Słuchajcie, słuchajcie, mając do wyboru kieckę na komers na zakończenie
trzeciej gimnazjum i stylówę dobrą na jubileusz babci wybrałam to
drugie, bo wszelkie znaki na niebie i ziemi z poprzednich odcinków (poza
27) twierdziły, że Armin woli powyciągane swetry. Z tym przekonaniem
rzuciłam kostkę prawdopodobieństwa, z której wypadło mi YOLO, jadę
dalej. Daleko nie zajdę na dwustu PA, ale można próbować (tak dla
jasności: oba stroje mi się podobają, tak się tylko wyzłośliwiam
niewinnie).
Nikt nie przekona mnie, żeby nie streszczać epizodu, bo SPOILERY!!!!111oneoneone. Jak wchodzisz do tematu o bieżącym odcinku, to przygotuj się, że ludzie będą o nim mówili, sorry bardzo. Tak więc po podjęciu najbardziej ważkiej decyzji, jaką jest w stanie podjąć Sukreta w tej grze (dobór stroju), konfrontuje się ona w salonie ze swoimi głodnymi wlepienia następnego szlabanu rodzicami. Tym razem to matka odgrywa złego policjanta, co powoduje u niej rozszerz źrenic. Nie żartuję, to ma być jej zmartwiona reakcja, a ona wygląda jak kobieta-kot. Filip jak zwykle do zjedzenia, z gorącego biseinena staje się smutnym gorącym biseinenem, otome z tatami do wyrwania WHERE.
Po słodkim pitu-pitu Sukreta już czuje, że może oddać się swoim ulubionym zajęciom, czyli wyciąganiem wszystkich brudów z życia znajomych oraz niszczeniem swego związku, gdy WTEM -- FABUŁA. Catwoman wybiega za nami z wieścią, że dzwoni do nas Laeti. Następuje arcydziwny dialog, w którym Sucrette zaczyna węszyć, bo coś tu jest nie halo. Znaczy, ja wiem, co jest nie halo - trzymanie Laeti w najbliższym sąsiedztwie jest niebezpieczne dla utartego statusu quo i takie tam - jednak ta gra sugeruje, że Laeti ma dostać jakąś dramę.
Czaicie? Laeti. Dramę. LAETI.
Nikt nie przekona mnie, żeby nie streszczać epizodu, bo SPOILERY!!!!111oneoneone. Jak wchodzisz do tematu o bieżącym odcinku, to przygotuj się, że ludzie będą o nim mówili, sorry bardzo. Tak więc po podjęciu najbardziej ważkiej decyzji, jaką jest w stanie podjąć Sukreta w tej grze (dobór stroju), konfrontuje się ona w salonie ze swoimi głodnymi wlepienia następnego szlabanu rodzicami. Tym razem to matka odgrywa złego policjanta, co powoduje u niej rozszerz źrenic. Nie żartuję, to ma być jej zmartwiona reakcja, a ona wygląda jak kobieta-kot. Filip jak zwykle do zjedzenia, z gorącego biseinena staje się smutnym gorącym biseinenem, otome z tatami do wyrwania WHERE.
Po słodkim pitu-pitu Sukreta już czuje, że może oddać się swoim ulubionym zajęciom, czyli wyciąganiem wszystkich brudów z życia znajomych oraz niszczeniem swego związku, gdy WTEM -- FABUŁA. Catwoman wybiega za nami z wieścią, że dzwoni do nas Laeti. Następuje arcydziwny dialog, w którym Sucrette zaczyna węszyć, bo coś tu jest nie halo. Znaczy, ja wiem, co jest nie halo - trzymanie Laeti w najbliższym sąsiedztwie jest niebezpieczne dla utartego statusu quo i takie tam - jednak ta gra sugeruje, że Laeti ma dostać jakąś dramę.
Czaicie? Laeti. Dramę. LAETI.
Nie Melania, nie Peggy, nie Kim albo Violetta, nie ROZALIA (chociaż w
sumie Rozalia może się zaraz doczeka, if you know what I mean), nie
nawet Amber (dalej nie mogę wybaczyć tej grze, że Amber nawet nie otarła
się o rozwój postaci w wątku natanielowskim). Laeti. No dobra, jeśli
drama Laeti zahaczy o Suśkę i Suśka dostanie dzięki temu character
development, którego O MÓJ BOŻE JAK TA DZIEWUCHA POTRZEBUJE, to jestem
na tak. Jeśli z kolei jest to jakiś arcydurny wstęp do dramy Kentina -
kill with fire before it lays eggs. Osobiście obstawiam nastoletni bunt i
ucieczkę z domu albo coś w ten deseń.
Sukreta stara się wykazać niezwykłą percepcją, ale jak dla mnie po prostu naoglądała się za dużo Sherlocka i ugrała w Feniksa Rajta (och, żeby tylko) - ktoś ot tak wymyślił sobie z odcinka na odcinek, że Laeti będzie częścią czegoś większego i wygląda to, no cóż, miernie. Dziewczyna pojawia się w odcinku z galerią, Sukreta nie mówi jej, gdzie ma szkołę, Laeti w końcu ją znajduje, Laeti jest pies na chłopy i ogólnie wesoła dziewuszka, ale przede wszystkim Laeti jest BYŁĄ przyjaciółką Sukrety, do czego nie mamy wiadomości, że taż przyjaźń zakończyła się z hukiem. Ale nie, nasza heroina będzie po jednym pidżama party podejrzewać ją o pragnienie zatrucia szkoły wąglikiem. Sucrette, jesteś wspaniałą osobą, gdzie odbywa się casting na twoją przyjaciółkę? Koniecznie muszę wziąć udział.
Wreszcie spotykam się z moim TróLoffem: ciągle nie mogę przeżyć tego, że nawet moja Sukreta, dziewczyna Armina, nie powie, że PEWNIE! JASNE! z chęcią urządzi razem z nim LAN Party i ugra z nim w Diabolo do późnej nocy. Nie, mojej Sucrette zachciewa się spacerów po parku. URGH. Poza tym rozmowa z Arminem jest naprawdę spoko, ani jedno, ani drugie nie histeryzuje, para pseudo-nerdów idzie kupować Lysandrowi prezent. Armin knows what's up, bo pomimo totalnej nieznajomości szkolnego przebierańca proponuje kupno maskotki z królikiem. No inaczej nie jestem w stanie tego wytłumaczyć poza tym, że Armin siedzi na Tumblrze pod tagami #mycandylove, #corazondemelon i #episodespoilers, bo nie wyobrażam sobie, czemu miałby to zaproponować. Ewentualnie bardzo nie lubi kwiatów. Ewentualnie królik wygląda jak RoboCop albo Son Goku.
Po tym jak Armin próbuje być trochę dżentelmen, a Sukreta trochę feministka, para wkłada swoje szanowne cztery litery do autobusu i odbywa niebywale wesołą (czyt. nikt nic nie mówi, kurczowo trzymamy się uchwytów, odmawiamy dziesiątkę różańca w intencji Lysandra) podróż do szpitala. Okazuje się, że po drodze zabłądzili i trafili na jakiś uniwersytet, gdyż wita ich pani w dziekanacie o niezmiennie słonecznej dyspozycji (wszak każe im czekać TYLKO dwie minuty!). Spacer po szpitalu utwierdza naszych bohaterów w przekonaniu, że jednak trafili w dobre miejsce, wracają więc do recepcji. Niestety Słodki Flirt dalej kontynuuje swoją lekcję Prawdy w Internecie, a Armin z zaskoczeniem stwierdza, że jego taktyka na narwanego buca działa jak ogniste ataki na wodne pokemony. No kto by się spodziewał! Nasi dzielni licealiści stwierdzają, że dorośli są przereklamowani i zaczynają szukać Lysandra na własną rękę, zaczynając od windy.
W windzie co prawda Lysandra nie ma, ale za to jest dobry moment na badanie migdałków. Niestety słodkie riki-tiki-tak przerywa kolejne gościnne pojawienie się gwiazdy w Słodkim Flircie (mam nadzieję, że wypłacają im należyte gaże).
Sucrette: Szukamy naszego kolegi, Lysandra.
George Clooney: To egzaltowane imię coś mi mówi. Pajacowate ubranie i poszarpane, brudne włosy?
Sucrette: To jego zwykła fryzura.
George Clooney: A ja myślałem, że to asfalt był taki upaćkany w tym miejscu! W każdym razie to mój pacjent! Naprzód, młodzieży!
Ten dialog naprawdę pojawia się w grze, nic nie zmyślam.
No dobra, skłamałam. George Clooney nie idzie z nami, tylko aktualizuje mapę do naszego questa.
Nasze dzielne party wchodzi na piętro, i tak wtarabania się do złego pokoju (ale czy na pewno?!), po czym na korytarzu spotyka Rozalię.
Armin: Źle wyglądasz.
Sucrette: Dalej cię trzyma ta kolacja? Który to już odcinek, trzeci?
Rozalia: Też byście tak wyglądali, gdyby narysowali wam zeza.
Sucrette: Już jedną Catwoman spotkałam, to jakaś plaga.
Rozalia startuje po nagrodę Najbardziej Dramatycznego Wstępu do Złych Wiadomości Sezonu, aczkolwiek trudno rywalizować z Ultramelodramatycznym Trailerem do tego odcinka. Tak czy inaczej: nie od dziś wiadomo, że na smutki najlepsze są czekoladowe parfaity, dlatego nasze party wzbogacone o kolejną sierotkę robi najazd na kafejkę. Bardzo po studencku.
*Sprite Rozalii ma zamknięte oczy*
Rozalia: Muszę się skoncentrować.
Sucrette: (Rozalia zamknęła oczy, żeby się skoncentrować.)
WIEMY!
Rozalia: No, jestem gotowa.
Sucrette: Rozalia otworzyła oczy i powiedziała, że jest gotowa.
Armin: ... Wszystko okej?
Rozalia: Może to ciebie coś potrąciło?
Sucrette: >.<
Rozalia opowiada o wypadku Lysandra i jego ostatnich smuteczkach. W międzyczasie Armin zarzuca nam takim oto klejnotem:
Armin: Jego ojciec ma poważne kłopoty ze zdrowiem? Nie mają szczęścia w tej rodzinie.
LOL, Armin, Lysander to facet, którego jedynym zmartwieniem do tej pory były króliki wyprzedane z rodzinnego gospodarstwa, "brak szczęścia" to ogromna nadinterpretacja! No chyba że masz na myśli to, jak w jednym czasie nałożyły się na siebie jego wypadek i fatalna kondycja ojca, jednak mimo to ciągle dziwnie się czyta o tragedii w związku z postacią, o której można powiedzieć tylko tyle, że pisze wiersze i od święta zaśpiewa w zespole. A, no i gubi notatnik.
Sukreta stara się wykazać niezwykłą percepcją, ale jak dla mnie po prostu naoglądała się za dużo Sherlocka i ugrała w Feniksa Rajta (och, żeby tylko) - ktoś ot tak wymyślił sobie z odcinka na odcinek, że Laeti będzie częścią czegoś większego i wygląda to, no cóż, miernie. Dziewczyna pojawia się w odcinku z galerią, Sukreta nie mówi jej, gdzie ma szkołę, Laeti w końcu ją znajduje, Laeti jest pies na chłopy i ogólnie wesoła dziewuszka, ale przede wszystkim Laeti jest BYŁĄ przyjaciółką Sukrety, do czego nie mamy wiadomości, że taż przyjaźń zakończyła się z hukiem. Ale nie, nasza heroina będzie po jednym pidżama party podejrzewać ją o pragnienie zatrucia szkoły wąglikiem. Sucrette, jesteś wspaniałą osobą, gdzie odbywa się casting na twoją przyjaciółkę? Koniecznie muszę wziąć udział.
Wreszcie spotykam się z moim TróLoffem: ciągle nie mogę przeżyć tego, że nawet moja Sukreta, dziewczyna Armina, nie powie, że PEWNIE! JASNE! z chęcią urządzi razem z nim LAN Party i ugra z nim w Diabolo do późnej nocy. Nie, mojej Sucrette zachciewa się spacerów po parku. URGH. Poza tym rozmowa z Arminem jest naprawdę spoko, ani jedno, ani drugie nie histeryzuje, para pseudo-nerdów idzie kupować Lysandrowi prezent. Armin knows what's up, bo pomimo totalnej nieznajomości szkolnego przebierańca proponuje kupno maskotki z królikiem. No inaczej nie jestem w stanie tego wytłumaczyć poza tym, że Armin siedzi na Tumblrze pod tagami #mycandylove, #corazondemelon i #episodespoilers, bo nie wyobrażam sobie, czemu miałby to zaproponować. Ewentualnie bardzo nie lubi kwiatów. Ewentualnie królik wygląda jak RoboCop albo Son Goku.
Po tym jak Armin próbuje być trochę dżentelmen, a Sukreta trochę feministka, para wkłada swoje szanowne cztery litery do autobusu i odbywa niebywale wesołą (czyt. nikt nic nie mówi, kurczowo trzymamy się uchwytów, odmawiamy dziesiątkę różańca w intencji Lysandra) podróż do szpitala. Okazuje się, że po drodze zabłądzili i trafili na jakiś uniwersytet, gdyż wita ich pani w dziekanacie o niezmiennie słonecznej dyspozycji (wszak każe im czekać TYLKO dwie minuty!). Spacer po szpitalu utwierdza naszych bohaterów w przekonaniu, że jednak trafili w dobre miejsce, wracają więc do recepcji. Niestety Słodki Flirt dalej kontynuuje swoją lekcję Prawdy w Internecie, a Armin z zaskoczeniem stwierdza, że jego taktyka na narwanego buca działa jak ogniste ataki na wodne pokemony. No kto by się spodziewał! Nasi dzielni licealiści stwierdzają, że dorośli są przereklamowani i zaczynają szukać Lysandra na własną rękę, zaczynając od windy.
W windzie co prawda Lysandra nie ma, ale za to jest dobry moment na badanie migdałków. Niestety słodkie riki-tiki-tak przerywa kolejne gościnne pojawienie się gwiazdy w Słodkim Flircie (mam nadzieję, że wypłacają im należyte gaże).
Sucrette: Szukamy naszego kolegi, Lysandra.
George Clooney: To egzaltowane imię coś mi mówi. Pajacowate ubranie i poszarpane, brudne włosy?
Sucrette: To jego zwykła fryzura.
George Clooney: A ja myślałem, że to asfalt był taki upaćkany w tym miejscu! W każdym razie to mój pacjent! Naprzód, młodzieży!
Ten dialog naprawdę pojawia się w grze, nic nie zmyślam.
No dobra, skłamałam. George Clooney nie idzie z nami, tylko aktualizuje mapę do naszego questa.
Nasze dzielne party wchodzi na piętro, i tak wtarabania się do złego pokoju (ale czy na pewno?!), po czym na korytarzu spotyka Rozalię.
Armin: Źle wyglądasz.
Sucrette: Dalej cię trzyma ta kolacja? Który to już odcinek, trzeci?
Rozalia: Też byście tak wyglądali, gdyby narysowali wam zeza.
Sucrette: Już jedną Catwoman spotkałam, to jakaś plaga.
Rozalia startuje po nagrodę Najbardziej Dramatycznego Wstępu do Złych Wiadomości Sezonu, aczkolwiek trudno rywalizować z Ultramelodramatycznym Trailerem do tego odcinka. Tak czy inaczej: nie od dziś wiadomo, że na smutki najlepsze są czekoladowe parfaity, dlatego nasze party wzbogacone o kolejną sierotkę robi najazd na kafejkę. Bardzo po studencku.
*Sprite Rozalii ma zamknięte oczy*
Rozalia: Muszę się skoncentrować.
Sucrette: (Rozalia zamknęła oczy, żeby się skoncentrować.)
WIEMY!
Rozalia: No, jestem gotowa.
Sucrette: Rozalia otworzyła oczy i powiedziała, że jest gotowa.
Armin: ... Wszystko okej?
Rozalia: Może to ciebie coś potrąciło?
Sucrette: >.<
Rozalia opowiada o wypadku Lysandra i jego ostatnich smuteczkach. W międzyczasie Armin zarzuca nam takim oto klejnotem:
Armin: Jego ojciec ma poważne kłopoty ze zdrowiem? Nie mają szczęścia w tej rodzinie.
LOL, Armin, Lysander to facet, którego jedynym zmartwieniem do tej pory były króliki wyprzedane z rodzinnego gospodarstwa, "brak szczęścia" to ogromna nadinterpretacja! No chyba że masz na myśli to, jak w jednym czasie nałożyły się na siebie jego wypadek i fatalna kondycja ojca, jednak mimo to ciągle dziwnie się czyta o tragedii w związku z postacią, o której można powiedzieć tylko tyle, że pisze wiersze i od święta zaśpiewa w zespole. A, no i gubi notatnik.
***
W poprzedniej części Armin nie popisał się elokwencją, ale to nic, gdyż jego flamie załączyła się solidarność małżeńska i w monologu palnie taką oto głupotkę:
Sucrette: (Arminowi brakuje trochę taktu...)
Tak jak tobie w niemal każdym odcinku, am I right?!
Rozalia twierdzi, że trzy dialogi na krzyż z dwóch poprzednich odcinków wystarczyły, by Lysander wykształcił w sobie Smutek™ zdolny do zakrzywiania meandrów pamięci i selekcji wspomnień pożądanych.
Armin: Ale historia!
Sucrette: (Nie wiem co powiedzieć... W ogóle się tego nie spodziewałam.)
Ja też nie (nieprawda), ale żyję ciągle nadzieją, że znowu wypuszczą z piwnicy tego kolesia/tę kolesiówę od scenariusza z odcinka 28.
Rozalia, zmęczona całą tą ekspozycją, potrzebuje rogalika.
Sucrette: (W innych okolicznościach powiedziałabym jej, że przecież już siedzi. Zamiast tego tylko przytaknęłam. Byłam pochłonięta swoimi myślami.)
Panie i Panowie, nasza heroina. Taka zadziorna, zabawna i przede wszystkim wyrozumiała.
W międzyczasie Armin stwierdza fakt, że Lysander pewnie nie będzie go pamiętał, a Sucrette myśli, że on się tym przejął.
Nasza wesoła drużyna idzie do Lysandra. Przed drzwiami do jego pokoju stoją Leo wyglądający jak dwa tysiące nieszczęść, Mama Lysandra oraz George Clooney, który tłumaczy, jak zachować się ma dwoje napalonych licealistów w pokoju poturbowanego kolegi (np. nie mówić o ostatnich trudnych przeżyciach). Okazuje się, że Lysander rzeczywiście pamięta ze swego życia jeszcze mniej niż zwykle. W tym ludzi ze szkoły, ale nie ma się czemu dziwić: ja też zapomniałam o Klementynie na dziesięć odcinków, bo najzwyczajniej w świecie jej w nich nie było.
Sucrette: (Przecież staliśmy się sobie tacy bliscy... Jak mógł mnie zapomnieć?)
No kurczę, przecież łączy nas tyle niezapomnianych wspomnień! Prawie zmiażdżyłeś dla mnie nadgarstek Amber (dobrze, że to nie był mój nadgarstek, choć myślę, że wtedy na pewno byś mnie zapamiętał do końca życia, a już na pewno ja ciebie), połączyłam się dzięki tobie z Rozalią w jej stalkingu po godzinach, wytłumaczyłeś mi gegrę, robiłam dziwne rzeczy na plaży, żeby ściągnąć ci koszulę, pooglądaliśmy sarny (byłeś nimi bardziej zainteresowany niż mną, ale to nic), ZDJĄŁEŚ PRZEDE MNĄ KOSZULĘ (to prawie jak trzecia baza!), zrobiliśmy koncert, poudawaliśmy, że przejmujemy się Debrą, potem długo, długo nic... no ale to takie ważne, więź trwalsza i głębsza niż ta między bliźniakami jednojajowymi! A już na pewno Kastiel i Rozalia nie mogą się pochwalić taką relacją, jaką my mamy!
Sucrette: A więc mnie nie pamiętasz?
Lysander: Przykro mi.
Sucrette: ...
Armin: Mnie nie kojarzysz na sto procent i w sumie mnie to wsio rybka, przyszedłem, żeby trzymać ze swoim kociakiem, ale--
Sucrette: Hej, Lysander.
Lysander: S-słucham?
Sucrette: Lekarz mi powiedział, że twój ojciec najpewniej umrze w tym tygodniu.
Lysander: !!!!!! *Lysander pada na zawał*
Armin: Sucrette, dlaczego to zrobiłaś!? Przecież lekarz powie---
Sucrette: Nikt mnie nigdy nie zapomina. NIKT.
- Koniec Odcinka -
... Żartowałam!
Armin rzeczywiście mówi, że to lipa, że Lysander nie pamięta o kolegach z klasy, na co Sucrette strzela mini-focha. Nie wiem o co cho, ale w tej grze postacie mają totalnie skrzywione zachowania międzyludzkie, więc może to i lepiej. Sucrette stara się, jak to sama określa, "pomóc usytuować siebie" we wspomnieniach Lysandra. To tłumaczenie czasami zabija mnie lepiej niż przejeżdżający samochód. Aha, oczywiście kierowca ucieka z miejsca wypadku. Albo dorobią do tego happy end poza planem, albo nie wspomną nigdy więcej, bo kto ma czas na wątki inne niż te związane z facetem, albo okaże się, że to rzeczywiście był mąż Delanay albo ktoś podobny, niestety gra sobie przypomni, że to zbyt hardkorowy wątek na tę grę i z jednego dialogu dowiemy się, że kierowca smaży się w ciepłej celi wraz z tatą Nataniela, KONIEC.
Tak czy inaczej Sukreta próbuje:
A. Jesteśmy przyjaciółmi.
B. Jesteśmy kolegami z klasy.
C. Byłeś przy mnie w trudnych chwilach.
Widzicie, rozpisanie dialogów w tej grze pozostaje dla mnie tajemnicą prawie od początku (np. uprzejme odpowiedzi do Nataniela, po których on nazywa nas głupią krową). Nie inaczej jest tym razem: wszystkie odpowiedzi po prawdzie oznaczają to samo. Ja wiem i ty wiesz, że kolega z klasy i przyjaciel to trochę coś innego, ale nie jestem pewna, czy gra to wie. Jednak największy ambaras wychodzi przy odpowiedzi A i C: skoro jest przyjacielem, to chyba jego psi obowiązek wspierać w trudnych chwilach? Naprawdę nie dało się po prostu napisać "wiesz, tak właściwie to jesteś moim chłopakiem"? To chyba właśnie przyjemne wspomnienie, a gazylion filmów o amnezji pokazało mi, że absolutnie nie wolno kłamać w takich kwestiach! ... O nie, to znowu jeden z tych filmów, prawda?
No cóż, nawet po zdobyciu niemałej liczby ilustracji z Lysandrem wybrałabym odpowiedź D (*Spróbuj rozładować atmosferę* - Kilka razy znalazłam twój notatnik, właściwie to nic się nie zmieniło od tego wypadku, tylko teraz pamiętasz trochę mniej, wiesz? Ha ha ha!), ale gra nie daje mi takiej możliwości, więc wybieram odpowiedź B.
W poprzedniej części Armin nie popisał się elokwencją, ale to nic, gdyż jego flamie załączyła się solidarność małżeńska i w monologu palnie taką oto głupotkę:
Sucrette: (Arminowi brakuje trochę taktu...)
Tak jak tobie w niemal każdym odcinku, am I right?!
Rozalia twierdzi, że trzy dialogi na krzyż z dwóch poprzednich odcinków wystarczyły, by Lysander wykształcił w sobie Smutek™ zdolny do zakrzywiania meandrów pamięci i selekcji wspomnień pożądanych.
Armin: Ale historia!
Sucrette: (Nie wiem co powiedzieć... W ogóle się tego nie spodziewałam.)
Ja też nie (nieprawda), ale żyję ciągle nadzieją, że znowu wypuszczą z piwnicy tego kolesia/tę kolesiówę od scenariusza z odcinka 28.
Rozalia, zmęczona całą tą ekspozycją, potrzebuje rogalika.
Sucrette: (W innych okolicznościach powiedziałabym jej, że przecież już siedzi. Zamiast tego tylko przytaknęłam. Byłam pochłonięta swoimi myślami.)
Panie i Panowie, nasza heroina. Taka zadziorna, zabawna i przede wszystkim wyrozumiała.
W międzyczasie Armin stwierdza fakt, że Lysander pewnie nie będzie go pamiętał, a Sucrette myśli, że on się tym przejął.
Nasza wesoła drużyna idzie do Lysandra. Przed drzwiami do jego pokoju stoją Leo wyglądający jak dwa tysiące nieszczęść, Mama Lysandra oraz George Clooney, który tłumaczy, jak zachować się ma dwoje napalonych licealistów w pokoju poturbowanego kolegi (np. nie mówić o ostatnich trudnych przeżyciach). Okazuje się, że Lysander rzeczywiście pamięta ze swego życia jeszcze mniej niż zwykle. W tym ludzi ze szkoły, ale nie ma się czemu dziwić: ja też zapomniałam o Klementynie na dziesięć odcinków, bo najzwyczajniej w świecie jej w nich nie było.
Sucrette: (Przecież staliśmy się sobie tacy bliscy... Jak mógł mnie zapomnieć?)
No kurczę, przecież łączy nas tyle niezapomnianych wspomnień! Prawie zmiażdżyłeś dla mnie nadgarstek Amber (dobrze, że to nie był mój nadgarstek, choć myślę, że wtedy na pewno byś mnie zapamiętał do końca życia, a już na pewno ja ciebie), połączyłam się dzięki tobie z Rozalią w jej stalkingu po godzinach, wytłumaczyłeś mi gegrę, robiłam dziwne rzeczy na plaży, żeby ściągnąć ci koszulę, pooglądaliśmy sarny (byłeś nimi bardziej zainteresowany niż mną, ale to nic), ZDJĄŁEŚ PRZEDE MNĄ KOSZULĘ (to prawie jak trzecia baza!), zrobiliśmy koncert, poudawaliśmy, że przejmujemy się Debrą, potem długo, długo nic... no ale to takie ważne, więź trwalsza i głębsza niż ta między bliźniakami jednojajowymi! A już na pewno Kastiel i Rozalia nie mogą się pochwalić taką relacją, jaką my mamy!
Sucrette: A więc mnie nie pamiętasz?
Lysander: Przykro mi.
Sucrette: ...
Armin: Mnie nie kojarzysz na sto procent i w sumie mnie to wsio rybka, przyszedłem, żeby trzymać ze swoim kociakiem, ale--
Sucrette: Hej, Lysander.
Lysander: S-słucham?
Sucrette: Lekarz mi powiedział, że twój ojciec najpewniej umrze w tym tygodniu.
Lysander: !!!!!! *Lysander pada na zawał*
Armin: Sucrette, dlaczego to zrobiłaś!? Przecież lekarz powie---
Sucrette: Nikt mnie nigdy nie zapomina. NIKT.
- Koniec Odcinka -
... Żartowałam!
Armin rzeczywiście mówi, że to lipa, że Lysander nie pamięta o kolegach z klasy, na co Sucrette strzela mini-focha. Nie wiem o co cho, ale w tej grze postacie mają totalnie skrzywione zachowania międzyludzkie, więc może to i lepiej. Sucrette stara się, jak to sama określa, "pomóc usytuować siebie" we wspomnieniach Lysandra. To tłumaczenie czasami zabija mnie lepiej niż przejeżdżający samochód. Aha, oczywiście kierowca ucieka z miejsca wypadku. Albo dorobią do tego happy end poza planem, albo nie wspomną nigdy więcej, bo kto ma czas na wątki inne niż te związane z facetem, albo okaże się, że to rzeczywiście był mąż Delanay albo ktoś podobny, niestety gra sobie przypomni, że to zbyt hardkorowy wątek na tę grę i z jednego dialogu dowiemy się, że kierowca smaży się w ciepłej celi wraz z tatą Nataniela, KONIEC.
Tak czy inaczej Sukreta próbuje:
A. Jesteśmy przyjaciółmi.
B. Jesteśmy kolegami z klasy.
C. Byłeś przy mnie w trudnych chwilach.
Widzicie, rozpisanie dialogów w tej grze pozostaje dla mnie tajemnicą prawie od początku (np. uprzejme odpowiedzi do Nataniela, po których on nazywa nas głupią krową). Nie inaczej jest tym razem: wszystkie odpowiedzi po prawdzie oznaczają to samo. Ja wiem i ty wiesz, że kolega z klasy i przyjaciel to trochę coś innego, ale nie jestem pewna, czy gra to wie. Jednak największy ambaras wychodzi przy odpowiedzi A i C: skoro jest przyjacielem, to chyba jego psi obowiązek wspierać w trudnych chwilach? Naprawdę nie dało się po prostu napisać "wiesz, tak właściwie to jesteś moim chłopakiem"? To chyba właśnie przyjemne wspomnienie, a gazylion filmów o amnezji pokazało mi, że absolutnie nie wolno kłamać w takich kwestiach! ... O nie, to znowu jeden z tych filmów, prawda?
No cóż, nawet po zdobyciu niemałej liczby ilustracji z Lysandrem wybrałabym odpowiedź D (*Spróbuj rozładować atmosferę* - Kilka razy znalazłam twój notatnik, właściwie to nic się nie zmieniło od tego wypadku, tylko teraz pamiętasz trochę mniej, wiesz? Ha ha ha!), ale gra nie daje mi takiej możliwości, więc wybieram odpowiedź B.
O kurczę, to pierwszy raz gdy odpowiedziałam w tej grze zgodnie z prawdą
i nikt nie nazwał mnie w zamian głupią krową! To takie miłe być
docenianą. Teraz sądzę, że każdy facet powinien wpaść pod samochód pod
Słodkim Amorisem.
Lysander pyta o Rozalię, Sucrette odpowiada, że spędzi tu całą noc z Leo (oj, ktoś tu się będzie ostro tłumaczył w listach od zaniepokojonych matek!), a Lysander na to, że to urocze z jej strony (he knows what's up).
Sucrette: (Najwidoczniej nasza obecność tutaj nie jest dla niego najważniejsza.)
Lysander pyta o Rozalię, Sucrette odpowiada, że spędzi tu całą noc z Leo (oj, ktoś tu się będzie ostro tłumaczył w listach od zaniepokojonych matek!), a Lysander na to, że to urocze z jej strony (he knows what's up).
Sucrette: (Najwidoczniej nasza obecność tutaj nie jest dla niego najważniejsza.)
Sucrette wyczuwa zakłócenia mocy, w wyniku czego zabiera Armina pod
pachę i wychodzi z pokoju. Notabene królik nie wygląda jak RoboCop, więc
Armin naprawdę musi nie lubić tych kwiatów. Po zmierzeniu Leo i Rozalii
wzrokiem, utkwieniu w nich pogardliwego spojrzenia i wejściu do windy
nie zaszczycając ich nawet spojrzeniem (no, kolejnym), Sucrette prosi o
time-out i wychodzi na zewnątrz bez Armina. W tym momencie gra
stwierdza, że w obliczu takich tragedii musi mnie koniecznie
uszczęśliwić, dlatego zsyła mi promyk słońca w postaci niezawodnej KASI.
...
Dlaczego.
No dobrze, gdzieś tam w głębi mózgu wiem, że to jedyna męska przyjaźń w tej grze, która się cokolwiek liczy (jestem pewna, że Kentin i bliźniacy nie dostaną takiej męskiej komitywy, bo złoty cielec jest tylko jeden), ale czy ja nawet w jednym odcinku poza szkołą nie mogę nacieszyć się brakiem Kastiela? WTB kody na usunięcie go z gry. Nie porzucając ani na chwilę swego wrodzonego uroku, Kastiel żąda (bo przecież nie poprosi) o zreferowanie mu rewelacji ze szpitalnego życia Lysandra, co kończy się jego wielce zdziwioną miną i pytaniem "serio cię nie pamięta?". Pewnie w głębi duszy dopowiedział sobie "szczęściarz".
A. Nie, zastanawiam się, czemu padło na mnie.
B. Nie, trudno przyjąć to do wiadomości.
C. Nie, czuję się taka zraniona.
Jako że dialogi to znowu kategoria "co to za wybór, jak nie ma wyboru", decyduję się na masochistyczną odpowiedź A, dzięki której Kastiel przestanie mnie przerażać swoim altruizmem i pokaże swoje zwyczajowe "ja".
Kastiel: Powinnaś przestać użalać się nad sobą. To on jest ofiarą.
Ach, Kastiel którego wszyscy znamy i kochamy!
Ogólnie trzeba jednak przyznać gościowi, że kiedy zapomina o swojej roli głównego buca tej gry, to potrafi zabłysnąć jakimś godziwym pomysłem. Proponuje delikatnie pomagać pamięci Lysandra przypomnieć sobie o otaczających go ludziach.
Sucrette: (Zaczęłam mu opowiadać, kim dla niego jestem, ale nie naciskałam za bardzo...)
Sucrette, trzeba było od razu powiedzieć, że to ty jesteś bohaterką tej haremówki i w ogóle to co on sobie wyobraża. Amnezji na pewno od razu zrobiłoby się głupio, a Lysandrowi tym bardziej!
Kastiel idzie do Lysandra, a Sucrette czeka na swego lubego z kawą. Armin daje niepokojące znaki, że nie nadaje się na ojca moich dzieci i głównego żywiciela rodziny, skoro przerasta go takie proste zadanie, tak więc Sukreta wyrusza odnaleźć swego jaskiniowca. Po drodze wpada do pokoju Lysandra, a tam Nina Z Sytuacji Korzystająca. Nie robi na mnie wrażenia jej zachowanie, bo wraz z jej debiutem w tej grze uważałam ją za przesadzoną i zbędną ("och, ja też chcę mieć słodką lolitkę w swojej opowieści! I niech zachowuje się jak typowa yandere! To takie oryginalne!"), bardziej bawi mnie Sukreta. Bo jeśli Nina z taką łatwością wmówiła Lysandrowi, że jest jego dziewczyną, to jeśli Sucrette NIE MA tej opcji, gdy Lys jest jej WS, to LOOOOOOL, Sucrette, ty mistrzyni asertywności, ty! Nic dziwnego, że zdobycie chłopa zajęło ci 28 odcinków! Będziesz go teraz odbijać drugie tyle :D
Sucrette orzeka, że nie ma siły, by poradziła sobie z dwunastoletnią dziewczynką, więc wyrusza po wsparcie.
Sucrette: (Szpital opustoszał. Gdzie się wszyscy podziali?)
Zadaję sobie to pytanie podczas każdego odcinka. Pewnie oni też tu mają gdzieś toaletę na grupowe posiedzenia i puszczanie dymka.
Pani z dziekana... recepcji: Nie jesteś na zajęciach z w-fu!
Miła pani, obawiam się, że nie wiem, co to jest w-f. Ostatnie zajęcia, na których byłam, to chemia.
Pani z recepcji: Przyszłaś tutaj, żeby się pobawić?
To zależy. Ale jestem pewna, że Nina bawi się rewelacyjnie.
PzR: Opanuj się. Pacjenci potrzebują spokoju.
Sucrette: (Ona naprawdę ma jakiś problem.)
Nie, ona po prostu nie ma tolerancji wobec nastolatków, którzy biegają na bazar po pierdoły zamiast siedzieć na lekcjach. Dorosłość, droga Sucrette. ODPOWIEDZIALNOŚĆ.
Sucrette szuka ludzi do pomocy:
Leo: Jakiś problem?
Sucrette: Nie.
...
Dlaczego.
No dobrze, gdzieś tam w głębi mózgu wiem, że to jedyna męska przyjaźń w tej grze, która się cokolwiek liczy (jestem pewna, że Kentin i bliźniacy nie dostaną takiej męskiej komitywy, bo złoty cielec jest tylko jeden), ale czy ja nawet w jednym odcinku poza szkołą nie mogę nacieszyć się brakiem Kastiela? WTB kody na usunięcie go z gry. Nie porzucając ani na chwilę swego wrodzonego uroku, Kastiel żąda (bo przecież nie poprosi) o zreferowanie mu rewelacji ze szpitalnego życia Lysandra, co kończy się jego wielce zdziwioną miną i pytaniem "serio cię nie pamięta?". Pewnie w głębi duszy dopowiedział sobie "szczęściarz".
A. Nie, zastanawiam się, czemu padło na mnie.
B. Nie, trudno przyjąć to do wiadomości.
C. Nie, czuję się taka zraniona.
Jako że dialogi to znowu kategoria "co to za wybór, jak nie ma wyboru", decyduję się na masochistyczną odpowiedź A, dzięki której Kastiel przestanie mnie przerażać swoim altruizmem i pokaże swoje zwyczajowe "ja".
Kastiel: Powinnaś przestać użalać się nad sobą. To on jest ofiarą.
Ach, Kastiel którego wszyscy znamy i kochamy!
Ogólnie trzeba jednak przyznać gościowi, że kiedy zapomina o swojej roli głównego buca tej gry, to potrafi zabłysnąć jakimś godziwym pomysłem. Proponuje delikatnie pomagać pamięci Lysandra przypomnieć sobie o otaczających go ludziach.
Sucrette: (Zaczęłam mu opowiadać, kim dla niego jestem, ale nie naciskałam za bardzo...)
Sucrette, trzeba było od razu powiedzieć, że to ty jesteś bohaterką tej haremówki i w ogóle to co on sobie wyobraża. Amnezji na pewno od razu zrobiłoby się głupio, a Lysandrowi tym bardziej!
Kastiel idzie do Lysandra, a Sucrette czeka na swego lubego z kawą. Armin daje niepokojące znaki, że nie nadaje się na ojca moich dzieci i głównego żywiciela rodziny, skoro przerasta go takie proste zadanie, tak więc Sukreta wyrusza odnaleźć swego jaskiniowca. Po drodze wpada do pokoju Lysandra, a tam Nina Z Sytuacji Korzystająca. Nie robi na mnie wrażenia jej zachowanie, bo wraz z jej debiutem w tej grze uważałam ją za przesadzoną i zbędną ("och, ja też chcę mieć słodką lolitkę w swojej opowieści! I niech zachowuje się jak typowa yandere! To takie oryginalne!"), bardziej bawi mnie Sukreta. Bo jeśli Nina z taką łatwością wmówiła Lysandrowi, że jest jego dziewczyną, to jeśli Sucrette NIE MA tej opcji, gdy Lys jest jej WS, to LOOOOOOL, Sucrette, ty mistrzyni asertywności, ty! Nic dziwnego, że zdobycie chłopa zajęło ci 28 odcinków! Będziesz go teraz odbijać drugie tyle :D
Sucrette orzeka, że nie ma siły, by poradziła sobie z dwunastoletnią dziewczynką, więc wyrusza po wsparcie.
Sucrette: (Szpital opustoszał. Gdzie się wszyscy podziali?)
Zadaję sobie to pytanie podczas każdego odcinka. Pewnie oni też tu mają gdzieś toaletę na grupowe posiedzenia i puszczanie dymka.
Pani z dziekana... recepcji: Nie jesteś na zajęciach z w-fu!
Miła pani, obawiam się, że nie wiem, co to jest w-f. Ostatnie zajęcia, na których byłam, to chemia.
Pani z recepcji: Przyszłaś tutaj, żeby się pobawić?
To zależy. Ale jestem pewna, że Nina bawi się rewelacyjnie.
PzR: Opanuj się. Pacjenci potrzebują spokoju.
Sucrette: (Ona naprawdę ma jakiś problem.)
Nie, ona po prostu nie ma tolerancji wobec nastolatków, którzy biegają na bazar po pierdoły zamiast siedzieć na lekcjach. Dorosłość, droga Sucrette. ODPOWIEDZIALNOŚĆ.
Sucrette szuka ludzi do pomocy:
Leo: Jakiś problem?
Sucrette: Nie.
Jakaś dziunia robi wodę z mózgu twojemu bratu, wmawiając mu, że jest jego lasią, ale nie, nic się nie dzieje. Kontynuuj.
Sucrette: Szukam znajomych.
Pielęgniarka: Taką dziewczynę z białymi włosami?
Sucrette: Tak! Dzięki Bogu za Rozalię i jej mary-suowatą fryzurę!
Nie znajduję swoich ziomali, ale za to załapuję się na ładną rozmowę z mamą Lysandra. Niestety tata chłopaków i tak kopnie w kalendarz :( Szkoda, Grzegorz był spoko w tych paru scenach, w których się pojawił. Miał na pewno więcej charakteru, niż jego synowie razem wzięci.
Wcale mnie nie zaskakuje, że znajduję Rozalię w kafejce. Armin tłumaczy się, że zaskoczyła go dzika pielęgniarka, ale to nie rozwiewa moich wątpliwości co do powierzenia mu wychowania moich dzieci. Kastiel zaczyna węszyć spisek i domyślać się, że Armin to mój kociak (och, bo na pewno straaaasznie go to interesuje, ale za to dialogi z Natanielem są pełne soczystego przedłu... ekhm, pokazów męskiej supremacji, tak!). Sukreta przypomina sobie, po co tu jest i opowiada reszcie party, kto zacz. Armin chce się pomyziać, but alas! Myślałam, że już skończyliśmy tę szopkę z udawaniem, ale nie, dalej się w to bawimy. Tak czy inaczej Kastiel decyduje się przydać na coś, a że mam gdzieś Ninę i jakiś taki nudny ten odcinek, więc pozwalam się wszystkim denerwować. Może rozpierdzielą tę budę.
Kastiel: Wejdziemy tam i przerwiemy tę komedię!
TAK!
Armin: Musimy przygotować plan bitwy!
TAK!
Kastiel: Nie potrzebujemy planu. Ostry wpier...dziel powinien wystarczyć.
TAK!
Rozalia: Nie przesadzaj. Istnieją inne rozwiązania niż przemoc.
TA-- Co? Nie! NIE! Nienienienienienie!
Nasze wesołe party już ma iść wbić expa, gdy nagle na drodze staje nam pre-final boss w formie George'a Clooneya.
George Clooney: A co tu się wyrabia, proszę ja młodzieży?
Armin: Idziemy expić!
Sucrette: 50k g plz
Rozalia: Sucrette, ustaw item distribution, ty noobie.
George Clooney: Ach, ci dzisiejsi młodzi. A teraz po naszemu, poproszę.
Kastiel: Te cwele mówią, że chcemy wejść do mojego ziomka, bo jakaś foczka robi mu z mózgu jesień średniowiecza, psze pana.
George Clooney: Aha! ... Nie możecie wejść.
Kastiel: Ale to w szczytnym celu!
George Clooney: Sorry, ale to jest ten odcinek, w którym w przekoloryzowany sposób pokazujemy wam, jak działa prawdziwy świat, dlatego najpierw musicie dać mi w łapę.
Armin: Ale my jesteśmy biednymi licealistami!
George Clooney: No to macie lipę :)
Kastiel: Ostatni raz byłem szlachetny.
Jak powiedział, tak zrobił, i tak nasze party wbija na lysandrową dzielnię bez zbędnych ceregieli. Znaczy, wbijają Sukreta i Rozalia, bo nie wiedzieć czemu ta gra chce mnie ograbić z jedynej przyjemności wynikającej z obecności Kastiela i jego nieposkromionej żądzy mordu na Ninie. Like, come on.
Rozalia: Chodź, Suśka! Powalimy ją na glebę!
Rozalio, ale przed chwilą mówiłaś przecież, że... ech, nieważne.
Nina obmacuje Lysandra i to chyba najwięcej akcji po pocałunkach, ile może się wydarzyć w tej grze.
Lysander: Mam wrażenie, że macie jakiś problem.
Ohohoho, problem to za chwilę będzie.
Rozalia wywala Ninę na zewnątrz (to jest baaaardzo głupie rozwiązanie, bo nawet sama narracja mówi, że Nina nam nie wierzy, ale wychodzi na zewnątrz... bo tak), dzięki czemu teraz to Sucrette ma okazję pomydlić Lysandrowi oczy. Jako że nie łączy mnie z nim totalnie nic poza tym jednym zdjęciem w ramce w czeluściach komody, wypytuję o relacje z Rozalią.
URGH. Rozmowa z Lysandrem jest taka... taka... URGH. Drama dla samej dramy. Co to za szokująca informacja, że Rozalia jest z Leo, Nina nie jest jego dziewczyną? Powinni mu to powiedzieć od początku, bo przepraszam bardzo, jak już sobie wszystko przypomni i dowie się, że zachowywał się jak kawał gnoja (choćby nieświadomie) to co, podziękuje wam za to? Tu NAPRAWDĘ nie było pomysłu na cokolwiek, nawet Lysander z amnezją niepewnie cedzi te swoje kwestie, jak by sam rozumiał, jak debilne to wszystko jest. Wtóruje mu Kastiel, który wydziera się w kafejce na durnotę Niny oraz niemożność powiedzenia Lysandrowi prawdy, bo... Imperatyw Narracyjny.
Sucrette: Powiemy mu wszystko, ale w stosownym czasie.
Kastiel: Ale kiedy?!
Jak dla mnie: od razu, teraz, natychmiast. Albo w ogóle anulujcie całą dramą Lysandra, jest do bani. W międzyczasie Sucrette dopada japońska anemia i wydaję 7 dolców na "to nie królewskie śniadanie". Czy scenarzyści mają jakiś uraz do szpitali? Poza tym czekam na japońskie przeziębienie.
Spotykam Rozalię, odrobinę wychodzi jej przeszłość z Lysandrem, ale żadnych konkretów. Podoba mi się, że ten wątek się pojawia, ale dlaczego okoliczności takie durne i wyjęte z pierwszego lepszego fika?
Jak skończy się drama-lama Lysandra? Czy Kastiel zbije Ninę? Czy Rozalia powali ją na glebę? Czy Armin się do czegoś przyda? Czy możemy wyrwać George'a Clooneya? Tego dowiemy się z mojego kolejnego posta za jakieś dwa tygodnie, a wy na pewno o wiele wcześniej.
Sucrette: Szukam znajomych.
Pielęgniarka: Taką dziewczynę z białymi włosami?
Sucrette: Tak! Dzięki Bogu za Rozalię i jej mary-suowatą fryzurę!
Nie znajduję swoich ziomali, ale za to załapuję się na ładną rozmowę z mamą Lysandra. Niestety tata chłopaków i tak kopnie w kalendarz :( Szkoda, Grzegorz był spoko w tych paru scenach, w których się pojawił. Miał na pewno więcej charakteru, niż jego synowie razem wzięci.
Wcale mnie nie zaskakuje, że znajduję Rozalię w kafejce. Armin tłumaczy się, że zaskoczyła go dzika pielęgniarka, ale to nie rozwiewa moich wątpliwości co do powierzenia mu wychowania moich dzieci. Kastiel zaczyna węszyć spisek i domyślać się, że Armin to mój kociak (och, bo na pewno straaaasznie go to interesuje, ale za to dialogi z Natanielem są pełne soczystego przedłu... ekhm, pokazów męskiej supremacji, tak!). Sukreta przypomina sobie, po co tu jest i opowiada reszcie party, kto zacz. Armin chce się pomyziać, but alas! Myślałam, że już skończyliśmy tę szopkę z udawaniem, ale nie, dalej się w to bawimy. Tak czy inaczej Kastiel decyduje się przydać na coś, a że mam gdzieś Ninę i jakiś taki nudny ten odcinek, więc pozwalam się wszystkim denerwować. Może rozpierdzielą tę budę.
Kastiel: Wejdziemy tam i przerwiemy tę komedię!
TAK!
Armin: Musimy przygotować plan bitwy!
TAK!
Kastiel: Nie potrzebujemy planu. Ostry wpier...dziel powinien wystarczyć.
TAK!
Rozalia: Nie przesadzaj. Istnieją inne rozwiązania niż przemoc.
TA-- Co? Nie! NIE! Nienienienienienie!
Nasze wesołe party już ma iść wbić expa, gdy nagle na drodze staje nam pre-final boss w formie George'a Clooneya.
George Clooney: A co tu się wyrabia, proszę ja młodzieży?
Armin: Idziemy expić!
Sucrette: 50k g plz
Rozalia: Sucrette, ustaw item distribution, ty noobie.
George Clooney: Ach, ci dzisiejsi młodzi. A teraz po naszemu, poproszę.
Kastiel: Te cwele mówią, że chcemy wejść do mojego ziomka, bo jakaś foczka robi mu z mózgu jesień średniowiecza, psze pana.
George Clooney: Aha! ... Nie możecie wejść.
Kastiel: Ale to w szczytnym celu!
George Clooney: Sorry, ale to jest ten odcinek, w którym w przekoloryzowany sposób pokazujemy wam, jak działa prawdziwy świat, dlatego najpierw musicie dać mi w łapę.
Armin: Ale my jesteśmy biednymi licealistami!
George Clooney: No to macie lipę :)
Kastiel: Ostatni raz byłem szlachetny.
Jak powiedział, tak zrobił, i tak nasze party wbija na lysandrową dzielnię bez zbędnych ceregieli. Znaczy, wbijają Sukreta i Rozalia, bo nie wiedzieć czemu ta gra chce mnie ograbić z jedynej przyjemności wynikającej z obecności Kastiela i jego nieposkromionej żądzy mordu na Ninie. Like, come on.
Rozalia: Chodź, Suśka! Powalimy ją na glebę!
Rozalio, ale przed chwilą mówiłaś przecież, że... ech, nieważne.
Nina obmacuje Lysandra i to chyba najwięcej akcji po pocałunkach, ile może się wydarzyć w tej grze.
Lysander: Mam wrażenie, że macie jakiś problem.
Ohohoho, problem to za chwilę będzie.
Rozalia wywala Ninę na zewnątrz (to jest baaaardzo głupie rozwiązanie, bo nawet sama narracja mówi, że Nina nam nie wierzy, ale wychodzi na zewnątrz... bo tak), dzięki czemu teraz to Sucrette ma okazję pomydlić Lysandrowi oczy. Jako że nie łączy mnie z nim totalnie nic poza tym jednym zdjęciem w ramce w czeluściach komody, wypytuję o relacje z Rozalią.
URGH. Rozmowa z Lysandrem jest taka... taka... URGH. Drama dla samej dramy. Co to za szokująca informacja, że Rozalia jest z Leo, Nina nie jest jego dziewczyną? Powinni mu to powiedzieć od początku, bo przepraszam bardzo, jak już sobie wszystko przypomni i dowie się, że zachowywał się jak kawał gnoja (choćby nieświadomie) to co, podziękuje wam za to? Tu NAPRAWDĘ nie było pomysłu na cokolwiek, nawet Lysander z amnezją niepewnie cedzi te swoje kwestie, jak by sam rozumiał, jak debilne to wszystko jest. Wtóruje mu Kastiel, który wydziera się w kafejce na durnotę Niny oraz niemożność powiedzenia Lysandrowi prawdy, bo... Imperatyw Narracyjny.
Sucrette: Powiemy mu wszystko, ale w stosownym czasie.
Kastiel: Ale kiedy?!
Jak dla mnie: od razu, teraz, natychmiast. Albo w ogóle anulujcie całą dramą Lysandra, jest do bani. W międzyczasie Sucrette dopada japońska anemia i wydaję 7 dolców na "to nie królewskie śniadanie". Czy scenarzyści mają jakiś uraz do szpitali? Poza tym czekam na japońskie przeziębienie.
Spotykam Rozalię, odrobinę wychodzi jej przeszłość z Lysandrem, ale żadnych konkretów. Podoba mi się, że ten wątek się pojawia, ale dlaczego okoliczności takie durne i wyjęte z pierwszego lepszego fika?
Jak skończy się drama-lama Lysandra? Czy Kastiel zbije Ninę? Czy Rozalia powali ją na glebę? Czy Armin się do czegoś przyda? Czy możemy wyrwać George'a Clooneya? Tego dowiemy się z mojego kolejnego posta za jakieś dwa tygodnie, a wy na pewno o wiele wcześniej.
***
Ostatnio skończyłam na tym, że znalazłam skorą do zwierzeń Rozalię, po
czym wyruszyłyśmy na kolejne poszukiwania: teraz z kolei szukamy
George'a Clooneya, by wnieść skargę na Ninę, która wyraźnie nie wie, w
jakiej grze się znajduje i kto tu ma embargo na wyrywanie lachonów.
Po drodze spotykamy mamę Lysandra.
Mama Lysandra: Leo zawsze opiekował się swoim młodszym bratem. Jest wspaniały.
Rozalia: *lubieżny uśmiech* Wiem.
Mama Lysandra na te słowa czym prędzej ucieka z miejsca zdarzenia. Ja niestety nie mam takiej opcji.
Wchodzimy do pokoju naszego udręczonego przystojniaczka, a tam mama ukrywająca się przed Rozalią oraz Leo.
Sucrette: (Lysander ma powodzenie...)
Ten szalony Leo próbujący wdrapać się na łóżko brata i poprawić mu poduszki, a matka już zdejmuje chustkę z głowy, coby otrzeć czółko syna potem zroszone! Sodoma i Gomora! Sukreta, kilka przypadków w internecie uświadomiło mi, że istnieje coś takiego jak za dużo yaoi/anime, ty też odstaw.
Rozalia: *szepcze* Naprawdę muszę z nim porozmawiać...
Sucrette: Rozalia szepnęła, że naprawdę musi z nim porozmawiać.
Rozalia: Zaraz cię trzepnę.
Sucrette: ...
Rozalia: ...
Sucrette: Rozalia ze zbolałą miną powiedziała mi, że zaraz mnie trzepnie.
Rozalia: ARGH!
Sucrette: Poza tym (dramatyczna pauza) Leo tu jest. To nie jest dobry moment.
To jest właśnie idealny moment, ale gra będzie zapierać się rękami i nogami, że rozsądek nie jest dobrą odpowiedzią w jakiejkolwiek sytuacji.
Na korytarzu wpadamy na pielęgniarkę. Podczas gdy ja mam nadzieję na zakończenie tej farsy, biedna kobieta, przerażona wizją pchnięcia fabuły naprzód, ucieka w kierunku jakiegoś potrzebującego pacjenta (ileż oni muszą mieć roboty na tym jednym korytarzu, z tym personelem w liczbie sztuk trzech). O dziwo nie doczekuję kolejnego komentarza odnośnie beznadziejności dorosłych, chyba nasze dziarskie bohaterki są tak samo zmęczone tym odcinkiem, jak i ja.
Sucrette: No trudno... Poszukajmy jakiegoś lekarza.
Rozalia: Jeśli w ogóle jakiś się pojawi!
Widzicie, Rozalia chodzi ze mną ledwie od dwóch scen, a już ma dosyć tego szukania wszystkich w każdej mysiej dziurze.
Z ciekawości wchodzę do pokoju obok lysandrowego i RZECZYWIŚCIE, gdy najadę kursorem na szufladę komódki, to on się ZMIENIA. Powstrzymuję jednak moje prymitywne żądze, wybieram człowieczeństwo i wychodzę z pokoju. Nie złamiesz mnie tak łatwo, Słodki Flircie!
Dalej szukamy lekarza.
Rozalia: Mam tego dosyć. Tego lekarza nigdzie nie ma!
A ciasteczka wyczyściła?
Sucrette: Może powinnyśmy zapytać w recepcji, choć pielęgniarka nie jest zbyt miła...
Po drodze spotykamy mamę Lysandra.
Mama Lysandra: Leo zawsze opiekował się swoim młodszym bratem. Jest wspaniały.
Rozalia: *lubieżny uśmiech* Wiem.
Mama Lysandra na te słowa czym prędzej ucieka z miejsca zdarzenia. Ja niestety nie mam takiej opcji.
Wchodzimy do pokoju naszego udręczonego przystojniaczka, a tam mama ukrywająca się przed Rozalią oraz Leo.
Sucrette: (Lysander ma powodzenie...)
Ten szalony Leo próbujący wdrapać się na łóżko brata i poprawić mu poduszki, a matka już zdejmuje chustkę z głowy, coby otrzeć czółko syna potem zroszone! Sodoma i Gomora! Sukreta, kilka przypadków w internecie uświadomiło mi, że istnieje coś takiego jak za dużo yaoi/anime, ty też odstaw.
Rozalia: *szepcze* Naprawdę muszę z nim porozmawiać...
Sucrette: Rozalia szepnęła, że naprawdę musi z nim porozmawiać.
Rozalia: Zaraz cię trzepnę.
Sucrette: ...
Rozalia: ...
Sucrette: Rozalia ze zbolałą miną powiedziała mi, że zaraz mnie trzepnie.
Rozalia: ARGH!
Sucrette: Poza tym (dramatyczna pauza) Leo tu jest. To nie jest dobry moment.
To jest właśnie idealny moment, ale gra będzie zapierać się rękami i nogami, że rozsądek nie jest dobrą odpowiedzią w jakiejkolwiek sytuacji.
Na korytarzu wpadamy na pielęgniarkę. Podczas gdy ja mam nadzieję na zakończenie tej farsy, biedna kobieta, przerażona wizją pchnięcia fabuły naprzód, ucieka w kierunku jakiegoś potrzebującego pacjenta (ileż oni muszą mieć roboty na tym jednym korytarzu, z tym personelem w liczbie sztuk trzech). O dziwo nie doczekuję kolejnego komentarza odnośnie beznadziejności dorosłych, chyba nasze dziarskie bohaterki są tak samo zmęczone tym odcinkiem, jak i ja.
Sucrette: No trudno... Poszukajmy jakiegoś lekarza.
Rozalia: Jeśli w ogóle jakiś się pojawi!
Widzicie, Rozalia chodzi ze mną ledwie od dwóch scen, a już ma dosyć tego szukania wszystkich w każdej mysiej dziurze.
Z ciekawości wchodzę do pokoju obok lysandrowego i RZECZYWIŚCIE, gdy najadę kursorem na szufladę komódki, to on się ZMIENIA. Powstrzymuję jednak moje prymitywne żądze, wybieram człowieczeństwo i wychodzę z pokoju. Nie złamiesz mnie tak łatwo, Słodki Flircie!
Dalej szukamy lekarza.
Rozalia: Mam tego dosyć. Tego lekarza nigdzie nie ma!
A ciasteczka wyczyściła?
Sucrette: Może powinnyśmy zapytać w recepcji, choć pielęgniarka nie jest zbyt miła...
Rozalia: Ze mną BĘDZIE miła, ZOBACZYSZ.
Ale wcześniej mówiłaś, że... och, nieważne.
W recepcji jesteśmy świadkami malowniczej sceny, w której bojownik Kastiel, Rejtanem wyłożywszy się, nie zamierza posłuchać demokratycznej sugestii recepcjonistki względem jego usunięcia się z terenów szpitalnych.
Recepcjonistka: Nigdy w historii tego szpitala nie mieliśmy do czynienia z takim oprychem! Naskoczyłeś na małą dziewczynkę!
Teraz trochę żałuję, że nie ukradłam tego naszyjnika, bo mogłabym napisać tu "oh, the things you don't know" okraszone malowniczym lenny face'em.
Ale moment, moment, Kastiel z obiecanego ostry wpier...dzielu dla Niny wywiązuje się za kulisami?! Myślałam, że po Sucretcie żądnej kazirodczych akcji ten odcinek nie może niżej upaść, ale widzę, że nie chce poddać się bez walki.
Kastiel: Serio, ledwo co zacząłem z nią rozmawiać...
A to przepraszam.
Gra daje mi możliwość wstawienia się za Kaśką albo udawaniu, że jej nie znam. Sprawa wygląda tak: w każdych innych okolicznościach byłabym bardziej niż zachwycona wizją pogonienia Rudej Mendzie kota, ale bardziej frapuje mnie ujęcie odpowiedzi A.
Sucrette: (Po tym, jak wcześniej mnie potraktował, nie ma mowy, bym mu teraz pomogła.)
"Wcześniej" znaczy kiedy? Naprawdę, poza szczerą odpowiedzią na moją masochistyczną próbę wrócenia mu jego zwykłej aparycji człowieka uprzejmego i uczynnego, nic się w tym odcinku takiego nie wydarzyło. No chyba, że ta sytuacja to taka subtelna odpowiedź na moje prośby o kody na wyrzucenie Katarzyny z gry, ale to wtedy A. o wiele za mało, B. Słodki Flircie, nie w takim momencie, serio, zachowuj się.
Powstrzymuję się przed wbiciem sobie paru punktów renegata, ponieważ jestem święcie przekonana, że pozostawienie Kastiela w szpitalu zaowocuje sytuacjami, podczas których będę w stanie wbić tych punktów O WIELE więcej.
Sucrette: (Mam wątpliwości, ale nie mam zamiaru się do tego przyznawać.)
O widzicie, już się zaczyna. Z drugiej strony to bardzo na miejscu, że temu wewnętrznemu wyznaniu Sukrety towarzyszy neutralna reakcja Kastiela, który w tym odcinku jest rysowany z jakimś dziwnym cieniem pod oczami (pewnie oznaka stresu od wypadku Lysandra). Czuję się teraz, jakbym na spotkaniu AA w ramach uczczenia początku terapii postawiła wszystkim po połówce.
Oczywiście nie mam pojęcia, czym Sukreta się martwi. Chyba tym, że Kastiel jest jedyną postacią, która wyczuwa bezsens obecnego planu działaniu (a raczej braku takowego) i jeszcze wprowadziłby do gry niepotrzebną logikę. Ta rzecz jest straszna, wymusza konsekwencję, a słyszałam, że od tego całego sensu można nawet - ACH! - zmądrzeć.
Recepcjonistka: Nie chcę o niczym słyszeć.
Mówiłam to samo, gdy powiedzieli mi, o czym będzie drama Lysandra.
Ale wcześniej mówiłaś, że... och, nieważne.
W recepcji jesteśmy świadkami malowniczej sceny, w której bojownik Kastiel, Rejtanem wyłożywszy się, nie zamierza posłuchać demokratycznej sugestii recepcjonistki względem jego usunięcia się z terenów szpitalnych.
Recepcjonistka: Nigdy w historii tego szpitala nie mieliśmy do czynienia z takim oprychem! Naskoczyłeś na małą dziewczynkę!
Teraz trochę żałuję, że nie ukradłam tego naszyjnika, bo mogłabym napisać tu "oh, the things you don't know" okraszone malowniczym lenny face'em.
Ale moment, moment, Kastiel z obiecanego ostry wpier...dzielu dla Niny wywiązuje się za kulisami?! Myślałam, że po Sucretcie żądnej kazirodczych akcji ten odcinek nie może niżej upaść, ale widzę, że nie chce poddać się bez walki.
Kastiel: Serio, ledwo co zacząłem z nią rozmawiać...
A to przepraszam.
Gra daje mi możliwość wstawienia się za Kaśką albo udawaniu, że jej nie znam. Sprawa wygląda tak: w każdych innych okolicznościach byłabym bardziej niż zachwycona wizją pogonienia Rudej Mendzie kota, ale bardziej frapuje mnie ujęcie odpowiedzi A.
Sucrette: (Po tym, jak wcześniej mnie potraktował, nie ma mowy, bym mu teraz pomogła.)
"Wcześniej" znaczy kiedy? Naprawdę, poza szczerą odpowiedzią na moją masochistyczną próbę wrócenia mu jego zwykłej aparycji człowieka uprzejmego i uczynnego, nic się w tym odcinku takiego nie wydarzyło. No chyba, że ta sytuacja to taka subtelna odpowiedź na moje prośby o kody na wyrzucenie Katarzyny z gry, ale to wtedy A. o wiele za mało, B. Słodki Flircie, nie w takim momencie, serio, zachowuj się.
Powstrzymuję się przed wbiciem sobie paru punktów renegata, ponieważ jestem święcie przekonana, że pozostawienie Kastiela w szpitalu zaowocuje sytuacjami, podczas których będę w stanie wbić tych punktów O WIELE więcej.
Sucrette: (Mam wątpliwości, ale nie mam zamiaru się do tego przyznawać.)
O widzicie, już się zaczyna. Z drugiej strony to bardzo na miejscu, że temu wewnętrznemu wyznaniu Sukrety towarzyszy neutralna reakcja Kastiela, który w tym odcinku jest rysowany z jakimś dziwnym cieniem pod oczami (pewnie oznaka stresu od wypadku Lysandra). Czuję się teraz, jakbym na spotkaniu AA w ramach uczczenia początku terapii postawiła wszystkim po połówce.
Oczywiście nie mam pojęcia, czym Sukreta się martwi. Chyba tym, że Kastiel jest jedyną postacią, która wyczuwa bezsens obecnego planu działaniu (a raczej braku takowego) i jeszcze wprowadziłby do gry niepotrzebną logikę. Ta rzecz jest straszna, wymusza konsekwencję, a słyszałam, że od tego całego sensu można nawet - ACH! - zmądrzeć.
Recepcjonistka: Nie chcę o niczym słyszeć.
Mówiłam to samo, gdy powiedzieli mi, o czym będzie drama Lysandra.
Sucrette: (Felicja? Tak się nazywa? To chyba jakiś żart.)
I wtedy spełniony scenarzysta orzekł, że to jest dobre i przystąpił do mentalnego poklepania się po plecach na dowód uznania.
Rozalia prawie zamiera z wrażenia na widok George'a Clooneya, za chwilę opamiętuje się i biegnie szybko po swój autogra... wykorzystać swoją możliwość do odkręcenia sytuacji z Niną. W Sukrecie odzywają się Priorytety™ i swoim zwyczajem bardziej ciągnie ją do burd oraz brudów z przeszłości niż ewentualnej pomocy przyjacielowi (skoro ta gra tak usilnie stara mi się to wmówić, to niech jej będzie). Mam -80 z Kastielem, ale to nic, przemożne pragnienie zdobycia wiedzy o mroku czającym się w duszach totalnie obcych ludzi jest silniejsze niż jakieś tam niesnaski i drobne zwarcia.
Sucrette: Kastiel!
Kastiel: Co?
Sucrette: Jajco. Tak sobie stąd pójdziesz? A co z Lysandrem?
Jak widać jest jednak w Suśce trochę subtelności oraz umiejętności manipulacji. Szkoda tylko, że nie tam, gdzie trzeba.
Kastiel: Przynajmniej zdążyłem powiedzieć mu prawdę.
Sucrette: Naprawdę? Opowiedziałeś mu o Ninie?
Przeraża mnie, jak bez żadnych problemów jestem w stanie wyobrazić sobie to sensacyjne brzmienie głosu i błysk w oku Sukrety w chwili, gdy o to pyta.
Kastiel: Tak.
Sucrette: I jak zareagował?
Kastiel, no weź, tu się ważą losy mojego nowego wpisu na fejsbuku! Współpracuj no trochę!
Kastiel: Nie wiem, nagle ta gówniara się pojawiła i...
Sucrette: I?
Kastiel: (...)
Sucrette: Kastiel, co jej zrobiłeś?
I wtedy spełniony scenarzysta orzekł, że to jest dobre i przystąpił do mentalnego poklepania się po plecach na dowód uznania.
Rozalia prawie zamiera z wrażenia na widok George'a Clooneya, za chwilę opamiętuje się i biegnie szybko po swój autogra... wykorzystać swoją możliwość do odkręcenia sytuacji z Niną. W Sukrecie odzywają się Priorytety™ i swoim zwyczajem bardziej ciągnie ją do burd oraz brudów z przeszłości niż ewentualnej pomocy przyjacielowi (skoro ta gra tak usilnie stara mi się to wmówić, to niech jej będzie). Mam -80 z Kastielem, ale to nic, przemożne pragnienie zdobycia wiedzy o mroku czającym się w duszach totalnie obcych ludzi jest silniejsze niż jakieś tam niesnaski i drobne zwarcia.
Sucrette: Kastiel!
Kastiel: Co?
Sucrette: Jajco. Tak sobie stąd pójdziesz? A co z Lysandrem?
Jak widać jest jednak w Suśce trochę subtelności oraz umiejętności manipulacji. Szkoda tylko, że nie tam, gdzie trzeba.
Kastiel: Przynajmniej zdążyłem powiedzieć mu prawdę.
Sucrette: Naprawdę? Opowiedziałeś mu o Ninie?
Przeraża mnie, jak bez żadnych problemów jestem w stanie wyobrazić sobie to sensacyjne brzmienie głosu i błysk w oku Sukrety w chwili, gdy o to pyta.
Kastiel: Tak.
Sucrette: I jak zareagował?
Kastiel, no weź, tu się ważą losy mojego nowego wpisu na fejsbuku! Współpracuj no trochę!
Kastiel: Nie wiem, nagle ta gówniara się pojawiła i...
Sucrette: I?
Kastiel: (...)
Sucrette: Kastiel, co jej zrobiłeś?
Kastiel: Nic. Poszedłem za nią na korytarz i nie byłem zbyt uprzejmy. To wszystko.
Mam niejasne uczucie, że to zajście na korytarzu było o niebo ciekawsze niż wszystko, co dotychczas się wydarzyło w tym odcinku. A teraz Kastiel idzie do domu i to się nie powtórzy. SŁODKI. FLIRCIE.
Sucrette: A więc sobie idziesz?
To jedyny moment, gdy jest mi autentycznie przykro, że Kastiel docenia moją niechęć do pokazywania się naszych dialogów na jednej stronie.
Sucrette: (Przytaknęłam, a on odwrócił się na pięcie.)
A potem zrobił piruet, podwójnego axla, zatrzepotał rzęsami, zwinął język w trąbkę, ukłonił się i ruszył przygotowywać się do następnych zawodów vogue.
Sucrette: (Po chwili jeszcze odwrócił się w moją stronę.)
A nie, chwila, bydzie coś jeszcze.
Kastiel: Sucrette...
Sucrette: Tak?
Kastiel: Miej na niego oko. W okolicy kręci się mnóstwo szaleńców.
Nie wiem, co zabawniejsze. To, że ufa mi facet, z którym mam -80 na lovometrze, to, że nie dostrzega jawnego zagrożenia z najoczywistszej strony czyli Sucrette, to, że jest strasznym hipokrytą, czy to, że uważa Lysandra za tak rozczulająco bezradnego, że musi powierzyć pilnowanie go drugiej spaczonej jednostce. Mam wrażenie, że Kastielowi też jest znana historia z notatnikiem i wyciągnął z niej daleko idące wnioski.
Wracam do recepcji, a tam...
Rozalia: Właśnie to próbuję wam cały czas przetłumaczyć! Jest zdezorientowana.
Rozalia, "przetłumaczyć" to możesz dialogi do tej gry. Tak notabene to droga wolna, bo niektóre francuskie kalki aż szczypią w oczy. Z drugiej strony próbujesz przekonać mnie, żebym poszła z tobą na "shopping", cokolwiek to znaczy, a jeśli posługujesz się taką nowomową, to obawiam się, że połowa tej gry mogłaby wyglądać jak co poniektóre mangi wydane przez Waneko.
Sucrette: Co się tutaj dzieje?
Fabuła, to się dzieje!
George Clooney: Przyjaciele Lysandra mają w zwyczaju się do wszystkiego wtrącać?
Panie doktorze, jeśli chodzi o Lysandra, to jest to wręcz konieczne. Ale żeby odpowiedzieć na twoje pytanie: tak, zwłaszcza jednostka właśnie stojąca przed tobą. Tak nawiasem to George, widzę, próbuję zagrzać miejsca wśród postaci mającej w tej grze ból odwłoka o nic, gdyż co to znaczy "wszystko"? Przecież my tylko ganiamy za nim w związku z Niną, a chyba sam nam mówił, że mamy mu pomagać sobie przypomnieć, nie? Tak czy inaczej George'owi będzie trudno się utrzymać na tym zaszczytnym miejscu, w końcu konkurencja jest spora.
Sucrette: (Ups... Nie byłam chyba zbyt taktowna.)
Szybko, dzwońcie po Iris! Ktoś musi się natychmiast wygłupić, by odwrócić uwagę od gaf Sukrety!
Rozalia zdążyła opowiedzieć George'owi o kłamstwie Niny.
A. To najprawdziwsza prawda!
B. Ma rację, mogę to potwierdzić.
Oj, chyba ktoś się skapnął, że za długo nie było żadnego drzewka wyboru w dialogu!
George: Wierzę wam.
Sucrette: Naprawdę?
NAPRAWDĘ? That's a first one. (Zdobywasz +15 do Wiary w Dorosłych!)
George: Spotkałem już kiedyś Ninę, choć nie od razu ją rozpoznałem. Trudno dojrzeć jej twarz przez te wszystkie falbanki, zakładki, wstążeczki i inne fatałaszki.
Sucrette: (Kątem oka dostrzegłam Rozalię gotującą się ze złości.)
Dobrze, że nie widział nowego stroju Lili z siódmego Tekkena. To dopiero festiwal bezguścia.
A skoro o Tekkenie mowa, to gdzie, do jasnej ciasnej, pojawia się Armin?! Zasnął tam w tej kafejce czy co?
Już, już mamy mieć Fabułę, gdy George stwierdza, że nie ma tak dobrze i idzie do Lysandra, żeby samemu rozkoszować się terrorem na jego twarzy po obwieszczeniu mu, że przebywa w Matriksie, a wszyscy wokół niego tylko podszywają się pod jego przyjaciół. W tym czasie Rozalii i Sucretcie udziela się telenowelowatość tego wątku i zaczynają snuć rozważania na temat szpitalnej przeszłości Niny w szpitalu.
A. Nie mamy pojęcia, co to może znaczyć.
B. NINA SZPIEGUJE LYSANDRA I JEGO TATĘ O BOŻE NIE MOGĘ DOCZEKAĆ SIĘ GDY WSADZĘ TO NA INSTA
C. To znaczy, że musiała tu już kiedyś być
Bardzo podoba mi się odpowiedź A, która - mam nadzieję - jest to dorosłą odpowiedzią, ucinającą głupie podniecanie się czyimś nieszczęściem. Odpowiedź B jest arcygłupia, czyli kanoniczna dla wyjściowej Sukrety. Ostatecznie wybieram jednak odpowiedź C, ponieważ "intryga" nie jest specjalnie zawikłana i to jedyna nasuwające się logiczne wyjście.
Rozalia: Jestem pewna, że widziała się z psychiatrą...
Sucrette: Spokojnie... Nie wyciągajmy pochopnych wniosków.
Sucrette? Wszystko okej? Jesteś jakoś dziwnie... rozsądna. Och, to na pewno nie potrwa długo.
Sucrette: Mogło chodzić o wypadek, operację albo ktoś z jej bliskich zachorował.
Aaaa, Sucrette czytała po prostu scenariusz. To wiele wyjaśnia.
Rozalia: Jestem pewna, że lekarz powiedziałby nam więcej, gdyby tylko o to chodziło.
Sucrette: Musi trzymać w tajemnicy wszystko, co dotyczy jego pacjentów. NIGDY NIE ZOSTANĘ LEKARZEM
Rozalia trzęsie portkami na myśl o rozmowie z Lysandrem (przysięgam, Rozalia w tym odcinku albo żre croissanty, albo martwi się rozmową z Lysandrem. Może teoria o ciąży jest prawdziwa, tylko że to Lys jest ojcem tego dziecka i dlatego to taka tajemnica?), a tymczasem Sucrette przypomina sobie o swojej zgubie. No rychło w czas!
Nowe zadanie: Twój chłopak zniknął... Znajdź go!
Czas przebadać migdałki! Wszak jesteśmy w szpitalu, to dobrze się składa!
Szukam swego mena, ale jedyne na co się natykam to George'a rozmawiającego z Lysandrem oraz dwie pielęgniarki najeżdżające na koleżankę na urlopie za nieporządek w karcie pacjentki.
Gra: O nie... Nie zajumałaś ekskluzywnego przedmiotu w tym odcinku. Możesz zagrać w replay, aby ponownie uruchomić symulator kleptomanki!
Stay classy, Słodki Flircie.
Ponownie wchodzę do pokoju Lysandra, a tam Rozalia.
Sucrette: (Jestem strasznie ciekawa, ale jednak zostawię ich samych.)
Jestem pewna, że kosztowało cię to wiele samozaparcia.
Zresztą ja dobrze wiem o czym rozmawiali:
Mam niejasne uczucie, że to zajście na korytarzu było o niebo ciekawsze niż wszystko, co dotychczas się wydarzyło w tym odcinku. A teraz Kastiel idzie do domu i to się nie powtórzy. SŁODKI. FLIRCIE.
Sucrette: A więc sobie idziesz?
To jedyny moment, gdy jest mi autentycznie przykro, że Kastiel docenia moją niechęć do pokazywania się naszych dialogów na jednej stronie.
Sucrette: (Przytaknęłam, a on odwrócił się na pięcie.)
A potem zrobił piruet, podwójnego axla, zatrzepotał rzęsami, zwinął język w trąbkę, ukłonił się i ruszył przygotowywać się do następnych zawodów vogue.
Sucrette: (Po chwili jeszcze odwrócił się w moją stronę.)
A nie, chwila, bydzie coś jeszcze.
Kastiel: Sucrette...
Sucrette: Tak?
Kastiel: Miej na niego oko. W okolicy kręci się mnóstwo szaleńców.
Nie wiem, co zabawniejsze. To, że ufa mi facet, z którym mam -80 na lovometrze, to, że nie dostrzega jawnego zagrożenia z najoczywistszej strony czyli Sucrette, to, że jest strasznym hipokrytą, czy to, że uważa Lysandra za tak rozczulająco bezradnego, że musi powierzyć pilnowanie go drugiej spaczonej jednostce. Mam wrażenie, że Kastielowi też jest znana historia z notatnikiem i wyciągnął z niej daleko idące wnioski.
Wracam do recepcji, a tam...
Rozalia: Właśnie to próbuję wam cały czas przetłumaczyć! Jest zdezorientowana.
Rozalia, "przetłumaczyć" to możesz dialogi do tej gry. Tak notabene to droga wolna, bo niektóre francuskie kalki aż szczypią w oczy. Z drugiej strony próbujesz przekonać mnie, żebym poszła z tobą na "shopping", cokolwiek to znaczy, a jeśli posługujesz się taką nowomową, to obawiam się, że połowa tej gry mogłaby wyglądać jak co poniektóre mangi wydane przez Waneko.
Sucrette: Co się tutaj dzieje?
Fabuła, to się dzieje!
George Clooney: Przyjaciele Lysandra mają w zwyczaju się do wszystkiego wtrącać?
Panie doktorze, jeśli chodzi o Lysandra, to jest to wręcz konieczne. Ale żeby odpowiedzieć na twoje pytanie: tak, zwłaszcza jednostka właśnie stojąca przed tobą. Tak nawiasem to George, widzę, próbuję zagrzać miejsca wśród postaci mającej w tej grze ból odwłoka o nic, gdyż co to znaczy "wszystko"? Przecież my tylko ganiamy za nim w związku z Niną, a chyba sam nam mówił, że mamy mu pomagać sobie przypomnieć, nie? Tak czy inaczej George'owi będzie trudno się utrzymać na tym zaszczytnym miejscu, w końcu konkurencja jest spora.
Sucrette: (Ups... Nie byłam chyba zbyt taktowna.)
Szybko, dzwońcie po Iris! Ktoś musi się natychmiast wygłupić, by odwrócić uwagę od gaf Sukrety!
Rozalia zdążyła opowiedzieć George'owi o kłamstwie Niny.
A. To najprawdziwsza prawda!
B. Ma rację, mogę to potwierdzić.
Oj, chyba ktoś się skapnął, że za długo nie było żadnego drzewka wyboru w dialogu!
George: Wierzę wam.
Sucrette: Naprawdę?
NAPRAWDĘ? That's a first one. (Zdobywasz +15 do Wiary w Dorosłych!)
George: Spotkałem już kiedyś Ninę, choć nie od razu ją rozpoznałem. Trudno dojrzeć jej twarz przez te wszystkie falbanki, zakładki, wstążeczki i inne fatałaszki.
Sucrette: (Kątem oka dostrzegłam Rozalię gotującą się ze złości.)
Dobrze, że nie widział nowego stroju Lili z siódmego Tekkena. To dopiero festiwal bezguścia.
A skoro o Tekkenie mowa, to gdzie, do jasnej ciasnej, pojawia się Armin?! Zasnął tam w tej kafejce czy co?
Już, już mamy mieć Fabułę, gdy George stwierdza, że nie ma tak dobrze i idzie do Lysandra, żeby samemu rozkoszować się terrorem na jego twarzy po obwieszczeniu mu, że przebywa w Matriksie, a wszyscy wokół niego tylko podszywają się pod jego przyjaciół. W tym czasie Rozalii i Sucretcie udziela się telenowelowatość tego wątku i zaczynają snuć rozważania na temat szpitalnej przeszłości Niny w szpitalu.
A. Nie mamy pojęcia, co to może znaczyć.
B. NINA SZPIEGUJE LYSANDRA I JEGO TATĘ O BOŻE NIE MOGĘ DOCZEKAĆ SIĘ GDY WSADZĘ TO NA INSTA
C. To znaczy, że musiała tu już kiedyś być
Bardzo podoba mi się odpowiedź A, która - mam nadzieję - jest to dorosłą odpowiedzią, ucinającą głupie podniecanie się czyimś nieszczęściem. Odpowiedź B jest arcygłupia, czyli kanoniczna dla wyjściowej Sukrety. Ostatecznie wybieram jednak odpowiedź C, ponieważ "intryga" nie jest specjalnie zawikłana i to jedyna nasuwające się logiczne wyjście.
Rozalia: Jestem pewna, że widziała się z psychiatrą...
Sucrette: Spokojnie... Nie wyciągajmy pochopnych wniosków.
Sucrette? Wszystko okej? Jesteś jakoś dziwnie... rozsądna. Och, to na pewno nie potrwa długo.
Sucrette: Mogło chodzić o wypadek, operację albo ktoś z jej bliskich zachorował.
Aaaa, Sucrette czytała po prostu scenariusz. To wiele wyjaśnia.
Rozalia: Jestem pewna, że lekarz powiedziałby nam więcej, gdyby tylko o to chodziło.
Sucrette: Musi trzymać w tajemnicy wszystko, co dotyczy jego pacjentów. NIGDY NIE ZOSTANĘ LEKARZEM
Rozalia trzęsie portkami na myśl o rozmowie z Lysandrem (przysięgam, Rozalia w tym odcinku albo żre croissanty, albo martwi się rozmową z Lysandrem. Może teoria o ciąży jest prawdziwa, tylko że to Lys jest ojcem tego dziecka i dlatego to taka tajemnica?), a tymczasem Sucrette przypomina sobie o swojej zgubie. No rychło w czas!
Nowe zadanie: Twój chłopak zniknął... Znajdź go!
Czas przebadać migdałki! Wszak jesteśmy w szpitalu, to dobrze się składa!
Szukam swego mena, ale jedyne na co się natykam to George'a rozmawiającego z Lysandrem oraz dwie pielęgniarki najeżdżające na koleżankę na urlopie za nieporządek w karcie pacjentki.
Gra: O nie... Nie zajumałaś ekskluzywnego przedmiotu w tym odcinku. Możesz zagrać w replay, aby ponownie uruchomić symulator kleptomanki!
Stay classy, Słodki Flircie.
Ponownie wchodzę do pokoju Lysandra, a tam Rozalia.
Sucrette: (Jestem strasznie ciekawa, ale jednak zostawię ich samych.)
Jestem pewna, że kosztowało cię to wiele samozaparcia.
Zresztą ja dobrze wiem o czym rozmawiali:
Czy ABSOLUTNIE dowiem się, co zaszło w życiu Niny? Czy ciemna strona
mego umysłu odezwie się i zmusi mnie do zajumania naszyjnika? Czy
Felicja się uśmiechnie? Czy Kastiel kupi sobie białego rumaka, coby w
lepszym stylu chronić swą księżniczkę, Lysandrinę? Nie mam pojęcia, ile
zostało mi do końca, ale zapewne na większość tych pytań nie uzyskam
odpowiedzi.
***
Nowe zadanie zostało odnotowane w dzienniku: Twój chłopak zniknął... Znajdź go!
Dobra, dobra, nie było go pół odcinka, to niech jeszcze trochę poczeka. Priorytety!
Ostatecznie daję się wciągnąć w wir mego wewnętrznego mroku i zachowuję się jak istny ludzki odpad. KRADNĘ NASZYJNIK.
Sucrette: Chyba nie powinnam tu zaglądać... Ale chyba ktoś czegoś zapomniał.
Czy zapominalstwo sprawia, że dostajemy przyzwolenie na przywłaszczenie sobie czyjegoś stuffu, czy Sukreta chciała być Pomocną Zuzią i oddać go właścicielce? W szpitalu, w którym jest miliard pacjentów? Gdzie nie ma dostępu do rejestru? Który z kolei mają pielęgniarki? Do którego - szpitala, nie rejestru - zapewne pacjenci zgłoszą się po zgubę?
Otrzymujesz przedmiot: Zamknięta szuflada.
... Nawet nie wiem, jak to skomentować.
Sucrette: Ten naszyjnik jest taki ładny. Na razie go zatrzymam...
Stay classy, Słodki Flircie. Baj de łej: teraz mam w przedmiotach "otwartą szufladę". ... Aż sprawdzę, czy tak nazywa się ten naszyjnik w szafie!
...
No więc nie, nie nazywa się, bo gra jeszcze nie wydała werdyktu odnośnie poziomu mojego zdemoralizowania i na razie naszyjnik trzymam w szufladzie z innymi moimi ajtemami. Sucrette wspaniałomyślnie stwierdza, że może powinna porozmawiać z personelem i oddać im zgubę. ... Mój Boże, co za głupi wątek.
Dobra, dobra, nie było go pół odcinka, to niech jeszcze trochę poczeka. Priorytety!
Ostatecznie daję się wciągnąć w wir mego wewnętrznego mroku i zachowuję się jak istny ludzki odpad. KRADNĘ NASZYJNIK.
Sucrette: Chyba nie powinnam tu zaglądać... Ale chyba ktoś czegoś zapomniał.
Czy zapominalstwo sprawia, że dostajemy przyzwolenie na przywłaszczenie sobie czyjegoś stuffu, czy Sukreta chciała być Pomocną Zuzią i oddać go właścicielce? W szpitalu, w którym jest miliard pacjentów? Gdzie nie ma dostępu do rejestru? Który z kolei mają pielęgniarki? Do którego - szpitala, nie rejestru - zapewne pacjenci zgłoszą się po zgubę?
Otrzymujesz przedmiot: Zamknięta szuflada.
... Nawet nie wiem, jak to skomentować.
Sucrette: Ten naszyjnik jest taki ładny. Na razie go zatrzymam...
Stay classy, Słodki Flircie. Baj de łej: teraz mam w przedmiotach "otwartą szufladę". ... Aż sprawdzę, czy tak nazywa się ten naszyjnik w szafie!
...
No więc nie, nie nazywa się, bo gra jeszcze nie wydała werdyktu odnośnie poziomu mojego zdemoralizowania i na razie naszyjnik trzymam w szufladzie z innymi moimi ajtemami. Sucrette wspaniałomyślnie stwierdza, że może powinna porozmawiać z personelem i oddać im zgubę. ... Mój Boże, co za głupi wątek.
Linnana napisał
Odcinek 3, Amber kradnie naszyjnik: co za wredna żmija.
Odcinek 31, Sucrette kradnie naszyjnik: Gratulacje zdobyłaś ekskluzywny przedmiot, możesz go znaleźć w swojej szafie!!!
Przykro mi to stwierdzać, Sucrette, ale żadna porcja wymówek podszytych altruizmem z drugiej ręki nie wymaże twego występku.
Ruszam szukać mojej prawowitej zguby, która jeszcze mi się należy, póki Suśka nie zdecyduje się tego zniszczyć. W kafejce spotykam Leo, który łączy się ze mną w bólu. On z kolei zgubił mamę. Robi mi się głupio, bo mam nieodparte wrażenie, że widywałam mamę Lysandra częściej niż mojego jaskiniowca.
Gra pozwala mi pogadać z Leo na temat jego brata, jego dziewczyny, mojej dziew... mojego faceta albo o niczym. To jest jeden z tych dialogów, w których chciałabym wybrać wszystko - ponieważ wiecie, Leo ma szansę na rozwój postaci - ale pewnie nie mogę, więc zastanawiam się nad wyrażeniem troski, większej troski i wcale-troski, bo w końcu moje jajniki są najważniejsze.
... Ech, jak zapytam o Lysandra, to Leo pewnie strzeli focha, że jestem obcesowa i w ogóle nie biorę pod uwagę jego papierowych uczuć. Rozmowy z Natanielem tak wypaczają człowieka. Nie pytam o Armina, bo i pewnie Leo nic mi sensownego nie powie (w końcu cały dzień spędzał w pokoju Lysandra), no więc pogadajmy o mojej ulubionej postaci, czyli Rozalii.
Leo: Musiałem biegać we wszystkie strony, więc za często jej nie widziałem.
Odcinek 31 ma chyba podtytuł "Symulator Sukrety". Ewentualnie nawet obsada gry zaczęła grać w Słodki Flirt. Tylko patrzeć, gdy Peggy zacznie wtrącać się na każdym kroku w nasze życie. Wait, ona już to robi. OOOOOOOOOOOOOOOOOCH. WSZYSCY SĄ SUKRETĄ.
Na piętrze odnajduję mego mena wraz z Niną. No tego się nie spodziewałam (myślałam, że będę musiała najpierw szukać jedno, a potem drugie, ten poziom wspaniałomyślności zdarza się bardzo rzadko w Słodkim Flircie). Mając nadzieję, że Armin honorowo przejmie rękojmię po Kastielu i wpieprzy młodej, żwawo podchodzę.
Sucrette: Co... Co wy tutaj RAZEM robicie?
Po udanej akcji wyrywania Lysandra Sucrette chyba zaczęła uznawać Ninę za zawodniczkę lepszą od Debry. To takie... przykre. Nina ma ze 12 lat, a wyrywa lachony w pół odcinka. Sukrecie zajęło to z kolei 30 odcinków. Z drugiej strony dziewczyna chyba zawsze szła w ilość, nie jakość.
Armin: Trochę się dzisiaj zaciąłem na tej dziewczynie.
Co zrobiłeś?
Armin: Zachowywała się naprawdę dziwnie, dlatego chciałem się dowiedzieć czegoś więcej.
Ale czemu?
Armin: Biegałem za nią cały dzień.
Po co?
Nie zrozumcie mnie źle: Nina pojawia się w tym jednym odcinku, w którym poznaje ją WS, wiecie, że wybranek serca inny od Lysandra i Kaśki tak naprawdę się nie liczy i jest tu z nami na zasadzie zapchajdziury i... co? Jaki Armin ma interes w szukaniu Niny? Poza ciekawością jego laski, ale to shtick Sukrety oraz Rozalii? No chyba że on też liczył na pokaz męstwa Kastiela i chciał przyjmować zakłady na liczbę połamanych żeber Niny.
Oho, czas na łzawą historyjkę Niny i wpychane do gardła współczucie.
Sucrette: (A więc to prawda! Nina jest chora!)
Szaleńczy błysk oka na wieść o czyichś sprawach prywatnych - odhaczony.
Nina: Nie rób takiej miny.
To przestań mówić o sobie, geez!
Nina opowiada nam o chorobie jej mamy (zgadzam się z czyimś postem odnośnie tego, że mama Niny ma prawdopodobnie depresję).
Sucrette: (Czuję się coraz bardziej niezręcznie.)
Wszystko gry i zabawy póki tylko się o tym plotkuje.
Nina dalej opowiada o swojej mamie i o tym, że Lysander był dla niej miły. Gra pyta, czy zamierzam jej wybaczyć. Zastanówmy się.
Nina: Lysander był zawsze dla mnie taki miły.
Iiiiii to jest wszystko. Czyli ogólnie dostajemy informację o tym, że mama Niny ma depresję, Ninie jest z tego powodu smutno, a Lysander był dla niej miły. Zero wyjaśnień na temat tego, czemu zachowała się, jak się zachowała, zero przeprosin, zero refleksji. No to jak myślisz, Nino, należą ci się przeprosiny za tak beznadziejnie papierowy wątek?
Sucrette: (Okej, przechodzi ciężkie chwile, ale i tak jej nie wybaczę za to, co zafundowała Lysandrowi!)
Nie należą.
Sucrette jednak interpretuje moją niechęć do dram pisanych na kolanie na swój własny sposób.
Sucrette: Mam nadzieję, że następnym razem opowiesz nam o swoich problemach, zanim zaczniesz siać panikę wokół swojej osoby!
Po pierwsze: co. A po drugie: jeśli tylko obiecasz Suśce opowiedzieć o wszystkich brudach swojej rodziny, to mogłabyś nawet podpalić szkołę, a ona jeszcze zaprosi cię na obiad w KFC.
Nina: Tak... Wiem, że to wszystko przeze mnie...
Sucrette: (Nie wierzę... Nina zdała sobie sprawę, że przesadziła!)
Primo: Nina do niczego nie doszła i nie zdała sobie z niczego sprawy. Nie porozmawialiście O NICZYM. Nie wiemy, czy Nina wie, co zrobiła źle i jakie będą tego reperkusje. "Wyjaśnieniem" Niny odnośnie całej tej sytuacji jest jej chora mama, która nijak się ma do czynów Niny. A nawet jeśli ma, to nie zostało to powiedziane wprost. Równie dobrze Nina mogłaby powiedzieć, że jest w żałobie po swoim zmarłym chomiku i Lysander pomógł jej go pochować, wynik byłby taki sam. Co chcę przez to powiedzieć: tania drama bez pokrycia. Sorry, nie wybaczę Ninie tylko dlatego, że ma mi do opowiedzenia łzawą historyjkę, bo nic za tym nie stoi: a gdzie kwestie z cyklu "przepraszam, głupio mi, to wszystko dlatego, że mama nie zwraca na mnie uwagi, chciałam, żeby był blisko mnie, dlatego to zrobiłam"? Mam już od jakiegoś czasu taki problem ze Słodkim Flirtem, gdy naprawdę nie rozumiem niektórych kwestii, ponieważ scenarzyści (scenarzystki?) posługują się jakimiś własnymi skrótami myślowymi, do których my jako graczki nie mamy dostępu i one chyba nie do końca to rozumieją. Trochę innego sortu, ale wciąż skrótem jest cała sytuacja Niny: szybko, szybko, wyjmijcie jakąś traumę z Wielkiej Księgi Dram, tylko tak, żeby miała szpital w tle, super, zrobione! Dam sobie rękę uciąć, że przy tworzeniu postaci Niny nikomu nawet przez myśl nie przeszło, że będzie miała chorą mamę (tak samo jak to, że Lysander straci pamięć - pardon, ale takie rzeczy widać, naprawdę). Nie jestem w stanie współczuć dramie, no sorry, ale Nina jest dramą, a nie pełnoprawną postacią. Starajcie się bardziej.
Secundo: Niech ktoś wyrzuci przez okno szpitalne tę cholerną Sukretę.
Nina prosi o przeproszenie Lysandra w jej imieniu - Suśka na pewno tego nie zrobi, coby nie niszczyć tak pięknie splamionej reputacji Niny - i odchodzi.
Armin: Trzymasz się?
Sucrette: Jej historia dosyć mną wstrząsnęła.
Ta, jasne.
Armin: Masakra. Jeszcze nigdy nie widziałem tak zagubionego dzieciaka.
Nie widziałeś jeszcze mnie, gdy gram w tę grę.
Armin mówi, że pożegnał się już z Lysandrem i totalnie nie zamierza iść do niego po raz kolejny, tak więc Sucrette wchodzi tam sama, gdy wtem! FABUŁA.
Rozalia: Wiesz, to niczego nie zmienia...
Przysięgam, Rozalia ma tu minę z cyklu "no wiesz, jestem otwarta na nowe doznania/ależ to absolutnie w niczym nie przeszkadza/parę piw i będzie ci wszystko jedno".
Lysander: Mam nadzieję.
O KURDE JEMU TEŻ TO NIE PRZESZKADZA
Okazuje się, że Rozalia powiedziała Lysandrowi wszystko. Nnnno cóż, tak jakby wynikają z tego dwie rzeczy. Po pierwsze: Boże mój, jaki ten odcinek był BEZCELOWY. Niby z głównej fabuły, a filler pierwszej wody. To mógłby być odcinek ekskluzywny dla dziewczyn z Lysandrem jako WS-em, bo naprawdę, nikt inny nic z tego nie ma (choć serio, dziewczyny chodzące z Lysandrem też nie mają, bo to tak słaby wątek, że rany boskie). Wszystko rozwiązało się w jednym odcinku, więc nie ma żadnego napięcia, wszystkim bohaterom rzuciło się na mózg, do głosu doszli jacyś bezwartościowi statyści (Nina), postępu z facetem innym niż Lysander praktycznie nie ma i tak mi głupio, że to piszę, ale Kastiel ratuje ten odcinek, choć uratowałby go bardziej, gdyby sprał Ninę na kwaśne jabłko. A, no i możemy ukraść naszyjnik. Stwierdzili chyba, że to takie dno, że pójdą na całość.
Po drugie: ale wiecie, to ABSOLUTNIE niczego nie zmienia. Zastanowiłabym się poważnie, czy chcę Lysandra za mojego Wybranka. Rozalia chyba wyznaje jakieś hippisowskie teorie związkowe i tak dalej. Wiecie, sharing is caring i takie tam.
Sucrette nie ma czasu rozkminiać pojęcia wolnej miłości, gdyż musi zająć się swoimi własnymi związkami. A raczej związkiem Armina z jej migdałkami. W windzie - ulubionym miejscu schadzek - tym razem nie ma George'a Clooneya, więc urocze randewu kończy się... ilustracją?! Co? A podobno miałam nie dostać. To fajnie! ... Nie, to niefajnie. Zajumałam przecież naszyjnik. SHIIIIIIIIIIIIIIIIIIET. Z drugiej strony pojawił mi się komunikat, że przegapiłam eskluzywny przedmiot. Zaglądam do szuflady, a tam TAK, oczywiście, leży sobie naszyjnik. Genialnie, jestem jak Werter, nawet ukraść naszyjnika nie potrafię.
Suśka na poprawę humoru puszcza Arminowi smuty o tym, co by było, gdyby to on zapomniał o notatniku. Armin dochodzi do wniosku, że w takich warunkach nie da się całować, więc tylko przytula Sukretę. Po kolejnym "czuję, że jesteśmy sobie jeszcze bliżsi nic przedtem" (Sucrette powtarza to co scenę z WS-em, przysięgam) odcinek nareszcie się kończy.
Podsumowując: odcinek zły jak szatan, dzięki Bogu, że to już koniec. Do zobaczenia w epizodzie 32.
Ruszam szukać mojej prawowitej zguby, która jeszcze mi się należy, póki Suśka nie zdecyduje się tego zniszczyć. W kafejce spotykam Leo, który łączy się ze mną w bólu. On z kolei zgubił mamę. Robi mi się głupio, bo mam nieodparte wrażenie, że widywałam mamę Lysandra częściej niż mojego jaskiniowca.
Gra pozwala mi pogadać z Leo na temat jego brata, jego dziewczyny, mojej dziew... mojego faceta albo o niczym. To jest jeden z tych dialogów, w których chciałabym wybrać wszystko - ponieważ wiecie, Leo ma szansę na rozwój postaci - ale pewnie nie mogę, więc zastanawiam się nad wyrażeniem troski, większej troski i wcale-troski, bo w końcu moje jajniki są najważniejsze.
... Ech, jak zapytam o Lysandra, to Leo pewnie strzeli focha, że jestem obcesowa i w ogóle nie biorę pod uwagę jego papierowych uczuć. Rozmowy z Natanielem tak wypaczają człowieka. Nie pytam o Armina, bo i pewnie Leo nic mi sensownego nie powie (w końcu cały dzień spędzał w pokoju Lysandra), no więc pogadajmy o mojej ulubionej postaci, czyli Rozalii.
Leo: Musiałem biegać we wszystkie strony, więc za często jej nie widziałem.
Odcinek 31 ma chyba podtytuł "Symulator Sukrety". Ewentualnie nawet obsada gry zaczęła grać w Słodki Flirt. Tylko patrzeć, gdy Peggy zacznie wtrącać się na każdym kroku w nasze życie. Wait, ona już to robi. OOOOOOOOOOOOOOOOOCH. WSZYSCY SĄ SUKRETĄ.
Na piętrze odnajduję mego mena wraz z Niną. No tego się nie spodziewałam (myślałam, że będę musiała najpierw szukać jedno, a potem drugie, ten poziom wspaniałomyślności zdarza się bardzo rzadko w Słodkim Flircie). Mając nadzieję, że Armin honorowo przejmie rękojmię po Kastielu i wpieprzy młodej, żwawo podchodzę.
Sucrette: Co... Co wy tutaj RAZEM robicie?
Po udanej akcji wyrywania Lysandra Sucrette chyba zaczęła uznawać Ninę za zawodniczkę lepszą od Debry. To takie... przykre. Nina ma ze 12 lat, a wyrywa lachony w pół odcinka. Sukrecie zajęło to z kolei 30 odcinków. Z drugiej strony dziewczyna chyba zawsze szła w ilość, nie jakość.
Armin: Trochę się dzisiaj zaciąłem na tej dziewczynie.
Co zrobiłeś?
Armin: Zachowywała się naprawdę dziwnie, dlatego chciałem się dowiedzieć czegoś więcej.
Ale czemu?
Armin: Biegałem za nią cały dzień.
Po co?
Nie zrozumcie mnie źle: Nina pojawia się w tym jednym odcinku, w którym poznaje ją WS, wiecie, że wybranek serca inny od Lysandra i Kaśki tak naprawdę się nie liczy i jest tu z nami na zasadzie zapchajdziury i... co? Jaki Armin ma interes w szukaniu Niny? Poza ciekawością jego laski, ale to shtick Sukrety oraz Rozalii? No chyba że on też liczył na pokaz męstwa Kastiela i chciał przyjmować zakłady na liczbę połamanych żeber Niny.
Oho, czas na łzawą historyjkę Niny i wpychane do gardła współczucie.
Sucrette: (A więc to prawda! Nina jest chora!)
Szaleńczy błysk oka na wieść o czyichś sprawach prywatnych - odhaczony.
Nina: Nie rób takiej miny.
To przestań mówić o sobie, geez!
Nina opowiada nam o chorobie jej mamy (zgadzam się z czyimś postem odnośnie tego, że mama Niny ma prawdopodobnie depresję).
Sucrette: (Czuję się coraz bardziej niezręcznie.)
Wszystko gry i zabawy póki tylko się o tym plotkuje.
Nina dalej opowiada o swojej mamie i o tym, że Lysander był dla niej miły. Gra pyta, czy zamierzam jej wybaczyć. Zastanówmy się.
Nina: Lysander był zawsze dla mnie taki miły.
Iiiiii to jest wszystko. Czyli ogólnie dostajemy informację o tym, że mama Niny ma depresję, Ninie jest z tego powodu smutno, a Lysander był dla niej miły. Zero wyjaśnień na temat tego, czemu zachowała się, jak się zachowała, zero przeprosin, zero refleksji. No to jak myślisz, Nino, należą ci się przeprosiny za tak beznadziejnie papierowy wątek?
Sucrette: (Okej, przechodzi ciężkie chwile, ale i tak jej nie wybaczę za to, co zafundowała Lysandrowi!)
Nie należą.
Sucrette jednak interpretuje moją niechęć do dram pisanych na kolanie na swój własny sposób.
Sucrette: Mam nadzieję, że następnym razem opowiesz nam o swoich problemach, zanim zaczniesz siać panikę wokół swojej osoby!
Po pierwsze: co. A po drugie: jeśli tylko obiecasz Suśce opowiedzieć o wszystkich brudach swojej rodziny, to mogłabyś nawet podpalić szkołę, a ona jeszcze zaprosi cię na obiad w KFC.
Nina: Tak... Wiem, że to wszystko przeze mnie...
Sucrette: (Nie wierzę... Nina zdała sobie sprawę, że przesadziła!)
Primo: Nina do niczego nie doszła i nie zdała sobie z niczego sprawy. Nie porozmawialiście O NICZYM. Nie wiemy, czy Nina wie, co zrobiła źle i jakie będą tego reperkusje. "Wyjaśnieniem" Niny odnośnie całej tej sytuacji jest jej chora mama, która nijak się ma do czynów Niny. A nawet jeśli ma, to nie zostało to powiedziane wprost. Równie dobrze Nina mogłaby powiedzieć, że jest w żałobie po swoim zmarłym chomiku i Lysander pomógł jej go pochować, wynik byłby taki sam. Co chcę przez to powiedzieć: tania drama bez pokrycia. Sorry, nie wybaczę Ninie tylko dlatego, że ma mi do opowiedzenia łzawą historyjkę, bo nic za tym nie stoi: a gdzie kwestie z cyklu "przepraszam, głupio mi, to wszystko dlatego, że mama nie zwraca na mnie uwagi, chciałam, żeby był blisko mnie, dlatego to zrobiłam"? Mam już od jakiegoś czasu taki problem ze Słodkim Flirtem, gdy naprawdę nie rozumiem niektórych kwestii, ponieważ scenarzyści (scenarzystki?) posługują się jakimiś własnymi skrótami myślowymi, do których my jako graczki nie mamy dostępu i one chyba nie do końca to rozumieją. Trochę innego sortu, ale wciąż skrótem jest cała sytuacja Niny: szybko, szybko, wyjmijcie jakąś traumę z Wielkiej Księgi Dram, tylko tak, żeby miała szpital w tle, super, zrobione! Dam sobie rękę uciąć, że przy tworzeniu postaci Niny nikomu nawet przez myśl nie przeszło, że będzie miała chorą mamę (tak samo jak to, że Lysander straci pamięć - pardon, ale takie rzeczy widać, naprawdę). Nie jestem w stanie współczuć dramie, no sorry, ale Nina jest dramą, a nie pełnoprawną postacią. Starajcie się bardziej.
Secundo: Niech ktoś wyrzuci przez okno szpitalne tę cholerną Sukretę.
Nina prosi o przeproszenie Lysandra w jej imieniu - Suśka na pewno tego nie zrobi, coby nie niszczyć tak pięknie splamionej reputacji Niny - i odchodzi.
Armin: Trzymasz się?
Sucrette: Jej historia dosyć mną wstrząsnęła.
Ta, jasne.
Armin: Masakra. Jeszcze nigdy nie widziałem tak zagubionego dzieciaka.
Nie widziałeś jeszcze mnie, gdy gram w tę grę.
Armin mówi, że pożegnał się już z Lysandrem i totalnie nie zamierza iść do niego po raz kolejny, tak więc Sucrette wchodzi tam sama, gdy wtem! FABUŁA.
Rozalia: Wiesz, to niczego nie zmienia...
Przysięgam, Rozalia ma tu minę z cyklu "no wiesz, jestem otwarta na nowe doznania/ależ to absolutnie w niczym nie przeszkadza/parę piw i będzie ci wszystko jedno".
Lysander: Mam nadzieję.
O KURDE JEMU TEŻ TO NIE PRZESZKADZA
Okazuje się, że Rozalia powiedziała Lysandrowi wszystko. Nnnno cóż, tak jakby wynikają z tego dwie rzeczy. Po pierwsze: Boże mój, jaki ten odcinek był BEZCELOWY. Niby z głównej fabuły, a filler pierwszej wody. To mógłby być odcinek ekskluzywny dla dziewczyn z Lysandrem jako WS-em, bo naprawdę, nikt inny nic z tego nie ma (choć serio, dziewczyny chodzące z Lysandrem też nie mają, bo to tak słaby wątek, że rany boskie). Wszystko rozwiązało się w jednym odcinku, więc nie ma żadnego napięcia, wszystkim bohaterom rzuciło się na mózg, do głosu doszli jacyś bezwartościowi statyści (Nina), postępu z facetem innym niż Lysander praktycznie nie ma i tak mi głupio, że to piszę, ale Kastiel ratuje ten odcinek, choć uratowałby go bardziej, gdyby sprał Ninę na kwaśne jabłko. A, no i możemy ukraść naszyjnik. Stwierdzili chyba, że to takie dno, że pójdą na całość.
Po drugie: ale wiecie, to ABSOLUTNIE niczego nie zmienia. Zastanowiłabym się poważnie, czy chcę Lysandra za mojego Wybranka. Rozalia chyba wyznaje jakieś hippisowskie teorie związkowe i tak dalej. Wiecie, sharing is caring i takie tam.
Sucrette nie ma czasu rozkminiać pojęcia wolnej miłości, gdyż musi zająć się swoimi własnymi związkami. A raczej związkiem Armina z jej migdałkami. W windzie - ulubionym miejscu schadzek - tym razem nie ma George'a Clooneya, więc urocze randewu kończy się... ilustracją?! Co? A podobno miałam nie dostać. To fajnie! ... Nie, to niefajnie. Zajumałam przecież naszyjnik. SHIIIIIIIIIIIIIIIIIIET. Z drugiej strony pojawił mi się komunikat, że przegapiłam eskluzywny przedmiot. Zaglądam do szuflady, a tam TAK, oczywiście, leży sobie naszyjnik. Genialnie, jestem jak Werter, nawet ukraść naszyjnika nie potrafię.
Suśka na poprawę humoru puszcza Arminowi smuty o tym, co by było, gdyby to on zapomniał o notatniku. Armin dochodzi do wniosku, że w takich warunkach nie da się całować, więc tylko przytula Sukretę. Po kolejnym "czuję, że jesteśmy sobie jeszcze bliżsi nic przedtem" (Sucrette powtarza to co scenę z WS-em, przysięgam) odcinek nareszcie się kończy.
Podsumowując: odcinek zły jak szatan, dzięki Bogu, że to już koniec. Do zobaczenia w epizodzie 32.
O mój losie, odcinek 31, a.k.a "Niewolnica Lysandrina". Wspominam go z łezką rozczulenia, bo raz, że był to chyba przedostatni, w jaki zagrałam, a dwa - ta fabuła rodem z latynoskich telenowel, och, czy Lysander odzyska pamięć, nim zła Nina Dolores zdoła wmówić mu, że kocha ją, a nie Marię Sukretę?!
OdpowiedzUsuńPopieram wniosek o otome z gorącymi tatuśkami (i nie tylko, choć w sumie kto tam wie, jak wygląda życie rodzinne Faraza). To był jeden z powodów, dla którego nigdy nie mogłam się w pełni wkręcić w SF - zbyt stare ze mnie próchno, ja młodziez mniej-więcej w wieku Nataniela i spółki uczyłam na praktykach.
A swoją drogą, czy wątek Laeti doszedł do jakiegokolwiek sensownego finału, czy też zakonczyła tę serię jako postać wprowadzona tylko po to, by Sukreta mogła przy kimkolwiek bądź błyszczeć intelektem i opanowaniem?
"Sucrette: (Przecież staliśmy się sobie tacy bliscy... Jak mógł mnie zapomnieć?)" - relacje mojej postaci z Lysandrem mierzone w skali Lovometru wahały się średnio od -30 do -20. Niech żyją przeglądarkowe gry, w których nasze wybory mają długofalowe skutki! Nie, naprawdę; chyba żaden wcześniejszy epizod nie pokazał tak dobitnie, jak niewielkie znaczenie mają w ogólnym rozrachunku stosunki z postaciami innymi niż WS. Jesteś dziewczyną Lysandra? Jego kumpelą? Osobą, która wprawdzie mówi mu "cześć" na korytarzu, ale na zjeździe z okazji dwudziestolecia matury za nic nie będzie w stanie przypomnieć sobie, jak miał na imię? A może żywiołowo go nie znosisz (wiem, to ostatnie wydaje się być karkołomnym zadaniem, biorąc pod uwagę, że ciężko nienawidzić kartonu, ale jakoś udało mi się wbić ujemny licznik, choć dalibóg, nie wiem, czym mogłam go urazić. Może kiedyś nie znalazłam notatnika? Tak, to musiało być to)? Wszystko jedno, i tak potuptasz grzecznie do szpitala, kupisz Lysiowi prezent i pomożesz w przegonieniu Niny. Ja rozumiem, że każdy z facetów musi mieć swój wątek, ale na litość, te należące do Wiecznego PMSa i Cullena bis przynajmniej jakoś wiązały się z fabułą.
"A. Jesteśmy przyjaciółmi.
B. Jesteśmy kolegami z klasy.
C. Byłeś przy mnie w trudnych chwilach." - no dobra, opcje "podpieracz ścian" i "znienawidzony karton" można ostatecznie podciągnąć pod B, ale co ma zrobić nieszczęsna graczka, która umawia się z Lysandrem? Przyjaciel to jednak nie synonim chłopaka.
Nina ma w tej grze...jakieś dwanaście lat? Na miejscu Lysandra, gdyby ktoś w tym wieku oznajmił mi, że jestem jego partnerką, wyszłabym ze szpitala i udała się prosto do najbliższego budynku wymiaru sprawiedliwości, błagając, by odseparowano mnie od społeczeństwa.
UsuńNawiasem mówiąc, w wątku Niny fascynuje mnie to, że dziewczynka w wieku podstawówkowym/gimnazjum bez wysiłku porozstawiała po kątach ludzi na progu (teoretycznej) dorosłości. Och nie, Nina manipuluje Lysandrem, co robić?!...Może po prostu wejdź do sali, wyproś dzieciaka i oznajmij Lysandrowi: "Spokojnie, stary, nie musisz obawiać się wizyty prokuratora, ta dziewczynka tylko nieszczęśliwie się w tobie podkochuje, a ty ledwo co ją znasz"?
"Kastiel: Miej na niego oko. W okolicy kręci się mnóstwo szaleńców." - pomijając Ninę (i znów, gro: nie ma to jak epicki boss, drżyjcie narody), zasadniczo kręcą się tu mama i brat Lysia, Sukreta, Roza i (opcjonalnie) WS. Jako że Sukreta z jakiegoś powodu jest wyłączona z tego zbioru, wygląda na to, że Wieczny PMS ma poważne zastrzeżenia do rodziny kumpla (i Rozy, ale tu akurat trudno go winić).
Opcja z kradzieżą naszyjnika cokolwiek wbiła mnie w ziemię, brawo SF, nie ma to jak promowanie dojrzałych zachowań.
Drama Niny wyjątkowo aklimatyczna - dziewczyna jeszcze dziesięć minut temu byłaby gotowa wyrwać Sukrecie serce na ołtarzyku poświęconym Lysandrowi, ale jedna uzdrawiająca rozmowa wystarcza by stwierdziła, że w sumie to zachowała się trochę głupio i więcej nie będzie? Nie, żebym lubiła ten chodzący stereotyp i chciała nadal oglądać jej creepy Yandere oczy, ale mimo wszystko fail.
Swoją drogą, ptaszki ćwierkają, że na SFU Roza jest w ciąży i ma w związku z tym jakieś problemy - ale by było, gdyby okazało się, że dziecię jest Lysia, wszak odcinek 31 wyraźnie sugeruje, że coś tu (choćby na etapie czysto emocjonalnym) kiedyś było.
Wątek Laeti "skończył" się tak, że w którymś odcinku mamy możliwość zaprosić ją na piżama party i doradzić jej w związku z problemami z mamą i jej kolejnymi "przyjaciółmi". I z tego co pamiętam, to to jest całkowicie opcjonalna akcja, bo do wyboru mamy jeszcze pobujanie się z Rozalią czy coś równie fascynującego, czyli ogólnie wątek Laeti może nie doczekać się praktycznie żadnej konkluzji. Oczywiście to twoja brocha, czy w ogóle uważasz to za konkluzję.
Usuń