niedziela, 24 czerwca 2018

Odcinek 39

Sucrette: (To moje ostatnie dni w Słodkim Amorisie...)

„Więcej dram już stąd chyba nie wycisnę. Czas zmienić miejscówę!”

Sucrette: (Muszę przyznać, że robi mi się smutno na tę myśl.)

Mi też, ale z innych powodów. Po prostu nie wierzę, że to zapieprzanie z wątkami co koń wyskoczy, aby jak najszybciej posłać bohaterów na studia i podnieść rating, coby w grze zmieściły się wątki jeszcze przaśniejsze niż rozbierane sesje Iris, przyniosło jakąś większą zmianę w jakości klepanych tutaj fabułek.

Sucrette: (A raczej nie mam tego w zwyczaju.)

Panie i panowie, przerywamy audycję, aby zasugerować, że Sukreta to jednak nie jest tabula rasa i posiada jakieś cechy charakteru poza swym osłabiającym wścibstwem! Iiiiii... nikt w to nie uwierzył!

Sucrette: (Przed Słodkim Amorisem nie bałam się nowych wyzwań, wręcz przeciwnie!)

*odgłosy powstrzymywanego śmiechu*
Suśka tak klepie sobie te swoje kłamstwa i wierutne bzdury (aż dziw, że jej wydłużający się nos nie rozsadził mi okienka przeglądarki, ale z drugiej strony ta gra czerpie z japońskiego gatunku gier, więc może hołduje również japońskim porzekadłom etc., a długie nosy oznaczają w Japonii skłonność do narcyzmu iiiii to wszystko idealnie pasuje, dziękuję, Słodki Flircie, nigdy nie zawodzisz w chwilach, które liczą się podwójnie), gdy w końcu miłosiernie ratuje nas decyzja o poznaniu wyników matury oraz głos dyrektorki płynący z interkomu.

Dyrektorka: Elo ziomy, tu wasza dyrka!
Sucrette: (Tak, zauważyliśmy...)

Wiecie, która postać kobieca z sąsiedniej gry umie w sarkazm kiedy trzeba i nie przypomina tym bohaterek ze słabych ficków/young adult, w których autorki mylą siłę charakteru z bucerą? Lyla z Sekretu Henryka. Idźcie grać w tamto, lepiej na tym wyjdziecie.

Dyrektorka: Pozostali są wolni. To znaczy, że nie chcemy was tu widzieć!

Oho, Morgan zaproponował wszystkim nauczycielom wspólne chlańsko na dobry koniec roku - a znając jego, na popijawie się nie skończy. Coś czuję, że ich 40 odcinek będzie wyglądał o niebo lepiej niż nasz.
Sukreta marudzi, że bardzo chciałaby zdać, no bo siedziała cały JEDEN odcinek nad książkami, czyli o jeden za dużo i ona musi odpocząć od tej tęgiej mobilizacji mózgu przyzwyczajonego do pięciogodzinnych okienek. Dyrektorka mówi też coś o niespodziance, a tam...

Amber: Co to za niespodzianka?

Bufory Amber. No takie niespodzianki to ja rozumiem.
... Co, to jeszcze nie było to? Awwww :(

Li: Nie mówcie tylko, że zorganizują festyn. Jak w przedszkolu...

Podtrzymuję opinię, że w nie takiej znowu alternatywnej przestrzeni Li i Suśka mogłyby zostać najlepszymi przyjaciółkami. Powiedzmy, że ze względu na podobieństwo charakteru...

Sucrette: (Ciekawe, co dyrektorka dla nas przygotowała. Znając ją, obawiam się najgorszego...)

*wzdycha głęboko*
... A właściwie to totalną zgodność.
Po obejściu wszystkich klas trzy razy - ile można szukać wyników egzaminów, do jasnej choinki - wpadam wreszcie w dialog pięknej Melki o dziwnych nogach, które miłosiernie zakrywa pasek kwestii oraz Violkę, co redrawu się nie doczekała.

Sucrette: (No tak, bo Melania zwykła oblewać sprawdziany...)

O, proszę, fiszki się jednak znalazły, drodzy scenarzyści? WOW, COLOUR ME SURPRISED.
Okazuje się, że dostałam prawie max. punktów, w wyniku czego Faraz zaprasza mnie na doktorat z historii. Polonistyki. Wait. W każdym razie patrzę w te fioletowe ślepia najlepszego towaru nie do wyrwania w tej szkole i zastanawiam się, czy zdążymy jeszcze wywinąć dramę o tym, że Faraz również był przetrzymywany w tym samym ośrodku badawczym, co Evan i bliźniaki. Tylko sobie wyobraźcie, co on musi chować pod tym swetrem! Te burzliwe rozważania (i sztorm w sercu) przerywa podstępny atak nowych redrawów: kociej laski Iris oraz Kim, której dziwne proporcje oczu i czoła odebrały parę punktów fajności. Na szczęście stringi wychodzą dalej jak ta lala, so I’m amused. W sali biologiczno-chemicznej czeka na nas z kolei Klementyna, co redraw również całkiem nieźle zniosła oraz przeganiająca nas na cztery wiatry Delanay. Jako że połowa szkoły w zawrotnej liczbie osób pięciu chce się dowiedzieć, czy zawaliła biol-chem i teraz rodzice już przestaną im suszyć głowę o polibudę, to rezygnuję z przeciskania się przez te szalone tłumy i ruszam przekonać się, czy Lysander i jego marzenia o niebieskich migdałach przekreśliły moje szanse na Kembrydż.
Ale zanim to nastąpi - coś, czego dawno tu nie było!

Kastiel: Tylko nie mów, że ty też jak głupia ganiasz za wynikami.

Kastiel, tyle było dram, które mogłeś rozruszać swoją chęcią do prania po pysku wszystkich zainteresowanych (i tych niezainteresowanych też; zwłaszcza ich), ROZSMAROWAĆ SWOJĄ MĘSKOŚĆ JAK MARMOLADĘ, a ty przychodzisz teraz, kiedy cię nie potrzebuję. Trash this guy.

Sucrette: (Głupek...)




O kurczę, to może być dobry odcinek!
Po tym pokazie anarchistycznych zapędów Kastiela, wyruszamy na salę gimnastyczną przekonać się, czy Lysander pamiętał zanotować mój wynik.

Sucrette: (13 punktów, nieźle. Zwłaszcza, że nie da się nauczyć na sprawdzian z wf-u.)

Wszystko fajnie, ale na ile możliwych?
Armin i Lysander narzekają na słabe oceny. Ten drugi pewnie zasnął podczas biegu, mój luby z kolei jest tak zbulwersowany swoimi wynikami...

Armin: Powiedzmy, że bieg na czas, to nie jest moje ulubione zajęcie.

... Że aż mieszają mu się przecinki. Szkoda, że nie oceniali liczby pompek robionych podczas oczekiwania na respaw w LoL-u!
Następuje quasi-życiowy dialog między Borysem a Peggy o wadze oceny z matury z wf-u (... nie wiem, czemu wciąż mnie to dziwi, przecież to uniwersum Słodkiego Flirtu) przy rekrutacji na dziennikarstwo. Z jednej strony to miłe, że pojawiają się takie kwestie i jakieś postacie myślą tu dalej w przyszłość niż tylko do jutrzejszego śniadania (albo pięciogodzinnego okienka), z drugiej...

Borys: Myślę jednak, że powinnaś raczej poprawić gegrę albo WOS jak reszta maturzystów, bo przecież na co ci WF na humanistycznym kierunku!
Peggy: A JAK WYJADĘ DO AMAZONII ALBO W STREFĘ WOJENNĄ TO CO

To to, że Wujek Sam nie zapyta, ile miałaś z wf-u, gdy zaczną ostrzeliwać wam baraki! Mam takie wrażenie, że czasem - CZASEM - scenarzystom wpadnie coś ciekawego do głowy, ale niestety mają tak zwoje mózgowe przysypane tymi swoimi zwyczajowymi zwichrowanymi pomysłami, że nie są już w stanie napisać czegoś logicznego i jednocześnie fajnego bez podlania tego sosem z bezsensu, bo to silniejsze od nich.

Sucrette: (Podoba mi się zacięcie Peggy, nawet jeśli w przeszłości mnie irytowało...)

Oho, wyczuwam bezczelny pandering wymierzony w moją stronę. Kontynuuj, Słodki Flircie.

Sucrette: (Pani Delanay powiedziała mi komplement! Nie wierzę! Może jestem w ukrytej kamerze?)

Po dłuższym namyśle - w sumie nie kontynuuj.

Pani Delanay: Zawsze wiedziałam, że masz słabość do nauk ścisłych.
Sucrette: Ech, tak, to prawda. (Może od dwóch minut.)

Uff, a już myślałam, że czeka nas kolejny rozwój charakteru wynikły z dwóch dialogów i połowy.
Pani Delanay zaprasza mnie na dokto... znaczy, studia przyrodnicze, a ja nie jestem w stanie powstrzymać parsknięcia, bo w sumie Sucrette by się tam nadawała - wystarczyłoby, że badałaby samą siebie, a na pewno odniosłaby niesamowite sukcesy na polu psychologicznym. Morgan z kolei przekonuje mnie do sztuk pięknych i to jest śmieszne niesamowicie, ponieważ Suśka dostała prawie że komplet punktów z TEORII (no sorry, jakoś nie chce mi się wierzyć, że Morgan kazał im coś narysować albo wyrzeźbić, przecież to niesprawiedliwe i bez sensu) i nie ma nawet teczki do portfolio, że o zawartości nie wspomnę. Wiecie, Miss Fashion jest przynajmniej szczere ze swoim disclaimerem o karykaturowaniu w swoim uniwersum. W każdym razie Sucrette, tę osłabiającą mimozę, tak wstrząsają te otwierające się wszędzie z hukiem drzwi możliwości, że aż musi się przewietrzyć (w sumie dobrze, że tak późno w grze pokazały się stany lękowe Suśki, bo pewnie wychodzenie na dwór doszłoby do puli zwyczajowych zadań powtarzanych co odcinek), a tam karma.

Kentin: Zawaliłem wszystkie egzaminy!

Trzeba było zlewać telefony i dramy Evana. Ja tak zrobiłam i teraz mam zegarek!
Niestety za moją pychę płacę wyrównaniem moich własnych szal uczynków dobrych i złych: ruszam szukać Rozalii. Ech.

Lysander: Szukasz kogoś? Albo czegoś?
Sucrette: Skąd wiesz?
Lysander: Och, intuicja, I guess.
Sucrette: Podoba mi się ta nutka ironii w twoim głosie.

Ha, ha, Słodki Flircie, jesteś taki meta. Znowu weszliście w internet i poznaliście nowe techniki storytellingu? Odkryliście TV Tropes? Tumblr was nakierował? Och, zdradźcie mi, gdzie zasięgnęliście tych porad w scenopisarstwie.

Lysander: Wiedziałem, że sobie poradzisz.
Sucrette: Dziękuję! (Z radości zaczęłam przebierać nogami.)

No więc może tego nie wiecie, ale ja czytam trochę prozy purpurowej i ogólnie w tego typie literatury - zresztą przeszło to też do codziennego języka, więc niekoniecznie trzeba czytać erotykę, by to wiedzieć - „przebieranie nogami” to niewybredny sposób powiedzenia, że kobieta ma chcicę. Tak więc eee, hmm, noooo... Świetna robota, drodzy tłumacze?

Sucrette: Idę szukać Rozalii, jestem bardzo ciekawa, jak ona sobie poradziła.

A ja nie jestem, ale pewnie nie mam nic do gadania, więc będę miała tylko nadzieję, że nie zdała, zawali poprawki i tyle ją widzieli w drugim sezonie.
Na szczęście karma stwierdza, że jeszcze na chwilę mi odpuści i nie dane mi posłuchać rewelacji okolicznej Mary-Sue o białym włosiu. Suśka decyduje się wyruszyć do domu. Spotykam Armina, który łapie mnie pod rękę, aby ustrzec swoją flamę przed niebezpiecznymi samochodami, Lysander już coś o tym wie. Zachodzimy pod blok, a tam „szalone pomysły” (autentyczny cytat) Sukrety.

Sucrette: Może chciałbyś wejść do środka? (...) Jeśli tylko nie spalimy domu, to powinno być bezpiecznie.
Sucrette: (Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, jak dwuznacznie to zabrzmiało.)

Lista słów, których nie wolno wypowiadać w towarzystwie Sukrety, bo biedne dziecko dostanie zapaści ze zbulwersowania: koń, Sherlock, zwis, jajka, kogut, końcówka, dziura, otwór, dojść, tu wpisz swoje typy, aby ocalić jedno ludzkie istnienie. Albo nie wpisuj, w sumie lepiej dla literackiego świata, jeśli pozbędziemy się chociaż jednej koszmarnej postaci fikcyjnej. No ale serio, jak myślicie, jaka jest szansa, że Suśka wyjdzie z mentalnej gimbazy na studiach, skoro w liceum, w którym powinna już z tego wyrosnąć, każde słowo kojarzy jej się z jednym?

Sucrette: (Armin oczywiście od razu podłapał temat.)

Oczywiście. Dobrze, że nie ma z nami Aleksego, bo on by już pewnie zaczął się pchać z łapami. Albo gorzej, zadzwoniłby po Kentina.

Sucrette: (No dobrze, byłam bardzo cwana, zapraszając go do swego pokoju, ale co będziemy teraz robić?)

LAN party? Nie no, czekam aż mu to zaproponujesz od momentu rozpoczęcia tego związku w 28 odcinku. Nie wiem, czy byłoby to spełnienie arminowskich marzeń erotycznych, ale moich na pewno.
Po kilku mniej lub bardziej melodramatycznych dialogach o zakończeniu szkoły, rozwiązuje się tajemnica nagich torsów w trailerze. Pewnie liczycie na to, że będę bardzo zbulwersowana tym wątkiem i napiszę tu ścianę tekstu na temat tego scenariuszowego dna... No i nie pomylicie się za bardzo, bo zaraz napiszę, ale pewnie pójdzie to w trochę inną stronę, niż się spodziewacie. Mianowicie moja pierwsza - i przesłaniająca praktycznie że wszystko inne - opinia brzmi: „Boże, jaki tors Armina jest niewymiarowy”. On wygląda jak Bayonetta, co może byłoby przyjemne, gdyby był taki cool jak Bayonetta, ale nie, on ma po prostu za małą głowę w stosunku do ciała I TO JEST JEDYNA RZECZ KTÓRĄ WIDZĘ NIE JESTEM W STANIE JEJ ODZOBACZYĆ SEND HELP PLEASE
Po drugie - nie czuję nic w trakcie tej sceny. Nawet nie chcę mi się trzaskać nad nią fejspalmów, bo wprowadzenie w nią nie jest jakoś specjalnie z czterech liter, jakoś tak naturalnie wskoczyli na to łóżko i zaczęli się macać, ale ja mam ogólnie problem z całym tym związkiem, więc ta jedna scena wzięta z kapelusza, okraszona dziwacznymi monologami wewnętrznymi Sukrety, która zachowuje się jak dwunastka, która pierwszy raz spłoniła się na widok kolegi na boisku, który zdjął przepoconą koszulkę i ona nie wie o co cho, A MA, PRZYPOMINAM, LAT OKOŁO OSIEMNASTU, to jest kropla w morzu i już po prostu nie robi to na mnie wrażenia. Problem tkwi w kreacji bohaterki, bo coś mi się zdaje, że już nikt nie bardzo ma ochotę to naprawiać, ewentualnie wszyscy tak się przyzwyczaili do jej histerycznego toku myślenia, że uważają jej charakter za normalny. Dlatego w momencie, gdy gra usilnie stara się, bym jakoś wczuła się w tę niezwykle gorącą (podpalającą domy) scenę, nie jestem w stanie wykrzesać z siebie choćby uncji emocji, czy to negatywnej, czy to pozytywnej. Jest tylko totalny brak zainteresowania i chęć odbębnienia jej w streszczeniu, nic poza tym. A to znaczy, że jest już naprawdę źle.
Po trzecie - ta scena (samych macanek, nie rozmowy przed nimi) trwa dialog, który wynosi, nie wiem, jedną czwartą strony w Wordzie? Jedną trzecią? I wsadzili to w trailer z taką werwą, jak gdyby to był jeden z najważniejszych wątków? Och wow, lepiej, żeby Armin oświadczył mi się przy stole przed moimi rodzicami, bo uznam to za marnotrawstwo sekund w zapowiedzi. Nie, żeby specjalnie dużo działo się w tym odcinku, z tego co wiem.
A po czwarte, to wiecie, co jest dobre? Sekret Henryka. I tam, gdy Lyla urządza sobie macanki, to mam szmeka na twarzy i papa mi się sama cieszy. I tam też dotykają sobie... ciał... och, no dobra, co się będę: parę razy pada słowo „butt” w kontekście macanka i to jest GORĄCE. Znaczy, okej, nie jest to erotyka na miarę Kusziela albo Jenny Trout, ale autentycznie sceny miłosne w Henryku przykuwały mnie do monitora i je chłonęłam. Dlaczego? Ponieważ INTERESUJE mnie ta HISTORIA, INTERESUJĄ mnie te POSTACI. Bo są DOBRZE NAPISANE i im KIBICUJĘ. Coś, czego nie robię w Słodkim Flircie, ponieważ nie da się związać emocjonalnie z tymi kukłami i społecznymi porażkami. Tak więc idźcie grać w Sekret Henryka, zwłaszcza że zbliżamy się do końca (tak, doczekamy w tym życiu końca jakiejś przeglądarkowej gry Beemoovu - odcinek jedenasty ma być ostatnim i pewnie wyjdzie za jakieś dwa-trzy tygodnie), a potem wróćcie do Słodkiego Flirtu i westchnijcie z udręką „dlaczego nie możemy mieć tego tutaj”.

Do domu wracają rodzice Suśki (albo tylko jej mama, nie wiem, bo przeklikałam dialog, tak mnie wytrąciła z równowagi niesymetryczna klata Armina) i Kobieta-Kot wyrusza bronić młodych. Niegrzeczne dzieci starają się sprawiać wrażenie bardzo zaczytanych w notatkach do ostatniej lekcji, ale nie z Łucją te numery - rozkazuje Arminowi zejść na królewskie śniadan... znaczy, wodę w celu wybadania potencjalnego zięcia. Jako że Słodki Flirt odczuwa dyshonor w związku z moim totalnym olaniem jego prób wpędzenia mnie w literacki weltschmerz, uderza z grubej rury.

Sucrette: (Czy ja naprawdę rozebrałam mojego chłopaka, siedząc na nim okrakiem?)



Sucrette: (Co by się wydarzyło, gdyby mama nie wróciła wcześniej do domu?)

Podpalilibyście dom? Hurr durr. A najlepsze jest to, że znając tendencje Słodkiego Flirtu do idiotycznych plot twistów, to wcale nie jest takie niemożliwe.
Armin i Suśka schodzą na królewską wodę, po czym Kobieta-Kot zaczyna flirtować z moim jaskiniowcem. Po chwili przybywa nasz w gorącej wodzie kąpany ojciec, ale tym razem zapomniał wiatrówki, więc Armin jeszcze w paru odcinkach wystąpi. Rozmowa z rodzicami jest mało inwazyjna, pojawia się parę miłych easter eggów (np. wspomnienie spinacza, które zawsze mnie bawi) oraz mnóstwo cierpiętniczych wewnętrznych monologów Suśki, które ciągną scenę w dół jak zawsze. Potem okazuje się, że udało mi się spędzić weekend na rodzinnym turnieju w Scrabble, a że pewnie była to epicka scena, to oczywiście dowiadujemy się tego tylko z narracji. Ale na szczęście Słodki Flirt w przypływie dobroduszności decyduje mi się to wynagrodzić.

Sucrette: (Pomogłam Rozie w nauce. Niestety wszystko zawaliła. Bied... DOBRZE JEJ TAK PEWNIE FARBA DO WŁOSÓW WYŻARŁA JEJ NEURONY HAHAHAHAHAHAHA)

Suśka decyduje się zrobić coś ze swoim czasem wolnym i dostaję niebywały wybór pójścia w nudne miejsca lub zostać w domu. Po obliczeniu twierdzeniem Pitagorasa i rachunkiem różniczkowym prawdopodobieństwa utraty kasy i/lub spotkania Titi, decyduję się na spacer po mieście. Żadna opcja nie jest atrakcyjna, no ale umówmy się - Słodki Flirt ogólnie nie jest specjalnie atrakcyjną grą.
W mieście spotykam Thomasa, co jest bardzo na propsie, oraz Debrę O MÓJ BOŻE NIE PAMIĘTAŁAM ŻE TAKA Z NIEJ PASKUDA. Nie, serio, nie wiem, czy to kwestia zmiany rozdzielczości w nowym wystroju strony, ale Debra nie potrzebowałaby pomocy CGI, aby wygrać casting na Czerwoną Królową w burtonowskiej Alicji. W każdym razie czeka nas niezwykły blast from the past, dużo marudzenia ze strony Sukrety nad zdradą Iris, która śmiała jej czegoś nie powiedzieć (stare nawyki długo umierają) oraz walki kocic, o których Debra nie ma zielonego pojęcia, ponieważ jej samoocena nie jest tak żałośnie niska co Suśki i nie musi przed każdym chwalić się rozmiarami swojego... uhm, talentu. W każdym razie fajny wątek - Debrę dopadła rzeczywistość, która zmusiła ją do pozbycia się marzeń o karierze muzycznej. Teraz dziewczę kończy jakąś wieczorówkę i dorabia sobie na boku. Z chęcią posłuchałabym o tym więcej, może niekoniecznie z perspektywy Suśki, która oceniałaby - OCH, jak ona by oceniała! - ale podoba mi się taki recykling postaci. Zwłaszcza że w pozytywnym świetle została ukazana jej więź z Thomasem i ona sama zdaje się skrywać więcej pod powłoką manipulującej zołzy. Nie miałam żadnego zdania o Debrze wcześniej, głównie dlatego, że stanowiła podbudowę pod dramę Kastiela, która to ani drama, ani Kastiel wcale mnie interesowały, ale teraz jestem autentycznie zainteresowana tą postacią. I lepiej na tym skończmy, ponieważ Charlotte też byłam zainteresowana i wiadomo, jak to się skończyło.
 



Suśka idzie do parku przemyśleć to niesamowite spotkanie, które wstrząsnęło nią jak wszystko zresztą (nią wstrząsa nawet niewyrzucony słoik po dżemie zostawiony w lodówce), a tam karma. ... Coś dużo jej w tym odcinku.

Sucrette: Nie zauważyłam cię.
Alexy: Przecież mam NIEBIESKIE włosy!

... Ale przecież miałam spotkać Peggy. Ostatni raz uwierzyłam polskiej solucji.
Alexy opowiada mi, że idzie na randkę z Evanem, tylko musi się pozbyć gdzieś Armina. Sytuacja nadarza się sama, bo mój jaskiniowiec jest zbyt zajęty levelowaniem Magikarpa, aby iść z braćmi do kina.

Sucrette: To możliwe, że w ogóle do was nie dołączy.
Alexy: *zniesmaczony dalece* NO LEPIEJ ŻEBY NIE
Sucrette: Wyluzuj, żartowałam.

Mówiłam? Ci dwoje nie mają żadnych wspólnych żartów poza dowcipasami o wpychaniu sobie języków do gardła. To nadal smutne.
Po tej rozczarowującej wymianie zdań idę do domu, a tam Sukreta mentalnie po plecach klepiąca się.

Sucrette: (Mimo wszystko szkoda, że jej kariera muzyczna wypaliła się. To chyba znaczy, że jestem miła?)

Ahahahahahahahahaha, no dobrze, że chociaż JEDNA osoba tak sądzi! Wybaczcie, pójdę w kąt się wyśmiać, to chwilę zajmie.
Mamy mały timeskip i Sukreta idzie na zakończenie roku. A przynajmniej na to, co Słodki Flirt uważa za zakończenie roku. Dyrektorka przez interkom oznajmia, że szykuje się bal i oczywiście trzeba będzie na niego pójść. Ale nie ma nic za darmo - możemy pomóc w organizacji, żeby szkoła mogła ostatni raz na nas zaoszczędzić i wykorzystać tanią siłę roboczą. Jako że łykam takie aktywności jak pelikan, zwłaszcza jeżeli mam okazję jeszcze popodziwiać moje wspaniałe koleżanki o marnym czasie antenowym, to pozwalam się wykorzystać. ... Wait. Ale TO nie jest najlepsze w całej tej sytuacji. Mianowicie Rozalia jest tak strasznie zmęczona kuciem do poprawek, że aż jej sprajty nabawiają się worów pod oczami (nie wszystkie, bo edycja przysnęła).

Iris: Rozalio, a ty zostaniesz z nami?
Rozalia: Nie, muszę się wyspać, żeby mi wrócili moje stare sprajty. Te są cokolwiek niewyjściowe.
Sucrette: BIEDNA ROZALIA

Jestem ciekawa, czy Sukreta będzie tak żałować np. Kentina. Pewnie nie, bo on nie jest złotą jałówką tej gry. Mam szczerą nadzieję, że Rozalia uwali te poprawki i to będzie koniec naszej miernej jakości przygody z tą postacią, ale nie strzępię sobie języka.

Rozalia: Co ty na to, żebyśmy kupiły sobie sukienki na bal pod koniec dnia?
Sucrette: Tak, z przyjemnością.

Gdyby ta gra miała choć trochę samozaparcia, to pozwoliłaby mi iść z kimś innym. No ale ACH TA ROZA.
Idę szukać swojej grupy, co oczywiście oznacza, że muszę spotkać pół szkoły zanim przejdę do dzieła. Lepiej, żeby dali stuprocentową zniżkę na bilet na bal za tę katorgę. Ale, ale w klubie ogrodników natykam się na dyrektorką i panią Delanay.

Dyrektorka: Ma pani po prostu pilnować, aby nikt się... hmmm... nie „zawieruszył”.

O, Lysander dostanie straż przyboczną!

Pani Delanay: Chce pani po prostu, abym robiła za przyzwoitkę.

Emmm, czy aby większą obawą nie powinno być potencjalnie wniesienie wódki albo innych napojów wyskokowych na teren studniówki i wizja czyszczenia podłogi z wymiocin nieletnich absolwentów tudzież znajdowania ich nawalonych w krzakach? Serio, z jednej strony Słodki Flirt jest tak cholernie pruderyjny, że Sukreta każdą swoją pseudo-erotyczną akcją kończy dokręceniem śrubki przy pasie cnoty, z drugiej krąży tu jakaś dziwna niepisana reguła, że wszystkie nastolatki to banda niewyżytych sukkubów. No nie wiem, jak bym się czuła urażona takim portretowaniem. Tymczasem w jednej z sal...

Pan Farazowski: Och, przepraszam.
Sucrette: To ja przepraszam.

Quality writing. Ale zgrywam się - to ostatnia szansa na romantyczne randewu z Farazem. Nie zamierzam wybrzydzać.

Sucrette:(Faraz DJ-em?! Trzeba było od razu zaprosić chór dziecięcy!)

... Jak ta postać weszła w związek z drugą osobą?

Sucrette: (Nie chcę być złośliwa--)

Too late. O jakieś 30 odcinków.

Sucrette: (Nie to, żebym miała coś do powiedzenia w tej kwestii...)

Och, że też nikt nie zapytał księżniczki o zdanie!
Znajduję swoją grupę, a tam zachwyt.

Sucrette: (Cool! Jestem z Arminem. Nie wygląda na zadowolonego, że tu jest. Lubię, kiedy się dąsa.)

Wiecie, co jakiś czas pojawiają się takie męczące myśli Suśki, która rozpływa się nad rozpiętością skrzydeł Rhys... znaczy, nad jakimiś tam pierdołami w Arminie i to jest totalnie normalne, ale serio alarmuje CO Sukrecie się w Arminie podoba. Bo to prawie zawsze jest jakaś cecha typu „lubię, kiedy jest rozdrażniony”, „lubię, kiedy się denerwuje”, „lubię, kiedy jest zaborczy”. Suśka, durnoto jedna, czy będziesz też lubiła, jak strzeli ci w końcu w pysk za twoje głupie akcje? Albo nawet nie za nie, co w ogólnym rozrachunku okaże się trzydzieści razy gorsze? Tak pytam, bo uważam to za zasadne.
Tymczasem Słodki Flirt na koniec zdecydował się czegoś nas nauczyć.

Iris: Koniec! Myślałam, że zaraz dostanę asfiksji.

Innymi słowy: myślałam, że się uduszę. I z ciekawości aż zobaczę, czy „asfiksja” po francusku to jakieś „l’asphyxie” albo coś w tym guście, choć w sumie już znam odpowiedź.
https://fr.wikipedia.org/wiki/Asphyxie
WELL COLOUR ME SURPRISED

Melania: Iris, nie przesadzasz trochę?
Iris: Łatwo mówić, gdy przez ostatnią godzinę doczepiało się lampiony.

Uuuuuu, the shots have been fired :D
W drugim etapie wyzyskiwania nieletnich dostajemy w łapy naręcze dekoracji i handluj z tym. W sali gimnastycznej, przeznaczeniu tychże dekoracji, spotykam Armina i jego wielkie nadzieje.

Armin: Jedyne co mnie motywuje, to to, że z pewnością będziesz wyglądała nieziemsko w swoim stroju balowym.
Sucrette: (Ojej... Aż się nogi pode mną ugięły.)

Mnie by się bardziej ugięły, gdyby dodał „a jeszcze lepiej bez niego”, ale to pewnie Sukreta tak dokręciłaby pas cnoty, że rozsadziłoby jej macicę. ... O nie, czemu ja podsuwam im pomysły?
Po dekorowaniu sali przychodzi czas na spotkanie z Rozalią i kupienie sukienki za... ILE?! I pewnie to nie jest ten moment, kiedy Rozalia oddaje mi pieniądze, co?! No więc, sukienkę kupię za jakieś trzydzieści lat, bo nie wiem, czy chcę wydawać kasę na te kiepskie zlepki materiału przed wielkanocnym eventem, tak więc zostawiam was na bliżej nieokreślony czas. Do następnego!
 


***

Po gazylionie lat obfitych w takie rewelacje jak nowa część Słodkiego Flirtu, recykling facetów, megasprawiedliwy system PA, możliwość wyrywania najlepszej postaci tej gry oraz większe bufory Rozalii wreszcie wyruszam na bal! W ostatnim odcinku zatrzymałam się przed paywallem (od teraz jednym z wielu, I presume) w postaci trzycyfrowej ceny za (brzydką) kieckę. I przez „trzycyfrowa” nie mam na myśli „około stówki”.

Rozalia: I co sądzisz o swojej nowej sukience?!
Ciara: No cóż, gdybym nie czuła, że stanowczo za często wklepuję tu gif z Kevinem Spacey (ale co poradzę, skoro tak dobrze opisuje ten wielki przypał, którym jest Słodki Flirt), to bym go tu wklepała ponownie, gdyż idealnie oddaje moje zniesma--
Sucrette: CZUJĘ SIĘ JAK KSIĘŻNICZKA

Przynajmniej jedna osoba jest zadowolona. Notabene Rozalio? Jako że nasza przyjaźń będzie trwała po grób, może oddałabyś mi te cztery stówy, które wisisz mi od tych dwudziestu odcinków, co? Bo inaczej wyjadę z miasta nagle i nie zająknąwszy się ni słówkiem o tym pomyśle! Ale wiecie, mówcie sobie co chcecie, mój kanon wygląda tak, że Sukreta obraziła się na Rozalkę za ten niespłacony dług. Mam nadzieję, że jedną z możliwych odpowiedzi na rozaliowe „Ale czemu nigdy nie przyjechałaś mnie odwiedzić?” będzie „Bo nie miałam na bilet, co by się nie wydarzyło, gdyby tylko ktoś oddał mi moje pieniądze”. Zapłaciłabym KAŻDĄ liczbę PA, KAŻDĄ. Beemoovie, tak się mobilizuje ludzi do rzucania banknotami w ekran, step up your game.
Po udanych łowach nasze dwie bohaterki o wspólnym neuronie przybijają sobie piątkę na miarę Bratz i rozchodzą się do swoich jaskiń. Och, mogłabym teraz ponapawać się wolnością i przejść miasto wzdłuż i wszerz z pięć razy, BO MOGĘ. Za darmo dojść do szkoły i wrócić, obejrzeć parę razy tę malowniczą kafejkę i-- nope, mój dom jest zaraz obok sklepów, tak więc musiałabym chyba oszaleć, żeby nie skorzystać z okazji i po dwóch klikach nie rzucić w Kobietę-Kota moją nową sukienką.

Sucrette: Skąd wiecie, że jest bal?
Seksowny taton Suśki: Dyrektorka wysłała rodzicom e-mail o nadchodzącej imprezie w szkole.

... Que?

Sucrette: Ach, to prawda. Wspominała, że poinformuje rodziców.

Nnnnno okej, z jednej strony rozumiem, że Lysander mógłby zapomnieć powiedzieć rodzicom dokąd idzie i potem szkoła by miała problem, bo mieli mu zapewnić bezpieczeństwo w tym czasie, a on się ot tak zgubił po drodze, ale z drugiej strony nie rozumiem. To jest francuska odpowiedź na elektroniczne dzienniki, tak? Chociaż teraz w głowie zaczyna wytwarzać mi się ideolo, że dyrektorkę również doszły słuchy u niezwykłej samodzielności naszej heroiny i tylko rodzice Sukrety dostali notkę o balu. Nic dziwnego, że poszła na uniwersytet w nowym-rodzinnym mieście. Wy mówicie, że to oszczędność; ja mówię, że przezorność.

Kobieta-Kot: Nauczyciele boją się, że uczniowie mogliby przemycić alkohol.

Ooooooooh, now I get it. ... Dycha, że dobrze poprowadzony dialog z Kastielem (albo Kentinem, tym imprezowym zwierzakiem, co setkę ponczu wychyla na raz) wniósłby ten odcinek na CAŁKOWICIE nowy poziom?

Sucrette: BZDURA NIKT Z MOICH ZNAJOMYCH BY TEGO NIE ZROBIŁ

Mówimy o tej samej Sukrecie, która raczy się lampką wina do kolacji oraz o tym samym uniwersum, w którym zblazowane nastolatki wciągają poncz na imprezce. No okej, to nie jest to samo, aczkolwiek Słodki Flirt znowu pokazuje tu tę swoją fabularną schizofrenię, tym razem nie mając pojęcia, czy chce przedstawić picie alkoholu jako coś normalnego, czy jednak jako wytwór szatana. OOOOCH, jestem pewna, że gdyby to MELANIA pojawiła się w tej scenie i sprawdzałaby, czy koledzy nie chowają pod koszulą Sobieskiego albo innej Finlandii, to zaraz Suśka wystosowałaby całe orędzie o niezwykłej samokontroli i dojrzałości swojej klasy. Wiecie, tak nam pasowało w tym momencie! Konsekwencja może iść w diabły!

Kobieta-Kot: Tak czy inaczej twój tata zgłosił się do pilnowania uczniów.


  
Lepiej, żeby była z nim ilustracja. Słodki Flircie, jesteś mi to winny po Rozalii z bananem.

Seksowny i uroczy taton Sukrety: SURPRISE BIATCHES
Sucrette: (Zatkało mnie.)

Ta scena jet bezcenna.

Sucrette: To jakiś żart.

Uuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu, sucks to be you, Sucrette! :D

Seksowny taton Sukrety: Nope.
Sucrette: Ale... DLACZEGO?

Nie wyobrażacie nawet, ile mam teraz radochy z grania w tę grę, jak chyba nigdy przedtem.

Sucrette: To trochę wstyd, gdy twój tata pilnuje licealnego balu, nie sądzicie?

Sucrette używa argumentu „Jestem Prawie Dorosła i Należy Mi Się Trochę Prywatności”!

Seksowny taton Sukrety: „Wstyd”... Kochanie, nie dramatyzuj.

It’s not very effective!

Kobieta-Kot: Jemy za pięć minut.

Panie i panowie, co za piękny przechwyt nastąpił w tej konwersacji! Po, wydawałoby się, miażdżącej do cna pobłażliwej odpowiedzi ojca Sukrety, na ring wchodzi jej matka, aby zakończyć to spotkanie niepodważalnym ciosem z cyklu „Bez Dyskusji”! Co za walka, co za emocje! Kocham ten sport!
Zniesmaczona Sukreta idzie do pokoju, by tam pokontemplować ewentualną śmierć z głodu, aby pokazać swoim rodzicom, czym kończą się sprzeciwy wymierzone w nieodpowiedzialnych nieletnich.

Sucrette: Ciekawe czemuż to tata się zgłosił na opiekuna na balu?

Żeby zasadzić ci cockblocka, duh! No Suśka nie oglądała zbyt wielu amerykańskich komedii romantycznych dla nastolatków. Poza tym zaryzykuję stwierdzenie, że wstydu to ona narobi sobie sama, ojciec pomoże jej przynajmniej zminimalizować szkody. W każdym razie nasza bohaterka schodzi na (królewską) kolację w humorze dalekim od dobrego...

Sucrette: (Byłam trochę kapryśna podczas kolacji.)

... Jednocześnie wcielając swój misterny plan w życie.

Kobieta-Kot: Dobrze się czujesz, skarbie? Coś mało zjadłaś.

Ale zanim Sukreta będzie mogła przejść do czynnego nienawidzenia swych niesprawiedliwych rodziców, obijając pięściami poduszkę, spróbuje jeszcze coś wyciągnąć od tych okropnych ciemiężycieli. Mianowicie free pass do układania włosów Kim, Priyi, Iris i Klementyny (nie twoich, Rozalio) w pachnącym liliami słodkim zaciszu swego pokoju.

Kobieta-Kot: Oczywiście!
Wspaniały i seksowny taton Sukrety: A potem zawiozę was na bal swoją karocą!

Filip route where. To już nawet nie jest zabawne, moje jajniki zaraz się sfajczą, przysięgam.

Kobieta-Kot: Karocą pilnie wymagającą przeglądu.
Sucrette: (Uśmiechnęłam się na tę trafną uwagę mamy.)

Och, no tak, bo TY cokolwiek o tym wiesz.

Sucrette: (Wysłałam wiadomość do Rozy, Iris, Violetty, Priyi, Melanii--

Chwila, chwila, chwila, CHWILA. Nie dość, że ta piekielna gra uparła się, by na każdym kroku wmawiać mi nienawiść do Bogu ducha winnej Melki, to jeszcze teraz zapraszam ją na wspólne pudrowanie nosków w imię... czego, przepraszam bardzo? No dobrze, może zadam to pytanie inaczej - czy naprawdę, ale tak NAPRAWDĘ kogokolwiek dziwi, że Suśka byłaby w stanie nagle do nikogo się nie odzywać przez cztery lata? Bo mnie nieszczególnie.
Poza Violettą i Iris na nasze wezwanie odpowiada cały niewykorzystany potencjał Słodkiego Amorisa. I zanim ktoś zapyta: nie, Klementyna nie dostąpiła do tego zaszczytnego grona. Sukreta pewnie dalej zielenieje z zazdrości na myśl o najlepszej partii tej gry w jej posiadaniu. Jako że ostatnio coś mało punktów na żenadometrze, Suśka śni o romantycznym randewu ze swoim lubym po to tylko, aby zostać przyłapaną przez swojego tatę.

Sucrette: (Wow, już zaczynam odgrywać wszystkie możliwe scenariusze. Jeśli wszystko inne zawiedzie, to zawsze mogę zostać medium.)

Po pierwsze: to nie tak działa. Po drugie: czy to jest foreshadowing Słodkiego Flirtu: Praca? Odpowiedź być może bardzo mnie interesuje.

Sucrette: (Co lepszego mogłabym zrobić, aby stłumić smak frustracji, niż pójść na śniadanie?)

Nie mam pojęcia, co wydarzyło się w tym zdaniu.

Sucrette: (Wymamrotałam coś, co ledwie przypominało „cześć”.)

Ach, panie i panowie, oto nasza bohaterka! Sympatyczna, miła i wyrozumiała!

Kobieta-Kot: Oj, ktoś tu chyba wstał lewą nogą...
Sucrette: (GDYBYŚ TYLKO WIEDZIAŁA)

... O przynajmniej połowie z tego, co składa się na mój codzienny monolog wewnętrzny!

Kobieta-Kot: Jeśli dalej się dąsasz z powodu taty na balu, to możesz już przestać. Szef zadzwonił z pracy, aby ściągnąć go na ważne spotkanie.
Sucrette: Co?! Naprawdę?!

Boże, co za su... menda z tej Sukrety.

Sucrette: (Bez żalu postawiłam krzyżyk na mojej karierze medium.)

Naprawdę trzymam was wszystkie za słowo, że Uniwersytet przynajmniej próbuje być lepiej napisany niż arcyfascynujące rozkminy Suśki o jej nieistniejącym trzecim oku. Na szczęście od tych fantastycznych wynurzeń ratuje mnie Priya! I Kim! I reszta dziewczyn! ... A, no i Rozalia też przyszła, choć nie wiem kto ją zapraszał. Na pewno nie ja.

Priya: Masz uroczy pokój.

Możesz w nim bywać częściej, jeśli chcesz  *wink wink nudge nudge*
Rozalia nie traci ani chwili, aby pochwalić się posiadaniem własnego ramienia do uwieszania się, na co dziewczyny grzecznie reagują udawaną zazdrością. Poza Priyą, która za nic ma bon ton, więc od razu zarzuca temat, na który szansę ma wypowiedzieć się więcej niż jedna osoba. Baj de łej nie mam pojęcia, jak ktoś tak zadufany w sobie jak Rozalia chce przygotować się w godzinę - podejrzewam, że prima donna jej kalibru potrzebuje co najmniej pół dnia na umycie włosów - a poza tym czemu ona tak wcześnie chce iść z tym Leo na tańce? Żeby obczaić konkurencję? Wybrać mu dobre miejsce pod ścianą, gdy ona będzie biegała po reszcie szkoły i wymuszała komplementy jak to ma w zwyczaju? Nie wiem, ale nie mam czasu się nad tym zastanawiać, ponieważ Priya przypomina wszystkim o dzisiejszym debiucie Faraza jako wodzirej.

Priya: Szkoła najwyraźniej nie miała pieniędzy, by wynająć DJ-a z prawdziwego zdarzenia.

Co za zaskoczenie. Te biedne dzieci musiały same zorganizować sobie koncert w szkole, żeby chociaż liznąć kultury.

Rozalia: No to będzie. Mam nadzieję, że lepiej dobiera muzykę niż fryzury.

Powiedziała postać o najbardziej mery-suistycznym kolorze włosów i takoż nudnym uczesaniu. ... Wait. Przecież jej fryzura wygląda tak samo jak defaultowej Suski z długimi włosami! ... And I’m pissed even more now.

Melania: Jesteście złośliwe...

Melania nie mogłaby streszczać odcinków Słodkiego Flirtu, bo serce pękłoby jej przy góra trzeciej kwestii.

Melania: ... Ale muszę przyznać, że sobie na to zasłużył!
Sucrette: (Wszystkie się zaśmiałyśmy.)

Ojej, a co to? Nagłe rozgrzeszanie Melanii? No, Słodki Flircie, czy możemy liczyć na podsumowanie od naszego awatara tego co dobre i niedobre!

Sucrette: (Melania trochę się wyluzowała. To super!)

Oczywiście, że tak. Ponieważ nic tak nie świadczy o twoim poczuciu humoru, jak obgadywanie nauczycieli! But wait, jest tego więcej!

Sucrette: Melanio, masz bardzo ładną sukienkę!

Czy scenarzyści Słodkiego Flirtu czytają moje posty, czy po prostu na sam koniec próbują pozorować dobre wrażenie? Chociaż w sumie jestem w stanie sobie wyobrazić sytuację, w której ludzie mają już wyrąbane na koniec szkoły i nie chce im się ciągnąc animozji, ponieważ i tak nie zobaczą niektórych osób już nigdy więcej. Mimo to wciąż boli mnie pociskanie Melki przez te wszystkie odcinki i wypranie jej charakteru, bo głupi nie-wątek o rywalce w ścieżce Nataniela. Przecież to nawet w żadną stronę nie poszło, a tylko zniszczyli dobrze zapowiadającą się postać.. ... Zresztą jak wiele tutaj.
Tymczasem dostajemy pierwszą jaskółkę Uniwersytetu.

Priya: Ojej, co za deklaracja. *wink*
Sucrette: (Uwielbiam, jak ktoś mi puszcza oczko.)

Sukrecie dziwne rzeczy grzeją jajniki. Pewnie to dlatego wyrwała faceta dopiero w 28 odcinku.

Melania: Zgadzam się z Ciara.

! Och, ta zmiana z pseudonimami jest super, ale ech, polska składnia strikes again i u nas nie będzie to tak dobrze grało, jeżeli macie nicki ze standardową odmianą. Jedna z zalet grania po angielsku, I suppose.
Nasze wesołe party bierze szpilki pod pachę i rusza na bal. Pod drzwiami sali gimnastycznej dowiaduję się, że muszę poczekać jeszcze jeden dzień, aby potulić się do Armina podczas jednego z tańców-obłapiańców. „Konkretny gameplay” jak się patrzy. Może Słodki Flirt specjalnie dla mnie narzucił takie punktoakcjowe marże, abym się za bardzo nie zmęczyła przy długich sesjach streszczania odcinków i robiła sobie przepisowe przerwy. Tygodniowe. Albo dwu.

Sucrette: (Klementyna i Samuel tańczyli rocka.)

Może ja się nie znam, ale jak się tańczy rocka? Cicho, wiem, kto mi pomoże.
 




Wikipedia napisał


W wielkim skrócie rock’n’roll to taniec akrobatyczny, dużo się w nim robi połamańców, podskoków i kołowrotków w powietrzu. Serio, nie róbcie tego w domu.

O mój Boże.

Sucrette: (Świetnie sobie radzą!)

To dobrze czy niedobrze w tym kontekście?
Suśka zaczyna wypatrywać swego mena na parkiecie, spragniona chwil tylko dla nich oraz myziania pod ławką. Tę panikę od razu wyczuwa Rozalia, która posiada chyba wbudowany miernik na cierpienie innych ludzi, zwłaszcza jeśli ci nie pozostają w tak WSPANIAŁYM I SZCZĘŚLIWYM związku jak ona, tak więc lokalna mery-sujka podchodzi do nas, by wytrzeć nam gębę manekinem szumnie nazywanym jej chłopakiem. Okazuje się, że zgodnie ze swoim powołaniem swatki, z którym musimy jakoś wszyscy żyć, Rozalia wykształciła w sobie też radar na chłopaków biegających samopas - wyciąga z kieszeni Armina i daje go Suśce, a nuż jej się spodoba taki kwiat męskiego rodu.

Sucrette: (To oficjalne: uwielbiam facetów w garniturach!)

To nawet nie jest garnitur, ty tępa dzido! Poza tym naprawdę boję się o Suśkę. Nic dziwnego, że w 40 odcinku dzieje się, co się dzieje - wystarczyły dwa odcinki, puszczenie oczka i kamizelka do garnituru (nawet nie cały garnitur!), aby jej libido oszalało.

Sucrette: (To ja czy nagle zrobiło się tutaj bardzo gorąco...?)

*głębokie westchnięcie*

Sucrette: (Podeszłam do niego i namiętnie go pocałowałam, żeby nie zauważył mojego zakłopotania.)

Nnnno, to rzeczywiście bardzo dobry sposób na ukrycie zakłopotania!
Po krótkiej scence rodzajowej, podczas której wydarzyły się kolejno takie rzeczy: Armin nie chciał tańczyć, pojawił się Alexy i posmutniałam (na dodatek nikomu nie chciało mu się narysować nowego sprajta, więc panie i panowie, recykling assetów w pełnej krasie!), Rozalia wchodzi ludziom do łóżka i jest TAKA DOROSŁA, Morgan Freeman wyrywa lachony, a Faraz jest bardzo dobrym diżejem, aż sfajczył kable... wychodzę na zewnątrz. A tam - główna atrakcja wieczoru.

*ogród nocą, nastrój jak jasny skurczybyk*
Priya: *zalotnie* Hej.


Rozmowa z Priyą jest bardzo ładna, chociaż rozbija się o durne kompleksy Sukrety oraz mocno wsadzony na siłę wątek byłej dziewczyny mojej ulubionej Hinduski. Tak samo cienki jest argument Priyi odnośnie wyboru studiów prawniczych, który można by trochę podreperować, gdyby tylko dołożyć te trzy kwestie więcej (pal licho uciekające PA, niech ma to sens, a nie). Musimy dopowiedzieć sobie, że dziewczyna chce być w stanie chronić ludzi, którzy nie są w stanie się obronić przed tyranami pokroju Amber, co jak zwykle dobitnie pokazuje nieistniejącą siłę scenariusza w Słodkim Flircie. Ale atmosfera nocnych uczniów rozmów wylewa się z tej sceny i nawet Lysander dostaje tu niezobowiązujące pół minuty, których bardzo potrzeba w relacjach tych zlepków pikseli. Tę sielankę przerywa niezredrawowana Peggy w swych normalnych ciuchach: Faraz się zgubił i Klementyna z Samuelem nie mają do czego robić fikołów. Tak więc ruszamy zniszczyć komuś romantyczne randewu, bo oj, już ja wiem, w co my się tutaj wpakujemy brudnymi szpilami.

Peggy: A co się tu wyrabia?!
Melania: *upłakany sprite*

Awwww :(

Peggy: Ojej, powiedzcie, jeśli w czymś przeszkadzam! Obchodzą mnie tylko kable, bo muzyka nie gra już DZIESIĘĆ MINUT. To jak wieczność!

Boże, Peggy, wyluzuj. Masz bardziej spięte poślady niż Nataniel przez pierwsze piętnaście odcinków!

Faraz: Nic się nie stało. To tylko waszej przyjaciółce zrobiło się smutno.
Peggy: I to PAN ją pociesza?

Serio, Peggy chyba stwierdziła, że odcinek bez dramy jest odcinkiem straconym, bo nie widzę innego wytłumaczenia dla jej bliżej niewyjaśnionego zaangażowania w krucjatę po kable. Może to ona posmutniała, bo wie, że już nie napisze żadnego artykułu?

Faraz: Wyszedłem tylko poszukać kabli. Gdy wyszedłem do do sali, wasza koleżanka zalewała się łzami.

Faraz tak się przejął oskarżeniami Peggy, że aż zaczął się jąkać.

Peggy: No no, Melano, szukasz pocieszania u Faraza?

Jezus Maria, Peggy, weźże się uspokój, dziewucha! Odstąpię ci nawet na parę minut Armina i dorzucę kilka chwil należących tylko do nas, tylko zapanuj nad swoją wyrozumiałością i altruizmem!

Melania: Co ty znowu wygadujesz?

Mówcie co chcecie, ale upłakano-wściekły sprajt Melanii jest super. I TAK, pociśnij tej zołzie! Należy jej się!
Peggy wie, że istnieją lepsze rzeczy do roboty niż drażnienie rannego lwa, więc wykonuje taktyczny odwrót. Na placu boju pozostaje Sukreta oraz wyznania o nieodwzajemnionej miłości. Powiem szczerze, że jeśli jest jedna rzecz, która wychodzi temu odcinkowi, to właśnie idealnie wbijanie się w atmosferę szkolnych wyznań na koniec ostatniej klasy oraz płynącą z tego nostalgię za tym, co zrobiliśmy i na co nigdy nie mieliśmy odwagi. I chociaż chciałabym, żeby ta scena z Melanią była dłuższa, to jednocześnie cieszę się, że twórcy na siłę nie próbowali zrobić z Suśki wielkiej przyjaciółki Melki, którą nigdy nie była i nie jest. Ciekawi mnie, jak ta rozmowa wygląda, kiedy jest się w związku z Natanielem. Podejrzewam, że Melania przyjmuje porażkę z honorem, ale z drugiej strony to Słodki Flirt - nie zdziwiłabym się, gdyby na parkiecie odchodziła ostra walka kocic, a Kastiel przypadkiem opróżniał miski z kisielem na walczące. Przy gorącym dopingu Armina i zapaści Nataniela, of kors.

Sucrette: (Gdy weszłam do sali gimnastycznej, poczułam się, jakbym weszła do sauny.)
Sucrette: Ale tu gorąco!

Te dwie kwestie są rozpisane na dwa. Oznaczają to samo. I specjalnie kliknęłam dalej, żeby przekonać się, czy ten tok rozmowy będzie kontynuowany. Nie jest - Armin nas znajduje i się nad tym rozpływa. Good job, Beemoov. Szalenie subtelne.
Armin mówi, że Peggy rozpowiada wszystkim o rzekomym romansie Faraza i Melanii, co jest dobre dla Melanii (kinda) i złe dla Faraza z oczywistych powodów. Sukrecie załącza się social justice warriorstwo i pędzi naprostować sytuację z naszą nieznośną dziennikarką.
Sprawy mają się tak: nie do końca rozumiem, co tu się wydarzyło.
Jako że to ostatnia wspólna szkolna akcja, to wiadomo, że niektóre wątki trzeba podopinać, dać im jakieś zakończenie, whatevs. Jest to też moment na katharsis, czyli dokopanie komu się da albo po prostu zapominanie o całej sprawie, let go i tego typu rewelacje. No więc dlaczego największy moment asertywności Sukrety - ponieważ ta scena, poprzez konfrontację z jedną z tak jakby antagonistek serii, ma pokazać jak Suśka dorosła i potrafi wziąć sprawy w swoje ręce - skupia się na pojechaniu osoby, która przeżyła już swój moralny level up i z którą od jakichś dziesięciu odcinków jesteśmy w dobrej komitywie? Dlaczego nie była to rozmowa z Amber, naszym prawdziwym nemezis, tylko przeciwnik z poziomu easy, który nawet w sumie nie był do końca naszym wrogiem w tej grze? Wcześniej dziwiłam się, dlaczego Peggy tak bardzo zależy na tych durnych kablach, skoro nie widać nawet, żeby ona w ogóle tańczyła na tej imprezie. No to teraz już wiem dlaczego - żeby zrobić ostateczną konfrontację, która nie ma żadnego sensu. W tej jednej scenie udało się nie tylko wypieprzyć przez okno cały character development Peggy, ale po raz kolejny dać Suśce fałszywy rozwój kręgosłupa moralnego - tak, ja też widziałam tę Priyę bezpiecznie stojącą z boku, wszyscy widzieli. Gratulacje, Słodki Flircie. Scenariusz jak zwykle pierwsza klasa, fiszki znowu się nie pogubiły. I zanim zdążę ochłonąć, kolejna seria nielogicznych dialogów.

Kim: (o tańcach-przytulańcach) Nie wyrośliśmy już czasem z wolnych tańców?
Rozalia: Nigdy z nich nie wyrośniemy!

... Co. Przecież wolne tańce są dla dorosłych, a Rozalia to już w ogóle jest taka dorosła i-- a wiecie, mam to gdzieś. Kończcie już ten odcinek, bo tylko się zniesmaczyłam.

Armin: Wiem, powiedziałem, że nie umiem tańczyć. Ale... Uczymy się każdego dnia, prawda?

Armin, to jest taniec-przytulaniec. Tego się nie da spieprzyć.

Sucrette: (Wolne tempo utworu splatało się z rytmem mego serca, które zaczęło bić coraz szybciej.)

Rany, no to biło wolno jak muzyka, czy szybko bo adrenalina? Sukreta, jedno albo drugie, NIE OBA, do jasnej cholery. Czy ktoś to w ogóle betował?

Sucrette: (Spojrzałam na Armina, a on puścił mi oczko.)

No to już koniec, jajniki eksplodowały i nie da się ich uratować.

Sucrette: (Puścił mi oczko, klasyk... Nogi od razu się pode mną ugięły.)

Ohohoho, pojawiło się w jednym odcinku i już klasyk! Wiecie, Beemoovie, jaki mam sposób na takie nieścisłości i plot pointy z kapelusza? Budowanie postaci od pierwszego odcinka, a nie przedostatniego. Polecam, dobrzy pisarze na całym świecie nie mogą się mylić.

Sucrette: Nie wiem, czy już to mówiłam, ale twój garnitur--

TO NIE JEST GARNITUR! ... No dobra, może jest. Ale nie cały! Uch, ależ się wkurzyłam tą Peggy.
Do końca odcinka nie dzieje się nic ciekawego, mnóstwo przemyśleń Suśki na temat pierwszych tańców, przytulańców, przystojnych mężczyzn w świetle reflektorów i innych pierdół. Ogólnie epizod do przeżycia, aczkolwiek wydaje mi się, że wynika to bardziej z tego, że w tak krótkim czasie antenowym nie udało się upchnąć tylu głupot. Podejrzewam, że występuje tu wątpliwej jakości replay value, bo np. wiem o istnieniu badania migdałków Amber przez Armina oraz innych cringowych scen, ale to już robicie na własną odpowiedzialność. Tak baj de łej - gdzie była moja królowa Ambah? Najlepsze bufory zamknięte w najlepszej kiecce się nie pojawiły, w zamian dostałam arcyzłą akcję z Peggy. Zamienił stryjek siekierkę na kijek, gee thanks, Słodki Flircie. W każdym razie spotykamy się w następnym odcinku, a w następnym odcinku...
 

Słodki Flirt napisał

Uwaga! Pojawią się sceny dla dorosłych!

... No cóż. Będzie grubo.
 

1 komentarz:

  1. "Tylko sobie wyobraźcie, co on musi chować pod tym swetrem!" - Ciaro, przestań, próbuję się skupić na Twoim streszczeniu.

    "Lepiej, żeby była z nim ilustracja." - nope, jak zwykle żadnych naprawdę cennych prezentów, ale nie ma tego złego, zawsze możemy sobie popatrzeć na Rozalię z bananem, nieprawdaż.

    "Melania: ... Ale muszę przyznać, że sobie na to zasłużył!" - Melanio, why?! A ja trzymałam za ciebie kciuki! Przestań obrażać jedną z dwóch (no, może trzech, Morgan też jest całkiem do rzeczy) wartościowych postaci męskich w tym uniwersum!

    "Peggy: No no, Melano, szukasz pocieszania u Faraza?" - ech, Peggy, nie wiesz, co dobre.

    OdpowiedzUsuń