Nasza przygoda na farmie nieuchronnie dobiega końca; sprawdźmy, co
takiego przygotował Beemoov na zakończenie alternatywnej historii numer
jeden.
(Byłam tu tylko od pięciu dni, a już zaczynałam marzyć o byciu farmerką)
No chyba jednak nie, biorąc pod uwagę, że od trzech odcinków uparcie walczę o Nagrodę im. Emilii Korczyńskiej #grawktórejlicząsiętwojewybory
Niestety, naszą bohaterkę atakuje bolesna proza życia – za dwa dni zaczyna się rok akademicki, a to oznacza porzucenie Serbinowa na rzecz studiów.
- Wrócisz tu na weekend czy... będziesz robić inne rzeczy? (…)
- Właściwie, nie miałam zamiaru wyjeżdżać...Chciałabym dalej mieszkać razem z tobą.
Innymi słowy, dzisiejszy odcinek będzie traktował albo o Sukrecie przegrywającej z logiką i logistyką - powodzenia z codziennymi dojazdami - albo porzucającej swe (niewielkie) naukowe ambicje na rzecz bycia pasożytem na garnuszku Lysandra (bo w mojej rozgrywce Suśka boi się pracy fizycznej niczym diabeł święconej wody). Zapowiada się doprawdy wspaniała zabawa.
- I jeździć codziennie w tę i z powrotem na uczelnię?
- Tak...a co, przeszkadza ci to? Wolałbyś, żebym wyjechała?
Nieszczęsny Lys tłumaczy swej niezbyt rozgarniętej połowicy, iż nie tyle przeszkadza mu jej obecność, co ma wrażenie, że codzienne spędzanie ośmiu godzin w podróży nie jest najbardziej optymalnym z rozwiązań:
Jeśli będziesz spędzać osiem godzin na zajęciach, zostanie ci osiem godzin tutaj. Biorąc pod uwagę naukę w domu, nie wiem, kiedy będziesz mogła spać...
Primo: och, o ten akurat aspekt sukrecinego życia uniwersyteckiego nie trwożyłabym się zanadto. Secundo: osiem godzin na zajęciach to nadal ta lepsza opcja – dużo zabawniej będzie, jeśli Suśka zrobi setki kilometrów tylko po to, żeby spędzić dziewięćdziesiąt minut słuchając Zaidiego i jego monologów o zerowej wartości merytorycznej (dodatkowe punkty przegrywu, jeśli wykład będzie się odbywał o ósmej rano).
- Mogłabym uczyć się w samochodzie, z dyktafonem! Mam program do transkrypcji, który pozwoli mi zaoszczędzić dużo czasu!
- Stanowczo ci tego odradzam... Gdy prowadzisz, powinnaś być skoncentrowana na drodze.
Koniec świata, Książę Valium poucza innych na temat właściwego sposobu przemieszczania się z punktu A do punktu B.
Su przyznaje mu rację i stwierdza, że w takim razie będzie uczyć się w czasie przerw albo wieczorem. Osobiście wybrałabym to pierwsze; jeżeli Anteros podchodzi do układania planu zajęć w podobny sposób co Słodki Amoris, to Suśka w czasie jednego okienka przerobi cały materiał do kolokwium.
-Masz samochód?
(Przygryzłam wargę)
Przepraszam, ale naprawdę nie jestem w stanie skomentować tego inaczej niż: LOL. Czy AL to jakaś wyrafinowana zemsta w wykonaniu scenarzystów SF, którzy na pożegnanie postanowili pozbawić Sukretę nawet tych nielicznych punktów IQ, którymi mogła się dotychczas pochwalić?
Cóż...nie do końca...ale ty go masz!
Ma też olbrzymie gospodarstwo pełne zwierząt leżące na kompletnym zadupiu, co oznacza, że nie bardzo może sobie pozwolić na luksus posiadania wozu tylko w weekend.
Być może mógłbym zadowolić się rowerem...
Nie, zdecydowanie byś nie mógł, zwłaszcza że z jakiegoś powodu upierasz się, iż to ty będziesz jeździł do weterynarza, a nie na odwrót.
Ale wiesz, ile będziesz musiała zapłacić za paliwo? Będziesz musiała praktycznie codziennie tankować do pełna, wydasz na to fortunę!
Lysandrze, nie chcę cię martwić, ale twoja flama nie ma pracy, więc zgaduj zgadula, które z was będzie bulić za wachę.
Lys cierpliwie wyjaśnia lubej, że ten plan ma więcej dziur niż ser szwajcarski, Su upiera się, że spróbuje i już; Fular daje za wygraną i zgadza się pożyczyć jej auto.
Nadchodzi dzień powrotu na uniwersytet; Su z trudem zwleka się z łóżka, narzekając na niewielką ilość snu, a wieczorne assety tła każą mi podejrzewać, że moja teoria za chwilę okaże się faktem:
Nie podoba mi się myśl, że będziesz prowadzić w nocy...
Rany koguta, trafiłam, ona NAPRAWDĘ wyjeżdża przed świtem, żeby zdążyć na poranne zajęcia. Cóż, ostatecznie zawsze może odespać na wykładach z historii sztuki współczesnej – nie straci nic poza wątpliwej jakości popisami krasomówstwa.
Suśka uprzyjemnia sobie drogę rozmyślaniami:
(Czy wpadnę na Rozalię albo Alexy'ego?)
Gro, to nie fair; przełknęłam jakoś Rozę z racji jej związku z Leo, ale naprawdę nie mam ochoty oglądać Dramy Llamy – czy nie możemy sobie dawkować tych wątpliwych przyjemności i zostawić go na ścieżkę Armina (wybacz, @CiaraDG)?
Docieramy na kampus i cóż za zaskoczenie – pierwsze zajęcia poprowadzi miłośnik zbyt małych koszul:
(Ta pierwsza godzina nie była zbyt fascynująca)
Sukreto, jak śmiesz!
(Profesor Zaidi rozdał nam formularze administracyjne, pokazał, gdzie znajdują się poszczególne budynki...)
Ejże, jak to? A gdzie wykład o emocjonalnym przeżywaniu sztuki i bezsensie robienia notatek? I dlaczego Rayan kradnie robotę kierownikowi administracyjnemu?
(Mijały kolejne wykłady, a ja robiłam notatki na pełnych obrotach)
No proszę, wygląda na to, że deprywacja snu to klucz do uczynienia z MC pilnej studentki.
Po ciężkim dniu Su w końcu powraca na farmę; wybiła ósma trzydzieści, a dziewczyna jest wykończona po kilku godzinach za kółkiem. Lysio wita ją kolacją i znaczącym spoglądaniem na zegarek, Suśka broni się, że wcale nie przyjechała późno:
Teoretycznie, nie... Ale skoro budzisz się o czwartej rano...Jeśli teraz się położysz, będziesz mogła przespać sześć godzin.
I pomyśleć, że dotychczas to Lysander był stachanowcem w tym związku. Sukreta prosi chłopaka, żeby nie wstawał jutro wcześniej specjalnie dla niej, ten proponuje, że w takim razie już dziś naszykuje kawę i Su będzie musiała tylko włączyć ekspres, a mnie przed oczyma pojawia się ta scena. Kto by pomyślał, że scenarzyści Beemoovu czerpią inspirację z polskich filmów z okresu PRL!
Przez kolejne dni nasz awatar dzielnie kontynuuje nową rutynę, ale zaczyna przyznawać sama przed sobą, że chyba przestrzeliła: ma kłopoty z pobudką, nie może skupić się na zajęciach, a w dodatku nie ma jak nawiązać znajomości z innymi żakami. Jej życie uczuciowe także trudno nazwać satysfakcjonującym, bo Suśka zasypia niemal natychmiast po powrocie do domu; pod koniec tygodnia jest na tyle padnięta, że zapomina nastawić budzik i śpi do południa, tracąc piątkowe zajęcia. Książę Valium wypowiada na głos to, o czym na tym etapie oboje doskonale wiedzą: codzienne dojeżdżanie z Serbinowa to bardzo, bardzo kiepski pomysł. Lysander proponuje alternatywne rozwiązanie: Su będzie spędzać pięć dni w Amorisie i powracać do niego na weekendy. Na poprawę humoru Lys proponuje lubej stary, rodzinny przepis: sałatkę z soczewicy, którą nieco zmodyfikował w stosunku do pokazowego dania Janiny, zastępując...czymś...kiełbasę i boczek:
To niespodzianka... Ale mogę cię zapewnić, że się nie zawiedziesz...
Czyżby któryś z królików zakończył nagle przygodę zwaną życiem?
- Jest w niej jakiś tajemniczy składnik?
- Tak. Ale jak wskazuje jego nazwa, to tajemnica. Nie mogę ci jej zdradzić.
Zdecydowanie jakiś uszaty. Beemoov nie dodał tej opcji jako jednej z możliwych odpowiedzi, więc decyduję się na najbliższy możliwy zamiennik – narkotyki. Nasza sugestia szokuje Lysia (i to do tego stopnia, iż zaczynam podejrzewać, że Suśka przypadkiem trafiła w sedno i to bynajmniej nie na alpakach bogaci się nasz farmer), więc aby go obłaskawić Sukreta proponuje wspólne karmienie zwierzątek.
(Gdy tylko wyszłam na zewnątrz, podbiegła do mnie Roza, królik)
Cóż, przynajmniej wiemy, że dzisiejszym obiadem Suśki nie została nie-szwagierka Lysa. Nawiasem mówiąc, wciąż bawi mnie fakt, że Beemoovowi chciało się rysować assety dla królika, ale nie dla rodziców WSów w odcinku ślubnym.
Weekend mija naszej heroinie na oprowadzaniu gości (tym razem nie mogłam się wykręcić) oraz mizianiu z Lysandrem, aż w końcu nastaje niedzielny wieczór i pora powrotu na kampus. Nie widać tego w moich streszczeniach, ale 90% akcji dzisiejszego odcinka rozgrywa się w głowie Suśki; ten rozdział składa się niemal wyłącznie z jej przemyśleń, a prawie wszystkie interakcje z WSem są nam referowane w opisach. Mnie to na rękę – im szybciej przebrnę przez fabułę, tym lepiej – ale gdybym była stęsknioną fanką Lysa, czułabym się jednak nieco zawiedziona.
Sukreta nie ma zbytnio ochoty porzucać łoża ukochanego dla pryczy w akademiku i powoli narasta w niej bunt:
(Mogłabym zrezygnować...zrezygnować ze studiów, magisterki...odpuścić)
A swoją drogą - nie mam pojęcia, jak prezentuje się system francuski, ale w Polsce ostatni rok magisterki to zazwyczaj okres, kiedy zajęcia są okrojone do minimum i większość energii i czasu poświęca się na pisanie pracy. Naprawdę ciężko mi uwierzyć, że Suśka musi siedzieć codziennie po kilka godzin na auli, zwłaszcza że w tym mieście stosunek edukacji do okienek oraz gier i zabaw wynosił do tej pory 1: 5000.
Będziemy dzwonić do siebie każdego wieczoru? Lysandrze, będziesz o tym pamięć?
Biorąc pod uwagę kanon (oraz fakt, że telefon jest w AL nową wersją wiadomej strzelby) obawiam się, że jednak nie będzie.
(Cztery godziny później zaparkowałam przed kampusem)
...Ejże, moment. Lysio cię nie przywiózł? Czyli...zajumałaś mu auto i teraz chłop nie będzie mógł liczyć nawet na to, że odzyska je wieczorem? Świetny układ dla rolnika, nie ma co.
W akademiku spotykamy naszą współlokatorkę, która gasi nas jak świeczkę:
Czy to nie ty spałaś ostatnio na zajęciach? (…) Lubię pilne osoby. Więc nie ma sensu, abyś prosiła mnie o notatki, jeśli sama ich nie zrobiłaś.
Lubię Yeleen.
Nastaje nowy tydzień, Su – tym razem wypoczęta i gotowa na wysiłek intelektualny – udaje się na zajęcia, po czym je obiad z...o nie...
Ta Yeleen wydaje się być nieźle upierdliwa.
Drama Llamo, jak to jest, że kiedy tylko pojawiasz się na ekranie, natychmiastowo musisz wzbudzać moją niechęć? Sukreta, trzeba jej to oddać, broni nowej koleżanki, Roza (tak, ona też tu jest) stwierdza, że lepiej byłoby dzielić pokój z kimś, kogo się lubi:
Hej, Alexy, ty bardzo dobrze dogadywałeś się ze swoim współlokatorem Julienem, prawda?
(Sądząc po ich uśmieszkach, chyba dogadywali się lepiej niż dobrze)
Dziękuję, Beemoov, już prawie zapomniałam, że obecnie jedyny arc Aleksego to rzucanie się na wszystko, co nie ucieka przed nim na drzewo.
Niestety, okazuje się, że nowy układ także nie jest optymalny: tym razem Suśka nie może się skupić na wykładach z tęsknoty za ukochanym (który rzecz jasna nie pamiętał o tym, by zadzwonić łamane na posiał gdzieś komórkę). Alexy w rzadkim dla niego przypływie rozsądku stwierdza, że tak funkcjonować się nie da i Sukreta najwyraźniej musi się na coś zdecydować, Roza odparowuje, że przecież niepodobna rzucać Lysia teraz, kiedy odnowili relację:
Nie rzucę Lysandra, oczywiście, że nie...ale uczelnię...
Wiecie co? Ja nawet nie mam specjalnego problemu z tym wątkiem – umówmy się, Su nigdy nie należała do osób miłujących wysiłek intelektualny. Kłopot w tym, że właściwie nie wiadomo, jak miałaby wyglądać alternatywa. Beemoov powiedziałby zapewne, że byłoby to małżeństwo z Lysiem i pomoc w prowadzeniu gospodarstwa – co byłoby całkiem niezłym wyborem, gdyby nie problematyczny fakt, że gra pozwoliła nam decydować, jak będziemy odnosić się do kwestii życia na wsi. W efekcie na mojej ścieżce wygląda to tak, jakby Suśka liczyła na życie utrzymanki Księcia Valium, samej nie planując dać od siebie niczego poza niezbędnym minimum.
Co?! Oboje straciliście rozum?!
Wiesz, że jest źle, kiedy to Rozalia zaczyna pełnić rolę głosu rozsądku.
Z tytułem magistra będziesz czuć się o wiele pewniej, niezależnie od tego, co dalej postanowisz.
Jest jeszcze gorzej, gdy do chóru postaci rozważnych dołącza Alexy.
Roza obiecuje, że spróbuje znaleźć jakieś rozwiązanie tej patowej sytuacji i skonsultuje się z Melanią. Jak dla mnie, rozwiązaniem byłoby przyklejenie Fularowi telefonu do łapy; zgryzota Suśki bierze się w dużej mierze stąd, że ukochany od tygodnia nie odbiera jej wiadomości. Swoją drogą, aż dziwne, że nie reaguje na to większym niepokojem – można by pomyśleć, że Lysio przez pięć dni będzie musiał zerknąć do komórki chociażby z powodów zawodowych, a biorąc pod uwagę, iż Su potrafi się nakręcić znacznie większymi pierdołami naprawdę zaskakuje mnie, że nie ma jeszcze flashbacków do niesławnego wypadku.
W końcu nadchodzi upragniony weekend; nasza bohaterka powraca na farmę. Czytelników niezaznajomionych z tym odcinkiem uspokajam – Lysandrowi nic nie jest. Dlaczego jednak nie próbował skontaktować się ze swoją partnerką?
"Ktoś" przegryzł kabel mojej ładowarki. Nie miałem czasu, aby kupić nowy.
Przede wszystkim nie miałeś możliwości – przypominam, że „ktoś” inny zabrał ci samochód (Że dowóz kurierem? Cóż, Lys mieszka za górami, za lasami, możliwe, że do tej mitycznej krainy nie zapuszcza się nikt poza miłośnikami alpak).
Podczas kolacji Suśka zwierza się partnerowi, że poważnie rozważa rzucenie w diabły edukacji i przeniesienie się na stałe do Serbinowa:
(Odłożył widelec i wytrzeszczył oczy)
Nie dziwię się; biedak pewnie zlał się zimnym potem, gdy uświadomił sobie, że od dziś będzie musiał utrzymywać dwie osoby ze sprzedaży skrzynki jabłek i „co łaska” od turystów.
Lysio rzuca stanowcze veto; argumentuje to tak, że szkoda marnować cztery lata studiów, ale ja jednak wolę mój headcanon. Sukreta nie jest zachwycona faktem, że ukochany nie popiera jej planu porzucenia ścieżki samorozwoju na rzecz całodziennego przytulania małych, słodkich króliczków (umówmy się, znając Su w tym zamyka się jej szumny plan życia za pan brat z naturą):
Przepraszam, źle się wyraziłem. To nie ja podejmuję decyzję. Oczywiście zrobisz, co zechcesz.
Ma przy tym zrezygnowane sprajty i chyba jeszcze nigdy nie było mi tak żal Lysandra, jak w tej chwili. @Shield podzieliła się ze mną kiedyś teorią, że Książę Valium świetnie sprawdziłby się w roli męskiego arm candy: męża-romantycznego wierszoklety, który wprowadzałby nieco kolorytu do wioski i obsypywałby swą ciężko pracującą żonę komplementami i kiepskiej jakości poematami. Cóż, wygląda na to, że rzeczywistość będzie wyglądać nieco inaczej: to Lys będzie robił za trzech, podczas gdy Suśka będzie się bawić ze zwierzątkami i wzdychać do jego przystojnej facjaty.
Sukreta upiera się, że naprawdę, naprawdę nie ma ochoty na dalszą naukę – wróci w poniedziałek na uczelnię tylko po to, żeby zabrać swoje rzeczy i sprawdzić, czy Roza i Melania nie wpadły na jakiś genialny pomysł.
Cóż... Dalej uważam, że to... naprawdę szkoda. Ale to nie ja zadecyduję...
W sumie to trochę jednak ty; jeśli uznasz, że nie masz ochoty płacić dwa razy więcej za media przy niezmieniających się zarobkach, zawsze możesz ją wywieźć z powrotem do Amorisa pod przykrywką spotkania z bra...no nie, na to nie nabrałaby się nawet Suśka – pod przykrywką zakupu sznurka do snopowiązałki.
Suśka powraca na Anteros, a skrzydeł dodaje jej fakt, że już wkrótce nie będzie zmuszona poszerzać swoich horyzontów. Przed podjęciem ostatecznych kroków postanawia jeszcze spotkać się z Melą, która ma dla niej sensacyjną informację:
To się nazywa NCKO. Narodowe Centrum Kształcenia na Odległość. W skrócie, zapisujesz się na to, a my wysyłamy ci wykłady... I już. Oczywiście, egzaminy również zaliczasz na odległość.
Co ciekawe, to akurat nie wymysł Beemoovu – tzw. CNED to faktycznie istniejąca francuska instytucja. Melania uściśla, że Su musiałaby co jakiś czas pojawić się na konsultacjach w sprawie magisterki i oczywiście na obronie, ale poza tym mogłaby studiować z dowolnego miejsca na świecie.
Właściwie to dziwne, że nigdy o tym nie słyszałaś.
Ooooch, burn.
Melka obiecuje, że postara się jak najszybciej załatwić kwestie administracyjne i przesłać Su wszystkie potrzebne dokumenty:
Jesteś moim wybawieniem!
Zastanawiam się, skąd ta nagła wolta po tylu latach traktowania Melanii jako dziewczynki do bicia. Cóż, nie narzekam – miło widzieć, że od czasu do czasu SF zdarza się przepisać narrację na korzyść postaci.
Po otrzymaniu prezentu od wróżki (Alpaka! To chyba pierwszy raz, kiedy nie było mi szkoda marnować PA na pogawędkę) zachwycona niespodziewanym końcem naukowych zgryzot Sukreta udaje się do akademika po swoje rzeczy, po czym pędzi na farmę przekazać radosne wieści ukochanemu.
Będziesz mogła tu mieszkać i kontynuować studia!?
Ja wiem, że ma to wyrażać radosne niedowierzanie, ale ponieważ zaskoczone sprajty Lysandra w AL wyglądają tak, jakby był szczerze przerażony...cóż, mój headcanon pozostaje bez zmian. Przy okazji, gdyby to kogoś ciekawiło – nasz WS ma na nazwisko Ainsworth i uważam za wyjątkowo zabawne, że trzeba było dziesięciu lat i spin offu, by twórcy podzielili się z nami tą informacją.
O wiele łatwiej będzie mi się uczyć tutaj, wierz mi.
Owszem, aczkolwiek tylko pod warunkiem, że Lysander ma dobre i w miarę szybkie łącze (ściąganie materiałów to nie taki wielki problem, ale Su będzie zaliczać egzaminy online). A biorąc pod uwagę, że Serbinów jest położony godziny od najbliższej cywilizacji...cóż, podejrzewam, że może z tym być różnie.
Odcinek kończymy na optymistycznej nucie: po dwóch tygodniach Sukreta wdrożyła się w nowy rytm i dzieli swój czas pomiędzy naukę i pomaganie Lysandrowi na farmie. Cóż, życzę im wszystkiego najlepszego – niech alpaki chowają się zdrowo, turyści nigdy nie zmęczą się dojazdami, a dostawy prądu i internetu nigdy nie ustaną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz