Hi, guuuuurls! Jak widać Beemoov
pozwolił nam na miłość w czasach zarazy, tak więc uderzamy w spin-off,
wobec którego mam tyle samo oczekiwań, co wątku Nataniela w
Uniwersytecie, czyli żadnych. Nie, serio, zmęczyłam ostatnio odcinek
ósmy na Uczelni i w momencie gorących przeprosin, które przeprosinami
nie były, nie pamiętam, żebym czuła się tak bardzo niezainteresowana
tym, co dzieje się w tej grze. A wiemy, że okazji ci tu dostatek! Tak
czy inaczej ruszamy dowiedzieć się, co też słychać u Kentina, tego
odpadu otomowego wyboru; kupić chyba najbrzydszy strój, jaki widziała ta
gra (a występuje w niej Rozalia, mind you. Wow, jeżeli ona go będzie
wybierać, to +15 do ironii); last but not least, zakończyć sagę licealną
tych streszczeń. Oficjalnie to z mojej strony ostatnie spotkanko w
fantastycznym, rozwiniętym i bogatym w interesujące wątki uniwersum
Słodkiego Flirtu, które celebruję z wami w tej dłuższej formie. Postaram
się wycisnąć z niego jak najwięcej, ale nie bijcie, jeżeli się nie uda –
pamiętajcie wszak, z jakim odcinkiem mamy do czynienia. No to wio!
Tym razem Słodki Flirt na swym ostatnim hurra uderza w metę z przytupem. Zamiast przywoływać ducha minionego flashbacka z randomowego artefaktu, przywołuje zgoła inną aparycję. Tę od przegapionych itemków.
Titi: A ja marzę, żebyś opowiedziała mi wszystkie historie flirciary i łamaczki serc!
Sucrette: Ale ja nie łamię serc…
Moje do tej pory się nie poskładało po najdzikszych akcjach, których byłaś tutaj bohaterką, więc jedno ci się udało.
Titi wjeżdża nam na chatę i jestem święcie przekonana, że po prostu wskoczyła nam do łóżka (i mam niepokój, czy to miłość, czy jednak zaraza) przez okno, ponieważ twierdzi, że chce zaskoczyć Kobietę-Kota i Naszego Seksownego Tatona, a miałaby problem ich nie spotkać po drodze na piętro do pokoju Suśki i jej opkowej umiejętności spania do późna. No chyba że nasza ciotka posiada ósmego dana we włamaniach i jeżeli to rodzinne, to może w ten sposób Beemoov chce przypieczętować trafność pseudonimu Kobiety-Kota. … Czy to znaczy, że już jestem sławna?!
Titi: Na przykład (dramatyczna pauza) ta maskotka w kącie… Nie powiesz mi przecież, że dostałaś ją od „tylko” przyjaciela!
Sucrette: … W zasadzie tak.
Nie przekonacie mnie, że wydźwięk tego dialogu był inny. Takie mam ideolo i tyle.
Sucrette: (…) (Titi tyle mi pomaga! Zasługuje, bym poopowiadała jej trochę o sobie.)
„Zasługuje”. Nie to, co moi rodzice, prawda.
Sukreta wraca myślami do zakończenia egzaminów, które dla tych biednych dzieci musiało być gorsze niż wspinaczka na Golgotę. Koleżanki narzekają na upały (co już teraz zapala mi czerwoną lampkę, ponieważ w tym odcinku dostajemy płaszcz kloszarda, a to Słodki Flirt, który przez pół Uniwersytetu stara się przepchać swoją wersję efektu cieplarnianego, ale okej, może to wyjaśnią i zmuszą mnie do przeproszenia się ze scenariusz--- ahahaha, na pewno nie), a chłopakom przypomina się, że mimo wszystko są jeszcze dziećmi i zaczynają świętować spóźniony Śmigus-Dyngus. Zanim Rozalia wpadnie, by prychnąć na niedojrzałość kolegów i zakazać dobrej zabawy, Sukreta odkryje bez pomocy jej albo Aleksego istnienie swoich jajników.
Sucrette: (Figlarnie uśmiechnęłam się do Kentina, zerkając na jego tors prześwitujący spod CZARNEJ koszulki, ale ta zimna ryba tego nie zauważyła.)
Alas, poor Yorick.
Kentin: (…) Dla ciebie zrobiłbym wszystko!
Hej, może w tym odcinku wreszcie odkryję, która wersja Kentina jest tą prawdziwą – spuścizna kija w tyłku po Natanielu czy „wyłożę się dla ciebie na kałuży, co byś pantofelka nie zmoczyła”.
Sucrette: (Nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Cała moja klasa tu była i bawili się jak dzieci.)
Rozalia oceniająca, OCH TAK BARDZO OCENIAJĄCA, za 3, 2, 1…
Scurette: (…) (Ale jego dobry humor i naturalna życzliwość natychmiast rozwiały moje wątpliwości.)
Nnnno, coś mi tam świta, że gdzieś świeżo po powrocie (jak już się pominie tę głupią akcję z zemstą na Amber, która była pełna agresji na swój własny sposób) Ken rzeczywiście przejawiał chociaż przebłysk takich cech, ale potem już scenariuszowi nie chciało się o tym pamiętać. Z drugiej strony to Suśka podsumowująca to, co ona uważa za dobry humor i życzliwość, więc… tego no.
Następuje dość dziwna akcja jak na Słodki Flirt: mianowicie Sukreta i Kentin flirtują na całego przed resztą obsady, a nasza mimozowata bohaterka proponuje swojemu jaskiniowcowi całusa za jego poświęcenie (nawet Kentin jest zdziwiony, więc widzicie, gruba akcja, zwłaszcza po tym ultra-głupim wątku z ukrywaniem związku). Ale żeby nam zachowania i relacje nie weszły za bardzo w te mądre i logiczne koleje, to zaraz wszystko wraca do normy.
Armin: Chodź, chcę wykorzystać wszystkie godziny, które przegrałem w Splatoona!
*le sigh*
W próbie wprowadzenia jakiegoś ciekawego wątku w ten odcinek, Kentin rzuca bombą w Armina, ten dokonuje darksoulsowego przewrotu (it’s very effective!), co kończy się wy już dobrze wiecie jak.
Kentin: O nie…
Tym razem Słodki Flirt na swym ostatnim hurra uderza w metę z przytupem. Zamiast przywoływać ducha minionego flashbacka z randomowego artefaktu, przywołuje zgoła inną aparycję. Tę od przegapionych itemków.
Titi: A ja marzę, żebyś opowiedziała mi wszystkie historie flirciary i łamaczki serc!
Sucrette: Ale ja nie łamię serc…
Moje do tej pory się nie poskładało po najdzikszych akcjach, których byłaś tutaj bohaterką, więc jedno ci się udało.
Titi wjeżdża nam na chatę i jestem święcie przekonana, że po prostu wskoczyła nam do łóżka (i mam niepokój, czy to miłość, czy jednak zaraza) przez okno, ponieważ twierdzi, że chce zaskoczyć Kobietę-Kota i Naszego Seksownego Tatona, a miałaby problem ich nie spotkać po drodze na piętro do pokoju Suśki i jej opkowej umiejętności spania do późna. No chyba że nasza ciotka posiada ósmego dana we włamaniach i jeżeli to rodzinne, to może w ten sposób Beemoov chce przypieczętować trafność pseudonimu Kobiety-Kota. … Czy to znaczy, że już jestem sławna?!
Titi: Na przykład (dramatyczna pauza) ta maskotka w kącie… Nie powiesz mi przecież, że dostałaś ją od „tylko” przyjaciela!
Sucrette: … W zasadzie tak.
Nie przekonacie mnie, że wydźwięk tego dialogu był inny. Takie mam ideolo i tyle.
Sucrette: (…) (Titi tyle mi pomaga! Zasługuje, bym poopowiadała jej trochę o sobie.)
„Zasługuje”. Nie to, co moi rodzice, prawda.
Sukreta wraca myślami do zakończenia egzaminów, które dla tych biednych dzieci musiało być gorsze niż wspinaczka na Golgotę. Koleżanki narzekają na upały (co już teraz zapala mi czerwoną lampkę, ponieważ w tym odcinku dostajemy płaszcz kloszarda, a to Słodki Flirt, który przez pół Uniwersytetu stara się przepchać swoją wersję efektu cieplarnianego, ale okej, może to wyjaśnią i zmuszą mnie do przeproszenia się ze scenariusz--- ahahaha, na pewno nie), a chłopakom przypomina się, że mimo wszystko są jeszcze dziećmi i zaczynają świętować spóźniony Śmigus-Dyngus. Zanim Rozalia wpadnie, by prychnąć na niedojrzałość kolegów i zakazać dobrej zabawy, Sukreta odkryje bez pomocy jej albo Aleksego istnienie swoich jajników.
Sucrette: (Figlarnie uśmiechnęłam się do Kentina, zerkając na jego tors prześwitujący spod CZARNEJ koszulki, ale ta zimna ryba tego nie zauważyła.)
Alas, poor Yorick.
Kentin: (…) Dla ciebie zrobiłbym wszystko!
Hej, może w tym odcinku wreszcie odkryję, która wersja Kentina jest tą prawdziwą – spuścizna kija w tyłku po Natanielu czy „wyłożę się dla ciebie na kałuży, co byś pantofelka nie zmoczyła”.
Sucrette: (Nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Cała moja klasa tu była i bawili się jak dzieci.)
Rozalia oceniająca, OCH TAK BARDZO OCENIAJĄCA, za 3, 2, 1…
Scurette: (…) (Ale jego dobry humor i naturalna życzliwość natychmiast rozwiały moje wątpliwości.)
Nnnno, coś mi tam świta, że gdzieś świeżo po powrocie (jak już się pominie tę głupią akcję z zemstą na Amber, która była pełna agresji na swój własny sposób) Ken rzeczywiście przejawiał chociaż przebłysk takich cech, ale potem już scenariuszowi nie chciało się o tym pamiętać. Z drugiej strony to Suśka podsumowująca to, co ona uważa za dobry humor i życzliwość, więc… tego no.
Następuje dość dziwna akcja jak na Słodki Flirt: mianowicie Sukreta i Kentin flirtują na całego przed resztą obsady, a nasza mimozowata bohaterka proponuje swojemu jaskiniowcowi całusa za jego poświęcenie (nawet Kentin jest zdziwiony, więc widzicie, gruba akcja, zwłaszcza po tym ultra-głupim wątku z ukrywaniem związku). Ale żeby nam zachowania i relacje nie weszły za bardzo w te mądre i logiczne koleje, to zaraz wszystko wraca do normy.
Armin: Chodź, chcę wykorzystać wszystkie godziny, które przegrałem w Splatoona!
*le sigh*
W próbie wprowadzenia jakiegoś ciekawego wątku w ten odcinek, Kentin rzuca bombą w Armina, ten dokonuje darksoulsowego przewrotu (it’s very effective!), co kończy się wy już dobrze wiecie jak.
Kentin: O nie…
Kastiel: Który to był?!
Po czym Sucrette nie poszła na
studia, tylko kolejne dwie części spędziła na opłakiwaniu grobu Kentina i
dbania o zasadzone wokół orchidee, koniec gry!
Kastiel reaguje we właściwy dla tej postaci sposób (przynajmniej w Liceum, bo Uniwersytet czyni z nim takie cuda, że mam ochotę się z nią przyjaźnić, tylko nikomu nie mówcie), z kolei Kentin reaguje też właściwie, ale nie tyle dla postaci, co dla całego uniwersum Słodkiego Flirtu.
Kentin: (…) Nie mógłbyś podejść do tego w sposób filozoficzny?
Po czym Kentin idzie w tyradę odnośnie tego, że nie boi się już Kastiela, bo pewnie nigdy go już więcej nie zobaczy (prorocze!), dlatego hej, porzucajmy się bombami wodnymi! Bo to w jakiś sposób rozwiązuje nasz dwudziestoodcinkowy konflikt po obu stronach! Tyle że nie bardzo! Filozoficzne może to jest dla Kentina, Kastiel dalej mógłby mu lugnąć, tym razem za pieprzenie o Chopinie, ACZKOLWIEK…
Kastiel: Ahahaha, dobre, dobre, a ja myślałem, że ty po prostu lubisz ściągać na siebie kłopoty!
… It works. Też jestem zaskoczona.
Kastiel: Trzeba wierzyć, że Sucrette ma na ciebie dobry wpływ i sprowadziła cię na dobrą drogę.
Powiedział resident bad boy. … Co? Ja rozumiem, że Słodki Flirt nie pamięta, że Iris ma zbyt dużo oleju w głowie, by rozdawać ludziom swoje nagie fotki, ale to jest postać poboczna (ku mojemu ogromnemu zniesmaczeniu), a Kastiel to złoty cielec tej gry, no i chyba scenarzyści powinni pamiętać, że on ma tylko dwa tryby: rozróba albo dajcie mi święty spokój, ale nope! No chyba że to jest bezpośrednie nawiązanie do męskości jak marmolada z dramy Kena, bo chyba Kastiel był o jego zachowanie tak mega urażony, że pomyślałabyś, że jednak mu zależy (powiedziałabym, że ktoś powinien napisać o tym ficka, ale pewnie już istnieje ich z trzynaście, bo to popularna „dynamika”, wiecie, dwie postacie się nienawidzą, dobry pretekst, by pójść w agresywną wymianę śliny). Jeśli tak, to trochę lipa, bo wątek obecny (bo przecież nie powiem „rozwijany”) od dwudziestu odcinków rozbił się o jedno jedyne najpóźniejsze wydarzenie. Mogłabym też się przyczepić, że oczywiście rozwiązują go w spin-offie zamiast we właściwej fabule, zwłaszcza że każdy w nim w jakiś sposób uczestniczył niezależnie od wybranka, aczkolwiek mam takie przeczucie, że dużo tutaj nie zobaczymy w zakresie fabularnym, więc na bezrybiu i rak ryba.
Kentin: Nie jestem już Kentinem, który boi się połowy szkoły…
Sucrette: Trudno jest się przyznać do własnych błędów. Ale jeszcze ciężej zacząć się zmieniać.
Armin: Ale jesteśmy z ciebie dumni, więc tak trzymaj!
Okej, dobra, obstaję przy teorii, że gra zdecydowała się rozwiązać konflikt Kena i Kastiela na kanwie ostatniego arcu, ponieważ w takim razie musiałabym uznać, iż gra lobbuje Kentina jako WINNEGO temu, że inni uczniowie się nad nim znęcali. And that’s sick, dlatego idę dalej i nie patrzę wstecz.
Alexy: Coś mnie ominęło, przyjaciele?
To doprawdy zastanawiające, że Alexy właściwie nigdy nie jest obecny, gdy Kentin przeżywa jakieś ważniejsze momenty w życiu. Okej, znając liczbę czasu antenowego, jaką scenarzyści postanowili przeznaczyć na tę postać, nie było ich zaraz znowu tak wielu, aczkolwiek z tego co pamiętam, nawet podczas dramy-lamy Kena Alexy był zbyt zajęty marudzeniem o tym, że jego idol przestał nadawać się na głównego bohatera mokrych snów, a na wszelkie próby ratowania swojej flamy trzeba było zaciągać go wołami. Z drugiej strony dawno kończyłam Liceum i ja nie zarabiam, gubiąc fiszki do tego scenariusza, więc może coś zmyślam.
Punkt widzenia przechodzi na Kentina i to jest chyba jedyna postać z tych wszystkich spin-offów, która rzeczywiście na tym zyskuje, zwłaszcza że następuje z jego strony rozliczenie się z konsekwencjami ostatniej dramy. Alexy zabiera go na stronę, by przegadać ich relacje po katastrofie zwanej Evan. Można się kłócić, czy to scena potrzebna, ale w odróżnieniu od rozkmin poprzednich chłopaków, nie trąci fillerem i stanowi dobry przykład na to, co można było zrobić z tym dodatkowym czasem antenowym. Po ostatniej dramie zwłaszcza uczucia Aleksego zostały zatelegrafowane, ale nie było już miejsca, by to lepiej zaprezentować, co udaje się w spin-offie i bardzo mi się to podoba. Z mojej subiektywnej strony powiem tylko, że dalej nie mam dobrego zdania o Miejscowym Przyjacielu Geju. Rozmowa rozchodzi się o to, że Sukreta to typowa bohaterka otome, co to wszystko wybaczy, nie to co Alexy, ten rekin pogardy z uciechą pluszczący się w twoim poczuciu winy. Podejrzewam, że sporo osób doceni, że neonowa strona bliźniaków nie odpuszcza tak łatwo i to ciekawy zwrot akcji w tej cukierkowej grze, gdzie wszyscy się miłują, o ile fabuła nie zdecydowała, że jesteś antagonistą (poza Kastielem, który chce każdemu wpie…. przyć, ale on jest ulubieńcem twórców, więc jemu wolno), ja jednak nie potrafię zapomnieć tego, jak interesowną i w gruncie rzeczy egocentryczną osobą jest w tej opowieści Alexy, tak więc dla mnie to ciągle dziecinne rozczarowanie szczenięcą miłością, z której zamiast wyciągnąć wnioski, lepiej zrobić osobistą urazę i karmić ją przez kolejnych parę lat. Sorry, nie lubię go i tyle. On i Rozalia są siebie warci.
No dobrze, ale my tu pitu-pitu, a nasz główny bohater prowadzi monologi wewnętrzne.
Kentin: (Naprawdę mam szczęście z Sucrette. Taka dziewczyna zasługuje, żeby traktować ją jak księżniczkę.)
*le sigh x2*
Okej, czepiam się, bo to nawiązanie do tego, że mu wybaczyła po akcji z Evanem (a mogła zabić jak Alexy!), ale mimo wszystko – gdyby ktoś zaczął traktować Suśkę jak królewnę, to już w ogóle nic by tam w tej głowie nie zostało. … I właśnie zaimplikowałam, że tli się tam może jakiś samotny neuron.
Naszych bohaterów atakuje rzeczywistość: nie będzie słodkiego randewu, gdyż ponieważ Kentin nie zdał egzaminów iiii chyba wspomniano o tym również w podstawce, więc continuity i wspomnienie o ważnym wyniku w głównej fabule, co jest miłe? Tak sądzę. W każdym razie po raz pierwszy decyduję się na całkowitą immersję ze Słodkim Flirtem, w wyniku czego wybieram najbardziej OOC opcję, jaką mogłaby podjąć kanoniczna Sukreta: idę pomóc Kentinowi w nauce.
Sucrette: Okej, z czym masz największy problem?
Kentin: Z historią, to mój słaby punkt. Mój mózg nie chce zapamiętać żadnej daty.
Jako że pomijam znaczną część odcinka, ponieważ jest za mało patologiczny/kwikogenny, żeby nabić trochę więcej stron w Wordzie opowiem wam żenującą ciekawostkę z mego życia nawiązującą do tego dialogu. Mianowicie mam tak samo – jedyne daty, które byłam w stanie zapamiętać podczas całej mojej kariery akademickiej, to bitwa pod Grunwaldem i chrzest Polski, z czego to drugie też czasem mi się myli, bo za dużo takich samych cyfr. I to nie tak, że nie próbowałam. Pewnego dnia doszłam do wniosku, że to cokolwiek żałosne, że nie mam pojęcia, kiedy wybuchły poszczególne wojny światowe. Więc je wykułam. Aktywnie, z uwagą, starałam się je zapamiętać. No i pamiętałam. Przez jakieś trzy godziny. Wiem, że są inne rzeczy, w których jestem dobra, ale są takie dziedziny, do których nie mam startu nawet na tym podstawowym poziomie i morał z tego taki, że nigdy nie pójdę do Milionerów, a jeżeli nie daj Boże kiedyś na ulicy zaatakują mnie ludzie z Matura to Bzdura albo czegoś podobnego, to w wieczornych wiadomościach usłyszycie, że ktoś rzucił się do rzeki ze wstydu.
Sucrette: (Oczywiście czasami trudno nam się było skoncentrować i korzystaliśmy z tego, że biblioteka była pusta…)
Oczywiście, że tak. Co przypomina mi, że jeszcze Rozalia, królowa hentajców, nie pojawiła się w tym odcinku. … Zapeszyłam, nie?
Sucrette: (Tak się całowaliśmy, że myślałam, że umrę z gorąca.)
Taki dialog jest w tej grze.
Sucrette: Wszystko fajnie, ale chyba nie powinniśmy tracić tyle czasu na badanie sobie migdałków?
Kentin: Sama powiedziałaś, że trzeba robić regularne przerwy i dotleniać mózg!
Oportunista!
Kentin: Gdybym wiedział, że istnieje tyle podobieństw między „Grą o tron” a historią Anglii, to miałbym same piątki!
Sucrette: Przyznaję, że odkryłam to przypadkiem, gdy oglądałam Youtube zamiast się uczyć.
Okej, prawda w przeglądarkowej grze o podrywaniu dla dziewczynek, bo niech pierwszy rzuci kamieniem, kto nie dowiedział się miliarda rzeczy z przypadkowego rajdu po Wikipedii, ale wciąż – Suśka powinna być tytanem intelektu, bo całe jej modus operandi opiera się na „robieniu rzeczy zamiast się uczyć”. … No tak, może też udawać, że sprząta, a wtedy nie ćwiczy szarych komórek, fakt.
Sucrette: Znalazłam nawet książkę, która popularyzuje etykę i filozofię tego serialu!
Spoko dialog w ustach postaci z liceum. A potem zaczynasz Uniwersytet i patrzysz, jak Sukreta pisze magisterkę. Niektóre rzeczy nigdy się nie zmieniają.
Następuje festiwal jednego z najbardziej ogranych tropów w komediach romantycznych z cyklu „bohater próbuje wyznać bohaterce miłość, ale zagłusza go trąbiący samochód” (nic nie zmyślam, to naprawdę się tu dzieje), Kentin tak wkurza się na brak oryginalności scenarzystów, że zabiera Sukretę pod pachę i idzie postawić jej drina na rozluźnienie. Niestety bez skutku.
Sucrette: (Opowiedziałam kilka żartów na rozluźnienie, ale nadal miał poważną minę.)
Z drugiej strony może to nie wina doboru trunków.
O rany, słuchajcie, co tu się wyrabia – przed chwilą śmiałam się z wystąpienia jednej z najbardziej ogranych klisz, z której korzystają już tylko chyba polskie komedie romantyczne ostatnich pięciu lat, a tu się okazuje, że scenarzyści zrobili z tego clou odcinka! Tak więc Kentin jeszcze parę razy próbuje nam powiedzieć słowo na „k”, a kulminacją tego kabaretu staje się sprezentowanie Sukrecie wiązanki kwiatów. Iiii „wiązanka” to tutaj słowo klucz, dlatego aby ukryć erupcję żenadometru w rogu ekranu, Ken uśmierca swoją babcię.
Sucrette: (Nie wiedziałam, że ostatnio stracił członka rodziny. Musiało mu być smutno!)
Ja… ech. Przyznam się, że nawet mnie za bardzo nie rusza ten zwrot akcji poruszający wszelkie fabularne fundamenty w fikcji literackiej stworzonej dotąd przez człowieka. Naprawdę, pewnie powinnam to zjechać jak stąd do Chin, ale chyba jestem bardziej wdzięczna, że ten odcinek dość rozsądnie podchodzi do niektórych rzeczy i nie sili się na dramę, tylko oferuje nam takie głupotki na odetchnięcie. Pewnie, dalej nie mam nic dobrego do powiedzenia na temat umiejętności miejscowych scenarzystów, ale ja już wolę podśmiechiwać się uśmiercaniem Bogu ducha winnej babki w imię paraliżującej nieśmiałości niż po raz n-ty przewracać oczy na widok usilnego pchania przez grę zainteresowania problemami Aleksego (i Armina).
Po zaprezentowaniu słodkoflirtowej propozycji na tegoroczną Noc Kabaretową, przechodzimy do teraźniejszości, gdzie Sukreta dalej streszcza (a ja streszczam jak ona streszcza, więc wiecie – streszczeniocepcja!) Titi rewelacje tego spin-offu.
Sucrette: Gdy powiedziałam o tym Rozie, ta tylko się tajemniczo uśmiechnęła jak Mona Lisa i poradziła, żebym dała mu czas. Ale czas na co!?
Poza tym, że wywołałam trzeciego ducha tej opowieści wigilijnej (zawiedzionych nadziei i toksycznych relacji), to nie wiem, co efektywniej mnie tu zniesmacza – pragnienie Słodkiego Flirtu, by ubarwić scenariusz jakimiś fajnymi porównaniami, pociągnięte niestety na dno przez brak wiary w inteligencję swoich odbiorców (NO BO WIECIE KTO UŚMIECHA SIĘ TAJEMNICZO MONA LISA WIECIE WIECIE WIECIE) czy teraz już totalne jechanie po kliszach z otome, które nie robią wrażenia nawet na osobach, które widziały chociaż trzy japońskie romanse na krzyż. I też nie mam pojęcia, po ki czort tak się tu napędza to wyznanie miłosne, skoro nastąpiło ono już w 28 odcinku i oni są już razem, a Słodki Flirt próbuje nam sprzedać finał Tokimeki Memorial w drugim sezonie anime, i to jeszcze w jakimś antyklimatycznym odcinku, np. piątym. Zamiast nadrabiać nagłówki filmików komentujących sukces Endgame na Jutjubie, zapuśćcie se Netfliksa tam w tym Beemoovie i obejrzyjcie jakieś anime, może przypomnicie sobie, jak działa konstrukcja szkieletu fabularnego.
Sucrette: Miałam dziwne wrażenie, że dzielą jakiś sekret…
Och, roll credits I guess. TO jest ten sekret?
Kastiel reaguje we właściwy dla tej postaci sposób (przynajmniej w Liceum, bo Uniwersytet czyni z nim takie cuda, że mam ochotę się z nią przyjaźnić, tylko nikomu nie mówcie), z kolei Kentin reaguje też właściwie, ale nie tyle dla postaci, co dla całego uniwersum Słodkiego Flirtu.
Kentin: (…) Nie mógłbyś podejść do tego w sposób filozoficzny?
Po czym Kentin idzie w tyradę odnośnie tego, że nie boi się już Kastiela, bo pewnie nigdy go już więcej nie zobaczy (prorocze!), dlatego hej, porzucajmy się bombami wodnymi! Bo to w jakiś sposób rozwiązuje nasz dwudziestoodcinkowy konflikt po obu stronach! Tyle że nie bardzo! Filozoficzne może to jest dla Kentina, Kastiel dalej mógłby mu lugnąć, tym razem za pieprzenie o Chopinie, ACZKOLWIEK…
Kastiel: Ahahaha, dobre, dobre, a ja myślałem, że ty po prostu lubisz ściągać na siebie kłopoty!
… It works. Też jestem zaskoczona.
Kastiel: Trzeba wierzyć, że Sucrette ma na ciebie dobry wpływ i sprowadziła cię na dobrą drogę.
Powiedział resident bad boy. … Co? Ja rozumiem, że Słodki Flirt nie pamięta, że Iris ma zbyt dużo oleju w głowie, by rozdawać ludziom swoje nagie fotki, ale to jest postać poboczna (ku mojemu ogromnemu zniesmaczeniu), a Kastiel to złoty cielec tej gry, no i chyba scenarzyści powinni pamiętać, że on ma tylko dwa tryby: rozróba albo dajcie mi święty spokój, ale nope! No chyba że to jest bezpośrednie nawiązanie do męskości jak marmolada z dramy Kena, bo chyba Kastiel był o jego zachowanie tak mega urażony, że pomyślałabyś, że jednak mu zależy (powiedziałabym, że ktoś powinien napisać o tym ficka, ale pewnie już istnieje ich z trzynaście, bo to popularna „dynamika”, wiecie, dwie postacie się nienawidzą, dobry pretekst, by pójść w agresywną wymianę śliny). Jeśli tak, to trochę lipa, bo wątek obecny (bo przecież nie powiem „rozwijany”) od dwudziestu odcinków rozbił się o jedno jedyne najpóźniejsze wydarzenie. Mogłabym też się przyczepić, że oczywiście rozwiązują go w spin-offie zamiast we właściwej fabule, zwłaszcza że każdy w nim w jakiś sposób uczestniczył niezależnie od wybranka, aczkolwiek mam takie przeczucie, że dużo tutaj nie zobaczymy w zakresie fabularnym, więc na bezrybiu i rak ryba.
Kentin: Nie jestem już Kentinem, który boi się połowy szkoły…
Sucrette: Trudno jest się przyznać do własnych błędów. Ale jeszcze ciężej zacząć się zmieniać.
Armin: Ale jesteśmy z ciebie dumni, więc tak trzymaj!
Okej, dobra, obstaję przy teorii, że gra zdecydowała się rozwiązać konflikt Kena i Kastiela na kanwie ostatniego arcu, ponieważ w takim razie musiałabym uznać, iż gra lobbuje Kentina jako WINNEGO temu, że inni uczniowie się nad nim znęcali. And that’s sick, dlatego idę dalej i nie patrzę wstecz.
Alexy: Coś mnie ominęło, przyjaciele?
To doprawdy zastanawiające, że Alexy właściwie nigdy nie jest obecny, gdy Kentin przeżywa jakieś ważniejsze momenty w życiu. Okej, znając liczbę czasu antenowego, jaką scenarzyści postanowili przeznaczyć na tę postać, nie było ich zaraz znowu tak wielu, aczkolwiek z tego co pamiętam, nawet podczas dramy-lamy Kena Alexy był zbyt zajęty marudzeniem o tym, że jego idol przestał nadawać się na głównego bohatera mokrych snów, a na wszelkie próby ratowania swojej flamy trzeba było zaciągać go wołami. Z drugiej strony dawno kończyłam Liceum i ja nie zarabiam, gubiąc fiszki do tego scenariusza, więc może coś zmyślam.
Punkt widzenia przechodzi na Kentina i to jest chyba jedyna postać z tych wszystkich spin-offów, która rzeczywiście na tym zyskuje, zwłaszcza że następuje z jego strony rozliczenie się z konsekwencjami ostatniej dramy. Alexy zabiera go na stronę, by przegadać ich relacje po katastrofie zwanej Evan. Można się kłócić, czy to scena potrzebna, ale w odróżnieniu od rozkmin poprzednich chłopaków, nie trąci fillerem i stanowi dobry przykład na to, co można było zrobić z tym dodatkowym czasem antenowym. Po ostatniej dramie zwłaszcza uczucia Aleksego zostały zatelegrafowane, ale nie było już miejsca, by to lepiej zaprezentować, co udaje się w spin-offie i bardzo mi się to podoba. Z mojej subiektywnej strony powiem tylko, że dalej nie mam dobrego zdania o Miejscowym Przyjacielu Geju. Rozmowa rozchodzi się o to, że Sukreta to typowa bohaterka otome, co to wszystko wybaczy, nie to co Alexy, ten rekin pogardy z uciechą pluszczący się w twoim poczuciu winy. Podejrzewam, że sporo osób doceni, że neonowa strona bliźniaków nie odpuszcza tak łatwo i to ciekawy zwrot akcji w tej cukierkowej grze, gdzie wszyscy się miłują, o ile fabuła nie zdecydowała, że jesteś antagonistą (poza Kastielem, który chce każdemu wpie…. przyć, ale on jest ulubieńcem twórców, więc jemu wolno), ja jednak nie potrafię zapomnieć tego, jak interesowną i w gruncie rzeczy egocentryczną osobą jest w tej opowieści Alexy, tak więc dla mnie to ciągle dziecinne rozczarowanie szczenięcą miłością, z której zamiast wyciągnąć wnioski, lepiej zrobić osobistą urazę i karmić ją przez kolejnych parę lat. Sorry, nie lubię go i tyle. On i Rozalia są siebie warci.
No dobrze, ale my tu pitu-pitu, a nasz główny bohater prowadzi monologi wewnętrzne.
Kentin: (Naprawdę mam szczęście z Sucrette. Taka dziewczyna zasługuje, żeby traktować ją jak księżniczkę.)
*le sigh x2*
Okej, czepiam się, bo to nawiązanie do tego, że mu wybaczyła po akcji z Evanem (a mogła zabić jak Alexy!), ale mimo wszystko – gdyby ktoś zaczął traktować Suśkę jak królewnę, to już w ogóle nic by tam w tej głowie nie zostało. … I właśnie zaimplikowałam, że tli się tam może jakiś samotny neuron.
Naszych bohaterów atakuje rzeczywistość: nie będzie słodkiego randewu, gdyż ponieważ Kentin nie zdał egzaminów iiii chyba wspomniano o tym również w podstawce, więc continuity i wspomnienie o ważnym wyniku w głównej fabule, co jest miłe? Tak sądzę. W każdym razie po raz pierwszy decyduję się na całkowitą immersję ze Słodkim Flirtem, w wyniku czego wybieram najbardziej OOC opcję, jaką mogłaby podjąć kanoniczna Sukreta: idę pomóc Kentinowi w nauce.
Sucrette: Okej, z czym masz największy problem?
Kentin: Z historią, to mój słaby punkt. Mój mózg nie chce zapamiętać żadnej daty.
Jako że pomijam znaczną część odcinka, ponieważ jest za mało patologiczny/kwikogenny, żeby nabić trochę więcej stron w Wordzie opowiem wam żenującą ciekawostkę z mego życia nawiązującą do tego dialogu. Mianowicie mam tak samo – jedyne daty, które byłam w stanie zapamiętać podczas całej mojej kariery akademickiej, to bitwa pod Grunwaldem i chrzest Polski, z czego to drugie też czasem mi się myli, bo za dużo takich samych cyfr. I to nie tak, że nie próbowałam. Pewnego dnia doszłam do wniosku, że to cokolwiek żałosne, że nie mam pojęcia, kiedy wybuchły poszczególne wojny światowe. Więc je wykułam. Aktywnie, z uwagą, starałam się je zapamiętać. No i pamiętałam. Przez jakieś trzy godziny. Wiem, że są inne rzeczy, w których jestem dobra, ale są takie dziedziny, do których nie mam startu nawet na tym podstawowym poziomie i morał z tego taki, że nigdy nie pójdę do Milionerów, a jeżeli nie daj Boże kiedyś na ulicy zaatakują mnie ludzie z Matura to Bzdura albo czegoś podobnego, to w wieczornych wiadomościach usłyszycie, że ktoś rzucił się do rzeki ze wstydu.
Sucrette: (Oczywiście czasami trudno nam się było skoncentrować i korzystaliśmy z tego, że biblioteka była pusta…)
Oczywiście, że tak. Co przypomina mi, że jeszcze Rozalia, królowa hentajców, nie pojawiła się w tym odcinku. … Zapeszyłam, nie?
Sucrette: (Tak się całowaliśmy, że myślałam, że umrę z gorąca.)
Taki dialog jest w tej grze.
Sucrette: Wszystko fajnie, ale chyba nie powinniśmy tracić tyle czasu na badanie sobie migdałków?
Kentin: Sama powiedziałaś, że trzeba robić regularne przerwy i dotleniać mózg!
Oportunista!
Kentin: Gdybym wiedział, że istnieje tyle podobieństw między „Grą o tron” a historią Anglii, to miałbym same piątki!
Sucrette: Przyznaję, że odkryłam to przypadkiem, gdy oglądałam Youtube zamiast się uczyć.
Okej, prawda w przeglądarkowej grze o podrywaniu dla dziewczynek, bo niech pierwszy rzuci kamieniem, kto nie dowiedział się miliarda rzeczy z przypadkowego rajdu po Wikipedii, ale wciąż – Suśka powinna być tytanem intelektu, bo całe jej modus operandi opiera się na „robieniu rzeczy zamiast się uczyć”. … No tak, może też udawać, że sprząta, a wtedy nie ćwiczy szarych komórek, fakt.
Sucrette: Znalazłam nawet książkę, która popularyzuje etykę i filozofię tego serialu!
Spoko dialog w ustach postaci z liceum. A potem zaczynasz Uniwersytet i patrzysz, jak Sukreta pisze magisterkę. Niektóre rzeczy nigdy się nie zmieniają.
Następuje festiwal jednego z najbardziej ogranych tropów w komediach romantycznych z cyklu „bohater próbuje wyznać bohaterce miłość, ale zagłusza go trąbiący samochód” (nic nie zmyślam, to naprawdę się tu dzieje), Kentin tak wkurza się na brak oryginalności scenarzystów, że zabiera Sukretę pod pachę i idzie postawić jej drina na rozluźnienie. Niestety bez skutku.
Sucrette: (Opowiedziałam kilka żartów na rozluźnienie, ale nadal miał poważną minę.)
Z drugiej strony może to nie wina doboru trunków.
O rany, słuchajcie, co tu się wyrabia – przed chwilą śmiałam się z wystąpienia jednej z najbardziej ogranych klisz, z której korzystają już tylko chyba polskie komedie romantyczne ostatnich pięciu lat, a tu się okazuje, że scenarzyści zrobili z tego clou odcinka! Tak więc Kentin jeszcze parę razy próbuje nam powiedzieć słowo na „k”, a kulminacją tego kabaretu staje się sprezentowanie Sukrecie wiązanki kwiatów. Iiii „wiązanka” to tutaj słowo klucz, dlatego aby ukryć erupcję żenadometru w rogu ekranu, Ken uśmierca swoją babcię.
Sucrette: (Nie wiedziałam, że ostatnio stracił członka rodziny. Musiało mu być smutno!)
Ja… ech. Przyznam się, że nawet mnie za bardzo nie rusza ten zwrot akcji poruszający wszelkie fabularne fundamenty w fikcji literackiej stworzonej dotąd przez człowieka. Naprawdę, pewnie powinnam to zjechać jak stąd do Chin, ale chyba jestem bardziej wdzięczna, że ten odcinek dość rozsądnie podchodzi do niektórych rzeczy i nie sili się na dramę, tylko oferuje nam takie głupotki na odetchnięcie. Pewnie, dalej nie mam nic dobrego do powiedzenia na temat umiejętności miejscowych scenarzystów, ale ja już wolę podśmiechiwać się uśmiercaniem Bogu ducha winnej babki w imię paraliżującej nieśmiałości niż po raz n-ty przewracać oczy na widok usilnego pchania przez grę zainteresowania problemami Aleksego (i Armina).
Po zaprezentowaniu słodkoflirtowej propozycji na tegoroczną Noc Kabaretową, przechodzimy do teraźniejszości, gdzie Sukreta dalej streszcza (a ja streszczam jak ona streszcza, więc wiecie – streszczeniocepcja!) Titi rewelacje tego spin-offu.
Sucrette: Gdy powiedziałam o tym Rozie, ta tylko się tajemniczo uśmiechnęła jak Mona Lisa i poradziła, żebym dała mu czas. Ale czas na co!?
Poza tym, że wywołałam trzeciego ducha tej opowieści wigilijnej (zawiedzionych nadziei i toksycznych relacji), to nie wiem, co efektywniej mnie tu zniesmacza – pragnienie Słodkiego Flirtu, by ubarwić scenariusz jakimiś fajnymi porównaniami, pociągnięte niestety na dno przez brak wiary w inteligencję swoich odbiorców (NO BO WIECIE KTO UŚMIECHA SIĘ TAJEMNICZO MONA LISA WIECIE WIECIE WIECIE) czy teraz już totalne jechanie po kliszach z otome, które nie robią wrażenia nawet na osobach, które widziały chociaż trzy japońskie romanse na krzyż. I też nie mam pojęcia, po ki czort tak się tu napędza to wyznanie miłosne, skoro nastąpiło ono już w 28 odcinku i oni są już razem, a Słodki Flirt próbuje nam sprzedać finał Tokimeki Memorial w drugim sezonie anime, i to jeszcze w jakimś antyklimatycznym odcinku, np. piątym. Zamiast nadrabiać nagłówki filmików komentujących sukces Endgame na Jutjubie, zapuśćcie se Netfliksa tam w tym Beemoovie i obejrzyjcie jakieś anime, może przypomnicie sobie, jak działa konstrukcja szkieletu fabularnego.
Sucrette: Miałam dziwne wrażenie, że dzielą jakiś sekret…
Och, roll credits I guess. TO jest ten sekret?
Titi: Ach, jakby chciał ci zrobić niespodziankę urodzinową i nie potrafił utrzymać języka za zębami?
Sucrette: Właśnie tak! … Znając go, to całkiem możliwe.
Biorąc pod uwagę, co już zobaczyliśmy w tym odcinku, to właściwie tak, sto procent, że idziemy w tym kierunku.
Sucrette: (…) To był spokojny poranek i skorzystałam z okazji, by poleżeć dłużej w łóżku.
Dzień jak co dzień.
Suśka dostaje SMS-a, ale decyduje, że po tych okropnych egzaminach, które zaburzyły jej plan okienkowy, absolutnie i bez dyskusji należy jej się odpoczynek. Po kilku godzinach odbiera telefon, a tam wiadomość od Kentina.
Kentin: Wyjrzyj przez okno UwU
Sucrette: (Kentin napisał kredą na chodniku w środku ogromnego serca: „Dla Sucrette, najpiękniejszej dziewczyny w Słodkim Amorisie”.)
A ja teraz wpadnę tu z moją totalnie aromantyczną pupą i zapytam, czy Kentin stał tam przez te parę godzin po narysowaniu swego magnum opus i czekał, aż jego księżniczka łaskawie się obudzi, bo jeżeli tak to looooooooooooooooool :D
Sucrette: (Serce stanęło mi na sekundę. Kiedy on to napisał? Rano? W nocy?)
Widzicie, she knows what’s up!
O nie, okazuje się, że Kentina wcale tam nie ma, tylko to narysowane serce. No i teraz Rozalia musi się pojawić, bo moja odcinkowa quota socjopatii nie została zaspokojona *sadface*
Sucrette: (Z niedowierzaniem spojrzałam na jego wiadomość. Czuję się, jakbym obudziła się w komedii romantycznej!)
*le sigh x3*
Serce to dopiero początek, bo Kentin urządził nam podchody do parku, a kolejna strzałka okraszona jest przymiotnikiem.
Sucrette: (Błyskotliwa… zdeterminowana… urocza…)
„Ciekawe, o kim to”!
Baj de łej – jesteśmy po wyborze stroju i może zastanawiacie się, czy dalej żyjemy w alternatywnej rzeczywistości pogodowej. No więc tak, ponieważ Sukreta stwierdza, że jest „ładnie, ale chłodno”, a nigdzie nie wspomnieli o jakimś konkretnym time skipie (a i tak nie mogą przenieść się za daleko, bo nowy rok szkolny). Nothing to see here, proszę się rozejść.
Sucrette: (…) („Jesteś wyjątkową dziewczyną”. On też jest wyjątkowy… Zasługuje na wielkiego buziaka, niech no ja go tylko dorwę!)
Awww :D
Po chwili w dość bezpardonowy sposób przechodzimy do punktu widzenia Kentina (serio, nie ma żadnego ostrzeżenia, w jednej scenie jesteśmy Sukretą, a w drugiej naszym jaskiniowcem, a że ja zawsze mam niepokój, bo moja Suśka ma ten sam schemat kolorystyczny co Ken, to wiecie, może coś zaszło i będę musiała żyć z tego konsekwencjami do momentu padnięcia serwerów), a tam wcale nie ewidentny plagiat z plakietką mema na zawołanie.
„Guile”: A gdzie to się idzie tą wieczorową porą?
Kentin: … Mamy południe.
„Guile”: A ja mam na imię Giles w tym uniwersum i wcale nie zerżnęli mojego projektu postaci ze Street Fightera.
Czy to już desperacja, kiedy jestem całkowicie świadoma, jak na chama ojciec Kentina został wepchnięty w ten spin-off, ale doceniam, że Słodki Flirt robi użytek z tabunu postaci, których kwestie można policzyć na palcach jednej ręki? Zanim jednak wejdę głębiej w ten dyskurs, przerywamy tę audycję, by pokazać państwu wierutne kłamstwa.
„Guile”: Grrrr, nie mogę złego słowa powiedzieć na temat tej małej. Wygląda na odpowiedzialną dziewczynę.
Sucrette: Właśnie tak! … Znając go, to całkiem możliwe.
Biorąc pod uwagę, co już zobaczyliśmy w tym odcinku, to właściwie tak, sto procent, że idziemy w tym kierunku.
Sucrette: (…) To był spokojny poranek i skorzystałam z okazji, by poleżeć dłużej w łóżku.
Dzień jak co dzień.
Suśka dostaje SMS-a, ale decyduje, że po tych okropnych egzaminach, które zaburzyły jej plan okienkowy, absolutnie i bez dyskusji należy jej się odpoczynek. Po kilku godzinach odbiera telefon, a tam wiadomość od Kentina.
Kentin: Wyjrzyj przez okno UwU
Sucrette: (Kentin napisał kredą na chodniku w środku ogromnego serca: „Dla Sucrette, najpiękniejszej dziewczyny w Słodkim Amorisie”.)
A ja teraz wpadnę tu z moją totalnie aromantyczną pupą i zapytam, czy Kentin stał tam przez te parę godzin po narysowaniu swego magnum opus i czekał, aż jego księżniczka łaskawie się obudzi, bo jeżeli tak to looooooooooooooooool :D
Sucrette: (Serce stanęło mi na sekundę. Kiedy on to napisał? Rano? W nocy?)
Widzicie, she knows what’s up!
O nie, okazuje się, że Kentina wcale tam nie ma, tylko to narysowane serce. No i teraz Rozalia musi się pojawić, bo moja odcinkowa quota socjopatii nie została zaspokojona *sadface*
Sucrette: (Z niedowierzaniem spojrzałam na jego wiadomość. Czuję się, jakbym obudziła się w komedii romantycznej!)
*le sigh x3*
Serce to dopiero początek, bo Kentin urządził nam podchody do parku, a kolejna strzałka okraszona jest przymiotnikiem.
Sucrette: (Błyskotliwa… zdeterminowana… urocza…)
„Ciekawe, o kim to”!
Baj de łej – jesteśmy po wyborze stroju i może zastanawiacie się, czy dalej żyjemy w alternatywnej rzeczywistości pogodowej. No więc tak, ponieważ Sukreta stwierdza, że jest „ładnie, ale chłodno”, a nigdzie nie wspomnieli o jakimś konkretnym time skipie (a i tak nie mogą przenieść się za daleko, bo nowy rok szkolny). Nothing to see here, proszę się rozejść.
Sucrette: (…) („Jesteś wyjątkową dziewczyną”. On też jest wyjątkowy… Zasługuje na wielkiego buziaka, niech no ja go tylko dorwę!)
Awww :D
Po chwili w dość bezpardonowy sposób przechodzimy do punktu widzenia Kentina (serio, nie ma żadnego ostrzeżenia, w jednej scenie jesteśmy Sukretą, a w drugiej naszym jaskiniowcem, a że ja zawsze mam niepokój, bo moja Suśka ma ten sam schemat kolorystyczny co Ken, to wiecie, może coś zaszło i będę musiała żyć z tego konsekwencjami do momentu padnięcia serwerów), a tam wcale nie ewidentny plagiat z plakietką mema na zawołanie.
„Guile”: A gdzie to się idzie tą wieczorową porą?
Kentin: … Mamy południe.
„Guile”: A ja mam na imię Giles w tym uniwersum i wcale nie zerżnęli mojego projektu postaci ze Street Fightera.
Czy to już desperacja, kiedy jestem całkowicie świadoma, jak na chama ojciec Kentina został wepchnięty w ten spin-off, ale doceniam, że Słodki Flirt robi użytek z tabunu postaci, których kwestie można policzyć na palcach jednej ręki? Zanim jednak wejdę głębiej w ten dyskurs, przerywamy tę audycję, by pokazać państwu wierutne kłamstwa.
„Guile”: Grrrr, nie mogę złego słowa powiedzieć na temat tej małej. Wygląda na odpowiedzialną dziewczynę.
Legenda głosi, że gdzieś w
alternatywnym Słodkim Flircie Giles ciągle próbuje znaleźć tę
„odpowiedzialną dziewczynę”, która po niecnym zerwaniu lilii jego syna
uciekła robić karierę na studiach i wymierzyć solidny Flash Kick w jej
żołądek.
„Guile”: Ale na ciebie, Kentin, to ja mam oko! Razem z mamą strasznie się o ciebie martwimy, zwłaszcza po tych głupotach, które ostatnio odstawiłeś!
Kentin: Błagam, tato, staram się jak mogę, by naprawić moje błędy!
But daaaaaaad…!
Nagle perspektywa przeskakuje z powrotem na Sukretę (powinni tu dać ostrzeżenie o epilepsji, come on), a tam pewny klej na rozgrzanie jajników: zakochany facet, pies do miętoszenia i wielgachny miś na wypadek, gdy zabraknie pierwszego i drugiego. Do tego samego wniosku dochodzi Cookie (chociaż z drugiej strony może to oznaka frustracji plączącego się języka Kentina, który DALEJ próbuje obnażyć serce przed Sukretą, yep, ciągle ciągniemy te karuzelę śmiechu), dlatego decyduje się okazać prezentowi od Kena miłość na swój własny sposób. W sumie trochę szkoda, bo o ile wiem, to w tym spin-offie nie ma szansy otrzymać jakiegoś dodatkowego itemka, co tym bardziej cementuje jego status odbębnionego contentu, a rekord wysokości zdobywanych misiów zatrzymuje się na talii Suśki, więc wiecie, the sky is the limit! Ale nie ma czasu ocierać łez, bo teraz trzeba ocierać je komuś innemu – Słodki Flirt jednak nie położył totalnej laski na tym odcinku, więc pojawia się nowa postać nieograniczająca się jedynie do latających w powietrzu kwestii. Chociaż może tak byłoby lepiej…
Dziewczynka: Zawiązałam mojemu pieskowi wstążkę, taką samą jak ja noszę!
Iiiiii dziewczynka nie ma wstążki, chyba że chowa ją po kapeluszem, ale tego nigdy się nie dowiemy! W sumie nie zdziwiłoby mnie, gdyby każda część beemoovowskiego teamu pracowała w totalnej izolacji od reszty. Kolejna cegiełka w historii ich legendarnego poziomu jakości komunikacji.
W każdym razie Słodki Flirt stwierdził, że fabułka z szukaniem psa dyrektorki to było Soul Society/Enies Lobby/Namek zaprezentowanych przez nich arców:
Kentin: Sucrette jest najlepsza w odnajdywaniu psiaków, sama zobaczysz! Któregoś dnia odnalazła nawet psa dyrektorki!
Sucrette: To prawda, i to był zdecydowanie najlepszy moment w moim życiu…
More like największe osiągnięcie, nie licząc oczywiście mistrzowskich aktorskich popisów Suśki, nad którymi wszyscy rozpływali się dwa i pół odcinka, a potem cisza.
Dziewczynka: Wow! Jest pani genialna!
Sucrette: (Całe szczęście dzieci w tym wieku jeszcze nie rozumieją ironii. Ten przeklęty pies doprowadzał mnie do szału.)
Teraz pragnę, aby w każdej części Słodkiego Flirtu był odcinek z szukaniem psa. Ej, ej, czekajcie, ale czemu wyłączacie stronę?! Słuchajcie, bo Beemoov uważa, że złapał tutaj fabularnego Pana Boga za nogi, ale ja pławię się w cierpieniu tej tępiej dzidy Sukrety i ej – im więcej głupich akcji, tym mniej czasu na wynurzenia Rozalii. Jaka historia, taki Doug Judy. Jest to w pewnym sensie świadectwo tego, co tu się odpierdziela. I dlatego powinno zostać zatopione w bursztynie. A potem będziecie opowiadać koleżankom, że grałyście w grę tak źle napisaną, że z ganiania za psem dyrektorki zrobiła fabułę na cały odcinek i uważali to za tak fantastyczny patent, że celebrowali to co parę epizodów. Albo po prostu znaleźli wreszcie memy z SF na Tumblrze, szkoda tylko, że nie wpadli w końcu na krytykę, dlaczego pięć dolarów na dzień to przegięcie.
Tymczasem Słodki Flirt postanowił, że w odcinku poświęconym Kentinowi pomożemy randomowemu NPC-owi, który nikogo nic, w czym pomoże nam cała klasa! Ale jest łyżka miodu w tej beczce dziegciu.
Sucrette: (Szkoda, że Roza nie może do nas dołączyć, ale szczęściara siedzi z Leo w Wenecji!)
„Guile”: Ale na ciebie, Kentin, to ja mam oko! Razem z mamą strasznie się o ciebie martwimy, zwłaszcza po tych głupotach, które ostatnio odstawiłeś!
Kentin: Błagam, tato, staram się jak mogę, by naprawić moje błędy!
But daaaaaaad…!
Nagle perspektywa przeskakuje z powrotem na Sukretę (powinni tu dać ostrzeżenie o epilepsji, come on), a tam pewny klej na rozgrzanie jajników: zakochany facet, pies do miętoszenia i wielgachny miś na wypadek, gdy zabraknie pierwszego i drugiego. Do tego samego wniosku dochodzi Cookie (chociaż z drugiej strony może to oznaka frustracji plączącego się języka Kentina, który DALEJ próbuje obnażyć serce przed Sukretą, yep, ciągle ciągniemy te karuzelę śmiechu), dlatego decyduje się okazać prezentowi od Kena miłość na swój własny sposób. W sumie trochę szkoda, bo o ile wiem, to w tym spin-offie nie ma szansy otrzymać jakiegoś dodatkowego itemka, co tym bardziej cementuje jego status odbębnionego contentu, a rekord wysokości zdobywanych misiów zatrzymuje się na talii Suśki, więc wiecie, the sky is the limit! Ale nie ma czasu ocierać łez, bo teraz trzeba ocierać je komuś innemu – Słodki Flirt jednak nie położył totalnej laski na tym odcinku, więc pojawia się nowa postać nieograniczająca się jedynie do latających w powietrzu kwestii. Chociaż może tak byłoby lepiej…
Dziewczynka: Zawiązałam mojemu pieskowi wstążkę, taką samą jak ja noszę!
Iiiiii dziewczynka nie ma wstążki, chyba że chowa ją po kapeluszem, ale tego nigdy się nie dowiemy! W sumie nie zdziwiłoby mnie, gdyby każda część beemoovowskiego teamu pracowała w totalnej izolacji od reszty. Kolejna cegiełka w historii ich legendarnego poziomu jakości komunikacji.
W każdym razie Słodki Flirt stwierdził, że fabułka z szukaniem psa dyrektorki to było Soul Society/Enies Lobby/Namek zaprezentowanych przez nich arców:
Kentin: Sucrette jest najlepsza w odnajdywaniu psiaków, sama zobaczysz! Któregoś dnia odnalazła nawet psa dyrektorki!
Sucrette: To prawda, i to był zdecydowanie najlepszy moment w moim życiu…
More like największe osiągnięcie, nie licząc oczywiście mistrzowskich aktorskich popisów Suśki, nad którymi wszyscy rozpływali się dwa i pół odcinka, a potem cisza.
Dziewczynka: Wow! Jest pani genialna!
Sucrette: (Całe szczęście dzieci w tym wieku jeszcze nie rozumieją ironii. Ten przeklęty pies doprowadzał mnie do szału.)
Teraz pragnę, aby w każdej części Słodkiego Flirtu był odcinek z szukaniem psa. Ej, ej, czekajcie, ale czemu wyłączacie stronę?! Słuchajcie, bo Beemoov uważa, że złapał tutaj fabularnego Pana Boga za nogi, ale ja pławię się w cierpieniu tej tępiej dzidy Sukrety i ej – im więcej głupich akcji, tym mniej czasu na wynurzenia Rozalii. Jaka historia, taki Doug Judy. Jest to w pewnym sensie świadectwo tego, co tu się odpierdziela. I dlatego powinno zostać zatopione w bursztynie. A potem będziecie opowiadać koleżankom, że grałyście w grę tak źle napisaną, że z ganiania za psem dyrektorki zrobiła fabułę na cały odcinek i uważali to za tak fantastyczny patent, że celebrowali to co parę epizodów. Albo po prostu znaleźli wreszcie memy z SF na Tumblrze, szkoda tylko, że nie wpadli w końcu na krytykę, dlaczego pięć dolarów na dzień to przegięcie.
Tymczasem Słodki Flirt postanowił, że w odcinku poświęconym Kentinowi pomożemy randomowemu NPC-owi, który nikogo nic, w czym pomoże nam cała klasa! Ale jest łyżka miodu w tej beczce dziegciu.
Sucrette: (Szkoda, że Roza nie może do nas dołączyć, ale szczęściara siedzi z Leo w Wenecji!)
Rzeczywiście, jaka SZKODA. Właściwie
to byłam przekonana, że Rozalia uwaliła jakiś egzamin, bo przecież
marudziła w głównym toku fabularnym, że nie poszło jej najlepiej, ale
pomaganie naszej psiapsióle nie przekłada się na topnienie pod
pocałunkami lubego, więc w samotności kuje przebieg wojny peloponeskiej i
ahahaha, to jest mój kanon.
Sucrette: (Nasi przyjaciele stopniowo przybywali.)
Sucrette: (Nasi przyjaciele stopniowo przybywali.)
Ej, Kastiel przyprowadził psa! That’s nice. Znaczy, przestanie być nice, gdy rzuci się na Cookiego albo tego całego Napo, ale przekroczymy ten most, gdy do niego dojdziemy, I guess. Guile, nowy NPC, Demon… Prawdziwy tytuł odcinka to chyba Liceum All Stars, tylko twórcy nie chcieli tak ewidentnie dawać do zrozumienia, że ich Kentin też nie obchodzi.
Alexy: Hej, Sucrette, ty to nie potrafisz przestać pomagać innym, co?
Sucrette: Tym razem to był pomysł Kentina, ale tak, to w moim stylu. *pod nosem* Tępa dzida nawet nie zapytała, czy jej matka rozwodzi się z mężem albo czy pies nie został czasem kradziony…
Kentin: Mówiłaś coś, skarbie?
Sucrette: Nope <3
Tymczasem coś, co nie zdarza się w Słodkim Flircie często – rozsądek.
Sucrette: O, przyprowadziłeś Demona! Myślisz, że będzie w stanie pomóc?
Kastiel: Zobaczymy. To nie jest co prawda pies tropiący, ale potrafi być sprytniejszy od większości z nich.
Specjalnie zbierałam odwagę przez kilka sekund, aby przygotować się na jakieś kastielowe przedłużanie p… ekhem, wynurzenia ze szklanki wody odnośnie ABSOLUTNEJ ZACZEPISTOŚCI psa Kaśki, ale nope, on po prostu wyprowadził przyjaciela na spacer. Dalej uważam, że to głupi pomysł (ale pewnie fabuła zweryfikuje moje podejrzenia w iście słodkoflirtowym stylu), but okay.
Kim: Lepsze to niż nudzić się w domu!
Priya: Nudzić się? Mam stertę książek do przeczytania przed rozpoczęciem roku!
Pierwszy raz w karierze Słodkiemu Flirtowi udaje się komentarz społeczny na temat obecnej sytuacji na świecie. Jestem pod umiarkowanym wrażeniem, bo wyszło im tylko przypadkiem.
Kentin organizuje poszukiwania jak akcję SWAT-u i tak, to wzbudza uśmiech zażenowania, ale, no nie wiem, ciągle jest to w jakiś sposób pocieszne? To zabawne, bo ten odcinek wypełniono po brzegi głupiutkimi akcjami, ale po raz pierwszy jestem przekonana, że odbieram je dlatego, bo jestem starą cyniczną prukwą i właściwie nie bałabym się pokazać tego odcinka jakiejś ośmiolatce w trosce o jej rozwój psychiczny. Wolałabym może, żeby te spin-offy stały na wyższym poziomie intelektualnym, co nie zmienia faktu, że paradoksalnie tylko ten poświęcony Kentinowi naprawdę wywiązuje się z ich założeń szerzenia fluffu i fanserwisu. „Ciaro, czyżby ci się podoba—„ hej, hej, bez przesady. Mam reputację do podtrzymania. Słodki Flirt zresztą też.
Armin: Super, będziemy łapać małego Growlithe’a! Jak w Pokemon Go.
*le sigh x4*
Kentin: Jakieś pytania?
Kastiel: Pominęliśmy tę część, w której pytasz mnie o zdanie, ale dobra.
Iris: Kastiel, no weź nie bądź takim pesymistą!
Wydrukowałabym sobie ten dialog i powiesiła nad łóżkiem, bo jest w nim tyle dobra, że ło rany, ale chyba jednak wolałabym, żeby to pracownicy Beemoovu go sobie powiesili w biurze, co by pamiętali jak niewiele trzeba, aby napisać coś spoko i dla odmiany niewzbudzającego facepalmów.
No dobra, mam teraz wybór zespołu i oczywiście w grę wchodzą tylko dwa: Armin i Iris oraz Priya i Kastiel. Teoretycznie powinnam wybrać ten pierwszy, bo to dla mnie ostatnia szansa, by spędzić trochę czasu z moim poprzednim lubym, a Priyę będę miała na co dzień przez kolejne piętnaście lat, które zejdzie mi na przechodzenie Uniwersytetu i Love Life (chyba że prędzej zwiną tę stronę, hue hue). Ale niestety ja gram z poradnikiem na kolanach i wiem już, co mnie czeka, jeżeli zdecyduję się na tę randkę z Pokemon Go, dlatego chyba masochistycznie zdecyduję się pobimbać z psem Kaśki, zwłaszcza że jego właściciel nieźle wypada w Uniwersytecie i przepraszam, ja też nie wiem, co się ze mną dzieje. Pewnie przejdzie mi, gdy Ruda Grażyna zaproponuje mi seksy, ale to jeszcze przede mną, a na razie to szlag mnie trafia, bo właśnie przyznałam, że zaczęłam tolerować Kastiela, co następne, Lysander z charakterem, nielubienie Faraza, nielubienie Mela--
Sucrette: (Dołączyłam do AlexY’EGO…)
Dobra, już mi przeszło.
Jako że nigdy nie płakałam za starymi WS-ami, bo też za czym tu płakać (ZOSTAWCIE TEN KRZYŻYK W ROGU EKRANU PLZ), wybieram psa.
Priya: Ha ha, znam tu takiego jednego, co BARDZO cieszy się ze swojej obecności w tym zacnym gronie.
Jezus, kto pisał ten odcinek i czy mógłby wrócić do Uniwersytetu, znaczy, Love Life?
Kentin: Nie rób takiej miny! Mam dla ciebie w zanadrzu mnóstwo przytulasów, gdy już ta szopka się skończy.
Sucrette: A mogłabym dostać mały przedsmak, zanim się rozejdziemy?
No nie, serio, kto to pisał? Wypuścili stażystę od dwudziestego ósmego odcinka z piwnicy spod garażu— biura Beemovu?
Sucrette: (Założył mi kosmyk za ucho i cmoknął w czoło.)
Sucrette: Co, to tyle?
Sucrette: (Przyssałam się do niego jak ośmiornica, zapominając o mojej przyszłej żonie i Kaśce, który właśnie żywiołowo dokonywał opróżniania zawartości żołądka pod pobliskim drzewem.)
No, chyba go z powrotem tam zamknęli.
Kastiel: Hej, powiedźcie, jeżeli wam przeszkadzamy!
Priya: Bo możemy się przyłączyć ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Kastiel: Co? Nie o to mi chodziło—
Priya: ( ͡°( ͡° ͜ʖ( ͡° ͜ʖ ͡°)ʖ ͡°) ͡°)
Ciąg dalszy w Uniwersytecie!
Armin: Daj im się chwilę poprzytulać!
Wooow, to oni tu wszyscy jeszcze stoją?! Myślałam, że został tylko mój team i ewentualnie team Kentina iiii teraz to się dopiero zrobiło awkward jak nie wiem co. … Z drugiej strony dobry wingman z tego Armina. To miłe, że na koniec sagi licealnej ktoś wstrząsnął posadami Jedynej Słusznej Przyjaźni tego uniwersum i WŁAŚNIE UŚWIADOMIŁAM SOBIE, ŻE W TYM ODCINKU NIE MA LYSANDRA O LOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOL!
Priya: (…) Jak to właściwie się stało, że pomagacie tej dziewczynce?
Imperatyw Narracyjny, droga Priyo. Imperatyw Narracyjny. A to piszę spod biurka, bo dalej brechtam się, że nawet nie zauważyłam nieobecności Lysandra.
Kastiel: Twój chłopak ma dziwne wyobrażenie na temat tego, jak powinna wyglądać „romantyczna randka”…
Jak usłyszysz o sukrecinych wyobrażeniach odnośnie fantazji seksualnych z tobą w roli głównej, to się dopiero zdziwisz! Nie, tak serio to wydaje mi się, że gdyby Kastiel się dowiedział o tym, że trzecim bokiem ich trójkątu miał być Nataniel, to wyleciałybyśmy z jego łóż— ścieżki szybciej niż po odmowie Zaidiemu. … I teraz chcę, żeby to pojawiło się w którymś odcinku.
Priya: Nie słuchaj tej zrzędy, Sucrette.
Staram się od czterdziestu odcinków, wierz mi!
Dzięki Kastielowi dowiaduję się, że
nie muszę czuć się winna z powodu dzielenia się z moimi psami lodami
(Słodki Flirt bawi i uczy), aczkolwiek wpierw muszę przebić się przez
jego przedłużanie p… popisywanie się ABSOLUTNĄ ZACZEPISTOŚCIĄ Demona.
Ale to nic, ponieważ…
Thomas: Nie działa na nią moje narzekanie na wynaturzenia kapitalizmu oraz wykorzystywanie dziecięcej siły roboczej.
Czy zaraz zza rogu wyskoczy Klema z Samuelem, żeby dopełnić tę cudowność, która tu zaszła?
Thomas: Chociaż teraz nie chce mi dawać pieniędzy nawet za pomaganie w myciu samochodu.
Kastiel: Kto by pomyślał, że mędrkowanie odbije się rykoszetem.
Priya: Thomas, jesteś przyszłym wielkim myślicielem i twoja fantastyczność sprawia, że kwestionuję zasadność adorowania Sukrety w Uniwersytecie, ale dali Bóg, czasem brakuje ci zdrowego rozsądku, hi hi…
I tak właśnie starsi koledzy nauczyli Thomasa cwaniactwa.
Kastiel: I tak nauczyłeś się szantażowania dorosłych?
Thomas: A ten tandetny punk ma magistra ironii?
Thomas: Nie działa na nią moje narzekanie na wynaturzenia kapitalizmu oraz wykorzystywanie dziecięcej siły roboczej.
Czy zaraz zza rogu wyskoczy Klema z Samuelem, żeby dopełnić tę cudowność, która tu zaszła?
Thomas: Chociaż teraz nie chce mi dawać pieniędzy nawet za pomaganie w myciu samochodu.
Kastiel: Kto by pomyślał, że mędrkowanie odbije się rykoszetem.
Priya: Thomas, jesteś przyszłym wielkim myślicielem i twoja fantastyczność sprawia, że kwestionuję zasadność adorowania Sukrety w Uniwersytecie, ale dali Bóg, czasem brakuje ci zdrowego rozsądku, hi hi…
I tak właśnie starsi koledzy nauczyli Thomasa cwaniactwa.
Kastiel: I tak nauczyłeś się szantażowania dorosłych?
Thomas: A ten tandetny punk ma magistra ironii?
Kurczę, co za fantastyczny odcinek!
Thomas: Jeśli to dla ciebie, Ciara, to pomogę z przyjemnością.
Thomas: Jeśli to dla ciebie, Ciara, to pomogę z przyjemnością.
Zazdrości mi, że wreszcie weszłam na secret BEST route.
Thomas: Niestety nie widziałem go. Ale jeżeli poprawi ci to humor, to mogę zaproponować tobie i uroczej Priyi darmowe lody.
Proszę państwa, jak większość publicznych eventów w ostatnich dniach, tak i ścieżka Priyi została anulowana, ponieważ zrobiła to samo, co każdy rozsądny człowiek – wzięła sobie do serca rady Beyonce i odnalazła Thomasa, gdy tylko stał się legalny.
Kastiel: Ja to mogę sobie pomarzyć?
Ten odcinek ma wszystko, o czym zawsze marzyłam w Słodkim Flircie! Świetną opcję romansową i kosmiczną retrybucję Kastiela! I nie ma w nim Rozalii! A urodziny mam dopiero za pół roku!
Kastiel: Ech, wezmę te twoje lody. Przyznaję, że jestem trochę zawiedziony, że nie znaleźliśmy tego psa.
Kastiel wreszcie po czterdziestu odcinkach i trzech spin-offach zrozumiał, co trzeba zrobić, by trafić do serca dziewczyny, po tym jak Priya dwa razy pod rząd go wyśmiała w obliczu umiejętnego podrywu innych samców.
Okazuje się, że nikomu nie udało się znaleźć psa ani nawet wzmianki o tym, co obfituje w wiele górnolotnych słów o przyjaźni, bezpieczeństwie szczeniaków i podtrzymywaniu się na duchu.
Sucrette: (Kastiel już przymierzał się do rzucenia złośliwym żarcikiem, ale Priya powstrzymała go starożytną hinduską techniką miażdżenia stopy.)
Trochę mnie dziwiło, że Uniwersytet poszedł w kultywowanie tej znajomości, bo Priya i Kastiel nie mieli zaraz nie wiadomo ilu interakcji ze sobą w Liceum, dlatego podwójnie cieszę się, że spin-off próbuje stworzyć jakiś pomost dla tej relacji poza „a wiecie, pięć lat minęło, siedzieli na jednej uczelni, to tak jakoś połączyliśmy te dryfujące dusze”. … Ten odcinek naprawdę robi wiele rzeczy dobrze, huh.
Ekipa rozchodzi się do domów, a wraz z nimi Sukreta, która wyrównuje trochę poziom patologii w spin-offie.
Sucrette: (Chyba ze zmęczenia powiedziałam rodzicom więcej niż zwykle. Może to dlatego, że zdałam egzaminy, ale patrzę na nich inaczej. W końcu jestem już dorosła!)
Wiecie co, najgorsze w tym jest to, że rodzice Sukrety są w sumie mega w porządku, zwłaszcza Łucja. I Filip, poza tym że dba o wysoką temperaturę moich jajników, idzie co prawda w tę oklepaną rolę ojca, którego odpowiedzią na każdą głębszą relację córki jest czarna polewka, ale w momentach, gdy scenariusz pozwala mu zabłysnąć, to ojej, jest niczym Antares na nieboskłonie. I mówię to będąc świeżo po ósmym odcinku Uniwersytetu, gdzie całe uniwersum próbuje pomóc Suśce po nerwowej zapaści, w tym rodzice. Abstrahując już od tego, jak beznadziejnie się to wybrzmiewa w rytmie opowieści (jak ktoś trafnie wspomniał w odpowiednim wątku, Sukreta nagle zaczyna mieć miliard problemów na sekundę, z czego większość urosła do gargantuicznych rozmiarów wyłącznie na zawołanie scenariusza), to sama scena z takimi mamą i tatą chociażby, wygląda mega pociesznie. Tylko że nie potrafię się nią nacieszyć, ponieważ niestety przeszłam tych dziesiąt odcinków gry i wiem, że Sukreta to tragiczna jednostka i może stwierdzić, że nie zasługuje na uwagę i ciepło to za dużo, tak jestem święcie przekonana, że nie potrafiłaby się odwzajemnić. A przynajmniej nie bez kręcenia nosem i dywagacji, dlaczego powinna to zrobić zamiast „tak po prostu”.
No dobra, ale co tam słychać w fabule? Kentin nie wysyła Suśce SMS-a kontrolnego, że wrócił bezpiecznie do domu, ale rodzice ją uspokajają, że może został uziemiony za późny powrót. Ta teoria idzie się kochać, kiedy o pierwszej w nocy new challenger appears.
Giles wchodzi nam chatę w poszukiwaniu syna, który istotnie nie wrócił do swojego nexusa. Po burzliwej rozmowie, w której prawie dochodzi do wyzwania bohaterki od wszetecznic, a nasza matka ponownie udowadnia, że równa z jej babka i to ona powinna dostać spin-offa na zakupy z córką (pewnie wybrałaby nam kieckę ładniejszą niż wszystko, co do tej pory zaprezentowała nam Rozalia) formuje się nowe party złożone z taty Kentina, taty Sukrety, mamy Sukrety i samej Sukrety. Zguba znajduje się w parku, gdzie robi to, co myślałyście – na własną rękę szuka dalej psa. Oraz rozwoju charakteru. A ten wpada z półobrotu!
Kentin: Tato, daj mi skończyć. Sam powiedziałeś, że powinienem pomagać i chronić słabszych, że współczucie nie jest oznaką słabości, tylko…
*wzdycha ciężko nad tym, że to tylko spin-off, bo pewne decyzje nie zostałyby podjęte, gdyby Słodki Flirt szedł w tę charakterystykę Kentina konsekwentnie i od samego początku*
Giles: … Tylko oznaką siły. Nie ja to powiedziałem, tylko Dalajlama.
Sucrette: (…) To zabawne, że tak porywczy typ cytuje Dalajlamę.
O Jezu, zamknij się, Sukreta.
Sucrette: (Miałam ochotę dodać, że przed chwilą wyglądał na dumnego z syna, ale wolę go nie prowokować. Giles raczej rzadko prawi Kentinowi komplementy.)
…
Tata Kentina zluzowuje poślady na widok synowskiej determinacji, co kończy się odwołaniem grupy poszukiwawczej. Sukreta zostaje ze swoją flamą i tak naszą parkę zastaje poranek. Z Kentina uchodzi para, którą zastępuje desperacja, ale i ta szybko niknie, ponieważ Cookie decyduje, że to dobry czas na zostanie bohaterem ostatniej akcji: mianowicie odnajduje śpiącego Napo w krzakach. Happy end! Kentin zaprasza Sukretę na śniadanie, co okraszone jest trochę przykrymi implikacjami.
Kentin: Lubię ten czas o poranku, gdy nikogo nie ma i jest tak cicho. Wreszcie słyszę swoje myśli, nie to co w domu…
Naprawdę wolę sądzić, że Kentin przeżywa po prostu reperkusje swoich akcji z Evanem, ale biorąc pod uwagę dotychczasowe zachowanie Gilesa… Ech. Pewnie sytuacja nie jest tak hardkorowa jak u Nataniela i chyba dlatego przeraża mnie bardziej, bo jest zdecydowanie powszechniejsza.
Przyznaję się, że resztę odcinka przeklikałam, ponieważ zmierza on do przewidywalnego finału i nie ma tu nic wartego większej uwagi. No, może poza jedną rzeczą.
Sucrette: A twoja babcia?
Kentin: Ma się świetnie! Nie wiem, co strzeliło mi do głowy!
No to jest wątek, którego rozwiązania nie mogłam się doczekać.
Nareszcie docieramy do tego dukanego przez cały odcinek wyznania miłosnego i tradycyjnie kończymy słodką ilustracją – nie mam tu więcej do powiedzenia, dlatego przejdę od razu do podsumowania. Wystarczy przeczytać poprzednie posty pisane przeze mnie na forum przed streszczeniem, by wiedzieć, że niczego się nie spodziewałam po tym spin-offie, a paradoksalnie wypadł najlepiej ze wszystkich. Kentin dostał prościutki scenariusz, ale może właśnie ta prostota pozwoliła chłopakowi rozwinąć się jako postać. Zwłaszcza że jego interakcje z Suską są mimo wszystko mega urocze i da się uwierzyć w to, że to ten sam facet, który wyciągał nas na ciastka czterdzieści odcinków temu i dałby się za nas pokroić. Ładnie tu przedstawiono tę ewolucję, aż tym bardziej szkoda, że ostatni przyspieszony arc Słodkiego Flirtu miał tak strasznie na niego wyrąbane. Znalazł się czas na wątki, które z wiadomych powodów nie zmieściły się w głównym toku fabuły i wsadzono je tu naprawdę umiejętnie. Pospędzaliśmy czas z naszą klasą i dla odmiany nikt nie strzelił focha, a nawet wrzucono parę fajnych interakcji. Nie stwierdzę jednoznacznie, że ta gra byłaby lepsza, gdyby wywali Rozalię i Aleksego na stałe, ale przynajmniej ten odcinek udowodnił, że gdy marginalizuje się moralizatorstwo tej pierwszej i tego drugiego w całości, to od razu znajduje się czas na lepsze rzeczy: humor na przykład. Spin-off nie sprawił, że przez cały czas cieszyłam twarz jak mój ulubiony epizod dwudziesty ósmy, ale mnóstwo rzeczy tu zagrało i wolałabym wydać uciułane PA na niego niż poprzednie dwie odsłony, które niestety babrały się w typowych słodkoflirtowych głupotach i sprawiały wrażenie przykrego obowiązku, nie dobrej zabawy. Dalej nie tęsknię za Liceum, bo ja nigdy się z tą grą emocjonalnie nie zżyłam, aczkolwiek ten spin-off to naprawdę solidne rozstanie z tą częścią i cieszy mnie to pozytywne zaskoczenie. No i jest to też nasze streszczonkowe rozstanie, tak więc ponownie dziękuję za czytanie i docenianie tych wypocin – przynajmniej tyle mogłam wam dnia osłodzić. Salut!







Ojej, tak dawno nie zaglądałam, a tu nowe dobro! <3 Brakuje mi strasznie tych streszczeń, Beemoovie, bądź przeklęty za pozbawienie mnie jednej z moich ulubionych rozrywek! Widziałam, że streszczenie pojawiło się też na forum, ale że tam się zagapiłam i nie skomentowałam spin - offów, to nadrobię tutaj.
OdpowiedzUsuńJaka ta kurtka jest paskudna (przynajmniej na sprajtach, na ilustracji wygląda chyba trochę lepiej). Ale hej - westchnijmy zbiorowo za czasami, gdy Suśka potrafiła włożyć na siebie coś zakrywającego więcej niż trzydzieści procent ciała, wliczając w to cechy płciowe!
"Scurette: (…) (Ale jego dobry humor i naturalna życzliwość natychmiast rozwiały moje wątpliwości.)
Nnnno, coś mi tam świta, że gdzieś świeżo po powrocie (jak już się pominie tę głupią akcję z zemstą na Amber, która była pełna agresji na swój własny sposób) Ken rzeczywiście przejawiał chociaż przebłysk takich cech, ale potem już scenariuszowi nie chciało się o tym pamiętać." - no otóż właśnie niebałdzo. Jestem w miarę świeżo po przejściu tych wątków na serwerze hiszpańskim i niestety, Kentin głównie prezentuje postawę składającą się z czerwonych flag a'la idealny kandydat na przemocowego małżonka; z jednej strony pełny zasiedziałych kompleksów, z drugiej - udowadniający swoją męskość agresją i mizoginistycznymi uwagami, a zaznaczyć trzeba, że mam z nim lovo 105, więc to nie jest casus Kastiela nienawidzącego Sukrety za to, że oddycha (lovometr -100, I regret nothing).
"Po czym Kentin idzie w tyradę odnośnie tego, że nie boi się już Kastiela, bo pewnie nigdy go już więcej nie zobaczy (prorocze!), dlatego hej, porzucajmy się bombami wodnymi! Bo to w jakiś sposób rozwiązuje nasz dwudziestoodcinkowy konflikt po obu stronach!" - ja w sumie nadal nie wiem, o co chodzi w tym wątku. Ken od chwili powrotu do liceum zachowuje się, jakby całą gimbazę był obiektem ciężkiej kocówy ze strony rudego, tymczasem...oni w ogóle mieli ze sobą jakieś interakcje przed odjazdem K. do woja? Kentin był chłopcem do bicia Amber, owszem, ale czy Kastiel zawracał sobie nim głowę?
"Kentin: Sucrette jest najlepsza w odnajdywaniu psiaków, sama zobaczysz! Któregoś dnia odnalazła nawet psa dyrektorki!
Sucrette: To prawda, i to był zdecydowanie najlepszy moment w moim życiu…" - rany koguta, zagubione psy w uniwersum SF to musi być jakiś odpowiednik rA9 w Detroit.
"Szkoda, że Roza nie może do nas dołączyć, ale szczęściara siedzi z Leo w Wenecji!" - nooo, ale przynajmniej wiemy, na co poszły nasze "pożyczone" goldy!
"Kentin: Tato, daj mi skończyć. Sam powiedziałeś, że powinienem pomagać i chronić słabszych, że współczucie nie jest oznaką słabości, tylko…
*wzdycha ciężko nad tym, że to tylko spin-off, bo pewne decyzje nie zostałyby podjęte, gdyby Słodki Flirt szedł w tę charakterystykę Kentina konsekwentnie i od samego początku*" - no shit. Dlaczego TO nie jest Ken, z którym mogliśmy się bujać od początku?
"Nie stwierdzę jednoznacznie, że ta gra byłaby lepsza, gdyby wywali Rozalię i Aleksego na stałe" - *czyta to streszczenie już po przejściu dramy Aleksego w LL* - och, byłaby, BYŁABY. Pal licho Rozalię, niech ktoś wreszcie wykopie tę Dramę Llamę na stałe z fabuły, ta postać IMO już i tak jest nie do uratowania.
Niepopularna opinia, ale nie przeszkadzają mi roznegliżowane stroje Sukrety. Może to spaczenie One Piecem i jego wiecznie leciwie ubranej żeńskiej części obsady (a może po prostu lubię cycki), ale jej dekolt nie robi na mnie wrażenia. Inna sprawa, że przez jej ujemne IQ świecenie cycem nabiera tu podprogowego przekazu i tego już nie potrafię wybronić i już nawet nie zamierzam próbować.
UsuńCo do przemocowego Kentina, to trochę tu skłamałam (albo moje myślenie życzeniowe doszło do głosu, jak zresztą przez 90% grania w tę grę) - głównie pamiętam, że już od początku gra nie do końca wiedziała, co z nim zrobić, bo tak zachłysnęła się pierwszym (i jedynym) długofalowym wynikiem naszych decyzji, że... no wuja z tym zrobiła. I do dziś nie wiem, dla kogo ta opcja wpadła.
Kentin i Kastiel mają jakąś jedną (i nie wiem czy nie opcjonalną) interakcję w pierwszych trzech odcinkach, w której ten drugi opieprza tego pierwszego i ten pierwszy prawie robi w gacie, o ile dobrze pamiętam. I wokół tego zbudowano cały wątek, w którym od czasu do czasu Kentin przypomina sobie, że boi się Kastiela, choć mógłby mu spokojnie przyłożyć po całej tej szkole wojskowej. So yeah.
Mogłaby już stamtąd nie wracać, wtedy uznałabym to za dobrze zainwestowane pieniądze.
W Uniwersytecie Alexy głównie zaspokaja niewyżyte libido, więc nie jest aż tak inwazyjny (no, aż do momentu, gdy zgrywa bardziej pokrzywdzonego od dziewczyny, która właśnie straciła dziecko), Rozalia szczęśliwie ostatnio ustępuje miejsca Chani i to jest zmiana bardzo in plus. I jej drama nawet gładko wchodzi, więc... no okej, dalej nie zbliżyli się choćby o krok do statusu wporzo postaci uniwersum, ale są jakby znośniejsi. ... Na razie.
Mnie te negliże nie przeszkadzają, bo i co mnie tu ma przeszkadzać, ale jednak trochę śmieszą - bo dla mnie to jest kolejny przykład "co mały Beemoov rozumie przez dorosłą rozgrywkę". Suśka jest dorosła, a wiecie, co mają dorosłe kobiety? PIERSI! Już nie mówiąc o tym, że Beemoov tak się podniecił tą możliwością tworzenia wyzwolonych strojów, że trochę polecieli z wyobraźnią - no chciałabym widzieć, jak Sukreta obsługiwałaby wernisaż w tym, w co przeznaczono jej na ścieżce Zaidiego w odcinku piątym.
Usuń"W Uniwersytecie Alexy głównie zaspokaja niewyżyte libido" - w sumie tak można by podsumować całą istotę policealnego Aleksego.
Dla mnie najbardziej nie do przeżycia jest rżnięcie strojów ze zdjęć podrzuconych im przez użytkowniczki na social mediach. Ja wiem, tutaj już wiele rzeczy umarło, a kreatywność nawet przy pierwszej salwie, ale mimo to... To jest firma, która wyciąga rękę po moje pieniądze. Come on.
Usuń... W sumie racja. Przynajmniej nie pcha mi się do mojego związku jak w Liceum. Z drugiej strony nie ma go jeszcze za wiele (związku, nie Aleksego, bo z tego bym się cieszyła) i "najlepsze" ciągle przede mną.