wtorek, 18 maja 2021

[LL] Odcinek 8

Odcinek, który wzbudził swoją treścią tyle kontrowersji na forum nosi wszelkie znamiona diamentu w koronie Beemoovu; sprawdźmy, czy faktycznie zasługuje na swoją reputację.
 
16 000 po mojej prawej… 16 000 po raz pierwszy. 16 000 po raz drugi… 16 000 po raz trzeci!

No nie, kochani, musieliście doznać zbiorowej halucynacji; to nie może być zły odcinek, albowiem rozpoczyna go mój ulubiony wątek - pierzemy Traczowi kolejną ciężarówkę pieniędzy!

Wiesz, że osiągnęliśmy większy zysk niż ostatnio? (...) I dzięki tobie będę mógł dokonać inwestycji, które mam na oku. Wszystko zmierza w dobrym kierunku.

Jeżeli na koniec tego wątku nie okaże się, że Dan za tę forsę budował sobie tajną kryjówkę a'la bondowski szwarccharakter, to będę bardzo zawiedziona.

Aaawww, Kim przebrała się w (sportową) sukienkę specjalnie po to, aby eleganckim strojem uczcić sukces Violetty! Los okrutnie ze mnie drwi, każąc mi nazywać najlepszymi przyjaciółmi Dynamiczne Duo, skoro wokół mam tylu wspaniałych znajomych.

Yael o współpracy z Traczem:

Wierz mi, to dopiero początek. On również jest bardzo zadowolony z waszej współpracy.

No ja myślę, drugiej tak uroczo ufnej i naiwnej istoty ze świecą szukać. Mam taką teorię, że Dan każdy wernisaż kończy na SORze, gdzie w trybie pilnym składają do kupy jego popękane ze śmiechu żebra; facet chichocze nawet podczas operacji, bo wciąż nie może uwierzyć, że po tylu latach przekupstw, matactw podatkowych i "nieszczęśliwych wypadków" udało mu się znaleźć kogoś tak dalece ślepego na czerwone flagi, które rozrzuca wokół.

I nie on jeden. Jako agentka mam procent od sprzedaży moich artystów.

Fajno, będziecie mogły siedzieć z Suśką w jednej celi!

Hue hue, Tracz krytykuje Rayana za aranżację wystawy image/forum/smilies/big_smile.png Ten odcinek staje się coraz weselszy!

Daj spokój... I ty twierdzisz, że uczysz sztuki nowoczesnej? Chyba sobie ze mnie żartujesz.

image/forum/smilies/big_smile.png image/forum/smilies/big_smile.png image/forum/smilies/big_smile.png Okej, Traczowi chodzi tu o to, że Zaidi lubi komiksową estetykę, ale MIMO WSZYSTKO. Dan, przestań, bo będę cię musiała ustawić w prywatnej hierarchii wyżej niż Gustawa!

Nie jesteś poważny, stawiając na równi arcydzieła, których przeznaczeniem jest wieczna chwała w muzeach…I  te produkty masowej konsumpcji o krzykliwych kolorach i niedojrzałej wyobraźni?

Dan, on nie lubi muzeów, tam przy dziełach podaje się datę powstania i autora.

Każdy ma swój kiepski gust, kolego Zaidi.

I znów: okej, tu za chwilę leci tekst o umięśnionych superbohaterach, ale ten cytat brzmi absolutnie magicznie w zestawieniu z faktem, że SUKRETA STOI TUŻ OBOK image/forum/smilies/big_smile.png

Hmm, pomyślmy, mogę poprzeć w tym konflikcie mojego misiaczka, Dana albo pozostać neutralna, co by tu...lol, no dajcie spokój, tu jest tylko jeden słuszny wybór. Nie godzi się zresztą zdradzać partnera w zbrodni, a poparcie Dana wygląda absolutnie fenomenalnie w połączeniu z przytoczonym wyżej (i zapewne kompletnie niezamierzonym przez twórców) pojazdem po Suśce; poza tym, to chyba pierwsza osoba w LL, która otwarcie zakwestionowała akademickie kompetencje Rayana...

...Iii wybrałam zdecydowanie najlepszą z bramek, bowiem odpowiedź mego lubego...cóż, spójrzcie sami:

Poczułem się nagle całkiem osamotniony… Jestem zaskoczony, jak bardzo obydwoje macie ciasne umysły.

image/forum/smilies/big_smile.png image/forum/smilies/big_smile.png image/forum/smilies/big_smile.png Nie, ja nic nie zmyślam, to jest dokładnie przytoczony pojazd Zaidiego po miłości jego życia, mam w nosie, czy pod koniec dnia czeka nas festiwal cringe'u w postaci kolejnej wątpliwej jakości dyskusji światopoglądowej, TO JEST NAJLEPSZY ODCINEK, W JAKI DO TEJ PORY GRAŁAM.

Pan profesor nie opuszcza:

[o jednym z komiksów] Proszę bardzo, całkowicie nowatorski sposób na połączenie pop-artu, polityki i reinterpretacji samego gatunku, pozostając jednocześnie przejmującym i inteligentnym w każdym z tych obszarów.

Wiesz, Rayan, może to właśnie dlatego Suśka nie staje po twojej stronie podczas konfliktów: ciebie po prostu nie da się nie trollować.

Violetta jest zła, bo zdradziłam jej tożsamość Zaidiemu. Och, Wiolka, Wiolka, ty też spałaś przez całe liceum? Kiedy ci ludzie w końcu się nauczą, że bezpieczniej byłoby wykrzyczeć swoje sekrety na zatłoczonym stadionie, niż powierzyć je tej papli?
Nawiasem mówiąc, złość Violetty jest wynikiem wyboru, który podjęłam odcinek wcześniej, kiedy to jako kochająca partnerka postanowiłam wyznać lubemu, kim jest Aster...który to luby na skutek swojej głupoty z miejsca wydał się przed Wiolką, dzięki za nic, Zaidi, od razu przeszły mi te resztki wyrzutów sumienia, które miałam w związku z poparciem buraczanego Tracza.

Dambi zbija setną w tej grze partię kieliszków, a ponieważ ta postać doprowadza mnie do szału swoją postawą, decyduję się potrącić jej to z pensji, co spotyka się z oburzem Niny. I dobra, rozumiem, SF stara się skłonić mnie do prowadzenia moralnej rozgrywki (he, he, powodzenia), ale trochę nie podoba mi się to podejście; to nie tak, że Dambi rozwala coś po raz pierwszy, a naczynia nie rosną na drzewach.

Nie no, nie wierzę, to jest chyba pierwsza od początku tej gry autentycznie sympatyczna scenka z Zaidim! On płacze nad Watchmenami i wcale się tego nie wstydzi! I zachwala ten serial, wysławiając się jak normalna istota ludzka! I jeszcze żartuje sobie z Suśką, i nazywa ją kochaniem i nie wyrzuca jej, że ma ciasne horyzonty!...Ciekawe, gdzie kryje się podstęp.

O, muszę zajrzeć do mojego misiaczka na uczelnię, bo ma mi pożyczyć komiks, a trzyma swoje skarby w biurku, jak Telimena. Ciekawe, co tam słychać na uni...

...No tak, coś tak czułam, że przez chwilę było dziwnie mało toksycznej atmosfery w moim związku. Albowiem zgadnijcie co, moi drodzy - Marinie najwyraźniej nie przeszedł feblik do swojego wykładowcy:

Właśnie to kocham w pana zajęciach. Nie są podobne do żadnych innych.

Wiecie, czasem się zastanawiam, czy te nieszczęsne wykłady Zaidiego to nie jest trochę casus Kryszczjana Greja i jego milionów monet; ciekawe, czy Beemoov (ustami postaci kobiecych) nadal by się upierał, że ten facet to taki wolny duch i twórcza persona, gdyby Rayan miał pod sześćdziesiątkę, łysiał i hodował sobie piwny mięsień.

Mam wrażenie, że mogłabym spędzić życie, słuchając pana.

...Tu kryje się takie bogactwo potencjalnych żartów, że aż nie wiem, od której strony to ugryźć.

Ho ho, Zaidi nie pozostaje dłużny:

- Miło widzieć taki entuzjazm! Jeśli tak bardzo będziesz za mną tęsknić, wiadomo, moje drzwi zawsze pozostają otwarte.
- Naprawdę? Proszę uważać, mogę to sobie zapamiętać…
- Śmiało! Jakim musiałbym być człowiekiem, żeby opowiadać się za stawianiem jakichś zbędnych barier w edukacji…

W pierwszym momencie nie doczytałam ostatnich dwóch słów i mając w pamięci odcinek piąty, już szykowałam się mentalnie na nagły twist fabularny rodem z filmów +18.

- Pamięta pan wszystkich swoich byłych studentów? Naprawdę?
- Cóż, oczywiście niektórzy bardziej zapadają w pamięć niż inni. Ale to już zależy tylko od was.
- Jeśli to zaproszenie, proszę uznać, że zostało przyjęte! W takim razie prawie nie mogę się już doczekać zakończenia roku. Bardzo się cieszę, że będę mogła prowadzić z panem podobne rozmowy, ale w innym kontekście. Uważam je za bardzo przyjemne.

Okej, ja wiem, że to double entendre jest tu wsadzone celowo, co odbiera mi nieco frajdy z lektury - ze Słodkiego Flirtu najlepiej żartuje się wtedy, gdy próbuje być stuprocentowo poważny - ale i tak mam radochę, wyobrażając sobie, jak Sukreta musi w tej chwili hiperwentylować za drzwiami auli.

O wilku mowa:

Zaraz, zaraz, wygląda na to, że zaczynają poważnie odbiegać od tematu...

W sumie nawet się nie dziwię, że Sukreta wchodzi w stan najwyższej gotowości za każdym razem, gdy obok Zaidiego przemknie jakieś dziewczę zapatrzone w jego, ekhm, wykłady - któż lepiej niż ona wie, czym to się może skończyć? A jak jeszcze dodamy do tego przemyślenia Rayana na temat wierności, co to to ogranicza tylko maluczkich...

Ta dziewczyna najwyraźniej wkręca sobie jakiś film...

He, he, he, po drugiej stronie rzeczki już nie jest tak zabawnie, co, Suśka?

Sukreta stwierdza, że dosyć tego dobrego i wparowuje na salę:

No, no. Nie przeszkadzam wam, mam nadzieję?!

Coś czuję, że to będzie jedna z tych scen, kiedy na żenadometrze kończy się skala.

Marina pali raka na widok partnerki profesora i zmyka, Zaidi jest zaskoczony jej nagłą rejteradą:

Obawiam się, że nie do końca za tobą nadążam…

No i teraz mam dylemat - głupi czy głupio udaje? Z drugiej strony...trzeba uczciwie przyznać, że o ile Zaidi przez całą rozmowę z Mariną miał na twarzy ten swój pseudouwodzicielski uśmieszek (z tym, że on te sprajty wciąga na oblicze, ilekroć jest z czegoś zadowolony, więc to jeszcze o niczym nie przesądza), o tyle Marina nie miała specjalnie flirciarskiego wyrazu twarzy. Ale byłyby jajca, gdyby koniec końców okazało się, że cały ten wątek to był red herring i ta dwójka w ogóle nic ten tego, ale Zaidi i tak zdradziłby Suśkę, bo tak by go wkurzyła jej podejrzliwość image/forum/smilies/big_smile.png

Sukreta tłumaczy WSowi, że mamy powtórkę z rozrywki i po raz kolejny podkochuje się w nim jego studentka:

Co ty sobie zaczynasz wyobrażać? Po prostu starałem się być miły jak z każdym z moich studentów.

Sukreta odpowiada coś o prawieniu komplementów, ja na jej miejscu odgryzłabym się raczej: "No, dla niektórych byłeś jakby bardziej miły niż dla reszty, pamiętasz jeszcze?".

Suśka, parodiując wcześniejszą uwagę Mariny o młodym wyglądzie profesora:

I twojego ciała, w tak dobrej formie, że wcale byśmy nie powiedzieli, że jesteś tyyyyyle starszy od nich.

Sukreto, chyba właśnie się pogrążasz, pamiętaj, to jest typ, który ostatnio obraził się na ciebie, bo się zdziwiłaś, że zna TikToka.

Zaidi odparowuje, że dobra, dobra, nie bij piany, jak nie ma o co, a Sukreta, ku mojemu zdziwieniu, wysuwa bardzo dobry argument: nie tyle przeszkadza jej postawa Mariny, co fakt, że Zaidi w ogóle dopuścił do tego, by ta rozmowa przebiegała w dwuznacznej atmosferze.

Byłabym wdzięczna, gdybyś wyznaczył wyraźniejszą granicę. To dla mnie dosyć przykre.

Wiecie co? To jest - i piszę to absolutnie nieironicznie - jedno z najbardziej dojrzale wyrażonych życzeń Suśki w kontekście jej związku na przestrzeni LL. Ona się tu nie rzuca, nie histeryzuje, nie zaczyna snuć atmosfery magla; komunikuje jasno, że zachowanie partnera ją zraniło i co mógłby zrobić, aby oszczędzić jej przykrości na przyszłość.
...Ciekawe, czy za chwilę znów usłyszy, że jest ograniczona.

O, jednak nie, Rayan robi smutnego sprajta i stwierdza, że dla niego sytuacja nie była wcale dwuznaczna i w ogóle to gdzie zaufanie, moja miła? Wkurzona Sukreta żąda, żeby przestał cospleyować Bellę Swan i udawać, że nie wie, jak działa na płeć przeciwną, bo nie miał żadnego problemu z wykorzystaniem seksapilu do uspokojenia rozszalałej matki w odcinku szóstym.  Ostatecznie stajemy na rozdrożu, Rayan się upiera, że nie ma żadnych zdrożnych zamiarów i wszystko sobie projektujemy, a my możemy albo uprzeć się, że my już tam dobrze wiemy, co miał na myśli, zapraszając studentki do jak najczęstszych odwiedzin, albo uznać, że chyba faktycznie wyobraźnia nas poniosła.
...No może i poniosła, ale dlaczego to miałoby w czymkolwiek powstrzymać Sukretę i jej żądzę dramy? Suśka oskarża zatem swego misia o "patologiczną potrzebę podobania się, której ja najwyraźniej nie jestem w stanie sama zaspokoić". Słowo daję, ten odcinek dostanie ode mnie pięć gwiazdek za scenariusz!

Dobra, mam pytanie. Czy ktoś niebędący na ścieżce Zaidiego mógłby zdradzić mi, czy scena na uczelni występuje też w przypadku innych WSów - a jeśli tak, to jak wygląda? Bo ja wiem, że ostatnio narzekałam na brak roboty dla Rayana, ale Beemoov, to naprawdę nie jest rozwiązanie problemu, jeśli w ramach zadośćuczynienia wciskasz mu wątek będący kompletnie bez znaczenia dla ogółu graczy. Jak ta scena w ogóle przebiega w przypadku innego partnera? Sukreta przychodzi na uczelnię i stwierdza "O, mój były profesor rozmawia ze swoją studentką po zajęciach, przyczaję się pod drzwiami i podsłucham", po czym bez pardonu wparowuje Zaidiemu na salę i wypytuje dawnego wykładowcę, czy on i ta sympatyczna okularnica coś ten-teges?!...W sumie nawet by mnie to specjalnie nie zdziwiło.

Nina opowiada Dambi o swym obiekcie uczuć (pamiętacie? Ten typ, dla którego zmyśliła nawrót depresji matki, nie, gro, nie zamierzam o tym zapomnieć):

Ale on jest taki przystojny… I do tego z głębią. Jestem pewna, że idealnie byśmy do siebie pasowali.

Ciekawe, czy ma to być przykład meta humoru.

O, Eryk rozstał się z żoną, do czego nieustannie go zresztą popychałam. Co zrobię? No oczywiście, że zasugeruję mu, że powinien był walczyć o ten związek! A gdy wytłumaczy mi, że to tylko separacja, żeby przemyśleć sprawę, dam jasno do zrozumienia, że nie ma tu już czego sklejać. Gra w trybie Chaotic Evil to naprawdę jedyny powód, dla którego w ogóle mam ochotę przechodzić te odcinki...

...zwłaszcza, że bycie porządnym zbiorem pikseli ewidentnie mi nie wychodzi, bo kiedy chciałam szczerze pocieszyć Kim po wypadku i utracie możliwości wzięcia udziału w Ironmenie, nasze lovo spadło do -15 image/forum/smilies/big_smile.png Ale muszę przyznać, że wątek Kim jest napisany boleśnie realistycznie, czuć tę jej frustrację i poczucie beznadziei. To w sumie trochę przykre, że najlepsze pod względem fabularnym elementy Słodkiego Flirtu przez znakomitą większość czasu nie mają nic wspólnego z naszym kochaniem.

Zdesperowana Sukreta pyta Rozalię, czy ta mogłaby jakoś wspomóc Kim jako psycholog:

Trochę się boję, że ludzie zaczną mnie postrzegać już tylko jako tę nawiedzoną babkę, która wciąż udziela innym lekcji…

Och, Rozo, nie chcę cię martwić, ale ten parostatek odpłynął w piękny rejs już na etapie liceum.

Sukreta zasięga rady u swego misiaczka, co tu począć z Kim, bowiem otrzymała dwie sprzeczne wskazówki: jedną od Rozy (nie można zostawić dziewczyny samej w takiej chwili, bo kompletnie się załamie), drugą od Eryka (niektórzy muszą w samotności lizać rany). Rzecz jasna popieram moją psiapsi, no bo jakże to tak, nie brać czynnego udziału w czyimś dramacie, którą to postawę popiera mój luby:

Rozumiem też twojego kolegę Eryka. To bardzo… romantyczny punkt widzenia. Ale wiadomo przecież, dokąd prowadzi romantyzm. Pławić się w swoim cierpieniu, pić z kielicha goryczy aż po samo dno… Te wszystkie obrazy nami poruszają.

Jestem dziwnie pewna, że Rayan był tym typem nastolatka, który po ciężkim dniu w szkole zamykał się w pokoju, zapalał czarne świece, włączał smutny podkład muzyczny, po czym spędzał godziny, pisząc wiersze o byciu niezrozumianym przez okrutny świat.

Violetta pomogła Kim wygrzebać się z najczarniejszych myśli, oczywiście przy naszym aktywnym udziale - a ponieważ nie lubię niczego robić na pół gwizdka, kończę ten akt z minusowym lovometrem u obu pań. Czując dogłębną satysfakcję wynikającą z dobrze przeżytego dnia, udaję się oddać Rozie przysługę wraz z moim lubym i tak, drodzy państwo, wreszcie dotarliśmy do tej niesławnej sceny - czas zaopiekować się Thią!

Thio, bądź grzeczna i słuchaj [Sukrety] i Rayana, dobrze? Jak nie, to nie będą chcieli więcej do nas przyjechać i się tobą zajmować.

Och, Rozalio, od razu widać, że jesteś urodzonym psychologiem.

Thia do Rayana:

Nie rozumiem, jak mówisz! Ty wymyślasz nowe słowa…

image/forum/smilies/big_smile.png I okej, ta dziewczynka jest jeszcze mała, a Zaidi wyjątkowo nie popisywał się tu swoją erudycją, ale mimo wszystko! Thio, chodź do cioci, niechże cię uściskam.

Jak będę duża, będę lekarzem delfinów!

Nie, serio, Team Thia.

He, he, Thia nie chce jeść marchewki, więc Rayan wymyśla jakieś banialuki o magicznej mocy warzyw; scenka jak scenka, ale absolutnie rozwalił mnie moment, w którym Thia na rewelacje Zaidiego reaguje sprajtem, który opisać można wyłącznie jako pełne pobłażania przewrócenie oczami image/forum/smilies/big_smile.png Ona już wie!

Zaidi idiotycznie okłamał dziecko, że jak zje marchewkę, to będzie skakać jak królik, a ja mogę albo ocalić biedaczkę od rozczarowania i powiedzieć jej wprost, że to tak nie działa, albo poprzeć Rayana i czekać na epicki napad furii i tak, oczywiście, że wybieram bramkę numer dwa. Prowadzi mnie to wprost to do utraty ilustracji, ale przynajmniej mój facet ma za swoje, gdy Thia udając Spider-Mana zalicza glebę, więc zdecydowanie było warto.

No i wreszcie nadszedł ten moment: musimy zasugerować WSowi, czy chciałybyśmy mieć własną dzidzię, czy też raczej cała ta zabawa nie jest dla nas. Hmm, pomyślmy: z jednej strony mamy faceta, który focha się za każdym razem, gdy ktoś nie zgadza się z jego wizją, oznajmia swej partnerce, że ma ciasny umysł, ponieważ nie podziela jego artystycznych poglądów, dosyć jasno zasugerował nam, że wierność jest dla kołtunów, a jego wizja wychowania to karmienie potomka głupawymi kłamstwami miast spokojnego wytłumaczenia mu związków przyczynowo - skutkowych stojących za decyzjami mamusi i tatusia. Z drugiej - niewiastę, dla której nie istnieje coś takiego, jak prawo do prywatności, jej wizja spędzania czasu z rodziną to odgradzanie się od bliskich żelazną kurtyną sekretów (Seksowny Tatonie, pamiętamy!), przez większość czasu ma potężne problemy z utrzymaniem swojego biznesu na powierzchni i lada dzień trafi za kratki za pranie brudnych pieniędzy.

...No OCZYWIŚCIE, że strzelimy sobie dzidzię, a nawet trzy! Co mogłoby pójść nie tak?

Niestety, nie jestem w stanie powiedzieć, co się stanie, jeżeli nasz WS nie zgadza się z nami w kwestii prokreacji, bowiem Zaidi stwierdza, że zaiste, zegar biologiczny tyka i czy w związku z tym moglibyśmy zabrać się jak najszybciej do roboty. Oczywiście, że tak, mój miły! Bombelek to dokładnie to, czego potrzebujemy do całkowitego fabularnego chaosu, nie mogę się wprost doczekać tej pięknej katastrofy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz