czwartek, 27 lutego 2020

Episode of Armin (& Alexy) (SPIN-OFF #2)

Co tam? Gracie sobie w wyuzdane wąpierze? To se grajcie - ja wracam do crème de la crème beemovowskiej twórczości, czyli krainy wiecznych okienek, lekcji przeszkadzających w kręceniu dram i toksycznych relacji. Oraz…


Słodki Flirt napisał

Nerd Con’a

… Kulawej polszczyzny. Jakbym nigdy nie odeszła! No więc fabuła drugiego odcinka specjalnego bierze na tapet mojego lubego dobranego na zasadzie „na bezrybiu i rak ryba” (no i w końcu poddałam Nataniela, bo nazwał mnie głupią krową o raz za dużo). W tym odcinku podobno pójdziemy na konwent i chyba znowu bliźniaki się pokłócą, a poza tym dowiemy się, co tam ostatnio oglądali w biurze Beemoova, żeby koncertowo zerżnąć z tego pomysł na projekty postaci. Ale zanim przyjdzie nam zanurzyć się w te poruszające plot pointy, Beemoov zaprezentuje nam nowy stały koncept na zawiązywanie akcji.

Sucrette: (Mama powiedziała, że muszę posprzątać, aby odnaleźć randomowy itemek uruchamiający maszynę wspomnień i puff, odcinek opowiada się sam!)

No tak.




Sucrette: (Z drugiej strony mam tyle ubrań, że mogłabym codziennie nosić coś innego, a i tak nie dokopałabym się do dna szafy.)

Och, Słodki Flircie, jesteś taki meta.

Sucrette: (Zaczęłam sortować pościel na czystą i brudną. Nawet lekcje u Faraza mijałyby szybciej…)

Mam dwa pytania: ile Sukreta ma pościeli i czemu regularnie nie wyrzuca brudnej do prania. Przecież czasem przychodzi taki Lysander i robi jej masaż (nie na odwrót, bo już wiemy, że Suśka nie potrafi), i co, przewracają się w takiej brudnej? That’s icky! Po drugie (a w sumie trzecie): he he, jeżeli Sukreta narzeka na coś bardziej niż przydługie i męczące lekcje, to znaczy, że sięgnęliśmy nowego dna. Ja wiem, że trzeba jej jakoś wypełnić dialogi, by – nie wierzę, że to piszę w związku z TĄ serią – dołożyć jej punktów charakteru (i teraz ścierpła mi ręka), but still. W każdym razie nasza barwna i inspirująca bohaterka znajduje wymówkę dla dzisiejszego odcinka.

Sucrette: (Nie mogę uwierzyć, że pozwoliłam temu kostiumowi kisić się na podłodze! Tak bardzo go lubię!)

Cofam moje pytanie o pościel – skoro Suśka tak traktuje rzeczy jej bliskie, to pewnie wszystko inne mogłoby zarosnąć mchem, a ona tylko wzruszyłaby ramionami. … W sumie przypomina to jej stosunek do ludzi, którzy nie potrafią wzbudzić jej zainteresowania brakiem dram, w które mogliby ją wciągnąć. To super, że dowiadujemy się czegoś więcej o głębi psychologicznej tej postaci, ale chyba wolałabym jednak trzymać się mielizny w tym przypadku. … I teraz uświadomiłam sobie, że w tej grze nie ma nic pośrodku i znowu się zasmuciłam.

Sucrette: (Roza i Armin pomogli mi go uszyć. Nie wiedziałam, że Armin byłby do tego zdolny!)

Ha ha, mój chłopak jest leniwy i nie można na niego liczyć, chociaż mnóstwo odcinków udowodniło, że namiętnie angażuje się we wszystko, co jest związane z jego hobby.

Sucrette: (A przecież przypomina mi on o tak wyjątkowej dla mnie chwili…)

A jest ona tak wyjątkowa, że dowiemy się o niej w dodatkowym odcinku niezwiązanym z główną fabułą, na który musicie wydać miliony PA. No wiem, ja też czekałam.


Sucrette: (To było kilka tygodni temu, gdy policja aresztowała Armina…)

Oczywiście, że nawiążemy do najgłupszej fabułki Słodkiego Flirtu, czyli nagich fotek Iris. Czuję, że to wydarzenie było katalizatorem dla całego bezsensu tej gry. I mean, Charlotte uciekła z tej gry, to wystarczające podsumowanie.
Sucrette streszcza nam wątek z bliźniakami, jak gdyby na początku odcinka nie było oznaczenia, że lepiej grać w ten epizod po 37 odcinku, a i większość i tak ma pewnie liceum za sobą. W każdym razie fabułka spin-offa zaczyna się od niewinnego pytania Violetty, która fiszek nie czytała.

Violetta: Armin, lubisz komiksy, prawda?
Armin: To tak jakby zapytać papieża, czy jest katolikiem!

Wow, so edgy.
W każdym razie Słodki Flirt nie szczędzi czasu, by uderzyć w trzon swego gameplayu, czyli cierpliwe czekanie, aż toksyczne relacje raczą zejść z ekranu (spoiler: to się nigdy nie wydarza). I tak jesteśmy świadkami takich wspaniałości jak Alexy po Arminie jadący za każdy oddech; Armin próbujący tchnąć jakiś powiew pozytywów w atmosferę, but alas, to nie jest kraj dla optymistów, więc wszyscy jadą po nim, jak po burym psie płci żeńskiej, Violetta zachodząca w głowę, dlaczego nie mogła trafić dla odmiany do jakiejś normalnej obsady w normalnej grze; Rozalia. No dobra, rozumiem, że to już jest następny wątek i kłótnie bliźniaków to preludium do gościnnego występu Ethana (Evana? Chryste, sorry, ale z tej postaci pamiętam tylko te opięte o rozmiar za małą koszulkę bicepsy, tak bardzo była zajmująca), ale mimo wszystko NIE, nagie fotki Iris. Nagie. Fotki. Iris.
Armin zagarnia tytuł party mastera niecnie i bezczelnie, nawołując do grupowego najazdu na konwent marvelowski. Ponieważ jednak coś dzieje się w Słodkoflirtowie i przyjeżdża wystawa gadżetów z uniwersum. Czyli teoretycznie nie jest to konwent, tylko wydarzenie. Ale podejrzewam, że gdy zarząd Beemoovu nie daje swoim pracownikom pół dnia wolnego od klecenia odcinków do Uniwersytetu, to wydaje im internet na kubki, co starcza jedynie na zrobienie pobieżnego researchu odnośnie nowych, mało inwazyjnych pozycji erotycznych. W każdym razie idziemy na…


Słodki Flirt napisał

Nerd Con’a


Armin ma niezwykły radar na głupoty w tym medium, więc każe mi powiększyć party. Yup, będę szukać wszystkich po całej szkole – ach, ten zapierający dech w piersiach gameplay! Chyba mnie porąbało z tym inwestowaniem dwudziestu godzin w Chocobo Hot & Cold w FFIX, to tutaj dzieje się magia! W każdym razie zanim konwersacja nabierze rumieńców (Nataniel lubi Deadpoola! No o tym mogliby zrobić spin-offa!), schodzimy do SF-owego rynsztoku.

Sucrette: No ale weź pogadaj z Aleksym, no weź, no weź, no weź…
Armin: NIE  >:|

Tak było.

Armin: Idź wszystkich zaproś, okej? Jesteś specjalistką od latania po liceum jak poparzona i szukania postaci zagubionych na tych piętnastu planszach na krzyż. Ja bym nie dał rady z tym popieprzonym RNG!
Sucrette: Okej, chociaż nie wiem, czy w przyszłości będę mogła wpisać sobie to w CV.

Tak naprawdę Sucrette powiedziała tam coś niepoprawnego stylistycznie, ale staram się blokować negatywne doświadczenia w życiu.
Niestety moja światła misja musi poczekać – oto skończyło się nasze pięciogodzinne okienko i trzeba ruszać na plastykę. W drodze na lekcję dostaję opcję pojechania po Amber i Li, na która klikam tylko dlatego, że pojawiło się w niej imię Charlotte (desperate times indeed). Na plastyce z kolei dowiadujemy się, jakie fora ostatnio czytają scenarzyści.

Armin: Nie sądzisz, że Marvel ostatnio przewyższył DC? Po ostatnich filmach nie ma co z tym dyskutować!

Wiecie, nawet ja to wiem, a nie oglądam tych filmów. Trzeba tylko nie mieszkać w studni. No chyba  że totalnie się nie interesujecie dziewiątą muzą i to też jest okej. Po prostu zawsze na czynniki pierwsze rozwalają mnie wszelkie słodkoflirtowe próby wejścia w dyskurs… nnnnooo, JAKIKOLWIEK.

Violetta: Zasadniczo ja wolę mangę…

Violetta ostrą yaoistką confirmed.

Armin: Ło, ale to nic! Japończycy na przykład zrobili anime na podstawie Irona Mana i…

Ohohohoho, let me stop you right there, chump. Tak się składa, że Ajan Men przypadł na mój okres intensywnego oglądania chińskich bajek i to już kanoniczne, że masz tragiczny gust, ale weź jej tego nie polecaj, chłopie. X-menów też nie. Z tych czterech serii, które wtedy zrobili w porozumieniu z Marvelem, chyba tylko Blade był spoko i od biedy Wolverine, jeżeli tylko przegryziecie fakt, że w tej iteracji jest wiotkim bishounenem. Tak czy inaczej – Armin, go home, you’re drunk. To nie jest prawda w grach komputerowych, nie oglądajcie tego. Lepiej weźcie się za, no nie wiem, Cowboya Bebopa.

Morgan Freeman: O czym tam z takim zapałem dyskutujecie, towarzyszu Arminie?

Wild Morgan appears! He uses Surprise Attack!

Armin: O wystawie marvelowskiej, panie psorze!

It’s not very effective…
Amber popisuje się bucerą osoby, która nie interesuje się niczym poza swoimi fotkami na insta, czyli bardzo odpowiednio dla obecnej interpretacji tej postaci. Szczerze powiedziawszy relacje z nią na Uniwersytecie to jedna z tych rzeczy, na które czekam z jakimś tam entuzjazmem, czego nie mogę powiedzieć o np. fabułkach z Rayanem w roli głównej albo zalotach Hyuna. Tak czy inaczej okazuje się, że Morgan dalej dzierży tytuł Wymarzonego Nauczyciela, ponieważ próbował przepchnąć pomysł utworzenia party na ten wypad. W międzyczasie kontynuujemy stand-up z udziałem Amber.

Amber: Prędzej ogolę się na łyso, niż pójdę na wystawę frajerów!
(…)
Priya: Co tam wspominałaś o swoich złotych lokach?


He he, Priya~
Morgan opowiada o historii komiksu, którą mógłby pociągnąć też Farazowski. Nie sądzę, o ile jego dysertacje akurat się tym nie zajmowały. Albo jego wydział zrobił zajęcia z profesorem z takim przedmiotem badań. ALBO to Faraz jest tym profesorem. … Spin-off z przeszłością uniwersytecką Faraza WHERE. Niestety przerywamy tę niezwykle wciągającą audycję, by powrócić do stałego punktu programu.

Melania: Ale jak to, nie będziemy kontynuować lekcji o Salvadorze Dalim?
Sucrette: (Ojojoj, lekcja odeszła od utartego toru i Melania już straciła wątek!)

To miłe, że Słodki Flirt dba o to, by tagi mi się zakurzyły na blogaskowej wersji streszczenia. Chyba ostatnio nie miałam okazji wybrać „nie lubimy Melanii”.

Sucrette: (Morgan zaczął przytaczać historię komiksów i sama byłam zdziwiona tym, że przez cały czas uważnie słucham!)

A łyżka na to: „niemożliwe”. To pewnie origin story odnośnie tego, dlaczego Suśka poszła na historię sztuki. „No bo wiecie, żadna lekcja mnie nie interesowała i wolałam ganiać po szkole w poszukiwaniu powidoków Trudnych Spraw i Ukrytej Prawdy, ale WTEM psor zaczął gadać o Wonder Woman, i Catwoman, i innych woman, i aż stwierdziłam, że nie tylko chcę się o nich uczyć, ale nawet napiszę o nich pracę! I w międzyczasie zostanę feministką, wzięłam i postanowiłam, o. Niestety okazało się, że studia niestety też tak wyglądają, że wszyscy profesorowie są nudni, tylko ten, który chce dostać ci się do majtek i ma traumy z przeszłości jest interesujący, no niestety, trudno zerwać ze starymi przyzwyczajeniami, a praca? No piszę, ale cienszko, cienszko, to mi lepiej powiedz, czy nie dzieje ci się źle w życiu? Może jakaś uniwersytecka ciąża albo coś”. Mówię wam, tak było.

Sucrette: (Miło jest przerabiać na lekcji nowoczesne tematy, chociaż raz!)

Aha, komentarz na temat francuskiego modelu nauczania, I presume? Ale wybaczam, ponieważ cała scena lekcji jest rewelacyjna. Nie dość, że naprawdę pasuje mi ten info dump o historii komiksów, to jeszcze dostajemy fajne interakcje między bohaterami. Po uprzednim wyśmianiu Melanii scenariusz stopuje z jej pogrążaniem, w wyniku czego jesteśmy świadkami epickiego pojedynku z Arminem na liczbę poprawnych odpowiedzi z medium (szkoda, że tego nie rozwinęli, ale nic to, ukocham mocno tyle, ile dostałam). Fajnie rozwiązano również motyw z odpowiedziami udzielanymi przez Sukretę: można się samemu pobawić w Familiadę, ale kanonicznie odpowiadają osoby wybrane przez Morgana, dzięki czemu nie jest to teatr jednego aktora. Super fajne to było, ja chcę jeszcze ra—

Zadanie: Idź zaprosić swoich kolegów na wystawę!

Och :(
Po epickim failu, w wyniku którego zaufanie Aleksego do mojej osoby zmalało (czyli nie był to fail, a zwycięstwo – może pociągną ten wątek i za trzy spin-offy uda mi się pozbyć go z mojego życia), ruszam do piwnicy, bo tam niechybnie kogoś spotkam.

Sucrette: (O, Kastiel.)

No to spotkałam.
Kaśka ma dziś dzień dobroci dla zwierząt, więc zaproszenie nie tylko przebiega mało inwazyjnie, ale również kończy się niebotycznym sukcesem – Kastiel stwierdza, że woli iść do baru albo na koncert, chłopcy w rajtuzach nieszczególnie go pociągają.

Sucrette: Bary to chyba nie są miejsca dla licealistów.
Kastiel: Co ty tam wiesz!

A i owszem. Pomna tego, by wybierać stosownie swoje zwycięstwa i darowanemu koniowi w zęby nie zaglądać, uciekam szukać kolejnej ofiary. A tam najwspanialsze okazy, jakie mogłam wybrać.

Sucrette: O, Kim, Priya i Nataniel! Chcecie iść na wystawę Marvela? Słyszałam, że jesteś fanem Deadpoola, Nat!
Nataniel: Fan to trochę za duże słowo. Początek mnie wciągnął i chcę wiedzieć, co będzie dalej.

O, jest i Nataniel. A wraz z nim tonący statek obiecującego wątku.

Priya: Nie siedzę w temacie, ale jestem zainteresowana. Wchodzę w to.
Kim: Nie widziałaś ostatnich Avengersów? Jest tam gadający szop, HOW COOL IS THAT

Nieszczególnie, but whatever floats your boat, I suppose.

Priya: *uprzejmy arystokratyczny śmiech* Nie mam pojęcia, o czym mówisz, Kim!

Och, ona nawet dissuje z klasą. Och, no dobra – nie uważam, że Rocket to słaba postać albo coś, po prostu kręcę nosem na tę normikową ekscytację Kim. Jestem kulturalnym snobem, okej?! Przyznaję się, biję w pierś. A to nawet nie mój fandom! Ale i tak ją kocham, bo to nie ona jest problemem, lecz ja i dlatego Słodki Flirt nigdy nie wprowadzi dla nas romansu. W każdym razie ruszam do szklarni, gdzie czeka na mnie fular Lysandra i najbardziej pasjonująca fabułka z jego udziałem.

Lysander: Ojej, Sucrette, dlaczego tak stanęłaś na środku przejścia?
Sucrette: Ojej, Lysander, skoro stałam na środku przejścia, to jakim cudem mnie nie zauważyłeś?

Obiecuję, że zaraz się rozkręci. To jest, tak myślę, że zaraz się rozkręci.

Lysander: Skoro już tu jesteś, to możesz mi pomóc. Jak pozbyłabyś się ciała?

Mówiłam.
Lysander zdradza nam, że Nataniel namówił go do wzięcia udziału w tegorocznym NaNoWriMo iiii wow, widzę, że ten litr internetu nie poszedł na marne! Ta jedna interakcja powiedziała mi o Lysandrze więcej niż te 40 odcinków i spin-off razem wzięte!

Lysander: To zbrodnia w epoce wiktoriańskiej. Chciałbym wpleść w nią wątek narodzin fotografii, ale jeszcze nie wiem, jak to ugryźć.

Nie mogli zrobić O TYM spin-offa?! AAAAAAAAAAAAAAAARGH.

Na końcu spotykam Iris i Melanię. Słodki Flirt nie próbuje na szczęście wpychać mi znowu do gardła mojego ulubionego wątku z nagimi fotkami (fajne), ale w zamian nawiązujemy do chorobliwego zauroczenia Melanii Natanielem (niefajne). Sukreta wychodzi z tego z jakąś tam klasą (czyt. nie wpada w histerię, że teraz to będzie, bo Melka idzie i zniszczy WSZYSTKO), a ja się cieszę, bo jestem apologetką Melanii.

Melania: Wiem wszystko o Ted Poolu!
Iris: Chyba Deadpoolu.
Melania: Tak, o nim też wiem wszystko!

No więc całkiem niedawno wyszło sobie Marvel Ultimate Alliance 3 i musielibyście słyszeć, jak JA grałam w tę grę.

Ja: To jest Luke Cage?!
Brat: No tak, to jest Luke Cage.
Ja: A on nie jest Punisherem?
Brat: No nie, on nie jest Punisherem.
Ja: … Punisher strasznie kojarzy mi się ze Skull Riderem.
Brat: Skull Rider i Punisher to nie jest ta sama postać.
Ja: P-przecież wiem!

Moje zainteresowanie Marvelem kończy się na kreskówkach z lat 90. i tym, co opowie mi brat, który siedzi w temacie. Dlatego jeżeli pomyślałyście, że odstawiam straszną wiochę, gdy żachnęłam się na umiarkowane fangirlowanie Rocketa Kim, to śpieszę donieść, że poprzeczka jest zawieszona jeszcze niżej. Pewnie taki zamysł mają scenarzyści Beemoovu, gdy próbują wzbudzić w nas poczucie zżycia z Sukretą na poziomie tego ogromu hipokryzji, który z siebie wydziela. W każdym razie mój brat nawet nie marudził, gdy pytałam go, kto to jest Elsa Bloodstone (spoiler: on też nie wiedział).
Okej, dygresje na bok, po zaproszeniu każdego, kogo się dało do mojego odjazdowego party, ruszam do kawiarni na omówienie planu działania. A ten sypie się spektakularnie, gdy Armin dochodzi do pomysłu, by całą grupą przebrać się za Czarodzie—eee, Avengersów.

Priya: I to znowu musiałaby być postać męska. Znajdź bohaterkę, która nie jest półnaga.

Ms. Marvel, Scarlet Witch, Jean Grey, Captain Marvel, Kitty Pryde, Spider Gwen, miliard innych. A nawet jeżeli, to sami X-meni mają z tryliard czasoprzestrzeni, gdzie w jednej Storm rzeczywiście świeci cycem, a w innej ubiera się jak matka wszystkich X-menów. Nikt nikomu nie każe występować jako Emma Frost albo Psylocke. … Aczkolwiek nie zakazuję *wink wink nudge nudge*

Sucrette: To tak jak w grach RPG. Im mniej masz na sobie, tym cięższy masz sprzęt!

Nie. To wcale nie jest tak, jak w grach RPG.

Priya: Co za pokrętna logika! Tak czy inaczej chętnie wcieliłabym się w Wonder Woman. Po ostatnim filmie zmieniła się w niekwestionowaną STRONG FEMALE CHARACTER.

Proszę państwa, wchodzimy w obszary, których się obawiałam i miałam nadzieję, że nie poruszymy, ale oto jesteśmy. I teraz musimy przekroczyć ten Rubikon razem.
Lecz nim zamoczymy buty, Armin nakręca dramę-lamę odcinka ze zdwojoną mocą. Szczerze powiedziawszy jest to kolejny problem, który nie jest problemem: Armin przekonuje wszystkich, by się poprzebierali, grupa reaguje tak, jak gdyby proponował złożenie kogoś w ofierze albo wierutnie się obrusza. Alexy podkręca wąsik i śmieje się szyderczo, nakręcając resztę i o rany, jak wy nie potraficie w kontakty międzyludzkie i pisanie konfliktów. Zamiast zakończyć cały ambaras gromkim „wiesz co, Armin, ale może nie”, to otrzymujemy demonizowanie mojego lubego, bo śmie mieć zainteresowania, robienie z Aleksego jakiegoś nastoletniego edge lorda, który olaboga, jest TAKI OBRAŻONY oraz grupę postaci, która och, ach, tak bardzo lubi spędzać czas w swoim gronie, tyle że nie bardzo. I ja rozumiem, że to jest problem, gdy jedna osoba narzuca swoje zdanie reszcie, ale a) Armin nie ma takiej siły przebicia, by wszyscy się tak bali mu sprzeciwić, jak w tej scenie; b) to naprawdę da się rozwiązać dwoma komentarzami i żartem, nikt nikogo w lateks siłą nie wsadzi. Niestety taki pomysł ma na siebie ten odcinek i gdy party rozpieprza się jeszcze zanim zdąży się pokłócić o podział lootu, Sukrecie pozostaje jedynie dogaszanie żaru.

Armin: Nie do końca chyba rozumiecie sytuację. Oczekujecie, że jako bliźniacy będziemy wiecznie ze sobą zgodni, ale to nie tak działa. Natanielowi nikt nie każe dobrze żyć ze swoją siostrzyczką, podczas gdy wy wpadacie w histerię, gdy nie czytamy sobie w myślach.

… Iiii całkiem spoko kierunek w obecnym konflikcie? Tego się nie spodziewałam. Nie podoba mi się, że musimy na siłę godzić Aleksego i Armina z wielu powodów. Spin-offy to miały być dodatkowe odcinki z naszymi „ulubieńcami”, więc dla mnie to naturalnie oznacza w cholerę fabularnego fanserwisu, a angst i kłócenie się z bohaterami nie stoi u mnie na jednej półce z dobrą zabawą; nie lubię Aleksego, więc dobre samopoczucie tej drama queen mnie nie interesuje (chociaż ma rację w tym konflikcie); niestety są to nasi wspólni znajomi z Rozalią, więc ona też będzie się angażować jeszcze bardziej niż zwykle; mam to gdzieś. Dlatego z wielką radością przyjmuję ten nieoczekiwany dar od losu, który sugeruje, że raczej nie będziemy brnąć w ten wątek (zwłaszcza, że on się rozwiązuje w głównym łuku fabularnym i tutaj nie może, bo kontinuum – chociaż nie wiem, ile to słowo znaczy dla Beemoovu, pewnie tyle samo co „logika” i „ciąg przyczynowo-skutkowy”). Zwłaszcza, że Armin ma rację – to jest ich sprawa i może musi się wyszumieć, nim wszyscy frenetycznie rzucą się ratować status quo, bo ojej, smutno, nie śmiejemy się już razem na śniadaniówce :(

Armin: Wiesz, co mówią: „Wielka moc oznacza wielkie obowiązki”!

Może scenarzyści wykorzystali swój przydział internetu, ale tłumacze jak zwykle swoim podlali kwiatki w biurze.

Armin: Musze uciekać, obowiązki wzywają!
Sucrette: Mój bohaterze, obiecaj, że wrócisz!

Awww :D

Sucrette: (Całowaliśmy się długi czas, aż dostałam zawrotów głowy.)

No i spieprzyli. Dzięki za nic, Słodki Flircie. Żeby nie było, że jestem starą prukwą: sama scena z całusami ładna, bo Armin jest tą samą flirtującą mendą, co zwykle, ale za każdym razem, gdy Słodki Flirt próbuje uderzać w sceny miłosne, coś we mnie umiera. To jednak sztuka napisać taki romans, że mrozi jajniki lepiej niż shake mózg.

Sucrette: (Mama i tata są jeszcze w pracy. Gdybym wiedziała, zaproponowałabym Arminowi, żeby wszedł.)

Oczywiście, że tak. A wiesz, skąd wiedziałabyś, kiedy rodzice wracają z pracy? Gdybyś z nimi rozmawiała.

Sucrette: (Ech, nie mam ochoty odrabiać lekcji.)

To, sądzę, niezawodna stała w życiu Sucrette.
Jako że chwila bez czarnego konia Słodkiego Flirtu to chwila stracona, nawet poza ekranem muszę spędzić czas z Rozalią.

Sucrette: (Zaczęłam chodzić po pokoju i korytarzu, rozmawiając przez telefon. Zawsze tak robię, to silniejsze ode mnie.)

Nie o tym mówiłam, gdy prosiłam o jakieś ciekawostki z życia naszej postaci, Słodki Flircie. Pała, siadaj.
Niestety najwyraźniej kolejnym stałym gwoździem programu tych spin-offów będą także moralitety Rozalii. I tak dowiaduję się, że przebieranki są spoko, ale czasem twoi koledzy i tak uważają, że są do bani i nie przebierają się razem z tobą, ale ty się przebieraj, bo to fajne i oryginalne. A jak się z ciebie śmieją, to zazdroszczą, jak na przykład takiemu Leo, który nosi falbanki, ponieważ projektanci tutejszych strojów do teraz nie narysowali niczego prawdziwie wiktoriańskiego, więc najpewniej reszta świata też się na tym nie zna. I tak, mocno ironizuję, bo rozumiem problem i Słodki Flirt nie ujmuje go jakoś specjalnie beznadziejnie, ale za każdym razem gdzieś z tyłu głowy mam to poczucie, że którejś siedmiolatce matka spojrzała przez ramię i zobaczyła te seksy z czterdziestego odcinka, i trzeba było stworzyć te pozory pełnowartościowego dzieła z ideami. A jakie one są, każdy widzi.

Rozalia: Czego ty się boisz?
C. Że wezmą mnie za „fałszywą fankę”.

No nareszcie poruszyli jakiś poważny temat w tym Słodkim Flircie.
Gdy już zostaje nam wbite do głowy, że Sukreta nic nie zrozumiała z wybuchu Armina odnośnie jego kłótni z Aleksym i absolutnie będziemy próbować ich pogodzić wbrew ich woli, wracamy do szkoły. Tam czeka na nas kropka nad „i” tego porywającego wątku: bliźniaki się kłócą jak ostatnie szczeniaki, czego świadkami są dziewczyna jednego z nich i ich najlepsza psiapsióła (kanonicznie, bo headkanonicznie to każdy wie jak jest). Szczerze powiedziawszy, przeklikuję ten popis beznadziejnego scenopisarstwa i ruszam poszukać dziewczyn – od razu lepiej! Iiiii zaraz gryzę się w język.

Priya: Nie interesuję się komiksami, ale zrobiłam mały research. I rzeczywiście większość bohaterek jest bardziej rozebranych niż ubranych, jak Emma Frost czy Czerwona Sonia.
Sucrette: Racja, ale to się zmienia! Masz też takie bohaterki jak Scarlett Witch albo Gamora. One reprezentują sobą więcej niż tylko swoje walory!

No więc problem z tym „wątkiem” mam taki, że to dyskurs wsadzony dla samego dyskursu – maksymalnie pobieżnie i wyżęty z niuansu. Ktoś sobie ustalił w Beemoovie, że Priya to będzie taki śmietnik na te wszystkie progresywne tematy, których na pęczki aktualnie na Tumblrze i Twitterze, pal licho, czy pasują do jej światopoglądu, czy nie, a już zwłaszcza nie ma większego znaczenia, czy zaprezentowana forma dyskusji posiada ręce i nogi. Nie wierzę, że osoba tak otwarta jak Priya wstukała w internet bardzo dokładne hasło, które poparłoby jej argumenty, ponieważ to musiałaby zrobić, aby obok jej roznegliżowanych Emm i Sonii nie wyskoczyły też może nie konserwatywne, ale o wiele praktyczniejsze stroje większości X-menek. Czy twierdzę, że problemu nie ma? Nie, bo jest, ale w obecnych czasach, gdy uniwersum Marvela kwitnie, a DC próbuje, gdy większą uwagę przykuwa się do politycznej poprawności oraz równouprawnienia, nie da się już sprowadzić tej dyskusji wyłącznie do „a, bo one są rozebrane”, ponieważ to cząsteczka olbrzymiego zagadnienia jakim jest rola superbohaterek (i superantagonistek) w popkulturze. Chcę przez to powiedzieć, że Priya to osoba, która raczej w internecie znalazłaby informację, że Emma Frost ubiera się jak z… jak się ubiera, ponieważ miała kompleksy i zrobiła sobie cycki, i teraz ich nie ma (kompleksów znaczy się, nie cycków), i teraz ubiera się jak zdzi… znaczy, jak się ubiera, bo lubi się podobać, i nie zignorowałaby tego wszystkiego tylko po to, by udowodnić swoją rację w temacie, na którym niewiele się zna. Bo ktoś gdzieś tam rozmawia o tym w internecie, a że to jest odcinek o superbohaterkach, to Beemoov też ma coś do powiedzenia na ten temat, chociaż nie do końca wie, w którym kościele dzwonią. I dlatego dostajemy inteligentną postać, która na rzecz tego leciwego morału straci parę szarych komórek i będzie obstawiać przy swoim, chociaż można by jej odmowę napisać w mniej sztuczny i napuszony sposób.
Po tym wywodzie zapomniałam już, kto zgodził się ze mną iść na konwent, pamiętam za to, że ma przyjść brat Iris, a że to jedna z nielicznych normalnych osób tutaj, to cieszę się na zwiększoną liczbę kumulatywnego IQ. Nasze gwarzenie przerywa dzwonek obwieszczający randkę z Farazem (I wish), a tam trudne wybory.

A.    (Usiądź obok Armina)
B.    (Usiądź obok Alekse—hahahaha, no chyba niekoniecznie)

Niezaskakująco nasi pilni uczniowie szybko przestają interesować się lekcją. Na szczęście dla mnie nie będą to kolejne chwile tylko dla nas.

Alexy: A kto ci te kostiumy uszyje?
Armin: Jak to kto – nasza nadworna stylistka!
Rozalia: Oczywiście, tylko ja mam tyle talentu!

Tylko że z kolei na nieszczęście dla mnie będziemy dalej pchać kanon, że Rozalia ma dobry gust.

Rozalia: To zadośćuczynienie za to, że nie przebieram się z wami.

Wolałabym, żebyś oddała mi wreszcie te cztery stówy za przedstawienie. Kostium to ja se zamówię z AliExpress albo coś.
Po wielkiej dyspucie, z której wynika, że idziemy do Iris szyć stroje, ponieważ nikomu w firmie nie chciało się rysować domu Rozalii, jesteśmy świadkami takiej sceny, że braknie mi tagów na blogasku, żeby ją oznaczyć. Zaczyna się obiecująco:

Thomas: *uczone wywody na temat motywów historycznych w komiksach*
Armin: *mind blown*
Ja: *z tła* CZEMU O TYM NIE ZROBILIŚCIE SPIN-OFFA?!?!?!?!?!

A potem robi się Sharknado gier przeglądarkowych.
W wielkim skrócie: Armin przywłaszcza sobie kawałek materiału, który wala mu się po domu, Aleksy w kwik, bo to jego, dwa koguty puszą się i tupią, po czym uciekają każde w swoją stronę zagrody. Rozalia chce pomagać, bo dali Bóg, ale tylko jej moralitety są słuszne i nikt inny nie ma racji, Sukreta przypomniała sobie, jak pochwaliłam komentarz Armina co do całej sytuacji i idzie w tę stronę, po drodze cytując Sun Tzu i ogólnie porównując całą sytuację do bitwy pod Grunwaldem albo obrony Hełmowego Jaru.

Rozalia: Wow… To naprawdę dojrzałe, to co mówisz!

… Co tu się odjaniepawla.

Sucrette: (Tata polecił mi lekturę Sun Tzu, bo stwierdził, że mogłabym go zacytować w wypracowaniach egzaminacyjnych. Przydatne!)

Słodki Flirt, ot co.
No nic, kontynuujemy ten bzdurny wątek, dlatego ja i Rozalia dzielimy się jurysdykcją w naszej chorej patchworkowej rodzinie.

Rozalia: Ty pewnie wolisz iść do swojego lubego, co? (…)
Sucrette: Ech, nie lubię wybierać mię— a wiesz co, tak, pójdę właśnie do niego.

Chyba jedyny motyw z cyklu „co to za wybór, gdy nie ma wyboru”, który jestem w stanie przełknąć w tej grze.
Idę do mojego jaskiniowca, a tam ciekawe rzeczy.

Sucrette: Mogę wejść?
Armin: *w toalecie* Jeżeli to tylko ty, to tak.

Czy to już druga baza? Ja wiem, że Sukreta ma za nic prywatność (pamiętacie, jak wlazła na hurra Kentinowi do klopa? No to był dopiero plot twist!), ale mimo wszystko. To są relewantne pytania.
Od słowa do słowa dochodzimy do mrożącego krew w żyłach odkrycia: mianowicie drogocenny kawałek materiału to dziecięcy kocyk Aleksego, który ten zajumał z pudła z jedynymi pamiątkami po biologicznych rodzicach bliźniaków. Armin w mgnieniu oka zapomina o swoim wkładzie w ten wpieprzony tu na głupiego wątek i leci pogodzić się z bratem. Z jednej strony dobrze, bo przynajmniej nie będę już musiała znosić dąsów obozowej drama queen. Z drugiej niedobrze, bo jedyny morał, jaki jest tu maglowany z uporem gadki natrętnego naganiacza z sieci komórkowej, to taki, że jeżeli będziesz wystarczająco męczyć obie strony konfliktu, to z czystego wyczerpania twoim wkładem w cały temat się pogodzą, nie da rady inaczej.
W każdym razie po tym wzruszającym pogodzeniu, którego – uwaga, uwaga – świadkami NIE jesteśmy (w sumie dla mnie okej, bo miałam po dziurki w nosie tego wątku jeszcze zanim się zaczął, ale lol, drama na trzy czwarte odcinka, a satysfakcji z rozwiązania żadnej), Słodki Flirt oddycha z ulgą, że udało mu się wywiązać z minimum fabularnego i wraca do głównej atrakcji odcinka. Wciskamy szybkie przewijanie w machinie story-tellingu i oto nadchodzi sądny dzień

Słodki Flirt napisał

Nerd Con’a


Myślicie może, że przesadzam z tym „sądnym” – nic z tych rzeczy, do chałupy pakuje nam się Rozalia z samiuśkiego rana. Jestem pewna, że Aleksy czatuje pod drzwiami, by tylko puścić parę zbereźnych tekstów o Arminie sprawdzającym jakość tekstyliów układających mi się na biuście. Musiałam parę takich przeżyć po odcinku 27, wiem, co mówię.

Rozalia: No dobra, to się przebieraj!
Sucrette: Tak na środku pokoju? DOUSHIYOU
Kobieta-Kot: Patrzcie no na tę moją laskę! Przecież cię urodziłam! Nie wstydź się!

Czy cześć Sucrette zostanie ocalona? Czy zatrudnią tu lepszych tłumaczy? Czy ktoś opanuje Kobietę-Kota? Czy wywalą Rozalię z tej gry? Czy Aleksy rzeczywiście czeka na mnie pod drzwiami? Na te i inne pytania odpowiedź szybciej odkryjecie same, oglądając ten epizod na Youtubie, bo jeszcze trochę mi zejdzie zbieranie tego brakującego 500 PA.

***

 Po miesiącu z okładem wracamy do Słodkoflirtowa, a tam:

Seksowny Taton Sukrety: Tak chcesz się pokazać ludziom?!
Kobieta-Kot: Skarbie, czy ty chcesz kontrolować jak się ubiera twoja córka?
Seksowny Taton: No nnnie, tylko że wiesz, świat jest wielki i niebezpieczny, pełen wilków i zboczeńców, olaboga.

Wiecie, Sukreta jest ubrana w strój osoby, której wydawało się, że pamięta wszystkie szczegóły kostiumu Captain Marvel i za nic nie spojrzy w internet dla pewności. To niby spandex, ale też nie jakoś specjalnie obcisły, but okay, taki pomysł ma Słodki Flirt na pomysł naszego ojca jak z żurnala i oczywiście wyjęto go z Wielkiej Księgi Klisz. W każdym razie po chwili przerwy, podczas której dowiadujemy się, że Armin przybył do mojego domu również przebrany, ale nie do końca, ponieważ choć Beemoov kleci te spin-offy dłużej niż odcinki Uniwerku, to niech ich dunder świśnie, a nie domalują nowych sprajtów, wychodzi na jaw, że nasza matka nie jest w ciemię bita i dobrze wie, jakie łączą nas stosunki z Arminem. Najwyraźniej czytała scenariusz, ponieważ…

Kobieta-Kot: Chociaż moja córcia nigdy niczego mi nie mówi i nawet opinie na temat pogody muszę wyciągać z niej szczypcami.

No nic, udaje nam się w końcu zbiec z tej (według Sukrety) mega żenującej sytuacji, w której najbardziej żenujące było jak zwykle zachowanie naszej protagonistki. Po wysuszeniu Rozalii głowy za sprowokowanie u naszych rodziców zainteresowania życiem córki idziemy do parku, a tam rzeczy miłe…

Priya: Ojej, Sukreto, wyglądasz… ślicznie!

… I mniej miłe.

Sucrette: (Wszyscy się na mnie gapią. Jeszcze nigdy nie pragnęłam być tak niewidzialna, jak w tej chwili.)

Tym razem odpuszczę sobie złośliwości, ponieważ Słodkoflirtowo to jednak jest dziura zabita dechami i wiadomo, jak to jest (chociaż to też nie reguła, bo jak ja się przeparadowałam w mojej pipidówie z niebieskimi włosami, to nawet się zdziwiłam, jak mało to obeszło miejscowe kokoty), a też mimo wszystko Suśka to nastolatka i jej poziom samokrytyki – poza tym, że zmienia się odpowiednio do liczby głupich komentarzy w odcinku – zgadza się z typowym poczuciem wartości takowej. Tak, dalej się to beznadziejnie czyta, bo trudno mi się zżyć z tą patologiczną kupka pikselu, but still, I get it.

Thomas: (…) Gdybyś nie miała już towarzystwa, to chętnie bym cię zaprosił.

Thomas route where. Nie, serio, jeżeli w Słodkim Flircie Pracy zmienią choć trochę obsadę, to lobbuję, by pojawił się tam starszy Thomas do wyrwania. Albo przynajmniej w charakterze miejscowego Dakoty/Leo/Jade’a/Dajana. Beemoovie, takie opcje piszcie, a nie Nataniela z problemami albo Rayana zbiegłego z mokrego snu Anastasii Steele, minus pieniądze.

Kentin: Armin, ty to masz klasę! Żałuję, że nie zrobiłem tego z wami!

That’s what she said. Also jestem pewna, że Alexy stoi obok i wszystko słyszał. Wiecie, co to oznacza.


Jak na zawołanie Armin pokazuje się w stroju Kapitana Ameryki i daym, nie kręci mnie ta postać, ale mój jaskiniowiec ładnie wypełnia ten zbereźnie obcisły kostium. Idziemy na konwent (za który muszę zapłacić, więc nijak nie skończę streszczać tego odcinka w jeden wieczór przez te cholerne paywalle), a tam ładne tła i uroczy easter egg w formie modelu Sailor Sucrette na wystawie. Chamsko przekopiowanych ilustracji na ścianach się spodziewałam i myślałam, że to będzie szczyt możliwości Beemoovu, a tu proszę. Reszty postaci nie kojarzę - znaczy, kojarzę, ale nie z Marvela, a za popisywanie się moją ogromną wiedzą już dostałam kopa w kostkę, więc starczy tego interludium, czas na poważne wybory.

Z kim zwiedzisz wystawę?
A. Z Klemą i Samuelem, najsłodszą parą pod słońcem, ale-ale, fantastyczność tej opcji wyważa tragiczna obecność Rozalii i jej wieszaka na ramię;
B. Team Cockblock, czyli Natanielem, Melanią i Kim;
C. Jedyny Słuszny Wybór;
D. Czy będziesz dobrą dziewczyną i wybierzesz Armi—pogrzało was, w grupie C. jest Priya, Thomas i Iris!

Niestety nie doczekuję się żadnych soczystych dialogów, które rozgrzałyby moje cyniczne serce uncją wiary, że może ktoś tam w tym Beemoovie umie je pisać. Za to dostaję coś innego – Sucrette się gubi (a podejrzewam, że w Słodkoflirtowie nie mają tak wielkich sal, by było to możliwe, but okay) i zaraz przywołuje na to słowa tatona, który kazał jej trzymać się swoich przyjaciół, bo zaraz źli i okropni fani komiksów ją zmacają. Nie mówię, że to się nie dzieje, bo niestety z jakiegoś powodu na konwentach pojawiają się ostrzeżenia o tym, że cosplay automatycznie nie daje prawa do zachowywania się jak świnia, ale Słodki Flirt zaczyna być mocno przygnębiający ze swoją skłonnością do przesadzania, pokazywania wszystkiego w najmroczniejszych barwach. Nawet jeżeli idziemy się gdzieś z kimś zabawić, to zawsze podszyte jest to albo ciarkogennym morałem (no bo jakoś trzeba udawać, że ta gra czegoś uczy poza wskakiwaniem do łóżka każdej postaci, która to zaproponuje), albo obietnicą końca świata. No dobra, zrobiło mi się smutno, idźmy dalej.

Sucrette: (Kamienie Nieskończoności są takie piękne z bliska. [Thanos] To musi być jeden z najbardziej pamiętnych złoczyńców w Avengersach.)

Oglądałyście ten film? No więc Beemoov też oglądał. Albo po prostu przeznaczył mililitr z dobowej dawki internetu na wejście w pierwszą lepszą dyskusję o nim.

Thomas: Jesteś naprawdę urocza, wiesz? Jak stąd wyjdziemy, to zapraszam cię na lody.
Priya: *kwestionuje swoją seksualność*

Wiecie, co się dzieje, gdy niewzruszony obiekt spotyka się z niepowstrzymaną mocą? To. A ja stoję obok i shipuję to jak obrzydliwy fangirl, którym jestem.

Thomas: Ale ja mówiłem poważ…
Sucrette: O NIE NA MOJEJ ZMIANIE
That’s why can’t we have nice things.
Nasze party zaczyna się wypalać, więc na zakończenie wypadu otrzymuję jeszcze jedną przymusową przerwę w streszczaniu, ponieważ zaiste, ile w tym odcinku paywalli. Ale przynajmniej warto było czekać – odcinek kończy urocza scena z pozowaniem w parku, w której dzieje się coś, co te spin-offy powinny oferować w hektolitrach, czyli pokazywanie naszych lubych w nowych odsłonach przepełnionych fanserwisem. I tak Armin okazuje się poskramiaczem dzieci dzięki swojej lekkości w odnajdowaniu się w cosplayu, co rozgrzewa nawet moje antymacierzyńskie jajniki. Potem następuje płomienne wyznanie miłości, które słyszy prawie pół miasta i oczywiście dalej się zastanawiasz, czemu takie poważne rzeczy dzieją się w odcinku specjalnym niezwiązanym z główną fabułą, zwłaszcza że sama Sukreta robi z tego wielkie halo, że PIERWSZY RAZ PODAROWAŁ JEJ KAMIEŃ Z NAPISEM LOVE OLABOGA. W każdym razie jestem trochę rozczarowana tym odcinkiem, bo to fabułka z recyklingu, która nie sprawia radości (trzy czwarte epizodu polega na godzeniu – znowu – Armina i Aleksego) i stanowi jedną wielką reklamę Marvela, ponieważ Beemoov wie, że reprezentuje sobą kreatywną mieliznę, więc uszczknie coś dla siebie z jednej z najpopularniejszych franczyz. Ostatecznie nie wypada to tak źle, bo nowy sprajt Armina jest śliczny i tło z konwentu też, szkoda tylko, że daje taką a nie inną wiadomość od twórców. A poza tym mierzi psucie Priyi i aż boję się grać dalej w Uniwersytet, bo jej wątek jeszcze się nie rozwinął w moim walkthrough (pytanie, czy to w ogóle nastąpi). No nic, spin-off Kentina wymęczę za dłuższy czas, ponieważ a) nie interesuje mnie ta postać; b) te odcinki specjalne są mało kwikogenne i strasznie typowe, więc dość trudno mi się przez nie przechodzi. Ale skończę liceum, żeby było, spokojna wasza rozczochrana.

1 komentarz:

  1. "Sucrette: (Morgan zaczął przytaczać historię komiksów i sama byłam zdziwiona tym, że przez cały czas uważnie słucham!)" - ja też jestem zdziwiona, biorąc pod uwagę, że dla uniwersyteckiej Suśki skupienie się na wykładach na ostatnim roku studiów (kiedy to już człowiek naprawdę ma głównie zajęcia związane ściśle z jego obszarem zainteresowań) stanowi przeszkodę nie do pokonania.

    "Po epickim failu, w wyniku którego zaufanie Aleksego do mojej osoby zmalało (czyli nie był to fail, a zwycięstwo – może pociągną ten wątek i za trzy spin-offy uda mi się pozbyć go z mojego życia)" - oh, my sweet summer child.

    "Lysander: Skoro już tu jesteś, to możesz mi pomóc. Jak pozbyłabyś się ciała?" - ja myślę, że ta farma w Uni to ściema; Lysander zawczasu przewidział, że Rozalia wciągnie jego brata w spiralę długów, więc postanowił się poświęcić dla dobra rodzeństwa i zarobić trochę grosza jako członek kartelu w Kolumbii.

    " Sukreta wychodzi z tego z jakąś tam klasą (czyt. nie wpada w histerię, że teraz to będzie, bo Melka idzie i zniszczy WSZYSTKO)" - mnie w kwestii tej postaci rozwala to, że mogę mieć -30 na lovo z Natem i romansować z kimś zupełnie innym, ale gra i tak będzie mi podsuwała opcje związane z obsesją na punkcie zauroczenia Melki. Twoje wybory takie ważne!

    OdpowiedzUsuń