Skoro ostatni odcinek zakończyliśmy podchodami połączonymi z zaręczynami, jasne było, że prędzej czy później czeka nas epizod ślubny. Czy Sukreta zostanie oficjalnie panią na włościach? Sprawdźmy!
Zaczynamy streszczeniem:
Przygotowania do ślubu idą pełną parą... I wszyscy w wiosce mówią tylko o tym!
Ponownie, Beemoov – w jakiej wiosce? Tej, którą Lys z Suśką oficjalnie odwiedzili tylko raz i w której najwyraźniej nie można zakupić nic, co nie jest płodem rolnym lub zwierzyną gospodarską?... Z drugiej strony, potrafię sobie wyobrazić, że Serbinów pod wodzą Lysandra – z wściekle mnożącymi się królikami, turystami podróżującymi osiem godzin, żeby pogłaskać alpakę i powierzchnią równą księstwu Andory – stał się w okolicy swoistym połączeniem miejskiej legendy i opowieści ku przestrodze.
Naszą przygodę rozpoczynamy w wyżej wspomnianej wiosce, którą dla swojej własnej uciechy (i w ramach kontynuowania trendu) niniejszym chrzczę mianem Kalińca.
Dzień dobry pani Tertrais! Przynieśliśmy pani koszyk!
A, czyli Fular sprzedaje swoje zbiory miejscowym... którzy handlują nimi później na targu... między sobą...Słodki Flircie, naprawdę, z dwojga złego trzeba już było zostać przy farmie Chojraka, bo twoje starania, żeby naprędce naprawić fabularne idiotyzmy pierwszych trzech odcinków AL generują więcej pytań, niż odpowiedzi.
Okazuje się, że od oświadczyn minęło pół roku, a wielki dzień tuż – tuż:
Chcielibyśmy, aby ceremonia odbyła się w starej kaplicy.
Z jednej strony zrozumiałe – blisko i romantycznie – z drugiej mam nadzieję, że przygotujecie śpiwory dla biedaków ze Słodkoflirtowa, którzy będą telepać się do was cztery godziny w jedną stronę.
Sąsiadka dopytuje, czy Su zakupiła już suknię:
-Właściwie, przyszliśmy wcześniej niż zwykle, bo po południu jedziemy do miasta.
- Och! W takim razie, nie będę was dłużej zatrzymywać!
- Jeżeli wyjedziecie w ciągu najbliższych piętnastu minut, jest szansa, że przyszła panna młoda zdąży przymierzyć przynajmniej jedną suknię przed zamknięciem salonu!
...A nie, cofam – w Słodkoflirtowie jest wszak tylko jeden przybytek sprzedający odzież. Niech zgadnę – Rozalia zaprojektowała dla mnie kolejne szkaradzieństwo za milion goldów?
Lys prosi nas, abyśmy przed wycieczką udali się jeszcze na chwilę na cmentarz na grób Janiny i Grzegorza. Dostajemy tu naprawdę ładną scenę rozmowy syna ze zmarłymi rodzicami, gdzie szczęście związane ze zbliżającym się ślubem miesza się ze smutkiem, że matka i ojciec nie będą mu towarzyszyć w tym ważnym dla niego dniu, a ja po raz kolejny zastanawiam się, dlaczego ci lepsi scenarzyści są wypuszczani z piwnicy tylko co któryś odcinek i góra na piętnaście minut.
Po nastrojowej scenie przeskakujemy do Słodkoflirtowa, a przed moimi oczami pojawia się plansza z napisem „Obrączki”, co oznacza, że będziemy tu kontynuować format z LL z mini-questami; ciekawe, czy Fular wzorem Zaidiego zaskoczy mnie życzeniami nijak nie wpisującymi się w jego zwyczajowe preferencje.
(Zawsze dziwnie się czuję, kiedy wracamy do miasta. Przyjeżdżamy tu tylko kilka razy w roku. W związku z wielkimi okazjami...jak zakup obrączek!)
Wiecie co? Nie. To już nawet mnie nie bawi; powiedziałam chyba wszystko co się dało na temat tego bezsensownego wątku. Idźmy dalej.
Udajemy się do jubilera – tak przynajmniej twierdzi narracja, ale ponieważ obsługująca nas postać jest istotą z cienia i mgły, a assety tła to wciąż środek miasta, wolę sobie wyobrażać, że nasza para dokonuje zakupu wprost z łóżka polowego stojącego na chodniku, niczym w raczkującym polskim kapitalizmie lat 90. Przy okazji rozmowa schodzi na osobę odpowiedzialną za przyniesienie obrączek; Fular proponuje alpaki i jest to ten poziom absurdu, który zbija z pantałyku nawet Suśkę. Mogę się zgodzić na ów koncept, ale alternatywą jest córka Rozy, a ponieważ jestem Team Thia od czasów, gdy mała zdissowała styl wypowiedzi Rayana, upieram się przy bratanicy Lysia. Ponieważ życie to sztuka kompromisu, na otarcie łez wybieram te obrączki, które najbardziej spodobają się mojemu lubemu – ostatecznie i tak nigdy nie ujrzymy ich na własne oczy, więc co za różnica.
Po udanych zakupach wędrujemy na kawę do Cosy Bear i moje serce zaczyna drżeć w oczekiwaniu – być może spotkam tu pewnego dżentelmena w jedwabnym szaliku? ...Ech, nic z tego, to tylko Clemence szukająca kupca na kawiarnię. Już mam jej zasugerować zamieszczenie anonsu z dopiskiem „Wspaniałe miejsce do prowadzenia transakcji legalnych inaczej”, kiedy Fular ni z tego, ni z owego wyskakuje z nowym konceptem:
- Nie, nic... Kawiarnia jest na sprzedaż...
- (…) Uważasz, że to byłoby dobre miejsce na galerię.
- Z pewnością byłoby więcej odwiedzających niż na farmie.
- (…) Moglibyśmy też przenieść trochę farmy do miasta, z miejscem poświęconym naszym produktom i koszykom...
...Że co?
...Muszę to oddać Słodkiemu Flirtowi; za każdym razem, gdy myślę, że już bardziej nie mogą mnie zaskoczyć, wyciągają nowego asa z rękawa. Byłam przekonana, że o wątku Serbinów-Słodkoflirtowo napisałam wszystko, co się dało – i masz babo placek.
Sukreto? Spójrz w górę.
„Zawsze dziwnie się czuję, kiedy wracamy do miasta. Przyjeżdżamy tu tylko kilka razy w roku.”
Nie dziwota, skoro na skutek niefrasobliwości Beemoovu trasa w tę i z powrotem zajmuje wam praktycznie cały dzień. Mam pytanie: jak w takich warunkach wyobrażasz sobie prowadzenie biznesu? Wiemy z oryginalnego AL, że fizycznie nie jesteś w stanie dojeżdżać każdego dnia. Wynajem czegoś na miejscu? To oznaczałoby dodatkowe i znaczne koszty; w dodatku – znów dzięki oryginalnemu AL – wiadomo, że dostajesz kociokwiku, jeśli nie widzisz Lysandra dłużej niż trzy dni, a twój luby musiałby chyba na dobre pożegnać się z furą.
Ten pomysł jest kuszący, to pewne, ale takie miejsce...Z pewnością nas na nie nie stać.
Dziewczyno, tu nie ma nawet co rozmawiać o wydatkach, ten pomysł leży już na poziomie logistyki.
Fular wyraża gotowość do negocjacji, ale w tym momencie Suśce odpalają się dwa samotne neurony i stwierdza, że to jednak zbyt daleko od ich gospodarstwa.
Wszystko można przemyśleć i znaleźć rozwiązanie.
Mhm. Na przykład nauczyć się teleportacji. Lysander, go home, you are drunk.
Jeśli znajdziesz kierownika i będziesz przyjeżdżała tylko od czasu do czasu, na wernisaże i instalacje...
Ów kierownik, jak rozumiem, będzie pracował za „Bóg zapłać”, bo doprawdy nie wiem, z czego (przynajmniej początkowo) miałaby mu płacić para, której jedyne źródło dochodu stanowią koszyki z pasztetem z królikorozy i agroturystyka, z której zarobki – jak stwierdza sam zainteresowany – są czysto symboliczne.
Pojawia się okienko dialogowe i chociaż serce pęka mi z żalu, iż pozbawiam się ostatniej szansy na spotkanie mojego ulubieńca, cały ów koncept jest tak niedorzeczny, że stanowczo obstaję przy byciu panią Niechcicową na pełen etat.
Za ile czasu musimy spotkać się z Rozą i Leo?
...Nie, proszę, tylko nie to. Wróćmy do snucia utopijnych planów biznesowych, wszystko jest lepsze od fundowania Rozalii kolejnej willi.
Niestety, nic z tego; przed oczami pojawia mi się plansza „Suknia”, a my lądujemy w jedynym sklepie odzieżowym w Słodkoflirtowie:
Dziewczyny, butik jest wasz. Lysandrze, ty pójdziesz ze mną. Pójdziemy do mojego warsztatu, nie wpadniecie na nas.
No proszę, a kumplowi to nie chciałeś uszyć garniaka! W efekcie musiałam poślubić człowieka cosplejującego Elvisa.
... To w sumie pocieszające, że gdzieś tam w tym uniwersum istnieje krawiec o jeszcze gorszym guście niż szwagier Su.
Roza chce wiedzieć, czy wybrałam już świadkową; ma przy tym zarumienione sprajty i nie mam pojęcia, czy się kryguje, czy naprawdę sądzi, że Suśka zaryzykowałaby los swojej sukni ślubnej, powierzając tę rolę komuś innemu. Inna rzecz, że nasz awatar najwyraźniej zapomniał poinformować przyjaciółkę o swojej decyzji, więc nie wiem nawet, nad kim powinnam tu mocniej przewracać oczami.
Tak się bałam!!! Już myślałam, że poprosiłaś kogoś innego!!! Oczywiście bym to zaakceptowała...
Oczywiście, Rozalio.
Masz dwóch świadków, prawda? Najczęściej tak jest, ale może nie?
Internety twierdzą, że we Francji, podobnie jak w Polsce, prawo wymaga obecności dwojga świadków, więc zakładam, że drugiego powinien wybrać pan młody - zwłaszcza, że Fular zapewne widziałby w tej roli Kastiela. Wygląda jednak na to, że Suśka zamierza mieć i tu ostatnie słowo; moje opcje to...
...Beemoov, no bez jaj. Jeżeli dajesz mi wybór między Aleksym, Priyą i Kim, to de facto nie dajesz mi żadnego wyboru. Z braku laku biorę Kim, bo i cóż mi pozostało.
- Właśnie, Lysander poprosił Leo, żeby był jego świadkiem?
- Tak, poprosił również Kastiela.
Aaa, czyli nasze gołąbeczki będą mieć po parze towarzyszy na głowę. To dobra wiadomość; nie jestem pewna, czy Fular w ogóle skojarzyłby twarz koleżanki z ogólniaka.
Przechodzimy wreszcie do wyboru sukni; okazuje się, że dostępne opcje to recykling kiecek z oryginalnych odcinków ślubnych. Ponieważ goldy nie rosną na drzewach, a Zaidi zaprezentował gust dziwnie zbliżony do mojego (przynajmniej jeśli chodzi o wygląd panny młodej), z radością wbijam się ponownie w sukienkę ze ślubu z Coelho z odzysku.
Dobrze, zatrzymam sukienkę. Zrobimy poprawki w dzień ślubu.
...to jakby nieco za późno, Rozalio, no chyba że Suśka lubi życie na krawędzi i pragnie iść do ołtarza zastanawiając się, czy z dekoltu nie wylewa jej się biust, względnie – czy jednak nie wygląda śmiesznie we wdzianku o dwa numery za dużym.
-(...) zobaczymy się wkrótce na twoim wieczorze kawalerskim!
Wieczór kawalerski w wykonaniu Lysia i Leo to może być najbardziej surrealistyczny element tego odcinka. Słodki Flircie, mogę tam wbić? Poświęcę swoje zachomikowane PA!
Nasze gołąbeczki żegnają się z (wkrótce)rodziną i szykują na powrót do domu:
- Zróbcie sobie przerwę po drodze.
Niby gdzie? Wśród tych pól malowanych zbożem rozmaitem?
- Nie martw się, już o tym pomyśleliśmy.
...Cóż, najwyraźniej tak.
Przeskok; pojawia się plansza z napisem „Katering”. Ciekawe, czy w tej rzeczywistości Hyun nadal świadczy usługi cukiernicze; jeśli pomyli zamówienia, właściwy tort będzie dostarczał kolejne pół roku.
Pomyślałem, że sami moglibyśmy się zająć posiłkiem.
Z przemyśleń Sukrety kilka dymków wcześniej dowiedzieliśmy się, że od zakupu sukni minęło kilka tygodni i ślub odbędzie się już za kilka dni; widzę, że organizacja stoi tu na iście borejkowskim poziomie.
Mamy produkty, umiemy gotować...Niekoniecznie mówię, abyśmy wszystko sami gotowali. Ale pomyślałem, że fajnie byłoby użyć naszych produktów.
No dobra, ale kto wam to wszystko przygotuje? O tej porze znalezienie profesjonalnej firmy cateringowej będzie graniczyło z cudem, więc albo dołożycie do niekończącej się listy obowiązków przygotowanie uczty weselnej na minimum dziesięć osób (Beemoov z pewnością nie oszczędzi mi wątpliwej przyjemności obcowania z Dramą Llamą), albo będziecie musieli na cito szukać frajera w Kalińcu.
Przystaję na pomysł użycia serbinowskich warzyw i owoców – co za różnica, skoro i tak nie ma nikogo, kto mógłby przemienić je we właściwe potrawy – po czym przechodzimy do ślubnego tortu. Wygląda na to, że przynajmniej tutaj poczyniono pewne ustalenia, bo Fular wspomina proces degustacji; w ramach zachowania równowagi we wszechświecie tym razem to ja wybieram opcję najbliższą memu sercu. Miejmy nadzieję, że wbrew moim wcześniejszym przewidywaniom to nie Hyun będzie przygotowywał ciasto; goście mogliby się nieco zdenerwować, gdyby odkryli, że posiłku składającym się z surowej marchewki i ziemniaków nie dostaną nawet nic na osłodę.
Podróż poślubna, nie możemy od razu zostawić zwierząt samych.
„Od razu”?... To znaczy, że w bliżej nieokreślonej przyszłości ZAMIERZACIE je zostawić na pastwę losu?!
(…) cokolwiek wybierzemy, na pewno będzie to duża zmiana.
Stary, w waszej sytuacji jedyną zmianą związaną z miesiącem miodowym powinna być przeprowadzka do domku na drzewie w sadzie, biorąc pod uwagę, że najwyraźniej nie macie komu zostawić pod opiekę Serbinowa. Biedne alpaki. Biedna królikoroza. Biedny kaczor Piotruś.
Jeszcze tylko wybór atrakcji i wszystko ustalone...a nie, jednak nie, wygląda na to, że Lysander zgubił obrączki.
- Dałem ci je, abyś je schowała...
- Nie, powiedziałeś mi, że je zatrzymasz, aby schować je w bezpiecznym miejscu.
I przystałaś na to, po tylu latach związku z tym człowiekiem?
Jeśli masz rację i to ja je schowałem, to powinienem móc je odnaleźć.
Cóż, owa logika z pewnością nie sprawdziła się w czasach licealnych.
(Nie mógł zgubić obrączek. Można zgubić notatki, królika, ale nie obrączki...)
To chyba miał być żart, ale pomijając nawet rozmiary przedmiotu upierałabym się, że notatnik ma jednak dla Lysa większą wartość emocjonalną.
Kryzys szybko zostaje zażegnany, Fular znajduje pierścionki; ma zarumienione sprajty i nie wyjawia nam, gdzie były ukryte, więc możecie podrzucać własne propozycje – osobiście stawiam na wojenną piwnicę.
Pozostało jeszcze jedno pytanie, które trzeba rozstrzygnąć...Chcesz przyjąć moje nazwisko?
Nie mam w tej kwestii specjalnego wyboru, mój złoty, nadal nie otrzymałam własnego.
Przeskakujemy do planszy „Wieczór panieński”. Okazuje się, że pewne rzeczy się nie zmieniają i grafik Andrzej nadal stanowczo odmawia robienia nadgodzin, toteż podobnie jak w przypadku ślubu z Zaidim dwudniowy wypad zostaje streszczony w monologu Suśki, podczas gdy w tle widnieje ino czarna plansza.
(Długi pobyt w wesołym miasteczku, a potem kolacja w kabarecie...Potem wróciłyśmy do wynajętego na tę okazję penthouse'u, by zagrać w grę z pytaniami, korzystając z jacuzzi. Kolejny dzień przebiegał w tym samym szaleńczym tempie: zabawa w chowanego w prywatnym muzeum, piknik na plaży, pływanie i clubbing).
Cóż, Sukreto, wierzę ci na słowo. Nawiasem mówiąc, mam nadzieję, że Roza dołożyła się do wydatków, bo inaczej czarno widzę przyszłość twojej trzody.
Czas na kolejny, zapewne ostatni już przeskok, rozpoczynający się hasłem „Wielki Dzień”.
Sukreta siedzi w sypialni, próbując uspokoić skołatane nerwy:
(Posiłek był gotowy, niczego nie brakowało...)
Wnioski z tego dwa: ktoś w Kalińcu postanowił zlitować się nad tymi niedojdami, a tort nie wyszedł z pracowni Hyuna.
(Czekam aż Roza przyjdzie z sukienką, aby zrobić ostatnie poprawki)
- Wprawdzie model, który mierzyłam w butiku, był osiem centymetrów za krótki i dwa rozmiary za szeroki, ale to na pewno można szybko skorygować!
Cześć! Przyszedłem tylko sprawdzić, czy za bardzo się nie stresujesz.
No nie, wiedziałam, że nie uniknę tego koszmaru. Drama Llamo, idź zobaczyć, czy nie ma cię gdzie indziej.
Nie wiem, czy to może ci pomóc, ale...Powiedz sobie, że nie możesz tego zawalić. Nie w tym sensie, że jest mało prawdopodobne, że się nie uda: w tym sensie, że dosłownie nie może się nie udać. To nie jest sprawdzian, to nie jest test. To decyzja, którą podejmujecie. Co by się nie wydarzyło dzisiaj wieczorem, będziecie małżeństwem.
Alexy ma tu jak najlepsze intencje, ale jego przemowa wygląda dosyć zabawnie w obliczu faktu, że : a) kilka chwil wcześniej Suśka martwiła się właśnie tym, czy małżeństwo to aby na pewno właściwy krok i b) no ja tam nie wiem, kochaneczku; ty swój test z wierności partnerskiej przykładowo oblałeś.
Do sypialni dociera Roza z suknią, Su proponuje, żeby w trójkę napili się kawy przed dalszymi przygotowaniami do uroczystości. Oczywiście, ów wypad do kuchni ma miejsce tylko po to, aby Beemoov mógł wprowadzić uroczy fabularny fikołek: kózka Emily postanowiła posilić się kreacją Sukry. Rozalia wciąga na twarz smutne sprajty i stwierdza, że ciężko będzie doprowadzić kiecę do stanu używalności. Sukreta jest bliska zawału, ale na ratunek przybiega jej luby z płomiennym wyznaniem: wziąłby ją za żonę, choćby nawet pojawiła się przed ołtarzem w ogrodniczkach lub goła niczym święty turecki, bowiem nie szata zdobi człowieka. Trzeba jednak oddać Fularowi, że ma na podorędziu coś więcej niż urocze komunały, wie bowiem, jak zaradzić tragedii:
-Suknia ślubna mojej mamy jest tutaj. Jestem pewien, że byłaby zachwycona, gdybyś ją założyła.
- Twoja mama i ja nie...Jeśli dobrze pamiętam, nie miałyśmy tej samej figury...
O rany, wygląda na to, że @Katthie i @Seledine miały rację – znienacka przeskoczyliśmy do „McDusi” Musierowicz! Ciekawe, czy strój ślubny świętej pamięci Janiny też okaże się być pożółkłym bawełnianym kostiumem.
Ale też nie wyszła za mąż w wieku 80 lat. Musiała mieć wtedy dwadzieścia parę lat.
Moi drodzy, mamy to! Potwierdzone kanonicznie: mama Lysa miała w chwili śmierci osiem krzyżyków na karku. Wyliczenia scenariuszowych absurdów czas zacząć!
Jestem pewien, że po kilku przeróbkach będzie idealnie ci pasować.
W sumie ma chłopak rację; co za różnica, czy Rozalia będzie kompletnie przerabiać na Sukrecie taki, czy inny model sukni.
Rzecz jasna zgadzam się na propozycję narzeczonego – muszę naocznie się przekonać, czy Sukreta trafiła równie marnie, co Laura Pyziak. Wygląda jednak na to, że gwiazdy są przychylne naszej protagonistce, bowiem assety prezentują się całkiem-całkiem, a szlachecka (przekazywana z matki na córkę!) suknia Janiny Ainsworth jest w zdecydowanie lepszym stanie, niż kostiumik Mili Borejko.
Kryzys zażegnany, przeskakujemy zatem do ruin kapliczki, w których ma się odbyć ślub; nawiasem mówiąc, wiszące niedbale w charakterze ozdoby tiul i wstążki sprawiają raczej przygnębiające wrażenie i SF uczyniłby lepiej, pozostawiając tło z odcinka piątego. Czeka tu już wzruszony Seksowny Taton, gotowy, by odprowadzić pociechę do ołtarza; widzimy też zapłakaną Kocią Mamę, ale najwyraźniej grafikowi nie wystarczyło cierpliwości, by przekleić sylwetki pozostałych gości, pomimo tego, że nikt poza Lysem nie ma na sobie odświętnego ubranka.
Przechodzimy do samej ceremonii. Beemoov powtarza tu mechanikę z oryginalnego odcinka ślubnego, gdzie na chwilę przeskakujemy do głowy WSa, zachwycającego się powabem Suśki. Przychodzi czas na wymianę obrączek i przysięgę; Fular i Su mamroczą coś o wiecznej miłości i wspieraniu partnera. Jest to tyleż bezbolesne, co bezpłciowe, w związku z czym szybko przeklikuję kwieciste wyznania, aby dotrzeć do tego, co naprawdę ważne:
(Leo kucał na końcu alejki i rozmawiał z Thią. Następnie wskazał na nas (…) Z bardzo skupionym wyrazem twarzy, mała podeszła do nas pewnym krokiem.)
Iii to wszystko w tym temacie. Nie dostajemy nawet assetów – co, jak podejrzewam, odnosi się też do alpak i kaczora Piotrusia (trzecia możliwa opcja, gdy w grę wchodziło przyniesienie obrączek i teraz trochę żałuję, że się na nią nie zdecydowałam – ciekawa jestem, jak by to wyglądało pod względem technicznym).
Wymieniamy obrączki, ksiądz ogłasza zakochaną parę mężem i żoną; ku swojemu olbrzymiemu zdumieniu dostaję ilustrację, choć mój lovometr z Lysandrem prezentuje się raczej skromnie.
Tu odcinek się kończy; przed nami już wkrótce kolejne ślubne AL. Czy będzie romantyczniej? Zabawniej? Bardziej krindżowo? To w swoim czasie zdradzą nam @Shield i @CiaraDG; mnie zaś pozostaje co najwyżej czekać na ewentualny epizod z miesiąca miodowego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz