Chciałabym tu napisać, że nie spodziewałam się kiedykolwiek powrócić do streszczania tej cnej urody serii, ale powiedzmy sobie szczerze – Beemoov, imię twoje „desperacja”, a to wiemy już od dłuższego czasu. Chciałabym też napisać, że wypełnia mnie ekscytacja na myśl o powrocie na stare śmieci, a majteczki już dawno zwinęły się w rulonik na widok mej niedoszłej flamy, ale szczerze powiedziawszy po „hitach”, jakimi okazały się ostatecznie AL Lysandra i Kentina, mam tylko jedno życzenie co do tego spin-offa. Mogłoby za bardzo nie boleć, plz? Tak czy inaczej przerywam emeryturę, by ponownie zmierzyć się na waszych oczach z tworami tutejszych scenarzystów, przekonać się, jak nie pisać romansów (to na pewno) i pozytywnie zaskoczyć (być może, ale raczej nie). Czy Armin wydoroślał nie tylko fizycznie (choć i tu można się sprzeczać)? Czy Sukreta wreszcie off-screen stała się prawdziwą gamerką? Czy wywalą Aleksego i Rozalię z tego AL? LEZZ GO~
Sucrette: (Nie mam czasu. Muszę znaleźć Aleksego i Rozalię.)
Ledwo zaczęliśmy i już mam ochotę zamykać przeglądarkę.
Sucrette: (Chcieli koniecznie mi pokazać, co nowego pojawiło się w mieście.)
Po trailerze wnioskuję, że będzie przynajmniej jedna taka rzecz!
Sucrette: (Chciałam zacząć od zwiedzania kampusu, ale Rozalia bez problemu przekonała mnie do swojego pomysłu. Chciała też pokazać mi nowe butiki w centrum handlowym.)
No lepiej, żeby to był kod na „chodź, oddam ci w końcu te cztery stówy, które wiszę ci od czasów liceum”. NIE, nigdy nie odpuszczę, okej?!
W każdym razie Sukreta, w zgodzie ze swym charakterem chaotycznym nieukowatym, stwierdza radośnie, że jeszcze się nachodzi po uczelni, najpierw trzeba spotkać się z najprawdopodobniej najgorszymi psiapsiółami w historii gier komputerowych. Po nałożeniu spodni, które chyba wpadły do zestawu na ostatnią chwilę, by udało się wywindować tych sto sześćdziesiąt dolców za całość (znaczy, spójrzcie, jak one nawet nie próbują się układać na butach, kto to przepuścił?), czas spotkać się z Jajnikami A i B.
A. (Przytul Aleksego, olej Rozalię.)
B. (Przytul Rozalię, olej Aleksego.)
C. (Przytul oboje.)
D. (Nie przytulaj nikogo, polecam i pozdrawiam, Piotr Fronczewski.)
Don’t mind if I do!
Ledwie udało mi się utrzymać te dwie porażki na długość ramienia, a tu już Alexy zaczyna wchodzić z butami w moje życie prywatne. Znaczy, tym razem niespecjalnie się buntuję, ponieważ Drama-Llama z rozbrajającą bezpośredniością pyta, czy Suśka nie miała koleżanek na poprzedniej uczelni i lol, Alexy mógłby streszczać za mnie Słodki Flirt, bo według mojego headcanonu Sukreta nie miała koleżanek nigdy. Na szczęście Beemoov szybko sprowadza mnie na ziemię i przypomina mi, w co gram.
Alexy: Albo kolegów…? Albo… CHŁOPAKA?
Jak w domu. W starym, zapleśniałym i zarobaczonym, ale wciąż!
Rozalia: Ale miałaś nowe koleżanki? Albo nową przyjaciółkę? … Nową najlepszą przyjaciółkę może?
Rozalia, skarbie, nawet wyimaginowana przyjaciółka byłaby lepsza niż ty, bo przynajmniej miałaby w sobie na tyle ogłady, by nie zajumać mi czterech stów na wiecznie nieoddanie. Ustawiłaś poprzeczkę naprawdę nisko, aż bezimienny NPC z nieistniejącego już sklepu z pierścionkami jawi się jako lepszy powiernik moich tajemnic.
Sucrette: Poznałam kilku przyjaciół, ale nic poważnego. Byłam trochę… Byłam BARDZO skupiona na nauce.
AHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA!
Also – Rozalia na dzień dobry zasadzająca koleżance guilt tripa, bo miała czelność mieć poza nią innych znajomych, na Zachodzie bez zmian. Jednakże to jeszcze nic, gdyż z drugiej flanki nadchodzi Alexy z pragnieniem dorzucenia się do tej niebotycznej stawki emocjonalnego faux-pas. Mianowicie po butikach (zapewne z niesamowitą ochotą) pochodzi z nami jedyny i niepowtarzalny ARMIN. I tu niespodzianka, ponieważ zapewne dla wprowadzenia jakiejś nowości po dwóch poprzednich powrotach do dawnych kochanków w tym AL rozstanie naszych gołąbeczków przebiegło burzliwie i w ostrych słowach. Suśka z rozrzewnieniem wspomina, jak to poznała bliźniaków, było super, Armin został jej pierwszą (i jedyną!) miłością, a potem zerwali ze sobą przez telefon i to tyle, jeśli chodzi o „żyli długo i szczęśliwie”. Dość powiedzieć, że sytuacja jest diablo niezręczna, z pozdrowieniami od mistrza subtelności Aleksego, który stwierdził, że po trzech latach od zerwania pomoże koleżance i bratu się zejść. Z jednej strony doceniam próby wprowadzenia nowej dynamiki między postaciami, które kiedyś łączyło coś więcej, zwłaszcza że Armin JEST dość dziecinny w wielu momentach w Liceum i gdyby ktoś miał się o jakąś głupotę pożreć, to na pewno on. Z drugiej nie wiem, czy takie stawianie fanek w sytuacji, w której muszą być dla swojego długo wyczekiwanego ulubieńca otwarcie niemiłe (już pierwszy wybór to trzy olewcze lub opryskliwe opcje, więc de facto masz grać urażoną dumę), to rzeczywiście taki dobry pomysł na scenariusz spin-offa, który miał dać nam szansę na spędzenie quality czasu (przynajmniej w założeniu) z pierwszą miłością.
Po drodze do celu jesteśmy świadkami niezręcznej sceny-ekspozycji, w której Rozalia suszy głowę Aleksemu za jego durne pomysły, a całości przysłuchują się Armin i Sukreta.
Rozalia: Nie wiesz, Armin, że nie powinno się podsłuchiwać czyichś rozmów, zatajając swoją obecność?
Armin: A ty nie wiesz, że nie powinno się mówić o ludziach tak, jak gdyby ich tu nie było?
To będzie długi odcinek.
Rozalia: Nie wiedziałam, że jesteście tuż za nami.
Alexy: Sucrette też tu jest i milczy, ale jej się jakoś nie czepiasz.
Told ya.
W zwrocie akcji, który w najmilszej interpretacji wskazuje na excuse plot, a w najgorszym na kolejną cegiełkę do koszmarnej kreacji Sukrety, bo oto zostaje ponownie zmuszona do robienia czegoś, czego nie chce i brakuje jej pewności siebie, by odmówić, Alexy zapowiada, że wszyscy powinniśmy coś od siebie dać i spróbować się dobrze bawić, chociaż Rozalia chce wydrzeć Arminowi język za zerwanie z Sukretą, Alexy i Armin jadą po Rozalii za solidarność jajników, a Suśka po prostu nie chce tutaj być. No ale fabuła, flirt, cudowne spotkanie po latach, prawda?! Na szczęście za chwilę przestaje być patologicznie, aczkolwiek też nie do końca wiadomo, ponieważ Sukreta zaczyna ukradkiem spoglądać na swego byłego i nagle dostrzega w nim wszystko to, czego ze świecą szukać w jego odświeżonym designie – piękną fryzurę, super ciuchy, więcej mięśni. No miłość to rzeczywiście jest ślepa, dla całej reszty są commisiony naprawdę utalentowanych rysowników na Twitterze.
Sukreta: (Dalej ma wspaniałe włosy. Z tą intensywną czernią, która łapie światło…)
… Co?
Sukreta: (Wyglądał jeszcze przystojniej bez czapki. Nienawidzę go.)
Słuchajcie, jest taka sprawa. Pewnie pamiętacie, że ja piszę te streszczenia w takim stylu, że przechodzę praktycznie przez każdy dialog, im bardziej porąbany, tym lepiej, ale staram się też nie wsadzać tu całego odcinka, bo a) zajmie mi to wieki; b) to ma być streszczenie, a nie skrypt. ALE. TEN ODCINEK. O BOŻE. Ogólnie to Armin i Sukreta dogryzają sobie wzajemnie jak małe dzieci, aż w zęby szczypie tego czytanie, więc jeżeli kiedykolwiek chciałyście odtworzyć swoje kłótnie z rodzeństwem, gdy miałyście tych osiem lat, to proszę bardzo, Beemoov stawia się na wezwanie. I ja nie do końca wiem jak i czy powinnam to komentować, bo zastanie nas tu ciemna noc, a jutro muszę wstać do pracy, borze szumiący.
Alexy: Wiecie co, może w ogóle się do siebie nie odzywajmy! Zagrajmy w króla ciszy!
Rozalia: O to-to właśnie! I zaczynamy od trzy, dwa, jeden…!
Sucrette: (Westchnęłam głęboko. Mogłam zwiedzać kampus, a gram w króla ciszy z moim eks.)
Sukreta potrzebowała zerwać, by wreszcie dojrzeć zalety nauki na uczelni wyższej.
Nasze party wchodzi do autobusu, a tam scenopisarstwo Beemoovu i moja pierwsza ochota rzucenia tego w pierony. Sukreta wpada w busie na Armina, który nie szczędzi czasu, by rzucić górnolotnym komentarzem z cyklu „ale na mnie lecisz”. Suśka w ramach zemsty zaczyna go dotykać, bo niby zerwali, ale widać, że gdyby mogli, to przebadaliby se migdały ażeby. Problem w tym, że poza kolejnymi monologami zewnętrznymi Sukrety odnośnie tego, jak miarowo wzrasta temperatura jej jajników, trudno w to wielkie uczucie uwierzyć, tak więc dostajemy Armina romantycznego niczym Seba z blokowiska i Sukretę, która nie do końca odnajduje się w roli femme fatale, w wyniku czego robi z siebie pośmiewisko w pełnym autobusie. Przykro się to ogląda, a najgorsze jest to, że wbrew wszystkiemu te dwie postacie wylądują jeszcze w łóżku.
Na szczęście dla wszystkich (z kierowcą włącznie), dojeżdżamy wreszcie do centrum handlowego, a tam więcej przykrej ekspozycji. Na pytanie Aleksego, co grupa mogłaby porobić, Sukreta zaczyna utyskiwać, że z Arminem wychodzili wspólnie tylko tam, gdzie on chciał, a gdy w grę wchodziły jej zainteresowania czy zachcianki, musiała szukać pocieszenia u koleżanek. Znaczy, tym razem nie zamierzam narzekać, że Suśka to gamer girl tylko w jakimś dziwacznym rozumieniu Beemoovu, czyt. ma w LoL-u 0/10/4 i wyprasza skórki od „sponsorów”, bo scenariusz jasno mówi, że z ochotą chodziła na konwenty anime i inne targi gier. Jestem pod wrażeniem (choć podszytym zawodem), że tym razem nikt nie pogubił fiszek i pamiętał, że Armin lekceważy rzeczy, które go nie interesują, gdzie w związku to doszło do takiego stopnia, że Sukreta poczuła się stłamszona. Nie wiem jeszcze, czy to jest dokładnie rzecz, która doprowadziła do zerwania, ale na razie ma to ręce i nogi, i nawet zaczynam trzymać kciuki, by Beemoov tego nie spartolił, bo to całkiem angażujące się zrobiło!
Kolejny sklep i kolejne wyrzuty – Armin przewalał całe pieniądze na przyjemności, nie konsultując budżetu z Sukretą, aczkolwiek tutaj też środek ciężkości kładziony jest raczej na fakt, że chłopak nie dbał o zainteresowania swojej flamy, aniżeli na robienie długów czy niedokładanie się do ważniejszych potrzeb. Niestety zaraz dostajemy scenkę, która rozumiem, że jest ważna z punktu widzenia założeń wielkiego powrotu do siebie po latach, ale jest mi tak żal Suśki (!!!!!), że wolałabym, żeby pogoniła tego brzydkiego gnojka. Armin staje za Sukretą w kolejce po burgera prawie się o nią ocierając, bawiąc jej włosami i takie tam, i teoretycznie I get it, mamy uwierzyć w to napięcie seksualne między nimi, ale dżizas, podobnie jak u Kentina, tu też ten bagaż jest tak wielki i toksyczny, i w ogóle nieprzerobiony, że serio niezręcznie się to czyta. Chłopak robi na naszej heroinie wrażenie, zgadując, co zaraz zamówi z dokładnością co do mililitra coli w papierowym kubeczku, bo oto wychodzi, że on jednak cares!
Sucrette: (Nie, nie, nie! Zerwałam z dobrych powodów! Nie dam się teraz omotać!)
Niestety, i ja, i Beemoov wiemy, że tak nie będzie.
Jako że cały ten odcinek to odhaczanie kolejnych eventów z cyklu „kto komu wrzuci mocniej” w różnych miejscach centrum handlowego, to następny odcinek zaliczamy w tutejszym Komputroniku. Dowiadujemy się, że Armin projektuje gry i nawet ma z tego zajęcia, co szokuje Sukretę, która zakładała, że tam się tylko naparza w CoD-a. Poza tym Suśka wyrosła z gier, bo wolała skupić się na studiach (przyjmę to zwycięstwo, Beemoovie, już ja swoje wiem).
Armin: Nie grasz już nawet w LoL-a?
Armin, teraz wszyscy grają w Fall… Among… nie, czekaj, Cult of the Lamb! To zwycięstwo też przyjmę, nie trzeba było, Beemoovie.
Sucrette: LoL przypomina mi, gdy postanowiłeś mnie olać, bo twoja koleżanka potrzebowała pomocy przy szyciu gorsetu do cosplayu Katariny.
Ta rewelacja jednak nie idzie w kierunku, który obstawiałam, bo Suśkę męczy ten sam temat – Armin wolał spędzić z koleżanką weekend na konwencie niż ze swoją dziewczyną. Okazuje się, że para ogólnie więcej czasu spędzała osobno niż razem, głównie z przyjaciółmi o wspólnych zainteresowaniach. No i dochodzimy do sedna problemu – Arminowi ten układ się podobał, bo Suśka (jego zdaniem) mogła robić to, co ją kręciło z osobami, które też to kręciło, a on nie musiał się angażować, jednocześnie też robiąc rzeczy, które go kręciły ze swoimi znajomymi i tym samym oboje mieli swoje nisze, z których nie rezygnowali i które wypełniali gdzieś poza związkiem, nie antagonizując go. Oczywiście taka jest wersja Armina, ponieważ Sukreta uznała ten brak zainteresowania jej hobby jako olewczy stosunek chłopaka do jej osoby i zaczęła się zastanawiać, czy w ogóle cokolwiek dla niego znaczy. Rozumiem i jedną, i drugą stronę, jednak dalej trudno mi nie trzymać z Suśką, bo – znów, konsekwencja – ten odcinek bierze na warsztat największe wady Armina i przedstawia je w takim najbardziej destrukcyjnym świetle, że serio, nie da się podważyć, tak skończyłby się ten związek w najgorszej wersji wydarzeń. W każdym razie Sukreta mówi, że może rzeczywiście powinna była uciec w ramiona kolegi, z którym chodziła na wystawy, bo jego przynajmniej interesowała jej osoba, na co Armin wreszcie zaczyna czaić czaczę i stwierdza, że no chyba ździebko przegiął i nie da się tego związku uratować, po czym zmywa się z centrum. Świadkowie całego zajścia, czyli Jajniki A i B, naturalnie mają coś do powiedzenia…
Alexy: Myślałem, że pobędziecie trochę ze sobą i się pogodzicie, ale oboje jesteście na to za głupi. Idę stąd.
… Ale może niektórzy powinni zostawić swoje pożal się boże opinie dla siebie.
Alexy: Wasz związek był najbardziej bezmiernie głupim nieporozumieniem w historii bezmiernie głupich nieporozumień.
Powiedział facet, który zdradzał swojego ukochanego, bo życie go przerosło na jego własne życzenie. Ale dalibóg, kontynuuj.
Alexy: Kupował figurki i gry, żeby móc je potem odsprzedać. Nie robił tego dla przyjemności.
Figurki i kolekcjonerki nabierają na wartości dopiero po czasie, więc jeżeli, powiedzmy, Armin wydał cztery stówy na figurkę, to może mógłby zażądać za nią chwilę po „premierze” za pięćdziesiąt złotych więcej. No biznes w opór. No chyba że Armin był scalperem, to wtedy kij mu w oko. … CHWILA, ARMIN BYŁ SCALPEREM?! OOOOOOOO, no to teraz się cieszę, że wywalili go z tego uniwersum, trzeba było to zrobić jeszcze wcześniej! WOW!
Alexy: Kiedy nie mógł do ciebie przyjechać, to dlatego, że miał prace dorywcze i próbował zarobić pieniądze.
Nie no, spoko, ale jakby nie o tym rzecz. Sedno problemu jest takie, że Armin, pomimo swych prób zarobienia na w sumie nie wiadomo co, miał czas iść z koleżanką Katariną na konwent (na który znalazł hajs, tak nawiasem), ale nie na Hamiltona z Sukretą. Coś słabo podsłuchiwałeś, Alexy.
Rozalia: Ale to nie zmienia faktu, że nic jej z tego nie powiedział.
Alexy: No weź, po czyjej jesteś stronie?!
… Ummm, swojej przyjaciółki? Która wypłakiwała jej się przez miesiąc w telefon? Po raz pierwszy w całej tej grze chyba? Ja rozumiem, że tu jest konflikt interesów, bo Alexy trzyma z bratem, a Rozalia z koleżaną, ale o mój Boże, Alexy nie dość, że wydaje się totalnie nie ogarniać, o czym się do niego rozmawia, to jeszcze zbija wszystko argumentem to „ale mój brat…”! Czy ktoś może usunąć tego głupka patentowanego z tej gry, proszę? Wyślę nawet SMS-a.
Rozalia: No jestem w obozie Sucrette. A ty po stronie swojego brata, rozumiem…
Alexy: No właśnie nie! Rozalia, przecież ty zawsze mówisz, że stoisz po stronie miłości!
Niech on już odstawi tę farbę, bo mu zupełnie mózg wypaliła.
Dowiadujemy się, że koleżanka Katarina płaciła Arminowi za pomoc w tworzeniu cosplayu. Ogólnie wychodzi na to, że Armin czepiał się każdego zadania, żeby tylko jakoś zarobić, na co Sukreta trafnie zauważa, że pociąg to nie są jakieś wielkie golds (!!!! Waluta naprawdę pada w tym dialogu!) i przecież sama dawała zaoszczędzić tyle, by do niego przyjechać. Na co Alexy… No dobra, teraz trzymajcie się stołków i portek, bo będzie hit.
Alexy: Bo on nie chciał tylko do ciebie przyjechać. Chciał cię zabrać do Disneylandu, jak zawsze o tym marzyłaś.
Rozalia: …
Sucrette: …
Rozalia: …
Sucrette: TEN DUREŃ MNIE OKŁAMYWAŁ CAŁY TEN CZAS, BO CHCIAŁ MNIE ZABRAĆ DO DISNEYLANDU?!?!!!?!?!??!?!?!??!?!?!?!
TO. JEST. VIBE.
Sucrette: Dlaczego nic mi nie powiedział?! Wolał żebyśmy się rozstali, niż żebyśmy byli razem i nie pojechali nigdy od Disneylandu?!
Podoba mi się to AL!
Alexy: Nie wiem, też nie rozumiem. Ale może jeszcze go złapiesz i sama zapytasz, pewnie daleko nie odszedł…
Sucrette: Ooo, pewnie, rzucimy się sobie w ramiona i gorąco pocałujemy, co?! Idę go opierdzielić za wszystkie czasy, rozumiesz!?
Ale serio, co my będziemy robić przez kolejne trzy odcinki, przecież to już wygląda jak finał sezonu!
No dobra, znajdujemy Armina, przeklikuję te szczeniackie docinki z szybkością światła, bo mnie nie interesują, wkurzona Sukreta to dobra Sukreta, nie zatrzymujcie się teraz!
Armin: Spędziłem godziny, polując na kolekcjonerskie przedmioty, żeby sprzedać je za wyższą cenę, aby odłożyć trochę pieniędzy.
Chwaliłam to AL za to, że rzeczywiście opiera cały konflikt na ustalonym charakterze Armina i ja pamiętam, że z niego nie jest najbystrzejsza woda w jeziorze, ale tu chyba trochę przesadzili. Kiedy on chciał ją zawieźć do tego Disneylandu, kiedy oboje byliby pod osiemdziesiątkę?!
Armin zaczyna użalać się nad sobą, że Sukreta to wolała go rzucić, zanim on uzbierał na super niespodziankę, bo co, nie chciałaby tak spędzić dwóch tygodni w Los Angeles? Przecież fajnie by było! Na co Suśka mówi, że wolałaby spędzić z nim dwa dni tylko we dwoje, but alas, poor Yorick. I to też jest TAKIE Arminowsko dziecinne, że on sobie w głowie ułożył wielki plan dla połechtania własnego ego i tak się dla niej STARAŁ, a ta okropna baba go rzuciła, bo miała to wszystko za nic (choć nic o tym nie wiedziała, ale powinna mu była ZAUFAĆ) i on myślał, że to była wielka miłość, a tu jajco, ona wzgardziła jego staraniami i—o Boże. O Boże. Przecież Alexy w związku z Morganem zrobił prawie to samo. Znaczy, niby na odwrót, ale też z egocentryzmu i nawet nie próbując porozmawiać. O MÓJ BOŻE TO WSZYSTKO SIĘ ŁĄCZY JA JUŻ NIE CHCĘ SIĘ WŻENIAĆ W TĘ RODZINĘ
Sucrette: Chciałam, abyśmy spędzali razem czas, grali w gry wideo, kochali się!
I mean, platyna w A Way Out sama się nie wbije, okej?
Sucrette: A ty tworzyłeś długoterminowy plan, by zabrać mnie do Los Angeles!?
Sucrette: Związek powinien opierać się na rozmowie, zwłaszcza na odległość! Nasz zabiłeś w powijakach! Nie dałeś nam żadnych szans!
Armin: O, wypraszam sobie! To był mój pierwszy związek, mieliśmy po osiemnaście lat, może zrobiłem coś nie tak – sama powiedziałaś, że dopiero zaczynaliśmy! Myślałem, że związek na odległość ma być prosty!
WOW, co za dupek! Nie przestawajcie!
Sucrette: I co, myślałeś, że wielka niespodzianka zastąpi wieki nieobecności!? Że nie musisz się wysilać, a wszystko będzie super, bo „jesteśmy dla siebie stworzeni”?!
Armin: Nie masz prawa mówić, że się nie wysilałem! (…) Myślisz, że to było łatwe, kupować przedmioty z NADZIEJĄ, że sprzedam je dwa razy drożej?
LOL! To on wiedział, że to jest nieopłacalny biznes?! Armin też wspomina o beznadziejnych pracach dorywczych – bez urazy, ale nawet Sukrecie, tej porażce życiowej udało się załapać robotę na pół etatu w kawiarni. Coś mi się wydaje, że umiejętności wertowania ofert też w tej rodzinie stoją na jednym określonym poziomie.
Sucrette: Jak na kogoś, kto tyle siedzi w internetach, to coś słabo u ciebie z komunikacją.
Armin: Ty też nie byłaś wobec mnie do końca szczera. Skąd miałem wiedzieć, że te wyjścia są dla ciebie takie ważne, skoro mi tego nie powiedziałaś?
Sucrette: Chciałam, żebyś przyszedł sam z siebie, aby zrobić mi przyjemność.
Ooooo, miłe panie, drodzy panowie, mamy to! Argument z cyklu „domyśl się”!
Sukreta mówi Arminowi, że chce od niego usłyszeć, że wszystko spieprzył, ale…!
Armin: Może to zepsułem, ale nie sam! (…) Jak miałem odgadnąć, czego chcesz?!
NO NIE WIEM TY DURNIU, skoro chodzi na te wystawy z kolegą, to może jej się podobają?!
A TY GO NIE CAŁUJ TYLKO MU PRZYŁÓŻ!
… No. To, eeee, tu się kończy odcinek 1. Zaczepisty epizod, emocje, pościgi i strzelaniny, Sukreta wreszcie ma jakiś kręgosłup moralny, Armin to trash boy tego uniwersum, znienawidziłam go w 1300 PA, dobra robota, Beemoovie. Moja wewnętrzna Grażyna jest totalnie kontenta, skwiczałam się jak głupia świnia, chcę więcej tego M jak Miłość w następnych odcinkach też.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz