wtorek, 18 maja 2021

[LL] Odcinek 11

W tym odcinku będzie poruszany temat molestowania seksualnego. Jeśli ten temat ciebie dotyczy i chciałabyś o nim porozmawiać, nie wahaj się zwrócić do osoby, której ufasz lub zadzwoń na Niebieską Linię (22 668-70-00). Jeśli wyjdziesz z ciszy, będziesz mogła otrzymać pomoc.

Tak, Beemoov, dziękuję za przypomnienie, że wciąż tkwimy w poetyce „Trudnych spraw”.

Muszę zdecydować, co myślę o tymczasowej rejteradzie naszego WSa; ponieważ gra nie daje mi tu żadnych naprawdę dobrych opcji (w rodzaju: „Jest mi wszystko jedno, wszak u mojego boku wiernie tkwi Tracz”, tudzież „Myślę, że czas skończyć z tym koszmarnym wątkiem”), decyduję się być empatyczna i stwierdzam, że najważniejsze to dbać o swoje zdrowie psychiczne. Traf chce, że akurat w tym momencie dzwoni do nas nasz luby:

A poza tym bardzo lubię mojego wujka Noama.

Sorry, stary, dla mnie już zawsze będziesz wujem Zdzisiem.

Zaidi po raz kolejny kaja się, że nie poszedł z nami do knajpy, Sukreta uspokaja go, że tak czy siak się tam wybrała:

Sama…? W sumie, czemu nie, masz rację. Jeśli się nad tym dłużej zastanowić, to rzeczywiście jest to idiotyczny konwenans. Dlaczego nie mielibyśmy…

Oooch, patrzcie! Słowo – klucz na „k”! Coś czuję, że za chwilę Rayan otworzy wrota prowadzące wprost do kolejnego mrocznego korytarza przemyśleń natury egzystencjalno-społecznej.

...A nie, jednak nie, nie zdążył. Suśka zamyka mu usta wyznaniem, że poszła tam z Eryczkiem, przy czym mamy tu dwie ścieżki, z których jedną można by sparafrazować jako „nie no, było spoko, ale to jednak nie to samo, co randka z tobą”, a drugą „to był cudowny wieczór” i tak, oczywiście, że wybieram bramkę nr 2, licząc na epicki foch...który, ku mojemu zdziwieniu, wcale nie następuje; Zaidi stwierdza, że to bardzo dobrze, że jego luba poszła się rozerwać. Szczęśliwie, zanim osunę się zemdlona na skutek tak przygniatającego pokazu empatii w wykonaniu naszego kochania, Rayan przebąkuje, iż wie, że to nieładnie, ale trochę go męczy, czy przypadkiem pan gliniarz nie miał niecnych zamiarów. Możliwe odpowiedzi są głupie, bo każda robi z WSa zazdrośnika (różni się tylko nasze podejście do tej kwestii), co nie ma większego sensu, bo Zaidi jest, jak na siebie, wyjątkowo rozsądny w tej scenie i w zasadzie ogranicza się do wyrażenia wątpliwości co do szczerości intencji Eryka – a i tak od razu przeprasza za wyciąganie pochopnych wniosków. Ponieważ, cytując @CiaraDG, co to za wybór, jak nie ma wyboru, spoglądam do kodów i wybieram opcję milszą sercu WSa; niech ma, skoro póki co udało mu się niczym mnie nie wkurzyć.

Sukreta przekazuje Rayanowi radę policjanta co do nieudawania strusia i budowania pozytywnego wizerunku, aby przekonać sceptyków:

Masz na myśli sceptyków… takich jak ty?

Iii niniejszym na scenę wkracza stary, dobry Zaidi; brawo, kolego, szybko poszło, już żałuję bycia miłą dla ciebie podczas poprzedniego dialogu.


Suśka protestuje, po czym żegna się z partnerem, bo czas udać się do roboty. Dociera do kawiarni i pyta Ninę, jak tam sklejanie złamanego serca; ta stwierdza, że znakomicie, bowiem:

Kiedy obudziłam się dzisiaj rano przyszedł mi do głowy świetny pomysł w związku z kawiarnią! Już dość dawno mi się to nie przydarzyło.

Mój losie, ta dziewczyna nawet zawody miłosne odreagowuje ulepszaniem NASZEGO INTERESU. Suśka, serio, lepiej zamknij ją w piwnicy – jeśli Dan w końcu odkryje, kto naprawdę stoi za sukcesem Cosy Bear, to dojdzie do wniosku, że postawił na niewłaściwego konia; przekręty można ostatecznie robić wszędzie, a wejście w spółkę z takim rekinem biznesu to szansa jedna na milion.

To prawda, nawet zaczęło mi trochę tego brakować...

Nie wątpię; w momencie, gdy Nina zakręca swój kurek z kreatywnością, nasza businesswoman automatycznie zaczyna balansować na skraju finansowej przepaści.

Pomyślałam sobie… Skoro działalność związana z galerią nabiera coraz większego znaczenia…Nie mogę ograniczyć się wyłącznie do proponowania ulepszeń do samej kawiarni!

O, to Nina zna już radosne wieści? Mam nadzieję, że umie czytać między wierszami i zdaje sobie sprawę z tego, że za chwilę będzie wyrabiać cztery etaty jednocześnie.

Czy nie nadszedł czas, żeby zacząć szukać nowych artystów? No i dobrze się składa… Na uczelni jest mnóstwo artystów. Na kierunku sztuki użytkowej. I trochę ich znam! Dzięki mojej koleżance Amandine, która robi magisterkę z mediacji sztuki i kultury, na opcji rzeźbiarskiej. Mogłabym zorganizować wystawę młodych talentów, co ty na to?  Nie musiałabyś niczym się zajmować… Poza wzięciem swojej prowizji. Oczywiście po odjęciu mojej działki!

Oto, co posiada Nina:

1) kontakty w świecie sztuki
2) smykałkę biznesową
3) kreatywność
4) rzutkość
5) zdolności organizacyjne
6) talent do dbania o własne finanse

Oto, czego nie posiada Sukreta:

1) Wszystko z powyższych, nie licząc punktu pierwszego, a i to tylko dlatego, że w owym świecie sztuki obracają się krewni i znajomi królika

Słodki Flircie, mogę mieć jeszcze jedno marzenie? Poza ilustracją końcową przedstawiającą zapłakaną Suśkę w więzieniu i opcją nawiązania romansu z Traczem prosiłabym jeszcze o możliwość odblokowania ścieżki, na której (już po sukrecinym trafieniu do mamra) nasz biznes na stałe przechodzi w ręce Niny.

Sukreta coś tam mruczy, że nooo, zobaczymy, co na to gwiazdy i wróżka Hermenegilda, ale Nina szczęśliwie doskonale wie, że w takich kwestiach nie ma co oglądać się na szefową i stwierdza, że przygotuje dossier projektu. Dodaje także, że na zapleczu czeka na nas Hyun i...

…tak! Przywiózł babeczki!!! Uff, konflikt zażegnany.

Nasz kolega przeprasza, że ostatnio tak nawalił, na co Su uspokaja go, że nic się nie stało i w sumie to nawet dobrze, że taki z niego pracuś, bo to oznacza, że tłuszczy smakują jego wypieki; następnie strzela Hyunowi motywacyjną mówkę o tym, jak to nie ma co tęsknić za dawną fuchą, trzeba śmiało patrzeć w przyszłość i gonić za marzeniami. Po wyjściu dostawcy słodkości serwuje poranną kawę Eryczkowi, przy okazji nawiązując do nie-randki z poprzedniego odcinka. Nina chce wiedzieć, co zaszło i....no nie, nie wierzę image/forum/smilies/big_smile.png Jedną z opcji jest odwarknięcie:

A co ty taka ciekawska?...To chyba moja sprawa, nie?

SUKRETA. RZUCAJĄCA. KOMUŚ. A. CO. TY. TAKA. CIEKAWSKA.

SUKRETA.

No oczywiście, że musiałam wybrać tę opcję!

Nina, co zrozumiałe, nie ma pojęcia, z czym właściwie mamy problem; a może nie chodzi o nas, może konfunduje ją sama mechanika gry, bowiem Su tak czy inaczej opowiada jej o wieczornych zajściach, więc nie bardzo wiem, po diabła wciśnięto tu ten wyjątkowo durny wybór, stworzony chyba tylko po to, żeby ludzie grający jak ja w trybie Chaotic Evil mogli poobrażać NPCe bez powodu.


Tymczasem Kim przesyła nam SMSa, że wreszcie wróciła do pracy i widzi, że ostatnimi czasy migamy się od ćwiczeń, więc w ramach odpokutowania dwumiesięcznego lenistwa udajemy się na siłownię. Grzecznie robimy skłony, przysiady i pajacyki, aż tu wtem!

Morgan?! Ale się cieszę, że cię widzę!

Ja, mówiąc szczerze, nie za bardzo; chłopak ledwo co wymiksował się z fabuły i związku z Olkiem (tzw. win-win situation), a tu gra podstępnie zmusza go do powrotu na scenę. Beemoov, ani mi się waż zmuszać tego biedaka do odnowienia znajomości ze swoim eksem, nieszczęsny Morgan wystarczająco już wycierpiał.

Co tutaj robisz?

...A jak myślisz, Sukreto?

Morgan zdaje się być raczej przybity, ale ponieważ nierozważnie stwierdza, że mu się nie spieszy, a  w dodatku empatycznie wyraża zainteresowanie losami koleżanki, miast kwękać od progu o swoich miłosnych bolączkach JAK PEWNE ZNANE NAM OSOBY, Suśka ochoczo streszcza mu przebieg ostatnich +/- siedmiu odcinków, oczywiście kierując przy tym światło narracji na ten aspekt historii, który najbardziej ją interesuje, a więc siebie samą i niespokojne losy swego związku. Morgan chce wiedzieć, czy dalej dobrze się czujemy w tej relacji, a my możemy albo przytaknąć, albo wybrać jedną z dwóch ścieżek wątpliwości, które IMO nie różnią się od siebie na tyle, by robić z nich oddzielne opcje. Ostatecznie stwierdzam, że nie wiem, na czym stoję...co prowadzi mnie wprost do narzekań o odwołanej kolacji i Słodki Flircie, serio? TO jest twoim zdaniem ten element fabularnych puzzli, na punkcie którego Suśka powinna mieć obecnie obsesję? Bo ja tam na przykład miałabym raczej wątpliwości, czy chcę być z człowiekiem, który został oskarżony o molestowanie przez swoją studentkę, ale cóż, widocznie każdy ma swoje hard limits.

Sukreta wreszcie zauważa, że ten manekin, któremu od trzech godzin truje o dotychczasowej rozgrywce też ma jakieś życie wewnętrzne, więc życzliwie pyta go, jak się ma po zerwaniu z naszym BFF. Okazuje się, że nowy związek nie wypalił, bo był to wyłącznie plasterek na złamane serce:

Łażenie po barach albo używanie aplikacji na jednorazowe spotkanie...To nie dla mnie. Uważam to za strasznie... sztuczne, płaskie...

Czy Aleksego i Morgana przez te wszystkie lata w ogóle łączyło cokolwiek poza rym-cym-cym? Bo jakby nie patrzeć, na planszy światopoglądowego bingo nie zazębia im się póki co ani jedno pole.

To jest problem, kiedy przeżyłeś naprawdę wspaniałą historię, która pojawiła się jak sen...I pewnego dnia nagle brutalnie się budzisz. Rzeczywistość nie ma już tego samego smaku.

Morgan, wsadź łeb pod zimną wodę, bo zaczynasz majaczyć.

Ale chyba na tym polega prawdziwe życie. Plany na jedną noc, otwarte związki...

Nie, to tylko twój były i jego wizja sZaLoNeGo ŻyCiA, prawdziwy świat mimo wszystko nie przypomina niekończącej się studenckiej balangi.

Naprawdę myślałem, że moje życie potoczy się inaczej, ale najwyraźniej się myliłem...Cóż, muszę przyznać jedną rzecz otwartym związkom...przynajmniej nikt nie kłamie! Chłopaki ostrzegają cię, że przy pierwszej lepszej okazji będą cię zdradzać. To boli mniej niż...

Ten związek wygląda tym gorzej, im dalej w las zapuszczamy się z tym wątkiem, a dalibóg, to jednak wymaga pewnego kunsztu scenopisarskiego, biorąc pod uwagę, że rozpoczęliśmy ten arc Aleksym obwiniającym nas o to, że przez naszą szczerość nie będzie mógł dłużej przyprawiać partnerowi rogów. Autentycznie nie mogę się doczekać, aż zacznę nadrabiać stare odcinki i udam się na Uniwersytet, bo ciekawi mnie, jak dokładnie przedstawiono rodzące się uczucie między tymi dwoma, biorąc pod uwagę, że ich najwyraźniej NIC nie łączy. Z jednej strony mamy zblazowanego typa o mentalności wiecznego studenta, który nie widzi nic zdrożnego w regularnym zdradzaniu swojego chłopaka i wyżywa się na innych z powodu własnych niepowodzeń, z drugiej – faceta, który przez całe miesiące bez mrugnięcia okiem akceptował dąsy i narzekania partnera, a obecnie nie może pogodzić się z faktem, iż tenże partner ma zupełnie inne podejście do wolnej miłości, niż on sam. Czy ci dwaj w ogóle rozmawiali o czymkolwiek bądź przez te kilka lat wspólnego pożycia, czy też ich związek sprowadzał się tylko i li do, ujmijmy to, komunikacji pozawerbalnej?

Ostatecznie Morgan stwierdza, że póki co nie ma rezerw psychicznych na ponowne zakochanie, po czym pyta nas, czy ostatnio widziałyśmy się z jego byłym. Tu gra serwuje nam dwie odpowiedzi i jestem rozdarta jako ta sosna, bo możemy albo stwierdzić, że Alexy swoją beztroską maskuje wewnętrzne demony (w co nie bardzo wierzę, bowiem nie posądzam Aleksego o posiadanie specjalnie bogatego życia wewnętrznego), albo oznajmić, że na początku było marnie, ale obecnie „reaguje dość dojrzale” i w każdej innej sytuacji upłakałabym się ze śmiechu, widząc, że SF całkowicie poważnie chce mi wcisnąć w usta takie słowa, ale jak na ironię Olek w swoim ostatnim wystąpieniu w klubie naprawdę wypadł jak na siebie wyjątkowo dorośle, więc – sama nie wierząc, że to robię – decyduję się na bramkę numer dwa. Moje wyznanie dodatkowo przybija Morgana, Suśka radzi mu więc iść naprzód i nie oglądać się za siebie, ten bredzi coś o żałobie po zakończonym związku:

Przecież prosi się o żałobę po żywym człowieku! Próbujesz sobie wmówić, że to wszystko jest martwe i pogrzebane...Ale wiesz, że ten drugi jest tam, na zewnątrz. I że jego życie toczy się dalej!

Morgan, ale...nikt ci nie każe wdziewać czarnego krawata i zapalać świec przy zdjęciu Aleksego, to tylko taka figura retoryczna.

Nie żałuję, że go wyrzuciłem za drzwi. Musiałem. Nadal mam trochę szacunku dla samego siebie...

I do swojego portfela, nie zapominajmy, że to ty przez ostatnie X miesięcy byłeś jedyną osobą kupującą papier toaletowy.

Ale on był jedynym, którego kiedykolwiek tak kochałem... I tak bardzo bym chciał, żeby to było odwzajemnione.

Słuchajcie, ja wiem że de gustibus i tak dalej, ale serio: co jest takiego wspaniałego w Aleksym, że Morgan jest w aż takiej rozsypce? Ci dwaj są tak całkowicie niekompatybilni pod względem systemu wartości, zainteresowań czy apetytu seksualnego, że naprawdę nie ogarniam, co cementowało ten związek na tyle, by Morgan cospleyował porzuconą Bellę Swan.

Przeskakujemy do jedynego liczącego się tematu, a więc sukrecinego życia uczuciowego:

Jeśli tak długo wytrzymaliście, wbrew wiatrom i falom, to walcz, [Sukreto]! Walczcie o to, o co warto walczyć!

Widzisz, mój złoty, sęk w tym, że wcale nie jestem pewna, czy warto.


Ostatecznie Morgan postanawia oderwać się od ponurych myśli przez wyzwalanie endorfin na bieżni, a Suśka wraca do chałupy i dzwoni do swojego misiaczka, który nadal pogrąża się w depresyjnych myślach. Sukreta radzi mu poćwiczyć, bo sport to zdrowie, po czym temat schodzi na Morgana:

Powiedział coś, co mną wstrząsnęło...Według niego miłość to kłamstwo, które nawzajem sobie wmawiamy...

Nooo, i TO jest to, czego potrzebuje Zaidi do wyrwania się z marazmu zamiast jakiegoś joggingu – filozoficzne dysputy! Przygotujcie sobie coś do picia, coś czuję, że posiedzimy tu do późnej nocy.

Mam trzy sposoby ugryzienia tematu i decyduję się na ten najbardziej wydumany; szanse 50/50, albo zachwycę WSa swoją głębią, albo Zaidi po raz kolejny zarzuci mi, że mam ciasny umysł...iii nic z tego nie wyszło, bowiem nasze słoneczko nie ma głowy do kłopotów Morgana ani – le gasp – natchnionych dysput. Jestem pod takim wrażeniem, że Beemoov zignorował okazję do uraczenia nas monologiem Rayana za minimum 50 PA, kiedy ta sama pchała mu się w ręce, że z wdzięczności wybieram odpowiedź, która ucieszy mego wybranka serca.

Co zrobimy, jeśli zostanę uznany za winnego?

Cóż, ty trafisz za kratki, a ja zrobię, co w mojej mocy, żeby wejść z Traczem na nowy poziom relacji.

(Może powinnam umówić się z Niną, aby zajęła się kawiarnią, i dołączyć do niego)

Dlaczego by nie, ta dziewczyna i tak już de facto prowadzi ten biznes, twoja nieobecność wiele tu nie zmieni. Mam nadzieję, że pensja Niny wynosi jakieś 1000 goldów dziennie (Dambi z kolei powinna zarabiać co najwyżej w szyszkach).


Nastaje nowy dzień, lądujemy w kawiarni, gdzie do Su dzwoni Chani i proponuje spotkanie.

Z przyjemnością. Dołączę do ciebie na uczelni. Dziewczyny poradzą sobie beze mnie.

NO BA.

Nim jednak Sukreta uda się na ploty, na tarasie pojawia się...o, nie...Priya.

Dlaczego.

To w sumie niesamowite, jak wielki jest talent Beemoovu do kreowania irytujących postaci. W liceum poszli na łatwiznę – Rycerz Ortalionu zadebiutował już w pierwszym odcinku, więc później nie trzeba już było kłopotać się wymyślaniem odrzucających bohaterów, ale na etapie LL najwyraźniej postanowili ożywić rozrywkę poprzez wprowadzenie płodozmianu. I tak, ledwo Alexy przestał obrażać się na przyjaciół za to, że seksi się po kątach i nie może znaleźć pracy, na scenie pojawiła się SJW!Priya, a ja z każdym kolejnym odcinkiem mam coraz większą nadzieję, że nie będę musiała z nią wchodzić w jakiekolwiek interakcje.
Niestety, nic z tego, udajemy się zatem powitać chyba już byłą koleżankę, która – cóż za zaskoczenie – chce wiedzieć, po co poszłyśmy pogadać z Mariną. Możemy albo przeprosić – czego robić nie zamierzam – albo oznajmić, że liczyłyśmy na usłyszenie innej wersji wydarzeń podczas spotkania twarzą w twarz, co także nie do końca mnie satysfakcjonuje, ale lepszej opcji nie mam.

Chyba nie zdajesz sobie sprawy, [Sukreto]... Jesteś winna próby zastraszenia.

No kto by się spodziewał, że sprawy przyjmą taki obrót.

Prawdę mówiąc, nie chce wnosić zarzutów, ale może ja będę musiała to zrobić.

Ej, wiecie co, zajrzałam w kody i na ścieżkach innych WSów istnieje opcja dialogowa, po której rzekomo zrywamy kontakty z Priyą i teraz czuję się mocno poszkodowana, bo u mojego misiaczka jej nie ma, co zapewne oznacza, że będę musiała męczyć się z tą zołzą jeszcze przez następne odcinki i w ogóle to gratulacje, Słodki Flircie, udało ci się napisać postać, która denerwuje mnie bardziej niż licealny Kastiel i Dynamiczne Duo razem wzięte, a doprawdy nie sądziłam, że coś takiego w ogóle jest możliwe.

Nie wątpię, że twój partner wykorzystał swój urok, by cię instrumentalizować...

Eee, Priya, jak na feminazi, która uparcie kroczy ścieżką „samiec twój wróg”, ten tekst był cokolwiek seksistowski. Nie twierdzę, że nieprawdziwy – Tracz owinął sobie wszak Suśkę wokół małego palca – ale nadal mocno nie na miejscu.

Jesteś teraz współwinną drugiego stopnia. Możesz za to pójść do więzienia, rozumiesz?

Pff, ustaw się w kolejce.

Sukreta gasi rozmówczynię tekstem, że ta zachowuje się, jakby już wygrała sprawę, a w ogóle to Su musiała przecież jakoś pomóc ukochanemu; następnie uderza w płaczliwy ton, jak to dostają pogróżki, a Rayan z tego wszystkiego aż musiał ukryć się u Zdzisia w kurniku (LOL, no i tyle z dobrych rad Eryka odnośnie kreowania wizerunku, z partnerką taką jak Suśka Zaidiemu doprawdy nie potrzeba żadnych wrogów).

Priya stwierdza, iż przykro jej, że dostajemy rykoszetem:

Ale niestety, powinien był rozważyć za i przeciw, zanim stwierdził, że jest wszechmocny. Prawdziwą ofiarą w tej całej sprawie jest Marina, nie zapominajmy o tym. Wybacz mi, jeśli lituję się nad nią... a nie nad tą patriarchalną szumowiną.

Sukreta odpowiada spokojnie, że póki co to nadal tylko słowo przeciw słowu i szczerze mówiąc jestem pod wrażeniem jej opanowania, bo z Priyi wychodzi w tej scenie taka kanalijka, że nawet bardziej roztropna bohaterka mogłaby mieć problem z opanowaniem rękoczynów. Widzicie, mój główny problem z SJW!Priyą polega na tym, że jest ona całkowicie wyprana z empatii – nie tyle w stosunku do Zaidiego (co byłoby jeszcze zrozumiałe w kontekście faktu, że reprezentuje dziewczynę zarzucającą mu gwałt), co do swojej własnej przyjaciółki. Niezależnie bowiem od tego, czego dopuścił się Rayan, pozostaje on w związku z Suśką, która ewidentnie nadal darzy go uczuciem – i w tej sytuacji wyzywanie go od „szumowin” jest nie tylko nieprofesjonalne, ale i zwyczajnie okrutne. Gdyby Priyi faktycznie zależało na losach kobiet, to zaproponowałaby raczej Sukrecie jakiś rodzaj psychologicznego wsparcia w związku z jej związkiem z przemocowcem – zwłaszcza, że a) jak sama przed chwilą wyznała, uważa Sukretę za ofiarę manipulacji i b) mówimy o dziewczynie, która od lat jest jej dobrą znajomą.

Ale obudź się, [Sukreto]! Spójrz rzeczywistości w oczy! Na szczęście, nie wszyscy są tacy naiwni...

Ej, Priya, fajny z ciebie prawnik, wszystkim partnerom (domniemanych) przestępców serwujesz taki victim blaming?

Zbyt długo takie zachowanie było uważane za normalne.

Tak na marginesie, nadal nie wiem, o co konkretnie oskarżony jest Zaidi.

Priya stwierdza, że będzie walczyć, a my mamy do wyboru trzy odpowiedzi: oskarżenie, że Priya się zmieniła i cała ta agresja do niej nie pasuje; pytanie, czy w ogóle wzięła pod uwagę, że Rayan może być niewinny; prośbę, aby wyniosła się z kawiarni i więcej tu nie wracała.

Opcja a) jest zwyczajnie nieprawdziwa, bo Priya może i jest obecnie własną karykaturą, ale szczerze mówiąc nie jest kompletnie OOC; już w liceum mieliśmy przesłanki, że jej poczucie sprawiedliwości jest cokolwiek...specyficzne i generalnie podpada pod maksymę „oko za oko” (patrz: jej sposób radzenia sobie z Amber). Opcja b) jest z kolei głupia, bo Priya było nie było reprezentuje drugą stronę i nie jest w jej interesie usprawiedliwianie Zaidiego (w jej interesie byłoby za to trzymanie emocji na wodzy i traktowanie spraw sądowych jako elementu profesji, a nie okazji do reprezentowania swojego światopoglądu); ostatecznie decyduję się na wyrzucenie jej ze swoich włości. Sukreta nabija sobie u mnie kilka punktów sympatii, oznajmiając, iż na jej oko Priya przyszła do Cosy Bear tylko po to, by napawać się sukrecinym przygnębieniem i generalnie staje się karykaturą swojej szefowej i...ooo! Lovometr spadł mi o milion punktów, więc może jednak to JEST ta właściwa opcja, aby pozbyć się Priyi ze swego życia! Dziękuję, Słodki Flircie!

Jestem zawiedziona, [Sukreto]… Po tych wszystkich latach.

Hipokryzjo, twe imię Priya.

Podobno życie to przede wszystkim kwestia wyborów. W takim razie, do widzenia.

Cóż, miejmy nadzieję, bowiem Beemoov już na etapie początkowych odcinków liceum (wątek Rozy i Leo) dowiódł, że większość wyborów w tej grze jest czysto iluzoryczna.


Sukreta stwierdza że no trudno, tak najwyraźniej być musiało, po czym udaje się na spotkanie z Chani, jednak zamiast niej odnajduje panią Paltry i zwierza jej się z dręczących ją wątpliwości (ufa Rayanowi, ale z drugiej strony nie potrafi wykoncypować, dlaczego Marina miałaby kłamać w takiej kwestii).

Będę z tobą szczera...

O nie, proszę, tylko nie kolejne rewelacje, jeszcze nie ochłonęłam po rozmowie z Priyą.

Właściwie to ja skierowałam to biedne dziecko do Priyi.

No i masz babo placek.

Okazuje się, że Marina od jakiegoś czasu była nie w sosie, więc zaniepokojona Paltry wzięła na spytki jej kumpelę:

Podobno już od kilku miesięcy było coś nie tak z Rayanem.

Ja tam powiedziałabym, że znacznie dłużej; podejrzewam, że zaczęło się mniej w okresie chmurnej i hormonalnej młodości, no a później to już studia, natchnione dyskusje z innymi żakami pod wpływem wysokiej jakości literatury i niskiej jakości trunków – i tak śniegowa kula zaczęła się toczyć, a efekcie mamy to, co mamy.

Paltry wyznaje Suśce, że Rayan wezwał Marinę do siebie, ta odpowiada, że dobrze o tym wie, bo sama mu to zasugerowała...iii w tym momencie wchodzi nam wybór.

a) To całkiem możliwe, że Rayan zachował się niestosownie. On...zawsze miał problem z konwencjami.

b) Mogłabym jednak dać uciąć sobie rękę, że nie mogła znieść, że Rayan chciał ją od siebie odsunąć.

Wiecie co? Jestem w kropce, bo w mojej opinii OBIE te odpowiedzi są prawdziwe. Z jednej strony Zaidi zdaje się nie do końca pojmować, że obowiązuje go coś tak przyziemnego, jak pewne ogólnie przyjęte standardy dotyczące relacji profesor – student, z drugiej – znając Beemoov, ostatecznie okaże się, że to właśnie zraniona duma popchnęła Marinę do złożenia zeznań. Odwracając punkt widzenia, jestem jednakowoż dziwnie przekonana, że w przypadku Zaidiego przekroczenie jakichkolwiek granic może przyjąć co najwyżej formę zanudzenia interlokutora na śmierć; jednocześnie nie podoba mi się, że gra jako alternatywne rozwiązanie każe mi sprowadzać motywacje Mariny wyłącznie do złamanego serca. I tak źle, i tak niedobrze.

Wiecie co? Rzucę monetą.



...Sorry, Marino, przegrałaś to starcie.

To wszystko zostanie między nami, prawda...?

Oczywiście, że tak, pani Paltry.

Okazuje się, że kiedy Paltry po wiadomej rozmowie wezwała Marinę do siebie, ta była całkiem zapłakana:

Miała problemy ze sformułowaniem spójnych zdań... Na szczęście, umiem czytać między wierszami. Musiałam trochę na nią nacisnąć...Zwłaszcza, kiedy starała się zminimalizować fakty. To niestety klasyczne... Jakiś rodzaj syndromu sztokholmskiego... Zrozumiałam, co się działo... Podobno utrzymywał z nią relację już od jakiegoś czasu. Musiał się przestraszyć, gdy dowiedział się, że inni o tym wiedzą i próbował to zakończyć. Przypuszczam, że...Musiałam nalegać, żeby postąpiła właściwie, ale nie mogłam pozwolić, żeby zawaliła obiecujące studia przez Don Juana!

Primo: O mój losie, Zaidi musi być NAPRAWDĘ znienawidzony na tej uczelni. Paltry to w końcu nie Priya, zna go już od jakiegoś czasu, a mimo to od razu zinterpretowała szczątkowe fakty w taki sposób, by stworzyły jak najbardziej niekorzystną narrację. Może w tej sprawie w ogóle nie ma żadnego podłoża emocjonalnego? Może to jest jeden wielki spisek uknuty przez Marinę, Paltry i dziekana po to, żeby wreszcie wyrzucić tę zakałę z Anteros?...Proszę, niech to będzie ostateczny plot twist tego arcu.

Secundo: To...trochę zmienia punkt ciężkości tej historii. Do tej pory szliśmy (wyłącznie w aluzjach, ale też nie dano nam nic więcej) w narrację, jakoby Zaidi miał napastować Marinę; ze słów Paltry wynika natomiast, że ta dwójka miała romans, który Rayan brutalnie zakończył (być może w jakiś sposób grożąc dziewczynie, ale to nie jest sprecyzowane). Tak, z punktu widzenia prawa to nadal podpada pod nadużycia seksualne (Zaidi wykorzystywałby w tym wypadku swoją pozycję profesora), ale nie bardzo wiem, dlaczego Beemoov od kilku odcinków uparcie malował tę historię w nieco innych barwach. Ostatecznie, istnieje pewna różnica pomiędzy odkryciem, że twój mężczyzna rzucił się na studentkę podczas konsultacji, a świadomością, że regularnie sypiał z ową studentką w zamian za dobre oceny. Nie, żeby to drugie było moralnie słuszne, ale w tym przypadku istnieje przynajmniej możliwość, że Marina weszła w ten układ świadomie i z własnej woli (co, ponownie, NIE zdejmowałoby odpowiedzialności z Rayana); w sytuacji pierwszej mielibyśmy do czynienia z całkowicie czarno-białym scenariuszem

Przypomniałam sobie o Priyi. Zawsze dzieliłam ideały i poczucie obowiązku tej młodej kobiety...

Oooch, droga pani, w obecnych realiach to naprawdę nie jest komplement.

Dostajemy kolejny wybór, gdzie możemy albo oznajmić, że jesteśmy zszokowane nowymi szczegółami dotyczącymi tej sprawy, albo obruszyć się, że Marina kłamie, a Rayan nie jest żadnym Don Juanem.

Ech. Zgodnie z moją taktyką traktowania tego wątku na poważnie powinnam oznajmić, że jestem wstrząśnięta i zmieszana, ale wiecie co? Niezbyt podoba mi się zachowanie Paltry, która najwyraźniej wepchnęła Marinie w usta akt oskarżenia – zapewne ze szlachetnych pobudek, ale jednak. Jednak to nie jest naczelny problem – naczelnym problemem jest to, że w tym momencie ta historia staje się dla mnie niewiarygodna. Mieliśmy możliwość podsłuchania rozmowy między Zaidim i Mariną; było w niej sporo uroczych dwuznaczności, ale nic w zachowaniu tej dwójki nie wskazywało na stricte intymną relację. Nie, żeby Rayan – gwałciciel był w jakimkolwiek stopniu bardziej prawdopodobny, ale tu już wchodzimy na teren, gdzie gracz może zweryfikować wypowiedzi NPCów ze swoimi wspomnieniami ze wcześniejszych odcinków i IMO nie było tu żadnego romansu, a co za tym idzie nie było i reszty tej historii; oczywiście, istnieje możliwość, że się mylę, ale bazując na tym, co wiem do tej pory jakoś nie dowierzam tej historyjce.

...No dobra, tak naprawdę chodzi o to, że to Paltry nasłała na nas SJW!Priyę.

Rozważywszy za i przeciw – i wciąż cokolwiek zniesmaczona, że muszę zarzucić kłamstwo potencjalnej ofierze tylko po to, żeby okazać mój sprzeciw wobec teamu „Samiec twój wróg” - rzucam się jak lwica w obronie mojego misiaczka.

Biedactwo... Wiem, że potrafi emanować nieodpartym urokiem. Wierz mi, nie tylko ty zostałaś oszukana.

To jest w sumie fascynujące; wygląda na to, że mnóstwo kobiet w uniwersum SF uważa Zaidiego jeśli już nie za drapieżcę seksualnego, to przynajmniej za niewyżytego erotycznie bawidamka – a mimo to nikt nie traktuje Suśki jako pośredniej ofiary tej sytuacji. Ot, Paltry poklepie ją po główce, że naiwna, Priya wyśmieje, że zaślepiona, ale żadna tak naprawdę nie próbuje jej w żaden sposób pomóc. A przecież, jeżeli te wszystkie zarzuty miałyby okazać się prawdą, to Sukreta w tym momencie staje się ofiarą nie tylko zdrady, ale w dodatku trwającej lata manipulacji i skrywania przez partnera prawdziwej natury; coś takiego nadawałoby się się na długotrwałą terapię, z traumą równie potężną jak ta, o którą Team SJW podejrzewa Marinę.

Paltry oznajmia, że ona też uważała Zaidiego za przyjaciela, Suśka odgryza się, że z takimi przyjaciółmi nikt nie potrzebuje wrogów i że kobieta mogła przynajmniej skonfrontować się z naszym WS-em, zanim posłała Marinę do prawnika, po czym znika na spotkanie z Chani.


Suśka streszcza koleżance przebieg afery, dodając ten brylant:

„Biedna dziewczyna, jest pod jego wpływem...Nie jest już nawet w stanie mieć własnej opinii...”

Mój losie, nawet Sukreta widzi, że wszyscy wokół traktują ją jak ofiarę gaslightingu. I znów: tego rodzaju słowa powinny odpalić u Chani i każdego innego słuchacza tysiąc dzwonków alarmowych, że może faktycznie coś jest mocno nie halo w tym związku i należałoby to sprawdzić, miast patrzeć na Su z mieszanką litości i pogardy, no bo biedna naiwniaczka, ale cóż, skoro popiera tego zboczeńca, to sama sobie jest winna.

Sukreta wypłakuje smutki, po czym temat schodzi na malarstwo Chani; okazuje się, że dziewczyna ma przypływ weny, ale czuje się dosyć niezręcznie w związku z tym, że Yael naciska, by ją reprezentować i jest bardzo zorientowana na kwestie finansowe. Ponieważ Chani – cóż za niespodzianka – jako jedyna w tej menażerii póki co zachowuje minimum taktu w sprawie Zaidigate, nikogo z góry nie oceniając i skupiając się byciu wsparciem dla przyjaciółki, ze szczerego serca radzę jej, by nie przymuszała się do utrzymywania tej relacji biznesowej i poszukała kogoś, kto bardziej jej podpasuje.

Wracamy do kawiarni, gdzie czeka na nas Kastiel wraz z Gabinem i Leą; z przekomarzań rudego i Gabina wynika, że ten drugi leci na Ninę. Sukreta, rzecz jasna, nie pominie żadnej okazji, by wciągnąć kolejną postać w wir własnych dramatów, toteż Kaśka zostaje uraczony streszczeniem ostatnich kilku odcinków. Nasz kolega deklaruje pełne wsparcie:

I nie zapomniałem, że był obecny, kiedy go potrzebowałem. Jeśli jest coś, co mogę zrobić...

Kastiel, ja naprawdę się cieszę, że jesteś mocno OOC w stosunku do swojego licealnego wcielenia, ale chyba zaczynasz trochę przesadzać; wkład Rayana w twoją sprawę ograniczał się zasadniczo do bezsensownego plątania się po scenie.


Muzycy się zmywają, Suśka po kilku godzinach zamyka podwoje biznesu i wraca na chatę, gdzie telefonuje do swego kochania. Okazuje się, że Rayanowi bardzo służy wiejskie powietrze, bowiem zdołał nabrać trochę dystansu do sprawy; Sukreta, rzecz jasna, nie może tego tak zostawić, więc rychło burzy z trudem odbudowany spokój wewnętrzny partnera, streszczając mu rozmowę z Priyą (słusznie zauważając, że koleżance ewidentnie bardziej zależy na dokopaniu przeciwnikowi, niż na sprawiedliwości) i uświadamiając, że to nikt inny jak Murielle wbił mu nóż w plecy.

Chyba jedyną dobrą rzeczą w tym wszystkim jest to, że pozwoli mi to zrobić przesiew w moim życiu...

Zaidi, nie chcę cię martwić, ale z dotychczasowej rozgrywki wynika, że twój światek dzieli się zasadniczo na Suśkę (która na mojej ścieżce odnosi się do całej tej sprawy z pewnym takim sceptycyzmem), towarzystwo akademickie (które najwyraźniej sprzysięgło się, aby pozbyć się ciebie z uczelni) i, przy dobrych wiatrach, znajomych Suśki (z których część próbuje cię wsadzić za kratki), tak więc ostał ci się chyba jeno wuj Zdziś. A nie, racja – jest jeszcze Leo, z którym rzekomo łączy cię przyjaźń.

...Czyli jednak ostał ci się jeno wuj Zdziś.

Zaidi stwierdza, że dłużej tak być nie może, pakuje manatki i jutro wraca do ukochanej Penelopy (a niech to, tak się kończy sprzeciwianie się feminazizmowi). Mniejsza jednak o krwawiące serce Zaidiego, bowiem następnego dnia:

(…) muszę spotkać się z Danem na lunchu.

Tak!!! Jedyny Słuszny Wątek powraca na scenę!

Powiedział mi, że zrobił duże postępy w naszych projektach spółki. Nie mogę się doczekać, żeby to zobaczyć.

Ja także! Czyżby lokal był już w początkowej fazie remontu? Mam szczerą nadzieję, że nadworny architekt Tracza nie zapomniał o tajnej zapadni w gabinecie.


Następnego poranka do kawiarni wstępują Eryk z Natanielem:

Nat! Już po wszystkim?! Wróciłeś? Co za ulga!

Eee...niby z czego? Z infiltracji? To byłaby chyba najkrótsza akcja rozbijania kartelu narkotykowego w historii.

Tak bardzo chcę wiedzieć wszystko, co możesz mi powiedzieć.

Wyobraźcie sobie tylko ten atak apopleksji, gdyby w tym momencie Nat wykazał minimum instynktu samozachowawczego oraz profesjonalizmu i oznajmił jej, że nie może jej powiedzieć absolutnie nic...

Cóż, skoro to wszystko jest już za mną, to chyba mogę ci trochę powiedzieć.

...ale to Słodki Flirt, więc coś takiego jak długofalowe konsekwencje i zdrowy rozsądek nie mają tu racji bytu.

A swoją drogą...Beemoov, serio? On już jest po akcji? Po dwóch popołudniach na krzyż? Nie ma siły: albo blondas wkręca Sukretę, bo wie, że ta się od niego nie odczepi, póki czegoś jej nie opowie, albo Tracz podstawił na swoje miejsce wynajętego aktora i teraz zwija się ze śmiechu, opowiadając swoim kumplom spod ciemnej gwiazdy, jak elegancko wkręcił najgłupszego glinę w historii.

A tak bardziej na serio, technicznie, operacja trwa nadal. Ale ja już jestem zadowolony...

Uff, czyli jednak minimum prawdopodobieństwa zostało zachowane, to tylko jego ego.

Dobra, ogólnie facet, którego próbujemy przyskrzynić, jest bardzo dyskretny. Rzadko się pojawia...Nawet przed swoimi ludźmi.

Phi, nie dziwota, na zaszczyt obcowania z Traczem trzeba sobie zasłużyć. Ale, ale, widzę, że pewne postępy zaiste zostały poczynione; ostatnio Nataniel nie wiedział nawet, czy gruba ryba wśród narkotykowych bossów to chłop czy baba.

Ale teraz szykował się wielki deal...

Wiem! Chcesz obejrzeć naszą nową pralnię?

Nowy dostawca, duże ilości... Takie rzeczy, którymi ten typ musi się zająć osobiście.

No i teraz oczyma wyobraźni widzę Dana w magazynie wypełnionym po dach koką, jak nieszczęśnik próbuje osobiście ogarnąć inwentaryzację i obliczyć, czy dostawca przypadkiem nie skroił go na dwadzieścia kilogramów towaru.

- To właśnie z powodu tego układu przeniknąłem do tej organizacji.
- Żeby złapać go na gorącym uczynku?
- Nie. Od tego mieliśmy zdalną ekipę fotografów, z zoomami godnymi satelity.

Dodaj, że poprzebieraną za krzaki i słupy ogłoszeniowe.

Dość szybko udało mi się zostać docenionym przez tę organizację. Co pozwoliło mi być częścią bliskiej ochrony szefa.

Ja NAPRAWDĘ mam nadzieję, że nasz ulubiony kolekcjoner tylko z nudów zgadza się grać w tę do bólu oczywistą grę. Dan, proszę, jesteś najjaśniejszym elementem tego uniwersum, nie zawiedź mnie, wykazując się ni z tego, ni z owego ujemnym instynktem samozachowawczym.

Wow...To musiało być super przerażające, prawda? Napięcie, ci wszyscy faceci z bronią...

Sukreta brzmi tu trochę jak nierozgarnięta nastolatka, jarająca się faktem, że jej kumpel jest gangsterĘ. Dziewczyno, zdajesz sobie sprawę, że twojego przyjaciela dosłownie w każdej chwili mogą kropnąć przestępcy, i to przy optymistycznym założeniu, że wcześniej nie spróbują nic z niego wyciągnąć – ujmijmy to – argumentem pięści?

Nataniel opowiada, że wszystko odbywa się kulturalnie, w dobrej restauracji, gdzie ludzie mafii  wymieniają między sobą pożądane dobra, po czym grzecznie rozchodzą się do domów i nikt nie mierzy do nikogo ze spluwy. Wieczorem blondas opijał udaną akcję z nowymi kolegami:

To głównie dlatego, że szef chce mieć oko na wszystkich następnej nocy, żeby uniknąć przecieków.

Idzie mu, jak widać, wprost fenomenalnie (ale ja wciąż mam nadzieję, że Tracz przykleił Natowi podsłuch i właśnie zapoznaje się z najnowszym nagraniem, jednocześnie spokojnie przeżuwając owsiankę i planując egzekucję „ochroniarza”, zresztą ku obopólnej korzyści mafiozów i mundurowych).

Okazuje się, że policjanci, bazując na raporcie Nataniela, wysłali już swoich ludzi, aby zatrzymali ciężarówkę z towarem i tych z gangsterów, którym przysnęło się po balandze:

Istnieją nikłe szanse, że dorwą Valen… szefa operacji na miejscu.

Oooch, czyżbyśmy mieli poznać przestępcze pseudo Tracza?! Osobiście mam nadzieję na coś cudownie niedorzecznego, co wyraźnie pokaże, że Dan wymyślił tę ksywkę na kolanie specjalnie dla naszego agenta 008.

Nat cieszy się, że do zgarnięcia bossa jeden krok, Suśka gratuluje mu emocjonującej kariery, po czym panowie zwijają się ze sceny.
Tymczasem Dambi spóźnia się do roboty i nie reaguje na telefony i wiadomości; w końcu odpisuje lapidarnie, że miała „mega nieprzewidzianą sytuację” i oddzwoni później. Mam wojenne flashbacki z akcji z Niną, tymczasem Su:

Jeśli szybko nie znajdę jakiegoś rozwiązania, będę musiała wystawić Dana...

NO NIE SĄDZĘ. Jak dla mnie Cosy Bear może pójść z dymem, nawet nie waż się brać pod uwagę zlekceważenia randki z Traczem.
W tym momencie na scenę wchodzi ulubiony niewolnik Sukrety: Nina odpowiada (nawiasem mówiąc, esemesując w czasie zajęć; coś czuję, że wątek tej postaci w LL zakończy się tak, że w końcu zawali naukę, będąc na każde zawołanie szefowej), że oczywiście weźmie 24545 zmianę, ale dopiero po dwunastej, więc Su rada nierada musi poinformować Dana o zmianie planów:

Jak się spodziewałam, nie był zachwycony.

...Dambi, zapłacisz mi za to.


Nina w końcu zjawia się, by po raz kolejny odczarować widmo katastrofy, a my pędzimy na spotkanie. Sukreta kaja się za spóźnienie, Tracz wykazuje się wyrozumiałością:

Są dni, takie jak ten, kiedy lepiej byłoby złamać nogę.

Zwłaszcza czyjąś, hmm?

Sukreta chce wiedzieć, czy mojego ulubieńca spotkało jakieś nieszczęście:

Pewne niedogodności... Nic, z czym nie można by sobie poradzić, mam nadzieję. To znaczy, czego chcieć, to biznes, tak to już jest...

Mam szczerą nadzieję, że jedną z opcji na dalszym etapie rozgrywki będzie możliwość wkopania Nataniela. Sorry, stary, nic osobistego, ale wiesz, jak jest: narażasz na stres mojego idola = narażasz swoją rzyć.

Nie mówmy już o tym... Jestem trochę spięty. I obawiam się, że jestem staromodny...Nauczono mnie punktualności ciosami linijką. Wychowałem się w najsurowszych instytucjach, wiedziałaś?

Cytując @CiaraDG: Rozgrywka traktująca o młodości Tracza WHERE.

Suśka stwierdza, że właściwie to nic o nim nie wie, a skoro mają zostać partnerami, to chętnie zaspokoiłaby swoją ciekawość (och, jak dobrze ją rozumiem). Dan najpierw oznajmia, że jego zespół pracuje nad domknięciem projektu nowej galerii i za dziesięć dni powinien mieć już konkretne wieści do przekazania, a później...Tak! Pyta, co takiego chciałaby wiedzieć jego rozmówczyni!!! Nooo, Słodki Flircie, na TAKIE dialogi jestem w stanie wydać dowolną ilość PA.

Okazuje się, że Tracz uczęszczał do prywatnej szkoły z internatem, gdzie bogaci rodzice podrzucali progeniturę, aby zdjąć sobie z głowy kłopot wychowawczy; kary fizyczne były tam na porządku dziennym. Suśka przeprasza, że swoimi pytaniami niechcący rozdrapała emocjonalne rany; Dan mężnie odpowiada, że cierpienie uczy hartu ducha i zaradności.

(Przerwał, by złożyć zamówienie i kontynuował swoją historię podczas całego posiłku. Najwyraźniej, naprawdę pochodzi z elity. Wychowywał się w jakimś zamku.)

OMG, TRACZ JEST ARYSTOKRATĄ, NO OCZYWIŚCIE, ŻE TAK. Biorąc pod uwagę przesadę, w jaką uwielbia popadać Słodki Flirt, dla własnej radochy będę wyobrażać sobie, że familia Aberny weszła w posiadanie Neuschwanstein.

Tracz wyniósł jednak ze szkoły i dobre wspomnienia; to tam poznał swojego jedynego przyjaciela, a cała instytucja była mocno nakierowana na jego konika, sztukę:

Klejnotem w kolekcji był mały portret van Eycka. Wisiał w biurze dyrektora. A dziś zdobi moją ścianę.

No i teraz mam wizję mini-Tracza, który rozpoczyna swą pełną blasku karierę międzynarodowego przemytnika, kradnąc pryncypałowi cenne płótno chwilę po otrzymaniu dyplomu.

Sukreta jest pod głębokim wrażeniem i stwierdza, że Dan powinien spisać swoje wspomnienia (och tak, proszę, Beemoov, wydajcie to w formie powieści, sypnę wam prawdziwym złotem), ale ten gasi jej zapał stwierdzeniem, że preferuje dyskrecję:

Wiesz, nie zwierzam się byle komu... Ale lubię cię...

- Twoja porażająca naiwność nieodmiennie wprawia mnie w dobry nastrój.

Kiedy się poznaliśmy, natychmiast rozpoznałem w tobie ten instynkt przetrwania, który mnie napędza.

- Powiedzmy, że nasze instynkty mają ten sam kierunek, ale przeciwny zwrot.

To pewnie dlatego miałem ochotę udzielić ci trochę...obopólnie korzystnej pomocy.

Wiecie co? Chciałabym zobaczyć minę Tracza, gdyby w tym momencie w głowie Suśki odpalił ten jeden, samotny neuron i w chwili natchnienia spytałby go: „A skoro już o tym mowa, to co ty właściwie zyskujesz na tym układzie?”.

Suśka i Tracz dyskutują o swoim (niestety metaforycznym) najnowszym dziecku, zajadając się deserem (niestety po raz drugi, nie poznajemy żadnych szczegółów), po czym nasza bohaterka wraca do kawiarni.


Okazuje się, że Dambi jest już na miejscu i ma mocno niewesołą minę:

Nina, być może przesadzam...Możesz się jeszcze na trochę zająć kawiarnią? Muszę porozmawiać z Dambi.

Być może przesadzam

Być może przesadzam

BYĆ MOŻE

Och, Słodki Flircie, te chwile, kiedy stajesz się swoją własną metą!

Tak, tak, nie ma problemu. Ale... nie bądź dla niej zbyt ostra, [Sukreto]... Każdemu zdarza się nawalić... nawet mnie!

NO NIE DA SIĘ UKRYĆ, aczkolwiek bądźmy sprawiedliwi: Nina przynajmniej uczciwie odpracowuje swoje wyskoki.

Sukreta oznajmia Dambi, iż przez nią prawie przegapiła rand...to jest, ważne spotkanie biznesowe i że dziewczyna powinna jej była dać znać rano, że wypadło jej coś ważnego.

Cóż... Nie będę cię okłamywać. Moje "wyjaśnienie" ci się nie spodoba.

Jestem dziwnie pewna, że masz rację.

Oczywiście, wyjaśnienie zagadki jest banalne – Dambi brała udział w jakimś turnieju, dotarła do finału i nie było nikogo, kto na czas urwałby jej od internetu.

Siostra Hyuna zawodzi, że ojojoj, to był pierwszy i ostatni raz, starzy wyrzucą ją z domu i zmuszą do znalezienia normalnej pracy, jeżeli ją zwolnimy, a w ogóle to nie rozbiła nam żadnego półmiska już od miesiąca. Wszystko to jest bardzo poruszające, problem polega na tym, że z jakiegoś powodu zamiast właściwego tekstu w dymkach dialogowych widzę wyłącznie słowa „PRZEZ CIEBIE OMAL NIE WYSTAWIŁAM TRACZA DO WIATRU”, więc zgadnijcie, jaka jest moja decyzja co do przedłużenia umowy z tą panią. Nina jest głęboko rozczarowana naszą postawą:

Mi dałaś drugą szansę, gdy mnie nakryłaś...

Owszem, ale głównie dlatego, że gra nie dała mi żadnego wyboru w tej kwestii. Poza tym, Nino, nie rozumiesz kluczowej kwestii: ty ze swoją pracowitością umożliwiasz mi spotkania z Danem, Dambi ze swoim bumelanctwem stała im na przeszkodzie.

Widzimy się jutro. I porozmawiamy o rekrutacji zastępczyni!

Ha, ciekawe, czy w następnych odcinkach SF faktycznie stworzy zupełnie oddzielną ścieżkę z inną pracownicą (w co powątpiewam, wymagałoby to bowiem dodatkowego wysiłku), czy też na skutek mojej stanowczości nieszczęsna Nina będzie musiała przeprowadzić się do kawiarni na stałe.


Pod koniec zmiany wpada do nas Eryk, żądając – cóż za zaskoczenie – kawy, którą Suśka oferuje mu w zamian za pozbieranie mebli z tarasu (trzeba oddać dziewczynie, że nie próżnuje w kwestii szukania jeleni do zastąpienia Dambi). Su chce wiedzieć, jak tam przesłuchania bandziorów; okazuje się, że nasi agenci specjalni zdołali przyskrzynić zaledwie trzech typów, którzy nie bardzo chcą współpracować:

I zajęło trochę czasu, aby jeden z nich zaczął gadać. Nawet przed zdjęciami...pozostali bardzo profesjonalni. Przypadek, zbieg okoliczności... "Nie masz nic solidnego"... Nasłuchałem się wszystkiego.

No...bo zasadniczo tak jest. Z wcześniejszej rozmowy z Natanielem dowiedzieliśmy się, że cyknął nowym kumplom sweet focię podczas balangi z okazji udanej transakcji, co nie jest żadnym dowodem; każdy gangster o więcej niż jednocyfrowym IQ widząc taki corpus delicti uśmiechnąłby się z politowaniem i stwierdził, że owszem, był na kolacji z przyjaciółmi i nie, panie władzo, nie wiem nic o żadnych narkotykach.

Ale cóż, nikt nie może oprzeć się dylematowi starego, dobrego więźnia.

Ja tam jednakowoż podejrzewam (a potwierdza to i historia), że stając przed dylematem „zostać kapusiem” i „iść na chwilę do mamra”, lwia część mafiozów wybrałaby jednak bramkę numer dwa, doskonale wiedząc, że spacerniak i niewygodna prycza to drobne niedogodności w porównaniu z tym, co zrobiłaby im „rodzina” za donoszenie glinom.

Nasz uzależniony od kofeiny gliniarz podszedł aresztowanych sposobem, sugerując każdemu po kolei, że kolega już zaczął śpiewać, i zdobył potrzebne zeznania:

Wszystko poszło do sędziego i jutro powinniśmy mieć nakaz na upolowanie naszej wielkiej ryby.

Ani mi się waż, nadal nie mam podpisanych żadnych papierów, które w świetle prawa czyniłyby mnie współwinną prania pieniędzy na globalną skalę!

Suśka opowiada jeszcze Erykowi o zwolnieniu Dambi, ten twierdzi, że postąpiła słusznie (w co ani przez moment nie wątpiłam), po czym żegnają się i nasza bohaterka udaje się do domu.


Wracamy na chatę, przebieramy się w nowe ciuszki – i któż to, jeśli nie Zaidi we własnej osobie pojawia się w drzwiach? Następują dzikie seksy, którym zwyczajowo towarzyszą opisy rodem z Harlequina, po czym odcinek wreszcie dobiega końca. Największa zaleta zakończenia? Suśce tak było śpieszno do cielesnych uciech, że zamknęła Rayanowi dziób własnymi ustami, nim ten zdążył cokolwiek powiedzieć. Dziękuję, Słodki Flircie – PA miałam akurat na dojechanie do mety. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz