Sucrette: (Wciąż nie mogę uwierzyć w to, co się wczoraj stało.)
Przysięgam, od paru odcinków każda pierwsza scena to parafraza moich uczuć względem tej gry. Tak więc - ja też nie mogę uwierzyć w to, co się ostatnio stało. Iris i roznegliżowane fotki, rozumiecie?! Pewnego dnia zapytacie mnie „ale Ciaro, to było piętnaście odcinków temu, może czas zluzować poślady?”, a ja odpowiem „NIGDY”.
Przysięgam, od paru odcinków każda pierwsza scena to parafraza moich uczuć względem tej gry. Tak więc - ja też nie mogę uwierzyć w to, co się ostatnio stało. Iris i roznegliżowane fotki, rozumiecie?! Pewnego dnia zapytacie mnie „ale Ciaro, to było piętnaście odcinków temu, może czas zluzować poślady?”, a ja odpowiem „NIGDY”.
Zaledwie półtora miesiąca temu
odkrywaliśmy misternie splecione intrygi (nieszczególnie), zachowania
postaci, które wynikały z ich poprzednio budowanego charakteru (eeee,
nie) oraz subtelnie poprowadzone poważne wątki (no nie w tej grze
obawiam się). Jeśli to nie wzbudziło w was szalonej chęci nawiązania
bliższej znajomości z klawiaturą przy użyciu waszego czoła, to trailer
do tego odcinka pewnie co poniektórych do tego zainspirował. Dziś w menu
drama Armina - a że będzie przegięta to żadne kłamstwo, lepiej zapytać
„jak bardzo” - oraz romantyczne rendez-vous z jedną z „najlepszych”
postaci Słodkiego Flirtu. Serio, niech no tylko jeszcze wpadnie Kastiel
oraz Rozalia pod rękę z jej tragicznym gustem, a będzie to piekielna
trójca przyjemności z głębin najmroczniejszej otchłani. No ale przejdźmy
do odcinka, spodziewam się samych cudowności.
Sucrette: (A potem bezradnie patrzyłam, jak policjanci zabierają Armina!)
Gdyby w szkole Suśki plan lekcji nie składał się wyłącznie z okienek, to wiedziałaby, jak zatrzymać panów mundurowych.
Sucrette: (A potem bezradnie patrzyłam, jak policjanci zabierają Armina!)
Gdyby w szkole Suśki plan lekcji nie składał się wyłącznie z okienek, to wiedziałaby, jak zatrzymać panów mundurowych.
Just sayin’.
Sucrette: (Myślałam, że to jakiś straszny koszmar, ale to naprawdę się wydarzyło.)
Sucrette byłaby dobra w pisaniu streszczeń do Słodkiego Flirtu.
Sucrette: (Co takiego mógł zrobić?)
Nie ma nic ciekawego w tym zdaniu, poza tym że z rozpędu przeczytałam je jako „co takiego mózg zrobił?”. Już nawet moja podświadomość nie wytrzymuje tych zwichrowanych wątków i nieistniejącego rozwoju postaci. Następne streszczenie pewnie będzie wizją pisaną na wyciągu z zielonej wróżki, w której Sukreta będzie w końcu miała więcej niż jedną szarą komórkę dzieloną z Kiki, a Charlotta zostanie naszą najlepszą psiapsiółą. Z ukrytym yuri route’em, który odblokowuje się, jeśli wyśmiejesz Amber na wieść, że masz jej kupić smartfona za pięć stów. Charlotta jest wtedy tak zachwycona naszym zdrowym rozsądkiem, że sama podaje nam dobrą odpowiedź do odblokowania ilustracji.
Sucrette wspomina, że całą noc wydzwaniała do Aleksego, który aż wyłączył telefon, gdyż nie mógł znieść, że ktoś mu się pakuje do dramy z ukochanym bratem. Po chwili paniki zaistniałej na myśl o tym, iż Suśka po raz pierwszy w życiu była tak blisko, a jednak tak daleko możliwości przemaglowania kogoś względem jego życiowych brudów, dostajemy taki oto klejnot:
Sucrette: (A na dokładkę Amber odkryła, że chodzę z Arminem.)
Sucrette: (Myślałam, że to jakiś straszny koszmar, ale to naprawdę się wydarzyło.)
Sucrette byłaby dobra w pisaniu streszczeń do Słodkiego Flirtu.
Sucrette: (Co takiego mógł zrobić?)
Nie ma nic ciekawego w tym zdaniu, poza tym że z rozpędu przeczytałam je jako „co takiego mózg zrobił?”. Już nawet moja podświadomość nie wytrzymuje tych zwichrowanych wątków i nieistniejącego rozwoju postaci. Następne streszczenie pewnie będzie wizją pisaną na wyciągu z zielonej wróżki, w której Sukreta będzie w końcu miała więcej niż jedną szarą komórkę dzieloną z Kiki, a Charlotta zostanie naszą najlepszą psiapsiółą. Z ukrytym yuri route’em, który odblokowuje się, jeśli wyśmiejesz Amber na wieść, że masz jej kupić smartfona za pięć stów. Charlotta jest wtedy tak zachwycona naszym zdrowym rozsądkiem, że sama podaje nam dobrą odpowiedź do odblokowania ilustracji.
Sucrette wspomina, że całą noc wydzwaniała do Aleksego, który aż wyłączył telefon, gdyż nie mógł znieść, że ktoś mu się pakuje do dramy z ukochanym bratem. Po chwili paniki zaistniałej na myśl o tym, iż Suśka po raz pierwszy w życiu była tak blisko, a jednak tak daleko możliwości przemaglowania kogoś względem jego życiowych brudów, dostajemy taki oto klejnot:
Sucrette: (A na dokładkę Amber odkryła, że chodzę z Arminem.)
I’ll take a wild guess i stwierdzę,
że cała drama Armina zajmie może jedną trzecią odcinka, a reszta to
będzie przepytywanie całej obsady odnośnie tego, co też oni sądzą o moim
związku i dlaczego tak mało ich to obchodzi. Och, już nie mogę doczekać się
Faraza pocącego się pod ostrzałem pytań Sukrety.
Sucrette: (Jestem pewna, że rozpowie całej szkole.)
Sucrette: (Jestem pewna, że rozpowie całej szkole.)
Sucrette: (Ale najważniejsze, żeby wieść o jego aresztowaniu się nie rozniosła.)
Chciałabym zwrócić uwagę, że w pierwszej kolejności Sukreta martwi się plotami o swoim patologicznym związku, a dopiero w drugiej myśli o cnocie Armina. To tak smutne, aż tego nie skomentuję.
Sucrette: (Amber tak lubi skandale...)
Ekhe, kocioł, ekhe, garnkowi, ekhe.
Wreszcie przedzieram się przez ten drętwy monolog i fabuła wskakuje na właściwe tory: wyruszam do szkoły w poszukiwaniu Aleksego (no bo nie na lekcje). Zanim jednak to nastąpi, Słodki Flirt spróbuje znieczulić mnie spotkaniem rodzinki Iris.
Sucrette: (Nie spodziewałam się wpaść na Isabellę i Thomasa!)
E, skąd Suśka zna imię mamy Iris? Z tego co pamiętam, to Ruda Roszpunka nam jej nie przedstawiała - chciałabym napisać, że to głupie przedstawiać swoich rodziców z imienia kolegom z klasy, ale chyba w Sekrecie Henryka Lyla zrobiła to samo, więc może to tylko Francja? No dobra, chyba rzeczywiście chodzi o różnice kulturowe, aczkolwiek nadal nie pamiętam, by jej imię gdziekolwiek padło, więc najwyraźniej Sukreta przed odcinkiem pilniej przysiadła przed zakładką „Moi znajomi”.
Spotkanie z mamą Iris i Thomasem jest przyczynkiem do zakończenia dramy mojej prawowitej przyjaciółki w tej grze. Rozmowa z rudzielcami to właściwie jedyny miły punkt tego bezsensownie przesadzonego wątku, więc witam ją z otwartymi ramionami. Lepiej, żeby czekała na mnie jeszcze Iris i jej szeroki uśmiech, gdyż ja jedna wciąż się nie otrząsnęłam po fabularnej porażce z poprzedniego odcinka. Idę do szkoły, aby kontynuować swój obdżektiw, a tam kolejne znieczulenie. Wyczuwam spisek.
Priya: Cześć, CiaraDG!
Sucrette: O, cześć Priyo...
Co tam, komu tym razem planujesz zniszczyć życie?
Priya: Wszystko gra? Wyglądasz na zatroskaną.
C. Tak, a ty?
... Co?
Sucrette: (To brzmi tak fałszywie, ledwo jestem w stanie powstrzymać łzy.)
O, Suśka też zauważyła brak ciągu przyczynowo-skutkowego w dialogach!
Priya pewnie już podświadomie wyczuwa, że Armina zamknęli - w końcu jest TAKA BYSTRA i zawsze czyta scenariusz odcinka przed jego rozpoczęciem - ale niestety to czas na pięć fabularnych minut Aleksego i idziemy dalej go szukać. Lecz wtem!
Iris: Hej, CiaraDG!
TAK.
Iris: I co, jak poszło z Charlotte?
Sucrette: (Ach tak, ona jeszcze nic nie wie. NIE MAM CZASU Z NIĄ O TYM ROZMAWIAĆ.)
NIE.
Przepraszam, co do cholery? Ty niedorobiony mymłonie, całe dwa odcinki spędziłaś nad tym, by wejść buciorami w życie Iris, przed wyjściem do szkoły onanizowałaś się myślą, że „jak to dobrze, że wkroczyliśmy do akcji”, a teraz ją tak po prostu zlejesz? Bo co, coś się działo, była sensacja, a teraz koniec, więc spadaj mała? Jeśli według Beemoovu tak wygląda skromność bohatera, to czym prędzej należy ich wysłać na jakieś warsztaty literackie, najlepiej od razu dla początkujących.
Sucrette pobieżnie tłumaczy Iris, że Charlotte nie będzie jej już więcej niepokoić, na co Ruda Roszpunka rozgrzewa mi serce swoim ślicznym sprite’em, pojedynczą łzą policzek zrosiwszy. Niestety Sukreta NIE MOŻE POWIEDZIEĆ JEJ WIĘCEJ BO MUSI CZYM PRĘDZEJ ZNALEŹĆ ALEKSEGO, ale wspaniałomyślnie zgadza się na spotkanie po lekcjach. Wiecie, można by po prostu ładnie napisać, że Suśka nie chce rozmawiać o takich delikatnych sprawach w szkole, gdzie każdy może usłyszeć (zwłaszcza że obiecała Charli dyskrecję... ha ha! Sukreta! Dyskrecję!), ale nie. Beemoov ma chyba własny headcanon głównej bohaterki, a brzmi on „największa porażka społeczna w fikcji literackiej” i scenarzyści będą szli w zaparte, by tylko wypełnić odcinkowy limit bucery przybliżający ich do spełnienia swej wizji.
Sucrette: Roza!
Jezu. Zielone wróżki na stół WY-ŁÓŻ!
Pojawienie się największej Mary-Sue we wsi następuje do wtóru z bezsensownie ujętymi opcjami dialogami. ... No, jedna jest bezsensowna na pewno, a druga to się zaraz okaże.
A.(Powiem jej wszystko. Na pewno mi pomoże.)
B.(Nic jej nie powiem, bo chyba pęknę.)
No więc odpowiedź A jest bezsensowna, bo niby JAK Rozalia ma nam pomóc poza zasugerowaniem jedynej możliwości, jaką Sukreta sama zresztą już ogarnia? No chyba, że to secret code na „zwierzę jej się i będzie mi lepiej”. Druga opcja jest okej, dziwi mnie tylko, że dane było mi przeczytać w jakiejś wypowiedzi Sukrety „nie powiem” i „pęknę” w brzmieniu innym niż „jeśli jej nie powiem, to pęknę z przeładowania informacjami”.
Jestem ciekawa, czy Rozalia zasugeruje zabawę w Prison Break, więc ryzykuję głupią opcję A.
Rozalia: Dobrze, że mi to powiedziałaś, nie możesz w sobie tak wszystkiego dusić. A Armin na pewno niedługo wróci.
Pomoc 10/10, już czuję się lepiej, dzięki Rozalio.
Sucrette: Powinnyśmy iść już na lekcję. Delanay znowu na nas nakrzyczy.
Hierarchia wartości według Sukrety:
1. Amber wie o związku;
2. Zwyzywanie przez nauczycielkę;
3. Facet w kiciu/Znaleźć Aleksego;
4. Powiedzieć Iris, że już nie jest prześladowana, jej nagie fotki nie wyciekną, a ona może nie wyskakiwać z bajońskich sum pieniędzy.
Na chemii nie ma ani Aleksego, ani tym bardziej Charlotty, co z jakiegoś powodu cieszy Suśkę. Nie wiem w sumie dlaczego, w końcu to nie ona użyła w grze dla małych dziewczynek słowa na „sz” i zapłaciła za to kosmiczną retrybucją ze strony najmniej opiniotwórczej osoby w Amorisie. Jak zwykle Sukreta nie ma czasu na ogarnianie lekcji, ponieważ dramy, podczas gdy Amber cały czas próbuje zwrócić moją uwagę. Nie mam pojęcia, po co to robi - za każdym razem, gdy jej bufo... jej osoba pojawia się na ekranie, moja uwaga automatycznie należy tylko do nich. Niej. Do niej należy. Do Amber. Tak.
Sucrette: (Postanowiłam ją zignorować.)
Hej, one does nie ignoruje yuri route’ów tak po prostu!
Sucrette: (Czuję, że tak szybko nie zakończę tej historii.)
Czy to była zapowiedź szukania ludzi po szkole przez 500 PA?
Sucrette: (Lekcja prawie się skończyła, a ja prawie nic nie zanotowałam.)
Przysięgam, ta gra mnie prowokuje.
No trudno, nie ma Aleksego, nie ma fabuły! Czas poszukać jej w twórczości nastoletnich użytkowniczek Wattpada, co naturalnie oznacza jedzenie śniadania (następnym zadaniem będzie zejście po schodach). W międzyczasie Suśka stwierdza, że dobrze byłoby iść schować fartuch do szafki, ponieważ nie chce się wyróżniać. To jeden z miliarda monologów Sukrety, których nijak nie rozumiem (poza oczywiście tym, że to kolejny przejaw jej megalomanii i/lub robienia z igły wideł), więc wolę za długo nad tym nie myśleć. Przy szafkach natykam się na dawno niewidzianą Peggy, która albo w celu przypomnienia, że teraz jest tą dobrą, chce jakoś złagodzić ten straszny szok, iż nikogo nie obchodzi związek Suśki, albo po prostu dorzucić swój własny plot twist i zdradzić, iż Amber tak naprawdę jest dobrze wychowaną młodą damą i posługuje się wyłącznie eufemizmami. Nie to co jej okropna koleżanka Charlotte, która zna słowa na „sz”.
Peggy: Amber wszystkim rozpowiada, że chodzisz z „zakręconym geekiem”.
Co trzecia graczka na tej stronie twierdzi w swym profilu, że jest „zakręcona”, a „geek” od dawna nie jest określeniem pejoratywnym. Insults game weak.
Uważajcie, teraz będzie kabaret!
Peggy: Domyśliłam się, wiesz.
Sucrette: Czego?
Peggy: Że ze sobą chodzicie. I to już daaaaaaawno. Nie byliście zbyt dyskretni, wiecie, te macanki na lekcji? Wszyscy widzieli, biednej Violce brakło rąk, by zakrywać oczy. Kim tylko uśmiechnęła się z pobłażaniem i westchnęła, że Emmanuelle to ty nie jesteś. A Lysander chyba robił zdjęcia? Jak go zapytałam po co mu je, to coś tam bąknął, że może mu się przydadzą przy pisaniu następnych piosenek, a Kastiel tylko się zaśmiał i stwierdził, że chyba pod kołderką będzie te piosenki pisał.
Sucrette: Wiedziałaś... i nic nie powiedziałaś?
Chciałabym zwrócić uwagę, że w pierwszej kolejności Sukreta martwi się plotami o swoim patologicznym związku, a dopiero w drugiej myśli o cnocie Armina. To tak smutne, aż tego nie skomentuję.
Sucrette: (Amber tak lubi skandale...)
Ekhe, kocioł, ekhe, garnkowi, ekhe.
Wreszcie przedzieram się przez ten drętwy monolog i fabuła wskakuje na właściwe tory: wyruszam do szkoły w poszukiwaniu Aleksego (no bo nie na lekcje). Zanim jednak to nastąpi, Słodki Flirt spróbuje znieczulić mnie spotkaniem rodzinki Iris.
Sucrette: (Nie spodziewałam się wpaść na Isabellę i Thomasa!)
E, skąd Suśka zna imię mamy Iris? Z tego co pamiętam, to Ruda Roszpunka nam jej nie przedstawiała - chciałabym napisać, że to głupie przedstawiać swoich rodziców z imienia kolegom z klasy, ale chyba w Sekrecie Henryka Lyla zrobiła to samo, więc może to tylko Francja? No dobra, chyba rzeczywiście chodzi o różnice kulturowe, aczkolwiek nadal nie pamiętam, by jej imię gdziekolwiek padło, więc najwyraźniej Sukreta przed odcinkiem pilniej przysiadła przed zakładką „Moi znajomi”.
Spotkanie z mamą Iris i Thomasem jest przyczynkiem do zakończenia dramy mojej prawowitej przyjaciółki w tej grze. Rozmowa z rudzielcami to właściwie jedyny miły punkt tego bezsensownie przesadzonego wątku, więc witam ją z otwartymi ramionami. Lepiej, żeby czekała na mnie jeszcze Iris i jej szeroki uśmiech, gdyż ja jedna wciąż się nie otrząsnęłam po fabularnej porażce z poprzedniego odcinka. Idę do szkoły, aby kontynuować swój obdżektiw, a tam kolejne znieczulenie. Wyczuwam spisek.
Priya: Cześć, CiaraDG!
Sucrette: O, cześć Priyo...
Co tam, komu tym razem planujesz zniszczyć życie?
Priya: Wszystko gra? Wyglądasz na zatroskaną.
C. Tak, a ty?
... Co?
Sucrette: (To brzmi tak fałszywie, ledwo jestem w stanie powstrzymać łzy.)
O, Suśka też zauważyła brak ciągu przyczynowo-skutkowego w dialogach!
Priya pewnie już podświadomie wyczuwa, że Armina zamknęli - w końcu jest TAKA BYSTRA i zawsze czyta scenariusz odcinka przed jego rozpoczęciem - ale niestety to czas na pięć fabularnych minut Aleksego i idziemy dalej go szukać. Lecz wtem!
Iris: Hej, CiaraDG!
TAK.
Iris: I co, jak poszło z Charlotte?
Sucrette: (Ach tak, ona jeszcze nic nie wie. NIE MAM CZASU Z NIĄ O TYM ROZMAWIAĆ.)
NIE.
Przepraszam, co do cholery? Ty niedorobiony mymłonie, całe dwa odcinki spędziłaś nad tym, by wejść buciorami w życie Iris, przed wyjściem do szkoły onanizowałaś się myślą, że „jak to dobrze, że wkroczyliśmy do akcji”, a teraz ją tak po prostu zlejesz? Bo co, coś się działo, była sensacja, a teraz koniec, więc spadaj mała? Jeśli według Beemoovu tak wygląda skromność bohatera, to czym prędzej należy ich wysłać na jakieś warsztaty literackie, najlepiej od razu dla początkujących.
Sucrette pobieżnie tłumaczy Iris, że Charlotte nie będzie jej już więcej niepokoić, na co Ruda Roszpunka rozgrzewa mi serce swoim ślicznym sprite’em, pojedynczą łzą policzek zrosiwszy. Niestety Sukreta NIE MOŻE POWIEDZIEĆ JEJ WIĘCEJ BO MUSI CZYM PRĘDZEJ ZNALEŹĆ ALEKSEGO, ale wspaniałomyślnie zgadza się na spotkanie po lekcjach. Wiecie, można by po prostu ładnie napisać, że Suśka nie chce rozmawiać o takich delikatnych sprawach w szkole, gdzie każdy może usłyszeć (zwłaszcza że obiecała Charli dyskrecję... ha ha! Sukreta! Dyskrecję!), ale nie. Beemoov ma chyba własny headcanon głównej bohaterki, a brzmi on „największa porażka społeczna w fikcji literackiej” i scenarzyści będą szli w zaparte, by tylko wypełnić odcinkowy limit bucery przybliżający ich do spełnienia swej wizji.
Sucrette: Roza!
Jezu. Zielone wróżki na stół WY-ŁÓŻ!
Pojawienie się największej Mary-Sue we wsi następuje do wtóru z bezsensownie ujętymi opcjami dialogami. ... No, jedna jest bezsensowna na pewno, a druga to się zaraz okaże.
A.(Powiem jej wszystko. Na pewno mi pomoże.)
B.(Nic jej nie powiem, bo chyba pęknę.)
No więc odpowiedź A jest bezsensowna, bo niby JAK Rozalia ma nam pomóc poza zasugerowaniem jedynej możliwości, jaką Sukreta sama zresztą już ogarnia? No chyba, że to secret code na „zwierzę jej się i będzie mi lepiej”. Druga opcja jest okej, dziwi mnie tylko, że dane było mi przeczytać w jakiejś wypowiedzi Sukrety „nie powiem” i „pęknę” w brzmieniu innym niż „jeśli jej nie powiem, to pęknę z przeładowania informacjami”.
Jestem ciekawa, czy Rozalia zasugeruje zabawę w Prison Break, więc ryzykuję głupią opcję A.
Rozalia: Dobrze, że mi to powiedziałaś, nie możesz w sobie tak wszystkiego dusić. A Armin na pewno niedługo wróci.
Pomoc 10/10, już czuję się lepiej, dzięki Rozalio.
Sucrette: Powinnyśmy iść już na lekcję. Delanay znowu na nas nakrzyczy.
Hierarchia wartości według Sukrety:
1. Amber wie o związku;
2. Zwyzywanie przez nauczycielkę;
3. Facet w kiciu/Znaleźć Aleksego;
4. Powiedzieć Iris, że już nie jest prześladowana, jej nagie fotki nie wyciekną, a ona może nie wyskakiwać z bajońskich sum pieniędzy.
Na chemii nie ma ani Aleksego, ani tym bardziej Charlotty, co z jakiegoś powodu cieszy Suśkę. Nie wiem w sumie dlaczego, w końcu to nie ona użyła w grze dla małych dziewczynek słowa na „sz” i zapłaciła za to kosmiczną retrybucją ze strony najmniej opiniotwórczej osoby w Amorisie. Jak zwykle Sukreta nie ma czasu na ogarnianie lekcji, ponieważ dramy, podczas gdy Amber cały czas próbuje zwrócić moją uwagę. Nie mam pojęcia, po co to robi - za każdym razem, gdy jej bufo... jej osoba pojawia się na ekranie, moja uwaga automatycznie należy tylko do nich. Niej. Do niej należy. Do Amber. Tak.
Sucrette: (Postanowiłam ją zignorować.)
Hej, one does nie ignoruje yuri route’ów tak po prostu!
Sucrette: (Czuję, że tak szybko nie zakończę tej historii.)
Czy to była zapowiedź szukania ludzi po szkole przez 500 PA?
Sucrette: (Lekcja prawie się skończyła, a ja prawie nic nie zanotowałam.)
Przysięgam, ta gra mnie prowokuje.
No trudno, nie ma Aleksego, nie ma fabuły! Czas poszukać jej w twórczości nastoletnich użytkowniczek Wattpada, co naturalnie oznacza jedzenie śniadania (następnym zadaniem będzie zejście po schodach). W międzyczasie Suśka stwierdza, że dobrze byłoby iść schować fartuch do szafki, ponieważ nie chce się wyróżniać. To jeden z miliarda monologów Sukrety, których nijak nie rozumiem (poza oczywiście tym, że to kolejny przejaw jej megalomanii i/lub robienia z igły wideł), więc wolę za długo nad tym nie myśleć. Przy szafkach natykam się na dawno niewidzianą Peggy, która albo w celu przypomnienia, że teraz jest tą dobrą, chce jakoś złagodzić ten straszny szok, iż nikogo nie obchodzi związek Suśki, albo po prostu dorzucić swój własny plot twist i zdradzić, iż Amber tak naprawdę jest dobrze wychowaną młodą damą i posługuje się wyłącznie eufemizmami. Nie to co jej okropna koleżanka Charlotte, która zna słowa na „sz”.
Peggy: Amber wszystkim rozpowiada, że chodzisz z „zakręconym geekiem”.
Co trzecia graczka na tej stronie twierdzi w swym profilu, że jest „zakręcona”, a „geek” od dawna nie jest określeniem pejoratywnym. Insults game weak.
Uważajcie, teraz będzie kabaret!
Peggy: Domyśliłam się, wiesz.
Sucrette: Czego?
Peggy: Że ze sobą chodzicie. I to już daaaaaaawno. Nie byliście zbyt dyskretni, wiecie, te macanki na lekcji? Wszyscy widzieli, biednej Violce brakło rąk, by zakrywać oczy. Kim tylko uśmiechnęła się z pobłażaniem i westchnęła, że Emmanuelle to ty nie jesteś. A Lysander chyba robił zdjęcia? Jak go zapytałam po co mu je, to coś tam bąknął, że może mu się przydadzą przy pisaniu następnych piosenek, a Kastiel tylko się zaśmiał i stwierdził, że chyba pod kołderką będzie te piosenki pisał.
Sucrette: Wiedziałaś... i nic nie powiedziałaś?
Peggy: Już ci mówiłam, że nie chcę się wtrącać w życie prywatne uczniów.
To bardzo miły sposób powiedzenia „lala, to, komu badasz migdałki, obchodzi ludzi mniej niż zeszłoroczny śnieg”.
I rozwala mnie odpowiedź C, „Przyznaj, to dlatego, że ta informacja była mało pikantna”. No ale Peggy, powiedz, że choć trochę cię to obeszło, no proszęproszęproszęproszę! Bo będę smutną pandą, jak tego nie powiesz :( Suśka zachowuje się oczywiście tak, jak gdyby Peggy nie rozpowiedziała wszystkim, że ma nieuleczalną chorobę albo była adoptowana, a nie, że jest zwykłą licealistką. Sorry, Sucrette, ale nawet tumblr nie uznaje bycia w związku za posiadanie super mocy, lepiej by ci wyszło utykać na jedną nogę albo coś. Mimo to nasza heroina nie odpuszcza, podciąga spodnie, zaciska pas, zakłada przepaskę a’la Rambo, bierze karabin i z podniosłym...
Sucrette: (Czas stawić czoła plotkom.)
... Wchodzi do stołówki, a tam niepokojące wieści.
Sucrette: (Rozalia i pozostałe dziewczyny SIEDZIELI już przy stole.)
I TO jest interesująca informacja! Nie jakieś tam związki Suśki, którym bliżej do rozpadu niż dalej! No, czyjś tumblr jednak będzie miał dziś więcej wejść!
Amber: TY!
Sucrette: (Zaczyna się...)
Sukreta byłaby dobra w pisaniu streszczeń do Słodkiego Flirtu.
Amber: Wszyscy już znają twój sekret!
To bardzo miły sposób powiedzenia „lala, to, komu badasz migdałki, obchodzi ludzi mniej niż zeszłoroczny śnieg”.
I rozwala mnie odpowiedź C, „Przyznaj, to dlatego, że ta informacja była mało pikantna”. No ale Peggy, powiedz, że choć trochę cię to obeszło, no proszęproszęproszęproszę! Bo będę smutną pandą, jak tego nie powiesz :( Suśka zachowuje się oczywiście tak, jak gdyby Peggy nie rozpowiedziała wszystkim, że ma nieuleczalną chorobę albo była adoptowana, a nie, że jest zwykłą licealistką. Sorry, Sucrette, ale nawet tumblr nie uznaje bycia w związku za posiadanie super mocy, lepiej by ci wyszło utykać na jedną nogę albo coś. Mimo to nasza heroina nie odpuszcza, podciąga spodnie, zaciska pas, zakłada przepaskę a’la Rambo, bierze karabin i z podniosłym...
Sucrette: (Czas stawić czoła plotkom.)
... Wchodzi do stołówki, a tam niepokojące wieści.
Sucrette: (Rozalia i pozostałe dziewczyny SIEDZIELI już przy stole.)
I TO jest interesująca informacja! Nie jakieś tam związki Suśki, którym bliżej do rozpadu niż dalej! No, czyjś tumblr jednak będzie miał dziś więcej wejść!
Amber: TY!
Sucrette: (Zaczyna się...)
Sukreta byłaby dobra w pisaniu streszczeń do Słodkiego Flirtu.
Amber: Wszyscy już znają twój sekret!
Ale wiecie co, to naprawdę urocze (jak szczękościsk), jak ta gra przez te pięć odcinków z okładem myślała, że interesuje nas ten wątek. Że jest on jakoś logicznie uzasadniony i ekscytujący, a przede wszystkim DOBRZE NAPISANY. No okej, niech mam z tego jakiś ubaw i obstawiam, że Sukreta po prostu powie Amber, że jest dumna ze swego jaskiniowca i ma w pompie ploty. Aaaaaand... go!
Amber: Jaka szkoda... *zapłakany sprite*
Ojej, Amber tez chciała ten yuri route.
No więc Amber trochę nam wrzuca, co nikogo nie dziwi, za to jest szansa, by Suśka odgryzła się Najlepszym Buforom Amorisa, wspominając o Charlotte. Jeśli ktoś się spodziewał epickiego zasugerowania Amber, że Charla ma swoje za uszami albo coś w ten deseń (ja się na przykład spodziewałam), to proszę się rozejść, nie ma tu nic do zobaczenia. Okej, z jednej strony rozumiem, że Suśka obiecała nie wsypać Charlotte, więc nie ma czym zaszarżować, ale z drugiej - Sucrette, skarbie, ty zaczęłaś wierzgać na Amber dopiero wtedy, gdy Nataniel przeszedł całkowicie na twoją stronę, pojawiła się Priya i zaczęłaś chodzić ze swoim WS-em. Tak naprawdę niczym się nie różnisz od Amber, a że jest to po raz kolejny fabułka z recyklingu, character development, którego tak naprawdę nie ma, to...
Rozalia: Widziałyśmy zajście z Amber. Nie wyglądało to dobrze... Wszystko gra?
Sucrette: Tak, nie dam się już więcej zastraszać.
... Czekam na kolejnego smartfona za cztery stówki. Który to już raz Suśka obiecuje nam, że to naprawdę koniec, Amber nie zobaczy już jej łez? Przepraszam, ale Sukretę wyrzuciliby z zajęć z asertywności jako przypadek niereformowalny. I to z lekcji organizacyjnej.
Kim: Nasza mała CiaraDG daje popalić!
Kim, te rzeczy, o których nie masz pojęcia, bo nie ma cię co drugi odcinek.
Priya: Dobrze, że ustawiłaś ją do pionu. *typowy pobłażliwy uśmiech Priyi*
Priya, te rzeczy, z których zdajesz sobie sprawę, bo jesteś tu codziennie.
Jedno tęskne spojrzenie na zapłakane lico moich ulubionych buforów później przechodzimy do trzonu fabuły - jakoś nie chce mi się wierzyć, że to już koniec wątku z ukrywaniem związku (chociaż nie poszło tak, jak obstawiałam), ale jeśli tak to lol, co za marny koniec takiej rozdmuchanej fabułki - Peggy co prawda nie napisała o naszym związku, bo jest normalna, więc wysmarowała artykuł o areszcie Armina. Mam nadzieję, że Amber to wykorzysta i obrzuci nas inwektywą, że zadajemy się z kryminalistą, ponieważ sytuacja aż się o to prosi, a w tym momencie wolę trzymać z Amber (i jej genialnie dobranymi chromosomami, oya papi) niż mentalnymi amebami. A skoro już o amebach mowa - Suśka obrusza się, że Peggy wyszła przed szereg i śmiała opisać dramę Armina przed susinym raportem na fejsbuniu. Ta zniewaga krwi wymaga, więc nasza dziarska heroina rusza za przebiegłą dziennikarką, by wymierzyć jej sprawiedliwość. Ostatnie odcinki sprawiły, że zaczęłam naprawdę lubić Peggy - mimo wszystko wypchnęła Sukretę z kolejki po asertywność oraz zdrowy rozsądek, zgarniając całą pulę - więc mój garnek nie przygania jej kotłowi, a zresztą sądzę, że słodszym byłoby, aby moja egocentryczna bohaterka wreszcie w pierwszej kolejności zmartwiła się brakiem wieści od bliskich jej osób.
Sucrette: Wiesz, twoje zamiłowanie do skandali czasem jest naprawdę nie na miejscu.
Serio, to musi być świadomy wybór scenarzystów, by tak kreować tę bohaterkę, bo nie wierzę, że nie dostrzegają ironii.
Peggy: To chyba ty musisz lubić skandale, skoro przyszłaś zadawać mi pytania...
She knows what’s up.
Peggy ma dosyć nielogicznego bullshitu, jakim jest cała postać Sukrety i idzie w długą. Sukreta decyduje się przejść na kolejną lekcję - o nie, nie zwiedziecie mnie iluzją, że okienka nie dominują w planie, gdyż zauważyłam, że przerwa obiadowa wydarzyła się po czterdziestu pięciu minutach! - ale przedtem zahaczy o szafkę. To miłe, że Słodki Flirt jasno telegrafuje dokąd mam iść, aby nie tracić mojej skromnej liczby PA, ale to zawsze dziwnie wychodzi, gdy twórcom przypomni się, że mają jakąś mechanikę, z której mogliby skorzystać dla jakiegoś urozmaicenia. Ech, to poszukiwanie całej populacji szkoły tak mnie spaczyło, że nie potrafię doceniać takich małych rzeczy.
A jeśli już o mechanice mowa, to chyba czas na wbicie mi do głowy, że rzeczywiście jest w tej grze coś takiego jak WS nr 2, więc niepewny Nataniel, pomny naszej bardzo zwykłej i nieintymnej rozmowy podczas dżampry Iris, nieśmiało sugeruje mi, że nie widział żadnych macanek pod stołem, a czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal, no i skoro ON nie dostrzegł sukrecinego związku z Arminem, to znaczy że on nie istnieje. Niestety muszę rozwiać wątpliwości moje pierwszej miłości, iż alas! podbijania kobiecych serc nie da się nauczyć z harlequinów i odkryć Wattpada, tak więc kolejne rzucenie w moją stronę „ty głupia krowo”, jak czułe by nie było, nie jest w stanie zbić mnie z nóg i doprowadzić kolejno do spąsowienia lica, westchnienia, ugięcia kolan. Z ciszą na ustach, lecz rwącym łkaniem w sercach, którym nie było przeznaczone bić jako jedność, otwieramy unisono metalowe drzwi szafek, zabieramy podręczniki do historii i razem - a jednak osobno - ruszamy na następną lekcję. Tak oto kończy się pewien etap życia Sucrette znanej jako CiaraDG; etap burzliwy, pełen niezrozumienia, szukania pocieszenia w ramionach nieobecnego duchem oraz pamięcią artysty, oczekiwania na tego jedynego, który rozumiał memy z Ace Attorney, a także kurczowego trzymania królików przy piersi. Przed drzwiami klasy spojrzeli na siebie ten ostatni raz i ujrzeli to, co mogłoby być. Przestąpiwszy próg klasy nie przybyli jedynie na lekcję - wkroczyli również w rzeczywistość, która od teraz miała towarzyszyć im każdego dnia.
... No dobra, ale dość pierdzielenia, fabuła czeka!
Sucrette: (Za plecami usłyszałam jak któryś z uczniów powiedział, że Armin wdarł się do CIA. Niektórzy to mają wyobraźnię...)
Szybko, bierzcie tego randomowego ucznia na rozmowę kwalifikacyjną do Beemoovu! Idealnie nadaje się na scenarzystę!
Sucrette: (Nie zdają sobie sprawy, jak bardzo to boli...)
Suśka, mnie w każdym odcinku bolą twoje dywagacje na tematy wszelakie i mnie jakoś też nikt nie żałuje, a cierpienie nie z tej ziemi. Suck it up.
Jako że lekcje z Farazem to praktycznie też okienko, wszyscy oddają się dyskusjom na temat powodu zamknięcia Armina. Iris przychodzi nam z pomocą w formie dobrego słowa, co jest mega słodkie i w ogóle fajnie ta rozmowa z klasą jest oddana, bo każdy dodaje coś od siebie i to NAPRAWDĘ wygląda jak rozmowa. Do momentu, gdy scenarzystom przypomną się przymiotniki opisujące ich bohaterów.
Nataniel: Poza tym ten sklep nazywa się Microgames. Micromegas to dzieło Woltera.
Czy aby na pewno dostatecznie zaznaczyliśmy fakt, że Nataniel jest kujonem/czyta dużo książek?
Amber: *cisza, wkurzony sprite*
Proponuję, aby następny konkurs na forum brzmiał „dopisz, jak według ciebie Amber pojechała brata w swym wewnętrznym monologu”. Co prawda podejrzewam, że połowę zgłoszeń trzeba by zdyskwalifikować za niecenzuralność, ale wciąż - worth it.
Burzliwa dyskusja trwa nadal i coś mi się zdaje, że Faraz zaraz uskuteczni japońską karę z wysłaniem dzieciaków za drzwi (czym zapełni pół korytarza), ale nim nastąpi ten przerywnik komediowy moim pragnieniom stanie się zadość i okaże się, że NIE, to NIE JEST koniec wątku o ukrywaniu związku! Amber sugeruje, że Armin woli gry, kradnie je, bo Suśka mu się nudzi, pojazd godny przedszkolaków, wiadomo, aczkolwiek...
Amber: Przynajmniej nie musi cię znosić przez następnych parę dni.
Amber powinna pisać streszczenia do Słodkiego Flirtu.
Po tym jak Słodki Flirt próbuje wkręcić mnie w złe relacje z Peggy (ale nie ze mną te numery - baj de łej, gdzie Melania?), na lekcję historii przybywa dyrektorka z wiadomością, że Armin został zatrzymany za jakąś drobnostkę (na tyle, na ile drobnostką może być sprawa z policją) i niedługo wróci na lekcje. No to jest wspaniały sposób na wywalenie napięcia przez okno! Na moje nieszczęście pojawia się napięcie innego sortu. Mianowicie zostaje zasugerowane, że Alexy jest w arminową dramę wkręcony bardziej niźli jedynie na zasadzie wspólnych szkieletów w rodzinnej szafie. Moje serce zaczyna bić szybciej, a czoło rosi pot na myśl, że fabuła odcinka może być bardziej wydumana niż mój mózg jest w stanie ogarnąć. Słodki Flirt podejrzanie podkłada coraz więcej scen znieczulających, więc na chwilę zapominam o swoich obawach, by urządzić sobie słodkie randewu z Iris.
Sucrette: Ale miała jeszcze jednego asa w rękawie... Zagroziła, że wszystkim powie o naszym związku.
NOBODY CARES!
Doprawdy, jeśli Iris w tym momencie nie pomyślała „no to w takim razie nie było problemu, przecież chyba moje bezpieczeństwo jest ważniejsze niż tajemnica waszego związku, no nie?”, to w takim razie pomyślałam to za nią.
Sucrette: Tak, to słabe... Ale spojrzeliśmy na siebie i powiedzieliśmy jej, że nic nas to nie obchodzi.
Ojej, moja ty bohaterko. Przyjmij, proszę, moją chustkę. I rękę. I posag.
Autentycznie rozbraja mnie jak Suśka z szybkością światła streszcza wszystko aż do tego momentu, by zrobić z ujawnienia związku najbardziej dramatyczny punkt programu i stworzyć wrażenie, że to była kwestia życia i śmierci, a ona, Sukreta, tak odważnie położyła wszystko na jedną kartę, tym samym rezygnując z potajemnych macanek, które wszyscy widzieli (poza Natanielem oraz Lysandrem, ponieważ zapomniał spojrzeć w tamtą stronę). Powinni nakręcić o niej całą serię dokumentów, zaprosić do telewizji i dać własny talk show. Uczcie się dziewczyny, tak wyglądają prawdziwi bohaterowie - a nie jacyś strażacy, lekarze albo Superman!
Sucrette: Przecież nie mamy się czego wstydzić, wręcz przeciwnie.
A dojście do tego, mili państwo, zajęło nam tylko sześć odcinków.
Iris zapuszcza nam parę morałów - no cóż, nie wiadomo jeszcze co szykuje nam Mission Impossible Armin, więc trzeba oszczędzać miejsce w finałowym prostokącie! - po czym rozchodzimy się każda w swoją stronę. Oczywiście otrzymujemy zapewnienie, że to absolutnie dobrze, iż Sukreta wtargnęła w osobiste sprawy Iris, ale niestety nasza bohaterka nie czuje już plotkarskiego zewu, więc zbywa Rudą Roszpunkę i idzie do domu, gdzie nie czeka na nas praktycznie żadna fabuła. Alexy dalej nie odbiera telefonów (dobrze), Kobieta-Kot dalej wygląda jak efekt nieudanego eksperymentu mutacyjnego (niedobrze), Rozalia wysyła nam słitaśne sms-y (ujdzie), a rano okazuje się, że Suśka zaspała (chyba na pierwsze okienko). Kobieta-Kot próbuje sprowokować nas do zwierzeń, ale Sukreta jest tak zaabsorbowana dbaniem o swoją prywatność, że nawet rodzice nie wiedzą, kiedy obchodzi imieniny. Przed wyjściem do szkoły wpadam na podejrzaną rozmowę seksownego tatona Sucrette z Kobietą-Kotem i jestem zaintrygowana, po czym uspokajam swój szybciej bijący puls, bo nie chcę się rozczarować. Może jeszcze próbują tu wykręcić jakąś ultra napompowaną dramę z ponowną przeprowadzką albo coś, a kto ma na to nerwy, na pewno nie ja.
Sucrette: (Szkoła źle na mnie działa. Wszędzie węszę zagrożenie!)
Ta kwestia jest zła na tak wiele sposobów, że aż nie wiem od czego zacząć.
Pędzę czym prędzej do szkoły - aż szkoda, że nie mam tego tosta od wróżki, ot tak, dla wzmocnienia efektu - po czym Suśka marudzi, że nie miała czasu na zjedzenie królewskiego śniadania. Widzę, że Słodki Flirt próbuje dołożyć cegiełkę do moich animowych skojarzeń i wtrąca od siebie japońską anemię. Och, czy będziemy mdleć na lekcji? Nim zdążę jednak paść na niedobór pokarmu w organizmie, Słodki Flirt dostarcza mi innych powodów do utraty przytomności.
Kastiel: Cześć, dziewczynko.
Oho, najwyraźniej gra uznała, że już wystarczająco mnie znieczuliła.
Kastiel chyba pomylił mnie z Lysandrem (albo Kentinem - mamy taki sam colour scheme, ale z drugiej strony ma z nim podobne kontakty jak ze mną, więc nie zdziwiłabym się, że Kaśka uważa nas za jedną istotę), ponieważ proponuje mi wspólne wagary i jeszcze ani razu mnie nie obraził, od kiedy SAM zainicjował rozmowę.
Sucrette: (Cały Kastiel... Ma już dość całej tej szkoły.)
Fabułka, w której Kastiel ucieka z domu i ze szkoły za 3, 2, 1...
O dziwo dialog kończy się tak szybko i bezboleśnie jak się zaczął (podejrzewam, że to po prostu moment, w którym Kastiel mówi ci, że zawsze cię kochał, ale ty wolisz macać pod ławką innego, albo tutaj spotykasz swojego WS-a, by pomarudzić, jak mało wiesz o dramie Armina) i jeszcze Słodki Flirt ma dziś dzień dobroci dla zwierząt, więc wskazuje mi dokąd ma iść. Podejrzane. W każdym razie na korytarzu spotykam wielkich nieobecnych i niesamowity zwrot akcji!
Armin: Chciałem znaleźć ślad naszych biologicznych rodziców.
Który nie zdziwił absolutnie nikogo! Ha, mogłabym pisać scenariusze do tej gry! ... Wait.
Co mnie pozytywnie rozczarowuje w tym wątku - wygląda na to, że arminowskie próby zaimplementowania rozwiązań z Watch_Dogs w rzeczywistości to tylko przyczynek dla normalniejszej i bardziej angażującej fabułki, jaką jest kłótnia Aleksego i Armina o biologicznych rodziców. Nie powiem, żebym była jakoś specjalnie poruszona zaistniałą sytuacją, ale pierwszy raz od dłuższego czasu wkurzyło mnie tu czyjeś zachowanie jak realnie istniejącej osoby, a nie tylko zlepka pikseli grającego pod tragicznie napisany scenariusz. Tak więc korzystam z okazji, by pojechać po Arminie ostro, bo akurat takiego lekceważenia sobie opinii innych ludzi w tak poważnych sprawach i uznawania za zabawę czegoś, co zdecydowanie nią nie jest, nie lubię BARDZO.
Armin: Byłem o włos od zwycięstwa!
Sucrette: Ale jakim kosztem... Alexy jest na ciebie wkurzony.
Okazuje się, że odpowiedź „Śmieszy cię to?”, to nie jest to wycedzone i ociekające sarkazmem „Śmieszy cię to?”, które daje znak twojemu rozmówcy, jak bardzo masz dość jego bullshitu i pragniesz utopić go w beczce smaru. Nie, tutaj „Śmieszy cię to?” prowokuje szczeniackie przechwałki Armina i brak jakiejkolwiek pokory. Mój poziom zniesmaczenia zachowaniem mego jaskiniowca drastycznie podskoczył i po raz pierwszy w tej grze się z tego cieszę, bo choć nie jestem teraz najszczęśliwszą osobą na świecie, to zachowanie Armina jest zgodne z jego dotychczasową kreacją i nie mam wrażenia, iż ktoś wylosował mu dramę z Wielkiej Księgi Wytartych Schematów i anulował pół charakteru. Mimo to brakuje mi ostrej reakcji na nieodpowiedzialne zachowanie Armina. Okej, Suśka to też opoka infantylizmu, ale to otome, choose your adventure - chociaż raz chciałabym, aby moje odpowiedzi NAPRAWDĘ pokrywały się z tym, co właśnie czuję.
Rozmowa z Arminem trwa w najlepsze. Wcale mnie nie dziwi, że ważniejsze od wyłożenia mojemu geekowi paru morałów na temat jego egoistycznego zachowania są lamenty, iż Suśka tak się martwiła, dwa dni nie mogła nikogo posmyrać pod ławką, było nam tak dobrze, jak mogłeś nie oddzwonić?! Priorytety tej gry jak zwykle mnie osłabiają.
Armin: Chyba dostanę szlaban do trzydziestki.
Called it.
Ale serio, jak muszą czuć się jego adopcyjni rodzice? Przecież to jest koszmarne nadwyrężenie zaufania między opiekunem a dzieckiem, zwłaszcza w takim modelu rodziny. Okej, Armin ma to gdzieś, tak naprawdę nic to nie znaczyło, ale znaczyło dla Aleksego i pewnie jego rodziców. Pierwszy raz cieszę się na rozmowę z okręgowym przyjacielem-gejem, bo wątek zaczyna się naprawdę ciekawie, a takich społecznych tematów, które skupiają się na uczuciach, a nie na tym kto z kim zrobił sobie rozebraną sesję, oczekuję w tej grze. TO jest dojrzałe, nie wyzywanie się z (mojąulubioną) randomową postacią od brudnych narzędzi do sprzątania.
Morgan Freeman: Armin, CiaraDG, czas na terapię poprzez sztukę!
Morgan, czy ty właśnie próbowałeś zdecydowanie bardziej nachalnie niż zwykle zbliżyć się do swoich uczniów poprzez pokazanie im, jaki to jesteś wyluzowany i chcesz, by traktowali cię jak kumpla? Skończ.
W sali plastycznej Armin próbuje naprędce nadrobić straty i pyta o finał sytuacji Iris.
Sucrette: No więc w pewnym momencie Charlotte sięgnęła po swojego asa w rękawie... Zagroziła mi, że ujawni mój związek!
Armin: Sucrette...
Sucrette: A ja tylko spojrzałam ci głęboko w oczy i stwierdziłam, że nie mam nic do ukrycia!
Armin: Sucrette, ja...
Sucrette: Przecież nie ma się czego wstydzić--
Armin: Sucrette!
Sucrette: Co? Teraz będzie najlepsze!
Armin: Byłem tam, wiem co zaszło. Nie musisz mi tego opowiadać.
Sucrette: ... Nie?
Armin: Nie.
Sucrette: ...
Armin: ...
Sucrette: WRĘCZ PRZECIWNIE
Armin: Arrrgh!
Armin: *o Charlotte* Nie będzie mi jej brakować.
A może to był błąd tak szybko żegnać się z Natanielem?
Po tym następuje kolejny moment, w którym gra musi przypomnieć nam, że scenarzyści byli ostatnio w kinie i na czym, co z kolei owocuje jakimś dziwnym zapętlającym się dialogiem, ale może to po prostu frustracja twórców, którzy stwierdzili, że tym razem już nie będę udawać, że wcale nie powtarzają tego samego przez 500 PA i wyłożą po prostu kawę na ławę.
Sucrette: (Muszę się wysilić, jeśli nie chcę zawalić egzaminów końcowych.).
AHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA! HAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAHAHAHAHAHAHAHAHA! HAHAHA. HA. HAAAAAAAAAAAAAAAAA. Przepraszam. Poza tym - już wiemy o czym będzie następny odcinek!
Po lekcji plastyki Sukreta stwierdza, że dobrze byłoby porozmawiać z Aleksym o jego uczuciach, jednak nim to nastąpi, Armin, którego (o ile dobrze pamiętam) ominęła informacja o naszym ujawnionym związku, wycałuje nas namiętnie pół sekundy po zakończeniu wykładu przez Morgana Freemana. Idziemy szukać Aleksego, który od jednej klasy idzie od razu do drugiej, taki z niego pilny uczeń. Pewnie też przestraszył się tych egzaminów końcowych, których nikt nie zda z tych biednych, wiecznie nieobecnych dzieci.
Chwycę karpia i napiszę to - rewelacyjna rozmowa z Aleksym, na tę chwilę równie rewelacyjnie poprowadzona drama. Dawno nie miałam okazji powiedzieć czegoś miłego w stosunku do Słodkiego Flirtu, co nie miałoby związku z eventem i (prawie) darmowymi ciuchami, więc pozwólcie mi wydoić ten dialog do granic możliwości. Podoba mi się bardzo, iż arminowskie haxxory są tylko przyczynkiem do subtelniejszego tematu. Alexy w swoim pełnym żalu monologu zawiera wszystkie uczucia i problemy, które wskazują na to, że ktoś rzeczywiście pomyślał trochę nad tym wątkiem i słusznie stwierdził, że poradzi sobie bez zbędnych „wspomagaczy” typu „Armin ma teraz zawiasy, wpis w kartotece, to szalony recydywista, tu wstaw jakiś inny wydumany problem”. Nie jest tajemnicą, że nie lubię naszego przyjaciela-geja - jest zdecydowanie zbyt hiperaktywny i infantylny - a mimo to jego problem w tej chwili poprowadzono w taki sposób, że owszem, chcę go pocieszać i trzymać rękę na ramieniu. I nie ma takiego capsa, który wyłuszczyłby, jak bardzo cieszę się na wzmiankę o rodzicach. Jednocześnie mam i nie mam nadziei na scenę z rodzicami bliźniaków, gdyż chciałabym zobaczyć, jak gra ich przedstawi, bo tu jest nadzieja na niezłe feelsy (kupują mnie takie rzeczy, naprawdę); z drugiej strony to bardzo osobista sprawa rodzinna, nie chciałabym, by Sukreta, która mimo wszystko wciąż jest obca, miała tutaj do powiedzenia i zrobienia więcej niż słowa pocieszenia i bycie gdzieś w tle, ale zawsze na wyciągnięcie ręki w razie czego.
Po zaoferowaniu Aleksemu chusteczki na otarcie łez, umawiamy się na wspólne spotkanie w celu dalszego poutyskiwania na złośliwość rzeczy martwych i brak solidarności wśród bliźniaków jednojajowych (zapewne wymarła razem z rycerskością i prawdziwą kobiecością). Najpierw jednak z jakiegoś powodu musimy znaleźć Rozalię (chyba po to, by zdać jej raport - nie wiem, staram się jak najszybciej wyrzucać z pamięci wszystko, co związane z Rozalią), zanim jednak dowiemy się, że waćpanny nie ma dziś w szkole, spotkamy się z Violką. Pewnie ta decyzja kopnie mnie w tyłek, ale decyduję się nie powiedzieć Violetcie o problemach Aleksego - to jego osobista sprawa i powinien sam jej ją wytłumaczyć, jeżeli oczywiście zechce, A kopnie mnie w tyłek dlatego, że Suśka zamiast jak każdy normalny człowiek powiedzieć „lepiej sama go zapytaj, nie powinnam ci tego mówić”, rżnie głupa i tak po prostu naszą nieśmiałą rysowniczkę w podejrzanie ostrych pończochach i rękawiczkach okłamuje. No ale to ja użyłam w jednym zdaniu „każdy normalny człowiek” i „Suśka”, mam za swoje.
Nieobecność Rozalii zmusza do przetasowania w hierarchii najważniejszych punktów dnia, więc teraz czas na (królewskie) śniadanie z moim nieposłusznym boyfriendem. Nie zdążam za dużo pokręcić nosem na brak wyboru w dialogach, które mogłyby wyrazić me ogromne zniesmaczenie jego niecnymi czynami, gdy rozmowa wskazuje, iż Arminowi nie do końca w smak fakt mego zrozumienia dla złamanego serca Alekesgo. Mimo to wciąż wolałabym móc przynajmniej potrząsnąć tym małym geekiem (to wszystko wina Dooma), zamiast od razu uderzać z nim w myzianki na ławce. Notabene wcześniej w odcinku miałam interakcje z Arminem I Kentinem, i zgadnijcie co, Kentinowi jakoś nie było do końca do śmiechu, gdy zobaczył arminowe ręce organoleptycznie sprawdzające, czy ładnie się dziś uczesałam. Istnieją pewne powody, dla których nikt nie lubi par obmacujących się na krzesełkach w tramwaju.
Po rozmowie z Arminem Słodki Flirt desperacko próbuje mi udowodnić, że są tu jakieś lekcje, ale nie jestem zainteresowana, ponieważ na horyzoncie czai się problem społeczny i ja muszę się w nim fabularnie wytaplać. Wyruszam na spotkanie z Aleksym, a tam feelsy.
Alexy: Przyłapałem ją [mamę] wczoraj, jak płakała.
:(
Armin, ty dupku.
Scenarzyści udowadniają, że znają się na czymś więcej niż tylko ostatnich blockbusterach, nawet mając świadomość istnienia sceny indie w grach wideo, a fabuła wkracza na tory, które pewnie wyśmiałabym jeszcze dwa miesiące temu, ale na razie nie mam zamiaru. Okazuje się, że wśród danych wykopanych przez Armina był numer telefonu do biologicznych rodziców bliźniaków. Alexy ma poważny moralny dylemat czy zadzwonić, czy zapomnieć o całej sprawie. Zanim jednak chodząca tęcza (kolorowa na więcej niż jeden sposób) zdradzi nam, co postanowiła, całą atmosferę zwierzeń szlag trafia, ponieważ Armin stwierdza, że jak na swoją dramę ma w niej cokolwiek mało czasu antenowego i czas to naprawić.
Alexy: Nic nie zrobiłeś oprócz tego, że zraniłeś całą rodzinę, wyciągając stare historie dla osobistej satysfakcji!
Dlaczego ja nie mam takich opcji dialogowych?
Armin: Dlaczego zawsze musisz tak dramatyzować?
Ale serio - mam tylko wybór między mniejszą głupotą, większą głupotą i „Boże, módlmy się, aby to była ta przynajmniej neutralna”.
Alexy: CiaraDG, powiedz mu, że posunął się za daleko! Najwidoczniej mnie nie chce słuchać!
A występowanie tej trzeciej najczęściej podminowano... Och, co, teraz mogę, tak? To moja chwila na pojechanie po Arminie ostro? Ok, here goooooooo..!
Armin: Alexy, jestem pewien, że CiaraDG też myśli, że przesadzasz!
Oooooooch. OCH. Chyba już wiem w jakimś kierunku to idzie i wcale mi się to nie podoba.
Ach, zawsze chciałam użyć w tych
streszczeniach jakiegoś cytatu z The Most Popular Girls in School, ale
wystarczy obejrzeć jeden odcinek, by przekonać się, dlaczego nie mogę.
No chyba że mam ochotę na przymusowe wakacje od forum. Aczkolwiek moje
źródła doniosły, iż w nowym odcinku Eldaryi pojawiło się słowo na literę
„k” i zbulwersowanie mojego źródła każe mi się domyślać, że nie mówimy
tu o słowie „kurczę” albo nawet - GASP - „kurde”! Te przeglądarkowe gry
dla małych dziewczynek, tak szybko dorastają.
Sucrette: (Czy ja śnię, czy chcą, bym stanęła po czyjejś stronie?)
Gdybym nie była tak zadowolona z podania dramy bliźniaków, to napisałabym, że Słodki Flirt dostrzegł w końcu „com” w „rom-com” i teraz musimy nauczyć się z tym żyć.
Sucrette: (To niemożliwe! Nie mogę się narazić ani swojemu chłopakowi, ani swojemu przyjacielowi!)
Oraz wybór!
A. Nie każcie mi wybierać.
B. Proszę, to wasze sprawy. Nie mieszajcie mnie w to...
C. (Byłam w kropce i nic nie powiedziałam.)
O, i tu mamy IDEALNY wręcz przykład jak bardzo iluzoryczny jest sposób kreowania Sukrety pod własne dyktando. Każda odpowiedź to ŻADNA odpowiedź. Nie możemy pojechać po Arminie, nieważne co sądzimy o jego wyskoku. Nie możemy powiedzieć Aleksemu, że ma zluzować poślady (jeśli akurat uważamy, że rzeczywiście dramatyzuje). Dostępne odpowiedzi to „Nie wiem”, „Nie chcę wiedzieć”, „Nie mam zdania”. Chciałabyś podzielić się jakąś jednoznaczną opinią co do zaistniałej sytuacji? To idź na wybory, ponieważ Słodki Flirt nie ma czasu na takie pierdoły.
Baj de łej, ciekawe, co Suśka mówi, gdy Armin nie jest twoim bojfrendem. Że nie może narazić się ani jednemu, ani drugiemu? Pffft.
Korci mnie odpowiedź B, bo to odzwierciedlenie moich uczuć o miejscu Suśki w całej tej sytuacji, aczkolwiek nie jest to raczej najmilsza reakcja w obliczu zaistniałej sytuacji. Mogłabym walić cały ten interes i wybrać odpowiedź C, by pokazać chłopakom, co sądzę o ich kabaretowym numerze, ale Sukreta jest tak pasywna przez cały czas (kiedy oczywiście nie jest szalenie aktywna w swoich wewnętrznych monologach, w których jedzie po Bogu ducha winnych kolegach ze szkoły), że zaryzykuję gambit zranionej gazeli.
Alexy: Wow, Ciara, dzięki za pomoc, ty dwulicowa żmijo.
Armin: To był ostatnio raz, gdy posmyrałem cię po włosach. Notabene mogłabyś je umyć albo znaleźć sobie faceta, który lubi maczać palce w smalcu.
Sucrette: (Czy ja śnię, czy chcą, bym stanęła po czyjejś stronie?)
Gdybym nie była tak zadowolona z podania dramy bliźniaków, to napisałabym, że Słodki Flirt dostrzegł w końcu „com” w „rom-com” i teraz musimy nauczyć się z tym żyć.
Sucrette: (To niemożliwe! Nie mogę się narazić ani swojemu chłopakowi, ani swojemu przyjacielowi!)
Oraz wybór!
A. Nie każcie mi wybierać.
B. Proszę, to wasze sprawy. Nie mieszajcie mnie w to...
C. (Byłam w kropce i nic nie powiedziałam.)
O, i tu mamy IDEALNY wręcz przykład jak bardzo iluzoryczny jest sposób kreowania Sukrety pod własne dyktando. Każda odpowiedź to ŻADNA odpowiedź. Nie możemy pojechać po Arminie, nieważne co sądzimy o jego wyskoku. Nie możemy powiedzieć Aleksemu, że ma zluzować poślady (jeśli akurat uważamy, że rzeczywiście dramatyzuje). Dostępne odpowiedzi to „Nie wiem”, „Nie chcę wiedzieć”, „Nie mam zdania”. Chciałabyś podzielić się jakąś jednoznaczną opinią co do zaistniałej sytuacji? To idź na wybory, ponieważ Słodki Flirt nie ma czasu na takie pierdoły.
Baj de łej, ciekawe, co Suśka mówi, gdy Armin nie jest twoim bojfrendem. Że nie może narazić się ani jednemu, ani drugiemu? Pffft.
Korci mnie odpowiedź B, bo to odzwierciedlenie moich uczuć o miejscu Suśki w całej tej sytuacji, aczkolwiek nie jest to raczej najmilsza reakcja w obliczu zaistniałej sytuacji. Mogłabym walić cały ten interes i wybrać odpowiedź C, by pokazać chłopakom, co sądzę o ich kabaretowym numerze, ale Sukreta jest tak pasywna przez cały czas (kiedy oczywiście nie jest szalenie aktywna w swoich wewnętrznych monologach, w których jedzie po Bogu ducha winnych kolegach ze szkoły), że zaryzykuję gambit zranionej gazeli.
Alexy: Wow, Ciara, dzięki za pomoc, ty dwulicowa żmijo.
Armin: To był ostatnio raz, gdy posmyrałem cię po włosach. Notabene mogłabyś je umyć albo znaleźć sobie faceta, który lubi maczać palce w smalcu.
Sucrette: (Zostałam sama, dla towarzystwa mając tylko lemoniadę i szklankę Aleksego.)
No i może mam jeszcze za to zapłacić, co? Tak, dokopcie jeszcze bardziej osobie, która nic nie zawiniła! Lepiej, żebym miała teraz opcję zlewania bliźniaków przez kolejne pięć odcinków. I jeszcze namiętnego badania migdałków Nataniela przy szafce Armina, tak dla postawienia kropki nad „i”!
Sucrette: (Nagle zdałam sobie sprawę, że nie mam ochoty już mieszać się w sprawy, które mnie nie dotyczą.)
No i może mam jeszcze za to zapłacić, co? Tak, dokopcie jeszcze bardziej osobie, która nic nie zawiniła! Lepiej, żebym miała teraz opcję zlewania bliźniaków przez kolejne pięć odcinków. I jeszcze namiętnego badania migdałków Nataniela przy szafce Armina, tak dla postawienia kropki nad „i”!
Sucrette: (Nagle zdałam sobie sprawę, że nie mam ochoty już mieszać się w sprawy, które mnie nie dotyczą.)
Sucrette: (Mam wrażenie, że ściąga to na mnie same problemy.)
Raczej słuszną niechęć użytkowniczek oraz spontaniczne ucieczki innych uczniów na twój widok, ale dali Bóg, kontynuuj. A nuż dzięki temu coś cię olśni i ruszy w tym zakutym łbie.
Sucrette: (Zapłać 15$.)
*butik wakacyjny za rogiem* Chlip.
Sucrette: (Nagle zadzwonił telefon. Może to Armin, żeby mnie przeprosić!)
PFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFF
Sucrette, proszę cię. PROSZĘ CIĘ. No chyba są jakieś limity dla twojego egocentryzmu.
Dzwoni do mnie Rozalia, dla której zasady poprawnej polszczyzny są jak zwykle tylko baaaaardzo luźną sugestią, ale Suśka jest tak roztrzęsiona werbalnym pogwałceniem swej osoby, że nie wspomina, iż zgodzi się iść z awatarem bezguścia Amorisowa, jeśli tylko przejdzie jej przez gardło słowo „zakupy”.
Zadanie: Dołącz do Rozalii w centrum handlowym.
Leo nie będzie zadowolony. Nie dość, że Rozalia będzie wydawać jego pieniądze z kimś innym niż on, to jeszcze na ubrania obcych projektantów! To prawie podwójna, nie, potrójna zdrada! Chociaż nie wiem, czy on w ogóle potrafi przetwarzać takie wysokie uczucia jak zadowolenie. Albo poczucie zdrady.
Sucrette: (Zapłać 5$.)
*pociąga nosem*
Na miejscu znajduję Rozalię, która jest chyba jeszcze bardziej poruszona całym zajściem niż ja - przy drugiej kwestii jej sprite zmienia się na rozaliowy odpowiednik Pojedynczej Łzy Spływającej Po Policzku, a nawet jeszcze nie wie do końca, o co cho.
Sucrette: Mam nadzieję, że nie będzie mi miał tego za złe.
Rozalia: Kto?
Sucrette: Armin. Gdybyś tylko widziała jego minę... Był w furii.
A może Rozalia też uważa, że Suśka nic nie zrobiła i do łez doprowadza ją jej niepotrzebna martyrologia?
Naprawdę nie rozumiem, dlaczego gra usilnie stara się przeforsować temat, że to JA jestem winna całemu zajściu. Inaczej - dlaczego Sukreta czuje się winna całej sytuacji, skoro jest tak jednoznaczna, że jedynie neony z Las Vegas mogłyby dobitniej to zaznaczyć. Okej, dobra, są osoby, które nie lubią mieć świadomości, że ktoś jest na nie zły, nawet jeśli wina stoi całkowicie po stronie obrażonego - to po prostu niekomfortowa sytuacja. Aczkolwiek gdy już cała sytuacja się uspokoi, to może - może - skończy się tylko na przeprosinach i refleksji własnej, a nie dobitnym powiedzeniu „Sukreta, ale to nie była twoja wina”. A nawet jeśli taka kwestia się pojawi, to jaką mam pewność, że moja inteligentna inaczej postać nie puści wewnętrznego monologu o tym, że mimo to musi stać się lepszą przyjaciółką i ona wolałaby, żeby ją facet wspierał nawet w tych zero-jedynkowych decyzjach typu wypicie duszkiem szklanki z kwasem solnym? No nie mam pewności, gdyż Słodki Flirt =/= zdrowe relacje międzyludzkie. Naprawdę, o ile bardziej jestem skłonna rozpatrywać nagie fotki Iris pod kątem koszmarnie napisanego scenariusza niż rozminięcia się z targetem tak bardzo, że scenariusz wjechał do rowu, obalając po drodze z cztery drzewa i zatrzymując się na trzech słupach - dzieci mają dostęp do Trudnych Spraw, do których de facto dostępu nie powinny mieć, więc przykro to mówić, ale już musztarda po obiedzie, więc nagie fotki Iris nie dołożą tu niczego nowego - tak naprawdę szkodliwa jest według mnie kreacja Sukrety. Nie, drodzy twórcy, Suśka przez to swoje zamartwianie się nie jawi się jako postać urocza, wrażliwa ani ze wszech miar dobra czy empatyczna. To przewrażliwiony kłębek nerwów o poczuciu wartości tak niskim, że Rów Mariański czuje się zawstydzony osiąganymi przez nią wartościami ujemnymi. Wystarczy na nią głośniej krzyknąć i zagrozić, że zerwie się z nią kontakty, a próby zrozumienia zaistniałej sytuacji i czy rzeczywiście ma się czym przejmować wylatują przez okno w trybie natychmiastowym. No sorry, to jest GŁÓWNA bohaterka, spędzamy w jej głowie całe odcinki, no do jasnej cholery, Słodki Flircie! Czy ty tego nie widzisz?
Rozalia: Jestem pewna, że wszystko się ułoży.
To jest ten moment, w którym mówisz Suśce, że jest tępą dzidą i to nie jej wina, że Armin i Alexy mają akurat w tej chwili ciche dni. Ale pomoc 10/10, dzięki Rozalio, już czuję się lepiej.
Rozalia: Zachowali się wobec ciebie nie w porządku.
Oooooooooo. Cofam wszystko, 10/10, dzięki Rozalio, teraz czuję się O NIEBO lepiej!
Rozalia: Ale nie martw się. Wszystko wróci do normy.
Poprawka - zmieniam rating do 5/10.
Pragnę uczulić ponownie, że z Suśką i jej męczeńskimi zapędami jesteśmy cały czas. Dlatego tak ważnym jest, by inne postacie nakierowywały tę amebę. Ratio depresyjnych myśli Sukrety a jedno zdanie od naszej psiapsióły wynosi jakieś 10:1, „tragicznie nierówno” nawet nie zaczyna opisywać, jak mało możliwe jest wyłożenie właściwego morału. Notabene tutaj trochę widać, że o wiele lepszą przyjaciółką byłaby Priya, patrz: sytuacja po bliskim spotkaniu z talerzem, bo Rozalia jest praktycznie niezdolna do głębszych refleksji, o ile nie dotyczą one w jakimś stopniu jej osoby. Najwyraźniej wspólny przyjaciel to za mało, ale wredna Debra zakradająca się na dzielnię już wystarczyła, by uruchomić interesowność Rozalii. Sorry, dalej uważam, że przyjaźń z nią to wielka pomyłka, ale Słodki Flirt jak zawsze wie lepiej.
Rozalia: Na razie pozbędziesz się złych myśli i pieniędzy z portfela!
Ha ha, kobiety i ich terapeutyczne zakupy. Nie wiem, czy uśmiechnę się z zażenowania, czy z zadowolenia, że Słodki Flirt czerpie z typowego kina kobiecego, ale jeśli pojawi się propozycja kupienia opakowanie lodów czekoladowych, to się uśmiechnę.
Rozalia: Znajdziemy ci super nowe ubrania i od razu poczujesz się lepiej!
Sucrette: (Trochę wbrew sobie poszłam z Rozalią.)
Żebyście tylko nie zapomnieli, że to Rozalia robi tu za pustaka. Sukreta jest, rzecz jasna, ponad to. Jest również ponad zdrowe kontakty z ludźmi i wyciąganie dłoni do osób, które się do niej przekonały, gdyż - jak wiemy - przekonania i opinie są wyryte w skale, niezmienne po wsze czasy. Może Nataniel wiedział co mówi, nazywając Sukretę głupią krową - dziewczyna ma z nią wiele wspólnego.
Zadanie. Wybierz strój przy pomocy Rozalii.
This will be good.
Sucrette: (Z rozbawieniem patrzyłam, jak miota się we wszystkie strony i zgarnia wieszaki.)
ACH TA ROZA, tym razem z dodanym +15 do wyższości nad jej pustackim zachowaniem.
Rozalia: (...) Wyskakuj z ubrań!
Co, pewnie spodziewaliście się żartu o yuri route’ach? Ha, takiego. Przysięgam, skończy się na tym, że wpadnę w internet w poszukiwaniu jakichś gier spod liliowej bandery, ponieważ podtytuł Słodkiego Flirtu brzmi „The Ultimate Tease”. Z innych rewelacji - podoba mi się maniakalny uśmiech, który Rozalia ma w momencie wręczania nam ciuchów i wpychania do przymierzalni.
Sucrette: Rozalio, co twoja ręka i aparat w tejże ręce robi w moim przymierzalni?
Rozalia: Nic! :D Nie przeszkadzaj sobie! :D
Tak było, nic nie ściemniam. Nie miałyście tego? Pewnie wybrałyście złą opcję dialogową.
Raczej słuszną niechęć użytkowniczek oraz spontaniczne ucieczki innych uczniów na twój widok, ale dali Bóg, kontynuuj. A nuż dzięki temu coś cię olśni i ruszy w tym zakutym łbie.
Sucrette: (Zapłać 15$.)
*butik wakacyjny za rogiem* Chlip.
Sucrette: (Nagle zadzwonił telefon. Może to Armin, żeby mnie przeprosić!)
PFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFF
Sucrette, proszę cię. PROSZĘ CIĘ. No chyba są jakieś limity dla twojego egocentryzmu.
Dzwoni do mnie Rozalia, dla której zasady poprawnej polszczyzny są jak zwykle tylko baaaaardzo luźną sugestią, ale Suśka jest tak roztrzęsiona werbalnym pogwałceniem swej osoby, że nie wspomina, iż zgodzi się iść z awatarem bezguścia Amorisowa, jeśli tylko przejdzie jej przez gardło słowo „zakupy”.
Zadanie: Dołącz do Rozalii w centrum handlowym.
Leo nie będzie zadowolony. Nie dość, że Rozalia będzie wydawać jego pieniądze z kimś innym niż on, to jeszcze na ubrania obcych projektantów! To prawie podwójna, nie, potrójna zdrada! Chociaż nie wiem, czy on w ogóle potrafi przetwarzać takie wysokie uczucia jak zadowolenie. Albo poczucie zdrady.
Sucrette: (Zapłać 5$.)
*pociąga nosem*
Na miejscu znajduję Rozalię, która jest chyba jeszcze bardziej poruszona całym zajściem niż ja - przy drugiej kwestii jej sprite zmienia się na rozaliowy odpowiednik Pojedynczej Łzy Spływającej Po Policzku, a nawet jeszcze nie wie do końca, o co cho.
Sucrette: Mam nadzieję, że nie będzie mi miał tego za złe.
Rozalia: Kto?
Sucrette: Armin. Gdybyś tylko widziała jego minę... Był w furii.
A może Rozalia też uważa, że Suśka nic nie zrobiła i do łez doprowadza ją jej niepotrzebna martyrologia?
Naprawdę nie rozumiem, dlaczego gra usilnie stara się przeforsować temat, że to JA jestem winna całemu zajściu. Inaczej - dlaczego Sukreta czuje się winna całej sytuacji, skoro jest tak jednoznaczna, że jedynie neony z Las Vegas mogłyby dobitniej to zaznaczyć. Okej, dobra, są osoby, które nie lubią mieć świadomości, że ktoś jest na nie zły, nawet jeśli wina stoi całkowicie po stronie obrażonego - to po prostu niekomfortowa sytuacja. Aczkolwiek gdy już cała sytuacja się uspokoi, to może - może - skończy się tylko na przeprosinach i refleksji własnej, a nie dobitnym powiedzeniu „Sukreta, ale to nie była twoja wina”. A nawet jeśli taka kwestia się pojawi, to jaką mam pewność, że moja inteligentna inaczej postać nie puści wewnętrznego monologu o tym, że mimo to musi stać się lepszą przyjaciółką i ona wolałaby, żeby ją facet wspierał nawet w tych zero-jedynkowych decyzjach typu wypicie duszkiem szklanki z kwasem solnym? No nie mam pewności, gdyż Słodki Flirt =/= zdrowe relacje międzyludzkie. Naprawdę, o ile bardziej jestem skłonna rozpatrywać nagie fotki Iris pod kątem koszmarnie napisanego scenariusza niż rozminięcia się z targetem tak bardzo, że scenariusz wjechał do rowu, obalając po drodze z cztery drzewa i zatrzymując się na trzech słupach - dzieci mają dostęp do Trudnych Spraw, do których de facto dostępu nie powinny mieć, więc przykro to mówić, ale już musztarda po obiedzie, więc nagie fotki Iris nie dołożą tu niczego nowego - tak naprawdę szkodliwa jest według mnie kreacja Sukrety. Nie, drodzy twórcy, Suśka przez to swoje zamartwianie się nie jawi się jako postać urocza, wrażliwa ani ze wszech miar dobra czy empatyczna. To przewrażliwiony kłębek nerwów o poczuciu wartości tak niskim, że Rów Mariański czuje się zawstydzony osiąganymi przez nią wartościami ujemnymi. Wystarczy na nią głośniej krzyknąć i zagrozić, że zerwie się z nią kontakty, a próby zrozumienia zaistniałej sytuacji i czy rzeczywiście ma się czym przejmować wylatują przez okno w trybie natychmiastowym. No sorry, to jest GŁÓWNA bohaterka, spędzamy w jej głowie całe odcinki, no do jasnej cholery, Słodki Flircie! Czy ty tego nie widzisz?
Rozalia: Jestem pewna, że wszystko się ułoży.
To jest ten moment, w którym mówisz Suśce, że jest tępą dzidą i to nie jej wina, że Armin i Alexy mają akurat w tej chwili ciche dni. Ale pomoc 10/10, dzięki Rozalio, już czuję się lepiej.
Rozalia: Zachowali się wobec ciebie nie w porządku.
Oooooooooo. Cofam wszystko, 10/10, dzięki Rozalio, teraz czuję się O NIEBO lepiej!
Rozalia: Ale nie martw się. Wszystko wróci do normy.
Poprawka - zmieniam rating do 5/10.
Pragnę uczulić ponownie, że z Suśką i jej męczeńskimi zapędami jesteśmy cały czas. Dlatego tak ważnym jest, by inne postacie nakierowywały tę amebę. Ratio depresyjnych myśli Sukrety a jedno zdanie od naszej psiapsióły wynosi jakieś 10:1, „tragicznie nierówno” nawet nie zaczyna opisywać, jak mało możliwe jest wyłożenie właściwego morału. Notabene tutaj trochę widać, że o wiele lepszą przyjaciółką byłaby Priya, patrz: sytuacja po bliskim spotkaniu z talerzem, bo Rozalia jest praktycznie niezdolna do głębszych refleksji, o ile nie dotyczą one w jakimś stopniu jej osoby. Najwyraźniej wspólny przyjaciel to za mało, ale wredna Debra zakradająca się na dzielnię już wystarczyła, by uruchomić interesowność Rozalii. Sorry, dalej uważam, że przyjaźń z nią to wielka pomyłka, ale Słodki Flirt jak zawsze wie lepiej.
Rozalia: Na razie pozbędziesz się złych myśli i pieniędzy z portfela!
Ha ha, kobiety i ich terapeutyczne zakupy. Nie wiem, czy uśmiechnę się z zażenowania, czy z zadowolenia, że Słodki Flirt czerpie z typowego kina kobiecego, ale jeśli pojawi się propozycja kupienia opakowanie lodów czekoladowych, to się uśmiechnę.
Rozalia: Znajdziemy ci super nowe ubrania i od razu poczujesz się lepiej!
Sucrette: (Trochę wbrew sobie poszłam z Rozalią.)
Żebyście tylko nie zapomnieli, że to Rozalia robi tu za pustaka. Sukreta jest, rzecz jasna, ponad to. Jest również ponad zdrowe kontakty z ludźmi i wyciąganie dłoni do osób, które się do niej przekonały, gdyż - jak wiemy - przekonania i opinie są wyryte w skale, niezmienne po wsze czasy. Może Nataniel wiedział co mówi, nazywając Sukretę głupią krową - dziewczyna ma z nią wiele wspólnego.
Zadanie. Wybierz strój przy pomocy Rozalii.
This will be good.
Sucrette: (Z rozbawieniem patrzyłam, jak miota się we wszystkie strony i zgarnia wieszaki.)
ACH TA ROZA, tym razem z dodanym +15 do wyższości nad jej pustackim zachowaniem.
Rozalia: (...) Wyskakuj z ubrań!
Co, pewnie spodziewaliście się żartu o yuri route’ach? Ha, takiego. Przysięgam, skończy się na tym, że wpadnę w internet w poszukiwaniu jakichś gier spod liliowej bandery, ponieważ podtytuł Słodkiego Flirtu brzmi „The Ultimate Tease”. Z innych rewelacji - podoba mi się maniakalny uśmiech, który Rozalia ma w momencie wręczania nam ciuchów i wpychania do przymierzalni.
Sucrette: Rozalio, co twoja ręka i aparat w tejże ręce robi w moim przymierzalni?
Rozalia: Nic! :D Nie przeszkadzaj sobie! :D
Tak było, nic nie ściemniam. Nie miałyście tego? Pewnie wybrałyście złą opcję dialogową.
***
W ostatnim odcinku streszczenia do
odcinka 36 (ho ho!) zachwycałam się nieprzesadzoną dramą bliźniaków i z
krzywym uśmiechem poszłam kupować ubrania z Rozalią w ramach terapii po
odrzuceniu przez imperatyw narr... znaczy, monochromowego Armina i jego
kolorowy odpowiednik. Z oczywistych powodów tych najbardziej
uzdrawiających ciuchów szukałyśmy miesiąc z okładem. Szlachetne zdrowie,
nikt się nie dowie, kto cię stracił!
Sucrette: (Zawsze jestem pod wrażeniem, jak Roza umie łączyć ubrania i kolory.)
Ooooch tak, myślę, że „pod wrażeniem” dobrze podsumowuje każde moje zetknięcie z gustem Rozalii. Acz trzeba jej oddać, iż tym razem rzeczywiście można gdzieś wyjść w przygotowanym przez nią zestawie i nie stracić słuchu przy zagłuszających śmiechach reszty globu na nasz widok.
Rozalia: I co, czujesz się lepiej?
C. Nie jestem na tyle powierzchowna, żeby czuć się lepiej dzięki wydawaniu pieniędzy.
Sucrette: (Zawsze jestem pod wrażeniem, jak Roza umie łączyć ubrania i kolory.)
Ooooch tak, myślę, że „pod wrażeniem” dobrze podsumowuje każde moje zetknięcie z gustem Rozalii. Acz trzeba jej oddać, iż tym razem rzeczywiście można gdzieś wyjść w przygotowanym przez nią zestawie i nie stracić słuchu przy zagłuszających śmiechach reszty globu na nasz widok.
Rozalia: I co, czujesz się lepiej?
C. Nie jestem na tyle powierzchowna, żeby czuć się lepiej dzięki wydawaniu pieniędzy.
Czy jestem takim psem płci żeńskiej, żeby pojechać po Rozalii ostro?!
Rozalia: Nie chodzi o bycie powierzchowną, tylko myślenie o czymś innym.
Oczywiście, że jestem.
Sucrette: (Kurczę, chyba ją uraziłam...)
No chyba! Aczkolwiek lubię wyobrażać sobie, że Sucrette pomyślała to ironicznie, wznosząc oczy do nieba i przewracając wzrokiem. No co, to była jedyna logiczna odpowiedź po całym tym wstępie z poprzedniej części, w którym to Suśka dołożyła wszelkich starań, abyśmy zrozumiały, że to nie ona jest tu pustakiem. Ja po prostu romansowałam Lia... znaczy, wybrałam kanon przyjęty przez twórców.
Sucrette: Przepraszam... Chyba nie jestem zbyt dobrą towarzyszką.
Hell hath no fury jak plot armor Rozalii, jeśli chodzi o możliwą zołzowatość wobec niej. Chcesz być niemiła dla Klementyny? Proszę bardzo. Melanii? Miliard pińcset opcji! Ba, da się nawet obrazić Violettę, co jest już szczytem wyborów renegackich w tej grze (ty potworze), ale tylko spróbuj źle spojrzeć na Rozalię, a ChiNoMiko już nakłada gogle i siada za sterami machiny faworyzującej. W tej grze tak naprawdę są dwa statusy quo - zwykły, któremu podlegają wszyscy i ten przeznaczony dla maskotki scenarzysty. I’m so gomen, ale rodzice dostatecznie wiele razy powtórzyli mi za młodu, że „ja nie jestem wszyscy” i nie jarają mnie chamsko lansowane postacie.
Sucrette: Naprawdę starasz się poprawić mi humor. To urocze.
Rozalia: Chodź, ty też będziesz mogła mi pomóc.
Gdybym nie napisała na tym forum już z pięciu wykładów o tym, co sądzę o podstawach przyjaźni Rozalii i Suśki oraz o tym, że ta przyjaźń nie poznałaby bezinteresowności, nawet gdyby ta druga zapukała do jej drzwi i się przedstawiła, to teraz miałybyście tu kolejny blok tekstu do przebrnięcia. Ale że napisałam, to ograniczę się do protekcjonalnego spojrzenia z cyklu „a nie mówiłam”.
Rozalia: Chciałabym podarować coś Leo podczas naszego wypadu nad morzem.
Och. No tak, jest jeszcze ten plot point.
Rozalia, zamiast kupić Leo prezent nad morzem, które, no wiecie, jest miejscem nowym, całkiem innym od Amorisowa i będzie mogło zaoferować dobra dostępne jedynie tam, chce, abyśmy szukały dla jej papierowego faceta podarku w jedynym centrum handlowym w tej zabitej deskami dziurze. Jestem pewna, że Leo zna ten sklep na wylot, no ale ACH TA ROZA.
Sucrette: (Nie znam Leo aż tak dobrze.)
A kto zna. Podejrzewam, że nawet nie sam Leo.
Sucrette: (Leo raczej nie gra w gry komputerowe.)
Myślę, że nie miałby na to czasu przy bardziej palących obowiązkach typu pilnowanie, żeby Lysander pamiętał zjeść obiad i spełnianie zachcianek Rozalii.
Sucrette: (Kto wie, może ma jakieś ukryte zainteresowania?)
Zabawne, to samo mogłabym powiedzieć o cechach jego charakteru. W ogóle mam taki ubaw graniczący z guilty pleasure w związku z naszym obecnym zadaniem, no bo SERIO, kupujemy prezent postaci, której sensem istnienia w tej grze jest robić za tło butiku. COME ON.
Sucrette: (Nie widzę w tym sklepie nic, co mogłoby spodobać się Leo.)
Rozalia: Nie chodzi o bycie powierzchowną, tylko myślenie o czymś innym.
Oczywiście, że jestem.
Sucrette: (Kurczę, chyba ją uraziłam...)
No chyba! Aczkolwiek lubię wyobrażać sobie, że Sucrette pomyślała to ironicznie, wznosząc oczy do nieba i przewracając wzrokiem. No co, to była jedyna logiczna odpowiedź po całym tym wstępie z poprzedniej części, w którym to Suśka dołożyła wszelkich starań, abyśmy zrozumiały, że to nie ona jest tu pustakiem. Ja po prostu romansowałam Lia... znaczy, wybrałam kanon przyjęty przez twórców.
Sucrette: Przepraszam... Chyba nie jestem zbyt dobrą towarzyszką.
Hell hath no fury jak plot armor Rozalii, jeśli chodzi o możliwą zołzowatość wobec niej. Chcesz być niemiła dla Klementyny? Proszę bardzo. Melanii? Miliard pińcset opcji! Ba, da się nawet obrazić Violettę, co jest już szczytem wyborów renegackich w tej grze (ty potworze), ale tylko spróbuj źle spojrzeć na Rozalię, a ChiNoMiko już nakłada gogle i siada za sterami machiny faworyzującej. W tej grze tak naprawdę są dwa statusy quo - zwykły, któremu podlegają wszyscy i ten przeznaczony dla maskotki scenarzysty. I’m so gomen, ale rodzice dostatecznie wiele razy powtórzyli mi za młodu, że „ja nie jestem wszyscy” i nie jarają mnie chamsko lansowane postacie.
Sucrette: Naprawdę starasz się poprawić mi humor. To urocze.
Rozalia: Chodź, ty też będziesz mogła mi pomóc.
Gdybym nie napisała na tym forum już z pięciu wykładów o tym, co sądzę o podstawach przyjaźni Rozalii i Suśki oraz o tym, że ta przyjaźń nie poznałaby bezinteresowności, nawet gdyby ta druga zapukała do jej drzwi i się przedstawiła, to teraz miałybyście tu kolejny blok tekstu do przebrnięcia. Ale że napisałam, to ograniczę się do protekcjonalnego spojrzenia z cyklu „a nie mówiłam”.
Rozalia: Chciałabym podarować coś Leo podczas naszego wypadu nad morzem.
Och. No tak, jest jeszcze ten plot point.
Rozalia, zamiast kupić Leo prezent nad morzem, które, no wiecie, jest miejscem nowym, całkiem innym od Amorisowa i będzie mogło zaoferować dobra dostępne jedynie tam, chce, abyśmy szukały dla jej papierowego faceta podarku w jedynym centrum handlowym w tej zabitej deskami dziurze. Jestem pewna, że Leo zna ten sklep na wylot, no ale ACH TA ROZA.
Sucrette: (Nie znam Leo aż tak dobrze.)
A kto zna. Podejrzewam, że nawet nie sam Leo.
Sucrette: (Leo raczej nie gra w gry komputerowe.)
Myślę, że nie miałby na to czasu przy bardziej palących obowiązkach typu pilnowanie, żeby Lysander pamiętał zjeść obiad i spełnianie zachcianek Rozalii.
Sucrette: (Kto wie, może ma jakieś ukryte zainteresowania?)
Zabawne, to samo mogłabym powiedzieć o cechach jego charakteru. W ogóle mam taki ubaw graniczący z guilty pleasure w związku z naszym obecnym zadaniem, no bo SERIO, kupujemy prezent postaci, której sensem istnienia w tej grze jest robić za tło butiku. COME ON.
Sucrette: (Nie widzę w tym sklepie nic, co mogłoby spodobać się Leo.)
Po krótkim kluczeniu w tę i nazad spotykam Rozalię, która szczęściem wybawia mnie od tracenia mojej teraz już pokaźnej liczby PA oraz utraty tych kilku niewydarzonych punktów feminizmu, o które Sukreta dba z zaciętością psa ogrodnika.
Sucrette: (Całe szczęście... Miałam dosyć łażenia po sklepach.)
No dobra, jestem w stanie zrozumieć, że Suśka raczej nie jest obecnie w nastroju, aby dobierać apaszki do butów, aczkolwiek dotychczasowa narracja z podziałami na pustaki i INTELIGENTNE DZIEWCZĘTA Z BOGATYM WNĘTRZEM, no wiecie, rozumiecie. Tak czy inaczej przestajemy zajmować się pierdołami - a przynajmniej w jakimś stopniu, bo jednak zostajemy w podobnej poetyce błądzących modowych dusz - gdyż w sklepie z wspaniale prezentującymi się na wystawie koszulami męskimi spotykamy fabułę w postaci Aleksego.
Alexy: Myślałem, że shopping--
*bardzo intensywny odgłos przeklikiwanego dialogu*
Obgryzam paznokcie z nerwów, bo czuję w kościach, że Słodki Flirt chce znowu wprowadzić mnie w Sukretę i jej wyrzuty sumienia z czterech liter, ale na szczęście scenarzyści poszli na te warsztaty z twórczego pisania i Alexy wywala ten nikomu do szczęścia niepotrzebny łuk fabularny.
Alexy: Przepraszam.
Awww. A teraz, żeby przedłużyć ten błogi nastrój, wyobrażę sobie, że mówią to scenarzyści Beemoovu w odniesieniu do anulowanej dramy Nataniela, amnezji Lysandra, OOC Amber z poprzedniego odcinka, toksycznej Sukrety...
Alexy: Nie miałem prawa zmuszać się do wyboru między mną a Arminem.
... Spieprzenia Melanii, nierozwijania postaci innych niż Rozalia, pozorności dialogów...
Alexy: Zachowałem się naprawdę głupio. Wybaczysz mi?
... Niemożliwości dowalenia Kastielowi ANI Rozalii, narzucaniu nam decyzji, banalno... Och, co? A, decyzja. Ummm... no więc mam problem, bo z jednej strony-- WAIT.
C. Alexy, to ja przepraszam.
Nigdy jeszcze w kontekście tej gry o tym nie myślałam, ale dziś po raz pierwszy żałuję, że nie ma tutaj procentowych wykresów na koniec odcinka pokazujących, ilu użytkowników wybrało daną odpowiedź, bo chciałabym zobaczyć to soczyste zero przy tej opcji.
Mogłabym się trochę poznęcać nad Aleksym, ale w odróżnieniu od Armina on akurat ma prawo do bycia rozdrażnionym, więc przytulaski!
Sucrette: (Rozalia też się do nas przytuliła.)
Już wiem, jak czuł się Alexy, gdy wyłączył komórę, coby nikt mu się do dramy nie pakował. Rozalia, idź kupować tę koszulę albo coś, nikt cię tu nie zapraszał!
Sucrette: (Naprawdę mam szczęście, że mam takich przyjaciół.)
Eeeee, no dobra, ale po czym do tego
doszłaś? Po tym, jak Alexy przedstawił ci swoje słodkie ultimatum? Jak
Rozalia zaprosiła cię na pocieszające zakupy tylko po to, by wykorzystać
cię do własnych celów? Nie no serio, chcę poznać historię tej kwestii,
ponieważ w tej scenie nie dzieje się NIC, co warunkowałoby taką reakcję
Sukrety. Rozalia może jeszcze sobie zasłużyła za terapeutyczne zakupy
(Sukreta ma wyrąbane na jej ukryte motywy, więc na chwilę też o nich
zapomnę, niech stracę), tylko że dialog następuje w chwili, gdy w
centrum zainteresowania jest konflikt na linii Alexy-Suśka, Rozalia jest
to ot tak, na doczepkę, i nie ma związku z obecną sytuacją, więc
kwestia nie odnosi się do niej. Alexy przeprasza za coś, co wybitnie
było jego winą; to nie czyni z niego o rajuśku-super-kumpla, tylko na
szczęście rozsądną osobę, która mimo wszystko popełniła błąd i prawie
zapewniła Sukrecie parę nieprzespanych nocy, a nam wątpliwą przyjemność
zapoznawania się z jej udręczonymi wynurzeniami. Więc co, Suśka ma
takich fajnych przyjaciół, bo robią sobie grupowe przytulasy po kłótni?
Ta kwestia jest po prostu tak z czterech liter, że chyba scenarzystom
tam płacą od liczby dialogów, bo nie widzę dla niej żadnego
uzasadnienia. Zwłaszcza, że później nie ma ona żadnego wybrzmienia,
gdyż...
Alexy: Nie martw się, jestem pewien, że Armin też niedługo przestanie się gniewać.
... Sorry, ale następny wątek czeka w kolejce, musimy naprawić status quo w przeciągu tego odcinka, nie ma przebacz. W ogóle mam nadzieję, że Aleksemu chodziło w tym momencie o fakt, iż gdy Armin przestanie się gniewać, to przejrzy na oczy, jakim to był strasznym dupkiem, a nie że ojeeeej, spokojnie Suśka, twoja niecna dwulicowość zostanie przebaczona.
Alexy: Szybko zda sobie sprawę, że nie ma prawa się na ciebie gniewać.
Alexy: Nie martw się, jestem pewien, że Armin też niedługo przestanie się gniewać.
... Sorry, ale następny wątek czeka w kolejce, musimy naprawić status quo w przeciągu tego odcinka, nie ma przebacz. W ogóle mam nadzieję, że Aleksemu chodziło w tym momencie o fakt, iż gdy Armin przestanie się gniewać, to przejrzy na oczy, jakim to był strasznym dupkiem, a nie że ojeeeej, spokojnie Suśka, twoja niecna dwulicowość zostanie przebaczona.
Alexy: Szybko zda sobie sprawę, że nie ma prawa się na ciebie gniewać.
Alexy prosi Suśkę i Rozalię o przysługę - mianowicie decyduje się zadzwonić pod znaleziony przez Armina numer. Rozalia niestety jedzie na romantyczne randewu z Leo, więc nie będzie jej w chwili, gdy Alexy wykona telefon, co jest dość naciągane, bo Alexy MÓGŁBY zadzwonić wcześniej, ale nie, bo fabuła potrzebuje wydumanego powodu, aby zostawić nam to zadanie na solo, no ale okej, dobra, nie razi mnie to aż tak, niech będzie. Wrażliwa część mojej cynicznej duszy kupuje wytłumaczenie Aleksego, że będzie mógł odsapnąć w weekend od tego natłoku emocji. Suśka znowu czuje się winna, bo okazuje się, że cały jej czas zajmuje słuchanie zewu swych jajników i niszczenie swego związku i dawno nie spędzała quality time w towarzystwie złego gustu Rozalii i jeszcze gorszego gustu - tym razem jeśli chodzi o poczucie humoru - Aleksego. Z jednej strony rozumiem i się zgadzam, bo mam serdecznie dość monologów Sukrety, jak to jej patologiczny związek jest najlepszy na świecie i jak to się ona nie zna na myzianiu pod szkolnym stolikiem, z drugiej uświadomiłam sobie, jak miło było, gdy dialogi z Rozą i Aleksym ograniczały się do fabularnego minimum, a ten czas wypełnił między innymi bonding z Priyą. Z kolei z TRZECIEJ - o rany, ledwo udało nam się wybrnąć z jednego festiwalu zadręczania się pierdołami, to Suśka już znalazła sobie nowy pręgierz. I to jest bohaterka, z którą mają się utożsamiać dojrzewające dziewczyny. Piękny przykład budowania w ich pewności siebie, brawo, Beemoov.
Sucrette: (Mam nadzieję, że Armin nie uzna tego za kolejną zdradę.)
Beemoov, proszę.
Po pozytywnym rozwiązaniu 1/3 dramy
tego odcinka każda z osób dramatu rozchodzi się w swoją stronę
uśmiechnięta i szczęśliwa. ALE CZY NA PEWNO
Rozalia: Mam nadzieję, że też będzie miał dla mnie prezent!
Sucrette: Znając Leo - to pewne.
Powoli zaczyna mi się wykształcać ideolo, że czasem, CZASEM, tak raz na miliard kwestii scenarzyści mają dość tych potworności, które stworzyli i CZASEM uświadamiają sobie śmieszność swoich wytworów. Wtedy zdarzają się takie samoświadome dialogi jak ten. A ja mam ubaw.
Sucrette: (Ja też potrzebuję wakacji...)
Już wiemy, co będziemy robić w następnym odcinku!
Sucrette: Masz usprawiedliwienie? (Puszczam oczko.)
Rozalia: Ależ oczywiście! Leo je podpisał!
...
...
...
...
OCH TO BYŁ ŻART. Fiuuu.
Sucrette: (Wsiadłam do autobusu.)
Nie zabrało mi kasy za bilet! :D Pewnie wykupiłam dobowy!
Wracam do domu, a tam moi rodzice i Sukreta węsząca spisek, jak zawsze, ponieważ ludzie posiadający dobre humory to jedynie mniejsze prawdopodobieństwo, że dostanie szlaban za swoje wyskoki.
Kobieta-Kot: Kochanie, spędziłaś miły dzień?
Sucrette: („Nie, był straszny. Pokłóciłam się z chłopakiem, który wylądował na policji.”)
Ktoś w Beemoovie chyba czyta te streszczenia, bo ta kwestia niebezpiecznie przypomina przykład z festiwalu głupich tekstów, który tu urządzam. And now I’m triggered.
Sucrette: (Ciekawe, jaką minę by zrobili, gdybym im to powiedziała.)
Pewnie taką z cyklu „szlaban do trzydziestki”. Armin coś już wie na ten temat, to ci powie.
Sucrette: (Chciałabym czasem móc powiedzieć im wszystko, co leży mi na sercu.)
Mogłabyś, gdyby Beemoov nie lansował toksycznych relacji międzyludzkich. But alas, poor Sucrette!
Sucrette: (Może pewnego dnia powinnam się im zwierzyć.)
Mam to na liście rzeczy, które chciałabym móc powiedzieć Sukretą w Słodkim Flircie od jakiegoś, nie wiem, 25 odcinka? Dzięki.
Uwaga, Słodki Flirt próbuje w humor. Jako że nie są to rejony szukania majtek po szufladach i zamykania w szafie, to spokojnie, nie ściągajcie biustonoszy ani koszulek.
Nasz seksi tata: Prezent dla chłopaka?
Kobieta-Kot: Tak, Filipie. Tylko dlatego, że ty tego nie robisz, nie znaczy, że nikt nie kupuje prezentów innym.
Sucrette: (ALE URWAŁ ALE TO BYŁO DOBRE)
Tak było.
Po kolejnej wykrzywiającej twarz w grymasie scenie z naszymi rodzicami, gdy Sukreta zachowuje się wreszcie na to 9 lat, które rzeczywiście ma, czeka nas przeprawa z wewnętrznymi monologami naszej heroiny.
Sucrette: Ten tydzień wystawił moje nerwy na prawdziwą próbę.
Poza tym Suśka ma napady paniki, zawroty głowy, bóle brzucha i rany, pisałam to już parę razy, ale ten odcinek dostaje pałę za swój chory pokaz radzenia sobie z nerwowymi sytuacjami. Okej, dobra, mi też się cofa na widok coraz większej liczby komentarzy w internetach, gdy ludzie stwierdzają, że nie napiszą nic negatywnego, bo jeszcze to kogoś urazi, w wyniku czego nie wolno rozmawiać o niczym z nikim, bo ZAWSZE coś kogoś urazi, ale Sukreta mentalnie lawiruje sobie w okolice postawy starej neurotyczki i to jest przesada w drugą stronę. NIC. TAKIEGO. SIĘ. NIE STAŁO. Żeby się doprowadzać do takiego stanu. Główna bohaterka tej gry prawie dostaje zawału, ponieważ jej facet w napadzie gniewu zachował się jak dupek. I teraz Słodki Flirt będzie nam to forsował jako dobry powód do zadręczania się, ponieważ w dawnych czasach heroiny umierały na suchoty i było to szalenie romantyczne, a jak wiemy Słodki Flirt co jakiś czas znajduje sobie jakąś inspirację i stawia sobie za cel majestatycznie ją skopać. Argh, jako że nie mam ochoty dalej się wkurzać nad wątpliwej jakości wartością edukacyjną tej... TEJ GRY, czym prędzej wtarabaniam się w dramę Laeti. Tak. Laeti. Suśka niestety ma napady, przez co nie jest w stanie wystukać swoimi drżącymi palcami odpowiedzi. Och, jak mi ciebie żal, moja ty mimozo.
Na drugi dzień kieruję się do szkoły, nad którą zawisło widmo zbliżających się egzaminów i nieuniknionego pożegnania z tą zaniedbaną przez oświatę placówką (a przynajmniej mam taką nadzieję, gdyż wątek w studiach w Waszych Opiniach prezentuje się aktualnie diablo ironicznie). Sukreta pomiędzy jednym głębokim westchnięciem a drugim odpowiada Laeti, a tam...
Sucrette: (Chyba trochę zaniedbałam naszą relację...)
Poza tym, że ten odcinek jakoś strasznie na pokaz próbuje się zrehabilitować, iż tak, rzeczywiście coś za dużo czasu spędzamy na badaniu migdałków naszego chłopa, to urrrrgh, Słodki Flircie, czy ty jeszcze pamiętasz, jak Sukreta pojechała Laeti przed dramą Lysandra, że uczepiła się jej jak rzep psiego ogona? A może z tego wszystkiego płynie nauka? Może Beemoov wsadza te wszystkie wady w Suśkę, byśmy wiedziały, jakich ludzi w życiu unikać? Nie mam czasu dalej się nad tym zastanawiać, gdyż zachodzę przed szkołę, a tam mina w postaci Lysandra i zapewne kolejnych podejrzanych dialogów, gdy to nie mogę zapytać o Grzegorza, bo jeszcze jego fular się obrazi.
Lysander: Leo mógł mi zaproponować, że mnie też zabierze... *tupnięcie nogą*
Sucrette: Ależ Lysandrze, to weekend ZAKOCHANYCH...
Spodziewajcie się Rozalii z niestrawnością przez kolejne cztery odcinki. Och, już nie mogę się doczekać tych wydumanych teorii na forum!
Lysander nie czuje się przekonany tłumaczeniem Sukrety - ja też nie, wszak tak dobrze zlewa się ze ścianą, że Rozalia i Leo nawet nie odczuliby jego obecności - tak więc idziemy na w-f, co przypomina mi z kolei, że ostatnio tylko tam...
Sucrette: (Melania i Priya przebierały się już w szatni.)
... Melania dostaje szansę zbłaźnić się przed milionami użytkowniczek.
Melania: Dla mnie to [gimnastyka akrobatyczna] trochę żenujące.
Oho, chyba fiszka komuś przepadła, bo parę odcinków temu Melania była zachwycona gimnastyką akrobatyczną. Można oczywiście policzyć to na poczet nudnych lekcji prowadzonych przez Borysa (ponieważ postacie w tej grze rzadko kiedy mają pozytywne cechy, a już na pewno nie nauczyciele), z drugiej jednak strony może te postacie są tak papierowe, bo po prostu sami scenarzyści nie są w stanie zapamiętać więcej niż trzech ich cech, a notatki są dla słabych.
Sucrette: (Nie chcę wyjść na tak samo drętwą jak Melania.)
Za późno, o miejsce na podium możesz pokłócić się jeszcze tylko z Rozalią i jej dziwaczną wizją dorosłości. A poza tym - czy zaznaczyliśmy dziś jak bardzo twój awatar nie lubi Melanii i jak bardzo nie masz na to wpływu?
Iris pyta nas o Rozalię i oczywiście dostajemy głupi wybór między „skłam” i „wypaplaj się”, więc odpowiedź wybiorę chyba na zasadzie rzutu monetą. Jestem pewna, że Rozalia nas za nasz brak lojalności opierdzieli do granic możliwości lub dziewczyny będą miały kija w tyłkach i Suśka uraczy nas kolejną tyradą o plotkach. Z drugiej strony nie chcę kłamać Iris zwłaszcza po tym, co - mam nadzieję - zbliżyło nas do zepchnięcia Rozy z piedestału naszej psiapsióły. ... Och, whatevs, Rozalia nie mówiła, że to tajemnica, a pewnie wszyscy wiedzą o tym, jak lubi badać migdałki Leo w otoczeniu tych wszystkich ciuchów, które dla niej szyje.
Melania: Ale nie ma jej na lekcjach... To bardzo nieodpowiedzialne.
Na szczęście tylko Melka ma irracjonalny kij w tyłku, ponieważ jej nie lubimy, a gra nie przepuści żadnej okazji, by jej dokopać. Podejrzewam, że gdyby to była Melania z tych pierwszych odcinków, w których występowała, to machnęłaby ręką i stwierdziła, że e tam, jeden dzień, i to jeszcze na koniec roku, who cares anyway. Ale niestety dla nas to nie jest już ta Melania. Och, jak bardzo nie jest.
Tymczasem Armin zgrywa dalej urażoną księżniczkę, a gra nie korzysta z okazji, by odkręcić jakoś tę narastającą pętlę wyrzutów sumienia Sukrety, więc to ON, nie JA, odwraca głowę z wyższością i zamiata nosem po suficie. Jestem pewna, że w Opowiadaniach Indywidualnych już przestano tworzyć własne „wyniosłe” bohaterki i nastąpił wysyp ficków o Arminie w roli głównej. BUT WAIT!
Sucrette: (Poczułam, jak wzbiera we mnie złość.)
Rozalia: Mam nadzieję, że też będzie miał dla mnie prezent!
Sucrette: Znając Leo - to pewne.
Powoli zaczyna mi się wykształcać ideolo, że czasem, CZASEM, tak raz na miliard kwestii scenarzyści mają dość tych potworności, które stworzyli i CZASEM uświadamiają sobie śmieszność swoich wytworów. Wtedy zdarzają się takie samoświadome dialogi jak ten. A ja mam ubaw.
Sucrette: (Ja też potrzebuję wakacji...)
Już wiemy, co będziemy robić w następnym odcinku!
Sucrette: Masz usprawiedliwienie? (Puszczam oczko.)
Rozalia: Ależ oczywiście! Leo je podpisał!
...
...
...
...
OCH TO BYŁ ŻART. Fiuuu.
Sucrette: (Wsiadłam do autobusu.)
Nie zabrało mi kasy za bilet! :D Pewnie wykupiłam dobowy!
Wracam do domu, a tam moi rodzice i Sukreta węsząca spisek, jak zawsze, ponieważ ludzie posiadający dobre humory to jedynie mniejsze prawdopodobieństwo, że dostanie szlaban za swoje wyskoki.
Kobieta-Kot: Kochanie, spędziłaś miły dzień?
Sucrette: („Nie, był straszny. Pokłóciłam się z chłopakiem, który wylądował na policji.”)
Ktoś w Beemoovie chyba czyta te streszczenia, bo ta kwestia niebezpiecznie przypomina przykład z festiwalu głupich tekstów, który tu urządzam. And now I’m triggered.
Sucrette: (Ciekawe, jaką minę by zrobili, gdybym im to powiedziała.)
Pewnie taką z cyklu „szlaban do trzydziestki”. Armin coś już wie na ten temat, to ci powie.
Sucrette: (Chciałabym czasem móc powiedzieć im wszystko, co leży mi na sercu.)
Mogłabyś, gdyby Beemoov nie lansował toksycznych relacji międzyludzkich. But alas, poor Sucrette!
Sucrette: (Może pewnego dnia powinnam się im zwierzyć.)
Mam to na liście rzeczy, które chciałabym móc powiedzieć Sukretą w Słodkim Flircie od jakiegoś, nie wiem, 25 odcinka? Dzięki.
Uwaga, Słodki Flirt próbuje w humor. Jako że nie są to rejony szukania majtek po szufladach i zamykania w szafie, to spokojnie, nie ściągajcie biustonoszy ani koszulek.
Nasz seksi tata: Prezent dla chłopaka?
Kobieta-Kot: Tak, Filipie. Tylko dlatego, że ty tego nie robisz, nie znaczy, że nikt nie kupuje prezentów innym.
Sucrette: (ALE URWAŁ ALE TO BYŁO DOBRE)
Tak było.
Po kolejnej wykrzywiającej twarz w grymasie scenie z naszymi rodzicami, gdy Sukreta zachowuje się wreszcie na to 9 lat, które rzeczywiście ma, czeka nas przeprawa z wewnętrznymi monologami naszej heroiny.
Sucrette: Ten tydzień wystawił moje nerwy na prawdziwą próbę.
Poza tym Suśka ma napady paniki, zawroty głowy, bóle brzucha i rany, pisałam to już parę razy, ale ten odcinek dostaje pałę za swój chory pokaz radzenia sobie z nerwowymi sytuacjami. Okej, dobra, mi też się cofa na widok coraz większej liczby komentarzy w internetach, gdy ludzie stwierdzają, że nie napiszą nic negatywnego, bo jeszcze to kogoś urazi, w wyniku czego nie wolno rozmawiać o niczym z nikim, bo ZAWSZE coś kogoś urazi, ale Sukreta mentalnie lawiruje sobie w okolice postawy starej neurotyczki i to jest przesada w drugą stronę. NIC. TAKIEGO. SIĘ. NIE STAŁO. Żeby się doprowadzać do takiego stanu. Główna bohaterka tej gry prawie dostaje zawału, ponieważ jej facet w napadzie gniewu zachował się jak dupek. I teraz Słodki Flirt będzie nam to forsował jako dobry powód do zadręczania się, ponieważ w dawnych czasach heroiny umierały na suchoty i było to szalenie romantyczne, a jak wiemy Słodki Flirt co jakiś czas znajduje sobie jakąś inspirację i stawia sobie za cel majestatycznie ją skopać. Argh, jako że nie mam ochoty dalej się wkurzać nad wątpliwej jakości wartością edukacyjną tej... TEJ GRY, czym prędzej wtarabaniam się w dramę Laeti. Tak. Laeti. Suśka niestety ma napady, przez co nie jest w stanie wystukać swoimi drżącymi palcami odpowiedzi. Och, jak mi ciebie żal, moja ty mimozo.
Na drugi dzień kieruję się do szkoły, nad którą zawisło widmo zbliżających się egzaminów i nieuniknionego pożegnania z tą zaniedbaną przez oświatę placówką (a przynajmniej mam taką nadzieję, gdyż wątek w studiach w Waszych Opiniach prezentuje się aktualnie diablo ironicznie). Sukreta pomiędzy jednym głębokim westchnięciem a drugim odpowiada Laeti, a tam...
Sucrette: (Chyba trochę zaniedbałam naszą relację...)
Poza tym, że ten odcinek jakoś strasznie na pokaz próbuje się zrehabilitować, iż tak, rzeczywiście coś za dużo czasu spędzamy na badaniu migdałków naszego chłopa, to urrrrgh, Słodki Flircie, czy ty jeszcze pamiętasz, jak Sukreta pojechała Laeti przed dramą Lysandra, że uczepiła się jej jak rzep psiego ogona? A może z tego wszystkiego płynie nauka? Może Beemoov wsadza te wszystkie wady w Suśkę, byśmy wiedziały, jakich ludzi w życiu unikać? Nie mam czasu dalej się nad tym zastanawiać, gdyż zachodzę przed szkołę, a tam mina w postaci Lysandra i zapewne kolejnych podejrzanych dialogów, gdy to nie mogę zapytać o Grzegorza, bo jeszcze jego fular się obrazi.
Lysander: Leo mógł mi zaproponować, że mnie też zabierze... *tupnięcie nogą*
Sucrette: Ależ Lysandrze, to weekend ZAKOCHANYCH...
Spodziewajcie się Rozalii z niestrawnością przez kolejne cztery odcinki. Och, już nie mogę się doczekać tych wydumanych teorii na forum!
Lysander nie czuje się przekonany tłumaczeniem Sukrety - ja też nie, wszak tak dobrze zlewa się ze ścianą, że Rozalia i Leo nawet nie odczuliby jego obecności - tak więc idziemy na w-f, co przypomina mi z kolei, że ostatnio tylko tam...
Sucrette: (Melania i Priya przebierały się już w szatni.)
... Melania dostaje szansę zbłaźnić się przed milionami użytkowniczek.
Melania: Dla mnie to [gimnastyka akrobatyczna] trochę żenujące.
Oho, chyba fiszka komuś przepadła, bo parę odcinków temu Melania była zachwycona gimnastyką akrobatyczną. Można oczywiście policzyć to na poczet nudnych lekcji prowadzonych przez Borysa (ponieważ postacie w tej grze rzadko kiedy mają pozytywne cechy, a już na pewno nie nauczyciele), z drugiej jednak strony może te postacie są tak papierowe, bo po prostu sami scenarzyści nie są w stanie zapamiętać więcej niż trzech ich cech, a notatki są dla słabych.
Sucrette: (Nie chcę wyjść na tak samo drętwą jak Melania.)
Za późno, o miejsce na podium możesz pokłócić się jeszcze tylko z Rozalią i jej dziwaczną wizją dorosłości. A poza tym - czy zaznaczyliśmy dziś jak bardzo twój awatar nie lubi Melanii i jak bardzo nie masz na to wpływu?
Iris pyta nas o Rozalię i oczywiście dostajemy głupi wybór między „skłam” i „wypaplaj się”, więc odpowiedź wybiorę chyba na zasadzie rzutu monetą. Jestem pewna, że Rozalia nas za nasz brak lojalności opierdzieli do granic możliwości lub dziewczyny będą miały kija w tyłkach i Suśka uraczy nas kolejną tyradą o plotkach. Z drugiej strony nie chcę kłamać Iris zwłaszcza po tym, co - mam nadzieję - zbliżyło nas do zepchnięcia Rozy z piedestału naszej psiapsióły. ... Och, whatevs, Rozalia nie mówiła, że to tajemnica, a pewnie wszyscy wiedzą o tym, jak lubi badać migdałki Leo w otoczeniu tych wszystkich ciuchów, które dla niej szyje.
Melania: Ale nie ma jej na lekcjach... To bardzo nieodpowiedzialne.
Na szczęście tylko Melka ma irracjonalny kij w tyłku, ponieważ jej nie lubimy, a gra nie przepuści żadnej okazji, by jej dokopać. Podejrzewam, że gdyby to była Melania z tych pierwszych odcinków, w których występowała, to machnęłaby ręką i stwierdziła, że e tam, jeden dzień, i to jeszcze na koniec roku, who cares anyway. Ale niestety dla nas to nie jest już ta Melania. Och, jak bardzo nie jest.
Tymczasem Armin zgrywa dalej urażoną księżniczkę, a gra nie korzysta z okazji, by odkręcić jakoś tę narastającą pętlę wyrzutów sumienia Sukrety, więc to ON, nie JA, odwraca głowę z wyższością i zamiata nosem po suficie. Jestem pewna, że w Opowiadaniach Indywidualnych już przestano tworzyć własne „wyniosłe” bohaterki i nastąpił wysyp ficków o Arminie w roli głównej. BUT WAIT!
Sucrette: (Poczułam, jak wzbiera we mnie złość.)
Sucrette: (Nie wierzę, że wkurza się na mnie tylko dlatego, że nie wybrałam między nim w Aleksym!)
Sucrette: (To niesprawiedliwe!)
Sucrette: (Dam mu trochę czasu do namysłu...)
Co ty mówisz! FINISH HIM. Tutaj nikt nie zauważy, Bóg stworzył w-f, by wyrównywać na nim porachunki!
Moją dobrą zabawę przerywa dyrektorka, która sądzi, że wychowanie fizyczne to dobry moment na ogłaszanie szkolnych wiadomości. Na przykład takich, w wyniku których tracę 98% powodów, by grać w tę grę.
Dyrektorka: Niestety Charlotte nie wróci już do waszej klasy.
Co ty mówisz! FINISH HIM. Tutaj nikt nie zauważy, Bóg stworzył w-f, by wyrównywać na nim porachunki!
Moją dobrą zabawę przerywa dyrektorka, która sądzi, że wychowanie fizyczne to dobry moment na ogłaszanie szkolnych wiadomości. Na przykład takich, w wyniku których tracę 98% powodów, by grać w tę grę.
Dyrektorka: Niestety Charlotte nie wróci już do waszej klasy.
Sucrette: (Wow!)
Oh, shut up.
Dyrektorka: Wasza koleżanka musiała zmienić szkołę ze względów osobistych.
Oh, shut up.
Dyrektorka: Wasza koleżanka musiała zmienić szkołę ze względów osobistych.
Sucrette: (Spojrzałam na Iris. Nie ukrywała radości. Co za dobra zmiana!)
Gdybym nie była tak pogrążona w smutku i rozpaczy, to wytknęłabym Słodkiemu Flirtowi nieprzestrzeganie własnego regulaminu. Niestety ściska mnie w żołądku i mam zawroty głowy.
Po tym ciosie w samo serce Słodki Flirt dorzuca cringe pierwszej wody, podczas którego w wyniku bardzo intensywnego ćwiczenia na w-fie siadam na Kentinie okrakiem. No to dopiero wspaniały początek jego dramy! Armin na ten widok wciela w życie lekcje zaczerpnięte z wiodącej lektury na temat związków damsko-męskich i niczym Christian Grey uznaje, że to wina Anas... Suśki. Ale to jeszcze nie koniec atrakcji, gdyż Kentin również chce wziąć udział w tej telenoweli, dlatego próbuje popisać się przede mną swoją wiedzą na temat tropów popkulturalnych.
Kentin: Ładna dziewczyna i sympatyczny geek... Co za stereotyp.
Ken wyszukuje na Steamie tylko te dating simy, które mają w opcjach romansowych przyjaciółkę z dzieciństwa i/lub brzydkie kaczątko. To są stereotypy, które jarają Kentina.
Kentin: Próbujesz odgrywać scenę z komedii romantycznej czy co?
Eeee... Co?
No dobra, jako że pozwoliłam przeczytać sobie jeden spoiler do następnego odcinka, to wiem, że szykuje się drama Kentina. I to jest naprawdę dziwny sposób dawania mu pięciu minut przed nią, żeby nie wyszedł nagle jak filip z konopi, bo w tej chwili jest taki problem, że jeśli twoim wybrankiem serca jest np. Nataniel, to o ile fabuła nie skupia się na kimś innym, o tyle spędzasz czas praktycznie tylko z nim, a reszta facetów mogłaby się nie liczyć. I okej, dobra, ja to rozumiem - to jest mile wprowadzone, że Aleksego nie ma na lekcji, więc Kentin nie ma pary (i mam tu takiego ukrytego lola, bo Alexy musi być zachwycony tym stanem rzeczy, że ma okazję podotykać trochę Kentina :D), wychodzi to naturalnie. Tylko po co z takimi głupimi tekstami? Cały romans z Kentinem to chyba największa klisza nastoletnich romansów i dating simów, więc trzeba mieć naprawdę małe lub wręcz nieistniejące pojęcie o gatunku, aby wsadzać mu w usta taką kwestię i mieć nadzieję, że nie będzie brzmiała jak hipokryzja pierwszej wody. Drugi problem jest taki, że śmieję się na potęgę z Lysandra, którego główną cechą jest to, że nie ma żadnych cech, ale Kentin to już w ogóle jest takie kukułcze jajo wśród wszystkich dostępnych tu facetów. Od chwili zniknięcia Kena było wiadomo, że wróci (nawet flavor text w znajomych na to wskazywał). No i wrócił - kiedy miałyśmy już czterech facetów do wyboru, a każda nisza została obsadzona (nie licząc oczywiście tych stereotypowych stereotypów znanych z każdego otomca, ale Słodki Flirt wyznaje swoją teorię typów facetów, których zasad nikt nie zna, so yeah). Tak więc mamy tego Kentina, który totalnie niczym się nie wyróżnia, poza byciem w wojsku i spadkiem po reszcie facetów, którzy przeżyli jakiś tam character development w międzyczasie i gdzieś trzeba było upchnąć te charakterowe resztki. Albo nawet nie, czasami wydaje się, że ta postać jest zbudowana na zasadzie cegiełek: od Kastiela weźmiemy atmosferę zabijaki, od Nataniela pasywną agresję, itd. Ken to taki śmietnik na wszystkie niepasujące lub zapomniane ceszki i cechy od innych postaci i dlatego kiedy twórcy próbują wprowadzić z nim jakiś dialog, to pół biedy, gdy jest on neutralny, bo można by go wsadzić w usta dowolnej postaci i nie trzeba tutaj jakieś głębi. Ale gdy dostajemy taką treściwszą wymianę zdań, to wtedy jest cała bieda i jeszcze większe skonsternowanie scenariuszem w Słodkim Flircie niż zwykle. Kentin ma tam jakiś szkielet postaci, szkic archetypu, ale nic z tego nie doczekało się rozwinięcia. Zbierałam z nim kiedyś ilustracje i ten route przypomina trochę umawianie się z postacią drugoplanową - same zachowawcze dialogi, zero chemii, pcha fabułę naprzód i to by było na tyle. No i teraz mamy taki dialog z Kentinem, który bierze się praktycznie z księżyca, w sytuacji, która też wyrosła znikąd i nie wiem w sumie co mam z tym zrobić, więc po prostu pytam, czy ten ciołek jest zazdrosny, bo tylko to mi przychodzi do głowy.
Kentin: Co? Nie, czemu?
I lovometr nie spada (mam z nim stówkę, więc nie wiem, czy to neutralna odpowiedź, czy nie). O co ci chodzi, Beemoovie? Co chcesz przekazać w tych wszystkich dialogach, w których nie wiadomo o co loto? Z jednej strony nie wiążę z dramą Kentina żadnej nadziei, bo jaką dramę można zafundować postaci, która drży w posadach swej konstrukcji. Z drugiej nie sądzę, żebym coś z niej w ogóle zrozumiała, bo cały Kentin jest tak niewyraźnie napisany, że trzeba będzie chyba szukać wyjaśnienia w elementach wystroju, bo nie w tekście.
Sucrette: (Postanowiłam nic więcej nie mówić, by go nie zranić.)
JEZUS. Czy mogę być, do jasnej cholery, niemiła choć dla jednej osoby w tej grze, która nie jest Melanią?! Albo Amber?! Czy naprawdę na taką możliwość wobec pojedynczej postaci muszę czekać kolejne 30 odcinków, jak w przypadku Kastiela?
Sucrette: (Chyba zawsze miał do słabość. Może jest trochę zazdrosny...)
I CO MNIE TO OBCHODZI
Sucrette: (Lepiej nie pogłębiać rany.)
O Boże, niech już lepiej kończą ten odcinek, bo zaraz mnie coś trafi.
Suśka, zgodnie ze swoją dotychczasową psychologią, jest okrutnie wzburzona zaszłą sytuacją, tak więc wzorem bohaterek Jane Austen musi się trochę powachlować na świeżym powietrzu. W tym czasie dostajemy ponownie cudowne wynurzenia o tym, że Armin jest na nas zły, a teraz to już pewnie jeszcze bardziej i COŚ CO NIE JEST NASZĄ WINĄ I ZDARZYŁO SIĘ PRZYPADKIEM POZOSTAWI SKAZĘ NA NASZYM ZWIĄZKU. Boże. Boże! .... No nie, teraz ja się muszę powachlować.
Sucrette: (Armin mnie minął i nawet się nie zatrzymał!)
Och, nie!
Mam dość tego ze wszech miar wkur...zającego wątku (tyle dobrego, że Suśka wreszcie zaczęła kminić, że nie jest niczemu winna; niestety w otoczeniu takich durnych myśli jak NASZ ZWIĄZEK UCIERPI OD PRZYPADKOWEGO MUŚNIĘCIA TORSU KENTINA), więc ruszam na spotkanie z aleksową dramą. W międzyczasie dzwoni Laeti, dla której - uwaga, uwaga - mogę być MIŁA (och, Beemoovie, królu złoty!), więc czym prędzej z tego korzystam. Wszystko, byle tylko uciec od idiotycznej kłótni z Arminem. W parku spotykam skichanego Aleksego. Chwila prawdy tuż-tuż i ha ha, zaryzykuję suchara, że nikt nie odbierze. Zobaczmy.
Telefon: Halo?
No dobra, ktoś odbiera i następuje bardzo ładny dialog (i w ogóle bardzo ładna scena z Sukretą i Aleksym pod drzewem, wsłuchującymi się w telefon) o zmarłych rodzicach biologicznych bliźniaków. Pan w słuchawce proponuje Aleksemu spotkanie, aby wyjaśnić szczegóły i mam nadzieję, że dostaniemy jakieś małe podsumowanko tego wątku. Okazuje się, że za drzewem schował się Armin i po skończonej rozmowie wybiega, łzą policzek zroszon. W obliczu takiej rewelacji rzecz jasna następują przeprosiny. I coś, na co długo czekałam.
Armin: Przepraszam.... Zachowałem się jak dupek.
YOU DON'T SAY
Armin tłumaczy, że zakończył poszukiwanie w tym momencie, bo nie chciał wiedzieć, co stało się z rodzicami. Mam dwa zdania na temat reakcji Armina - po pierwsze podoba mi się, że mimo wszystko mój jaskiniowiec jest tym miększym bratem i Alexy jest od niego wyraźnie silniejszy psychicznie (zauważcie, że Alexy zaczyna płakać dopiero w momencie, gdy Armin przeprasza, chociaż teraz nie jestem pewna, czy W OGÓLE płacze, trochę za szybko klikałam). Z drugiej jednak strony raczej bardziej prawdopodobne byłoby, gdyby Arminowi powinęła się noga przy hakowaniu i uniósł się dumą, i nie stała za tym obawa przed odkryciem prawdy. Nie wiem, po prostu spodziewałam się, że to będzie taki wielki krok naprzód w kwestii arminowskiej dojrzałości i to będzie pointą odcinka. Nie do końca jestem w stanie uwierzyć w sentymentalność miejscowego geeka - z wszystkich facetów jest chyba mimo wszystko najdziecinniejszy (za to najbardziej wyluzowany i chwała mu za to). Oh well, mimo to cieszę się, bo to naprawdę fajna drama była, taka bez zadęcia.
Udało mi się odblokować ilustrację i jest ona cudna - jestem pies na męskie łzy, cóż poradzić - niestety po całym odcinku robienia z siebie męczennicy nie jestem w stanie powiedzieć, że podobają mi się warunki jej odblokowania. I niech to posłuży za cały komentarz do tej sytuacji, bo jeśli powiem coś więcej, to mogę otrzeć się o osta, ale pewnie kto grał i zdobył, ten wie, o co cho.
Armin i Alexy proszą, abym towarzyszyła im w spotkaniu z panem z telefonu i tu dostajemy jeszcze troszeczkę cringe’u na koniec.
Sucrette: (A miałam się nie mieszać w cudze sprawy...)
Chyba już wiem, dlaczego niektórzy ludzie okraszają swoje posty miliardem emotikon jak jakimś dezodorantem. Serio, gdybym wiedziała, że Suśka powiedziała to prześmiewczo, to okej, nie ma sprawy. Niestety dialogi w tej grze są tak suche i kwadratowe w dużej mierze, że każdą kwestię odczytuję tu at face value, więc znowu wznoszę oczy do nieba, bo ty tępa dzido, to twój facet cię prosi o obecność w jednej z ważniejszych chwil w jego życiu. Rozumiem tę odpowiedź, gdy Armin niej jest naszym WS-em, w innym przypadku powinna zostać zmieniona, sorry.
Docieramy do kafejki, a tam nieznajomy, który wita się z - dum, dum, dum, dum - Kentinem. Jako że nie mam już siły wymyślać jakiegoś cwaniackiego komentarza, to napiszę tylko: do zobaczenia w następnym odcinku!
Gdybym nie była tak pogrążona w smutku i rozpaczy, to wytknęłabym Słodkiemu Flirtowi nieprzestrzeganie własnego regulaminu. Niestety ściska mnie w żołądku i mam zawroty głowy.
Po tym ciosie w samo serce Słodki Flirt dorzuca cringe pierwszej wody, podczas którego w wyniku bardzo intensywnego ćwiczenia na w-fie siadam na Kentinie okrakiem. No to dopiero wspaniały początek jego dramy! Armin na ten widok wciela w życie lekcje zaczerpnięte z wiodącej lektury na temat związków damsko-męskich i niczym Christian Grey uznaje, że to wina Anas... Suśki. Ale to jeszcze nie koniec atrakcji, gdyż Kentin również chce wziąć udział w tej telenoweli, dlatego próbuje popisać się przede mną swoją wiedzą na temat tropów popkulturalnych.
Kentin: Ładna dziewczyna i sympatyczny geek... Co za stereotyp.
Ken wyszukuje na Steamie tylko te dating simy, które mają w opcjach romansowych przyjaciółkę z dzieciństwa i/lub brzydkie kaczątko. To są stereotypy, które jarają Kentina.
Kentin: Próbujesz odgrywać scenę z komedii romantycznej czy co?
Eeee... Co?
No dobra, jako że pozwoliłam przeczytać sobie jeden spoiler do następnego odcinka, to wiem, że szykuje się drama Kentina. I to jest naprawdę dziwny sposób dawania mu pięciu minut przed nią, żeby nie wyszedł nagle jak filip z konopi, bo w tej chwili jest taki problem, że jeśli twoim wybrankiem serca jest np. Nataniel, to o ile fabuła nie skupia się na kimś innym, o tyle spędzasz czas praktycznie tylko z nim, a reszta facetów mogłaby się nie liczyć. I okej, dobra, ja to rozumiem - to jest mile wprowadzone, że Aleksego nie ma na lekcji, więc Kentin nie ma pary (i mam tu takiego ukrytego lola, bo Alexy musi być zachwycony tym stanem rzeczy, że ma okazję podotykać trochę Kentina :D), wychodzi to naturalnie. Tylko po co z takimi głupimi tekstami? Cały romans z Kentinem to chyba największa klisza nastoletnich romansów i dating simów, więc trzeba mieć naprawdę małe lub wręcz nieistniejące pojęcie o gatunku, aby wsadzać mu w usta taką kwestię i mieć nadzieję, że nie będzie brzmiała jak hipokryzja pierwszej wody. Drugi problem jest taki, że śmieję się na potęgę z Lysandra, którego główną cechą jest to, że nie ma żadnych cech, ale Kentin to już w ogóle jest takie kukułcze jajo wśród wszystkich dostępnych tu facetów. Od chwili zniknięcia Kena było wiadomo, że wróci (nawet flavor text w znajomych na to wskazywał). No i wrócił - kiedy miałyśmy już czterech facetów do wyboru, a każda nisza została obsadzona (nie licząc oczywiście tych stereotypowych stereotypów znanych z każdego otomca, ale Słodki Flirt wyznaje swoją teorię typów facetów, których zasad nikt nie zna, so yeah). Tak więc mamy tego Kentina, który totalnie niczym się nie wyróżnia, poza byciem w wojsku i spadkiem po reszcie facetów, którzy przeżyli jakiś tam character development w międzyczasie i gdzieś trzeba było upchnąć te charakterowe resztki. Albo nawet nie, czasami wydaje się, że ta postać jest zbudowana na zasadzie cegiełek: od Kastiela weźmiemy atmosferę zabijaki, od Nataniela pasywną agresję, itd. Ken to taki śmietnik na wszystkie niepasujące lub zapomniane ceszki i cechy od innych postaci i dlatego kiedy twórcy próbują wprowadzić z nim jakiś dialog, to pół biedy, gdy jest on neutralny, bo można by go wsadzić w usta dowolnej postaci i nie trzeba tutaj jakieś głębi. Ale gdy dostajemy taką treściwszą wymianę zdań, to wtedy jest cała bieda i jeszcze większe skonsternowanie scenariuszem w Słodkim Flircie niż zwykle. Kentin ma tam jakiś szkielet postaci, szkic archetypu, ale nic z tego nie doczekało się rozwinięcia. Zbierałam z nim kiedyś ilustracje i ten route przypomina trochę umawianie się z postacią drugoplanową - same zachowawcze dialogi, zero chemii, pcha fabułę naprzód i to by było na tyle. No i teraz mamy taki dialog z Kentinem, który bierze się praktycznie z księżyca, w sytuacji, która też wyrosła znikąd i nie wiem w sumie co mam z tym zrobić, więc po prostu pytam, czy ten ciołek jest zazdrosny, bo tylko to mi przychodzi do głowy.
Kentin: Co? Nie, czemu?
I lovometr nie spada (mam z nim stówkę, więc nie wiem, czy to neutralna odpowiedź, czy nie). O co ci chodzi, Beemoovie? Co chcesz przekazać w tych wszystkich dialogach, w których nie wiadomo o co loto? Z jednej strony nie wiążę z dramą Kentina żadnej nadziei, bo jaką dramę można zafundować postaci, która drży w posadach swej konstrukcji. Z drugiej nie sądzę, żebym coś z niej w ogóle zrozumiała, bo cały Kentin jest tak niewyraźnie napisany, że trzeba będzie chyba szukać wyjaśnienia w elementach wystroju, bo nie w tekście.
Sucrette: (Postanowiłam nic więcej nie mówić, by go nie zranić.)
JEZUS. Czy mogę być, do jasnej cholery, niemiła choć dla jednej osoby w tej grze, która nie jest Melanią?! Albo Amber?! Czy naprawdę na taką możliwość wobec pojedynczej postaci muszę czekać kolejne 30 odcinków, jak w przypadku Kastiela?
Sucrette: (Chyba zawsze miał do słabość. Może jest trochę zazdrosny...)
I CO MNIE TO OBCHODZI
Sucrette: (Lepiej nie pogłębiać rany.)
O Boże, niech już lepiej kończą ten odcinek, bo zaraz mnie coś trafi.
Suśka, zgodnie ze swoją dotychczasową psychologią, jest okrutnie wzburzona zaszłą sytuacją, tak więc wzorem bohaterek Jane Austen musi się trochę powachlować na świeżym powietrzu. W tym czasie dostajemy ponownie cudowne wynurzenia o tym, że Armin jest na nas zły, a teraz to już pewnie jeszcze bardziej i COŚ CO NIE JEST NASZĄ WINĄ I ZDARZYŁO SIĘ PRZYPADKIEM POZOSTAWI SKAZĘ NA NASZYM ZWIĄZKU. Boże. Boże! .... No nie, teraz ja się muszę powachlować.
Sucrette: (Armin mnie minął i nawet się nie zatrzymał!)
Och, nie!
Mam dość tego ze wszech miar wkur...zającego wątku (tyle dobrego, że Suśka wreszcie zaczęła kminić, że nie jest niczemu winna; niestety w otoczeniu takich durnych myśli jak NASZ ZWIĄZEK UCIERPI OD PRZYPADKOWEGO MUŚNIĘCIA TORSU KENTINA), więc ruszam na spotkanie z aleksową dramą. W międzyczasie dzwoni Laeti, dla której - uwaga, uwaga - mogę być MIŁA (och, Beemoovie, królu złoty!), więc czym prędzej z tego korzystam. Wszystko, byle tylko uciec od idiotycznej kłótni z Arminem. W parku spotykam skichanego Aleksego. Chwila prawdy tuż-tuż i ha ha, zaryzykuję suchara, że nikt nie odbierze. Zobaczmy.
Telefon: Halo?
No dobra, ktoś odbiera i następuje bardzo ładny dialog (i w ogóle bardzo ładna scena z Sukretą i Aleksym pod drzewem, wsłuchującymi się w telefon) o zmarłych rodzicach biologicznych bliźniaków. Pan w słuchawce proponuje Aleksemu spotkanie, aby wyjaśnić szczegóły i mam nadzieję, że dostaniemy jakieś małe podsumowanko tego wątku. Okazuje się, że za drzewem schował się Armin i po skończonej rozmowie wybiega, łzą policzek zroszon. W obliczu takiej rewelacji rzecz jasna następują przeprosiny. I coś, na co długo czekałam.
Armin: Przepraszam.... Zachowałem się jak dupek.
YOU DON'T SAY
Armin tłumaczy, że zakończył poszukiwanie w tym momencie, bo nie chciał wiedzieć, co stało się z rodzicami. Mam dwa zdania na temat reakcji Armina - po pierwsze podoba mi się, że mimo wszystko mój jaskiniowiec jest tym miększym bratem i Alexy jest od niego wyraźnie silniejszy psychicznie (zauważcie, że Alexy zaczyna płakać dopiero w momencie, gdy Armin przeprasza, chociaż teraz nie jestem pewna, czy W OGÓLE płacze, trochę za szybko klikałam). Z drugiej jednak strony raczej bardziej prawdopodobne byłoby, gdyby Arminowi powinęła się noga przy hakowaniu i uniósł się dumą, i nie stała za tym obawa przed odkryciem prawdy. Nie wiem, po prostu spodziewałam się, że to będzie taki wielki krok naprzód w kwestii arminowskiej dojrzałości i to będzie pointą odcinka. Nie do końca jestem w stanie uwierzyć w sentymentalność miejscowego geeka - z wszystkich facetów jest chyba mimo wszystko najdziecinniejszy (za to najbardziej wyluzowany i chwała mu za to). Oh well, mimo to cieszę się, bo to naprawdę fajna drama była, taka bez zadęcia.
Udało mi się odblokować ilustrację i jest ona cudna - jestem pies na męskie łzy, cóż poradzić - niestety po całym odcinku robienia z siebie męczennicy nie jestem w stanie powiedzieć, że podobają mi się warunki jej odblokowania. I niech to posłuży za cały komentarz do tej sytuacji, bo jeśli powiem coś więcej, to mogę otrzeć się o osta, ale pewnie kto grał i zdobył, ten wie, o co cho.
Armin i Alexy proszą, abym towarzyszyła im w spotkaniu z panem z telefonu i tu dostajemy jeszcze troszeczkę cringe’u na koniec.
Sucrette: (A miałam się nie mieszać w cudze sprawy...)
Chyba już wiem, dlaczego niektórzy ludzie okraszają swoje posty miliardem emotikon jak jakimś dezodorantem. Serio, gdybym wiedziała, że Suśka powiedziała to prześmiewczo, to okej, nie ma sprawy. Niestety dialogi w tej grze są tak suche i kwadratowe w dużej mierze, że każdą kwestię odczytuję tu at face value, więc znowu wznoszę oczy do nieba, bo ty tępa dzido, to twój facet cię prosi o obecność w jednej z ważniejszych chwil w jego życiu. Rozumiem tę odpowiedź, gdy Armin niej jest naszym WS-em, w innym przypadku powinna zostać zmieniona, sorry.
Docieramy do kafejki, a tam nieznajomy, który wita się z - dum, dum, dum, dum - Kentinem. Jako że nie mam już siły wymyślać jakiegoś cwaniackiego komentarza, to napiszę tylko: do zobaczenia w następnym odcinku!
"Och, już nie mogę doczekać się Faraza pocącego się pod ostrzałem pytań Sukrety." - no i to byłby ten dialog, na który byłabym gotowa wydać dowolną ilość PA.
OdpowiedzUsuńW sumie ten wątek z Amber - królową pszczół jest dla mnie jedyną w miarę jasną stroną dziwacznej fabuły pt. "Ukrywajmy związek". Nie dlatego, że jest dobry, skądże znowu - po prostu to jakies takie niemal nostalgiczne, aż przypominają mi się czasy, kiedy człowiek miał -naście lat i myślał, że jego dramy i życie uczuciowe to serious business, nawet jeśli w rzeczywistości #nikogo, a plotki stanowiły groźniejsze oręże niż miecz i włócznia razem.
"rewelacyjna rozmowa z Aleksym" - widzę te słowa, znam je wszystkie i rozumiem, a jednak poustawiane w tej sekwencji są dla mnie kompletnie bezsensowne. Nic na to nie poradzę - obcowanie z Aleksym w LL skutecznie zabiło we mnie resztki ciepłych uczuć, które żywiłam do tej postaci.