Last time on The Walking Dea... znaczy, Słodki Flirt.
Nataniel: MIKROMEGAS
Amber: SKOŃCZ.
Sucrette: A wtedy spojrzałam na ciebie i stwierdziłam, że nie mamy się czego wstydzić. Wręcz przeciwnie!
Armin: The cringe is so real.
Nataniel: *wyraźnie naburmuszony* I jeszcze marudzi.
Kentin: Jestem zazdrosny! Iiiii to w sumie tyle z mojej strony.
Sucrette: Kochany... Kochany mój! Jesteś! ... Co się dzieje? Chorowałam?
Armin: Tak, na melodramatyczną fabułę. Ale teraz już będziesz zdrowa!
Iris: A pamiętacie, jak mnie szantażowali moimi nagimi fotkami, do których nigdy bym nie pozowała, bo to niezgodne z moim dotychczas zarysowanym charakterem?!
Charlotte: Ten plot point tak mnie poraził swoją „finezją”, że aż odeszłam z obsady.
Kastiel: Praktycznie nie było mnie w tym odcinku.
Melania: Mnie właściwie też.
Kastiel: ...
Melania: Co?
Kastiel: PFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFF
Melania: O, zamknij się.
And so it continues.
Fabułę zaczynamy od momentu, w którym skończyliśmy poprzednio, czyli bliźniaki i Sukreta stoją jak te tyłki wołowe w kafejce (przed nią? Ogródek mają tam wystawiony cały rok, so...) i gapią się na Kentina i... ooooch... Piękne absy opasane koszulką niczym dorodny baleron. ...
...
...
...
A tak, streszczenie. No więc nie uszło mej uwadze, że Evan (bo takie imię Bóg dorzucił do tych rozsadzających skórę bicepsów) ma czarne włosy i fioletowe oczy. To oznacza dwie rzeczy. Poza tym mniej fascynującym odkryciem, że najprawdopodobniej to cudo jest w jakiś sposób skoligacone z bliźniakami, jest jeszcze drugie. Mianowicie gra próbuje przeforsować kanon, że kosmiczny wygląd Aleksego to naprawdę wynik prychnięcia losu oraz genetycznego beknięcia, a nie poszukiwanie samego siebie na krętej drodze indywidualizmu, której kolejnymi przystankami są tunele, rozdwojone języki, tatuaże i zamiany w kota. ... Chyba Sukreta powinna przedstawić go swojej mamie.
W czasie, gdy Słodki Flirt z rozkoszą wydłuża niepotrzebnie ten dialog do granic możliwości, dostaję niezamierzony żarcik rozluźniający.
Kentin: Ale... DLACZEGO TWÓJ NUMER?
Kentin ma tu minę, jakby nasze wesołe party nie tylko stwierdziło, że Św. Mikołaj nie istnieje, ale Zajączek Wielkanocny też był jednym wielkim kłamstwem. W sumie jestem w stanie to zrozumieć - Ken jest tak bardzo na boku jako główny materiał do romansowania, że nie zdziwiłoby mnie, gdyby zaraz zaczął tupać nogą na to, że zabieramy mu embargo na jedyną postać, z którą miał szansę posiadać unikalne relacje.
Evan: Mój numer jest w waszych dokumentach, ponieważ... Lepiej usiądźcie.
O Boże, out with it.
Evan: Alexy, Armin. Jestem waszym bratem.
E, myślałam, że okaże się, że rodzice bliźniaków byli tajnymi agentami, którzy zginęli podczas najazdu zbrojnego na tajne laboratorium wroga albo coś w ten deseń i oddali życie za Mateczkę Fransuę, a ich ostatnią wolą było, aby Evan, przetrzymywany i uratowany przez nich żołnierz, wyniósł ich dzieci z walącego się kompleksu. Dlatego Evan i Alexy mają oczy jarzące się w ciemności, ponieważ chorzy naukowcy zdążyli ich naświetlić. W następnych odcinkach Alexy zacznie ewoluować i otrzyma takie same pięknie mięśnie jak Evan. A Sucrette będzie dopytywać, czy czasem Armina też nie naświetlili, na co on za każdym razem z rozdrażnieniem odpowie, że nie, jego do pomocy przy szukaniu budki z bezpiecznikami nigdy nie wołają, gdy strzelą korki.
... To ciągle może się tutaj wydarzyć, prawda?
Alexy: Wow... Sami nie wymyślilibyśmy lepszej historii rodzinnej.
Evan: NIE?
Nie. Tak się składa, że po poprzednim cytowanym przeze mnie dialogu następuje grupowe zbieranie szczęk z podłogi oraz ochy i achy Sucrette, która oczami wyobraźni widzi ten piękny sześciopak na brzuchu Armina. I NIC WIĘCEJ NIE POWIEDZIAŁ, więc tak naprawdę historii rodzinnej jeszcze nie ma, no ale Słodki Flirt, imię twoje „melodramat”.
Alexy: A to Armin, mój brat bliźniak, ten mniej uroczy. Ale pewnie już to zauważyłeś.
Nataniel: MIKROMEGAS
Amber: SKOŃCZ.
Sucrette: A wtedy spojrzałam na ciebie i stwierdziłam, że nie mamy się czego wstydzić. Wręcz przeciwnie!
Armin: The cringe is so real.
Nataniel: *wyraźnie naburmuszony* I jeszcze marudzi.
Kentin: Jestem zazdrosny! Iiiii to w sumie tyle z mojej strony.
Sucrette: Kochany... Kochany mój! Jesteś! ... Co się dzieje? Chorowałam?
Armin: Tak, na melodramatyczną fabułę. Ale teraz już będziesz zdrowa!
Iris: A pamiętacie, jak mnie szantażowali moimi nagimi fotkami, do których nigdy bym nie pozowała, bo to niezgodne z moim dotychczas zarysowanym charakterem?!
Charlotte: Ten plot point tak mnie poraził swoją „finezją”, że aż odeszłam z obsady.
Kastiel: Praktycznie nie było mnie w tym odcinku.
Melania: Mnie właściwie też.
Kastiel: ...
Melania: Co?
Kastiel: PFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFF
Melania: O, zamknij się.
And so it continues.
Fabułę zaczynamy od momentu, w którym skończyliśmy poprzednio, czyli bliźniaki i Sukreta stoją jak te tyłki wołowe w kafejce (przed nią? Ogródek mają tam wystawiony cały rok, so...) i gapią się na Kentina i... ooooch... Piękne absy opasane koszulką niczym dorodny baleron. ...
...
...
...
A tak, streszczenie. No więc nie uszło mej uwadze, że Evan (bo takie imię Bóg dorzucił do tych rozsadzających skórę bicepsów) ma czarne włosy i fioletowe oczy. To oznacza dwie rzeczy. Poza tym mniej fascynującym odkryciem, że najprawdopodobniej to cudo jest w jakiś sposób skoligacone z bliźniakami, jest jeszcze drugie. Mianowicie gra próbuje przeforsować kanon, że kosmiczny wygląd Aleksego to naprawdę wynik prychnięcia losu oraz genetycznego beknięcia, a nie poszukiwanie samego siebie na krętej drodze indywidualizmu, której kolejnymi przystankami są tunele, rozdwojone języki, tatuaże i zamiany w kota. ... Chyba Sukreta powinna przedstawić go swojej mamie.
W czasie, gdy Słodki Flirt z rozkoszą wydłuża niepotrzebnie ten dialog do granic możliwości, dostaję niezamierzony żarcik rozluźniający.
Kentin: Ale... DLACZEGO TWÓJ NUMER?
Kentin ma tu minę, jakby nasze wesołe party nie tylko stwierdziło, że Św. Mikołaj nie istnieje, ale Zajączek Wielkanocny też był jednym wielkim kłamstwem. W sumie jestem w stanie to zrozumieć - Ken jest tak bardzo na boku jako główny materiał do romansowania, że nie zdziwiłoby mnie, gdyby zaraz zaczął tupać nogą na to, że zabieramy mu embargo na jedyną postać, z którą miał szansę posiadać unikalne relacje.
Evan: Mój numer jest w waszych dokumentach, ponieważ... Lepiej usiądźcie.
O Boże, out with it.
Evan: Alexy, Armin. Jestem waszym bratem.
E, myślałam, że okaże się, że rodzice bliźniaków byli tajnymi agentami, którzy zginęli podczas najazdu zbrojnego na tajne laboratorium wroga albo coś w ten deseń i oddali życie za Mateczkę Fransuę, a ich ostatnią wolą było, aby Evan, przetrzymywany i uratowany przez nich żołnierz, wyniósł ich dzieci z walącego się kompleksu. Dlatego Evan i Alexy mają oczy jarzące się w ciemności, ponieważ chorzy naukowcy zdążyli ich naświetlić. W następnych odcinkach Alexy zacznie ewoluować i otrzyma takie same pięknie mięśnie jak Evan. A Sucrette będzie dopytywać, czy czasem Armina też nie naświetlili, na co on za każdym razem z rozdrażnieniem odpowie, że nie, jego do pomocy przy szukaniu budki z bezpiecznikami nigdy nie wołają, gdy strzelą korki.
... To ciągle może się tutaj wydarzyć, prawda?
Alexy: Wow... Sami nie wymyślilibyśmy lepszej historii rodzinnej.
Evan: NIE?
Nie. Tak się składa, że po poprzednim cytowanym przeze mnie dialogu następuje grupowe zbieranie szczęk z podłogi oraz ochy i achy Sucrette, która oczami wyobraźni widzi ten piękny sześciopak na brzuchu Armina. I NIC WIĘCEJ NIE POWIEDZIAŁ, więc tak naprawdę historii rodzinnej jeszcze nie ma, no ale Słodki Flirt, imię twoje „melodramat”.
Alexy: A to Armin, mój brat bliźniak, ten mniej uroczy. Ale pewnie już to zauważyłeś.
Czy on właśnie zaczął flirtować z własnym bratem? FUUUUUUUUUUUUUUU--
Sucrette: (Żarty Aleksego od razu rozluźniły atmosferę.)
--UUUUUUUUUUUUUUUUUJ. Ooooch, to był żart.
...
Nope, still cringey. To chyba znak, że mogę oficjalnie wrócić do nielubienia Aleksego. Za to widzę, że Armin wyjął dziś z garderoby mózg przed wyjściem do ludzi i jako jedyny zachowuje się normalnie. Evan rzuca się na wszystkich i zamyka w swym niedźwiedzim uścisku (gdzie moja ilustracja?!), nie pada ANI SŁOWO wyjaśnienia, ale załączyły się endorfiny oraz wspomnienie ostatniego smutnego flashbacka z One Piece’a i nikt nie zadaje pytań. Gdybym umiała bardziej w FotoSzopy albo Pejnty, to wzięłabym sprite Evana i narysowała mu na klacie dwudziestką PLOT i to byłoby idealne podsumowanie aktualnej sytuacji, bo chyba całej zgrai - łącznie z Kentinem, który najwyraźniej właśnie dowiaduje się czegoś nowego o sobie i nagle Alexy x Kentin już wcale nie jest takie nieprawdopodobne - logikę przesłoniły te wspaniałe tricepsy.
...
...
...
...
Ach, no tak, nowy odcinek. Już klikam.
Sucrette: (Trzeba przyznać, że to sporo wstrząsających wiadomości. Wieść o śmierci rodziców, nowy starszy brat...)
Chcę zwrócić uwagę na to, że to całe „sporo” to aż dwie rzeczy, z czego jedna została przetrawiona w poprzednim odcinku, a druga ciągle czeka na wyjaśnienie, gdzież to się podziewała przez ostatnie lata. No ale okej, Sukrecie już ciężko przetrawić, że ktoś może być na nią zły albo chcieć wsadzić twarz w spaghetti. Gdyby nie daj Boże jej rodzice powiedzieli jej, że będzie miała rodzeństwo, to chyba głowa by jej eksplodowała. I jeszcze dostalibyśmy z tego ilustrację, jestem pewna.
Sucrette: (Będę musiała być przy Arminie przez kolejnych kilka dni.)
To na wieść o tym, że Alexy lepiej „znosi” aktualne rewelacje ze swojego życia. Przepraszam, czyli będziemy teraz wchodzić w teorię, że Armin ma „problemy”, ponieważ z marszu nie akceptuje swojego brata, który JESZCZE nie powiedział mu, gdzie przepadł na czas ich dorastania? Daleka jestem od negatywnej oceny Evana na dzień dobry - może okaże się, że był za młody i nie mógł legalnie zająć się swoimi braćmi i OKEJ, nie ma sprawy, aczkolwiek Sukreta stwierdza, że Armin ma spięte poślady, gdyż z otwartymi ramionami nie wita faceta, którego nie było w jego życiu od małego, a tytułuje się jego bratem. Wow, jak zwykle wrażliwość level hard, Sukreto. Gdy już Armin odkryje, jak wspaniałym potrafisz być wsparciem u jego boku, już nie będziesz musiała się tak starać zniszczyć tego związku, bo twój chłopak sam wygodnie umości się na tarczy.
Sucrette: (Ja się podniosłam, gdyż uświadomiłam sobie, że dalsza część spotkania mnie nie dotyczy.)
Sucrette: (Żarty Aleksego od razu rozluźniły atmosferę.)
--UUUUUUUUUUUUUUUUUJ. Ooooch, to był żart.
...
Nope, still cringey. To chyba znak, że mogę oficjalnie wrócić do nielubienia Aleksego. Za to widzę, że Armin wyjął dziś z garderoby mózg przed wyjściem do ludzi i jako jedyny zachowuje się normalnie. Evan rzuca się na wszystkich i zamyka w swym niedźwiedzim uścisku (gdzie moja ilustracja?!), nie pada ANI SŁOWO wyjaśnienia, ale załączyły się endorfiny oraz wspomnienie ostatniego smutnego flashbacka z One Piece’a i nikt nie zadaje pytań. Gdybym umiała bardziej w FotoSzopy albo Pejnty, to wzięłabym sprite Evana i narysowała mu na klacie dwudziestką PLOT i to byłoby idealne podsumowanie aktualnej sytuacji, bo chyba całej zgrai - łącznie z Kentinem, który najwyraźniej właśnie dowiaduje się czegoś nowego o sobie i nagle Alexy x Kentin już wcale nie jest takie nieprawdopodobne - logikę przesłoniły te wspaniałe tricepsy.
...
...
...
...
Ach, no tak, nowy odcinek. Już klikam.
Sucrette: (Trzeba przyznać, że to sporo wstrząsających wiadomości. Wieść o śmierci rodziców, nowy starszy brat...)
Chcę zwrócić uwagę na to, że to całe „sporo” to aż dwie rzeczy, z czego jedna została przetrawiona w poprzednim odcinku, a druga ciągle czeka na wyjaśnienie, gdzież to się podziewała przez ostatnie lata. No ale okej, Sukrecie już ciężko przetrawić, że ktoś może być na nią zły albo chcieć wsadzić twarz w spaghetti. Gdyby nie daj Boże jej rodzice powiedzieli jej, że będzie miała rodzeństwo, to chyba głowa by jej eksplodowała. I jeszcze dostalibyśmy z tego ilustrację, jestem pewna.
Sucrette: (Będę musiała być przy Arminie przez kolejnych kilka dni.)
To na wieść o tym, że Alexy lepiej „znosi” aktualne rewelacje ze swojego życia. Przepraszam, czyli będziemy teraz wchodzić w teorię, że Armin ma „problemy”, ponieważ z marszu nie akceptuje swojego brata, który JESZCZE nie powiedział mu, gdzie przepadł na czas ich dorastania? Daleka jestem od negatywnej oceny Evana na dzień dobry - może okaże się, że był za młody i nie mógł legalnie zająć się swoimi braćmi i OKEJ, nie ma sprawy, aczkolwiek Sukreta stwierdza, że Armin ma spięte poślady, gdyż z otwartymi ramionami nie wita faceta, którego nie było w jego życiu od małego, a tytułuje się jego bratem. Wow, jak zwykle wrażliwość level hard, Sukreto. Gdy już Armin odkryje, jak wspaniałym potrafisz być wsparciem u jego boku, już nie będziesz musiała się tak starać zniszczyć tego związku, bo twój chłopak sam wygodnie umości się na tarczy.
Sucrette: (Ja się podniosłam, gdyż uświadomiłam sobie, że dalsza część spotkania mnie nie dotyczy.)
Sukreta?! JEJ nie dotyczy? I sobie
pójdzie?! OT TAK? Chyba przez przypadek włączyłam jakąś inną grę, w
której bohaterowie nie zachowują się jak po lobotomii!
Alexy: Sucrette, nie zostajesz z nami? W końcu od początku jesteś zaangażowana w tę historię. *cwany sprite Aleksego*
He knows what’s up.
Jako że wolę ograniczać liczbę przypałowych akcji Suśki, jak tylko się da i kiedykolwiek mam okazję, rezygnuję z popijawy z podejrzanym (serio, Evan przy prawie każdej swojej emocji ma złowieszczo zmarszczone brwi iiiii już chyba wiem, dokąd zmierza ten odcinek) acz pięknym, oya papi, nowym-starym bratem bliźniaków i wpadam z deszczu pod rynnę, tj. dramę Laeti. A przynajmniej tak mi się wydaje. Zanim jednak do tego przejdziemy - muszę pochwalić, że jednak możemy spróbować zmusić dwa samotne neurony w głowie Sukrety do połączenia się i cichego przyznania Arminowi, że jednak to trochę dziwota, ten cały Evan z konopi. Niestety łabędzi śpiew logiki rozbrzmiewa tak cicho, jak nieśmiało - Armin stwierdza, że to tylko jego azbestowe poślady, a nie czerwona lampka zdrowego rozsądku. Och, te błędy, które popełnimy w tym odcinku. Już czuję je w krwiobiegu. Suśka jeszcze nie, ale jestem pewna, że wpłyną tam hektolitrami drinków od Evana.
Idę do domu, a tam kolejna możliwość spławienia Kobiety-Kota. Tym razem Sukreta nawet czuje się trochę głupio, że musi odmówić mamie wspólnego wieczoru przy Scrabble, mimo to jestem strasznie zmęczona tym ciągłym zlewaniem rodziców, bo są jednymi z fajniejszych postaci w tej grze. Tak, nawet jeśli ojciec wypatruje cały czas naszych chłopaków przez okno z wiatrówką pod pachą, ale sorry, ja też bym wolała nie żyć potem z poczuciem winy, iż nie zapobiegłam rozrodowi takiej abominacji jak Sukreta. Przychodzi Laeti i jej serduszkowe blinki w oczach, co rozgrzewa moje skamieniałe serce. Wiem, że Laeti to straszny pustak, ale jest taaaaaka ładna i lepiej żeby była z nią piżamowa ilustracja, skoro z tą tępą Rozalią taka jest. Nie robię sobie jednak nadziei, bo złoty cielec jest tylko jeden... znaczy, jałówka, bo cielcem jest Kastiel, LECZ WTEM!
Laeti: Przyniosłam piżamę, ale jest dzisiaj strasznie gorąco, nie sądzisz?
Sucrette: No nie wiem, raczej niekoniecznie...
SUKRETA TY TĘPA DZIDO NIE ANULUJ MOJEJ ILUSTRACJI
Laeti: Jeżeli mogłabyś pożyczyć mi coś lżejszego, na przykład spodenki, to byłoby super.
Chciałabym zauważyć, że Laeti nie prosi o górę. No co? Just sayin’!
Sucrette: (Podałam jej stare spodenki.)
Laeti: Ojej, jakie ładne!
B. Pasują ci. Powinnaś je zatrzymać.
Alexy: Sucrette, nie zostajesz z nami? W końcu od początku jesteś zaangażowana w tę historię. *cwany sprite Aleksego*
He knows what’s up.
Jako że wolę ograniczać liczbę przypałowych akcji Suśki, jak tylko się da i kiedykolwiek mam okazję, rezygnuję z popijawy z podejrzanym (serio, Evan przy prawie każdej swojej emocji ma złowieszczo zmarszczone brwi iiiii już chyba wiem, dokąd zmierza ten odcinek) acz pięknym, oya papi, nowym-starym bratem bliźniaków i wpadam z deszczu pod rynnę, tj. dramę Laeti. A przynajmniej tak mi się wydaje. Zanim jednak do tego przejdziemy - muszę pochwalić, że jednak możemy spróbować zmusić dwa samotne neurony w głowie Sukrety do połączenia się i cichego przyznania Arminowi, że jednak to trochę dziwota, ten cały Evan z konopi. Niestety łabędzi śpiew logiki rozbrzmiewa tak cicho, jak nieśmiało - Armin stwierdza, że to tylko jego azbestowe poślady, a nie czerwona lampka zdrowego rozsądku. Och, te błędy, które popełnimy w tym odcinku. Już czuję je w krwiobiegu. Suśka jeszcze nie, ale jestem pewna, że wpłyną tam hektolitrami drinków od Evana.
Idę do domu, a tam kolejna możliwość spławienia Kobiety-Kota. Tym razem Sukreta nawet czuje się trochę głupio, że musi odmówić mamie wspólnego wieczoru przy Scrabble, mimo to jestem strasznie zmęczona tym ciągłym zlewaniem rodziców, bo są jednymi z fajniejszych postaci w tej grze. Tak, nawet jeśli ojciec wypatruje cały czas naszych chłopaków przez okno z wiatrówką pod pachą, ale sorry, ja też bym wolała nie żyć potem z poczuciem winy, iż nie zapobiegłam rozrodowi takiej abominacji jak Sukreta. Przychodzi Laeti i jej serduszkowe blinki w oczach, co rozgrzewa moje skamieniałe serce. Wiem, że Laeti to straszny pustak, ale jest taaaaaka ładna i lepiej żeby była z nią piżamowa ilustracja, skoro z tą tępą Rozalią taka jest. Nie robię sobie jednak nadziei, bo złoty cielec jest tylko jeden... znaczy, jałówka, bo cielcem jest Kastiel, LECZ WTEM!
Laeti: Przyniosłam piżamę, ale jest dzisiaj strasznie gorąco, nie sądzisz?
Sucrette: No nie wiem, raczej niekoniecznie...
SUKRETA TY TĘPA DZIDO NIE ANULUJ MOJEJ ILUSTRACJI
Laeti: Jeżeli mogłabyś pożyczyć mi coś lżejszego, na przykład spodenki, to byłoby super.
Chciałabym zauważyć, że Laeti nie prosi o górę. No co? Just sayin’!
Sucrette: (Podałam jej stare spodenki.)
Laeti: Ojej, jakie ładne!
B. Pasują ci. Powinnaś je zatrzymać.
Słodki Flirt, Patch 37.1
- Teraz możesz być bezpodstawnie wredna nie tylko dla Melanii, ale też dla Laeti!
Pamiętajcie, to nie bug. To feature. Innymi słowy - stay classy, Słodki Flircie. Niestety za chwilę przekonuję się, że ta gra nawet nie chce stać obok classy. Mianowicie Laeti owszem, ma problemy ze swoją mamą-rozwódką, a problem tenże polega na tym, iż najwyraźniej mama jest dla Laeti bardzo wielkim autorytetem - co tydzień sprasza do domu nowego faceta. Ech... No dobrze, jeszcze nic nie mówię, na razie spróbuję przetrawić, jak źle wygląda sprite Laeti ze wzrokiem utkwionym w podłodze. A wygląda bardzo źle.
Sucrette: Ale przecież ty to samo robisz z chłopakami.
Wiecie, mój powyższy żart z maminym autorytetem był niesmaczny, ale nie sądziłam, że Słodki Flirt posunie się tak dale... Okej, dobra, SĄDZIŁAM, dobrze? Sądziłam, na pewien chory sposób liczyłam na to. A teraz chórem - stay classy, Słodki Flircie!
Laeti: Nie chcę, żeby się obraziła i powiedziała, że mam zająć się swoimi sprawami.
Och, czyli całe uniwersum Słodkiego Flirtu wierzy w ten jeden model rodziny, gdzie każdy zamyka się w pokoju i broń Boże nie pyta nikogo chociażby o samopoczucie? Okej.
Otrzymujemy rzadką szansę zachowania się jak człowiek, więc szybko rzucam się na opcję przekonania Laeti, by porozmawiała ze swoją mamą i tulę ją w ramionach jak najszczersze złoto (opcję, nie Laeti, ponieważ Słodki Flirt ma zepsuty radar na potencjalne dobre ilustracje). Mój zdrowy rozsądek zostaje nagrodzony uśmiechem Laeti oraz...
Sucrette: Dobrze, że mi o tym powiedziałaś. Niedobrze tak dusić to w sobie.
W tym momencie Suśka spojrzała tęsknie w stronę komputera i okna fejsbuka otwartym w przeglądarce, po czym wyszeptała kokieteryjne „już niedługo”. Laeti poczuła ciarki na plecach, ale nie potrafiła podać powodu dlaczego.
Sucrette: (To mi przypomina, że też powinnam porozmawiać z rodzicami.)
No co ty.
Sucrette: (Chyba sama powinnam stosować rady, których udzielam innym.)
The jury is still out on that, mademoiselle.
Laeti: Aaaaaaaa więc co u ciebie?
Sucrette: Masz taką minę, aż zaryzykuję stwierdzenie, że nie pytasz mnie o oceny...
Według mnie Laeti ma minę z kategorii „nie mogę tego powiedzieć na tym forum, bo mnie zbanują” iiii teraz nie będę spała w nocy.
Laeti: Jak się miewa piękny Armin?
Sucrette: A, takie tam, nie przelewa się, wiesz, JEGO BIOLOGICZNI RODZICE NIE ŻYJĄ, takie tam.
Laeti: Ojej :(
Tak było, nic nie ściemniam.
Laeti: Masz dobry powód, by go pocieszać.
Sucrette: PFFFFFFFFFFFFFF LAETI TY KREJZOLKO NO WEŹ
Tak było, mówię wam.
Sucrette: Spotkał się też ze swoim starszym bratem, którego nawet nie wiedział, że ma.
Laeti: O! Przystojny starszy brat! Jak się nazywa, fajny jest?
Geez, Laeti, przystopuj z tymi raep fejsami, ja naprawdę chcę przespać dzisiejszą noc.
Sucrette: Laeti, odpuść sobie, ma przynajmniej dziesięć lat więcej niż my!
To taki w sam raz. ... No co? Och, no tak, bo tylko ja to pomyślałam!
Laeti: No i? Tym lepiej!
She knows what’s up.
Laeti pyta o pikantne szczegóły sukrecinego związku z Arminem, ale Suśka nie ma ochoty streszczać jej, co się działo na całuśnych ilustracjach ani myzianek pod stolikiem (ponieważ to są te chwile, które należą tylko do nich, no wiecie).
Laeti: Kłamczucha! Przyszedł już tutaj?
Sucrette: N-nie!
Też bym się nie przyznała, że mam w szafie przejście do Narnii. Znając Laeti, to chciałaby umówić się z panem Tumnusem i nie mam tu na myśli wyłącznie herbaty przy kominku.
Laeti: Mała flirciara. Odrabialiście lekcje czy... ?
Czytaliśmy książki. Dla dzieci. Fantastyczne takie. Z magicznymi zwierzętami.
Po uroczym weekendzie z Laeti Suśka wspaniałomyślnie stwierdza, że dobrze się bawiła w towarzystwie koleżanki, która zajmuje zaszczytne drugie miejsce w hierarchii „osób, po których znakomicie mi się jedzie w mych mentalnych tyradach” (na pierwszym jest Iris). Gra równie wspaniałomyślnie nie znęca się nad nami obrazkami z życia bliźniaków i ich nowego brata, więc dostajemy szybki news flash, iż chłopaki się do siebie zbliżają, tra la la, nic ciekawego.
Sucrette: (Ale oczywiście sielanka nie mogła trwać długo...)
Oczywiście. Notabene fajnie, że narracja nie poczuła się do tego, by znowu łopatologicznie zakomunikować w myślach Sukrety, że „teraz idziemy do szkoły” albo „zejdę na śniadanie”. To miłe, że przypomnieli sobie o opcji z zakładką z zadaniami, w końcu po coś ją mają.
Idziemy do szkoły, a tam jedna z moich ostatnio ulubionych postaci - Peggy.
Sucrette: Co tam Peggy? Widzę, że nie śpieszy ci się do szkoły?
Jak każdemu w tej placówce chylącej się ku upadkowi.
Peggy ma jakieś gorące niusy z tej równie gorącej szkoły, w której nikt nie chce siedzieć, ale jak to Peggy, ona woli swoje rewelacje przetrzymywać, by nabrały aromatu i mocy niczym najlepsze wino, a potem jak nie pizgną! W każdym razie Sukreta nie docenia tej subtelności, ale też subtelność to nie jest coś, czego zrozumieniem nasza heroina mogłaby się pochwalić.
Sucrette: (Czasami jest taka dziwna...)
Peggy ma to szczęście, że TYLKO czasami. Ty nie.
Zadanie: Poszukaj swoich przyjaciół i porozmawiaj z nimi.
Najgorsze zadania w grze dzwoniły, pytały, czy tęsknicie i dlaczego nie.
Na szczęście moje poszukiwania skutecznie ukróca interkom i płynący przez niego głos dyrektorki. I już wiem, że to nie było szczęście. Okazuje się, że jednak forum miało rację i Delanay dostała wątpliwe zadanie szerzenia wśród uczniów edukacji seksualnej. Ktoś chyba grał w odcinki z niestrawnością Rozalii. W każdym razie nasi bohaterowie - a przynajmniej bohaterka z pierwszej linii rażenia - reagują... cóż, przewidywalnie.
Sucrette: (Jakiej lekcji? Chyba się przesłyszałam.)
No, czekam na Kastiela i bardzo śmieszne żarty. Oraz rozwianie wątpliwości raz na zawsze, że bohaterowie tej gry nawet nie stali przy liceum, ino patrzeli na jej drzwi z piaskownicy kilometr dalej.
Interkom: Chcę, abyście podeszli do tej lekcji tak poważnie, jak do każdej innej.
Ale o którym pułapie mówimy? Lekcje z Farazem i Borysem? Z Morganem? Z Delanay? ... Jesteśmy zgubieni.
Iris: SUCRETTE SŁYSZAŁAŚ
Ohohohohohohohoho, co za zbieg okoliczności, że obgadywać ten temat będziemy właśnie z Iris! TOO FAR. W każdym razie mam okazję zażartować z Iris, ale chodzi tylko o kolektywne trzęsienie portkami i zarzuceniem cierpiętniczego morału, I’m not amused. Niestety grom z jasnego nieba w postaci wychowania do życia w rodzinie tym bardziej motywuje Suśkę do poznania opinii każdego na ten temat, dlatego przysięgam, jeśli spotkam Kaśkę i mój laptop zaleje frustracja pierwszej wody, to... nnnno, to już nic nie napiszę, bo nie będę miała jak. Tak czy inaczej najpierw spotykam Priyę i...
Sucrette: (W ogóle nie jest zawstydzona. Chciałabym być taka wyluzowana jak ona.)
... Zaczynamy wyzwanie pod tytułem „jak dalece jesteśmy w stanie udowodnić, że jesteśmy licealistami tylko z nazwy”. Wyciągajcie kieliszki, this drinking game is on.
Priya: Zawsze to zabawne patrzeć, jak wszyscy się krzywią, gdy nauczyciele wyjaśniają różnice między penisem a waginą.
Nie ma nic dziwnego w tej kwestii, po prostu chciałam napisać na forum „penis” i „wagina”.
Priya: Tak jakby połowa uczniów już o tym nie słyszała.
Sucrette: Tak może być...
W pierwszej chwili pomyślałam: „tak, jeśli masz dziewięć lat!”. Ale w drugiej przypomniałam sobie, co to za gra i kto jest jej główną bohaterką. Teraz mam ideolo, że Suśka odczytuje tę lekcję jako przełomową chwilę, bo wreszcie zrozumie, co Armin TAM ma i jak to wpłynie na jej życie!
Priya: W przypadku niektórych wcale by mnie to nie zdziwiło!
Sucrette: Haha!
Priya: Hahahahaha! Na przykład ty--
Sucrette: Na przykład Lysander!
Priya: ... Tak, tak! Lysander! Hahahahahaha!
Priya narzeka na to, że w szkole nie mówi się o odmiennych orientacjach i zaczynam się zastanawiać, jak to wygląda we Francji z tabu wokół biseksualizmu i innych seksualizmów. Oczywiście to nie koniec mojej eskapady w poszukiwaniu interesujących i nieinteresujących opinii, tak więc za chwilę wpadam w całkiem sympatyczny dialog z Violką i Melanią.
Melania: Daj spokój. Pani Delanay jest bardzo miła, gdy się ją lepiej pozna.
Sucrette: (Zaraz spróbuje nas przekonać, że przyjaźni się ze wszystkimi nauczycielami w szkole.)
Iiiii spalony. Dzięki za nic, Sucrette, jak zwykle.
Violka proponuje, że Morgan mógłby poprowadzić te lekcje i looooool, właśnie to sobie wyobraziłam. W tej wizji pojawiło się wiele rzeczy, o których nie wolno wspominać na forum. I nie, nie były to penisy i waginy. Znaczy, były, w pewnym sen... już się zamykam.
Sucrette pędzi szukać Aleksego, bo on to NA PEWNO będzie miał do powiedzenia na ten temat najwięcej i zaczynam się zastanawiać, czy rozmowa z Kastielem to najgorsze, co może mnie w tej kwestii spotkać. Zanim jednak posłucham paru gimbusiarskich żartów od mojego przyjaciela-geja, natknę się na Klemę i jej kurwiki w oczach, co, jak wiemy, jest zawsze na propsie. A potem nadeszła apokalipsa.
Alexy: Delanay nauczy nas robić dzieci!
Haha, zwłaszcza ciebie, ty stary... no.
Sucrette: Przypomnij mi, dlaczego o tym rozmawiamy?
Bo to ty z jakichś powodów upierasz się, by zawsze pytać pół szkoły o to, co sądzą o ostatnim zwrocie fabuły. No sorry, ale możesz mieć pretensje wyłącznie do siebie.
Sucrette: (Lubię, jak Alexy się ze mną droczy. To nigdy nie jest złośliwe.)
Jak dla kogo. Dla mnie strzelanie ciarkogennymi sucharami jak serią z karabinu jest bardzo obraźliwe.
Sucrette: (Też chciałabym mu kiedyś dogryźć.)
Powiedz mu po prostu, że ma fatalny gust. Chociaż to pewnie zakończy waszą przyjaźń w trymiga, ale wciąż - worth it! Przebijesz każdą z jego docinek!
Sucrette: (Na pewno tak będzie, gdy też znajdzie sobie chłopaka.)
Ci dwoje nie mają żadnych wspólnych żartów poza infantylnymi dowcipasami o wpychaniu sobie języków do gardeł. To takie... smutne.
Alexy mówi, że świetnie układa im się z Evanem (w sensie jest dobrym bratem, a nie że go wyrwał... chociaż po dzisiejszym poranku nie jestem niczego pewna) i to nie wszystko, ale kto to widział odwlekać to comedy gold, które nas czeka na lekcji z Delanay, więc idziemy.
Delanay: Powtarzam po raz kolejny, nie musicie dziś nosić fartuchów!
Oho, jacyś „gorliwi” woleli się ubezpieczyć.
Armin: To znaczy, że nie będzie praktycznych ćwiczeń? Ale bieda.
Mój ci on? A poza tym - o, tłumacze odkryli slang młodzieżowy!
Sucrette: (Cała klasa zaczęła się śmiać, a ja czerwienić...)
O Boże. Wiem, że zrobiłam już wstęp do oczekiwanej przeze mnie infantylności tego wątku, ale jeśli ktoś miał jeszcze wątpliwości, że Sukreta to największa mimoza z mentalnością pensjonarki w tej szkole, to może już przestać je mieć. Nawet Melania nie ma takiego kija w tyłku, a mówię to ja, apologetka Melanii!
Delanay: Armin, jeszcze jedna taka uwaga, a opuścisz klasę.
Shit just got real. Baj de łej - trochę sobie zaspoilerowałam i wychodzi na to, że tę kwestię wypowiada WS i teraz muszę mieć screen, na którym Lysander praktycznie pyta o zabezpieczenie przed „wypadkiem przy pracy”. I jak Delanay autentycznie nie wie, czy żartował i czy to bezpiecznie posłać go na dywanik do dyrektorki, bo jeszcze się zgubi i co.
Delanay zaczyna lekcję, w czasie której Amber i Li zamykają oczy, choć jeszcze żadne penisy (ani waginy) nie pojawiły się na ekranie (w sumie to jeszcze nic się nie pojawiło). Mam okazję popisać się swoją mądrością, więc wbijam te punkty u Delanay, może wysoki lovometr przełoży się na odnauczycielskie ściągi albo odrobione arkusze na maturze, bo już niedługo bardzo nam się przydadzą, a nawet okażą się nieodzowne przy poziomie nauczania tej tragicznej szkoły. Na razie jednak moja wrodzona inteligencja dostarcza mi wyłącznie kolejnych głupich komentarzy od moich jajników A i B, pomiędzy którymi mam nieprzyjemność siedzieć (notabene Rozalia pokazała się w szkole i nie miałam jeszcze z nią żadnej światłej rozmowy na temat penisów i wagin!). Poza tym Słodki Flirt daje nam mały przedsmak tego, co jeszcze zamierza zrobić z trio - no, teraz już duetem :( - Amber.
Li: Podobno gdy się jest brzydkim jak noc, można uniknąć chorób wenerycznych. Prawda, Sucrette?
Sucrette: (Na szczęście nikt inny tego nie usłyszał.)
Bo co, pojechaliby jej, bo ty wyraźnie nie masz odwagi? Daj spokój, Suśka, jesteś koszmarnym człowiekiem, ale Li nie lubi tutaj chyba nikt, więc pewnie ktoś by jej odpalił „no nie wiem, ty nam powiedz”. W każdym razie Charlotte i jej haniebne słowa na literę „sz” to najwyraźniej był początek, gdyż Li, widzę, idzie w tym samym kierunku bardzo chamskich żartów, więc nie zdziwcie się, jeśli właśnie taki pomysł na grupkę Amber ma Beemoov. Co za marnotrawstwo postaci.
Rozalia: Pani Delanay właśnie porównała opryszczkę do dzieci. To magiczne!
Sucrette: (Zaśmialiśmy się pod nosem.)
Nie rozumiem.
Słuchajcie, jest taka sprawa. Pojawia się scena z nakładaniem prezerwatywy i to nie jest coś, co ja jestem w stanie w jakikolwiek sposób skomentować. Znaczy, każdy ma oczywiście coś epokowego do powiedzenia: Rozalia dalej gra ten swój dziwny dżołk o opryszczce i dzieciach, Aleksego tak porusza widok gumki na bananie, że aż mi żal tego wrażliwego dziecka, a Sukreta prawie dostaje zapaści na myśl o tym, że miałaby powtórzyć demonstrację, co każe mi myśleć, że jeszcze długo tej grze zejdzie, nim zaprezentuje nam ilustracje 18+, a jeśli już, to fabuła następnych odcinków będzie poświęcona ciąży, opryszczce, albo jednemu i drugiemu jednocześnie. Delanay wykazuje się sadystycznym sznytem, który u niej doceniam i już prawie ma wybrać Suśkę, gdy nagle Rozalia mówi pierwszą mądrą rzecz od początku tej sceny (i jej pojawienia się w odcinku, co jednak miałoby więcej mocy, gdyby Roza w całym odcinku mówiła te swoje egocentryczne głupoty, które zawsze mówi, a tak to stracone) i idzie ubrać banana.
A. Co ona wyprawia? Oszalała!
B. Uwielbiam tę dziewczynę.
C. Delanay chciała mnie wybrać!
Przy każdym innym scenariuszu zapewne koniem by mnie nie zaciągnęli do odpowiedzi, która stawia Rozalię w pozytywnym świetle, ale dwie pozostałe są tak osłabiające, że nie mam wyboru. O rany, Roza poszła nałożyć prezerwatywę na lekcji wychowania do życia w rodzinie, szaleńsza od szaleju! Jakby nie poszła, to musiałabym to robić JA, OLABOGA... Czego nie wspomniałam - w międzyczasie pojawia się oczywiście kolejny durny monolog Sukrety odnośnie tego, że tylko ona wśród tu obecnych ma chłopaka (skąd ona to wie, tak nawiasem? Kim nie ma ochoty mówić nam o swoim życiu prywatnym, bo nie jest taką pozbawioną dyskrecji attention whore jak Suśka, no ale jak wiemy Sucrette to centrum wszechświata, skoro ona o czymś nie wie, to to nie istnieje), więc wszyscy automatycznie wiążą seks z jej osobą, bla bla bla, egocentryzm Suśki nie zna granic, wysiadam, mam dość.
Słuchajcie, dostałam ilustrację z Rozalią, która trzyma banana i prezerwatywę. Ja wiem, że to spoiler, ale... ilustracja z Laeti. Ilustracja z buforami Amber. Ilustracja z Priyą. ILUSTRACJA Z CHARLOTTE. Nie, ilustracja z Rozalią i bananem. Gdybym wysyłała na tę grę SMS-y, zapytałabym, na co, do cholery, idą moje pieniądze. Ale że nie wysyłam, to zadam inne pytanie - czy ta ilustracja naprawdę była tak nam do szczęścia potrzebna? Bo że ChiNoMiko, która pewnie rysowała ją jedną ręką, to wiem, że jak najbardziej. Ale nam?
Sucrette: (Jej wzrok był tak wymowny, że aż zrobiło nam się głupio.)
Rozalia, królowa hentajców, nadchodzi. Pewnie to był cel Beemoovu, bo od jakiegoś czasu obserwuje w tej grze taki chory skręt w stronę „nieważne jak mówią, ważne, że w ogóle”.
Sucrette: (Biedny Pan Farazowski. Jak on nas okiełzna po takiej lekcji?)
Edukacja seksualna z Farazem where.
No cóż, z Farazem raczej się nie doczekam, bo ta gra nie ma jaj (wydaje jej się, że je ma w wątkach z nagimi fotkami i przemocą w rodzinie bez należytego zakończenia), ale dostanę w zamian coś innego.
Sucrette: (Czy mam ochotę przespać się z Arminem?)
... Boże mój. Czemuś mnie opuścił.
Sucrette: (Czy jestem na to gotowa?)
NIE, ty tępa dzido, NIE JESTEŚ! Masz inteligencję emocjonalną pantofelka, zdrowy rozsądek poziomem zbliżony do Timona i Pumby, chodzisz z tym facetem jakieś dwa miesiące czasu słodkoflirtowego i nie masz o nim zielonego pojęcia poza tym, że gra w gry, bo nigdy go o nic nie pytasz, jeśli nie ma to związku z potencjalną dramą, +30 jeśli sama ją zaczęłaś! BOŻE! Głupota z ukrywaniem związku to było za mało, więc trzeba było podbić „napięcie”? Już widzę ten morał na końcu odcinka albo w środku, wypowiadany przez Rozalię albo nie daj Boże tępą Sukretę, tę znawczynię od związków, bo jeszcze tego tylko brakowało do pogrążenia tego wątku. Zaczynam mieć wrażenie, że fabuła Słodkiego Flirtu zaczęła się sypać w momencie wprowadzenia relacji Sukreta-chłopak na inne tory, bo cierpią na tym i dramy poszczególnych chłopaków, w których Suśka potrafi się udzielać jak dziewczyna danego faceta, nawet jeśli nie jest jej WS-em, i ogólnie cała historia, bo scenariusz lawiruje niezręcznie między scenami miłosnymi (których prawie nie ma, a jeśli są, to albo ograniczają się do myzianka, albo scen zazdrości, albo jakichś przemyśleń Suśki, broń nas Panie Boże przed nimi) a rzeczywistą fabułą. I mamy na przykład taki łuk Lysandra, gdzie bierzemy tego biednego WS-a pod pachę, zostaje on zapomniany na cały odcinek, ale ej, Suśka ma chłopaka. I tak przez parę odcinków, gdzie ten związek już prawie się rozpadł niezliczoną liczbę razy i nagle - SEKS! Wow. Po prostu wow. Ten wątek powinien pojawić się za paręnaście odcinków (jeśli w ogóle, TARGET na miłość boską!), gdy rzeczywiście będzie można powiedzieć, że Sukreta i WS są razem i mogą wejść na wyższy poziom oraz najlepiej za tysiąc lat, gdy Alexy i spółka wreszcie dojrzeją, żeby nie krzywić się na widok banana w prezerwatywie.
Mam dość, ale dalej brnę w ten festiwal żenady, a tam Słodki Flirt, który próbuje mnie uspokoić, że to jeszcze nie czas (ale wizja dalej jest bardzo pociągająca~ Sucrette 2k17). Na szczęście uratować odcinek przychodzą mięśnie Evana (bo nie on sam - jego uśmiech ciągle jest strasznie creepy). Wspomina o tym, że umówił się z bliźniakami i Kentinem w swoim ulubionym barze i już wiemy, że byłby z niego tragiczny opiekun prawny. Przybywa Armin czujący za zasadne zaznaczyć swoje terytorium i zaczyna robić mi się nieprzyjemnie. Nie z powodu tego, że Armin się myzia, ale to, jak za każdym razem czuje się strasznie opiekuńczy wobec Sukrety przy Evanie i mam szczerą nadzieję, że scenariusz nie pójdzie w tę stronę, w którą boję się, że może iść. Uwagę od czarnych myśli odciąga powrót do domu i Rozalia przy sklepie spotkana.
Rozalia: Leo wygląda w niej [koszuli, którą mu kupiła] wspaniale. Ale nie na tyle, bym nie chciała jej z niego zedrzeć!
TMI, Rozalio. Chociaż z drugiej strony skoro już o seksualizmach mowa, to ciekawe, co reprezentuje nasza okręgowa Mary Sue i jej pociąg do manekinów.
Sucrette: Byłam pewna, że Delanay wybrałaby mnie do demonstracji z bananem.
Rozalia: Czy to byłoby takie straszne?
Dla normalnych ludzi nie. Ale mówimy o Sukrecie, so...
Rozalia puszcza jeszcze parę smutów o seksach nastolatków, po czym wreszcie daje mi wychodne, więc idę do domu, a tam miód na moje serce: seksowny taton kolację przyrządzający. Znieczulenia ciąg dalszy następuje przy obiedzie z rodzicami...
Sucrette: Mamo, chodzimy do liceum, nie przedszkola. My się nie bawimy.
PFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFF
Seksowny tata: Pamiętam, że jak byłaś mała, to cały czas podkreślałaś, że masz już „osiem i PÓŁ roku” i jesteś taka dorosła.
Znam takie dzieci i z doświadczenia wiem, że to najbardziej wkur...zające i egocentryczne mendy ever. Nawet nie wyobrażacie sobie, jak bardzo pasuje mi to do Sukrety.
Sucrette: (To denerwujące, gdy rodzice się ze mnie nabijają, gdy proszę, żeby nie traktowali mnie jak dziecko!)
Może jakbyś zachowywała się jak na twój wiek przystało, to wzięliby cię na poważnie? Ot, taka sugestia.
Kolacja z rodzicami rzuca nowe światło na parę kwestii. Mianowicie cieszy mnie aktywność naszej kociej mamy we wspieraniu córki i bezpieczeństwa jej życia seksualnego, ale jak długo chciała czekać z przeprowadzeniem Rozmowy? Dziewczyna ma szesnaście lat, wiek inicjacji seksualnej w tych szalonych czasach obniża się z roku na rok i rozumiem, że do tej pory Suśka nie miała chłopaka na poważnie, ale come on! Przez takie podejście mamy nastolatki, które boją się, że zaszły w ciążę, siedząc chłopakowi na kolanach. Podejrzewam, że Filip nie miał ochoty na „wyjaśnienia”, aczkolwiek nie widzę powodu, aby sama Łucja wzięła Sukretę na stronę - powiedziałabym nawet, że to jak najbardziej wskazane. Nie chcę sobie wyobrażać, jak biedna Sukreta przeżyła swoją pierwszą miesiączkę w takim razie, bo może mama uczynna po fakcie również w tym przypadku czekała aż szkoła wyjaśni to za nią. A z takich narracyjnych przytyków - kilka scen już mnie mierziło, ale po tej mogę otwarcie powiedzieć, że nie kupuję kierunku, w którym idzie postać Filipa. Jego rola surowego taty sprawia wrażenie wsadzonej na siłę, w charakterze blokera fabularnego oraz budowania napięcia, że możemy dostać szlaban w razie źle wykonanego zadania albo coś, bo jak na faceta, który ma takie szerokie horyzonty, to jego konserwatyzm jest po prostu śmieszny i wymuszony. Ja rozumiem, że tak musi być, bo wprowadza to pewną dynamikę między nim a żoną i córką, ale zgrzyta mi to niemożebnie. Po taniej charakteryzacji nadchodzi czas na prawdziwe quality writing: Sukreta umówiła się na zakupy z Rozalią, co polskiego nie zna, ale ma chcicę na nowe sukienki, a tam rozmowy o czasach przeszłych i minionych. W moim serduszku zapala się delikatny płomyk!
C. Myślisz, że jeszcze ją [Charlotte] kiedyś zobaczymy?
Iiiii zaraz gaśnie.
Sucrette: Mam wrażenie, że niewystarczająco dałam jej do zrozumienia, jak bardzo nią gardzę.
Sukreta, ty nie mogłabyś wzgardzić nawet kawałkiem pieczonego kartofla, nie unoś się tak.
Wchodzimy do sklepu z bielizną, a tam.
Sucrette: ACH TA ROZA
To zawsze cieszy, gdy mem staje się kanonem.
W jednym ze sklepów z kolei czeka na nas opcjonalne zadanie.
A. Chyba was pogięło, że mam kupować Rozalii kolczyki.
B. (Nic nie mów.)
Doprawdy, Słodki Flircie.
Niestety wielmożnej Rozalii nic się nie podoba, więc spotykamy się z Iris przy oranżadce i cytrynowych lodach, a tam dwa buce w postaci Evana i Kentina. Co jest na swój sposób smutne to fakt, że Kentin w sumie zachowuje się jak zwykle, co świadczy o jego postaci nie najlepiej. Jeśli komuś na przekór znaków dymnych i czerwonych neonów zagrożenia rzucanych nam w twarz przez fabułę jednak podoba się Evan, to Kentin jest jego wersją 0.5 - już wiemy, kto stał się jego autorytetem w wojsku. Z kolei sam Evan, jego lepkie ręce i to, że pierwszy raz w tej grze został poruszony temat seksualności... Dobrze, że nie mam kasy na strój, to mi da trochę czasu, żeby się przygotować nerwowo. Ciekawe, czy Tumblr już płonie od gniewnych komentarzy. Po tej bulwersującej scenie, w której po raz kolejny zostało podkreślone, kto jest największa dżagą w Słodkim Flircie (aczkolwiek tym razem było to podkreślenie wyjątkowo niesympatyczne) i kolektywnym wyrażeniu oburzenia skierowanym ku młodym mężczyznom, co to o dżentelmeństwo się nawet nie otarli, wracamy do domu i ruszamy do szkoły.
Sucrette: (Nie wiem, jaka lekcja jest pierwsza.)
Zaryzykuję stwierdzenie, że okienko. Mam 90% szansy, że trafię.
Sucrette: (Wciąż trudno zapamiętać mi plan lekcji.)
„Nigdy nie wiem, czy okienko wypada nam teraz trzygodzinne, czy pięcio!”
Ważkie rozważania na temat fury materiału piętrzącej się na biurku, którego nijak te biedne dzieci nie przerobią w tych warunkach, dzięki czemu skończą w rynsztoku, przerywa hiszpańska inkwizycja... znaczy, bliźniaki na wskroś zbulwersowane. Będę szczera - scena, w której Armin i Alexy otaczają nas jak wygłodniałe pisklęta i burzą się na tego okropnego Evana, który siłą (niewątpliwie!) zaciągnął do swojego ulubionego klubiku i zmusił (o tak) do udawania dorosłych, bo inaczej by ich nie wpuścili, dodaje nowego poziomu żenady. A - jak już wiemy - w tym odcinku mamy sporo pretendentów do nagrody „najgorszej sceny ever”. Gdyby ktoś pytał - odcinek 31 zawsze będzie miał to specjalne miejsce w moim sercu i to inna kategoria dna, jakie może osiągnąć odcinek w Słodkim Flircie. 37 epizod to te tanie kontrowersje pokroju nagich fotek Iris, po których poślady bolą mnie jeszcze długi czas. Tak więc konkurencja duża, podczas gdy 31 wciąż ma swoją kategorię na wyłączność.
Gra przypomina nam, że Armin gra w gry, a tymczasem Sukreta popisuje się swoją elokwencją.
Sucrette: Kurczę... Przykro mi, że wam się nie podobało.
„Brat zabrał was do swojej szopy i pokazał, jak obdziera ze skóry porywanych przez niego ludzi? Ojej :(„
Sucrette: A Kentinowi się podobało?
Armin: Jeszcze jak!
(...)
Alexy: Powiedzmy, że poznaliśmy nowe oblicze Kentina...
Zaryzykuję stwierdzenie, że nie jest takie nowe. No sorry, Kentin jest bucem i to jest praktycznie jego shtick - bycie bucem. Nawet Kastiel - i och, nie wierzę, że to piszę - ma czasem coś więcej do powiedzenia swoją postacią, niż tylko zachowywanie się niczym wyjątkowo marudna kobieta w ciąży. Rzadko bo rzadko, ale jednak.
Alexy: Najwyraźniej. Evan lubi prowokować innych bez powodu pewnie, żeby pokazać jakim to jest macho.
Alexy tak się uniósł całym tym nielegalnym piciem mojito, że aż mu się przecinki pogubiły.
Armin: Kentin tylko stał zanim, śmiał się i wspierał go w razie potrzeby.
A jemu spacje! Rzeczywiście musiało być grubo na tej imprezie!
Armin: Evan i Kentin biorą się za członków Fight Clubu!
Skoro Armin już używa takich przedawnionych nawiązań do popkultury, których dwunastki nie są w stanie zrozumieć, to mogliby przynajmniej w formie nagrodzenia takich starych rur jak ja dodać smaczek w postaci Sukrety czepiającej się naszego okręgowego geeka, że złamał pierwszą zasadę Fight Clubu albo nawet dorzucić taki dialog na podbicie lovometru.
Sucrette: (W przypadku Kentina trudno w to uwierzyć, ale chyba rzeczywiście ma jakiś problem.)
Daj spokój, skoro Iris jako postać drugoplanowa mogła dostać swój (beznadziejny) problem, to Kentin jak najbardziej też może. W końcu podobno jest jednym z głównych bohaterów, na co nigdy byś nie wpadła, biorąc pod uwagę fakt, jak często jest relewantny dla fabuły. Czyli prawie nigdy. ... Oh well, drama time!
Bliźniacy powołują się na matkoteresyjność Sukrety, co oczywiście okazuje się very effective i tym samym dostaję wątpliwą radość porozmawiania z Kentinem o jego grzechach. Ale to sobie wymyślili, cwaniaki jedne.
Sucrette: (Misja „Interwencja - Kentin” rozpoczęta.)
Już się boję.
Po drodze spotykam bastion feminizmu w postaci Rozalii, fular Lysandra, bardzo miłą Melanię, której dobroć ponownie wykręca mi kiszki na myśl o bucerze Suśki, rysującą Violkę, bufory Amber (i Nataniela) oraz Kastiela, dla którego decyduję się być miła, niech zna łaskę pani. A nuż nauczy się czegoś wartościowego o kontaktach międzyludzkich. Gdy pytam go o Kentina, wita mnie jego zarumieniony sprite, co każe mi się zastanawiać, czy Ken to jedyna postać w tym odcinku, która odkrywa nową część siebie. I teraz dział z opowiadaniami zaleje nowa fala yaoi ficków. Nie dziękujcie. Nie znajduję drugiego pretendenta do statuetki Największej Tektury Słodkiego Flirtu, więc ruszam na lekcję.
Alexy: W każdym razie Kentinek nie zdobędzie mnie wielkością swoich mięśni! Musiałby się wykazać większą wrażliwością!
Kentin, gdziekolwiek teraz się znajdował, irracjonalnie odetchnął z ulgą.
Największą atrakcją lekcji (i chyba całego odcinka, co zaraz się okaże) okazuje się upomnienie od Faraza. Po wyjściu z klasy ten wspaniały okaz kwiatu męskiego proponuje nam pomoc w podjęciu decyzji o naszej przyszłości. Co za wspaniały pedagog! Wspaniały człowiek! Wspaniały kandydat na mojego męża! Faraz route where, Słodki Flircie, Faraz route WHERE.
Po tym rozgrzewającym serce evencie zachodzę na stołówkę, a tam...
Armin: Jemy razem?
Sucrette: Bobry pomysł!
... Bobry na obiad. Czy one są pod ochroną? Już PETA się o was upomni, wy potwory.
Po tym, jak już zjedliśmy wszystkie bobry, idziemy na lekcję, a tam Kentin w najlepszej formie. Jestem pod wrażeniem tego, jak ChiNoMiko udało się emulować polskiego gimbusa, nigdy nie będąc w Polsce (a przynajmniej tak sądzę, nie wiem, czy kiedykolwiek tu przyleciała). Spójrzcie tylko na te marudne i cwaniackie sprajty, kwintesencja problematycznej polskiej młodzieży!
Sucrette: Chcesz się z kimś pobić czy co?
Kentin: To tylko dla zabawy!
Kentin po prostu stwierdził, że zwykłe sposoby nie działają, więc trafi do serca Kastiela w inny sposób. Sądząc po reakcji tego drugiego - działa.
Sucrette: (Teraz jestem pewna, że to Evan ma na niego zły wpływ.)
Rooooooll credits!
Rozmowa z Kentinem do niczego nie prowadzi i niespecjalnie mnie to dziwi. Tutaj problemów nie rozwiązuje się argumentami, tylko dramatycznymi scenami. W każdym razie sama Sukreta jakoś szybko traci zainteresowanie wbijaniem Kentinowi logiki do głowy - pewnie już czuje parujący odór dramy, a kimże ona jest, by psuć taki dobry content na fejsbuka. Wracamy do domu, gdzie czeka nas szybkie podsumowanie tygodnia, a w nim podręcznik zachowania dla młodego gimbusa. Najtwardsza szkolna recydywa mogłaby się uczyć bucerstwa od Kentina, co dla wszystkich innych oznacza cringefest pierwszej wody. Alexy podejmuje niełatwą decyzję porzucenia swych marzeń o Kenie ratującym go z wysokiej wieży i tym samym pieczętującym ich uczucie, by samemu ocalić swą flamę, tak więc wyruszam, jak to szumnie nazwała Sukreta, „obmyślić plan działania”.
Już się boję.
W międzyczasie czeka mnie znieczulenie w postaci słodkiego SMS-a od Laeti, której udało się polepszyć stosunki z mamą. Przynajmniej to jedno się udało w tym zapomnianym przez Boga odcinku. Docieram do kafejki, a tam bliźniacy, którzy po raz kolejni dostali wstęp do Fight Clubu, ale z niego zrezygnowali (Armin o nim nie wspomina, chyba przypomniał sobie reguły). Gdybym nie widziała trailera i tego, jak wygląda Moondance w środku, to uznałabym, że chłopaki gadają o jakiejś szemranej spelunie, której nazwy nikt nie pamięta, ale w kuluarach mówi się na nią „Sodoma”, tak bardzo oburzenie bliźniaków jest przekoloryzowane. Ja naprawdę martwię się o te biedne dzieci, które w liceum mentalnie znajdują się na poziomie ponczu. Nie mówię, że mają pić na umór i w ogóle, ale to wiele mówi o tej grze, gdy największym możliwym capsem scenariusz nam wykłada, że chodzenie do knajpy dla dorosłych w wieku nieodpowiednim jest złe jak szatan, ale już kradzież prywatnych listów koleżanki z klasy to w sumie mały pikuś, nie ma czego rozpamiętywać. No i nie wiem, czy pamiętacie, ale gdzieś tam po drodze Sukreta wspomina, że ona do obiadu pija lampkę wina, rodzicom koleżanek wali na ty, ale prezerwatywy na bananach - ooooo, kochana! Masz tu różaniec i zapierdzielaj na kolanach do Częstochowy, bo Słodki Flirt nie będzie tolerował twojej deprawacji i perwersji!
Alexy i Armin, przerażeni wizją przebywania z ludźmi w stanie dalekim od trzeźwości, zarzekają się, że ich nogi w tak okropnym miejscu nie postaną. Sukreta śmie się nie zgodzić.
Sucrette: Ależ musicie tam iść! WSZYSCY musimy tam iść!
Tu stoi nagrobek dla zdrowego rozsądku Sukrety. Ale czekajcie, jest tego więcej.
Sucrette: Jeśli pójdziemy tam razem, to będziemy mogli dopilnować, by nie wpadł w żadne kłopoty!
Ten plan jest tak zły, że aż nie wiem od czego zacząć. But okay, I’ll bite - po pierwsze dawno nie widziałam tu takiego excuse plota (przysięgam, że pewnego dnia zrobię słowniczek do tych wszystkich „uczonych” zwrotów, których tu używam). Armin i Alexy byli już z Kentinem i Evanem, co jedna słaba Suśka, która i tak nie ma siły wystarczającej do przebicia tępego łba Kena, doda do kolektywnego (i absurdalnie niskiego) poziomu mocy? Po drugie - o ile chłopaki są jeszcze jako tako pod opieką (pfff) Evana, tak Sukreta jest tam w pewnym sensie obca, a Evan już dał jasno do zrozumienia, co go w Sukrecie pociąga. Po trzecie - peeeeewnie, troje nastolatków w nocnym klubie, w tym dwóch bojących się własnego cienia wśród wstawionych ludzi i jednostka tak totalnie aspołeczna, że powinni ją zamknąć na cztery spusty dla dobra społeczeństwa. Rewelacyjny pomysł. Ale wiecie, co BYŁOBY dobrym pomysłem? Powiedzenie rodzicom bliźniaków, że z Evana jest straszna szuja. Hm, anyone? ... Nie? No to bawimy się dalej.
Sucrette: I może zda sobie sprawę, jak bardzo jego zachowanie odbiega od naszego i da mu to do myślenia.
Ahahahahaha. NA PEWNO.
Alexy: Nie wiem dlaczego, ale ten plan zdaje się skazany na klęskę.
Alexy mógłby pisać streszczenia do Słodkiego Flirtu.
Alexy: Ale jeśli myślisz, że to może wypalić...
Nie użyłabym w jednym zdaniu słów „Sukreta” oraz „myślisz”, a to powinno ci już co nieco podpowiedzieć, Alexy, co do mojej oceny sytuacji.
Sucrette: Róbcie co chcecie, ja idę z Kentinem i Evanem.
Moment, moment, chwila - Suśka była gotowa iść SAMA do baru z obleśnym Evanem i zbałamuconym Kenem? Wow. WOW. Wyżej postawiłam nagrobek dla zdrowego rozsądku Sukrety, ale teraz to chyba wypada wybudować całe mauzoleum.
Armin: Nie pozwolę ci iść tam samej. Nie wiadomo, w jakiego demona zmieni cię to miejsce.
To miły sposób powiedzenia... A zresztą nieważne, dobrze wiecie, o co mi chodzi. I tak, jestem zmęczona tym odcinkiem jak diabli i zaraz sama zmienię się w demona, jeśli te głupoty się nie skończą.
Sukreta stwierdza, że musi kupić sobie jakieś ciuchy na tę wspaniałą okazję oraz powiadomić rodziców, że wychodzi. W tej kolejności. Tak wspominam, żebyście czasem nie zapomnieli, jak prezentują się priorytety naszej bohaterki.
Kobieta-Kot: Cześć! Już wróciłaś?
Sukreta: Tak. Lekcje wcześniej się dziś skończyły.
*śmieje się pod nosem*
Uwaga, uwaga, po raz pierwszy od niepamiętnych czasów mamy sposobność powiedzieć naszej mamie prawdę! Byłabym wzruszona, Słodki Flircie, gdyby nie ta sterta guana, do której mnie wrzuciłeś w tym odcinku. Po tej epokowej chwili Suśka idzie do pokoju, aby uspokoić swe wraże serce i poświęcić chwilę na refleksję, że to jednak miło nie kłamać ludziom w żywe oczy oraz zwierzać się rodzico--- HA! Ale was nabrałam! Myśleliście, że Sukrecie sumienie się ruszyło? Niedoczekanie! Jak na prawdziwe ambitne panienki o głębokim wnętrzu dzwonimy do psiapsióły, bo przecież musimy ładnie się ubrać w obliczu największego życiowego błędu, który zaraz popełnimy! Może przynajmniej spędzę quality time z kimś wartościo...
A. (Zadzwoń do Rozalii.)
B. (Zadzwoń do Aleksego.)
Nope.
Jako że co to za wybór, gdy nie ma wyboru, dokonuję go na zasadzie rzutem monetą. Pada na Aleksego, gdyż jednak mam jeszcze odrobinę dobrej woli względem jego gustu. To ostatnie ogarki, ale jednak.
Alexy: Spoko! Znajdziemy ci nieziemski strój i będziesz najładniejszą laską w Moondance!
Nnnnnnooooo, chyba ten jeden raz wolałabym uniknąć tego zaszczytu. Oczywiście Sukreta ma inne zdanie. Ona chyba nie do końca rozumie, że nie idziemy tam dla atencji? ZWŁASZCZA nie dla niej?
- Teraz możesz być bezpodstawnie wredna nie tylko dla Melanii, ale też dla Laeti!
Pamiętajcie, to nie bug. To feature. Innymi słowy - stay classy, Słodki Flircie. Niestety za chwilę przekonuję się, że ta gra nawet nie chce stać obok classy. Mianowicie Laeti owszem, ma problemy ze swoją mamą-rozwódką, a problem tenże polega na tym, iż najwyraźniej mama jest dla Laeti bardzo wielkim autorytetem - co tydzień sprasza do domu nowego faceta. Ech... No dobrze, jeszcze nic nie mówię, na razie spróbuję przetrawić, jak źle wygląda sprite Laeti ze wzrokiem utkwionym w podłodze. A wygląda bardzo źle.
Sucrette: Ale przecież ty to samo robisz z chłopakami.
Wiecie, mój powyższy żart z maminym autorytetem był niesmaczny, ale nie sądziłam, że Słodki Flirt posunie się tak dale... Okej, dobra, SĄDZIŁAM, dobrze? Sądziłam, na pewien chory sposób liczyłam na to. A teraz chórem - stay classy, Słodki Flircie!
Laeti: Nie chcę, żeby się obraziła i powiedziała, że mam zająć się swoimi sprawami.
Och, czyli całe uniwersum Słodkiego Flirtu wierzy w ten jeden model rodziny, gdzie każdy zamyka się w pokoju i broń Boże nie pyta nikogo chociażby o samopoczucie? Okej.
Otrzymujemy rzadką szansę zachowania się jak człowiek, więc szybko rzucam się na opcję przekonania Laeti, by porozmawiała ze swoją mamą i tulę ją w ramionach jak najszczersze złoto (opcję, nie Laeti, ponieważ Słodki Flirt ma zepsuty radar na potencjalne dobre ilustracje). Mój zdrowy rozsądek zostaje nagrodzony uśmiechem Laeti oraz...
Sucrette: Dobrze, że mi o tym powiedziałaś. Niedobrze tak dusić to w sobie.
W tym momencie Suśka spojrzała tęsknie w stronę komputera i okna fejsbuka otwartym w przeglądarce, po czym wyszeptała kokieteryjne „już niedługo”. Laeti poczuła ciarki na plecach, ale nie potrafiła podać powodu dlaczego.
Sucrette: (To mi przypomina, że też powinnam porozmawiać z rodzicami.)
No co ty.
Sucrette: (Chyba sama powinnam stosować rady, których udzielam innym.)
The jury is still out on that, mademoiselle.
Laeti: Aaaaaaaa więc co u ciebie?
Sucrette: Masz taką minę, aż zaryzykuję stwierdzenie, że nie pytasz mnie o oceny...
Według mnie Laeti ma minę z kategorii „nie mogę tego powiedzieć na tym forum, bo mnie zbanują” iiii teraz nie będę spała w nocy.
Laeti: Jak się miewa piękny Armin?
Sucrette: A, takie tam, nie przelewa się, wiesz, JEGO BIOLOGICZNI RODZICE NIE ŻYJĄ, takie tam.
Laeti: Ojej :(
Tak było, nic nie ściemniam.
Laeti: Masz dobry powód, by go pocieszać.
Sucrette: PFFFFFFFFFFFFFF LAETI TY KREJZOLKO NO WEŹ
Tak było, mówię wam.
Sucrette: Spotkał się też ze swoim starszym bratem, którego nawet nie wiedział, że ma.
Laeti: O! Przystojny starszy brat! Jak się nazywa, fajny jest?
Geez, Laeti, przystopuj z tymi raep fejsami, ja naprawdę chcę przespać dzisiejszą noc.
Sucrette: Laeti, odpuść sobie, ma przynajmniej dziesięć lat więcej niż my!
To taki w sam raz. ... No co? Och, no tak, bo tylko ja to pomyślałam!
Laeti: No i? Tym lepiej!
She knows what’s up.
Laeti pyta o pikantne szczegóły sukrecinego związku z Arminem, ale Suśka nie ma ochoty streszczać jej, co się działo na całuśnych ilustracjach ani myzianek pod stolikiem (ponieważ to są te chwile, które należą tylko do nich, no wiecie).
Laeti: Kłamczucha! Przyszedł już tutaj?
Sucrette: N-nie!
Też bym się nie przyznała, że mam w szafie przejście do Narnii. Znając Laeti, to chciałaby umówić się z panem Tumnusem i nie mam tu na myśli wyłącznie herbaty przy kominku.
Laeti: Mała flirciara. Odrabialiście lekcje czy... ?
Czytaliśmy książki. Dla dzieci. Fantastyczne takie. Z magicznymi zwierzętami.
Po uroczym weekendzie z Laeti Suśka wspaniałomyślnie stwierdza, że dobrze się bawiła w towarzystwie koleżanki, która zajmuje zaszczytne drugie miejsce w hierarchii „osób, po których znakomicie mi się jedzie w mych mentalnych tyradach” (na pierwszym jest Iris). Gra równie wspaniałomyślnie nie znęca się nad nami obrazkami z życia bliźniaków i ich nowego brata, więc dostajemy szybki news flash, iż chłopaki się do siebie zbliżają, tra la la, nic ciekawego.
Sucrette: (Ale oczywiście sielanka nie mogła trwać długo...)
Oczywiście. Notabene fajnie, że narracja nie poczuła się do tego, by znowu łopatologicznie zakomunikować w myślach Sukrety, że „teraz idziemy do szkoły” albo „zejdę na śniadanie”. To miłe, że przypomnieli sobie o opcji z zakładką z zadaniami, w końcu po coś ją mają.
Idziemy do szkoły, a tam jedna z moich ostatnio ulubionych postaci - Peggy.
Sucrette: Co tam Peggy? Widzę, że nie śpieszy ci się do szkoły?
Jak każdemu w tej placówce chylącej się ku upadkowi.
Peggy ma jakieś gorące niusy z tej równie gorącej szkoły, w której nikt nie chce siedzieć, ale jak to Peggy, ona woli swoje rewelacje przetrzymywać, by nabrały aromatu i mocy niczym najlepsze wino, a potem jak nie pizgną! W każdym razie Sukreta nie docenia tej subtelności, ale też subtelność to nie jest coś, czego zrozumieniem nasza heroina mogłaby się pochwalić.
Sucrette: (Czasami jest taka dziwna...)
Peggy ma to szczęście, że TYLKO czasami. Ty nie.
Zadanie: Poszukaj swoich przyjaciół i porozmawiaj z nimi.
Najgorsze zadania w grze dzwoniły, pytały, czy tęsknicie i dlaczego nie.
Na szczęście moje poszukiwania skutecznie ukróca interkom i płynący przez niego głos dyrektorki. I już wiem, że to nie było szczęście. Okazuje się, że jednak forum miało rację i Delanay dostała wątpliwe zadanie szerzenia wśród uczniów edukacji seksualnej. Ktoś chyba grał w odcinki z niestrawnością Rozalii. W każdym razie nasi bohaterowie - a przynajmniej bohaterka z pierwszej linii rażenia - reagują... cóż, przewidywalnie.
Sucrette: (Jakiej lekcji? Chyba się przesłyszałam.)
No, czekam na Kastiela i bardzo śmieszne żarty. Oraz rozwianie wątpliwości raz na zawsze, że bohaterowie tej gry nawet nie stali przy liceum, ino patrzeli na jej drzwi z piaskownicy kilometr dalej.
Interkom: Chcę, abyście podeszli do tej lekcji tak poważnie, jak do każdej innej.
Ale o którym pułapie mówimy? Lekcje z Farazem i Borysem? Z Morganem? Z Delanay? ... Jesteśmy zgubieni.
Iris: SUCRETTE SŁYSZAŁAŚ
Ohohohohohohohoho, co za zbieg okoliczności, że obgadywać ten temat będziemy właśnie z Iris! TOO FAR. W każdym razie mam okazję zażartować z Iris, ale chodzi tylko o kolektywne trzęsienie portkami i zarzuceniem cierpiętniczego morału, I’m not amused. Niestety grom z jasnego nieba w postaci wychowania do życia w rodzinie tym bardziej motywuje Suśkę do poznania opinii każdego na ten temat, dlatego przysięgam, jeśli spotkam Kaśkę i mój laptop zaleje frustracja pierwszej wody, to... nnnno, to już nic nie napiszę, bo nie będę miała jak. Tak czy inaczej najpierw spotykam Priyę i...
Sucrette: (W ogóle nie jest zawstydzona. Chciałabym być taka wyluzowana jak ona.)
... Zaczynamy wyzwanie pod tytułem „jak dalece jesteśmy w stanie udowodnić, że jesteśmy licealistami tylko z nazwy”. Wyciągajcie kieliszki, this drinking game is on.
Priya: Zawsze to zabawne patrzeć, jak wszyscy się krzywią, gdy nauczyciele wyjaśniają różnice między penisem a waginą.
Nie ma nic dziwnego w tej kwestii, po prostu chciałam napisać na forum „penis” i „wagina”.
Priya: Tak jakby połowa uczniów już o tym nie słyszała.
Sucrette: Tak może być...
W pierwszej chwili pomyślałam: „tak, jeśli masz dziewięć lat!”. Ale w drugiej przypomniałam sobie, co to za gra i kto jest jej główną bohaterką. Teraz mam ideolo, że Suśka odczytuje tę lekcję jako przełomową chwilę, bo wreszcie zrozumie, co Armin TAM ma i jak to wpłynie na jej życie!
Priya: W przypadku niektórych wcale by mnie to nie zdziwiło!
Sucrette: Haha!
Priya: Hahahahaha! Na przykład ty--
Sucrette: Na przykład Lysander!
Priya: ... Tak, tak! Lysander! Hahahahahaha!
Priya narzeka na to, że w szkole nie mówi się o odmiennych orientacjach i zaczynam się zastanawiać, jak to wygląda we Francji z tabu wokół biseksualizmu i innych seksualizmów. Oczywiście to nie koniec mojej eskapady w poszukiwaniu interesujących i nieinteresujących opinii, tak więc za chwilę wpadam w całkiem sympatyczny dialog z Violką i Melanią.
Melania: Daj spokój. Pani Delanay jest bardzo miła, gdy się ją lepiej pozna.
Sucrette: (Zaraz spróbuje nas przekonać, że przyjaźni się ze wszystkimi nauczycielami w szkole.)
Iiiii spalony. Dzięki za nic, Sucrette, jak zwykle.
Violka proponuje, że Morgan mógłby poprowadzić te lekcje i looooool, właśnie to sobie wyobraziłam. W tej wizji pojawiło się wiele rzeczy, o których nie wolno wspominać na forum. I nie, nie były to penisy i waginy. Znaczy, były, w pewnym sen... już się zamykam.
Sucrette pędzi szukać Aleksego, bo on to NA PEWNO będzie miał do powiedzenia na ten temat najwięcej i zaczynam się zastanawiać, czy rozmowa z Kastielem to najgorsze, co może mnie w tej kwestii spotkać. Zanim jednak posłucham paru gimbusiarskich żartów od mojego przyjaciela-geja, natknę się na Klemę i jej kurwiki w oczach, co, jak wiemy, jest zawsze na propsie. A potem nadeszła apokalipsa.
Alexy: Delanay nauczy nas robić dzieci!
Haha, zwłaszcza ciebie, ty stary... no.
Sucrette: Przypomnij mi, dlaczego o tym rozmawiamy?
Bo to ty z jakichś powodów upierasz się, by zawsze pytać pół szkoły o to, co sądzą o ostatnim zwrocie fabuły. No sorry, ale możesz mieć pretensje wyłącznie do siebie.
Sucrette: (Lubię, jak Alexy się ze mną droczy. To nigdy nie jest złośliwe.)
Jak dla kogo. Dla mnie strzelanie ciarkogennymi sucharami jak serią z karabinu jest bardzo obraźliwe.
Sucrette: (Też chciałabym mu kiedyś dogryźć.)
Powiedz mu po prostu, że ma fatalny gust. Chociaż to pewnie zakończy waszą przyjaźń w trymiga, ale wciąż - worth it! Przebijesz każdą z jego docinek!
Sucrette: (Na pewno tak będzie, gdy też znajdzie sobie chłopaka.)
Ci dwoje nie mają żadnych wspólnych żartów poza infantylnymi dowcipasami o wpychaniu sobie języków do gardeł. To takie... smutne.
Alexy mówi, że świetnie układa im się z Evanem (w sensie jest dobrym bratem, a nie że go wyrwał... chociaż po dzisiejszym poranku nie jestem niczego pewna) i to nie wszystko, ale kto to widział odwlekać to comedy gold, które nas czeka na lekcji z Delanay, więc idziemy.
Delanay: Powtarzam po raz kolejny, nie musicie dziś nosić fartuchów!
Oho, jacyś „gorliwi” woleli się ubezpieczyć.
Armin: To znaczy, że nie będzie praktycznych ćwiczeń? Ale bieda.
Mój ci on? A poza tym - o, tłumacze odkryli slang młodzieżowy!
Sucrette: (Cała klasa zaczęła się śmiać, a ja czerwienić...)
O Boże. Wiem, że zrobiłam już wstęp do oczekiwanej przeze mnie infantylności tego wątku, ale jeśli ktoś miał jeszcze wątpliwości, że Sukreta to największa mimoza z mentalnością pensjonarki w tej szkole, to może już przestać je mieć. Nawet Melania nie ma takiego kija w tyłku, a mówię to ja, apologetka Melanii!
Delanay: Armin, jeszcze jedna taka uwaga, a opuścisz klasę.
Shit just got real. Baj de łej - trochę sobie zaspoilerowałam i wychodzi na to, że tę kwestię wypowiada WS i teraz muszę mieć screen, na którym Lysander praktycznie pyta o zabezpieczenie przed „wypadkiem przy pracy”. I jak Delanay autentycznie nie wie, czy żartował i czy to bezpiecznie posłać go na dywanik do dyrektorki, bo jeszcze się zgubi i co.
Delanay zaczyna lekcję, w czasie której Amber i Li zamykają oczy, choć jeszcze żadne penisy (ani waginy) nie pojawiły się na ekranie (w sumie to jeszcze nic się nie pojawiło). Mam okazję popisać się swoją mądrością, więc wbijam te punkty u Delanay, może wysoki lovometr przełoży się na odnauczycielskie ściągi albo odrobione arkusze na maturze, bo już niedługo bardzo nam się przydadzą, a nawet okażą się nieodzowne przy poziomie nauczania tej tragicznej szkoły. Na razie jednak moja wrodzona inteligencja dostarcza mi wyłącznie kolejnych głupich komentarzy od moich jajników A i B, pomiędzy którymi mam nieprzyjemność siedzieć (notabene Rozalia pokazała się w szkole i nie miałam jeszcze z nią żadnej światłej rozmowy na temat penisów i wagin!). Poza tym Słodki Flirt daje nam mały przedsmak tego, co jeszcze zamierza zrobić z trio - no, teraz już duetem :( - Amber.
Li: Podobno gdy się jest brzydkim jak noc, można uniknąć chorób wenerycznych. Prawda, Sucrette?
Sucrette: (Na szczęście nikt inny tego nie usłyszał.)
Bo co, pojechaliby jej, bo ty wyraźnie nie masz odwagi? Daj spokój, Suśka, jesteś koszmarnym człowiekiem, ale Li nie lubi tutaj chyba nikt, więc pewnie ktoś by jej odpalił „no nie wiem, ty nam powiedz”. W każdym razie Charlotte i jej haniebne słowa na literę „sz” to najwyraźniej był początek, gdyż Li, widzę, idzie w tym samym kierunku bardzo chamskich żartów, więc nie zdziwcie się, jeśli właśnie taki pomysł na grupkę Amber ma Beemoov. Co za marnotrawstwo postaci.
Rozalia: Pani Delanay właśnie porównała opryszczkę do dzieci. To magiczne!
Sucrette: (Zaśmialiśmy się pod nosem.)
Nie rozumiem.
Słuchajcie, jest taka sprawa. Pojawia się scena z nakładaniem prezerwatywy i to nie jest coś, co ja jestem w stanie w jakikolwiek sposób skomentować. Znaczy, każdy ma oczywiście coś epokowego do powiedzenia: Rozalia dalej gra ten swój dziwny dżołk o opryszczce i dzieciach, Aleksego tak porusza widok gumki na bananie, że aż mi żal tego wrażliwego dziecka, a Sukreta prawie dostaje zapaści na myśl o tym, że miałaby powtórzyć demonstrację, co każe mi myśleć, że jeszcze długo tej grze zejdzie, nim zaprezentuje nam ilustracje 18+, a jeśli już, to fabuła następnych odcinków będzie poświęcona ciąży, opryszczce, albo jednemu i drugiemu jednocześnie. Delanay wykazuje się sadystycznym sznytem, który u niej doceniam i już prawie ma wybrać Suśkę, gdy nagle Rozalia mówi pierwszą mądrą rzecz od początku tej sceny (i jej pojawienia się w odcinku, co jednak miałoby więcej mocy, gdyby Roza w całym odcinku mówiła te swoje egocentryczne głupoty, które zawsze mówi, a tak to stracone) i idzie ubrać banana.
A. Co ona wyprawia? Oszalała!
B. Uwielbiam tę dziewczynę.
C. Delanay chciała mnie wybrać!
Przy każdym innym scenariuszu zapewne koniem by mnie nie zaciągnęli do odpowiedzi, która stawia Rozalię w pozytywnym świetle, ale dwie pozostałe są tak osłabiające, że nie mam wyboru. O rany, Roza poszła nałożyć prezerwatywę na lekcji wychowania do życia w rodzinie, szaleńsza od szaleju! Jakby nie poszła, to musiałabym to robić JA, OLABOGA... Czego nie wspomniałam - w międzyczasie pojawia się oczywiście kolejny durny monolog Sukrety odnośnie tego, że tylko ona wśród tu obecnych ma chłopaka (skąd ona to wie, tak nawiasem? Kim nie ma ochoty mówić nam o swoim życiu prywatnym, bo nie jest taką pozbawioną dyskrecji attention whore jak Suśka, no ale jak wiemy Sucrette to centrum wszechświata, skoro ona o czymś nie wie, to to nie istnieje), więc wszyscy automatycznie wiążą seks z jej osobą, bla bla bla, egocentryzm Suśki nie zna granic, wysiadam, mam dość.
Słuchajcie, dostałam ilustrację z Rozalią, która trzyma banana i prezerwatywę. Ja wiem, że to spoiler, ale... ilustracja z Laeti. Ilustracja z buforami Amber. Ilustracja z Priyą. ILUSTRACJA Z CHARLOTTE. Nie, ilustracja z Rozalią i bananem. Gdybym wysyłała na tę grę SMS-y, zapytałabym, na co, do cholery, idą moje pieniądze. Ale że nie wysyłam, to zadam inne pytanie - czy ta ilustracja naprawdę była tak nam do szczęścia potrzebna? Bo że ChiNoMiko, która pewnie rysowała ją jedną ręką, to wiem, że jak najbardziej. Ale nam?
Sucrette: (Jej wzrok był tak wymowny, że aż zrobiło nam się głupio.)
Rozalia, królowa hentajców, nadchodzi. Pewnie to był cel Beemoovu, bo od jakiegoś czasu obserwuje w tej grze taki chory skręt w stronę „nieważne jak mówią, ważne, że w ogóle”.
Sucrette: (Biedny Pan Farazowski. Jak on nas okiełzna po takiej lekcji?)
Edukacja seksualna z Farazem where.
No cóż, z Farazem raczej się nie doczekam, bo ta gra nie ma jaj (wydaje jej się, że je ma w wątkach z nagimi fotkami i przemocą w rodzinie bez należytego zakończenia), ale dostanę w zamian coś innego.
Sucrette: (Czy mam ochotę przespać się z Arminem?)
... Boże mój. Czemuś mnie opuścił.
Sucrette: (Czy jestem na to gotowa?)
NIE, ty tępa dzido, NIE JESTEŚ! Masz inteligencję emocjonalną pantofelka, zdrowy rozsądek poziomem zbliżony do Timona i Pumby, chodzisz z tym facetem jakieś dwa miesiące czasu słodkoflirtowego i nie masz o nim zielonego pojęcia poza tym, że gra w gry, bo nigdy go o nic nie pytasz, jeśli nie ma to związku z potencjalną dramą, +30 jeśli sama ją zaczęłaś! BOŻE! Głupota z ukrywaniem związku to było za mało, więc trzeba było podbić „napięcie”? Już widzę ten morał na końcu odcinka albo w środku, wypowiadany przez Rozalię albo nie daj Boże tępą Sukretę, tę znawczynię od związków, bo jeszcze tego tylko brakowało do pogrążenia tego wątku. Zaczynam mieć wrażenie, że fabuła Słodkiego Flirtu zaczęła się sypać w momencie wprowadzenia relacji Sukreta-chłopak na inne tory, bo cierpią na tym i dramy poszczególnych chłopaków, w których Suśka potrafi się udzielać jak dziewczyna danego faceta, nawet jeśli nie jest jej WS-em, i ogólnie cała historia, bo scenariusz lawiruje niezręcznie między scenami miłosnymi (których prawie nie ma, a jeśli są, to albo ograniczają się do myzianka, albo scen zazdrości, albo jakichś przemyśleń Suśki, broń nas Panie Boże przed nimi) a rzeczywistą fabułą. I mamy na przykład taki łuk Lysandra, gdzie bierzemy tego biednego WS-a pod pachę, zostaje on zapomniany na cały odcinek, ale ej, Suśka ma chłopaka. I tak przez parę odcinków, gdzie ten związek już prawie się rozpadł niezliczoną liczbę razy i nagle - SEKS! Wow. Po prostu wow. Ten wątek powinien pojawić się za paręnaście odcinków (jeśli w ogóle, TARGET na miłość boską!), gdy rzeczywiście będzie można powiedzieć, że Sukreta i WS są razem i mogą wejść na wyższy poziom oraz najlepiej za tysiąc lat, gdy Alexy i spółka wreszcie dojrzeją, żeby nie krzywić się na widok banana w prezerwatywie.
Mam dość, ale dalej brnę w ten festiwal żenady, a tam Słodki Flirt, który próbuje mnie uspokoić, że to jeszcze nie czas (ale wizja dalej jest bardzo pociągająca~ Sucrette 2k17). Na szczęście uratować odcinek przychodzą mięśnie Evana (bo nie on sam - jego uśmiech ciągle jest strasznie creepy). Wspomina o tym, że umówił się z bliźniakami i Kentinem w swoim ulubionym barze i już wiemy, że byłby z niego tragiczny opiekun prawny. Przybywa Armin czujący za zasadne zaznaczyć swoje terytorium i zaczyna robić mi się nieprzyjemnie. Nie z powodu tego, że Armin się myzia, ale to, jak za każdym razem czuje się strasznie opiekuńczy wobec Sukrety przy Evanie i mam szczerą nadzieję, że scenariusz nie pójdzie w tę stronę, w którą boję się, że może iść. Uwagę od czarnych myśli odciąga powrót do domu i Rozalia przy sklepie spotkana.
Rozalia: Leo wygląda w niej [koszuli, którą mu kupiła] wspaniale. Ale nie na tyle, bym nie chciała jej z niego zedrzeć!
TMI, Rozalio. Chociaż z drugiej strony skoro już o seksualizmach mowa, to ciekawe, co reprezentuje nasza okręgowa Mary Sue i jej pociąg do manekinów.
Sucrette: Byłam pewna, że Delanay wybrałaby mnie do demonstracji z bananem.
Rozalia: Czy to byłoby takie straszne?
Dla normalnych ludzi nie. Ale mówimy o Sukrecie, so...
Rozalia puszcza jeszcze parę smutów o seksach nastolatków, po czym wreszcie daje mi wychodne, więc idę do domu, a tam miód na moje serce: seksowny taton kolację przyrządzający. Znieczulenia ciąg dalszy następuje przy obiedzie z rodzicami...
Sucrette: Mamo, chodzimy do liceum, nie przedszkola. My się nie bawimy.
PFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFF
Seksowny tata: Pamiętam, że jak byłaś mała, to cały czas podkreślałaś, że masz już „osiem i PÓŁ roku” i jesteś taka dorosła.
Znam takie dzieci i z doświadczenia wiem, że to najbardziej wkur...zające i egocentryczne mendy ever. Nawet nie wyobrażacie sobie, jak bardzo pasuje mi to do Sukrety.
Sucrette: (To denerwujące, gdy rodzice się ze mnie nabijają, gdy proszę, żeby nie traktowali mnie jak dziecko!)
Może jakbyś zachowywała się jak na twój wiek przystało, to wzięliby cię na poważnie? Ot, taka sugestia.
Kolacja z rodzicami rzuca nowe światło na parę kwestii. Mianowicie cieszy mnie aktywność naszej kociej mamy we wspieraniu córki i bezpieczeństwa jej życia seksualnego, ale jak długo chciała czekać z przeprowadzeniem Rozmowy? Dziewczyna ma szesnaście lat, wiek inicjacji seksualnej w tych szalonych czasach obniża się z roku na rok i rozumiem, że do tej pory Suśka nie miała chłopaka na poważnie, ale come on! Przez takie podejście mamy nastolatki, które boją się, że zaszły w ciążę, siedząc chłopakowi na kolanach. Podejrzewam, że Filip nie miał ochoty na „wyjaśnienia”, aczkolwiek nie widzę powodu, aby sama Łucja wzięła Sukretę na stronę - powiedziałabym nawet, że to jak najbardziej wskazane. Nie chcę sobie wyobrażać, jak biedna Sukreta przeżyła swoją pierwszą miesiączkę w takim razie, bo może mama uczynna po fakcie również w tym przypadku czekała aż szkoła wyjaśni to za nią. A z takich narracyjnych przytyków - kilka scen już mnie mierziło, ale po tej mogę otwarcie powiedzieć, że nie kupuję kierunku, w którym idzie postać Filipa. Jego rola surowego taty sprawia wrażenie wsadzonej na siłę, w charakterze blokera fabularnego oraz budowania napięcia, że możemy dostać szlaban w razie źle wykonanego zadania albo coś, bo jak na faceta, który ma takie szerokie horyzonty, to jego konserwatyzm jest po prostu śmieszny i wymuszony. Ja rozumiem, że tak musi być, bo wprowadza to pewną dynamikę między nim a żoną i córką, ale zgrzyta mi to niemożebnie. Po taniej charakteryzacji nadchodzi czas na prawdziwe quality writing: Sukreta umówiła się na zakupy z Rozalią, co polskiego nie zna, ale ma chcicę na nowe sukienki, a tam rozmowy o czasach przeszłych i minionych. W moim serduszku zapala się delikatny płomyk!
C. Myślisz, że jeszcze ją [Charlotte] kiedyś zobaczymy?
Iiiii zaraz gaśnie.
Sucrette: Mam wrażenie, że niewystarczająco dałam jej do zrozumienia, jak bardzo nią gardzę.
Sukreta, ty nie mogłabyś wzgardzić nawet kawałkiem pieczonego kartofla, nie unoś się tak.
Wchodzimy do sklepu z bielizną, a tam.
Sucrette: ACH TA ROZA
To zawsze cieszy, gdy mem staje się kanonem.
W jednym ze sklepów z kolei czeka na nas opcjonalne zadanie.
A. Chyba was pogięło, że mam kupować Rozalii kolczyki.
B. (Nic nie mów.)
Doprawdy, Słodki Flircie.
Niestety wielmożnej Rozalii nic się nie podoba, więc spotykamy się z Iris przy oranżadce i cytrynowych lodach, a tam dwa buce w postaci Evana i Kentina. Co jest na swój sposób smutne to fakt, że Kentin w sumie zachowuje się jak zwykle, co świadczy o jego postaci nie najlepiej. Jeśli komuś na przekór znaków dymnych i czerwonych neonów zagrożenia rzucanych nam w twarz przez fabułę jednak podoba się Evan, to Kentin jest jego wersją 0.5 - już wiemy, kto stał się jego autorytetem w wojsku. Z kolei sam Evan, jego lepkie ręce i to, że pierwszy raz w tej grze został poruszony temat seksualności... Dobrze, że nie mam kasy na strój, to mi da trochę czasu, żeby się przygotować nerwowo. Ciekawe, czy Tumblr już płonie od gniewnych komentarzy. Po tej bulwersującej scenie, w której po raz kolejny zostało podkreślone, kto jest największa dżagą w Słodkim Flircie (aczkolwiek tym razem było to podkreślenie wyjątkowo niesympatyczne) i kolektywnym wyrażeniu oburzenia skierowanym ku młodym mężczyznom, co to o dżentelmeństwo się nawet nie otarli, wracamy do domu i ruszamy do szkoły.
Sucrette: (Nie wiem, jaka lekcja jest pierwsza.)
Zaryzykuję stwierdzenie, że okienko. Mam 90% szansy, że trafię.
Sucrette: (Wciąż trudno zapamiętać mi plan lekcji.)
„Nigdy nie wiem, czy okienko wypada nam teraz trzygodzinne, czy pięcio!”
Ważkie rozważania na temat fury materiału piętrzącej się na biurku, którego nijak te biedne dzieci nie przerobią w tych warunkach, dzięki czemu skończą w rynsztoku, przerywa hiszpańska inkwizycja... znaczy, bliźniaki na wskroś zbulwersowane. Będę szczera - scena, w której Armin i Alexy otaczają nas jak wygłodniałe pisklęta i burzą się na tego okropnego Evana, który siłą (niewątpliwie!) zaciągnął do swojego ulubionego klubiku i zmusił (o tak) do udawania dorosłych, bo inaczej by ich nie wpuścili, dodaje nowego poziomu żenady. A - jak już wiemy - w tym odcinku mamy sporo pretendentów do nagrody „najgorszej sceny ever”. Gdyby ktoś pytał - odcinek 31 zawsze będzie miał to specjalne miejsce w moim sercu i to inna kategoria dna, jakie może osiągnąć odcinek w Słodkim Flircie. 37 epizod to te tanie kontrowersje pokroju nagich fotek Iris, po których poślady bolą mnie jeszcze długi czas. Tak więc konkurencja duża, podczas gdy 31 wciąż ma swoją kategorię na wyłączność.
Gra przypomina nam, że Armin gra w gry, a tymczasem Sukreta popisuje się swoją elokwencją.
Sucrette: Kurczę... Przykro mi, że wam się nie podobało.
„Brat zabrał was do swojej szopy i pokazał, jak obdziera ze skóry porywanych przez niego ludzi? Ojej :(„
Sucrette: A Kentinowi się podobało?
Armin: Jeszcze jak!
(...)
Alexy: Powiedzmy, że poznaliśmy nowe oblicze Kentina...
Zaryzykuję stwierdzenie, że nie jest takie nowe. No sorry, Kentin jest bucem i to jest praktycznie jego shtick - bycie bucem. Nawet Kastiel - i och, nie wierzę, że to piszę - ma czasem coś więcej do powiedzenia swoją postacią, niż tylko zachowywanie się niczym wyjątkowo marudna kobieta w ciąży. Rzadko bo rzadko, ale jednak.
Alexy: Najwyraźniej. Evan lubi prowokować innych bez powodu pewnie, żeby pokazać jakim to jest macho.
Alexy tak się uniósł całym tym nielegalnym piciem mojito, że aż mu się przecinki pogubiły.
Armin: Kentin tylko stał zanim, śmiał się i wspierał go w razie potrzeby.
A jemu spacje! Rzeczywiście musiało być grubo na tej imprezie!
Armin: Evan i Kentin biorą się za członków Fight Clubu!
Skoro Armin już używa takich przedawnionych nawiązań do popkultury, których dwunastki nie są w stanie zrozumieć, to mogliby przynajmniej w formie nagrodzenia takich starych rur jak ja dodać smaczek w postaci Sukrety czepiającej się naszego okręgowego geeka, że złamał pierwszą zasadę Fight Clubu albo nawet dorzucić taki dialog na podbicie lovometru.
Sucrette: (W przypadku Kentina trudno w to uwierzyć, ale chyba rzeczywiście ma jakiś problem.)
Daj spokój, skoro Iris jako postać drugoplanowa mogła dostać swój (beznadziejny) problem, to Kentin jak najbardziej też może. W końcu podobno jest jednym z głównych bohaterów, na co nigdy byś nie wpadła, biorąc pod uwagę fakt, jak często jest relewantny dla fabuły. Czyli prawie nigdy. ... Oh well, drama time!
Bliźniacy powołują się na matkoteresyjność Sukrety, co oczywiście okazuje się very effective i tym samym dostaję wątpliwą radość porozmawiania z Kentinem o jego grzechach. Ale to sobie wymyślili, cwaniaki jedne.
Sucrette: (Misja „Interwencja - Kentin” rozpoczęta.)
Już się boję.
Po drodze spotykam bastion feminizmu w postaci Rozalii, fular Lysandra, bardzo miłą Melanię, której dobroć ponownie wykręca mi kiszki na myśl o bucerze Suśki, rysującą Violkę, bufory Amber (i Nataniela) oraz Kastiela, dla którego decyduję się być miła, niech zna łaskę pani. A nuż nauczy się czegoś wartościowego o kontaktach międzyludzkich. Gdy pytam go o Kentina, wita mnie jego zarumieniony sprite, co każe mi się zastanawiać, czy Ken to jedyna postać w tym odcinku, która odkrywa nową część siebie. I teraz dział z opowiadaniami zaleje nowa fala yaoi ficków. Nie dziękujcie. Nie znajduję drugiego pretendenta do statuetki Największej Tektury Słodkiego Flirtu, więc ruszam na lekcję.
Alexy: W każdym razie Kentinek nie zdobędzie mnie wielkością swoich mięśni! Musiałby się wykazać większą wrażliwością!
Kentin, gdziekolwiek teraz się znajdował, irracjonalnie odetchnął z ulgą.
Największą atrakcją lekcji (i chyba całego odcinka, co zaraz się okaże) okazuje się upomnienie od Faraza. Po wyjściu z klasy ten wspaniały okaz kwiatu męskiego proponuje nam pomoc w podjęciu decyzji o naszej przyszłości. Co za wspaniały pedagog! Wspaniały człowiek! Wspaniały kandydat na mojego męża! Faraz route where, Słodki Flircie, Faraz route WHERE.
Po tym rozgrzewającym serce evencie zachodzę na stołówkę, a tam...
Armin: Jemy razem?
Sucrette: Bobry pomysł!
... Bobry na obiad. Czy one są pod ochroną? Już PETA się o was upomni, wy potwory.
Po tym, jak już zjedliśmy wszystkie bobry, idziemy na lekcję, a tam Kentin w najlepszej formie. Jestem pod wrażeniem tego, jak ChiNoMiko udało się emulować polskiego gimbusa, nigdy nie będąc w Polsce (a przynajmniej tak sądzę, nie wiem, czy kiedykolwiek tu przyleciała). Spójrzcie tylko na te marudne i cwaniackie sprajty, kwintesencja problematycznej polskiej młodzieży!
Sucrette: Chcesz się z kimś pobić czy co?
Kentin: To tylko dla zabawy!
Kentin po prostu stwierdził, że zwykłe sposoby nie działają, więc trafi do serca Kastiela w inny sposób. Sądząc po reakcji tego drugiego - działa.
Sucrette: (Teraz jestem pewna, że to Evan ma na niego zły wpływ.)
Rooooooll credits!
Rozmowa z Kentinem do niczego nie prowadzi i niespecjalnie mnie to dziwi. Tutaj problemów nie rozwiązuje się argumentami, tylko dramatycznymi scenami. W każdym razie sama Sukreta jakoś szybko traci zainteresowanie wbijaniem Kentinowi logiki do głowy - pewnie już czuje parujący odór dramy, a kimże ona jest, by psuć taki dobry content na fejsbuka. Wracamy do domu, gdzie czeka nas szybkie podsumowanie tygodnia, a w nim podręcznik zachowania dla młodego gimbusa. Najtwardsza szkolna recydywa mogłaby się uczyć bucerstwa od Kentina, co dla wszystkich innych oznacza cringefest pierwszej wody. Alexy podejmuje niełatwą decyzję porzucenia swych marzeń o Kenie ratującym go z wysokiej wieży i tym samym pieczętującym ich uczucie, by samemu ocalić swą flamę, tak więc wyruszam, jak to szumnie nazwała Sukreta, „obmyślić plan działania”.
Już się boję.
W międzyczasie czeka mnie znieczulenie w postaci słodkiego SMS-a od Laeti, której udało się polepszyć stosunki z mamą. Przynajmniej to jedno się udało w tym zapomnianym przez Boga odcinku. Docieram do kafejki, a tam bliźniacy, którzy po raz kolejni dostali wstęp do Fight Clubu, ale z niego zrezygnowali (Armin o nim nie wspomina, chyba przypomniał sobie reguły). Gdybym nie widziała trailera i tego, jak wygląda Moondance w środku, to uznałabym, że chłopaki gadają o jakiejś szemranej spelunie, której nazwy nikt nie pamięta, ale w kuluarach mówi się na nią „Sodoma”, tak bardzo oburzenie bliźniaków jest przekoloryzowane. Ja naprawdę martwię się o te biedne dzieci, które w liceum mentalnie znajdują się na poziomie ponczu. Nie mówię, że mają pić na umór i w ogóle, ale to wiele mówi o tej grze, gdy największym możliwym capsem scenariusz nam wykłada, że chodzenie do knajpy dla dorosłych w wieku nieodpowiednim jest złe jak szatan, ale już kradzież prywatnych listów koleżanki z klasy to w sumie mały pikuś, nie ma czego rozpamiętywać. No i nie wiem, czy pamiętacie, ale gdzieś tam po drodze Sukreta wspomina, że ona do obiadu pija lampkę wina, rodzicom koleżanek wali na ty, ale prezerwatywy na bananach - ooooo, kochana! Masz tu różaniec i zapierdzielaj na kolanach do Częstochowy, bo Słodki Flirt nie będzie tolerował twojej deprawacji i perwersji!
Alexy i Armin, przerażeni wizją przebywania z ludźmi w stanie dalekim od trzeźwości, zarzekają się, że ich nogi w tak okropnym miejscu nie postaną. Sukreta śmie się nie zgodzić.
Sucrette: Ależ musicie tam iść! WSZYSCY musimy tam iść!
Tu stoi nagrobek dla zdrowego rozsądku Sukrety. Ale czekajcie, jest tego więcej.
Sucrette: Jeśli pójdziemy tam razem, to będziemy mogli dopilnować, by nie wpadł w żadne kłopoty!
Ten plan jest tak zły, że aż nie wiem od czego zacząć. But okay, I’ll bite - po pierwsze dawno nie widziałam tu takiego excuse plota (przysięgam, że pewnego dnia zrobię słowniczek do tych wszystkich „uczonych” zwrotów, których tu używam). Armin i Alexy byli już z Kentinem i Evanem, co jedna słaba Suśka, która i tak nie ma siły wystarczającej do przebicia tępego łba Kena, doda do kolektywnego (i absurdalnie niskiego) poziomu mocy? Po drugie - o ile chłopaki są jeszcze jako tako pod opieką (pfff) Evana, tak Sukreta jest tam w pewnym sensie obca, a Evan już dał jasno do zrozumienia, co go w Sukrecie pociąga. Po trzecie - peeeeewnie, troje nastolatków w nocnym klubie, w tym dwóch bojących się własnego cienia wśród wstawionych ludzi i jednostka tak totalnie aspołeczna, że powinni ją zamknąć na cztery spusty dla dobra społeczeństwa. Rewelacyjny pomysł. Ale wiecie, co BYŁOBY dobrym pomysłem? Powiedzenie rodzicom bliźniaków, że z Evana jest straszna szuja. Hm, anyone? ... Nie? No to bawimy się dalej.
Sucrette: I może zda sobie sprawę, jak bardzo jego zachowanie odbiega od naszego i da mu to do myślenia.
Ahahahahaha. NA PEWNO.
Alexy: Nie wiem dlaczego, ale ten plan zdaje się skazany na klęskę.
Alexy mógłby pisać streszczenia do Słodkiego Flirtu.
Alexy: Ale jeśli myślisz, że to może wypalić...
Nie użyłabym w jednym zdaniu słów „Sukreta” oraz „myślisz”, a to powinno ci już co nieco podpowiedzieć, Alexy, co do mojej oceny sytuacji.
Sucrette: Róbcie co chcecie, ja idę z Kentinem i Evanem.
Moment, moment, chwila - Suśka była gotowa iść SAMA do baru z obleśnym Evanem i zbałamuconym Kenem? Wow. WOW. Wyżej postawiłam nagrobek dla zdrowego rozsądku Sukrety, ale teraz to chyba wypada wybudować całe mauzoleum.
Armin: Nie pozwolę ci iść tam samej. Nie wiadomo, w jakiego demona zmieni cię to miejsce.
To miły sposób powiedzenia... A zresztą nieważne, dobrze wiecie, o co mi chodzi. I tak, jestem zmęczona tym odcinkiem jak diabli i zaraz sama zmienię się w demona, jeśli te głupoty się nie skończą.
Sukreta stwierdza, że musi kupić sobie jakieś ciuchy na tę wspaniałą okazję oraz powiadomić rodziców, że wychodzi. W tej kolejności. Tak wspominam, żebyście czasem nie zapomnieli, jak prezentują się priorytety naszej bohaterki.
Kobieta-Kot: Cześć! Już wróciłaś?
Sukreta: Tak. Lekcje wcześniej się dziś skończyły.
*śmieje się pod nosem*
Uwaga, uwaga, po raz pierwszy od niepamiętnych czasów mamy sposobność powiedzieć naszej mamie prawdę! Byłabym wzruszona, Słodki Flircie, gdyby nie ta sterta guana, do której mnie wrzuciłeś w tym odcinku. Po tej epokowej chwili Suśka idzie do pokoju, aby uspokoić swe wraże serce i poświęcić chwilę na refleksję, że to jednak miło nie kłamać ludziom w żywe oczy oraz zwierzać się rodzico--- HA! Ale was nabrałam! Myśleliście, że Sukrecie sumienie się ruszyło? Niedoczekanie! Jak na prawdziwe ambitne panienki o głębokim wnętrzu dzwonimy do psiapsióły, bo przecież musimy ładnie się ubrać w obliczu największego życiowego błędu, który zaraz popełnimy! Może przynajmniej spędzę quality time z kimś wartościo...
A. (Zadzwoń do Rozalii.)
B. (Zadzwoń do Aleksego.)
Nope.
Jako że co to za wybór, gdy nie ma wyboru, dokonuję go na zasadzie rzutem monetą. Pada na Aleksego, gdyż jednak mam jeszcze odrobinę dobrej woli względem jego gustu. To ostatnie ogarki, ale jednak.
Alexy: Spoko! Znajdziemy ci nieziemski strój i będziesz najładniejszą laską w Moondance!
Nnnnnnooooo, chyba ten jeden raz wolałabym uniknąć tego zaszczytu. Oczywiście Sukreta ma inne zdanie. Ona chyba nie do końca rozumie, że nie idziemy tam dla atencji? ZWŁASZCZA nie dla niej?
Alexy: Dobrze zrobiłaś, dzwoniąc do Aleksego, mistrza uwodzenia...
A może ten odcinek to karma za te wszystkie niemiłe rzeczy, które mówię o twórczości Katarzyny Michalak i Sary J. Maas?
Alexy: Ta usługa będzie cię kosztować tylko 500$!
C. Myślisz, że jesteś zabawny?
A może ten odcinek to karma za te wszystkie niemiłe rzeczy, które mówię o twórczości Katarzyny Michalak i Sary J. Maas?
Alexy: Ta usługa będzie cię kosztować tylko 500$!
C. Myślisz, że jesteś zabawny?
Alexy: Pewnie, że tak.
Sucrette: Pffff.
Rany, Alexy też ma plot armor na mówienie mu niemiłych rzeczy? Jeśli okazję do pojechania po nim ostro rzeczywiście dostanę dopiero, gdy znajdzie tego jedynego przeznaczonego mu w ramach nieszczęsnego wyniku kosmicznej ruletki, to na serio obrażę go za jakieś piętnaście lat. A wtedy już pewnie nie będę grała w Słodki Flirt!
Na to wszystko nieśmiało wchodzi Leo z równie nieśmiałym pragnieniem uratowania mnie od tej hiperaktywnej porażki. Alexy praktycznie mówi mu, że idziemy ratować Kentina (dalej rozbraja mnie, że to nie jest wątek komediowy), a Sukreta kręci, bo „nie chce urazić Leo”. Nie wiem czym, chyba uwzględnieniem go w jakimkolwiek wątku w tej grze. Jako że odcinek mógłby nazywać się równie dobrze „Cringe: The Game”, po raz kolejny jesteśmy świadkami próby wywindowania żenadometru do granic możliwości.
Alexy: Apetyczny, co?
Sucrette: Won od chłopaka Rozalii!
Wiecie co - dwadzieścia lat. No dobra, niech będzie dwadzieścia pięć.
Alexy: Teraz, kiedy obie macie chłopaków, pozostawicie biednego Aleksego na pastwę losu.
Sucrette: Tak, właśnie taki miałyśmy plan.
Moim planem było w ogóle się z tobą nie przyjaźnić, ale dostałam cię w pakiecie z Arminem i teraz jakoś muszę z tym żyć. Aczkolwiek już mocno kombinuję, jak „przypadkiem” pominąć cię przy wysyłaniu zaproszeń na ślub. Eeeej, chwila: to pewnie dlatego Alexy tak mocno wchodził Rozalii w tyłek podczas gry w butelkę, żeby w porę zajrzała mi przez ramię na listę gości! Może jednak nie ma takiego tragicznego gustu jak podejrzewa... A nie, bucowaty Kentin i facet-którego-tak-naprawdę-nie-ma Leo sprzed paru sekund. Okej, nie było tematu.
Alexy: Wyglądasz wspaniale! Cały klub padnie ci do stóp, gwarantuję!
Nie wiem, chyba łudziłam się, że w ciągu tego tygodnia, gdy zbierałam kasę na ciuchy, te postacie zmądrzeją i uświadomią sobie, że uwaga, jaka mi grozi w Fight Clubie, to uwaga z kategorii tej złej uwagi rodem z TVN-u. I nie mówię tu o tych niedzielnych wydaniach z biografiami gwiazd, a Alexy chyba właśnie tę ma na myśli.
Alexy upiera się, by robić z tej gry Symulator Życia z Ludźmi, z Którymi w Rzeczywistości Nie Zamieniłabyś Ani Słowa, w wyniku czego przeklikuję jego zachwyt nad nową parą butów i wynikłą z tego nabytą atrakcyjnością seksualną z taką szybkością, że Usainowi Boltowi zrobiłoby się głupio. Mi z kolei robi się głupio, gdy po zakupach wracam do domu, a tam Kobieta-Kot cała w skowronkach.
Sucrette: (Dobrze zrobiłam, że powiedziałam mamie prawdę. Jest dla mnie taka miła.)
Bądźcie szczere wobec waszych mam, bo wtedy są dla was miłe, pozwalają wam chodzić w podejrzane miejsca o podejrzanych godzinach, a do tego może czeka was jeszcze nagroda w postaci materialnej. Nie mam pojęcia, jak przeżyłam moje nastoletnie lata bez takiego życiowego drogowskazu, jakim jest Słodki Flirt.
Sucrette: (Włożyłam więcej wysiłku [w umalowanie się] niż zwykle...)
Och, obczajcie tylko ten udręczony wielokropek na końcu zdania. Ten okropny patriarchat zmuszający młode dziewczęta do kupowania nowych sukienek i maskary! Jeśli kiedykolwiek Słodki Flirt wpadnie na pomysł, by zrobić odcinek stricte feministyczny, to będzie to dzień, w którym umrę ze śmiechu.
Sucrette: (Trzeba być pełnoletnim, aby wejść do klubu. Nie chcę wyglądać jak dziecko...)
Oj, Suśka, przykro mi to mówić, ale żadna tapeta ci nie pomoże w chwili, gdy otworzysz usta.
Zegarek w naszym pokoju wybija 01:01 (może to jakiś ukryty kod Beemoovu, co oczywiście jest nie do odszyfrowania dla zwykłych śmiertelników, tak samo jak zamysł stojący za sensem tego odcinka), więc kładę butelkę na stół, wyciągam różaniec i ruszam do Fight Clubu. Na przystanku czekają na mnie moje przyzwoitki.
Alexy: Świetnie wyglądasz! Zastanawiam się, kto ci tak doradził...
Właśnie przypominają mi się protekcjonalne pytania babć i cioć na imprezach rodzinnych, gdy musisz znieść prezentację z pierwszych pięciu minut, gdy usiądziesz do stołu, a potem musisz jeszcze wytrzymać przy nim kolejnych trzydzieści z grzeczności i wysłuchać przy tym, kto kogo zdradził, z kim i czy ma córkę, która została starą panną. Mmmmm-- NOPE.
Alexy: Armin, czy będziemy mogli wrócić autobusem?
Armin: Tak, nocne autobusy z centrum jeżdżą co godzinę.
Jeśli na końcu odcinka nie będzie morału o poprawnym korzystaniu z portali typu jakdojadę, to będę przeklinać zmarnotrawienie szansy na wyłożenie bardzo ważnej lekcji życiowej.
Dojeżdżamy do Fight Clubu i już wiem, czego tak boją się bliźniaki - przystanek wygląda jak te, które mijałam podczas długiej jazdy autobusem niepośpiesznym przez wszystkie okoliczne wiochy i wioseczki, czyli niespecjalnie i w stanie dalekim od kompletnego, a to generuje same pozytywne podejrzenia dla tego stanu rzeczy. Zaczynam się niepokoić, jak wiele pozornie nieważnych scen z mojego życia emuluje ten odcinek - czyżby Beemoov próbował teraz rżnąć z Life is Strange, które zaczynało być dobre dopiero w momencie, gdy uderzało w creepy momenty? Równie niewyraźnie wygląda sąsiedztwo. Haha, czaicie? Niewyraźne, bo kolory przygaszone? Kurczę, skąd ja biorę te skecze i żarciki, normalnie sypię nimi jak z rękawa. Okazuje się, że nie tylko mnie nie opuszcza szampański humor - moi dwaj bodyguardzi opierają na Sukrecie cały misterny plan wejścia do tej poświęconej przez szatana knajpy. Wywiązuje się z tego niezwykle treściwa rozmowa, w której Alexy wyzywa Armina, że nie przypudrował noska i wygląda jak dzieciuch, na co muszę się zgodzić, bo ja ciągle nie potrafię wyzbyć się wrażenia, że umawiam się z Justinem Bieberem u progu jego kariery. Mówię moim podopiecznym, że mają się przymknąć i pewnie w innych warunkach aż bym się zapowietrzyła, kliknąwszy na tę opcję, bo chyba pierwszy raz w tej grze mamy okazję komuś jasno i dosadnie zasugerować, by skonsultował się ze swoim pustym łbem, zanim się odezwie. Niestety dostajemy ją w chwili, gdy Suśka odkrywa w sobie swoje dawno niewykorzystywane pokłady żądzy przygody, co oznacza mniej więcej tyle, że gra toczy się o niebotyczną stawkę. Nic nie powstrzyma tej odważnej młodej kobiety w walce o nowe selfiki i raport na fejsbuku!
Armin: To wygląda jak bar z Blood Truth, nie sądzicie?
*wzdycha* Tak, Armin. Oczywiście.
Alexy: Armin, nikt nie zna twojego głupiego serialu.
Sucrette: Pffff.
Rany, Alexy też ma plot armor na mówienie mu niemiłych rzeczy? Jeśli okazję do pojechania po nim ostro rzeczywiście dostanę dopiero, gdy znajdzie tego jedynego przeznaczonego mu w ramach nieszczęsnego wyniku kosmicznej ruletki, to na serio obrażę go za jakieś piętnaście lat. A wtedy już pewnie nie będę grała w Słodki Flirt!
Na to wszystko nieśmiało wchodzi Leo z równie nieśmiałym pragnieniem uratowania mnie od tej hiperaktywnej porażki. Alexy praktycznie mówi mu, że idziemy ratować Kentina (dalej rozbraja mnie, że to nie jest wątek komediowy), a Sukreta kręci, bo „nie chce urazić Leo”. Nie wiem czym, chyba uwzględnieniem go w jakimkolwiek wątku w tej grze. Jako że odcinek mógłby nazywać się równie dobrze „Cringe: The Game”, po raz kolejny jesteśmy świadkami próby wywindowania żenadometru do granic możliwości.
Alexy: Apetyczny, co?
Sucrette: Won od chłopaka Rozalii!
Wiecie co - dwadzieścia lat. No dobra, niech będzie dwadzieścia pięć.
Alexy: Teraz, kiedy obie macie chłopaków, pozostawicie biednego Aleksego na pastwę losu.
Sucrette: Tak, właśnie taki miałyśmy plan.
Moim planem było w ogóle się z tobą nie przyjaźnić, ale dostałam cię w pakiecie z Arminem i teraz jakoś muszę z tym żyć. Aczkolwiek już mocno kombinuję, jak „przypadkiem” pominąć cię przy wysyłaniu zaproszeń na ślub. Eeeej, chwila: to pewnie dlatego Alexy tak mocno wchodził Rozalii w tyłek podczas gry w butelkę, żeby w porę zajrzała mi przez ramię na listę gości! Może jednak nie ma takiego tragicznego gustu jak podejrzewa... A nie, bucowaty Kentin i facet-którego-tak-naprawdę-nie-ma Leo sprzed paru sekund. Okej, nie było tematu.
Alexy: Wyglądasz wspaniale! Cały klub padnie ci do stóp, gwarantuję!
Nie wiem, chyba łudziłam się, że w ciągu tego tygodnia, gdy zbierałam kasę na ciuchy, te postacie zmądrzeją i uświadomią sobie, że uwaga, jaka mi grozi w Fight Clubie, to uwaga z kategorii tej złej uwagi rodem z TVN-u. I nie mówię tu o tych niedzielnych wydaniach z biografiami gwiazd, a Alexy chyba właśnie tę ma na myśli.
Alexy upiera się, by robić z tej gry Symulator Życia z Ludźmi, z Którymi w Rzeczywistości Nie Zamieniłabyś Ani Słowa, w wyniku czego przeklikuję jego zachwyt nad nową parą butów i wynikłą z tego nabytą atrakcyjnością seksualną z taką szybkością, że Usainowi Boltowi zrobiłoby się głupio. Mi z kolei robi się głupio, gdy po zakupach wracam do domu, a tam Kobieta-Kot cała w skowronkach.
Sucrette: (Dobrze zrobiłam, że powiedziałam mamie prawdę. Jest dla mnie taka miła.)
Bądźcie szczere wobec waszych mam, bo wtedy są dla was miłe, pozwalają wam chodzić w podejrzane miejsca o podejrzanych godzinach, a do tego może czeka was jeszcze nagroda w postaci materialnej. Nie mam pojęcia, jak przeżyłam moje nastoletnie lata bez takiego życiowego drogowskazu, jakim jest Słodki Flirt.
Sucrette: (Włożyłam więcej wysiłku [w umalowanie się] niż zwykle...)
Och, obczajcie tylko ten udręczony wielokropek na końcu zdania. Ten okropny patriarchat zmuszający młode dziewczęta do kupowania nowych sukienek i maskary! Jeśli kiedykolwiek Słodki Flirt wpadnie na pomysł, by zrobić odcinek stricte feministyczny, to będzie to dzień, w którym umrę ze śmiechu.
Sucrette: (Trzeba być pełnoletnim, aby wejść do klubu. Nie chcę wyglądać jak dziecko...)
Oj, Suśka, przykro mi to mówić, ale żadna tapeta ci nie pomoże w chwili, gdy otworzysz usta.
Zegarek w naszym pokoju wybija 01:01 (może to jakiś ukryty kod Beemoovu, co oczywiście jest nie do odszyfrowania dla zwykłych śmiertelników, tak samo jak zamysł stojący za sensem tego odcinka), więc kładę butelkę na stół, wyciągam różaniec i ruszam do Fight Clubu. Na przystanku czekają na mnie moje przyzwoitki.
Alexy: Świetnie wyglądasz! Zastanawiam się, kto ci tak doradził...
Właśnie przypominają mi się protekcjonalne pytania babć i cioć na imprezach rodzinnych, gdy musisz znieść prezentację z pierwszych pięciu minut, gdy usiądziesz do stołu, a potem musisz jeszcze wytrzymać przy nim kolejnych trzydzieści z grzeczności i wysłuchać przy tym, kto kogo zdradził, z kim i czy ma córkę, która została starą panną. Mmmmm-- NOPE.
Alexy: Armin, czy będziemy mogli wrócić autobusem?
Armin: Tak, nocne autobusy z centrum jeżdżą co godzinę.
Jeśli na końcu odcinka nie będzie morału o poprawnym korzystaniu z portali typu jakdojadę, to będę przeklinać zmarnotrawienie szansy na wyłożenie bardzo ważnej lekcji życiowej.
Dojeżdżamy do Fight Clubu i już wiem, czego tak boją się bliźniaki - przystanek wygląda jak te, które mijałam podczas długiej jazdy autobusem niepośpiesznym przez wszystkie okoliczne wiochy i wioseczki, czyli niespecjalnie i w stanie dalekim od kompletnego, a to generuje same pozytywne podejrzenia dla tego stanu rzeczy. Zaczynam się niepokoić, jak wiele pozornie nieważnych scen z mojego życia emuluje ten odcinek - czyżby Beemoov próbował teraz rżnąć z Life is Strange, które zaczynało być dobre dopiero w momencie, gdy uderzało w creepy momenty? Równie niewyraźnie wygląda sąsiedztwo. Haha, czaicie? Niewyraźne, bo kolory przygaszone? Kurczę, skąd ja biorę te skecze i żarciki, normalnie sypię nimi jak z rękawa. Okazuje się, że nie tylko mnie nie opuszcza szampański humor - moi dwaj bodyguardzi opierają na Sukrecie cały misterny plan wejścia do tej poświęconej przez szatana knajpy. Wywiązuje się z tego niezwykle treściwa rozmowa, w której Alexy wyzywa Armina, że nie przypudrował noska i wygląda jak dzieciuch, na co muszę się zgodzić, bo ja ciągle nie potrafię wyzbyć się wrażenia, że umawiam się z Justinem Bieberem u progu jego kariery. Mówię moim podopiecznym, że mają się przymknąć i pewnie w innych warunkach aż bym się zapowietrzyła, kliknąwszy na tę opcję, bo chyba pierwszy raz w tej grze mamy okazję komuś jasno i dosadnie zasugerować, by skonsultował się ze swoim pustym łbem, zanim się odezwie. Niestety dostajemy ją w chwili, gdy Suśka odkrywa w sobie swoje dawno niewykorzystywane pokłady żądzy przygody, co oznacza mniej więcej tyle, że gra toczy się o niebotyczną stawkę. Nic nie powstrzyma tej odważnej młodej kobiety w walce o nowe selfiki i raport na fejsbuku!
Armin: To wygląda jak bar z Blood Truth, nie sądzicie?
*wzdycha* Tak, Armin. Oczywiście.
Alexy: Armin, nikt nie zna twojego głupiego serialu.
Właściwie to chwila, Blood Truth to
zakamuflowane True Blood, prawda, ponieważ Beemoov nie ma pieniędzy na
nowy serwer (albo nie chce mieć), a już na pewno nie na pozwy za
bezprawne wykorzystanie marki? No więc nie siedzę w za bardzo w
kinematografii i o takich rzeczach dowiaduję się z blogów autorek
erotyków (nie pytajcie), ale czy to czasem nie jest babski serial?
Dlaczego Armin go zna? Dlaczego Alexy go nie zna?! Czy Tumblr już rusza
po moją wypełnioną stereotypami głowę, by zadźgnąć ją na palu
inkluzywności?
Bliźniaki już zaczynają się kłócić o zasadność wzdychania do nagich klat wampirów i prawie wpadają w dyskurs, czy klata jest atrakcyjniejsza, gdy błyszczy w słońcu czy też nie, co Sukreta szybko gasi niczym zawodowa niańka i mam niejasne uczucie, iż rodem otomców z roku 2000 ta gra będzie próbowała przeforsować opinię, że Suśka najlepiej się sprawdzi jako przedszkolanka, bo to taki ładny, kobiecy zawód, pięknie zazębiający się z wizją uroczej, świeżo upieczonej pani domu. Jako że wszyscy faceci w tej grze uważają z jakichś powodów Sukretę za wzór kobiecości i najbardziej pożądaną partię, pasuje mi to do ideolo. Ale dyskusje na temat feminizmu na bok (ponieważ już usta mi się niebezpiecznie wykrzywiają w uśmiechu, za który dostałabym 30 punktów dla Slytherinu), ponieważ wild cameo appears!
Sucrette: (Było w nim coś enigmatycznego, jednocześnie pociągającego i przerażającego.)
No więc gdybym nie przeczytała paru postów na temat tego odcinka, to bym nawet nie zauważyła, że są to sylwetki postaci z nadchodzącego (teraz już najwyraźniej wielkimi krokami) Moonlight Lovers. Chciałabym tu napisać, że „i tak nikt nie zagra w waszą głupią grę”, wiecie, tak dla hecy, ale och, tak, ZAGRA, a ja razem z nimi, ponieważ dalej nie mogę wyjść z podziwu, że to się dzieje naprawdę. No OCZYWIŚCIE, że CHINOMIKO i BEEMOOV robią francuskie DIABOLIK LOVERS! To jest jak dream come true i match made in heaven w jednym i tak, jestem bardzo sarkastyczna, i tak, oczekuję, że ta gra będzie bardzo bardzo zła, ponieważ Eldarya i Słodki Flirt są takimi dobrymi tytułami, prawda? Ale jednocześnie nie mogę się doczekać, bo szykuje się taka piękna katastrofa i wszyscy będziemy mogli w tym uczestniczyć. No chyba że zaliczy takie same wyżyny nudy i banału jak Eldarya, to wtedy odbiję się po pierwszym odcinku/scenie. Ogólnie uwzględniam tylko te dwa scenariusze - nazwijcie mnie rasowym hejterem, ale sorry, to nie ma prawa się udać. To jak Mass Effect: Andromeda gier przeglądarkowych, tylko nie odchodzi tutaj po kolei multum kluczowych pracowników, bo gdyby tak było, to Beemoov nie miałby komu płacić za wprowadzanie przez cztery lata opcji ręcznego nakładania warstw ubraniowych..
Ale nie to chciałam powiedzieć - OCZYWIŚCIE, że jest taki tajemniczy, taki pociągający, a jednocześnie niepokojąco jeździ wzrokiem po naszej szyi. OCZYWIŚCIE. Jakbyście się jeszcze jakimś trafem zastanawiały, jakiego typu grą o wampirach to cudo będzie, to już przestańcie.
Wąpierz chutliwy: Chyba, że ty wolisz mnie poczęstować...
Sucrette: (Mrugnął do mnie, a potem uśmiechną się do mnie, ukazując lśniące zęby.)
Jeśli w tej nadchodzącej grze będzie więcej takich facetów, którzy próbują zauroczyć swoją mierną znajomością ortografii (och, nie wie jak stawiać przecinki, to takie kawaii!!!!1!!!1! Nie, serio, w chwili, gdy ktoś wpadnie, by zrobić z głupoty fetysz, odejdę z fandomu i zajmę się, nie wiem, sadzeniem rzepy), to mogę się czasem od niej odbić już po pierwszej konwersacji z cudownymi wąpierzami. Po drugie - lol, ledwo weszliśmy w dialog (monolog?), a wampir już próbuje mnie wciągnąć w patologiczny związek, w którym to ja wspieram jego alkoholową „przypadłość”, ponieważ ostatnie nurty w literaturze dla nastolatek sugerują, że mężczyzna z problemami to najbardziej pożądana partia ever. Diabolik Lovers is strong within this one! No i oczywiście, że narracja dokłada wszelkich starań, byśmy skupiły się na jego zębach. OCZYWIŚCIE.
Suśka naturalnie w pół sekundy zapomina, że miała nie rzucać się w oczy i teraz gorączkowo rozmyśla, czy jednak nowy wpis na fejsbuku jest wart przetrzebienia aorty, aczkolwiek na ratunek rzuca nam się druga zaciemniona sylwetka i zaczynam mieć wątpliwości, co do natury tej nowej gry.
Wąpierz nie taki chutliwy: Stary, daj spokój, nie jest sama.
Czyli to będą takie kulturalne wąpierze? W sensie Diabolik Lovers spotykają Troskliwe Misie? I can’t wait to watch it burn. Ale najpierw zapłonie coś innego.
Evan: Co tam, chłopaki, pijecie sok truskawkowy?
Kentin: Myśleliście, że to będzie urodzinowy podwieczorek?
Bliźniaki już zaczynają się kłócić o zasadność wzdychania do nagich klat wampirów i prawie wpadają w dyskurs, czy klata jest atrakcyjniejsza, gdy błyszczy w słońcu czy też nie, co Sukreta szybko gasi niczym zawodowa niańka i mam niejasne uczucie, iż rodem otomców z roku 2000 ta gra będzie próbowała przeforsować opinię, że Suśka najlepiej się sprawdzi jako przedszkolanka, bo to taki ładny, kobiecy zawód, pięknie zazębiający się z wizją uroczej, świeżo upieczonej pani domu. Jako że wszyscy faceci w tej grze uważają z jakichś powodów Sukretę za wzór kobiecości i najbardziej pożądaną partię, pasuje mi to do ideolo. Ale dyskusje na temat feminizmu na bok (ponieważ już usta mi się niebezpiecznie wykrzywiają w uśmiechu, za który dostałabym 30 punktów dla Slytherinu), ponieważ wild cameo appears!
Sucrette: (Było w nim coś enigmatycznego, jednocześnie pociągającego i przerażającego.)
No więc gdybym nie przeczytała paru postów na temat tego odcinka, to bym nawet nie zauważyła, że są to sylwetki postaci z nadchodzącego (teraz już najwyraźniej wielkimi krokami) Moonlight Lovers. Chciałabym tu napisać, że „i tak nikt nie zagra w waszą głupią grę”, wiecie, tak dla hecy, ale och, tak, ZAGRA, a ja razem z nimi, ponieważ dalej nie mogę wyjść z podziwu, że to się dzieje naprawdę. No OCZYWIŚCIE, że CHINOMIKO i BEEMOOV robią francuskie DIABOLIK LOVERS! To jest jak dream come true i match made in heaven w jednym i tak, jestem bardzo sarkastyczna, i tak, oczekuję, że ta gra będzie bardzo bardzo zła, ponieważ Eldarya i Słodki Flirt są takimi dobrymi tytułami, prawda? Ale jednocześnie nie mogę się doczekać, bo szykuje się taka piękna katastrofa i wszyscy będziemy mogli w tym uczestniczyć. No chyba że zaliczy takie same wyżyny nudy i banału jak Eldarya, to wtedy odbiję się po pierwszym odcinku/scenie. Ogólnie uwzględniam tylko te dwa scenariusze - nazwijcie mnie rasowym hejterem, ale sorry, to nie ma prawa się udać. To jak Mass Effect: Andromeda gier przeglądarkowych, tylko nie odchodzi tutaj po kolei multum kluczowych pracowników, bo gdyby tak było, to Beemoov nie miałby komu płacić za wprowadzanie przez cztery lata opcji ręcznego nakładania warstw ubraniowych..
Ale nie to chciałam powiedzieć - OCZYWIŚCIE, że jest taki tajemniczy, taki pociągający, a jednocześnie niepokojąco jeździ wzrokiem po naszej szyi. OCZYWIŚCIE. Jakbyście się jeszcze jakimś trafem zastanawiały, jakiego typu grą o wampirach to cudo będzie, to już przestańcie.
Wąpierz chutliwy: Chyba, że ty wolisz mnie poczęstować...
Sucrette: (Mrugnął do mnie, a potem uśmiechną się do mnie, ukazując lśniące zęby.)
Jeśli w tej nadchodzącej grze będzie więcej takich facetów, którzy próbują zauroczyć swoją mierną znajomością ortografii (och, nie wie jak stawiać przecinki, to takie kawaii!!!!1!!!1! Nie, serio, w chwili, gdy ktoś wpadnie, by zrobić z głupoty fetysz, odejdę z fandomu i zajmę się, nie wiem, sadzeniem rzepy), to mogę się czasem od niej odbić już po pierwszej konwersacji z cudownymi wąpierzami. Po drugie - lol, ledwo weszliśmy w dialog (monolog?), a wampir już próbuje mnie wciągnąć w patologiczny związek, w którym to ja wspieram jego alkoholową „przypadłość”, ponieważ ostatnie nurty w literaturze dla nastolatek sugerują, że mężczyzna z problemami to najbardziej pożądana partia ever. Diabolik Lovers is strong within this one! No i oczywiście, że narracja dokłada wszelkich starań, byśmy skupiły się na jego zębach. OCZYWIŚCIE.
Suśka naturalnie w pół sekundy zapomina, że miała nie rzucać się w oczy i teraz gorączkowo rozmyśla, czy jednak nowy wpis na fejsbuku jest wart przetrzebienia aorty, aczkolwiek na ratunek rzuca nam się druga zaciemniona sylwetka i zaczynam mieć wątpliwości, co do natury tej nowej gry.
Wąpierz nie taki chutliwy: Stary, daj spokój, nie jest sama.
Czyli to będą takie kulturalne wąpierze? W sensie Diabolik Lovers spotykają Troskliwe Misie? I can’t wait to watch it burn. Ale najpierw zapłonie coś innego.
Evan: Co tam, chłopaki, pijecie sok truskawkowy?
Kentin: Myśleliście, że to będzie urodzinowy podwieczorek?
Nigdy nie pomyślałabym, że zapragnę
kiedyś wampira w moim dziele kultury, a tu proszę. Chłopaki, wróćcie -
byliście tak ze trzy poziomy mniej żenujący niż to, co aktualnie się tu
wyrabia.
Podczas gdy zastanawiam się nad tymi wszystkimi grami, w które mogłabym teraz grać i które co prawda nie mogą pochwalić się takimi... atrakcjami, za to mają dojrzałe postacie i fabułę pisaną przy stole, a nie na kolanie, Kentin stara się ożywić trochę ten odcinek poprzez rozpoczęcie burdy. Po tym, jak wystawiamy mu kolektywne 2/10 (wysoka nota od Aleksego za pracę bioder) i zaczynamy odwodzić od pomysłu, by pochwalić się Kastielowi tak żałosną próbą wbicia mu punktów w lovometrze, do dyskusji przyłączają się mięśnie Evana.
Evan: Serio, Kentin, nie możesz niczego zrobić! Twoi przyjaciele za każdym razem biorą się za twoich rodziców.
Autentycznie nie mam pojęcia o co chodzi w tej kwestii. Jest tak koślawo napisana, że... o Boże, czy to znaczy, że Evan też będzie opcją romansową w Diabolik Lovers FR!?
Kentin: Mam was dosyć. Spadam stąd.
Kentin mógłby pisać streszczenia do Słodkiego Flirtu.
Sucrette: Jesteście patetyczni!
Podczas gdy zastanawiam się nad tymi wszystkimi grami, w które mogłabym teraz grać i które co prawda nie mogą pochwalić się takimi... atrakcjami, za to mają dojrzałe postacie i fabułę pisaną przy stole, a nie na kolanie, Kentin stara się ożywić trochę ten odcinek poprzez rozpoczęcie burdy. Po tym, jak wystawiamy mu kolektywne 2/10 (wysoka nota od Aleksego za pracę bioder) i zaczynamy odwodzić od pomysłu, by pochwalić się Kastielowi tak żałosną próbą wbicia mu punktów w lovometrze, do dyskusji przyłączają się mięśnie Evana.
Evan: Serio, Kentin, nie możesz niczego zrobić! Twoi przyjaciele za każdym razem biorą się za twoich rodziców.
Autentycznie nie mam pojęcia o co chodzi w tej kwestii. Jest tak koślawo napisana, że... o Boże, czy to znaczy, że Evan też będzie opcją romansową w Diabolik Lovers FR!?
Kentin: Mam was dosyć. Spadam stąd.
Kentin mógłby pisać streszczenia do Słodkiego Flirtu.
Sucrette: Jesteście patetyczni!
Story time - dawno, dawno temu ktoś
poprosił mnie, żebym zrobiła napisy do (wtedy) nowego odcinka One
Piece’a. Tłumaczyłam sobie dla funu i nauki, ponieważ już wtedy
translatoryka mnie kręciła, aczkolwiek wiadomo - nie od razu Rzym
zbudowano, więc nie wszystko wiedziałam. I to był odcinek, w którym
Spandam wyzywa zapłakaną Robin. Pada tam też taka kwestia „you are so
pathetic” i ja ją przetłumaczyłam dosłownie, właśnie jako „jesteś
patetyczna”, podczas gdy „pathetic” oznacza „żałosna” (bez sprawdzania i
znajomości języka jestem w stanie powiedzieć, że we francuskim brzmi
praktycznie tak samo, ponieważ oba te języki czerpią z łaciny). Miałam
wtedy trzynaście lat. Moje pytanie brzmi: czy tę grę tłumaczy
trzynastolatka, czy ktoś, kto rozpoczyna dopiero swoją przygodę z
przekładem? Odpowiedź bardzo mnie interesuje.
A fabularnie bez zmian - dzieje się mnóstwo rzeczy, które nie mają prawa się dziać. Sukreta zaczyna robić Evanowi wykład o tym, że ma za dużo punktów renegata i z jakiegoś powodu ten piękny kaloryfer bardzo to wyznanie porusza. Nie wiem dlaczego, ponieważ o ile bardzo mało wiemy o tej postaci, poza tym, że jest wygodnym plot device’em, o tyle parę razy miał szansę udowodnić, że wzorem większości bohaterów tej gry, on również ma gdzieś zdanie Suśki. Faceci, którzy mieli pomóc Kentinowi w zdobyciu tajnych punktów na lovometrze Kastiela, poczuli się zainspirowani i sami wyrażają chęć trafienia do serca Rudej Kaśki. Na ten widok Armin i Alexy postanawiają, jak to pięknie ujęli „zająć się nimi”. Nie chcę nic mówić, ale na pewno gra nie zdradzi nam, jak się nimi zajmą i niczego nie sugeruję, więc słuchajcie - dobra scena na konkurs na ilustrację.
A fabularnie bez zmian - dzieje się mnóstwo rzeczy, które nie mają prawa się dziać. Sukreta zaczyna robić Evanowi wykład o tym, że ma za dużo punktów renegata i z jakiegoś powodu ten piękny kaloryfer bardzo to wyznanie porusza. Nie wiem dlaczego, ponieważ o ile bardzo mało wiemy o tej postaci, poza tym, że jest wygodnym plot device’em, o tyle parę razy miał szansę udowodnić, że wzorem większości bohaterów tej gry, on również ma gdzieś zdanie Suśki. Faceci, którzy mieli pomóc Kentinowi w zdobyciu tajnych punktów na lovometrze Kastiela, poczuli się zainspirowani i sami wyrażają chęć trafienia do serca Rudej Kaśki. Na ten widok Armin i Alexy postanawiają, jak to pięknie ujęli „zająć się nimi”. Nie chcę nic mówić, ale na pewno gra nie zdradzi nam, jak się nimi zajmą i niczego nie sugeruję, więc słuchajcie - dobra scena na konkurs na ilustrację.
A poza tym faceci każą nam iść za Kentinem i niwelować straty, no bo to przecież tak dobrze podziałało wcześniej w tym odcinku! Nikt nie miał pomysłu na scenariusz, mam rację?
Kentin: Zostaw mnie w spokoju!
Uwierz mi, chciałabym, Kentin.
Kentin: Wiecznie wtrącasz się w cudze sprawy!
Następuje zwyczajowe pitu-pitu o
tym, jak to Kentin zachowuje się jak frajer, co spowodowane jest traumą z
wojska oraz byciem siłą wepchniętym w rolę chamskiego bad endingu w
pierwszych odcinkach. Okazuje się, że obecna sytuacja to dopiero
zaczątek nowej dramy - Ken ma jakieś traumatyczne przeżycia z koszarów,
które zostawia na następny epizod. Szczerze? Nie mam pojęcia, co tu mogą
wysmażyć i mam niejasne poczucie, że scenarzyści też nie wiedzą. Bo co
mogą zrobić? Falę? A nawet jeśli to... po co? Wydaje mi się, że w tym
momencie jest już o wiele za późno, żeby wprowadzać jakąś górnolotną
fabułę o wielkich problemach Kentina w związku z jego przemianą z
wymoczka w G.I.Joe, bo na to był czas oraz miejsce w momencie, gdy Ken
wrócił, a nie teraz po dwudziestu odcinkach, gdy powinniśmy jeszcze żyć
dramą bliźniaków. O, a jeśli o tym mowa - gratulacje Beemoov, drugi
urwany wątek w waszej karierze do kolekcji. Napisałabym tu pewnie pełen
zgryzoty monolog na ten temat, ale mam tak bardzo dosyć tego okropnego
odcinka, że chcę go tylko skończyć, by móc zacząć zbierać siły przez
kolejne trzy miesiące, bo oj, będzie się działo i czuję, że będzie się
działo w tych niskich rejestrach fabularnych. Tak więc widzimy się w odcinku 38, gdy już podniosę witki oraz szczękę z
podłogi i nie będę czuła się wypompowana psychicznie na myśl o
pomstowaniu na dramę kolejnej postaci, z którą ta gra nie ma za bardzo
co zrobić.








"Sucrette: (Też chciałabym mu kiedyś dogryźć.)" - poczekaj jeszcze z dziesięć lat, a okazji będziesz miała aż nadto.
OdpowiedzUsuń"Czego nie wspomniałam - w międzyczasie pojawia się oczywiście kolejny durny monolog Sukrety odnośnie tego, że tylko ona wśród tu obecnych ma chłopaka" - aha. Poza, rzecz jasna, dziewczyną, która właśnie dokonuje prezentacji. I Klementyną (chyba, że Klema tego dnia akurat wagaruje).
Ciekawi mnie, jak też wyglądało spotkanie w siedzibie Beemoovu w kwestii wyboru ilustracji do tego odcinka i kto miał na tyle przewrotne poczucie humoru, by zaproponować tę wiadomą; jestem pewna, że kimkolwiek by nie był ów człowiek i jakiejkolwiek funkcji w zespole by nie pełnił, jest tym rodzajem kolegi z pracy, który zawsze przesyła reszcie teamu mnóstwo memów na skype.
"Edukacja seksualna z Farazem where." - ale z zastrzeżeniem, że ma to być szkolenie kompleksowe, opierające się nie tylko na teorii, ale i praktyce; jak edukować, to edukować!
"(...) najlepiej za tysiąc lat, gdy Alexy i spółka wreszcie dojrzeją, żeby nie krzywić się na widok banana w prezerwatywie." - cóż, ja tam trochę żałuję, że nie krzywił się dłużej; gdyby występ Rozalii skutecznie obniżył mu libido, to może dziś nie musielibyśmy męczyć się z pewnymi wątkami.
"Znajdziemy ci nieziemski strój i będziesz najładniejszą laską w Moondance!" - well, lepiej dla niej, żeby jednak nie, biorąc pod uwagę, kto kręci się po tym przybytku - i nie, nie chodzi mi o brata bliźniaków.
"Sucrette: (Trzeba być pełnoletnim, aby wejść do klubu. Nie chcę wyglądać jak dziecko...)" - i tak nie wejdziesz, Moondance ma bouncerów. To, że Beemoov na tym etapie jeszcze o tym nie wie to już nie mój problem.
"Sucrette: (Było w nim coś enigmatycznego, jednocześnie pociągającego i przerażającego.)" - ciekawam, na którego z panów trafiła Suśka, bo każda z tych opcji jest zła sama w sobie, ale jedna zdecydowanie gorsza od drugiej, więc Sukreto, posłuchaj dobrej rady i z braku laku trzymaj już lepiej z Aleksym.