wtorek, 18 maja 2021

[LL] Odcinek 9

Kolejny miesiąc, kolejny odcinek Love Life; zobaczmy, jakiż to miły wątek dla odstresowania w tych ciężkich czasach przygotował nam Bee...
 
Od tego odcinka będzie poruszany temat molestowania seksualnego. Jeśli ten temat ciebie dotyczy i chciałabyś o nim porozmawiać, nie wahaj się zwrócić do osoby, której ufasz lub zadzwoń na Niebieską Linię (✆22 668-70-00). Jeśli wyjdziesz z ciszy, będziesz mogła otrzymać pomoc.

...o cholibka.

Beemoov? Mam dla ciebie radę płynącą z głębi serca: nie idź w te klimaty. Masz przykrą tendencję do spłaszczania i/lub traktowania zero-jedynkowo skomplikowanych, nierzadko kontrowersyjnych tematów (vide wątek zdrady w LL). Na tak delikatnych kwestiach z łatwością mogą wyłożyć się nawet twórcy gier w zamyśle poruszających problemy natury etyczno-moralnej; ty zacząłeś jako gierka przeglądarkowa o nastolatce, która szczerze wierzy, że w szkole grasuje duch. To NIE jest dobra kombinacja.

Szczęśliwie zaczynamy na sympatycznej nucie: Nina dyskutuje z Gabinem na temat rocka i poszukiwania przez Crowstorm nowego stylu po rozpadzie starego składu. Gabin obawia się o wytrzymałość psychiczną Lei i Kastiela po zdradzie Zacka; nie bardzo mogę pomóc w pierwszej kwestii, ale uczynnie sugeruję, że Kas już tam dobrze wie, co to znaczy mieć nóż wbity w plecy, choć dalibóg, nie wiem, skąd Gabin miałby czerpać wiedzę o licealnych związkach rudego.

Ho ho, Sukreta przygotowuje się do kolejnej aukcji dla Dana, która ma się odbyć za dwa tygodnie:

To jednak dziwne, że on nagle chce sprzedać tyle obrazów, nie uważasz? Gdybym ja spędziła życie na budowaniu prywatnego muzeum, trudno by mi było się z tym wszystkim rozstać…

To naprawdę smutne, kiedy dziewczyna wymyślająca idiotyczne wymówki o chorobie matki wykazuje się największą dozą krytycznego myślenia ze wszystkich postaci.

Sukreta, rzecz jasna, zbywa wątpliwości pracownicy zapewnieniem, że iii tam, Dan na pewno kupuje ciągle coś nowego (ja tam się nie znam, ale to chyba nie jest tak prosta korelacja), a poza tym „potrzebuje funduszy na jakiś swój biznes” (proszę, niech to będzie tajna baza gdzieś w górach). Suśka kończy swoją przemowę zapewnieniem, że nie będzie narzekać na Dana, bowiem:

To dzięki jego szaleństwom stanęliśmy z powrotem na nogi i mogłam sobie pozwolić na zatrudnienie Dambi!

Polemizowałabym, czy to faktycznie dobra rzecz.

Na tarasie wpadamy na Violettę i Kim i ucinamy sobie pogawędkę, z której wynika, że sportsmenka daje Wiolce i Chani niezły wycisk na treningach, za to sama zaczęła rzeźbić w glinie. Jest to całkiem sympatyczna scenka, ale niestety, ja nadal mam w pamięci ostrzeżenie z początku odcinka, więc czuję się trochę jak podczas wypadu do kina przed borowaniem zębów: miejmy już to wszystko za sobą.

Okazuje się, że Violetta umówiła się w Cosy Bear z Yael i właścicielką galerii z zagranicy, która upierała się, żeby zorganizować spotkanie właśnie w tym miejscu. Któż, ach któż może to być? Oczywiście, że Yeleen!

...Właśnie doszłam do wniosku, że najbardziej nieprawdopodobnym elementem SF nie są te wszystkie afery, dramaty i zawirowania miłosne, ale fakt, że wszyscy znani nam absolwenci historii sztuki najwyraźniej znaleźli pracę w zawodzie.

BTW, Sukreta radośnie oznajmia Yeleen, że Aster to jej przyjaciółka z liceum, na co ta...w ogóle nie reaguje? Biorąc pod uwagę jak zezłościła się, kiedy wyszło na jaw, że Zaidi zna jej tożsamość, nie mam pojęcia, dlaczego nagle to po niej spływa; ok, Suśka nie podała jej prawdziwego imienia, ale c'mon, w tej szkole było dziesięć osób na krzyż, ciekawe, ile czasu zajęłoby Yeleen przejrzenie starych roczników/zdjęć na portalach społecznościowych i odgadnięcie, kto zacz.

Yeleen i Yael (cóż za zbitka, swoją drogą) nie mogą dojść do porozumienia na gruncie biznesowym; ta druga chce, żeby właścicielka galerii podpisała klauzulę wyłączności na wystawienie dzieł Aster, najwyraźniej za odpowiednią sumkę. Ja, rzecz jasna, muszę stanąć po czyjejś stronie, a ponieważ moja współlokatorka z czasów studiów ma w opisie:

Nienawidzi:
Gdy ktoś narusza jej reputację.

doradzam jej, żeby zaakceptowała tę ofertę, licząc na to, że dzięki temu ją też zdołam wciągnąć w macki Tracza. Im więcej, tym weselej!

Biznes na razie utknął w martwym punkcie, więc Yael i Wiola zmywają się ze sceny, a my udajemy się na ploty ze starą znajomą. Okazuje się, że Yeleen spędziła rok w Tate Modern, ale nie podobała jej się korporacyjna natura tego miejsca:

I trafiła się ta bogata wdowa po kolekcjonerze, Madame Rubio. Ważna darczyńczyni muzeum…Miała ochotę trochę aktywniej podziałać na rynku sztuki. Od razu się polubiłyśmy. Wszystko potoczyło się bardzo szybko. Znalazłam mały lokal w Soho, właśnie tam trzeba być! I od dwóch lat prowadzę własną galerię. Nie zawsze jest łatwo… ale bardzo wierzę w ten projekt!

Ohoho, Yeleen, na twoim miejscu byłabym ostrożna; mnie też niedawno trafił się pewien uroczy sponsor i coś czuję, że w związku z tym kolejny sezon gry rozgrywał się będzie w zakładzie penitencjarnym.

Nikt nie mieszka w Londynie! Trzeba by być emirem albo rosyjskim miliarderem! Znalazłam małe mieszkanie w South Ealing.

Ok, domyślam się, o co miało chodzić w tej wypowiedzi (Yeleen mieszka na przedmieściach, bo życie w centrum jest nie na jej kieszeń), ale South Ealing to technicznie rzecz biorąc nadal Londyn.

Okazuje się, że życie miłosne idzie naszej koleżance raczej w kratkę:

Wierz mi, dobrze zrobiłaś, że tak wcześnie się ustatkowałaś. Nie musisz się już nad tym zastanawiać…

Uwierz mi, zastanawiam się za każdym razem, gdy rozpoczynam kolejny odcinek.

Przypuszczam, że twój idealny związek z Rayanem nadal kwitnie, co? Jestem pewna, że połowa dziewczyn z roku wciąż się z tym nie pogodziła.

* śmiech z offu *

Nie ma co, rozbiłaś bank.

Za każdym razem, gdy ktoś rozpływa się nad moim lubym w tym stylu mam ochotę go poprosić, by w jego towarzystwie wyłączył wizję i podgłośnił fonię i po piętnastu minutach podobnego eksperymentu sprawdzić, czy delikwent (a raczej delikwentka) nadal będzie tak gorąco deklarować się jako Team Zaidi.

Ooo, Suśka opowiedziała kumpeli o Danie. Yeleen, proszę, może chociaż ty uświadomisz jej...

Dan Aberny, nieźle! Jak ty w coś wchodzisz, to na całego…

...nieważne.

Hi hi, Sukreta wyraża zdumienie, że nazwisko Tracza jest tak znane, na co rozmówczyni gasi ją tym diamentem:

A wiesz, że bycie właścicielką galerii to prawdziwa praca? Wypadałoby przynajmniej trochę zorientować się w temacie…

Nina lubi to.

Nawet nie zdajesz sobie sprawy. Ludzie z takimi kolekcjami i środkami, ilu ich jest…? Może z tysiąc na całej planecie!

I nadal nikogo nie dziwi, że ten sławny milioner postanowił zainwestować w jakąś dziurę prowadzoną przez nierozgarniętą (ale za to zgrabną) niunię bez koneksji i pieniędzy. Serio, będę się śmiała jak opętana, jeżeli koniec końców okaże się, że to NINA jako jedyna zdoła dodać dwa do dwóch w kontekście tego typa.

Trafiła ci się kura znosząca złote jajka i nawet o tym nie wiedziałaś…

Chcesz dołączyć do biznesu? Tracz na pewno się ucieszy, ostatecznie Cosy Bear prędzej czy później będzie spalone jako pralnia.

W każdym razie… po co ja się w ogóle nad tym głowię…? Przecież ty jesteś [Sukreta]… Dziewczyna, która po prostu dokonuje właściwych wyborów i zawsze dobrze sobie radzi, czy to w miłości, czy w biznesie.

Yeleen, mam szczerą nadzieję, że to było tak ironicznie.

Yeleen w końcu się z nami żegna, za to do kawiarni wpada Dambi by oznajmić nam, że:

[…] moi rodzice chcieliby… was zaprosić, ciebie i twojego chłopaka.

...Po co?

Żeby ci podziękować, że mnie zatrudniłaś i w ogóle. Nie powiedzieli tego dokładnie w taki sposób, ale… Chodzi mniej więcej o to, że ratujesz mi życie, odciągając mnie od tych demonicznych gier wideo w stronę porządnej pracy. I byłoby im bardzo miło ugościć cię na pysznej kolacji, zgodnie z naszą rodzinną tradycją…

A, w ten sposób. Przyznam szczerze, że po zwiastunie zachodziłam w głowę, dlaczego niby miałabym udawać się z wizytą towarzyską do mamy Hyuna i taty Hyuna, skoro z tego co mi wiadomo Suśka póki co nie miała nawet okazji poznać swoich własnych przyszłych teściów.

Przyjmujemy zaproszenie (przy okazji wysłuchując narzekań Dambi, że rodzice nie akceptują jej planów na przyszłość), dzwonimy do naszego misiaczka, aby go poinformować, że dziś czeka go bycie +1 na kameralnym przyjątku, po czym zmykamy do domu. Tam dopytujemy się, jak też lubemu minął dzionek:

Przeprowadziłem zajęcia na temat postaci zombie… Od jego haitańskiego pochodzenia do współczesnej socjologicznej reinterpretacji w fikcji.

Ej, to faktycznie brzmi ciekawie!...jestem dziwnie pewna, że i tak znalazłeś sposób, żeby zamienić to w pokaz swojej erudycji i elokwencji.

Okazuje się, że pani dziekan Ivyfield zadzwoniła do Rayana w celu przegadania ich ewentualnej współpracy:

Poprosiłem ją o trzy miesiące. Mam jeszcze trochę czasu.

Kaczka pieczona, Zaidi naprawdę musi mieć niezłą pozycję w światku akademickim, żeby tak wybrzydzać.

Udajemy się do Hyuna na wyżerkę, Rayan dyskutuje z jego siostrą na temat szeroko pojętej duchowości:

Ja, na przykład, byłem bardzo zorientowany na zen. Pojęcie pustki mnie fascynowało.

Niektóre żarty piszą się same.

EunMi rozpływa się nad spotkaniem z bliskimi:

Tak, tak... I cieszę się, że cała moja rodzina jest pod tym samym dachem... To zasługuje na małe zdjęcie! Chodźcie tutaj!

Obecność Suśki i Rayana staje się coraz bardziej nie na miejscu, chociaż z drugiej strony Zaidi powinien już być przyzwyczajony do roli piątego koła u wozu od czasu afery Crowstorm.

Ojciec Hyuna wali sucharem na temat posiadania głowy w chmurach przez mojego lubego, bo RAYANair i chyba już wiem, kto dołączy do grona moich ulubionych postaci w tym uniwersum image/forum/smilies/big_smile.png image/forum/smilies/big_smile.png image/forum/smilies/big_smile.png

Suśka zostaje wciągnięta w kolejną rodzinną dramę: tym razem chodzi o to, czy Dambi powinna realizować się jako gamerka, czy też raczej znaleźć sobie jakąś porządną robotę. Ponieważ jestem zdania, że laska jest tak nieodpowiedzialna i dziecinna, że na dobrą sprawę w ogóle nie powinna decydować o własnych finansach, radośnie popieram jej plany spełniania się w rzeczywistości wirtualnej, jak spadać, to z wysokiego konia. Popiera mnie mój luby:

Wiesz, EunMi, dzisiaj Twitch jest jednym z głównych miejsc artystycznej ekspresji.

Oho, Rayan, uważaj, bo Dambi za chwilę pokaże ci mema 'How do you do, fellow kids?'.

No, żarty żartami, ale Zaidi faktycznie ma całkiem mądre przemyślenia, podkreślając, że każda epoka ma swoją przełomową formę ekspresji i w ogóle to nie bądźmy starymi pierdzielami.

Widzisz, mamo, nie jesteśmy w tym samym wieku, ale Rayan mnie rozumie!

Oj, Dambi, to nie był dobry argument, ten człowiek bardzo nerwowo reaguje na uwagi dotyczące jego wieku.

W ramach rozładowania atmosfery Hyun przynosi deser i kłamie w żywe oczy, że to od nas. Normalnie zapłaciłby za próbę bycia cwaniakiem, ale ponieważ działam na kodach i nie chcę ryzykować kolejnych fochów lubego (czuję bowiem, że czeka nas dziś jeszcze sporo nieprzyjemnych dialogów), więc gram w jego grę...co i tak nie wychodzi mu na dobre, bowiem wsypuje go jego własna siostra. Reakcja Junga?

Synu, jestem pod wrażeniem! Wykonałeś kawał dobrej roboty! Niech żyją twoje Kawaii Cakes!

Awww <3

Niestety, EunMi nie podziela owego entuzjazmu:

To [bycie community managerem] porządne i solidne! I potrzebujesz do pracy jedynie komputera!

No...to w sumie tak jak Dambi. Coś mi się widzi, że mamusia faworyzuje tu jedną z pociech (chociaż z ręką na sercu: nie potrafię mieć jej tego za złe, mówimy o Dambi).

Poza tym, rzucisz w cholerę pięć lat studiów.

SŁODKI FLIRCIE!!! W tę grę grają dzieci!

Wspólnymi siłami udaje się zażegnać konflikt, mama Hyuna z trudem, ale jednak akceptuje jego decyzję, możemy zatem rozejść się w miłej atmosferze. Następnego dnia do kawiarni zagląda Raphael, z którego słów (Nina była zdenerwowana, obsługując go, facet zwala to nad stres przed egzaminami) możemy wywnioskować, że to on jest potajemnym obiektem uczuć naszej kelnerki.

Jak co roku powtarzam: dobre jedzenie i dobre spanie jest ważniejsze od robienia fiszek.

Raphael musi lubić się z Zaidim.

He, he, he, Suśka próbuje wyciągnąć z Niny, kto jest jej crushem zapewnieniem, że można jej powierzyć sekrety. Nina ma wystarczająco dużo instynktu samozachowawczego, by nie dać się nabrać na to wierutne kłamstwo, ale niestety wkopuje ją Dambi, potwierdzając moją teorię, że chodzi o pielęgniarza.

DAMBI! Myślałam, że jesteś moją przyjaciółką!

Z jednej strony: biedna Nina, z drugiej: hue hue, a widzisz, jak kończy się cwaniakowanie i wymyślanie głupich kłamstw w imię motyli w brzuchu?

Przykro mi, stara, ale nie jesteśmy już w wieku, aby skrywać takie tajemnice.

No nie wiem, Dambi, ja tam dalej nie jestem przekonana, czy zdmuchnęłaś już więcej niż dwanaście świeczek z tortu.
A jak już jesteśmy przy wieku: Nina jest na drugim roku studiów, więc to nieustanne podkreślanie różnicy wieku między nią a jej umiłowanym wydaje mi się być nieco naciągane (zwłaszcza, że Raphael sprawia wrażenie raczej młodego faceta)...przynajmniej dopóki nie przypomnę sobie, jak pisana jest ta postać; mam wrażenie, że sami scenarzyści też regularnie zapominają, że dziewczyna opuściła już szkolne mury.

Zachęcam Ninę, aby wzięła sprawy w swoje ręce i nie będę ukrywać – zrobiłam to po to, by móc jak prawdziwy Chaotic Evil chichotać za kilka minut z ironii losu, bowiem odpowiedź Niny jest niemal meta w kontekście tego, co niedługo nas czeka:

Następnym razem, gdy będę w ambulatorium i będziemy tylko we dwoje, powiem mu, co czuję!

Do kawiarni wpada Eryk, aby tradycyjnie posmęcić o swojej separacji, ale tym razem dowiadujemy się też czegoś ciekawego: Nataniel wrócił do pracy pod przykrywką. Suśka drży o jego bezpieczeństwo, ale glina uspokaja ją, że nie wszyscy przestępcy to bandziory z bejsbolami w łapie, niektórzy wyglądają jak każdy inny zjadacz chleba:

Oprócz tego, że zarabiają miliony rocznie handlując kokainą i heroiną...

Hmmm...Miliony...handel...coś mi to mówi, ale za nic nie jestem w stanie przypomnieć sobie, co konkretnie.

Niestety, jeśli ci ludzie mają jedną wspólną cechę z ich "kolegami" z ulicy, to jest to przemoc.
Och, oczywiście, rzadko sami strzelają... Nie chcą pobrudzić sobie rąk, skoro będą je ściskać innymi. I czasami są sławni... Są przed kamerami, jeśli trzeba...

Och, gdzieś dzwoni, ale gdzie...?

Sukreta, rzecz jasna, nie byłaby sobą, gdyby nie zaczęła domagać się szczegółów, ale Eryk szczęśliwie stwierdza, że i tak już za dużo wypaplał:

Nie... serio. Nie wiem, dlaczego ci o tym wszystkim powiedziałem...

Eeej, a może to będzie ten wielki plot twist na koniec tej gry? Może okaże się, że powodem, dla którego Suśka nieustannie włazi z butami w losy innych jest to, że ma magiczną moc, która nieświadomie skłania resztę świata do wciągania jej w ich prywatne dramy?

Ale byłbym bardzo wdzięczny, gdyby ta rozmowa została między nami. Mógłbym mieć problemy.

Hue, hue, nic się nie martw, nie puszczę pary z ust.


Eryczek wychodzi, a do Suśki dzwoni jej roztrzęsiony misiaczek, prosząc, by jak najszybciej wróciła do domu.

* wzdycha ciężko *

To TEN moment, czyż nie?

W mieszkaniu Rayan przekazuje nam przygnębiające wieści: został oficjalnie zawieszony na stanowisku, bowiem Marina oskarżyła go o molestowanie seksualne.

Nie wiem nic więcej. Najwyraźniej zachowywałem się wobec niej niewłaściwie... I miałem "używać swojej pozycji, aby wywrzeć presję w celu uzyskania korzyści seksualnych". Koniec cytatu... Dwa tygodnie temu, miałem wykorzystać spotkanie twarzą w twarz, aby ją napastować. Ironia polega na tym, że chciałem wyjaśnić z nią tę sytuację. To było po tej rozmowie, którą przeprowadziliśmy na jej temat. To dlatego spotkanie sam na sam w moim biurze wydawało mi się lepsze. Pomyślałem, że... Jeśli miałaś rację co do niej, takie spotkanie mogło ją urazić, a ja chciałem oszczędzić jej dodatkowych upokorzeń. Nie wiem... Jak doszliśmy do takiej wersji wydarzeń...





...No dobra, po kolei.

Primo: autentycznie chciałabym wiedzieć, jakie zasady panują na francuskich uczelniach/jakiej narodowości jest scenarzysta odcinka, bowiem mój były wykładowca, który pracował także w Kalifornii opowiedział nam kiedyś, że spotkania profesor-student odbywają się w USA zwyczajowo przy otwartych drzwiach właśnie dlatego, żeby nie dopuścić do takich sytuacji. Ciekawi mnie zatem, czy Anteros nie ma takiej polityki (w którym to przypadku ta sytuacja byłaby zapewne nieprzyjemnym wyjątkiem od reguły), czy też Zaidi podkreśla fakt spotkania sam na sam, bo wie, że złamał tu zasady (co zadziałałoby w sądzie na jego niekorzyść).

Secundo: Beemoov? Nie. Po prostu nie. Nie rób tego.

Ustalmy coś: Rayan jest niewinny. Ja to wiem, Wy to wiecie, wszyscy to wiedzą. Jest niewinny, bo ta firma może i lubi poetykę „Trudnych spraw”, ale nie odważyłaby się w swojej cukierkowej grze pójść w tak wielką kontrowersję, jaką jest gwałciciel w roli WSa, ba, nie odważyłaby się w ogóle zrobić z niego seksualnego drapieżcy, niezależnie od skali przemocy. Ergo: Marina kłamie.

Beemoov, wiesz co jest złego w tym wątku, pomijając fakt, że wszystko?

Nie jesteś przygotowany – ani merytorycznie, co udowodniłeś wielokrotnie na przestrzeni tej gry, ani scenariuszowo (jak wyżej), ani w żaden inny sposób – na tak ciężki temat. Bowiem skoro Marina kłamie (a ponownie – nie wierzę, by miało być inaczej, nie w SF), mamy tu do czynienia ze składaniem fałszywych zeznań. I wiesz co? Jestem pewna, że dasz ciała na tym polu, niezależnie, z której strony by nie spojrzeć na tę kwestię.

Zacznijmy od tej życzliwej informacji zamieszczonej na początku rozgrywki – no wiecie, tej, gdzie Beemoov podaje, pod jaki numer należy zadzwonić, jeżeli jest się ofiarą przemocy seksualnej.

Beemoov? To m.in. dzieła kultury takie jak dzisiejszy odcinek sprawiają, że olbrzymia część kobiet (mężczyzn, rzecz jasna, także to dotyczy, choć znacznie rzadziej) nigdy nie odważy się tam zadzwonić; bo cierpią już wystarczająco bez strachu, że ktoś dodatkowo oskarży je o kłamstwo.

Podczas afery Weinsteina – jednego z głośniejszych i bardziej medialnych procesów ostatnich lat – pomimo tego, że opinia publiczna w dużej części stała murem za ofiarami (co niestety nie jest wcale oczywiste), kobiety oskarżające producenta nadal były zmuszone opisać przed sądem m.in. wygląd jego nagiego ciała, ze szczególnym uwzględnieniem penisa, aby udowodnić, ze faktycznie się przed nimi obnażył. Argument „wymyśliła sobie coś” „mści się”, „pewnie dawno nikt jej nie dał” i tego typu urocze pochodne to jedna z koronnych przyczyn, dla których nadal panuje zmowa milczenia w tych kwestiach. Samo głośne oznajmienie, że było się ofiarą napaści musi być niezwykle traumatycznym przeżyciem – a co dopiero, gdy poszkodowana osoba po przełamaniu się słyszy, że wymyśliła sobie atak dla rozrywki/zemsty/chęci zarobku.

A ty, droga firmo, postanowiłaś uczynić ze składania przez kobietę fałszywych zeznań kolejny arc 'Love Life'. Naprawdę, wielkie brawa.

„Ejże, Armari” powie ktoś „No ale przecież takie sytuacje też się zdarzają, czy wątek molestowania musi być przedstawiony jednostronnie”? Oczywiście, że nie musi. Co jednak mamy po drugiej stronie?

Zaidi został oskarżony o molestowanie, na razie zabroniono mu jedynie powrotu na uczelnię, ale konsekwencje przegranego procesu byłyby znacznie poważniejsze. Tyle tylko, że my, gracze, doskonale wiemy, jak dotychczas kończyły się wszystkie dramatyczne wątki w „Słodkim flircie” – sprawiedliwość triumfowała. Mam zatem wszelkie powody podejrzewać, że ten arc także zakończy się świętowaniem naszych i wkrótce znów nad Słodkoflirtowem zaświeci słońce – problem w tym, że w życiu nie ma tak prosto. Fałszywe oskarżenia o molestowanie najczęściej kończą się złamaniem oskarżonemu życia, kariery, dobrego imienia w sposób, przez który szalenie ciężko jest mu odbudować to co było. Jestem pewna, że za dziesięć odcinków (o ile ta część w ogóle będzie trwać tak długo) nikt już nie będzie pamiętał o dramie Rayana, podczas gdy w rzeczywistości nawet proces zakończony zwycięstwem powinien znacząco odbić się na jego losach. Jasne, jesteśmy dopiero na początku tego wątku i nie mogę mieć stuprocentowej pewności, co się wydarzy, ale dajcie spokój, śledzę tę grę od lat, naprawdę nie mam w tej kwestii żadnych złudzeń.

I kolejna rzecz – Beemoov? Ciekawam, czy zamierzasz w którymkolwiek bądź momencie bodaj zasugerować, że o ile fałszywe oskarżenia o molestowanie w sensie krótkoterminowym niszczą życie tylko jednej osobie (oraz jej bliskim), to na większą skalę ranią całe społeczeństwo – bo to właśnie przez tego typu działania kobiety mają problem z uwierzeniem, że ktokolwiek potraktuje poważnie ich zarzuty.

Tertio: Mamy dwie możliwości odniesienia się do tekstu „Nie wiem... Jak doszliśmy do takiej wersji wydarzeń...”. W przypadku pierwszej gwarantujemy naszemu partnerowi, że będziemy go wspierać choćby nie wiem co; druga odpowiedź brzmi:

Rayan...Zgadzamy się, że nie masz sobie nic do zarzucenia? Jeżeli jest inaczej...Wolałabym, abyś mi to powiedział.

Pierwsza odpowiedź – co wiem dzięki kodom i czego łatwo samemu się domyślić – jest punktowana na plus, musiałam zatem przetestować drugą – która, o dziwo, początkowo okazała się neutralna. Natomiast już kolejny wybór, kiedy to oznajmiłam Zaidiemu szczerze, że jestem po jego stronie, ale chcę być przygotowana na wszystko „i wiedzieć, że...”, kończy się fochem, spadkiem lovo i poniższym tekstem:

Że nie jestem zboczonym wykładowcą, który rzuca się na studentki? Otóż nie! Nie należy wierzyć wszystkiemu, co się słyszy... Wyobraź sobie, że ty byłaś wyjątkiem... Wierz mi lub nie, ale mam pewne zasady. Nie każ mi żałować, że raz je złamałem.

Nooo i w tym momencie jesteśmy w domu.

Pomijając już fakt, że to ostatnie zdanie brzmi bardzo nieszczęśliwie w kontekście tego, o co oskarżony jest Zaidi...Gro? Ja rozumiem, że w ramach mechaniki rozgrywki taki, a nie inny rozkład punktów jest logiczny. Ale jest NAPRAWDĘ wybitnie nietrafiony w kontekście tego, o czym rozmawiamy. Beemoov, nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale w tym momencie karzesz graczy za to, że nie deklarują ślepego zaufania w stosunku do mężczyzny, który został oskarżony o molestowanie – a który w tym momencie nie ma obiektywnie żadnych dowodów na swą niewinność, ma natomiast historię zawierania bliskich stosunków i prowadzenia dwuznacznych rozmów ze swymi studentkami. Tak, MY wiemy, że Rayan na 99,9% mówi prawdę, bo to SF – ale Sukreta nie wie, że siedzi w grze rządzącej się pewnymi prawami. I serio, Beemoov: skoro już chcesz bawić się w moralizowanie, to nie właź na tego rodzaju miny, sugerując, że w danej sytuacji istnieje tylko jedna właściwa reakcja.

Zdenerwowana Suśka udaje się do kancelarii Priyi:

Pamiętasz Renatę, moją przełożoną? Marina jest moją klientką, ale Renata zgodziła się mi doradzać.

Jakim cudem Priya w ogóle prowadzi tę sprawę? Czy nie powinna być od niej odsunięta z automatu z powodu konfliktu interesów? Pozwany to konkubent jej wieloletniej przyjaciółki, którego zresztą zna osobiście i z którym imprezowała u Kastiela nie tak dawno temu.

Dzień dobry, [Sukreto]. Jestem tutaj również, aby... uniknąć konfliktu interesów.

No to chyba trochę poniewczasie.

Priya poinformowała mnie o twoich relacjach z oskarżonym, ale zapewniła mnie, że jest zdolna do prowadzenia sprawy...

...Co w ogóle nie powinno być dla ciebie argumentem, bez jaj, gro, moja wiedza prawnicza ogranicza się do „Legalnej blondynki”, a nawet ja wiem, że to bardzo kiepski pomysł.

Pomimo waszej przyjaźni. Nalegała jednak, by w razie potrzeby móc ci to wytłumaczyć.

Co natychmiast powinnaś jej była wybić z głowy, bo Sukretę nie obowiązuje żaden rodzaj tajemnicy zawodowej i wszystko, co tu usłyszy, może wypaplać adwokatowi Rayana...Powoli przestaje mnie dziwić, że te dwie prowadzą głównie sprawy pro bono.

Byłam sceptyczna, ale Priya ma moje pełne zaufanie... Jest dobrą prawniczką, będzie wiedziała jak zdystansować się do sytuacji...

Czyżby? Przekonajmy się.

Coś czuję, że mój misiaczek koniec końców ze mną zerwie, bo wybrałam opcję, która doprowadziła mnie do stwierdzenia, że wierzę Rayanowi, ale jednocześnie traktuję tę sprawę poważnie i...w sumie tak jest? No nie, w tym jednym wypadku nie mam w ogóle ochoty grać w moim zwyczajowym trybie, a że pozostałe dwie odpowiedzi to oskarżenia rzucane w stronę Priyi albo w dramatycznym, albo histerycznym tonie, to, no cóż, nie mam zbyt wielkiego wyboru.

Priya przyznaje, że nie ma żadnych dowodów na winę Rayana, ale na brak winy też nie, więc solidarność jajników:

Ale tylko dlatego, że oskarżony jest mężczyzną hetero, wykonującym zawód na wyższym poziomie intelektualnym, nie może nadużywać władzy wynikającej z jego statusu, aby działać bezkarnie! (…) Ci faceci są wszyscy tacy sami...Wyobrażają sobie, że tylko dlatego, że niektóre by się zgodziły, to daje im wszystkie prawa.

Whoa, whoa, wstrzymaj konie.

Beemoov, w tę szkodliwą kliszę TEŻ zamierzacie iść?

Chyba wszyscy widzą, co się tutaj dzieje – Beemoov postanowił zrobić z Priyi ekstremalny przypadek SJW, samiec twój wróg, Girl Power i w sumie najlepsze, co mam do powiedzenia o tym wątku to to, że jestem prawie pewna, że to tak specjalnie i nasza koleżanka będzie tu miała jakiś redemption arc, bo oblewam się zimnym potem na samą myśl, że gra mogłaby chcieć komuś sprzedać tę narrację na poważnie. I nie chodzi mi tu, broń Boże, o ufanie potencjalnej ofierze (to jest akurat najbardziej zrozumiała część dyskursu Priyi) – cała ta rozmowa jest napisana w taki sposób, jakby Priya czuła większą satysfakcję z możliwości dokopania jakiemuś mężczyźnie niż pomocy niewinnej kobiecie i mój losie, Beemoov, ten wątek jest już wystarczająco przygnębiający, czy naprawdę musisz do niego dorzucać jeszcze parodię feminazi?

Może mi powiesz, że nigdy nie słyszał o ruchu #MeToo?

Beemoov, proszę, przestań.

O, uzyskałam przynajmniej odpowiedź na jedno z moich pytań – Zaidi faktycznie złamał zasady uczelni, zamykając się z Mariną w pustej klasie. Co z kolei sprawia, że zaczynam się zastanawiać, po diabła tak ryzykował – rozumiem wzięcie dziewczyny na bok, żeby nie robić jej wstydu, ale przecież przy uchylonych drzwiach nadal nikt nie byłby w stanie stwierdzić, o czym rozmawiają, o ile nie zacząłby wrzeszczeć.

Wszystko, co mi mówisz, tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że słusznie postąpiłam, biorąc tę sprawę.

Za to wszystko, co mówisz ty utwierdza MNIE w przekonaniu, że ktoś w zarządzie Beemoovu wykrzyknął gromko: „Więc twierdzicie, że Rosa to najbardziej irytująca postać kobieca w grze? Potrzymaj mi piwo!”.

Mogę wypomnieć Priyi, że chce sobie wyrobić nazwisko na plecach Rayana ale IMO uważam, że prawdziwsza jest bardziej stonowana odpowiedź, gdzie zarzucam jej, że SJW mode przesłania jej umiejętność logicznego rozumowania, po czym z niesmakiem opuszczam jej biuro. W domu przekazuję Zaidiemu smutne wieści, że Priya raczej nie pójdzie na ugodę, na co ten żali się na niesprawiedliwość, choć słowa, jakie przy okazji dobiera...cóż:

"Eskortowane" do drzwi własnego sanktuarium przez strażnika, jak jakiś pijak...

Nie ma to jak zniszczyć nastrój.

Zaidi jest zrozumiale rozżalony i trudno go winić, ale argumenty, które dobiera, są cokolwiek nietrafione:

Podczas gdy wie, że się kochamy! Z taką przyjaciółką, nikt nie potrzebuje wrogów...

No...Priya akurat nie poddaje w wątpliwość siły twojego związku, oskarża cię o molestowanie osoby trzeciej, te dwie rzeczy tak jakby nie muszą się wykluczać.

Oczywiście, sprawa jest dla niej zbyt piękna. W czasach epoki #MeToo, wykładowca oskarżony o molestowanie… Medialnie, to błogosławiony chleb.

Wiecie co? Bardzo bym chciała móc powiedzieć Zaidiemu, że no cóż, mój złoty, to akurat nie wina kobiet, że trzeba było aż wprowadzenia hashtagu, by o pewnych rzeczach zacząć mówić głośno, ale w tym momencie przypominam sobie argumentację Priyi i to jest jedna z tych chwil, w których nie wygrywa nikt.

A kiedy udowodnię swoją niewinność, wszyscy prawdziwi napastnicy będę wymachiwać mną jak strachem na wróble.

...Chyba nie rozumiem, co poeta miał na myśli.

I tak, jak się domyślałam – w wyniku moich przekonań przegapiłam ilustrację, stay classy, Słodki Flircie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz