No, dziewczyny, czas na mój ślub i wszystkie jesteście zaproszone! Jak pamiętamy – a jeżeli nie, to przypomnę – poprzedni odcinek z zaręczynami okazał się zaskakująco udany, a nawet całkiem słodki i przyjemny jak na to uniwersum. Czy odsłona ślubna utrzyma ten trend? Nie będę wam tu ściemniać, że mam jakieś oczekiwania, ponieważ już my wiemy, jak Beemoov te weselne odsłony trzepie na jednej sztancy. No ale może mnie zaskoczą, w końcu zaręczyny były okej.
Tak więc nie przedłużając, zobaczmy, jak Słodki Flirt wyobraża sobie weselicho z nerdeeee—
Sucrette: (Zeszłam po ostatnich schodach, aby wejść do salonu.)
--em. Cóż, bardzo fanfikowo, but what else is new.
Suśka
wraca z remontowego boju – właśnie stoczyła zażartą walkę z
przeciwnikiem na swoim poziomie, czyli starą tapetą (prawie jak schnąca
farba, wybaczcie ten niezwykle hermetyczny żart) i osiągnąwszy to pełne
glorii zwycięstwo, zeszła do swej połowicy, aby poznać raport z drugiej
flanki. Armin melduje wykonanie zadania, ciężarówka z meblami wynajęta
na trzy dni, świetnie, spocznijcie, kapralu. Jak widać po assetach i
kontekście, nasze gołąbeczki znalazły sobie nowe mieszkanie i tkwią po
uszy w jego urządzaniu. Jednocześnie planują ceremonię. Armin przegląda
garnitury w internetach i ohohohohohoho, zgadnijcie co:
Sucrette: A nie wolałbyś omówić tej kwestii z Leo?
Armin: … To on umie mówić?
Na
razie wygląda na to, że scenarzyści dogadali się co do zgodności
zainteresowań Suśki i Armina, tak więc oboje snują rozważania o wzięciu
ślubu w cosplayu. Armin chce się przebrać za Batmana, Sukreta myśli o
Catwoman albo Talii Al Ghul, ale a) już wiemy po spoilerach, że
kategorii „ciekawe i niebanalne” nie szuka się w grach Beemoovu; b) ALE
CO RODZICE POWIEDZĄ.
Armin: Ale ceremonia jest głównie dla nas.
Może by tak było, gdyby ta gra nie była odpowiednikiem roztopionych lodów waniliowych.
Armin
proponuje, by zadecydować partią w Mario Kart, na co Suśka konstatuje,
że nie powinni rozwiązywać każdej kwestii spornej grą w wyzwania.
Chociaż ohohohohoho, jak ona lubi te ich giereczki, hohoho, iiiii Słodki
Flircie, dlaczego. Dlaczego właśnie z tego elementu, który stanowił
najsłabszy element chociażby okropnego odcinka trzeciego tej serii,
czynisz trzon i dynamikę, na którym ten związek się opiera? Tego nawet
nie było w Liceum, a tam nawet miałoby rację bytu, bo pasowałoby do
dzieciaków z pstro w głowie. W każdym razie Suśka dodaje, że właściwie,
jeśli chce, to Armin może zamówić te swoje garnitury, bo PRZYDADZĄ SIĘ
NA PÓŹNIEJ WINK WONK
Armin: Przestań, muszę się skupić teraz na rzeczach ważnych. Jest jeszcze tyle do zaplanowania.
Sucrette: W związku z mieszkaniem, podróżą czy ślubem?
Armin: … Wszystkim.
Sucrette: Super, czyli jeszcze niczego nie zrobiliśmy.
Sukreta mogłaby pisać streszczenia do Słodkiego Flirtu.
Przechodzimy
do kawałka, który ciekawością przypomina wspomnianą wcześniej schnącą
ścianę – para zaczyna układać harmonogram wszystkiego, by jakoś spiąć te
trzy katastrofy w jedno i dotelepać się do finiszu, nie zapominając
przy tym połowy. I ja wiem, że lubicie takie smaczki, to proszę bardzo,
aktualna sytuacja finansowa naszych gołąbeczków:
Sucrette: Ślub kosztuje krocie, a jeszcze przecież wzięliśmy kredyt na mieszkanie.
Armin: Wcześniej opłacaliśmy czynsz, nic się specjalnie nie zmieniło.
Sucrette: Tak, ale kredyt to większe zobowiązanie.
Jak
wiemy z poprzedniego odcinka, realia AL są identyczne jak te w LL, tak
więc Suśka pracuje w upadającej kawiarnio-galerii, a kwestia zarobków
Armina jest dyskusyjna. Jeśli robi też w zawodzie, to może zarabiać
kokosy, ale jeżeli jest tylko policyjnym konsultantem, to raczej może
liczyć tylko na standardową wypłatę. Innymi słowy – czy ten ślub
sponsoruje Tracz?
Docieramy do kwestii świadków. Armin rzecz jasna
dobiera Nataniela i Aleksego, i mam nadzieję, że to oznacza
niespotykanie tego drugiego w tym odcinku.
Sucrette: Chciałam poprosić Aleksego [na mojego świadka], nim wygrałeś go w Street Fightera…
Street Fighterze. Mimo to we dodged this bullet magnificently.
Armin: Mogę ci go pożyczyć, jeśli chcesz!
NIE.
Sucrette: To byłoby nie w porządku. Poza tym to twój brat, więc powinien być twoim świadkiem.
TAK.
Armin: Mam jeszcze drugiego – mogę wziąć Evana, a tobie odstąpię Aleksego.
NIE.
Also – Evan wciąż istnieje w tym uniwersum!
Sucrette: Nie, nie, tak jest okej.
„Bo
nie chce nam się rysować mu nowych sprajtów albo wysłuchiwać znowu
utyskiwań, że mogliśmy go wkleić, a woleliśmy sprowadzić mieszkańców z
Krainy Cieni, pfff” – Beemoov, probably.
Sukreta stwierdza, że
właściwie nigdzie nie jest zapisane, ilu świadków można mieć, więc czemu
Evan też miałby nie przyjść. Armin mówi, że brat mógłby spróbować go
przyćmić przed ołtarzem i zachodzę w głowę, co też mógłby zrobić,
poświecić bicem? Albo tymi napromieniowanymi oczami? W każdym razie
teraz my dostajemy możliwość do wybrania swoich świadkiń, a są to Chani,
Rozalia, Priya i Nina.
Armin: Obawiam się tylko, że Rozalii raczej nie uda się zrobić Chani takiej sukienki, która by się jej spodobała…
Sucrette: Sza! Rozalia może wszystko zrobić!
Wystarczy tylko pogodzić się z faktem, że nie masz nic do gadania, a o pieniądzach zapomnij!
Jako
że trwam jeszcze w miesiącu miodowym z moją hinduską narzeczoną, to
wybieram ją na drugą świadkinię. Sukreta i Armin jadą dalej ze swoimi
planami, ale tak naprawdę to słabo zatajona ekspozycja, abyśmy były na
bieżąco. Ślub odbędzie się w „parku z atrakcjami” – cokolwiek to
oznacza, ślijcie pocztówki z pytaniami do tłumacza – przysięga zostanie
zawarta przed zamkiem (?), hotel na podróż poślubną zarezerwowany, będę
lecieć samolotem, ale nie wiadomo gdzie, bagażu dużo. I zapomnieli o
obrączkach, więc zaraz będziemy to odbębniać. Armin zaczyna mędrkować,
że teraz to już wszystko takie oficjalne się zrobi, bo pierścionki i
jeju, jeju, czarodzieju, na co Sukreta pyta, czy on jej zamierza zwiać
sprzed ołtarza, czy co. Na szczęście (albo nieszczęście, jeśli liczycie,
że wreszcie zacznie się w tej grze coś dziać) nasz wybranek serca
prędko zapewnia o swoim oddaniu; on się niecierpliwi, już niedługo
będziemy mężem i żoną. No, ja myślę! Inaczej ten sezon byłby straszną
stratą czasu. Przechodzimy do planszy z napisem „obrączki” i przyznam
wam się, że czekałam na ten moment. Od chwili, gdy przeczytałam o tym
motywie w streszczeniach, nie mogłam się doczekać, aż sama zobaczę ten
ogrom przepychu i podniosłości, iiii lol, myślicie, że na to poszły
wszystkie pieniądze z budżetu na miski ryżu dla i stażystów pracujących
przy tych szumnie reklamowanych na Insta odcinkach? Zaraz rozwinę tę
myśl, gdy gra mi pokaże, jak fantastyczna będzie scena wybierania
obrączek, ale zanim to nastąpi, muszę przedrzeć się przez dialog, który
zupełnie nie mam pojęcia, co znaczy.
Armin: Zawsze jestem zdziwiony, że to tak krótko trwa. Droga z centrum tutaj, dwadzieścia minut i koniec.
Sucrette: Jednocześnie to kwadrans…
Armin: No ale już wszystko załatwione, kamień z serca!
Sucrette: Ha ha ha!!! Cieszę się, że już się nie denerwujesz, bo teraz czeka nas najważniejsze!
…
O czym jest ten dialog. Żeby nie było – sparafrazowałam go, ale nawet
nie wiem, czy zrobiłam to dobrze, bo de facto nie mam pojęcia, o co się
rozchodzi. Na początku myślałam, że Armin może zrobił prawo jazdy albo
kupili samochód, albo, albo, albo nie wiem co, plus kalki z
angielskiego, plus w ogóle zero wzmianki o tym, co tak rozsierdziło
Armina (chyba przygotowania, ale w takim razie po co robić z tego taką
tajemnicę)… No nic, nie rozszyfrujemy gramatycznych zagadek Beemoovu
nigdy, tak więc docieramy do jubilera, gdzie Armin przykleja się do
witryny.
Sucrette: A więc? Gdy je widzisz, to wydaje ci się bardziej konkretne?
Tłumacz tak się wczuł w tematykę odcinka, że chyba też golnął sobie zdrowie młodej pary. Tak z pięć razy.
Dzieciaki
wybierają obrączki, Armin chce coś z mniej utartego szlaku, Sukreta się
waha, bo nie ma nic złego w klasycznym złocie, tralalala, nic
ciekawego. Dochodzimy do wyboru osoby, która przyniesie obrączki. Armin
wysuwa kandydaturę Evana, którego rzeczywiście trochę skrzywdził
pominięciem przy doborze świadków; ja z kolei chcę, żeby coś zaczęło się
dziać w tym odcinku, więc idę na całość i proponuję Rocketa. Armin
pyta, czy Suśka zdaje sobie sprawę, że mówi o fretce, na co Sukreta
uradowana stwierdza, że mogą przecież połączyć przyjemne z pożytecznym i
powierzyć Evanowi niesienie Rocketa, który z kolei będzie niósł
obrączki. Pomysł jest tak durny, że oczywiście wszyscy od razu na niego
przystają. Ruszamy dobierać katering i w sumie miałam się odnieść do
tych plansz, prawda? Więc rozumiem, w co chce tu iść Beemoov, ale jest
to tak karkołomny pomysł, że o rany. Czy Francuzi też mają w swej
weselnej kulturze zakodowane kręcenie filmów z wesel? Bo to jest zabieg
totalnie z takiej produkcji na płytę z wielkim napisem „ŚLUB KACPRA I
MALWINY WRZESIEŃ 2002”, nawet emocje te same, czyli randomowe scenki z
ludźmi, którzy do końca nie wiedzą, co ze sobą zrobić przed tą kamerą,
zmontowane tak, żeby zachować jakiś ciąg przyczynowo-skutkowy, ale
pierwsza połowa filmu to głównie ujęcie kwitnącego pola i wjazdu przed
domem rodziców panny młodej. W pewnym sensie jestem pod wrażeniem, że
Beemoovowi udało się odwzorować te klimaty z taką dbałością o szczegóły –
tkwię w scenie z kateringiem i nie mogę wyjść z podziwu, jakie to nudne
i metodyczne. Dwie fikcyjne postacie wybierają przekąski na wesele –
prawie tak zajmujące jak ujęcie państwa młodych prowadzonych do
mercedesa, który zawiezie ich pod kościół. Tak, takie coś angażuje, gdy
dotyczy ciebie i twojego ślubu, ale przynajmniej dla mnie to są takie
bzdety, które nie nadają się zupełnie, by pisać o nich scenę w
popkulturze, a przynajmniej nie w takiej formie. Nawet w serialach
pokroju M jak Miłość, gdy postacie się umawiają do baru albo
restauracji, to żeby pogadać o CZYMŚ, co wprowadzi nową dramę, zarysuje
relacje między bohaterami albo zaserwuje chociażby jakiś gag na
rozluźnienie. Tutaj tego nie ma – Armin i Sukreta wybierają smak placka
na imprezę. WOW. MUCH EXCITE. POWOLI Z TYM ZŁOTYM GLOBEM. Podejrzewam,
że Beemoov ma nadzieję, iż wczuję się tak w to wesele, że rzeczywiście
będę przeżywać je jak własne, tyle że nawet dobre otome miałoby problem,
by to sprzedać w tej formie, a co dopiero Słodki Flirt.
Kucharz: Makaron jest świeży i ręcznie robiony z najlepszych mąk i jaj prosto od dzikich kur.
W sensie, że od takich? Wow, Armin to rzeczywiście musi zarabiać miliony w tej policji.
Kucharz: Pulpeciki są robione z wyjątkowego mięsa Kobe.
„Kobe to najdroższa japońska wołowina…” … Ojej.
Kucharz: Jeśli chodzi o ratatouille, to warzywa pochodzą od ogrodnika z małego targu, który jest mistrzem w swojej sztuce.
Ale w sztuce czego? Wystawiania warzyw na targu? No co, tak wynika z tekstu.
Wybieram
sobie tort w kształcie zamku Kopciuszka (Piękna i Bestia where?!), bo
cały ślub ma motyw baśni, więc teoretycznie jest coś nowego, ale nie
liczcie na wiele. Idziemy na obiad z rodzicami, którzy podobno „bardzo
pomagają” w organizacji ślubu. Szkoda, że nie pomagają też przy
tworzeniu odcinka, bo pieniędzy starczyło na restauracyjne tło, na
sprajty rodziców Armina już nie, w końcu kto to widział animować assety
sprzed czterech (?) lat. Wydaje mi się, że zmienili też nieco charaktery
przybyszów z Krainy Cienia – o ile pamiętam, mama bliźniaków była
bardzo wyluzowana i człowiekiem z cyklu „widziałam w życiu wszystko już
dwa razy”, a teraz przeraża ją udzielanie ślubu przez Dartha Vadera (i
nie, to się niestety nie wydarzy, Armin żartował, foiled again). Sezony i
zakładki na stronie się zmieniają, ale gubienie fiszek przez Beemoov
nigdy.
Przechodzimy do kolejnej okazji, aby Rozalia mnie okradła,
czyli kupna sukienki. Autentycznie przeraża mnie sprite Leo, koleś
wygląda, jak gdyby stwierdził, że bez paru głębszych nie da rady
przetrwać tej przymiarki.
Leo: Zamknę butik, żeby nikt nam nie przeszkadzał.
Sucrette: (Leo szybkim ruchem odwrócił szyld z napisem „zamknięte”.)
Sucrette: (Sekundę potem za drzwiami pojawił się Alexy.)
A ten co, nie umie czytać?
Sucrette: (Leo wpuścił go do środka.)
A niby to miał być mój dzień, najpiękniejszy w życiu
I co, nie dość, że Alexy tu jest, to jeszcze Rozalia zapuści mi żurawia do sakiewki 
Alexy: Muszę dopilnować, aby Armin nie wyszedł stąd w jakimś śmiesznym kostiumie.
Leo: Nie pozwoliłbym na to.
PFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFF
Rozalia: Ach, to wielki dzień! Zobaczycie, wszyscy wyjdziecie stąd zadowoleni!
Jeśli gra nie da mi opcji, by udusić cię jedwabiem, to szczerze wątpię.
Przymierzamy
sukienki, Rozalia opowiada o każdej, chyba żeby skusić mnie na robienie
replayów. No cóż, jeśli przekujesz te cztery stówy, coś mi ukradła
wieki temu na miliony PA, bym miała choć cień szansy do nich dojść, to
może się przekonam. Armin wybiera frak, wszyscy są szczęśliwi, nic
ciekawego. Na drugi dzień Sukreta dogorywa na sofie, bo remont;
jednocześnie ma nadzieję, że jej wieczór panieński to będzie Netflix and
chill, a nie wielka biba. Z kolei Aleksy i Nataniel urządzają Arminowi
LAN party i eyyyy, czy mogę się przepisać na kawalerski, plz? Suśka
idzie pod sklep Leo, gdzie ma się odbyć jej impreza, a tam rozwianie
płonnych nadziei – dziewczyny porywają ją do limuzyny, czas zawojować
noc. No więc gdy czytałam opisy tego wieczoru w pozostałych
streszczeniach, wydały mi się niebotycznie nudne. Znaczy, wiecie, jak
ktoś lubi się tak bawić, to spoko, nic mi do tego i nie o to mi chodzi.
Po prostu znów – to jest jak pokaz slajdów, można by zrobić z tego
wydarzenia jakąś ciekawą scenkę, tylko że Beemoov po prostu nie chce.
JEDNAKŻE. Wieczór panieński na tej ścieżce prezentuje się całkiem
fajnie. Dziewczyny zabierają najpierw Suśkę na kolację do wynajętego na
tę okazję planetarium, potem do kina 4D, gdzie puszczają jej film
stworzony ze zdjęć i nagrań, które nagromadziły przez lata spędzone
razem. W finale lecą wspólne momenty przeżyte z Arminem, są wzruszki,
słodkie. Na koniec wracają do butiku Leo, gdzie przymierzają wszystko,
jak leci, co w sumie jest najmniej ekscytujące, no ale okej, dziewczyny
spędziły ze sobą trochę czasu w zacisznym miejscu. Myślałam, że znowu
odbębnią tu sztampę z popijawą i striptizerkami; nope, ktoś próbował
wciągnąć w ten pomysł zainteresowania Suśki, that’s nice.
Nadchodzi
wielki dzień i uważajcie, chyba rzeczywiście bierzemy ślub w
Disneylandzie. Ten lot samolotem, o którym wspominałam na początku, a
myślałam, że odnosi się do podróży poślubnej? Nope, to tylko koślawy
scenariusz Beemoovu, tak naprawdę chodziło o to, że wszyscy goście
pakują się do samolotu z nimi i lecą na miejsce ceremonii. Nie, nie
padają ceny, kto za to płaci, czy jest daleko, jak im się udało to
miejsce zarezerwować (poza tym, że się udało), nie pytajcie, nie mam dla
was żadnych odpowiedzi. W tym miejscu zapytałam was na forum, czy
czekać z całością aż przejdę, więc tydzień później i szczerze
powiedziawszy, nie było warto – Rozalia poprawia nam kieckę, ojciec
prowadzi nas do ołtarza, Armin i Sukreta wymieniają przysięgi bez
żadnego polotu, Titi przybywa znienacka i z głupia frant wręcza mi
chłopa do postawienia przy awatarze. Dwie może (ale nie bardzo) warte
uwagi rzeczy to organizacja wesela, która jest tak zajmująca, iż na
miejscu poszczególne drużyny (jednej z nich przewodzi Suśka, chowajcie
się) kontaktują się przez walkie-talkie. Drugą jest scena z Rocketem
niosącym obrączki, bo pewnie chcecie wiedzieć, jak to ostatecznie
wyglądało. So – przyczepili mu pierścionki do obróżki, Evan pełen
podniosłości zaprowadził go na smyczy pod ołtarz, szczerze it’s better
love story than Twi… Słodki Flirt. Brakowało mi tu jakiegoś żartu w
stylu tych przepychanek z Natanielem (tak nawiasem to Nataniela W OGÓLE
nie ma w tym odcinku poza wspomnieniem, we have been robbed), tylko
suchy tekst i nara. Tak więc oto finał Alternate Life Armin, chyba że
jednak dostaniemy odcinek z miesiącem miodowym także dla tej serii (co
może się wydarzyć, w końcu dalej nie wiemy, kiedy ruszy Next Gen). Nie
będę podsumowywać całości, więc tylko powiem, że odcinki ślubne – a
zakładam, że wszystkie wyglądają podobnie – to strasznie zmarnowany
potencjał. Emocje jak na grzybobraniu, fabuła skupia się na niewłaściwym
fanserwisie i właściwie tylko przedstawienie nam nowej rzeczywistości
naszej pary stanowi ciekawy smaczek. Jeśli komuś podoba się poetyka
weselnych nagrań, to będzie się tu dobrze bawił, cała reszta nie ma tu
za bardzo czego szukać. Tak czy inaczej dziękuję wam za ponowną wspólną
podróż po fabułkach Słodkiego Flirtu! Jeżeli system PA i dziwaczne
decyzje Beemoovu na to pozwolą, może jeszcze się w takich
okolicznościach kiedyś spotkamy, sjaumst!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz