sobota, 11 marca 2023

[AL: Lysander] Odcinek 5

Akcja rozpoczyna się w mojej ulubionej lokalizacji poza czasem i przestrzenią, zwanej pieszczotliwie Serbinowem. Wygląda na to, że właśnie zakończył się kolejny dzień ciężkiej pracy; Sukreta przygotowuje koszyki prezentowe dla klientów (ciekawe, czy wśród fantów znajduje się pasztet z królików), natomiast Fular udowadnia, że swą mądrością dogania samego króla Salomona, choć jak na ironię jego rozwiązanie konfliktu między zwierzętami przybrało dokładnie odwrotny kierunek:

Ale stał się cud. Przekroiłem je [jabłko] na pół i się pogodzili.


...naprawdę nie wpadłeś na to, żeby przygotować po owocu dla każdego z pupili? Słowo daję, to gospodarstwo funkcjonuje wyłącznie siłą rozpędu.

(Mieszkam tu już od trzech lat i dobrze wdrożyłam się w ten rytm. Karmienie zwierząt, zarządzanie pastwiskami i wybiegami, ogród warzywny i sad, kosze ekologiczne, wizyty...)


Beemoov, kogo ty chcesz oszukać? Już widzę tego tuza intelektu i wcielenie pracowitości, jak ogarnia wszystkie wymienione wyżej elementy, zwłaszcza z Lysandrem w roli duchowego przewodnika.

Obiad naszych gołąbeczków przerywa dzwonek do drzwi; to jednak nie oczekiwani naiwniacy, którzy poświęcają osiem godzin w aucie po to, by spędzić piętnaście minut na głaskaniu alpaki i skosztować królikorozy rozsmarowanej na krakersie, ale Kastiel. Lys – co za niespodzianka – zapomniał podzielić się z lubą informacją o odwiedzinach, a kiedy stwierdzam, że Lysander pewnego dnia zapomni własnej głowy, obaj panowie reagują zdegustowanymi sprajtami.

To będzie długa rozgrywka.

...No, może nie aż tak długa; Suśka żartobliwie domaga się powitalnego uścisku, a ja po raz kolejny nie mogę się nadziwić, jak długą drogę przeszedł Rycerz Ortalionu od czasów licealnych i jak urocze są z nim teraz wszystkie interakcje. Mam z nim znacznie więcej punktów na lovometrze, niż z moim tymczasowym WSem! Dojrzewanie to jednak piękna rzecz – szkoda tylko, że najwyraźniej przypadło w udziale wyłącznie wybranym (Alexy, wstań, jak do ciebie mówię).

Okazuje się, że rudy wpadł na farmę podładować mentalne akumulatory w związku z aferą z Zackiem, co oznacza, że jesteśmy mniej więcej w 1/3 akcji LL. A niech to, muszę prędko wracać do miasta – w Słodkoflirtowie czeka na mnie najjaśniejszy promień tego uniwersum! Tylko czy Tracz zwróci na mnie uwagę teraz, kiedy nie mogę mu zaoferować dogodnego punktu prania brudnych pieniędzy?

Przeskok czasowy; Kastiel cosplayuje Pana Młodego z „Wesela”, Su droczy się, że cały ten zachwyt wynika z faktu, że w Serbinowie nikt nie wykrzykuje jego imienia i nie atakują go wszędobylskie flesze. Odpowiedź Kasa jest...konfundująca:

Chyba przeceniasz trochę siłę mojego sukcesu.


No...nie? Jesteś konsekwentnie przedstawiany jako bożyszcze tłumów, które śpi na forsie. Fałszywa skromność czy Crowstorm faktycznie jest popularny wyłącznie na terenie Słodkoflirtowa, na tej samej zasadzie, na której Dan miał trząść światem przestępczym AŻ DO (położonego pół godziny jazdy autem) najbliższego morskiego brzegu?

Kastiel udowadnia, że byłby wspaniałym partnerem dla właściciela ziemskich włości, z zapałem udając się zebrać jabłka na cydr (Sukreta, postawiona przed tą samą koniecznością kilka odcinków temu, nieledwie zemdlała z wysiłku i nudów).

(Królik Roza wyszła zza krzaka, by towarzyszyć nam przez ostatnie kilkadziesiąt metrów).


O, więc jednak póki co udało jej się uchronić przed nieuniknionym! Swoją drogą, nieustannie bawi mnie, że Beemoov miał wystarczająco dużo czasu i chęci, by narysować assety przypadkowego królika, ale nie teściowej Sukrety.

Suśka wspomina swe początki na farmie i pierwsze zbieranie jabłek:

(Nie za wiele popracowałam...Byłam zbyt zajęta patrzeniem na niego i marzeniem...)


Już chciałam pogratulować SF, że po raz pierwszy od dawna nie zgubili fiszek, ale zaraz później dostajemy wybór trzech pikantnych fantazji, więc obawiam się, że miał to być po prostu wstęp na wzór tych w filmach porno. A skoro o porno mowa, jedna z opcji brzmi:

(Ale tym razem jest ich dwóch...Dwa razy więcej powodów, by pozwolić moim oczom błądzić)


Iiii ja już chyba wiem, dokąd mnie doprowadzi ta konkretna ścieżka, więc dziękuję, postoję – sceny erotyczne w wykonaniu Beemoovu nie są nawet zabawne w taki żenująco-kiczowaty sposób, jaki charakteryzował chociażby stare, dobre Harlequiny; one są po prostu nudne i źle napisane, więc czym prędzej decyduję się wiernie wzdychać do Lysia, niechże za całą tę pracę przypadnie mi w nagrodę chociaż prawnie zagwarantowana opieka nad alpakami.

Po udanych zbiorach nasze trio postanawia upichcić kolację; dostajemy całkiem uroczą scenkę przekomarzania się między przyjaciółmi (Lys i Suśka próbują chociażby wkręcić Kasa, że nie używają budzików, wystarczy im pianie koguta). No, ale my tu gadu-gadu, a Kastiel zadaje bardzo celne pytanie:

Chciałaś robić coś związanego ze studiami, czy wolałaś być pełnoetatową rolniczką?


Muszę powiedzieć, że liczyłam tu na okienko z opcjami do wyboru, w tym przynajmniej jedną absurdalną; niestety, Sukreta psuje całą zabawę, bredząc coś o szukaniu życiowej ścieżki, a ja zastanawiam się, jaki układ właściwie panuje między nią a jej WSem, bo można by się spodziewać, że facet na stałe przywiązane do ziemi po trzech latach związku chciałby jednak wiedzieć, na czym stoi w kwestii ich wspólnej przyszłości (ale punkty feminizmu dla tego pana za stwierdzenie, że czegokolwiek jego luba nie wybierze, będzie jej stuprocentowo kibicował). Od słowa do słowa wychodzi na to, że rudy w razie czego oferuje swoje usługi jako parobek, bo sytuacja zawodowa nie jest wesoła:

Zostałem oskarżony o plagiat przez pewnego faceta z internetu...Zrobił się przez to niezły burdel.


Słodki Flircie! To czytają dzieci!

A wyjaśnienie sprawy zajęło tygodnie!


Swoją drogą, ciekawe, kogoż to Nat w AL zwerbował w roli Agenta 008, skoro Suśka z oczywistych powodów nie brała udziału w fabule. Może zaoferował Aleksemu, że opłaci mu trzy doby hotelowe?
...Zaraz, czy w tej rzeczywistości Alexy w ogóle rozstał się z partnerem, skoro Sukreta nie mogła wcielić się w rolę baby z magla?! Bo jeśli nie... biedny, biedny Morgan.

Kastiel w końcu postanawia odsłonić karty: wypoczynek w pięknych okolicznościach przyrody nie był jego jedyną motywacją – jest kreatywnie wypalony i liczy na małe jam session ze swoim najlepszym kumplem. Lysander trochę kręci nosem, ale ponieważ naprawdę lubię nowego rudego, naciskam na partnera, żeby zjadł Snickersa i pomógł przyjacielowi w potrzebie.
Kas kuje żelazo, póki gorące i podbija ofertę; zależy mu też na tym, by Fular zaśpiewał na koncercie w następną sobotę. Niestety, z jakiegoś powodu w odpowiedziach nie ma opcji: „Czy w związku z tym mam przez weekend sama zapierdzielać w gospodarstwie, czy też zwierzęta mają paść z głodu pod naszą nieobecność?”, więc z braku laku decyduję się wspierać ten pomysł; kto wie, może Lysiowi uda się wykorzystać ten rzadki wypad do cywilizacji do nawiązania nowych kontaktów biznesowych.

- Ach, przysięgam, że gdyby nie było tu twojej żony, to bym cię pocałował!
- Nie jestem jego żoną, ale proszę, pocałujcie się, nie mam nic przeciwko temu...


Jak myślicie, czy ten biedny scenarzysta musiał ukrywać swoje fetysze przez całą dekadę, jeszcze od odcinków Liceum?

Następny dzień rozpoczyna się eleganckim przeskokiem czasowym aż do popołudnia, kiedy to po (zakulisowym) odbębnieniu rolniczych obowiązków nasz Tercet Egzotyczny zasiada do pisania nowego utworu dla Crowstorm; zdecydowanie najciekawszym momentem jest tu triumfalny powrót mini-strzelby Czechowa (ta właściwa, jak się okaże, czeka na nas pod koniec odcinka) w postaci notatnika, który – cóż za plot twist! - tym razem Lysander nosił bezpiecznie w kieszeni.

Lys proponuje umieścić nazwę zespołu w treści piosenki, a ponieważ, ku mojemu szczeremu zdziwieniu, Suśka właściwie nie miała okazji w tym odcinku popisać się swoim bajecznym IQ, postanawiam kontynuować dobrą passę i udzielam rady, która zadowala obu panów.

...No i wykrakałam. Fular produkuje się jako tekściarz:

I earned a crown… A crown of thorns. I heard the cries… Of a storm of crows. I faced them all… A crowd of foes.


My zaś możemy ją dokończyć i...no cóż...

A. I heard the lies… But I kept my oath
B. I hope Zack dies… So does Leo
C. I broke my ties… From a storm of crows


NO DALEJ, ZGADNIJCIE, KTÓRĄ OPCJĘ WYBRAŁAM.

BTW, nie, Sukreta nie życzy tu śmierci swojemu nie-szwagrowi; naszym tłumaczom nie chciało się najwyraźniej ślęczeć nad rymami i przekopiowali tekst piosenki z wersji angielskiej...Co w efekcie prowadzi do problemu zapewne nieobecnego w innych wersjach językowych. Pacynka Rozy nosi bowiem w oryginale imię Leigh; Leo to (jak wskazała mi @Shield) skrót od Leopoldine, perkusistki Crowstorm, która po polsku nazywa się Leopoldyna (skracane do Lea).

Reszta sesji twórczej zostaje skondensowana do sukrecinych przemyśleń, a po kolejnym time skipie (mam wrażenie, że scenarzyście bardzo, ale to bardzo spieszyło się do opisywania pikantnego ménage à trois – naprawdę nie wiem, jak inaczej wytłumaczyć fakt, że połowa tego odcinka to przeskoki w czasie, a i właściwa akcja składa się w dużej mierze ze streszczeń) udajemy się na wspomniany wcześniej koncert. Nie dzieje się tam nic wartego uwagi, pomijając może dwa elementy:

a) Lysander najwyraźniej uznał, że zmiana wizerunku byłaby już zbyt daleko idącą ingerencją w jego „ja”, więc prezentuje się dosyć osobliwie w swym wiktoriańskim wdzianku na tle reszty obleczonego w skóry i ćwieki zespołu i
b) w tłumie widzimy nie tylko assety Dramy Llamy i Rozy (co było do przewidzenia), ale też Leo i muszę przyznać, że jestem w lekkim szoku, iż Rozalia dała swej pacynce wychodne, nawet jeśli pod kuratelą.

Koncert jest rzecz jasna sukcesem; niestety, nie użyli mojego wersu w nowej piosence – a szkoda, chciałabym zobaczyć wyraz twarzy Leo. Biedak jak nic miałby taką traumę, że nie wyszedłby z pracowni przez następne piętnaście lat. A skoro o Leo mowa, dostał kilka linijek tekstu:

To było niesamowite. Naprawdę, to wywierało wielkie wrażenie.


I nawet wznosi toast!

W takim razie, za przyjemne doświadczenia i otwarte drzwi!


Gwiazdy są dziś dla niego naprawdę łaskawe.

Po godzinie pogawędek z kumplami i rozdawania autografów nasza nowa gwiazda sceny czuje się nieco przytłoczona:

Tak, robi się późno... Może moglibyśmy już wracać?


Mam nadzieję, że Suśka zlituje się nad swoim chłopem i będzie prowadzić... A nie, jednak nie, Kastiel życzliwie oferuje im przekimanie się w swoim apartamencie. Po przybyciu do mieszkania kolegi Suśka bierze prysznic i...tak! Najwyraźniej nasz awatar jest jak gremlin – woda ujawnia jej prawdziwą naturę, bowiem po kąpieli zaczaja się za ścianą, by podsłuchać rozmowę naszych dżentelmenów:

Ja... Trochę się w niej zadurzyłem, gdy byliśmy w liceum.


W takim razie okazywałeś to w naprawdę specyficzny sposób, biorąc pod uwagę, że z naszych interakcji pamiętam głównie wyśmiewanie się z rozmiaru biustu Su.

Owe wyznania mogą, rzecz jasna, doprowadzić do znanego już chyba wszystkim na forum końca, ale nie ze mną te numery, Brunner – mocą okienka dialogowego zmuszam Suśkę do postąpienia wbrew swej naturze i zakończenia plotkarskiej sesji przez pojawienie się w salonie. Co ciekawe, mamy szansę niebezpośrednio odnieść się do wyznania Kastiela i jest to kolejna ładna scena, pełna ciepła i wzajemnego zrozumienia i naprawdę – dlaczego wszystkie odcinki nie mogą tak wyglądać?

Następnego ranka dziękujemy rudemu za miłą gościnę i wracamy do Serbinowa, gdzie czeka na nas  - a to niespodzianka – kolejny przeskok czasowy, tym razem o cały tydzień. Lysander zabiera Su na romantyczny spacer po wiosce...

...zaraz, moment, wszyscy stop. JAKIEJ WIOSCE?!

Beemoov, tu nie ma wioski. Wiemy o tym, ponieważ niefrasobliwie zdecydowałeś się opisać ze szczegółami całą bezsensowną trasę Słodkoflirtowo – Serbinów. Jedynym wyjaśnieniem jest to, że owa sielska mieścina leży w przeciwnym kierunku – ale w takim układzie pada nam wcześniejszy kanon, zgodnie z którym każda podróż z włości Lysa po sznurek do snopowiązałki wymaga całodziennych przygotowań, a utrata ładowarki równa się byciu wymazanym z komunikacyjnej mapy świata.

-Widziałaś? Sprzedają króliki!
-Pamiętasz jak uwolniliśmy wszystkie króliki na jednej lekcji?
- (…) myśleliśmy, że będziemy musieli je pociąć na części...
- Na szczęście, myliliśmy się...


- Ale co się odwlecze, to nie uciecze!

Po tym uroczym dialogu (i obopólnej decyzji o zakupie towarzyszki życia dla kaczora Piotrusia), udajemy się do ruin kapliczki, bowiem...tak! Lysander stwierdza, że zostawił tam notatnik!

Potrzeba było dziesięciu lat, ale ta strzelba wreszcie wystrzeliła! * wzrusza się *

Oczywiście, był to tylko sprytny wybieg naszego WSa; dyskusja o tym, jak to kapliczka jest rzekomo nawiedzona prowadzi do wspominek o absurdalnym odcinku o duchu w liceum, a to z kolei do reminiscencji o pierwszym spotkaniu naszej zakochanej pary:

Pamiętam to, jakby to było wczoraj... Pamiętasz, co ci wtedy powiedziałem?


Znając życie i nasze relacje, podniosłeś z pogardą jedną brew, po czym poprosiłeś, żebym coś dla ciebie znalazła.

Ponieważ doprawdy nie pamiętam, co też oznajmiłam kartonowemu królewiczowi przed tyloma laty, postanawiam wspomóc się ściągą; w nagrodę za dobrą odpowiedź Lys wysyła mnie na poszukiwanie notatnika. Byłam pewna, że zamiast tego znajdziemy pierścionek zaręczynowy, ale Słodki Flirt miło mnie zaskoczył; faktycznie natrafiamy na oryginalną strzelbę z ogólniaka, co jest całkiem uroczym zwrotem akcji. W końcu dochodzi do właściwych oświadczyn; ponieważ żywię dosyć letnie uczucia w stosunku do mojego alternatywnego WSa, nie otrzymuję ilustracji, ale mniejsza z tym, bowiem to jeszcze nie koniec tej sceny:

Lata, które spędziliśmy z dala od siebie, były najbardziej bolesne w moim życiu.


...Serio? Bardziej niż rok, w którym zostałeś podwójną sierotą i musiałeś wrócić do miejsca, którego w owym czasie rzekomo szczerze nienawidziłeś?

Niezależnie od twoich planów, niezależnie od prób, jakie przyniesie przyszłość... Chcę ci obiecać, że będę przy tobie.


To bardzo miło z twojej strony; nie jestem jednakowoż pewna, czy twoja trzoda podzieli ów entuzjazm w sytuacji, gdy Sukreta zdecyduje się przeprowadzić za ocean.

Suśka, rzecz jasna, jest wstrząśnięta i zmieszana; z radością zgadza się na wymianę obrączek i w tym momencie odcinek się kończy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz