Na wstępie jestem Wam winna przeprosiny, albowiem kompletnie nie pamiętam na czym skończył się poprzedni odcinek. Nie wiem czy to już starość, czy stres dnia powszedniego, ale za każdym razem powrót do Syfa jest dla mnie jako ta tabula rasa - pojęcia nie mam, co się działo ostatnio. Była jakaś praca magisterska, jakaś praca w kawiarni i pewnie dramy poboczne... A coś więcej? Potnijcie mnie, a nie wiem xD
Syf też szczególnie nie pomaga w retrospekcjach:
"Po imprezie z okazji końca roku, w całym mieście zapanowała wakacyjna atmosfera!"
Impreza... A tak, było coś! Impreza. Seksowny Taton. Coś pamiętam! :D
"Przyszłość powoli zaczyna zarysowywać się dla niektórych, ale inni wciąż zadają sobie wiele pytań..."
Nooo, ja mam nadzieję, że tylko dla niektórych! Nat powinien w końcu trafić za kratki, "pytanie" tylko na jak długo.
Su: Przeciągnęłam się w pościeli, szukając jego ciała.
xDDD
Zaczyna się, przyznajcie, z grubej rury. A biorąc pod uwagę że nie mam pojęcia co się działo na końcu poprzedniego odcinka, jest jeszcze lepiej. Zdaje się że były dzikie densy z Seksownym Tatonem, ale czy kogoś potem zamordowaliśmy? Who knows, let's find out! :D
Su: Wyciągnęłam dłoń... Ale łóżko było puste. I tak jest praktycznie każdego poranka.
To dość praktyczna sytuacja, rzekłabym. Do tej pory mam w pamięci pewien odcinek Breaking Bad - TEN Z WANNĄ. Jeśli więc denat wziął i wybył, jest to naprawdę komfortowa sprawa.
Su: Wstaje wcześnie rano, żeby jak najprędzej pojawić się w studio nagrań
...AAA. Ok. Czyli o Kaśkę się rozchodzi! Dobra, nie mam pytań. Ale poważnie, zapomniałam że czeka nas jeszcze Drama Wielkiej Trasy Koncertowej. Uch... Chyba już mniej więcej wiem, czego się po tym odcinku spodziewać.
W każdym razie, Suśka marudzi że Kastiel zrywa się skoro świt i haruje jak wół żeby zapewnić jej niewdzięcznemu dupsku ogrzewany apartament.
Su: Zazwyczaj spotykam się z nim dopiero około południa.
W przerwie, zgaduję, między nierobieniem niczego a drzemką? Praca obroniona, studiom rzuciliśmy "Adios!" więc, real question - czym właściwie zajmuje się teraz Sukreta? Tak oprócz pasożytowania na rudzielcu? :D
Su: Przeciągnęłam się. Mam czas, żeby skorzystać z ogromnego prysznica w jego lofcie.
...odpowiedź przychodzi sama!
Suśka zużywa zasoby i ciężko pracuje nad podniesieniem wysokości rachunków. Prawdziwy skarb <3
Btw, czy tylko mi "ogromny prysznic" brzmi... dziwnie? Tzn, w jakim sensie ogromny? Wanna, to rozumiem - ale prysznic? Zajmuje połowę łazienki? Jest strasznie wysoki? Woda leci z całej powierzchni sufitu??? :D
Su: Jakiś kwadrans później przyjemny zapach ciepłych rogalików wyciągnął mnie z łazienki.
Czy chłop, utrzymujący jej leniwy tyłek, przygalopował z pracy by przynieść lubej rogaliki? No przecież że tak. Naprawdę, nie mam pojęcia co facet w niej widzi, ale musi być tego sporo :')
Kas: Dzień dobry.
...Jakie kurła dzień dobry?! :D *Tu można wkleić tego mema, ale oczywiście że nie sprawdzę jak to zrobić*
Su: Znienacka chwycił mnie w pasie i pocałował moje włosy.
Już zdążyłam zapomnieć, jakim Kastiel jest agresywnym brutalem :D
Su: Nie jesteś na próbie?
Kas: Nie dzisiaj. Chcę wykorzystać nasz wspólny weekend.
Eee... Ok. Czyli przynajmniej nie zachrzaniał z pracy do cukierni i z cukierni na chatę po to, by popatrzeć jak Suśka zjada rogalik i z powrotem gnać do studio.
To naprawdę byłaby przesada, nawet jak na Pszczoły.
Su: To rzeczywiście ostatni weekend przed ogłoszeniem naszych wyników z egzaminów. Pff...
...Co???
I mean - CO?! Ten przeklęty wątek egzaminów JESZCZE nie zdechł?! *wywala laptopa przez okno*
Ok, przerwa. Muszę to z siebie wyrzucić. Szczerze nienawidzę w tej grze budowania czasoprzestrzeni :')
O tym, że nasz własny awatar (xD) skończył pisać magisterkę dowiedzieliśmy się przypadkiem, właściwie w dniu jej oddania. Każda kolejna akcja w podobie przywołuje mi flashbacki z Wietnamu w postaci obrony pracy - na której NIE BYLIŚMY obecni :D I już nawet nie mam do siebie żalu, że nic nie pamiętam z fabuły. Ta gra po prostu NIC nam nie mówi o losach naszej własnej postaci! O wszystkim - powody pracy, stan magisterki, temat, obrona - dowiadujemy się właściwie przypadkiem. Czas, daty, pory roku? Po co to komu?! Zaidi nienawidzi dat, Pszcozły nienawidzą dat! Czas jest z gumy a sky is the limit! :D
Serio, nie zdziwiłabym się gdyby z początkiem kolejnego odcinka Suśka była w dziewiątym miesiącu ciąży - i dopiero oznajmiła nam, że oj, "poranne mdłości się nasilają, ale nie jest tak źle jak w drugim trymestrze, kiedy to była na szalonych wakacjach z Rozą i Alexym". Mam nadzieję że rozumiecie mój ból. Ja zwyczajnie nie mam pojęcia, co właściwie robi MÓJ WŁASNY AWATAR! xD
...Ok, już mi lepiej, możemy lecieć dalej.
Su: Ustaliliśmy, że zanim ich nie poznamy, nie będziemy rozmawiać o jego wyjeździe w trasę.
Sprytnie, gro. Też chętnie dowiem się, jaką przyszłość wylosuje mój awatar w grze, w której "LICZĄ SIĘ WYBORY". I mean, praca była świetna, a może katastroficznie zła? Nie mam pojęcia, nie czytałam jej, tak naprawdę nawet nie wiem co w niej było :')
Czemu mam o to ból? Ano, w Liceum mieliśmy przynajmniej jakiś wpływ na to, czy Suśka obleje egzamin, czy nawet zda maturę lub nie (w sumie wtedy ogarnęłam ją zupełnym przypadkiem - mając do wyboru bujanie się z Rozą lub naukę, bezwstydnie wykreśliłam psiapsi z grafiku) a tutaj? Któż to wie, niezbadane są wyroki pszczele. Innymi słowy, gra wie lepiej, nie interesuj się. Będzie co ma być!
Su: Większość czasu spędzamy razem. Od pamiętnego wieczoru w Cosy Bear Cafe praktycznie się nie rozstajemy.
Czyli... Kasiek nagrywa w studio tylko wtedy, gdy Sukreta śpi? Bo to mi się nie dodaje.
A, no i mamy potwierdzenie teorii - Suśka pasożytuje sobie radośnie na rudym i przez myśl jej nie przeszło żeby się jakoś dorzucić do budżetu. So cute.
I to nie tak, że mam z takim układem jakiś wybitny problem, co kto lubi generalnie - ale w grze, która krzyczy każdym możliwym kanałem o emancypacji kobiet, a heroina strzela magisterkę nt "silnych postaci kobiecych" takie żerowanie na drugiej połówce jest po prostu... niesmaczne?
Su: Nie chcieliśmy psuć magii tego tygodnia spędzonego we dwoje podejmując temat, ale... prędzej czy później trzeba będzie o tym porozmawiać.
No, prawdopodobnie. Śmiało, rozmawiajcie, chętnie się dowiem co to w sumie za trasa bo za Chiny nie pamiętam xD To była ta po kraju? Po świecie? W czym właściwie tkwił wasz problem...?
Kas: No już, chodź zjeść rogalika. Widzę, że za dużo rozmyślasz.
Podoba mi się że nasz awatar jest postacią, po której literalnie WIDAĆ że za dużo myśli :')
Su: Usiedliśmy, Kastiel nalał kawy do dwóch filiżanek
...Nawet kawy sierota nie zaparzy ;-; Rozumiem romantyzm i w ogóle, ale nie zdziwię się jeśli Kasiek prasuje za nią ciuchy i układa ręczniki. Sorry memory, ale to nie jest równy podział obowiązków i partnerstwo w związku.
Kas: Wiesz, wspominam ci o tym tak przy okazji, ale... Dzisiaj rano dostałem mail w związku ze scenariuszem do naszego nowego teledysku, który będziemy nakręcać i...
...To absolutnie cudowne, że będą "nakręcać teledysk". Mam nadzieję, że po "nakręcaniu" Kastiel będzie się srogo "osuwać" w ramach odreagowania.
Tak, tłumaczu, patrzę wprost na ciebie!
Kas: Potrzebujemy statystów.
xD
Omg, to jest tak złe że aż piękne :') Niech Kaśka jeszcze doda: "Trzeba nam kogoś absolutnie bez wyrazu żeby robił za tło, piszesz się?"
Su: Tak?
Kas: Tak, jest jedna scena rozgrywająca się w tłumie. A ponieważ twój ojciec wydawał się naprawdę zainteresowany, kiedy ostatnim razem rozmawialiśmy... Pomyślałem sobie, że...
Aaa, czyli chodzi o Seksownego Tatona! Spryciak Kastiel, chce podbić sprzedaż wizerunkiem gorącego tatuśka.
Nie mogę go winić.
Suśka oczywiście wyrywa się, że też chce robić za tłum, na co rudy cieszy sprajty.
Kas: Miałabyś ochotę?
Su: I to jak! Poza tym, byłoby zabawnie, gdybyśmy mogli wystąpić razem, mój ojciec i ja.
Eee... Czy ja wiem? Seksowny Taton stanowi pełnię doskonałości jak chlebek czosnkowy. Nie potrzebuje dodatków.
Kas: Nie sądziłem, że może cię to zainteresować.
Nie wiedziałeś, że Twoja luba ma parcie na szkło od czasów szkolnego przedstawienia w liceum? Kasiek, no skupże się trochę!
Su: Jest jeszcze wiele rzeczy, których o mnie nie wiesz.
...My też nie wiemy. Chociaż jesteś naszym awatarem, Suśka!!!
Kas: Nie mam co do tego wątpliwości.
...jeszcze moment i chłop dojdzie do tego, kto mu notorycznie sika pod prysznicem.
Kas: Wiesz, to dopiero zalążek projektu. Nawet nie jestem pewien, czy to naprawdę powstanie... ani kiedy.
Teledysk z Seksownym Tatonem to najlepsza rzecz jaka spotka Wasz zespół COCO STREAM (pamiętałam! xD) so... niech lepiej powstanie. I to szybko.
Su: Nie mogę się doczekać! Wasze klipy praktycznie nigdy nie przechodzą nizauważone.
Uwielbiam to dyskretne wskazanie, że niektórym się jednak zdarza przejść absolutnie bez zwrócenia uwagi :P
Kas: To prawda, chodzi nam o zyskanie popularności również dzięki nim.
To... Najbardziej oczywisty truizm jaki przeczytałam w tym tygodniu. Kasiek, masz w sobie coś z coacha marketingu, wiesz? Czekam tylko na coś w stylu: "Żeby nie być biednym, zarabiaj pieniądze!" <3
Su: Rozmawiając, dokończyliśmy śniadanie, a resztę poranka spędziliśmy słuchając muzyki i czytając. Byłam bardzo zadowolona, że udało mu się znaleźć dla mnie czas.
Ee... fajnie, ale czemu? W końcu rzekomo spędzacie ze sobą "praktycznie cały czas", więc to chyba nie dziwne że ten czas znalazł?
Kas: Wychodzimy gdzieś na obiad?
Su: Co? Na zewnątrz?
Nie, pod prysznic. Przecież jest ogromny! :D
Kas: Tak, zazwyczaj to właśnie mam na myśli, kiedy mówię "wychodzimy".
Kastiel, brutalu, wiesz że Cię lubię!
Su: Ale... nasze ostatnie wyjścia zawsze kończyły się...
Kas: Wiem. Ale chcę skorzystać z tego weekendu we dwoje.
Serio. Nie mam pojęcia czym. Nie mówcie mi, po co mam wiedzieć? Ja tylko gram w tę grę xD
Su: Kiedy próbowaliśmy gdzieś wyjść, fotografowie z prasy brukowaj okazali się wyjątkowo nachalni.
A, czyli jesteśmy w epizodzie w którym mityczna Wajcha Fame'u przełączyła się z OFF na ON! :D Wszystko jasne.
Su: Kiedy tylko wyjdziemy na ulicę pojawiają się fani chcący sobie zrobić selfie albo wykrzykujący na całe gardło imię Kastiela.
...zwizualizujcie to sobie proszę, zwłaszcza to wykrzykiwanie imienia. Rudy ledwo wystawia głowę z bloku, idzie po bułki albo siedzi w restauracji - a grupa randomowych ludzi wrzeszczy spazmatycznie "KASTIEL!!!" wymachując kończynami. Mnie bawi :')
W sumie tak samo jak wizja tego, że Słodkoflirtowo - mające te trzy ulice na krzyż plus park - zasiedlają jakieś dzikie hordy napalonych fanów płci dowolnej. Brzmi realistycznie, c'nie?
Su: To zaczyna być naprawdę skomplikowane, Kastiel.
Zaczyna? A tak, zaczyna, bo wcześniej gość przełączał Wajchę Fame'u na OFF i nie było żadnego kłopotu gdy szlajał się z Suśką po mieście czy wesołym miasteczku. A wszystko przez to że scenarzyści zażarcie rżnęli niepotrzebny nikomu arc Nataniela i (czasami) magisterki, więc fiszek brakło na rozwój pobocznej postaci którą jest nasz WS. Cóż. Bywa.
Kas: Wiem... Ale od kiedy zapowiedziano nas na kilku festiwalach w Europie i w Stanach Zjednoczonych, nasza popularność skoczyła do góry. Ale chciałbym tylko spróbować.
...Naprawdę potrzebuję paru lekcji oczywistości od Kastiela. "Gdy mówią o tobie media, robisz się sławna", "Gdy jedziesz w trasę, nie zostajesz w domu", "Gdy farbujesz włosy, zmieniasz ich kolor" - brzmi praktycznie tak samo! :D
I, sorry, o co chodzi z "tylko spróbować"? Zyskają międzynarodową sławę, a wokalista się wycofa, bo już sobie "spróbował"? To chyba tak nie działa :D
Su: Możemy spróbować, ale ostatnim razem niewiele brakował, a doszłoby do rękoczynów...
A. Czyli "spróbować" wyjść na miasto. Rany, nie mogę już z tymi dialogami, potrzebna mi mapa bo gubię się strasznie xD
Kas: Wiem... Ale nie chcę, żebyś z mojego powodu siedziała zamknięta, podczas gdy na zewnątrz jest przepiękna pogoda.
To brzmi znacznie poważniej, niż jest w rzeczywistości. Jak kwarantanna czy coś. Możecie ostatecznie coś zamówić, albo przełączyć Wajchę Fame'u.
Su: To nie twoja wina.
Kas: Oczywiście, że tkwimy tutaj z mojej winy!
...Kichasz? To jest najbardziej "2020-vibe" dialog jaki spotkamy w tej grze :')
Nie, ale poważnie, rozkręca mi się tu dramat bo chcą wyjść z mieszkania :D Jaki to jest poziom szukania dram na siłę?
Su: Nie chcesz żebyśmy zostali? Dobrze nam tutaj.
Kas: To prawda, jest nam dobrze. Ale tkwimy tutaj zamknięci już od tygodnia... Pozwól, że zabiorę cię gdzieś indziej.
Eee... A to on nie chodził co rano na próby i spotykali się dopiero w południe? Gro, do jasnej ciasnej, weź się może zdecyduj?!
Kas: A poza tym... O nic nie musisz się martwić. Tym razem zadbałem o nasze bezpieczeństwo.
Wynająłeś oprychów???
Kas: No cóż... To mój menadżer zaproponował mi to jakiś czas temu, na początku pomysł wydał mi się głupi... Ale biorąc pod uwagę nasze ostatnie wyjścia... Pomyślałem, że to jednak nie jest taki zły pomysł.
Wynajął oprychów! :D Od Tracza. Takich wysokich, wielkich jak szafa. Proszę!
Kas: Dlatego będziemy mieli ze sobą ochroniarza.
Koniecznie ze stajni Tracza, na pewno ma samych świetnych ludzi.
Su: Co?
Kas: Nie martw się, to profesjonalista, pozostanie na uboczu. Będzie interweniował wyłącznie wtedy, kiedy pojawi się ryzyko burdy.
"Burdy" xDD
A to nie są tylko tłumy dzieci chcących zrobić selfie i grupka skandująca "KASTIEL!!!" do zdarcia gardeł? :D
Kas: Uwierz mi, nie jestem z tego powodu specjalnie szczęśliwy, ale... nie będziemy się tu chować do końca życia.
Su: Okej. Jak ma na imię ten ochroniarz?
Domenico! Arturro. Albo... Alessandro? Nwm, ale któreś z tych!
Kas: Nie wiem, zapytam. Dlaczego?
???
Dlaczego? xD Typ wziął ochroniarza którego polecił mu menago, i nie zapytał nawet o imię?? Jak o nim rozmawiali? Per "ochroniarz"???
"- Ej, Kastiel, chcesz może ochroniarza? Bo mogę dać.
- Jasne stary, chcę ochroniarza. Daj mnie go!
- Luz, proszę, oto twój ochroniarz.
- Super ochroniarz stary, dzięki!"
Jakby, czy on zdaje sobie sprawę, że ochroniarz jest człowiekiem??? :D
Su: No bo jest ryzyko, że wyjdzie z tego jakaś trójelementowa konfiguracja.
Wyjdzie jakieś... CO??
I mean, poważnie - że co niby wyjdzie? W sensie, że trójkąt? Bo jak tak to luz, spokojna twoja nieuczesana - to dopiero z Lysandrem w sąsiedniej rzeczywistości. A jeśli nie chodzi o podtekst seksualny - to nie mam pojęcia o co, bo chyba nie o to że w trójkę będą się nawalać z fanami ._.
Kas: Chryste, przez ciebie zacznę żałować, że to zaproponowałem.
...Czyli chodziło o trójkąt? Dlaczego??? :D
I dlaczego Kasiek zareagował na propozycję trójkąta z Domenico jakby nigdy nic? Dziewczyna zaproponowała trójkąt z ochroniarzem - nwm czy w żartach, bo gra mi tego nie mówi, ale wciąż! A typ zaraz wyjeżdża w trasę na całą wieczność. To nie jest może materiał do przedyskutowania???
Su: Kastiel zadzwonił po ochroniarza i opuściliśmy mieszkanie.
...Czyli NAPRAWDĘ będą go nazywać "ochroniarzem"? Rozumiem, że będzie istotą z Krainy Cieni, ale bogowie - mogliście dać mu chociaż jakieś imię! Btw, to byłby idealny moment na powrót Evana. You can't change my mind!
Su: Wielki, czarny sedan z kierowcą czekał na nas trochę dalej, obok stał oparty o samochód umięśniony mężczyzna i obserwował nas.
...No Evan, jak w mordę strzelił! :D
Btw. Chyba nie zrozumiałam konceptu wyjścia z ochroniarzem bo w mojej głowie brzmiało to jak "pójdziemy tylko zjeść obiad, nie będziemy zwracać na siebie uwagi a typ będzie dyskretny". Tymczasem widzę, że para będzie niemal podróżować rządową limuzyną z eskortą, czyli definitywnie rzuci się w oczy gawiedzi. Ale ten... pewnie coś pomieszałam.
Su: To on?
Kas: Tak... Trzyma się na uboczu, ale będzie nas śledził.
Su: A tak w ogóle, to gdzie idziemy?
Ee... Nie rozumiem. Gość będzie JECHAŁ za nimi czarnym sedanem, jak CIA na amerykańskich filmach? A oni będą sobie spokojnie iść? Wtf, co to jest za koncepcja? Jak facet w aucie będzie reagować na "burdy" - rozjedzie zadymiarzy?? Chyba, że pójdzie piechotą. W takim razie, po grzyba mu auto z kierowcą? Gro, nie rozumiem! :D
Su: Cóż za fantastyczna przygoda!
Su cieszy sprajty bo dotarliśmy... na plażę.
Czyli nieważne czy sedan się za nami toczył czy nie, po schodach nie zjedzie na pewno. Btw, O ILE PAMIĘTAM - z centrum do plaży jest dość daleko. Tak, że trzeba tam było jechać autobusem czy coś. A my... szliśmy z Kaśką nad morze, przez całe miasto, gdy za nami toczyło się wielkie, czarne, złowrogie auto - które na luzie mogło nas podrzucić pod same palmy.
Nadal nie rozumiem. Im bardziej próbuję skleić te puzzle w całość, tym całość prezentuje się coraz gorzej :D
Su: Dziękuję!
Kas: Cóż, dobrze znasz to miejsce, nic specjalnego, ale je lubię...
Heh. "Spoko miejsce, trochę beznadziejne, ale wiem że je lubisz" :P
Su: Wysiedliśmy z samochodu, kątem oka widziałam jak ochroniarz parkuje jakieś dziesięć metrów dalej.
*wywala laptopa drugi raz*
TRZYMAJCIE MNIE! xD
Czyli oni podjechali tu SWOIM samochodem, mimo że Suśka wyraźnie pytała, dokąd "IDĄ", tak? A Domenico-Evan jechał za nimi swoim autem? Żeby ochraniać ich na plaży przed rozemocjonowanymi dzieciakami?? Aaa! I feel like I'm taking crazy pills :D
Su: Wysiadł z samochodu. Raczej dyskretny, ubrany w szorty i podkoszulek. Nie sposób go odróżnić od zwykłego turysty.
Nie znam się, więc się wypowiem - zawsze wydawało mi się że ochroniarze "gwiazd" wyglądają jak ochroniarze, po części po to żeby samą swoją obecnością odstraszać potencjalnych "prowodyrów burd". Nie do końca rozumiem, w jaki sposób ochroniarz w stroju turysty ma spełniać swoje zadanie - chyba że ma po prostu walić znienacka w zęby każdego kto się zbliży do Kaśki, to wtedy spoko. Fajnie.
I nie, nadal nie wiemy jak Domenico-Evan ma na imię, nie jest nawet istotą z Krainy Cieni :/
Kas: Wiem, że to nie jest łatwe, ale spróbuj nie zwracać na niego uwagi.
Tak jak ty, Kas? Nawet nie spytałeś go, jak się nazywa! :d Facet potencjalnie ryzykuje dla ciebie życiem, a ty ignorujesz go do takiego stopnia! Niewdzięczna buło ty ._.
Su: Usiedliśmy przy barze. Grupa dziewcząt ruszyła w naszą stronę, chcąc z nim porozmawiać, ale ochroniarz łagodnie je zatrzymał.
Aaa... Czyli nie będzie wybijania zębów. Domenico-Evan to jednak profesjonalista :')
Su: Usłyszałam tylko jak szeptem tłumaczy, że Kastiel nie chce, żeby mu teraz przeszkadzano... Pozostał przy tym grzeczny i podziękował im za okazanie zainteresowania. I skorzystał z okazji, żeby oznajmić im, że COCO-STREAM zorganizuje wkrótce spotkania z fanami.
Domenico-Evan to świetny ziomek i guru marketingu, naprawdę należy mu się podwyżka. I wdzięczniejszy obiekt do ochraniania.
Siadamy z drinami i omg, nie wiem o czym jest ten dialog:
Kas: Ale to nas alienuje.
Su: Co takiego?
Kas: Chciałem powiedzieć, że... kiedy będę w trasie, to będzie moja codzienność. A... z pozostałymi członkami zespołu również potrzebujemy czasem trochę samotności...
Su: Wcześniej nigdy ci to nie przeszkadzało... To znaczy, zanim stałeś się sławny, byłeś kimś, kto raczej sobie ceni samotność.
Czytam i czytam i pojęcia nie mam. Czy Kasiek narzeka na obecność ochroniarza który zapewnia, ale i nie zapewnia samotności? Co próbuje powiedzieć Sukreta? Nie, poddaję się, nie wiem. Pszczoły, weźcie zatrudnijcie kogoś kto kiedykolwiek słyszał język polski! :D
Kas: To prawda... Ale miałem Demona.
Su: Och...
Kas: On zawsze był przy mnie i... nigdy do końca nie czułem się sam.
...A teraz masz Domenico-Evana, więc weź go w końcu zapytaj o imię, człowieku! :D
Plażujemy sobie, Domenico-Evan robi robotę, Suśka się cieszy, ale i martwi, ale cieszy - ale martwi.
Su: Czekam na odpowiedzi w związku z moim stażem...
...A nie egzaminem?! Mieliśmy wyczekiwać na wyniki egzami...
Albo wiecie co? NIEWAŻNE. I don't care anymore! Niech sobie robi co chce, to co nam mamrocze i tak nie ma żadnego znaczenia. Fabuła i tak robi co innego :D
Su: Jeśli to będzie gdzieś na drugim końcu kraju... I nie będziemy się widywać całe miesiące...
Dobra, wait. Jak to "gdzieś na drugim końcu kraju"? Sukreta NIE WIE, na jaki staż składała papiery?? Może ja żyję w równoległej rzeczywistości, ale za moich czasów (czyt. dwa lata temu) człowiek starał się o staż w miejscu, w którym CHCIAŁ go odbywać. To nie jest loteria, ok? :D Więc, jeśli tylko Sukreta nie wybierała tej miejscówki z zamkniętymi oczami, powinna wiedzieć jakie ma możliwości. I, jeśli nie jest skończoną melepetą, nie powinna wybrać miejsca, które jej NIE PASUJE.
Nwm, znowu coś mi umyka? :D
Su: Czy nasz związek przetrwa na odległość?
Eee... Po Liceum wiemy, że nie. Gdyby Suśka nie miała problemu z utrzymaniem związków na odległość, w tej chwili ogrywalibyśmy uniwersytecką ścieżkę Księcia Valium btw. Więc nie, nie sądzę żeby to zażarło.
Su: Trudno mi uwierzyć, że to mój ostatni dzień w kawiarni!
...Czyli jednak dalej tam pracujemy?! :D
Nie, nie nadaję się do tej roboty. Ta gra jest zbyt chaotyczna i absolutnie NIE MÓWI mi rzeczy. To jest straszne :')
Kas: No, będzie zabawnie.
Hehe. Wiadomo, ubaw po pachy.
Su: Też wychodzisz?
Kas: Tak! Ale... Wrócę raczej późno... Nie czekaj na mnie z kolacją.
Urocza sugestia, jakoby Suśka miała zwyczaj robić cokolwiek produktywnego...
Su: Pocałował mnie i dołączył do ochroniarza, który czekał na niego trochę dalej. Wygląda na to, że od teraz będzie już zawsze z nami...
Nie z wami, a z Kaśką. Na pradawnych bogów, idziecie w przeciwnych kierunkach Sukreto, Domenico-Evan się przecież nie rozdwoi!
A, no i mówiłam że w życiu nie poznamy imienia ochroniarza? No, to ten. Nie poznaliśmy.
Przypadkiem wpadamy na Pryię, o której istnieniu również zdążyłam zapomnieć.
Pryia: Tak naprawdę przechodziłam tędy przypadkiem! Wracam z mojej... przyszłej kancelarii adwokackiej!
Su: Tej która specjalizuje się w obronie praw kobiet? Twojej wymarzonej kancelarii?
Tej, która będzie ciągać po sądach Profesora Lepkie Rączki w związku ze sławną Zaidigate? Pogratulować przyszłej kariery, Pyrko, pogratulować!
Idziemy do pracy.
Su: Czuję się tu jak u siebie, wiem, gdzie każda rzecz ma swoje miejsce, mogę otwierać i zamykać szuflady praktycznie z zamkniętymi oczami.
To... rzadki talent, żeby tak otwierać i zamykać szuflady z zamkniętymi oczami. Gratuluję :D
Clemence: Nie cierpię ludzi, którzy wcześnie wstają, nie można mieć do nich zaufania!
...jest w tym coś głęboce filozoficznego, Clemence.
Generalnie, Clemence jest w paskudnym nastroju i pulta się o byle co.
Su: Zbiorę zamówienia od ludzi...
Clemence: Nie! Ja się tym zajmę, jak chcesz, możesz wyczyścić ekspres do kawy, bardzo by mu się to przydało.
Su: Naprawdę? Ale... Przecież już zrobiliśmy to w zeszłym tygodniu z Hyunem, powinien być nadal czysty...
*opluwa się kawą*
W ZESZŁYM tygodniu?! Ok... Ja rozumiem że Cosy Bear to Grażynex i oszczędzają pewnie nawet na papierze w łazience personelu, ale... O rany. Jakby to powiedzieć. Ekspresy generalnie powinno się czyścić... nieco częściej? Szczególnie w kawiarni???
Nic dziwnego, że buda plajtuje.
W każdym razie, Clemence przywala się po raz kolejny i oh my, może sobie być ciotką samego Tracza ale straszliwie wredna z niej jędza.
Su: Od momentu, gdy przekroczyłam próg kawiarni, jesteś dla mnie okropna! Czym sobie na to zasłużyłam?!
Clemence: Jak śmiesz zwracać się do mnie tym tonem?! Przypominam ci, że jestem twoją szefową! Mogę bez problemu cię…
Su: Zwolnić? W moim ostatnim dniu pracy?! To bardzo ciekawe.
To ten, pierwszy raz od niepamiętnych czasów trzymam stronę Su. Krótko z Januszami!
Clemence: Wiem, że to twój ostatni dzień. I dobrze widzę, że jesteś z tego powodu zadowolona.
Hm, w sumie kto by nie był, co? Ale spoko, przejmiemy lokal i podryfujemy nim ku idei pięknego bankructwa! :D
Clemence: Nie mów, że tak nie jest! Jesteś szczęśliwa, że opuszczasz załogę!
Tak. Chociaż, jakby się nad tym... Nie no, tak. Sorry, ale strasznie dużo PA idzie na to ględzenie bez ładu i składu.
Clemence: Posłuchaj mała, świetnie sobie radzisz. Naprawdę, radzisz sobie bardzo dobrze. Ale brakuje ci wiary w siebie. I dlatego czasami tracisz głowę...
Że słucham co proszę? :D
Chwila, wait! To jest moment, gdy nasza bully-szefowa robi wykład z wiary we własne siły? Po tym, jak zjechała nas z góry na dół bo miała gorszy humor? Ale jak coś, to nasza wina, bo "brakuje nam wiary w siebie" i to my "tracimy głowę". Gro, jesteś bezczelna! :D
Clemence: Wiem, że byłam... niesprawiedliwa. Bo myślałam, że w ten sposób pomogę ci dorosnąć.
...To najgłupszy tekst jaki czytałam od *sprawdza na oko* ...jakichś piętnastu minut :P
Nie Pszczoły, nie zrobicie mi tu z Clemence pozytywnej postaci tylko dlatego, że "kocha w twardy sposób". Wiecie, kto jeszcze tak postępuje? Patologiczni rodzice. I czy mają dobre intencje, lejąc swoje dzieci? Kto wie, oni powiedzą, że tak! Ale quess what? Nikogo to NIE OBCHODZI bo zachowują się patologicznie. Więc proszę mi się szybciutko odsunąć od romantyzowania przemocy w miejscu pracy!
Clemence nagle robi się miła a do kawiarni wbija Roza.
Su: To było takie... Aaach! Roza, spędziłam właśnie najwspanialszy tydzień w całym moim życiu. I chcę, żeby to trwało nadal.
Idę o zakład że Roza pod tapetą zzieleniała z zazdrości na wieść o ochroniarzu Domenico-Evanie :P
Roza: Spędzacie weekend razem?
Wiem że się starasz, ale czuję tę jadowitą zawiść pod maską opanowania, Rozalio <3
Dowiadujemy się od naszego awatara że latem Kasiek będzie "jeździć po festiwalach".
Roza: A, no to nie jest tak źle, właściwie to mogłabyś...
(czyt. "poziom lansu i bansu w normie, niby gwiazda rocka, a w sumie będzie przygrywać do kotleta - żałosne. Leo wypada lepiej!")
Su: Ale są duże szanse na to, że potem od razu rozpoczną trasę światową trwającą cały rok... albo i dłużej!
Roza: Och...
(czyt. Cholerny rudzielec przynosi prestiż WIĘKSZY NIŻ LEO!!!)
"Duże szanse"... To nie tak, że takie rzeczy planuje się z wyprzedzeniem, żeby np FANI wiedzieli o tej trasie? xD
Su: Chciałabym coś przygotować, żeby ten wieczór był wyjątkowy...
Roza: Nie przejmuj się tym tak bardzo... to znaczy, już sam fakt, że spędzacie ten wieczór we dwoje, to coś... wspaniałego.
Czy właśnie wyczuwam sabotaż pod maską przyjacielskiej dobrotliwości, Rozalio...? :3
Suśka proponuje, że mogłaby jeździć na niektóre koncerty.
Su: Nie chcę żeby czuł się... samotny.
Roza: Samotny? Jest otoczony ludźmi. Dlaczego miałby czuć się...
No to tego, dla wszystkich którzy wierzyli że Roza ma jakiekolwiek ludzkie odruchy - tu jest dowód, proszę, o tutaj! :D
Ukochany wyjeżdża na rok? Co za problem, przecież będzie otoczony ludźmi, czemu miałby być samotny?! Rozalio, jesteś egoistyczną, narcystyczną bułą która w życiu nie liczyła się z uczuciami partnera <3
Dzielimy się z tą Chodzącą Empatią pomysłem adopcji psa, na który przyklaskuje i nawet podrzuca dobrą radę ze schroniskiem.
Roza: Nie ma nic słodszego, niż pies.
Cóż. Wszyscy wiemy jaki masz stosunek do Leo, ale żeby aż tak dosadnie...? ._.
Roza ucieka załatwiać swoje sprawy, a my oddajemy fartuch Clemence.
Clemence: Proszę, masz tu wszystko, co jest ci potrzebne, przygotowałam nawet zaświadczenie... Możesz to zabrać i wynieść się... na zawsze.
Wasza miłość jest zbyt łaskawa! Sorry, tęsknić nie będę. Adios!
Clemence: Zatrzymaj fartuch.
...ale po co mi?
Su: *Clemence przycisnęła mnie do siebie*
Clemence: Wiesz, że masz w sobie potencjał? Bardzo duży potencjał!
Ee... ok? Ale co się właściwie dzieje? Jesteś zła, rozgoryczona, pełna nadziei?
Clemence: Nie pozwalasz wejść sobie na głowę, a to jest cecha dobrej szefowej!
Cechą dobrej szefowej nie jest za to włażenie na głowę innym, Clemence? W ogóle, o co chodzi z tą sceną? Możemy sobie wreszcie pójść??? Mamy odebrać pieska ze schroniska! :o
Clemence: Dokonasz jeszcze w życiu wielkich rzeczy, mała, wielkich rzeczy!
No, rozkręcimy pralnię brudnych pieniędzy! I to w twoim starym lokalu! :D
Clemence: I bardzo się cieszę, że ciebie zatrudniłam. To budujące wiedzieć, że są jeszcze młodzi z dużym potencjałem, tacy jak ty!
Dlatego byłaś taką wredną zołzą? O panie... Nie rozumiem ludzi, ale pszczelego scenariopisarstwa nie rozumiem jeszcze bardziej. Czy laska słodzi nam tak, bo boi się pozwu o mobbing w pracy???
Clemence: Aż ciepło robi się na sercu!
Su: Zawsze myślałam, że mnie nie lubisz...
Clemence: Kto się lubi, ten się czubi!
Tak, ale w ZERÓWCE. Nie w pracy, na litość pradawnych bogów! :d
W końcu żegnamy się z Clemence na dobre. Na tarasie kawiarni zbierają się licealiści.
Su: To ostatni dzień liceum? Wzięłam głęboki oddech i uśmiechnęłam się. Coś mi to przypomina...
Mmm... Brak komunikacji i wyjścia naprzeciw oczekiwaniom graczy? Idiotyczne decyzje i urwanie fabuły?? Zmarnowany potencjał?? :D
Suśka idzie do liceum powspominać stare lata i wpada na profesora Pierricka, tego od plastyki.
Su: To był zdecydowanie najlepszy nauczyciel w liceum! O otwartym umyśle, potrafiący słuchać, wciąż popychał nas do przekraczania naszych granic...
Meh. Bezapelacyjnie najlepszy był Faraz, ale rzecz jasna nie mogliśmy dostąpić błogosławieństwa spotkania jego odnowionych sprajtów.
Su: Pamięta pan moje imię?
Pierrick: Nawet jeśli w ciągu całej mojej kariery przewinęły się przez moją klasę setki uczniów, jeszcze nigdy nie zapomniałem żadnego imienia. To zaleta, ale i wada.
To... bardzo subtelne.
Su: Jestem na historii sztuki!
Pierrick: Wiedziałem! Wyraźnie wyczułem u ciebie artystyczną wrażliwość, jeszcze w czasach liceum.
Eee... Tak, udajmy że tak było :') Udajmy też że nie spaprałam zadania z kolorami nie mając pojęcia, że jest na czas xD
Pierrick: To wspaniałe, że poszłaś tą drogą. I odpowiada ci to? Jesteś zadowolona ?
Hm, może być, ale nie mogę się doczekać aż rozkręcę własną pralnię pieniędzy dla nieprzyzwoicie przystojnego mafijnego bossa <3
Muszę wybrać ścieżkę słodzenia "genialnemu, utalentowanemu profesorowi historii sztuki" żeby zbadać czy Pierrick zna Rayana. No więc, zna. Nie wiem jeszcze jak złożyć tę informację z pozostałymi, ale no, jest! :D
Pierrick: Rayan! Tak! To znaczy znamy się, ponieważ miałem już okazję uczestniczyć w jednej z jego konferencji, to bardzo utalentowany młody człowiek!
..."przez całą konferencję nie wymienił ani jednej daty i ani jednego nazwiska! To było... ekstrawaganckie i odważne"
Su: Na pewno nie zapisałam się tak wyraźnie w pamięci pana Farazowskiego...
Ej! Wiesz co, gro? To jest najsmutniejsza rzecz jaką mi podsuwasz przez cały uniwerek i to nie jest w porządku! ;-;
Wpadamy na Ninę, wspominamy stare lata (ani słowem o LYSANDRZE, wiadomo, nasza wielka miłość ostatniej klasy nie istnieje! :D) i idziemy dostać od Titi roślinę. Bo ciotka sadzi kwiaty. W parku.
Titi: Proszę bardzo! Ma na imię Gwendolina i słucha wyłącznie heavy metalu z lat 70. Tyle, że trochę zrzędzi o poranku... Ale przez resztę dnia wspaniały z niej towarzysz!
Tak... Ktoś kiedyś robił listę odchyłów kochanej ciotki, prawda? Że zaniedbuje zwierzęta i chodzą zapchlone, stalkuje ludzi i biega po szkolnych toaletach? Można jeszcze dorzucić... to.
Na kampusie wpadamy na Amber bo jeszcze byśmy zapomnieli o nieszczęsnym królu dram.
Amber: Tak, razem z Natanielem dość wcześnie wróciliśmy... Myślę, że oboje potrzebowaliśmy trochę spokoju.
Spokoju chłopak będzie miał, o ho ho, pod sam sufit więziennej celi! :D
Amber: Nat ma się dobrze... Nawet bardzo dobrze! Jestem szczęśliwa, że ma już ten temat za sobą... Mam nadzieję, że życie obejdzie się z nim teraz trochę łagodniej...
"Trochę łagodniej"? Czyli nie rozmawiamy o osobach, którym sprzedał co innego aniżeli cukier puder i potencjalnie zniszczył zdrowie i życie, tak?
Su: Rozprawa już się odbyła...?
Amber: Jeszcze nie, trochę to jeszcze potrwa, ale z tego, co zrozumiałam, znajduje się... w dobrych rękach.
Wiadomo, Tracz zajmie się wszystkim. Ewentualnie Eryk, jego człowiek od przejmowania bezmyślnych młokosów i jazdy w bagażniku. Naprawdę, za ten zbytek łaski i wywinięcie się z kryminału rodzeństwo powinno wyruszyć w jakąś dziękczynną pielgrzymkę. Na kolanach.
Amber: Wyjeżdżam na całe lato.
Su: To jakaś sesja?
Amber: Nie, ja... No cóż... Znalazłam coś w rodzaju kempingu... Na Karaibach.
...o ile zakład, że będzie szmuglować towar?
Su: Kemping na Karaibach? Cool!
Amber: Nie... To znaczy, to nie do końca jest kemping.
Będzie szmuglować towar. Na stówę.
Amber: To miejsce, w którym będę mogła pobyć w spokoju i skoncentrować się na sobie samej... Coś na kształt ośrodka szpitalnego, ale z paroma różnicami...
Eee...? To brzmi jeszcze gorzej niż przemyt!
Aczkolwiek, znając nowomowę Słodkoflirtowa ("hotel" jako określenie izby wytrzeźwień itp jak to było w poprzednich streszczeniach), ten "ośrodek szpitalny" do przebywania w spokoju może być równie dobrze więzieniem o zaostrzonym rygorze :P
Amber: Ośrodek specjalistyczny dla osób, które chcą wyleczyć się z anoreksji...
Ok. To kompletnie nie brzmi jak pierwotny "Kemping na Karaibach".
Idziemy się spakować i nawiedza nas druga część rodzeństwa, wciąż z glonami na włosach. Tak, facet który czeka na wyrok i właśnie pomógł wsadzić kilku gangsterów do paki nawiedza nas w akademiku. Dzień jak co dzień! :D
Nat: Pakujesz się... do wyjazdu?
Tak, a powinieneś ty! Na więzienną pryczę! :D
Nat: Nie mieliśmy czasu porozmawiać w Cosy Bear, ale... Wiele rzeczy ostatnio się zmieniło...
Tak, z pewnością, pewnie nic ważnego - ale można przecież pogadać O SOBIE! Nat, wstrętna buło, wydupcaj mi stont! :d
Nat: To między innymi z tego powodu tutaj jestem, żeby cię o wszystkim poinformować.
Ależ bez łaski, szkoda fatygi! A zresztą, przeszkadzasz. Idź sobie.
Nat: Jestem ci to winien, po tym wszystkim, co dla mnie zrobiłaś... I dla mojej siostry.
Wzruszające, nie polecam się na przyszłość. No już, sio!
Wiecie co? Na pytanie, co właściwie Nat chciał nam przekazać - gość kręci jakieś farmazony o niczym konkretnym. I nic z tego nie wynika! Bo przyszedł sobie po prostu pogadać, bo dawno nikt na niego nie zwrócił uwagi. Co za narcystyczna buła! :D
Nat: Jeszcze raz za wszystko ci dziękuję. Parę razy byłem na komisariacie... głównie po to, żeby złożyć zeznania. Zostałem wezwany na rozprawy... ale będą kolejne. I są spore szanse na to, że pozostanę na wolności. To znaczy... pod nadzorem Eryka.
Widzicie? Żadnych konkretów, nic o czym byśmy wcześniej nie wiedzieli :D
Nawet o tym nadzorze Eryka chyba coś było wcześniej wspomniane, ale może mi się uroiło. W każdym razie, Su dopytuje czy Eryk to ten co siedział mu w bagażniku... pomagał w ucieczce.
Nat: Tak, to on. Już kilka razy zeznawał na moją korzyść...
Ha. Człowiek Tracza jak się patrzy :')
Nat: Bliska współpraca z policją pozwala mi uniknąć wielu nieprzyjemności...
Właściwie... Jak "bliska" była to współpraca? Bo wiemy, że koleś prawie się wykrwawił robiąc za przynętę :D
Nat: Myślę, że... chyba uda mi się wyjść z tego bez szwanku.
ZERO konkretów. Przyszedł sobie pobiadolić i tyle. Rany... Naprawdę, mógł to po prostu wysłać SMS-em! xD
Su: Masz wiele szczęścia.
Nat: Tak, wiem... jestem tego w pełni świadomy. Wszystko zawdzięczam Erykowi...
...i to by były piękne podwaliny pod pełną uwielbienia relację uczeń-mistrz, w której Eryk odbija młokosowi kobietę i puszcza kantem wrabiając w pranie forsy. Just sayin'.
Su: Całe szczęście, że potrafił dojrzeć w tobie twoją prawdziwą naturę.
Hehe... Prawdziwą naturę, tak, złote serduszko normalnie :')
Eryk dojrzał pieniądze Tracza, jak każdy porządny, skorumpowany glina! :D
Nat: Tak... I całe szczęście, że znalazłem się w kartelu, który dopiero zaczynał... kolesie niebezpieczni, fakt, ale mimo wszystko debiutanci...
Że niby co?! :D
No to jest już naprawdę bezczelne. Mamy uwierzyć, że to był jakiś tam inny, podrzędny, zaczynający kartel?! A kartelu Tracza w ogóle w mieście nie było? Odrzucam tę beznadziejną próbę klejenia fabuły na papier i ślinę, jest głupia, absurdalna i niekanoniczna :D
Nat: Inaczej... Nigdy nie uszedłbym z życiem. To pewne.
Wiadomo, że nie! I chyba sami twórcy to sobie w końcu uświadomili, na prędce wciskając wątek "zaczynającego kartelu". No więc, nie kupuję tego, nie ma opcji żeby Tracz nie rządził Słodkoflirtowem. Inaczej po co Eryk miałby robić to, co robił? Nie, weźcie, bez sensu by to było.
Nat: W związku z tym, otwiera się przede mną trochę możliwości... z dala od chaosu z tych ostatnich kilku lat...
Jedna z nich to drzwi więziennej celi, druga to praca dla mafijnego dona pod okiem jego człowieka. Choose wisely.
Nat: Na razie zbieram informacje.
Su: Dlatego jesteś na uczelni? Nie przyszedłeś tylko ze mną porozmawiać?
Nat: Bystrzacha... Nie. Nie przyszedłem tutaj tylko po to.
Zbierasz infor... Na kampusie? Rany, Nat, naprawdę? Czy ta postać nie może zachowywać się normalnie, musi odgrywać bohaterów z kryminałów? :D
Nat: Póki co, wolę nie zdradzać zbyt wielu szczegółów... Jeszcze nic nie jest pewne.
...stawiam żołędzie przeciwko orzechom że to jest ten moment, kiedy Pszczoły nie miały pojęcia, co dalej począć z naszym złotym dziecięciem.
Nat: No dobrze... Nie będę ci już więcej przeszkadzał. Wygląda na to, że przerwałem ci w porządkowaniu twojej garderoby.
Co za tupet, co za bezczelność! Czasami serio nie rozumiem co Tracz w nim widzi :')
Nat wreszcie daje nam spokój, pakujemy pudła i mówimy do siebie.
Su: Aaaa, przestań robić sobie filmy, Su! To zwykły szczeniak... tylko na cztery dni...
Tak... jeśli ktoś wie, co znaczy "robić sobie filmy", to ja bardzo chętnie się dowiem.
W każdym razie w końcu wychodzimy z pokoju. Wpadamy na Zaidiego, Melę i Chani obgadujących plany na wakacje. Chani chętnie zwiedzi Europę z plecakiem, Rayan spenetruje plaże Kalifornii a Mela udałaby się za nim nawet wpław. Spotykamy Rozę i jedziemy autobusem do schroniska - jak raz, psiapsi płaci za bilety.
Niewiele to zmienia bo gra okrada nas z 30 goldów za smycz i coś tam jeszcze dla szczeniaka.
Ostatecznie, psiak jest całkiem uroczy.
Roza: Jeśli go nie chcesz, ja go przygarnę!
Su: Haha, Leo by się zgodził?
Heh... Tak jakby miał cokolwiek do gadania we własnym mieszkaniu... Biedny Leo.
Suśka wraca do mieszkania Kaśki i rozkminia, czy nie nazwać psa Albert.
Su: Nie patrz tak na mnie, to imię nosiły same wybitne osoby! Albert Einstein, czy... Albert Camus!
Camus? To może od razu "Dżuma", co się będziemy ograniczać! :D
Pies wyraża chęć obsikania kanapy więc Suśka bierze go na ręce by wyjść do parku. W windzie wpadamy na Kaśkę. Kaśka jest w szoku, Su jest w szoku, pies ma wywalone i sika na Sukretę.
Jakkolwiek absurdalna jest to scena, muszę oddać scenarzystom, że coś się, nieprawdaż, dzieje :')
Kas: Powiedz mi, że to szczeniak jednego z twoich przyjaciół i że zgodziłaś się go tylko popilnować.
Su: To trochę bardziej skomplikowane...
Kas: Zaprowadź go do parku, żeby się wysikał! Nawet jeżeli już to zrobił, musi kojarzyć dwór z tą potrzebą, natychmiast!
Ha, facet naprawdę ogarnia psy :D Czyli bidula nie zdechnie z powodu niedopatrzeń Sukrety. Można odetchnąć z ulgą.
Su: Ale muszę się przebrać, jestem przemoczona!
Kas: Weź to na siebie.
Su: Kastiel zamknął za mną drzwi, a szczeniak radośnie polizał mnie po twarzy.
No to ten... Kontrowersyjna scena, nie powiem. I jakkolwiek nie pochwalam wprowadzania komuś w życie psa w ramach prezentu-niespodzianki, tak też ciężko mi pochwalać wystawienie na dwór obsikanej ukochanej, zwłaszcza gdy - jak obwieścił nam TEN odcinek! - tuż za drzwiami czają się tłumy rozszalałych paparazzi. Ale może o to Kaśce chodziło, who knows.
Piesek sika w parku, Su zastanawia się czy Kastiel właśnie pakuje jej rzeczy, a tu znikąd pojawia się rudy.
Kas: Nie pozwolę, abyś wróciła na miasteczko w ubraniach o zapachu moczu...
Su: Ale zmusiłeś mnie, abym poszła tak do parku.
Kas: Lepiej, żeby od razu nauczył się, że trzeba się załatwiać na dworze... Inaczej ciężko będzie zmienić jego przyzwyczajenia. I... byłem dosyć zaskoczony.
Tak... Still, gdyby mój facet wypchnął mnie za drzwi w obsikanych ciuchach, karząc iść z psem na spacer - byłoby mi z tym raczej źle. Ale może to tylko mi :')
Ale przynajmniej o psa się martwi :D
Kas: Nie będzie miał domu, jeśli okaże się, że zabieram go ze sobą. Często będziemy w drodze, nigdy w tym samym miejscu, w różnych krajach, w samochodach i samolotach.
Su: Ale będziesz obecny! Podróże nie są problemem!
Kas: Nie wiem... Wyjeżdżam dwa dni po ceremonii rozdania dyplomów.
Su: C-Co?
Heh. I tak to się właśnie żyje w tej grze, dowiadując się ni z gruszki ni z pietruszki o rzeczach, które w prawdziwym życiu planuje się miesiącami :D
Kas: Nie zrozum mnie źle. To było bezczelne i perfidne z twojej strony. Nie wiem jeszcze, czy się na to zgodzę... Ale rozumiem twoje intencje.
Ok, teraz się zgubiłam. Nie wiem czy to wina tłumaczenia, czy Kastiel po prostu jest bucem. W gruncie rzeczy, wzięcie psa ze schroniska na kilka dni, bez żadnych dalszych zobowiązań, nie jest "bezczelne" - a już na pewno nie "perfidne". Nwm w czym rzecz, Suśka chciała mu nieba przychylić a ten się dąsa jakby mu poprzedniego psa zabiła waltornią xd
Lecą teraz ciężkie tematy rozstania i miłości na odległość i Kaśka nagle robi się emocjonalny i całkiem miły.
Kas: Zrobimy wszystko by ocalić ten związek. Będziemy do siebie dzownić, codziennie. Będę do ciebie przyjeżdżać, gdy tylko będę mógł... Ty tak samo i...
Su: Odległość może zniszczyć każdą parę, nawet tę najbardziej solidną...
...trust me bro, w liceum chodziłam z twoim najlepszym kumplem! A teraz co? Jakby go nigdy nie było! :D
Kas: Nie nas. Przetrwamy to.
"...zabawne, to samo mówił Lysander!"
Nie no, nie mówił, ale na pewno by powiedział gdyby ktoś go nie ZESŁAŁ DO SERBINOWA!
Kas: Nie mam wątpliwości. Wiem, co do ciebie czuję. Nie mógłbym się bez ciebie obejść, więc się odnajdziemy, to pewne.
Eee... Dlatego kazałeś nam wyjść do parku w obsikanych ciuchach? Ja serio nie łapię :D
Su: Spojrzałam mu prosto w oczy. Stawiał czoła mojemu spojrzeniu.
Heh. Stawiał czoła. Spojrzeniu. Chciałabym to zobaczyć :')
Dostajemy całkie sympatyczną scenę z nazwaniem psiaka, po czym - to jest ten dzień! - Sukra bierze się za sprzątanie a Kaśka zasypia ze szczeniakiem w ramionach. Kończymy odcinek z ładną ilustracją i wszechobecnym poczuciem nostalgii, które pewnie uderzałoby mocniej, gdyby człowiek nie grał od promocji do promocji i pamiętał co się do tej pory zadziało :P
Z dobrych rzeczy na pewno muszę wymienić ochroniarza Domenico-Evana, na ogrooomny minus był brak Faraza w odnowionym wydaniu.
Dziękuję za uwagę i smacznej kawusi <3
Syf też szczególnie nie pomaga w retrospekcjach:
"Po imprezie z okazji końca roku, w całym mieście zapanowała wakacyjna atmosfera!"
Impreza... A tak, było coś! Impreza. Seksowny Taton. Coś pamiętam! :D
"Przyszłość powoli zaczyna zarysowywać się dla niektórych, ale inni wciąż zadają sobie wiele pytań..."
Nooo, ja mam nadzieję, że tylko dla niektórych! Nat powinien w końcu trafić za kratki, "pytanie" tylko na jak długo.
Su: Przeciągnęłam się w pościeli, szukając jego ciała.
xDDD
Zaczyna się, przyznajcie, z grubej rury. A biorąc pod uwagę że nie mam pojęcia co się działo na końcu poprzedniego odcinka, jest jeszcze lepiej. Zdaje się że były dzikie densy z Seksownym Tatonem, ale czy kogoś potem zamordowaliśmy? Who knows, let's find out! :D
Su: Wyciągnęłam dłoń... Ale łóżko było puste. I tak jest praktycznie każdego poranka.
To dość praktyczna sytuacja, rzekłabym. Do tej pory mam w pamięci pewien odcinek Breaking Bad - TEN Z WANNĄ. Jeśli więc denat wziął i wybył, jest to naprawdę komfortowa sprawa.
Su: Wstaje wcześnie rano, żeby jak najprędzej pojawić się w studio nagrań
...AAA. Ok. Czyli o Kaśkę się rozchodzi! Dobra, nie mam pytań. Ale poważnie, zapomniałam że czeka nas jeszcze Drama Wielkiej Trasy Koncertowej. Uch... Chyba już mniej więcej wiem, czego się po tym odcinku spodziewać.
W każdym razie, Suśka marudzi że Kastiel zrywa się skoro świt i haruje jak wół żeby zapewnić jej niewdzięcznemu dupsku ogrzewany apartament.
Su: Zazwyczaj spotykam się z nim dopiero około południa.
W przerwie, zgaduję, między nierobieniem niczego a drzemką? Praca obroniona, studiom rzuciliśmy "Adios!" więc, real question - czym właściwie zajmuje się teraz Sukreta? Tak oprócz pasożytowania na rudzielcu? :D
Su: Przeciągnęłam się. Mam czas, żeby skorzystać z ogromnego prysznica w jego lofcie.
...odpowiedź przychodzi sama!
Suśka zużywa zasoby i ciężko pracuje nad podniesieniem wysokości rachunków. Prawdziwy skarb <3
Btw, czy tylko mi "ogromny prysznic" brzmi... dziwnie? Tzn, w jakim sensie ogromny? Wanna, to rozumiem - ale prysznic? Zajmuje połowę łazienki? Jest strasznie wysoki? Woda leci z całej powierzchni sufitu??? :D
Su: Jakiś kwadrans później przyjemny zapach ciepłych rogalików wyciągnął mnie z łazienki.
Czy chłop, utrzymujący jej leniwy tyłek, przygalopował z pracy by przynieść lubej rogaliki? No przecież że tak. Naprawdę, nie mam pojęcia co facet w niej widzi, ale musi być tego sporo :')
Kas: Dzień dobry.
...Jakie kurła dzień dobry?! :D *Tu można wkleić tego mema, ale oczywiście że nie sprawdzę jak to zrobić*
Su: Znienacka chwycił mnie w pasie i pocałował moje włosy.
Już zdążyłam zapomnieć, jakim Kastiel jest agresywnym brutalem :D
Su: Nie jesteś na próbie?
Kas: Nie dzisiaj. Chcę wykorzystać nasz wspólny weekend.
Eee... Ok. Czyli przynajmniej nie zachrzaniał z pracy do cukierni i z cukierni na chatę po to, by popatrzeć jak Suśka zjada rogalik i z powrotem gnać do studio.
To naprawdę byłaby przesada, nawet jak na Pszczoły.
Su: To rzeczywiście ostatni weekend przed ogłoszeniem naszych wyników z egzaminów. Pff...
...Co???
I mean - CO?! Ten przeklęty wątek egzaminów JESZCZE nie zdechł?! *wywala laptopa przez okno*
Ok, przerwa. Muszę to z siebie wyrzucić. Szczerze nienawidzę w tej grze budowania czasoprzestrzeni :')
O tym, że nasz własny awatar (xD) skończył pisać magisterkę dowiedzieliśmy się przypadkiem, właściwie w dniu jej oddania. Każda kolejna akcja w podobie przywołuje mi flashbacki z Wietnamu w postaci obrony pracy - na której NIE BYLIŚMY obecni :D I już nawet nie mam do siebie żalu, że nic nie pamiętam z fabuły. Ta gra po prostu NIC nam nie mówi o losach naszej własnej postaci! O wszystkim - powody pracy, stan magisterki, temat, obrona - dowiadujemy się właściwie przypadkiem. Czas, daty, pory roku? Po co to komu?! Zaidi nienawidzi dat, Pszcozły nienawidzą dat! Czas jest z gumy a sky is the limit! :D
Serio, nie zdziwiłabym się gdyby z początkiem kolejnego odcinka Suśka była w dziewiątym miesiącu ciąży - i dopiero oznajmiła nam, że oj, "poranne mdłości się nasilają, ale nie jest tak źle jak w drugim trymestrze, kiedy to była na szalonych wakacjach z Rozą i Alexym". Mam nadzieję że rozumiecie mój ból. Ja zwyczajnie nie mam pojęcia, co właściwie robi MÓJ WŁASNY AWATAR! xD
...Ok, już mi lepiej, możemy lecieć dalej.
Su: Ustaliliśmy, że zanim ich nie poznamy, nie będziemy rozmawiać o jego wyjeździe w trasę.
Sprytnie, gro. Też chętnie dowiem się, jaką przyszłość wylosuje mój awatar w grze, w której "LICZĄ SIĘ WYBORY". I mean, praca była świetna, a może katastroficznie zła? Nie mam pojęcia, nie czytałam jej, tak naprawdę nawet nie wiem co w niej było :')
Czemu mam o to ból? Ano, w Liceum mieliśmy przynajmniej jakiś wpływ na to, czy Suśka obleje egzamin, czy nawet zda maturę lub nie (w sumie wtedy ogarnęłam ją zupełnym przypadkiem - mając do wyboru bujanie się z Rozą lub naukę, bezwstydnie wykreśliłam psiapsi z grafiku) a tutaj? Któż to wie, niezbadane są wyroki pszczele. Innymi słowy, gra wie lepiej, nie interesuj się. Będzie co ma być!
Su: Większość czasu spędzamy razem. Od pamiętnego wieczoru w Cosy Bear Cafe praktycznie się nie rozstajemy.
Czyli... Kasiek nagrywa w studio tylko wtedy, gdy Sukreta śpi? Bo to mi się nie dodaje.
A, no i mamy potwierdzenie teorii - Suśka pasożytuje sobie radośnie na rudym i przez myśl jej nie przeszło żeby się jakoś dorzucić do budżetu. So cute.
I to nie tak, że mam z takim układem jakiś wybitny problem, co kto lubi generalnie - ale w grze, która krzyczy każdym możliwym kanałem o emancypacji kobiet, a heroina strzela magisterkę nt "silnych postaci kobiecych" takie żerowanie na drugiej połówce jest po prostu... niesmaczne?
Su: Nie chcieliśmy psuć magii tego tygodnia spędzonego we dwoje podejmując temat, ale... prędzej czy później trzeba będzie o tym porozmawiać.
No, prawdopodobnie. Śmiało, rozmawiajcie, chętnie się dowiem co to w sumie za trasa bo za Chiny nie pamiętam xD To była ta po kraju? Po świecie? W czym właściwie tkwił wasz problem...?
Kas: No już, chodź zjeść rogalika. Widzę, że za dużo rozmyślasz.
Podoba mi się że nasz awatar jest postacią, po której literalnie WIDAĆ że za dużo myśli :')
Su: Usiedliśmy, Kastiel nalał kawy do dwóch filiżanek
...Nawet kawy sierota nie zaparzy ;-; Rozumiem romantyzm i w ogóle, ale nie zdziwię się jeśli Kasiek prasuje za nią ciuchy i układa ręczniki. Sorry memory, ale to nie jest równy podział obowiązków i partnerstwo w związku.
Kas: Wiesz, wspominam ci o tym tak przy okazji, ale... Dzisiaj rano dostałem mail w związku ze scenariuszem do naszego nowego teledysku, który będziemy nakręcać i...
...To absolutnie cudowne, że będą "nakręcać teledysk". Mam nadzieję, że po "nakręcaniu" Kastiel będzie się srogo "osuwać" w ramach odreagowania.
Tak, tłumaczu, patrzę wprost na ciebie!
Kas: Potrzebujemy statystów.
xD
Omg, to jest tak złe że aż piękne :') Niech Kaśka jeszcze doda: "Trzeba nam kogoś absolutnie bez wyrazu żeby robił za tło, piszesz się?"
Su: Tak?
Kas: Tak, jest jedna scena rozgrywająca się w tłumie. A ponieważ twój ojciec wydawał się naprawdę zainteresowany, kiedy ostatnim razem rozmawialiśmy... Pomyślałem sobie, że...
Aaa, czyli chodzi o Seksownego Tatona! Spryciak Kastiel, chce podbić sprzedaż wizerunkiem gorącego tatuśka.
Nie mogę go winić.
Suśka oczywiście wyrywa się, że też chce robić za tłum, na co rudy cieszy sprajty.
Kas: Miałabyś ochotę?
Su: I to jak! Poza tym, byłoby zabawnie, gdybyśmy mogli wystąpić razem, mój ojciec i ja.
Eee... Czy ja wiem? Seksowny Taton stanowi pełnię doskonałości jak chlebek czosnkowy. Nie potrzebuje dodatków.
Kas: Nie sądziłem, że może cię to zainteresować.
Nie wiedziałeś, że Twoja luba ma parcie na szkło od czasów szkolnego przedstawienia w liceum? Kasiek, no skupże się trochę!
Su: Jest jeszcze wiele rzeczy, których o mnie nie wiesz.
...My też nie wiemy. Chociaż jesteś naszym awatarem, Suśka!!!
Kas: Nie mam co do tego wątpliwości.
...jeszcze moment i chłop dojdzie do tego, kto mu notorycznie sika pod prysznicem.
Kas: Wiesz, to dopiero zalążek projektu. Nawet nie jestem pewien, czy to naprawdę powstanie... ani kiedy.
Teledysk z Seksownym Tatonem to najlepsza rzecz jaka spotka Wasz zespół COCO STREAM (pamiętałam! xD) so... niech lepiej powstanie. I to szybko.
Su: Nie mogę się doczekać! Wasze klipy praktycznie nigdy nie przechodzą nizauważone.
Uwielbiam to dyskretne wskazanie, że niektórym się jednak zdarza przejść absolutnie bez zwrócenia uwagi :P
Kas: To prawda, chodzi nam o zyskanie popularności również dzięki nim.
To... Najbardziej oczywisty truizm jaki przeczytałam w tym tygodniu. Kasiek, masz w sobie coś z coacha marketingu, wiesz? Czekam tylko na coś w stylu: "Żeby nie być biednym, zarabiaj pieniądze!" <3
Su: Rozmawiając, dokończyliśmy śniadanie, a resztę poranka spędziliśmy słuchając muzyki i czytając. Byłam bardzo zadowolona, że udało mu się znaleźć dla mnie czas.
Ee... fajnie, ale czemu? W końcu rzekomo spędzacie ze sobą "praktycznie cały czas", więc to chyba nie dziwne że ten czas znalazł?
Kas: Wychodzimy gdzieś na obiad?
Su: Co? Na zewnątrz?
Nie, pod prysznic. Przecież jest ogromny! :D
Kas: Tak, zazwyczaj to właśnie mam na myśli, kiedy mówię "wychodzimy".
Kastiel, brutalu, wiesz że Cię lubię!
Su: Ale... nasze ostatnie wyjścia zawsze kończyły się...
Kas: Wiem. Ale chcę skorzystać z tego weekendu we dwoje.
Serio. Nie mam pojęcia czym. Nie mówcie mi, po co mam wiedzieć? Ja tylko gram w tę grę xD
Su: Kiedy próbowaliśmy gdzieś wyjść, fotografowie z prasy brukowaj okazali się wyjątkowo nachalni.
A, czyli jesteśmy w epizodzie w którym mityczna Wajcha Fame'u przełączyła się z OFF na ON! :D Wszystko jasne.
Su: Kiedy tylko wyjdziemy na ulicę pojawiają się fani chcący sobie zrobić selfie albo wykrzykujący na całe gardło imię Kastiela.
...zwizualizujcie to sobie proszę, zwłaszcza to wykrzykiwanie imienia. Rudy ledwo wystawia głowę z bloku, idzie po bułki albo siedzi w restauracji - a grupa randomowych ludzi wrzeszczy spazmatycznie "KASTIEL!!!" wymachując kończynami. Mnie bawi :')
W sumie tak samo jak wizja tego, że Słodkoflirtowo - mające te trzy ulice na krzyż plus park - zasiedlają jakieś dzikie hordy napalonych fanów płci dowolnej. Brzmi realistycznie, c'nie?
Su: To zaczyna być naprawdę skomplikowane, Kastiel.
Zaczyna? A tak, zaczyna, bo wcześniej gość przełączał Wajchę Fame'u na OFF i nie było żadnego kłopotu gdy szlajał się z Suśką po mieście czy wesołym miasteczku. A wszystko przez to że scenarzyści zażarcie rżnęli niepotrzebny nikomu arc Nataniela i (czasami) magisterki, więc fiszek brakło na rozwój pobocznej postaci którą jest nasz WS. Cóż. Bywa.
Kas: Wiem... Ale od kiedy zapowiedziano nas na kilku festiwalach w Europie i w Stanach Zjednoczonych, nasza popularność skoczyła do góry. Ale chciałbym tylko spróbować.
...Naprawdę potrzebuję paru lekcji oczywistości od Kastiela. "Gdy mówią o tobie media, robisz się sławna", "Gdy jedziesz w trasę, nie zostajesz w domu", "Gdy farbujesz włosy, zmieniasz ich kolor" - brzmi praktycznie tak samo! :D
I, sorry, o co chodzi z "tylko spróbować"? Zyskają międzynarodową sławę, a wokalista się wycofa, bo już sobie "spróbował"? To chyba tak nie działa :D
Su: Możemy spróbować, ale ostatnim razem niewiele brakował, a doszłoby do rękoczynów...
A. Czyli "spróbować" wyjść na miasto. Rany, nie mogę już z tymi dialogami, potrzebna mi mapa bo gubię się strasznie xD
Kas: Wiem... Ale nie chcę, żebyś z mojego powodu siedziała zamknięta, podczas gdy na zewnątrz jest przepiękna pogoda.
To brzmi znacznie poważniej, niż jest w rzeczywistości. Jak kwarantanna czy coś. Możecie ostatecznie coś zamówić, albo przełączyć Wajchę Fame'u.
Su: To nie twoja wina.
Kas: Oczywiście, że tkwimy tutaj z mojej winy!
...Kichasz? To jest najbardziej "2020-vibe" dialog jaki spotkamy w tej grze :')
Nie, ale poważnie, rozkręca mi się tu dramat bo chcą wyjść z mieszkania :D Jaki to jest poziom szukania dram na siłę?
Su: Nie chcesz żebyśmy zostali? Dobrze nam tutaj.
Kas: To prawda, jest nam dobrze. Ale tkwimy tutaj zamknięci już od tygodnia... Pozwól, że zabiorę cię gdzieś indziej.
Eee... A to on nie chodził co rano na próby i spotykali się dopiero w południe? Gro, do jasnej ciasnej, weź się może zdecyduj?!
Kas: A poza tym... O nic nie musisz się martwić. Tym razem zadbałem o nasze bezpieczeństwo.
Wynająłeś oprychów???
Kas: No cóż... To mój menadżer zaproponował mi to jakiś czas temu, na początku pomysł wydał mi się głupi... Ale biorąc pod uwagę nasze ostatnie wyjścia... Pomyślałem, że to jednak nie jest taki zły pomysł.
Wynajął oprychów! :D Od Tracza. Takich wysokich, wielkich jak szafa. Proszę!
Kas: Dlatego będziemy mieli ze sobą ochroniarza.
Koniecznie ze stajni Tracza, na pewno ma samych świetnych ludzi.
Su: Co?
Kas: Nie martw się, to profesjonalista, pozostanie na uboczu. Będzie interweniował wyłącznie wtedy, kiedy pojawi się ryzyko burdy.
"Burdy" xDD
A to nie są tylko tłumy dzieci chcących zrobić selfie i grupka skandująca "KASTIEL!!!" do zdarcia gardeł? :D
Kas: Uwierz mi, nie jestem z tego powodu specjalnie szczęśliwy, ale... nie będziemy się tu chować do końca życia.
Su: Okej. Jak ma na imię ten ochroniarz?
Domenico! Arturro. Albo... Alessandro? Nwm, ale któreś z tych!
Kas: Nie wiem, zapytam. Dlaczego?
???
Dlaczego? xD Typ wziął ochroniarza którego polecił mu menago, i nie zapytał nawet o imię?? Jak o nim rozmawiali? Per "ochroniarz"???
"- Ej, Kastiel, chcesz może ochroniarza? Bo mogę dać.
- Jasne stary, chcę ochroniarza. Daj mnie go!
- Luz, proszę, oto twój ochroniarz.
- Super ochroniarz stary, dzięki!"
Jakby, czy on zdaje sobie sprawę, że ochroniarz jest człowiekiem??? :D
Su: No bo jest ryzyko, że wyjdzie z tego jakaś trójelementowa konfiguracja.
Wyjdzie jakieś... CO??
I mean, poważnie - że co niby wyjdzie? W sensie, że trójkąt? Bo jak tak to luz, spokojna twoja nieuczesana - to dopiero z Lysandrem w sąsiedniej rzeczywistości. A jeśli nie chodzi o podtekst seksualny - to nie mam pojęcia o co, bo chyba nie o to że w trójkę będą się nawalać z fanami ._.
Kas: Chryste, przez ciebie zacznę żałować, że to zaproponowałem.
...Czyli chodziło o trójkąt? Dlaczego??? :D
I dlaczego Kasiek zareagował na propozycję trójkąta z Domenico jakby nigdy nic? Dziewczyna zaproponowała trójkąt z ochroniarzem - nwm czy w żartach, bo gra mi tego nie mówi, ale wciąż! A typ zaraz wyjeżdża w trasę na całą wieczność. To nie jest może materiał do przedyskutowania???
Su: Kastiel zadzwonił po ochroniarza i opuściliśmy mieszkanie.
...Czyli NAPRAWDĘ będą go nazywać "ochroniarzem"? Rozumiem, że będzie istotą z Krainy Cieni, ale bogowie - mogliście dać mu chociaż jakieś imię! Btw, to byłby idealny moment na powrót Evana. You can't change my mind!
Su: Wielki, czarny sedan z kierowcą czekał na nas trochę dalej, obok stał oparty o samochód umięśniony mężczyzna i obserwował nas.
...No Evan, jak w mordę strzelił! :D
Btw. Chyba nie zrozumiałam konceptu wyjścia z ochroniarzem bo w mojej głowie brzmiało to jak "pójdziemy tylko zjeść obiad, nie będziemy zwracać na siebie uwagi a typ będzie dyskretny". Tymczasem widzę, że para będzie niemal podróżować rządową limuzyną z eskortą, czyli definitywnie rzuci się w oczy gawiedzi. Ale ten... pewnie coś pomieszałam.
Su: To on?
Kas: Tak... Trzyma się na uboczu, ale będzie nas śledził.
Su: A tak w ogóle, to gdzie idziemy?
Ee... Nie rozumiem. Gość będzie JECHAŁ za nimi czarnym sedanem, jak CIA na amerykańskich filmach? A oni będą sobie spokojnie iść? Wtf, co to jest za koncepcja? Jak facet w aucie będzie reagować na "burdy" - rozjedzie zadymiarzy?? Chyba, że pójdzie piechotą. W takim razie, po grzyba mu auto z kierowcą? Gro, nie rozumiem! :D
Su: Cóż za fantastyczna przygoda!
Su cieszy sprajty bo dotarliśmy... na plażę.
Czyli nieważne czy sedan się za nami toczył czy nie, po schodach nie zjedzie na pewno. Btw, O ILE PAMIĘTAM - z centrum do plaży jest dość daleko. Tak, że trzeba tam było jechać autobusem czy coś. A my... szliśmy z Kaśką nad morze, przez całe miasto, gdy za nami toczyło się wielkie, czarne, złowrogie auto - które na luzie mogło nas podrzucić pod same palmy.
Nadal nie rozumiem. Im bardziej próbuję skleić te puzzle w całość, tym całość prezentuje się coraz gorzej :D
Su: Dziękuję!
Kas: Cóż, dobrze znasz to miejsce, nic specjalnego, ale je lubię...
Heh. "Spoko miejsce, trochę beznadziejne, ale wiem że je lubisz" :P
Su: Wysiedliśmy z samochodu, kątem oka widziałam jak ochroniarz parkuje jakieś dziesięć metrów dalej.
*wywala laptopa drugi raz*
TRZYMAJCIE MNIE! xD
Czyli oni podjechali tu SWOIM samochodem, mimo że Suśka wyraźnie pytała, dokąd "IDĄ", tak? A Domenico-Evan jechał za nimi swoim autem? Żeby ochraniać ich na plaży przed rozemocjonowanymi dzieciakami?? Aaa! I feel like I'm taking crazy pills :D
Su: Wysiadł z samochodu. Raczej dyskretny, ubrany w szorty i podkoszulek. Nie sposób go odróżnić od zwykłego turysty.
Nie znam się, więc się wypowiem - zawsze wydawało mi się że ochroniarze "gwiazd" wyglądają jak ochroniarze, po części po to żeby samą swoją obecnością odstraszać potencjalnych "prowodyrów burd". Nie do końca rozumiem, w jaki sposób ochroniarz w stroju turysty ma spełniać swoje zadanie - chyba że ma po prostu walić znienacka w zęby każdego kto się zbliży do Kaśki, to wtedy spoko. Fajnie.
I nie, nadal nie wiemy jak Domenico-Evan ma na imię, nie jest nawet istotą z Krainy Cieni :/
Kas: Wiem, że to nie jest łatwe, ale spróbuj nie zwracać na niego uwagi.
Tak jak ty, Kas? Nawet nie spytałeś go, jak się nazywa! :d Facet potencjalnie ryzykuje dla ciebie życiem, a ty ignorujesz go do takiego stopnia! Niewdzięczna buło ty ._.
Su: Usiedliśmy przy barze. Grupa dziewcząt ruszyła w naszą stronę, chcąc z nim porozmawiać, ale ochroniarz łagodnie je zatrzymał.
Aaa... Czyli nie będzie wybijania zębów. Domenico-Evan to jednak profesjonalista :')
Su: Usłyszałam tylko jak szeptem tłumaczy, że Kastiel nie chce, żeby mu teraz przeszkadzano... Pozostał przy tym grzeczny i podziękował im za okazanie zainteresowania. I skorzystał z okazji, żeby oznajmić im, że COCO-STREAM zorganizuje wkrótce spotkania z fanami.
Domenico-Evan to świetny ziomek i guru marketingu, naprawdę należy mu się podwyżka. I wdzięczniejszy obiekt do ochraniania.
Siadamy z drinami i omg, nie wiem o czym jest ten dialog:
Kas: Ale to nas alienuje.
Su: Co takiego?
Kas: Chciałem powiedzieć, że... kiedy będę w trasie, to będzie moja codzienność. A... z pozostałymi członkami zespołu również potrzebujemy czasem trochę samotności...
Su: Wcześniej nigdy ci to nie przeszkadzało... To znaczy, zanim stałeś się sławny, byłeś kimś, kto raczej sobie ceni samotność.
Czytam i czytam i pojęcia nie mam. Czy Kasiek narzeka na obecność ochroniarza który zapewnia, ale i nie zapewnia samotności? Co próbuje powiedzieć Sukreta? Nie, poddaję się, nie wiem. Pszczoły, weźcie zatrudnijcie kogoś kto kiedykolwiek słyszał język polski! :D
Kas: To prawda... Ale miałem Demona.
Su: Och...
Kas: On zawsze był przy mnie i... nigdy do końca nie czułem się sam.
...A teraz masz Domenico-Evana, więc weź go w końcu zapytaj o imię, człowieku! :D
Plażujemy sobie, Domenico-Evan robi robotę, Suśka się cieszy, ale i martwi, ale cieszy - ale martwi.
Su: Czekam na odpowiedzi w związku z moim stażem...
...A nie egzaminem?! Mieliśmy wyczekiwać na wyniki egzami...
Albo wiecie co? NIEWAŻNE. I don't care anymore! Niech sobie robi co chce, to co nam mamrocze i tak nie ma żadnego znaczenia. Fabuła i tak robi co innego :D
Su: Jeśli to będzie gdzieś na drugim końcu kraju... I nie będziemy się widywać całe miesiące...
Dobra, wait. Jak to "gdzieś na drugim końcu kraju"? Sukreta NIE WIE, na jaki staż składała papiery?? Może ja żyję w równoległej rzeczywistości, ale za moich czasów (czyt. dwa lata temu) człowiek starał się o staż w miejscu, w którym CHCIAŁ go odbywać. To nie jest loteria, ok? :D Więc, jeśli tylko Sukreta nie wybierała tej miejscówki z zamkniętymi oczami, powinna wiedzieć jakie ma możliwości. I, jeśli nie jest skończoną melepetą, nie powinna wybrać miejsca, które jej NIE PASUJE.
Nwm, znowu coś mi umyka? :D
Su: Czy nasz związek przetrwa na odległość?
Eee... Po Liceum wiemy, że nie. Gdyby Suśka nie miała problemu z utrzymaniem związków na odległość, w tej chwili ogrywalibyśmy uniwersytecką ścieżkę Księcia Valium btw. Więc nie, nie sądzę żeby to zażarło.
Su: Trudno mi uwierzyć, że to mój ostatni dzień w kawiarni!
...Czyli jednak dalej tam pracujemy?! :D
Nie, nie nadaję się do tej roboty. Ta gra jest zbyt chaotyczna i absolutnie NIE MÓWI mi rzeczy. To jest straszne :')
Kas: No, będzie zabawnie.
Hehe. Wiadomo, ubaw po pachy.
Su: Też wychodzisz?
Kas: Tak! Ale... Wrócę raczej późno... Nie czekaj na mnie z kolacją.
Urocza sugestia, jakoby Suśka miała zwyczaj robić cokolwiek produktywnego...
Su: Pocałował mnie i dołączył do ochroniarza, który czekał na niego trochę dalej. Wygląda na to, że od teraz będzie już zawsze z nami...
Nie z wami, a z Kaśką. Na pradawnych bogów, idziecie w przeciwnych kierunkach Sukreto, Domenico-Evan się przecież nie rozdwoi!
A, no i mówiłam że w życiu nie poznamy imienia ochroniarza? No, to ten. Nie poznaliśmy.
Przypadkiem wpadamy na Pryię, o której istnieniu również zdążyłam zapomnieć.
Pryia: Tak naprawdę przechodziłam tędy przypadkiem! Wracam z mojej... przyszłej kancelarii adwokackiej!
Su: Tej która specjalizuje się w obronie praw kobiet? Twojej wymarzonej kancelarii?
Tej, która będzie ciągać po sądach Profesora Lepkie Rączki w związku ze sławną Zaidigate? Pogratulować przyszłej kariery, Pyrko, pogratulować!
Idziemy do pracy.
Su: Czuję się tu jak u siebie, wiem, gdzie każda rzecz ma swoje miejsce, mogę otwierać i zamykać szuflady praktycznie z zamkniętymi oczami.
To... rzadki talent, żeby tak otwierać i zamykać szuflady z zamkniętymi oczami. Gratuluję :D
Clemence: Nie cierpię ludzi, którzy wcześnie wstają, nie można mieć do nich zaufania!
...jest w tym coś głęboce filozoficznego, Clemence.
Generalnie, Clemence jest w paskudnym nastroju i pulta się o byle co.
Su: Zbiorę zamówienia od ludzi...
Clemence: Nie! Ja się tym zajmę, jak chcesz, możesz wyczyścić ekspres do kawy, bardzo by mu się to przydało.
Su: Naprawdę? Ale... Przecież już zrobiliśmy to w zeszłym tygodniu z Hyunem, powinien być nadal czysty...
*opluwa się kawą*
W ZESZŁYM tygodniu?! Ok... Ja rozumiem że Cosy Bear to Grażynex i oszczędzają pewnie nawet na papierze w łazience personelu, ale... O rany. Jakby to powiedzieć. Ekspresy generalnie powinno się czyścić... nieco częściej? Szczególnie w kawiarni???
Nic dziwnego, że buda plajtuje.
W każdym razie, Clemence przywala się po raz kolejny i oh my, może sobie być ciotką samego Tracza ale straszliwie wredna z niej jędza.
Su: Od momentu, gdy przekroczyłam próg kawiarni, jesteś dla mnie okropna! Czym sobie na to zasłużyłam?!
Clemence: Jak śmiesz zwracać się do mnie tym tonem?! Przypominam ci, że jestem twoją szefową! Mogę bez problemu cię…
Su: Zwolnić? W moim ostatnim dniu pracy?! To bardzo ciekawe.
To ten, pierwszy raz od niepamiętnych czasów trzymam stronę Su. Krótko z Januszami!
Clemence: Wiem, że to twój ostatni dzień. I dobrze widzę, że jesteś z tego powodu zadowolona.
Hm, w sumie kto by nie był, co? Ale spoko, przejmiemy lokal i podryfujemy nim ku idei pięknego bankructwa! :D
Clemence: Nie mów, że tak nie jest! Jesteś szczęśliwa, że opuszczasz załogę!
Tak. Chociaż, jakby się nad tym... Nie no, tak. Sorry, ale strasznie dużo PA idzie na to ględzenie bez ładu i składu.
Clemence: Posłuchaj mała, świetnie sobie radzisz. Naprawdę, radzisz sobie bardzo dobrze. Ale brakuje ci wiary w siebie. I dlatego czasami tracisz głowę...
Że słucham co proszę? :D
Chwila, wait! To jest moment, gdy nasza bully-szefowa robi wykład z wiary we własne siły? Po tym, jak zjechała nas z góry na dół bo miała gorszy humor? Ale jak coś, to nasza wina, bo "brakuje nam wiary w siebie" i to my "tracimy głowę". Gro, jesteś bezczelna! :D
Clemence: Wiem, że byłam... niesprawiedliwa. Bo myślałam, że w ten sposób pomogę ci dorosnąć.
...To najgłupszy tekst jaki czytałam od *sprawdza na oko* ...jakichś piętnastu minut :P
Nie Pszczoły, nie zrobicie mi tu z Clemence pozytywnej postaci tylko dlatego, że "kocha w twardy sposób". Wiecie, kto jeszcze tak postępuje? Patologiczni rodzice. I czy mają dobre intencje, lejąc swoje dzieci? Kto wie, oni powiedzą, że tak! Ale quess what? Nikogo to NIE OBCHODZI bo zachowują się patologicznie. Więc proszę mi się szybciutko odsunąć od romantyzowania przemocy w miejscu pracy!
Clemence nagle robi się miła a do kawiarni wbija Roza.
Su: To było takie... Aaach! Roza, spędziłam właśnie najwspanialszy tydzień w całym moim życiu. I chcę, żeby to trwało nadal.
Idę o zakład że Roza pod tapetą zzieleniała z zazdrości na wieść o ochroniarzu Domenico-Evanie :P
Roza: Spędzacie weekend razem?
Wiem że się starasz, ale czuję tę jadowitą zawiść pod maską opanowania, Rozalio <3
Dowiadujemy się od naszego awatara że latem Kasiek będzie "jeździć po festiwalach".
Roza: A, no to nie jest tak źle, właściwie to mogłabyś...
(czyt. "poziom lansu i bansu w normie, niby gwiazda rocka, a w sumie będzie przygrywać do kotleta - żałosne. Leo wypada lepiej!")
Su: Ale są duże szanse na to, że potem od razu rozpoczną trasę światową trwającą cały rok... albo i dłużej!
Roza: Och...
(czyt. Cholerny rudzielec przynosi prestiż WIĘKSZY NIŻ LEO!!!)
"Duże szanse"... To nie tak, że takie rzeczy planuje się z wyprzedzeniem, żeby np FANI wiedzieli o tej trasie? xD
Su: Chciałabym coś przygotować, żeby ten wieczór był wyjątkowy...
Roza: Nie przejmuj się tym tak bardzo... to znaczy, już sam fakt, że spędzacie ten wieczór we dwoje, to coś... wspaniałego.
Czy właśnie wyczuwam sabotaż pod maską przyjacielskiej dobrotliwości, Rozalio...? :3
Suśka proponuje, że mogłaby jeździć na niektóre koncerty.
Su: Nie chcę żeby czuł się... samotny.
Roza: Samotny? Jest otoczony ludźmi. Dlaczego miałby czuć się...
No to tego, dla wszystkich którzy wierzyli że Roza ma jakiekolwiek ludzkie odruchy - tu jest dowód, proszę, o tutaj! :D
Ukochany wyjeżdża na rok? Co za problem, przecież będzie otoczony ludźmi, czemu miałby być samotny?! Rozalio, jesteś egoistyczną, narcystyczną bułą która w życiu nie liczyła się z uczuciami partnera <3
Dzielimy się z tą Chodzącą Empatią pomysłem adopcji psa, na który przyklaskuje i nawet podrzuca dobrą radę ze schroniskiem.
Roza: Nie ma nic słodszego, niż pies.
Cóż. Wszyscy wiemy jaki masz stosunek do Leo, ale żeby aż tak dosadnie...? ._.
Roza ucieka załatwiać swoje sprawy, a my oddajemy fartuch Clemence.
Clemence: Proszę, masz tu wszystko, co jest ci potrzebne, przygotowałam nawet zaświadczenie... Możesz to zabrać i wynieść się... na zawsze.
Wasza miłość jest zbyt łaskawa! Sorry, tęsknić nie będę. Adios!
Clemence: Zatrzymaj fartuch.
...ale po co mi?
Su: *Clemence przycisnęła mnie do siebie*
Clemence: Wiesz, że masz w sobie potencjał? Bardzo duży potencjał!
Ee... ok? Ale co się właściwie dzieje? Jesteś zła, rozgoryczona, pełna nadziei?
Clemence: Nie pozwalasz wejść sobie na głowę, a to jest cecha dobrej szefowej!
Cechą dobrej szefowej nie jest za to włażenie na głowę innym, Clemence? W ogóle, o co chodzi z tą sceną? Możemy sobie wreszcie pójść??? Mamy odebrać pieska ze schroniska! :o
Clemence: Dokonasz jeszcze w życiu wielkich rzeczy, mała, wielkich rzeczy!
No, rozkręcimy pralnię brudnych pieniędzy! I to w twoim starym lokalu! :D
Clemence: I bardzo się cieszę, że ciebie zatrudniłam. To budujące wiedzieć, że są jeszcze młodzi z dużym potencjałem, tacy jak ty!
Dlatego byłaś taką wredną zołzą? O panie... Nie rozumiem ludzi, ale pszczelego scenariopisarstwa nie rozumiem jeszcze bardziej. Czy laska słodzi nam tak, bo boi się pozwu o mobbing w pracy???
Clemence: Aż ciepło robi się na sercu!
Su: Zawsze myślałam, że mnie nie lubisz...
Clemence: Kto się lubi, ten się czubi!
Tak, ale w ZERÓWCE. Nie w pracy, na litość pradawnych bogów! :d
W końcu żegnamy się z Clemence na dobre. Na tarasie kawiarni zbierają się licealiści.
Su: To ostatni dzień liceum? Wzięłam głęboki oddech i uśmiechnęłam się. Coś mi to przypomina...
Mmm... Brak komunikacji i wyjścia naprzeciw oczekiwaniom graczy? Idiotyczne decyzje i urwanie fabuły?? Zmarnowany potencjał?? :D
Suśka idzie do liceum powspominać stare lata i wpada na profesora Pierricka, tego od plastyki.
Su: To był zdecydowanie najlepszy nauczyciel w liceum! O otwartym umyśle, potrafiący słuchać, wciąż popychał nas do przekraczania naszych granic...
Meh. Bezapelacyjnie najlepszy był Faraz, ale rzecz jasna nie mogliśmy dostąpić błogosławieństwa spotkania jego odnowionych sprajtów.
Su: Pamięta pan moje imię?
Pierrick: Nawet jeśli w ciągu całej mojej kariery przewinęły się przez moją klasę setki uczniów, jeszcze nigdy nie zapomniałem żadnego imienia. To zaleta, ale i wada.
To... bardzo subtelne.
Su: Jestem na historii sztuki!
Pierrick: Wiedziałem! Wyraźnie wyczułem u ciebie artystyczną wrażliwość, jeszcze w czasach liceum.
Eee... Tak, udajmy że tak było :') Udajmy też że nie spaprałam zadania z kolorami nie mając pojęcia, że jest na czas xD
Pierrick: To wspaniałe, że poszłaś tą drogą. I odpowiada ci to? Jesteś zadowolona ?
Hm, może być, ale nie mogę się doczekać aż rozkręcę własną pralnię pieniędzy dla nieprzyzwoicie przystojnego mafijnego bossa <3
Muszę wybrać ścieżkę słodzenia "genialnemu, utalentowanemu profesorowi historii sztuki" żeby zbadać czy Pierrick zna Rayana. No więc, zna. Nie wiem jeszcze jak złożyć tę informację z pozostałymi, ale no, jest! :D
Pierrick: Rayan! Tak! To znaczy znamy się, ponieważ miałem już okazję uczestniczyć w jednej z jego konferencji, to bardzo utalentowany młody człowiek!
..."przez całą konferencję nie wymienił ani jednej daty i ani jednego nazwiska! To było... ekstrawaganckie i odważne"
Su: Na pewno nie zapisałam się tak wyraźnie w pamięci pana Farazowskiego...
Ej! Wiesz co, gro? To jest najsmutniejsza rzecz jaką mi podsuwasz przez cały uniwerek i to nie jest w porządku! ;-;
Wpadamy na Ninę, wspominamy stare lata (ani słowem o LYSANDRZE, wiadomo, nasza wielka miłość ostatniej klasy nie istnieje! :D) i idziemy dostać od Titi roślinę. Bo ciotka sadzi kwiaty. W parku.
Titi: Proszę bardzo! Ma na imię Gwendolina i słucha wyłącznie heavy metalu z lat 70. Tyle, że trochę zrzędzi o poranku... Ale przez resztę dnia wspaniały z niej towarzysz!
Tak... Ktoś kiedyś robił listę odchyłów kochanej ciotki, prawda? Że zaniedbuje zwierzęta i chodzą zapchlone, stalkuje ludzi i biega po szkolnych toaletach? Można jeszcze dorzucić... to.
Na kampusie wpadamy na Amber bo jeszcze byśmy zapomnieli o nieszczęsnym królu dram.
Amber: Tak, razem z Natanielem dość wcześnie wróciliśmy... Myślę, że oboje potrzebowaliśmy trochę spokoju.
Spokoju chłopak będzie miał, o ho ho, pod sam sufit więziennej celi! :D
Amber: Nat ma się dobrze... Nawet bardzo dobrze! Jestem szczęśliwa, że ma już ten temat za sobą... Mam nadzieję, że życie obejdzie się z nim teraz trochę łagodniej...
"Trochę łagodniej"? Czyli nie rozmawiamy o osobach, którym sprzedał co innego aniżeli cukier puder i potencjalnie zniszczył zdrowie i życie, tak?
Su: Rozprawa już się odbyła...?
Amber: Jeszcze nie, trochę to jeszcze potrwa, ale z tego, co zrozumiałam, znajduje się... w dobrych rękach.
Wiadomo, Tracz zajmie się wszystkim. Ewentualnie Eryk, jego człowiek od przejmowania bezmyślnych młokosów i jazdy w bagażniku. Naprawdę, za ten zbytek łaski i wywinięcie się z kryminału rodzeństwo powinno wyruszyć w jakąś dziękczynną pielgrzymkę. Na kolanach.
Amber: Wyjeżdżam na całe lato.
Su: To jakaś sesja?
Amber: Nie, ja... No cóż... Znalazłam coś w rodzaju kempingu... Na Karaibach.
...o ile zakład, że będzie szmuglować towar?
Su: Kemping na Karaibach? Cool!
Amber: Nie... To znaczy, to nie do końca jest kemping.
Będzie szmuglować towar. Na stówę.
Amber: To miejsce, w którym będę mogła pobyć w spokoju i skoncentrować się na sobie samej... Coś na kształt ośrodka szpitalnego, ale z paroma różnicami...
Eee...? To brzmi jeszcze gorzej niż przemyt!
Aczkolwiek, znając nowomowę Słodkoflirtowa ("hotel" jako określenie izby wytrzeźwień itp jak to było w poprzednich streszczeniach), ten "ośrodek szpitalny" do przebywania w spokoju może być równie dobrze więzieniem o zaostrzonym rygorze :P
Amber: Ośrodek specjalistyczny dla osób, które chcą wyleczyć się z anoreksji...
Ok. To kompletnie nie brzmi jak pierwotny "Kemping na Karaibach".
Idziemy się spakować i nawiedza nas druga część rodzeństwa, wciąż z glonami na włosach. Tak, facet który czeka na wyrok i właśnie pomógł wsadzić kilku gangsterów do paki nawiedza nas w akademiku. Dzień jak co dzień! :D
Nat: Pakujesz się... do wyjazdu?
Tak, a powinieneś ty! Na więzienną pryczę! :D
Nat: Nie mieliśmy czasu porozmawiać w Cosy Bear, ale... Wiele rzeczy ostatnio się zmieniło...
Tak, z pewnością, pewnie nic ważnego - ale można przecież pogadać O SOBIE! Nat, wstrętna buło, wydupcaj mi stont! :d
Nat: To między innymi z tego powodu tutaj jestem, żeby cię o wszystkim poinformować.
Ależ bez łaski, szkoda fatygi! A zresztą, przeszkadzasz. Idź sobie.
Nat: Jestem ci to winien, po tym wszystkim, co dla mnie zrobiłaś... I dla mojej siostry.
Wzruszające, nie polecam się na przyszłość. No już, sio!
Wiecie co? Na pytanie, co właściwie Nat chciał nam przekazać - gość kręci jakieś farmazony o niczym konkretnym. I nic z tego nie wynika! Bo przyszedł sobie po prostu pogadać, bo dawno nikt na niego nie zwrócił uwagi. Co za narcystyczna buła! :D
Nat: Jeszcze raz za wszystko ci dziękuję. Parę razy byłem na komisariacie... głównie po to, żeby złożyć zeznania. Zostałem wezwany na rozprawy... ale będą kolejne. I są spore szanse na to, że pozostanę na wolności. To znaczy... pod nadzorem Eryka.
Widzicie? Żadnych konkretów, nic o czym byśmy wcześniej nie wiedzieli :D
Nawet o tym nadzorze Eryka chyba coś było wcześniej wspomniane, ale może mi się uroiło. W każdym razie, Su dopytuje czy Eryk to ten co siedział mu w bagażniku... pomagał w ucieczce.
Nat: Tak, to on. Już kilka razy zeznawał na moją korzyść...
Ha. Człowiek Tracza jak się patrzy :')
Nat: Bliska współpraca z policją pozwala mi uniknąć wielu nieprzyjemności...
Właściwie... Jak "bliska" była to współpraca? Bo wiemy, że koleś prawie się wykrwawił robiąc za przynętę :D
Nat: Myślę, że... chyba uda mi się wyjść z tego bez szwanku.
ZERO konkretów. Przyszedł sobie pobiadolić i tyle. Rany... Naprawdę, mógł to po prostu wysłać SMS-em! xD
Su: Masz wiele szczęścia.
Nat: Tak, wiem... jestem tego w pełni świadomy. Wszystko zawdzięczam Erykowi...
...i to by były piękne podwaliny pod pełną uwielbienia relację uczeń-mistrz, w której Eryk odbija młokosowi kobietę i puszcza kantem wrabiając w pranie forsy. Just sayin'.
Su: Całe szczęście, że potrafił dojrzeć w tobie twoją prawdziwą naturę.
Hehe... Prawdziwą naturę, tak, złote serduszko normalnie :')
Eryk dojrzał pieniądze Tracza, jak każdy porządny, skorumpowany glina! :D
Nat: Tak... I całe szczęście, że znalazłem się w kartelu, który dopiero zaczynał... kolesie niebezpieczni, fakt, ale mimo wszystko debiutanci...
Że niby co?! :D
No to jest już naprawdę bezczelne. Mamy uwierzyć, że to był jakiś tam inny, podrzędny, zaczynający kartel?! A kartelu Tracza w ogóle w mieście nie było? Odrzucam tę beznadziejną próbę klejenia fabuły na papier i ślinę, jest głupia, absurdalna i niekanoniczna :D
Nat: Inaczej... Nigdy nie uszedłbym z życiem. To pewne.
Wiadomo, że nie! I chyba sami twórcy to sobie w końcu uświadomili, na prędce wciskając wątek "zaczynającego kartelu". No więc, nie kupuję tego, nie ma opcji żeby Tracz nie rządził Słodkoflirtowem. Inaczej po co Eryk miałby robić to, co robił? Nie, weźcie, bez sensu by to było.
Nat: W związku z tym, otwiera się przede mną trochę możliwości... z dala od chaosu z tych ostatnich kilku lat...
Jedna z nich to drzwi więziennej celi, druga to praca dla mafijnego dona pod okiem jego człowieka. Choose wisely.
Nat: Na razie zbieram informacje.
Su: Dlatego jesteś na uczelni? Nie przyszedłeś tylko ze mną porozmawiać?
Nat: Bystrzacha... Nie. Nie przyszedłem tutaj tylko po to.
Zbierasz infor... Na kampusie? Rany, Nat, naprawdę? Czy ta postać nie może zachowywać się normalnie, musi odgrywać bohaterów z kryminałów? :D
Nat: Póki co, wolę nie zdradzać zbyt wielu szczegółów... Jeszcze nic nie jest pewne.
...stawiam żołędzie przeciwko orzechom że to jest ten moment, kiedy Pszczoły nie miały pojęcia, co dalej począć z naszym złotym dziecięciem.
Nat: No dobrze... Nie będę ci już więcej przeszkadzał. Wygląda na to, że przerwałem ci w porządkowaniu twojej garderoby.
Co za tupet, co za bezczelność! Czasami serio nie rozumiem co Tracz w nim widzi :')
Nat wreszcie daje nam spokój, pakujemy pudła i mówimy do siebie.
Su: Aaaa, przestań robić sobie filmy, Su! To zwykły szczeniak... tylko na cztery dni...
Tak... jeśli ktoś wie, co znaczy "robić sobie filmy", to ja bardzo chętnie się dowiem.
W każdym razie w końcu wychodzimy z pokoju. Wpadamy na Zaidiego, Melę i Chani obgadujących plany na wakacje. Chani chętnie zwiedzi Europę z plecakiem, Rayan spenetruje plaże Kalifornii a Mela udałaby się za nim nawet wpław. Spotykamy Rozę i jedziemy autobusem do schroniska - jak raz, psiapsi płaci za bilety.
Niewiele to zmienia bo gra okrada nas z 30 goldów za smycz i coś tam jeszcze dla szczeniaka.
Ostatecznie, psiak jest całkiem uroczy.
Roza: Jeśli go nie chcesz, ja go przygarnę!
Su: Haha, Leo by się zgodził?
Heh... Tak jakby miał cokolwiek do gadania we własnym mieszkaniu... Biedny Leo.
Suśka wraca do mieszkania Kaśki i rozkminia, czy nie nazwać psa Albert.
Su: Nie patrz tak na mnie, to imię nosiły same wybitne osoby! Albert Einstein, czy... Albert Camus!
Camus? To może od razu "Dżuma", co się będziemy ograniczać! :D
Pies wyraża chęć obsikania kanapy więc Suśka bierze go na ręce by wyjść do parku. W windzie wpadamy na Kaśkę. Kaśka jest w szoku, Su jest w szoku, pies ma wywalone i sika na Sukretę.
Jakkolwiek absurdalna jest to scena, muszę oddać scenarzystom, że coś się, nieprawdaż, dzieje :')
Kas: Powiedz mi, że to szczeniak jednego z twoich przyjaciół i że zgodziłaś się go tylko popilnować.
Su: To trochę bardziej skomplikowane...
Kas: Zaprowadź go do parku, żeby się wysikał! Nawet jeżeli już to zrobił, musi kojarzyć dwór z tą potrzebą, natychmiast!
Ha, facet naprawdę ogarnia psy :D Czyli bidula nie zdechnie z powodu niedopatrzeń Sukrety. Można odetchnąć z ulgą.
Su: Ale muszę się przebrać, jestem przemoczona!
Kas: Weź to na siebie.
Su: Kastiel zamknął za mną drzwi, a szczeniak radośnie polizał mnie po twarzy.
No to ten... Kontrowersyjna scena, nie powiem. I jakkolwiek nie pochwalam wprowadzania komuś w życie psa w ramach prezentu-niespodzianki, tak też ciężko mi pochwalać wystawienie na dwór obsikanej ukochanej, zwłaszcza gdy - jak obwieścił nam TEN odcinek! - tuż za drzwiami czają się tłumy rozszalałych paparazzi. Ale może o to Kaśce chodziło, who knows.
Piesek sika w parku, Su zastanawia się czy Kastiel właśnie pakuje jej rzeczy, a tu znikąd pojawia się rudy.
Kas: Nie pozwolę, abyś wróciła na miasteczko w ubraniach o zapachu moczu...
Su: Ale zmusiłeś mnie, abym poszła tak do parku.
Kas: Lepiej, żeby od razu nauczył się, że trzeba się załatwiać na dworze... Inaczej ciężko będzie zmienić jego przyzwyczajenia. I... byłem dosyć zaskoczony.
Tak... Still, gdyby mój facet wypchnął mnie za drzwi w obsikanych ciuchach, karząc iść z psem na spacer - byłoby mi z tym raczej źle. Ale może to tylko mi :')
Ale przynajmniej o psa się martwi :D
Kas: Nie będzie miał domu, jeśli okaże się, że zabieram go ze sobą. Często będziemy w drodze, nigdy w tym samym miejscu, w różnych krajach, w samochodach i samolotach.
Su: Ale będziesz obecny! Podróże nie są problemem!
Kas: Nie wiem... Wyjeżdżam dwa dni po ceremonii rozdania dyplomów.
Su: C-Co?
Heh. I tak to się właśnie żyje w tej grze, dowiadując się ni z gruszki ni z pietruszki o rzeczach, które w prawdziwym życiu planuje się miesiącami :D
Kas: Nie zrozum mnie źle. To było bezczelne i perfidne z twojej strony. Nie wiem jeszcze, czy się na to zgodzę... Ale rozumiem twoje intencje.
Ok, teraz się zgubiłam. Nie wiem czy to wina tłumaczenia, czy Kastiel po prostu jest bucem. W gruncie rzeczy, wzięcie psa ze schroniska na kilka dni, bez żadnych dalszych zobowiązań, nie jest "bezczelne" - a już na pewno nie "perfidne". Nwm w czym rzecz, Suśka chciała mu nieba przychylić a ten się dąsa jakby mu poprzedniego psa zabiła waltornią xd
Lecą teraz ciężkie tematy rozstania i miłości na odległość i Kaśka nagle robi się emocjonalny i całkiem miły.
Kas: Zrobimy wszystko by ocalić ten związek. Będziemy do siebie dzownić, codziennie. Będę do ciebie przyjeżdżać, gdy tylko będę mógł... Ty tak samo i...
Su: Odległość może zniszczyć każdą parę, nawet tę najbardziej solidną...
...trust me bro, w liceum chodziłam z twoim najlepszym kumplem! A teraz co? Jakby go nigdy nie było! :D
Kas: Nie nas. Przetrwamy to.
"...zabawne, to samo mówił Lysander!"
Nie no, nie mówił, ale na pewno by powiedział gdyby ktoś go nie ZESŁAŁ DO SERBINOWA!
Kas: Nie mam wątpliwości. Wiem, co do ciebie czuję. Nie mógłbym się bez ciebie obejść, więc się odnajdziemy, to pewne.
Eee... Dlatego kazałeś nam wyjść do parku w obsikanych ciuchach? Ja serio nie łapię :D
Su: Spojrzałam mu prosto w oczy. Stawiał czoła mojemu spojrzeniu.
Heh. Stawiał czoła. Spojrzeniu. Chciałabym to zobaczyć :')
Dostajemy całkie sympatyczną scenę z nazwaniem psiaka, po czym - to jest ten dzień! - Sukra bierze się za sprzątanie a Kaśka zasypia ze szczeniakiem w ramionach. Kończymy odcinek z ładną ilustracją i wszechobecnym poczuciem nostalgii, które pewnie uderzałoby mocniej, gdyby człowiek nie grał od promocji do promocji i pamiętał co się do tej pory zadziało :P
Z dobrych rzeczy na pewno muszę wymienić ochroniarza Domenico-Evana, na ogrooomny minus był brak Faraza w odnowionym wydaniu.
Dziękuję za uwagę i smacznej kawusi <3