi, przepraszam, że nie odpisałem na twoją wiadomość... Brakowało mi ciebie."
Ach, jest jeszcze taki pełen radości, taki nieświadomy...! Jak Pszczoły mogły mu to wszystko zrobić?
Alexy
"rzuca się na Morgana", po czym obaj "całują się w szaleńczym amoku",
jakkolwiek to brzmi. Korzystając z okazji idę więc upolować wróżkę która
da mi takie samo koło z flamingiem, jakich już pięć wydropiłam z
babeczek.
Po drodze Su rozmyśla, jak bardzo Alexy jest zakochany.
Su: "Ta dwójka jest naprawdę dla siebie stworzona"
Tak... Aczkolwiek, nie. Może, gdyby nasz drogi przyjaciel nie był taką chutliwą bestią bez krztyny przyzwoitości, kto wie...?
Titi
chowa się w toalecie na uczelni, bo... ponieważ zawody w weekend?
Teoria o jej problemach psychicznych jest w każdym razie naprawdę dobrze
uzasadniona.
Idziemy do pokoju w którym nie ma Yeleen. Znając
odpały Suśki, również unikałabym nocowania z nią pod jednym dachem. Rano
Su budzi się, wspominając coś o dziwnym śnie z Pryią i o tym że ma
zajęcia, których nie lubi.
Su: "Udałam się w końcu na poranne
zajęcia z socjologii, a potem z dziedzictwa kulturowego i geografii.
Szczerze mówiąc, nie są to moje ulubione przedmioty"
Z pewnością
nie. Pewnie trzeba na nich znać jakieś nazwiska albo, nie daj panie,
daty! Zupełnie inna liga niż odczuwanie sztuki sercem.
W każdym
razie, po "długim dniu" Su idzie spać i tak w ciągu pięciu zdań mija
kolejny dzień. Początek kolejnego jest... taki sobie. Budzi nas Alexy.
Jak wlazł do naszego pokoju? Nie mam pojęcia, ale nie kojarzę żeby
fabularnie miało to jakieś wytłumaczenie.
Idziemy na nieszczęsny
"shopping". Leo był uprzejmy zamknąć sklep, żeby Drama Llama mogła się
wyszaleć. Zdecydowanie wujek Tracz wspomaga jego płynność finansową.
Nadmienię tylko, że stroje są karygodnie drogie.
...Oczywiście, że płacimy jeszcze 5 golds za autobus! Stara, wstrętna mechanika ciągle żywa :')
Su: "Łał, plaża nie wygląda już tak, jak kiedyś!"
No...
nie, teraz nawet da się na niej odnaleźć. Robiłam ostatnio replaye
odcinka plażowego z Liceum (zbieram wisiorki) i... o rany, czwarte
podejście i nadal nie wpadłam na wróżkę. Tamten układ plaży, bez żadnych
znaków szczególnych i sensu był po prostu straszny.
Leo zaskakuje wszystkich i... wznosi toast. Alexy wydaje się być oburzony nagłą elokwencją wieszaka na ramię.
Leo:
"Dziękuję ci, Rozalio, że jesteś przy mnie, i że z humorem
zaakceptowałaś tę niespodziankę... Wiem, że w ostatnich miesiącach sporo
mnie nie było... Poświęcałem dużo energii i czasu na to, by butik
funkcjonował, podróżowałem w poszukiwaniu nowych kolekcji na drugi
koniec kraju i..."
No złoty chłopak. Ale do brata to nie zajrzał, co?
Leo: "Okłamałem cię. Ilekroć mówiłem ci, że wracam do domu... Zatrzymywałem się, żeby zrobić objazd."
A
tu co, przepraszam, się dzieje? Nagły powiew szczerości z głębi serca
stłamszonej istoty? Czy doczekamy się wyznania o tabunie kochanek którym
nasz spadkobierca traczowego imperium szył własnoręcznie muślinowe
pończochy?
Leo: "To trwa już kilka miesięcy..." "Położył na stole, między naszymi szklankami, pęk kluczy"
Nieee, to zbyt piękne żeby Leo wyhodował sobie jakąś tożsamość egzystującą niezależnie od Rozalii.
Leo: "Niebieski domek, 20 metrów od plaży, ten, który zawsze kazałaś mi oglądać, gdy tu przychodziliśmy... Jest twój... Nasz."
...No jasna choroba, to może oddasz mieszkanie bratu żeby mógł wrócić z wygnania???
Su: "Kupiłeś dom?"
Roza: "CO?! O mój Boże! Nie! To nieprawda? Prawda? To nieprawdaaaa!!!!"
Taaak...
"Zasłużyliście sobie, jesteście piękną parą która wiele przeszła i
należy wam się szczęśliwe zakończenie historii!" Tak bym powiedziała
gdyby Roza nie była wyrachowaną zołzą pogrywającą sobie cudzym życiem a
wasz brat/ przyszły szwagier nie przymierał głodem gdzieś pod zagonem
kartofli. Ale wiadomo, Roza musi wszystko dostać na złotej tacy, to
jedno z praw tego uniwersum.
Roza: "Znalazłam najlepszego faceta na świecie!"
Znalazłaś,
to fakt. Przywiązałaś mocno do nogi od krzesła i zapewne będziesz
trzymać po pracy w szczelnie zamkniętym kąciku pod schodami, żeby
przypadkiem nie odkrył jak wygląda świat bez ciebie. Jesteś skarbem,
Rozo.
Po drodze wpadamy na Morgana (zaprosił go Alexy) i Hyuna (nie zgadniecie, kto go zaprosił).
Hyun:
"Gdyby nie Roza, nawet nie wiedziałbym że w ten weekend są zawody.
Nalegała, żebym przyszedł się z wami zobaczyć koło południa"
...Skarbem, Rozo. Prawdziwym skarbem.
Hyun
zdradza nam, że lubi przesiadywać w trójkę z chłopakami w pokoju, choć
ci głównie się obściskują i całują. Dodaje, że Morgan jest bardzo
zakochany.
Hyun: "Morgan jasno mi powiedział, że pierwszy raz czuje, że chciałby z kimś spędzić całe życie. Chce go przedstawić rodzicom"
Biedny, biedny Morgan... Na sugestię, że wcale nie są ze sobą długo, dodaje:
Hyun:
"Tak, on to wie. Ale mówi, że nic go to nie obchodzi. Że nigdy nie czuł
się tak jak teraz. Nie mów tego Alexy'emu. Myślę, że to coś, co
chciałby mu powiedzieć osobiście."
;-;
Alexy i Morgan
zaciągają Hyuna do morza (dziękuję!) Priya pojawia się wraz z Kastielem.
Przy barze spotykamy Nata i naszą dawną nemesis, która teraz jest
całkiem sympatyczną osóbką. Zmywa się niestety szybko z Priyą żebyśmy
mogli zostać sam na sam z Natem który burczy coś o byciu bad boyem i
"tajemniczych, groźnych sprawach" które zakończył, ale nie może nam
powiedzieć, a w ogóle to bardzo niebezpieczne. Meh.
Płoszy go Roza,
która wie, ale nie mówi, i tak cała sprawa sprzedaży cukru jest
rozciągana do granic możliwości jak gumiżelki na słońcu.
Za to
psiapsi naciska, żebyśmy zainteresowali się bardziej "dobrym chłopcem"
Hyunem. Patrząc na to, jak skończyła jego postać, pokuszę się o
przypuszczenie że bestie chciała nas tym ruchem wepchnąć na minę, co
byśmy nigdy nie mieli ładniejszego domku na plaży niż ona.
Pojawia
się Leo i... o mój B, character development tej postaci jest
niemożliwy! W tym odcinku dostajemy o nim więcej informacji, niż przez
całe liceum. Szkoda, tylko, że nową informacją o Leo jest... to:
Roza:
"O tak, zupełnie zapomniałam ci powiedzieć, ale twój wykładowca od
historii sztuki przychodzi regularnie do butiku i zaprzyjaźnili się z
Leo... Powiedział mu, że gdyby chciał przyjść w ten weekend, mógłby
przyjechać z nami na drinka."
Leo, cóżeś ty uczynił...? A ja ci pogratulowałam uczestnictwa w spłodzeniu Rozy 2.0 ._.
Idziemy się przejść żeby nie siedzieć dłużej z naszą psiapsi i spotykamy... Kierownika Administracyjnego! :D
K: "Może to nie Włochy, ale i tak lepiej niż na Akademii Anteros."
Uwielbiam
ten vibe. Stłamszony życiem, rachunkami, wyskokami młodzieży. Zna życie
i nie walczy przeciwko jego falom - kołysze się ze stoicką melancholią,
niczym trzcina, na wietrze wydarzeń. Nic go nie zaskoczy. Nic nie
wyprowadzi z równowagi. Samotnie kieruje okrętem życia po szarym oceanie
nieprzebranego losu.
K: "Dzień dobry, LePetitKirai! Dziwię się, że cię tu widzę, i że nie pracujesz nad swoją pracą magisterską."
...W punkt! Oj, ktoś tu jest dzisiaj w formie :D
Niestety,
z tym panem nie da się wbijać wysokiego lovo. A szkoda. Jako postać
wydaje się znacznie ciekawszy od naczelnego creepa uniwersytetu.
K:
"Taki piękny dzień sprawia, że mamy ochotę dalej odwlekać nadrobienie
materiału z zajęć, nieprawdaż? Jeśli ty i twoje sumienie jesteście
spokojni, to dobrze, najwyżej spotkamy się jeszcze raz w przyszłym
roku!"
U-wiel-biam xD
K: "Nie dziw się, taka jest moja
rola. Mógłbym ci wyrecytować nazwisko każdego studenta i kierunek, który
studiuje. A jak tam relacje ze współlokatorką? Dogadujecie się już...?
Cóż, przyszła powiedzieć mi, że ma obawy, czy twoja obecność nie wpłynie
negatywnie na jej wyniki w nauce! Powiedziałem jej, że jedna czarna
owca nie zbałamuci takiej obiecującej studentki jak ona. Zachęciłem ją,
żeby ci pomogła."
Panie złoty, aż nie wiem co powiedzieć. Nic
dziwnego że Yeleen udała się do niego po pomoc. Widać że z nie jednego
pieca chleb jadł.
K: "Niestety, w tym roku mamy pełne obłożenie, w
przeciwnym razie bym zmienił jej pokój. WYSTARCZY. Nie po to mam
weekend, żeby rozmawiać ze studentami. Czuję się jak w pracy."
Work-life balance. Jak miło widzieć jakiś zdrowy trop w tej grze.
A
propos work-life balance! Spotykamy również Clemence, tą starą,
toksyczną prukwę dzięki której między innymi nie uważam dłużej grania w
Uniwerek za formę przyjemnego relaksu. Jakim cudem tak "postępowa" firma
uznała że zrobienie z kobiety plus size (w dodatku na stanowisku
kierowniczym) naszej nemesis w tej części gry będzie dobrym pomysłem?
Dlaczego nie możemy rzucić jej w twarz papierem i odejść już po
pierwszym razie, gdy odstawia manianę?
Wpadamy również na Yeleen, która chilluje z jakimiś starszymi od nas ludźmi.
Y: "Powinnaś ich poznać. Większość ludzi tutaj to kolekcjonerzy, właściciele galerii albo artyści."
Hehe, to był ten moment, gdy życie Suśki wraz z karierą zostało przesądzone... Kawiarniogalerio, nadchodzimy!
A, przy okazji. Wiedzieliście co Banksy robi w wolnym czasie? Ano, chilluje na plaży w Słodkoflirtowie! :D
Y: "Och, to tylko Banksy. Wiesz, słynny artysta graffiti, którego tożsamości nikt nie zna."
Nie no, luz. Pozdrów DiCaprio jakby dopłynął jachtem na imprezę, dzwonił że się spóźni.
Idziemy sobie szybko, żeby... wpaść na pana creepa. To jest dobry weekend.
Rayan:
"Spodziewałem się, że idąc plażą spotkam wszystkich studentów
uczęszczających na moje zajęcia. Ale nie sądziłem, że zacznie się tak
szybko, jak tylko wyjdę z samochodu."
Tak, rozczarowanie po mojej stronie. Pytam uprzejmie, czy to Leo go zaprosił, na co wykładowca reaguje prawdziwym szokiem:
Rayan: "Z-znasz Leo?"
Ja
rozumiem że Leo sprawia wrażenie jakby nigdy z nikim nie rozmawiał i
siedział całe życie w swoim butiku, ale... C'mon, prowadzi jedyny butik w
mieście, z prostej statystyki wynika że parę osób musiało go kiedyś
spotkać! :D
Okazuje się, że Rayan rozmawia z Leo. I coś mi mówi, że
chodzi mu o układ "ja mówię, on stoi, słucha, i odlicza minuty do
zamknięcia sklepu".
Rayan: "Nie sądzę, że można tu mówić jeszcze o
prawdziwej przyjaźni, ale jest jedną z tych niewielu osób, z którymi
rozmawiam w tym mieście. Ja... Nie, nie znam tutaj nikogo. Znajomość z
Leo jest moim pierwszym krokiem do życia towarzyskiego poza uczelnią!"
To...
Dość niewielki krok. Taki trochę w ślepą uliczkę. Chyba, że przez Leo
chce dotrzeć do Rozalii - wtedy życie towarzyskie zwali się na niego jak
cała garderoba.
Rayan: "Dawno już nie robiłem innych rzeczy niż czytanie książek z zakresu sztuki przez cały dzień."
Czytanie...? Ale... poważnie? Ale pomijał pan nazwiska i daty, prawda?
Idziemy
do baru, po drodze wpadamy na Kaśkę który nie wie, co powiedzieć
menedżerowi. Idę w bramkę "carpe diem, co będzie to będzie". Rudy idzie
dzwonić. Przy barze gromadzi się Leo z Rozą i Zaidi, który każe mówić do
siebie "Rayan". Na ciche bąknięcie Sukrety, że tak trochę dziwnie mówić
do wykładowcy po imieniu, nasza bestie jest Rozą once again:
Roza: "Tja. Myślisz, że nie widziałam jak na siebie patrzycie?"
Ee... Z dezaprobatą i lekkim obrzydzeniem? Oj Rozo, ciąża ci nie służy a to dopiero trzeci tydzień...
Zaidi wraca po próbie przywitania się z Kierownikiem Administracyjnym i bezceremonialnie obrabia mu tyłek przy studentkach.
Zaidi: "Tak, on jest trochę... specyficzny. Wszyscy przechodzimy z nim tę samą gehennę"
Śmiechom nie było końca... Ta uczelnia nie zasługuje na Kierownika Administracyjnego.
"Impreza"
sprowadza się do siedzenie przy stoliku, piciu napojów wyskokowych i
rozmawiania z całą wesołą ferajną. "Priya tańczy jak szalona", Zaidi
próbuje zgrywać młodego gadając o naszych znajomych, z kolei Nat
"wpatruje się uporczywie". Ponieważ z braku laku ogrywam sobie ścieżkę
najlepszego przyjaciela Księcia Valium (mimo że twarz mu formatowali
walcem), idę pobrzdąkać z nim "Hakuna Matata" zanim o czwartej nad ranem
doczłapiemy się pod akademik. Grzeczne "dobranoc" na pożegnanie i każdy
rozchodzi się w swoją stronę.
Odcinek... średni, gdyby nie
promka zdecydowanie bym nie zagrała. Przypomniałam sobie również kilka
kwestii, przez które zarzuciłam Uniwerek wieki temu i - z perspektywy
czasu - wcale się sobie nie dziwię. No to ten, dużo dobrego i smacznej
kawusi wszystkim! <3
piątek, 8 marca 2024
[Uniwersytet] Odcinek 7
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz