wtorek, 18 maja 2021

[LL] Odcinek 10

Mój dzisiejszy strumień świadomości chciałabym rozpocząć pewnym wyznaniem: jest mi absolutnie wszystko jedno, któryż to odcinek „Trudnych spraw” posłużył w tym miesiącu za inspirację scenarzystom i czy przyjdzie nam się barować z kolejnymi tematami w sam raz dla cukierkowej gry przeglądarkowej w rodzaju eutanazji, kanibalizmu i/lub zaciągania chwilówek – epizod dziesiąty z góry otrzymuje ode mnie maksymalną ilość gwiazdek, albowiem spełniło się moje słodkie marzenie:
 
Dziś wreszcie mam szansę otrzymać prawdziwą perłę wśród obiektów kolekcjonerskich: ILUSTRACJĘ PRZEDSTAWIAJĄCĄ TRACZA. Nie, nie jest to jeszcze ilu idealne (w tym celu w tle musiałby znajdować się grecki chór w postaci Faraza, Gustawa i Seksownego Tatona), ale to i tak fantastyczny prezent, proszę, Beemoovie, ciasteczko dla ciebie. Nie, żeby w zupełności przeszedł mi niesmak po poprzedniej rozgrywce – tak dobrze to nie ma – ale przynajmniej mam teraz jakąkolwiek motywację (nie licząc moich streszczeń), aby nadal ciągnąć ten wózek.

A co z właściwą treścią epizodu nr 10? Przekonajmy się.

W tym odcinku będzie poruszany temat molestowania seksualnego. Jeśli ten temat ciebie dotyczy i chciałabyś o nim porozmawiać, nie wahaj się zwrócić do osoby, której ufasz lub zadzwoń na Niebieską Linię (22 668-70-00). Jeśli wyjdziesz z ciszy, będziesz mogła otrzymać pomoc.

...Słodki Flircie, widzę, że bardzo starasz się od pierwszych chwil wprowadzić mnie na powrót w stan wkuropatwienia.

Jakby sam fakt, że musimy przebijać się przez ten ze wszech miar koszmarny wątek nie był wystarczająco dobijający, odcinek rozpoczynamy spotkaniem w klubie z Rozą i...a niech to...Dramą Llamą, która, nawiasem mówiąc, złożyła w tymże klubie wypowiedzenie. Wyrażam zatroskanie tym faktem wyłącznie z jednego powodu – gram na kodach, więc wiem, że z jakiegoś powodu wkurzy to Aleksego, a wszystko, co wkurza Aleksego z definicji jest rzeczą słuszną i pożądaną.
Okazuje się jednak, że wszystko jest w porządku – Alexy znalazł robotę, która wreszcie go satysfakcjonuje (szeroko pojęte ankietowanie osób testujących produkty pewnej marki) i to dzięki facetowi poznanemu przez apkę dla randkowiczów. Oczywiście, owa apka służy mu i do innych celów...na co mogę zareagować albo rozsądną uwagą, że tak długo, jak żaden z zainteresowanych nie jest przekonany, że jest dla Aleksa tym jedynym (EKHM, EKHM), wszystko gra, albo świętoszkowatym stwierdzeniem, że no, wszystko fajnie, ale czy nie uważasz, młody człowieku, iż najwyższy czas się ustatkować – i tak, oczywiście, że wybieram bramkę numer dwa. Alexy tłumaczy, że nie jest obecnie gotowy na stały związek, więc po prostu korzysta z życia, stawiając jednocześnie jasno sytuację, aby nikogo do siebie niepotrzebnie nie przywiązywać emocjonalnie, a ja prawie mdleję z szoku, bo ta postać już dawno nie zachowywała się tak rozsądnie. Co ty knujesz, gro?

Nigdy nie tęsknisz za Morganem?

Roza, milcz, może i Smerf Maruda powoli wygrzebuje się z tego narracyjnego dołka, do którego wepchnęli go scenarzyści, ale to nadal nie jest partner, którego życzyłabym Morganowi; daj wreszcie temu biedakowi odetchnąć pełną piersią z dala od toksycznego związku.

Na szczęście okazuje się, że niebieskowłosy nie tylko nie planuje walczyć o serce byłego, ale w dodatku jest zdania, że to zakończony rozdział życia – może kiedyś jeszcze porozmawia z Morganem, może nie, ale na razie dobrze mu tak, jak jest, a swojemu eksowi życzy wiele szczęścia, także w kwestii nowego partnera. Szczerze? To jest chyba najlepsze, co mógł zrobić Beemoov w kontekście tego wątku i nie wierzę, że to piszę, ale jeżeli postać Aleksego będzie prowadzona konsekwentnie w tym kierunku, to istnieje szansa, że przestanę wybierać minusowe odpowiedzi tylko po to, żeby go zdenerwować.

Wiemy już, co u Olka, przeskakujemy zatem do tematu Zaidigate. Alexy chce poznać szczegóły, a ja mogę go albo poprosić, żeby nie ciągnął mnie za język, bo nie mam siły o tym gadać, albo zacząć rant na kłamliwą Marinę i nope, Słodki Flircie, NIE zmusisz mnie do pójścia w tym kierunku; to konkretne ujęcie tematu, jak perorowałam w ostatnim streszczeniu, wzbudza mój olbrzymi niesmak, odmawiam zatem grania trybem Chaotic Evil i zaklinam kumpla, żeby dał mi spokój.

Alexy natychmiast odpuszcza (kolejny plus dla tego pana, co się dzieje w tym odcinku, to ja nawet nie) i idzie po drinki, a Roza wykorzystuje okazję, żeby wypytać nas, jak układa nam się w związku. Streszczamy pokrótce nasze miłosne losy, na co pani psycholog radzi, aby w ramach wzmocnienia relacji zrobić sobie mini-wakacje – na przykład w postaci randki na mieście.

Pamiętacie, kiedy naszym głównym problemem był test z matematyki?

Alexy, nie rozśmieszaj mnie, w Liceum Wiecznych Okienek problemem było wszystko – gry i zabawy, pogoń za psem dyrektorki, przemocowi rodzice, nagie fotki, opkowa amnezja – ale na pewno nie cokolwiek związanego z waszą edukacją.


Następuje przeskok czasowy, budzimy się o poranku w swoim mieszkanku - a tu Rayan i jego nowe sprajty z nieładem na głowie i podkrążonymi oczyma, co cierpienie głębokie nam sygnalizują. Okazuje się, że nieszczęścia chodzą parami: na skutek oskarżenia Mariny dziekan Ivyfield wycofała się ze swojej poprzedniej oferty, toteż Zaidi został de facto bez pracy i perspektyw na przyszłość. Mało tego, nasz misiaczek dostaje listy z obelgami i pogróżkami:

Chciałem ci tego oszczędzić. Wyrzucam je zaraz po przyjściu listonosza.

Niby zrozumiałe, ale ja jednak radziłabym przynajmniej pobieżnie przejrzeć anonimy z groźbami – istnieje spora szansa, że któryś z nich brzmi „Zemścimy się na Tobie i tej Twojej lali też!”, a Suśka zapewne wolałaby wiedzieć, że za rogiem Cosy Bear może czaić się potencjalny mściciel z zapalniczką i kanistrem benzyny.

Nie miej mi za złe, jeśli dostaniemy jakieś przypomnienia o rachunkach za miesiąc lub dwa...Ostatnio, gdy zajmuję się listami, po prostu je wyrzucam...

Ohoho, czyżbym przeczuwała powrót na scenę Gustawa? <3

Okazuje się, że Zaidi myślał, myślał, aż w końcu wymyślił, iż:

(...) bez względu na to, jak bardzo bym tego nie przeanalizował, nie mogę być kompletnie zły na Marinę.

Niestety, żadna z dostępnych odpowiedzi nie pokrywa się z moją faktyczną reakcją na tę rewelację („Mój złoty, to brzmi doprawdy niepokojąco w kontekście tego, o co zostałeś oskarżony”), wybieram zatem pochwałę dobroduszności Zaidiego, którą na dobrą sprawę można odczytywać cokolwiek ironicznie.

Nadal uważam, że jest manipulowana przez Priyę i jej szefową.

Cóż, biorąc pod uwagę, że Priya to ostatnimi czasy karykatura SJW, owa teza wcale nie brzmi aż tak nieprawdopodobnie, co nie zmienia faktu, że to Marina zdecydowała się na podjęcie kroków prawnych, więc tak czy inaczej mamy tu do czynienia albo ze składaniem fałszywych zeznań, albo z dzieleniem mieszkania z drapieżcą seksualnym; jak się nie obrócisz, rzyć z tyłu.

Zaidi odsłania karty: chce, żebyśmy odszukali Marinę i namówili ją na spotkanie z Rayanem. Jak rozsądnie zauważa Sukreta, jest to w obecnej sytuacji mocno ryzykowny pomysł:

Może, ale nie mam już nic do stracenia.

Owszem, masz. Pomijając już fakt, że najprawdopodobniej włożysz w ten sposób broń do ręki drugiej stronie (znając SJW!Priyę, zrobi z tego kolejny zarzut, tym razem o próbę zastraszenia ofiary), wysłanie SUŚKI ze wszystkich ludzi to naprawdę najgłupsza z możliwych opcji; jeżeli Marina faktycznie złożyła pozew w ramach zemsty za nieodwzajemnione uczucie, to apel ze strony życiowej partnerki obiektu jej pożądania i furii raczej nie nastawi jej pacyfistycznie.

Spotkalibyśmy się w neutralnym i dyskretnym miejscu, jak Cosy Bear.

LOL, no faktycznie, bardziej neutralnego miejsca niż kawiarnia TWOJEJ DZIEWCZYNY ze świecą szukać.

I oczywiście w obecności świadka. Moglibyśmy nawet nagrać tę rozmowę. (...) jestem pewien, że gdybym mógł z nią porozmawiać nawet przez dziesięć minut, będę wiedział, czy wierzy w swoje kłamstwa, czy nie.

Jeżeli Marina zarzuca wykładowcy molestowanie, to kwestia wiary nie ma tu nic do rzeczy – wóz albo przewóz, albo doszło do napaści, albo nie. Fakt, „nadużywanie pozycji” to dosyć obszerne określenie, ale z poprzedniego odcinka wynikało, że Rayan został oskarżony konkretnie o próbę wymuszenia czynności seksualnych, a to już nie zostawia większego pola do interpretacji.

...Z drugiej strony, mówimy o Zaidim; nawet by mnie nie zdziwiło, gdyby nieszczęsna Marina spanikowała, sądząc, że profesor każe jej tańczyć tango horizontale, podczas gdy niczego nieświadomy Rayan przez cały ten czas radośnie deklamowałby dzieło jakiegoś przedstawiciela bohemy artystycznej lat 20., która to deklamacja służyłaby w jego mniemaniu jako elegancki wstęp do omówienia problemu stawiania barier w relacji nauczyciel-student. 


Ponieważ autentycznie chcę wysłuchać obu wersji tej historii, robię przyjemność mojemu misiaczkowi i zgadzam się udać na kampus w poszukiwaniu Mariny...tylko po to, by przekonać się, że przed uczelnią tłum studentów pikietuje za odejściem Zaidiego. I tak, ja wiem, iż gra chce mnie przekonać, że to wszystko w imię solidarnej walki pod sztandarem #MeToo, ale sorry Winnetou – mój headcanon wygląda tak, że ci ludzie po prostu wykorzystują nadarzającą się okazję, aby pozbyć się z akademii typa, który ewidentnie kupił dyplom na czarnym rynku.

Na scenę dołącza dziekan, który uspokaja rozentuzjazmowany tłum, że Zaidi już nikogo nie będzie męczył swoimi pokazami erudycji, bo został oficjalnie zawieszony, po czym wita się z Suśką i wyraża smutek i zaniepokojenie całym tym bałaganem. Ale czy Culann wierzy w winę swojego pracownika?

Według mnie Rayan jest ewidentnie winny swojego przekonania, że pewne standardy go nie dotyczą…

Oooh, burn.

Dziekan stwierdza, że zarzuty były na tyle poważne, że musiał podjąć stanowcze kroki, po czym serdecznie żegna się z Sukretą:

Zawsze jest tu pani mile widziana.

No nie wiem, mój drogi; jeżeli już teraz przytłacza cię ten bajzel, to miej świadomość, że jak tak dalej pójdzie, to za chwilę będzie się za mną ciągnąć sznur paparazzi (a trzeba dodać, że na ową niesławę pracuję też niezależnie od mojego lubego #teamtracz).

W bibliotece znajdujemy Marinę, która, co oczywiste, nie jest specjalnie zadowolona z naszej wizyty. Sukreta, o dziwo, rozpoczyna dialog wcale dyplomatycznie: nie przyszła tu walczyć, chce zrozumieć, o co tak naprawdę chodzi, a i Rayan, choć podłamany, nie jest wrogiem Mariny i chciałby z nią przegadać tę sprawę.

Ja… Nie ma tu nic więcej do rozumienia niż to, co zostało zgłoszone w mojej skardze.

No i tym samym docieramy do momentu, którego się obawiałam: musimy się skonfrontować z Mariną i gra de facto przymusza mnie do opowiedzenia się po którejś stronie. I ja w tym momencie wywieszam białą flagę, bo tu po prostu NIE MA dobrych odpowiedzi: uwierzenie Marinie jest (co, jak podkreślałam wielokrotnie w poprzednim streszczeniu, BARDZO mnie złości) najprawdopodobniej drogą donikąd - bo to SF, więc szanse, że Zaidi faktycznie dopuścił się napastowania są niemalże żadne, a uwierzenie Zaidiemu to z kolei trochę jak kopniak z półobrotu wymierzony w stronę potencjalnej ofiary. Ostatecznie wybieram enigmatyczne „Chyba wiem, dlaczego nie chcesz o tym mówić”:

Wiem, że Rayan potrafi czasem...zbić z tropu, jako wykładowca.

Delikatnie powiedziane.

Myślę, że on sobie tego nie uświadamia. Pewnie dlatego sprawy przybrały taki obrót.

Primo: Taki, czyli jaki? Wszyscy rzucają tu ogólnikami i zaczyna mnie to trochę irytować, bo istnieje spora różnica między stwierdzeniem „Marino, jesteś wspaniałym egzemplarzem ludzkim i kobiecym, mam nadzieję, że nasze ścieżki nigdy się nie rozejdą” a „Ta praca nie zasługuje na zaliczenie, ale pewien...wysiłek włożony przy poprawce ustnej...może rozwiązać ten problem, wink wink, nudge nudge”. To, że Zaidi nie próbował dobrać się Marinie do majtek jest dla mnie niemal stuprocentowo pewne, bo to Słodki Flirt, więc przekroczenie granic zapewne miało tu nastąpić na polu werbalnym – ale na litość, ja chcę wiedzieć, o co konkretnie toczy się walka!

Secundo: Ja wiem, że Suśka próbuje tu wszystkimi możliwymi środkami ratować ukochanego i zgadzam się, że Zaidi najprawdopodobniej nie jest świadomy tego, jaki dziwny z niego zwierz, ale...no nie, Sukreto, to nie jest dobra retoryka. To jest dorosły, rzekomo wykształcony facet – prowadzenie zajęć tak, by nie wysyłać dwuznacznych sygnałów (na przykład przez, czy ja wiem, rozmowy po zajęciach niebezpiecznie ocierające się o flirt) to naprawdę nie jest jakieś niesamowite wyzwanie, któremu przeciętny mężczyzna nie jest w stanie sprostać.

Uparcie kontynuując route „Szwajcaria”i mając do wyboru stwierdzenie, że Rayan nie zasłużył sobie na to wszystko (czego, jako Sukreta, de facto nadal nie wiem) i bardziej empatyczno-ogólne „Wyobrażam sobie, że musi nie być łatwo przez to wszystko przechodzić”, wybieram bramkę nr dwa i proponuję Marinę, żeby przyszła do Cosy Bear na rozmowę i przyprowadziła kogo chce w roli świadka. Moja taktyka najwyraźniej skutkuje, bo lovometr skacze w górę, chociaż sama Marina upiera się, że sprawy zaszły już za daleko. Ostatecznie dziewczyna stwierdza, że jeśli będę obstawiać przy swoim, będzie musiała porozmawiać z adwokatem, ale ma przy tym zarumienione sprajty, więc kto wie, może nie wszystko stracone.


Tu dialog się kończy, a my udajemy się do kawiarni...a przynajmniej próbujemy, bowiem na dziedzińcu nokautuje nas zrozpaczona Nina: Rafael dał jej kosza. Okazuje się, że facetowi nie spodobało się usilne wgapianie się w jego oblicze przez naszą kelnerkę podczas festiwalu filmów (pamiętacie? To było wtedy, gdy wymyśliła nawrót depresji matki, nie gro, nie zamierzam odpuścić w tej kwestii) i wykorzystał dzisiejszą próbę zagajenia przez Ninę, aby oczyścić atmosferę ze wszystkich dwuznaczności.

Biorąc pod uwagę różnicę wieku między wami, pewnie nie chciał ryzykować...Na pewno słyszałaś o historii z Rayanem...Porównanie nasuwa się samo.

Nope, Sukreto, to wyłącznie twoja projekcja, tu nie ma czego porównywać - Rayan został oskarżony o nadużywanie pozycji, wiek Mariny nie miał tu nic do rzeczy.

Ponieważ żal mi Niny, postanawiam podnieść ją na duchu słowami, że dzielna z niej dziewczyna, która przynajmniej próbowała powalczyć o swoje marzenia, po czym w ramach oderwania nas obu od niewesołych myśli proponuję wspólny wypad na ciacho i zakupy, oczywiście do butiku Leo (nie, żeby istniała jakakolwiek alternatywa, nieprawdaż). To jest naprawdę fajna scenka, gdzie możemy pokrzepić Ninę i nawiązać z nią cieplejsze relacje, radząc jej, żeby nie popędzała życia, miłość przyjdzie do niej sama we właściwym czasie. Słodki Flircie, proszę, czy możemy sobie dać spokój z tymi historiami z paradokumentów i powrócić do tego, co faktycznie ci wychodzi – sympatycznych scenek z życia codziennego?

Kupujemy jeszcze ciuchy na randkę z Tra...to jest, chciałam powiedzieć, naszym kochaniem, po czym udajemy się do kawiarni, gdzie streszczamy Dambi przebieg dnia. Niestety, okazuje się, że to nie koniec problemów: Hyun nie przywiózł zamówionych babeczek i nie można się z nim skontaktować.

...Wiecie co? Właśnie chciałam zacząć sobie robić jaja z tego, że Hyun jest tak dalece zbędny w LL, że jedyna drama, jaką można ukręcić z jego udziałem, to brak ciastek, ale w tym momencie przypomniałam sobie, że równie zbędną dla fabuły postacią był Zaidi, dopóki nie wymyślono dla niego wątku o molestowaniu – zatem Hyun, miej się na baczności, znając życie za chwilę okaże się, że potajemnie prowadzisz lupanar.


Nadchodzi wieczór, wracamy do domu, a tam oczekuje nas pogrążony w lekturze Rayan:

Miałem nadzieję, że w filozofii stoickiej znajdę jakieś pocieszenie…Ale obawiam się, że to może być strata czasu. Trudno mi się skoncentrować… A tym bardziej zaakceptować to, co się dzieje.

Ale jak to? Tak bez żadnego cytatu? Faktycznie musi być z nim marnie.

Według niego powinienem uznać, że to nie same rzeczy mnie trapią, tylko opinia, którą mam na ich temat.

Uff, równowaga we wszechświecie została zachowana.

Niestety, porady starożytnych nie pomagają naszemu misiaczkowi wydostać się z psychicznego dołka. Sukreta oznajmia lubemu, że nie chciała naciskać na Marinę w kwestii spotkania ze strachu, że Priya wykorzysta propozycję przeciwko nim:

Chyba i tak najlepiej zrobię, jak zacznę myśleć o zmianie zawodu…

Nooo, ja bym powiedziała, że w tej chwili to akurat jedno z twoich mniejszych zmartwień.

To oczywiste, że nie podniosę się po takiej historii…

Coś czuję, że świat akademicki będzie Marinie głęboko wdzięczny za tę aferę, niezależnie od jej rezultatów.

To smutne, ale będę musiał zapłacić swoją cenę za popularność ruchu, który zresztą uważam za zupełnie słuszny.

Zaidi, kiedy ujmujesz to w ten sposób, zaczynam wątpić w twoje rzekome poparcie.

Hmm, masz na myśli #MeToo, tak?

Nie, Sukreto, Black Lives Matter.

Tak, oczywiście. Powiem jeszcze raz, w gruncie rzeczy te globalne zmiany liczą się bardziej niż jakaś tam jedna osoba, jak ja (…) i to dlatego takie kłamstwa szkodzą tej całej sprawie.

No proszę, a więc jednak zaadresowaliście tę kwestię! Jestem z was dumna, proszę, Beemoov, macie tu cukierka do kompletu z wcześniejszym ciasteczkiem.

Suśka oznajmia – najpewniej na skutek moich wyborów w poprzednim odcinku – że nadal nie pojmuje, dlaczego Marina miałaby kłamać, na co smutny Zaidi stwierdza, że boli go serduszko z powodu niewiary partnerki, ale naprawdę jest niewinny. Sukreta chce wiedzieć, co mówi prawnik Rayana:

Niewiele. Jak dla niego, musimy wygrać ten proces na bardzo technicznym poziomie. Wygląda na to, że on też zdaje sobie sprawę, że wojna wizerunkowa i tak jest już przegrana.

Prawnik Zaidiego wydaje się być wcale rozsądny; mam nadzieję, że w przyszłości uda mu się podkupić kancelarię Renaty, wszyscy by na tym dobrze wyszli.

Problem w tym, że zwycięstwo dzięki jakimś prawnym kruczkom nie przywróci mi kariery.

Do Zaidiego chyba nie do końca dociera, że jak tak dalej pójdzie, to jedyną dostępną dla niego karierą będzie skręcanie długopisów w mamrze. Chłopie, skupże się najpierw na celach krótkofalowych.

Rayan chciałby zrobić coś, aby oderwać siebie i lubą od niewesołych myśli, więc Suśka proponuje randkę w restauracji:

Nie jestem pewien, czy pojawianie się teraz w miejscach publicznych to dobry pomysł…

W sumie racja, wasze miasto składa się z trzech ulic na krzyż, ryzyko spotkania wkurzonego studenta wynosi jakieś 50:1.

Mam Twittera.

Ok Boomer.

Zdaję sobie sprawę, że prawie każdego dnia są jakieś demonstracje, podczas których uczestnicy żądają mojej głowy.

Bez przesady, żądają wywalenia cię z uczelni, o co doprawdy trudno mieć do nich pretensje.

Ostatecznie Suśka i jej WS ustalają, że za dwa dni wybiorą się na romantyczną kolację – autem, coby nie zaatakował ich żaden żak z widłami.


Następuje przeskok czasowy do dnia właściwego i udajemy się do kawiarni, gdzie Nina zdradza nam, że powoli leczy się ze złamanego serca – ale mniejsza o jej problemy, zgadnijcie, kto do nas dzwoni!

Dzień dobry, moja przyjaciółko! (…) Jesteś teraz w galerii? (…) Mogłabyś do mnie podejść jak najszybciej? Nic więcej teraz nie powiem, to niespodzianka!

Tak, zgadza się – to mój idol! I w dodatku ma dla nas niespodziankę! Kochany Traczu, czekaj cierpliwie, już pędzę!

Nie jest ci czasami zbyt ciasno w murach twojej kawiarni?

Oooch, czyżby szykował mi się awans w gangsterskich strukturach? Czy dostanę piękne, nowe lokum?

Oczywiście, skwapliwie wykorzystuję okazję i gorączkowo przytakuję, że tak, nie da się ukryć, Cosy Bear do największych nie należy, choć jest bardzo urokliwe.

Ale zgadzamy się, że gdyby nadarzyła się okazja, nie odmówiłabyś odrobiny dodatkowej przestrzeni…?

NO RACZEJ. Poza tym, jeśli wierzyć Simsom, maszyna do drukowania fałszywych pieniędzy zajmuje strasznie dużo miejsca, nijak nie zmieści się na zapleczu kawiarni.

Dan oznajmia Suśce, że chce, aby ich współpraca nabrała rozpędu:

Zorganizowaliśmy ile… cztery, pięć wystaw? I jestem zachwycony! Zaimponowałaś mi!

- Tyle czerwonych flag rozsypanych po Słodkoflirtowie, a ty zdołałaś nie potknąć się nawet o jedną!

Czas rozszerzyć twoje horyzonty poza moją prywatną kolekcję. A do tego będziesz potrzebowała pieniędzy. Które ja z radością wprowadzę do kapitału naszej spółki! W kawiarnio-galerii bylibyśmy równorzędnymi partnerami, każdy po 50 procent. A ten lokal służyłby wyłącznie jako sala wystawiennicza.

Hmm, pomyślmy.

Z jednej strony mamy uznanego w środowisku kolekcjonera – milionera, zdaniem Yeleen (która zapewne zna się na rzeczy), gracza najwyższej ligi w świecie sztuki, zarabiającego co najmniej kilkanaście tysięcy euro na jednym obrazie. Można bezpiecznie założyć, że człowiek z takimi koneksjami byłby w stanie bezproblemowo nawiązywać współpracę z grubymi rybami biznesu, kupować najlepsze możliwe lokale w celu przerobienia ich na galerie, a także zatrudniać bandę prawników, aby ogarniała wszystkie kwestie legalno – logistyczne, podczas gdy on będzie się taplał w pieniądzach niczym Sknerus McKwacz.

Na drugim biegunie mamy laskę kilka lat po studiach, dopiero wyrabiającą sobie nazwisko (i to wyłącznie dzięki ślepemu trafowi, który pozwolił jej przyjaźnić się ze wschodzącymi gwiazdami malarstwa), kompletnie nieogarniającą finansów nawet w skali mikro, która jeszcze kilka tygodni temu znajdowała się na skraju bankructwa. To właśnie z taką osobą wspomniany wyżej milioner postanowił wejść w spółkę – i to spółkę, w której będzie się dzielił zarobkami po połowie z kompletną świeżynką.

...Yup, brzmi legitnie. Z całą pewnością nie ma tu żadnego haczyka.

Kiedy cię spotkałem, byłaś w tarapatach z powodu konkurencji mającej do dyspozycji duże środki…

Facet tak bardzo stara się zamydlić Suśce oczy, że aż musi w tym celu przepisywać historię. Nie, była w tarapatach z powodu swojej niekompetencji i nieumiejętności rozplanowania budżetu, które przejawiały się m.in. nieświadomością tego, że istnieje korelacja między pogodą a ilością spacerowiczów, a idąc dalej tym tropem – korelacja między pogodą a porą roku.

Co powiesz na to, żeby odwdzięczyć im się teraz tym samym? Starclams może sprzedawać swoją sieciówkową kawę…Ale Cosy Bear stałby się pierwszą siecią galerii w regionie!

Swoją drogą, ciekawam, kto niby ma zarządzać tym cyrkiem; Sukreta nie radzi sobie nawet z jednym lokalem, o Dambi w ogóle szkoda mówić, a Nina, owszem, dzielnie ciągnie ten wózek na swoich barkach, ale jednak się nie rozdwoi, poza tym oficjalnie jest tylko kelnerką.

I coś mi się zdaje, że nigdy nie żałowałaś, że mi zaufałaś, prawda?

Prawda; nie będę żałować nawet wtedy, gdy ostatecznie trafię do zakładu karnego. Ten wątek jest tak cudownie niedorzeczny, że z przyjemnością przywitam ilustrację przedstawiającą zapłakaną Sukretę za kratkami.

Nadchodzi moment podjęcia decyzji, nie muszę chyba nikomu mówić, że rzucam się na ofertę jak łysy na grzebień.

Wspaniale! Wiedziałem, że mnie nie zawiedziesz! Zobaczysz, to odmieni twoje życie!

W to nie wątpię.

Z twoimi zdolnościami sprzedażowymi i moimi powiązaniami w świecie sztuki, czuję, że możemy zajść daleko, bardzo daleko…

Z twoimi zdolnościami sprzedażowymi

zdolnościami sprzedażowymi

ZDOLNOŚCIAMI

...Dan, c'mon, wiem, że musisz jej polewać miodem uszy, żeby przypadkiem ten jeden samotny neuron obijający się po jej czaszce nie wydał żałosnego, konającego pisku, gdy doda wreszcie dwa do dwóch, ale za chwilę nawet Suśka zorientuje się, że się z niej nabijasz.

Okazuje się, że Dan wybrał już lokal (dawna piekarnia) iii...tak! To ten moment! Otrzymałam najwspanialszą z ilustracji! Wprawdzie biust Sukrety osiągnął tu jakieś zawrotne, nijak nieodpowiadające awatarowi rozmiary, ale mniejsza z tym, widok fizys Tracza otoczonego gwiazdkami rekompensuje mi to w zupełności.

Nasz nowy wspólnik obiecuje, że wkrótce umówi się z nami w celu obgadania szczegółów:

Do tego czasu chciałbym, żebyś pozostała dyskretna… Ogłosimy to w odpowiednim czasie.

Oczywiście, przecież mnie znasz. Będę milczeć jak zaklęta, zwłaszcza w towarzystwie znajomych gliniarzy.

Nie mogę się doczekać, do czego mnie to wszystko zaprowadzi...

Podpowiem: wprost do celi.

Każdy może myśleć o Danie, co chce, ale jedną rzecz trzeba mu przyznać: nigdy nie brakuje mu pomysłów...

Cóż, praktyka czyni mistrza. Kilka lat kreatywnej księgowości i usuwania niewygodnych świadków i ty też możesz osiągnąć jego poziom.


Suśka wraca do kawiarni:

O, to Eryk z Natem. Dawno ich tu razem nie było...

...Czyżby mój żart miał się okazać proroczy?

Oczywiście nie mogę wchodzić w szczegóły, ale już od prawie miesiąca działam pod przykrywką w sporym gangu narkotykowym.

Primo: No i teraz mam wizję Nataniela zatrudnionego u Tracza w roli asystenta od parzenia kawy i dźwigania teki.

Secundo: Właśnie oznajmiłeś osobie trzeciej, że działasz jako kret w mafii; jak dla mnie to wystarczająco szczegółowy opis, by obawiać się spaceru wśród rybek – zwłaszcza, gdy ową osobą jest największa papla w mieście.

Wyobraź sobie, że jest jakiś typ, który dowodzi całym handlem narkotykami stąd aż do wybrzeża…

Jeśli wierzyć licealnej mapie, my mieszkamy na wybrzeżu, więc nie brzmi to zbyt spektakularnie.

I nikt nie wie, o kogo chodzi! To znaczy, jak na razie. Ale to powinno się wkrótce zmienić…

Ech, czyli jednak nie parzenie kawki i przynoszenie pączków. A swoją drogą, Tracz musi być naprawdę kuty na cztery nogi, żeby zachować pełną anonimowość przy jednoczesnym statusie Escobara bis...no, chyba że mój ulubieniec to tylko mała płotka na usługach prawdziwego bossa, ale byłabym bardzo zawiedziona takim obrotem sprawy – nie godzi się, aby naczelną Mary Sue nagabywał byle przydupas.

Natanielowi, sądząc po sprajtach, niezbyt podoba się wylewność szefa:

Spokojnie, Nat… To przecież [Sukreta]… [Sukreto], nie masz żadnych powiązań wśród nizin społecznych?

A co to ma do rzeczy? Sam przecież przyznałeś, że gość, którego śledzicie to potężny, bogaty mafiozo, a nie jakiś szemrany typ czający się w bocznych alejkach.

A poza tym...hue, hue, hue. Ależ skąd, Eryku, ja i przestępcy? Nigdy w życiu.

Jeśli tak, wyświadcz nam przysługę i pozostań jednak dyskretna.

To jest jednak niesamowite: ci ludzie znają Suśkę od tylu lat, a mimo to nadal całkowicie poważnie proszą ją o zachowania stojące w jawnej sprzeczności z jej naturą.

Chodzi o to, że to naprawdę ściśle tajna operacja.

To po co w ogóle kłapiecie dziobami?

Zgadza się. Ale lepiej, żeby trochę wiedziała, niż żeby nie wiedziała nic i się zamartwiała…

No, jeżeli tak wygląda proces myślowy Eryka, to podejrzewam, że o misji Nata wie już całe Słodkoflirtowo, biorąc pod uwagę, że to taka duża wioska, gdzie każdy zna każdego i losy wszystkich marionetek są ze sobą splątane niczym kable od słuchawek.

Ludzie mają tendencję do dziwnych reakcji, kiedy się martwią…

Czyli? Boisz się, że Suśka spróbuje odszukać kumpla, zamieszczając w lokalnej gazecie ogłoszenie: „Do ojca chrzestnego/matki chrzestnej mafii: bardzo proszę dać mi znać, czy mojemu przyjacielowi Natanielowi (może występować pod pseudonimem, więc podaję opis: blondyn, blizna w okolicy wargi, z jakiegoś powodu zawsze trzyma się za nadgarstek lewej ręki) nic nie jest i czy przypadkiem Pana/Pani ludzie nie zastrzelili go za próbę infiltracji, bo bardzo się martwię. Załączam adres zwrotny. Z poważaniem”

Ich wysoko postawiony szef zdecydował, że wrzucamy wyższy bieg. A ponieważ Nick Flinch jest jednym z jego najlepszych rekrutów... Będę musiał zniknąć na kilka dni.

Coś mi się widzi, że Sukreta i Nat zaliczą wkrótce niespodziewane spotkanie na inauguracji działalności piekarnio-galerii.

Suśka drąży, czy nasi policjanci naprawdę nie mają żadnego, nawet najmniejszego pomysłu, kim może być tajemniczy baron narkotykowy. Eryk stwierdza, że nie (chociaż pytanie Su ewidentnie daje mu do myślenia), tymczasem Nataniel kontynuuje opowieść:

Ale dobra wiadomość jest taka, że jeśli wszystko pójdzie dobrze, to pod koniec tygodnia…Będę miał wystarczająco dużo dowodów, aby wpakować go za kratki na kilka stuleci…

Nat, nie obraź się, ale póki co wygląda na to, że robicie zasadzkę na potentata rynku dragów, jakimś cudem nie wiedząc, jak się nazywa ani nawet jakiej jest płci, więc pozwolisz, że będę sceptyczna co do twojej zabawy w Donniego Brasco.

Tak się uroczo składa, że moje prywatne przemyślenia jak rzadko pokrywają się z możliwą odpowiedzią w grze, pytam zatem kumpla, skąd ta jego pewność, że sam nie wpadnie w pułapkę zastawioną przez bandziorów. Nataniel, o dziwo, nie strzela focha (jaka miła odmiana po moim lubym), wręcz przeciwnie, chwali mnie za roztropność, ale stwierdza, że musi zaryzykować.

Poza tym nie martw się, mamy ekipę mobilną, która cały czas podąża 10 kilometrów za nim.

...Co?

...Nataniel udaje człowieka mafii (i to najwyraźniej już całkiem nieźle wkręconego w jej struktury)...a po piętach depcze mu stado mundurowych?

...Nic dziwnego, że nadal błądzicie po omacku niczym dzieci we mgle; Tracz musi dostawać kolki ze śmiechu za każdym razem, gdy któryś z pomagierów podrzuca mu taśmę rejestrującą najnowsze wyczyny naszego agenta 007 i reszty tego wesołego jarmarku.

Musiałem mieć wszczepiony chip GPS. Wyobrażasz sobie? Jak w jakimś kiepskim filmie science-fiction...

No i po diabła mu ten chip, skoro koledzy i tak kręcą się w pobliżu, poprzebierani za krzaki i chowający się za gazetami?

Eryk obiecuje, że chip zostanie wyjęty tuż po akcji i przestrzega kolegę, żeby się pilnował, coby gangsterzy nie przetrzepali mu rzeczy i nie znaleźli kompromitujących materiałów, Sukreta nadal biadoli:

Nie przeszedłem przez to wszystko, żeby dać się teraz wykiwać pierwszemu lepszemu narkotykowemu baronowi.

Cóż, przynajmniej nie można mu odmówić pewności siebie. Przypominam, że Nataniel nie wie nawet, czy szpiegowany przez niego obiekt to baba, czy też raczej chłop.


Panowie w końcu się zwijają, Suśka czeka niecierpliwie na nadejście wieczoru i randkę z lubym, aż tu wtem! Telefon od WSa. Okazuje się, że z kolacji nici, bo Zaidi wsiadł do pociągu byle jakiego i zmierza właśnie do wujka na wieś. Sukreta jest wpieniona, że partner wystawił ją do wiatru, ale Rayan tłumaczy, że w obecnym stanie i tak byłby z niego marny randkowicz, bo na samą myśl o wyjściu do restauracji dostał ataku paniki.

Specjalnie się nie zastanawiałem. Wrzuciłem do plecaka ze trzy ubrania i poszedłem na dworzec.

Ubrania to może i trzy, ale podejrzewam, że bagaż i tak masz słusznych rozmiarów – te wszystkie książki z cyklu „1000 cytatów o” muszą zajmować trochę miejsca.

Sukreta rozsądnie zauważa, że jakkolwiek potrzeba psychicznego oddechu jest w tych okolicznościach w pełni zrozumiała, Zaidi mógł wykazać się pewną empatią i poinformować ją o wszystkim przed faktem dokonanym. Nasz WS kaja się, że wie, iż zachował się nieelegancko, ale wszystko to najzwyczajniej w świecie go przytłoczyło. Sygnalizuję zrozumienie co do jego podłego stanu, za co Rayan gorąco mi dziękuje i obiecuje, że jak już trochę pozbiera się do kupy, to wróci i wynagrodzi nam niedoszłą randkę.

Przygnębiona Suśka czeka, aż zapadnie zmrok i będzie mogła zamknąć kawiarnię, ale pojawia się nemezis wszelakich punktów gastronomiczno-usługowych; klient ostatniej chwili „Ja Tylko Na Minutkę” w postaci Eryka:

Puk, puk. To znowu ja… Zdążę jeszcze zamówić ostatnią kawę…?

- A czego tu się kręci?! Nie widzi, że dopiero co skończyłam myć podłogę?! I może jeszcze mam specjalnie dla królewicza od nowa uruchamiać ekspres?!

Uściślam: powyższa odpowiedź to wyłącznie moja wizja Sukrety prowadzącej tej biznes za +/- trzydzieści lat („Tu jest kiosk Ruchu!”), w rzeczywistości dziewczyna odpowiada, że ech, w sumie czemu nie, i tak dzisiejszy wieczór spisała już na straty.

Mam tylko nadzieję, że za bardzo ci się nie spieszy, muszę od nowa włączyć maszynę.

O do diaska, trafiłam! image/forum/smilies/big_smile.png

Naszemu gliniarzowi ewidentnie robi się żal Suśki i pyta, czy mógłby jakoś poprawić jej humor. Z oskarżeniami wobec Rayana nie jest wprawdzie w stanie pomóc...

Ale jeśli chodzi o kolację… tak sobie pomyślałem… Może mógłbym go [Zaidiego] zastąpić?

Coś czuję, że mój misiaczek nie będzie zachwycony; depresja czy nie depresja, nie godzi się, aby wyśniona Penelopa latała na kolację przy świecach z innym.

Więc jeśli tylko się nie boisz być widziana publicznie w towarzystwie uzależnionego od kofeiny, starego gliny…

Kofeina i wiek to akurat małe miki, ja tam na miejscu Sukrety miałabym raczej zastrzeżenia co do (pseudo)romantycznych wypadów z kimś, kto ostatnimi czasy zarabia na chleb próbując rozwalić mafię poprzez wciskanie jej kreta; nasza bohaterka nie podziela jednak moich zastrzeżeń i przystaje na propozycję.


Kolacja przebiega w bardzo miłej atmosferze, Eryk opowiada o dawnych akcjach, Sukreta chwali jego zdolności wywiadowcze; glina kryguje się, że to wszystko kwestia kilku trików, np. umiejętności uważnego słuchania i odczytywania znaków niewerbalnych – teraz na przykład jest w stanie stwierdzić, że Suśka, choć dobrze się bawi, wciąż tęskni za swoim WSem. Postanawiam wykazać się lojalnością wobec mojego misiaczka i stwierdzam, że rozumiem, dlaczego uciekł schować się między kłosami zbóż...co kończy się spadkiem lovo z Erykiem, w który to subtelny sposób gra przypomina mi, że na pewne konie nie warto stawiać. Nasz znajomy policjant stwierdza, że wyjazd nie jest najlepszym z rozwiązań, albowiem ponieważ gdyż:

Jeśli wyda się, że wyjechał, to rzeczywiście będzie widziane jako ucieczka. I możesz mi wierzyć, adwokaci przeciwnej strony mu nie odpuszczą. Podczas procesu, wszystko, co widać na pierwszy rzut oka, ogromnie się liczy. To prawdziwa wojna wizerunkowa.

Czy Zaidi w ogóle ma już ustaloną datę procesu? Jest pod zewnętrznym nadzorem? Nie znam się na aspektach technicznych, ale wydaje mi się to nieco dziwne; jeżeli Rayan w świetle prawa nie może opuszczać Słodkoflirtowa, to powinno to być twardo egzekwowane od samego początku afery, a jeżeli chodzi tylko o szeroko rozumiany „wizerunek” - to skąd przeciwna strona w ogóle miałaby wiedzieć, że na jakiś czas zaszył się u rodziny, zwłaszcza, jeżeli wróci na kilka dni przed rozprawą?

Tak! Dokładnie to samo mu powiedziałam!

...Nie, powiedziałaś mu, że mógł zawiadomić cię nieco wcześniej, ale dajesz mu swoje błogosławieństwo. Scenarzystom znów zgubiły się fiszki, czy to Suśka przepisuje historię, żeby lepiej wypaść przed kumplem?

Eryczek opowiada, jak to kiedyś prowadził sprawę, gdzie niesłusznie oskarżyli faceta o zabójstwo, bazując na jego bucie i innych zewnętrznych przesłankach i powtarza, że Rayan musi teraz dbać o wizerunek, coby nikt nie kwestionował jego niewinności:

A jeśli to nie wystarczy… Przypomnij mu, że kiedy on gdzieś tam się zaszył, ja spędzam świetny wieczór, zajmując jego miejsce tutaj!

Okej, ja wiem, że Eryk żartuje, ale mówimy o Suśce i jej wybitnej empatii, więc naprawdę nie zdziwiłoby mnie, gdyby wzięła słowa kolegi za dobrą monetę i podczas następnej rozmowy ze swoim kochaniem wypaliła: „Masz natychmiast wracać, bo jak nie, to na następną randkę też wybiorę się z przystojnym mundurowym!”.

Kolacja dobiega końca, Suśka i Eryk stwierdzają, że koniecznie muszą to jeszcze powtórzyć (wyczuwam nadchodzącą dramę z WSem), po czym każdy rozchodzi się w swoją stronę – i tu trochę żałuję, że jedną z opcji w tym odcinku było ilu z Danem (prywatne must have), bo ilustracja w aucie jest IMO jedną z najlepszych od dawna w Słodkim Flircie i nie obraziłabym się, mając ją w swojej kolekcji. No cóż, nie można mieć wszystkiego, wracam podziwiać rozgwieżdżone oblicze Tracza. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz