piątek, 8 marca 2024

[Uniwersytet] Odcinek 7

Kompletnie zapomniałam że swego czasu poczyniłam w Uniwerku pewne postępy (6 odcinków w trybie zbieracza to... całkiem, całkiem) i doczłapałam aż do odcinka 7. A skoro trafiła się promocja, też sobie trochę poklikam i rozdrapię stare odciski. So... Here we go!

Na starcie wpadamy więc na wieszającą plakaty Kim, która jest dobrą duszą tej serii i zdaje się wybaczać ogólną ciapowatość Sukrety jak i kompletne olewanie treningów - a nawet wspomina coś o załatwieniu nam darmowej wejściówki na plażową imprezę. Uwielbiam ją. Wiem, że na nią nie zasługujemy. To uniwersum również na nią nie zasługuje.

Idziemy do sali i Suśka - o bogowie! Przegląda notatki (!) stwierdzając, że w sumie to dobrze wszystko rozplanowała i nic, tylko pisać. Czapki z głów. Z tego co kojarzę, z tym "tylko pisać" będziemy się bujać przez całą grę w przerwach między dramami/ zakupami z Rozą/ innymi dramami, ale... zaznaczam tylko, że na ten moment gra dawała nam jakieś nadzieje na edukacyjną przyszłość heroiny.

Grono żaków wpada na aulę podekscytowane imprezą którą współorganizuje Kim. Jakiś śmieszek pisze bodaj "seks i surfowanie" na tablicy. Zjawia się Zaidi, jak zwykle odklejony:

Zaidi: "Cieszę się, że moje zajęcia wprawiają was w tak dobry nastrój!"

Któryś młodzian nonszalancko odpowiada iż co to to nie, zajęcia rozchełstanego ziemniaka nigdy nie będą się równać szaleńczym harcom na plaży. He's got a point. Jednakże ziemniaczany Adonis wydaje się urażon tym, jakże dyskredytującym i butnym stwierdzeniem:

Zaidi: "Mam nadzieję że nie jest to rodzaj retoryki, której używasz podrywając płeć piękną. (...) Możesz ściągnąć na siebie jej gniew"

Ale ...Co? Nie wiem czy to kwestia tłumaczenia czy ta wypowiedź po prostu nigdy nie miała sensu.
Nasz drogi psor wychodzi z założenia, że większość pań to tak zagorzałe wielbicielki jego wykładów, że rozgniewałoby je zaproszenie na coś tak przyziemnego i dalekiego od sztuki, jak zamknięta impreza? Tudzież, na propozycję wyjścia na plażę oburzyłyby się srodze, wybierając udział w jego pasjonujących zajęciach? Mimo, że byłaby noc???
Nie ma bata, nie zrozumiem :')

Zaidi: "Szczerze mówiąc, zaplanowałem dla nas dzisiaj inny temat, ale..."

ZAPLANOWAŁ? Tzn, że nie odczuwał sztuki jedynie swoim sercem i duszą, a poczynił wymierne starania i przygotował coś na zajęcia??? I co jeszcze, może zrobił prezentację? :D
Zaidi, człowieku, przerażasz mnie.

Zaidi: "Bardzo dobrze. Ostatnim razem to ja nie byłem w nastroju na zajęcia"

xDD "Nie byłem w nastroju" - typ literalnie kazał im sobie iść! :D Zastanawiam się, czy jego chlebodawcy też przypadkiem "nie będą w nastroju" wypłacić mu pensji...

Zaidi: "...ale teraz to wy nie jesteście gotowi na słuchanie... Więc „Seks i surfing” to nie jest zbyt oryginalne. Gdybyście powiedzieli „Seks i body painting”, to mógłbym coś zaimprowizować, ale..."

Oh hell, NO. No, God, please, no! Jeszcze dojdziemy do Zaidigate, nie wykopujmy tego trupa wcześniej niż to absolutnie konieczne. Zaidi, chłopie, ty po prostu pchasz się w gips z tymi tekstami :D
Któraś ze studentek mamrocze coś o "zajęciach praktycznych" i o bogowie, to jest po prostu złe. Z każdym odcinkiem/ streszczeniem coraz ciężej jest mi kupić to całe "jest taki boski ale nie zdaje sobie sprawy z tego jak działa na młode dziewoje!". Gość musiałby być albo niezmiernie zapatrzony w siebie, albo niewiarygodnie wprost tępy żeby nie wyczuć co tu się wyprawia. Obstawiam bramkę numer jeden.

Jestem w kropce gdyż oto pojawia się opcja: "Dobrze, zrozumieliśmy! Możemy obejść się bez twoich niestosownych komentarzy i rozpocząć teraz zajęcia" lub "Wolę nic nie mówić".

I sęk w tym, że nie mam pojęcia czy opcja 1) odnosi się do Zaidiego - pasuje jak ulał, aczkolwiek obawiam się, że twórcy nie byli łaskawi dać nam aż takiej wolności wyboru. Wybieram więc 2), "nie mów nic", a Zaidi wywala dokumenty do kosza (xD, tzn to na pewno nie było nic ważnego BO ZAIDI, ale choroba - z szacunku dla środowiska, mógłby je sobie chociaż odłożyć na później zamiast bezceremonialnie wyrzucać!)

Zaidi: "Macie potrzebę porozmawiania o najbliższym weekendzie, rozmawiajmy więc"

You mean "seks i surfing"? Nie, nie za bardzo mamy taką potrzebę... Na pewno nie z panem creepem - dziękuję, postoję z moim gazem pieprzowym na podorędziu.

Zaidi: "Piasek, woda, impreza, seks, surfing... OK, nic nowego pod słońcem. Co wam się tak podoba w tym weekendzie? I śmiem mieć nadzieję, że znajdziecie mi związek ze sztuką współczesną. Sprawcie, bym miał ochotę przyjść"

xD
To niemożliwe, że wszystko co on mówi brzmi tak ŹLE. O rany, NIE. Po prostu nie. Będzie nudno, będziemy uczyć się dat i oglądać atlasy historyczne rozprawiając o faktach a nie opiniach - a potem odśpiewamy na baczność jakieś smętne lamentacje autorów, których istnienia nawet pan nie odnotował a w których życiorysie było całe mnóstwo DAT. Proszę nie przychodzić!!!

Zaidi: "A więc, gdy to ja zdecydowałem, że o tym porozmawiamy, to już was ten temat nie interesuje? Czuję się trochę wykluczony..."

...Zaidi daje mi trochę vibe starego typa od wf-u zaglądającego do damskiej szatni po pretekstem: "Oj, coś dziewczyny się za głośno śmiejecie, może pośmiejemy się razem? Co, nie? Jak ja proponuję to już nie jesteście zainteresowane??? No to czuję się wykluczony!" Rozumiecie. Ślisko i niezręcznie.

Zaidi: "Mam tylko 33 lata i ciągle jestem jeszcze w wieku, gdy chodzi się na takie imprezy. Wiecie o tym? Zaczynacie mnie wkurzać."

Fajnie, ale poważnie, KTO PYTAŁ? I dlaczego Zaidi z uporem maniaka chce ciągnąć ten temat?? Naprawdę, ale to naprawdę nie interesuje nas życie towarzyskie naszego "profesora".

Zaidi: "Dobrze, widzę, że nie chcecie się odzywać, kiedy to ja zaczynam temat, w takim razie zajmiemy się tym, co na dzisiaj przygotowałem"

Cytując za klasykiem:
- Niesamowita sprawa.
- Dziwne, nie?

Chciałam złośliwie dopisać, że Zaidi będzie musiał wyciągać swoje papiery z kosza, ale... O dziwo, Bimóff sam to zauważył. Tym bardziej dziwne, że zdecydowali się je tam ciepnąć w pierwszej kolejności.

Zaidi: "A więc... Gra o tron! Chcecie o tym porozmawiać czy wolicie próbować rozmawiać o najbliższym weekendzie?"
"Kilkoro studentów podskoczyło z radości"

Nie rozumiem, czemu - ekscytuje ich Gra o Tron, czy jednak chcą pogadać o profesorku i jego, hehe, "sex on the beach"? Btw, znając jego podejście do nauczania (ołówki i karteczki samoprzylepne slay~) i to że ma zamiar rozmawiać o serialu - co on właściwie sobie przygotował na tych kartkach? Screeny z filmów? I po kiego grzyba drukował materiał, zamiast zrobić prezentację jak każdy normalny prowadzący?

Gra w żaden sposób nam tego nie wyjaśnia, wiemy tylko że Chani ogarnia temat i faktycznie posiada jakąś wiedzę - z krótkiego opisu wychodzi mi, że to kolejne zajęcia-pogadanka i malowanie kolorami wiatru więc kto wie, może rozmowa o imprezie byłaby nawet bardziej rozwijająca.

Ach tak, myśli Sukrety przypominają mi że na ten moment radosnego uniwersum Roza jest w ciąży. Mea culpa, wyparłam zupełnie z pamięci ten niezbyt zgrabnie ulepiony wątek.

Su: "Roza w ciąży. Nie wierzę. Po tym wszystkim co przeżyłyśmy w liceum, co razem dzieliłyśmy..."

...Na pewno nie były to tabletki, więc, co to właściwie ma do rzeczy? Koszty uszycia strojów na przedstawienie też nie - ROZO, PAMIĘTAMY. Nie do końca rozumiem skąd to zdziwienie Suśki? Już od LO Roza dawała nam jasne sygnały, że o ile na co dzień Leo może i jest jej wieszakiem na ramię, tak jednakowoż jedwabnej bielizny nie zakładała sama dla siebie.

Su: "Mam wrażenie, że zostałam katapultowana do świata dorosłych w tempie ekspresowym"

Wow... Rychło w czas! :D Su ma tutaj, strzelam, jakieś 24 lata. Ten "tryb ekspresowy" jechał chyba naszym rodzimym PKP - trasą do Zakopca przez Szczecin.

Su: "Koniecznie musimy znaleźć chwilę, żeby spotkać się z Aleksym"

Hehe... Ale koniecznie?
Sprawa Rozy nie interesuje mnie na tyle, żeby klikać w telefon w trakcie zajęć, więc wybieram opcję grzecznego poczekania aż kółko adoracji Zaidiego nasyci się swoim idolem.

Su: "...Przegapiłam ostatnie 10 minut zajęć. Pozostali studenci właśnie wychodzili z sali".

...Nasza postać jest naprawdę spostrzegawcza. Nie ogarnęła rzeczywistości nawet bez patrzenia się w ekran telefonu. Ale grunt, że możemy opuścić pieczarę Narcyza, hej!
Pod salą wpada na nas Melania, która dyskutowała z Zaidim. Good for her - Mel, keep him, please.

Mela: "Myślałam, że pan Zaidi już nigdy nie zacznie zajęć. Niektórzy są czasem tacy nieznośni"

Tak... Gdyby tylko nie gadał kocopołów o plaży, seksie i swoim kryzysie wieku średniego, a robił to, za co mu płacą. Doprawdy nieznośne, co nie?

Więc, możemy wybrać taką oto piękną bramkę: "Próbowali go zdenerwować i to nie zadziałało, pan Zaidi dobrze zareagował".

I mean, serio? WYWALIŁ swoje dokumenty DO KOSZA! Jaka, według Pszczół, byłaby "zła reakcja"? :D

Mela coś kręci, a że za Chiny nie pamiętam co się działo w poprzednich odcinkach wybieram opcję mielenia ozorem co by przypomnieć sobie trochę fabuły. No więc dziewczyna rozmawiała z Zaidim i odeszła z płaczem, a my widziałyśmy to zamykając kawiarnię. Wg niej nic się nie stało:

Mel: "Nic takiego, przecież ci mówię... To ja się niepotrzebnie uniosłam. Martwiłam się o pracę magisterską i rozmawiałam o niej z panem Zaidi. Nie wiedział, jak mnie pocieszyć i nagle..."

Nie jestem dobra w relacje międzyludzkie, ale 1) praca magisterska nie wydaje się być powodem, dla którego płacze się przed profesorem na środku ulicy rozmawiając w 4 oczy 2) końcówka nie brzmi zbyt dobrze. Znając Zaidiego, jego pocieszenie może być równie zgrabne i nie dwuznaczne, co jego hehe, żarciki na auli.

Chani znajduje nas na kampusie i przygarnia do siebie aby się pouczyć w spokoju. Przemiła postać. Na nią również nie zasługujemy.
I wygląda na to, że naprawdę bierze sobie do serca kwestię magisterki - jej trzy segregatory vs Suśkowa "pomięta kartka". (Pamiętacie to skrupulatne rozplanowanie o którym była mowa? Tak, to właśnie ta jedna kartka xD)
Chani, marnujesz się siedząc z Suśką ._.

Chani: "Ale to jest genialne! Twój pomysł na pracę magisterską jest genialny!"

O nie, nie, nie... Tylko nie chwal Suśki, Chani, na Ozyrysa! Ma jedną pogniecioną kartkę, nie możesz jej tak schlebiać bo ostatecznie pójdzie z nią na obronę pracy! Dziewczyna poświęca DWIE GODZINY, żeby nam pomóc. Biedna. Czas nieodwracalnie stracony.

Chani: "Cieszę się, że mogłam ci pomóc i spędzić z tobą czas. Nie martw się! Odwdzięczysz mi się! A teraz zmykaj. Rozumiem, że masz coś ważnego do zrobienia. Nie mam ci tego za złe."

Protect her. Protect at any cost.

Idziemy spotkać się z Rozą i Aleksym - oczywiście do jaśnie pani nie można z pustymi rękami, więc kupujemy... pluszowego hipopotama za 15 goldów (!!!). Taktownie. "Trzymaj Roza, tak sobie ciebie wyobrażam za siedem miesięcy!"
Okazuje się, że Roza jakimś cudem mieszka w eleganckim lofcie w pobliżu centrum. Jak do tego doszło? Nie wiem, ale czuję że Leo naprawdę musi być blisko spokrewniony z Traczem. Na pytanie, dlaczego Roza nigdy się nie pochwaliła mieszkaniem, nasza bestie błyskotliwie odpowiada:

"Bo nigdy się nie wprosiłaś. A potem nie mieliśmy czasu sprzątać, więc cię nie zapraszałam... Prawie zapomniałam, że pod moimi ubraniami są meble!"

To brzmi dokładnie jak Roza, ta antypatyczna postać którą się stała - wpraszanie się ludziom na chatę i zasłanie wszystkiego swoimi ciuchami. Ciekawe, czy w tym całym bałaganie znalazła się dla Leo jakaś komórka pod schodami.

Roza: "Tak więc mamy pokój dzienny z antresolą, który zamieniliśmy w mały pokój, a także łazienkę i jeszcze jeden dodatkowy pokój"

Wujek Tracz jak nic! Albo kredyt na 500 k. Bez wujka Tracza still niewykonalny.
Wykorzystuję okazję by dopytać, czy aby "mały pokój" nie należał przypadkiem do Lysandra.

Roza: "Tak, zgadza się. Trzymaliśmy go dla niego na wypadek, gdyby był tu przejazdem. Tak było na początku, ale teraz już się tu nie pojawia"

Miło wiedzieć, że pokój w którym moja Suśka na koniec liceum straciła cnotę dziś jest częścią wszech-garderoby jej super psiapsi. Mam nadzieję, że Roza czuje się z tego powodu bardzo niezręcznie. Albo że chociaż Lysiek zostawił pod łóżkiem cuchnące skarpetki nim udał się na wygnanie do Serbinowa.
Rozalia odpowiada nam również na pytanie, co to się zadziało, że nasz licealny WS nie zaszczyca swego licealnego lokum odwiedzinami:

Roza: "Myślę, że po prostu sprawia mu przyjemność to, co robi. Na początku się odzywał, ale później prawie przestaliśmy mieć z nim kontakt. Cały czas jest zajęty i zapomina nam odpowiedzieć"

Haha... Kłamstwa! Więcej kłamstw, Rozalio, uniwersum wytrzyma! :D Sprawia przyjemność? Oranie areałów na zapomnianym przez bogów ugorze sprawia radość mojej biednej, zamyślonej, gubiącej wszystko sierocie? Rozo, że też ci nie wstyd... W każdym razie, mając cię w rodzinie, też bym się nie odzywała. Pomijając zupełnie fakt, że Lysander pewnie zgubił/ nie mógł kupić ładowarki, a ciebie i Leo guzik obchodzi czy Lysiek w ogóle żyje, czy też stratowały go alpaki/ kaczor Piotruś zadziobał go w nocy. No ale hej, masz dodatkowy pokój na ciuchy! To się liczy, prawda?! :D

Su: "Haha, to zupełnie w stylu Lysandra!"

...Że niby co? Oranie pola? Doglądanie trzody? Karmienie drobiu? Sadzenie warzyw? Pryskanie sadu??? Wszystko to musi "sprawiać mu przyjemność" wprost niewyobrażalną.

Roza: "Tak, cieszę się, że jest tam szczęśliwy. Tylko tego mu życzyłam"

Życzyłaś mu zesłania na odludzie i wszyscy dobrze to wiemy, Rozo. Żeby przejąć jego pokój. Okrutne zagranie i nikt nie przekona mnie, że było inaczej.
Temat Lysandra, pierwszej wielkiej miłości i zaginionego ukochanego nie jest jednak zbyt wdzięczny ani dosyć zajmujący dla Rozalii, więc idziemy nadziewać pomidory. Roza żali się, że świat jej idealne życie się skomplikowało gdy zaszła w ciążę.

Roza: "Na początku, gdy się dowiedziałam, byłam bardzo spanikowana. Mój świat się zawalił. Zastanawiałam się, jak poradzę sobie ze studiami, czy jestem gotowa, jak wy zareagujecie, jak będą patrzeć na mnie inni ludzie na uczelni."

Z całą sympatią, nie za bardzo chce mi się wierzyć żeby kontynuacja studiów faktycznie zaprzątała ci główkę, Rozalio... To, jak będą patrzeć na ciebie inni - o, to jak najbardziej.

Wpada Alexy z 37 prezentami, Roza marudzi, że nie ma na nie miejsca.

Alexy: "Skoro nie masz nawet miejsca na prezenty, to co zrobisz z dzieckiem?"

Wesołe trio oczywiście wybuchnęło śmiechem, ale... he's got a point. Najwyraźniej berbeć jest predestynowany do mieszkania wraz z Leo w komórce pod schodami.
W końcu, po GODZINIE rozpakowywania podarków pojawia się wieszak na ramię. I nawet przemawia!

Leo: "Wow, co tu się dzieje?"
Alexy: "To dla ciebie, tatusiu!!"
"Roza rozpłakała się ze śmiechu, omal nie wylała zawartości mojej szklanki!"

Śmiechom nie było końca!
Szczerze, żal mi go. Nawet biorąc pod uwagę wpływy Tracza, Leo musi zarobić na cały ten perfekcyjny światek i swoją beztroską "trophy wife". Wraca po pracy w nocy, zmęczony, a tu cała dzika banda robi baby shower bez jego udziału. Żyć nie umierać.

Su: "Leo pochylił się ku Rozalii i pocałował ją we włosy z zamkniętymi oczami. To był tylko pocałunek, ale wystarczył bym odwróciła wzrok. Czuję, że istnieje inna energia, która ich łączy."

Hehe... No jasne. Money.
Swoją drogą zabawne, jak zachowanie Leo przypomina romantyzm Lysan... Nie, nie wracamy do tego tematu, Lys jest najszczęśliwszy w całej wsi i w ogóle to najlepiej o nim zapomnieć, halo załoga, lecimy dalej z dzieciakiem Rozy!!!

Leo: "Miałem długi dzień w pracy, więc chyba niedługo zabawię na waszej imprezce."

Biedny... On naprawdę nie ma łatwego życia. Osiem godzin za ladą jak nic, a tymczasem Suśka, ta oaza zrozumienia i empatii przekonuje, żeby nie był ciapa bo noc jeszcze młoda :D

Su: "O nie, Leo, my dopiero zaczęliśmy!"

Wyrzuciłabym z mieszkania jak nic. Ale Leo to gentleman tak samo, jak jego wypędzony brat, więc usilnie się broni:

Leo: "Ale może poświętujemy w ten weekend?"

Ponieważ w weekend są zawody, z radością korzystam z koła ratunkowego "strasznie mi szkoda, ale nie mogę". Leo okazuje się jednak szczwanym lisem który doskonale wie o imprezie vel "seks i surfowanie":

Leo: "Nawet jeśli idziemy na imprezę, która odbywa się na plaży?"

Oj, Leo, Leo... Ty to wiesz więcej, niż dajesz po sobie poznać. Ciekawe, jakie jeszcze sekrety skrywasz pod tą maską wieszaka na ramię.

Alexy: "Imprezowiczka i do tego tchórz! Wolisz imprezę od nas, przyznaj!"

Oj, gdyby tak tylko Bimuff dał nam opcję swobodnego wyrażania myśli... :')
Leo przeciągle ziewa (rozumiem, aczkolwiek still gentlemani chyba tak nie robią...) więc idziemy sobie grzecznie z Aleksym. Ta maruda się opiera, ale Roza zapewnia, że musi porozmawiać z Leo tylko we dwoje.

Alexy: "Aha, to tak to się teraz nazywa! No to ja muszę porozmawiać tylko we dwóch z Morganem"

Biedny, biedny Morgan... Wiedząc, jak skrzywdzona zostanie ta postać, naprawdę smutno ogląda się początki ich znajomości.
Przed wyjściem całujemy Leo i gratulujemy mu zostania ojcem - na co biedak robi taką zdziwioną minę, jakby nigdy nikt o nim nie pomyślał jako o osobie potencjalnie zaangażowanej w cały proceder. Jakby przywykł już, że cała atencja skupia się wyłącznie na jego wybrance. Smutne.

Alexy: "Zdajesz sobie sprawę, że wkraczają w świat dorosłych, ot tak o, tu i teraz..."

Na litość... Oboje mają te 24 na karku! Już od pewnego czasu żyją jako dorośli - a to, że zachowują się wciąż jak nastolatki to insza inszość.

Alexy: "Ale jak to będzie... Jak oni sobie poradzą, nie wiem, zajmować się dzie... tym czymś, kurde!"

Roza, zajmująca się czymś co nie jest nią ani zakupami? Też się zastanawiam. Pewnie Leo wszystko ogarnie.

Alexy: "Ale... Jeśli Morgan zechce mieć dziecko?!"

...Z tobą na pewno nie, spokojna twoja nieuczesana. Nie po tym piekle, które mu zafundujesz. Luz.
Pojawia się Morgan i oh my, to taki miły chłopak!

Morgan: "Byłem na imprezie ze znajomymi, przepraszam, że nie odpisałem na twoją wiadomość... Brakowało mi ciebie."

Ach, jest jeszcze taki pełen radości, taki nieświadomy...! Jak Pszczoły mogły mu to wszystko zrobić?

Alexy "rzuca się na Morgana", po czym obaj "całują się w szaleńczym amoku", jakkolwiek to brzmi. Korzystając z okazji idę więc upolować wróżkę która da mi takie samo koło z flamingiem, jakich już pięć wydropiłam z babeczek.
Po drodze Su rozmyśla, jak bardzo Alexy jest zakochany.

Su: "Ta dwójka jest naprawdę dla siebie stworzona"

Tak... Aczkolwiek, nie. Może, gdyby nasz drogi przyjaciel nie był taką chutliwą bestią bez krztyny przyzwoitości, kto wie...?

Titi chowa się w toalecie na uczelni, bo... ponieważ zawody w weekend? Teoria o jej problemach psychicznych jest w każdym razie naprawdę dobrze uzasadniona.

Idziemy do pokoju w którym nie ma Yeleen. Znając odpały Suśki, również unikałabym nocowania z nią pod jednym dachem. Rano Su budzi się, wspominając coś o dziwnym śnie z Pryią i o tym że ma zajęcia, których nie lubi.

Su: "Udałam się w końcu na poranne zajęcia z socjologii, a potem z dziedzictwa kulturowego i geografii. Szczerze mówiąc, nie są to moje ulubione przedmioty"

Z pewnością nie. Pewnie trzeba na nich znać jakieś nazwiska albo, nie daj panie, daty! Zupełnie inna liga niż odczuwanie sztuki sercem.

W każdym razie, po "długim dniu" Su idzie spać i tak w ciągu pięciu zdań mija kolejny dzień. Początek kolejnego jest... taki sobie. Budzi nas Alexy. Jak wlazł do naszego pokoju? Nie mam pojęcia, ale nie kojarzę żeby fabularnie miało to jakieś wytłumaczenie.
Idziemy na nieszczęsny "shopping". Leo był uprzejmy zamknąć sklep, żeby Drama Llama mogła się wyszaleć. Zdecydowanie wujek Tracz wspomaga jego płynność finansową. Nadmienię tylko, że stroje są karygodnie drogie.

...Oczywiście, że płacimy jeszcze 5 golds za autobus! Stara, wstrętna mechanika ciągle żywa :')

Su: "Łał, plaża nie wygląda już tak, jak kiedyś!"

No... nie, teraz nawet da się na niej odnaleźć. Robiłam ostatnio replaye odcinka plażowego z Liceum (zbieram wisiorki) i... o rany, czwarte podejście i nadal nie wpadłam na wróżkę. Tamten układ plaży, bez żadnych znaków szczególnych i sensu był po prostu straszny.

Leo zaskakuje wszystkich i... wznosi toast. Alexy wydaje się być oburzony nagłą elokwencją wieszaka na ramię.

Leo: "Dziękuję ci, Rozalio, że jesteś przy mnie, i że z humorem zaakceptowałaś tę niespodziankę... Wiem, że w ostatnich miesiącach sporo mnie nie było... Poświęcałem dużo energii i czasu na to, by butik funkcjonował, podróżowałem w poszukiwaniu nowych kolekcji na drugi koniec kraju i..."

No złoty chłopak. Ale do brata to nie zajrzał, co?

Leo: "Okłamałem cię. Ilekroć mówiłem ci, że wracam do domu... Zatrzymywałem się, żeby zrobić objazd."

A tu co, przepraszam, się dzieje? Nagły powiew szczerości z głębi serca stłamszonej istoty? Czy doczekamy się wyznania o tabunie kochanek którym nasz spadkobierca traczowego imperium szył własnoręcznie muślinowe pończochy?

Leo: "To trwa już kilka miesięcy..." "Położył na stole, między naszymi szklankami, pęk kluczy"

Nieee, to zbyt piękne żeby Leo wyhodował sobie jakąś tożsamość egzystującą niezależnie od Rozalii.

Leo: "Niebieski domek, 20 metrów od plaży, ten, który zawsze kazałaś mi oglądać, gdy tu przychodziliśmy... Jest twój... Nasz."

...No jasna choroba, to może oddasz mieszkanie bratu żeby mógł wrócić z wygnania???

Su: "Kupiłeś dom?"
Roza: "CO?! O mój Boże! Nie! To nieprawda? Prawda? To nieprawdaaaa!!!!"

Taaak... "Zasłużyliście sobie, jesteście piękną parą która wiele przeszła i należy wam się szczęśliwe zakończenie historii!" Tak bym powiedziała gdyby Roza nie była wyrachowaną zołzą pogrywającą sobie cudzym życiem a wasz brat/ przyszły szwagier nie przymierał głodem gdzieś pod zagonem kartofli. Ale wiadomo, Roza musi wszystko dostać na złotej tacy, to jedno z praw tego uniwersum.

Roza: "Znalazłam najlepszego faceta na świecie!"

Znalazłaś, to fakt. Przywiązałaś mocno do nogi od krzesła i zapewne będziesz trzymać po pracy w szczelnie zamkniętym kąciku pod schodami, żeby przypadkiem nie odkrył jak wygląda świat bez ciebie. Jesteś skarbem, Rozo.
Po drodze wpadamy na Morgana (zaprosił go Alexy) i Hyuna (nie zgadniecie, kto go zaprosił).

Hyun: "Gdyby nie Roza, nawet nie wiedziałbym że w ten weekend są zawody. Nalegała, żebym przyszedł się z wami zobaczyć koło południa"

...Skarbem, Rozo. Prawdziwym skarbem.
Hyun zdradza nam, że lubi przesiadywać w trójkę z chłopakami w pokoju, choć ci głównie się obściskują i całują. Dodaje, że Morgan jest bardzo zakochany.

Hyun: "Morgan jasno mi powiedział, że pierwszy raz czuje, że chciałby z kimś spędzić całe życie. Chce go przedstawić rodzicom"

Biedny, biedny Morgan... Na sugestię, że wcale nie są ze sobą długo, dodaje:

Hyun: "Tak, on to wie. Ale mówi, że nic go to nie obchodzi. Że nigdy nie czuł się tak jak teraz. Nie mów tego Alexy'emu. Myślę, że to coś, co chciałby mu powiedzieć osobiście."

;-;

Alexy i Morgan zaciągają Hyuna do morza (dziękuję!) Priya pojawia się wraz z Kastielem. Przy barze spotykamy Nata i naszą dawną nemesis, która teraz jest całkiem sympatyczną osóbką. Zmywa się niestety szybko z Priyą żebyśmy mogli zostać sam na sam z Natem który burczy coś o byciu bad boyem i "tajemniczych, groźnych sprawach" które zakończył, ale nie może nam powiedzieć, a w ogóle to bardzo niebezpieczne. Meh.
Płoszy go Roza, która wie, ale nie mówi, i tak cała sprawa sprzedaży cukru jest rozciągana do granic możliwości jak gumiżelki na słońcu.

Za to psiapsi naciska, żebyśmy zainteresowali się bardziej "dobrym chłopcem" Hyunem. Patrząc na to, jak skończyła jego postać, pokuszę się o przypuszczenie że bestie chciała nas tym ruchem wepchnąć na minę, co byśmy nigdy nie mieli ładniejszego domku na plaży niż ona.

Pojawia się Leo i... o mój B, character development tej postaci jest niemożliwy! W tym odcinku dostajemy o nim więcej informacji, niż przez całe liceum. Szkoda, tylko, że nową informacją o Leo jest... to:

Roza: "O tak, zupełnie zapomniałam ci powiedzieć, ale twój wykładowca od historii sztuki przychodzi regularnie do butiku i zaprzyjaźnili się z Leo... Powiedział mu, że gdyby chciał przyjść w ten weekend, mógłby przyjechać z nami na drinka."

Leo, cóżeś ty uczynił...? A ja ci pogratulowałam uczestnictwa w spłodzeniu Rozy 2.0 ._.

Idziemy się przejść żeby nie siedzieć dłużej z naszą psiapsi i spotykamy... Kierownika Administracyjnego! :D

K: "Może to nie Włochy, ale i tak lepiej niż na Akademii Anteros."

Uwielbiam ten vibe. Stłamszony życiem, rachunkami, wyskokami młodzieży. Zna życie i nie walczy przeciwko jego falom - kołysze się ze stoicką melancholią, niczym trzcina, na wietrze wydarzeń. Nic go nie zaskoczy. Nic nie wyprowadzi z równowagi. Samotnie kieruje okrętem życia po szarym oceanie nieprzebranego losu.

K: "Dzień dobry, LePetitKirai! Dziwię się, że cię tu widzę, i że nie pracujesz nad swoją pracą magisterską."

...W punkt! Oj, ktoś tu jest dzisiaj w formie :D
Niestety, z tym panem nie da się wbijać wysokiego lovo. A szkoda. Jako postać wydaje się znacznie ciekawszy od naczelnego creepa uniwersytetu.

K: "Taki piękny dzień sprawia, że mamy ochotę dalej odwlekać nadrobienie materiału z zajęć, nieprawdaż? Jeśli ty i twoje sumienie jesteście spokojni, to dobrze, najwyżej spotkamy się jeszcze raz w  przyszłym roku!"

U-wiel-biam xD

K: "Nie dziw się, taka jest moja rola. Mógłbym ci wyrecytować nazwisko każdego studenta i kierunek, który studiuje. A jak tam relacje ze współlokatorką? Dogadujecie się już...? Cóż, przyszła powiedzieć mi, że ma obawy, czy twoja obecność nie wpłynie negatywnie na jej wyniki w nauce! Powiedziałem jej, że jedna czarna owca nie zbałamuci takiej obiecującej studentki jak ona. Zachęciłem ją, żeby ci pomogła."

Panie złoty, aż nie wiem co powiedzieć. Nic dziwnego że Yeleen udała się do niego po pomoc. Widać że z nie jednego pieca chleb jadł.

K: "Niestety, w tym roku mamy pełne obłożenie, w przeciwnym razie bym zmienił jej pokój. WYSTARCZY. Nie po to mam weekend, żeby rozmawiać ze studentami. Czuję się jak w pracy."

Work-life balance. Jak miło widzieć jakiś zdrowy trop w tej grze.

A propos work-life balance! Spotykamy również Clemence, tą starą, toksyczną prukwę dzięki której między innymi nie uważam dłużej grania w Uniwerek za formę przyjemnego relaksu. Jakim cudem tak "postępowa" firma uznała że zrobienie z kobiety plus size (w dodatku na stanowisku kierowniczym) naszej nemesis w tej części gry będzie dobrym pomysłem? Dlaczego nie możemy rzucić jej w twarz papierem i odejść już po pierwszym razie, gdy odstawia manianę?

Wpadamy również na Yeleen, która chilluje z jakimiś starszymi od nas ludźmi.

Y: "Powinnaś ich poznać. Większość ludzi tutaj to kolekcjonerzy, właściciele galerii albo artyści."

Hehe, to był ten moment, gdy życie Suśki wraz z karierą zostało przesądzone... Kawiarniogalerio, nadchodzimy!
A, przy okazji. Wiedzieliście co Banksy robi w wolnym czasie? Ano, chilluje na plaży w Słodkoflirtowie! :D

Y: "Och, to tylko Banksy. Wiesz, słynny artysta graffiti, którego tożsamości nikt nie zna."

Nie no, luz. Pozdrów DiCaprio jakby dopłynął jachtem na imprezę, dzwonił że się spóźni.

Idziemy sobie szybko, żeby... wpaść na pana creepa. To jest dobry weekend.

Rayan: "Spodziewałem się, że idąc plażą spotkam wszystkich studentów uczęszczających na moje zajęcia. Ale nie sądziłem, że zacznie się tak szybko, jak tylko wyjdę z samochodu."

Tak, rozczarowanie po mojej stronie. Pytam uprzejmie, czy to Leo go zaprosił, na co wykładowca reaguje prawdziwym szokiem:

Rayan: "Z-znasz Leo?"

Ja rozumiem że Leo sprawia wrażenie jakby nigdy z nikim nie rozmawiał i siedział całe życie w swoim butiku, ale... C'mon, prowadzi jedyny butik w mieście, z prostej statystyki wynika że parę osób musiało go kiedyś spotkać! :D
Okazuje się, że Rayan rozmawia z Leo. I coś mi mówi, że chodzi mu o układ "ja mówię, on stoi, słucha, i odlicza minuty do zamknięcia sklepu".

Rayan: "Nie sądzę, że można tu mówić jeszcze o prawdziwej przyjaźni, ale jest jedną z tych niewielu osób, z którymi rozmawiam w tym mieście. Ja... Nie, nie znam tutaj nikogo. Znajomość z Leo jest moim pierwszym krokiem do życia towarzyskiego poza uczelnią!"

To... Dość niewielki krok. Taki trochę w ślepą uliczkę. Chyba, że przez Leo chce dotrzeć do Rozalii - wtedy życie towarzyskie zwali się na niego jak cała garderoba.

Rayan: "Dawno już nie robiłem innych rzeczy niż czytanie książek z zakresu sztuki przez cały dzień."

Czytanie...? Ale... poważnie? Ale pomijał pan nazwiska i daty, prawda?

Idziemy do baru, po drodze wpadamy na Kaśkę który nie wie, co powiedzieć menedżerowi. Idę w bramkę "carpe diem, co będzie to będzie". Rudy idzie dzwonić. Przy barze gromadzi się Leo z Rozą i Zaidi, który każe mówić do siebie "Rayan". Na ciche bąknięcie Sukrety, że tak trochę dziwnie mówić do wykładowcy po imieniu, nasza bestie jest Rozą once again:

Roza: "Tja. Myślisz, że nie widziałam jak na siebie patrzycie?"

Ee... Z dezaprobatą i lekkim obrzydzeniem? Oj Rozo, ciąża ci nie służy a to dopiero trzeci tydzień...

Zaidi wraca po próbie przywitania się z Kierownikiem Administracyjnym i bezceremonialnie obrabia mu tyłek przy studentkach.

Zaidi: "Tak, on jest trochę... specyficzny. Wszyscy przechodzimy z nim tę samą gehennę"

Śmiechom nie było końca... Ta uczelnia nie zasługuje na Kierownika Administracyjnego.

"Impreza" sprowadza się do siedzenie przy stoliku, piciu napojów wyskokowych i rozmawiania z całą wesołą ferajną. "Priya tańczy jak szalona", Zaidi próbuje zgrywać młodego gadając o naszych znajomych, z kolei Nat "wpatruje się uporczywie". Ponieważ z braku laku ogrywam sobie ścieżkę najlepszego przyjaciela Księcia Valium (mimo że twarz mu formatowali walcem), idę pobrzdąkać z nim "Hakuna Matata" zanim o czwartej nad ranem doczłapiemy się pod akademik. Grzeczne "dobranoc" na pożegnanie i każdy rozchodzi się w swoją stronę.

Odcinek... średni, gdyby nie promka zdecydowanie bym nie zagrała. Przypomniałam sobie również kilka kwestii, przez które zarzuciłam Uniwerek wieki temu i - z perspektywy czasu - wcale się sobie nie dziwię. No to ten, dużo dobrego i smacznej kawusi wszystkim! <3


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz