wtorek, 9 maja 2023

[AL: Armin] Odcinek 6, ślubny

No, dziewczyny, czas na mój ślub i wszystkie jesteście zaproszone! Jak pamiętamy – a jeżeli nie, to przypomnę – poprzedni odcinek z zaręczynami okazał się zaskakująco udany, a nawet całkiem słodki i przyjemny jak na to uniwersum. Czy odsłona ślubna utrzyma ten trend? Nie będę wam tu ściemniać, że mam jakieś oczekiwania, ponieważ już my wiemy, jak Beemoov te weselne odsłony trzepie na jednej sztancy. No ale może mnie zaskoczą, w końcu zaręczyny były okej. 

Tak więc nie przedłużając, zobaczmy, jak Słodki Flirt wyobraża sobie weselicho z nerdeeee—

Sucrette: (Zeszłam po ostatnich schodach, aby wejść do salonu.)

--em. Cóż, bardzo fanfikowo, but what else is new.
Suśka wraca z remontowego boju – właśnie stoczyła zażartą walkę z przeciwnikiem na swoim poziomie, czyli starą tapetą (prawie jak schnąca farba, wybaczcie ten niezwykle hermetyczny żart) i osiągnąwszy to pełne glorii zwycięstwo, zeszła do swej połowicy, aby poznać raport z drugiej flanki. Armin melduje wykonanie zadania, ciężarówka z meblami wynajęta na trzy dni, świetnie, spocznijcie, kapralu. Jak widać po assetach i kontekście, nasze gołąbeczki znalazły sobie nowe mieszkanie i tkwią po uszy w jego urządzaniu. Jednocześnie planują ceremonię. Armin przegląda garnitury w internetach i ohohohohohoho, zgadnijcie co:

Sucrette: A nie wolałbyś omówić tej kwestii z Leo?
Armin: … To on umie mówić?

Na razie wygląda na to, że scenarzyści dogadali się co do zgodności zainteresowań Suśki i Armina, tak więc oboje snują rozważania o wzięciu ślubu w cosplayu. Armin chce się przebrać za Batmana, Sukreta myśli o Catwoman albo Talii Al Ghul, ale a) już wiemy po spoilerach, że kategorii „ciekawe i niebanalne” nie szuka się w grach Beemoovu; b) ALE CO RODZICE POWIEDZĄ.

Armin: Ale ceremonia jest głównie dla nas.

Może by tak było, gdyby ta gra nie była odpowiednikiem roztopionych lodów waniliowych.
Armin proponuje, by zadecydować partią w Mario Kart, na co Suśka konstatuje, że nie powinni rozwiązywać każdej kwestii spornej grą w wyzwania. Chociaż ohohohohoho, jak ona lubi te ich giereczki, hohoho, iiiii Słodki Flircie, dlaczego. Dlaczego właśnie z tego elementu, który stanowił najsłabszy element chociażby okropnego odcinka trzeciego tej serii, czynisz trzon i dynamikę, na którym ten związek się opiera? Tego nawet nie było w Liceum, a tam nawet miałoby rację bytu, bo pasowałoby do dzieciaków z pstro w głowie. W każdym razie Suśka dodaje, że właściwie, jeśli chce, to Armin może zamówić te swoje garnitury, bo PRZYDADZĄ SIĘ NA PÓŹNIEJ WINK WONK

Armin: Przestań, muszę się skupić teraz na rzeczach ważnych. Jest jeszcze tyle do zaplanowania.
Sucrette: W związku z mieszkaniem, podróżą czy ślubem?
Armin: … Wszystkim.
Sucrette: Super, czyli jeszcze niczego nie zrobiliśmy.

Sukreta mogłaby pisać streszczenia do Słodkiego Flirtu.
Przechodzimy do kawałka, który ciekawością przypomina wspomnianą wcześniej schnącą ścianę – para zaczyna układać harmonogram wszystkiego, by jakoś spiąć te trzy katastrofy w jedno i dotelepać się do finiszu, nie zapominając przy tym połowy. I ja wiem, że lubicie takie smaczki, to proszę bardzo, aktualna sytuacja finansowa naszych gołąbeczków:

Sucrette: Ślub kosztuje krocie, a jeszcze przecież wzięliśmy kredyt na mieszkanie.
Armin: Wcześniej opłacaliśmy czynsz, nic się specjalnie nie zmieniło.
Sucrette: Tak, ale kredyt to większe zobowiązanie.

Jak wiemy z poprzedniego odcinka, realia AL są identyczne jak te w LL, tak więc Suśka pracuje w upadającej kawiarnio-galerii, a kwestia zarobków Armina jest dyskusyjna. Jeśli robi też w zawodzie, to może zarabiać kokosy, ale jeżeli jest tylko policyjnym konsultantem, to raczej może liczyć tylko na standardową wypłatę. Innymi słowy – czy ten ślub sponsoruje Tracz?
Docieramy do kwestii świadków. Armin rzecz jasna dobiera Nataniela i Aleksego, i mam nadzieję, że to oznacza niespotykanie tego drugiego w tym odcinku.

Sucrette: Chciałam poprosić Aleksego [na mojego świadka], nim wygrałeś go w Street Fightera…

Street Fighterze. Mimo to we dodged this bullet magnificently.
Armin: Mogę ci go pożyczyć, jeśli chcesz!

NIE.

Sucrette: To byłoby nie w porządku. Poza tym to twój brat, więc powinien być twoim świadkiem.

TAK.

Armin: Mam jeszcze drugiego – mogę wziąć Evana, a tobie odstąpię Aleksego.

NIE.
Also – Evan wciąż istnieje w tym uniwersum!

Sucrette: Nie, nie, tak jest okej.

„Bo nie chce nam się rysować mu nowych sprajtów albo wysłuchiwać znowu utyskiwań, że mogliśmy go wkleić, a woleliśmy sprowadzić mieszkańców z Krainy Cieni, pfff” – Beemoov, probably.
Sukreta stwierdza, że właściwie nigdzie nie jest zapisane, ilu świadków można mieć, więc czemu Evan też miałby nie przyjść. Armin mówi, że brat mógłby spróbować go przyćmić przed ołtarzem i zachodzę w głowę, co też mógłby zrobić, poświecić bicem? Albo tymi napromieniowanymi oczami? W każdym razie teraz my dostajemy możliwość do wybrania swoich świadkiń, a są to Chani, Rozalia, Priya i Nina.

Armin: Obawiam się tylko, że Rozalii raczej nie uda się zrobić Chani takiej sukienki, która by się jej spodobała…
Sucrette: Sza! Rozalia może wszystko zrobić!

Wystarczy tylko pogodzić się z faktem, że nie masz nic do gadania, a o pieniądzach zapomnij!
Jako że trwam jeszcze w miesiącu miodowym z moją hinduską narzeczoną, to wybieram ją na drugą świadkinię. Sukreta i Armin jadą dalej ze swoimi planami, ale tak naprawdę to słabo zatajona ekspozycja, abyśmy były na bieżąco. Ślub odbędzie się w „parku z atrakcjami” – cokolwiek to oznacza, ślijcie pocztówki z pytaniami do tłumacza – przysięga zostanie zawarta przed zamkiem (?), hotel na podróż poślubną zarezerwowany, będę lecieć samolotem, ale nie wiadomo gdzie, bagażu dużo. I zapomnieli o obrączkach, więc zaraz będziemy to odbębniać. Armin zaczyna mędrkować, że teraz to już wszystko takie oficjalne się zrobi, bo pierścionki i jeju, jeju, czarodzieju, na co Sukreta pyta, czy on jej zamierza zwiać sprzed ołtarza, czy co. Na szczęście (albo nieszczęście, jeśli liczycie, że wreszcie zacznie się w tej grze coś dziać) nasz wybranek serca prędko zapewnia o swoim oddaniu; on się niecierpliwi, już niedługo będziemy mężem i żoną. No, ja myślę! Inaczej ten sezon byłby straszną stratą czasu. Przechodzimy do planszy z napisem „obrączki” i przyznam wam się, że czekałam na ten moment. Od chwili, gdy przeczytałam o tym motywie w streszczeniach, nie mogłam się doczekać, aż sama zobaczę ten ogrom przepychu i podniosłości, iiii lol, myślicie, że na to poszły wszystkie pieniądze z budżetu na miski ryżu dla i stażystów pracujących przy tych szumnie reklamowanych na Insta odcinkach? Zaraz rozwinę tę myśl, gdy gra mi pokaże, jak fantastyczna będzie scena wybierania obrączek, ale zanim to nastąpi, muszę przedrzeć się przez dialog, który zupełnie nie mam pojęcia, co znaczy.

Armin: Zawsze jestem zdziwiony, że to tak krótko trwa. Droga z centrum tutaj, dwadzieścia minut i koniec.
Sucrette: Jednocześnie to kwadrans…
Armin: No ale już wszystko załatwione, kamień z serca!
Sucrette: Ha ha ha!!! Cieszę się, że już się nie denerwujesz, bo teraz czeka nas najważniejsze!

… O czym jest ten dialog. Żeby nie było – sparafrazowałam go, ale nawet nie wiem, czy zrobiłam to dobrze, bo de facto nie mam pojęcia, o co się rozchodzi. Na początku myślałam, że Armin może zrobił prawo jazdy albo kupili samochód, albo, albo, albo nie wiem co, plus kalki z angielskiego, plus w ogóle zero wzmianki o tym, co tak rozsierdziło Armina (chyba przygotowania, ale w takim razie po co robić z tego taką tajemnicę)… No nic, nie rozszyfrujemy gramatycznych zagadek Beemoovu nigdy, tak więc docieramy do jubilera, gdzie Armin przykleja się do witryny.

Sucrette: A więc? Gdy je widzisz, to wydaje ci się bardziej konkretne?

Tłumacz tak się wczuł w tematykę odcinka, że chyba też golnął sobie zdrowie młodej pary. Tak z pięć razy.
Dzieciaki wybierają obrączki, Armin chce coś z mniej utartego szlaku, Sukreta się waha, bo nie ma nic złego w klasycznym złocie, tralalala, nic ciekawego. Dochodzimy do wyboru osoby, która przyniesie obrączki. Armin wysuwa kandydaturę Evana, którego rzeczywiście trochę skrzywdził pominięciem przy doborze świadków; ja z kolei chcę, żeby coś zaczęło się dziać w tym odcinku, więc idę na całość i proponuję Rocketa. Armin pyta, czy Suśka zdaje sobie sprawę, że mówi o fretce, na co Sukreta uradowana stwierdza, że mogą przecież połączyć przyjemne z pożytecznym i powierzyć Evanowi niesienie Rocketa, który z kolei będzie niósł obrączki. Pomysł jest tak durny, że oczywiście wszyscy od razu na niego przystają. Ruszamy dobierać katering i w sumie miałam się odnieść do tych plansz, prawda? Więc rozumiem, w co chce tu iść Beemoov, ale jest to tak karkołomny pomysł, że o rany. Czy Francuzi też mają w swej weselnej kulturze zakodowane kręcenie filmów z wesel? Bo to jest zabieg totalnie z takiej produkcji na płytę z wielkim napisem „ŚLUB KACPRA I MALWINY WRZESIEŃ 2002”, nawet emocje te same, czyli randomowe scenki z ludźmi, którzy do końca nie wiedzą, co ze sobą zrobić przed tą kamerą, zmontowane tak, żeby zachować jakiś ciąg przyczynowo-skutkowy, ale pierwsza połowa filmu to głównie ujęcie kwitnącego pola i wjazdu przed domem rodziców panny młodej. W pewnym sensie jestem pod wrażeniem, że Beemoovowi udało się odwzorować te klimaty z taką dbałością o szczegóły – tkwię w scenie z kateringiem i nie mogę wyjść z podziwu, jakie to nudne i metodyczne. Dwie fikcyjne postacie wybierają przekąski na wesele – prawie tak zajmujące jak ujęcie państwa młodych prowadzonych do mercedesa, który zawiezie ich pod kościół. Tak, takie coś angażuje, gdy dotyczy ciebie i twojego ślubu, ale przynajmniej dla mnie to są takie bzdety, które nie nadają się zupełnie, by pisać o nich scenę w popkulturze, a przynajmniej nie w takiej formie. Nawet w serialach pokroju M jak Miłość, gdy postacie się umawiają do baru albo restauracji, to żeby pogadać o CZYMŚ, co wprowadzi nową dramę, zarysuje relacje między bohaterami albo zaserwuje chociażby jakiś gag na rozluźnienie. Tutaj tego nie ma – Armin i Sukreta wybierają smak placka na imprezę. WOW. MUCH EXCITE. POWOLI Z TYM ZŁOTYM GLOBEM. Podejrzewam, że Beemoov ma nadzieję, iż wczuję się tak w to wesele, że rzeczywiście będę przeżywać je jak własne, tyle że nawet dobre otome miałoby problem, by to sprzedać w tej formie, a co dopiero Słodki Flirt.

Kucharz: Makaron jest świeży i ręcznie robiony z najlepszych mąk i jaj prosto od dzikich kur.

W sensie, że od takich? Wow, Armin to rzeczywiście musi zarabiać miliony w tej policji.

Kucharz: Pulpeciki są robione z wyjątkowego mięsa Kobe.

„Kobe to najdroższa japońska wołowina…” … Ojej.

Kucharz: Jeśli chodzi o ratatouille, to warzywa pochodzą od ogrodnika z małego targu, który jest mistrzem w swojej sztuce.

Ale w sztuce czego? Wystawiania warzyw na targu? No co, tak wynika z tekstu.
Wybieram sobie tort w kształcie zamku Kopciuszka (Piękna i Bestia where?!), bo cały ślub ma motyw baśni, więc teoretycznie jest coś nowego, ale nie liczcie na wiele. Idziemy na obiad z rodzicami, którzy podobno „bardzo pomagają” w organizacji ślubu. Szkoda, że nie pomagają też przy tworzeniu odcinka, bo pieniędzy starczyło na restauracyjne tło, na sprajty rodziców Armina już nie, w końcu kto to widział animować assety sprzed czterech (?) lat. Wydaje mi się, że zmienili też nieco charaktery przybyszów z Krainy Cienia – o ile pamiętam, mama bliźniaków była bardzo wyluzowana i człowiekiem z cyklu „widziałam w życiu wszystko już dwa razy”, a teraz przeraża ją udzielanie ślubu przez Dartha Vadera (i nie, to się niestety nie wydarzy, Armin żartował, foiled again). Sezony i zakładki na stronie się zmieniają, ale gubienie fiszek przez Beemoov nigdy.
Przechodzimy do kolejnej okazji, aby Rozalia mnie okradła, czyli kupna sukienki. Autentycznie przeraża mnie sprite Leo, koleś wygląda, jak gdyby stwierdził, że bez paru głębszych nie da rady przetrwać tej przymiarki.

Leo: Zamknę butik, żeby nikt nam nie przeszkadzał.
Sucrette: (Leo szybkim ruchem odwrócił szyld z napisem „zamknięte”.)
Sucrette: (Sekundę potem za drzwiami pojawił się Alexy.)

A ten co, nie umie czytać?

Sucrette: (Leo wpuścił go do środka.)

A niby to miał być mój dzień, najpiękniejszy w życiu image/forum/smilies/sad.png I co, nie dość, że Alexy tu jest, to jeszcze Rozalia zapuści mi żurawia do sakiewki image/forum/smilies/sad.png

Alexy: Muszę dopilnować, aby Armin nie wyszedł stąd w jakimś śmiesznym kostiumie.
Leo: Nie pozwoliłbym na to.

PFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFF

Rozalia: Ach, to wielki dzień! Zobaczycie, wszyscy wyjdziecie stąd zadowoleni!

Jeśli gra nie da mi opcji, by udusić cię jedwabiem, to szczerze wątpię.
Przymierzamy sukienki, Rozalia opowiada o każdej, chyba żeby skusić mnie na robienie replayów. No cóż, jeśli przekujesz te cztery stówy, coś mi ukradła wieki temu na miliony PA, bym miała choć cień szansy do nich dojść, to może się przekonam. Armin wybiera frak, wszyscy są szczęśliwi, nic ciekawego. Na drugi dzień Sukreta dogorywa na sofie, bo remont; jednocześnie ma nadzieję, że jej wieczór panieński to będzie Netflix and chill, a nie wielka biba. Z kolei Aleksy i Nataniel urządzają Arminowi LAN party i eyyyy, czy mogę się przepisać na kawalerski, plz? Suśka idzie pod sklep Leo, gdzie ma się odbyć jej impreza, a tam rozwianie płonnych nadziei – dziewczyny porywają ją do limuzyny, czas zawojować noc. No więc gdy czytałam opisy tego wieczoru w pozostałych streszczeniach, wydały mi się niebotycznie nudne. Znaczy, wiecie, jak ktoś lubi się tak bawić, to spoko, nic mi do tego i nie o to mi chodzi. Po prostu znów – to jest jak pokaz slajdów, można by zrobić z tego wydarzenia jakąś ciekawą scenkę, tylko że Beemoov po prostu nie chce. JEDNAKŻE. Wieczór panieński na tej ścieżce prezentuje się całkiem fajnie. Dziewczyny zabierają najpierw Suśkę na kolację do wynajętego na tę okazję planetarium, potem do kina 4D, gdzie puszczają jej film stworzony ze zdjęć i nagrań, które nagromadziły przez lata spędzone razem. W finale lecą wspólne momenty przeżyte z Arminem, są wzruszki, słodkie. Na koniec wracają do butiku Leo, gdzie przymierzają wszystko, jak leci, co w sumie jest najmniej ekscytujące, no ale okej, dziewczyny spędziły ze sobą trochę czasu w zacisznym miejscu. Myślałam, że znowu odbębnią tu sztampę z popijawą i striptizerkami; nope, ktoś próbował wciągnąć w ten pomysł zainteresowania Suśki, that’s nice.
Nadchodzi wielki dzień i uważajcie, chyba rzeczywiście bierzemy ślub w Disneylandzie. Ten lot samolotem, o którym wspominałam na początku, a myślałam, że odnosi się do podróży poślubnej? Nope, to tylko koślawy scenariusz Beemoovu, tak naprawdę chodziło o to, że wszyscy goście pakują się do samolotu z nimi i lecą na miejsce ceremonii. Nie, nie padają ceny, kto za to płaci, czy jest daleko, jak im się udało to miejsce zarezerwować (poza tym, że się udało), nie pytajcie, nie mam dla was żadnych odpowiedzi. W tym miejscu zapytałam was na forum, czy czekać z całością aż przejdę, więc tydzień później i szczerze powiedziawszy, nie było warto – Rozalia poprawia nam kieckę, ojciec prowadzi nas do ołtarza, Armin i Sukreta wymieniają przysięgi bez żadnego polotu, Titi przybywa znienacka i z głupia frant wręcza mi chłopa do postawienia przy awatarze. Dwie może (ale nie bardzo) warte uwagi rzeczy to organizacja wesela, która jest tak zajmująca, iż na miejscu poszczególne drużyny (jednej z nich przewodzi Suśka, chowajcie się) kontaktują się przez walkie-talkie. Drugą jest scena z Rocketem niosącym obrączki, bo pewnie chcecie wiedzieć, jak to ostatecznie wyglądało. So – przyczepili mu pierścionki do obróżki, Evan pełen podniosłości zaprowadził go na smyczy pod ołtarz, szczerze it’s better love story than Twi… Słodki Flirt. Brakowało mi tu jakiegoś żartu w stylu tych przepychanek z Natanielem (tak nawiasem to Nataniela W OGÓLE nie ma w tym odcinku poza wspomnieniem, we have been robbed), tylko suchy tekst i nara. Tak więc oto finał Alternate Life Armin, chyba że jednak dostaniemy odcinek z miesiącem miodowym także dla tej serii (co może się wydarzyć, w końcu dalej nie wiemy, kiedy ruszy Next Gen). Nie będę podsumowywać całości, więc tylko powiem, że odcinki ślubne – a zakładam, że wszystkie wyglądają podobnie – to strasznie zmarnowany potencjał. Emocje jak na grzybobraniu, fabuła skupia się na niewłaściwym fanserwisie i właściwie tylko przedstawienie nam nowej rzeczywistości naszej pary stanowi ciekawy smaczek. Jeśli komuś podoba się poetyka weselnych nagrań, to będzie się tu dobrze bawił, cała reszta nie ma tu za bardzo czego szukać. Tak czy inaczej dziękuję wam za ponowną wspólną podróż po fabułkach Słodkiego Flirtu! Jeżeli system PA i dziwaczne decyzje Beemoovu na to pozwolą, może jeszcze się w takich okolicznościach kiedyś spotkamy, sjaumst!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz