I tak oto moja podróż po krainie mafijnych machlojek, wątpliwych biznesów i zapasów z wymiarem sprawiedliwości wreszcie dobiega końca; czas sprawdzić, co takiego Słodki Flirt przygotował na wielki finał.
Rozpoczynamy nutą słodko – gorzką,
bowiem pierwszą rzeczą, którą widzę po odpaleniu piętnastki jest moja
druga ulubiona postać w LL; niestety, Gustaw nie ma dla mnie dobrych
wieści:
Przykro mi, ale tym razem sytuacja jest jeszcze bardziej katastrofalna niż poprzednio, [Sukreto]. 80% kapitału przejęte przez sądy i żadnych perspektyw finansowych…
Nie będziemy mieli innego wyjścia niż zamknąć pani konto z końcem miesiąca.
No, i tak jakby nie bardzo mogę korzystać z jego zasobów, więc co za różnica? I nie, Beemoov – bank nie zamyka sobie ot tak konta, które jest powiązane z praniem pieniędzy.
Drugi Najwspanialszy Bohater Męski tego uniwersum oznajmia, że walczył o nas jak lew (w sumie diabli wiedzą, dlaczego; doceniam gest, ale Su naprawdę nie jest klientką, o którą warto kruszyć kopie), ale świat finansów jest bezwzględny; jeżeli Suśka chce uratować swój godny pożałowania biznes, musi skądś wykombinować pięćdziesiąt tysięcy.
I pieniądze będą pochodzić…z nieskazitelnego źródła.
To trochę komplikuje sprawę, ale wiecie co? Tracz NAPRAWDĘ mnie lubi – ostatecznie mam z nim wyższe lovo niż z własnym WSem – a żaden szanujący się gangster nie prowadzi wyłącznie lewych interesów. Jestem pewna, że gdyby to właściwie rozegrać Dan z przyjemnością przepisałby na mnie dowolną ruchomość lub nieruchomość zdobytą w białych rękawiczkach.
Moje szefostwo ma na panią oko… i na mnie zresztą też, szczerze mówiąc.
Najbardziej w tym wątku (pomijając, rzecz jasna, zniknięcie Tracza z obsady) boli mnie fakt, że przysporzyłam zgryzoty Gustawowi

(…) bez wpływów z aukcji każdego kolejnego dnia jedynie traci pani pieniądze.
Mój losie, Suśka naprawdę musi być istną antytezą bizneswoman. Ostatecznie Clemence (a przed nią anonim zajmujący się kawiarnią w czasach Liceum) jakoś dawali radę utrzymać się na powierzchni, nie wystawiając prywatnej kolekcji barona narkotykowego. Jak podła musi być ta kawa, którą serwuje Sukreta?
Gustaw, ani na chwilę nie wychodząc z roli wspaniałego potencjalnego wybranka serca, zapewnia, że jeśli tylko coś wpadnie Su do głowy, to ma do niego dzwonić o dowolnej porze; dodatkowo bierze kawę na wynos, coby choć minimalnie wspomóc Cosy Bear, po czym oddala się, zapewne na spotkania z nieco bardziej wypłacalnymi klientami.
(Nawet nie mam do nie go żalu)
DOPRAWDY, SUKRETO, ZBYTEK ŁASKI.
(Moje losy zostały raczej przesądzone w dniu, w którym powierzyłam je w ręce Dana)
Nie, zostały przesądzone w dniu, w którym rodzice postanowili zapisać cię do Szkoły Wiecznych Okienek, w której nigdy nie zdołałaś opanować umiejętności czytania ze zrozumieniem.
(A na dodatek tak mnie wykorzystał, że wszystko uszło mu na sucho […])
Suśka oznajmia Ninie, że o ile ta druga nie ma skitranych w skarpecie pięćdziesięciu patyków, to czas rozejrzeć się za inną pracą:
Żartujesz sobie! Zostanę na pokładzie do samego końca!
To już jest chyba syndrom sztokholmski.
Do kawiarni wpada Steve (dla przypomnienia: Steve – licealista zakochany w swoim smartfonie i social mediach, możliwe, że jeden z przyszłych WSów w Liceum 2.0) który chce wiedzieć, jakim cudem kawiarnia, której właścicielka zna tyle gwiazd (Crowstorm oraz – ech – Dambi, która podbija internety) jest o krok od zamknięcia.
Wyobraź sobie, że zostałyśmy oszukane przez jednego bossa narkotykowego (…) Policja przejęła wszystkie nasze oszczędności.
Sukreta jest nieco zażenowana tym bezpośrednim wyznaniem podwładnej, ale Steve uważa, że lekiem na całe zło byłaby kampania crowdfundingowa, oparta na burzliwym życiorysie Suśki:
Niech pani opowie o tym, co się pani przydarzyło! Ludzie uwielbiają takie mega historie!
No, najbardziej zachwycona będzie bez wątpienia prokuratura wespół w zespół z organami ścigania.
A jeśli chodzi o nagrody… Sam nie wiem…Można zaoferować w zamian darmowe napoje.
Mhm. Zwłaszcza osobom robiącym przelewy z Australii.
Płyta Crowstorm z autografem, godzina coachingu z Dambattlerką…
Steve, to ma być nagroda, nie kara.
Suśka się waha, Nina jest za:
Poza tym...Ty ciągle wszystkim pomagałaś, cały czas, nigdy nie prosząc o nic w zamian. Nie sądzisz, że to dobry moment, żeby chociaż raz to inni pomogli tobie?
...Nino, chyba grałyśmy w różne gry. Patologiczne wścibstwo to nie troska.
Dzień pracy dobiega końca, Suśka wraca do domu; w mieszkaniu czeka na nią luby, który...ha, pudło, wcale nie czyta:
Nie usłyszałem cię. Kończyłem odkurzać.
(Ma sporo wolnego czasu, odkąd postanowił przedłużyć swój urlop […])
Ale...zabijać nudę czymś tak prozaicznym jak porządki? Rayanie, dobrze się czujesz?
Suśka streszcza partnerowi przebieg rozmowy z Gustawem:
Pięćdziesiąt tysięcy?! To przesada!
Dzielę się z Zaidim pomysłem dotyczącym crowdfundingu i ponieważ wiem, że tego rodzaju dramatyczne gesty są dokładnie po jego myśli decyduję się wesprzeć ów projekt; nasze lovo nie jest zbyt wysokie, a jesteśmy wszak na finiszu – skoro już nie mogę mieć Tracza, to niech chociaż ta chodząca pretensjonalność ofiaruje mi kamień z napisem love.
Lubię myśleć, że szczodrość nadal ma jakieś znaczenie w tej indywidualistycznej epoce.
A nie mówiłam?
Ale Zaidi nie jest kompletnie bezużyteczny; proponuje Suśce, by w ramach nagrody dla darczyńców Crowstorm zagrał gościnny koncert (bo tego rodzaju obietnica z pewnością zachęciłaby wiele osób do rzucenia pieniędzmi), a także by dziewczyna zorganizowała aukcję obrazów Chani.
Następnego dnia powracamy do kawiarni, by nagrywać filmik w potencjalnych sponsorów...i tu wchodzę ja, cała na biało. Znam spoilery, w związku z czym jestem doskonale świadoma, że Beemoov z jakiegoś powodu nie chce, by ta gra dawała jakikolwiek rzeczywisty wybór graczowi i Cosy Bear tak czy inaczej przetrwa; nie zamierzam jednak pozwolić, by tego rodzaju drobiazgi niszczyły mi frajdę z rozgrywki i z Love Life pożegnam się w tym samym trybie, w jakim przeszłam wszystkie dotychczasowe odcinki: jako Chaotic Evil sabotujący rozsądne i logiczne opcje. Kiedy więc Nina życzliwie proponuje mi, bym poruszyła struny serc widzów dramatycznym występem, absolutnie bez żadnego powodu decyduję się na beznamiętną przemowę, której nie powstydziłby się żaden korporacyjny CEO. W efekcie do skarbonki wpada kilka żałosnych goldów, ale dzwoni też Chani, która wyraża pełną gotowość do wystawienia swoich prac (za darmochę! Pytanie, dlaczego Chani nie ma oficjalnie statusu BFF nadal pozostaje bez odpowiedzi):
Jestem pewna, że znajdzie się wiele osób, które tak jak ja będą chciały ci pomóc.
Żebraniny po krewnych i znajomych królika ciąg dalszy; następnego dnia do Suśki dzwoni jej matka, a dźwięk dochodzący ze świnki skarbonki informuje mnie o tym, że ona i Seksowny Taton po raz kolejny postanowili zainwestować w swoją ze wszech miar rozczarowującą latorośl:
Zachowajcie swoje oszczędności, aby zrobić sobie przyjemność. Tym razem sama muszę sobie poradzić.
Pragnę zauważyć, że po tym wyznaniu wskaźnik złota w skarbonce pozostaje bez zmian, więc daj już sobie spokój z tym krygowaniem się, Sukreto.
Następnie Su udaje się do studia błagać gwiazdę rocka, aby porzuciła bardziej lukratywne projekty na rzecz imprezy charytatywnej. Okazuje się, że w tym konkretnym przypadku mój lovometr był wystarczająco wysoki, bowiem Kastiel zgadza się od ręki:
Chyba raczej jesteśmy ci winni koncert od dłuższego czasu.
Jeśli mówisz o DarkJonie, to winni cokolwiek jesteście co najwyżej Nathanielowi, a jego w tej chwili ucieszyłby chyba tylko manekin treningowy z wizerunkiem fizys Dana w miejscu głowy.
Su powraca do kawiarni przekazać radosną wieść Ninie; jest tam też Steve, który uspokaja naszą bohaterkę, że wprawdzie mała ilość zebranej gotówki może wiązać się z jakością naszego filmiku (HE, HE), ale takie kampanie rozkręcają się powoli, więc nie ma podstaw do paniki.
(Ten chłopak czuje się w tym jak ryba w wodzie. Zna te wszystkie trendy, według których funkcjonują media społecznościowe)
Iii niniejszym mamy już niemal czarno na białym, kto będzie jedną z możliwych ścieżek romansowych w kolejnej odsłonie gry.
Mija kolejnych kilka dni; zbiórka toczy się żółwim tempem, a Sukreta umawia się na spotkanie w restauracji z Yael...z którą mam -15 na lovo, w związku z czym jej pomoc ogranicza się do niepobierania honorarium za wystawianie dzieł jej klientki, Chani

Serio, Beemoov, dlaczego musiałeś się uprzeć na „i żyli długo i szczęśliwie”? Ten odcinek byłby absolutnie fantastyczny, gdybyś chociaż raz pozwolił graczom na przeżywanie konsekwencji swoich wyborów W GRZE Z WYBORAMI. Przecież to byłaby naprawdę dobra mechanika: przez czternaście odcinków wchodzimy w interakcje z różnymi bohaterami i tylko od nas zależy, czy uzyskamy ich przychylność i wsparcie w finale, czy też będziemy musieli zapłacić cenę za bycie społeczną porażką.
Suśka udaje się do kawiarni, a tam czeka na nią rozpromieniona Nina:
Byłam na siebie zła, że nie miałam żadnego pomysłu...
Dziewczyno, daj spokój, ty przez całe LL byłaś istną fontanną kreatywności, dźwigającą ten biznes na swoich barkach; pozwól Sukrecie choć raz zmierzyć się z konsekwencjami swej niezaradności.
Nina proponuje, by zapłacić tysiaka za promocję zbiórki w necie, Suśka zwraca jej uwagę, że tak jakby nie mają oszczędności:
Ale to inwestycja! Powinnaś porozmawiać z tym doradcą z banku. (…) Jestem pewna, że zrozumie, jaki to genialny pomysł. Wiesz, żeby zarabiać pieniądze, trzeba je też wydawać.
Beemoov, no bez żartów. Gustaw może mieć niezrozumiałą słabość do Suśki, ale żaden normalny bank nie zaoferuje jej w tym momencie nawet dziesięciu groszy.
Gustaw, który najwyraźniej jest aniołem w przebraniu, pojawia się w kawiarni już po trzydziestu minutach; Su wyłuszcza mu swój plan i zaprasza na koncert Crowstorm:
Chce pani powiedzieć…w tym nowym składzie? Poważnie?!
Ma podczas wygłaszania tej kwestii szeroko uśmiechnięte sprajty, chyba po raz pierwszy w tej grze <3
Jeśli zostały jeszcze jakieś bilety, od razu biorę dwa!
Ech, ci najlepsi zawsze są zajęci (albo robią w mafii).
Suśka przymila się, że bardzo, bardzo potrzebuje zwiększenia kredytu:
Wie pani co?! Tak małej sumy moi przełożeni nawet nie zauważą!
...Gustawie, na tym koncie siedzi prokuratura i policja, nie wspominając już zapewne o waszych własnych wewnętrznych i zewnętrznych audytorach i nie-AMF. Zapewniam cię, ZAUWAŻĄ.
I kiedy choć raz mogę zrobić coś, żeby naprawdę pomóc mojemu klientowi, nie będę się ograniczać!
Człowieku, toć ty ratujesz jej rzyć od samego początku tej gry.
Zagrajmy va banque!
Chrzanić ślub, Beemoov, gdzie jest spin-off traktujący o poszukiwaniu drogi życiowej przez Gustawa?! Jeżeli dodatkowo znajdzie pracę u Tracza, sypnę Wam prawdziwą mamoną!- Genialnie! I wie pan co… Nigdy nie jest za późno na zmianę pracy! Jest pan stworzony do czegoś lepszego!
- Proszę nie kusić… Może kiedyś.
Nadchodzi dzień aukcji/koncertu; do skarbonki dorzuca się mój luby:
(Wiem, że Rayan zaangażował w to swoich kolegów z Anteros)
Mam dziwne wrażenie, że nie było wśród nich Murielle.
W kawiarni pojawia się Roza, a naiwna Nina próbuje namówić to godne pożałowania duo do zakasania rękawów:
Mogę dawać z siebie wszystko na 300%, ale nie mogę wszystkiego zrobić sama!
Odpowiedź Rozalii?
Cóż... Nino, znienawidzisz mnie, ale muszę porwać [Sukretę] na godzinkę.
...Nina, serio, rzuć tę pracę w diabły.
Chyba nie sądzisz, że pozwolę ci uczestniczyć w tym stroju w największym przyjęciu w historii?
To jest w sumie niesamowite: mijają lata, zmienia się fabuła, assety i sposób prowadzenia wątków, a Roza wciąż stoi w miejscu jako karykatura istoty ludzkiej, której płytka jak kałuża osobowość zaczyna się i kończy na ciuchach.
Nieszczęsna Nina zostaje sama na polu walki, a my udajemy się do znanego wszystkim butiku. Jest to w sumie całkiem wzruszająca podróż sentymentalna: oto powracamy po raz ostatni do miejsca, w którym przez lata zostawialiśmy z trudem uciułane zaskórniaki w zamian za coraz to szkaradniejsze fatałaszki.
Hej, kogo ja tu widzę?! Moje dwie ulubione klientki!
Jedyne, Leo. JEDYNE dwie klientki.
...Ejże, zaraz. Leo własnej ślubnej TEŻ każe płacić za te paskudztwa?!



Kupuję zestaw, który niezawodnie skłoni Zaidiego do zainwestowania w nasz związek, po czym następuje bodaj najśmieszniejsza scena w tym odcinku, wspomniana już na forum przez @Shield: Leo dorzuca mi do skarbonki forsę...którą dopiero co wydałam na jego konfekcję. Ten, no, stokrotne dzięki, stary.
Proszę bardzo! Zapłata wraca do twojej kieszeni… Trochę zaokrągliłem, na szczytny cel!
Och, dziękuję, łaskawco.
Jeśli czujesz się zakłopotana, potraktuj to jako podziękowanie za te wszystkie lata, kiedy byłaś moją wierną klientką!
Czuję
się zakłopotana co najwyżej twoim skąpstwem. Przypominam, że to na
mojej krzywdzie zbudowaliście sobie z Rozą hacjendę na plaży.
Wybija
godzina zero i...i...skarbonka nie jest wypełniona nawet do połowy, a
jeśli wierzyć kodom, mojej Su nie pomogła nawet POŁOWA możliwej obsady 😁
Serio, nie pominęłam nikogo w swoich wyliczankach, więc jeśli wydaje
się Wam, że lista moich dobroczyńców była dosyć krótka, to...no cóż,
takie są efekty grania wiadomym trybem. I och, zupełnie nie żałuję;
Suśka jest tak ze wszech miar irytującym avatarem, że chciałabym
zakończyć tę serię ilustracją, na której zapłakana Sukreta wręcza klucze
do Cosy Bear komornikowi.
Aukcja dobiega końca, a ja dochodzę
do wniosku, że Chani musi być jednak niezbyt utalentowana, bowiem
licznik z trudem dobija do połowy (a w dodatku jeden z obrazów kupił
dziekan). Okazuje się jednak, ze to jeszcze nie koniec niespodzianek,
bowiem do kawiarni wbija Nat:
W każdym razie ja i Eryk zmotywowaliśmy do udziału wszystkich kolegów z roboty. Kiedy usłyszeli, że osobiście przyczyniłaś się do aresztowania Aberny'ego…mogę ci powiedzieć, że portfele nagle się otworzyły.
-
Niestety, zamknęły się z powrotem w tej samej chwili, w której
oznajmiłem im, że wypuściłem mafijnego bossa na wolność, ponieważ
uCzUcIa.
Nataniel dorzuca Su do świnki jakieś nędzne grosze
(wskaźnik licznika nadal stoi na środku i ani drgnie). Pojawia się też
Eryk, który próbuje wesprzeć duchowo Sukretę (i wspomina coś o
sprzedaniu gitary, ale nie towarzyszy temu dźwięk dotacji, więc chyba
jednak kłamie – co specjalnie mnie nie dziwi przy lovo -60). Akcja się
zagęszcza, kiedy zaczynają rozmawiać o tym, jak to udało im się na
powrót poukładać relacje po burzliwym wyznaniu kawosza...na którą to
rewelację natrafia Zaidi i tak! To jest ten moment! Czy panowie się
pobiją? Czy Rayan wyzwie go na pojedynek? A może spróbuje złamać ducha
przeciwnika natchnioną przemową?
Zostawię was. Wpadłem tylko, żeby ci powiedzieć, że… dostałem przeniesienie, wyjeżdżam z miasta. (…) To tyle, pójdę już.
(Rayan nawet się nie odezwał. Stał zupełnie obojętny, tymczasem Eryk ulotnił się w mgnieniu oka)
...Beemoov, to...było wyjątkowo miałkie zakończenie tego wątku.
Słuchajcie,
wiecie jak jest – Eryk mnie irytuje, a mój WS służy mi wyłącznie do
szykan. Ale gdybym w jakikolwiek sposób zaangażowała się emocjonalnie w
tę grę, byłoby mi zwyczajnie przykro, że firma traktuje z buta wątek,
który powinien być tu najważniejszy – miłość i romanse. Walka o lubą
(czy to w obronie jej czci, czy z rozpaczy, że przyprawiła partnerowi
rogi) - jeśli nie dosłowna, to chociaż w formie werbalnej - to coś, na
co wielu graczy mogło czekać po wątku zdrady; fakt, że więcej uwagi
poświęca się w tym odcinku Chani i jej malarskim sukcesom niż Sukrecie i
jej życiu miłosnemu naprawdę o czymś świadczy.
Ja… jestem mu wdzięczny. Choć lubię czuć się dumny ze swojego otwartego umysłu, muszę przyznać, że niekoniecznie miałem ochotę rozpoczynać z nim rozmowę jakby nigdy nic.
Oooch, a cóż
to, kochanieńki? Mieszczańskie konwenanse nagle przestały ci być
wstrętnymi, kiedy zaczęło chodzić o TWOJĄ dziewczynę?
Sukreta
wyznaje lubemu, że z uratowania kawiarni nici, brakuje funduszy; nie
czas jednak na łzy, bowiem za moment rozpocznie się występ Crowstorm (w
ramach bonusu – uśmiechnięty Gustaw w tłumie NPCów bez twarzy <3).
Kas wychodzi na scenę, dziękuje Sukrecie, mamie, tacie, Akademii,
Sukrecie, wszystkim, którzy zawsze byli przy nim i Sukrecie, po czym
widząc, że Su jest na skraju załamania nerwowego z cwaniackim
uśmieszkiem każe jej jeszcze raz sprawdzić konto i...Beemoov, CZEMU. To
jest gra, w której rzekomo mamy kształtować swoją ścieżkę. Ja nie chcę
Kastiela – dobrej wróżki, chcę, żeby moją Suśkę kopnęły w rzyć wszystkie
kiepskie decyzje, jakie podjęła na przestrzeni tej gry! Gdybym chciała
słodki happy end GRAŁABYM tak, żeby otrzymać słodki happy end! Przestań
ingerować w moją rozgrywkę, do licha!
Su jest wstrząśnięta i
zmieszana, Crowstorm rozpoczyna koncert (uroczy moment, w którym
Nathaniel z szerokim uśmiechem zaczyna się gibać do muzyki), atmosfera
staje się szampańska; na fali euforycznej wędrówki po planszy natrafiamy
na Ninę obściskującą się z Gabinem i...a niech to...Dramę Llamę. A już
zdążyłam zapomnieć, że ta postać w ogóle istnieje!
Okazuje się,
że Alexy rozmawia z Morganem; przeprasza byłego za bycie kiepskim
partnerem (Morgan czyni to samo, pojęcia nie mam, na jakiej podstawie,
ale zostawmy już ten godny pożałowania wątek, niech dogorywa w spokoju),
po czym proponuje toast za szczęśliwe zakończenie i...chwila, moment.
...Drama Llamo? Nie jesteś przypadkiem moim najlepszym kumplem?
...Dołożyłeś się w ogóle do zbiórki?
To
jest w pewnym sensie głęboko symboliczny sposób pokazania nam, jak
wielki regres Alexy zaliczył jako postać: rozpoczął tę grę jako chłopak,
który z dobrego serca kupił nowo poznanej koleżance z klasy kieckę,
zakończył jako pasożyt, który nie wsparł przyjaciółki nawet jednym
goldem, gdy groziła jej utrata dorobku życia.
Impreza
dobiega końca; jeszcze tylko strzelamy sobie na pamiątkę sweet focię i
można się rozstać. Sukreta słodzi wszystkim bohaterom drugoplanowym, jak
to bez nich nie poradziłaby sobie w życiu, po czym w kawiarni zostaje
tylko ona i Zaidi.
Nie wiem, czy powinniśmy tu mówić o przeznaczeniu czy o łańcuchu przyczynowo-skutkowym.
O nie, zaczyna się. Nie wyjdziemy stąd do wtorku, czuję to.
Prawie moment zawieszenia. Sekunda doskonałego szczęścia. To zabawne… Przez długi czas wierzyłem, że miłość jest jak szalejący ogień. Byłem nawet przekonany, że w moim przypadku zostały już tylko popioły. I wtedy spotkałem ciebie i zdałem sobie sprawę, że nic nie wiem. Że myliłem się przez całe swoje życie. Przy tobie zrozumiałem, że miłość jest raczej jak życiodajna woda. Fale cierpliwie i bez końca uderzające o brzeg. I które niosą wszystko, co spotykają na swojej drodze (…) Więc oczywiście… Byłbym całkowicie głupi, gdybym nie sięgnął po ten owoc, ofiarowany nam przez kosmos…
Gra kończy się, jak na tym etapie wie już chyba każdy, oświadczynami WSa; jeszcze tylko ostatnia ilustracja do kolekcji – i wreszcie dobijamy do brzegu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz