poniedziałek, 26 lipca 2021

[LL] Odcinek 14

Rozpoczynamy tam, gdzie zakończyliśmy ostatnią odsłonę – w ciemnej alejce, w której Sukreta kilka minut wcześniej musiała opędzać się od niechcianego adoratora. Niby nie jest to karta przypominająca graczkom, pod jaki numer zadzwonić w sprawie traum seksualnych, a mimo to czuję się niemal tak samo przygnębiona jak podczas Zaidigate.

A skoro o Zaidim mowa: zaczyna wydzwaniać do swej lubej, ta w efekcie panikuje, czy jej WS aby nie domyśla się pajęczym zmysłem, co też się niedawno zadziało. Cóż, biorąc pod uwagę, co zadziało się na mojej ścieżce, nie bardzo wiem, dlaczego się tak trwoży; Beemoov, zdołałeś już doszczętnie zepsuć wątek molestowania, lepiej, żebyś nie zamierzał ukoronować go motywem „kobieta przeprasza swojego partnera za to, że stała się obiektem czyichś seksualnych fiksacji”.

Okazuje się, że był to fałszywy alarm – Rayan prosi Su, aby czym prędzej wracała, bo na kolacji zjawi się dziekan w celu przedyskutowania dalszej kariery naszego misiaczka. Nie jesteśmy świadkami samej rozmowy i chyżo przeskakujemy do następnego poranka i Cosy Bear, a tam...

...o nie. O NIE.

Nat wzywa mnie na posterunek.

Czytam spoilery i wiem, co czeka mnie w tym odcinku, ale i tak boli mnie serce na samą myśl, z czym przyjdzie mi się dziś barować i jaki los spotka najlepszy (i jedyny przyzwoity, wyjąwszy może aferę Crowstorm) wątek w tej grze.

Po raz kolejny zostawiam kawiarnię pod opieką niewolnika i udaję się na spotkanie, przy okazji dowiadując się – po dziesięciu latach – jak brzmi nazwisko jednego z głównych WSów i w sumie jest w tym jakaś ironia, choć nie do końca potrafię wyjaśnić, na czym ona polega.

Nat zaprasza nas do gabinetu (w którym czeka także specjalista od odczytywania sygnałów niewerbalnych), po czym panowie zamykają drzwi:

Tak, a ściany tutaj czasami mają uszy...Nigdy za wiele ostrożności.


- To właśnie dlatego przez ostatnie tygodnie referowaliśmy ci ze szczegółami przebieg mafijnej infiltracji na środku kawiarni.

W końcu wiemy, kto jest naszym klientem. (…) Potrzebowaliśmy czasu, ale tym razem jesteśmy pewni.


Biorąc pod uwagę, że głupi i głupszy glina kilka tygodni temu nie wiedzieli nawet, jakiej płci jest ich cel mój headcanon wygląda tak, iż Tracz uznał, że nie wytrzyma dłużej w tym żenującym uniwersum i sam wysłał im namiary na swoją kryjówkę.

Bo jeszcze go nie mamy. Ten facet wymykał nam się między palcami przez ostatnie 10 lat...


...dziesięć lat?

...od czasów licealnych Nata i spółki?

...I nadal go nie złapaliście?!

Ten komisariat to w rzeczywistości 13 posterunek, innej możliwości po prostu nie ma.

Chodzimy jak po jajkach. I... potrzebujemy twojej pomocy, żeby go przyskrzynić.


Kalki językowe w tłumaczeniu tej gry nieodmiennie wywołują u mnie migrenę.

Mamy powody sądzić, że jesteś jedną z niewielu osób, których o nic nie podejrzewa. I dlatego, że dosyć dobrze go znasz, bo chodzi o…Dana Aberny'ego.


No i zupa się wylała. Biedny Tra...

...chwila, moment.

Czyli jednak WIECIE, jaka jest prawdziwa tożsamość przestępcy? To...co właściwie robiliście przed te wszystkie dni, kiedy to rzekomo sondowaliście światek przestępczy i wracaliście z pustymi rękami? Kiedy nastąpił przeskok od „ciężko powiedzieć, czy to baba, czy chłop” do „ej, baron narkotykowy jest twoim funflem, nie chciałabyś nam pomóc go przyskrzynić”?

Wiem, że wspominałam o tym – bezpośrednio i niebezpośrednio, poprzez zżymanie się na pewne wątki – wielokrotnie na przestrzeni moich streszczeń, ale LL jest naprawdę koszmarnie napisane. Tu połowa fabuły trzyma się na ślinę, a już wątek kryminalny to perła w koronie idiotyzmów. Wygląda to tak, jakby Beemoov nie mógł się zdecydować, czy chce pisać grę dla małych dziewczynek, czy powieść szpiegowską i w efekcie wyszedł im ni pies, ni wydra; produkt finalny nie jest przeznaczony ani dla fanek oryginalnej odsłony (bo szpiegostwo przemysłowe, przestępstwa seksualne i przemyt narkotyków nie bardzo łączą się z historią, w której naczelnym problemem protagonistki był fakt, że szkolna Queen Bee dowie się o jej związku), ani dla miłośników bardziej wyszukanych rozwiązań narracyjnych – bo cały arc Nataniela dałoby się zamknąć pod hasłem „jak mały Jasio wyobraża sobie pracę w FBI”. Serio, niech oni już przymkną tego Dana – ta postać naprawdę urwała się z lepszej gry i nie zasługuje na to, żeby przedłużać jej mękę.

Ponieważ jestem Team Sponsoring, wybieram odpowiedź nasączoną sceptycyzmem i dopytuję, czy mają jakieś dowody. Nat wyciąga folder pod nazwą „Operacja Rekin” (nie, to nie mój wymysł, to rzeczywista nazwa użyta w tym odcinku), gdzie znajduje się zdjęcie Tracza z czasów szkolnych:

To historia, która zaczyna się ponad 35 lat temu, na ławach Goodhouse Academy.


Ojej, dostanę historię mojego ulubieńca?!

Tak!!! W telegraficznym skrócie: Dan zaprzyjaźnił się w szkole z niejakim Louisem Valentym, synem bossa sycylijskiej mafii. Mama Valentego nie chciała, aby chłopiec szedł w ślady papy, więc wysłała go za granicę; plan nie wypalił, bo Louisa ciągnęło do gangsterki i poprzez „przypadki życiowe i zabójstwa” został głową familii. Przyjaźń przetrwała, a Valenty był nawet świadkiem na ślubie Tracza...

...zaraz, jak to? Tracz ma żonę?! image/forum/smilies/sad.png

Suśka jest równie zszokowana jak ja, ale na szczęście okazuje się, że nie wszystko stracone, bowiem pan i pani Aberny rozwiedli się niedługo po wymianie obrączek.

Co ciekawe, jego była żona nie chciała z nami rozmawiać.


No i jak tu nie kochać Tracza? Nawet jak się rozstaje, to z kobietą z klasą!

Nie wiem, czy się boi, czy go chroni.


Ja tam sądzę, że zerknęła przelotnie na naszych biedadetektywów, uniosła znacząco brew i westchnęła w duszy: „Mój drogi Danie, morale w rodzinie musiały faktycznie sięgnąć dna, skoro ścigają cię TACY ludzie”.

Wracamy jednak do historii: Tracz prywatnie został ojcem chrzestnym syna Valentego, zaś na gruncie zawodowym panowie założyli spółkę holdingową zarejestrowaną - co specjalnie nie dziwi - w Panamie i tak zaczęli rozkręcać swoje mroczne imperium. Słodki Flircie?

GDZIE JEST MOŻLIWOŚĆ GRY JAKO DAN.

Dlaczego ja musiałam biernie słuchać, jak Nataniel suchym tonem referuje mi najlepszy wątek w całym LL?! Nawet gry apkowe oferują opcję premium przeskakiwania między różnymi punktami widzenia! Ja chcę obejrzeć Tracza kupującego chrześniakowi diamentowy smoczek i zakładającego firmy-krzaki w rajach podatkowych, do diaska!

W każdym razie, jak widzisz, mamy do niego wiele pytań. Ale... ciężko go namierzyć.


Chłopie, no chyba sobie żartujesz, to miasto ma trzy ulice na krzyż.

Nawet Suśka jest pod wrażeniem niezaradności mundurowych i nieśmiało sugeruje, żeby po prostu pomachali podejrzanemu przed oczami nakazem aresztowania.

Cóż...W tym celu, potrzebujemy twardych dowodów. (…) Mamy wiele zgodnych i wymownych przypuszczeń... ale to nie jest wystarczające dla sędziego.


Okazuje się, że gliniarzom zależy na tym, żeby doprowadzić Tracza na przesłuchanie – bo odmowa złożenia zeznań byłaby już podstawą do aresztowania. Su, która postanowiła w tym odcinku wydać chyba wszystkie potajemnie gromadzone latami punkty IQ chce wiedzieć, co to niby zmieni – jeśli panowie nie mają dowodów, to Dan nic im nie wyśpiewa.

Powiedzmy, że nie musi wiedzieć, że nie mamy dowodów. Albo, że jego kolega siedział cicho...


To SF, więc nie mam wątpliwości, że ten fortel zadziała, ale dajcie spokój – już widzę, jak dwóch mafiozów znających się od młodzieńczych lat nie przygotowałoby się zawczasu na tego rodzaju scenariusz.

Ma się teraz na baczności. Musimy koniecznie wpaść na niego "przypadkiem".


Nat, ty go próbujesz przyskrzynić, czy zaprosić na randkę?

Uważamy, że jeśli to ty się z nim skontaktujesz, nie będzie niczego podejrzewał. I gdziekolwiek byś się z nim nie spotkała...Będziemy tam. Gotowi, aby go dopaść.


Ej, chłopaki. Wiecie co.

Skoro najwyraźniej możecie po prostu zgarnąć gościa z ulicy (co stoi w niejakiej sprzeczności z poprzednimi argumentami, ale mniejsza o to), to może po prostu udacie się do Cosy Bear.
Gdzie pracuje Suśka. I gdzie Dan pojawia się regularnie.
To naprawdę nie jest szczególnie skomplikowane. Tracz spaceruje po Słodkoflirtowie niemal w każdym odcinku; szczerze mówiąc, jestem pod wrażeniem, że aż do tego momentu NIE zderzyliście się z nim w żadnej z pięciu dostępnych lokacji.

Nat chce wiedzieć, czy pomogę im w zasadzce i w tym momencie moje serce rozpada się na kawałki; naturalną odpowiedzą byłoby dla mnie wypisanie się z imprezy i chronienie mojego mistrza, ale ponieważ gram na kodach, wiem, która odpowiedź przybliży mnie do Drugiej Najlepszej Ilustracji w LL, toteż brzydząc się sobą zgadzam się wziąć udział w tym cyrku.

Nataniel musi na chwilę opuścić scenę, więc Sukreta zostaje sam na sam z Erykiem. Glina wciąga na twarz smutne sprajty i zaczyna ją przepraszać:

Nie wiem, co mi strzeliło do głowy. Przecież wiem, że jesteś w związku, ale...


To całkiem dobry argument, aczkolwiek na mojej skali znajduje się gdzieś na pozycji nożyc; przebiję go kamieniem stwierdzenia, że niezależnie od jej stanu cywilnego zmuszanie kobiety, aby wysłuchiwała niechcianych awansów w opuszczonej alejce po zmroku to bardzo, bardzo kiepski ruch. I...tak! Mogę zgasić typa jak świeczkę stwierdzeniem, że jego rzekomy talent do odczytywania bliźnich najwyraźniej włącza się tylko w dogodnych dla niego momentach, dziękuję ci, Słodki Flircie!

Eryk oczywiście się nadyma:

Ale masz rację. Nie mówmy już o tym. W ogóle nie rozmawiajmy, tak z pewnością będzie lepiej.


Kolego, nie wiem, czy pamiętasz, ale z racji swojego niemoctwa jesteś zmuszony korzystać z moich usług przy łapaniu mafioza, więc może weź na wstrzymanie z tymi fochami.

Powraca Nat i przedstawia nam szczwany plan: Su ma zadzwonić do Dana i kazać mu przybyć do Cosy Bear, a panowie obstawią wyjścia i capną gagatka...No i teraz nie wiem, czy się cieszyć, że wreszcie wpadli na ten najoczywistszy z pomysłów, czy martwić, że dzielę z tymi dwoma myślenie strategiczne.

Trzeba go zwabić ofertą, której nie będzie mógł odrzucić.


No to jesteście w czarnej rzyci, bo Suśka na ten moment może mu zaproponować co najwyżej darmowe latte; przypominam, że to Tracz wnosił do tej spółki kapitał.

Sukreta wspomina, iż Dan żalił jej się, że ostatnio ma problemy z płynnością finansową:

To jest dobre. Czy masz jakiś wiarygodny powód, aby mu ją [gotówkę] dać?


Słodki Flircie, no bez jaj. Dan Aberny jest milionerem, Suśka to millenials, który za chwilę straci resztki płynności finansowej. Kiedy ludzie pokroju Tracza mają finansowe tarapaty, to wyciąganie oszczędności ze świnki skarbonki jakby nie pomoże ich sprawie.

Sukreta, która w dzisiejszym odcinku nieustannie zaskakuje mnie swoim trzeźwym oglądem sytuacji odpowiada, że no jakby nie bardzo jest tu w stanie cokolwiek zdziałać osobiście, ale może skłamać, że pewien kupiec chce z nim ubić interes; w ramach przynęty użyje nazwiska matki Yeleen. Nat montuje zatem podsłuch w telefonie koleżanki, Eryk włącza motyw z „Mission Impossible” i rozpoczynamy akcję:

Przy okazji, przepraszam za ostatni raz. Byłem bardzo zdenerwowany i...W każdym razie, mam nadzieję, że nie masz mi zbyt za złe mojego tonu w stosunku do ciebie. Wiesz, że cię cenię.


Traczu, łamiesz mi serce image/forum/smilies/sad.png I pomyśleć, że zdradzam cię dla agenta 008 i kofeinisty!


Suśka przekonuje Dana, aby przybył do kawiarni po południu, po czym powraca do Cosy Bear gdzie czeka na nią Nina, rzucająca na dzień dobry żarcikiem na temat przestępczych powiązań szefowej, którą wezwali na komisariat. Sukrety rzecz jasna to nie bawi i prosi Ninę, aby – wbrew uświęconym zwyczajom – wzięła wolne na resztę dnia:

Naprawdę? Te tajemnice zaczynają mi się podobać...


Biedna dziewczyna, trzeba było związków z kartelem narkotykowym, aby wreszcie dostała wychodne.

W końcu nadchodzi ten smutny moment: w kawiarni zjawia się Dan, Suśka gra na czas, serwując mu herbatkę, następnie na salę wparowują policjanci i zgarniają Najwspanialszy Element Słodkoflirtowa:

(Rzucił mi zdesperowane spojrzenie. Nie odważyłam się go odwzajemnić.)(...)


Kto by pomyślał...Najwyraźniej trzeba mieć się na baczności przed wszystkimi. Wydaje mi się, że jednak wezmę kawę. Na wynos.


(Dan patrzył na mnie zagubionym wzrokiem. Myślę, że to właśnie mój udział w tym wszystkim najbardziej go zszokował)


image/forum/smilies/sad.png image/forum/smilies/sad.png image/forum/smilies/sad.png Traczu, wybacz!


Po tym strasznym doświadczeniu Su powraca do domu, gdzie zwierza się swojemu misiaczkowi z wydarzeń dnia. Reakcja Zaidiego?

Niewiarygodne... Oczywiście, chwilami wydawało mi się, że w jego konserwatyzmie w sztuce jest coś zbrodniczego...


Słowo daję, czasami nie wiem, czy ta postać jest pisana na serio, czy też Rayan ma być w zamierzeniu jednym wielkim elementem komicznym.

Ale na poważnie... To mrozi krew w żyłach.


A, czyli tym razem żartował. Dobre i to.

I nigdy nie zrozumiem, jak taki prawdziwy esteta jak Dan Aberny, mógł jednocześnie przyczyniać się do szpecenia tego świata.


...Chociaż kiedy próbuje być poważny, nie ma specjalnej różnicy w tonie.

Suśka, wciąż płynąc na fali zaskakującej samoświadomości, wyrzuca sobie brak elementarnej ostrożności:

No nie wiem. (...)To tak, jakbym ci powiedział, że zawsze miałem przeczucie, że moja postawa wykładowcy wpędzi mnie w kłopoty...


Zaidi, słonko, istnieje subtelna różnica pomiędzy zadawaniem sobie egzystencjalnych pytań w rodzaju: „Czy to możliwe, że mój powszechnie znany i szanowany wspólnik jest tak naprawdę Escobarem bis?” (inna rzecz, że Dan długo i ambitnie pracował na to, żeby w głowie Suśki w końcu zderzyły się te dwa samotne neurony), a świadomością, że aula uniwersytecka to nie miejsce na flirty.

Byłoby to bardzo uspokajające, ale całkowicie nieprawdziwe. Prawda jest taka, że w ogóle się tego nie spodziewałem.


Niestety, ani trochę w to nie wątpię.

Zaidi pociesza ukochaną, że przecież nie można z góry zakładać czarnych scenariuszy i...tak! To jest wyjątkowo dobry dzień, jeśli chodzi o dostępne odpowiedzi: wreszcie mogę powiedzieć na głos, że Tracz rozsypywał po Słodkoflirtowie czerwone flagi wielkości słoni i to tylko moja wina, że uparcie je ignorowałam.


Następnego dnia wbijamy się w zakupione wdzianko, po czym – na życzenie Nata, a właściwie Dana – udajemy się na komisariat. Okazuje się, że gliniarze mają pełne ręce roboty, albowiem Tracz:

Najwyraźniej twój koneser sztuki nie zapomniał lat przepracowanych w finansach (...) jest też specjalistą od manipulacji finansowych.


Nie spodziewałabym się niczego mniej imponującego po moim ulubieńcu!

Nat streszcza nam intrygę, której istnienia większość forum domyśliło się mniej więcej na etapie czwartego odcinka: Dan używał świata sztuki do prania brudnych pieniędzy zarobionych na handlu narkotykami.

Transakcje poniżej dziesięciu tysięcy euro nie przyciągają zbytniej uwagi.


No to trochę skucha, bo na ostatnim wernisażu w Cosy Bear tylko jeden obraz poszedł za szesnaście. Nawiasem mówiąc, nadal rozczula mnie niezdecydowanie tego uniwersum, które samo nie wie, czy chce być głęboko osadzone w świecie rzeczywistym z jej Francją i ojro, czy też raczej w Nibylandii, gdzie szkołom nadaje się nazwy pokroju „Słodki Amoris”, a za szkaradne stroje z butiku Leo płaci się w goldach.

Ogromna sieć powiązań, służąca praniu pieniędzy z narkotyków na rynku sztuki. Za każdym razem, kiedy odsprzedawał któryś ze swoich obrazów, otrzymane pieniądze były już całkowicie legalne.


...Tak, Natanielu, na tym mniej więcej polega pranie pieniędzy. Beemoov musi mieć naprawdę niskie mniemanie o inteligencji swoich klientów.

Sukreta jest zdruzgotana, że nieświadomie pomagała gangsterowi w jego machlojkach i chce wiedzieć, dlaczego padło akurat na nią. Odpowiedź Nata?

Nie chciałbym cię urazić… Wiesz, jesteście małą, świeżą galerią z niewielkimi obrotami.


Biedaczysko gnie się w pięćdziesiąt, żeby tylko sformułować to w sposób nieobrażający Suśki. Wyobrażam sobie, że poci się jak mysz, gorączkowo powtarzając w myślach: „Nie wspominaj nic o nienachalnej inteligencji, nie wspominaj...”.

Suśka wyrzuca sobie, że niczego nie zauważyła:

Spokojnie, nie było takiej możliwości.


Ja i kilkanaście innych osób grających w tę grę ośmielamy się nie zgodzić z tą tezą.

My sami też się nie połapaliśmy…


To akurat mnie specjalnie nie dziwi, ale nie mierz wszystkich swoją miarą.

Okazuje się, że Tracz odmówił złożenia podpisu pod zeznaniami, póki nie będzie miał możliwości porozmawiać z Suśką, więc Eryk przyprowadza go do sali i...tak! Druga Najlepsza Ilustracja do kolekcji! Wprawdzie tym razem nie ma na niej oblicza mojego idola, ale cóż, cieszmy się z małych rzeczy; zadowolę się i plecami.

Dan oznajmia, że jest mi winien wyjaśnienia, a ja wykorzystuję ostatnią szansę do podbicia lovo, płaczliwie oznajmiając, że złamał mi serce swymi matactwami...

...i...tak!

Udało się!!!

OSIĄGNĘŁAM 100% NA LOVOMETRZE Z TRACZEM!!!

Może jednak ta gra nie była kompletną stratą czasu!

Dobrze wiem, droga przyjaciółko… I to jedyna rzecz, z powodu której rzeczywiście mi przykro.

Możesz mi wierzyć lub nie, ale naprawdę ceniłem sobie czas spędzany w twoim towarzystwie.


I nawzajem, mój złoty! Byłeś jedynym wartym uwagi bohaterem w tym ludzkim ZOO.

Dan wyznaje, że żałuje wyłącznie jednej rzeczy: faktu, iż za namową Valentego wciągnął w swoje gangsterskie gry Su:

Zgodziłem się, bo pomyślałem sobie, że będziesz taka, jak twoi koledzy z branży: chciwa i ostatecznie mało co zainteresowana sztuką.


- Cóż, w pięćdziesięciu procentach miałem rację.

Myliłem się i bardzo szybko to zrozumiałem. Łączy nas wspólna pasja…Oboje wiemy, że sztuka czyni życie bardziej znośnym, czy wręcz sprawia, że warto żyć.


Dan, daj spokój, gra dobiegła końca, nie musisz się jej dłużej podlizywać.

Tracz po raz kolejny udowadnia, że jako jedyny w tym towarzystwie posiada działający mózg i nie zawaha się go użyć nawet w obliczu wypełnionego po brzegi lovometru; kiedy Eryk każe mu złożyć autograf spokojnie oznajmia, iż są zaangażowani ze Sukretą we wspólny projekt i choć jego intencją nie było kopać pod nikim dołki, to:

(...) fakt pozostaje faktem: w momencie, kiedy podpiszę te zeznania, staniesz się oficjalnie moją wspólniczką.


Odpowiedź profesjonalisty w swoim fachu?

Co!? Ty kanalio! Wstydu nie masz? Wiesz, że ona nie ma z tym nic wspólnego...


...Nie, Nat, myślę, że raczej nie ma. Baroni narkotykowi rzadko cierpią z powodu moralniaków; to właśnie dlatego są baronami narkotykowymi.

Nie zaprzeczam. Ale ostatecznie zadecyduje sędzia. Jeszcze zobaczymy, co mój prawnik z tym wszystkim zrobi. Z drugiej strony, gdybym nie musiał podpisywać zeznań… Moglibyśmy sprawić, że dowody znikną. A ty nigdy więcej już byś o mnie nie usłyszał, inspektorze. Obiecuję.


Serio, dlaczego ja nie mogę grać Traczem? Beemoovie, gdzie mój mafijny spin-off? Może nawet rozważyłabym rzucenie w was pieniędzmi!

I tak zniszczyłeś już moje dystrybucyjne imperium.


W pierwszej chwili chciałam napisać, że c'mon, Dan, ja wiem, że Nataniel nie jest wybitnie lotny, ale nawet on musi zdawać sobie sprawę, iż zamknięcie jednej spółki Escobara bis to jak odcięcie jednej głowy hydrze; później jednak przypomniałam sobie, że zdaniem Beemoovu rzekomo utalentowany glina reaguje oburzeniem, gdy tenże Escobar bis okazuje się stosować wobec kogoś szantaż, więc może jednak faktycznie mamy przyjąć te brednie za dobrą monetę.

Tracz stawia ultimatum: dajecie mi wyjść za kaucją – znikam ze Słodkoflirtowa na zawsze, zmuszacie mnie do podpisania papierów – Suśka idzie na dno wraz ze mną. Sukreta przyznaje, że podpisała pełnomocnictwo:

Cholera! Ale dlaczego!?! Naprawdę myślisz, że po prostu ujdzie ci to wszystko na sucho?


Primo: ona generalnie nie za wiele myśli. Secundo: chłopie, uspokój się, jakkolwiek jestem pierwsza do wyśmiewania naiwności Su ciężko ją winić, iż zawczasu nie przewidziała szóstym zmysłem, że ktoś wykorzysta jej podpis jako kartę przetargową.

To nie może być prawda… Jasna cholera… Tak blisko celu…Musisz się nieźle bawić, co, kanalio. Wiedziałeś, że nigdy nie mógłbym tego zrobić [Sukrecie], prawda? Wszystko miałeś przemyślane?


Serio, niech szefostwo skieruje Nata na jakieś szkolenie na temat przeprowadzania rozmów z podejrzanymi, bo moja wiedza o pracy policyjnej sprowadza się do seriali telewizyjnych, a i tak odczuwam głębokie zażenowanie czytając te wypowiedzi.

Dan z właściwym sobie wdziękiem daje do zrozumienia, że w przeciwieństwie do, ekhm, niektórych obecnych w tym pomieszczeniu posiada działającą parę oczu oraz mózg i potrafi wyciągać wnioski, dostrzegł zatem zawczasu bliskie stosunki policjanta z Sukretą:

A potem odrobiłem swoją pracę domową. Tak właściwie zrobił to za mnie detektyw, którego czasem wynajmuję. I tak, byłem gotów się założyć, że nie chciałbyś poświęcić kogoś, kto tyle dla ciebie znaczy.


Beemoov, serio, GDZIE TEN SPIN-OFF.

Zamknij się! Ani słowa więcej! Jeśli jeszcze raz o niej wspomnisz…


Natanielu, ale...Sukreta siedzi tuż obok.

Oceniłem tylko ułożenie figur na planszy i ustaliłem strategię. Nie róbmy z tego sprawy osobistej.


Macie szczęście, że jestem noga w zamieszczanie gifów, bo w tym miejscu znalazłoby się ich mniej więcej pięćdziesiąt, wszystkie o tematyce miłosnej.

Byłam pewna, że moje niziutkie lovo z Erykiem zaowocuje chęcią wsadzenia mnie za kratki, ale, co ciekawe, nic z tego; starszy glina stwierdza, że trzymanie się zasad równałoby się mojej krzywdzie, a rozbicie siatki przestępczej to ostatecznie też nie byle co, więc Nat chcąc nie chcąc zgadza się wypuścić mafioza na wolność i przykazuje mu więcej nie pojawiać się w Słodkoflirtowie, bo w ryj. Dan podpisuje nowe, zmienione zeznania i opuszcza komisariat – ku smutkowi Nataniela i mojemu.


I tak oto uniwersum Słodkiego Flirtu opuściła najjaśniejsza z jego gwiazd. Żegnaj, Traczu! <3 Będzie mi cię brakowało. Powodzenia w rozwijaniu swego przestępczego imperium!


Przybita Sukreta chce wrócić do domu, ale Eryk ma dla niej jeszcze jedną niemiłą niespodziankę: konta Cosy Bear zostaną zamrożone (a zgromadzone na nich środki skonfiskowane) w związku ze śledztwem, bo choć dzięki fortelowi Dana Suśka uniknęła najcięższych zarzutów, wciąż może być oskarżona o paserstwo.

Jeszcze bardziej przybita Sukreta udaje się do kawiarni i oznajmia Ninie, że czas rozejrzeć się za nową robotą:

Wiedziałam! Zawsze wiedziałam, że ten cały Dan jest dziwny! I ci jego przyjaciele...Jak sobie pomyślę o tych wszystkich wernisażach i czasie spędzonym na zabawianiu ich i polewaniu im szampana…


Ejże, wszyscy stop! Jacy przyjaciele? Jaki szampan? Słodki Flircie, jak śmiałeś pominąć tak istotną część rozgrywki?!

A swoją drogą...Suśka właśnie oznajmiła Ninie, że ta lada moment straci pracę – pracę, w której nawiasem mówiąc od dawien dawna była wykorzystywana do odbębniania miliona dodatkowych etatów. Reakcja kelnerki?

Okej...Musisz odpocząć. Zrobię herbatę. I wszystkim się zajmę, dobrze? Czuj się dziś jak klientka, zgoda?
 


Serio, Suśka nie zasługuje na takiego pracownika.


Ostatecznie Nina zmyka na zajęcia, a w kawiarni pojawia się...o nie...Paltry. Ten wątek NADAL nie umarł śmiercią naturalną? Okazuje się, że kobieta chciała się zobaczyć z Niną, ale naszego niewolnika jak na złość już nie ma  - pojawia się za to Rayan, który przyszedł po lubą do pracy:

Formalności związane ze zwrotem mojego zamrożonego wynagrodzenia poszły szybciej, niż się spodziewałem.


No to kamień z serca, byłoby niezręcznie, gdyby żadne z was nie było w stanie kupić mleka z powodu zarekwirowania wszystkich możliwych środków przez organy ścigania.

Murielle chce wiedzieć, czy Zaidi wraca na uczelnię, ten odpowiada, że nadal się waha; chociaż sprawiedliwości stało się zadość, to szkód wizerunkowych wyrządzonych przez plotki nie da się naprawić, rozważa zatem poświęcenie się pracy badawczej. Paltry przeprasza za całą sytuację, Rayan zarzuca jej, że byli przyjaciółmi, więc jeśli miała jakieś podejrzenia, to powinna była z nim porozmawiać:

(…) wydaje mi się, że nawet najgorsi przestępcy mają prawo do sprawiedliwego procesu.



Wiecie co? To chyba dobry moment, żeby wreszcie poruszyć tę kwestię. Jesteśmy na przedostatnim odcinku, więc mogę to powiedzieć z pełną stanowczością: nie mam pojęcia, dlaczego ta część nazywa się „Love Life”, bo samej miłości w niej tyle, co kot napłakał – znacznie lepszym tytułem byłoby „Słodki Flirt: Prawo i Porządek”. W tej odsłonie relacje romantyczne są tak nieistotne, że właściwie nieistniejące; niemal każdy wątek kręci się wobec szeroko pojętego prawa:

- arc Kastiela to kradzież własności intelektualnej, śledztwo mające na celu dorwanie plagiatora i ostatecznie rozważania na temat słuszności podpisania niekorzystnego kontraktu
- arc Nataniela to bycie kretem w mafii i zabawa w kotka i myszkę z baronem narkotykowym
- arc Rayana to niesłuszne wrobienie w gwałt i mierzenie się z wrogą opinią publiczną i równie wrogimi prawniczkami - feminazistkami
- arc Priyi to to samo, co arc Rayana, tyle że z punktu widzenia rzeczonej feminazistki (plus procesy pro bono dla ofiar mowy nienawiści)
- nawet Sukreta może się w tym sezonie pochwalić czymś w rodzaju swojego arcu...który traktuje o współpracy z gangsterem i praniu pieniędzy.

Broni się tylko Hyun, ale jest to marne zwycięstwo biorąc pod uwagę, że on z kolei nie może pochwalić się żadnym wątkiem – jego życie rozpoczyna się i kończy na babeczkach.

I tu pojawia się moje pytanie: dlaczego? Kto, na litość, uznał, że to dobry i logiczny pomysł na kontynuację fabuły gry, która przez lata stała wystawianiem „Czerwonego kapturka” i wycieczkami do centrum handlowego? Wiem, że z racji polityki punktowej mało kto w ogóle dotarł do tego etapu Słodkiego Flirtu, ale nie zaskakują mnie głosy tych, którzy zaczęli LL, po czym porzucili je, skarżąc się na nudę. Ja realizuję się twórczo, pisząc streszczenia, a idiotyzmy fabularne – o ile nie zahaczają o nurt woke – generalnie mnie bawią; co mają jednak powiedzieć gracze, którzy chcieli po prostu zagrać w otome i poflirtować z pikselami?

Tak, nowy system PA dobił Uniwersytet i Love Live, co do tego nie ma wątpliwości; jestem jednak zdania, że te odsłony nie wybroniłyby się nawet w starym układzie. Obecna rozgrywka to kręcenie się od jednego pozwu do drugiego i naprawdę trudno się dziwić, że gracze powoli, ale konsekwentnie tracą serce dla czegoś, co w obecnym kształcie przypomina mniej symulator związku, a bardziej mokry sen studenta prawa. I Beemoov chyba sam o tym wie, skoro zamiast brnąć dalej w historię Sukrety zdecydował się na powrót do liceum. Nie, nie wierzę, że im się uda, ale tym razem poszli przynajmniej w dobrym kierunku, bo inspiracja starymi klimatami to jedyne, co na ten moment może ich uratować.

Wróćmy jednak do fabuły: Paltry stwierdza, że ceni Zaidiego jako istotę ludzką, ale słyszała o nim różne plotki i w momencie, gdy Marina stanęła u jej drzwi zdecydowała się stanąć po jej stronie; Zaidi słusznie wypomina, że zamiast od razu biec do prawniczki mogła najpierw skonfrontować się z nim, a ja...a ja mam dwie możliwości ugryzienia tematu: oznajmić Paltry, że powinna najzwyczajniej w świecie przeprosić i...no bez jaj...oświadczyć, że biedna Marina też jest tu ofiarą i nope, nie zamierzam ponownie gardłować na ten temat, klikam w pierwszą opcję z prędkością światła, no bo doprawdy. W efekcie Murielle oferuje coś, co zwykło się określać mianem non-apology:

Nie chodzi o to, że się pomyliłam, ale że w ogóle mogłam w to uwierzyć. I tak długo jak będziesz to sprowadzał tylko do siebie, zamiast pomyśleć przede wszystkim o studentach, te plotki nie znikną…


Ej, Murielle, ale wiesz, że Sukrecie chodzi o to, że na dobrą sprawę wrobiłaś jej lubego w gwałt, prawda? To, że Zaidi nie umie w stosunki międzyludzkie nie zmienia faktu, że niemal wepchnęłaś za kratki niewinnego człowieka.

Rozgoryczony Rayan stwierdza, że w takim układzie nie ma dla niego przyszłości w Anteros, a ja po raz kolejny utwierdzam się w przekonaniu, że całe to Zaidigate od początku było jednym wielkim spiskiem uknutym przez Paltry, dziekana i Marinę po to, żeby pozbyć się z uczelni tej parodii profesora.

W naszym regionie nie brakuje uniwersytetów.


A niech to, wygląda na to, że Słodkoflirtowo mimo wszystko nadal nie jest bezpieczne.


Murielle opuszcza scenę, a smutna Suśka streszcza równie smutnemu Zaidiemu przebieg dzisiejszego dnia; o dziwo, WS nie częstuje jej żadnym aforyzmem, zamiast tego prowadząc do Jedynego Butiku w Mieście w celu zakupienia kurtki na odprężający wyjazd w góry. Następnie wyjeżdżamy na weekend w nie-Alpy (zgadnijcie, kto zajmuje się kawiarnią), a ja jestem pod głębokim wrażeniem, że Beemoovowi chciało się rysować nowe assety na ostatniej prostej miast kazać nam na ten przykład wynająć chatę od Rozy i jej arm candy.

Zaidi ewidentnie ma się lepiej, bowiem powrócił do swej zwyczajowej retoryki:

Góra niesie w sobie pewną wieczność... Trudno nie uznać jej za metaforę życia, prawda?


Suśka nad filozofowanie przekłada szusowanie; nasze gołąbeczki bawią się świetnie, jednak Su wciąż męczą miłosne wyznania Eryka. Zaidi w końcu dostrzega, że coś jest nie tak i chce wiedzieć, o co chodzi. Mogę albo skłamać, że nadal jestem wstrząśnięta i zmieszana moimi powiązaniami z międzynarodowym kartelem, albo uczciwie wyznać, co mi leży na sercu; ponieważ jedyną osobą, która powinna tu mieć jakiekolwiek wyrzuty sumienia jest nasz miłośnik komunikacji niewerbalnej, śmiało wykładam kawę na ławę. Reakcja Rayana...no cóż:

Cóż... co za powodzenie! Ale rzeczywiście, rozumiem, dlaczego byłaś zażenowana.


Zaidi...serio? TO jest twoja odpowiedź po usłyszeniu, że potężnie zbudowany facet sugerował twojej ukochanej, iż ta na niego leci, stojąc z nią w ciemnej alejce? Dla twojego dobra przyjmę, że Sukreta sprzedała ci mocno ocenzurowaną wersję wydarzenia.

Mogę bronić Eryka, że jest biedny i zagubiony po separacji albo stwierdzić, że cały ten występ był głęboko żenujący i mój losie, nie kliknęłam w jedną z opcji dialogowych tak szybko od czasu, gdy Roza zapytała się mnie, czy nie chciałabym zadzwonić do skacowanej Dramy Llamy. BTW, wybrana przeze mnie odpowiedź brzmi:

Serio, to dosyć patetyczne z jego strony...


Patetyczna to jest jakość tego tłumaczenia. Na litość, tego rodzaju kalki językowe tępi się już w szkole.

Nie wiem... Potrzeba pewnej odwagi, aby w taki sposób wyznać swoje uczucia...






...Zaidi, ty tak na poważnie?

Mój losie, mam flashbacki z rozdziału piątego.

Odebrałbym to źle, gdybyś mu uległa. Ale z tego, co mówisz...Skrystalizowałaś pragnienie kochania na nowo faceta, który jest trochę zagubiony po swoim rozwodzie, to wszystko.


Primo: to zdanie nie jest napisane po polsku.

Secundo: Ja NAPRAWDĘ mam nadzieję, że Suśka w swym streszczeniu ograniczyła się do zdawkowego: „Nooo, Eryk przyszedł wieczorem do kawiarni i powiedział, że jest samotny i że na mnie leci”, bo w innym wypadku mamy do czynienia z człowiekiem, który po usłyszeniu „Silniejszy ode mnie, pracujący w policji i mający w związku z tym nieskończone możliwości odwetu facet wyznał mi w ciemnej, pustej alejce, iż wie, że na niego lecę, bo jest świetny w czytaniu języka ciała”, oznajmia swojej partnerce: „Godna podziwu niezłomność w dążeniu do zrealizowania swoich pragnień” i Sukreto, może jeszcze jest szansa, żeby Dan podpisał te oryginalne zeznania? W celi przynajmniej będziesz bezpieczna.

Ostatecznie nasze gołąbeczki zaczynają się przekomarzać, które z nich ma więcej uroku osobistego i częściej powoduje przyśpieszone bicie serca wśród NPCów; scenę i rozdział kończymy ilustracją przedstawiającą pocałunek oraz poniższym klejnotem:

Przez chwilę znów byłam tą studentką, która odważyła się ugryźć jabłko.


Przyznaję, całkiem niezła metafora – w raju skończyło się to równie kiepsko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz