Okej. Witam was wszystkich bardzo
serdecznie na tym rollercoasterze. Proszę zapiąć pasy i trzymać się
mocno, bo zaczynamy z naprawdę, NAPRAWDĘ grubej rury. Dzwoni telefon! A
tam…
(Rozalia. Domyślam się, że chce, abym dołączyła do niej z Alexym… Odebrałam.)
Dlaczego? Po prostu… Dlaczego? No dobra, przebrnijmy przez to. Roza zaprasza nas na wypad na miasto z jedzeniem i drinkiem. Su kurtuazyjnie odmawia, mówiąc, że musi pouczyć się na zajęcia Zaidiego. I… Tak, wy już wiecie, dokąd to zmierza, prawda?
“Pouczyć się? Przecież właśnie wychodzisz z jego wykładu, masz jeszcze wszystko w głowie, prawda?”
Rozo, nigdy nie zawodzisz, jeśli idzie o przewidywanie twojej płytkiej jak kałuża osobowości. Spytałabym się jak ta dziewczyna ukończyła swoje studia, ale umówmy się - Roza była stereotypową bananową studentką. Leo kupił jej kupił dyplom i nigdy umysłu swego nauką nie skalała. Czy to czas przypomnieć, że ta dziewczyna nawet w liceum miała poprawkę? To czas aby to przypomnieć, że w Liceum Imienia Gier i Zabaw Amorisa ta dziewczyna miała poprawkę. Dziękuję, nie mam więcej pytań.
Suśka nadal walczy, wskazując na świetne pozycje, które Zaidi podał w ramach spisu lektur, a które bardzo chciałaby przewertować. Doceńmy, że jej asertywność na tym poziomie jeszcze nadal żyje. Tym razem jednak atakuje Alexy, który powiada nam, że…
No co nam może powiedzieć Alexy?
A) To świetny pomysł Su, nauka jest bardzo ważna
B) Doceniam, że chcesz się pouczyć, też powinienem to może w przyszłości nie skończę jako bezdomna Drama Llama “pracująca” w MLM i opychająca staruszkom garnki za kilka tysięcy.
C) Pfffffff…. W Internecie są streszczenia, ogarniesz.
Wy już dobrze wiecie, co Alexy powiedział, prawda? W Internecie. Streszczenia. Publikacji naukowych. Pewnie, francuska wersja wydawnictwa GREG wydaje takie bryki i umieszcza w Sieci.
Suśka nadal walczy, mówiąc, że nawet jeśli to i tak musi je przeczytać. Doceniam jej rozpaczliwie próby niespotykania się z tym duetem. Wiem, że i tak przegra i ta scena tylko wyłudza moje ciężko zarobione PA, ale i tak doceniam! Alexy nie docenia, tylko wbija szpilę
“To pewne... Powinienem ci pogratulować! Nie byłaś taka pilna, gdy byliśmy w liceum!”
O przepraszam, na mojej ścieżce olałam dramę Kentina (mojego licealnego WSa) by się pouczył w bibliotece. Byłam tak pilna, jak tylko pozwoliła mi fabuła! Na takie dictum jednak Suśka już poniekąd trochę zirytowana, a może obrażona tym, że ktoś zarzuca jej pilność ripostuje, że byli przecież na mieście już trzy razy w tym tygodniu, a jest dopiero czwartek.
Oho, czyżby Drama Llama zaczynała łapać chwilę refleksji?
“Masz rację. Może my też nie powinniśmy wychodzić… ?”
Drama Llama albo mówi sama do siebie, albo do rozmowy wcięła się Roza. Trudno powiedzieć, to Alexy, wszystko jest możliwe. Suśka nadal milczy.
“Z pewnością. Ale tak trudno zmienić przyzwyczajenia…”
Ale… Ha! Wymigałam się od spotkania! Nie spodziewaliście się tego, prawda? No ja też nie. Ale biorę, co dają.
“Cóż, Su, widzimy się jutro? Na stołówce?”
A) Okej! Buziaki, do jutra!
B) Jeszcze nie wiem, mam dużo pracy... Zobaczymy, zgoda?
C) Z pewnością, tak!
I wiecie, niby mogłabym się teraz przyczepić, że odpowiedź a i c to dokładnie to samo, więc co to za wybór, jak nie ma wyboru. Ale istnieje opcja b, więc…
Spławiamy Tragiczne Duo. Suśka idzie sobie, dzieląc się z nami przemyśleniami, że przecież nie może wychodzić codziennie, przyjechała, żeby studiować. I my dobrze wiemy, że ta myśl to taki łabędzi śpiew i w tej serii ważne będzie wszystko, tylko nie nauka, ale doceńmy!
Dalej Su prowadzi monolog wewnętrzny, że musi pobyć sama ze sobą, bo semestr zaczął się trzy tygodnie temu i jest intensywnie, a na domiar złego…
(Roza i Alexy przyjęli mnie z otwartymi ramionami, gdy tylko przyjechałam i od tamtej pory byliśmy nierozłączni.)
Run, Forrest, run!
(Też się cieszyłam, że znowu ich widzę... Spędzaliśmy razem cały czas.)
Serio, przyślijcie pomoc.
(Oprowadzili mnie po kampusie, potem po barach wokół kampusu, a potem po barach w centrum...)
Oczywiście, jedyne godne uwagi miejsca. I tak, jasne, można powiedzieć: Ale Shield, co tu zwiedzać, w końcu Suśka mieszkała tam w czasach liceum, wszystko widziała i wszędzie była. I niby tak. Ale jednak nie. Bo po pierwsze - to Suśka jest, ona była co najwyżej w centrum handlowym i na plaży. A po drugie - minęło kilka lat, na pewno jest w tym mieście coś godnego uwagi. Wystawa artystyczna, koncert w parku, sztuka teatralna, KINO. No ale nie. Bary i bary. Oczywiście. Ale Shield oni są dorośli i mogą… No jasne, że mogą. Ale spędzanie całych trzech tygodni w barach brzmi… Smutno. No ale dobra, lećmy dalej.
(Dobrze się bawiłam i nieźle nadrobiliśmy stracony czas, ale potrzebowałam spokojnego wieczoru.)
Myślicie, że pozwalali wtedy Suśce nie pić? Przypominam, że mówimy o Alexym, który płakał, że dziewczyna nie chce z nim pić w pracy. Ale doskonale wiemy do czego to zmierza. Przeciążona przez Tragiczne Duo (nie dziwię się) i cywilizację (dziwię się, to Słodkoflirtowo jest, nie wygląda to na metropolię) spotka wolnego ducha Kentina w swoim lśniącym kamperze i… I może się nie rozpędzajmy, idźmy dalej.
A dalej mamy rant Suśki na straszną Yeleen, przez którą nie może być w pokoju, bo tam też nie jest spokojnie. Laska, jeśli wychodzisz praktycznie codziennie szlajać się po barach i wracasz w środku nocy, to fakt, że Yeleen nie udusiła cię poduszką, gdy w końcu wtoczyłaś się na łóżko świadczy, że dziewczyna jest aniołem.
Suśka idzie więc do parku.
Hehe, dochodzimy do kawiarni. I doceniam inside joke scenarzystów. Suśka stoi przed kawiarnią i rozkliwia się jak to kawiarnia się zmieniła od czasu liceum. Po czym pojawia się to:
(Jak to się wcześniej nazywało…? Nie jestem w stanie sobie przypomnieć…)
I hehe, faktycznie wtedy nazwa nigdy nie padła. Kawiarnia była kawiarnią, a że wyglądało wtedy że jedyną w mieście to każdy wiedział o co chodzi. Miło, że przypominacie nam o własnym lenistwie. BTW. Dacie kiedyś Suśce nazwisko? Albo przynajmniej nam możliwość wprowadzenia go? Nie odpowiadajcie.
Suśka dalej się rozczula, że wszystko takie same, ale znajome, bo nie było jej cztery lata. I tak sobie chodzi i myśli, że wszystko się zmieniło, ale jednak nie, ale zmieniło. I może zza rogu zaraz wyskoczy ktoś znajomy, bo została w kontakcie tylko z Rozą i Alexym. I… Współczuję. Dziewczyno, na twoim miejscu zaprzyjaźniłabym się z kimokolwiek innym. Twoja współlokatorka cię toleruje mimo twojego imprezowego stylu życia, to dobry trop. Kaczki w parku też brzmią okej.
Rozmyślań ciąg dalszy, bo przecież na czymś trzeba wyłudzić te ciężko zachomikowane PA, prawda? Tym razem Su rozmyśla nad niezwykle ważkim problemem, czy poznałaby Iris albo Amber, gdyby na nie wpadła na ulicy i co wtedy by o nich pomyślała. My już wiemy o wielkiej przemianie Amber i o tym, co Su sobie wtedy myślała. I jak reagowała na to nasza naczelna psycholog serii.
A teraz zastanawia się na odwyrtkę - co one pomyślałyby o Su. No mogłabyś z Iris wspominać aferę o nagich fotkach i szukaniu klapka na plaży, bo aż tyle was łączy. Ale! Iris by mogła powiedzieć, że nic się nie zmieniłaś. I to nie byłby komplement, przykro mi.
(Roza i Alexy powiedzieli przed chwilą, że nie znali mnie tak pilnej...)
Biorąc pod uwagę, że powiedzieli to, bo nie chciała z nimi wyjść czwarty raz w tym tygodniu (a jest czwartek, czyli od poniedziałku do środy balowali bez przerwy), to paląca ironia była, Su. Ale mogę ci przyznać, w porównaniu z tą dwójką faktycznie jesteś pilna. To jest poprzeczka nie tyle nisko zawieszona, co wręcz zakopana w ziemi, przyklepana i nasadzona trawnikiem, ale zawsze.
(Ciekawe jak inni mnie pamiętają)
Stawiam, że jako dziewczynę bez własnego życia i zainteresowań, której osobowość zaczynała się i kończyła na wciskaniu nosa w nie swoje sprawy. No, poza Lysandrem. Lysander, moja droga, nie pamięta cię wcale.
Teraz dla odmiany Suśka smęci, że ma wrażenie, że nie zmieniła się wcale tak bardzo od czasu liceum, ale kto to tam wie. Po czym od razu, jeden klik później, zaczyna gapić się intensywnie na jakąś parę na tarasie kawiarni. Więc faktycznie nic się nie zmieniło.
(Żadnej znanej twarzy, byłam prawie zawiedziona).
No, mogła tam siedzieć Charlotte i Li. Pogadałybyście o tym, jak to fajnie było z aferą z nagimi fotkami i może dowiedzielibyśmy się, czy Li w końcu pomalowała te usta, czy nadal trzyma wiecznie szminkę przy twarzy. Oraz czy dorobiła się jakiegokolwiek charakteru skoro jej jedyna cecha (Amber) przeszła przemianę wewnętrzną i robi karierę w modelingu.
W końcu mamy monolog wewnętrzny o Kentinie. W skrócie, bo to już chyba cztery kliki mi zeszły na powtarzanie tego samego, ale w inny sposób. Suśka nie rozmawiała z nim od rozstania, a teraz chciałaby, ale się boi, ale chciałaby, ale się boi. Na to idą moje PA, ludzie! Właśnie na to!
(Decyzja o rozstaniu złamała mi serce, ale... Nie mogliśmy dalej kontynuować w ten sposób.)
Oczywiście, bo pociągi nie jeżdżą, Internet nie istnieje, instytucja odwiedzin też została zniesiona dekretem. Znaczy, jasne, licealne związki się rozpadają z najróżniejszych powodów. Ale już nie zachowuj się jak córka Tewje Mleczarza, która musiała odejść na zawsze. Ha, a nawet ona odeszła od rodziny do chłopa. Na Sybir.
(Co by dzisiaj o mnie pomyślał?)
(Czy dalej ma mi za złe? Czy poszedł dalej?)
Wiesz, to Kentin jest. Ja bym stawiała, że nigdy, przenigdy się po tym nie pozbierał, a jego kompleksy i ekstremalnie niska samoocena, które próbował maskować agresją a’la Dres Seba, tylko się pogłębiły. No ale zaskoczcie mnie, scenarzyści! Dawajcie mi mojego pogodzonego z losem pogodnego hobo z kampera!
Ale hehe, słuchajcie, to jest jeszcze lepsze. Rozmyślań ciąg dalszy:
(Nie wiem co bym wolała)
Nie. Wiem. Co. Bym. Wolała. Do wyboru są dwie wcześniejsze opcje - typ dalej rozpacza, pogłębia swoje problemy emocjonalne i nigdy nie pozbierał się po rozstaniu. Opcja druga - pogodził się, zamknął ten rozdział życia i jest szczęśliwy. Nie wiem co bym wolała. Suśka, jesteś jak zawsze cudowną istotą ludzką.
(To absurdalne, nie ma szans, abym na niego wpadła. Od dawna nie ma go w mieście.)
Gro, dobrze wiemy, że szansa jedna na milion sprawdza się w dziewięciu przypadkach na dziesięć, Pratchett o tym pisał. Więc przestań wyłudzać moje PA! Dawaj to niemożliwe spotkanie!
Teraz wewnętzny monolog, że może wpada, bo ma tu rodziców. Może o nich pamięta. Może odwiedza. Żegnajcie moje PA!
(Myślę o tym. Na każdej ulicy... przy każdym tarasie.)
Ale że czemu przy każdym tarasie? Znaczy, no, przy tarasie kawiarni to tam spoko, mogliście przesiadywać. Ale przy każdym? Włamywaliście się ludziom na posesję, by się pomiziać na ich tarasach, czy co? Jeśli tak to chcę o tym odcinek! O włamywaniu się ludziom na posesję, nie o mizianiu. Mizianie mogę ewentualnie wziąć w gratisie.
(Odkąd wróciłam, wracają mi wspomnienia. Domyślam się, że to normalne.)
DOMYŚLAM SIĘ. Przykro mi Suśko, ale źle się domyślasz. To całkowicie nienormalne, by mieć wspomnienia z miejsca, w którym się mieszkało. Zgłoś się do najbliższego… Dentysty. Przynajmniej o zęby zadbasz, bo na całą resztę już za późno, a jak stracisz urodę, to nie wróżę ci sukcesów w życiu.
W końcu dochodzimy do Parku. Pamiętajcie jeszce, że tam szłam, czy utonęliście w morzu monologu wewnętrznego Suśki? No to teraz czas na dalszą część monologu, tylko że w parku.
Suśka chodzi i wyłudza moje PA, mówiąc, że cisza, spokój, nic się nie dzieje, psy się śmieją, dzieci szczekają, kaczki karmią staruszki, posągi siadają na gołębiach, takie tam nieistotne zapychacze, które mają na celu pozbawienie mnie majątku. DALEJ!
Suśka monologuje, że może, och może, och może już za chwilę, za momencik, wpadnie tak przypadkowo na Kentina, przecież to park, a on w parku psa wyprowadzał, więc może, może. Czujecie to napięcie? Ja też nie. Za to z niesmakiem patrzę na licznik PA.
Teraz PA mi lecą na wspomnienie o tym jak Cookie zeżarł pluszowego misia pod drzewem. A teraz Suśka myśli o nocy spędzonej w parku na poszukiwaniu psa. A teraz się zastanawia co on o tym myśli. A teraz się zastanawia czy w ogóle o tym myśli. A teraz dochodzi do wniosku, że ona nie myślała, dopiero teraz zaczęła. A teraz myśli o tym, że Kentin może być na drugim końcu świata. A teraz, że piętnaście metrów dalej, bo lubili tu przecież przychodzić. I spacerować. I biegać. I mógłby napisać. Ale ona w sumie też do niego się nie odzywała. I każde zdanie to moje stracone PA. A teraz o tym czym jest pierwsza miłość. I czy ma coś wspólnego z liceum. Czy może jest wyjątkowa, bo pierwsza i liceum nie ma z tym nic wspólnego. A TERAZ ZNOWU SUŚKA SIĘ ZASTANAWIA CO BY POMYŚLAŁA O KENTINIE.
Serio, ten odcinek sponsorują monologi wewnętrzne Su oraz “a ciekawe co X myśli o mnie”. Za X podłóżcie dowolną żywą istotę z Liceum.
(Gdybyśmy byli w komedii romantycznej, wpadlibyśmy na siebie przez przypadek.)
Dobra, scenarzyści, już nie bądźcie tacy meta. A teraz marzenia Su, co by było gdyby “może pracowałby na uczelni. Albo wrócił na uczelnię. I usiadłby koło mnie…” Marzenia zakończone konkluzją, że Su żałuje odrzucenia zaproszenia od Rozy. Ja nie. Jeszcze w takiej desperacji się nie nurzam.
Kolejna porcja fascynujących monologów, tym razem Suśka już nie idzie tylko siedzi na ławce. I pozwólcie, że wam podam to w telegraficznym skrócie. Siedzi na ławce i zastanawia się czemu rozpamiętuje przeszłość, skoro nigdy tego nie robi i nigdy nie patrzy wstecz. A jednak myśli i atakuje ją podstępna nostalgioza i może jednak w związku z tym nie powinna była wracać na studia akurat tu.
(Ale to nie ja decydowałam, jakie opcje są dostępne w programie studiów magisterskich, a nie chciałam wyjeżdżać do nowego miasta.)
Moje ty biedactwo. Ale w sumie czemu nie? No bo… No właśnie czemu? Suśka radośnie zerwała kontakt ze wszystkimi na cztery lata. To nie tak, że ciągle trzymała kontakt online, spotykała się kiedy mogła, spędzali razem wakacje i przerwy semestralne, odwiedzali się i nie mogła się doczekać, aż wróci do tego miasta, by być ze swoimi przyjaciółmi, więc… Więc czemu?
Oho, Suśka zaczyna się uczyć. Wyciąga ksiażkę, którą polecił jej Zaidi, a napisał ją jego przyjaciel. Wiemy z innych odsłon serii, że jedynym zapomnianym zresztą w międzyczasie przyjacielem Zaidiego jest Leo, więc…
(Kiedy podniosłam głowę znad torby, dwa metry przed sobą zauważyłam czyjąś sylwetkę.)
OCZYWIŚCIE. Oczywiście, że trzeba było zacząć się uczyć, by popchnąć fabułę do przodu. Wszechświat nie chce, byś się uczyła i zrobi wszystko, by cię powstrzymać!
I mamy spotkanie. I trzęsące ręce i że się zmienił, ale nie aż tak. I że jest przystojniejszy niż we wspomnieniach. Czujecie ten wybuch gorących uczuć z ekranu? Jeśli nie to tylko dlatego, że jestem cyniczna, nie dlatego, że scenarzyści uczynili to emocjonującym jak grzybobranie.
Mamy już trzęsące ręce, walące serce, uginające się nogi, oniemienie, brak języka w gębie… Może Suśka przeżywa właśnie jakiś atak? I wcale nie miłości? Oraz - ile klisz jeszcze można wsadzić w ten opis?
Okej, już wiemy, kto w tym związku będzie przeżywał. Kentin podchodzi do nas jak do normalnej ludzkiej istoty:
Minęło trochę czasu... Co słychać? Wszystko gra?
Ostatnie pytanie uważam za szalenie adekwatne biorąc pod uwagę opis stanu Suśki.
A) Ty... zmieniłeś się! Ale... nie aż tak bardzo, jesteś...
B) Ja... Jestem tutaj na magisterce, w Anterosie. Od początku roku akademickiego.
C) Nie spodziewałam się, że cię zobaczę! Ale dziwnie!
C jest okrutnym kłamstwem. Zużyłam milion PA na twoje “co by było gdyby, nie mam zamiaru w to iść teraz. Odpowiedź A jest dla mnie całkowicie niezrozumiałym bełkotem. Co by nawet idealnie pasowało do Suśki, ale walczę o zmniejszenie dawki krindżu, wybieram bramkę numer dwa.
Hehe, zostałam nagrodzona odpowiedzią Kentina:
Super! Co studiujesz? Dalej jesteś na Historii Sztuki?
Kentin też nie wierzy, że Suśka byłaby w stanie pociągnąć te studia tak daleko!
Kentin się casualowo rozgląda, Suśka się w niego intensywnie wgapia i jest “jak sparaliżowana”. Ta scena się robi coraz dziwniejsza. Kentin, uciekaj.
Suśka nie wie czy chce uciekać, czy go przytulić, ale chce z nim rozmawiać tylko po to by słuchać jego głosu. I nawet nie zmyślam. Odwróć się Kentinie i uciekaj. Ty biegasz, Suśka miała przed chwilą monolog o tym, jak gardziła ideą biegania i nigdy nie dawała rady, jak ją wyciągałeś na trening. Dasz radę. Po prostu biegnij.
Suśka jąka się, próbując wykrztusić z siebie “co słychać”. Kentin mówi, że zdarzyło się całkiem sporo, ale nie chce rozwijać tematu. Chce się jak najszybciej zmyć, zasłaniając się rodzicami. Dajesz, Kentin. Biegnij!
Suśka dostaje ataku paniki, że jak to tak, dopiero wymienili się grzecznościowym “co słychać”, a on chce odejść, o nie!
Ale z pewnością mam czas, aby postawić ci małego drinka... Jeśli chcesz?
Oczywiście, że Suśka chce. Jakżeby inaczej. Zgadza się ze skwapliwością szczeniaczka, któremu macha się przed oczami kawałkiem szynki.
Super! Nie ruszaj się! Muszę tylko zaprowadzić moje maluchy.
Ja wiem, że nie. Bo to Słodki Flirt. Ale wyobraźcie sobie teraz ten bluescreen w mózgu Sukrety, gdyby Kentin był ojcem i pokazał jej swoje trzyletnie bliźniaki.
(Moje serce się skurczyło, a nogi trzęsły jeszcze bardziej. On ma dzieci?!)
Hehe, nawet mamy to w fabule proszę państwa!
Nikt z was nie jest zdziwiony, że to dwa psiaki, prawda? I przyznaję, assety biją na głowę Rozę-królika (Rozę człowieka też). Ale to jest ta pora, w której przypominam, że chciało im się robić assety królika i dwóch psów, ale już nie rodziców WSów!
Suśka prawie omdlewa z ulgi i radości, że Kentin nie jest jednak ojcem ludzkich szczeniąt.
Ej, ludzie. O co pytacie człowieka, który przedstawia wam swoje psy i woła je po imieniu, żeby do was przyszły?
Bo Suśka pyta: “O, więc nadałeś im imiona?” I tak bardzo padłam. Jakimi ścieżkami obijają sie te dwa neurony w jej mózgu!

Tak, nazywanie ich Pies 1 i Pies 2, wydawało mi się trochę... oschłe.
Tak bardzo w tym momencie kisnę z Suśki, że aż mój własny pies przybiegł sprawdzić co mi się dzieje

A psy nazywają się Joker i Siska. Su próbuje zatuszować blamaż i błysnąć wiedzą z popkultury:
Joker i Siska… Joker w związku z Batmanem czy Full Metal Jacket?
I znowu trafia jak kulą w płot!
Właściwie, ani z jednym ani z drugim. Po prostu uważam, że... to zabawne. To prawdziwy pirat. Tak naprawdę, to dosyć popularne imię dla psa.
Su nadal próbuje!
Zgoda, rozumiem. A Siska… To skojarzyło mi się z tym niemieckim serialem i komisarzem Siską?
(Kentin uniósł brwi. Więc najwyraźniej nie.)
I znowu pudło

- Nigdy nie słyszałem o tym serialu... Jest bardzo znany?
- Nie wiem, nie sądzę... Moja babcia oglądała to, gdy byłam w podstawówce.
- Okej... Więc, nie, to nie ma żadnego związku. Siska jak Katrin Siska, wokalistka Vanilla Ninja. To grupa rockowa.
- Też nigdy o niej nie słyszałam... Twoja babcia słuchała jej, gdy byłeś w podstawówce?
Nie wiem dokąd zmierza ta rozmowa, ale Su się tak kompromituje, że gdyby zależało mi na moim avatarze jakkolwiek to czułabym teraz spanish shame.
Kentin tłumaczy tej mimozie , że ktoś z kim był w szkole wojskowej miał ich plakat. I kończy tę jednostronnie żenującą wymianę zdań, przypominając o drinku. Siska reaguje, na co Kentin mówi, że psiak uważa, że się go woła jak usłyszy literę “K”. I nooo… to bez sensu jest. Wiecie, psa można nauczyć by reagował na cokolwiek. Moje dwa na hasło “spacer” zaczynają odwalać dziki taniec radości. Ale wyuczyć psa, by reagował na literę? Tak po prostu literę, bez kontekstu? No ale przyjrzyjmy się odpowiedziom (dotyczą tego, że zwierzaki mają w imionach literę K i czy to specjalnie, Kentin się zdziwił, Suśka dalej drąży):
A) Mi się podoba, to urocze i spójne.
B) Czy uważasz, że jest to nieświadomy narcyzm?
C) Teraz nie będziesz już mógł o tym nie myśleć.
No więc mi się nie podoba, bo wyuczenie psa, by reagował na losową literę alfabetu nie ma sensu. Wiecie, moje psy wiedzą, że jak krzyknę ostrzegawczo “EEE!!!!” to się mają wrócić, bo mi się zapędziły na spacerze. Ale nie porzucają wszystkiego, co robią i nie przychodzą, gdy usłyszą “e”, gdy mówię na przykład “głupi ekran głupiego telefonu”. A tam jest mnóstwo “e”.
Trzecia odpowiedź nie ma sensu, ale druga nie ma jeszcze bardziej, za to jest śmieszna. Su i tak się już skompromitowała, idźmy w to. Zostaję nagrodzona takim oto dialogiem dzięki bramce numer dwa:
- Mam nadzieję, że nie. To byłoby dziwne, nie uważasz?
- Trochę, tak... Może kiedyś powinieneś się nad tym zastanowić…
(Kentin się skrzywił, lekko zawstydzony.)
(W imieniu Cookie również jest litera K.)
(Nie znalazłam odwagi, aby zadać mu to pytanie.)
Nie wiem dokąd to zmierza, ale obserwowanie pogrążającej się Suśki ma w sobie urok obserwowania jak Rzym płonie.
Okej, co powiesz na Cosy Bear Café?
Czy mogę powiedzieć, że tam są aż dwie litery “K”?

Idziemy. W międzyczasie ekspresowe przebieranki, wiecie, że niby Suśka była tak ubrana od samego początku i monolog wewnętrzny o tym, że ma nadzieję, że wygląda bosko i że Kentin to widzi.
Dowiadujemy się też, że Kentin wpadł na tydzień do rodziców i potem wyjeżdża. Kentin mówi nam teraz, że lubi podróżować i nie ma zamiaru siedzieć całe życie w jednym miejscu. I ja go nawet rozumiem. Wszystko lepsze od Słodkoflirtowa. I nie, nie mówcie mi, że to nie Słodkoflirtowo, że to dostało swoją nazwę. No dostało. Dziesięć lat za późno.
Heh, kawiarnia. Suśka znowu wpada w nostalgię, że tak często przychodzi do kawiarni, popatrzeć z Rozą i Alexym na licealistów. Na co Kentin ją punktuje, że jest za młoda metrykalnie, by być chora na ciężki przypadek peselozy i zachowywać się jak staruszka u schyłku życia. Po czym mówi, że on to sobie podróżuje i raczej nie myśli o tym, co było, bo to co jest, jest świetne. Czujecie tą dramę w powietrzu?! Nie wspomina o Su, łajdak jeden, tylko ma własne życie!
Teraz mamy niezręczne flirty, które są w sumie dość uroczymi podchodami i czymś, czego w tej grze brakuje, O JAK BARDZO BRAKUJE. Podobają mi się. I to nawet bez szydery.
Okej, naprawdę, naprawdę podoba mi się ta scena. Suśka z zapałem opowiada o studiach, przynajmniej w tej scenie widać, że ją to kręci. Kentin dopytuje i pokazuje skille empatycznego słuchacza, uśmiecha się, widać, że jest tym naprawdę zainteresowany i radość mu sprawia słuchanie o czymś, co kręci drugą osobę. W międzyczasie jeszcze trochę niezręcznych i uroczych flirtów, pytań o plany, marzenia i ogólnego zainteresowania drugim człowiekiem. Fajna scena. Beemoov, wypuściliście do jej napisania Stażystę Maćka z piwnicy?
Scena się skończyła, nie będę wam jej streszczać tak szczegółowo. Ale była ciepła i bardzo przyjemna. Ta gra potrzebuje takich scen. Zabawnych, rozgrzewających i flirciarskich, ale też pełnych chęci poznania tego człowieka, który siedzi po drugiej stronie stolika.
Idziemy dalej, Kentin nas odprowadza, w międzyczasie mówi że nie ma kontaktu z Rozą (pochwalam), ale ma z Alexym i ma się z nim spotkać. I… Wy już wiecie dokąd to zmierza, prawda? Ja doskonale wiem. I nie podoba mi się to.
Mizianie w uliczce, niby przypadkowe dotknięcia, rumieńce, obietnice, nawet Alexy nie popsuł nastroju. A tu nagle…
Dziwny Typ z Alejki! Pamiętacie tego dresa, którego kiedyś przegonił Nataniel? No, to znowu jest i znowu chce nas okraść! Dawaj Kentin, wprasuj go w ziemię! Zgodnie z moimi przewidywaniami poszczuł typa psami. Wiecie, to nie jest zbyt rozsądne atakować człowieka z dwoma wielkimi owczarkami. Typ nie był mistrzem strategii zdecydowanie. NIE, NIE GRYŹCIE GO ŚLICZNE OWCZARKI, NIE WIADOMO, GDZIE SIĘ SZLAJAŁ!
No, na szczęscie obyło się bez gryzienia, typ uciekł. A Kentin trzymając nas za rękę odprowadza nas na kampus i obiecuje zastąpić w tej fabule Zaidiego, czyli ofiarować nam gaz pieprzowy.
Kentin opowiada, że w liceum też został napadnięty przez Dziwnego Typa Z Nożem, ale Cookie go odstraszył I teraz mamy okazję spytać, gdzie jest Cookie. Na co Kentin odstawia cyrk w stylu “o nie, Su, co mu zrobiłaś? Był tu z nami? Gdzie jest Cookie?!” po czym wybucha śmiechem i mówi, że jego owczarek niemiecki zamienił się we francuskiego pieska i odmówił wyjazdów, wybierając wylegiwanie się na łóżku rodziców Kentina. I duża w tym zasługa ojca Kentina, który syna żegnał męskim uściskiem dłoni, ale Cookiego łzami i rozpaczliwymi krzykami “NIE ODCHODŹ, JESTEŚ JEDYNYM, CO KOCHAM! TYLKO TY NADAJESZ SENS MEMU ZYCIU. JESTEŚ SYNEM, KTÓREGO NIGDY NIE MIAŁEM”. Pies też tak krzyczał, płakał i wpadał w psią depresję, więc Kentin skapitulował i postanowił nie rozdzielać tej pary. I powiem wam, że ponownie tą scenę pisze Stażysta Maciek, bo jest bardzo fajna.
Hehe
- Dasz mi swój numer?
- To nie zachowałeś go?! Jak mogłeś!
- Zachowałem! Ty nie zachowałaś! Odbiera jakiś Sandro!
- To znaczy, że do mnie dzwoniłeś?
- A jak inaczej poznałbym Sandro?
Gołąbeczki się żegnają, przegapiłam ilustrację. Myślę, że nie trzeba było zaczynać rozmowy o narcyzmie, ale i tak nie żałuję. Wracamy do pokoju. A tam Yeleen, która w swoim stylu wyciąga z nas wszystko, co chce wiedzieć, nie dzieli się niczym w zamian, heheszkuje sobie z nas w dość cięty, ale mimo wszystko sympatyczny sposób i odchodzi. Su próbuje zadzwonić do Rozy, ale dzięki bogom, Roza nie odbiera. Suśka marzy przed snem o kolejnym spotkaniu. Zasypia. KONIEC.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz